nowyczas2010/155/019

Page 1

LONDON 4-17 December 2010 19 (155) FREE ISSN 1752-0339

DRUGI BRZEG

»3

Przyjaciółka Renata Renata miała do mnie pretensje, że nie szanuję jej w roli Pani Generałowej. Nie mogłam jej wytłumaczyć, że nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia czy jest wdową po generale, czy po kapralu. Dla mnie zawsze była i będzie Renatą Bogdańską, moim kumplem, partnerem i przyjaciółką.

FELIETONY

»11

Na czasie Ludwik Dorn poczuł się „sponiewierany” przez prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego. Nie on jeden. Zniesmaczony był premier i niektórzy członkowie Platformy Obywatelskiej, nie mówiąc o opozycji. Prezydent RP zaprosił generała Jaruzelskiego do udziału w obradach Rady Bezpieczeństwa Narodowego przed zbliżającą się wizytą prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Polsce. Czy grozi nam niebezpieczeństwo ze strony naszego wschodniego sąsiada?

SPACER PO LONDYNIE

»14

Chelsea Miejsce narodzin punk rocka, rezydencja Henryka VIII i jedna z najdziwaczniejszych galerii na Wyspach. Takie rzeczy tylko w Chelsea.

Londyn w bieli Jak na Wyspy, śnieg w listopadzie to zjawisko niezwykłe, szczególnie na południu. Pierwsza była północ, i tak zwykle bywało, a bukmacherzy przyjmowali zakłady, czy będą białe Święta. W tym roku w kilkanaście godzin po północy zasypało dokładnie południe. Zasypało Londyn, a

niektóre dzielnice (jak na przykład Crystal Palace, na zdjęciu) biała powłoka zamieniła w malownicze kurorty górskie. Swoją srogość zima rekompensuje pięknem krajobrazu i dostarczaniem uciech najmłodszym, łącznie z podarowanym czasem wolnym od nauki. Szkoły zamknięte,

ARTERIA

»15-17

Andrzejki

ulice nieprzejezdne. Kraj traci miliony, a rząd zastanawia się, czy może należałoby zakupić sprzęt odśnieżający. Prostego rozwiązania nie ma. Tymczasem zarejestrowano rekordowe zużycie gazu. Eksperci twierdzą, że może być źle, bo zapasów coraz mniej.

Takie spotkania są ważne, bo każdy Artysta czy artysta potrzebuje miejsca, gdzie da upust swym emocjom, gdzie przestaje być dziwakiem, gdzie znajduje zrozumienie, gdzie ociera się o sztukę, jak również staje się jej udziałem. ARTeria to mrowie ludzi ciekawych pod każdym względem.


2|

4 – 17 grudnia 2010 | nowy czas

” SobotA, 4 gRudNIA, bARbARy, KRyStIANA 1980

Została zastrzelona Stella Walsh (Stanisława Walasiewicz Olson), polska lekkoatletka mieszkająca od 1914 w USA, sprinterka, mistrzyni olimpijska oraz rekordzistka świata w biegu na 100 m.

NIedzIelA, 5 gRudNIA, KRyStyNy, JANA 1996

Madeleine Albright jako pierwsza kobieta stanęła na czele dyplomacji zagranicznej USA. Pochodząca z Czech polityk, profesor prawa międzynarodowego została mianowana sekretarz stanu USA.

PoNIedzIAłeK, 6 gRudNIA, MIKołAJA, ANgelIKI 1970 1971

Wizyta kanclerza RFN Willego Brandta w Polsce, podczas której doszło do spektakularnych przeprosin za okupację. W Polsce pojawił się pierwszy kolorowy program telewizyjny.

WtoReK, 7 gRudNIA, MARCINA, AMbRożego 1941

Japoński atak na flotę amerykańską w bazie Pearl Harbor. W walkach zginęło ponad trzy tysiące amerykańskich marynarzy i pilotów.

ŚRodA, 8 gRudNIA, AloJzego, MARII 1980

Przed swoim domem zastrzelony został John Lennon, piosenkarz, kompozytor, lider zespołu The Beatles. Strzelał niezrównoważony psychicznie fan.

CzWARteK, 9 gRudNIA, NAtASzy, CyPRIANA 1961

Adolf Eichmann został w głośnym procesie w Izraelu uznany winnym zbrodni wojennych.

PIąteK, 10 gRudNIA, bogdANA, Judyty 1901

W Sztokholmie po raz pierwszy przyznano Nagrody Nobla w dziedzinach: literatura, fizyka, medycyna, chemii i nagrodę za działalność pokojową.

SobotA, 11 gRudNIA, ARtuRA, WAldeMARA 1790

W Rosji ukończono pracę nad pierwszą maszyną parową według kostrukcji maszyny parowej Watta.

NIedzIelA, 12 gRudNIA, FRANCISzKA, JoANNy 1915

Urodził się Jeremi Przybora, autor tekstów piosenek, współtwórca „Kabaretu Starszych Panów". Piosenki z repertuaru kabaretu na stałe weszły do kanonu polskiej muzyki rozrywkowej.

PoNIedzIAłeK, 13 gRudNIA, otylII, eugeNIuSzA 1981

Wybuch stanu wojennego w Polsce. Internowano większość działaczy związkowych „Solidarności” oraz intelektualistów i ludzi sztuki, związanych z opozycją demokratyczną. Zawieszono normalną działalność prasy, radia i telewizji, cenzurowano rozmowy telefoniczne.

WtoReK, 14 gRudNIA, JANA, IzydoRA 1920

Parlament brytyjski przyjął ustawę o podziale Irlandii na dwa autonomiczne obszary z własnymi parlamentami.

ŚRodA, 15 gRudNIA, CelINy, WeRoNIKI 1832

Urodził się Gustave Eiffel, francuski inżynier. Jego największe dokonania to konstrukcja wieży Eiffla w Paryżu oraz Statuy Wolności w Nowym Jorku (autorstwa rzeźbiarza F. A. Bartholdiego).

CzWARteK, 16 gRudNIA, dAWIdA, SebAStIANA 1922

1981

W gmachu „Zachęty" pierwszy prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, Gabriel Narutowicz, został zastrzelony przez powiązanego z endecją malarza Eligiusza Niewiadomskiego. Pacyfikacja strajku w kopalni "Wujek" w Katowicach. Służby MO zabiły 9 górników.

PIąteK, 17 gRudNIA, FloRIANA, JolANty 1791

Pierwszy raz w historii wprowadzono w Nowym Jorku zasadę poruszania się pojazdami na ulicy w jednym kierunku.

63 King’s Grove, London SE15 2NA Tel.: 0207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedaktoR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk); Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk); Jacek Ozaist, Daniel Kowalski (d.kowalski@nowyczas.co.uk), Alex Sławiński; WSPÓŁPRACA REDAKCYJNA: Lidia Aleksandrowicz; FelIetony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski; RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota; zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Aneta Grochowska; WSpółpRaca: Małgorzata Białecka, Grzegorz Borkowski, Włodzimierz Fenrych, Tomasz Furmanek, Anna Maria Grabania, Stefan Gołębiowski, Katarzyna Gryniewicz, Mikołaj Hęciak, Przemysław Kobus, Michał Opolski, Łucja Piejko, Roma Piotrowska, Fryderyk Rossakovsky-Lloyd, Wojciech Sobczyński, Agnieszka Stando

dzIał MaRketIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Łucja Piejko (l.piejko@nowyczas.co.uk); Marcin Rogoziński (m.rogozinski@nowyczas.co.uk), WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia. © nowyczas

Wydanie dofinansowane w ramach zlecania przez Kancelarię Senatu zadań w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w 2010 roku.

Największą mądrością jest czas, wszystko ujawni. Tales z Miletu

listy@nowyczas.co.uk 29 listopada 2010 roku w Londynie odeszła Migracja wczoraj i dziś (refleksje osobiste)

Kiedy przyjechałam do Anglii bez znajomości języka około 30 lat temu, moje wrażenia i początkowe doświadczenia były zupełnie inne w porównaniu z tymi, jakie mają Polacy przyjeżdżający tu od czasu członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Wtedy znalezienie jakiejkolwiek pracy nie było tak łatwe jak teraz, a kontakty z Polakami bardzo ograniczone. Stosunek Brytyjczyków do obcokrajowców też zmienił się na lepsze, a większa ich akceptacja i tolerancja poprzez prawo unijne ułatwia znalezienie pracy i adaptację do życia w tym kraju. I chociaż przypadki dyskryminacji nadal się zdarzają, doświadczane szczególnie przez migrantów wykonujących prace niskozarobkowe, (a stwierdzam to na podstawie wyników badań naukowych na temat integracji Polaków w Anglii, jakie ostatnio przeprowadzałam), zawsze można odnieść się do prawa Unii Europejskiej (Article12 &13 Amsterdam Treaty), aby być traktowanym jak każdy inny mieszkaniec Wysp Brytyjskich. Język to oczywiście główna bariera utrudniająca integrację w tym kraju, ale łatwiejszy niż kiedyś jest dostęp do kursów angielskiego i nawet i ci, których znajomość języka jest mała, nie mają większych problemów ze znalezieniem pracy. Natomiast udoskonalenie komunikacji w języku angielskim daje szansę na awans zawodowy i zwiększenie możliwości pracy w swoim zawodzie. Zajęło mi wiele lat, żeby poznać doskonale język i kulturę tego kraju, i wrócić do swego zawodu. Dokuczał mi też brak poczucia przynależności, co jest sprawą tak istotną dla każdego człowieka. Wychowując tu rodzinę uczyłam się języka nie tylko na kursach, ale także od swoich dzieci. Był to proces stosunkowo długi i wieloetapowy. Dziś młodzi ludzie nie są odizolowani przebywając za granicą, mogą siebie wspierać, porozumiewać się w swoim języku z innymi Polakami, a dzięki dzisiejszej technologii możliwe są codzienne kontakty z rodziną i nie trzeba czekać trzy tygodnie na list od bliskich. Niezbędne informacje, polskie sklepy i gazety dostępne są nie tylko w tak dużych miastach jak Londyn. A język polski słyszy się niemal wszędzie. Polacy nie muszą wyciszać głosu, aby mówić po polsku w obecności innych. Akceptacja wielokulturowości w tym kraju a także członkostwo w Unii i jej prawo pozwala na to, że możemy czuć się tu jak we własnym kraju, może nawet lepiej. HELENA OmIELAN mA (European Politics, Business and Law)

Ś†P

Irena Anders wdowa po gen. Władysławie Andersie wybitna artystka polskiej sceny emigracyjnej Wyrazy głębokiego współczucia rodzinie i najbliższym składa

Redakcja „Nowego Czasu” Pogrzeb Ireny Anders odbędzie się w środę 8 grudnia o godz. 12.00 w kościele pw. Andrzeja Boboli, 1 Leysfield Road, W12 9JF.

s a z C na prenumeratę Imię i Nazwisko.......................................................................................

Adres.......................................................................................................

................................................................................................................

Kod pocztowy..........................................................................................

Tel...........................................................................................................

Liczba wydań..........................................................................................

Prenumerata od numeru..............................(włącznie)

Prenumeratę

zamówić można na dowolny adres w UK bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na adres wydawcy wraz z załączonym czekiem lub postal order.

liczba wydań

UK

UE

12

£25

£40

24

£40

£70

Czeki prosimy wystawiać na: CZAS PUBLISHERS LTD

63 Kings Grove London SE15 2NA


|3

4 -17 grudnia 2010 | nowy czas

drugi brzeg

Przy jaciółka Renat a tro chę po na rze kać, a ja za da wa łam jej jak zwy kle to sa mo py ta nie: – Czy przy je cha łaś na ostrzyć no życz ki, bo ci się stę pi ły od prze ci na nia wstęg? Re na ta mia ła do mnie pre ten sje, że nie sza nu ję jej w ro li Pa ni Ge ne ra ło wej. Nie mo głam jej wy tłu ma czyć, że nie ma to dla mnie naj mniej sze go zna cze nia czy jest wdo wą po ge ne ra le, czy po ka pra lu. Dla mnie za wsze by ła i bę dzie Re na tą Bog dań ską, mo im kum plem, part ne rem i przy ja ciół ką. Wra cam do na sze go ostat nie go spo tka nia. Już nie pierw szy raz, wraz z Lil ką, na mó wi ły śmy Re na tę na za nu ce nie jed nej ze swo ich pio se nek. Zresz tą dłu go nie trze ba by ło na ma wiać. Za dzi wia ją ce by ło, że tak cho ra oso ba, z wiel kim za ni kiem pa mię ci, pa mię ta ła bez błęd nie wzru sza ją co te raz brzmią cy tekst ulu bio nej pio sen ki:

Maria Drue

W

torek, 30 listopada, dzisiaj minął tydzień jak z Lilką Pohlmann złożyłyśmy Renacie ostatnią wizytę. Siedziała jak zwykle w swojej przytulnej kuchni-jadalni, pięknie uczesana, zadbana, w ciemnym sweterku, z dużymi perłami na szyi. Usiłowałam ją namówić do zdjęcia ciężkiego naszyjnika, ale nie pozwoliła. Do końca chciała kokietować świat. Na nasz widok ucieszyła się ogromnie. Nie mogła zaakceptować starości i nie umiała być sama; nawet będąc otoczona profesjonalną opieką, była zachwycona, gdy odwiedzali ją przyjaciele. Moja matka często powtarzała: „najsmutniejszą rzeczą na starość jest to, że wkoło robi się pusto”. Co dopiero dla takiej osoby jak Renata, której życie było tak różnorodne i kolorowe, pełne przyjaciół, muzyki, sukcesów. Nie umiała bez tego żyć i nie było sposobu, żeby ją przekonać, że była uprzywilejowana przez los. Ona sama twierdziła, że ma „smutek w duszy”, a ja nazywałam te nastroje żartobliwie „ukraińską dumką”. Śmiała się z mojego żartu i, aczkolwiek niechętnie, przyznawała mi rację. – To po moim ojcu – zwalała na niego winę. – Nigdy nie był zadowolony ze swojego losu. – Twój ojciec miał prawo, ale ty? – perorowałam niestrudzenie. – Miałaś w życiu wszystko, o czym może marzyć człowiek na tym padole: urodę, talent, powodzenie w prywatnym życiu, sukcesy na scenie, niezwykłego męża, udaną córkę, teraz masz wspaniałą opiekę, no i tak szczerze mówiąc, głodu nigdy nie zaznałaś. – Widzisz – Renata nie raz powtarzała – jak mnie teraz Pan Bóg ukarał za moje grzechy. – Co

Piękne panie i panowie Posłuchajcie co wam powiem Nie wiem czy to mi się śniło Czy naprawdę mi się śniło Posłuchajcie, było tak. Dzień się kończy, noc zapada Ksieżyc się przez okno wkrada Nagle widzę dziewczę stoi Czy też w oczach mi się dwoi Nie wiem skąd ja znam tę twarz. Ona, panie i panienki Różę daje mi do ręki W młodych oczach uśmiech smutku I zniknęła po cichutku Odpłynęła w nocny mrok. Rankiem coś mi zapachniało W ręku trzymam różę białą I powiedzcie mili ludzie Jak nie wierzyć takiej złudzie Skoro w ręku trzymam kwiat. Kwiat róży pachnącej.

Irena Anders w Ambasadzie RP podczas uroczystości urodzinowych

ty wygadujesz?! – już prawie krzyczałam. – Pan Bóg ma ważniejsze sprawy na głowie niż przejmowanie się Twoimi grzeszkami. Tak przez ostatnie parę lat wyglądały nasze rozmowy. Po 1989 roku Renata Bogdańska przekształciła się w Irenę Anders, wdowę po generale. Zaczęły się częste wyjazdy po całej Polsce, gdzie stała się ambasadorem pamięci swojego męża. Pięknie się z tej nowej funkcji wywiązywała: zawsze elegancka, uśmiechnięta i serdeczna, stała się ulubienicą polskich mas, które widziały w niej symbol londyńskiej Emigracji. Przecinała regularnie wstęgi nowo otwieranych szkół, szpitali, ulic, mianując je imieniem gen. Władysława Andersa. Dzwoniła do mnie często przywitać się i zdać relację, trochę się pochwalić,

Agnieszka Zakrzewicz: …Jedno ze zdjęć w sposób szczególny przykuło moją uwagę – nie tylko ze względu na urok, jaki mają stare fotografie…, lecz z uwagi na jego poezję i symboliczną wymowę: przedstawienie w teatrze z damą w białej sukni pośrodku. Nie trudno je zidentyfikować – to jedna z początkowych scen z filmu Michała Waszyńskiego pt. Wielka droga, zrealizowanego w 1946 roku w Rzymie i opowiadającego losy 2. Korpusu Polskiego. Ta cudowna, świetlana istota to Renata Bogdańska, która w Wielkiej drodze gra siebie samą – Irenę, młodą aktorkę ze Lwowa, która wstąpiła do Armii gen. Andersa i wraz z nią przeszła cały szlak bojowy – od exodusu z ZSSR, poprzez Bliski Wschód, bitwę o Monte Cassino, aż do wyzwolenia Bolonii…

Ma ria Drue, au tor ka po wyż sze go wier sza od 1945 ro ku miesz ka w Lon dy nie. Pia nist ka, akom pa nia tor ka, kom po zy tor ka i au tor ka tek stów pio se nek, współ pra co wa ła z m.in z Re na tą Bog dań ską (Ire ną An ders), Ma ria nem He ma rem, Wła dą Ma jew ską. Na dal współ pra cu je ze Sce ną Po etyc ką.

W dniu 29 listopada 2010 r. odeszła

Ś†P

Irena Anders wdowa po generale broni, Naczelnym Wodzu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Władysławie Andersie Legendarna pieśniarka, towarzysząca II Korpusowi Wojska Polskiego, Przebyła szlak bojowy z Armią Gen. Andersa od Tockoje i Buzułuku, poprzez Persję, Palestynę, Włochy. Po wojnie współpracowała z BBC i Radiem Wolna Europa nagrywając blisko tysiąc piosenek i wydając szereg płyt. Po śmierci męża w 1970 roku, zajęła się utrwalaniem spuścizny po Generale. Za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej oraz działalność polonijną i społeczną, w 2007 roku odznaczona została Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i awansowana na stopień kapitana Wojska Polskiego. Udekorowana także Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Wyrazy głębokiego współczucia rodzinie i przyjaciołom Zmarłej składa

Barbara Tuge-Erecińska Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej


4|

4 -17 grudnia 2010 | nowy czas

publicystyka

Jakie są nasze stosunki z Rosją Miedwiediewa? Bartosz Rutkowski

P

rzed przyjazdem do Polski rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa znów rozgorzała dyskusja: jakie są nasze stosunki z Rosją? Czy jest szansa na ich ocieplenie, na doprowadzenie ich do stanu normalności? Po katastrofie smoleńskiej wydawało się, że między Polską a Rosją rozpocznie się nowy etap. Że wyjaśnione zostaną ostatecznie niejasności i spory z przeszłości. Że zaczniemy budować wspólną przyszłość bez podejrzliwości i urazów. Nawet najwięksi sceptycy byli pod wrażeniem reakcji zwykłych Rosjan na katastrofę. Okazało się, że cała Moskwa zna adres: Klimaszkina 4. Tam godzinami, pod murem polskiej ambasady, stali mieszkańcy rosyjskiej stolicy i żegnali naszego prezydenta i 95 towarzyszących mu ofiar wypadku. Żałoba połączyła Polaków i Rosjan. Tak przynajmniej mówiono w kwietniu. Okazało się, że niewiele zostało z tej serdeczności. Ustąpiła jej miejsca podejrzliwość. Oczekiwania z kwietnia, że przyczyny katastrofy lotniczej zostaną szybko wyjaśnione, ustąpiły frustracji i zniechęceniu. Ale wracając do wielkiej polityki, do stosunków polsko-rosyjskich: co się zmieniło? Jakie nadzieje się ziściły, a jakie nie? Na co w ogóle liczyliśmy w kwietniu i na co liczyli Rosjanie?

o co choDzi z tą Rosją? Od 1989 roku wśród polskich elit politycznych panuje zasadnicza zgoda co do słuszności koncepcji Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego: Polska powinna utrzymywać dobre stosunki z Rosją, ale nie kosztem naszych wschodnich sąsiadów: Litwy, Białorusi, Ukrainy. Dzisiaj do tej grupy dolicza się często kraje Kaukazu Południowego i Mołdawię. Niepodległość, dobrobyt i wartości europejskie wśród naszych wschodnich sąsiadów mają być gwarantem tego, że złowrogi moskiewski imperializm i ekspansjonizm nigdy się nie odrodzą. A więc, w założeniu, również i w Rosji zapanuje dobrobyt, demokracja i wartości europejskie. W latach 90. ubiegłego wieku wydawało się, że Rosja przejdzie taką samą transformację ustrojową jak Polska czy inne kraje Europy Środkowej. Zrezygnuje z myślenia w kategoriach stref wpływów i sama się dostosuje do standardów zachodnich. Stało się jednak inaczej. Lata 90. dla Polaków – mimo ciężkiego kryzysu w początkach transformacji – były w gruncie rzeczy korzystne. Dla Rosjan był to okres Wielkiej Smuty, porównywalny z chaosem bolszewickiej rewolucji i wojny domowej czy z okresem dymitriad na początku XVII wieku. W latach 90. XX wieku – w mniemaniu Rosjan – ich ojczyzna znalazła się na dnie. Utraciła status supermocarstwa. Upokorzona, rozczłonkowana, pogrążona w kryzysie gospodarczym i stagnacji. Lata 2000-2008, okres „suwerennej demokracji” prezydenta Putina, to dwa równoległe

Prezydentem Rosji jest Dmitrij Miedwiediew. W praktyce rządzi tandem: Putin-Miedwiediew.

zjawiska: szybki rozwój gospodarczy (jak się okazało, w dużym stopniu nakręcony wysokimi cenami ropy i gazu) i postępująca odbudowa pozycji Rosji. Ale nie tej demokratycznej, czy choćby w stronę demokracji zmierzającej, lecz Rosji neoimperialnej. Która nie liczy się z dążeniami swoich sąsiadów, odwraca się od Zachodu, rozczarowana traumą lat 90. Najpoważniejszym symptomem nowego rosyjskiego imperializmu stała się wojna w Gruzji – rozpoczęta nieodpowiedzialnym zachowaniem gruzińskiego prezydenta Saakaszwilego, ale prowadzona przez Rosję z lekceważeniem prawa i z nieproporcjonalną siłą. Takich pól konfliktowych było jednak więcej: spory gazowe z Białorusią i Ukrainą, cyber-atak na Estonię w 2007 roku, sprawa Litwinienki czy wybielanie sowieckich zbrodni i relatywizowanie sowieckich agresji, chociażby z 1939 roku. Złe stosunki polsko-rosyjskie wynikały w dużym stopniu z samego faktu podmiotowego traktowania przez Polskę jej wschodnich sąsiadów. Prężący muskuły niedźwiedź pokazał, że obszar Europy Środkowo-Wschodniej i Kaukazu Południowego jest jego wyłączną strefą wpływów. A więc polscy politycy musieli działać w sytuacji twardej walki geopolitycznej o władzę i pozycję w strefie posowieckiej. To, rzecz jasna sprzyjało konfliktom. Niewątpliwie najbardziej relacje Polski z Rosją pogorszyła pomarańczowa rewolucja na Ukrainie, która wśród twardogłowych na Kremlu została uznana za sponsorowany przez Amerykanów spisek, mający wyrwać Ukrainę spod kurateli Rosji. Okres rządów Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005-2007 pogorszył stosunki jeszcze

bardziej, ale tak naprawdę była to kontynuacja trendu widocznego gołym okiem już wcześniej. Przejęcie władzy przez koalicję PO-PSL w 2007 roku poprawiło kwestie wizerunkowe, ale podstawy polskiej polityki jak dotąd się nie zmieniły. Polska wraz ze Szwecją zainicjowała unijny projekt Partnerstwa Wschodniego, skierowany do sześciu posowieckich republik: Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy. Wdrożenie projektu w życie w maju 2009 roku w Pradze spotkało się z niechęcią Rosji. Jak to wygląda po stronie rosyjskiej? Od 2008 roku prezydentem Rosji jest Dmitrij Miedwiediew. W praktyce rządzi tandem: Putin-Miedwiediew. W tym układzie Putin uchodzi za twardogłowego bezpieczniaka, a Miedwiediew za liberała. Może niekoniecznie demokratę, ale na pewno reformatora. W istocie niewiele się więc zmieniło w rosyjskiej polityce. Kiedy Miedwiediew rozpoczynał swoje panowanie na kremlowskim tronie, pozwolił sobie na szereg krytycznych uwag wobec swojego protektora Władimira Władimirowicza Putina, który go wypromował. Miedwiediew precyzyjnie zidentyfikował bolączki Rosji po ośmiu latach prezydentury Putina: żałosny poziom stanowionego prawa, korupcję, uzależnienie Rosji od sektora paliwowo-energetycznego, zamknięcie gospodarki, niski udział w rosyjskim eksporcie towarów wysoko przetworzonych. Innymi słowy, w latach 20002008 nie udało się odwrócić negatywnych tendencji, które uczyniły najpierw Związek Sowiecki, a później Rosję, krajem o archaicznej gospodarce. Państwem, które niemiecki kanc-

lerz Helmut Schmidt nazwał kiedyś „Górną Woltą z rakietami”. Dotychczasowe działania w latach 2008-2010 nie wskazywały na zmianę stanu rzeczy. Było po staremu. I tak właśnie wyglądała sytuacja polityczna, kiedy pilotowany przez kapitana Protasiuka samolot rozbił się na trasie podejścia do lądowania w Smoleńsku.

PRotokół Rozbieżności Między Polską a Rosją istnieje kilka kwestii problemowych. Ich rozwiązanie jest mało prawdopodobne. Nie chodzi tu o brak zaufania czy wzajemnej niechęci, tylko o sprawy wagi fundamentalnej: interesy państwowe, czyli sposób postrzegania świata. I dlatego trudno liczyć na porozumienie. Zacznijmy od Katynia. Oczywiście dobrze się stało, że wyemitowano „Katyń” Wajdy w najlepszym czasie antenowym rosyjskiej telewizji. Przede wszystkim dlatego, że uczulono w ten sposób Rosjan na nasz punkt widzenia. Warto tu przytoczyć ponoć prawdziwy dialog między przebywającymi w niemieckim obozie jenieckim oficerami: polskim i sowieckim. Po ujawnieniu zbrodni katyńskiej polski oficer zastanawiał się, kto popełnił zbrodnię i czy Niemcy mówią prawdę. Weteran Armii Czerwonej wzruszył tylko ramionami: „To nasi zrobili”. Polak ze zgrozą pytał go: „Wasz rząd kazał rozstrzelać tysiące ludzi?”, na co Rosjanin odparł z irytacją: „Daj spokój, co to jest tysiące? U nas podczas kolektywizacji trzy miliony ludzi zmarło z głodu”. Tutaj tkwi klucz do tego, jak zbrodnię katyńską postrzega się w Polsce i w Rosji. Dla nas jest to mord bezbronnych oficerów, urzędni-


|5

nowy czas | 4 -17 grudnia 2010

publicystyka ków, intelektualistów. Rosjanie zaś takich Katyniów mieli setki. Nic dziwnego, że ta konkretna zbrodnia nigdy się nie przebiła w rosyjskiej świadomości jako krzywda wyrządzona sąsiedniemu narodowi. Większość Rosjan o Katyniu po prostu nie słyszała, a ci, którzy słyszeli, często postrzegają go tak, jak ów oficer Armii Czerwonej – jako ułamek krzywdy, którą wycierpiały narody Związku Sowieckiego, a przede wszystkim rosyjski. Postulatem polskim – nigdy nie wycofanym – jest ujawnienie wszystkich dokumentów ze śledztwa rosyjskiej prokuratury w sprawie Katynia. Nie chodzi już nawet o napiętnowanie zbrodniarzy. Ostatecznie najmłodsi kaci dobiegają dziś dziewięćdziesiątki i dożywają swoich dni. Uniknęli sprawiedliwości ziemskiej, nie staną już przed polskim sądem. Chodzi o prawdę, a tej rosyjska prokuratura, służalcza wobec Kremla, najwyraźniej się boi. Większość Rosjan jest świadoma zbrodniczości systemu komunistycznego. Nazwanie rzeczy po imieniu nie skompromitowałoby ani Putina, ani Miedwiediewa w oczach społeczeństwa. Nawet polityka historyczna w wydaniu rosyjskim nie jest aż tak przekłamana, jak to często się u nas przedstawia. Na pewno w Rosji ludzie doskonale zdają sobie sprawę z tego, co było w łagrach. Jest jednak ryzyko odszkodowań. I nawet nie chodzi już o odszkodowania dla Polaków, chociaż teoretycznie jest możliwość prawna dochodzenia takich roszczeń. Przede wszystkim chodzi o dawnych obywateli Związku Sowieckiego. Poszkodowani w represjach stalinowskich to ośmiocyfrowa liczba osób. Jak sam towarzysz Stalin zauważył: „To już nie zbrodnia, to statystyka”. I teraz co? Wypłacać odszkodowania wszystkim ofiarom? Rodzinom ofiar? Milionom? Ale jest i druga strona medalu. W NKWD służbę pełniły setki tysięcy ludzi, którzy następnie przeszli na emeryturę i dożyli swoich dni jako uczciwi ludzie. Teraz przyznanie, że NKWD było zbrodnicze oznacza wywrócenie tej spokojnej ułudy do góry nogami. Nikt nie chce przyznawać, że jego państwo opierało się na zbrodni. A więc, czy coś się zmieniło w sprawie Katynia po katastrofie smoleńskiej? Nie. I chyba się nie zmieni. Niestety, na tej zasadzie można

prześledzić każdy aspekt polityki między Polską a Rosją.

WsPółPRaca gosPodaRcza Umowa o małej żegludze na Zalewie Wiślanym miała być wielką szansą dla portu w Elblągu. Tylko specjaliści uśmiechali się ironicznie, kiedy zapowiadano wielkie korzyści i spekulowano o otwarciu Elbląga dla statków pełnomorskich. Oczywiście nic takiego nie nastąpi, co najwyżej będą pływać małe statki wycieczkowe i ewentualnie barki. Od 1945 roku jest jasne, że Elbląg nie ma szans na bycie portem pełnomorskim, porównywalnym z Gdańskiem. Zawsze będzie wystawiony na łaskę i niełaskę Rosjan, którzy kontrolują tor wodny. I żaden prywatny inwestor w tych okolicznościach nie zaryzykuje swoich pieniędzy. Trochę lepsza sytuacja panuje w dziedzinie współpracy z Obwodem Kaliningradzkim. Minister Sikorski powiedział, że Polska i Litwa gotowe są ostro naciskać na objęcie całego Obwodu umową o małym ruchu granicznym. Ma to ułatwić inwestycje i przepływ

Polska powinna utrzymywać dobre stosunki z Rosją, ale nie kosztem naszych wschodnich sąsiadów: Litwy, Estonii Białorusi i Ukrainy. osób. Pytanie tylko, czy urzędnicy z Brukseli zaakceptują, że umowa o małym ruchu granicznym, która miała obejmować pas 30 kilometrów od granicy, „w ostateczności 50”, raptem zostaje rozszerzona trzykrotnie. Wciąż nie oddano do użytku nowego przejścia granicznego w Grzechotkach. Poniemiecka autostrada „berlinka” na odcinku z Elbląga, nosząca dumne miano drogi ekspresowej S22, prowadzi na razie donikąd. Niepotwierdzone informacje mówią o oddaniu do użytku przejścia już w tym roku. Cóż jednak z tego, skoro przebieg kontroli granicznych w Obwodzie Kalinigradzkim wciąż przypomina czasy słusznie minione. Kierowcy samochodów zmagają się z chamstwem czynowników i wymusza-

niem łapówek. – Dajosz diengi, pojediosz bystrieje – tłumaczą pogranicznicy. Kolejną kwestią problemową jest wstąpienie Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Jasne ustalenie stawek celnych i standardów jakości to ograniczenie samowoli służb celnych, które pod wydumanym pretekstem mogą uznać towar za przemycany albo podlegający wyższym opłatom. Wciągnięcie do WTO krajów posowieckich od początku było jednym z głównych postulatów polskich dyplomatów. Z Rosją na razie się nie udało. Niestety, tamtejsze lobby przemysłowe, zazwyczaj produkujące przestarzałe towary, dąży do zamknięcia swojego rynku przed towarami z – na przykład – Polski. Z kolei Rosjanie są sfrustrowani polskim twardym stanowiskiem w dziedzinie otwarcia Unii Europejskiej na wschód, co Rosjanom nie odpowiada. Katastrofa smoleńska nic tu nie zmieniła. Kontynuowane są wysiłki na rzecz integracji Ukrainy, Białorusi czy Gruzji z Europą. Polska nie zrezygnowała z ani jednego swojego postulatu. Nadal popieramy Partnerstwo Wschodnie. Popieramy rozszerzenie Unii Europejskiej na wschód. Popieramy rozszerzenie NATO na wschód. Ale do tanga trzeba dwojga. Na przykład po ostatnich wyborach na Ukrainie trudno oczekiwać, że ktoś będzie Ukraińców ciągnął do Europy za uszy. Niewykluczone, że Rosjanie trochę zmienili swój stosunek do Polski pod wpływem doniesień o odkryciu gazu łupkowego. Na pewno wprowadzenie dużych ilości surowca na rynek byłoby poważnym problemem dla Gazpromu. Ale trzeba pamiętać o tym, że i tak zapotrzebowanie na gaz – a co za tym idzie ceny – spadają od pewnego czasu. A gaz łupkowy w Polsce to na razie przedmiot spekulacji. Nie obliczono dokładnie, ile mamy surowca i czy jego wydobycie jest opłacalne. Na razie jest to parametr nieznany.

NiE mUsimy się LUBić, By RazEm RoBić iNtEREsy Stosunek Rosjan do Polaków to mieszanina podziwu, pogardy, niezrozumienia, zazdrości i zachwytu. Jest bardzo dużo pozytywnych i negatywnych uczuć. Ale jesteśmy rozpoznawalni. Wiedzą, co produkujemy, wiedzą, gdzie leży Polska, nasze produkty uchodzą za markowe. Rosja to duży, atrakcyjny, chłonny rynek, któ-

ry możemy podbić. Zresztą to już ma miejsce. Niezależnie od złych stosunków politycznych handel zagraniczny Polski z Rosją rósł rok w rok w ostatniej dekadzie, a jeśli nastąpiło teraz przejściowe spowolnienie, to było ono spowodowane kryzysem gospodarczym, a nie wzajemną niechęcią polsko-rosyjską. Polityka sobie, a gospodarka sobie. Powinniśmy więc kontynuować rozwijanie interesów gospodarczych z Rosją. Odrobina futurologii: wszystko wskazuje na to, że centrum światowej gospodarki powoli przenosi się na Wschód. Chiny, Wietnam – to jest przyszłość. Transport z Rosji koleją transsyberyjską do Europy będzie poważną konkurencją dla trasy morskiej, dużo dłuższej. Polska jest dobrym kandydatem na pośrednika między wschodem a zachodem. Możemy na tym zarabiać, budować swoją pozycję. I cały czas trzeba pamiętać, że temu wszystkiemu będą towarzyszyły rozbieżności poglądów z Moskwą. Możemy się przyjaźnić z Rosjanami, czerpać z ich bogatej kultury, współpracować gospodarczo, a przy tym zachowywać odrębne opinie w takich sprawach, jak demokracja, prawa człowieka, przyszłość Europy Wschodniej, bezpieczeństwo energetyczne czy polityka historyczna. Na pewno w kilku kwestiach nie będziemy się zgadzać. W tej sytuacji trzeba zapomnieć o koncepcjach tworzenia jakichś bliższych więzi z Rosją. W sensie kulturowym czy językowym i tak jesteśmy Rosjanom pokrewni. Natomiast bliższa współpraca polityczna jest nierealna. Zdają sobie z tego sprawę politycy po obydwu stronach. Nie musimy z każdym państwem świata zawierać traktatów sojuszniczych. W niektórych przypadkach wystarczy traktat dobrosąsiedzki. Skupmy się więc nie na wielkiej geopolityce, lecz na konkretach. Jednym z nich jest współpraca z Obwodem Kaliningradzkim. Jest to jedyny obszar Rosji przylegający do Polski. Większość jednak działań trzeba scedować na administrację terenową i samorządową. To gminom położonym w północnej Polsce powinno zależeć na współpracy z rosyjskimi sąsiadami. To z perspektywy Olsztyna i Elbląga, a nie Warszawy najlepiej widać potrzeby w dziedzinie kooperacji transgranicznej.

Bartosz Rutkowski

Giganci polityki stracili w samorządach Dziwne były te polskie wybory samorządowe. Raz, że wszyscy najważniejsi gracze uznali, że są… wygranymi, po drugie zaś, gdyby debatom przysłuchiwał się ktoś, kto nie był dawno nad Wisłą, odniósłby wrażenie, że oto toczy się walka o miejsca w… parlamencie. Bo walka o stanowiska wójtów, prezydentów i do sejmików miejskich przebiegała pod hasłami wielkiej polityki. Mniej było mowy o budowaniu mostów, szkół, choć zachęcał do tego z ogromnych billboardów premier Donald Tusk. Więcej było mowy o tym, która z wielkich partii, Prawo i Sprawiedliwość czy Platforma Obywatelska, zrobi więcej dla kraju w skali globalnej. Ocena specjalistów jest taka: PO i PiS w wyborach do sejmików wypadły poniżej oczekiwań. Ale od razu dodają, ze Platforma będzie współrządzić we wszystkich województwach, a PiS traci władzę nawet w swoim bastionie, czyli na Podkarpaciu. PiS w poprzednich wyborach wygrał w sześciu, teraz ledwie w dwóch woje-

wództwach (podkarpackie i lubelskie), PO – w 13, a PSL – w jednym (świętokrzyskie). PO i PiS dostały wyraźnie mniej głosów niż w wyborach do Sejmu w 2007 roku i eurowyborach 2009 roku, gdy uzyskiwały łącznie ponad 70 proc. – Oczywiście wolałbym, żeby ten wynik był lepszy. Płacimy cenę za to, co się stało w PiS – oceniał wiceszef partii Adam Lipiński, a miał na myśli niedawny rozłam i wystąpienie kilkunastu posłów z ugrupowania. PiS poniósł klęskę w wyborach prezydenckich w miastach wojewódzkich. Z 18 miast kandydat PiS przeszedł do drugiej tury tylko w Lublinie! PO już w pierwszej turze wygrała w Warszawie, Gdańsku, Białymstoku i Opolu. Platforma uznaje wybory za sukces, ale euforii się nie czuje. W kilku województwach PO liczyło na samodzielną większość, a skończy się na kleceniu koalicji. Nie brakuje głosów, że Platforma popełniła wobec miejskiego elektora-

tu grzech pychy, lansując „partyjnych kandydatów” przeciw popularnym samorządowcom. Bo zaskakujący był w tych wyborach właśnie niespodziewany sukces kandydatów niezależnych, wygrana w wielu sejmikach lokalnych komitetów, które nie chcą mieć nic wspólnego z żadną partią. Tacy kandydaci na prezydentów miast jak Rafał Dutkiewicz we Wrocławiu i Wojciech Szczurek w Gdyni pokazali, ze tak naprawdę liczy się to, co się robi dla miasta, a nie wielkie hasła polityczne. Mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska wybaczyli nawet Rafałowi Dutkiewiczowi, że dokładnie rozkopał ich miasto, ale wrocławianie mówią tak: kiedyś te prace się skończą, a miasto będzie ładniejsze i bardziej funkcjonalne. Włodarz Gdyni od kilkunastu lat to prawdziwy fenomen. Szczurek wygrał w pierwszej turze jak chciał, nie prowadził żadnej kampanii wyborczej, bo – jak mówi – mieszkańcy miasta znają go i jego dokonania. A wynik, ponad 85 proc.

zdobytych głosów przypomina minione już czasy, kiedy za Gomułki i Gierka kandydaci jedynie słusznej partii zdobywali podobną liczbę głosów. Kolejną sensacją był też zaskakująco dobry wynik Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przed każdymi wyborami analitycy przepowiadają ugrupowaniu wicepremiera Waldemara Pawlaka… upadek, a ludowcy spokojnie tylko odpowiadają: sondaże nas nie lubią, wyborcy – tak. I tak było tym razem, trzecie miejsce, po Platformie i PiS, to wynik zasługujący na podziw. W świętokrzyskim ludowcy porządzą sami. Dla jednych ten sukces to siła lokalnych struktur partii, która przechodziła różne koleje losów, ale trzyma się na polskiej scenie politycznej dzielnie. Inni tłumaczą, że kiedy dwóch dużych się bije, czyli Platforma i PiS, to ten trzeci korzysta. A tym trzecim nie może być, przynajmniej na razie, Sojusz Lewicy Demokratycznej. Afera Rywina, Starachowice i inne przekręty pod rząda-

mi Leszka Millera z ponad 40-procentowego poparcia zdusiły partię najpierw do kilku procent, by dopiero po paru latach liderom udało się odzyskać kilkunastoprocentowe wsparcie wyborców. A Polaków powinno cieszyć to, że tam, na samym dole, prowadzi inną politykę, bliższą ludziom i ich sprawom coraz więcej społecznych komitetów. Gdyby zsumować stanowiska, jakie w lokalnych wyborach zdobyli wszyscy kandydaci, to połowa przypadła właśnie komitetom niezależnym. I jeśli ten trend się utrzyma, to może za kilkanaście lat obraz Polski, tej lokalnej, zmieni się nie do poznania, wpłynie też na zmianę globalnego wizerunku kraju. Jest na to nadzieja, bo frekwencja w tych wyborach była najwyższa w historii wyborów samorządowych – ok. 47 proc. (w zależności od szczebla wyborów) i wyraźnie niższa w dużych miastach niż w małych miejscowościach.

Bartosz Rutkowski


6|

4-17 grudnia 2010 | nowy czas

czas na wyspie

Narodowy Spis Powszechny 2011 Przed przyszłorocznym marcowym Spisem Powszechnym w Wielkiej Brytanii Główny Urząd Statystyczny oraz lokalne władze rozpoczęły kampanię zachęcającą lokalne społeczności do wzięcia udziału w nim udziału. Narodowy Spis Powszechny odbędzie się w marcu 2011 roku. Jedną z organizacji zaangażowanych w będącą już w toku kampanię jest Community Action Southwark (CAS). Poprzez tę inicjatywę CAS chce włączyć najbardziej odizolowane i niezaangażowane społeczności mniejszościowe w dyskusję dotyczącą związku i bezpośredniego wpływu Spisu Powszechnego na jakość codziennych usług w danej dzielnicy. Kampania nie tylko wyjaśnia, dlaczego wzięcie udziału w Spisie Powszechnym jest tak ważne dla każdego mieszkańca Southwark, lecz także wskazuje na długoterminowe skutki i korzyści z tego płynące. – Podkreślamy potrzebę zarejestrowania się i wzięcia udziału w referendum. Rozpoczęliśmy tę akcję, by poinformować ludzi o ważności tego narodowego programu – powiedział Juma Bah, Community Development Officer z CAS.

1. Po co przeprowadza się Spis Powszechny? Rząd, władze lokalne, służba zdrowia, edukacja, eksperci z różnych dziedzin, branża handlowa i organizacje pozarządowe muszą poznać i zrozumieć strukturę społeczeństwa, by zaplanować usługi odzwierciedlające potrzeby danej populacji. Wiele z usług, do których jesteśmy przyzwyczajeni w codziennym życiu, jest uzależnionych właśnie od Spisu Powszechnego. Dlatego tak ważna jest pewność, że liczą się potrzeby każdego z nas: bez względu na to, kim jesteśmy i gdzie mieszkamy. 2. Wiele się zmieniło w ciągu ostatnich dziesięciu lat od ostatniego Spisu Powszechnego z 2001. Ale co dokładnie? Najlepszym sposobem, by się tego dowiedzieć, jest policzenie ludności i zapytanie bezpośrednio, jak zmieniło się ich życie i ich potrzeby, tak by rząd i władze lokalne mogły zaplanować, finansować i dostarczać usługi, na które jest największe zapotrzebowanie. 3. Jakie są pytania Spisu Powszechnego? est 56 pytań, na które należy odpowiedzieć: 14 dotyczy gospodarstwa domowego, a 42 – osób mieszkających pod tym samym adresem. Pytania są związane z pracą, zdrowiem, tożsamością narodową, obywatelstwem, pochodzeniem, wykształceniem, posiadaniem drugiej nieruchomości, językiem, religią, stanem

cywilnym itd. To wszystko jest niezwykle istotne w uchwyceniu prawdziwego obrazu danej populacji w chwili przeprowadzania Spisu Powszechnego.. 4.

musi – zgodnie z prawem – wypełnić kwestionariusz Spisu Powszechnego 2011. 5. Ochrona danych osobowych. Wszelkie informacje zawarte w kwestionariuszu zostaną wykorzystane do stworzenia statystyk i nie będą przekazane do innych departamentów rządowych czy firm marketingowych. W celu zapewnienia poufności personalnych informacji systemy i programy Głównego Urzędu Statystycznego, a także pracownicy i podwykonawcy są zobowiązani do zachowania tajemnicy zgodnie z Data Protection Act, 1920 Census Act oraz Statistics and Registration Service Act 2007 (SRSA).

Co trzeba zrobić? To proste. Wystarczy odpowiedzieć na pytania. W przypadku większości z nich wystarczy zaznaczyć odpowiednie okienko lub wpisać swoją odpowiedź w przygotowanym do tego miejscu (okienku). W finansowaniu lokalnych usług chodzi o cyfry. Jeśli więc rachunek jest zły, niektóre społeczności mogą na tym stracić. Dlatego tak ważne jest, by każdy wziął w tym udział. Dlatego też każde gospodarstwo domowe

Darmowe szkolenia dla Polaków w Southwark Organizacja charytatywna Volunteer Centre Southwark rozpoczyna przygotowania do przeprowadzenia projeku edukacyjnego skierowanego do Polaków zamieszkałych w londyńskiej dzienicy Southwark. Program ten ma na celu organizację darmowych szkoleń z zakresu tzw. „orientacji obywatelskiej” i swym zasięgiem tematycznym obejmować ma między innymi dziedziny takie, jak źródła informacji i porady, prawo i podatkowość, a także wyjaśniać zasady działania lokalnej administracji i rekomendować możliwość bezpośredniego zaangażowania w politycznym procesie decyzyjnym. Przeprowadzany już uprzednio program cieszył się sporą popularnością wśród różnych grup narodowościowych zamieszkałych w tym rejonie południowego Londynu. – W ciągu ostatnich dwóch lat program ten umożliwił sporej liczbie osób zyskać wartościowe kwalifikacje oraz wiedzę na temat lokalnej społeczności. Podczas sesji szkoleniowych przekazujemy nie tylko przydatne informacje, lecz również wskazujemy możliwości praktycznego ich wykorzystania. Osoby biorące udział w naszych zajęciach zyskują kompetencje i pewność siebie potrzebną do rozwiązywania problemów dotyczących ich samych, jak również osób z ich najbliższego otoczenia – mówi Aisha Bryant, menedżer Active Citizens Hub, podjednostki Volunteer Centre Southwark, działającej w celu wspierania zaangażowania obywatelskiego. Tematyka programu szkoleniowego uzależniona jest od indywidualnego zapotrzebowania danej grupy społecznej. W celu jak najlepszej identyfikacji tych potrzeb przedstawiciele Active Citizens Hub postanowili zorganizować 8 grudnia o godz. 19:00 otwarte spotkanie dla

obywateli polskich zamieszkałych w Southwark. Odbędzie się ono w restauracji Mamuśka! w Elephant&Castle Shopping Centre i będzie przeprowadzone w języku polskim. – Liczymy na odzew ze strony polskiej społeczności. Chcielibyśmy, aby sami zainteresowani mieli jak największy wpływ na tematyczną zawartość sesji szkoleniowych. To oni wiedzą najlepiej,

jakiego rodzaju pomoc jest im najbardziej potrzebna – podkreśla Aisha Bryant. Oferowany program wydaje się więc doskonałą okazją na zdobycie dodatkowych informacji i kwalifikacji, zwłaszcza że niekwestionowanym atutem szkolenia jest fakt, iż przeprowadzany jest on bezpłatnie i odbywać się będzie w języku polskim.

Zainteresowani udziałem w spotkaniu 8 grudnia, kształtującym zarys programu szkoleniowego, proszeni są o kontakt telefoniczny: Jacob Przeklasa – 020 7703 4205 lub mailowy: Jacob@volunteercentres.org.uk


|7

nowy czas |4-17 grudnia 2010

czas na wyspie

From Roundhouse to Graduation Stage

Ekshumacja w Newark Na polskim cmentarzu wojskowym w Newark, w środkowej Anglii, odbędzie się ekshumacja szczątków trzech oficerów, którzy zginęli wraz z gen. Władysławem Sikorskim w katastrofie lotniczej w Gibraltarze 4 lipca 1943 roku.

Polish expat Kamila Kowalska was among 200 students who graduated from City University London on Friday. But she did it with flying colours.

Kamila, who lives on Mount Pleasant Villas, first moved to London from Poland six and a half years ago to work as an au pair. On Friday she qualified with a Bachelor of Arts with Honours in Creative Industries. “I didn’t even speak English when I arrived and originally intended to only stay a few months, but I ended up deciding to stay. “I had been involved in music and events management back in Poland, so originally enrolled in the Foundation Degree in Creative Industries. I enjoyed it so much I decided to go on and complete my Bachelor of Arts,� says Kamila. Kamila, who has supported herself by working as a carer throughout her degree, said that London is a great place to live, but also a fantastic place to study. “There just aren’t courses like this in Poland, so it was a great opportunity and the programme director at City University London was fantastic and very supportive.

Kamila Kowalska z dyplomem

“If you are interested in the creative industries, then this is a one-of-a-kind programme, combining academic learning with professional practice. “I particularly enjoyed being involved in the event our course hosted at The Roundhouse in Camden, No Passport Necessary, it was an amazing experience. I gained some fantastic friends, who I’m still in touch with.�

Hollie Jenkins

Otwarte zostaną groby generała Tadeusza Klimeckiego (szefa sztabu naczelnego wodza), pułkownika Andrzeja Mareckiego (szefa Oddziału Operacyjnego Sztabu Naczelnego Wodza) i porucznika Józefa Ponikiewskiego (adiutanta gen. Sikorskiego). Po wydobyciu z mogił szczątki zostaną zidentyfikowane i przewiezione do Londynu. Następnie zostaną złoşone w polskim kościele pw. Andrzeja Boboli. Stamtąd trafią na lotnisko Heathrow, skąd lotem cywilnym zostaną przetransportowane do Warszawy, a następnie z honorami wojskowymi do Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie. Tam zostanie przeprowadzona sekcja zwłok i tomografia komputerowa. Koszt ekshumacji i sprowadzenia zwłok pokrywa IPN. Ekshumacja odbywa się na wniosek katowickiego oddziału IPN. Instytut od września 2008 roku prowadzi śledztwo w sprawie śmierci generała Sikorskiego i towarzyszących mu osób. Juş wcześniej w ramach prowadzonego postępowania ekshumowano szczątki generała Sikorskiego – premiera rządu RP i wodza naczelnego Polskich Sił Zbrojnych. „Spodziewamy się wyników badań podobnych, jak w przypadku generała Sikorskiego. Prowadząc takie śledztwo spoczywa jednak na

Generał Tadeusz Klimecki (szef sztabu Naczelnego Wodza) z generałem Sikorskim

nas obowiązek wyczerpania wszelkich moşliwości dowodowych, to wynika wprost z przepisów. Jeşeli zdecydowaliśmy się na prowadzenie takiego postępowania, naszym obowiązkiem jest przeprowadzenie tych czynności� – zaznaczyła naczelniczka pionu śledczego IPN w Katowicach prokurator Ewa Koj. Ekshumacji dokonają Brytyjczycy w ramach międzynarodowej pomocy prawnej. Zgodę wydało brytyjskie ministerstwo sprawiedliwości i krewni polskich oficerów pochowanych w Newark. (at)

Â… $ 2 7 ' 1 2 , :<ÄŁ/ =<67.,( . &(* * 6 6 / 9 : 9 2 . 3 ÂŁ4 1$ : $ 7 $ ( : 3â 2 2 $ . â 1 67$ %$

Ĉ.$&+ 5 + & , 7:2 : 7 6 ( RWYBĂ“ %H]SĂ DWQD LQIROLQLD D ZZZ ZZZ PRQH\JUDP FRP PRQH\JUDP FRP P :<Äœ/,- =

I gdziekolwiek zobaczysz znak MoneyGram 3R]D RGQRÄ?Q\PL RSĂ DWDPL WUDQVDN WUDQVDNF\MQ\PL NF\MQ\PL ]D SU]HOHZ SU]HOHZ VWRVXMH VLĉ NXUV Z\PLDQ\ XVWDORQ\ X SU]H] žUPĉ 0RQH\*UDP OXE DJHQWD 2SĂ DWD 2 Z Z\VRNRÄ?FL Â… RERZLÄ„]XMH ]D SU]H SU]HND]\ ND]\ Z\NRQDQH QD REV]DU]H /RQG\QX Z JUDQLF JUDQLFDFK FDFK REZRGQLF\ 0 2SĂ DWD ]D Z\QRVL ]DVWRVRZDQ\ 0RQH\*UDP DJHQWyZ 0RQH\*UDP ,QWHUQD ,QWHUQDWLRQDO UHJXORZDQÄ„ SU]HND]\ VSR]D WHJR REV]DUX Z\QR RVL Â… 'RGDWNRZR GR RSĂ DW\ ]D SU]HND] ]D VWRVRZDQ\ ]RVWDQLH NXUV Z\PLDQ\ ZDOXW 0RQH H\*UDP OXE MHJR DJHQWyZ DWLRQDO /LPLWHG MHVW žUPÄ„ DXWRU\]RZDQÄ„ L UHJXOR RZDQÄ„ SU]H] )LQDQFLDO 6HUYLFHV $XWKRULW\ WDPL 0RQH\*UDP ,QWHUQDWLRQDO /LPLWHG Ä?ZLDGF F]Ä„F\P XVĂ XJL SU]HND]yZ SLHQLĉĊQ\FK 3RVW 2IžFH 2 L 3RVW 2IžFH ORJR VÄ„ ]DUHMHVWURZDQ\PL ]QDNDPL KDQGORZ\PL 3RVW 2IžFH /WG ‹ 0RQH\*UDP :V]\VWNLH SUDZD $XWKRULW\ 3RZ\ÄŠVL DJHQFL VÄ„ DJHQW DJHQWDPL Ä?ZLDGF]Ä„F\P ]DVWU]HÄŠRQH &6


8|

4-17 grudnia 2010 | nowy czas

fawley court

THE POLISH EMBASSY IN LONDON CELEBRATES THE 85th BIRTHDAY OF DR ZBIGNIEW PELCZYNSKI, OBE On Friday 26th November, thanks to the splendid initiative of the Polish AmbaPoland’s, and Britain’s, renown Oxford scholar, Zbigniew Pelczynski, pioneer of The School for Leaders, is given a warm day-long eventful reception, by friends, politicians, business people, and students alike. The Chairman of FCOB was part of a privileged audience at the Polish Embassy’s London seminar.

The day’s seminar began with a brief introduction from Mr Tomasz Kozlowski, Deputy Head of the Polish Embassy Mission, who welcomed the guest of honour Zbigniew Pelczynski, and outlined the day’s events. This was followed by a short resume from Dr Pelczynski himself, who touched on various apects of his distinguished career.

It is worth making some biographical points here. Dr Pelczynski was born in 1925 at Grodzisk, just outside Warsaw. A divorce between the parents threw his young life into some turmoil. The ‘family’ travelled extensively – he attended six primary, and three secondary schools. By 1939, inevitably war had broken out, and the 18 year old Pelczynski was found in 1943 fighting with the famous Warsaw resistance group “Baszta”. He cheated death three times, at one point being trapped in a collapsed building, but was rescued after five hours. After being taken prisoner, he managed to join General Maczek’s forces, landed in England, and gained a scholarship to initially read Polish Law at Oriel College, Oxford, but was deflected to St Andrews University, Scotland, where he gained a First Class degree. An upward academic career path did finally lead to a tenure at Oxford University, first at Balliol, and then Pembroke College, where Dr Pelczynski taught politics and history. Future leaders who benefited from his tutelage include USA President Bill Clinton, and Hungary Prime Minister Victor Orban. By 1984 Dr Pelczynski left Oxford University and as dusk fell on one glittering (academic) career, a promising scholarly dawn beckoned elsewhere. In the mid-1980s Dr Pelczynski had cemented a professional and personal friendship with the Hungarian born philanthropist George Soros. They were keen observers of how events were shaping in Central Europe (particularly their homelands, Poland and Hungary, where a vacuum existed, and people –

at all levels – had been starved in the communist era of all notion or responsibility of leadership, and the oxygen of democracy). ”Solidarity” was the toast of Europe, if not the world, its radical, liberating achievements supported whole heartedly by the quietly influential Dr Pelczynski, and George Soros. Both were agreed on the need for an ‘international’ outlet/school, providing an academic, educative, business and apolitical platform for young leaders, and leaders to be. (Initially, they had “cut” an imaginative academic deal which involved encouraging scholarships for talented, able Hungarian and Polish students to Oxford University – for every Hungarian student Dr Pelczynski got into Oxford, George Soros would sponsor an Oxford scholarship for a Polish student!). By the late 1980s both Dr Pelczynski and George Soros had successfully founded in the now post-communist, ”Solidarity” era Poland, the Stefan Batory Institute, which provided grants and publishing facilities for students of leadership qualities, and aspiring leaders. By the early 1990s the ground, with the support of George Soros, was laid for SLP, today’s Szkola Liderow Polonijnych, (Polish School for Leaders). In June 1992, under the Major Government, Dr Zbigniew Pelczynski was awarded the OBE for importantly: “His services to Anglo-Polish co-operation”.

to Poland’s growing economic stature, undoubted international potential, and ties with UK. Of particular interest were the the views of Grzegorz Krol a one-time academic of Oxford, and beneficiary of Dr Pelczynski’s School for Leaders,who earnestly described his leap from academia into the world of (big) business. The true worth of Dr Pelczynski’s innovative work was best illustrated with a presentation by students of The School for Leaders Association. Chaired by Katarzyna Batko, with panelists Lidia Zuk, Maria Makowska, and Pawel Lojko in support, they radiated a sunny, positive, confident disposition… and unity… that elusive little mighty word, which one often wonders if it even exists in the Polish vocabulary. Well, thanks to these genial students we

tional, innovative work. (They first met in the new millennium, 2000, over coffee at Waterloo Station, brought together by Dr Pelczynski’s letter to The Times wherein he decried Britain’s universities lagging behind its American counterparts…). Prof. Adair’s speech on the essence of leadership, took us on a spellbinding personal odyssey around the world, whence we learnt about leadership and its application, and exercise in numerous African nations, Central Europe, and the USA. We learnt about Socrates, Plato and also Dag Hammarskjold’s (a founder member of the UN), views on “on the essence of leadership”. Space prevents us here from writing his memoirs, but just as Dr Pelczynski has been persuaded to write his fascinating story, the same is be-

And so back to the seminar. George Soros was unable to attend the seminar, and instead delivered a gentle eulogy by video link from the USA, describing Dr Pelczynski’s unique achievements, and particularly his inspirational work on the qualities of sound leadership, and how this has so impressed ,educated, and shaped students for a role in society, be it education, business or politics over the last twenty years. The first panel discussion “Leadership in Education”, chaired by Prof. Ken Mayhew, Oxford University with panelists Prof. John Beath FRSE, St. Andrews University, and Vice Chancellor Krzystof Pawlowski, Nowy Sacz Business School, examined in length and breadth the merits of adequate leadership in education. There then followed a panel discussion on “Leadership in Politics”, chaired by the Rt. Hon. Baroness Williams. The panel consisted of; Rt. Hon. Maria Eagle MP, Piotr Borys MEP, and Prof. Jan Zielonka (St Anthony’s College, Oxford) who kindly stepped in for the absented Lena Dabkowska-Cichocka MP (Law and Justice Party – Poland). After lunch, Martin Oxley CEO of the British Polish Chamber of Commerce, convivially, and informatively chaired a panel discussion on “Leadership in Business”. With panelists, Vice Chancellor Krzystof Pawlowski (Nowy Sacz Business School/National Louis University), and Grzegorz Krol (Doxa Capital) we were given wide reaching insight in-

Polish Ambassadress, Barbara Tuge-Erecinska and Zbigniew Pelczynski at the Polish Embassy

know it does – but perhaps for the time being, with a small “u”. The panel, speaking on behalf of active or one-time students, (many who are now working in business, law, education or local/national government), were acknowledging their profound thanks to Dr Pelczynski’s leadership schools. It was now the the turn of Prof. John Adair,a UN Delegate-Professor of Leadership, who gave the closing speech entitled; ”Essence of Leadership”. The audience was spellbound by John Adair’s erudite, eloquent mastery of his subject. He first bestowed a big thanks to Dr Pelczynski and his inspira-

ing prevailed upon Prof. Adair… who is considering the matter. A number of questions were taken from the floor. Mysteriously, one little figure emerged, his small raised hand searching for attention in the throng, his academic or other credentials a mystery. He confidently asked Prof. Adair ,”What makes a Good Leader?”. Prof. Adair responded bravely, likening essential leadership qualities with that of a footballer; focus, determination and fitness for the purpose. The young man,Stefan Browne, 8, sat down,happy enough. A leader in the making ?

And so the seminar was brought to a close. At the drinks reception Her Excellency, Ambassadress Ms Barbara Tuge-Erecinska made a short speech in praise of Dr Pelczynski’s illustrious career and his unique achievements. A toast was raised in honour of Dr Pelczynski’s 85th birthday, and a hearty “Sto lat!” was sung by all…

Links with Fawley Court. …In 1943, during the Nazi blitzing, and razing of Warsaw, the young 17 year old partisan Zbigniew Pelczynski met a young “charismatic” medical student. His name was Wlodzimierz Okonski, later to become an influential Marian priest and teacher at Fawley Court’s Divine Mercy College, (1950s – 1960s). Fr. Okonski had a direct inluence on Dr Pelczynski’s direction in life. It was Fr. Okonski who persuaded the young Pelczynski to join the 20,000 strong underground movement “Grupy Katolickie” which met in small networked underground groups. The young partisan was introduced to the self-education, Easter retreat lectures of Fr. Leon, who in turn was Rector at the famous Warsaw Bielany school, (precursor to Polonia’s émigré Divine Mercy College – Kolegium Bożego Miłosierdzia). Later, during the Warsaw Uprising, Pelczynski recalls how they, the Catholic partisans, stood on the brow of the hill at Bielany, witnessing, traumatized, the column of billowing thick smoke emanating from the Warsaw Jewish Ghetto, signaling its destruction… paralyzed… what to do. In the mid 1950s or slightly later, Dr Pelczynski who had just graduated with a First Class Degree in Law, (and active in student group work), from St Andrews University, Scotland, recalls how he paid a few visits to Fawley Court, Divine Mercy College specifically to meet with its inspirational co-founder, and a former Bielany teacher, Fr Jozef Jarzembowski. The first visit “was the most memorable”. He found Father Jozef a “highly impressive and visionary” personage. They discussed various issues. But more than anything else, what struck the then young Dr Pelczynski was Father Jozef’s unique, extensive library, and museum of swords, and holy Mexican artefacts and relics. Dr Pelczynski says he was hugely “touched by Fr. Jozef and his oasis of Polonica, in the serene and beautiful setting of Fawley Court”. The great idea – amongst many other realistic concepts – to find a small niche for Dr Pelczynski’s Polish School for Leaders at Fawley Court has been often suggested. What more treasures, in heaven’s name, have we allowed these today’s young renegade Marian’s to spurn from our Fawley Court… and why?

Mirek Malevski, Chairman FCOB


|9

nowy czas | 4-17 grudnia 2010

czas na wyspie

Niechciani na naszych ulicach Jak wygląda życie bezdomnych w Londynie? Czy trzymają się razem, czy izolują? Dlaczego piją? Jak postrzega ich reszta społeczeństwa? Przez ostatni rok dr Michał Garapich (na zdjęciu) z Roehamtpon University szukał odpowiedzi na te pytania wśród imigrantów z Polski, Litwy i Słowacji. Dziś o wynikach swoich badań opowiada „Nowemu Czasowi”. Kim są „niechciani”?

– Ogólnie rzecz biorąc, to ludzie wykluczeni, wystawieni poza nawias – niechciani, w różnym tego słowa znaczeniu. Chodzi o wykluczenie strukturalne, na przykład brak dostępu do pewnych sektorów państwa opiekuńczego, ale i społeczne, mniej wyraźne, choć równie istotne, bo wyznaczające podziały klasowe. Raport z moich badań maluje ich jako ludzi niemile widzianych w tzw. normalnym świecie, takich, którzy zaburzają społecznie akceptowany wzór właściwego postępowania i właściwego wyglądu. To ludzie, których na ulicy, w pobliżu miejsca pracy czy w sklepie od razu się zauważa, bo inaczej się zachowują, często są pijani, brudni, śmierdzący. Nie mają stałego miejsca pracy, są bezdomni, a w dodatku wyglądają inaczej. Mają spuchnięte od alkoholu twarze, brudne paznokcie albo ręce jak bochenki chleba. To ludzie, których jest pełno, ale którzy wzbudzają w wielu niechęć i odruch odrzucenia. Biedny, bezdomny jest niepokojącym sygnałem, że jednak w tej naszej nowoczesności może nie wszystko jest takie wspaniałe. Takich ludzi jest bardzo wielu. Są oni odrzucani i piętnowani przez społeczeństwo silnie zorientowane na materializm i konsumpcję, bo w jakimś sensie podważają oni fundament tego społeczeństwa – są żywym dowodem, że świat merytokracji, nowoczesności, powszechnej konsumpcji i kultu pieniądza ma swoje ciemne strony.

menty ekonomiczne są ważne. Laburzyści przekonali opinię publiczną do otwarcia granic właśnie w ten sposób: argumentując, że imigranci przyniosą Wyspom wpływy z podatków. Tak zresztą się stało. Ale to oznacza, że ci, którzy nie pracują lub nie definiują sami siebie przez pracę – studiują czy też korzystają z zasiłków – mogą czuć, że ich prawo do mieszkania tu jest podważane. Czy kryzys gospodarczy zmienił jakoś postrzeganie wykluczenia?

– Brytyjczycy zaczęli przyglądać się temu, co zrobił z częścią społeczeństwa system socjalny, sieć zasiłków, która tak rozrosła się pod rządami Partii Pracy. Wielu uważa, że ludzie się rozleniwili, zostali „zaparkowani” gdzieś z boku rynku pracy, bo odkryli, że lepiej jest pozostawać na zasiłku niż pracować. Część ekonomistów

twierdzi, że to wyłuskało wielu ludzi z rynku, umożliwiając znalezienie stanowisk emigrantom, chociażby z Polski. Nie do końca się z tym zgadzam, bo rynek pracy w Anglii jest bardzo zróżnicowany lokalnie. Może gdzieś na przedmieściach Liverpoolu tak było rzeczywiście. Ale już Londyn jest pod tym względem zupełnie inny. Co ciekawe, na Wyspach o bezdomnych myśli się często w podobny sposób, jak o ofiarach transformacji w Polsce. Istnieje takie ciche założenie, że bezrobotni są sami sobie winni, bo nie są wystarczająco mobilni, rzutcy, nowocześni. W Polsce o ludziach ze ściany wschodniej czy z byłych PGR-ów też mówi się, że się nie dostosowali, piją i żyją w kulturze ubóstwa. Uważa się również, że jeśli obetnie się im zasiłki, to oni zaczną działać i „sami sobie pomogą”. Czy życie bezdomnego w Londynie jest samotne?

– Wręcz przeciwnie. Bezdomni tworzą silne, zwarte grupy. Co bardzo ważne, są to grupy złożone przede wszystkim z mężczyzn. Kobiety są z nich często wykluczane, niemile widziane np. na squatach. To dlatego, że dla zwartej grupy mężczyzn są one potencjalnym zarzewiem konfliktu. Więzi między mężczyznami są podlewane alkoholem, ale to nie on jest główną przyczyną ich zawiązywania się. Pomagają przetrwać i wytwarzają wspólnotę ludzi, którzy widzą się poza systemem, tworzą równoległe społeczeństwo. Społeczeństwo to ma swoje kody i zasady regulujące na przykład kwestię dzielenia się łupami z żebrów, zbierania złomu, sprzedaży

Stałe stawki połączeń 24/7

Wytworzyli więc zapewne jakieś charakterystyczne kody komunikacyjne?

– Zgadza się. Bardzo interesujące jest też postrzeganie życia na ulicy w kategorii języka walki. Ulica to pole bitwy, na którym mężczyzna się sprawdza. Są wrogowie, są rany, możesz zostać znienacka zaatakowany. To kolejny powód, by łączyć się w grupę. „Skoro jesteśmy razem, to się sobą opiekujemy”. Opieka ta ma bardzo ciepły, serdeczny charakter, choć często krótkotrwały, bo może się skończyć następnego dnia, gdy ci ludzie pobiją się po konsumpcji alkoholu. Świat jest wrogi, ale ulica wymusza na ludziach kooperację, formy braterstwa. Ale te intensywne więzi paradoksalnie są jednocześnie przyczyną tego, że ludzie ci tkwią w jednej grupie i powielają swój destrukcyjny styl życia. Jaką rolę odgrywa w tym wszystkim alkohol?

– Picie to nie tylko reprodukcja praktyki z Polski, ale forma zawłaszczenia przestrzeni, stworzenia małego zakątka alternatywnego świata, do którego Brytyjczycy nie mają dostępu. Polski antropolog Roch Sulima opisał kiedyś robotników w PRL, którzy pili w pracy, traktując ten czas jako „czas ukradziony” systemowi, władzy, komunie. Tutaj mamy do czynienia z czymś podobnym. To konsumpcja na pokaz – przeciwieństwo pracy. Tyle że

Dobra jakość

Polska 2p/min

tym razem obiektem odrzucenia i kontestacji jest kapitalizm, monotonny kierat pracy, skomplikowany system biurokracji z nim związany itd. Jak pomagać takim ludziom?

– Nie ma jednego rozwiązania, bo każdy jest inny. Każdemu pomaga się inaczej. Jeden ma problem alkoholowy i trzeba mu pomóc natychmiast, drugi potrzebuje sesji z psychoterapeutą. Trzeci natomiast rzeczywiście powinien wrócić do kraju, spotkać się z rodziną. Niestety, jeśli nic się nie zmieni, wielu z tych ludzi po prostu umrze. Średnia wieku bezdomnego to 42 lata. Ale jest też inna kwestia. Na Wyspach jest teraz tak, że jeśli jesteś z państwa, które przystąpiło do Unii niedawno i nie przepracowałeś legalnie 12 miesięcy, nie masz dostępu do niektórych aspektów opieki społecznej. Jeśli bezdomny Polak i Portugalczyk dostaną padaczki alkoholowej, obaj trafią na detoks, ale Portugalczyk ma potem prawo do rehabilitacji, a nasz rodak zostanie wyrzucony na ulicę. To wykluczenie stricte strukturalne, dotyczące sfery prawa. W końcu okres przejściowy wygaśnie, ale, niestety, wykluczenie to zebrało już swoje żniwo. Mimo wszystko nie ma wątpliwości: bezdomnych z Europy Wschodniej będzie tu coraz więcej. Ambitny plan Partii Pracy i organizacji pozarządowych, które chciały zlikwidować spanie na ulicy do 2012 roku, czyli do olimpiady, trzeba, niestety, włożyć między bajki.

Rozmwiał: Adam Dąbrowski

Bez nowej kart SIM

Wyślij smsa o treści NOWYCZAS na 81616 (koszt £5 + stand sms)

Wybierz 020 8497 4029 a następnie numer docelowy np. 0048xxx i zakończ #. Proszę czekać na połączenie.

Dochodzimy do aspektu politycznego.

– Tak, on też jest tu obecny. Migracje mają niejednoznaczne konsekwencje, ale w Wielkiej Brytanii dominuje dyskurs skupiający się na ich znaczeniu dla gospodarki. To dyskurs fiskalny, filozoficznie wręcz pieniężny, który redukuje człowieka do homo faber, istoty, której człowieczeństwo definiuje się poprzez jej wkład finansowy do społeczeństwa. Tymczasem, parafrazując Maxa Frisha, Wielka Brytania chciała pracowników, a przyjechali ludzie. Trzeba pamiętać, że takie fiskalnocentryczne spojrzenie nie jest jedynym – wiedzą o tym chociażby uchodźcy, którzy nie definiują swoich migracyjnych historii poprzez pracę i zarobki. Istnieje cała klasa ludzi, która swoją pracę czy wkład w społeczeństwo definiuje inaczej. Czuje się przez to wykluczona, ma poczucie, że jej miejsce tutaj jest kwestionowane. Oczywiście, argu-

fantów, dyfuzji informacji, wzajemnego wsparcia. To taki rodzaj komuny, gdzie na przykład własność prywatna ma inne znaczenie niż to, które my jej przypisujemy.

RM O ZA DA u t y d e r y TRA k 15% EX tel. komórkow aniu) w o na oład ier (przy p

d wszym

2p

Polska (tel. stacjonarny) Słowacja (tel. stacjonarny)

7p

Polska (tel. komórkowy)

1p

Niemcy (tel. stacjonarny) Irlandia (tel. stacjonarny) Czechy (tel. stacjonarny) USA


10|

4-17 grudnia 2010 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 King’s Grove London SE15 2NA

Fama głosi… Krystyna Cywińska

2010

Czy ja jeszcze mam do czegoś zaufanie? Do władzy na przykład. Do rządów państwowych i zarządów samorządowych. Do poszczególnych polityków rożnej maści i do specjalnej maści niektórych publicystów. Tych, którym się wydaje, że urabiają opinię publiczną. Nie mam też zaufania do abstynentów abnegatów, purytanów. Szowinistów patriotycznych ani językowych.

Zaufania nie mam też do portali internetowych. Do tej nieustającej paplaniny, pogłosek, plotek i wymysłów. I do niewybrednych czytelników, którzy wszystko przełkną i we wszystko uwierzą. I niczego nie przetrawią. Więc jak mam być zdumiona tym, co czytam o rewelacjach WikiLeaks? Tej jak dotąd rzekomo anonimowej sieci nadawczej, wykradzionych, wywęszonych i wykupionych poufnych rozmów politycznych i depesz dyplomatów. Nie jestem niczym zaskoczona ani zgorszona. Gorsze podejrzewałam machlojki przekręty i wykręty władzy wszelakiej. Gorszące nie jest to co ujawniono, ale ujawnienie tego, co powinno być tajne. Otoczone ścisłą tajemnicą racji każdego stanu. Zbłaźnili się nie tylko dyplomaci i niektórzy politycy, co można było przewidzieć, ale służby bezpieczeństwa. W tym głównie amerykańskie. Przeczytałam kiedyś, że dobry dyplomata to taki, który dwa razy pomyśli, zanim nic nie powie. A jeśli ma coś do powiedzenia ważnego, zastanowi się jak to powiedzieć ogólnikowo albo w przenośni. Taka zasada obowiązywała w dawnych monarchiach i dyktaturach. A także w niedawnych republikach. Dawniej celowali w tym rosyjscy a potem sowieccy politycy i dyplomaci. Na przykład znany kiedyś zasiedziały przez lata sowiecki minister spraw zagranicz-

nych Andriej Gromyko. On dobrze wiedział, że to co powie poufnie, czy podyktuje w depeszy do Moskwy, nie dotrze do uszu ani oczu zachodniego wywiadu. Bo gdyby dotarło, jeśli docierało, posypałyby się podejrzane o przeciek głowy. Przecieki były sprawą gardłową. Enigmatyczne wypowiedzi ministra Gromyki czy innych sowieckich notabli były odgadywane, nicowane i analizowane przez rożnych zachodnich sowietologów, kremlologów i speców od rosyjskiej duszy. Pisywali na ten temat sążniste artykuły i książki. Dobrze sobie z tego żyli, ale mało co przewidzieli. Dawniej, nie było rozwydrzonego internetu. Ani innych wymyślnych sposobów technologicznego przekazu. Komputer i internet, mawiano, obali dyktatury. Nie obalił. Bo sprzyjał im i nadal sprzyja obezwładniający strach, nadal obecny w dzisiejszej Rosji. Strach przed kulą w łeb z ukrycia czy oskarżeniem z kodeksu karnego. Świat zachodni niczego się już nie boi. Obalenie strachu, wolność słowa bez ograniczeń, prawa człowieka i polityczna poprawność są bodaj największą zdobyczą zachodnich systemów. Ich ceną, często bolesną, jest zasada jawności i przejrzystości. Ale paplać, plotkować, posądzać i podejrzewać można bez końca. A gwałt słowny niech się gwałtem odciska. Polscy politycy w tym bodaj celują. We wzajemnym

oskarżaniu się i zaskarżaniu o to do sądu. Więc co ma przeciętny zjadacz chleba sądzić o rewelacjach WikiLeaks. Że nie są niczym rewelacyjnym. Są tylko kijem w mrowisko. Pomówienia, plotki i podejrzenia nie są niczym nowym w polityce. W starożytnych Chinach, a pewnie i w dzisiejszych, kreowanie plotek było uznawane za sztukę rządzenia. Wykorzystywano je jak dzisiaj w Polsce i gdzie indziej do walki i rozgrywek o władzę. Platon – jak czytam – był marzycielem, bo zalecał prostolinijne życie, otwarte, niedające podstaw do plotek. Oscar Wilde – przeciwnie. Uważał, że gorsze od plotek jest milczenie. Bo świat byłby nudny. I miał rację. A skąd się wzięło powiedzenie fama głosi… Fama to imię starożytnej bogini wieści i wiadomości. Bogini okrutnej i bezlitosnej. Swego rodzaju bohaterem jawności okazał się parę lat temu premier Węgier. Powiedział po wygranych wyborach, że kłamał. – Kłamałem od rana do nocy i od nocy do rana, żeby te wybory wygrać –powiedział. I został wybrany na kolejną kadencję. Co tu zwyciężyło? Prawda czy kłamstwa? Wszyscy kłamią. Najpiękniej kłamią poeci. Wystarczy choćby przeczytać wiersze i poematy płodzone za PRL-u. A tymczasem fama głosi, że w kraju naszym chamstwo jest domeną polityków. Że się wycha-

miają i wyzywają gorzej niż inni. Naprawdę?A w Wielkiej Brytanii się nie wychamiają, nie wyzywają, nie ośmieszają? Posłowie w Izbie Gmin zawsze się ośmieszali i innych wykpiwali. To jest jedna z ich broni polemicznych. Wyzywano się od pudli, rotweilerów, od gąsiorów i gdakających kaczek, od wyleniałych tygrysów i zdechłych baranów. Zoologia była i jest natchnieniem poselskich kpin. Ale nie tylko zoologia. Wytykano sobie stroje, maniery albo ich brak, a nawet wygląd. Czego przykładem niedawne ośmieszenie speakera Izby Gmin posła Barcow o mizernym wzroście. Otóż kierowca jednego z ministrów zderzył się z samochodem speakera. Niskiej postury speaker wysiadł z limuzyny i powiedział ministrowi: – jestem z tego niezadowolony. Na co minister: – A którym to jesteś karzełkiem z tych siedmiu karłów? Ten incydent słowo w słowo opowiedział w Izbie Gmin premier David Cameron ku gromkiej uciesze posłów. W języku angielskim nie ma słowa kurdupel, bo gdyby było… jest za to słowo dwarf, szyli karzeł. Jak cię zwał tak cię zwał, jak wśród smarkaczy na podwórku. Polopirynę zażyję bo od tych wszystkich problemów rozbolała mnie głowa. Za oknem sypie śnieg, jesteśmy w świecie królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków. Kładę się do łóżka z Kajtkiem w nogach, bo zimno.

WielkiWyciek, czyli demokracja w sieci Oj, oberwało się, oberwało. I to każdemu! Wszystko za sprawą wycieków tajnych przekazów telegraficznych z amerykańskiego departamentu stanu. Niby nic wielkiego, a jednak mówi o tym cały świat. I jest o czym. Mnie jednak bardziej od ujawnionych rewelacji interesuje samo zjawisko przecieków i to, co to w praktyce dla nas wszystkich może znaczyć. Chcemy tego lub nie – reperkusje tego, co wyprawia WikiLeaks poczujemy bowiem wszyscy. W chwili, gdy piszę ten felieton, pojawiła się informacja o tym, że witryna musiała nagle zmienić adres swojej strony internetowej – firma udostępniająca dotychczasowy wypowiedziała nagle umowę z powodu nasilających się ataków hakerskich na stronę, które mogą zachwiać działalność całego serwisu przez nią oferowanego. O WikiLeaks zaczyna się mówić już nie ze względu na zawartość do niedawna jeszcze tajnych depesz, ale z punktu widzenia prawa, wolności słowa, ograniczeń technicznych czy ekonomicznych, czy też przepisów prawnych regulujących internet i swobodę działania w sieci w różnych krajach. Nie jest zaskoczeniem, że EveryDNS.net będąca firmą amerykańską ulega naciskom i wypowiada umowę o

dostawie serwisu witrynie wikiLeaks.org. W końcu to amerykańskie dokumenty wyciekły do sieci, to rząd tego kraju ma się czego wstydzić i przyrzeka, że będzie ścigać tego drania, który na taki niechlubny występek się odważył. Ale czy jest to występek godny pogardy – jak chciałyby tego Stany Zjednoczone Ameryki? Uważam, że nie! Wręcz przeciwnie, jestem w stanie zgodzić się z tymi wszystkimi, którzy twierdzą, że z wyciekaniem tajnych danych czy raportów będziemy mieli coraz częściej do czynienia. I to nie tylko za sprawą WikiLeaks – w sieci pojawiają się już kolejne witryny, które obiecują nie tylko równie tajne dane, co bardziej pikantne rewelacje. Szef WikiLeaks twierdzi, że ma w swojej bazie danych informacje na temat każdego kraju na świecie. W tym także Polski. Całe to zamieszanie jest ciekawe również z innego powodu. Otóż powstaje na naszych oczach zupełnie nowe medium, które co odważniejsi już nazywają „przeciekowym dziennikarstwem”, a które – jak twierdzą spece od wolności słowa – będzie się po świecie roznosiło bardzo szybko. To, co przez jednych jest bowiem przeważnie określone klauzulą „tajne”, dla innych jest ciekawą informacją, za którą w stanie są zapłacić wiele. Co więcej – jeśli chodzi o

przyglądanie się poczynaniom rządów jest to bodaj najlepsza forma kontroli. Co innego jest bowiem opisywać zawartość tajnej depeszy, a co innego po prostu upublicznić jej treść, tak by każdy chętny mógł się z nią zapoznać i wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. Niby takie proste. Ale jeszcze kilkanaście lat temu tak duży przecież zasób dokumentów wymagałby pracy setki ludzi i tysięcy stron (przeszło milion mówiąc szczerze) maszynopisów. Kilka tirów musiałoby to wszystko przetransportować z miejsca a do miejsca b. Dzisiaj to co innego. Czasy się zmieniły i nie trzeba już niczego kopiować czy przepisywać. Wystarczy mały przenośny dysk USB i gotowe. Kopiuj. Save. Zrobione. Nic więc dziwnego, że w ostatnim tygodniu firmy zajmujące się bezpieczeństwem sieci komputerowych zanotowały nagły i gwałtowny wzrost zainteresowania programami monitorującymi nie tylko kto jakie ma uprawnienia w sieciach (głównie dużych firm), ale również kto co wysyła i co może kopiować. Każdy ma bowiem w swoim komputerze rzeczy, których wolałby nie pokazywać publicznie. Ty także. Czy już się zabezpieczyłeś?

V. Valdi

nowyczas.co.uk


|11

nowy czas | 4-17 grudnia 2010

felietony i opinie

Na czasie

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Grzegorz Małkiewicz

Ludwik Dorn poczuł się „sponiewierany” przez prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego. Nie on jeden. Zniesmaczony był premier i niektórzy członkowie Platformy Obywatelskiej, nie mówiąc o opozycji, z wyjątkiem SLD, którego działacze przyjęli gest prezydencki z uznaniem i chyba z podziwem. Prezydent RP zaprosił generała Jaruzelskiego do udziału w obradach Rady Bezpieczeństwa Narodowego przed zbliżającą się wizytą prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Polsce. Podziw SLD jest uzasadniony, bo nawet sprawujący władzę prezydencką przez dwie kadencje, wywodzący się z komunistycznej partii Aleksander Kwaśniewski, mimo poparcia społecznego nie odważył się na taki gest. Prezydent Komorowski uzasadnił zaproszenie generała powołując się na żelazną logikę. „Jak wszyscy, to wszyscy” – oświadczył. Ale z jakiego nadania? Chyba nie demokratycznego. Idąc tym samym tropem można wprowadzić do szeregu wybitnych mężów stanu prezydenta Bolesława Bieruta. Tym bardziej że zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach podczas wizyty w Moskwie. Mówiąc kolokwialnie zdanie „jak wszyscy, to wszyscy” jest fałszywe. W tym znaczeniu, że rok 1989 nie był pierwszym rokiem wolności. Generał Jaruzelski nie został prezydentem w wyborach powszechnych, ale na mocy porozumień Okrągłego Stołu, a i z tym były kłopoty proceduralne. W drugim głosowaniu uzyskał przewagę jednego głosu. Do tej pory, chociaż data powstania wolnej Polski jest nieostra, była to oficjalna wersja transformacji ustrojowej. Generała sejm kontraktowy wybrał na prezydenta PRL. Dopiero na mocy ustawy sejmowej PRL ustąpiła miejsca RP. Dla Londynu, gdzie znajdowały się insygnia władzy II RP nie był to decydujący moment. Insygnia władzy ostatni prezydent II RP Ryszard Kaczorowski przekazał Lechowi Wałęsie, pierwszemu prezydentowi wybranemu w powszechnych wyborach. Teraz okazuje się, że Londyn z przekazaniem insygniów spóźnił się, i tę historyczną niesprawiedliwość postanowił naprawić prezydent Bronisław Komorowski, legitymujący się przeszłością opozycyjną i powołujący się na koligacje rodzinne z bohaterem Powstania Warszawskiego gen. Borem Komorowskim. Taka biografia pomaga. Idźmy dalej. Jaką radą może służyć generał Jaruzelski? Znajomością mentalności kremlowskiej, gdzie nadal cieszy się dużą estymą? Jeśli tak, to prezydent wykazał się dużą roztropnością i potwierdził przecieki WikiLeaks, że struktura władzy na Kremlu to powiązania polityków, mafii i służb specjalnych. Generał Jaruzelski ma tam swoich dobrych znajomych. „Żadne racje bieżącej polityki nie usprawiedliwiają tego typu działań” – oświadczyła gdańska „Solidarność”.

Według związku prezydent „uczynił swoim doradcą jednego z twórców nieludzkiego systemu zniewolenia; człowieka walczącego z demokracją i odpowiedzialnego za śmierć wielu Polaków”. Mocne słowa, ale prezydenta Komorowskiego nie wybierała gdańska „Solidarność”. W zaproszeniu do obrad Rady Bezpieczeństwa Narodowego nie przeszkodziły też toczące się od 20 lat procesy, w których generał Jaruzelski oskarżany jest o zbrodnię komunistyczną, polegającą na kierowaniu „związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw”. Na ten temat rozbrajającego wyjaśnienia udzielił Jan Lityński, były opozycjonista, obecnie prezydencki doradca. „Ten proces to farsa” – powiedział. Nie wyjaśnił jednak, kto za tę farsę odpowiada, ani nie usprawiedliwił systematycznego odraczania rozpraw z powodu złego stanu zdrowia generała. W dniu obrad RBN generał poczuł się dobrze, i trudno się temu dziwić. A z drugiej strony można zadać uzasadnione pytanie. Czy wyjątkowa sesja Rady Bezpieczeństwa Narodowego przed wizytą prezydenta Miedwiediewa świadczy o tym, że istnieje zagrożenie ze strony Rosji? Przecież od katastrofy smoleńskiej rządowi politycy i wspierające ich media mówią o nowym otwarciu, o wyjątkowo przyjaznych stosunkach z naszym wschodnim sąsiadem. Sprawa jest jednak poważniejsza, by zakończyć ją cynicznym komentarzem. Krytykowaną powszechnie „politykę historyczną” prezydenta Lecha Kaczyńskiego zastępuje też… „polityka historyczna”, tylko z innego podręcznika, jeszcze nie dokończonego. W tym podręczniku PRL coraz bardziej staje się chlubnym epizodem polskiej historii. Zaczyna mieć swoich bohaterów i apologetów, jak chociażby profesora Baumana, dla którego walkę z podziemiem po wojnie można porównać z walką z terroryzmem. Generał Kiszczak jest człowiekiem honoru. Świadomi agenci reżymu komunistycznego to ludzie niesprawiedliwie osądzani. Smutne, że w tym podręczniku nie ma miejsca dla ofiar. A pojęcia takie jak wolność, niepodległość, prawda historyczna, tożsamość narodowa Polaków, patriotyzm, solidarność eksperci zamknęli w epoce modernizmu.

Wacław Lewandowski

Nieważne? Nieoczekiwanie znalazłem się w sytuacji niecodziennej. Opuściłem jeden cykl pracy felietonisty „Nowego Czasu”, byłem wprawdzie usprawiedliwiony, ale dzięki temu miałem niezwyczajną możliwość spojrzenia na pismo jak ktoś z zewnątrz, jak czytelnik. Wiem, że teraz wszystkich najbardziej obchodzi śnieg, strajk metra i przecieki z wiadomego portalu, nb. pokazujące, że Amerykanie widzieli postawę ś.p. Lecha Kaczyńskiego w Gruzji jako dowód zdolności Polski do przyjęcia roli przywódczej w regionie państw Europy postsowieckiej, co zawsze twierdziłem. Myślę, że obecny rząd Polski ma kłopot z tą diagnozą. Ale nie chciałbym dziś o tym… Zaintrygował mnie artykuł Reginy Wasiak-Taylor o Janie Rostworowskim z numeru, do którego nie mogłem felietonu napisać. Zastanowiła mnie, mianowicie, ta pewność Pani Reginy, że gdyby nie przedwczesna śmierć Rostworowskiego, „byłby tam”, tzn. w PRL, której obywatelstwo przyjął, „zaznał sławy”, poetyckiej, oczywiście. Mało dzisiejszych ekonomicznych migrantów obchodzą sprawy dawnej emigracji politycznej, mam tego świadomość, mimo tego muszę powiedzieć, że pewnych rzeczy z powodu szacunku należnego tamtej emigracji mówić nie wolno! I nie mam tu na myśli ja-

kiejś cenzury, Boże broń, tylko moralną przyzwoitość. Zgoda z Panią Wasiak-Taylor, że ballady o „Opatowej Annie” były największym poetyckim osiągnięciem Rostworowskiego. Nie ma jednak zgody na twierdzenie, że to emigracja była chora, bo poetę odrzuciła, ani na to, że mógł on zrobić karierę w PRL. Przypomnę elementarne sprawy. Jan Rostworowski, by po raz pierwszy udać się do PRL, przyjął paszport komunistycznej Polski, wykluczając się w ten sposób ze społeczności emigracji niepodległościowej. Pojechał i co? I okazał się naiwniakiem, użytecznym „poputczykiem”; pod wpływem wrażeń z Warszawy napisał np. opowiadanie, w którym swój nocleg w warszawskim Domu Chłopa komentuje w ten sposób, że w Polsce niepodległej chłopi byli służbą, m. in. u jego ojca, a teraz, w PRL, mieszkają w takich hotelach. Trzeba lepszego dowodu, by ukazać, że świadomość polityczna Rostworowskiego była świadomością odrealnionego pięknoducha? A co do rzekomo możliwej kariery literackiej w PRL: Pani Wasiak-Taylor zdaje się zapominać, że komunistom pisarze emigracyjni byli potrzebni, póki byli emigrantami. Gdy decydowali się przejść na bolszewicką stronę i przyjąć obywatelstwo PRL, kończyły się

wysokie nakłady książek, reklama, miejsce w tzw. polityce kulturalnej państwa. Podobna była też reakcja czytelników. Np. Sito był w PRL popularnym poetą, dopóki był emigrantem, gdy osiadł w PRL, przestał być ulubionym bohaterem czytelników, przestał w ogóle być głośnym poetą, zyskał jedynie pozycję wartościowego tłumacza poezji. Można, oczywiście, pisać jak Pani Regina, ahistorycznie, pomijając to, co było dla tamtej, politycznej i niepodległościowej emigracji najważniejsze. Można wmawiać dzisiejszym czytelnikom, że Jana Rostworowskiego wykluczyli ze społeczności Drugiej Emigracji jacyś szaleńcy, polityczne „oszołomy”. Jasne, może czytelnik dzisiejszy pojmie to właśnie ahistorycznie. Ja jednak nie uważam, że dzisiejszy czytelnik nie ma żadnej historycznej świadomości, więc przypominam, że ze społeczności Drugiej Emigracji Rostworowskiego wykluczył nie żaden „oszołom”, ale poeta – Kazimierz Wierzyński, w imię tej prostej prawdy, że przyjęcie paszportu komunistycznej PRL przez emigracyjnego pisarza jest takim samym łajdactwem, jak współpraca z SB, nawet jeśli „nieświadomym”, to jednak zasługującym zawsze na stanowcze potępienie.


12|

204-17 grudnia 2010 | nowy czas

czas pieniądz biznes podatki nieruchomości

ROZSĄDNE WYTŁUMACZENIE

Krzysztof Wach

Po połączeniu się Inland Revenue z HM Customs and Excise w 2005 roku powstała jedna organizacja zajmująca się pobieraniem podatków w Wielkiej Brytanii – HM Revenue and Customs (HMRC). Przed tą zmianą obie organizacje miały różne systemy naliczania i pobierania kar podatkowych. Po połączeniu się postanowiono wszystko w miarę ujednolicić. System kar HMRC to bardzo obszerny i skomplikowany temat, zostawię go więc na inną okazję. Dzisiaj chciałbym w skrócie opisać system odwoływania się od tych kar oraz pojawienie się w przepisach stwierdzenia „rozsądny wytłumaczenie” (reasonable excuse).

Idea tego była taka, że w większości przypadków kary starego HM Customs and Excise pozostały bez zmian, natomiast kary byłego Inland Revenue stały się bardziej rygorystyczne. Wynika to z tego, iż HM Customs and Excise miało dużo więcej władzy i swobody w swoich działaniach w kwestii pobierania podatków (np. VAT, Duty czy Excise) i karania tych, którzy zwlekali z płatnościami. Z punktu widzenia Inland Revenue był to więc całkiem niezły układ. A co za tym idzie, miało to ogromny wpływ na większość przeciętnych podatników w kraju. System kar HMRC to bardzo obszerny i skomplikowany temat, zostawię go więc na inną okazję. Dzisiaj chciałbym w skrócie opisać system odwoływania się od tych kar oraz pojawienie się w przepisach stwierdzenia „rozsądne wytłumaczenie” (reasonable excuse). Każda firma lub przeciętny podatnik, otrzymując karę z HMRC, ma prawo się od niej odwołać, jeśli jest na to rozsądne wytłumaczenie. Proszę pamiętać, że w dzisiejszych czasach większość deklaracji, które są składane w HMRC, analizuje komputer. Rzadko się zdarza, żeby urzędnik osobiście sprawdzał deklarację. Motto HMRC w tej kwestii jest proste: process now, check later. Tak więc, jeśli deklaracja nie jest złożona na czas, komputer automatycznie drukuje karę, która jest wysyłana do podatnika. Przed wysłaniem nikt tego w HMRC nie sprawdza. Jeżeli podatnik z karą się zgadza i nie odwołuje się, to musi ją zapłacić. Sprawa wtedy zostaje zamknięta. Ale co się dzieje, gdy podatnik się z tym nie zgadza? Tutaj ochroną dla niego może okazać się właśnie rozsądne wytłumaczenie. Co to zatem takiego jest to rozsądne wytłumaczenie? W swoim biuletynie Civil Penalties – fixed, geared and daily HMRC podaje przykład, kiedy może być zastoso-

wane rozsądne wytłumaczenie, wymieniając następujące powody: choroba, zepsucie sprzętu komputerowego, utrata głównego pracownika czy zaginięcie lub zniszczenie dokumentów. Lista nie jest zbyt długa. Chociaż w rzeczywistości HMRC jest dość elastyczne i bierze też pod uwagę inne powody. Katastrofy, klęski żywiołowe, złe porady urzędników HMRC przekazane podatnikowi przez telefon czy problemy z systemem komputerowym HMRC to kilka z nich. Najważniejsze jednak, z punktu widzenia podatnika, jest to, że jeśli ma

Każda firma lub przeciętny podatnik, otrzymując karę z HMRC, ma prawo odwołać się od niej, jeśli jest na to rozsądne wytłumaczenie. on podstawy do odwołania się od kary, musi to zrobić w ciągu 30 dni. Terminu tego nie można przedłużyć. HMRC w tej kwestii ma trochę więcej czasu niż podatnik. Ich odpowiedź może zająć aż do czterech miesięcy. Mają do tego prawo. Z doświadczenia wiem, że dość często HMRC akceptuje pierwsze odwołanie i karę anuluje. Na tym wtedy problem się kończy. Proszę jednak pamiętać, iż dość często zależy to od okoliczności, kwoty i historii podatkowej danego interesanta, no i, oczywiście, od zdolności negocjacyjnych podatnika albo jego doradcy. Co się dzieje natomiast, jeśli HMRC odmówi? Tutaj można zastosować nowe przepisy, które zostały wprowadzone po połączeniu się Inland Revenue z HM Customs and

Excise. Podatnik może poprosić o weryfikację tejże decyzji z innym, niezależnym urzędnikiem HMRC. Wiem, co teraz przychodzi każdemu na myśl! Tak, jakiś inny urzędnik, zapewne znajomy tego pierwszego, będzie analizował tę samą sytuację i podejmie tę samą decyzję. Zaskoczę czytelników – tak nie jest! HMRC jest tutaj bardzo ostrożne. Tak jak pisałem w poprzednich artykułach, jest to normalny podmiot gospodarczy, który bardzo dużą wagę przywiązuje do obsługi klienta. Jeśli podatnik decyduje się na dodatkową weryfikację i opinię innego urzędnika, to naprawdę może na to liczyć. HMRC jest w tej kwestii bardzo profesjonalne. Weryfikacja będzie przeprowadzona przez innego urzędnika, który sprawami takimi się nie zajmuje i który może pracować nawet w innym mieście. Dodać też trzeba, że większość takich odwołań, które są rozpatrywane przez drugiego urzędnika kończy się sukcesem dla podatnika. Nawet jeśli drugi urzędnik nie zgodzi się z odwołaniem i podtrzyma decyzję pierwszego urzędnika, to jest to też jakaś dodatkowa wskazówka dla podatnika, że może być trudno daną sprawę wygrać i że może to być kosztowne. Jest to dobry moment, żeby się wycofać. Ale co się dzieje, jeśli podatnik nie chce się wycofać, gdyż uważa, iż miał on rozsądne wytłumaczenie na to, że się spóźnił ze złożeniem danej deklaracji? Ma on wtedy kolejne 30 dni, aby odwołać się do Trybunału. Przypomnę, że Trybunał jest niezależną instytucją systemu sądowego w Wielkiej Brytanii, który funkcjonuje poza systemem podatkowym i HMRC. Zapadające tam decyzje zawsze są niezależne. Po odwołaniu się do Trybunału, sprawę taką rozpatruje już bardziej doświadczony urzędnik w dziale prawnym HMRC. Zdarzyć się też może, iż wydział ten stwierdzi, że

sprawa jest zbyt błaha lub nieopłacalna. Może wtedy zapaść decyzja, aby ją zamknąć bez wizyty w Trybunale. Podejmując decyzję o odwołaniu się do Trybunału, podatnik musi być też przygotowany na większe koszty, jeśli potrzebuje on pomocy i chce być reprezentowany przez doradcę podatkowego lub prawnika. Dobrze jest więc w takim momencie się zastanowić, czy warto walczyć o odwołanie kary i czy walka ta nie będzie kosztowała więcej niż sama kara. Oczywiście, zdarza się, choć rzadko, że podatnicy odwołują się nie ze względu na kwotę kary, ale dla zasady. Tutaj radziłbym być bardzo ostrożnym, dlatego że jeśli Trybunał zdecyduje, iż dany podatnik nie miał rzeczowych argumentów i podszedł do sprawy lekkomyślnie, to Trybunał ma prawo nałożyć koszty poniesione przez HMRC na podatnika. Oczywiście, zasada ta działa w obie strony. Jeżeli Trybunał stwierdzi, że to HMRC było nierozsądne, to koszty poniesione przez podatnika mogą mocą prawną być spłacone przez HMRC. W większości przypadków jednak to każda strona ponosi swoje koszty. Żeby podatnik miał jakiekolwiek szanse na sukces w odwołaniu się w swojej sprawie do Trybunału, musi mieć bardzo rozsądne wytłumaczenie. Bez tego naprawdę szkoda czasu. Decyzja Trybunału w większości przypadków jest ostateczna, choć w bardzo nielicznych sytuacjach można i od niej się odwołać. Nie radziłbym robić już tego bez mocnej i konkretnej podstawy oraz porady prawno-podatkowej. Krzysztof J Wach MSc FCCA KJW Accountants Chartered Certified Accountants 40 Thursley Crescent Croydon CR0 0PQ Tel: 016898 09551 Fax: 016898 49177 Mob: 079600 39267 www.kjwaccountants.co.uk


|13

nowy czas | 4-17 grudnia 2010

twoje zdrowie Choć pomysł wkręcenia tytanowej śruby w źuchwę może zabrzmieć jak wymyślna tortura w jednej z najnowszych hollywoodzkich produkcji, to jak się okazuje, jest to zupełnie bezbolesna i nieinwazyjna metoda przywracania pięknego uśmiechu. O tym, dlaczego i kiedy warto zdecydować się na implanty, opowiada dr Mirosław Kulewicz z Polskiego Centrum Medycznego MEDYK w Londynie.

Nie taki tytan straszny pach, zażywające leki monosupresyjne, hamujące wytwarzanie się nowych komórek, mogą mieć pewien problem z szybkim gojeniem się implantu. Trzeba również pamiętać, że i w miarę upływu lat szybkość procesu osteointegracji maleje. Jeżeli jednak implant odpowiednio zespoli się z kością, przychodzi czas na kolejny krok. Po okresie gojenia, z powrotem odsłania się implant i przystępuje do pobierania wycisku i wytworzenia korony. Warto tutaj zaznaczyć, że wykonujemy także tzw. implanty natychmiastowe, zakładane jeszcze tego samego dnia. W momencie wszczepienia implantu bierzemy wycisk i wysyłamy do laboratorium. Dzięki temu pacjent wychodzi od nas od razu ze standardowo wykonanym zębem. Ząb ten zrobiony jest z materiału służącego do produkcji plomb. Pod względem estetycznym nie jest zatem w ogóle rozpoznawalny. Niestety, wytrzymałość takiego materiału nie jest tak dobra jak w przypadku koron porcelanowych. Po kilkunastu dniach pacjent wraca więc do nas, ściągamy ząb i wstawiamy w to miejsce porcelanową, indywidualnie wykonaną koronę. Implant natychmiastowy jest więc rozwiązaniem tymczasowym. Czy ryzyko zakażenia w przypadku takich implantów jest większe?

Dr Mirosław Kulewicz z Centrum Stomatologiczno-Medycznego MEDYK w Londynie Czym jest implant?

– Implant to substytut naturalnego organu, sztuczny element wszczepiony do ciała ludzkiego. W przypadku implantów stomatologicznych, o których będziemy rozmawiać, implant jest substytutem korzenia zęba. Mówiąc precyzyjnie, jest to tytanowa śruba wkręcona w kość, na której umocowujemy porcelanową koronę. Od czego rozpoczyna się proces leczenia?

– Leczenie rozpoczyna się od wstępnego przygotowania, tzn. oceny warunków, czy w danym miejscu dana implantacja może zaistnieć. Żeby wszczepić implant, trzeba mieć bowiem kość. Jeżeli kości nie ma lub jest w fazie zaniku, musimy wpierw zastosować procedury wspierające tj. uzupełnienie kości. Różne, zaawansowane techniki stosowane przez nas w każdym, nawet najbardziej niecodziennym przypadku pozwalają jednak na znalezienie wyjścia z sytuacji. Przywrócenie kości do takiego stanu, w którym założenie implantu stanie się możliwe nie stanowi zatem dla wprawnego implantologa żadnego problemu. No i przychodzi czas na pierwszą wizytę…

– Pierwsza wizyta polega na wszczepieniu implantu, a więc wkręceniu tytanowej śruby w żuchwę. Następnie implant pozostawiony jest do kilkunastu tygodni w celu właściwego wygojenia się. Mówię tu o właściwej osteointegracji, czyli połączeniu pomiędzy tytanem a kością. Nałożenie korony, a więc porcelanowego dopełnienia możliwe jest dopiero po minimum dwóch miesiącach od założenia implantu. Wkręcanie tytanowej śruby w żuchwę brzmi dość makabrycznie! Czy dla pacjenta jest to zabieg bezbolesny?

– Choć wszczepienie śruby może brzmieć dość przerażająco, jest jednak znacznie mniej urazowe niż chociażby usunięcie zęba. Znieczulenie miejscowe całkowicie eliminuje ból. Odczuwa się pewne wibracje, jednak jest to o wiele delikatniejsze niż właśnie ekstrakcja. Pacjenci z reguły, co mogłoby dziwić, preferują więc delikatną i niestresującą procedurę implantacji. Każdy implant to dla naszego organizmu ciało obce. Czy zdarzają się przypadki odrzucenia implantu?

– Ciało ludzkie nie rozpoznaje tytanu jako ciała obcego, dlatego wszystkie implanty, nie tylko zębowe, wytwarzane są właśnie z tego metalu. Kiedyś wykonywano je ze stali szlachetnej, jednak po jakimś czasie zaczynała ona korodować. Od kiedy przerzucono się na tytan, przypadki odrzucenia implantu praktycznie się nie zdarzają. Zdrowy człowiek nie ma więc z przyswojeniem implantu żadnego problemu. Powikłania wynikające z założenia implantu mogą wynikać jedynie z zakażenia wywołanego przez bakterie powodujące stan zapalny i nie pozwalające kości na całkowite połączenie się z materiałem tytanowym. Ryzykiem takim obarczony jest każdy zabieg. Niepowodzenia są jednak bardzo rzadkie. Jest to zaledwie około 2 proc. wszystkich wykonywanych implantacji. Czy są jednak pewne schorzenia, przy których implantacja nie jest zalecana?

– Jeżeli człowiek jest zdrowy i nie bierze leków obniżających odporność organizmu, to nie powinno być żadnych komplikacji. Są jednak pewne schorzenia, przy których założenie implantu nie jest do końca wskazane. Jednym z nich jest na pewno cukrzyca. Także osoby po przeszcze-

– Osteointegracja implantu natychmiastowego jest obarczona większym ryzykiem niepowodzenia. Implant nie goi się bowiem pod błoną i nie jest całkowicie odizolowany od jamy ustnej. Szansa powikłań jest zatem nieco większa – około, lecz wciąż zaledwie tylko 5 proc.

Czy jest jakaś alternatywa dla implantów? Wszczepienie tytanowej śruby do najtańszych rozwiązań przecież nie należy…

– Alternatywą dla implantu jest wykonanie pracy protetycznej. Uzupełnia to lukę w uzębieniu, jednak wymaga, co jest sporym minusem, oszlifowania dwóch sąsiednich zębów w celu założenia mostu. Pod względem cenowym opcja ta jest zdecydowanie tańsza niż implant. Jest to jednak kwestia indywidualnej decyzji pacjenta. Implanty mogą też pomóc w uzyskaniu większej stabilizacji protez.

– To prawda. Jeżeli są problemy z utrzymaniem protezy, wtedy wykonujemy implanty, na których, za pomocą specjalnych zatrzasków ową protezę mocujemy. Jest to znakomite i niezwykle pomocne rozwiązanie. Jak należy najlepiej dbać o implanty?

– Pacjenci z założonymi przez nas implantami wracają po roku do kontroli. Niezwykle istotne jest podkreślenie ogromnej roli właściwej higieny zębów. Osoby z implantami muszą bowiem przestrzegać czystości jamy ustnej wyjątkowo starannie. Należy używać mikro-szczoteczek, nitki dentystycznej, a także antybakteryjnego płynu do płukania jamy ustnej. Należy bowiem pamiętać, że implant jest tylko substytutem naturalnego zęba. Jak dotąd nie udało się, niestety, opracować czegoś, co przywróciłoby w całości pełną funkcję zdrowego zęba. Jeżeli więc możemy wykorzystać zdrowy korzeń, szanse odbudowy znacznie rosną.

Rozmawiała Łucja Piejko Jestem klientką Katherine Corbett Clinic od 15 lat, są nimi także moje koleżanki. Klinika istnieje od 1953 roku, ma znakomitych specjalistów – wysoko kwalifikowych lekarzy, pielęgniarki i terapeutów. Tym różni się od innych, że kładzie duży nacisk na początkowe konsultacje oraz indywidualne potrzeby i oczekiwania pacjentów. Klinika oferuje najnowsze zabiegi i procedury kosmetyczne, szczególnie w stomatologii kosmetycznej, zabiegach kosmetycznoestetycznych twarzy, akupunkturze, pilingach, elektroterapii. Ma wyjątkowo dobre wyniki i reputację w zabiegach z użyciem wypełniaczy dermatologicznych i botoksu. Usługi kliniki są prowadzone w atmosferze przyjaznej i życzliwej dla klienta, ceny nie są wygórowane, a lokalizacja w centrum Londynu. Chętnie służę poradą! Grażyna Maxwell


14|

4 -17 grudnia 2010| nowy czas

arteryjne andrzejki

Obrazy, muzyka, wiersze, magiczne wróżby, spotkanie Kolejna edycja ARTerii organizowanej przez „Nowy Czas” za nami. Wydarzenie miało miejsce w uroczych kryptach londyńskiego kościoła St George the Martyr. Obrazy, muzyka, wiersze, magiczne wróżby, spotkanie – tego doświadczyliśmy. By opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, zaprosiłem kilku uczestników wieczoru: Agata Rozumek – wokalistka (AR), Monika Sharma – wydawca magazynu „Polish Britain” (MS), Grzegorz Gaszczak – wolny człowiek (GG), Anna Maria Różańska – poetka (AMR), Dagmara Chmielewska – organizatorka wydarzeń biznesowych i kulturalnych (DCh), Karol Wodarczyk – autor teorii miłości (KW), Marta Brassart – specjalista ds. ubezpieczeń (MB). Naszym przewodnikiem niech będzie wiersz Agaty Rozumek. *** Naiwność serca Głupota umysłu I znów taplam się W obcych słowach A ja chcę krzyczeć Ja chcę śpiewać Lecz kto zrozumie Kiedy wołam I tak siedzę maleńka Na krańcu gitary Kaleczę palce Tępymi strunami Każda myśl nadal Ciepła moja A słowo już obce nie-Ma-nie-Wola Naiwność serca Głupota umysłu I znów taplam się W obcych słowach Tak właśnie jest czasem z nami tu, na Wyspach. Pełni nadziei wszyscy tu przybyliśmy. By zrealizować marzenia, zarobić pieniądze,

poznać ludzi. Zderzamy się z tym, co tu zastajemy. Potrzebne jest więc spotkanie, które pozwoli na ustawienie sterów. Codzienność wkłada nas w karby „obcych słów”. – ARTeria sprawia, ze przez kilka godzin zapominamy o aktualnych sprawach (DCh). – Spotkania są bardzo ważne, bo ludzie chcą się integrować (KW). Słowo kultura wywodzi się od kultu. Pytanie, co takiego obdarzamy atencją. Okazuje się, że sam fakt wspólnego przebywania jest ważny. Stworzenie miejsca, które może być wyspą na Wyspie. Gonitwa za pieniędzmi może doprowadzić do wyjałowienia. Obcowanie ze sztuką daje możliwość na ponowne odnalezienie się. A ja chcę krzyczeć Ja chcę śpiewać Lecz kto zrozumie Kiedy wołam Krzyk. Stłumiony promocją z korner szopu, zamknięty we flacie. On jednak jest i gdzieś musi znaleźć ujście. ARTeria daje taką możliwość. Zarówno dla artystów, jak też uczestników. – Podobne spotkania są bardzo ważne dla Polaków przebywających w Londynie. Podtrzymują naszą tożsamość narodową, integrują środowisko polskie oraz dają możliwość budowania wspaniałych relacji z innymi osobami, które pragną być bliżej sztuki (DCh). – Nie było łatwo znaleźć wzór, który by je definiował (KW). Kto zrozumie kiedy wołam Tak mógłby zapytać autor przedstawionych obrazów. Jego prace pokazywane były w dwóch salach. W pierwszej – wprowadzenie do syntezy znaku. Obrazy malowane ekspresyjnie, z rozmysłem, lecz jakby pośpiesznie. By zapisać emocje i je pozostawić. Uciec. Historie miłosne. Nabrzmiałe czerwienie. Samotność. Czy takie obrazy powstałyby na Saharze? Pewnie nie. Prócz intymnego zapisu autora jest tam również widoczny portret tych miejsc, z którymi się stykamy. Nie poprzez bezpośrednią ilustrację, lecz jako zapis

emocji, które im towarzyszą. Samotności, opuszczenia, oczekiwania. Szukanie znalezienia. Widoczne podczas oglądania prac stało się, że Wyspa nas zaznacza. Nadaje łatwy do odczytania kod emocjonalny, który po przyjeździe do kraju trudno zrozumieć bliskim nam osobom. Obraz staje się zakodowaną informacją: – nie jesteś z tym wszystkim sam. Druga sala, gdy byliśmy już wyedukowani w znakach artysty, przedstawiała, opowiadała. Widzowie mogli przekonać się, że spotkanie z malarstwem współczesnym jest jak oglądanie fotografii. Obrazy przedstawiają jednak w sposób inny. Poprzez nadanie znaczeń plamom i kreskom. Jest to fotografia wnętrza człowieka, nie jego powłoki. Jedno pociągnięcie pędzlem może być całą historią. Kropka może mówić!

I tak siedzę maleńka Na krańcu gitary Kaleczę palce Tępymi strunami Tak właśnie jest, gdy artysta przygotowuje się do występów przed publicznością. Trudy i starania, które w trakcie koncertu nie są widoczne. Agata Rozumek to lekkość i wdzięk. – Podobały mi się słowa i sam fakt, że by-

ły w wykonaniu Polki, sprawiały, że czułem się dumny, że nasi rodacy są tak uzdolnieni (KW). Czyli będąc tu, w Londynie, są ludzie, którzy czekają, by ktoś odniósł sukces. – Bomba! Klasa! Trochę polskiej nostalgii i rewelacyjny występ anglojęzycznego solisty... Warto było przyjechać taki kawał, żeby odreagować!” (AMR). – Muzyka doskonale dopasowana do atmosfery nie będzie wypełniać stadionów, ale zdaje się, że nie o to wykonawcom chodziło. Oprawa muzyczna – super (GG). – Jeżeli chodzi o Jake’a Shawa, byłam pod wrażeniem. Naprawdę wysoki poziom, zarówno na płaszczyźnie wokalnej, jak i instrumentalnej. Moi chłopcy – gitarzyści spisali się na medal i warto było ich posłuchać (AR). – Muzyka owijała nas miękkim szalem łagodnych rytmów i delikatnego głosu (MB). Muzyka towarzyszyła nam przez całość wydarzenia. Pozwalała uczestnikom na aklimatyzację, wprowadzała w nastrój wieczoru, poruszała. Miejsce, w którym muzycy występowali było kameralne. Wielość prezentacji sprawiła, że słuchacze mogli przez kilka godzin zachować świeżość odbioru. Po zakończeniu występu artyści nie udawali się do garderoby, lecz schodzili ze sceny do publicz-

ciąg dalszy > 16


nowy czas | 4 -17 grudnia 2010

|15

ejki z r d n a a i ARTer

»16-17


16|

4 -17 grudnia 2010| nowy czas

arteryjne andrzejki ności, co dawało nam możliwość poznania ich osobiście. Stwarzało atmosferę bycia razem. Można było poznać nie tylko sztukę, lecz również ludzi. Poezja włączona w ARTerię – w taki sposób po raz pierwszy – też miała za zadanie poznanie poetów osobiście. Teksty były więc prezentowane przez autorów. Gwar we foyer nie przeszkodził w skupieniu. Magiczne działanie słowa. – Poezją byłam oczarowana. Samą ideą, że tak można, że taki poziom, że na takim spotkaniu (AR). – Miły moment, słowa, cięcie, gięcie pozwoliło chwilowo, ponownie zaangażować jakąś część umysłu już dawno uśpioną, bo w innym wymiarze ostatnio stymulowaną, poprzez inaczej jednak brzmiący język angielski, więc i sentymentalnie, katartycznie (GG). – Moc wrażeń, trochę powiewu polskości, zabawa rymem, różnorodność spostrzeżeń w ciekawej formie, trafność przekazu (AMR). – Wiersze zmusiły mnie (KW). – Słowa poezji, deklamowane, zapraszały do rozmowy. Poezja wierszy może oczyścić naszą prozę codzienności (MB). „Nowy Czas” patronuje poetom. Daje im miejsce na zaistnienie. Jeden z nich, którego utwór został wcześniej wydrukowany na łamach tej gazety powiedział, że coś się zaczęło po tym fakcie w jego życiu dziać. – Wiesz, mój syn zadzwonił do mnie. Sam. Po raz pierwszy od kilku lat. W Londynie mamy do czynienia z koniecznościami. Artyści słowa też im podlegają. Jednak nawet w zgiełku potrafią się skupić na twórczości. Potrzebne jest miejsce, gdzie słowo może być wypowiedziane. Poprzez zgromadzenie dobrze reagującej publiczności uzyskuje się świadomość wagi twórczości. Czytając można poczuć, że to wszystko ma sens, że słowa nie zostają tylko martwą literą. Zobaczyliśmy również, że poeci są wśród nas. Nie tylko na kartach szkolnych lektur. Słowo wciąż się rozwija. Każdego dnia, wraz z każdą rozmową i wierszem. Oglądając poetów można było uczestniczyć w przeniesieniu przeszłości w przyszłość, kreacji teraźniejszości słowa. Drobne, codzienne przewartościowania, odkrywanie i nadawanie znaczeń. Waga każdej litery. Patrząc na czytających widzieliśmy

emocje. Istniały one po obu stronach rampy. Publiczność mogła uwierzyć w autentyczność pisania. W anglojęzycznej codzienności łatwo o zgubienie wrażliwości. Tu wystarczy znajomość kilku słów, by porozumiewać się w domu czy pracy. Obcowanie z poezją wypełnia pustkę. Tworzy bufor. Nie musimy kurczyć odbioru doznań poprzez brak możliwości ich opisu. Każda myśl nadal Ciepła moja A słowo już obce nie-Ma-nie-Wola

nia oraz szansa obcowania z różnorodnymi formami sztuki, do tego ciepła, familijna atmosfera sprawia, że ci, którzy brali udział w niej pierwszy raz, będą uczestniczyć w kolejnych spotkaniach (DCh). – ... i ciepło, i na poziomie (KW). – Ale czy ma to jakieś znaczenie? Dla jakości mojego życia – tak! (GG). – Bawiłam się świetnie, jeśli jest szansa na więcej takich wieczorów – ja się piszę! (AMR).

inicjatywę i chęć, i wysiłek organizacyjny dla „Nowego Czasu” (MS). – Takie spotkania są ważne, bo każdy Artysta czy artysta potrzebuje miejsca, gdzie da upust swym emocjom, gdzie przestaje być dziwakiem, gdzie znajduje zrozumienie, gdzie ociera się o sztukę, jak również staje się jej udziałem. ARTeria to mrowie ludzi ciekawych pod każdym względem (AR).

– Takie spotkania są ważne, niezbędne! Niepowtarzalne, inspirujące, konieczne do ukojenia porywów umysłu i duszy! (AMR). – I bardzo dobra okazja do poznania wartościowych ludzi (KW). – Podziękowanie za

Więc „nie-Ma-nie-Wola” zostało na ARTerii przewartościowane. Pozostaje każda myśl nadal Ciepła moja.

Adam Siemieńczyk

Słowa pozostałyby obce, gdyby nie możliwość przekazania ich dalej. Artysta pozostałby sam ze swoim dziełem, gdyby nie zetknięcie się z publicznością. Widz bez twórczości nie istnieje. Będąc odbiorcą, staje się drugim biegunem energetycznym tego, co nazywa się kulturą. Poeci, muzycy, artysta malarz zaistnieli. Energie zostały pobudzone. – Synteza muzyki, poezji i malarstwa to jak najbardziej fantastyczny pomysł. Gratuluję organizatorom pomysłu i rozmachu w przygotowywaniu tej inicjatywy (DCh). Podczas wieczoru odbyły się również wróżby andrzejkowe. Była okazja do zabawy, przeniesienia się w świat magii. Biorący udział w spotkaniu uczestniczyli też w loterii, której zwycięzca otrzymał obraz Pawła Wąska wykorzystany na plakacie reklamującym ARTeryjne andrzejki. Zebrane pieniądze zasilą kolejną ARTerię. – Spotkałem wartościowych ludzi (KW). – Atmosfera? Domowo-koncertowo-liryczno-muzyczna-niepowtarzalna (AMR). – Atmosfera tego miejsca miała jakiś głęboko oczyszczający i ducha podnoszący efekt (GG). – Przychodząc tam jesteśmy ciekawi świata, ciekawi słowa, ciekawi samego siebie. Przychodzą tam ludzie zdolni, utalentowani, poszukujący wyższych wartości. Po to schodzimy do krypty właśnie, aby przewrotnie wzbić się na wyżyny. Tu na wyżyny wrażliwości (AR). – Atmosfera bardzo przyjazna, zabawa doskonała (MS). – W kryptach tego wieczoru znaleźliśmy się w innym wymiarze. (MB). – Ciekawe rozmowy z uczestnikami wydarze-

Teresa Bazarnik z obrazem Pawła Wąska informuje o loterii. Artysta (na zdjęciu poniżej) przekazał na rozwój ARTerii jeden ze swoich obrazów. Losy sprzedawały Łucja Piejko i Ewa Obrochta. Robiły to z dużym wdziękiem, bo mimo późnej pory udało im się sprzedać 133 losy!!! Dziękujemy Pawłowi, tym, którzy losy kupili, oraz uroczym sprzedawczyniom. Na zdjęciu obok Jake Shaw – jeden z laureatów konkursu BBC New Talents bardzo polubił Polaków, nie tylko tych, z którymi pracuje, ARTeryjnych też! Publiczność odwzajemniła się gromkimi brawami.

ARTeryjna prezentacja: Malarstwo: Paweł Wąsek Muzyka: Agata Rozumek i Łukasz Fiszer, J.J. Jacob, Andrzej Pawłowski; Jake Shaw; Piotr Piskorz ze Szkotem Jimem Poezja: Anna Maria Mickiewicz, Tomasz Januszkiewicz, Adam Siemieńczyk Wróżby: Konrad Łatacha


|17

nowy czas | 4 -17 grudnia 2010

spacer po londynie

Chelsea Miejsce narodzin punk rocka, rezydencja Henryka VIII i jedna z najdziwaczniejszych galerii na Wyspach. Takie rzeczy tylko w Chelsea. Adam Dąbrowski

Współcześnie serce Chelsea bije nieco dalej na północ, ale pierwsi osadnicy budowali swoje domy nieopodal dzisiejszego Battersea Bridge. Mieli dobre wyczucie. Ziemia była żyzna, rzeka zapewniała świetny transport i świeże ryby w rzece. W czasach rzymskiej okupacji Chelsea była tylko jedną z licznych wiosek nieopodal Londinium. Przez wiele następnych wieków osada nie zapisała się w kronikach niczym szczególnym. A potem do Chelsea przybył Thomas More. Filozof i doradca Henryka VIII osiadł tu ze swoją drugą żoną Alice. Ożenił się z nią ledwie parę tygodni po tym, jak jego poprzednia małżonka umarła. Autor „Utopii” wybudował zawczasu grobowiec, który pomieścić miał całą trójkę. Do dziś przetrwała tablica nagrobna, która dowodzi, że trójkąty nie kojarzyły się filozofowi tylko z Pitagorasem: Nie potrafię powiedzieć czy poprzednią kochałem bardziej, niż kocham tę. Jakże szczęśliwi bylibyśmy we trójkę, gdyby tylko los i moralność nam na to pozwoliły. Modlę się, że w niebie spotkamy się na nowo i że śmierć da mi to, czego życie dać nie zdołało. More skończył źle. Łaska humorzastego Henryka VII jeździła na pstrym koniu i mimo, że król lubił przechadzać się po ogrodzie słynnego filozofa, nie zawahał się pozbawić go życia, gdy tylko ten mu się przeciwstawił. Poszło o wypowiedzenie posłuszeństwa papieżowi w związku z unieważnieniem małżeństwa z Katarzyną Aragońską. Na początku autor „Utopii” miał być poćwiartowany. Monarcha okazał się jednak litościwy i kazał mu po prostu ściąć głowę. More do dziś spogląda spokojnym wzrokiem na Tamizę. Można go zobaczyć siedzącego na cokole pomnika przy Cheyne Walk.

ChelSea króleWSka Co by o nim nie mówić, Henryk VIII przyczynił się do rozkwitu Chelsea. W rok po tym, jak spadła głowa jego doradcy, król zakupił tu rezydencję. Prawdopodobnie to właśnie w niej wziął potajemny ślub z Jane Seymour, dzień po egzekucji niewiernej Anne Boleyn. Potem dom dostała w prezencie ślubnym Katarzyna Parr, która przeżyła Henryka i osiadła tu ze swoim drugim mężem.

Obecność rodziny królewskiej podnosiła prestiż okolicy. Zaczęli się tu wprowadzać arystokraci. W 1681 roku Karol II zdecydował, że w okolicy znajdować się będzie szpital dla emerytowanych żołnierzy. Zadanie zaprojektowania budynku przypadło najpopularniejszemu wówczas architektowi, sir Christopherowi Wrenowi. To właśnie z tutejszej kaplicy BBC nadała w 1949 roku swoją pierwszą transmisję mszy świętej. Kaplica (przyozdobiona fantastycznym freskiem Sebastiano Ricciego), piękny ogród i dziedziniec szpitala (na którym znajduje się imponująca, pozłacana rzeźba Karola II) są dostępne dla publiczności. Fani militariów mogą obejrzeć armaty, karabiny i temu podobne zabawki w okolicznym National Army Museum.

obok: sklep Vivienne Westwood, poniżej słynny Flower Show, coroczna wystawa projektantów ogrodów

raj Dla zakupoholikóW… Chelsea to jedna z najdroższych dzielnic Londynu. Domy mają tu Kylie Minouge, Gwyneth Paltrow, Hugh Grant i Lilly Allen. Ale na głównej ulicy zamiast luksusowych butików dominują te same sklepy, które można znaleźć na głównych arteriach handlowych mniej zamożnych zakątków miasta. Jest Gap, Next i H&M. Trochę przestrzeni wydarły dla siebie Starbucks i McDonald’s. Warto jednak pokręcić się trochę po dzielnicy w poszukiwaniu jej ukrytych skarbów. Ulokowało się tu na przykład kilka sklepów oferujących pomysłowe, choć często nieziemsko drogie meble. Najbardziej ceniony jest India Jane. Odrobinę luksusu znajdą też dla siebie panie – drogeria Korres i perfumeria Penhaligon zaliczane są do najlepszych w mieście. Nieopodal, na Lower Sloane Square usadowiły się urocze antykwariaty.

… i FanóW Sztuki Chelsea często odwiedzają też miłośnicy sztuki. Przyciąga ich Saatchi Gallery, ogromna galeria sztuki współczesnej. Jej założyciel prywatnie jest mężem apetycznej Nigelli Lawson, chief celebrity, która od paru lat czaruje Brytyjczyków swoimi umiejętnościami kulinarnymi (i nie tylko). – Moje ulubione miejsce? Łóżko w sypialni. Koło mnie Nigella, po drugiej stronie wielki telewizor” – opowiadał Saatchi Guardianowi. To właśnie jemu sławę zawdzięcza Damien Hirst, najbardziej, obok Tracy Emin, rozchwytywany obecnie brytyjski artysta. W 1988 roku wystawił swoją słynną pracę „Fizyczna niemożliwość śmierci w umyśle żyjącego”. Był to wielki, przecięty na pół

rekin zanurzony w formalinie. Pewien prywatny kolekcjoner dał potem za zwierzaka… siedem milionów funtów. Dyrekcja galerii mówi, że jej celem jest przede wszystkim zaznajomienie nas z pracami młodych artystów, z których za parę lat mogą wyrosnąć następni Hirstowie. Warto zobaczyć, szczególnie, że wstęp jest darmowy.

DzielniCa artyStóW Saatchi Gallery to nie jedyny przystanek dla miłośników sztuki. Chętnie zaglądają oni na nabrzeże. Przy Cheyne Walk (tym samym, gdzie znajdował się dom More’a) spotykali się bowiem członkowie Bractwa Prerafaelitów. W dziewiętnastym wieku dzielnica stała się mekką dla artystycznych dusz. Oprócz Hunta czy Rosettiego mieszkali tu twórca czarownych nokturnów James McNeill Whistler i ubóstwiany przez Brytyjczyków „ma-

larz światła” J.M.W. Turner. Na Tite Street dom miał natomiast sam Oscar Wilde. Potem artystyczna reputacja Chelsea przygasła. Ale nie na długo.

Druga młoDość Na początku ubiegłego stulecia dzielnica zrobiła się nieco nudnawa i duszna. Przewietrzyli ją artyści i hippisi, którzy zaczęli ją odwiedzać w latach sześćdziesiątych. Mieszkali tu Stonesi a gdy do miasta wpadał Dylan, nie omieszkał zajrzeć i na King’s Road. Andy Warhol nakręcił tu swój słynny film „Dziewczyny z Chelsea”. Potem ulicę przejęli młodzi, rozdrażnieni ludzie z kolorowymi włosami i kurtkami nabijanymi ćwiekami. Ulica stała się przystanią dla punkowców. Pod numerem 430 swój sklep założyła Vivienne Westwood, legendarna projektantka mody, która wprowadziła do głównego nurtu modę na

gorsety, wysokie buty i jaskrawe kolory. Policja ścigała ją też za produkcję T-shirtów z obscenicznymi rzekomo hasłami. „Too Fast to Live Too Young to Die”, bo tak nazywał się sklep, prowadziła ze zmarłym niedawno Malcomem McLarenem, który pomógł wypłynąć na szerokie wody grupie Sex Pistols. Sklep zmieniał potem nazwę wiele razy (między innymi na „Let It Rock” i „SEX”), ale pozostawał epicentrum punkowej subkultury. Istnieje do dziś; nazywa się „World’s End”, ale punkowców już tu prawie nie ma. Dzielnicę odzyskali ludzie o zasobniejszym portfelu, a bary i puby w okolicach Sloane Square stały się popularne wśród dobrze sytuowanej młodzieży. Warto się wybrać na spacer w te okolice właśnie przed świętami. Świąteczne iluminacje – szczególnie na głównym placu dzielnicy – zapierają dech w piersiach.


18|

4-17 grudnia 2010 | nowy czas

kultura

Przewodnik po zaświatach Journey through the afterlife: ancient Egyptian Book of the Dead

Agnieszka Stando

P

óźna jesień to czas refleksji o przemijaniu. Zanim lampki choinkowe ogrzeją nasze serca, wspominamy zmarłych podczas Zaduszek, niektórzy świętują Halloween, opadjące liście przypominają o nieubłaganych cyklach natury. W tej jesiennej atmosferze British Museum proponuje wystawę skarbów sprzed tysięcy lat, którą nazwano Journey Through the Afterlife. Ancient Egiptian Book of the Dead (Podróż przez zaświaty. Starożytna Egipska Księga Umarłych). Wystawa rozmieszczona na planie koła we wnętrzu biblioteki muzealnej prezentuje kilkadziesiąt kolorowych i czarnobiałych rysunków wykonanych z ogromną wprawą rzemieślniczą popartą setkami lat tradycji. Te precyzyjne nieduże obrazki stanowią swoistą instrukcję – przewodnik w formie komiksu o tym, jak poruszać się w pozaświatach, kogo można tam spotkać i kto może być pomocny w tej wędrówce. Teksty Księgi Umałych zawierają opis umierania, mumifikacji, a potem drogi zmarłego oraz zaklęcia i instrukcje, jak ma postępować. Na wystawie możemy zobaczyć narzędzia używane przez egipskich rysowników oraz amulety, urny na wnętrzności i płótna do mumifikacji pokryte precyzyjnym pismem. Najstarsze pokazywane tu przedmioty mają ponad 3500 lat. Jest to więc okazja, żeby zobaczyć tyle cennych eksponatów w jednym miejscu. W ostatniej, najdłuższej sali pokazany jest kilkudziesięciometrowy zwój papirusu pokryty czarno-białymi rysunkami, pod którymi widnieją teksty zapisane w szpaltach dwoma rodzajami pisma: hieratycznym – używanym przez urzędników na co dzień i hieroglifami – przeznaczonymi dla kapłanów, do tematów rytualych. Papirusy okazały się bardzo trwałym materiałem, preparowano je z łodyg trzciny rosnącej nad Nilem. Egipskie malowidła wykonywane były z reguły czarnym tuszem, którym rysowano kontury, a potem ewentualnie wypełniano je jaskrawym, czystym kolorem. Postaci na rysunkach są płaskie, ustawione według tak zwanej perspektywy egipskiej; głowa zwrócona jest bokiem do widza, ramiona przodem, nogi znów bokiem. Bogowie i ludzie przedstwaieni są w podobny sposób – są jednakowej wielkości, a mniej ważne postaci, jak służba, są po prostu mniejsze. Ten kanon malarski funkcjonował w Egipcie przez kilka tysięcy lat.

Przewodnik po wystawie przedstwia nam egipskich bogów, główne osoby dramatu. Starożytni Egipcjanie wierzyli w wiele różnych bóstw, które miały utrzymywać porządek i harmonię w kosmosie. Niektóre z nich odgrywały ważną rolę w podróży bytu w zaświaty (pojęcie duszy powstało dużo później). Księga Umarłych była kulminacją długiej tradycji spisywania religijnych tekstów pogrzebowych. Najwcześniejsze z nich są wyryte na ścianach piramid, kolejne pisano na powierzchniach sarkofagów, bandażach mumii i w końcu na papirusach. Większość papirusów pochodzi z okresu Nowego królestwa tj. okolo 1550-1069 pne. W VIII wieku p.n.e. Księgę odnowiono i zreorganizowano. Używano jej aż do roku, 0 czyli roku narodzin Chrystusa. Można przypuszczać, że w starożytnym Egipcie nie było tak znaczącej granicy między życiem i śmiercią. Dziś śmierć

nas zawsze zaskakuje, wtedy przygotowywano się do niej przez całe życie. Istnienie traktowano jako proces rozpoczynający się przed narodzinami i trwający przez całe życie doczesne i dalej po śmierci fizjologicznej w czasie wędrówki w zaświaty. Wierzono, że istnienie miało najpierw świadomość istoty nienarodzonej, która ewaluowala w świadomość osoby żyjacej a potem zmarłej. Rodzajów świadomości miało być w sumie dziewięć. Jest to tak odmienny od naszego punkt widzenia, że trudno znaleźć odniesienia we współczesnym świecie, nie mniej jednak większość z nas przyzna, że sposób traktowania zmarłych definiuje każdą cywilizację. Ancient Egyptian Book of t he Dead 4 November 2010–6 March 2011 British Museum, Great Russell Street, WC1B 3DG

Na najwyższym poziomie Alex Sławiński Gru pa Hey od wie dza Lon dyn dość re gu lar nie. Wy da wać by się więc mo gło, że już ni czym nas nie za sko czy A jed nak – by ło ina czej. W mi ja ją cym ro ku wy dali al bum „Re -Mur ped”. Jest to po dwój ne wy daw nic two, na któ rym zna la zły się utwo ry z ubiegłorocznego dysku „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” (MURP), zre mik so wa ne i prze ro bio ne przez in nych wy ko naw ców: mu zy ków i DJ -ów. W Sca li przy King’s Cross ja ko roz grze wacz przed wy stę pem Hey wy stą pi ło DJ-skie duo Bu enos Bros, od po wie dzial ne za kil ka z re mik sów, ja kie zna la zły się na „Re -Mur ped”. Ich mu zy ka, za ha cza ją ca za rów no o ho uso wo-klu bo we kli ma ty, jak i po szar pa ne, prze kom bi no wa ne ryt my w sty lu Apex Twin zro bi ła na mnie wiel kie wra że nie. By ła świe ża, in te re su ją ca i in try gu ją ca. Szkoda, że mi mo mię si stej mu zyki, pu bli ka po zo sta ła nie po ru szo na, zaś na wi dow ni zna leźć moż na by ło wiel kie, pu ste plac ki. Gdy w koń cu na sce nie po ja wił się Hey, sy tu acja zmie ni ła się dia me tral nie. Widownia wy peł ni ła się do ostat nie go miej sca, w gó rę po szły rę ce trzy ma ją ce wszel kie go ro dza ju te le fo ny, apa ra ty i ka me ry, zaś pierw sze tak ty utwo ru uto nę ły w ra do snym wrza sku. Fa ni Heya da li z sie bie wszyst ko.

By ło dość tra dy cyj nie: tro chę kla sy ków, nie co no wo ści, ubra na w wor ko wa tą kurt kę Ka ta rzy na sta ła nie po ru szo na, rzu ca jąc dwa, trzy sło wa po dzię ko wa nia po mię dzy utwo ra mi. Ze ro miz drze nia się i nad ska ki wa nia pu blicz no ści. A mi mo to za ba wa by ła przed nia. W pew nym mo men cie pod sce ną zro bił się nie zły po gu ją cy ko cioł, zaś z ba rie rek od dzie la ją cych wi dow nię od ze spo łu za czę li ska kać fa ni. No, mo że je den fan. Jed nak at mos fe ra zro bi ła się iście ni czym na kon cer tach me ta lo wych. Ta ką jaz dę trud no za po mnieć. Gdy ka pe la ze szła ze sce ny, widać by ło, że dla fa nów to jesz cze nie wszyst ko. Po now nie wy cią gnę li ze spół i zmu si li do gry. Hey bi so wał kil ka na ście mi nut. Jed nak na wet gdy by grał i trzy ra zy ty le, z pew no ścią nie zna la zło by się wie lu, któ rzy opu ści li by Sca lę przed koń cem, mi mo że tego nie dziel ne go wie czo ra trans por to wi związ kow cy po raz ko lej ny po sta no wi li uprzy krzyć lon dyń czy kom ży cie ca ło do bo wym straj kiem, utrud nia ją cym po wrót do do mu. Je śli Hey za cho wa do t ych cza so wy ter mi narz po ja wia nia się w Lon dy nie (przy jeż dża ją tu za zwy czaj w oko li cach li sto pa da), pod ko niec przy szłe go ro ku szy ku je się nam znów bar dzo in te re su ją cy kon cert. Mo że nie bę dzie aż tylu no wych utwo rów, mo że też nie uda się zor ga ni zo wać tak zna ko mi te go su por tu, ale jed no mo gę wam za gwa ran to wać: je śli znów po ja wi się tu Hey, do sta nie cie roz r yw kę na naj wyż szym po zio mie.

Kasia Nosowska w londyńskim klubie Scala


|19

nowy czas | 4-17 grudnia 2010

kultura

U–chu-cha, Voo-Voo-Vaa, idzie zima zła podobnie jak dobry malarz, który wie, jak nakładać farbę na płótno. HD video stało się już narzędziem artysty, to jest niezaprzeczalny fakt. Jak zawsze pozostaje jednak pytanie, jak będzie wyglądał produkt tym narzędziem wykonany. Mój instynktowny sceptycyzm, kwestionujący nową sztukę tego rodzaju, która redukuje widza do roli grupowego turysty, mówiąc mu co ma robić, gdzie iść, na co patrzyć i kiedy przestać, poddana została próbie. Czwarta projekcja w pokazywanej sekwencji wyszła poza konwencjonalne ramy galerii. Była liryczna i posiadała nutę poezji. Na końcu projekcji usłyszeliśmy odgłos otwierających się zasłon okiennych, ukazując nocny widok na Kensington Gardens, a w nim padający śnieg. Nie ten śnieg, który nas teraz wszystkich mrozi. Artysta zaaranżował śnieg z piany mydlanej wychodząc w ten sposób swoim dziełem w krajobraz otaczający galerię i wysyła nas w powrotną podróż do naszych domów, kreując w ten sposób iluzję, która bez wyjątku wzbudziła wśród widzów szczery zachwyt. Może to też nostalgia wywołana ciemnymi wieczorami i zakodowanym w nas wszystkich naturalnym, cyklicznym „końcu” i nadchodzącej odnowie, o czym śpiewałby może Waglewski z Voo Voo, gdyby koncert nie został odwołany z powodu przedwczesnej śmierci ich wieloletniego kolegi i menedżera Mirosława Olszówki. Zacytuję z myślą o tej smutnej wiadomości tekst piosenki Voo Voo. Myślę sobie, że ta zima kiedyś musi minąć, zazieleni się, urośnie kilka drzew, niedojedzony chleb w ustach zdąży się rozpłynąć, a niedopity rum rozgrzeje jeszcze krew. Zimny poniedziałek gorącą stanie się niedzielą. To, co nie pozmywane, samo zmyje się. Nieśmiały dotąd głos odezwie się jak dzwon w kościele, a tego, czego mało, nie będzie wcale mniej… Choć mało rozumiem, a dzwony fałszywe. Coś mówi mi, że jeszcze wszystko będzie możliwe. Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było, nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic.

Wojciech A. Sobczyński

Jechałem samochodem przez miasto w niedzielny poranek. Słońce nie wychodzi wysoko o tej porze roku i choć jeszcze ostro świeci, podkreśla swoim światłem wszystko na co padnie, jak przysłowiowe „światła rampy”. To w takim słonecznym blasku iskrzył się szron tego ranka, zwiastując nadejście zimy. Niektóre z londyńskich liściastych drzew przetrzymują tradycyjną umiarkowaną angielską zimę, ale nie tym razem. Liście, które poprzedniego dnia przyozdabiały konary drzew leżały w równym kole u ich stóp, wyścielając wszystko, na co spadły, jak suty kobierzec, przykrywając jezdnie i chodniki ciemną, zmarzniętą barwą pozującą do zdjęcia w tym zimowym słońcu. Parę dni wcześniej byłem na otwarciu awangardowej wystawy w Serpentine Galery. Wystawiał Philippe Parreno, o którym – muszę się skromnie przyznać – wiedziałem o wiele mniej niż londyńskie biuro meteorologiczne próbujące przewidzieć czy będzie śnieg na Boże Narodzenie. Philippo Parreno pokazał przedziwny zestaw „instalacyjnofilmowy”, który w moim przekonaniu nie zasługiwałby na wzmiankę gdyby nie to, że zastosował HD videofilm jako

TADEUSZ DE VIRION Zmarł 25 października 2010 r. w Warszawie w wieku 84 lat. Wybitny prawnik i adwokat. Ambasador RP w Wielkiej Brytanii i Irlandii w latach 1990-1993 Członek Trybunału Stanu. Kawaler Honoru i Dewocji Suwerennego Zakonu Maltańskiego Komandor Orderu Polonia Restituta. Odznaczony Krzyżem Zasługi Złotą Odznaką Adwokatury Żołnierz AK, Powstaniec Warszawski. Msza św. żałobna zostanie odprawiona w kościele Little Brompton Oratory, Brompton Road, London SW7, w sobotę 4 grudnia 2010 r. o godz. 18.00. Związek Polskich Kawalerów Maltańskich w UK

narzędzie pracy. Cztery projekcyjne rejony galerii pokazują filmowe sekwencje. Publiczność jest zachęcana do podążania z miejsca na miejsce, od jednej projekcji do następnej, napotykając po drodze na przedziwne grupy elektrycznych wtyczek ( potocznie zwanych złodziejkami) ułożonych w wysokie grupy jak improwizacje z klocków lego. Koło jednej z tych elektrycznych fantasmagorii, a może fanaberii, stał srogo wyglądający „ochroniarz”. Nie powstrzymałem się, by go nie zapytać, który z obiektów ma strzec najbardziej. Odpowiedział mi z równym zaambarasowaniem jak i ja pytający, że właściwie nie wie nic na ten temat. Razem z innymi podążałem więc, jak owczym pędem, od projekcji do projekcji. Niektóre z nich miały spektakularny charakter. Wchodząc na sale natrafiłem między innymi na film uchwycony chyba w okolicach amerykańskich Appalachów. Wraz z innymi znalazłem się przed bardzo szerokim ekranem i to zaledwie kilka kroków od jego lśniącej powierzchni. Kamera filmowała sceny z podróży wąskotorową koleją, obejmując panoramicznym obiektywem bardzo szeroki obraz. Uwaga widza kierowała się niewątpliwie w stronę szeregu postaci, stojących w różnych grupach i indywidualnie, wśród krzewów czy na skraju pobliskiego lasu, na stoku urwiska czy na peronie stacyjnym. Były to postacie enigmatyczne, przypominające niedawny pokaz rzeźb Anthony Gormleya, poustawianych w kontekście architektury centralnego Londynu. Parreno wie, jak operować kamerą

Kontaktowe złodziejki


20|

4-17 grudnia 2010 | nowy czas

co się dzieje

jacek ozaist

WYSPA [34] Byliśmy od tego czasu w paru egzotycznych miejscach, ale takich chwil, jak na maleńkiej Saonie nie przeżyliśmy już nigdy. Do samego końca siedzieliśmy na plaży, nie chcąc rozstać się z białym paskiem i delikatną bryzą Morza Karaibskiego. Byłem tak szczęśliwy i rozkojarzony rumem, że zostawiłem w motorówce klapki i całą drogę na lotnisko przebyłem boso. Na szczęście pilotka czekała z naszymi walizkami w hali odpraw, bo inaczej wysiadłbym na zaśnieżonym Gatwick bez butów. Londyn witał nas pięścią i kopniakiem. Jeszcze na lotnisku w Punta Cana doszły nas wieści, że nie ma kto pracować w kuchni dnia następnego, bo ktoś zachorował i nie mógł przyjść do pracy. Przez osiem godzin lecieliśmy nocą nad Atlantykiem, myśląc tylko o tym, jak sobie poradzimy w kuchni po wylądowaniu. O siódmej rano prosto z Gatwick pojechaliśmy do pracy i całe mozolnie gromadzone poczucie szczęścia szlag trafił. Z każdą minutą korek gęstniał i gęstniał, fundując nam brutalną kwarantannę przed powrotem do normalnego życia. – Nie ma sprawiedliwości na świecie – zagaiła Aneta grobowym głosem. – Nie ma – przyznałem. – Przecież wracamy z wakacji!!! – Wypoczęci, uśmiechnięci, gotowi... Uchyliłem się, unikając kuksańca w ramię. – Wcale nie jestem wypoczęta. Przez całą noc facet przed nami wiercił się jak opętany. Źle spałam. Ty zresztą też. Smętnie pokiwałem głową. – Wakacje były super, ale to, co się dzieje teraz poważnie zaburza moją równowagę po powrocie. Zaraz wysiądę, jak Michael Douglas w „Upadku” i pójdę sobie poużywać. – Idę z tobą. – Skąd weźmiemy broń? – Ukradniemy! – Dobra... Około dziesiątej dotarliśmy w końcu na tyłu pubu, gdzie mieściła się nasza kuchnia. Nie ma nic bardziej brutalnego, niż przejście z karaibskiej plaży do obierania ziemniaków, z wielogodzinną podróżą w tle. Polak ziemniaki lubi, Polak ziemniaki je. I to duuuuużo. Zwykle gotowaliśmy jeden wielki gar przed otwarciem i koło trzeciej po południu drugi. Obierając kolejny dwudziestopięciokilogramowy worek, byłem coraz bardziej tu, w kieracie, niż tam, w tropikach. W ciągu dwóch następnych dni palmy w mej pamięci skurczyły się i poblakły, a po tygodniu zacząłem marzyć o wakacjach. Rok w naszym nowym życiu to czas tak skondensowany, że potrafimy zmieścić w nim cztery wyjazdy wakacyjne, dwa wyjazdy weselne, jeden wyjazd zdrowotny i przeszło trzysta dni przepracowanych od rana do wieczora. To już nawet nie jest pogoń za kasą. To ciągłe potwierdzanie jakości. Bez sensu, bez celu, bez końca. Nie ma ucieczki. Kończy się towar, trzeba jechać po następny i znów gotować. Potem wydać to, co już ugotowane i jechać po zakupy znowu. I gotować. Błędne koło, kierat, nieustająca gonitwa. Nie da się z tego zaklętego kręgu tak po prostu wyskoczyć. Klient to kapryśna bestia. Jest wrażliwy, łatwo się obraża i już nie wraca. Ciężko pracowaliśmy, by klienci odwiedzali nas regularnie.

Snow... …up to my knees in the garden. I am NOT joking. Pushkin the Cat stares into the distance, then at me accusingly, and refuses to go out. All of a sudden, the boiler has packed up, and I am freezing. The damned thing packed up precisely a year ago at the same time at the first frost. I am at my end wits. ( wits ends?) The boiler man just called. The fan is gone. Whatever. They haven’t got one. They have to go and buy. Will take them three hours, no doubt, in that snow, maybe four. Then, they have to stop for a fag. Or two. That will be two thousand, nine hundred, ninety nine pounds, ninety nine pence Ma’m. Plus

Duke to nie było miejsce na uroczystą kolację czy fajne party. Jakoś nie pasowało. Nie było dosyć elegancko, ciepło, przyjemnie. To było miejsce na jadłodajnię, pełną stałych klientów, którzy co jakiś czas wracają. Kluczem do tego było ich zadowolenie – ilością, jakością i smakiem potraw. I tego się trzymaliśmy, wchodząc z klientami w rodzaj zażyłości, niespotykanej w innych sektorach handlu. Stopniowo poznawaliśmy ich potrzeby, uczyliśmy się, co lubią, a czego nie, aż wreszcie dochowaliśmy się sporej grupy wiernych bywalców. Na przykład, pani „Połówka” zawsze prosiła o połowę zupy i pół drugiego dania. Zupę podawaliśmy jej w cukierniczce, a drugie na talerzyku od surówek. „Anglik-Wariat”, zawsze zamawiał zupę dnia, bo podobno woli ją od zup Heinza z puszki i to ma dla nas być rodzajem komplementu. Czasem dobierał do niej placki ziemniaczane ze śmietaną albo tylko warzywa gotowane na parze. Pani „Szpileczka” zamawiała wyłącznie obiady dnia i dzbanek wrzątku, do którego wrzucała przyniesioną torebkę herbaty. Nasza jest ponoć dla niej zbyt mocna. Ten nie jada czegoś, tamten nie pije czegoś innego. Mówili nam o tym, pozwalając kształtować wzajemne relacje w przyjacielski sposób. My mamy kuchnię przy głównej ulicy, oni nie mają czasu gotować. To układ niemal idealny. Gotujemy dla nich i z myślą o nich. Całe dnie spędzamy w ten sposób. Rodzi to coraz większy rozdźwięk między pubem a naszą knajpką. Zupełnie do siebie nie pasujemy. My otwieramy w południe, pub jest otwierany około trzeciej po południu, czasem nawet później, jeśli barmanka od Marka zaśpi albo ma zły humor. Od ich strony zawsze wieje niechęcią, zmęczeniem, lenistwem, brakiem zaangażowania. Nie zliczę razy, gdy klienci zwracali się do mnie z pretensjami za obsługę w pubie. To była jedyna rzecz, której nie umiałem naprawić. Ja przecież tylko podnajmowałem kuchnię i salę. Pubem zarządzał kto inny. Gdyby to ode mnie zależało, pogoniłbym to całe towarzystwo gdzieś pod Władywostok, ale skoro nie zależało, udawałem przed niezadowolonymi klientami bardzo skruszonego. Przepraszałem i obiecywałem, że w pubie się poprawią. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że bardzo się zmieniłem. Nie umiałem tolerować niechlujstwa, bylecolubstwa, nijakości. Tymczasem ulubienicą Marka została dziewczyna, która w Polsce prowadziła dział mięsny w sklepie spożyczym. Jemu wystarczało, że pub trzymał jaki taki poziom, jej zaś dawało to gwarancję pracy na długie lata. Z każdym dniem poziom jej usług rozmijał się z jakością, o którą walczyliśmy. Klient był dla niej raczej utrapieniem, niż naturalnym czynnikiem rynkowym. Często okazywała ludziom nięchęć lub brak zaangażowania. Kogoś takiego wyrzuciłbym na pysk za sam brak uśmiechu wobec klienta, ona tymczasem stawała się ważniejsza i potężniejsza. Stało się jasne, że prędzej czy później któreś z nas będzie musiało szukać szczęścia gdzie indziej.

cdn

@

xxpoprzednie odcinkix www.nowyczas.co.uk/wyspa

JACEK OZAIST Z URODZENIA BIELSZCZANIN, Z SERCA KRAKOWIANIN, Z DESPERACJI LONDYŃCZYK. ABSOLWENT FILMOZNAWSTWA UJ PISZE GŁÓWNIE PROZĄ, POEZJĄ PARA SIĘ NIEREGULARNIE

VAT. (I am dreaming, this is not real). This boiler is very old, Ma’m and you haven’t got a safety valve on your tank. (What??) Without a safety valve it might blow up Ma’m, in fact the whole house might blow up, and can you imagine that? (I can, I can...) This boiler, Ma’m, this is not a safe boiler, I know it’s only a year old, but you need a safe boiler, the one that doesn’t blow up, your whole house.....(please, I am dreaming, this isn’t happening), You might be splashed with boiling water... Please. I am freezing. Take my money. New fan. New boiler. New brain. Please, please, just take my money and give me warmth. JC Erhardt

kino

muzyka

Chico and Rita

Meatloaf

Romans w oparach papierosowego dymu i jazzu. Hiszpański artysta Javier Marsical zabiera nas do baru w Havanie. W tle prawdziwa uczta dla fanów jazzu. Słychać Cole Portera, Charlie Parkera, Dizzy Gillespiego i Bena Webstera. Wysmakowana animacja dla dorosłych.

Znany jest z tego, że nie nagrywa zbyt wiele, ale podczas koncertów daje z siebie wszystko. Od początku lat 90., gdy święcił największe sukcesy swoją płytą „Bat Out of Hell” ściął włosy i trochę schudł. Został mu potężny głos i słabość do ciągnących się w nieskończoność, nieco patetycznych kompozycji. Podczas występu z pewnością usłyszymy takie przeboje jak „Dead Ringer for Love” czy „I Would do Anything For Love” (But I Won’t Do That).

The Kids Are Alright Co się stanie, gdy dwoje poczętych z próbówki dzieci lesbijek odszukuje biologicznego ojca i przyprowadza go do domu? Wszystko wymyka się spod kontroli. Sympatyczna komedia z doborową obsadą. Another Year Mike Leigh jest mistrzem przyrządzania filmowych mieszanek komedii i dramatu. W jego obsypanych nagrodami „Sekretach i kłamstwach” przewagę miał ten drugi składnik. W „Happy-go-lucky” wahadło zdecydowanie przechyliło ku uśmiechowi. Tu opowieść koncentruje się wokół starszego, szczęśliwego małżeństwa, ich pogodnego syna i zdesperowanej starej panny. Ta ostatnia podkochuje się w chłopaku, i gdy znajduje sobie on narzeczoną, z furią przypuszcza atak na swoją konkurentkę. Jeśli dodamy do tego skłonność do alkoholu – tragedia gotowa. Mądre i wzruszająca historia o samotności, marzeniach (które często pozostają niespełnione) i poszukiwaniu szczęścia. Arszenik i stare koronki Nieuleczalny romantyk Leer, bohater „Cudownych Chłopców” uwielbiał sławnego reżysera Franka Caprę tak bardzo, że wytatuował sobie jego nazwisko na wewnętrznej stronie dłoni. Tuż przed świętami zobaczymy jeden z najsłynniejszych filmów Amerykanina – „Arszenik i stare koronki”. Opowiada o dwóch uroczych staruszkach z Brooklynu, które generalnie zajmują się tym, co urocze: pieką ciasta, piją herbatę, sypią dobrymi radami. Aha, i jeszcze jedno: od czasu do czasu mordują młodych kawalerów podając im wino owocowe przyprawione arszenikiem. „Nikt nie jest idealny”, jak stwierdził przy innej okazji Jack Lemmon. Ale siostrzeniec starszych pań, grany przez Carry’ego Granta, jakoś nie może tego zrozumieć. Wtorek, 14 grudnia, godz. 14.30 i piątek 17 grudnia, godz. 20.40 BFI South Bank, SE1 8XT

Platoon Głośny film wojenny Olivera Stone’a. Kolejna próba zmierzenia się z jedną z największych amerykańskich traum: wojną w Wietnamie. Chris Taylor, młody, naiwny chłopak rzuca pewnego dnia szkołę i zgłasza się na ochotnika, by walczyć „za ojczyznę”. Oczywiście na miejscu odkrywa, że rzeczywistość wygląda inaczej, niż to sobie wyobrażał. Sobota, 11 grudnia i środa 15 grudnia, godz. 15.30 Prince Charles Cinema, Leicester Place, WC2

Wtorek, 7 grudnia, godz. 19.30 Wembley Arena, HA9 0AA

Simply Red Jeden z symboli lat 90., poprockowy zespół Micka Hucknalla, sympatycznego rudzielca o charakterystycznym głosie kończy karierę. Ale przedtem chce pożegnać się z fanami. Ostatnia okazja, by zobaczyć Simply Red na żywo nadarzy się w tym miesiącu. Środa, 8 grudnia, godz. 19.00 Hala O2, Penisula Square, SE10 0DX

Steve Hogarth Po nagraniu w latach 80. wielkiego przeboju „Kayleigh” grupa Marillion znikła z radarów. Ale wciąż istnieje i nagrywa, a w Polsce cieszy się statusem kultowej. Zmieniła tylko styl i wokalistę. Dziś zamiast potężnego Fisha mikrofon dzierży drobny Steve Hogarth. W teraz możemy się z nim spotkać twarzą w twarz. Spotkania ze Stevem są niemal intymne. Jest tylko on, świece, fortepian i my. Niewielkie sale, w których występuje, pozwalają docenić jego wyjątkowy głos. Hogarth nie jest wielkim pianistą i wcale tego nie ukrywa. Co jakiś czas zdarzy mu się fałszywy akord czy zapomniana nutka. Ale nie o to tu chodzi. Bezbłędne, wypolerowane partie znajdziemy przecież na płytach Marillion. Tu liczą się emocje i kontakt ze słuchaczami. Muzyk jest gadatliwy i uwielbia ucinać sobie pogawędki z publicznością. Jest też otwarty na propozycje co do repertuaru, więc nigdy nie możemy być pewni, co zagra. Utwory Marillion, odarte z charakterystycznych dla siebie bogatych aranżacji brzmią intrygująco, a na pierwszy plan wysuwają się melodie, które w wersjach oryginalnych czasem przykrywane są przez ścianę dźwięku. Oprócz tego Hogarth sięga po standardy rockowe, które często dekonstruuje i przerabia. Niedziela, 19 grudnia, godz. 19.00 The Garage, 20-22 Highbury Corner, N5 1RD

James Mówiono o nich, że są następcami The Smiths. Chwalił ich sam Morrissey. Paradoksalnie te komplementy sprawiły, że panowie z James nie przebili się do głównego nurtu, pozostając zwykle w cieniu słynniejszego zespołu. Mimo to nagrywają regularnie od lat osiemdziesiątych i dorobili się grupy oddanych fanów. W Ham-


|21

nowy czas | 4-17 grudnia 2010

co się dzieje mersmith będą promować swoją najnowszą płytę „The Morning After”.

teatry

Czwartek, 9 grudnia, godz. 19.00 HMV Appolo Hammersmith, 45 Queen Caroline St, W6 9QH

Billy Elliot

Maciek Pysz Trio Mieszkający w Londynie polski gitarzysta, znany m.in. z występu na ARTerii 2010 zagra ze swoim trio, jak zwykle wplatając do jazzu nieco muzyki świata Piątek, 10 grudnia, godz. 20.30 The Crypt, 81 Camberwell Church Street, SE5 8RB

Monika Lidke „Time Out” i Marek Niedźwiecki byli nią zachwyceni. My też będziemy mieli okazję. Wystarczy przyjść do Spice of Life. Lidke łączy jazz i folk, akcenty polskie, latynoamerykańskie i francuskie. Ma za sobą występy na London Jazz Festival 2009, Manchester Jazz Festival 2010, Rhythms of the World Festival 2010 i dwukrotnie na ARTerii. Aktualnie pracuje nad swoim drugim albumem. Podczas koncertu zaprezentuje pochodzące z niego utwory. Środa, 8 grudnia, godz. 20.00 Spice of Life 6 Moor Street, W1D 5NA

wystawy/pokazy

Opowieść o chłopcu z klasy robotniczej, którzy marzy o wyrwaniu się z szarych przedmieść i tańczeniu w balecie. Musical o pokonywaniu uprzedzeń i spełnianiu marzeń. W tle – ciężka rzeczywistość gospodarczo -polityczna lat 80. Victoria Palace Theatre, Victoria St. SW1E 5EA

PERŁY KABARETU MARIANA HEMARA Kabaret muzyczno-rewiowy warszawskiego Teatru Rampa, w reżyserii Janusza Szydłowskiego. Obsada: Malgorzata Duda-Kozera, Dominika Łakomska, Brygida Turowska-Szymczak, Zbigniew Konopka, Konrad Marszałek i Janusz Szydłowski. Sobota,11 grudnia, godz. 19:00 Niedziela, 12 grudnia, godz. 16:00 POSK, King Street, W6 0RF

Dreamboats & Petticoats Musical rozgrywający się w szalonych latach sześćdziesiątych. Playhouse Theatre, Northumberland Avenue, WC2

FELA!

Co zrobić by wyjść z cienia sławnego ojca? Każde z dzieci Paula McCartney’a miało inny pomysł. James zdecydował się grać niezależnego rocka, Stella projektuje ekskluzywne ciuchy, a Mary robi zdjęcia. Dzieła tej ostatniej podziwiać można w muzealnej kawiarni.

Prowokująca mieszanka tańca, teatru i musicalu – tak przedstawienie opisuje strona National Theatre. Sztuka opowiada o życiu kontrowersyjnego, ekstrawaganckiego artysty Feli Anikulapo-Kuti. Na Broadway’u to był hit. „Absolutna ekstaza” – zachwycał się tamtejszy „Time Out”. Wersja londyńska dostaje mieszane recenzje, więc najlepiej przekonać się samemu.

National Portait Gallery, St. Martin’s Place WC2

kiermasze

40-lecie „Solidarności”

Kiermasz książki

Wystawa upamiętniająca czterdziestolecie związku, od którego rozpoczęła się polska droga do wolności potrwa do 10 grudnia.

Bibliofile po raz kolejny będą mogli pomyszkować wśród książek wystawionych w holu recepcji Polskiego Ośrodka Społecznokulturalnego.

Zdjęcia Mary McCartney

POSK, King Street, W6 0RF

FOUR CORNERS OF THE EARTH

POSK, King Street, W6 0RF Sobota, 12 grudnia, godz.11.00

Kolejna wystawa w Rikshaw House. Rickshaw House Gallery 199 Blackfrairs Road, SE1 8AA. Wystawa trwa do 15 grudnia

Zagraj w karty z Cezannem Słynny impresjonista nie przestaje zadziwiać i dziś. Jest źródłem inspiracji dla coraz to nowych pokoleń artystów. Courtauld Institute wystawia słynną serię obrazów ludzi grających karty w miasteczku, w którym Cezanne mieszkał. Na potrzeby wystawy sprowadzono dzieła z Musée d’Orsay I Hermitażu. Somerset House, Strand, WC2R 1LA

Gauguin 50 lat – tyle Brytyjczycy musieli czekać na dużą wystawę poświęconą sławnemu francuskiemu postimpresjoniście. Teraz wreszcie jest – w Tate Modern zobaczyć można jego sławne portrety kobiet z Tahiti i krajobrazy Bretanii. Tate Modern, Banksinde SE1

Świąteczny Londyn Do sklepów i na londyńskie ulice święta tradycyjnie przyszły w okolicach pierwszego listopada, kiedy wystawy sklepowe zapełniły się bałwankami i reniferami. Gdzie pójść, by poczuć świąteczną atmosferę? Opcji jest bez liku. W całym Londynie natknąć się można na świąteczne jarmarki. Jabłek w karmelu czy kasztanów spróbować można na przykład na Paddington, na Norfolk Square. Specjaliści pokażą nam też, jak wyrabia się świece, plecie koszyki i robi świąteczne kartki. W drugi weekend grudnia możemy też zajść na Torrens Street na Angel. Będzie grzane wino i ciastka, ale przede wszystkim mnóstwo wyrobów rzemieślniczych: od kartek, przez papier do pakowania prezentów aż po biżuterię. Jeśli ktoś ma natomiast ochotę poczuć się jak w Niemczech, powinien wybrać się na South Bank. Rozłożył się tu spory jarmark nawiązujący do atmosfery tego kraju. Są pierniki i orzechy, jest też niemiecka kiełbacha. Nie trzeba znać kodu pocztowego. Trafić można po nęcących zapachach. Nie mogą narzekać miłośnicy jazdy na łyżwach. W Londynie jest prawdziwe zatrzęsienie lodowisk. Najsłynniejsze to chyba to przy Strandzie. Zimowy wieczór spędzony na dziedzińcu przepięknie podświetlonego Somerset House z pewnością zapadnie w pamięć (podobnie, niestety, jak cena tej przyjemności). Malowniczością Somerset House nie ustępują rezydencja Henryka VIII – Hampton Court Palace (tutaj lodowisko ma 900 metrów kwadratowych) oraz Muzeum Historii Naturalnej na Kensington. Jeśli ktoś lubi nowocześniejsze otoczenie może pojeździć między szklanymi drapaczami chmur na Canary Wharf. Zawsze pozostaje też coś dla poszukujących wytchnienia zakupowiczów: Westfield w Shepherd’s Bush również otworzył swoje lodowisko.

Swoje lodowisko ma też Świąteczna Kraina Cudów czyli Winter Wonderland w Hyde Parku. To gigantyczne wesołe miasteczko z karuzelami, stoiskami ze słodyczami i innymi atrakcjami. Można – bez ryzyka załapania punktów karnych – pozderzać się samochodzikami albo poczuć jak Alicja w Krainie Czarów, wsiadając do wirującej filiżanki. Jest też konkurencja dla London Eye – diabelski młyn z podgrzewanymi siedzeniami pozwoli na spojrzenie z góry na Piccadilly czy Kensington Gardens. Jeśli ktoś nie potrzebuje aż takiej ilości adrenaliny, zawsze może wstąpić na grzane wino czy jabłko oblane karmelem. Wstęp jest darmowy, ale za każdą z atrakcji trzeba zapłacić. A może – gdy zrobimy już zakupy – wykorzystać chwilę oddechu i po prostu przejść się po jednym z najbardziej fascynujących miast świata i zobaczyć, jak zmieniło się w okolicy? Zacząć można od Regent’s Street, nad którą rozwieszono świetliste siatki dodające jednej z najelegantszych ulic w mieście dodatkowego blasku. Wrażenie robią też światła na Oxford Street. Nieopodal Święty Mikołaj zakłada kombinezon astronauty. Na Carnaby Street – ulubionej uliczce artystów i wykolejeńców z lat sześćdziesiątych – wiszą dekoracje alternatywne. Nawet bardzo – bo sputniki i statki kosmiczne nie każdemu kojarzą się ze świętami. Tradycyjnie wrażenie robi instalacja na South Molton Street, deptaku nieopodal Oxford Street. Londyńczycy mogą przechodzić pod świetlistymi, niebieskimi łukami ustawionymi na całej długości pasażu. Wędrówkę po Londynie można zakończyć pocałunkiem pod jemiołą na Covent Garden. A będzie to całus wyjątkowy, bo dzięki niemu cały plac stanie się jaśniejszy. Artysta Paul Cocksedge postawił tu w tym roku swoją interaktywną instalację. Buziak zakochanej pary uruchomi lampki na drzewku ustawionym na środku placu.

Adam Dąbrowski


22 |

4-17 grudnia | 2010nowy czas

czas na relaks

A CHEF AND A MUSICIAN » This time I meet Matt Klose –

mANIA

a chef and a musician. We cooked food together on Royal Regattas in Henley-on-Thames this year.

GOTOWANIA Mikołaj Hęciak Hi, Matt. Thank you for finding some time to meet the readers of ‘Nowy Czas’. You are a man of many talents and cooking is not the only one.

– Along with cooking I am a musician. I started playing the drums at the age of 10. My father played guitar and encouraged me to learn an instrument. And I remember that if you are free, you can do a job of a carpenter or a plasterer for a day or two. So when did you start to cook?

– I suppose I really started cooking a lot when I left home for the first time aged 19. I went to university and realized that if I wanted to eat good food I had at home I had to learn to cook myself. Where do you find inspirations for recipes and music?

– My inspiration for cooking came from my mother and both Grandmothers. I find inspiration for recipes from markets and shops. I live in Deptford in South London which has many fruit and veg stalls, as well butchers and fishmongers. I find that recipes come to me as I browse the market and see what looks good and what is in season. Music comes from listening and playing, the inspiration comes from many different styles and genres. I love everything, from jazz to dance music.

food: Thai salads, southern Spanish tapas or Turkish meze for example. When the weather is cold I want English stews, French cassoulet, slow braised dishes and hearty North European stuff.

– Not really, I am inspired by so many.

And your band name is?

So what is your favorite dish?

– I am in two main bands called Crazy P and Lucho.

– I think roast lamb.

– Sure. It is getting cold, so there is something to keep us warm.

Have music and cooking come together in your life or they are totally two different areas?

– I would say they are different in some ways but similar in others. When I play and create music I need others around me, but with cooking I can experiment and create by myself which I really enjoy. But they are similar in performance and timing, a gig is quite similar to a service. You have to concentrate to work fast and accurately. You travel a lot. What was your most exciting journey?

– I think my favourite journey was driving around Andalusia in Spain. The food, the wine, the beaches, the cities! It has everything. Which cuisine do you prefer?

– I can’t answer this because it can change from day to day. When the weather is hot I want light, spicy

Matt in action Your favourite chef? Have you got one?

Can you recommend a recipe for readers of ‘Nowy Czas’?

MATT’S SPICED BUTTERNUT SQUASH SOUP To serve 4 people we need: 2 tbsp vegetable oil, 1 large squash peeled and cut into chunks, 1 large onion, diced, 4 cloves garlic, crushed, 1 small lump of ginger, crushed, 1 tbsp ground cumin, 1 tbsp ground coriander, 1 tsp ground cardamom, 1 tsp ground cinnamon, 1 tsp of honey, 2 cloves, 1 tsp mustard seeds, around 1 litre of chicken or vegetable stock (you might not need all this depending on the size of your squash). Pre-heat the oven to 200C. Put the butternut squash into a roasting tray with some of the oil, turn over. Season with salt and pepper and add a pinch of all the ground spices. Roast in the middle of the oven for 20 minutes or until soft. Sweat the onion in the remaining oil until soft. Add the ginger and garlic and cook for another minute. Then add the mustard seed and the cloves. After another minute add the rest of the spices and the honey. Cook gently for a couple of minutes to release the flavours of the spices. Add the stock and cook for 10 minutes (do not add too much stock at this point, you can always make the soup thinner when blended). Add the cooked butternut squash and cook to warm through Remove the cloves then blend until smooth and adjust seasoning and consistency if needed. Serve with some yogurt and warm pitta bread


|23

nowy czas | 4-17 grudnia 2010

czas na relaks

Odkładacze szczęścia OBRAZek PIeRWSZy.

On zaprosił ją na kolację. Ona wybrała restaurację. Swoją ulubioną, w Savoy’u. I stolik z widokiem na rzekę. Chciała przybliżyć mu świat, w jakim żyje. – Jak pięknie wyglądasz – przywitał ją rozpromieniony. – Dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie.To będzie ważny wieczór dla nas Wyczekany wieczór. Wymarzone miejsce. Para ludzi, która ma nadzieję na wspólną przyszłość. Szukali się pośród miliona samotnych. Sommelier przywitał ich ciepło odwiecznym pytaniem-zaproszeniem. – Kieliszek szampana dla państwa? – Dla mnie wodę – odpowiada on. Atmosfera na sali, ze swoją wyciszoną elegancją i subtelnym aromatem przedświątecznej wanilii i cynamonu przyjaźnie udziela się obojgu. Kelner wręczył jej kartę, jak podręczny przewodnik, który ma nazwy, miejsca, daty, ale nie ma cen. Jego menu jest wersją dla mężczyzny, zaplanowane z większą dokładnością i w innym celu. Przy każdej pozycji ma równowartość w cyfrach. Ona jest naturalnie zrelaksowana. Serdecznie i długo patrzy na przystojną twarz swojego towarzysza. Z wrodzonym entuzjazmem i lekkim podnieceniem opisuje smaki różnych dań, wymyślność serwowania i ekscentryczny temperament głośnego szefa kuchni. Ze swobodą zamawia owoce morza na przystawkę, The Sea Food Platter. I polędwicę wołową z truflami. – Musimy zostawić miejsce na desery, są uwodzicielskie i kuszące, i żadna dieta nie może się im oprzeć, a moja nawet nie próbuje – śmieje się po kobiecemu. Jest szczęśliwa. Jej towarzysz z wielką koncentracją skanuje kartę z cenami, precyzyjnie wprowadzając dane do niewidzialnego kalkulatora. Czuć chłód dezaprobaty w jego

ANIA GASTOL

MAkIjAżOWe SZTuCZkI Nadchodzi okres świąteczny i czas na zimowe małżeństwa. W poprzednim numerze Nowego Czasu obiecałam napisać o makijażu ślubnym. Zdradzę więc dziś Państwu jak wyeksponować swoją urodę podczas tak wyjątkowej uroczystości. Więcej na temat perfekcyjnego ślubnego makeup'u, wraz z filmikiem z sesji makijażu ślubnego, znaleźć można na moim blogu

zachowaniu. Zamawia małą porcję sałaty i spaghetti jako danie główne. – Czy to wszystko, co chcesz? Spaghetti? – pyta Ona. – Tak – wzrusza dziwnie i nienaturalnie ramionami. – Nie jestem głodny. Ani spragniony. – A czy jesteś żywy? – myśli Ona, ale nie zna języka, w jakim można by o to zapytać bez obrazy. Jakże typowa scena rodzajowa, ma wysokie notowania w księdze towarzyskich koszmarów. Najpierw podrywa i zachęca, po czym natychmiast odrzuca w stronę drzwi wyjściowych. Czy jest siła, która może uratować ten wieczór od zbliżającej się klęski? – Tak było od zawsze – powolnie zaczyna On. – Mam zamiłowanie do jakby „mniejszej formy życia”. Paradoks w tym, że mnie stać na wiele takich kolacji. I na loty klubową klasą. I na kabiny „z oknem” na statkach. Ale ja ciągle pasuję. Odmawiam sobie właśnie tego, czego bym najbardziej chciał. I tak zrodził się ten ciągły niedosyt wszystkiego. Jeśli najbardziej naturalnym, atawistycznym odruchem człowieka jest dostarczanie i odbieranie przyjemności, to ja go nie mam. Kiedy w młodości z wielu godnych gracji można było sobie wybierać towarzyszkę życia, ja nonszalancko odrzuciłem radość. – Widzę, że taka hedonistka jak ja nie dostanie łatwo rozgrzeszenia w tym konfesjonale – mówi żartobliwie Ona. – Afirmacja życia to koncept zupełnie mi nie znany. Wiem i czuję tylko, że luksus jego posiadania musi być kosztowny – jakby bez zakłopotania i z ulgą mówi On. Ona siedzi wyprostowana, skupiona i rozważa, czy ta jego autoironia to aby nie

wyćwiczona manipulacja, rodzaj rozrywki, jaką zawzięty asceta uprawia z niewinnym sybarytą? – Patrzę na Ciebie – ciągnie swą historię dalej – z podziwem i zazdrością. Cieszysz się naturalnie tą chwilą, jesteś cała tutaj i teraz. Twój entuzjazm, twój rozbudzony apetyt dodają niezwykłości naszemu spotkaniu i udzielają się wkoło. Wszyscy to widzą. Z wielką pasją wybierasz wina i dania. Tworzysz unikalną ucztę. Mogę mówić dalej czy chcesz już wyjść? – Mów, nie mogę nawet wstać, a cóż dopiero iść – odpowiada Ona. – Moje nadmierne oszczędzanie – kontynuuje On – to coś więcej niż spaghetti kontra fillet steak. Ja żyję jakbym nigdy nie miał dość – dość pieniędzy, dość jedzenia, dość miłości. Gromadzę przedmioty i zapycham swoje życie. I ciągle mam obawę, że mam wszystkiego za mało. Nie widzę kolorów radości i nie rozróżniam barw życia. Spytaj mnie, jak często motyw przyjemności przewija się przez mój życiorys. Jak zauważyłaś bez trudu, nie umiem go ani wyrażać, ani przyjmować. Już nawet nie podróżuję geograficznie, bo i słońce karaibskie jest zbyt drogie w zimie Ona półzabawnie i półłzawo zwraca się do niego z przewrotną myślą – Jeśli samoumartwianie się i asceza to twoi główni wrogowie, dostańmy się więc na tyły wroga i pokonajmy przyjemność jeszcze większą przyjemnością, a jej nadmiar będzie jej miarą! Coś w stylu Liberace: Too much of a good thing is simply wonderful. – Widzisz – jego słowa nabrały rytmu i tempa. Tak mówi ktoś, kto nagle zrozumiał, że ta rozmowa to może jego jedyna zbawienna droga do wolności od rzeczy i całego bagażu materialnych własności. – Ty żyjesz

Makijaż to sztuka pomagająca wyeksponować urodę. Tuszuje niedoskonałości i podkreśla atuty. Najistotniejszym elementem jest przygotowanie tła. Tło, w tym przypadku to twarz, która powinna być gładka i bez skazy. A ponieważ idealna cera to rzadkość, musimy opanować kilka prostych sztuczek. Cienie po oczami. Podkrążone oczy sprawiają, że twarz wygląda na zmęczoną. W zakryciu sińców pomoże dobrze dobrany korektor. Powinien on być nieco jaśniejszy od podkładu. Nie może jednak być zbyt jasny, gdyż skóra traci świeży wygląd. Korektor nakładamy palcami lub gąbeczką skośnie ściętą, po czym pudrujemy skórę pod oczami, używając tej samej gąbeczki tak, by puder dokładnie stopił się z Przed i po wykonaniu profesjonalnego makijażu korektorem. Jeżeli korektor nie wystarczy, sięgamy po rozświetlacz. Do zatuszowania cieni i nierówności wymi, najlepiej dobrać puder silnie kryjący, kompaktokorzystujemy grę świateł. Kosmetyki tuszujące powinny wy, który zamaskuje przebarwienia, np. MAC więc mieć w swym składzie cząsteczki rozpraszające cosmetics. światło, jak np. L'Oreal, Touche Magique – korektor Puder brązujący. Nakładamy go dużym pędzlem z gópod oczy w formie pisaka, zakończony miękkim pędzel- ry na dół – na czoło, kości policzkowe i brodę (nos kiem. omijamy). Uważaj, by nie przedobrzyć. Zbyt mocne Dobieranie pudru do rodzaju cery. Puder pomo- przyciemnienie twarzy postarza! że w zmatowieniu świecącej skóry, ożywi twarz, Cienie do powiek. Przy podkrążonych oczach nie ukryje drobne niedoskonałości. Do każdego rodzaju używamy cieni matalicznych ani o zbyt intensywnych skóry najlepsze są pudry transparentne. Do cery tłu- kolorach. Użyj cieni matowych lub z lekkim połystej proponuję puder ze składnikami matującymi np. skiem. Na górnej powiece pociągnij delikatną czarną mattify loose powder. Nakładamy go dużym pędz- lub brązową kreskę. Pomoże ci w tym cień do polem, by równomiernie rozłożył się na twarzy. Do cery wiek nakładany cienkim pędzelkiem u nasady rzęs suchej – puder lekki, rozświetlający. Najlepiej stoso- lub miękka kredka do oczu. wać pudry prasowane. Polecam antyalergiczne Tusz do rzęs. Wybierając tusz pomyśl o efekcie, japrodukty firmy Clinique. Do cery z niedoskonałościa- ki chcesz osiągnąć. Do przedłużenia rzęs wybierz ten

inaczej, tak jakbyś miała duże konto w banku obfitości, nawet jeśli bank jest bankrutem. Teraz i tutaj naturalnie wpisujesz przyjemność do codziennego grafiku, a ja odkładam to na później. I w tym oczekiwaniu na to „później”, „teraz” ucieka mi z życiowego menu. Zamawiam wodę w restauracji półporcjowe dania i żyję półżyciem. Ona, z odwagą samobójcy, zwraca się do niego: – Jak łatwo pomylić wyrzeczenie się czegoś z wyrzekaniem. Asceza wcale nie każe jeść tylko suchego chleba... – Kelner właśnie przyniósł imponującą tacę owoców morza, krewetki, małże, ostrygi, a przyjazny sommelier wkłada butelkę złotawego Chablis do lodu. Ona patrzy z wyczekiwaniem na twarz mężczyzny i kontempluje jego spowiedź i smutny los tej kolacji…. On nagle zwraca się do kelnera z jakimś dziwnym błyskiem w oczach. – Właśnie sobie przypomniałem rady mojej kochanej babci, że na romantycznym wieczorze nie zamawia się klusek! Proszę mi podać fillet mignon i foie gras z kieliszkiem zmrożonego Sauternes. – Doskonały wybór – kelner kiwnął głową z uznaniem. On podnosi smukły kieliszek do góry i prosi ją o jedną chwilę dłużej. Ona potakuje. – Pewien mężczyzna postanowił nie żenić się z młodszą od niego kobietą, którą bardzo pokochał, bo obawiał się, że jeśli ona będzie żyła dłużej od niego, to jej nowy partner może przejąć jego majątek, który on gromadził przez całe życie. Wypijmy na pożegnanie tego mężczyzny, który patrzył na świat zdumionym spojrzeniem i niczego nie rozumiał. Dyskretnie poinstruowany Sommelier wkłada z wyważoną ostrożnością ciemnozieloną butelkę Dom Perignon do lodu. – Jak smakuje? – pyta Ona. – Smakuje jak radość życia – odpowiada On.

Grażyna Maxwell

z długą, cienką szczoteczką, np. Clarins Wonder Lenght. Do pogrubienia rzęs – Lancome Hypnose Drama, z grubą, okrągłą szczoteczką. W uzyskaniu efektu sztucznych rzęs pomoże Max Factor Masterpiece lub Estee Lauder – Sumptuos. Mocno wytuszuj rzęsy – zwłaszcza górne. Dolne rzęsy maluj bardzo delikatnie. Odwrócisz uwagę od sińców po oczami! Brwi. Zadbane, wyregulowane brwi to ważna oprawa naszej twarzy. Nigdy ich nie zaniedbuj! Róż. Obowiązkowy kosmetyk każdej z nas. Twarz wydaje się młodsza i zdrowsza. Jaki kolor? Zawsze różowy, np. Bobbi Brown Pale Pink. Szminka. Zmysłowo podkreśla usta. Do monochromatycznego makijażu oczu dobierz szminkę beżową, do kolorów miedzianych i terakoty – szminkę w odcieniach pomarańczowych, do oczu w stylu retro (wyraźne, czarne kreski na górnych powiekach), użyj szminki malinowej, natomiast najlepszym dopełnieniem minimalistycznego makijażu jest szminka czerwona. Zapraszam do odwiedzenia mojej strony internetowej www.charismaticmakeup.com oraz blogu makijazowesztuczki.blogspot.com Jeżeli wybierasz się z przyjaciółkami na imprezę, na której chcesz zabłysnąć, służę radą i wskazówkami! Wykonam pokaz makijażu połączony z nauką. Pod moim kierunkiem wykonasz też swój w całości profesjonalny makijaż. Wspólnie dobierzemy odpowiednie dla Ciebie produkty i kolory.


24|

4-17 grudnia 2010 | nowy czas

czas na relaks

krzyżówka z czasem nr 17

Poziomo: 1) wykonawca piosenek „Cała sala śpiewa” i „Bo z dziewczynami”, 7) odpadek w stolarni, 8) w starożytności: gmach o skomplikowanym układzie sal i korytarzy, utrudniającym dostęp do centralnego pomieszczenia oraz wyjścia na zewnątrz, 9) liczba lat czyjejś pracy, 11) utwór muzyczny, 15) osoba duchowna w Kościele katolickim mająca ostatnie z czterech niższych święceń, 19) przeciwieństwo detalu, 21) honorowa… krwi, 22) ośrodek turystyczny nad Bałtykiem, na zachód od miasta rozciąga się Słowiński Park Narodowy z ruchomymi wydmami, 23) żartowniś.

Pionowo: 1) narodowość papieża Jana Pawła II, 2) roślina z rodziny motylkowatych, uprawiana na paszę i nawóz zielony, 3) imię pisarki Kuncewiczowej, 4) Napoleon, ale nie cesarz, 5) od Balzaka do Eweliny Hańskiej, 6) broń, uzbrojenie, 9) wydobywana w Wieliczce, 10) głos kobiecy, 12) bije nawet damę, 13) bóg egipski czczony pod postacią ibisa, 14) imię aktorki Arciuch, 16) jedna z możliwości do wyboru, 17) małżonka Ozyrysa, 18) plakat, 19) … pruski jest na obrazie Matejki, 20) milczek w wodzie.. Rozwiązanie krzyżówki nr16: Grażyna Łobaszewska

sudoku

łatwe

9 6 4 2 5 1

2 7 5 7 4 6 5 1 7 5 9

średnie

8 1 7 4

4 1 2 6 1 7 2

6 8 6 3 8 2

9 8

trudne

5 7 3 8 9

3 1 7 9 6 1 2 4

8

3

7

1 5 2 5 3 5 4

1 4

3

2 8

5 8 7 6 2 8

5 7 6

6 9 8 2 9 4 7 4 6 5 9 1 1 7 6 1 1 4 5 9 2 5


|25

nowy czas | 4-17 grudnia 2010

ogłoszenia Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

job vacancies NEW BEAUTY SALON IS LOOKING FOR A HAIRDRESSER AND A MANICURIST IN STRATFORD PLEASE CALL: 0782 610 0568 UPHOLSTERERS Location: LONDON SW3 Hours: 5 DAYS A WEEK Wage: £8 TO £13 PER HOUR Closing Date: 20 December 2010 Employer: AKTA UK LTD Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: Looking for Upholsterers to join team. We are a furniture making company based on Kings Rd, Chelsea with our workshops in Battersea. We make sofas, and headboards. Experience is essential, but please send your cv if you have worked on sofas before. . How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Katarina Halvarsson at AKTA UK LTD, 384, Kings Road, London, SW3 5UZ or to info@akta.uk.com. WAITING STAFF Location: LONDON, W1F W1F Hours: 40 HOURS PER WEEK 5/6 FROM 7 BETWEEN 10AM - 12 MIDNIGHT Wage: £6.00 - £10.00 PER HOUR DEPENDING ON EXPERIENCE Employer: Cape Town Fish Market Limited

Description: Previous experience is preferred but not essential as full training will be given. Duties will include setting out of tables, serving customers with food and beverage orders, cash handling and keeping all areas clean and tidy at all times to a very high standard. . How to apply: You can apply for this job by visiting http://careers.ctfm.co.za/register.php and following the instructions on the webpage. PHYSIOTHERAPIST Location: LONDON SE20 Hours: to be negotiated Wage: £18000.00 Per Annum Employer: Oatlands Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: Duties include all aspects of physiotherapy for our residents. Must have relevant qualifications and experience. Hours and days to be negotiated with the employer.Successful applicants will be required to provide an enhanced disclosure, expense to be met by applicant. Please apply for this job by email to ghg@oatlandscare.co.uk . How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Gillian Hensley Gray at Oatlands, ghg@oatlandscare.co.uk. REGISTERED GENERAL NURSES Location: LONDON SE16 Hours: 37.5 ON A ROTA BASIS Wage: £13 TO £15 PER HOUR Employer: Hygia Recruitment Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: RNA or RGN Level 1 required. This vacancy is being advertised on behalf of Hygia Recruitment who is operating as an employment agency. Experienced Registered General Nurses required. Day and night shifts available at a busy 60 bedded nursing home. Excellent rates of pay, . stated salary negotiable depending

Dzieci ze Scholii „ģwiatâo” przy parafii ģw. Andrzeja Boboli zapraszajċ na: Koncert KolĐd 2010 pt.

Niedziela 19 grudzieĚ 2010, godz. 18.00 Po koncercie poczĐstunek dla dzieci oraz grzane wino dla rodziców i goĤci

on experience NMC registration required. The successful candidate must complete an enhanced CRB check the expense will be met by the employer Please contact the office for additional information. To register as a nurse or midwife in the UK visit www.nmc-uk.org. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0186 9354097 ext 0 and asking for Nicola Lawton. SENIOR CARE ASSISTANT Location: LONDON SE20 Hours: 37.5 HOURS, 5 DAYS OVER 7 DAYS/EVES/NIGHTS Wage: £7.00 Per Hour Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: We are looking for carers experienced in EMI, with minimum NVQ 3 qualification and competent to undertake senior duties. You will be able to lead by example in promoting total care, independence and dignity of our residents. Successful applicants will be required to provide an enhanced disclosure, expense to be met by applicant. Please apply by email only. with covering letter and CV to: ghg@oatlandsvare.co.uk. How to apply: For further details about job reference BOY/37772, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearingimpaired people is 0845 6055 255. EMERGING MARKETS FX & RATES TRADER Location: LONDON EC2M Hours: 12.00-22.00 Wage: £120000.00 TO £140000.00 PER ANNUM Closing Date: 20 December 2010 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: You will trade Emerging Markets FX rates for CEE and LatAm currencies for corporate institutional clients during the New York time zone actively market CEE LatAm capabilities both internally and externally and communicate closely with Mexico CEE offices with the facility to quote off London books.Key skills are:-Significant Emerging Markets . FX Rates trading experience. Strong knowledge of FX short term interest rate products, particularly FX swaps and NDFs. Strong sales client facilitation skills with emphasis on NY sales requirements. Results-focused with ability to meet team and individual targets. Excellent communication skills, enthusiastic, dedicated to advancing the firm's business. Degree required. Salary c. 120k-140k, discretionary bonus scheme, and competitive benefits package.You will be working for ING Services Ltd How to apply: For further details about job reference IKC/24271, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones

provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearingimpaired people is 0845 6055 255. CHEF COOK Location: LONDON, W1F W1F Hours: 40 HOURS PER WEEK 5/6 FROM 7 BETWEEN 10AM - 12 MIDNIGHT Wage: £6.00 - £10.00 PER HOUR DEPENDING ON EXPERIENCE Employer: Cape Town Fish Market Limited Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: Previous experience would be an advantage but not essential as training will be given. Must hold a basic food and hygiene certificate or will covered by employer. Duties will include preparation and cooking meals from a set menu. Will also involve the upkeep of the kitchen area to a very high standard. . How to apply: You can apply for this job by visiting http://careers.ctfm.co.za/register.php and following the instructions on the webpage. LGV C DRIVER/LOADER Location: CHERTSEY KT16 Hours: 40HOURS OVER 5 DAYS Wage: £8.75 to £10.00 Per Hour Closing Date: 31 January 2011 Employer: First Call Contract Services Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: Working on Recycling 'KERBSIDE'Trucks as a DriverLoader. Duties include all pre vehicle checks, vehicle safety and normal driving duties associated with Council Working. You'll be in a small team on designated routes. You must have a minimum of HGV C category, held your licence for 2-years and be able to work on early starts 5 days a week. All applicants. will have to satisfy a Health Safety induction and driving assessments as part of the recruitment process. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01784 464464 and asking for Paul Greenslade. CARE WORKER Location: PETERBOROUGH PE3 Hours: 20/40 HOURS OVER 7 DAYS Wage: £6.50 to £11.25 Per Hour Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: ComForcare Senior Services provides high quality care to people in their on homes, operating under the concept of going the extra mile to meet the needs of its clients. Our aim is to improve the quality of life and level of independence for every client and family receiving our services.We are recruiting Care Workers in the Peterborough area. Services . provided include companionship and other community initiatives. We offer a full induction programme and encourage all staff to pursue NVQ training and our own unique Advanced Proficiency training. If you can demonstrate compassion, have a caring personality and want to be part of an organisation which places high value on both its service users and its staff we would like to hear from you. Excellent rates of pay Access to a vehicle and full driving licence is essential An Enhanced CRB is requir How to apply: For further details about job reference PCH/35751, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you

call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearingimpaired people is 0845 6055 255. SHOP AND SALES ASSISTANT Location: Broxbourne, Hertfordshire EN10 Hours: 4/5 days per week with occasional Saturday cover Wage: Exceeds National Minimum Wage Closing Date: 31 December 2010 Employer: Bread Bin Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: We are looking for two responsible and enthusiastic individuals to join our team.Duties will include, serving customers, cash handling, merchandising and general housekeeping.Working pattern will be Monday to Friday with possibility of 1 day off through the week with some occasional Saturday cover.Experience is not essential as full training will be given. . How to apply: You can apply for this job by telephoning 01992 466300 and asking for Mrs Vicki Vega. SOFTWARE DEVELOPMENT ENGINEER Location: HAVANT, HAMPSHIRE PO9 Hours: 37 HOURS OVER 5 DAYS Wage: £30000.00 TO £32000.00 PER ANNUM Closing Date: 30 December 2010 Employer: Xyratex Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: Role involves full lifecycle development form architecture, design implementation to deployment, system testing, debugging support. A degree or equivalent in a relevant subject, e.g., computer science, sw engineering, electronics. Recent experience of developing with CC STL, C, Python. Experience of hard disk drive head media test methodologies. Experie. with revision control, ideally Subversion. Knowledge of agile methodologies, ideally Scrum. Basic use of oscilloscopes. The role may require travel to the USA or SE Asia. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Jenny Drake at Xyratex, jenny_drake@xyratex.com. STONEMASON Location: SOUTHAMPTON SO40 Hours: 5 days Wage: Negotiable Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY

Description: Experienced stonemason to work with marble and granite. Assembling cut to size pieces to high tolerance and standards. Must be able to edge polish, saw, cut and finish components and work to drawings. Use and knowledge of adhesives will also be expected. A mind to detail and good manual dexterity is a must. How to apply: For further details about job reference SOM/47643, please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and use the customer access phones provided to call Jobseeker Direct. The textphone service for deaf and hearingimpaired people is 0845 6055 255.


26|

4-17 grudnia 2010 | nowy czas

ogłoszenia jak zamieszczać ogłoszenia ramkowe?

USUgI FINANSOWE

ia Ogłoszen ramkowe ! już od £15 TANIO NIE! I W YGOD

AbY ZAmIEścIć OgłOSZENIE RAmKOWE prosimy o kontakt z

Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne

komercyjne z logo

do 20 słów

£15

£25

do 40 słów

£20

£30

PRZEPROWADZKI • PRZEWOZY TEL. 0797 396 1340 SPRZEDAm

ROZLIcZENIA PODATKOWE Od £50 cardinal & co 26a, 271-273 King Street, London W6 LZ

SPRAWNIE • RZETELNIE • UPRZEjmIE

mob: 07970908462 tel: 0208 233 2889 www.cardinal-co.co.uk

KUcHNIA DOmOWA I WANT TO DO YOUR KITcHEN WORK…

...FOR ENVIRONmENT FRIENDLY DUST FREE ALLERgY DESIgN ŻYj I mIESZKAj ZDROWO... Polecamy usługi w zakresie: •malowanie i odnawianie wnętrz •montaż nowych podłóg, w tym parkietów •bezpyłowe cyklinowanie podłóg •renowacja schodów (remont i odnawianie) •woskowanie, olejowanie desek podłogowych... •montaż ogrodzeń w ogrodach (pielęgnacja ogrodów) ARANŻAcjA WNĘTRZ Z ZASTOSOWANIEm NATURALNYcH SKAł SOLNYcH 0789 543 5476

…while you play with the kids, curl up with a good book or spend time with your friends. Your time is precious. Let me take care of cooking in the comfort of your home. chef mikolaj Heciak tel.: 07725742312 www.mylondonchef.co.uk

DOmOWE WYPIEKI na każdą okazję. Gwarancja jakości i niskie ceny.

www.fromax.co.uk

p a1

Polsk Bez zakładania konta

24/7 Stałe stawki połączeń

Polska Obsługa Klienta

/min

AgATA TEL. 0795 797 8398

1p

Wybierz 084 4862 4029

5p

Wybierz 084 4545 4029 Polska tel. komórkowy

ZDROWIE

LAbORATORIUm mEDYcZNE: THE PATH LAb

TEL: 020 7935 6650 lub po polsku: Iwona – 0797 704 1616 25-27 Welbeck Street London W1g 8 EN

Polska tel. stacjonarny USA Niemcy tel. stacjonarny

Orange, Plus GSM

6p www.auracall.com/polska

DO SPRZEDANIA mIESZKANIE W cALAbRII WE WłOSZEcH 10 min. od Soverato 100 metrów od plaży nad Morzem Jońskim. Dalsze informacje Tel. 07948285701

POLIgRAFIA

WYSOKIEj jAKOścI ULOTKI W KUSZĄcO NISKIEj cENIE! A6 5000 – £75 A5 5000 – £130 AS Imaging LTD 21 Wadsworth Road, Unit 23 Perivale UB6 7LQ asimaging@easynet.co.uk

SZYbKO, TANIO, RZETELNIE!

Z tel stacjonarnego wybierz 084 4862 4029 a następnie numer docelowy np.: 0048xxx. Zakończ # i poczekaj na połączenie.

Kompleksowe badania krwi, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową (HIV – wyniki tego samego dnia), EKG, USG.

ia Ogłoszen ramkowe ! już od £15 TANIO NIE! I W YGOD

Wybierz 087 1518 4029 Polska tel. komórkowy Era

Polska Obsługa Klienta: 020 8497 4622 T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute, include VAT & apply from the moment of connection. BT call setup fee applies. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Prices to other Poland’s mobile networks will be charged at 20p/min. Prices correct at time of publishing: 13/09/2010. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

bIURA PODRÓŻY


|27

nowy czas | 4 -17 grudnia 2010

sport

Rekordzista Ferguson Daniel Kowalski Aż pięćdziesiąt dziewięć procent z 1353 meczów pod wodzą Fergusona zakończyło się zwycięstwem ManU, co najwydatniej tłumaczy dlaczego przy Old Trafford od blisko ćwierćwiecza nie dochodzi do zmian na trenerskiej ławce. Dwadzieścia cztery lata i dwadzieścia sześć dni, tyle dokładnie (stan na dzień 3.12.2010) czasu Sir Alex Ferguson jest już związany z Manchesterem United. To rekord, który szybko nie zostanie pobity, tym bardziej, iż przygoda Szkota z Czerwonymi Diabłami się jeszcze przecież nie kończy. Jako piłkarz Ferguson wielkiej kariery nie zrobił. Grał m.in. w Queen's Park, St. Johnstone, Rangers, Falkirk oraz Dunfermline. Zanim pojawił się w Manchesterze trenował trzy szkockie kluby: East Stirling-

shire, St.Mirren oraz Aberdeen. Z tym ostatnim podczas ośmioletniego kontraktu zdobywał największe trofea w historii klubu. W sezonie 1982/1983 sięgnął po Puchar Zdobywców Pucharów, a następnie Superpuchar Europy. Do tego dodać trzeba trzy mistrzostwa Szkocji, cztery triumfy w Pucharze Szkocji i dwa w Pucharze Ligi. Na początku listopada 1986 roku Ferguson zastąpił na stanowisku trenera Manchesteru United Rona Atkinsona I tak pozostało do dziś. Trzeba jednak zaznaczyć, iż początki w klubie przy Old Trafford nie były najciekawsze. Niewiele brakowało, a po kilkunastu miesiącach pobytu Szkot musiałby opuścić klub. Wyniki nie były zadowalające, miał też kilka chybionych transferów. W 1991 roku mimo przeciętnego sezonu zdobył z klubem Puchar Zdobywców Pucharów, a w 1993 pierwsze od blisko trzydziestu lat mistrzo-

stwo Anglii. Później było już tylko lepiej. Zwycięstwa w lidze oraz w krajowych pucharach stały się czymś normalnym, celem nadrzędnym były rozgrywki europejskie. Tu też Ferguson sięgnął po wszystko co możliwe. Po trzynastu latach pobytu w Manchesterze królowa Elżbieta II za wybitne osiągnięcia trenerskie przyznała mu tytuł szlachecki. Statystykom szkockiego menedżera dorównuje jedynie Arsene Wenger, który jako jedyny w Anglii ma szansę pobić Fergusona jeśli chodzi o liczbę wygranych meczów. W ciągu czternastu lat prowadził Kanonierów w 809 meczach I aż 58 proc. z nich zakończył triumfem. Trzeci pod względem liczby sezonów John Coleman z Accrington wygrał tylko 40 proc. pojedynków, ale jest za to jednym z trzech szkoleniowców, który pracuje z zespołem więcej niż dziesięć lat.

Polonia pokonała byłego mistrza Anglii W siódmej kolejce ekstraklasy angielskiej Super8, „Tyskie” Polonia w niewiele ponad godzinę rozbiła byłych mistrzów Anglii 3-0 (2517,25-19,25-23).

Przed meczem trenerzy podkreślali że mecz z London Docklands będzie również trudny jak z najsilniejszymi drużynami ligi w tym roku. Docklands, którzy tylko trzy lata temu wygrali mistrzostwo Wielkiej Brytanii, przed meczem wciąż liczyli na pierwsze zwycięstwo tego roku. Ale siatkarze Polonii zagrali kolejny dobry mecz i bez problemów rozbili Docklands. Wykorzystywali wszystkie słabe punkty rywali i przeważali w każdym elemencie gry. Polonia obawiała się mocnych serwisów i szybkiej gry przeciwnika, ale

już od początku pierwszego seta, zawodnicy Polonii grali prawie bezbłędnie. Mieli dobrą obronę (Libero A. Saller i D. Valasek), co pozwalało na mądre rozgrywki używając różnych opcji w ataku. Siatkarze Polonii pokazali że potrafią grać z najlepszymi w lidze. K. Jablonski (21) z drugiej lini udowodnił, że żaden blok go nie przytrzyma i jest dalej najlepszym atakującym w Anglii. Libero A. Saller (gracz Wielkiej Brytanii) zaprezentował olimpijską formę w obronie. Brak środkowego T. Lasockiego (kontuzja kostki) spowodował, że z P. Selepem cały mecz rozegrał A. Gaiten. Spisał się bardzo dobrze na bloku (8) i na ataku (7). Ostra gra graczy Polonii pozwoliła trenerowi zrobić kilka zmian, da-

jąc szansę nowemu atakującemu R. Meek. Leworęczny Meek atakował skutecznie, czym z pewnością zapewnił sobie miejsce w przyszłych meczach. Kapitan Polonii Michas Saller powiedział: – Wyszliśmy na ten mecz z podwójną koncentracją. Spodziewaliśmy się większego oporu. Kolejne brawa należą się trenerom, bo rozpisaliśmy taktycznie przeciwnika i to było widać już w pierwszym secie. Bardzo dobrze funkcjonował w tym spotkaniu nasz blok w obronie i to sprawiało Docklands straszne problemy. Wygrywając Polonia utrzymuje 3 miejsce w Lidze Super8, a przeciwnik London Docklands wciąż pozostaje na dole tabeli. Po meczu trener Polonii miał takie uwagi o swojej drużynie: – Cieszy nas bardziej wynik niż gra. Byliśmy bardzo zmotywowani, ale też zdenerwowani przed konfrontacją z takim przeciwnikiem. Zdarzały się nam serie błędów, kiedy rywale nas doganiali. Miałem nadzieję, że z nieco słabszym przeciwnikiem w tym roku moglibyśmy jeszcze korzystniej wygrać i pokazać jak umiemy grać, tak jak na treningach. Za dwa tygodnie mamy naprawdę trudny mecz do zagrania i chłopcy będą musieli pokazać jeszcze wyższą klasę. Po dwóch tygodniach bez gry Kobiety „IMKA” Polonia grają u siebie (St.Benedicts School, Ealing) w najbliższą sobotę (4.12) o godz. 14:30 przeciwko Wessex. Zaraz po tym mężczyźni „Tyskie” Polonia mają mecz z Northumbria II w Pucharze Anglii o godz. 16:30.

Sir Alex Ferguson

„Piłka śnieżna” nic polskiej piłce nie daje

Proszę kibicować na portalu www.polonia.vc lub na facebook

Przyznam, że mając do wyboru: wygodny fotel i kolorowy telewizor z Canal+ albo zimne miejsce na zlodowaciałym stadionie piłkarskim – wybieram to pierwsze. Oczywiście jakość doznań jest totalnie różna. Twierdzę wręcz, iż oglądanie meczów piłkarskich w telewizji jest jedynie namiastką emocji, jakich można zaznać na trybunach. Decyzja mimo to wydaje się oczywista. Nie bardzo interesuje mnie, dlaczego polski kalendarz gier jest nastawiony bardziej pod zawodników niż pod widzów – jest, po prostu, kiepski. Kolejny już raz – i jako jeden z niezliczonej rzeszy niezadowolonych publicystów – domagam się sensownego spojrzenia na widza. Podobno to właśnie dla jego przyjemności biegają po boisku gracze. Pardon, zawodowi piłkarze. A to nakłada na nich znacznie większe obowiązki – widz płaci, toteż klient nasz pan! A skoro właśnie z tej forsy – i reklam spowodowanych zainteresowaniem grą wśród kibiców – płacone są w klubach pieniądze, to niech piłkarski świat nauczy się nieco pokory i dostosuje do oczekiwań ludu pracującego miast i wsi. Retorycznie zapytam już kolejny raz z rzędu – dlaczego panowie futboliści nie biegają po boiskach w okresie letnim? Trawa wtedy zielona, boisko nie zamarza, a widzowie nie muszą nosić czapek, rękawic i szalików. Niby to takie proste, a już od tylu lat nie można nic sensownego w tej materii uczynić. Panowie futboliści też chyba nie są zbytnio zachwyceni perspektywą biegania po śniegu, a sędziom – podobnie jak widzom – nie sprawia przyjemności obserwowanie gry na boisku z ledwie czasem widocznymi liniami. Bo nawet gdy murawa jest ogrzewana, to zdarza się – podobnie jak podczas meczu Korony z Lechem – że skuteczne odmarzanie płyty ma miejsce dopiero pod koniec meczu. Widać wcześniej ktoś chciał zaoszczędzić albo nie wiedział, że proces uwalniania ciepła wymaga sporo czasu... Pod względem szkoleniowym „biała gra” też nie ma najmniejszego sensu. Praktycznie rzecz biorąc, w liczących się ligach – nawet gdy klimat jest równie nieprzyjazny – granie późną jesienią nie ma nic wspólnego ze śniegiem. Taka zaprawa nic polskiej piłce nie daje. My za to oszczędzamy na logice, przekładając mecze z przyszłej wiosny na początek tegorocznej zimy... A może ktoś pomyśli i przerzuci nieco gier zaplanowanych na listopad i grudzień, na przykład na okres piłkarskiej kanikuły. Chyba nikogo nie zbulwersuje, że na stadionie znajdzie się wtedy parę tysięcy ludzi w podkoszulkach i okularach słonecznych.

Tomasz Lasocki

Dariusz Jan Mikus


28|

4 -17 grudnia 2010 | nowy czas

port

Redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk info@sportpress.pl

Polska Liga Piątek SAMI SWOI

Bez niespodzianek Nie było niespodzianki w ostatniej kolejce minipiłkarskiej ligi polonijnej w Londynie. Inko Team rozgromiło Giants aż 14:0, potwierdzając tym samym, iż pozycję lidera zdobyło nieprzypadkowo.

Daniel Kowalski Cztery punkty do aktualnego mistrza traci rewelacja rundy jesiennej Piątka Bronka, która bez najmniejszych problemów rozprawiła się z Motorem, strzelając rywalom pięć bramek, nie tracąc przy tym ani jednej. Prowadzący duet naciska ekipa Scyzoryków, która zmiażdżyła wręcz Buduj, wygrywając 12:1. Na uwagę zasługuje również dobra dyspozycja strzelecka Jagi. Zespół ten wygrał z Interem 9:0 i utrzymał bezpieczne dziewiąte miejsce tuż nad strefą spadkową. Najbardziej zacięty pojedynek rozegrali piłkarze White

Wings Seniors oraz KS04 Ark. Mecz zakończył się dość rzadkim wynikiem, jak na minipiłkarskie realia. Jedynego gola strzelił piłkarz WWS, jednak był to gol samobójczy, więc trzy punkty powędrowały do KS-u. W pozostałych dwóch meczach You Can Dance ograło Mleczko 5:4, a Słomka Builders Team 4:3 zwyciężyła PCW Olimpię. Ciekawostką jest fakt, iż klasyfikację najlepszych strzelców otwiera aż trzech piłkarzy Inko. Paweł Kiełtyka oraz Adrian Hermaszuk aż trzydzieści dwa razy wpisywali się na listę strzelców, a tylko pięć trafień mniej zanotował Marcin Nowak. W klasyfikacji Fair Play prowadzi KS04,

Mundial 2018 w Rosji Wielkie rozczarowanie w Anglii. Wszyscy zgodnie uważali, że w kolebce futbolu można zorganizować Mistrzostwa Świata w piłce nożnej bez specjalnego przygotowania. Jest infrastruktura, kibice (i to z całego świata, jak podkreślał premier na prezentacji). Delegacja angielska zrobiła wszystko. Na jej czele stanęli przedstawiciel państwa – premier David Cameron, królestwa – książę William i futbolu – David Beckham. Komitetu Wykonawczego FIFA (oskarżonego wcześniej przez brytyjskie media o korupcję) nie przekonali. Anglia dostała zaledwie dwa głosy i odpadła w pierwszej rundzie. Organizatorem będzie Rosja.

przed PCW Olimpią oraz Jagą. W drugiej lidze Kelmscott wygrywa kolejny mecz i utrzymało pięciopunktową przewagę nad FC Cosmos. Ligową tabelę zamykają: Warriors of God oraz Parszywa 13. Obie ekipy zgromadziły zaledwie po sześć punktów, co stawia ich przed rundą wiosenną w niezwykle trudnej sytuacji. Królem strzelców „drugiego frontu” został Maciej Lejman. Napastnik FC Czarny Kot aż trzydzieści sześć razy zmuszał bramkarzy rywali do wyciągania piłki z siatki. Liderem klasyfikacji FP jest Warriors of God, wyprzedzając lidera Kelmscott Rangers oraz North London Eagles.

Dzwoń do Polski za mniej niż 1p Bez przedpłat i abonamentu

Bez kontraktu

Bezpłatny wykaz połączeń online

Zadzwoń do nas na 0800 651 0055 lub zarejestruj się przez internet ZA DARMO! Prezes FIFA Sepp Blatter ogłasza wynik głosowania

Twoja linia telefoniczna, abonament i numer telefonu pozostaje bez zmian. www.cheapcall1689.co.uk/polska

Polska 0.8p Polska tel. komórkowy Orange, Plus GSM 5p USA 0.8p Kanada 0.8p Czechy tel. stacjonarny 2p Irlandia tel. stacjonarny 1p


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.