nowyczas2018/234-235

Page 32

nowy czas | lipiec/sierpień 2018 (nr 234-235)

Czy to, w pewnym sensie, spowodowało, że świetnie porozumiałaś się jako skrzypaczka z Nigelem Kennedym i wciąż dużo z nim grasz?

Od lewej: Jarosław Śmietana, Alicja Śmietana i Nigel Kennedy w klubie Vortex, Londyn 2013 Fot. Krystian Data

córka swojego taty We wrześniu mija piąta rocznica śmierci jednego z najwybitniejszych gitarzystów jazzowych, kompozytora, aranżera Jarosława Śmietany. O muzyce, podróżach, artystycznych inspiracjach z jego córką, znakomitą skrzypaczką AlicJą ŚmieTAną rozmawia Teresa Bazarnik Czy Londyn jest centrum Twojego życia?

– Nie. Mieszkam w Londynie, a funkcjonuję wszędzie. Siedzę na wielkiej walizce. Od stycznia byłam w Londynie kilka tygodni. Wpadanie na dwa dni, przepakowanie się na odpowiedni sezon, w zależności, w jaką strefę klimatyczną lecę. Ale ja to uwielbiam. Mam charakter trochę po tacie. Tata chętnie podróżował. Byłam do tego przyzwyczajona od dziecka. Uwielbiam jeździć po świecie. W nowe miejsca, jak również i stare. Czy tata zabierał cię w trasy koncertowe?

– Tak, oczywiście, jeździliśmy dużo wszyscy razem, z mamą. Te wyjazdy były często związane z festiwalami jazzowowymi czy nagraniami. Jeździliśmy po całej Europie i Ameryce, i przy okazji sporo zwiedzaliśmy. Czego ojciec nauczył cię, jeśli chodzi o najważniejsze rzeczy w muzyce?

– Och, to jest pytanie-rzeka. Mogłabym na nie odpowiadać godzinami. Nauczył mnie absolutnie wszystkiego. Ale przede wszystkim ogromnej otwartości umysłu, otwartości na to, że muzyka dzieli się tylko i wylacznie na dobrą i złą: niezależnie od tego, jaki to jest gatunek muzyki. Mimo że jestem wykształconą klasycznie skrzypaczką, to uwielbiam – jak już pewnie spora część mojej publiczności wie – obracać się w różnych gatunakch i łączyć te gatunki. Tata, mimo że był jazzmanem z krwi i kości, uwielbiał zahaczać o różne inne klimaty muzyczne, różne fascynacje, inspiracje pochodzące z różnych kręgów kulturowych. Ta otwartość była dla nas bardzo ważna. Od dziecka słuchałam różnej muzyki, klasycznej, jazzowej, rockowej, jestem wychowana tak na Beatlesach, jak i na muzyce dawnej. Dla mnie poświęcenie się tylko jednemu gatunkowi muzyki byłoby bardzo ograniczające.

Fot. Teresa Bazarnik

– Nigela poznałam zanim poznał go mój tata, kiedy jako młoda skrzypaczka grałam gościnnie z Filharmonią Krakowską. A potem on poznał mojego tatę na festiwalu jazzowym i od razu stali się wielkimi przyjaciółmi. Ja przy Nigelu praktycznie wyrosłam, no, może nie w sensie dosłownym, chociaż wiele czasu spędzaliśmy też towarzysko i rodzinnie. On był obecny na etapie mojej edukacji i na pewno miał ogromny wpływ i inspiracyjny, i techniczny, jeśli chodzi o moją grę na skrzypcach. Fenomenalny skrzypek, który zawsze mnie fascynował jeśli chodzi o umiejętności techniczne i tę niezwykłą otwartość. Myślę, że to głównie zadecydowało, że i mój tata, i ja mieliśmy z nim tak znakomity kontakt i rozumieliśmy się praktycznie bez słów. Uwielbiamy ze sobą spędzać czas nie tylko prywatnie, ale też na scenie. To też zaważyło na tym, że Nigel poprosił mnie o to, by pomóc mu stworzyć Orchestra of Life, z którą wystąpiliśmy między innymi podczas trzydniowego festiwalu polskiej muzyki Polish Weekend w londyńskim Royal Festival Hall w 2010 roku. Oczywiście są to projekty szczególne, ale współpracujemy także niezależnie od tego. Właśnie niedawno wyszła płyta z utworami Gershwina, na której gram z Nigelem. I to, co robię, to jest to, czego nauczył mnie tata: otwartość umysłu połączona z gigantyczną pracowitością, z życiem muzyką, życiem pasją do muzyki. Nauczył mnie również tego, jak ważna jest osobowość – cecha nieraz ważniejsza niż umiejętności techniczne. Jeśli muzyk jest uczciwy wobec siebie, wobec tego co robi, zawsze zostanie dobrze odebrany. Czy Kraków pojawia się na twojej drodze?

– Pojawia się, aczkolwiek niestety pojawia się rzadko. Nie jest siłą napędową mojego życia myzycznego. Londyn ma znacznie więcej do zaoferowania i większość moich muzycznych wojaży i kontraktów jest oparta o Londyn. A Kraków bardzo kocham. Jest to miasto bardzo jazzowe, i od czasu do czasu daję tam koncerty, czasem występuję tam z Nigelem, czasem są to koncerty wyłącznie moje. Kraków jest dla mnie powrotem do korzeni, powrotem do domu. Będę to zawsze powtarzać, że jest to miasto absolutnie cudowne, przepiękne, inspirujące pod każdym względem. Staram się tam być najczęściej jak mogę. Kraków to mój dom. Domów mam kilka, ale ten w Polsce zawsze będzie tym pierwszym i najważniejszym. Drugi to Londyn, gdzie spędziłam większość mojego dorosłego i zawodowego życia. Tutaj też ukończyłam studia muzyczne. Twój tata też uwielbiał Londyn...

– Tak, uwielbiał. Czuł się tutaj fantastycznie. Występował w Londynie wielokrotnie. Stąd pochodziło wiele naszych inspiracji. Dobra jest energia tego miasta. Czy Brexit może coś tu zmienić?

– Jestem trochę przerażona tym, że dzielimy świat zamiast go łączyć. Są na pewno argumenty i po jednej, i po drugiej stronie. Natomiast jeśli chodzi o sprawy kultury, mam nadzieję, że nie odbije się to na nas aż tak źle. Wiele instytucji artystycznych jest co prawda uzależnionych od dotacji unijnych, ale ja pamiętam jeszcze okres sprzed Unii, tzn. sprzed naszego wejścia, był to okres zdecydowanie trudniejszy dla nas, ale koncerty, festiwale wciąż były możliwe. Mam nadzieję, że na wyjściu z Unii kultura za bardzo nie ucierpi, ale z drugiej strony mam świadomość, że kultura cierpi zawsze – jeśli chodzi o finanse jest zawsze na ostatnim miejscu. Wierzę jednak, że damy sobie radę. Jestem niepoprawną optymistką i nawet wtedy, kiedy dzieje się bardzo źle, staram się odnaleźć jakieś pozytywne strony. I często myślę o tym, jak wiele rzeczy zostaje osiągniętych w muzyce, i w sztuce ogólnie, jeśli trzeba stawić czoło trudnościom. Nie chcę powiedzieć, że ludzie, którzy są kreatywni lubią przeszkody, ale czasami jest to inspirujące. Jeżeli


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.