Nasze Korzenie nr 10

Page 1

P ł o c k i e

S i e r p e c k i e

P ł o ń s k i e

G o s t y n i ń s k i e ISSN 2084-2600

10 numer

czerwiec 2016

Półrocznik popularnonaukowy Muzeum Mazowieckiego w Płocku poświęcony przyrodzie, historii i kulturze północno-zachodniego Mazowsza

W numerze między innymi

Na północnych krańcach Mazowsza. Szczutowo Ptaki Pisencji Jesiotr olbrzym z Muzeum Mazowieckiego w Płocku Kościół i klasztor Norbertanek w Płocku Tragiczny koniec dworu Gościckich w Lelicach Opowieść o Rebem Jechielu Meirze – cadyku z Gostynina


2

Od redakcji Drodzy Czytelnicy, witajcie po raz dziesiąty! Ukazanie się 10. numeru „Naszych Korzeni” to dla komitetu redakcyjnego powód do satysfakcji. Na wszystkie tomiki periodyku składa się ogółem 980 stron druku formatu A4, na których swoje teksty zamieściło aż 110 autorów. W ciągu pięciu lat wytężonej pracy redakcyjnej udało nam się pozyskać dla naszej sprawy wielu autorów reprezentujących różne środowiska społeczne i zawodowe, profesjonalistów i samouków, zamieszkałych w Polsce i poza jej granicami (Francja, Niemcy, Belgia, Szwecja, Stany Zjednoczone, Rosja). Pomimo tej różnorodności wszyscy oni z jednakowo wielkim zaangażowaniem osobistym prezentowali, przeważnie mniej znane lecz zawsze godne uwagi, wątki dotyczące przyrody, historii i kultury północno-zachodniego Mazowsza. To dzięki Nim nasz półrocznik zdobył niemały już krąg wiernych czytelników i uznanie analityków rynku wydawniczego. Jesteśmy Im za to ogromnie wdzięczni. „Nasze Korzenie” nie stanowią konkurencji dla nikogo, raczej uzupełniają pewną lukę wśród tytułów miejscowych czasopism. Popularnonaukowa formuła pisma z jednej strony przyciąga czytelników o różnym stopniu zaawansowania erudycyjnego, z drugiej zaś – jest atrakcyjna dla potencjalnych autorów, którzy może dopiero na łamach naszego półrocznika uzyskali szansę opublikowania swoich rozważań. Kryterium przyjęcia artykułu do druku mamy niezmienne: poprawność merytoryczno-warsztatowa i językowa. Sukces „Naszych Korzeni” świadczy o tym, iż zapotrzebowanie na rzetelną popularyzację wiedzy, także w wymiarze regionalnym, jest w naszym kraju znaczne. Bieżący numer jak zwykle zawiera kilkanaście zróżnicowanych tematycznie artykułów. Bogato reprezentowane są tym razem wątki przyrodnicze i archeologiczne. Piotr Jarzyński omawia nieprzeciętne walory turystyczne gminy Szczutowo, Aleksandra Cygańska zwraca uwagę na bogactwo ekologiczne lasów grądowych, niegdyś dominujących w naszym regionie, Agnieszka Murawska w bogato ilustrowanym artykule ciekawie prezentuje skrzydlatych mieszkańców zalesionego jaru Pisencja w Imielnicy, a Grzegorz Gołębiewski przypomina losy ogromnego jesiotra złowionego w Wiśle w 1934 roku, obecnie na stałej ekspozycji w Muzeum Mazowieckim w Płocku. Problematyki archeologicznej dotyczą zwięzłe sprawozdania z badań wykopaliskowych przeprowadzonych na trasie gazociągu Rembelszczyzna - Gustorzyn (Joanna Abramów i Arkadiusz Wiktor), na placu Bojowników w Staroźrebach (Tomasz Kordala), w zakrystii kościoła pw. św. Michała Archanioła w Brześciu Kujawskim (Michalina Hoffmann i Piotr Miernik). Zagadnieniom zabytkowej architektury i jej ochronie poświęcone są artykuły prof. dr. hab. Roberta Kunkla, o kościele i klasztorze płockich norbertanek, oraz Mariusza Pendraszewskiego, o dziejach dworu w Lelicach i jego tragicznym końcu w 2016 roku. Jak zwykle nie zabrakło tekstów poświęconych złożonym ludzkim losom w ostatnich dwóch stuleciach naszej historii. Należą do nich opracowania Janusza Bielickiego, Stanisława Wodyńskiego i Przemysława Nowogórskiego. O początkach organizacji sportowych opowiada Jerzy Borowski w artykule będącym skrótem jego rozprawy doktorskiej. Całości numeru dopełniają trzy interesujące listy do redakcji oraz nasze stałe rubryki: dokument, przegląd dawnej prasy płockiej, zabawy przyjemne i pożyteczne, fotozagadka, czasopisma regionalne, stowarzyszenia regionalne. Zapraszam do lektury. Tomasz Kordala redaktor naczelny „Nasze Korzenie” Półrocznik popularnonaukowy Muzeum Mazowieckiego w Płocku poświęcony przyrodzie, historii i kulturze północno-zachodniego Mazowsza (Płockie, Sierpeckie, Płońskie, Gostynińskie) Leonard Sobieraj – dyrektor Muzeum Mazowieckiego w Płocku Wydawca Muzeum Mazowieckie w Płocku 09-402 Płock, ul. Tumska 8 tel. 660 509 233, fax 24 262 44 93 e-mail: korzenie@muzeumplock.art.pl Redakcja Tomasz Kordala – redaktor naczelny Sławomir Gajewski – zastępca redaktora naczelnego Krzysztof Matusiak, Zbigniew Miecznikowski, Grzegorz Piaskowski, Barbara Rydzewska, Krystyna Suchanecka, Krzysztof Zadrożny, Leonard Sobieraj Zbigniew Chlewiński – sekretarz redakcji Sylwia Pogodzińska – skład, opracowanie graficzne

Magdalena Gałat – layout i winieta Współpracują Jolanta Borowska, Stanisław Czachorowski, Anna Górczyńska, Piotr Jarzyński, Ewa Jaszczak, Andrzej Jeznach, Adam Dariusz Kotkiewicz, Radosław Rękawiecki, Andrzej Rogoziński, Andrzej Tucholski Redakcja zastrzega sobie prawo wprowadzania zmian i skrótów w tekstach przyjętych do publikacji.

Nakład 600 egz. Na okładce: wiatrak w Niszczycach, gm. Bielsk, połowa lat 90. XX w., fot. S. Gajewski.


3

31 38 42 46 49 54 60 70 76 78 80 81 83 84 85 86 86

Od redakcji Na północnych krańcach Mazowsza. Szczutowo – Piotr Jarzyński Potencjalne siedliska leśne na Mazowszu – Aleksandra Cygańska Ptaki Pisencji – Agnieszka Murawska Jesiotr olbrzym z Muzeum Mazowieckiego w Płocku – Grzegorz Gołębiewski Gazociąg Rembelszczyzna - Gustorzyn, inwestycja, która odkryła przeszłość powiatów płońskiego i płockiego – Joanna Abramów, Arkadiusz Wiktor Z przeszłości Staroźreb – Tomasz Kordala Badania archeologiczne we wnętrzu zakrystii kościoła pw. św. Michała Archanioła w Brześciu Kujawskim – Michalina Hoffmann, Piotr Miernik Kościół i klasztor Norbertanek w Płocku – Robert Kunkel Marceli Bielicki – jeden z dziewiętnastowiecznych pionierów szkolnictwa publicznego na ziemi płockiej i dobrzyńskiej – Janusz Bielicki Genealogia koi smutek przemijania.W poszukiwaniu korzeni dawnych mieszkańców dworu w Stupsku – Stanisław Wodyński Tragiczny koniec dworu Gościckich w Lelicach – Mariusz Pendraszewski Organizacje sportowe w Płocku w latach 1882-1904 – Jerzy Borowski Opowieść o Rebem Jechielu Meirze – cadyku z Gostynina.W dwusetną rocznicę urodzin – Przemysław Nowogórski Listy do redakcji. „Nasze Korzenie” na krańcu świata, czyli o obecności katolicyzmu w Chinach – Arkadiusz Kozanecki Listy do redakcji. Przyczynek do historii Powstania Listopadowego na ziemi płockiej i dobrzyńskiej – Janusz Bielicki Listy do redakcji. W poszukiwaniu ujścia rzeki Brzeźnicy – Andrzej Bobola Muszalski Przegląd dawnej prasy płockiej – Katarzyna Stołoska-Fuz Dokument. Wykazy lekarzy Fotozagadka 10 Zabawy Przyjemne i Pożyteczne Czasopisma Regionalne. „Gazeta Samorządowa Gminy Bodzanów” – Iwona Rakowska Stowarzyszenia Regionalne. Wczesnopiastowska Drużyna Czarny Orzeł – Ewelina Krawczyńska

Spis treści

2 4 14 18 23 27


4

Piotr Jarzyński Na północnych krańcach Mazowsza. Szczutowo

S

zosa wysadzana drzewami, biegnie tu po terenie równym to wśród pól, pokrytych łanami żyta i zielenią kartofli, to wśród resztek lasu sosnowego, trzymającego się piaszczystej gleby. Liche pola, lasek sosnowy, łąka pokryta zielenią nad przepływającą strugą ożywczej wody i znowu lasek, i znowu te same pola – typowe Mazowsze. Aż tu szosa robi kilka zakrętów, wijąc się między dwoma jeziorami. Krajobraz staje się bardziej ożywiony, lesisty. Nad jeziorami ciemne cegiełki schnącego torfu i foremne zbiorniki czarnej wody. I znowu las poprzerywany łanami żyta, żółtego łubinu lub piaszczystymi ugorami, a im bliżej Rypina ziemia staje się bardziej pagórkowata, urodzajniejsza. Jeziora, przeglądający się w nich las, torfowiska i pagórki występujące coraz wyraźniej, nadają krajobrazowi temu cechy pojezierza, w które stopniowo przechodzi […]. Tak swoją Monografię Gminy Szczutowo pow. rypińskiego rozpoczyna Ludwik Krupiński, nauczyciel Szkoły Powszechnej w Szczutowie w latach 1934-1939. Opracowanie to, powstałe w swym zasadniczym zrębie w roku 1938, jest dziełem bacznego obserwatora lokalnej przyrody i życia codziennego mieszkańców gminy. Natrafiłem nań całkowicie przypadkowo będąc w Gminnej Bibliotece Publicznej w Szczutowie. Zachował się tam szczęśliwie maszynopis sporządzony na

podstawie oryginalnego opracowania L. Krupińskiego, które zaginęło. W roku 1954 autor wzbogacił swoją pracę o Opis mapy morfologicznej. Niestety, ta mapa również nie zachowała się. Lektura opracowania L. Krupińskiego skłoniła mnie do naszkicowania dzisiejszego obrazu gminy Szczutowo, uzupełnionego o wybrane wątki historyczne. Swoistym drogowskazem w mojej wędrówce były uwagi owego utalentowanego i wrażliwego nauczyciela.

Położenie i dostępność terenu Nie zamierzam w swoim artykule wyznaczać ścisłych granic „omawianego obszaru”. Chcę po prostu zainteresować czytelnika najciekawszymi elementami krajobrazowymi, przyrodniczymi i kulturowymi na jakie można natknąć się odwiedzając tereny położone na północny zachód od powiatowego Sierpca. Wypada jedynie wspomnieć, że gmina Szczutowo obejmuje dziś zachodni skrawek województwa mazowieckiego, granicząc z gminami powiatu rypińskiego (Rogowo, Skrwilno) i lipnowskiego (Skępe), położonymi w województwie kujawsko-pomorskim. Przedwojenna gmina Szczutowo miała nieco inną przynależność administracyjną, znajdowała się bowiem w powiecie rypińskim województwa pomorskiego.

Mapa turystyczna okolic Szczutowa, oprac. P. Jarzyński.


5 Pod względem fizycznogeograficznym ów teren mieści się w zasięgu Równiny Urszulewskiej, wydzielonej – z uwagi na przewagę równin sandrowych – z Pojezierza Dobrzyńskiego. Głównymi osiami komunikacyjnymi, umożliwiającymi łatwy dostęp, są: droga krajowa nr 10, biegnąca ze stolicy, przez Toruń, na północny zachód; wojewódzka szosa nr 560, z Sierpca przez Szczutowo na Rypin. Oprócz tego tutejsze lasy i pola przecinają dwa szlaki kolejowe: Nasielsk – Sierpc – Toruń (obecnie wykorzystywany w niewielkim stopniu) i całkowicie zamknięty fragment trasy Kutno – Płock – Sierpc – Brodnica.

Szlak Paprockiego Teren gminy Szczutowo tworzył w przeszłości kraniec Ziemi Dobrzyńskiej, w skład której wchodziły obecne powiaty: lipnowski i rypiński. Rzeka Skrwa stanowiła granicę południowo-wschodnią tej ziemi. Tu dawniej wśród lasów leżała okolica szlachecka Paprotki, gniazdo Paprockich i kolebka znanego heraldyka i publicysty XVI wieku Bartłomieja Paprockiego. W obrębie tej okolicy mieściły się Paprotki Białasy, dawniej Bielasy, wieś i folwark Paprotki Gugoły i Paprotki Bryski. Na mapie szlaków turystycznych północnego Mazowsza latem 2015 roku pojawił się nowy, oznakowany na zielono, odcinek. Jego początek znajduje się koło popadającej w ruinę stacji kolejowej w Sierpcu. Patronem tej nowej trasy turystycznej został pierwszy polski heraldyk i regionalista, urodzony ok. 1540/43 roku we wsi Wola Stara (znajdującej się na szlaku), Bartosz Paprocki1. To spod jego pióra wyszło Gniazdo cnoty i słynne Herby rycerstwa polskiego. Zajmował się także historią Moraw. Zmarł we Lwowie w 1614 roku. Szlak (patrz mapa) wiedzie z Sierpca, choć omija jego najważniejsze zabytki. Następnie przecina on mieszany las kierując turystów na północ, w kierunku miejscowości Babiec Więczanki. Idąc dalej, ciągle w sąsiedztwie doliny Skrwy, dotrzemy niebawem do Łukomia (gdzie warto przyjrzeć się modrzewiowemu kościółkowi), a stamtąd poprzez sandrowe równiny, malownicze mazowieckie pola urozmaicone kępami lasków, polne dróżki poprowadzą nas ku zachodowi, przez Starą Wolę, Karlewo, do Szczutowa.

Lasy Panujący drzewostan stanowi sosna chociaż domieszka świerka jest dość znaczna i miejscami dochodzi do 50%. Czysty las świerkowy spotyka się na niewielkim obszarze koło miejscowości Jeleniec. Jest to jedna z najwspanialszych partii lasu o najbardziej pierwotnym charakterze. Na siedliskach lepszych przy nowych zalesieniach miejscami wprowadzany jest modrzew. Z liściastych drzew najliczniej występuje olcha, która w uroczyskach Kosiory i Kujawy tworzy czyste drzewo1. Niedawno na łamach „Naszych Korzeni” o Bartoszu Paprockim pisał Paweł Bogdan Gąsiorowski, Bartłomiej Paprocki – nestor heraldyków i genealogów, nr 7, grudzień 2014, s. 30-32, tam dalsza literatura.

Budowa mostu na Skrwie w Mieszczku, l. 30. XX w.; fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego w Warszawie.

Dolina Skrwy pod Mieszczkiem; fot. P. Jarzyński.

stany o powierzchni około 120 ha. Poza tym z drzew liściastych występuje pojedynczo dąb i brzoza. Podmokłe tereny są odwodnione i zalesione olchą, jesionem i świerkiem a miejscami wprowadzono wiąz i jawor. Lasy te stanowią szczątki dawnej puszczy, która jeszcze sto lat temu zajmowała tereny powiatów: rypińskiego, lipnowskiego, sierpeckiego, mławskiego i ciechanowskiego sięgając aż po Warszawę. Obecnie sandrowe piaski porastają mieszane lasy o przewadze gatunków iglastych. Tworzą one niewielki lecz zwarty kompleks pomiędzy Skrwą i linią pagórków morenowych ciągnących się między Miłobędzynem i Gójskiem. Również w sąsiedztwie Szczutowa spotkamy głównie sosnowe bory z domieszką brzozy. Lasy te stanowią niedocenioną jeszcze atrakcję turystyczną w pobliżu Sierpca. Mieszane bory rozciągające się na Równinie Urszulewskiej są bowiem doskonałym miejscem do czynnego wypoczynku: spacerów, kolarstwa, biegania i jazdy konnej. Mogą temu służyć znacznie ostatnio poprawione, z myślą o zabezpieczeniu lasu przed pożarem, niektóre leśne dukty. Po wnikliwym obejrzeniu mapy przekonamy się, że nie wychodząc z lasu można przebyć trasę ze Studzieńca pod Sierpcem, przez Szczutowo, aż do Urszulewa. Administrację leśną sprawują tu leśnicy z Sierpca i Skrwilna. Zadbali oni o większą dostępność obszarów leśnych dla turystów, organizując przy głównych trasach kilka parkingów.


6

Piotr Jarzyński

Jezioro Urszulewskie; fot. P. Jarzyński.

Skrzydlaty mieszkaniec jeziora Urszulewskiego; fot. P. Jarzyński.

Śladów prastarej puszczy możemy dziś szukać na Topograficznej Karcie Królestwa Polskiego, potocznie zwanej Mapą Kwatermistrzostwa. Jej lektura ujawnia, że podmokłe łęgi zajmowały większą część górnego dorzecza Skrwy. Piaszczyste równiny sandrowe porastały najpewniej sosna pospołu z brzozą, z większą rzecz jasna domieszką lipy, dębu, grabu.2 Relikty tych szlachetnych gatunków zachowały się do dziś w postaci kilku pomnikowych okazów. Krajobraz współczesnych borów nie odbiega znacząco od spostrzeżeń Krupińskiego, nie licząc powojennej stopniowej eliminacji zbiorowisk podmokłych, postępującej wraz z nasileniem procesu osuszania dawnych mokradeł i łęgów. Dziś przeważającym siedliskiem leśnym jest bór świeży i bór mieszany świeży. Miejscami występuje bór wilgotny i ols. W lesie między Mościskami i Dąbkową-Parową, w bezodpływowych zagłębieniach sandrowej równiny, zachowały się dwa akweny, dzięki którym ów las nabiera życia, szczególnie słyszalnego wczesną wiosną, gdy po okolicy roznosi się śpiew żurawi zlatujących na gody. Jeden ze zbiorników zachował na całej niemal powierzchni czyste lustro wodne. Otoczony brzozową ścianą, bardzo kolorową w porze jesiennej, zyskał miano „wujowego stawu”. Lasy, choć niezbyt rozległe, stwarzają warunki do bytowania różnych gatunków fauny, takich jak łoś, sarna, jeleń. Sporo tu dzików i innych swojskich mieszkańców leśnej głuszy. Pośród ostoi przeciętej kolejowym szlakiem ukrywają się wyludnione przysiółki: Grabal, Hermany, Jeleniec, Biele, Jaroszewo, Rydzewo-Narty, Walerianowo, Lipniak. Ten ostatni to dawny folwark, gdzie obecnie rośnie uroczy brzozowy zagajnik. Tutejsze nazwy nierzadko zawierają w sobie informacje o gospodarczym wykorzystaniu tych terenów w przeszłości. Przykładowo, letniskowa miejscowość Słupia, położona

po wschodniej stronie jeziora Urszulewskiego, swą nazwę zawdzięczać może słupom-zaporom związanym z połowem ryb i hodowlą bobrów.3 Przemierzając owe ostępy, choćby w poszukiwaniu grzybów czy owoców leśnego podszytu, można natknąć się na pozostałości ostatniej wojny. Są nimi rowy przeciwpancerne i okopy przeciwpiechotne zbudowane przez Niemców w końcowej fazie działań wojennych. Najlepiej zachowały się one koło Rydzewa. Znajdziemy tam również liczne leje po ostrzale artyleryjskim lub bombardowaniu. Najstarsi mieszkańcy pamiętają sowieckie natarcie w styczniu 1945 roku. Nie ma tam starszych drzew niż te wyrosłe po wojnie. Również w innych częściach boru natrafić można na mniejsze grupy powybuchowych dołów.

2. Przegląd wojskowo-statystyczny Imperium Rosyjskiego, t. 15, cz. 2, Gubernia Płocka, przekład, redakcja i wprowadzenie M. Trubas, Płock 2014, s. 73 i nn.

Skrwa Na tym odcinku Skrwa wykazuje tendencje skracania swego biegu i przesuwania się na wschód. Przepływała ona dawniej przez jezioro Urszulewskie (Nechay 17), czego dowodem jest bagnista, płytka dolina, wiodąca od dzisiejszej Skrwy do północnej części jeziora, zamaskowana obecnie wydmami piaszczystymi. Wydmy te przyczyniły się prawdopodobnie do odsunięcia Skrwy na wschód od jeziora. Dzisiejszy jej łuk od Skrwilna do Mierzęcina został odcięty pokaźnym potokiem, dopływem Skrwy, który pod Skrwilnem, drogą erozji wstecznej przedarł się przez wzniesienia zandru (ok. 1,5 m krawędzie erozyjne), kaptując bardziej górny jej odcinek. Potokiem tym przed rozpoczęciem robót regulacyjnych (1951 r.) płynęło około 50% wody Skrwy i nie ulega wątpliwości, że Skrwa przesunęłaby się na wschód, a bieg jej na tym odcinku zostałby wyprostowany i znacznie skrócony. Ingerencja człowieka narazie zapobiegła temu. Prace regulacyjne obniżyły poziom wody Skrwy o oko3. S. Rospond, Słownik etymologiczny miast i gmin PRL, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1984, s. 356. Zob. też: E. Kowalczyk-Heyman, „Nazwy obronne” Słup, Samborza i Zawada a zagadnienie obrony stałej ziem polskich w średniowieczu. Rozprawa habilitacyjna, Warszawa 1992, s. 40 (wieś Słupia, gm. Szczutowo jest poświadczona źródłowo w końcu XVIII w.).


7 ło 70-80 cm, co spowodowało, że potok ten na znacznej swej długości, stał się potokiem narazie suchym, a w dalszym swym biegu martwym starorzeczem. Tak jest obecnie (1954), gdy prace regulacyjne na Skrwie nie zostały jeszcze doprowadzone do ujścia tego potoku. Gdy baza erozyjna potoku zostanie obniżona (przez obniżenie poziomu Skrwy na tym odcinku), potok ten zacznie znowu erodować i zahamowany narazie proces przesunięcia Skrwy ku wschodowi znowu będzie postępował naprzód. Podniesieniu atrakcyjności turystycznej jakiegoś terenu niewątpliwie służy obecność doliny rzecznej. W przypadku omawianego obszaru największym walorem jest Skrwa Prawa wraz z siecią swych dopływów. Pod względem morfologicznym Skrwa przedstawia tutaj dwa nieco odmienne obrazy rzeki nizinnej: ten związany ze swobodnym, leniwym biegiem przez równinę sandrową, oraz – w dalszym odcinku (poniżej Łukomia, a wyraźniej od Rachocina) – ten wymuszony, związany z głębszym rozcięciem sandru i niżej leżących pokryw morenowych. Ma to związek z formowaniem się doliny Skrwy, kiedy to dynamicznie erodująca wstecz rzeka, zasilana obficie wodami z cofającego się na zachód lodowca, przechwyciła pomniejszy ciek odwadniający tereny położone dalej na północ. Podczas spływu kajakowego możemy uchwycić ową różnicę między swobodnym biegiem rzeki a tym wymuszonym w przegłębionej dolinie. Gdy znajdziemy się w okolicach Babca i Rachocina zauważymy, że nurt wyraźnie przyspiesza, a w krajobrazie zaczynają dominować wyraźne stoki, a miejscami i strome ściany wyznaczające dolne poziomy erozyjne (tarasy rzeczne). Każda rzeka nieustannie zachowuje swą dynamikę. Przeobrażenia związane z szukaniem przez Skrwę krótszej, wygodniejszej drogi dotyczą nie tylko schyłku plejstocenu, ale i różnych okresów holocenu. Ludwik Krupiński, w cytowanym wyżej ustępie, również wspomina o skracaniu sobie drogi przez Skrwę.

Jeziora W pogodny cichy wieczór, przed zachodem słońca warto udać się nad jezioro, aby zobaczyć tysiące szpaków gromadzących się w trzcinie celem spędzenia w niej nocy. Widok jak np. kilka tysięcy szpaków zrywa się z trzciny z łoskotem podobnym do grzmotu jest naprawdę imponujący. Te olbrzymie wprost ilości zwartej gromady tych ptaków, wyczyniających najrozmaitsze ewolucje powietrzne robią z daleka wrażenie ciemnej chmury, zmieniającej szybko swe położenie. Doniosłe znaczenie, nie tylko dla przyrody, ale i dla turystyki, mają jeziora: Urszulewskie i Szczutowskie. Oba zajmują ciągłe, wydłużone obniżenie w sandrowej równinie, sięgające od okolic Urszulewa (na północy), za Szczutowo (na południu). Misa jeziorna ma charakter wytopiska, które w odległej przeszłości mogło nieść wody Skrwy. Powierzchnia obu akwenów ulega stopniowemu zmniejszeniu. Dzieje się tak za spra-

wą postępującego opadania poziomu wód gruntowych i przeobrażania przybrzeżnych płycizn w okresowo tylko zalewane mokradła. Prawie połowę zlewni jezior porastają lasy, reszta to pola uprawne i pastwiska na łąkach dolinnych. Obecnie jezioro Urszulewskie, notabene przecięte granicą województw mazowieckiego i kujawsko-pomorskiego, zajmuje powierzchnię 293,1 ha. Jego maksymalna długość osiąga 4575 m, zaś szerokość dochodzi do 1080 m. Lustro wody znajduje się na wysokości 119,0 m n.p.m.4 Zbiornik otrzymuje nieznaczny dopływ wód z cieków odwadniających przyległe równiny, a także z jeziora Szczutowskiego (zlewnia tylko bezpośrednia, o powierzchni 22,3 km2). Swoje wody oddaje, za pośrednictwem rzeczki Urszulewki, do Skrwy, przepływającej 1,5 km na wschód. Jezioro Urszulewskie nie jest głębokie (maksymalnie 6,2 m, średnio 2,6 m)5, lecz jego spora powierzchnia pozwala w pełni korzystać z uroków sportów wodnych. Dno jeziora rozcięte jest podłużnym zagłębieniem ciągnącym się wzdłuż wschodniego brzegu. Najgłębsze miejsce […] znajduje się naprzeciw odpływu jeziora na wschód do Skrwy […]. Wschodni brzeg jeziora jest niski, zachodni wyższy oddzielony wyraźnym stopniem od równiny sandrowej, częściowo zwydmionej i utrwalonej przez las. – czytamy u Krupińskiego. Nad jeziorem ulokowano dwa ośrodki wypoczynkowe wyposażone w sprzęt dla wodniaków, w Szczutowie i Karlewie. Ponadto w Urszulewie i Słupi znajdują się leśne osiedla domków letniskowych. Do dyspozycji turystów pozostają również leśne parkingi, niezbyt oddalone od jeziora. Wiele do życzenia pozostawia jakość wód jeziora. Plasują się one w III klasie podatności na degradację i – co najwyżej – w II klasie czystości według badań bakteriologicznych.6 Jezioro Szczutowskie, w przeciwieństwie do poprzednio omówionego, zostało dość szczelnie obudowane wzdłuż swej 4. B. Brodzińska et al., współpr. K. Butrymowicz et. al., Atlas jezior Polski, t. 2, Jeziora zlewni rzek Przymorza i dorzecza dolnej Wisły, J. Jańczak red., Poznań 1997, s. 14-15. 5. Tamże, s. 14-15, 113. 6. B. Chorzewska et al., Atlas stanu i zagrożeń środowiska województwa płockiego, Płock 1997.

Nadjeziorne łąki w Urszulewie; fot. P. Jarzyński.


8

Piotr Jarzyński łości w tym województwie. Powinno to sprzyjać rozwojowi turystyki wodnej, zaś jego lokalizacja w pobliżu miejscowości takich jak Sierpc, Raciąż czy Płock powinna stanowić czynnik przyciągający choćby niedzielnych turystów.

Naturalne pastwiska nad Skrwą Most kolejowy na Skrwie w Mieszczku; fot. P. Jarzyński.

Las w okolicy Szczutowa; fot. P. Jarzyński.

linii brzegowej. Gminne Szczutowo rozciąga się nad zachodnim brzegiem, natomiast skłon wschodni przedstawia zagospodarowanie rolnicze z równomiernie rozrzuconą zabudową wiejską. Szczątkowy dopływ odbiera wodę z mokradeł położonych na południowym przedłużeniu jeziornej niecki (powierzchnia zlewni 10,48 km2). Wody akwenu sytuują się w II klasie czystości. Poziom zwierciadła wypada na 119,6 m n.p.m. Powierzchnia zbiornika wynosi obecnie 97,9 ha, średnia głębokość to 2,0 m, w najgłębszym miejscu mamy 3,0 m.7 Pomiary wykonane przez Ludwika Krupińskiego dały nieco inny wynik: Dokonałem 307 pomiarów głębokości w 11 ciągach. Maksymalna głębokość: 2,48 m znajduje się w północno-wschodniej części w kierunku wylotu strugi, łączącej to jezioro z jeziorem Urszulewskim. Dno jest na ogół płaskie, izobata 2 m obejmuje wąską stosunkowo przestrzeń, ciągnącą się wzdłuż jeziora. Zamulenie dna stwierdzono do 4,5 m, maksymalne w północnej części jeziora. Proces zarastania jeziora jest dość duży, szczególnie od strony zachodniej. Jezioro Urszulewskie jest największym zbiornikiem wodnym w położonej między Wisłą a Wkrą części województwa mazowieckiego, choć, podkreślmy, nie znajduje się ono w ca7. B. Brodzińska i in., współpr. K. Butrymowicz i in., Atlas jezior…, dz. cyt., s. 14-15, 113.

Ciekawy typ krajobrazu można podziwiać na wielkich łąkach rozciągających się szeroko nad Skrwą między Zambrzycą a Łukomiem. Jest to kompletne odludzie, gdzie człowiek może ponownie zapoznać się ze znaczeniem ciszy, jeszcze dosadniejszej niż ta leśna. Z uwagi na podmokły grunt, więcej tu łąk niż pól uprawnych, a ludzkich siedzib z niektórych miejsc nie widać wcale. Płaskie pastwiska niekiedy przecinają kanały odwadniające, innym razem podłużne wodne oczka, a jeszcze częściej gęste żywopłoty kryjące gniazda drobnych ptaków, które swą obecność manifestują z daleka słyszalnym trzepotem skrzydeł. Największe wrażenie, szczególnie w gwiaździstą letnią noc, robi jednak nagłe przerwanie owej ciszy przez tajemnicze wołanie żerujących na mokradłach żurawi.

Rolnictwo, jeziora, wiatraki i młyny Miejscowi rybacy łowią ryby wielką siecią zwaną przywłoką. Zimą łowią ryby pod lodem ogromną przywłoką, dwa razy większą od letniej, do której obsługi potrzeba 16 ludzi. Przywłokę wpuszczają do zakładni t.j. większego podłużnego przerębla i za pomocą kluczek skierowują żerdki, umieszczone na skrzydłach przywłoki tak, aby stopniowo przechodziły one pod lodem od jednego małego przerębla do drugiego, aż wreszcie doprowadzają do końcowego większego przerębla wychodni i stamtąd wyciąga się najpierw skrzydła a w końcu matnie przywłoki. Taki połów trwa zwykle kilka godzin, gdyż odległość pomiędzy zakładnią a wychodnią bywa nieraz dość duża. […] W gminie jest 6 kowali, 3 stolarzy, 8 szewców i 1 rymarz. Przemysł ludowy jest w zaniku. Tylko w niektórych miejscowościach istnieje obróbka lnu i wyrób płótna na warsztatach domowych. Mieszkańcy najbiedniejszych miejscowości, przeważnie bliżej Sierpca położonych zajmują się koszykarstwem, wyrobem mioteł, kwiatów, palm i t.zw. korków t.j. obuwia na drewnianych podeszwach. Mieszkańcy niektórych osad położonych nad jeziorami wyrabiają sieci. […] Dla znacznej liczby gospodarstw głównym produktem zbytu jest torf opałowy. Najlepszej jakości i najwięcej torfu produkuje Czumsk Duży, jego najbliższa okolica. Dla mieszkańców tej wioski produkcja torfu jest główną podstawą egzystencji ich gospodarstw. W gminie jest 10 sklepików kolonialno-spożywczych i jedna karczma.


9 Kraina szczutowska ma typowo rolniczy charakter. Przewiane, luźne piaski, najczęściej słabo gliniaste, miejscami lekkie gliny zwałowe z piaskami płytko na nich zalegającymi dają przeważnie bielice i gleby płowe, rzadziej rdzawe, a w obniżeniach terenu murszowe i torfowe. Dominują słabe kompleksy żytnie oraz żytnio-łubinowe. Gospodarka ściśle związana z przetwarzaniem płodów rolnych potrzebuje uprawnych ziem dostarczających zboża, z którego można uzyskać mąkę niezbędną do wypieku chleba. To oczywiste. Ale dzisiaj na omawianym obszarze ziarna już się nie mieli, a chleb – o zgrozo – jest często wypiekany z mąki czy zboża importowanego z dalekich krajów. Co by na to powiedział młynarz ze Studzieńca na początku ubiegłego wieku? Prawdopodobnie nie uwierzyłby. Niestety, ów import, zabójczy dla naszego lokalnego bogactwa, przyczynił się nie tylko do zaniku małych młynów i wiatraków, lecz również do pogorszenia jakości mąki oraz spadku cen skupu zboża. Z wielu wiatraków rozrzuconych niegdyś między wioskami omawianego skrawka północnego Mazowsza nie zachował się ani jeden (nie licząc zrekonstruowanego eksponatu na terenie Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu). Bardziej sprawne technologicznie młyny rzeczne, o względnie dużych mocach przerobowych, zakończyły swą działalność najdalej w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, podobnie zresztą jak mniejsze przetwórnie elektryczne. Produkcja stała się nieopłacalna i została zarzucona na przykład w młynie na Skrwie w Nadolniku. Funkcjonujący z powodzeniem jeszcze w latach sześćdziesiątych młyn w Mieszczku spłonął doszczętnie około roku 1970. Z młyna w nieodległym Sułocinku, któremu na początku XX wieku towarzyszyła pokaźna osada, pozostały jedynie słabo czytelne resztki. To samo dotyczy obiektu w Studzieńcu. Zlikwidowano także młyn w Babcu Trosce, a ten w Łukomiu, mimo niedawnego doinwestowania, nie jest wykorzystywany. Osada Dwa Młyny na terenie skansenu to obiekt tylko muzealny. Poniższa tabela przedstawia stan wykorzystania młynów rzecznych na Skrwie na przestrzeni ostatniego wieku. Tabela 1 Miejscowość z młynem

Data budowy młyna

Data wyłączenia młyna z użytkowania

Nadolnik

1964

?

Łukomie

1988

?

Babiec Troska

lata 80. XIX w.

1972

Studzieniec

1914

lata 70. XX w.

Dwa Młyny

lata 60. XIX w.

lata 60. XX w.

Mieszczk

1. ćw. XX w.

1970

Kwaśno

lata 60. XIX w.

2009

Odrębna gama zajęć wiązała się z wykorzystaniem gospodarczym jezior. Pozyskana ryba trafiała na stoły sierpczan. Krupiński w swoim szczegółowym opracowaniu nie omieszkał opisać przebiegu zimowych połowów pod lodem, czym trudnili się mieszkańcy nadjeziornych miejscowości.

Kolej i wysoka wieża Do niedawna okolica ta, podobnie jak całe Mazowsze Płockie, posiadała mało dróg bitych i kolejowych. W ostatnich latach stan ten zmienił się znacznie na korzyść. Obecnie przez gminę Szczutowo przechodzi nowa linia kolejowa Sierpc – Rypin – Brodnica, oddana do użytku w jesieni 1937 roku. Linia ta tworzy najkrótsze połączenie Warszawy z Gdynią przez Nasielsk, Sierpc, Brodnicę, oraz z chwilą ukończenia mostu kolejowego na Wiśle w Płocku będzie tworzyła najkrótsze połączenie Łodzi z Gdynią. Jest to więc linia o znaczeniu ogólno-państwowym. Obydwa wspomniane szlaki przechodzą przez sierpecki węzeł kolejowy, oba powstały jeszcze przed drugą wojną światową jako ważne ogniwa spinające komunikacyjnie Polskę centralną, oba miały połączenie z kolejnymi stacjami węzłowymi, oba wreszcie miały ułatwić okolicznym mieszkańcom dostęp do transportu dalekobieżnego oraz dojazd do najbliższych ośrodków miejskich. Tak było przez długi czas. Trasa nr 27 jest częścią najkrótszego połączenia kolejowego Warszawy z Toruniem, stanowiąc alternatywę dla przeciążonej ciężkim ruchem towarowym drogi krajowej nr 10. Połączenie funkcjonowało od roku 1936, dziś użytkowane jest sporadycznie. Drugi szlak kolejowy (nr 33), oddany w 1937 roku, to ogniwo fundamentalnego z gospodarczego punktu widzenia i najkrótszego połączenia Łodzi z Gdynią, przez Kutno, Płock, Sierpc, Brodnicę. Szlak służył jako okno na świat dla ziemi dobrzyńskiej, pozwalając wysyłać do naszego portu nadwyżkę płodów rolnych. Połączenie zbudowane wielkim wysiłkiem, według zasady transport kołem zamachowym gospodarki, jest dziś zupełnie zmarginalizowane, nie obsługiwane przez żaden skład pasażerski. Stacja Szczutowo, obecnie służąca za punkt przeładunkowy importowanego węgla, ostatni skład pasażerski widziała w 2000 roku. Niedługo później rozebrano większość stacyjnych budynków. Powolna dewastacja spotyka także inne przystanki na obu liniach, choć trasa w kierunku Torunia obsługiwana jest jeszcze jednym kursem na dobę, realizowanym przez obcego przewoźnika. Do ciekawszych obiektów związanych z infrastrukturą kolejową należą dwa kratownicowe mosty przerzucone nad Skrwą pod Mieszczkiem. Ich stalowe przęsła dumnie spoczywają na wysokich, kamiennych filarach. Mosty te przeniosłyby z powodzeniem wiele składów towarowych i pasażerskich. Czy będzie im to dane? Mimo nadgryzienia rdzawym zębem czasu są to konstrukcje imponujące, zważywszy realia gospo-


10

Piotr Jarzyński

darcze, w których powstały. Na uwagę zasługuje też zdewastowana stacja pomp (pod jednym z mostów), zaopatrująca w latach świetności sierpecki węzeł w wodę. Jej obecny stan to kompletna ruina, analogicznie do wieży ciśnień na stacji Sierpc, z którą była połączona za pośrednictwem rurociągu. Podobny stan „zachowania” przedstawia również zamknięty sierpecki dworzec. Rzucającą się w oczy ciekawostką krajobrazu tych okolic jest wysoki na 251 m maszt antenowy centrum nadawczego w Rachocinie. Wieża utrzymuje się dzięki trzem kompletom odciągów o zakotwieniach rozmieszczonych w wierzchołkach trójkąta równobocznego, w którego centrum stoi sam maszt. Obecnie nadawany jest stąd sygnał cyfrowej telewizji naziemnej.

Dziedzictwo duchowe i materialne W roku 1415 nastąpiła nowa erekcja parafii Szczutowo przez Andrzeja na Gulczewie Gulczewskiego, kasztelana płockiego, ówczesnego dziedzica Blizna i Szczutowa. Pierwotna erekcja parafii i kościoła zaginęła. To tylko jest pewnym, że do roku 1781 Szczutowo stanowiło oddzielną parafię, następnie było filią parafii Gójsk do roku 1903. W tym bowiem roku zostaje znowu przywrócone do godności parafii samodzielnej. Etat proboszcza w Czarni zostaje przeniesiony do Szczutowa. Z zabytków należy wymienić kapliczkę św. Wawrzyńca zbudowaną dawniej w mrocznej kniei pomiędzy jeziorami Urszulewskim i Szczutowskim. Obecnie wije się tędy szosa Sierpc-Rypin. Księga Wizyt parafii Gójsk z 1842 r. o tej kapliczce mówi: […] „owa kapliczka nieco na wzgórzu wystawiona w 1720 roku, jak wskazuje napis na belku nade drzwiami wiodącymi do zakrystii. Pobożność dawnych właścicieli wsi Blizno erygowało tę kapliczkę dla pustelników, którzy mając nadany sobie domek z przyległą łączką i ogrodem, bogobojnie prowadzili życie. Strzegli przy tym kaplicy, aby się nie stała łupem złych ludzi.” Kościołowi parafialnemu w Szczutowie patronuje św. Maria Magdalena. Obecna modrzewiowa świątynia pochodzi z połowy XVIII wieku. Fasadę wieńczy baniasty hełm. Polichromia z 1965 roku zdobi płaski strop i chór wsparty na dwóch filarach. Na uwagę zasługuję również zabytkowa XIX-wieczna dzwonnica. W XIX wieku dobudowano kruchtę i zakrystię. Z parafii tej pochodzi biskup pomocniczy płocki, Roman Marcinkowski. Filią szczutowskiej parafii jest kościółek św. Wawrzyńca w Karlewie, obecnie zadbany, który swą urokliwą sylwetą wita gości odwiedzających te strony. W Gójsku natomiast w panoramie okolicznych wzgórz domi-

nują strzeliste wieże kościoła pw. Najświętszego Serca Jezusa z 1906 roku. We wnętrzu tej trójnawowej ceglanej świątyni bez trudu doszukamy się cech neogotyku. W ołtarzu głównym umieszczono XIX-wieczną rzeźbę Jezusa Miłosiernego.

Powstanie Styczniowe W lesie koło drogi Szczutowo – Czumsk Duży znajduje się pobojowisko z 1863 r. Polegli w bitwie pod Szczutowem powstańcy pochowani są na cmentarzu parafialnym w Szczutowie. Na mogile ich został w 1930 r. wystawiony pomnik z dobrowolnych ofiar mieszkańców gminy. Na pomniku widnieje napis: „Rok 1863 Z krwi waszej – posiew wolności. Tu leży 40 poległych bohaterów”. Bitwa pomiędzy powstańcami, a wojskami carsko-rosyjskimi była w dniu 9 lipca 1863 r. Partią powstańców złożoną z 300 ludzi źle uzbrojonych dowodził Jurkowski. W bitwie tej oddział traci 34 zabitych i 8 rannych. Akta poległych umieszczone są w księdze zmarłych parafii Gójsk z dnia 11 lipca 1863 r. od nr. 42 do 75. Na skrzyżowaniu szosy Sierpc – Rypin i drogi Skrwilno – Szczutowo – Gójsk na skraju lasu został wystawiony pomnik poległych mieszkańców gminy w latach 1914-1920 r. Wspomniany pomnik na skrzyżowaniu dróg nie zachował się. Mieli zburzyć go Niemcy podczas II wojny światowej. Mogiłą na parafialnym cmentarzu opiekują się troskliwie mieszkańcy Szczutowa. W 150. rocznicę narodowego zrywu, nieopodal miejsca wspomnianej potyczki, ustawiono pomnik upamiętniający walkę powstańców. Napis na tablicy pamiątkowej głosi dumnie: Z KRWI WASZEJ POWIEW WOLNOŚCI Wierni pamięci naszych ojców w hołdzie bohaterskim powstańcom styczniowym, uczestnikom potyczki z 9 lipca 1863 roku w okolicach wsi Szczutowo, Czumsk i Urszulewo w 150. rocznicę wydarzeń Gloria Victis 9 lipca Anno Domini 2013

Dawne majątki ziemskie Wieś ówczesna, ta wieś, którą pamiętają nasi dziadowie, była ściśle zespolona z folwarkiem, jemu podporządkowana, żyjąca dla niego. Między wsią ówczesną a resztą świata stała nieprzeparta granica – folwark. Chłop nie był obywatelem całej Polski, lecz swej wsi jedynie, która była związana z resztą kraju wyłącznie przez osobę swego władcy – dziedzica. Od dziedzica zależała także całkowicie dola chłopa. […] Wieś Stara Wola licząca w roku 1846 20 włościan na 147


11 morgach 197 prętach odrabiała 36 dni robocizny sprzężajnej dwojgiem koni, 3359 dni robocizny pieszej, oraz każdy włościanin dostarczał 1-2 kapłonów, 1 jaj i 1 wianku grzybów. Dziedzic pozwalał włościanom zbierać drzewo na opał w lasach dworskich oraz korzystać z pastwisk. W uwagach do wspomnianych wyżej tabel prestacyjnych ówczesny dziedzic Starej Woli Tadeusz Waśniewski zaznacza, że w 1844 r. zawarł z włościanami dobrowolne prywatne kontrakty, którymi wydzierżawił im swe własności nieruchome. Uwagi te ilustrują życzliwy stosunek dziedzica do włościan i dążenie do poprawienia ich doli. […] W rubryce „Jakie źródła wpływać mogą na polepszenie doli włościan” pisze: „Zachęcanie z ambon i przez wójtów, aby włościanie wstrzymali się od picia wódki, jarmarki i targi zawiele kosztują. Dopilnowanie aby byli pracowici, rządni i oszczędni. Dopilnowanie aby wójt i ich zastępcy nie pobierali żadnych opłat od włościan, księża by je pobierali tylko według przepisów.” Poza wspomnianymi dobrami Starej Woli (z wioskami Słupia i Gorzeń), na terenie przedwojennej gminy Szczutowo znajdowały się majątki w Łukomiu (z folwarkami w Łukomiu i Hucie oraz wsiami: Łukomka, Topiąca i Mierzęcin), Bliznie (wsie: Szczutowo, Blizno, Świerczyny, Karlewo, Dąbkowa-Parowa) i Szczechowie (wieś i folwark oraz część Dąbkowej-Parowej). Przed uwłaszczeniem włościan Szczutowo, Grabal, Cisse, Jeleniec, Urszulewo i Boruchy wchodziły w skład majątku rządowego Sierpc. Czumsk Wielki i Czumsk Mały były wsiami majątku w Rościszewie.

I wojna światowa Gójsk jak i cała okolica tutejsza, przecierpiawszy straszne chwile krwawych walk pomiędzy wojskami niemieckimi a rosyjskimi, jakie się tu odbywały między 17 stycznia a 10 lutego r.b., obecnie doznaje względnego spokoju. Huk armat słyszany od wschodu przeraża trwożliwszych, ale od pracy nie odstrasza nikogo. Z nadejściem wiosny wzięli się wszyscy rączo do uprawy roli i pomimo braku inwentarza, uprzęży i najniezbędniejszych narzędzi rolniczych, jedni drugim pomagając, pola poobsiewali a nawet ugory już nie leżą odłogiem. Wszyscy z otuchą patrzyli w przyszłość, że okolica nasza uchroni się od głodu, że zniszczeni przez burzę wojenną gospodarze prędko się odreparują. [...]8 Wojna w latach 1914-1918, nazwana wszechświatową, przetoczyła się z łoskotem przez sielską krainę pozostawiając mogiły poległych żołnierzy armii niemieckiej i rosyjskiej, rywalizujących o polski skrawek Europy. Opisany w jednym z poprzednich numerów „Naszych Korzeni”9 cmentarz wojenny w Blinnie oraz jego odpowiednik w Gójsku przypominają o krwawych bojach toczonych w tych okolicach między 8. Cytat zaczerpnięty z „Kuriera Płockiego”, 1915, nr 37, s. 4. 9. J.-L. Fechter, Blinno, 1 lutego 1915 roku. Tragiczny los Landsturm Infanterie Bataillon 1 Hagenau, „Nasze Korzenie”, nr 7, grudzień 2014, s. 46-66.

Wujowy staw w jesiennej szacie; fot. P. Jarzyński.

Kościółek św. Wawrzyńca w Karlewie; fot. P. Jarzyński.

17 stycznia a 10 lutego 1915 roku.10 W niektórych artykułach wspominających uczestników owych zmagań zapomina się jednak zupełnie o cierpieniach i szkodach wyrządzonych ludności polskiej. Tymczasem trzeba pamiętać o brutalnym rekwirowaniu przez nowego, niemieckiego okupanta większości bydła, koni, świń, a nawet ptactwa. Ludność cierpiała głód i nędzę spowodowaną nakładaniem niemożliwych do realizacji kontyngentów wojennych. Niemcy lubowali się również w karaniu za rzekomą współpracę z Rosjanami oraz w rabowaniu drewna z lasów. Bezrobocie, drożyzna, bieda, głód, przymusowe wywózki na roboty do Niemiec oraz przywleczone, dawno zapomniane, epidemie tyfusu, cholery, duru brzusznego i hiszpanki – oto obraz końcowych miesięcy okupacji.

Ludność gminy w latach międzywojennych Miejscowa ludność to Mazowszanie, lecz tylko nad Skrwą w Mierzęcinie i Topiącej zachowała się do dziś gwara mazurska. Dzięki suchej, piaszczystej glebie i żywicznemu powietrzu, ludność tutejsza jest zdrowa i dożywa przeciętnie 70 lat życia. […] Ludność z językiem ojczystym niemieckim stanowi poważną część ludności Białas (40%) i Szczechowa (30%). Są to ko10. „Kurier Płocki”, 1915, nr 37, s. 4.


12

Piotr Jarzyński

Cmentarz z czasów I wojny światowej w Gójsku; fot. P. Jarzyński.

Wraz z odzyskaniem niepodległości niezwłocznie przystąpiono do dzieła odbudowy ojczyzny z wojennych zgliszcz. Na wieś powoli wracało normalne gospodarskie życie, nowe inwestycje kolejowe otwierały na świat ziemię dobrzyńską, w tym i szczutowską. Na uwagę zasługuje zróżnicowanie etniczne mieszkańców omawianej krainy. Przed II wojną światową funkcjonował w Białasach kantorat (założony ok. 1840 roku) z nie istniejącym już domem modlitwy i z zachowaną szkołą elementarną. Po niemieckich kolonistach, w większości zbiegłych w styczniu 1945 roku przed rosyjską nawałą, ale i rozstrzeliwanych podczas odwetowych samosądów, pozostały wspomnienia, kilka zachowanych domostw oraz zdewastowane cmentarze: w Białasach, Osówce i bardziej odległej Czartowni. Na wymienionych nekropoliach w latach 2010-2012 przeprowadzono prace konserwatorsko-zabezpieczające. W ramach tych działań, których inicjatorem było Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sierpeckiej oraz Nieformalna Grupa Historyczna „Ultima Thule” z Sierpca, dokonano przede wszystkim renowacji nagrobków, napraw ich ogrodzeń i oznakowania grobów.11 Wszystkie prace wykonali wolontariusze.

II wojna światowa

Groby ofiar hitlerowskiego terroru; fot. P. Jarzyński.

loniści przybyli tu przeważnie z Prus Wschodnich. Ludność polska jest wyznania rzymsko-katolickiego, niemiecka ewangelicko-augsburskiego, Żydzi – mojżeszowego. […] Domy buduje się przeważnie z drzewa, kryte słomą, w pobliżu jezior trzciną, rzadziej dachówką, blachą lub papą. W ostatnich latach coraz częściej budują domy murowane, pokryte materiałami ogniotrwałymi t.j. blachą, lub papą ogniotrwałą. Koloniści niemieccy domy mieszkalne budują razem z szopą, jednak naśladowców wśród sąsiadów – Polaków nie znajdują.

Intensywnie kolonizowane w latach zaborów tereny mazowieckiego pogranicza stały się w okresie międzywojennym obiektem zainteresowań wywiadu niemieckiego. Nasilenie tych działań nastąpiło w okresie bezpośrednio poprzedzającym wybuch wojny. Oddział II Sztabu Głównego Wojska Polskiego informował, że aż 66% obcych agentów zlikwidowanych w Polsce w latach 1929-1939 to przedstawiciele mniejszości narodowych.12 Wykorzystanie osiadłej w Polsce niemieckiej ludności cywilnej do zbierania informacji wartościowych z wojskowego punktu widzenia było zgodne z hitlerowskimi zasadami prowadzenia wojny totalnej. Oprócz nielegalnego opuszczania Rzeczypospolitej, zdarzały się akcje przemytnicze i dywersyjne, ponadto niektórzy niemieccy koloniści brali udział w działaniach agitacyjnych nawołujących do szybkiego rozprawienia się z „państwem sezonowym” (niem. Saisonstaat), za jakie w ich mniemaniu uchodziła Polska. Choć granica z Prusami Wschodnimi znajdowała się dość daleko, to jed11. T. Kowalski red., Przyszłość – przeszłości. Renowacja cmentarza ewangelickiego w Białasach – etap II. Materiały, Sierpc 2012; tenże, Problematyka badawcza wiejskich cmentarzy ewangelickich na Mazowszu na przykładzie cmentarza w Osówce, pow. sierpecki, „Nasze Korzenie”, nr 6, czerwiec 2014, s. 72-76. 12. L. Gondek, Działalność Abwehry na terenie Polski 1933-1939, Warszawa 1974, s. 324-325.


13 nak do okolic Szczutowa dotarły przejawy tych szkodliwych działań. Aktywność Deutscher Volksverband (DV, Niemieckie Stowarzyszenie Ludowe) nasiliła się tu w styczniu 1939 roku, po tajnej naradzie zorganizowanej przez Jana Kleistera w sierpeckim mieszkaniu Zygmunta Hoffa. Przybyły z Łodzi Ludwik Wolf powiedział wtedy, iż Cieszy się, że DV pomimo prześladowań ze strony władz polskich, rozwija się pomyślnie, tworząc zwarte kadry mniejszości niemieckiej. Była to złowroga zapowiedź późniejszych tragicznych wydarzeń, tj. aresztowań i mordów popełnianych na Polakach po zadenuncjowaniu przez niemieckich donosicieli. 27 stycznia we wsi Białasy, u Adolfa Rystała odbył się zjazd powiatowy pod przewodnictwem Besselera, instruktora powiatowego z Lipna, z udziałem 60 osób.13 Najwyraźniej tutejsi Niemcy, na długo przed wybuchem wojny, planowali realizację drastycznych działań antypolskich. Należy podkreślić, że zbrodniczy Selbstschutz (z niem. samoobrona – niemiecka organizacja paramilitarna), rekrutował swych morderców właśnie spośród kolonistów, dotychczasowych sąsiadów ofiar.14 We wrześniu 1939 roku w okolicach Szczutowa nie notowano działań ofensywnych wroga. Obrona terytorium Polski przed nacierającymi z Prus Wschodnich Niemcami koncentrowała się głównie wokół oblężonej pozycji mławskiej. Gorący odcinek frontu znajdował się o 60 km na północny wschód. Omawiany teren leżał na trasie odwrotu 26 pułku ułanów Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, kierującego się ze Skrwilna, przez Blizno, Jaźwiny, Szczechowo, w stronę miejscowości Lipniak, dokąd dotarł 5 września około godziny 12.00.15 Stamtąd oddziały polskie, hamowane przez naloty i ogólny zamęt panujący na głównych szlakach komunikacyjnych, wycofywały się w kierunku Płocka. W początkowym okresie okupacji polecono sołtysom spisać wszystkich starców oraz nieuleczalnie i psychicznie chorych. Zamiast do szpitali Niemcy wywozili ich na śmierć. Wraz z rozporządzeniem Hermanna Göringa z 17 września 1940 roku, Polacy stracili prawo własności, rozpoczęły się wysiedlenia i grabież majątku. Na miejsce wypędzonych Polaków przywożono ewangelickich kolonistów. Typowaniem gospodarstw dla przyjeżdżających Niemców zajmował się Powiatowy Sztab Osiedleńczy.16 Formalnie wyglądało to tak: Landrat Powiatu do XXX Zarządzenie W biegu akcji wysiedleńczej zostaje Panu użytkowanie majątku należącego do Państwa Niemieckiego od zaraz odebrane i jest 13. Archiwum Państwowe m. st. Warszawy, Sprawozdanie sytuacyjne z 15. II. 1939 r., Spis II/28. 14. W. Brenda, Okupacja i konspiracja w powiecie sierpeckim w latach 1939-1945, [w:] M. Chudzyński [red.], Dzieje Sierpca i ziemi sierpeckiej, Sierpc 2003, s. 440 i n. 15. R. Juszkiewicz, Wrzesień 1939 r. na Mazowszu północnym, Ciechanów 1987, s. 405. 16. W. Brenda, Okupacja i konspiracja…, dz. cyt., s. 442.

Tory kolejowe w kierunku Torunia; fot. P. Jarzyński.

Pan ze swego majątku i zagrody wysiedlony. Pozwala się Panu zabrać ze sobą tyle przedmiotów […] ile można przetransportować ręcznym pakunkiem.[…] Niezastosowanie się do mego zarządzenia pociągnie za sobą umieszczenie Pana w przymusowym obozie pracy i pozostawienie rodziny samej sobie.17 Polacy, których nie zdążono wysiedlić musieli poddać się ekonomicznemu wyzyskowi okupanta, poprzez dostawy kontyngentów, pracę w szarwarkach, przymusowe wyjazdy na roboty do Rzeszy. Mniej posłusznych izolowano w obozach pracy, a za cięższe przewinienia, takie jak ubój zwierząt czy handel żywnością, groziła śmierć. Nieopodal ośrodka wypoczynkowego, przy leśnej drodze, około 700 m od wspomnianego pomnika powstańców styczniowych, można znaleźć bezimienne groby z końcowego okresu II wojny światowej. Z tabliczek umieszczonych na krzyżach wynika, że pochowano w nich mężczyzn zamordowanych przez Niemców w styczniu 1945 roku. Według ustaleń badacza historii gminy Szczutowo, Dariusza Lazarowskiego, w ciszy leśnego zakątka spoczywa czterech Polaków. Są to ofiary niemieckich represji jakie dotknęły ludność okolicznych wiosek w ramach odwetu za wykolejenie przez partyzantów pociągu na linii kolejowej w kierunku Rypina. Rozstrzelani zostali najprawdopodobniej mieszkańcy Czumska. Historycy nie zbadali dokładnie wszystkich dramatów jakie rozegrały się w tych stronach podczas hitlerowskiej okupacji w latach 19391945. W lasach kryją się jeszcze inne, zacierające się już mogiły. O wszystkich poległych przypomina tablica pamiątkowa umieszczona na budynku szkoły w Szczutowie. Ze względu na ciekawą przyrodę oraz obecność wielu godnych odwiedzenia zabytków i pamiątek przeszłości warto wybrać się w zalesione okolice Szczutowa, choćby na niedzielną wycieczkę rowerową. Mam nadzieję, że niniejszy artykuł, podobnie jak poprzednie moje teksty opublikowane na łamach „Naszych Korzeni”, przybliży czytelnikom walory turystyczne ziemi sierpeckiej i zachęci do dalszego zgłębiania jej sekretów. 17. Archiwum Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, sygn. 264, Zarządzenie landrata w sprawie przesiedlenia z 1941 r.


14

Aleksandra Cygańska Potencjalne siedliska leśne na Mazowszu

N

a Mazowszu, mimo postępującego uprzemysłowienia, nadal dominuje krajobraz rolniczy, charakteryzujący się w okresie wegetacji obecnością wielobarwnych płatów różnego rodzaju upraw: zbóż (z przewagą żyta), ziemniaków, buraków cukrowych czy rzepaku. Uprawy rolne stanowią ponad 60% powierzchni regionu. Pejzaż ten urozmaicony jest niewielkimi enklawami dzikiej roślinności w postaci zadrzewień i śródpolnych zakrzewień. Obecny krajobraz Mazowsza, wyróżniający się polami o znacznym obszarze i prostych liniach granic, nie jest jednak naturalny. Jego przemiany mają ścisły związek z historią regionu. W okresie od zjednoczenia państwa polskiego przez Władysława Łokietka, aż do końca rządów dynastii Jagiellonów następował bardzo intensywny spadek powierzchni lasów, przy jednoczesnym wzroście areału terenów uprawnych. Proces ten, choć już w wolniejszym tempie, trwał nieprzerwanie aż do czasów najnowszych. Na Mazowszu najszybsze przekształcanie środowiska przyrodniczego przypadło na wieki od XV do połowy XVII. Koniec najazdów pruskich i litewskich, rozwój gospodarki folwarcznej (szczególnie w XVI wieku) czy też przeniesienie stolicy do Warszawy (1596 rok) spowodowały poważny wzrost zaludnienia tego regionu, a co

za tym idzie – potrzebę zapewnienia odpowiedniej ilości zasobów. Rozwój gospodarczy wymusił masowe karczowanie lasów w celu pozyskania drewna oraz ziemi do uprawy. Dziś Mazowsze jest dobrze rozwiniętym pod względem rolniczym województwem, a z rolnictwem związane jest zawodowo około 25% jego mieszkańców.1 Obecnie lasów na terenie północnego Mazowsza jest niewiele, ich największe kompleksy położone są w okolicach Płocka i Gostynina. Niestety, nie jesteśmy w stanie powiedzieć jak dokładnie wyglądała ta część ziem polskich tysiąc lat temu, a tym bardziej trudno jest stwierdzić, czy i jakie lasy porastały te rejony przed wiekami. Dostępne mapy, które mogą stanowić cenny wkład do oceny dawnego krajobrazu Mazowsza, pochodzą z XIX wieku. Nawet na nich jednak widać, że zasięg lasów północnego Mazowsza był większy. Dla zilustrowania tego zagadnienia zamieszczam mapę (ryc. 1) prezentującą zasięg terenów leśnych niemal 200 lat temu i obecnie. Szczególnie duża różnica w stopniu zalesienia północnego Mazowsza widoczna jest w północnym pasie regionu, od Rogowa przez Skrwilno i Bieżuń po Glinojeck. Większe 1. M. Sulmicka, Tendencje rozwoju mazowieckiego rolnictwa, „Mazowsze. Studia Regionalne” 2013, nr 12, s. 95-106.

1. Zasięg lasów północnego Mazowsza dziś i ponad 170 lat temu. Opracowanie własne na podstawie: Topograficzna Karta Królestwa Polskiego. Kwatermistrzostwo Generalne Wojska Polskiego, 1839-1843, Warszawa, Zakład Sztycharsko-Litograficzny Karola Fryderyka Mintera.


15

2. Potencjalna roślinność naturalna północnego Mazowsza. Źródło: J. M. Matuszkiewicz, Potencjalna roślinność naturalna Polski, Warszawa 2008. Kolorem zielonym oznaczono zbiorowiska grądu subkontynentalnego, odmiana środkowopolska (Tilio-Carpinetum).

kompleksy leśne zachowały się w zasięgu funkcjonujących od lat 70. i 80. XX wieku parków krajobrazowych: GostynińskoWłocławskiego, Brudzeńskiego i Górznieńsko-Lidzbarskiego. Ich duże płaty widzimy również na zachód od Sierpca i na wschód od Glinojecka. Współczesna roślinność w znacznym stopniu odbiega od potencjalnej roślinności naturalnej. Tam gdzie dawniej występowały naturalne zbiorowiska leśne pojawiły się inne, o znacznie większej powierzchni. Rozważając zmiany środowiska przyrodniczego Mazowsza nasuwają się pytania: co by było gdyby nie nastąpiła tak silna kierunkowa zmiana krajobrazu oraz co stałoby się gdyby wyeliminowana została działalność człowieka i inne czynniki ograniczające rozwój naturalnych siedlisk w tym regionie? Na szczęście gdybanie nie leży w naturze przyrodników. W latach 80. XX wieku opracowana została mapa potencjalnych zbiorowisk roślinnych północnego Mazowsza2, a w latach 90. przeglądowa mapa roślinności Polski3, stanowiąca efekt wieloletnich prac polskich geobotaników. Pojęcie potencjalnej roślinności naturalnej oznacza przewidywany stan roślinności, jaki mógłby być osiągnięty na drodze naturalnej sukcesji pierwotnej lub wtórnej. Stan taki mógłby nastąpić tylko w warunkach całkowitego ustania obecnej działalności człowieka i braku dodatkowych czyn2. J. M. Matuszkiewicz, Potencjalne zbiorowiska roślinne i potencjalne fitokompleksy krajobrazowe północnego Mazowsza, „Monographiae Botanicae” 1981, vol. 62, s. 5-78. 3. W. Matuszkiewicz, J. B. Faliński, A. S. Kostrowicki, J. M. Matuszkiewicz, R. Olaczek, T. Wojterski, Potencjalna roślinność naturalna Polski. Mapa przeglądowa 1:300 000. Arkusze 1-12, Warszawa 1995.

ników naturalnych. Rozmieszczenie potencjalnej roślinności Polski w rejonie północno-zachodniego Mazowsza możemy obejrzeć na rycinie 2, stanowiącej fragment mapy Potencjalna roślinność naturalna Polski4. Patrząc na mapę potencjalnej roślinności naturalnej Polski można z niemałym chyba zaskoczeniem stwierdzić, że na obszarze północno-zachodniego Mazowsza tereny użytkowane rolniczo stanowią w rzeczywistości siedliska grądowe, które w przypadku zaprzestania działalności człowieka pokrywałyby niemal cały obszar tej części Polski, od Dobrzynia po Nowy Dwór Mazowiecki oraz od Płocka do Sierpca. Temu właśnie typowi lasów poświęcony jest niniejszy artykuł. Obecny, rolniczy sposób zagospodarowania przestrzennego północnego Mazowsza wbrew pozorom nawiązuje do roślinności leśnej porastającej przed wiekami Mazowsze. Prowadzenie skutecznej gospodarki rolnej ukierunkowanej na dany typ upraw nie byłoby bowiem tak owocne, gdyby nie istniały warunki korzystne dla ich rozwoju. Wysoczyzna Płońska, rozciągająca się wzdłuż prawego brzegu Wisły od ujścia Narwi w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego aż do Płocka, ukształtowana została podczas zlodowacenia środkowopolskiego i bałtyckiego, podobnie jak położone na zachód Pojezierze Dobrzyńskie czy też Wysoczyzna Ciechanowska na wschodzie. Cofający się lodowiec pozostawił po sobie gliniaste i żwirowe osady stanowiące podłoże dla bardzo przydatnych dla rolnictwa żyznych gleb brunatnych. Gleby te natomiast powstawały w warunkach klimatu umiar4. J. M. Matuszkiewicz, Potencjalna roślinność naturalna Polski, Warszawa 2008.


16

Aleksandra Cygańska

Lasy grądowe, poza udziałem grabu i dębu czy klonów, mogą mieć różny skład drzewostanu. Większy lub mniejszy udział innych gatunków (np. sosny) można traktować jako niewielkie zniekształcenia lub uproszczenie struktury gatunkowej; fot. A. Cygańska.

Charakterystyczny dla lasów grądowych zawilec gajowy (Anemone nemorosa) tworzy piękne łany na dnie lasu. Zawilce na skutek obniżania napięcia soku komórkowego w tkankach (turgoru) pochylają swe kwiaty ku ziemi. Zawilce we wszystkich swych częściach zawierają substancje trujące i drażniące, za pomocą których już w średniowieczu zwalczano tasiemce i robaki obłe; fot. A. Cygańska.

kowanego kontynentalnego pod lasami liściastymi i mieszanymi.5 Charakter gleb razem z innymi czynnikami, takimi jak warunki wodne, ukształtowanie terenu czy działalność człowieka, decyduje natomiast o występowaniu na danym obszarze danego kompleksu roślinności. Powstałe na utworach polodowcowych gleby brunatne stanowią doskonałe podłoże dla występowania wspomnianych już wcześniej grądów. Nie powinien więc dziwić fakt, że właśnie takie lasy występowałyby na tym obszarze. Obecnie fragmenty roślinności zbliżonej do naturalnej spotkać można na obszarze leśnym między Płockiem a Gostyninem, w Puszczy Białej, w północnej części okręgu łukowsko-siedleckiego, w okolicach Ciechanowa, Mławy i Łochowa.6 Zajmują one jednak niewielkie powierzchnie i choć przewiduje się, że lasy te potencjalnie

pokrywać mogłyby znaczną część kontynentu europejskiego, to obecnie udział ekosystemów, które zachowały typowe cechy charakterystyczne grądów wynosi zaledwie ok. 3% ogółu lasów Polski.7 Potencjalne siedliska grądów można również odkryć tam, gdzie teren porośnięty jest… łąkami, i to łąkami świeżymi (Arrhenatheretalia elatioris), barwnymi i bogatymi w gatunki kwiatów i ziół. Do łąk tych zalicza się przede wszystkim przepiękne wielowarstwowe łąki rajgrasowe o bujnym runie (Arrhenatherion elatioris), a także łąki wiechlinowo-kostrzewowe (Poo-Festucetum rubra) o nieco niższej i uboższej runi. Z uwagi na coraz mniej popularną gospodarkę łąkową i intensyfikację rolnictwa, łąki te są dziś coraz rzadziej uprawiane. Zaliczane są one do tzw. zbiorowisk zastępczych,

5. S. Zawadzki [red.], Gleboznawstwo, Warszawa 1999. 6. J. M. Matuszkiewicz, Potencjalne zbiorowiska…, dz. cyt. Kolorowe i gęste dno lasu grądowego w okolicach Sikorza porasta przede wszystkim zawilec gajowy i gajowiec żółty. Runo grądu tworzą gatunki żyznych siedlisk leśnych, ich występowanie nie jest związane wyłącznie z grądowym typem lasu; fot. P. Cygański.

7. J. Herbich red., Lasy i bory. Poradniki ochrony siedlisk i gatunków Natura 2000 – podręcznik metodyczny, t. 5, Warszawa 2004, s. 113. Udział drzew o dużej średnicy (powyżej 70 cm) jest cechą świadczącą o wartości przyrodniczej siedliska. Na zdjęciu dąb w pobliżu doliny rzeki Skrwy, w rezerwacie Sikórz; fot. A. Cygańska.


17 czyli powstałych na skutek działalności człowieka na miejscu zbiorowisk naturalnych, w tym przypadku – grądów. A czymże jest ów grąd? Wiemy już, że jest to rodzaj lasu liściastego. Gatunki budujące lasy grądowe to przede wszystkim grab (Carpinus betulus), dąb szypułkowy (Quercus robur) i dąb bezszypułkowy (Quercus petrea), ponadto – jako domieszka – lipa drobnolistna (Tilia cordata), klony (klon jawor Acer pseudoplatanus, klon polny Acer campestre) czy jesion (Fraxinus). W klasyfikacji fitosocjologicznej wyróżnia się trzy zespoły regionalne lasów grądowych: grąd subatlantycki, środkowoeuropejski i subkontynentalny, z których ten ostatni występuje między innymi na terenie Mazowsza. Lasy grądowe cechują się wyjątkowym urokiem oraz odmiennymi barwami o różnych porach roku. Latem podziwiać można brunatne dno lasu urozmaicone soczystą ciemną zielenią podszytu, tworzoną przez cienioznośne rośliny takie jak podagrycznik pospolity, gwiazdnica wielkokwiatowa, gajowiec żółty, przytulia wonna czy też dąbrówka rozłogowa. Jesienią natomiast las grądowy zaskakuje mnogością barw, związanych z obecnością wielu gatunków drzew liściastych oraz krzewów. Lasy te najpiękniej jednak wyglądają wiosną. Z uwagi na występowanie w podszycie takich gatunków jak przylaszczka pospolita, zawilec gajowy, gwiazdnica wielkokwiatowa, złoć żółta czy też kokorycz pełna, dno lasu tworzy wielobarwny dywan kwiatów, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Szczególnej urody dodaje mazowieckim lasom grądowym, porastającym okolice doliny rzeki Skrwy, występowanie śnieżyczki przebiśniegu. Gatunek ten, choć dosyć często spotykany i rozproszony w południowej części kraju, w północnej i środkowej Polsce znajduje się poza zwartym zasięgiem występowania. Lasy grądowe, z uwagi na żyzne podłoże oraz zacienienie, stanowią siedlisko wprost idealne dla występowania tego gatunku. Dlatego też łatwo można natrafić na porastające łanowo skupiska śnieżyczki, szczególnie hojnie obdarzającej swym urokiem lasy w okolicach Płocka. Wyjątkowa przydatność siedlisk grądowych dla rolnictwa i sadownictwa przyczyniła się do ich znacznego odlesienia. Siedliska te, w wyniku historycznej działalności człowieka, utraciły dużą część swojego pierwotnego areału. Dlatego też w całej Unii Europejskiej podjęte zostały działania mające na celu powstrzymanie stopniowego ubożenia lasów grądowych. Grądy zostały więc uznane za siedliska ważne dla Wspólnoty Europejskiej, co odzwierciedla wskazanie ich w Załączniku nr 1 Dyrektywy Siedliskowej8. Na terenie Mazowsza fragmenty lasów grądowych objęte zostały ochroną rezerwatową lub poprzez ustanowienie obszarów ochrony siedlisk Natura 2000. Zbiorowiska grądowe spotkamy więc w rezerwacie Brudzeńskiego Parku Krajobrazowego, jak również w rezerwatach 8. Dyrektywa Rady 92/43/EWG z dnia 21 maja 1992 r. w sprawie ochrony siedlisk przyrodniczych oraz dzikiej fauny i flory.

Piękny łan kokoryczy w rezerwacie Brudzeńskie Jary. Nazwa rośliny, pochodząca od greckiego słowa „korys”, hełm, jest związana z kształtem kwiatów; fot. S. Gajewski.

Łąck, Korzeń czy Jastrząbek9, położonych na południowym brzegu Wisły. Grądy subkontynentalne zostały również uznane za przedmioty ochrony położonych w pobliżu Płocka obszarów Natura 2000, w tym obszaru specjalnej ochrony siedlisk Sikórz PLH140012 czy też położonego w pobliżu Łącka obszaru Uroczyska Łąckie PLH140021. Grąd subkontynentalny jest ostoją wielu gatunków roślin chronionych, np. objętej ochroną ścisłą lilii złotogłów (Lilium martagon) czy też podlegających ochronie częściowej wawrzynka wilczełyko (Daphne mezereum), orlika pospolitego (Aquilegia vulgaris) i śnieżyczki przebiśniegu (Galanthus nivalis). Lasy grądowe w okolicach Płocka kryją jeszcze jedną tajemnicę – przepiękne okazy starych pomnikowych grabów, z których kilka, uznanych za pomniki przyrody, rośnie w rezerwacie Sikórz. Grab jest drzewem dorastającym do 20-30 metrów wysokości, o gładkiej, popielatoszarej korze. Z uwagi na gładką korę i kształt liści często mylony jest z bukiem. Liście buków są jednak owłosione na brzegach, czego brakuje u grabów. Będąc w lesie warto rozejrzeć się wokół – być może okaże się, że w naszym sąsiedztwie nie ma wszechobecnych drzewostanów sosnowych, jest za to wielogatunkowy las dębowo-grabowy, w którym sosna jest jedynie domieszką, stanowiąc często ślad po dawnym przekształceniu lasu grądowego w gospodarczy drzewostan sosnowy. Na szczęście siedliska lasów grądowych cechują się dużą skłonnością do regeneracji, przez co często obserwuje się spontaniczne wkraczanie podrostu drzew i krzewów właściwych tym lasom. Warto więc docenić walory lasów grądowych, które odzwierciedlają charakter typowych dla wschodniej części Europy Środkowej oraz Europy Wschodniej leśnych zbiorowisk roślinnych, pamiętając, że potencjalnie siedliska grądowe pokrywać mogłyby nawet 40% powierzchni Polski. Moglibyśmy więc spacerować na co dzień po kolorowym dywanie pachnących w grądzie kokoryczy, zawilców, marzanki czy fiołków. 9. Zob. Centralny Rejestr Form Ochrony Przyrody, prowadzony na podstawie art. 113 ust. 1 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. O Ochronie Przyrody, przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska.


18

Agnieszka Murawska Ptaki Pisencji

1. Do niedawna rodzina drozdowatych (Turdidae), obecnie muchołówkowatych (Muscicapidae). Rozwój genetyki w badaniach ptaków prowadzi do ciągłych zmian w ich systematyce.

Kopciuszki musiały ustąpić. Przeniosły się do opuszczonego magazynu. Paradoksalnie, przegrana okazała się sukcesem. Z radością obserwowałam jak dorosła para kopciuszków polowała i jak – przynosząc zdobycz swojemu potomstwu – zgrabnie przelatywała między uchylonymi oknami magazynu. Ile lęgów udało im się wyprowadzić w tym roku? Trzy? Niemożliwe, może dwa? Kopciuszki są bardzo troskliwymi rodzicami, w dobrych warunkach jakie miały, znacznie pomnożyły swą lokalną populację. Morał zaś z tej historii jest taki: czasem lepiej jest przegrać, bo przegrana wcale nie musi być klęską. Ten zadaszony magazyn okazał się być dla ptaków doskonałym schronieniem, chociażby przed wszelkimi drapieżnikami. A tych w Pisencji nie brakuje! Niebezpieczeństwo czyha ze strony ptaków szponiastych, takich jak jastrzębie (Accipiter gentilis), myszołowy (Buteo buteo), pustułki (Falco tinnunculus). Zagrożeniem dla udanego lęgu są nawet bardzo tutaj liczne sójki (Garrulus glandarius)! Byłam świadkiem jak miejscowe kosy (Turdus merula) zaciekle broniły swoich gniazd, wytrwale przeganiając trzy razy większe od siebie sójki. Innym zagrożeniem są dzikie koty, których bytuje tutaj wiele. Podczas którejś z czerwcowych porannych przechadzek usłyszałam dźwięczne ostrzeżenia pana pleszki, który przemieszczał się między gałęziami drzew, nerwowo przeskakiwał po szczytach magazynów i maszyn. Wleciał też na maszt biało-czerwonej flagi na dachu przemysłowego budynku nieopodal. Wnet dostrzegłam małą nieporadną ptaszynę siedzącą na ławce obok koparki, była to maleńka pleszka. Stałam całkiem blisko, pisklak nie wiedział nic o zagrożeniu. Dorosły samiec ostrzegał nieustannie. Nagle okazało się, że oprócz mnie z drugiej strony czai się rudy kocur. Gdy kot mnie zobaczył uciekł, a po chwili podlotek odfrunął niezgrabnie w krzaki.

Dwie młode pleszki.

Młoda pleszka.

W każdy niedzielny poranek w Pisencji można odczuć unoszący się nad lasem spokój. Ciszę wypełnia szum lasu, a ptasi śpiew słychać donośniej niż silniki przejeżdżających obok samochodów. O każdej porze roku natura mieni się tu pięknymi, intensywnymi kolorami. Pozwólcie drodzy Czytelnicy, że zabiorę Was na krótki spacer do jaru w płockiej Imielnicy, w którego lesie w krótkim czasie udało mi się zaobserwować ponad 50 różnych gatunków ptaków.

Wiosna: pleszki i kopciuszki (Muscicapidae) Wiosną przemija pamięć o zimie, przyroda budzi się do życia, zaczyna kwitnąć, pachnieć i grać ptasimi głosami swą poruszającą wrażliwe serca pieśń natury. Na swoje rewiry powracają skrzydlaci podróżnicy szukając miejsc, w których zbudują gniazda i wychowają potomstwo. Jednym z pierwszych przylatujących gatunków są malutkie kopciuszki (Phoenicurus ochrurro). Niedługo później pojawiają się pleszki (Phoenicurus Phoenicurus) – bardzo podobne stworzenia z tej samej rodziny ptaków.1 Na skraju Pisencji w ubiegłym roku pleszki gniazdowały pomiędzy blaszanymi budynkami przemysłowymi, a kopciuszki – w stojącej nieopodal nieużywanej koparce. Tej zimy koparka z kopciuszkami stanęła na terenie pleszek, więc można było spodziewać się ptasiej wojny. Istotnie, oba gatunki przeganiały się wzajemnie, samce przybierały teatralne pozy, dumnie prężąc się na najwyższych gałęziach drzew w okolicach koparki. Walkę o miejsce wygrały pleszki, i to one zamieszkały w maszynie.


19

MĹ‚ody kopciuszek. ka.

Pan plesz

eszki.

wy samca pl

Taniec godo

a.

Pustułk

Pan kopciuszek.


20

Agnieszka Murawska Lato: wilgi (Oriolidae) Nie wiadomo kiedy wiosna zamieniła się w lato, pojawiły się podloty, a dookoła zrobiło się jeszcze barwniej. Natura w swej niezwykle pięknej szacie pokazuje też bezwzględne oblicze. Ptasie maleństwa, stawiające swoje pierwsze kroki, są najłatwiejszym do zdobycia pożywieniem dla innych zwierząt. Część też umiera z innych powodów, w efekcie czego przetrwają te najsilniejsze. Tegoroczne wilgi (Oriolus oriolus), jedyny gatunek z rodziny Oriolidae występujący w Europie, przywitały się w Pisencji 5 maja. Wcześnie jak na nie, co pozwoliło przypuszczać, że równie szybko odlecą. Wilgi to jedne z najpiękniejszych ptaków jakie możemy spotkać w Polsce: jaskrawożółte, obdarzone wspaniałym fletowym śpiewem, wręcz

egzotyczne. Wielką radość sprawiły mi ich głosy dobiegające z jaru. Jest tam wiele wysokich drzew, które wilgi sobie szczególnie upodobały. Godziny spędzone na dachu i w terenie zaowocowały tym, że potrafiłam je dostrzegać i poznałam ich zwyczaje. Po pewnym czasie wilgi zaczęły się same pokazywać. Zachęcam wszystkich do obserwacji tych cudownych ptaków! Są u nas bardzo krótko, tylko przez trzy miesiące. Kalendarz wskazywał początek sierpnia. Ziemia jak zawsze o tej porze była spragniona wody. Tymczasem z roku na rok staje się ona coraz bardziej sucha. Mało było dni, w których Pisencja mogła posmakować choć odrobiny deszczu. Gdy padało, flora i fauną natychmiast się regenerowały, czerpiąc radość z kropli zesłanych przez niebo. Na początku sierpnia okazało się, że wilg już nie słychać, odleciały. Jestem przekonana, że odwiedzą Pisencję w przyszłym roku!

Wilgi.

Gniazdo wilg.


21

Gąsiorki.

Pani gąsiorek.

Piękny pan gąsiorek.

Jesień: gąsiorki (Laniidae)

Zeszłoroczne rewiry uroczych dzierzb Laniidae zajęły trznadle (Emberiza citirinella), od kilku lat bardzo liczne. Gąsiorki gnieżdżące się odrobinę dalej to prawdziwi mali rozbójnicy, z czarną bandycką opaską dookoła oczu. Mają w zwyczaju polować na różne owady, a zdarza się, że i na myszy, do których są zbliżone wielkością. Swoje ofiary często nabijają na kolce krzewów w pobliżu gniazda, tworząc swego rodzaju spiżarnię. Miałam okazję obserwować ich polowania nie raz. To niezwykłe doświadczenie! Jeden z zaprzyjaźnionych ornitologów opowiadał mi, że kiedy jako dziecko biegał po lasach, nagle dokonał makabrycznego odkrycia: na kolczasty krzew ponabijane były zwłoki owadów i małych gryzoni. Dzisiaj sam się z tego śmieje, ale wtedy pobiegł z płaczem do domu, a przez jakiś czas męczyły go koszmary.

Łąki i pola przylegające do lasu od strony Borowiczek przeplatają skupiska kolczastych zarośli, małe drzewa owocowe i rozmaite krzewy. Na skraju jednej z łąk mieszczą się pozostałości po dawnych zabudowaniach. Ponad drzewa i krzewy wznoszą się wysokie, betonowe słupy. W tym roku gąsiorki (Lanius collurio) szczególnie upodobały sobie to miejsce, stwarzające im idealne warunki do polowań. Rok wcześniej, gnieździły się na skraju lasu przy brzegach Gulczewki, która niestety prawie zupełnie wyschła. Jest jedno miejsce, w które spływają źródełka wybijające się z piaszczystej skarpy między Imielnicą a Borowiczkami, bogate w życiodajną wodę. Ponieważ każde stworzenie jej potrzebuje, więc w tym roku wystarczyło pobyć tam dłuższą chwilę, żeby spotkać mieszkańców Pisencji.


22

Agnieszka Murawska Zima: dzięcioły (Picidae), kowaliki (Sittidae) i sowy (Strigiformes)

Dzięcioł średni.

Kowaliki.

Jesień już trwa, niebawem przyjdzie zima – marzy się więcej deszczu. Kiedy ptasi migranci odlecą do ciepłych krajów, a liście już opadną, rozpoczyna się dobry czas do obserwowania gatunków zimujących. Pisencja dzięki swoim wysokim drzewom z licznymi, dającymi schronienie i pożywienie, dziuplami jest rajem dla dzięciołów. Spośród jedenastu gatunków zaobserwowałam tutaj pięć, ale z opowieści słyszałam o kolejnych dwóch. Najbardziej urzekający dla mnie jest dzięciołek (Dendrocopos minor), maleństwo mniejsze od wróbelka. Nie mogłabym pominąć moich ulubieńców – kowalików (Sitta europaea). Pamiętam, że na początku mojej przygody z ornitologią w okolicach płockiego ZOO zobaczyłam tego ptaszka. Nie mogłam wyjść z podziwu jaki jest wyjątkowy. To jedyny polski ptak, który potrafi chodzić po gałęziach drzew z głową w dół. Tamtej zimy założyłam na drzewie pod domem karmnik dla zimujących w Pisencji ptaków. Któregoś mroźnego dnia wystawiłam na parapet miseczkę z gorącą sałatką, żeby szybciej ostygła. Sałatka była posypana słonecznikiem. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam kowalika na parapecie! Od tej pory wiem, że słabością kowalików jest słonecznik. A te cudeńka odwiedzają mnie regularnie, mając nadzieję, że uda im się podskubać trochę ziarenek. Bywają tu też sowy, słyszę je czasem w nocy. Odzywały się puszczyk (Strix aluco), puchacz (Bubo Bubo) i uszatka (Asio otus). Kto wie, może kiedyś uda mi się jakąś zobaczyć? Może będzie to właśnie tej zimy? PS. Tych kilka słów o ptakach Pisencji dedykuję mojemu Kochanemu Dziadkowi – kontrabasiście zespołu Dzieci Płocka, Edwardowi Zielińskiemu z ul. Sielskiej w Imielnicy. Dziadziu, dziękuję Ci za wszystko, Twoja wiedza o Imielnicy, którą się ze mną dzielisz jest bezcenna!


Grzegorz Gołębiewski Jesiotr olbrzym z Muzeum Mazowieckiego w Płocku

O

soby zwiedzające ekspozycję historii Płocka w Muzeum Mazowieckim muszą przejść obok olbrzymiego jesiotra ze zbiorów przedwojennego Muzeum Mazowsza Płockiego im. Profesora Ignacego Mościckiego Prezydenta Rzeczypospolitej. Na pewno większość zwiedzających zadaje sobie pytanie, jak taki niecodzienny eksponat znalazł się w zbiorach muzealnych. Przyjrzyjmy się zatem naszej rybie nieco bliżej. Jesiotr bałtycki należy do ryb wędrownych i dwuśrodowiskowych, bowiem wprawdzie większość życia spędza w morzu, ale co roku wędruje z morza w górę rzeki na tarło, po czym wraca do morza. W przypadku Polski jesiotry rozpoczynały wędrówkę wiosną i płynęły Wisłą w górę rzeki i do jej większych dopływów w środkowym odcinku, docierając aż do podkarpackich dopływów Wisły. Do morza wracały w czerwcu-lipcu. Dla rybaków łowiących na Wiśle była to świetna okazja do złowienia wspaniałego okazu, co wiązało się z gwarantowanym dużym zyskiem. Ryba była ceniona ze względu na swoje mięso i ikrę. Jeszcze do początku XX wieku jesiotry były odławiane w dużych ilościach. Większość liczyła ok. 1 metra długości i 20-40 kilogramów wagi, ale często zdarzały się sztuki znacznie dorodniejsze. Jednak w latach 1905-1908 liczba jesiotrów w Wiśle gwałtownie zmalała. Jeszcze w latach 1919-1930 w dolnym biegu Wisły złowiono 52 jesiotry o łącznej masie 4 822,5 kg, czyli średnia waga pojedynczego osobnika wynosiła ponad 90 kg. Było ich coraz mniej i w roku 1930 złowiono zaledwie 6 sztuk o masie 591 kg, a w roku 1931 – 7 sztuk o masie 772,5 kg. A zatem złowienie dużego okazu należało już do rzadkości i zawsze budziło sporą sensację.1 Z uwagi na zagrożenie wyginięciem, w końcu października 1932 roku minister rolnictwa i reform rolnych Seweryn Ludkiewicz wprowadził całkowity zakaz połowu jesiotrów o długości poniżej 100 cm. Sztuki złowione przypadkowo należało wypuścić do wody. Poza tym rozporządzenie wprowadzało zakaz połowu jesiotrów od 1 czerwca do 31 lipca, ale nie dotyczyło to Wisły od ujścia rzeki San pod Zawichostem do granicy państwa z Wolnym Miastem Gdańskiem.2 1. W. Kulmatycki, W sprawie zachowania jesiotra w rzekach polskich, „Ochrona Przyrody”, R. 12, 1933, s. 1-21; R. Kolman, Jesiotry, Olsztyn 2006, s. 5-7; Program ochrony i rozwoju zasobów wodnych województwa mazowieckiego w zakresie udrożnienia rzek dla ryb dwuśrodowiskowych, Warszawa 2006, s. 102-103. 2. „Dziennik Ustaw RP”, nr 105 z 1932 r., poz. 874, s. 2207-2208, rozporządzenie ministra rolnictwa i reform rolnych z dnia 27 października 1932 r. o ochronie ryb i raków na wodach otwartych. Podobne tendencje spadkowe dotyczyły także innych ryb wiślanych, stąd próby odbudowy ich populacji przez zarybianie na podstawie ustawy z 7 marca 1932 r. (zob.: Zarybianie rzeki Wisły, „Dziennik Płocki”, nr 259 z 12 listopada 1934, s. 3).

A więc rybacy łowiący na środkowej i dolnej Wiśle mogli łowić jesiotry bez większych przeszkód za wyjątkiem sztuk małych. Poza tym okres ochronny nie był wybrany zbyt fortunnie, bowiem – jak już było wspomniane – jesiotry płynęły w górę rzeki w kwietniu-maju, a wracały w czerwcu-lipcu. Zatem ochrona dotyczyła wyłącznie jesiotrów wracających do morza po odbytym tarle. Był to jeden z czynników, który nie przyczynił się do zatrzymania dalszego spadku populacji jesiotrów. Brakowało też kontroli nad łowionymi rybami, więc wiosną 1935 roku utworzona został straż rybacka, która miała sprawować nadzór nad przestrzeganiem przepisów o ochronie ryb oraz ich sprzedażą. Ponieważ jednak kłusownictwo rybne stało się niemal plagą, ministerstwo rolnictwa i reform rolnych przeznaczyło dodatkowe fundusze na jego zwalczanie. Zwrócono się o pomoc do policji. Aby zachęcić policjantów do zwrócenia uwagi na ten problem, za schwytanie wędkarza łowiącego bez zezwolenia policjanci mieli dostawać nagrodę w wysokości do 10 zł od każdego schwytanego kłusownika.3 Efekty tych działań musiały być jednak niezadowalające, bo 24 września 1936 roku minister rolnictwa i reform rolnych Juliusz Poniatowski wprowadził całkowity zakaz połowu jesiotrów, mający obowiązywać do 30 września 1939 roku.4 W założeniu rozporządzenie miało doprowadzić do odbudowy populacji jesiotrów w ciągu 3 lat, co chyba było nierealne. Czy zakaz był przestrzegany i jakie były jego efekty – trudno stwierdzić. Jesiotrów zresztą było już tak mało, że zakaz był spóźniony o wiele lat. Wkrótce wybuchła wojna i sądząc z tego, że po 1945 roku odławiano już tylko pojedyncze sztuki, nie udało się powstrzymać procesu wyginięcia tego gatunku. Ostatnie jesiotry w Polsce złowiono w połowie lat 60. koło Torunia, Jastarni i Chełmna.5 We wcześniejszych latach, z racji corocznych migracji jesiotrów Wisłą, połów dorodnych sztuk nie był niczym wyjątkowym. W lipcu 1903 roku rybak Władysław Laskowski złowił pod Płockiem jesiotra o wadze 260 funtów6 (ok. 106,5 kg). Jak donosiły „Echa Płockie i Łomżyńskie” jesiotr został zakupiony przez właścicieli restauracji i osoby prywatne. Za 3. Organizowanie straży rybackiej na Wiśle, „Głos Mazowiecki”, nr 82 z 6 kwietnia 1935 r., s. 5; Walka z bezprawnym rybołówstwem, „Głos Mazowiecki”, nr 211 z 13 września 1935, s. 2. 4. „Dziennik Ustaw RP”, nr 74 z 1936 r., poz. 530, s. 1208, rozporządzenie ministra rolnictwa i reform rolnych z dnia 24 września 1936 r. o ochronie jesiotrów, łososi i troci w Wiśle i jej dopływach. 5. 1101_jesiotr_ bałtycki (art. R. Kolmana, Jesiotr bałtycki (dawniej – jesiotr zachodni), s. 193-196). 6. Funt rosyjski odpowiadał 0,4095 kg, więc 260 funtów = 106,47 kg.


24

Grzegorz Gołębiewski

mięso ryby płacono po 60 kopiejek za funt, z a za kawior – 1,50 rubla.7 W czerwcu 1922 roku rybacy z Murzynowa złowili olbrzymiego wiślanego jesiotra, którego sprzedano w Płocku.8 Niestety, nie znamy szczegółów, zwłaszcza wagi tej sztuki. W 1924 roku rybacka rodzina Puternickich złowiła w rejonie Płocka wielkiego jesiotra, sprzedanego następnie do warszawskiej restauracji.9 Ponieważ jesiotry zdążały z morza w górę rzeki, chwytali je też rybacy w dolnym i górnym biegu Wisły. W internecie można odnaleźć zdjęcie olbrzymiego jesiotra, złowionego w 1929 roku przez rybaka Mintera z Chrystkowa koło Chełmna. Jego waga wynosiła 137,5 kg. Na zdjęciu widzimy rodzinę rybaka z niecodzienną zdobyczą.10

Rybak Minter z rodziną ze złowionym jesiotrem [<http://nich.salon24.pl,a-d-1929 niezwykly-polow-w-wisle-137-5-kg>].

W lipcu 1933 roku rybacy z Wiosła pod Nowem złowili jesiotra o długości 2,60 m i wadze 130 kg. Mięso sprzedano handlarzom do Warszawy za kilkaset złotych. Nie był to jedyny okaz złowiony w tej okolicy, bo nieco wcześniej rybak z Dragacza koło Grudziądza złowił rybę o wadze ponad 100 kg.11 Rok 1934 był dla rybaków bardzo łaskawy. W kwietniu rybak Budzisz u wybrzeży półwyspu Helskiego złowił je7. Wielki jesiotr, „Echa Płockie i Łomżyńskie”, nr 56, 15 (2) VII 1903, s. 2; Z. Bitner, Wisła pod Płockiem w notatkach gazety „Echa Płockie i Łomżyńskie”, cz. 2, lata 1902-1904, Płock 2015, s. 58. 8. Olbrzym wiślany, „Kurier Płocki”, nr 140, 24 VI 1922, s. 3. 9. Potomkowie Puternickich, „Gazeta Wyborcza Płock”, 19-20 VI 2004, s. 1. 10. <http://nich.salon24.pl,a-d-1929-niezwykly-polow-w-wisle-137-5-kg>. 11. Jesiotr olbrzym, „Nadwiślanin. Gazeta Ziemi Chełmińskiej”, nr 85, 20 VII 1933 <http://www.miasto-nowe.com/articles.php?article_id=290>.

siotra o wadze 169 kg, którego sprzedał jednej z helskich wędzarni.12 9 czerwca nieco mniejszy okaz złowił rybak Topolewski z Torunia. Jesiotr miał ważyć ponad 2 cetnary13, czyli ponad 100 kg, i mieć ponad 2,5 m długości. Samej ikry było ok. 20 funtów. Ryba miała być eksponowana publicznie.14 Tak więc, mimo że jesiotrów z roku na rok było coraz mniej, zdarzały się jeszcze imponujące rozmiarami okazy. Płocki jesiotr został złowiony 7 czerwca 1934 roku przez rybaka Stanisława Laskowskiego na wysokości Biskupic, oddalonych od Płocka ok. 13,5 km w dół rzeki. Według doniesień prasowych olbrzym mierzył 2,80 m długości, ponad metr grubości i ważył 125 kg (według innych danych 180 kg). Wartość ryby oceniano na ok. 400 zł. Wiadomość o niecodziennej zdobyczy szybko obiegła miasto i wzbudziła nie lada sensację. Nad brzegiem gromadziły się tłumy ciekawskich, zwłaszcza dzieci i młodzieży szkolnej, chcących zobaczyć niezwykle rzadką rybę. Przedsiębiorczy rybak wykorzystał to zainteresowanie dla uzyskania dodatkowego dochodu i wystawił rybę na pokaz. W pobliżu siedziby Towarzystwa Wioślarskiego, z dala od brzegu, przywiązał linami jesiotra do łodzi, na której zrobił pomost. Z molo przy brzegu za opłatą do 10 groszy od osoby łódki dowoziły chętnych do obejrzenia jesiotra-giganta.15 Rybą od razu zainteresowało się Towarzystwo Naukowe Płockie, a zwłaszcza kierujący działem przyrodniczo-ludoznawczym Muzeum Mazowsza Płockiego im. Prof. Ignacego Mościckiego, Kazimierz Gelinek. Prezes TNP Aleksander Maciesza podjął z rybakiem pertraktacje, aby po sprzedaniu mięsa na miejscu skóra ze szkieletem przeszły na własność TNP i po spreparowaniu powiększyły zbiory Muzeum. 10 czerwca 1934 roku, po zabiciu, jesiotr został przewieziony do budynku TNP „Pod Opatrznością”. Stało się to powodem kolejnej sensacji. Za wozem z jesiotrem podążały tłumy ciekawskich, co wyglądało jak swoisty kondukt pogrzebowy.16 Wreszcie można było dokładnie zmierzyć olbrzyma. Według pomiarów wykonanych w TNP jego długość od 12. Olbrzymi jesiotr złowiony u brzegów półwyspu helskiego, „Goniec Częstochowski”, nr 90, 20 IV 1934, s. 5 <www.biblioteka.czest.pl/...Goniec_Czestochowski_Nr_90_1934>. 13. Cetnar pruski =51,45 kg. 14. Jesiotr-olbrzym, „ABC”, nr 161, 14 VI 1934, s. 4; Olbrzymi jesiotr w Wiśle, „Ilustrowany Kurier Codzienny”, nr 163, 14 VI 1934, s. 8. 15. Złowienie jesiotra olbrzyma, „Dziennik Płocki”, nr 129 z 8 czerwca 1934, s. 3; Olbrzymi jesiotr w Płocku, „Głos Mazowiecki”, nr 134 z 9 czerwca 1934, s. 1; Pokazy jesiotra, „Dziennik Płocki”, nr 131 z 11 czerwca 1934, s. 3; Olbrzymi jesiotr pokazywany w Płocku za opłatą, „Głos Mazowiecki”, nr 131 z 11 czerwca 1934, s. 3. 16. Jesiotr-olbrzym zakupiony przez Tow. Nauk. Płockie, „Głos Mazowiecki”, nr 132 z 12 czerwca 1934, s. 3.


25 końca pyska do środka płetwy ogonowej wynosiła 270 cm, największa wysokość ciała – 46 cm, najmniejsza wysokość koło ogona – 10,2 cm, największy obwód – 120 cm. Prezes A. Maciesza zaangażował specjalistów, którzy w nocy 10/11 czerwca 1934 roku oddzielili mięso, rozprzedane następnie wśród chętnych. Ponieważ w Płocku nie było możliwości preparacji, już 11 czerwca A. Maciesza zwrócił się do najlepszego w tej specjalności zakładu Antoniego Łastowskiego, funkcjonującego przy Uniwersytecie Warszawskim, wysyłając posoloną skórę jeszcze tego samego dnia. Na prośbę prezesa TNP nadzór nad procesem preparacji mieli sprawować specjaliści z Państwowego Muzeum Zoologicznego w Warszawie. Wszystko odbywało się bardzo skrupulatnie i trwało ponad miesiąc. Najpierw skórę jesiotra wymyto w benzynie, celem pozbycia się wszelkiego tłuszczu, potem nastąpiły dalsze skomplikowane prace konserwujące. Na końcu potrzebne było wykonanie specjalnego metalowego stelaża wystawienniczego. Łącznie prace miały kosztować ponad tysiąc zł. Tym niemniej działacze TNP cieszyli się, bowiem prawdopodobnie był to wtedy największy tego typu eksponat muzealny w Polsce. W związku z tym liczono na zwiększenie ilości zwiedzających, chcących obejrzeć niecodzienny okaz.17 10 sierpnia 1934 roku spreparowany jesiotr był już gotowy, a 17 sierpnia pojechał po niego kustosz działu przyrodniczo-ludoznawczego Muzeum Mazowsza Płockiego, Kazimierz Gelinek.18 Jak technicznie zorganizowano podróż tego niecodziennego bagażu, nie wiadomo. Jesiotr szczęśliwie dotarł do Płocka i stał się dużą atrakcją Muzeum TNP. Tymczasem w końcu czerwca 1934 roku w Płocku rozeszła się pogłoska, że w Wiśle pod Płockiem znajduje się jeszcze jeden olbrzymi jesiotr, może nawet większy od złowionego. Płoccy rybacy zorganizowali nawet obławę na rybę, ale bezskutecznie. Według informacji docierających do Płocka, między Toruniem a Płockiem od większego stada odłączyły się 4 jesiotry, z których dwa złowiono pod Toruniem, jednego pod Płockiem, a w rzece został jeszcze jeden. Niestety, tego ostatniego nie udało się złowić, aczkolwiek w późniejszych latach zdarzały się jeszcze pojedyncze sztuki.19 Jeszcze przed wprowadzeniem całkowitego zakazu połowu jesiotra, w czerwcu 1936 roku Andrzej Wierzbicki z Ośnicy złowił „na hak” około stukilogramowego jesiotra 17. Dział Zbiorów Specjalnych Biblioteki im. Zielińskich TNP (dalej DZS BZ TNP), archiwum TNP, sygn. 76, rok 1934, k. 27, pismo A. Macieszy do A. Łastowskiego z 11 czerwca 1934 r.; k. 28, pismo A. Macieszy do dyrekcji Państwowego Muzeum Zoologicznego w Warszawie z 11 czerwca 1934 r.; Dalsze losy „wieloryba” złowionego w Płocku, „Głos Mazowiecki”, nr 142 z 23 czerwca 1934, s. 6. 18. DZS BZ TNP, archiwum TNP, sygn. 76, k. 37, pismo A. Macieszy do A. Łastowskiego z 15 sierpnia 1934 r. 19. Podobno jeszcze jeden jesiotr olbrzymi, „Głos Mazowiecki”, nr 145 z 27 czerwca 1934, s. 5.

Prezes Towarzystwa Naukowego Płockiego Aleksander Maciesza prezentuje jesiotra po konserwacji; fot. ze zbiorów Działu Zbiorów Specjalnych Biblioteki im. Zielińskich TNP.

i sprzedał go rybakowi Józefowi Lewandowskiemu.20 Ponoć w drugiej połowie lat 30. rodzina Puternickich złowiła podobny okaz ważący ok. 100 kg.21 Szczęśliwie jesiotr z TNP przetrwał wojnę i okupację niemiecką, mimo że hitlerowcy znaczną część zbiorów Muzeum Mazowsza Płockiego zniszczyli. W 1949 roku Muzeum TNP zostało upaństwowione i przejęte przez powstające na jego bazie Muzeum Mazowieckie. Ponieważ tego typu eksponat nie bardzo pasował do historycznego profilu placówki, część eksponatów przyrodniczych przekazano do płockiego ogrodu zoologicznego, kierowanego przez Tadeusza Taworskiego. W ZOO umieszczono go w szklanej gablocie w ptaszarni, gdzie przebywał do przełomu lat 60. i 70. Wtedy przekazano go do Szkoły Rolniczej w Trzepowie, która w roku 1999 została przeniesiona do Gór pod Płockiem. W 2004 roku o jesiotrze przypomniała sobie redakcja płockiego wydania „Gazety Wyborczej” przy okazji opublikowania artykułu o jego złowieniu z „Głosu Mazowieckiego” z 1934 roku. Zaczęły się poszukiwania jesiotra, uwieńczone powodzeniem i zlokalizowaniem go w pracowni biologicznej w Szkole Rolniczej w Górach. Potem jesiotr na kilka lat wrócił do ZOO.22 Nie było to jednak jego ostatnie miejsce pobytu. W związku z rozbudową Muzeum Mazowieckiego, jego dyrektor Leonard Sobieraj w 2009 roku uzyskał zgodę dyrektora ZOO Aleksandra Niwelińskiego na przekazanie muzeum mocno podniszczonego eksponatu. Jesiotr został poddany gruntownym zabiegom konserwatorskim i kiedy w roku 2010 Muzeum Mazowieckie powiększyło się 20. Wyłowienie 100 kg. jesiotra w rz. Wiśle, „Kurier Mazowiecki”, nr 138 z 1936 r., s. 1; M. Kacprzak, Był sobie Płock. Odwieczny instynkt łowiecki, „Gazeta Wyborcza Płock”, 26 sierpnia 2016, s. 5. 21. Potomkowie Puternickich, dz. cyt. 22. A. Adamkowski, Uwolnić jesiotra!, „Gazeta Wyborcza Płock”, 19-20 czerwca 2004 r., s. 1; Szukałem jesiotra [wypowiedź A. Kansego], tamże, s. 2.


26

Grzegorz Gołębiewski

o nowe skrzydło i ekspozycję historii Płocka, jesiotr znalazł nowe lokum właśnie tutaj. Natomiast w ZOO pozostała jego kopia.23 Na parterze ekspozycji X wieków Płocka zaaranżowano pomieszczenia nawiązujące do dawnej siedziby muzeum w budynku TNP ze zbiorami przyrodniczymi, a odnowiony 23. Archiwum Muzeum Mazowieckiego w Płocku, pismo dyr. Muzeum Mazowieckiego L. Sobieraja z 6 kwietnia 2009 r. do dyr. ZOO A. Niwelińskiego i odpowiedź A. Niwelińskiego z 13 lipca 2009 r.

Przenoszenie jesiotra do muzealnego spichlerza, 17 VI 2010; fot. ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

Jesiotr w trakcie konserwacji dokonywanej przez specjalistki z Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Warszawie, w muzealnym spichlerzu, wrzesień 2010; fot. ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

jesiotr znalazł się w szklanej gablocie na honorowym miejscu. W ten sposób każdy zwiedzający Muzeum musi przejść obok niego i nie sposób, by go nie zauważył. Historia zatem zatoczyła koło i dzisiaj jesiotr-gigant znowu stanowi atrakcję płockiego muzeum.24

24. R. Kowalski, Jesiotr-gigant będzie witał gości Muzeum Mazowieckiego, „Gazeta Wyborcza Płock”, 17 października 2010, s. 1.

Jesiotr w pełnej krasie na ekspozycji muzealnej; fot. ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

Głowa jesiotra z oryginalnym okiem; fot. ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.


Joanna Abramów, Arkadiusz Wiktor Gazociąg Rembelszczyzna - Gustorzyn, inwestycja, która odkryła przeszłość powiatów płońskiego i płockiego Wstęp W latach 2012-2014, na zlecenie operatora gazociągów przesyłowych GAZ-SYSTEM SA, na terenie powiatów płońskiego i płockiego, zrealizowano inwestycję Budowa gazociągu DN 700 MOP 8,4 MPa Rembelszczyzna – Gustorzyn. Długość całej inwestycji, obejmującej tereny województwa kujawsko-pomorskiego (pow. włocławski i lipnowski) i mazowieckiego (pow. płocki i płoński), wynosiła ok. 176 km. Przez powiat płocki (gminy: Brudzeń Stary, Stara Biała, Bielsk, Radzanowo i Staroźreby) i płoński (gminy: Dzierzążnia, Płońsk, Załuski, Joniec i miasto Płońsk), przebiegał odcinek 90,312 km. Prace budowlane wykonało PGNiG Technologie. Na zlecenie wykonawcy robót budowlanych, na podstawie ustaleń z wojewódzkimi konserwatorami zabytków, wykonano archeologiczne badania powierzchniowe, pełniono nadzór archeologiczny nad całą inwestycją i przeprowadzono archeologiczne badania wykopaliskowe. Wszystkie prace związane z badaniami archeologicznymi realizowała firma KSAR s.c. Wojciech Słaboń, Anna Stróżewska-Słaboń. W prace zaangażowana była grupa naukowców, m.in. archeolodzy, antropolog i archeobotanik, pod kierunkiem Arkadiusza Wiktora i Jacka Koja.

biernikach, Białej Parcelach (gm. Stara Biała), Białej, Goślicach, Ciółkowie i Krzywanicach.

Wykaz zbadanych stanowisk archeologicznych w powiecie płońskim W granicach powiatu płońskiego przebadano 21 stanowisk (w tym 18 nowo odkrytych), o łącznej powierzchni 460,17 ara. Dzięki przeprowadzonym badaniom archeologicznym odkryto liczne ślady osadnictwa pradziejowego (epoki kamienia, brązu i żelaza, okres wpływów rzymskich), średniowiecznego (wczesne i późne średniowiecze), aż po okres nowożytny. Najstarsze znaleziska, sprzed

Wykaz zbadanych stanowisk archeologicznych w powiecie płockim Na terenie powiatu płockiego przebadano łącznie 21 stanowisk archeologicznych (w tym 11 nowo odkrytych), o łącznej powierzchni 346,3 ara. W trakcie badań zarejestrowano ślady osadnictwa od młodszej epoki kamienia aż po okres nowożytny. Najstarsze ślady osadnictwa, pochodzące sprzed ok. 5000 lat, a więc z młodszej epoki kamienia, związane z kulturą amfor kulistych, uchwycono w miejscowości Sarzyn (gm. Staroźreby). Na materiały wiążące się z epoką brązu/żelaza, a ściślej – z kulturą łużycką (sprzed ok. 3000 lat), natrafiono w miejscowościach Rokicie, Uniejewo, Radotki (wszystkie trzy miejscowości – gm. Brudzeń Duży), Kobierniki, Biała (obie miejscowości – gm. Stara Biała), Goślice (gm. Bielsk) i Krzywanice (gm. Staroźreby). W trakcie badań natrafiono także na liczne ślady osadnictwa wczesnośredniowiecznego (IX-XII w.), m.in. w miejscowościach Więcławice, Siecień (obie miejscowości – gm. Brudzeń Duży), Radotki, Kobierniki, Goślice, Ciółkowo (gm. Radzanowo) i Krzywanice. Ponadto pozyskano materiały związane z okresem późnego średniowiecza (XIV-XVI w.), w miejscowościach Myśliborzyce (gm. Brudzeń Duży), Uniejewo, Goślice i Krzywanice, i z czasami nowożytnymi, w Myśliborzycach, Uniejewie, Ko-

1. Dzierzążnia, praca na stanowisku archeologicznym.

ok. 5000 lat, związane z kulturą amfor kulistych (młodsza epoka kamienia) odkryto w miejscowości Wrońska (gm. Załuski). Zabytki pochodzące sprzed 2500-3000 lat (epoka brązu/żelaza), związane z kulturą łużycką, odkryto m.in. w miejscowościach Dzierzążnia (gm. loco), Siekluki (gm. Dzierzążnia), Płońsk (gm. loco), Szczytno (gm. Załuski) i Wrońska. Z młodszą od kręgu łużyckiego kulturą przeworską wiążą się zabytki pozyskane w Dzierzążni i Przyborowicach Górnych (gm. Załuski). Na terenie powiatu płońskiego zachowały się także ślady osadnictwa pochodzące z okresu wpływów rzymskich, sprzed 1500-2000 lat. Natrafiono na nie m.in. w miejscowościach Dzierzążnia i Przyborowice Górne. Podobnie jak w powiecie płockim, tak i na terenie powiatu płońskiego natrafiono na ślady intensywnego osadnictwa z wieków średnich, zarówno z ich wczesnych, jak i późnych faz (Dzierzążnia, Siekluki i Przyborowice Górne). Ponadto w rejonie prowadzonych prac obecne były zabytki związane z okresem nowożytnym.


28 Joanna Abramów, Arkadiusz Wiktor

2. Kobierniki, stan. 6, naczynie kultury łużyckiej.

4. Ilino, gm. Płońsk, fragmenty naczyń nowożytnych.

3. Dzierzążnia, stan. 6, naczynia wczesnośredniowieczne.

5. Kobierniki, stan. 6, fragment przęślika kultury pomorskiej.

6. Dzierzążnia, stan. 6, grzebień wczesnośredniowieczny.

7. Dzierzążnia, stan. 8, grzebienie wczesnośredniowieczne.

8. Przyborowice Górne, stan. 22, okładzina kościana.


29

9. Dzierzążnia, stan. 5, obiekt 42, jama z okresu halsztackiego/ lateńskiego.

10. Kobierniki, stan. 6, jama kultury pomorskiej.

Materiał zabytkowy W trakcie referowanych badań pozyskano tysiące fragmentów glinianych naczyń (ryc. 2-4). W praktyce archeologicznej jest to z reguły najliczniej reprezentowany materiał zabytkowy, na podstawie którego badacze są w stanie określić ogólne ramy chronologiczne eksplorowanego stanowiska, a w jego ramach – tzw. obiektów nieruchomych. Wzornictwo, a przede wszystkim technika wykonania naczyń codziennego użytku, zmieniały się przez wieki, co dzisiaj umożliwia powiązanie ich z konkretną jednostką kulturową. Oprócz ułamków naczyń odkryto inne drobne przedmioty wykonane z gliny, np. fragment dużego przęślika tkackiego (ryc. 5). Na badanych stanowiskach znaleziono również szczątki kostne zwierząt. Stanowiły one zapewne odpadki pokonsumpcyjne. Kości zwierzęce były też wykorzystywane jako surowiec do wytwarzania różnych przedmiotów użytkowych. Nasze prace dostarczyły takich zabytków. Wśród nich warto wymienić interesujące okazy grzebieni (ryc. 6-7) i fragmentarycznie zachowanych okładzin (ryc. 8). Stanowiska archeologiczne to nie tylko tzw. zabytki ruchome, takie jak relikty wykorzystywanych w przeszłości naczyń czy przedmiotów codziennego użytku, to także ślady po dawnych obiektach mieszkalnych i gospodarczych, nazywane przez archeologów „obiektami nieruchomymi”. Do naszych czasów przetrwały one przeważnie w formie widocznych na tle jasnego piasku calcowego ciemnych plam stanowiących pozostałości po zagłębionych w ziemię konstrukcjach, takich jak mieszkalne ziemianki i półziemianki, jamy służące do przechowywania i przetwórstwa żywności (np. wędzarnie) czy różnego rodzaju urządzenia produkcyjne. Niektóre z odkrytych przez nas obiektów mogły stanowić pozostałości po jamach służących do wędzenia, wypalania ceramiki czy wyrobu dziegciu. Natrafiliśmy także na ślady dawnych palenisk i pieców. Najwięcej materiałów źródłowych dostarczyły stanowiska zlokalizowane w Dzierzążni (stanowiska 5 i 6). Wśród 544 obiektów archeologicznych odsłoniętych łącznie na obydwu stanowiskach zidentyfikowano pozostałości po ziemiankach, jamach (gospodarczych?, produkcyjnych?), dołkach posłupowych, paleniskach wzmacnianych polnymi kamieniami, studni i po piecu (ryc. 9-14).

11. Kobierniki, stan. 6, obiekt 19, jama kultury pomorskiej.

12. Dzierzążnia, stan. 6, jama wczesnośredniowieczna.

13. Dzierzążnia, stan. 6, jama nowożytna.

14. Dzierzążnia, stan. 6, obiekt 227, piec.


30 Joanna Abramów, Arkadiusz Wiktor

15. Krzywanice, stan. 3, eksploracja grobu późnośredniowiecznego.

16. Krzywanice, stan. 3, grób późnośredniowieczny.

Kolejnym interesującym odkryciem, dokonanym na stanowisku 3 w Krzywanicach, był grób szkieletowy datowany na okres późnego średniowiecza (ryc. 15, 16). Badania na trasie gazociągu dostarczyły także wielu przedmiotów codziennego użytku. Obok wspomnianych grzebieni kościanych, odkrytych m.in. na stanowiskach w Dzierzążni, odkryto fragmenty przedmiotów żelaznych, sierpa (ryc. 17) i noża (ryc. 18) oraz wykonanych z kamienia rozcieraczy (ryc. 19). Bardzo interesującym zabytkiem okazał się fragment naczynia sitowatego (ryc. 20) związanego z kulturą łużycką, który znaleziono w Kobiernikach. Naczynia tego typu, znane z Kujaw, według najnowszych badań chemicznych

przeprowadzonych w Organic Geochemistry Unit na uniwersytecie w Bristolu, służyły do odcedzania ściętego mleka. Wszystkie omówione tu odkrycia potwierdzają znaną tezę, że na obszarze powiatów płockiego i płońskiego osadnictwo ma dawną metrykę. Tereny te, charakteryzujące się występowaniem niezłych gleb, porośnięte w przeszłości wartościowymi lasami grądowymi, były atrakcyjne zarówno dla ludów pasterskich (młodsza epoka kamienia), których gospodarka oparta była głównie na koczowniczej hodowli bydła, jak i dla stałego osadnictwa rolniczego, rozwijającego się od epoki brązu po czasy nowożytne.

17. Dzierzążnia, stan. 6, sierp wczesnośredniowieczny.

18. Dzierzążnia, stan. 6, nóż wczesnośredniowieczny.

19. Siekluki, stan. 5, rozcieracz kamienny.

20. Kobierniki, stan. 6, naczynie sitowate kultury łużyckiej.


Tomasz Kordala Z przeszłości Staroźreb

W

ieś gminna Staroźreby, oddalona o 22 km na północny wschód od Płocka, jest dobrze znana badaczom przeszłości Mazowsza. Archeologom kojarzy się ona przede wszystkim z wczesnośredniowiecznym cmentarzyskiem szkieletowym z grobami w obudowach kamiennych1. Historycy sztuki wskażą na interesujące zabytki architektury i sztuki sakralnej, zwłaszcza na klasycystyczny pałac z początków XIX wieku.2 Językoznawcy i historycy podkreślą nieprzeciętne walory poznawcze nazwy miejscowości3. Szansę pozyskania nowych danych do najstarszych dziejów wsi stworzyły ratownicze badania wykopaliskowe przeprowadzone od 25 marca do 24 kwietnia 2014 roku.4 Przed prezentacją ich wyników wypada wspomnieć o znajdujących się w Staroźrebach skarbach kultury narodowej.

sażył go czterema włókami ziemi i włóką łąki. Kanonicznej erekcji parafii staroźrebskiej dokonał prawdopodobnie w roku 1402 biskup płocki Jakub z Korzkwi. Wcześniej wieś należała do parafii Zagroba.7 W późniejszych stuleciach osada kilkakrotnie zmieniała właścicieli. Obecny kościół parafialny, neogotycki, orientowany, murowany z cegły na wysokim cokole z kamieni polnych, wzniesiono w latach 1855-1858 staraniem Anieli z Porczyńskich Bromirskiej, właścicielki wsi. We wnętrzu świątyni znajdują się malowidła ścienne z ok. 1924 roku, wykonane przez Władysława Drapiewskiego. W wyposażeniu kościoła zwraca uwagę późnogotycki krucyfiks z ok. 1500 roku, krucyfiks barokowy z XVIII wieku i kamienna chrzcielnica z pierwszej połowy XVII wieku, zwieńczona drewnianą barokową pokrywą w kształcie korony z XVIII stulecia.8

Wieś Staroźreby i jej zabytki

7. Historię parafii w Staroźrebach omawia ks. M. M. Grzybowski, Z dziejów parafii, [w:] M. M. Grzybowski, W. Banasiak, Staroźreby. Z dziejów parafii i gminy, Płock 2000, s. 9 i nn. Inną datę powstania parafii w Staroźrebach – 1442 r., podaje T. Żebrowski, Kościół (XIV – początek XVI wieku), [w:] H. Samsonowicz [red.], Dzieje Mazowsza, t. 1, Pułtusk 2006, s. 470. 8. Katalog zabytków sztuki w Polsce, dz. cyt., s. 93 i nn.

Nazwa „Staroźreby” wskazuje na odległą, zapewne wczesnopiastowską, metrykę wsi. Składa się ona z dwóch członów: „stary” i „źreb”. Staropolskie słowo „źrzeb” znaczyło dział ziemi, miarę roli, łan. Była to więc nazwa kulturowa, oznaczająca wydzielony areał ziemi pod uprawę dla pierwszego osadźcy.5 W źródłach pisanych wieś Staroźreby jest notowana od roku 1380.6 Początkowo była to własność książęca. W 1397 roku została nadana przez księcia mazowieckiego Siemowita IV Stanisławowi Gradowi ze Szreńska (zm. 1440), późniejszemu wojewodzie płockiemu. Od tego czasu wieś stanowiła własność szlachecką. Stanisław Grad ufundował w Staroźrebach kościół parafialny pod wezwaniem św. Wawrzyńca i upo1. O cmentarzysku pisali m.in. A. Nadolski, Studia nad uzbrojeniem polskim w X, XI i XII wieku, Łódź 1954, s. 184; L. Rauhut, Wczesnośredniowieczne cmentarzyska w obudowie kamiennej na Mazowszu i Podlasiu, „Materiały Starożytne i Wczesnośredniowieczne” 1971, t. 1, s. 500, tabl. I: b, c, d; K. Przybysz, Mazowsze od VI do końca XII wieku. Uwagi o osadnictwie, „Rocznik Muzeum Mazowieckiego w Płocku” 1975, nr 7, s. 27; M. Miśkiewiczowa, Mazowsze płockie we wczesnym średniowieczu, Płock 1982, s. 169; T. Kordala, Wczesnośredniowieczne cmentarzyska szkieletowe na północnym Mazowszu, Łódź 2006, s. 80. 2. Katalog zabytków sztuki w Polsce, t. 10, Dawne województwo warszawskie, z. 15, I. Galicka, H. Sygietyńska, Okolice Płocka, Warszawa 1992, s. 93 i nn. 3. K. Zierhoffer, Nazwy miejscowe północnego Mazowsza, Wrocław 1957, s. 345; S. Rospond, Słownik etymologiczny miast i gmin PRL, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1984, s. 365. 4. T. Kordala, Z. Miecznikowski, K. Matusiak, Sprawozdanie z archeologicznych badań wykopaliskowych na stan. nr 1 w miejscowości Staroźreby, pow. płocki (AZP 48-56/1), Płock 2014 (sprawozdanie sporządzone dla Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku, w posiadaniu Działu Archeologii Muzeum Mazowieckiego w Płocku). 5. K. Zierhoffer, Nazwy miejscowe…, dz. cyt., s. 345; S. Rospond, Słownik etymologiczny…, dz. cyt., s. 365. 6. A. Borkiewicz-Celińska [oprac.], Słownik historyczno-geograficzny województwa płockiego w średniowieczu, z. 3, Ml-Św, Warszawa 1998, s. 286.

Staroźreby na dawnych mapach topograficznych; oprac. P. Jarzyński.


32

Tomasz Kordala

Zestawienie map topograficznych z 1940 r. (po lewej) i współczesnej; oprac. P. Jarzyński.

Najważniejszym zabytkiem, w tej generalnie obfitującej w interesujące pamiątki przeszłości wsi, jest niewątpliwie klasycystyczny pałac wzniesiony w początkach XIX wieku, według projektu Hilarego Szpilowskiego, dla Onufrego i Ludwiki Bromirskich. Ostatnim jego właścicielem przed wybuchem drugiej wojny światowej był Andrzej Karnkowski. Obecnie zdewastowany pałac znajduje się w prywatnych rękach. Istotnych ustaleń dotyczących historii tego obiektu dostarczyły badania archeologiczno-architektoniczne zrealizowane przed ponad ćwierćwieczem przez Leszka Kajzera i Janusza Pietrzaka z Uniwersytetu Łódzkiego.9 Mianowicie w bryle pałacu zidentyfikowano relikty wcześniejszej murowanej budowli. Ustalono, że była to wzniesiona ok. połowy XVI wieku wiejska rezydencja Wojciecha Staroźrebskiego (Staroźrzebskiego) vel Sobiejuskiego herbu Dołęga (ok. 1517 – 1580), sekretarza królewskiego, który jako duchowny kolejno pełnił funkcje kanonika płockiego i włocławskiego, archidiakona dobrzyńskiego i krakowskiego, wreszcie biskupa chełmskiego i przemyskiego. 9. L. Kajzer, J. Pietrzak, „Ustronie włoskie” na Mazowszu, „Spotkania z Zabytkami” 1991, nr 4, s. 28-31; L. Kajzer, Wstęp do archeologii historycznej w Polsce, Łódź 1996, s. 153.

Obecność tak niezwykłej kreacji architektonicznej w panoramie raczej ubogiego jak na ówczesne stosunki polskie Mazowsza musiała być dla współczesnych chyba zaskakująca, choć z drugiej strony jak najlepiej świadczyła o horyzontach umysłowych i smaku artystycznym fundatora humanisty, właściciela Staroźreb. Tenże dostojnik notabene ufundował w płockiej katedrze dwa piaskowcowe epitafia, wykonane przez włoskiego rzeźbiarza Jana z Piacenzy. Znajdują się one po obu stronach wejścia do Kaplicy Najświętszego Sakramentu, w północnym ramieniu transeptu świątyni. Jeden z nich został poświęcony przyjacielowi Staroźrebskiego, kanonikowi Bartłomiejowi Niszczyckiemu, drugi zaś (anonimowy) fundator prawdopodobnie przygotował dla siebie.10 Jednak nie dane mu było zakończyć życia w Płocku, gdyż w 1562 roku otrzymał biskupstwo chełmskie, a w 1578 objął biskupstwo przemyskie.11 10. A. J. Nowowiejski, Płock. Monografja historyczna, napisana podczas wojny wszechświatowej, poprawiona i uzupełniona w roku 1930, Płock 1931, s. 291-292, 294-295; L. Grabowski, Katedra płocka i jej zabytki, Płock 1970, s. 107. 11. P. Nitecki, Biskupi Kościoła w Polsce. Słownik biograficzny, Warszawa 1992, s. 195.


Wyniki badań wykopaliskowych Badania wykopaliskowe w Staroźrebach przeprowadziła ekspedycja archeologiczna Muzeum Mazowieckiego w Płocku, kierowana przez piszącego te słowa, na podstawie decyzji Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku, nr 86/2014, z 25 marca 2014. Poprzedziły one realizację zadania inwestycyjnego Odnowa centrum miejscowości Staroźreby, którego inwestorem była Gmina Staroźreby. Badaniami objęto stanowisko archeologiczne Staroźreby nr 1 (AZP 48-56/1), zlokalizowane na placu Bojowników w obrębie działki o nr. ewidencyjnym 609, w centrum Staroźreb. Celem referowanych prac ratowniczych była weryfikacja danych archiwalnych o cmentarzysku z młodszych faz wczesnego średniowiecza (XI-XII wiek) na terenie stanowiska Staroźreby nr 1, a w przypadku weryfikacji pozytywnej – określenie zasięgu i rozplanowania nekropolii, zdefiniowanie typu konstrukcji jam grobowych, uściślenie chronologii stanowiska. W badaniach wzięli udział pracownicy Działu Archeologii Muzeum Mazowieckiego w Płocku (Tomasz Kordala, Zbigniew Miecznikowski, Krzysztof Matusiak), archeolodzy z Łodzi (Paweł Krukowski, Michał Dobrzyński) i Płocka (Mariusz Samborski), student UW Bartłomiej Górnicki i mieszkańcy Staroźreb (Piotr Draganowski, Andrzej Gradomski, Roman Grzybowski, Radosław Klonowski, Michał Szczepański). Stanowisko archeologiczne Staroźreby nr 1 jest znane z danych archiwalnych, sięgających okresu międzywojennego. W 1929 (?) roku dokonano na terenie ówczesnego targowiska (dzisiejszy pl. Bojowników) przypadkowego odkrycia kilku (?) domniemanych grobów szkieletowych. W sporządzonej notatce miejsce znalezienia zabytków nie zostało dokładnie określone w obrębie targowiska. Do zbiorów Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie trafiły wtedy następujące zabytki: silnie skorodowane fragmenty miecza typu ά, uszkodzony grot włóczni typu V wg typologii Andrzeja Nadolskiego, fragmenty żelaznych obręczy drewnianego wiaderka, pałąk wiadra z resztką płytkowego uszka, inne przedmioty żelazne. Brak informacji o obecności ludzkich kości. W PMA znajduje się ręcznie napisana notatka wymieniająca zabytki odkryte w Staroźrebach. Oto jej treść: Staroźreby, gm. loco pow. Płock, woj. Warsz. Staroźreby 1. Miecz żel. z ułam. końcem i z fragmentami doń należącemi. 2. Paczka z napisem „do miecza 1928 r.” zawierająca żelazne a) grot złamany b) hak złamany

Plac Bojowników w Staroźrebach w 1961 r.; fot. L. Rauhut.

Pomnik ku czci ofiar drugiej wojny światowej na pl. Bojowników w Staroźrebach; fot. Z. Miecznikowski.

Wykopy archeologiczne na pl. Bojowników w Staroźrebach, 2014 r.; fot. Z. Miecznikowski.


34

Tomasz Kordala

Wykopy archeologiczne na pl. Bojowników w Staroźrebach, 2014 r.; fot. Z. Miecznikowski.

c) inne fragm. żel. nieokreślone 3. Grot do dzidy, złamany 4. Fragmenty okucia od kubełka 5. Reszty miecza żel. nr 2 w drobnych ułamkach 6. Miecz żel. na drewn. podkładce. Na tej podstawie stanowisko nr 1 w Staroźrebach od wielu lat funkcjonuje w literaturze archeologicznej jako wczesnośredniowieczne cmentarzysko szkieletowe z grobami w obudo-

Uczestnicy badań wykopaliskowych w Staroźrebach w 2014 r.; fot. K. Matusiak.

wach kamiennych. W 1961 roku autopsji stanowiska dokonał Lechosław Rauhut z PMA, który stwierdził, że jest ono porośniętym trawą skwerem, a na powierzchni gruntu nie ma śladów ewentualnych kamiennych konstrukcji grobów. Taką samą sytuację zastał jesienią 2004 roku Tomasz Kordala, realizując badania powierzchniowe arkusza 48-56 w ramach Archeologicznego Zdjęcia Polski.12 Stanowisko zaliczane jest do grupy 12. Dokumentacja tych badań w posiadaniu Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku.

Oznaczenie przebadanego obszaru (zielony kolor) na pl. Bojowników w Staroźrebach w 2014 r.; oprac. Z. Miecznikowski.


35 kilkunastu cmentarzysk tego typu, zidentyfikowanej w dorzeczu Płonki (rzeka ta bierze swój początek w pobliżu Staroźreb). Z tego skupiska znanych jest wiele cmentarzysk rozkopanych przez badaczy amatorów w końcu XIX i w początkach XX wieku, na przykład Karwowo-Orszymowice, Korzybie Duże, Koziminy Nowe, Wierzbica Szlachecka. Stanowisko Staroźreby nr 1 znajduje się na terenie placu Bojowników. Skwer, stanowiący obszar planowanej inwestycji Urzędu Gminy Staroźreby, i jednocześnie miejsce badań ratowniczych, ma kształt mocno wydłużonego prostokąta o wymiarach ok. 130 × 30 m. Dłuższa jego oś znajduje się na kierunku północny wschód – południowy zachód. W północnej części skweru stoi pomnik upamiętniający ofiary drugiej wojny światowej, natomiast w części centralnej znajdowała się do niedawna ręczna pompa z okresu międzywojennego (usunięto ją przed rozpoczęciem naszych prac). Południową część skweru zajmuje niewielki plac zabaw dla dzieci. By osiągnąć założone cele konieczne było spenetrowanie jak największego areału skweru na placu Bojowników. Przebadano ogółem obszar o powierzchni 1010 m2. W celu przyspieszenia eksploracji, czas przeznaczony na badania był bowiem krótki, teren skweru został odhumusowany przez koparkę. Prace wykopaliskowe prowadzono w ramach wykopów, które wytyczano w nawiązaniu do dwóch magistrali przebiegających wzdłuż obu dłuższych boków skweru. Po odhumusowaniu eksplorację prowadzono metodą warstw mechanicznych (z wyjątkiem obiektu nr 1) przy użyciu łopat. Przez czas trwania badań cały ich obszar i hałdy

Staroźreby, gm loco stanowisko 1 (AZP 48-56/1) Profil NW obiektu nr 1

Staroźreby, gm loco stanowisko 1 (AZP 48-56/1) PLAN WYKOPU 12 ĆW.D

Rzut poziomy ćw. d wykopu 12 (u góry) i profil zlokalizowanego tam obiektu nr 1 (u dołu); oprac. K. Matusiak.


36

Tomasz Kordala

Nieśmiertelniki pozyskane podczas badań wykopaliskowych w Staroźrebach w 2014 r.; fot. Z. Miecznikowski.

usypane przez koparkę były penetrowane za pomocą wykrywacza metali. Pomiarów wysokości dokonywano w odniesieniu do poziomu morza. Prace badawcze dokumentowano opisowo, rysunkowo i fotograficznie. Najważniejszym ustaleniem zrealizowanych badań ratowniczych była negatywna weryfikacja przytoczonych wyżej danych archiwalnych o istnieniu wczesnośredniowiecznego cmentarzyska szkieletowego z grobami w obudowach kamiennych. Na całym obszarze skweru nie stwierdzono obecności ani grobów wczesnośredniowiecznych, ani jakichkolwiek „nieruchomych” obiektów archeologicznych starszych od XX wieku. Stratygrafia stanowiska okazała się bardzo prosta. Na całym obszarze badań zidentyfikowano trzy zasadnicze warstwy: ● warstwa próchniczna, piaszczysta, o zabarwieniu bardzo ciemnym, prawie czarnym, o miąższości od 20 do 30 cm w części północnej skweru (w rejonie pomnika) i od 24 do 36 cm w części południowej (przy placu zabaw); ● warstwa użytkowa funkcjonującego tu do drugiej wojny światowej targowiska, piaszczysta, o zabarwieniu ciemnobrunatnym, z dużą liczbą drobnych otoczaków, o miąższości od 20 do 36 cm w części północnej skweru i od 24 do 40 cm w części południowej; ● calec w postaci miejscami silnie zglinionego drobnoziarnistego piasku o zabarwieniu żółtym, w różnych odcieniach. Jedyne odstępstwo od tej nieskomplikowanej struktury stratygraficznej stanowił obiekt nr 1 odsłonięty w ćwiartce d wykopu 12 (zob. plany rysunkowe i fotografie na s. 35). Na tle żółtego piasku calcowego manifestował się on jako dość obszerne, mniej więcej prostokątne w rzucie poziomym, zaciemnienie. Jego przekrój był nieckowaty, a głębokość dochodziła do 1 m. Z wypełniska pozyskano następujący materiał zabytkowy: 5 nieśmiertelników z czasu drugiej wojny światowej, łuski karabinowe, 1 większą łuskę pocisku przeciwlotniczego, potłuczony talerz ceramiczny z napisem na dnie „Bawaria 1941”, drobne, mało charakterystyczne ułamki nowożytnych naczyń glinianych. Większość tych zabytków chronologicznie wiąże się z okresem drugiej wojny światowej. Od jednego z najstarszych (rocznik 1919) mieszkańców tych okolic, z Mieczyna w pobliżu Staroźreb, uzyskano informację, która zdaje się korespondować z odkryciem obiektu nr 1. Otóż wspominał on, że Niemcy w ostatnich dniach swojej obecności w Staroźrebach, gdzieś w pobliżu miejsca, gdzie później stanął pomnik, wykopali dół na ciała zamordowanych podczas egzekucji. Tej jednak okupanci nie zdążyli już wykonać. Być może więc obiekt nr 1 to zasypisko owego dołu.


37 Na pozostałym terenie badań natrafiano jedynie na niezbyt liczne ułamki naczyń nowożytnych (w tym kilka „siwakowych” z ornamentem polerowania), monety z XIX i XX wieku, metalowe ozdobne okucie (z wyposażenia pałacu?, kościoła?), współczesne fragmenty szkła i niezidentyfikowanych przedmiotów żelaznych. Zwraca uwagę zupełny brak ceramiki z okresów wczesnośredniowiecznego i średniowiecznego. Wśród pozyskanego materiału „ruchomego” najciekawsze są owe nieśmiertelniki z zasypiska obiektu nr 1. Należały one do niemieckich żołnierzy z jednostki RAD (Reichsarbeitsdienst – Służba Pracy Rzeszy), wypełniającej podczas drugiej wojny światowej zadania pomocnicze wobec armii.13 Liczny zespół stanowią numizmaty, których pozyskano łącznie 30. W porządku chronologicznym były to: 5 groszy z 1859 roku, 3 kopiejki z otworkiem do zawieszenia z 1863, 1 kopiejka z XIX wieku, 5 groszy z 1923, 5 fenigów z 1924, 2 grosze z 1925 (2 szt.), 50 fenigów z 1935, 10 fenigów z 1940 (3 szt.), 1 fenig z 1942 (2 szt.), 1 fenig (2 szt.), 5 fenigów, 10 fenigów (wszystkie 4 szt. – rok nieokreślony), 5 groszy (rok nieokreślony), 20 groszy z 1949, 50 groszy z 1949, 1 złoty z 1949, 2 złote z 1958, 20 groszy z 1967 (2 szt.), 50 groszy z 1975 (2 szt.), 2 złote z 1975 (2 szt.), 10 groszy (okres PRL), 1 moneta nieokreślona. Najstarsze monety, pochodzące z lat 50. i 60. XIX wieku, wiążą się z początkowym okresem funkcjonowania targowiska. Na podstawie źródeł kartograficznych można 13. Z. Miecznikowski, Badania archeologiczne w Staroźrebach, „Biuletyn Muzealny. Kwartalnik Muzeum Mazowieckiego w Płocku” 2014, nr 2, s. 10.

Grób rodziny Rościszewskich na cmentarzu parafialnym w Staroźrebach; fot. Z. Miecznikowski.

sądzić, że powstało ono przed połową XIX wieku. Po przebadaniu ponad 1000 m2 powierzchni placu Bojowników należy wykluczyć istnienie w tym miejscu wczesnośredniowiecznego cmentarzyska z grobami w obudowach kamiennych. To ważny, choć zupełnie niespodziewany, rezultat naszych badań. Jeszcze raz okazało się, że do dawnych informacji o przypadkowych odkryciach trzeba podchodzić ostrożnie. Dopiero systematyczne prace wykopaliskowe mogą zweryfikować ich wiarygodność. W opisanym przypadku weryfikacja dała wynik negatywny, ale tylko w odniesieniu do spenetrowanego placu Bojowników. Nie można wykluczyć, że relikty cmentarza z XI-XII wieku znajdują się w innej części Staroźreb. Metryka założenia wsi jest nadal wielką niewiadomą.

Kościół parafialny pw. Aniołów Stróżów w Staroźrebach; fot. Z. Miecznikowski.


38

Michalina Hoffmann, Piotr Miernik Badania archeologiczne we wnętrzu zakrystii kościoła pw. św. Michała Archanioła w Brześciu Kujawskim

Kościół pod wezwaniem Świętego Michała Archanioła jest jedną z dwóch najstarszych świątyń katolickich w Brześciu Kujawskim (ryc. 1). Opracowania historyczne podają dwie daty jego fundacji, 1264 i 1383. Pierwszą wiąże się z osobą księcia Kazimierza Konradowica, drugą – z imieniem biskupa Zbyluta z Gołańczy. Pomimo tak dużej rozbieżności chronologicznej, obydwie daty dotyczą kościoła brzeskich dominikanów, choć dwóch różnych budynków o odrębnej lokalizacji. W XIV wieku Brześć został translokowany na obecne miejsce. Jest niemal pewne, że pierwsza wzmianka poświęcona kościołowi pw. św. Michała Archanioła dotyczyła świątyni, która stanęła na terenie dzisiejszego Starego Brześcia, wsi leżącej 2 km na północ od obecnego centrum miasta. Istniejąca do dnia dzisiejszego świątynia jest efektem fundacji z XIV wieku, którą wspierał również biskup Zbylut, sponsorując budowę murowanego chóru przed wspomnianym rokiem 1383 [Kuliński 1935, s. 76; Kajzer 1994, s. 93-95; Andrzejewska, Kajzer 1995, s. 128; 2000, s. 534-535]. Niewiele wiadomo o funkcjonowaniu i wyglądzie brzeskiego kompleksu zakonnego w średniowieczu i w okresie nowożytnym. Zachowane do naszych czasów przekazy historyczne skupiają się głównie wokół spraw bytowych związanych z utrzymaniem brzeskich dominikanów. Tylko w nielicznych źródłach można natknąć się na szczątkowe opisy wyglądu świątyni. Jedna z najobszerniejszych relacji pochodzi z 1818 roku. Została zawarta w raporcie sporządzonym na polecenie Komisji Spraw Wewnętrznych Królestwa Polskiego: [...] kościół murowany, dachówką pokryty, ma kopułę blachą nabitą, na której zegar, fundowany 1264, restaurowany 1786, [...] dzwonnica drewniana dobra, w tej jeden wielki a drugi pomniejszy dzwon zniszczony, w kopule jest sygnarek, obramowanie kościoła i klasztoru na ogół dobre [...], zakrystia murowana, sklepiona, dachówką pokryta, w tej znajduje się srebro kościelne [...] [cyt. za: Andrzejewska, Kajzer 2000, s. 539]. W swej wielowiekowej historii budynek doznał poważnych strat na skutek trawiących go kilkakrotnie pożarów. W ich wyniku świątynia była przebudowywana, przez co zatraciła swój pierwotny gotycki charakter. W drugiej połowie XVI wieku doszło do zniszczenia klasztoru z nieznanych historykom powodów. Pod datą 1584 odnajdujemy informację o brzeskim klasztorze leżącym w ruinie. Po odbudowaniu klasztor po raz kolejny był niszczony w czasie zmagań

wojennych toczonych ze Szwedami w XVII i XVIII wieku. W 1656 roku Szwedzi zdobyli Brześć i najpewniej podpalili zabudowania klasztorne. Podczas kolejnej wojny, w początkach XVIII wieku, na skutek pożaru zawaliło się sklepienie gotyckie. Kościół podniesiono z ruiny, jednak nie zrekonstruowano wcześniejszych elementów średniowiecznych. Zamurowano niektóre okna, usunięto żebrowania i łuki gotyckie, a w wielu miejscach wprowadzono elementy stylu barokowego [Kuliński 1935, s. 78].

1. Kościół pw. św. Michała Archanioła w Brześciu Kujawskim; źródło: <www.brzesckujawski.cba.pl.>.

Po raz ostatni pożar strawił świątynię w 1922 roku. Zniszczeniu uległo niemal całe wyposażenie kościoła. Ostała się tylko zakrystia. W 1928 roku przystąpiono do odbudowy zniszczonej świątyni. Sporządzenie projektu powierzono prof. Adolfowi Buraczewskiemu z Politechniki Warszawskiej. Z racji ogromnych zniszczeń projekt zakładał przebudowę fasady kościoła poprzez nadanie jej stylu polskiego baroku. Z powodu braku wystarczających środków finansowych podjęto decyzję o rozbiórce zachodniego przęsła trójnawowego korpusu, co doprowadziło do skrócenia bryły kościoła o 6 metrów. Pozyskany w ten sposób materiał budowlany pozwolił ukończyć prace remontowe, przepro-


39 wadzone w latach 1928-1930. W roku 1937 klasztor został oddany w użytkowanie siostrom elżbietankom. Do naszych czasów kościół dotrwał w formie nadanej mu w okresie międzywojennym. Jest to budynek ceglany ze zwróconym na wschód prezbiterium. Kryty jest dachem dwuspadowym. Ma dwa ozdobne, utrzymane w estetyce barokowej, szczyty będące efektem przebudowy w latach 1928-1930 [Stachurska 1970, s. 198]. Budynek ma zwartą, jednoprzestrzenną bryłę z dobudówkami. Od strony zachodniej znajdują się niższe od nawy głównej pomieszczenia dwuprzęsłowe, od południa kaplica kryta dachem naczółkowym, od północy zaś zakrystia, łącząca się niegdyś z nieistniejącym budynkiem klasztornym. Nawa główna jest dwuprzęsłowa, z chórem znajdującym się nad ostatnim zachodnim przęsłem. Ma sklepienie ostrołukowe, bezżebrowe, z gurtami opartymi na impostach. Sklepienie naw bocznych jest również ostrołukowe. Chór wsparty jest na dwóch kolumnach utrzymanych w stylu toskańskim [WKZ B-I/2/82]. Po opuszczeniu Brześcia Kujawskiego przez siostry elżbietanki świątynia przeszła pod administrację tutejszej parafii, która prowadzi systematyczny remont zaniedbanego obiektu. W 2015 roku zaplanowano rewitalizację pomieszczeń zakrystii leżącej w północnej części budynku. Jednym z zadań była wymiana wysłużonej podłogi, składającej się z drewnianych desek opartych na drewnianych legarach. Po

jej usunięciu pracownicy budowlani wykonali sondaż w celu zbadania jakości podłoża, na którym zamierzano umieścić nową, kamienną posadzkę. W trakcie tych prac pozyskano liczne kości ludzkie. Dodatkowo podczas sprawdzania jakości tynku, na ścianie północnej, odsłonięto górną partię niszy, w której wnętrzu zachowały się barwne polichromie, a która w znacznej mierze znajdowała się jeszcze poniżej wcześniejszego poziomu użytkowego pomieszczenia. Powyższe odkrycia, stały się powodem podjęcia badań archeologicznych. Do chwili przeprowadzenia opisywanych wykopalisk badania archeologiczne w obrębie brzeskiego kompleksu zakonnego prowadzono trzykrotnie: w 1991, 1992 i 1995 roku. W trakcie ostatnich z tych badań założono wykop przy wschodniej ścianie zakrystii. W wyniku prac odsłonięto relikt ściany z konstrukcją, będącą zapewne niegdysiejszym wejściem do tego pomieszczenia. Pomiędzy odkrytym murem a obecną wschodnią ścianą kościoła zarejestrowano relikt posadzki ułożonej z cegły gotyckiej [Natkański, Mazur 1995]. W 2015 roku teren badań podzielono roboczo na dwa obszary. Część wschodnią zakrystii nazwano „pomieszczeniem A”, zachodnią zaś „pomieszczeniem B” (ryc. 2). Pomieszczenia te przedzielone były ceglanym progiem umieszczonym pod ostrołukiem.

2. Plan kościoła św. Michała Archanioła i zespołu budynków klasztornych z naniesionymi wykopami badawczymi; oprac. M. Hoffmann.


40

Michalina Hoffmann, Piotr Miernik

Badania prowadzone w części A zakrystii przyniosły wiele ciekawych odkryć. Przede wszystkim na głębokości 1,30 m odsłonięto ceglaną posadzkę. W swej części centralnej składała się z cegieł posadzkowych o wymiarach 20 × 18 cm, tworzących czworobok o wymiarach 3,30 × 3,00 m (ryc. 3). Dookoła niego pozostałą część posadzki, przylegającą do ścian, wyłożono cegłą gotycką. W drugiej kolejności eksploracji poddano pomieszczenie określone roboczo jako B, o wymiarach 4 × 3,8 m. Na głębokości 1,70 m odsłonięto ceglaną podsadzkę (ryc. 4) ułożoną z cegły gotyckiej. W odróżnieniu od posadzki w pomieszczeniu A omawiana struktura charakteryzuje się brakiem staranności wykonania, co uwidacznia się w użyciu do jej wykonania zarówno całych cegieł jak i licznych ich fragmentów. Układ cegieł jest chaotyczny i nie posiada jakichkolwiek znamion przemyślanej koncepcji. Przy ścianie południowej odsłonięto kamienno-ceglaną odsadzkę fundamentową nawy głównej (ryc. 4) wykonaną z ciosanych kamieni i fragmentów cegły gotyckiej, którą uzupełniono przestrzenie między elementami kamiennymi. Szerokość zarejestrowanej odsadzki wyniosła 30 cm. W trakcie prac ziemnych osłonięto także fragmenty ścian zakrystii, znajdujące się wcześniej poniżej poziomu użytkowego. Poczynione obserwacje wskazują, że ściany badanego pomieszczenia nie zostały przewiązane ze ścianą nawy głównej. Dodatkowo ściana wschodnia zakrystii nie została również przewiązana ze ścianą północną badanego pomieszczenia. Wskazuje to na różnice czasowe w powstawaniu poszczególnych elementów bryły świątyni, jak i poszczególnych ścian zakrystii. Ściana wschodnia zakrystii powstała później, najpewniej po jednym z pożarów nękających kościół w wiekach XVI-XVIII. Potwierdzać to mogą zasygnalizowane wyniki badań archeologicznych przeprowadzonych w 1995 roku, w trakcie których odsłonięto pozostałości pierwotnej ściany wschodniej i fragment ceglanej posadzki, będącej częścią podłogi odsłoniętej w trakcie referowanych wykopalisk. Na powierzchni pozostałych ścian zakrystii zarejestrowano liczne otwory i wnęki, będące pozostałościami systemu komunikacyjnego pomiędzy obydwoma badanymi pomieszczeniami, jak i obecną kruchtą kościoła i nie istniejącym budynkiem klasztoru (ryc. 2). Na ścianach w obrębie pomieszczenia A odsłonięto dalszą część niszy wraz ze znajdującą się w jej wnętrzu kontynuacją barwnej polichromii. Na ścianach południowej i zachodniej zarejestrowano fragmenty kolejnych barwnych polichromii (ryc. 5) z charakterystycznym dla dominikanów motywem lilii [Ożóg 2010, s. 352].

Na powierzchni ściany nawy głównej w obrębie badanej części A odsłonięto otwór świadczący o wcześniejszym, niższym umiejscowieniu progu drzwi wiodących do prezbiterium. Z kolei w części B odsłonięto wnękę o wysokości 0,98 m i szerokości 0,80 m, zwieńczoną sklepieniem kolebkowym. Wnęka ma głębokość 0,60 m. Przy odkrytej wnęce, po jej zachodniej stronie, odsłonięto żelazny trzpień zawiasa, wskazujący, że wnęka zaopatrzona była w przeszłości w drzwi (furtę) lub żelazną kratę. W ścianach bocznych wnęki znajdują się dodatkowo mniejsze nisze zwieńczone również sklepieniem kolebkowym (ryc. 4). W trakcie badań pozyskano bogaty zbiór zabytków „ruchomych”. Ogółem wydobyto 290 fragmentów ceramiki naczyniowej, 28 fragmentów kafli piecowych, 9 fragmentów szkła, 296 fragmentów kości zwierzęcych i 35 zabytków metalowych. W zasypiskowych wypełniskach obydwu pomieszczeń zarejestrowano również 1569 kości ludzkich. Nadmienić należy, że żadne z fragmentów ludzkich szczątków nie znajdowały się w układzie sugerującym pomieszczenia zakrystii jako miejsce ich pierwotnego spoczynku. Pośród materiału kostnego dominowały kości śródręczy i śródstopi oraz kości palców kończyn dolnych i górnych, a także fragmenty kręgosłupów. Tak duża obecność ludzkiego materiału kostnego sugeruje, że do zasypania odsłoniętego poziomu użytkowego zakrystii użyto ziemi pochodzącej z przykościelnej nekropolii. Najciekawszymi zabytkami „ruchomymi” są: szelągi koronne i litewskie, tzw. boratynki, wybite w pierwszej połowie lat 60. XVII wieku, w liczbie 8 sztuk, szeląg inflancki Krystyny wybity w mennicy w Rydze około 1650 roku z dobrze zachowaną na awersie literą C wraz z umieszczonym w jej wnętrzu herbem Wazów, fragment szaty liturgicznej z aplikacjami w formie krzyża wykonanymi srebrną nicią, fragmenty liturgicznych naczyń szklanych (ampułek) oraz szklane stopy i nóżki pucharków dzwonowatych, gliniany przęślik, szklany paciorek, fragment brązowej sprzączki, wylew kamionkowego dzbana typu Siegburg. Badania archeologiczne przeprowadzone w 2015 roku we wnętrzu zakrystii kościoła pw. św. Michała Archanioła w Brześciu Kujawskim dostarczyły interesujących wyników. Przede wszystkim odsłonięto wcześniejszy poziom użytkowy zakrystii i pozostałości systemu komunikacyjnego pomiędzy pomieszczeniami w kościele i nie istniejącym budynkiem zakonnym. Pozyskano również ciekawy zbiór zabytków „ruchomych”. Obserwacja eksplorowanych nawarstwień i pozyskanych z nich zabytków kultury material-


41 nej (głównie znalezisk monet), pozwala na stwierdzenie, że badane pomieszczenia zostały zniwelowane najwcześniej w drugiej połowie XVII wieku. Po zakończeniu badań w zakrystii ksiądz proboszcz miejscowej parafii zlecił przeprowadzenie kolejnych badań, tym razem georadarowych. W ich efekcie zlokalizowano obszerne podziemia, które są w znacznej mierze zasypane.

Literatura 3. Posadzka odsłonięta w pomieszczeniu A zakrystii; fot. S. Tlili.

● A. Andrzejewska, L. Kazjer 1995 – Badania zespołu podominikańskiego w Brześciu Kujawskim, „Archaeologia Historica Polona”, t. 1, J. Olczak [red.], Materiały z I sesji naukowej Uniwersyteckiego Centrum Archeologii Średniowiecza i Nowożytności, Toruń, 21-22 listopada 1992 roku, s. 127-148. ● A. Andrzejewska, L. Kazjer 2000 – Klasztor dominikanów w Brześciu Kujawskim, [w:] M. Derwich, A. Pobóg-Lenartowicz [red.], Klasztor w mieście średniowiecznym i nowożytnym. Materiały z międzynarodowej konferencji naukowej zorganizowanej w Turawie w dniach 6-8 V 1999 r. przez Instytut Historii Uniwersytetu Opolskiego i Instytut Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław – Opole, s. 533-546. ● L. Kajzer 1994 – Z problematyki translokacji średniowiecznego Brześcia Kujawskiego, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. 42, nr 1, s. 87-96. ● S. Kuliński 1935 – Monografja Brześcia Kujawskiego. Pamiątka 700-lecia istnienia kościoła parafialnego, Włocławek.

4. Posadzka odsłonięta w pomieszczeniu B i północna ściana prezbiterium z widoczną wnęką i odsadzką fundamentową; fot. S. Tlili.

● K. Natkański, G. Mazur 1995 – Brześć Kujawski St. No. 35. Dokumentacja prac archeologiczno-antropologicznych. Sprawozdanie, dziennik prac badawczych, plany wykopu, fotografie. Badania maj 1995 r. Kościół podominikański pod wezw. Michała Archanioła, ul. Kołłątaja 1, wykop A, Łódź (opracowanie w archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków Delegatura we Włocławku). ● M. Ożóg 2010 – Średniowieczny dominikański kościół św. Piotra w Głogowie w świetle ówczesnych wytycznych zakonnych, [w:] B. Czechowicz, M. Konopnicka [red.], Glogovia Maior. Wielki Głogów między blaskiem dziejów i cieniem ruin, Głogów – Zielona Góra, s. 345-354. ● E. Stachurska 1970 – Zabytki architektury, [w:] B. Głębowicz [red.], Monografia Brześcia Kujawskiego, Włocławek, s. 189-199. ● WKZ B-I/82/2/82 1981 – Biuro badań i dokumentacji zabytków we Włocławku. Brześć Kujawski. Kościół klasztorny p.w. św. Michała murowany, 1264, 1657, 1707, 1928, Włocławek (oprac. w archiwum WUOZ, delegatura we Włocławku).

5. Fragment zachowanej polichromii z motywem lilii; fot. S. Tlili.


42

Robert Kunkel Zakład Architektury Polskiej Wydziału Architektury PW

Kościół i klasztor Norbertanek w Płocku I. Historia Dzieje płockiego konwentu do czasu kasaty. Dawne opisy budynków klasztornych Zakon norbertanów (premonstratensów, czyli Zakon Kanoników Regularnych z Prémontré) założony został w roku 1120 przez św. Norberta z Xanten, w miejscowości Prémontré koło Laon we Francji. Oparty jest na regule św. Augustyna z Hippony. Żeńska gałąź zgromadzenia to siostry kanoniczki regularne zakonu premonstratensów, powszechnie zwane w Polsce norbertankami – od imienia swego założyciela, św. Norberta. Do Polski przybyli norbertanie w 1126 roku i założyli klasztor w Kościelnej Wsi pod Kaliszem, skąd około 1180 roku przenieśli się do opactwa benedyktyńskiego św. Wincentego pod Wrocławiem. Następnie, w XII i na początku XIII wieku, powstały opactwa w Brzesku (przed 1170 rokiem przeniesione do sąsiedniego Hebdowa), prepozytura (tj. klasztor, który nie był opactwem) żeńska w Strzelnie, kolejny klasztor norbertanek na Zwierzyńcu pod Krakowem, opactwo męskie w Witowie koło Piotrkowa, wspólnoty żeńskie w Płocku, Busku, Żukowie na Pomorzu, Czarnowąsie na Śląsku, wreszcie klasztory norbertanek w Imbramowicach i w Krzyżanowicach nad Nidą. Na początku XV wieku fundowano jeszcze opactwo męskie w Nowym Sączu. W XVII stuleciu powstały klasztory norbertanek w Łęczycy, w Krakowie przy bramie Wiślnej i w Bolesławcu nad Prosną. W Płocku wspólnota sióstr kanoniczek regularnych zakonu premonstratensów (norbertanek) osiadła na przełomie XII i XIII stulecia.1 Pierwotnie klasztor znajdował się na skarpie nad Wisłą. Po kilkuset latach coraz wyraźniej zagrożony był osuwaniem się ziemi. Już pod koniec XVI stulecia norbertanki uzyskały zezwolenie królewskie, a w roku 1611 zezwolenie sejmu, na 1. M. Stawski, Początki klasztoru norbertanek w Płocku, [w:] J. Rajman [red.], Premonstratensi na ziemiach polskich w średniowieczu i epoce nowożytnej, „Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis”, t. 40, „Studia Historica”, t. 5, Kraków 2007, s. 36 i nn. Informacje o kształcie pierwszego klasztoru, oparte na tekstach wizytacyjnych, podaje ks. kan. Władysław Mąkowski w monografii Płocka, zob. A. J. Nowowiejski, Płock. Monografja historyczna napisana podczas wojny wszechświatowej, poprawiona i uzupełniona w roku 1930, Płock 1931, s. 590-591. W archiwum klasztornym ss. norbertanek w Imbramowicach zgromadzone są dokumenty odnoszące się przede wszystkim do dziejów Imbramowic. Ale znajdują się tam również akta z klasztorów ss. norbertanek z Płocka, Czerwińska i Buska, choć ta grupa dokumentów stanowi zespół szczątkowy. Archiwum ss. norbertanek w Imbramowicach (ANI), bez sygnatury, Kopia kroniki pp. norbertanek z Płocka od r. 1647. Archiwum ss. norbertanek na Zwierzyńcu w Krakowie (ANZ), sygn. 39, inc. Rozmaite przypadki (Kronika norbertanek płockich, XVIII-XIX w.).

objęcie terenu (w pobliżu dawnej siedziby) pod budowę nowego klasztoru. Zatem w roku 1622 Wojciech Słupski h. Topór, proboszcz zgromadzenia, wzniósł nowy, murowany kościół i klasztor przy drodze warszawskiej. Jak pisze w relacji do Rzymu biskup Stanisław Łubieński w roku 1631, Wojciech Słupski możny w czynie i słowie, bardzo przez wszystkich ceniony i poważany, klasztor, w miejscu nieodpowiedniem stojący i zrujnowany na miejsce sposobniejsze przeniósł i wielkim kosztem daleko większy i wspanialszy wystawił tak, że chyba podobnego doń nie znajdzie się w Polsce. Dominik Staszewski opisuje go następująco2: Klasztor ten piękny, zbudowany jest w kwadrat, którego jedną stroną jest kościół św. Marii Magdaleny, stojący szczytem do ulicy Warszawskiej, od której było główne wejście do kościoła, a nad nim napis na marmurze: „A.D. 1622 5 maji primus lapis positus, introductae sunt S. Moniales 1628 d. 14 maji numero 53, finis A.D. 1633 structurae. (W 1622 roku 5 maja położony pierwszy kamień, zakonnice wprowadzone 14 maja 1628 r. w liczbie 53, skończono budowę w roku 1633)”. Norbertanki posiadały znaczne dochody i klasztor ich był urządzony z całym przepychem. Gmachy obszerne piętrowe i oficyny różne mieściły spichrze, składy, piekarnie, browar, kuźnie, stajnie, wznoszone w miarę potrzeby z muru, stanowiły jakoby oddzielną i niezawisłą od miasta posiadłość. Klasztor otoczony był z dwóch stron ogrodami i sadami owocowymi. Oddzielne jeszcze mieszkania mieli – prałat, księża i ich służba. Budynki te zostały w początkach XIX wieku zniesione i pozostała po nich ściana z oknami od strony ogrodu obecnie pp. Śniegockich, dawniej prałackiego. Przy kościele ze strony podwórza była wyniosła wieża czworogranna z zegarem i dzwonami. [Wieża, jak pisze Gawarecki, była „nowszej struktury”]. W kościele św. Marii Magdaleny ze szczególną uroczystością odprawiały się nabożeństwa w dni Zielonych Świąt, na które odpust odbywał się przez trzy dni. W latach następnych proboszcz Wojciech Tolibowski, sufragan płocki, (1636-1655) mury wokół ogrodu sióstr podwyższył, chór rozszerzył, ołtarz wielki snycerską robotą za 5 tysięcy złotych polskich wystawił. W 1819 roku norbertanki przeniesiono do Czerwińska, gdzie objęły starożytny klasztor po kanonikach lateraneńskich. Opustoszały klasztor płocki i kościół przerobiono na koszary dla wojska. Jako jedyny ślad dawnego przeznaczenia gmachu 2. D. Staszewski, Dawne kościoły płockie, Płock 1912, s. 27-28; W. H. Gawarecki, Wiadomość o mieście Płocku, Warszawa 1821, s. 67-68.


43 znajdują się do dzisiaj odrzwia marmurowe nad wejściem do dawnego kościoła od podwórza ze strony posiadłości p. Blumberga, a na nich wyryty napis: „Toto mundo omnino sublimior est mens inhaerens Deo. Aug: lib. I de more ecclae, cap. II per V.F.R. Albertum Słupski ex archid. Vlad. praepos. Ploc. ordin. praem. electum 1818 A.D. in templo et monas. nov. ab eodem extructo introd. S. monialium 53 A.D. 1628. (Nad cały świat jest wyższy duch wzniesiony do Boga Najświętszego, ks. I, obycz. kościeln. rozdz. II, przez brata Wojciecha Słupskiego z archidiakona Włocławskiego na przełożonego płockiego zgromadzenia premonstrateńskiego wybranego w 1618 r. do kościoła i klasztoru nowego przez niego wzniesionego wprowadzone 53 zakonnice w 1628 r.)”.

Norbertanki płockie po kasacie klasztoru W wyniku kasaty klasztorów w 1819 roku zniesiono opactwa norbertanów w Hebdowie i Witowie. Z żeńskiego klasztoru norbertanek w Łęczycy zakonnice przeniesiono do Strzelna w Wielkopolsce, a z klasztoru w Busku do popaulińskiego klasztoru w Pińczowie. Z klasztoru sióstr norbertanek w Płocku 24 zakonnice 18 października 1819 roku przewieziono do Czerwińska, gdzie umieszczono je w murach skasowanego klasztoru kanoników regularnych. Z biblioteki płockiego konwentu Samuel Bogumił Linde przejął 440 najcenniejszych woluminów. Po Powstaniu Styczniowym w Królestwie Polskim z klasztorów norbertańskich pozostały już tylko dwa: etatowy w Imbramowicach i nieetatowy (bez prawa przyjmowania nowicjuszek) w Czerwińsku. W czerwcu 1902 roku, mimo obaw ze strony sióstr czerwińskich, zamiar połączenia obu wspólnot klasztornych został zrealizowany i władze carskie nakazały siostrom z Czerwińska przeniesienie się do Imbramowic. W lipcu tego roku przybyło do Imbramowic sześć zakonnic: przeorysza Maria Locińska Koszary w Płocku, na drugim planie wieża ciśnień; „Tygodnik Illustrowany” 1914, nr 46, s. 752.

oraz Scholastyka Świrska, Filomena Browarska, Teresa Aufszlag, Tekla Siedlecka i Stanisława Marchwicka. Najstarsza z nich miała 85 lat, a najmłodsza 60. Do dnia dzisiejszego istnieją i działają w Polsce żeńskie klasztory norbertanek na Zwierzyńcu w Krakowie i w Imbramowicach3.

Dzieje budowli klasztornych po likwidacji konwentu Budynki płockiego klasztoru przeznaczono na koszary, jednak jeszcze w roku 1821 stały one puste. Po upadku Powstania Listopadowego car Mikołaj I zlikwidował odrębną armię polską. Zmiany objęły również Płock. W 1834 roku prezesem Komisji Wojewódzkiej został Rosjanin Aleksy Bołgowski. W miejsce zlikwidowanego polskiego wojska do koszar zlokalizowanych w byłym klasztorze norbertanek przy ulicy Warszawskiej wprowadzono wojsko rosyjskie. Po odzyskaniu niepodległości, w sierpniu 1921 roku koszary przy ulicy Warszawskiej, przy dzisiejszym placu Dąbrowskiego, zajął 8 Pułk Artylerii Lekkiej. Tu do roku 1939 znajdowało się dowództwo pułku oraz kwatery I i II dywizjonu. Po wojnie, do roku 1950 kolejne obiekty „po wojsku” były sukcesywnie zagospodarowywane dla potrzeb miasta. Koszary na terenie dawnego klasztoru norbertanek przy Warszawskiej zostały częściowo przejęte na cele przemysłowe, w tym dla drukarni akcydensowej. Obecnie znajduje się tu siedziba Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Płocku, ponadto niektóre urzędy miejskie i baza sportowa z halą gimnastyczną.4

3. M. Dębowska (Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II, Wydział Teologii, Ośrodek Archiwów, Bibliotek i Muzeów Kościelnych), Walka o przetrwanie. Klasztor sióstr norbertanek w Imbramowicach w okresie zaborów, [w:] http://www.imbramowice.norbertanki.org/pl/debowska [14 X 2016]. 4. Por. M. Trubas, Płocki Garnizon Wojska Polskiego w latach 19181939, Warszawa 2008.

Panorama Płocka, na pierwszym planie budynki koszar; pocztówka z 1916 r. w zbiorach Muzeum Mazowieckiego w Płocku.


44

Robert Kunkel Losy wyposażenia kościoła płockich norbertanek

Według ks. Mąkowskiego, późnorenesansowy ołtarz główny z początku XVII wieku z kościoła przeniesiono po kasacie zgromadzenia w 1819 roku do Lądu w diecezji włocławskiej. Zabytku nie udało się zlokalizować, podobnie jak dawnych organów w kościele parafialnym w Sierpcu, które pochodziły ponoć również „od norbertanek”. Stalle z prezbiterium przewiezione zostały do Dobrzykowa, gdzie się po dziś dzień znajdują. W należącym niegdyś do dóbr klasztornych Naruszewie w pow. płońskim, w drewnianym kościele parafialnym, znajdują się ołtarz i ambona, według tradycji także pochodzące z płockiego kościoła norbertanek.5

II. Wstępne wyniki badań zespołu architektonicznego budynków Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Płocku Zakres i wyniki badań Od kwietnia do września 2012 roku badaniami objęto remontowaną wówczas część zespołu szkolnego, złożoną z części północnej głównego korpusu, ustawionego prostopadle do ulicy, i dwóch skrzydeł: lewego (wschodniego) i prawego (zachodniego), stojących wzdłuż ulicy. Z uwagi na zdjęcie tynków ze ścian budowli, własne odkrywki można było ograniczyć do minimum (narożniki, ościeża okien). Kościół i budynki klasztorne z drugiej ćwierci XVII wieku Stwierdzono, że w obrębie głównego korpusu zachowały się w pełnym bez mała zrębie murów magistralnych główne obiekty dawnego klasztoru sióstr norbertanek. Są to, poczynając od skierowanego ku północy frontu budowli – jednonawowy, trójprzęsłowy korpus kościoła klasztornego, następnie węższe, prostokątne, dwuprzęsłowe prezbiterium, flankowane od wschodu niższym, również dwuprzęsłowym budynkiem zakrystii, od zachodu zaś również niższym, wąskim aneksem o funkcji najpewniej komunikacyjnej. Za szczytową ścianą prezbiterium znajdował się obszerny trójprzęsłowy chór zakonny o powierzchni bez mała równej nawie kościoła. Nawa i prezbiterium kościoła, zakrystia i chór zakonny przekryte były sklepieniami kolebkowymi z lunetami, na szerokich gurtach. Stosunkowo wysoka nawa, mimo solidnych czterostopowych (112 cm) murów, opięta była od zewnątrz 5. A. J. Nowowiejski, Płock…, dz. cyt., s. 593.

wydatnymi lizenoskarpami o podwójnych uskokach. Również od wewnątrz spływy gurtów jarzmowych miały kontynuację w artykulacji ścian w postaci płaskich pilastrów. Pilastry te zostały skute, jednak ich stopy, szczególnie w narożnikach, odsłonięte zostały w wykopach archeologicznych. Na obecnym drugim piętrze po zdjęciu tynków ujawniono łuki tarczowe trzech prostokątnych przęseł, którymi sklepiona była nawa kościoła oraz okno północno-wschodnie i relikty dwóch pozostałych okien w elewacji wschodniej, i jednego okna w elewacji zachodniej. Pozostałe osie elewacji zachodniej nie miały okien ze względu na przyległy od tej strony klasztor i wieżę zegarową. W elewacji północnej (frontowej od ulicy) w parapetach okien stwierdzono pierwotne ościeża środkowego okna kościoła. Prezbiterium dwuprzęsłowe oświetlone było, ponad pierwotnym dachem zakrystii, dwoma oknami w ścianie wschodniej (lewej), z których zachowało się (zamurowane) okno północne. Zachodnia (prawa) ściana prezbiterium zburzona została podczas przebudowy dziewiętnastowiecznej. Chór zakonny, sklepiony podobnie jak nawa świątyni, jednak niższy, artykułowany był od zewnątrz i wewnątrz jedynie płaskimi pilastrami. Sala pod chórem, w poziomie parteru, zapewne przekryta była stropem lub płaskim sklepieniem na łuku koszowym z niewielkimi lunetkami nad otworami okiennymi. W obrębie murów nawy ujawniono dwie sklepione krypty, które przebadane zostały archeologicznie, i liczne pochówki ziemne. Po prawej stronie nawy kościoła, na wysokości środkowego przęsła, stała zapewne wzmiankowana w wizytacjach wieża z dzwonami i zegarem. Przebudowa na koszary ● Korpus główny Podczas przebudowy klasztoru na koszary w pierwszej połowie XIX stulecia zburzono sklepienia nawy kościoła, prezbiterium, zakrystii i chóru zakonnego, nadbudowując je i dzieląc drewnianymi stropami na trzy kondygnacje. Zakrystię i aneks przy prezbiterium nadbudowano o jedną kondygnację do wysokości chóru. W południowej partii zakrystii umieszczono trójbiegową klatkę schodową. Rozebrano prawą (zachodnią) ścianę prezbiterium, łącząc je z aneksem. Ze względu na ograniczoną rozpiętość stropów, nawę, chór i pomieszczenie powstałe z połączenia prezbiterium i nadbudowanego aneksu, podzielono po osi na dwa równe trakty ścianami magistralnymi o konstrukcji złożonej ze słupów połączonych płaskimi, koszowymi arkadami. Konsekwencją wybudowania na osi nawy nośnej ściany międzytraktowej była zmiana artykulacji dawnej fasady


45 kościoła z trójosiowej na czteroosiową. Jak wskazuje dawna ikonografia budynku (bardzo nieliczna, ograniczona do obiektu wojskowego), tympanon wieńczący elewację i betonowy daszek nad wejściem zostały dodane już po roku 1920. Od wschodu do nadbudowanej zakrystii dostawiono na dziedzińcu (zajmującym miejsce dawnego ogrodu proboszczowskiego) poprzedzoną przedsionkiem wieżę latrynową, przy której od wschodu znalazło się duże, podziemne szambo, obudowane ceglanymi ścianami i sklepione, z dwoma wylotami rewizyjnymi (zniszczone i zasypane podczas obecnej przebudowy). ● Skrzydło zachodnie (prawe) Skrzydło zachodnie (prawe), piętrowe, jednotraktowe, pierwotnie mieściło zapewne pomieszczenia gospodarcze i klasztorną szkołę dla panien. Pierwotne podziały wnętrza nie są jasne, obecne pochodziły w większości z XIX wieku. Zachowały się częściowo, do wysokości połowy piętra, mury skrzydła zachodniego od strony ulicy, jakkolwiek otwory okienne zostały w całości wymienione. Relikty pierwotnych murów czytelne są od ściany kościoła do szóstej osi skrzydła. Po prawej stronie fasady kościoła, w odległości ok. 3,5 m od niej (zapewne by ominąć wieżę), w skrzydle tym znajdowała się brama (obecnie zamurowana) o rozpiętości ok. 3 m, prowadząca na dziedziniec klasztorny. Do skrzydła (zachodniego), pierwotnie zapewne półtoratraktowego (ciąg pomieszczeń od strony ulicy i korytarz od dziedzińca), dostawiono od strony dziedzińca drugi trakt z izbami żołnierskimi, tworząc układ dwutraktowy z obszernym korytarzem od strony ulicy. W siódmej osi umieszczone było wejście opatrzone daszkiem i osłonami bocznymi, dziś zamienione na okno. Po prawej stronie tego wejścia znajduje się nisko umieszczony łuk koszowy, być może pierwotnie zamierzone, niezrealizowane wejście. Od południa, w szczycie tego skrzydła, podobnie jak w całkowicie nowym skrzydle przeciwległym, znalazła się izba, zapewne oficerska, nieistniejące dziś schody i przejście do skrzydła południowego. Szerokie okna w dwóch osiach pierwotnie były tej samej szerokości co pozostałe. ● Skrzydło wschodnie (lewe) Po wschodniej stronie kościoła wzniesiono w pierwszej połowie XIX wieku, wzdłuż ulicy, piętrowe skrzydło koszarowe, dwutraktowe, złożone z szerokiego korytarza od ulicy i trzech obszernych izb żołnierskich od dziedzińca. Międzytraktowa ściana magistralna ma również konstrukcję arkadową o płaskich, koszowych łukach na szerokich prostokątnych filarach, dzięki czemu uzyskano możliwość zmiany podziałów poprzecznych izb. W szczycie skrzydła znalazła się dwubiegowa klatka schodowa i dwa pokoje, zapewne przeznaczone dla oficerów. Dwie pierwsze (wschodnie) osie piętra tego skrzydła zostały wymienione w XX wieku, jednak ich okna zostały – podobnie jak okna

Wieża ciśnień i budynek koszar; fot. z ok. 1920 r. w zbiorach autora.

parteru obu tych osi – zamurowane. Podobnie zamurowano dwa okna w ścianie szczytowej. Ma to zapewne związek ze zmianą przeznaczenia i modernizacją pomieszczeń (łazienki i umywalnie) w szczycie tego skrzydła. Interwencje późniejsze, zapewne już dwudziestowieczne, są w tym skrzydle stosunkowo niewielkie (ścianki działowe i przedsionek od podwórza).

Wnioski i sugestie konserwatorskie Wbrew dotychczasowej opinii o całkowitym rozebraniu klasztoru podczas budowy koszar6, zasadnicze budowle zespołu, tzn. kościół i chór zakonny, zachowały się do dnia dzisiejszego w pełnym gabarycie. Projekt prowadzonej obecnie przebudowy nie uwzględnia zachowania oryginalnych ścian XVII-wiecznych, wprowadzając nowe podziały w sposób zupełnie dowolny. Zdjęcie tynków w elewacji frontowej kościoła należy prowadzić pod ścisłym nadzorem konserwatorskim, tak aby uchwycić relikty pierwotnej dekoracji i wejścia na osi oraz w miarę możliwości przesunąć projektowany otwór wejściowy na oś fasady. W miarę możności należy pokazać we wnętrzach (w grubości tynku) okna kościoła i chóru zakonnego oraz łuki magistralnych ścian międzytraktowych, wyodrębniając je kolorystycznie od ścian obwodowych kościoła i chóru klasztornego. Badania archeologiczne wskazane jest przeprowadzić w obrębie dawnego prezbiterium (stipes ołtarza) i w nawie przed łukiem tęczowym (możliwe relikty krypty).

6. A. J. Nowowiejski, Płock…, dz. cyt., s. 593.


46

Janusz Bielicki Marceli Bielicki – jeden z dziewiętnastowiecznych pionierów szkolnictwa publicznego na ziemi płockiej i dobrzyńskiej

D

ziewiętnastowieczne losy polskich były długie zagony pól uprawnych. Ale ponieważ założycieli szkół i zarazem ziemie były tu raczej słabe, na owych zagonach nauczycieli, słowem ludzi, rodziło się niezbyt dużo. Dzieci zwykle poktórych drogą życiową magały rodzicom w ich codziennych zajęw trudnych czasach zaborów była praciach. Uczęszczały także do miejscowej ca oświatowa od podstaw, nie są dobrze szkółki parafialnej prowadzonej przez znane. Powodem tego jest brak danych ojców franciszkanów z miejscoweo losach tych osób, archiwa ich dawnych go klasztoru. Co ciekawe, pradziadek szkół bowiem z reguły już nie istnieją. Marcelego, Franciszek Bielicki (ur. ok. Tym cenniejsze są więc szczęśliwie oca1760 – zm. ok. 1833), po śmierci swej lałe fragmenty akt, dostarczające nieżony Petroneli, wstąpił w Dobrzyniu do co wiedzy o życiu owych działaczy i ich tego zgromadzenia i spędził w nim jako pionierskich dokonaniach na polu oświaty zakonnik, ale i uczestnik Powstania Listow warunkach niewoli narodowej. padowego, ostatnie lata życia. Przykładem takiego zapomnianego aktywiW niełatwych dziś do ustalenia okolicznosty, o którym da się powiedzieć nieco więcej, ściach rodzice Marcelego postanowili skieMarceli Bielicki, ok. 1908 r. może być postać Marcelego Bielickiego, narować go do szkół na dalszą naukę. A trzeba uczyciela i założyciela kilku szkół na terenie ziemi płockiej wiedzieć, że wiązało się to wtedy z koniecznością podjęcia i dobrzyńskiej.1 poważnych rodzinnych decyzji. Dalsze kształcenie pociągało za sobą wyjazd dziecka z Dobrzynia, a co za tym idzie Marceli Bielicki urodził się w Dobrzyniu nad Wisłą 20 – konieczność finansowania jego pobytu w nowym miejscu grudnia 1845 roku. Był synem Józefa Bielickiego (1817(w bursie lub mieszkaniu prywatnym) i ponoszenia opłat 1884) i Magdaleny z domu Kasprowicz (1815-1893), któczesnego w wybranej szkole. Rodzinę musiało być stać na rzy związek małżeński zawarli w 1839 roku w kościele pokrycie takich wydatków. Być może postanowiono wówojców franciszkanów w Dobrzyniu. Obie rodziny od kilku czas, że młodszy o 7 lat syn Roman pozostanie na miejscu, już pokoleń mieszkały w Dobrzyniu. Marceli miał kilkoa starszy Marceli, zapewne z powodu ujawnionej bystrości ro rodzeństwa, ale wiek dojrzały osiągnął tylko on i jego umysłu i zamiłowania do nauki, pójdzie kształcić się dalej. młodszy brat, Roman. Pozostałe dzieci (Mateusz, Antoni, O wyborze Gimnazjum Męskiego w Płocku jako miejsca naMarianna, ponownie Mateusz, Antonina) zmarły w dzieuki zadecydowało zapewne to, że w tym nieodległym mieciństwie. Szczególnie tragiczny był rok 1848, kiedy to ście gubernialnym mieszkała bliska rodzina państwa Bieliczmarło aż troje z nich. kich. Młody Marceli nie musiał więc mieszkać w bursie. Dzieciństwo i młodość Marceli spędził w rodzinnym DoCzego nauczano wówczas w tym gimnazjum? Szczęślibrzyniu. Były to czasy znaczącego ograniczenia autonomii wie zachował się jeden z dzienników lekcyjnych z tamtych Królestwa Polskiego po upadku Powstania Listopadowego. czasów (z 1857 roku), z klasy, do której uczęszczał kuzyn Ziemia dobrzyńska leżała w jego granicach, a Dobrzyń nad Marcelego, Wincenty Bielicki. Dowiadujemy się z niego, że Wisłą był wówczas niewielkim, 2,5-tysięcznym, miasteczw klasie IV wykładane były następujące przedmioty: języki kiem, które nie dźwignęło się z upadku spowodowanego polski, rosyjski, niemiecki, francuski, łacina, greka, religia, zniszczeniami wojennymi i pożarami w XVII-XVIII wiegeografia powszechna, historia powszechna, historia rosyjku. Było ono ponadto oddalone od ważniejszych szlaków ska, arytmetyka, geometria, fizyka, chemia, astronomia, zookomunikacyjnych i handlowych. Większość mieszkańców logia, botanika, mineralogia, prawo i kaligrafia. Przedmiotów żyła na granicy biedy, prowadząc własne gospodarstwa rolbyło więc aż dwadzieścia. Program nauczania był obszerny ne lub poświęcając się drobnej wytwórczości rzemieślnii uczniowie musieli się zapewne mocno przykładać, by opaczej. Charakterystycznym elementem tutejszego krajobrazu nować go w stopniu choćby dostatecznym. 1. Informacje o Marcelim Bielickim pochodzą z następujących źródeł: Po ukończeniu gimnazjum Marceli zdał w Płocku również Archiwum Państwowe w Płocku, Akta Płockiego Rządu Gubernialnego i Płockiej Dyrekcji Naukowej, sygn. 309, lata 1881-1882; APP, Akta metryegzaminy nauczycielskie. Wiadomo, że już w początkach lat kalne z lat 1875-1900; Archiwum Państwowe w Toruniu o. Włocławek, Akta siedemdziesiątych XIX wieku pracował jako nauczyciel, kometrykalne z lat 1845-1913.


lejno w kilku podpłockich miejscowościach i jako guwerner w dworkach ziemiańskich familii Pruskich i Grabskich pod Dobrzyniem. Ze szczęśliwie ocalałych fragmentów akt Płockiego Rządu Gubernialnego i Naczelnej Płockiej Dyrekcji Naukowej, a także z zapisów w aktach metrykalnych Marcelego wynika, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX wieku prowadził on szkoły elementarne w Dziarnowie, Białej i w Janowie koło Świedziebni. Być może prowadził też i inne placówki, co sugerują niektóre dokumenty, jak na przykład pismo wójta Brwilna dotyczące uruchomienia tam szkoły. Zachowane źródła informują również, że w latach osiemdziesiątych był nawet właścicielem szkoły z internatem w Białej pod Płockiem. W aktach Naczelnej Płockiej Dyrekcji Naukowej zachowała się jego korespondencja z lat osiemdziesiątych XIX wieku z Ministerstwem Oświecenia Publicznego i Ministerstwem Spraw Wewnętrznych w sprawie uzyskania pozwoleń na zakładanie przez niego szkół elementarnych na terenie guberni płockiej. Należy podkreślić, że po upadku Powstania Styczniowego zakładanie szkół nie było łatwym przedsięwzięciem. Rosyjski zaborca bardzo utrudniał ludności polskiej dostęp do nauki i wiedzy. Cała dokumentacja związana z prośbą o uruchomienie takiej szkoły musiała być oczywiście odpowiednio umotywowana, wsparta opinią lokalnego przedstawiciela administracji, sporządzona po rosyjsku i przesłana do władz z siedzibą w Warszawie. Ze szczęśliwie zachowanych akt Marcelego Bielickiego dowiadujemy się także, jakich przedmiotów wolno było mu nauczać w zakładanych przez niego szkołach. Była to więc nauka mówienia, czytania i pisania w języku rosyjskim, arytmetyka, geografia i śpiew. Lekcje odbywały się przez sześć dni w tygodniu, w godzinach od 9 do 12 i od 14 do 16. Wolę utworzenia takiej szkoły musiał wyrazić nie tylko przedstawiciel władzy lokalnej (np. wójt), ale także grupa rodziców. Oni to musieli później zapewnić nauczycielowi mieszkanie i łożyć z własnej kieszeni na jego pensję. Szkoła istniała zwykle do czasu, gdy była opłacana przez rodziców. Gdy malała liczba chętnych do ponoszenia takiego wydatku, szkoła przestawała funkcjonować, a nauczyciel musiał odejść i w innym miejscu zaczynać wszystko od początku. Marceli najwidoczniej był pedagogiem z powołania, gdyż czynił to wielokrotnie. Zapewne musiało mu to dawać, oprócz satysfakcji, wystarczające do przeżycia dochody. Wielkim wsparciem w jego działaniach okazała się małżonka Emilia z domu Kostrzębska. Na swój ślub z Emilią, który miał miejsce 19 czerwca 1873 w Dobrzyniu nad Wisłą, Marceli musiał uzyskać pozwolenie od władz szkolnych. Zostało mu ono wydane przez wspomnianą Naczelną Płocką Dyrekcję Naukową, a numer (1382) tego pozwolenia z 1873 roku odnotowano w jego aktach metrykalnych. Treść pozwolenia nie zachowała się.

Karta z dziennika lekcyjnego Gimnazjum Męskiego w Płocku z ocenami uczniów, w tym m.in. Wincentego Bielickiego, 1857 r.; zbiory Archiwum Państwowego w Płocku.

Plan lekcji w szkole w Białej pod Płockiem; zbiory Archiwum Państwowego w Płocku.

Pismo wójta Brwilna z 1884 r. dotyczące założenia tam szkoły; zbiory Archiwum Państwowego w Płocku.


48

Janusz Bielicki

Pismo Warszawskiego Okręgu Oświatowego z 1881 r. w sprawie Marcelego Bielickiego; zbiory Archiwum Państwowego w Płocku.

Pismo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 1882 r. w sprawie Marcelego Bielickiego; zbiory Archiwum Państwowego w Płocku.

Raport Marcelego Bielickiego dla Płockiej Dyrekcji Naukowej, 1882 r.; zbiory Archiwum Państwowego w Płocku.

W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku Marceli Bielicki osiadł na stałe w Dobrzyniu nad Wisłą, gdzie nadal mieszkała cała jego najbliższa rodzina. Zakwaterował się w domu przy ulicy Zduńskiej. Doczekał się tymczasem gromadki dzieci, a mianowicie sześciu córek (Feliksa, Leokadia, Michalina Marianna, Helena Bronisława, Konstancja i Marta Anna), które na przełomie wieków powydawał za mąż za okolicznych obywateli ziemskich, i jednego syna, Wacława Ignacego, późniejszego sprawnego przedsiębiorcę dobrzyńskiego i gospodarza na prawie 60-hektarowym majątku w Kamiennych Brodach pod Dobrzyniem. Mając już ponad 60 lat nadal pracował jako nauczyciel. Uczył czytania i pisania po rosyjsku i po polsku (choć to ostatnie było zabronione), rachunków, a także ponoć muzyki, bo w szkole grywał dzieciom na skrzypcach. Za nauczanie dzieci po polsku spotykały go liczne szykany ze strony władz zaborczych. Mimo to w 1905 roku był inicjatorem strajku szkolnego w Dobrzyniu nad Wisłą. Takie strajki, organizowane wtedy w całym Królestwie Polskim, wykorzystujące chwilowe osłabienie władz rosyjskich, miały na celu m.in. wymóc u nich pozwolenie na oficjalne nauczanie w języku polskim i zniesienie policyjnego nadzoru nad młodzieżą. Zakończyły się one powodzeniem. Carski reskrypt z 14 października 1905 roku zezwalał na zakładanie prywatnych szkół z polskim językiem wykładowym. Na jego mocy w 1906 roku powstała na terenie Królestwa Polskiego Polska Macierz Szkolna, organizacja kulturalno-oświatowa, której celem było popieranie oświaty w duchu chrześcijańskim i narodowym. Właśnie w związku z takimi jego działaniami o Marcelim Bielickim długo jeszcze pamiętano w Dobrzyniu. Utkwił on w pamięci mieszkańców jako stary nauczyciel przechadzający się zwykle po rynku, ulicach Zduńskiej i Franciszkańskiej, uzbrojony w laskę i binokle, starannie ubrany w tużurek i niezwyczajny krawat. Wiadomo także, że w swym domu przy Zduńskiej zgromadził poważny, jak na swoje możliwości finansowe, księgozbiór zawierający także starodruki oprawiane jeszcze ponoć w deski. Musiał więc być również nie lada bibliofilem. Księgozbiorem tym po jego śmierci opiekowała się małżonka Emilia, a gdy i ona zmarła (wiosną 1933 r.), przejęła go, w kilku olbrzymich drewnianych kufrach, jedna z córek. Później ślad po księgozbiorze niestety zaginął. Marceli Bielicki zmarł w Dobrzyniu nad Wisłą 4 sierpnia 1925 roku w wieku 80 lat. Pochowano go w rodzinnym grobowcu na miejscowym cmentarzu. Później dołączyła do niego małżonka Emilia i córka Leokadia, po mężu Michałowska.


Stanisław Wodyński Genealogia koi smutek przemijania. W poszukiwaniu korzeni dawnych mieszkańców dworu w Stupsku

P

o wkroczeniu w siedemdziesiąty rok życia mój dotychczas nieskrępowany byt emeryta, który niczego już nie musi, za to wszystko może, został zmącony obowiązkiem, jaki nakładany bywa na seniorów rodu – opowiedzenia wnuczkom i wnukom o tym, skąd się właściwie wywodzą. Kto w sztafecie pokoleń był przed nimi? Czyje geny mają przekazywać dalej? Jak toczyła się szeroko rozbudowana o poszczególne „miecze” i „kądziele” historia rodziny babci i dziadka Józefa Grodeckiego, mojego teścia, który do końca swojego długiego życia nie mógł zapomnieć o Stupsku? Zabierając się do snucia opowieści posiłkowałem się tym, co zostało już wcześniej ustalone poprzez ustne przekazy tych, których pośród nas już dawno nie ma, a więc rodziców żony i innych nieżyjących już krewnych. Bardzo ważne okazały się też badania przeprowadzone przy pomocy biura genealogicznego, zlecone przez mojego szwagra Janusza Grodeckiego. Zbiory, portale heraldyczne, biblioteki cyfrowe dostępne w internecie okazały się również kopalnią wiedzy. Dostarczyły bowiem niejednokrotnie bardzo szczegółowych informacji na ten temat. Buszując w sieci odwiedzałem miejsca i okolice, w których żyli przodkowie, i odwiedzałem cmentarze, na których spoczywają. Z otchłani czasu, jaki nas dzieli od XVII wieku, wynurzać się poczęły postacie prapradziadków i praprababek, misternie parantelami powiązanych z zasiedziałymi od dawna na Mazowszu szlacheckimi rodzinami, przedstawicielami stanu, który przez całe stulecia był solą i podmiotem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. To nie była żadna wielkopańska arystokracja. To byli drobi posiadacze, dziedzice niewielkich majątków, którzy w pocie czoła i przy wytężeniu wszystkich swoich zdolności utrzymywali rodziny. Gospodarując na mazowieckich lekkich glebach, dominujących w guberni płockiej, niełatwo było osiągać godziwe zyski. Przysłowiowy już próżniaczy żywot dziedzica i – jak to na oficjalnej stronie gminy Stupsk scharakteryzowano tamte czasy – wyzysk kapitalistyczno-obszarniczy należy wrzucić, wraz z innymi sloganami, do szamba komunistycznej propagandy. Niejednokrotnie z największym trudem przychodziło im utrzymywać swój odziedziczony po przodkach status. Szczególnym dlań zagrożeniem była demografia. Przecież w tamtych czasach nie było tak dokładnie i powszechnie jak teraz wiadomo, skąd się biorą dzieci. Toteż przeciętnie w rodzinie szlacheckiej rodził się ich co najmniej tuzin. Żeby jeszcze chłopaków. Ale jak Pan Bóg obdarzył dziedzica jednym synem i jedenaściorgiem córek? Wtedy cały majątek, wszystkie

Aleja prowadząca do dworu w Stupsku.

Dziś z dworu pozostało tylko tyle.

siły i możliwości w nim skupione pracowały na posagi dla nich. Najważniejszym bowiem zadaniem dla szlachcica było zgromadzić odpowiednią wyprawę dla córek, a więc zabezpieczyć odpowiednie środki finansowe lub też części majątków, które miały zapewnić im w miarę dostatnie życie przy-


50

Stanisław Wodyński

Dwór w Stupsku, ok. 1924 r.

We dworze w Stupsku.

Folwark w Stupsku, lata międzywojenne.

najmniej przez następne 30 lat. Jeśli w domu było na wydaniu wiele panien, to nietrudno sobie wyobrazić skalę problemów, z jakimi borykali się rodzice szlachcianek. Głównie więc właśnie szlachta pracowała na rzecz przedłużenia gatunku, żywej substancji klasowej i – co bardzo ważne – narodowej. Swoim wysiłkiem sterowała procesami pronatalistycznymi, tworząc dla nich podstawy i warunki ekonomiczne. Mieszkała w dworach, które pełniły wielorakie funkcje kulturotwórcze, edukacyjne oraz były ogniskami postępu cywilizacyjnego i technicznego. Dwór pełnił też bardzo ważną funkcję socjalną, przygarniając i wychowując, a także kształcąc osierocone dzieci włościan. W dworach rezydowali też ubodzy krewni, stare panny, które nie wyszły za mąż, bo zabrakło dla nich wiana, sędziwi utracjusze i wdowy po nich pozbawione środków do życia przez ich hulaszcze prowadzenie się. Dwór był też pracodawcą, bardzo często największym w okolicy. W większości przypadków z dworów wywodzili się artyści, inteligenci, nauczyciele, profesorowie, księża, oficerowie, a więc najwybitniejsi przedstawiciele pokolenia, które później odbudowywało Polskę po odzyskaniu przez nią w 1918 roku niepodległości. Dwór w Stupsku koło Mławy, gniazdo rodowe Grodeckich, nie został zniszczony przez działania wojenne. Zdewastowali go i zburzyli aż do piwnic komuniści, systemowo niszcząc i patronując wszelkim działaniom miejscowego lumpenproletariatu, który ochoczo dewastował i rozkradał to, co z niego mogło się w ich domostwach przydać. Miał bowiem dwór i jego otoczenie, wraz z zaprzepaszczoną pamięcią o dawnych jego mieszkańcach, zniknąć z powierzchni ziemi. Teraz niestety budynek dworu już nie istnieje i nie da się go przywrócić do dawnej świetności. Ale pamięć o tych, którzy w nim się rodzili i umierali możemy ożywić. Wszak los nie zmieni pochodzenia. Nad poszukiwaniami genealogicznymi pradziadków zaciążyła niedokładność dokonana dwadzieścia lat temu przez niestarannego, wynajętego przez rodzinę, heraldycznego badacza. Rozpoczął on bowiem dzieje rodu od wzmianki odnalezionej w Archiwum Diecezjalnym w Płocku, pochodzącej z wpisu w sumariuszu, a informującej o tym, że 15 lipca 1784 roku Antoniemu i Katarzynie z Czerwińskich Grodeckim, mieszczanom z Raciąża, urodził się syn Jakub. Niedawno jednak odnaleziony akt ślubu, w którym jako ojciec Jakuba występuje nie Antoni, a Grzegorz, wraz z Katarzyną z domu Cywińską, pozwolił wyjaśnić genealogiczną niejasność tego pochodzenia. Śledząc zatem szczegółowo łańcuch pokoleń Grodeckich, można śmiało wywieść, że to od urodzonego


51 w 1784 roku Jakuba i jego rodziców pochodzą nasze i dzieci i wnuki. Jakub Grodecki żonaty z Moniką Sulińską, córką Kazimierza i Bożeny z Pogorzelskich Sulińskich, był ojcem urodzonego w Niedarzynie około 1813 roku syna Józefa. Miejscowość Niedarzyn położona była w powiecie płońskim, w gminie Dziektarzewo. Józef Grodecki ożenił się z Wiktorią Wilewską, córką Pawła i Józefy z Brzozowskich Wilewskich, urodzoną w 1810 roku w Nagórkach. Jej rodzice wzięli ślub 18 lutego 1798 roku w Rogotwórsku. Paweł Wilewski urodził się na terenie tej samej parafii 13 stycznia 1768 roku jako syn Antoniego i Marianny. Antoni Wilewski zmarł 6 listopada 1795 roku, a jego żona Marianna – 19 września 1779. Wilewscy byli właścicielami szlacheckiej części Nagórek. Ślub Józefa i Wiktorii odbył się 22 lutego 1835 roku w parafii Dziektarzewo. Świadkami tego ślubu byli Longin Woźnicki i Szymon Gadkowski. Jako miejsce zamieszkania państwa młodych podano Ogonowo. Położona nad Wkrą, w dawnym powiecie płońskim, w gminie Dziektarzewo, miejscowość Ogonowo leżała nieopodal Witkowa Miłaków, majątku będącego w posiadaniu Grodeckich. Józef i Wiktoria z Wilewskich Grodeccy byli rodzicami dziadka mojej żony, Franciszka urodzonego w Ogonowie w roku 1838. W wieku 27 lat Franciszek, występujący wtedy jeszcze jako dzierżawca majątku Trzpioły, którego zresztą później zostanie właścicielem, dnia 13 czerwca 1866 roku żeni się z siedemnastoletnią wówczas Teklą Heleną Olszewską. Ślub odbywa się w Stupsku. Świadkami tego wydarzenia byli August Kijewski, właściciel dóbr Wola Szydłowska, i Teofil Olszewski, właściciel dóbr Kozły. Tekla, która używała później tylko swojego drugiego imienia Helena, była jedną z sześciorga dzieci Antoniego i Lucyny z domu Burskiej Olszewskich. Rodzina Olszewskich nabyła majątek Stupsk od poprzedniego właściciela w pierwszej połowie XIX wieku. Przedtem Olszewscy mieszkali w nieodległym Olszewie. Dwóch braci Heleny, jak głosi rodzinny przekaz, zostało aresztowanych za udział w Powstaniu Styczniowym 1863 roku. Zesłano ich na Syberię i słuch po nich zaginął. Natomiast trzeci jej brat, Antoni, został zamordowany, o czym informuje jego metryka zgonu. Siostry Tekli Heleny powychodziły za mąż za artystów: urodzona w 1850 roku Aleksandra została żoną znanego malarza Wojciecha Piechowskiego (1849-1911)1, natomiast Maria, prawdopodobnie bliźniaczka Aleksandry, wyszła za mąż za rzeźbiarza Hipolita Kasjana Marczewskiego (1853-1905)2, którego niestety szybko uczyniła wdowcem, gdyż zmarła kilka lat po ślubie, w roku w 1881. Z postacią Wojciecha Piechowskiego, 1. S. Demby, „Bene merentes”. Dobrze zasłużeni z Ziemi Płockiej, [w:] Księga pamiątkowa Koła Płocczan, Warszawa 1931, s. 116. 2. M. Domański, Marczewski Hipolit Kasjan, Polski Słownik Biograficzny, t. 19/3, z. 82, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1974, s. 609-610.

Akt zawarcia małżeństwa Jakuba Grodeckiego z Moniką Sulińską.

Akt zgonu Anny Burskiej z d. Kijewskiej, pierwszej żony Ignacego Burskiego.

Akt zawarcia drugiego małżeństwa przez Ignacego Burskiego, lat 44, z 19-letnią Weroniką Supińską.

Operat budynków w majątku Stupsk sporządzony 21 II 1945.


52

Stanisław Wodyński

i Anny z Kijewskich Burskich, jej dziadkami zaś ze strony bliskiego przyjaciela Józefa Chełmońskiego, wiąże się anegjej matki byli Jan i Krystyna z Rościszewskich Kijewscy. To dota. Otóż podobno roztrwonił on posag żony kupując w Warodkrycie pozwoliło na głęboki, sięgający późnego średnioszawie zakład fotograficzny, który po dwóch latach działalnowiecza, wywód pokrewieństwa naszych dzieci i wnuków ze ści zbankrutował. Malarz, którego liczne obrazy zdobiły dwór znanymi na Mazowszu rodzinami. w Stupsku, zginął tragicznie Zaglądając bowiem w głąb rodzinw jednym z pierwszych wynych dziejów, za sprawą odkrytepadków samochodowych, gdy go pokrewieństwa z Rościszewna bryczkę, którą podróżował, skimi, dotarłem do piętnastego najechał automobil. pokolenia przodków naszych Olszewscy h. Pobóg pochodzieci, którzy przed nimi na ziemi dzą z osiadłego koło Mławy mazowieckiej żyli. Począwszy od znanego rodu, którego protoAdama Rościszewskiego z Życka plastami byli Michał i nieznana i nieznanej z imienia jego żony, z panieńskiego nazwiska Ewa. a następnie ich syna Ziemaka RoByli oni rodzicami urodzonego ściszewskiego, wzmiankowanego w 1751 roku Tomasza, żonatew 1439 roku jako łowczy połocki, go z Rozalią, której nazwiska który ponoć był żonaty z Barbarą, też nie udało się ustalić. Ci córką księcia mazowieckiego Siez kolei byli rodzicami urodzomowita IV i jego żony Aleksandry nego w 1775 roku Ignacego Olgierdówny. Olszewskiego, prapradziadka Łańcuch pokoleń łączy nas mojej żony. Ignacy ożenił się z nimi poprzez jego syna Stani22 stycznia 1799 roku w Żmisława Rościszewskiego, następnie jewie, z córką Wojciecha i Rojego syna Jakuba i Dorotę Rościzalii z Miłobędzkich Bobrów, szewskich, rodziców Floriana żoMarianną urodzoną w 1776 natego z Jadwigą z Zielińskich. roku. Pradziadek żony po kąPotem wywód wymienia ich pradzieli, owoc tego związku, wnuka Jana, żonatego z Ewą WeAntoni Olszewski urodził się mpilską, ich syna Feliksa i jego w 1803 roku. Występując po żonę Mariannę Dębską, rodziców latach w akcie małżeńskim już Wojciecha, żonatego z Teresą Tłujako dziedzic dóbr Kulany, ożebicką, ich syna Antoniego żonatenił się z urodzoną w roku 1821 go z Marianną Młocką, rodziców i pochodzącą z Woli SzydłowKrystyny, która wyszła za mąż za skiej Lucyną Burską. Ślub odJana Kijewskiego, których córka był się w Szydłowie. Anna, żona Ignacego Burskiego, Przez długi czas niczego przedwcześnie osierociła prababwięcej nie udało mi się dowiekę mojej żony Lucynę Antoniową dzieć o jej rodzicach ani też Tablica pamiątkowa rodziny Grodeckich wmurowana w 2003 r. Olszewską. Antoni Olszewski zmarł o innych jej krewnych, oprócz w kościele parafialnym w Stupsku. w 1877 roku. Jego żona Lucyna tego, że rodzicami chrzestnymi znacznie później. Jak wspominał po latach ojciec żony, paurodzonej 22 października 1848 roku babki mojej żony Tekli miętał z wczesnego dzieciństwa postać babki, która krzątała Heleny, byli Ignacy i Weronika Burscy, a sam chrzest odbył się po dworze w Stupsku, w którym w roku 1888 się urodził. się 17 grudnia 1848 roku. Zupełnie niedawno uniosła się jedTekla Helena, wychodząc za mąż za Franciszka Grodecnak kurtyna zasłaniająca jej pochodzenie, a to za sprawą aktu kiego, wniosła mu znaczny posag w postaci udziałów w majątzgonu jej matki, z którego wynikało, że była córką Ignacego


53

Tekla Helena z Olszewskich Grodecka, ostatnia pani we dworze w Stupsku.

Urodzony w Stupsku inż. Józef Grodecki, teść autora artykułu.

kach sąsiadujących ze Stupskiem. Po ślubie młodzi państwo Grodeccy zamieszkali w Trzpiołach, gdzie przyszły na świat ich starsze dzieci: Helena, Maria i Kleofasa Szawłowska (15 IV 1867 – 1941), Modest (13 III 1870 – 7 III 1932), żonaty z Marią, Karol (4 II 1871 – 20 X 1929 Majdan Skierbieszowski), żonaty z Czechowską, Franciszek (5 V 1873 – 13 XII 1922), żonaty z Konstancją Niewiarowską, Mieczysław (8 VIII 1875 – 21 II ?), żonaty z Kamińską. Po śmierci ojca Helena odziedziczyła majątek w Stupsku i odtąd zamieszkała wraz z mężem w nie istniejącym już dziś stupskim dworze. Tam przyszło na świat kolejnych sześcioro dzieci: Zygmunt (20 I 1877 – 11 II 1945), żonaty z Pretwitz-Blotowską, Lucjan (14 II 1879 – 1904), Roman (28 X 1882 – V 1975, Horyszów Polski), żonaty z Zofią Baranowską, Jadwiga Siennicka (1 II 1884 – 2 II 1954), Maria Stempkowska (1886 – ?), mój teść Józef (16 VII 1888 – 19 VIII 1986, Ciechocinek), żonaty z Ireną Jakubską i Marią Leonią Strycharzewską, matką mojej żony Barbary, Zofia Kleniewska (27 VII 1890 – 26 I 1977, Elbląg). Od nich, tak wyraźnie oznaczonych na drzewie genealogicznym, wyrastają liczne gałęzie kuzynek i kuzynów, ich z kolei potomstwa, potomków potomstwa etc. Wystarczy tylko wszystkie te nici wiążące się z Jakubem Grodeckim połączyć, a dzięki tym genealogicznym wypominkom nostalgiczny smutek przemijania będzie mniejszy. Opisując historię

tych, którzy w łańcuchu pokoleń przed nimi żyli, przekazuję pamięć o nich wnuczkom i wnukom. Z tego wywodu dziedzictwa niech czerpią wiedzę o swoim pochodzeniu, niech mają przeświadczenie, że liczne cienie przodków wspierają ich w wyprawie w przyszłość.

Stanisław Wodyński, lat 74, autor artykułu.


54

Mariusz Pendraszewski Tragiczny koniec dworu Gościckich w Lelicach

J

edną z wartości decydujących o zachowaniu tożsamości narodu, a zarazem tego narodu najświętszym obowiązkiem, jest dbałość o rodzimą kulturę duchową i materialną oraz dążenie do jak najlepszego zachowania własnego dziedzictwa, by móc przekazać je kolejnym pokoleniom. Warto zadać sobie pytanie, czy w aktualnej rzeczywistości, w której popularne są patriotyczne hasła, kiedy dużo mówi się o powrocie do korzeni, o tradycji i dziedzictwie przodków, naprawdę wywiązujemy się z tego obowiązku? Niestety, zbyt często rzeczywistość okazuje się zgoła odmienna, a na własne oczy widzimy zaniedbania, dewastację, a nawet zupełną zagładę pomników lokalnej kultury i historii. By nie być gołosłownym podam przykład z ostatnich dni. Otóż w nocy z 19 na 20 września 2016 roku w Lelicach (gm. Gozdowo, pow. sierpecki) miał miejsce pożar drewniano-murowanego dworu z końca XIX wieku. Dzięki szybkiej akcji straży pożarnej z Lelic, Gozdowa i Sierpca budynek nie spło-

nął doszczętnie, ale jego konstrukcja została bardzo mocno uszkodzona. To, co dzięki odwadze i zaradności strażaków uszło pastwie płomieni, to w zasadzie już tylko skromne resztki. W dworku nie było instalacji elektrycznej, a dzień, w którym doszło do zdarzenia, był bardzo pogodny, nie było burzy. Można wykluczyć zatem możliwość wypadku, raczej mamy tu do czynienia z podpaleniem. Smutne, że dwór przeżył dwie wojny światowe i okres PRL-u, a nie przeżył współczesnego aktu wandalizmu. Jest to ogromna strata nie tylko dla polskiej kultury, ale i dla miejscowej gminy, w tym przede wszystkim dla mieszkańców Lelic. Dwór był bowiem nieodłącznym elementem lokalnego krajobrazu, przesyconym wspomnieniami ciągle żywymi w ludzkiej pamięci. Jako mieszkaniec gminy Gozdowo jestem tym zdarzeniem zdruzgotany i chciałbym w jakiś sposób zareagować na to, co się stało. Mam nadzieję, że tych kilka słów o dworze i jego historii poruszy serca osób związanych z regionem i wszystkich tych, którym troska o zachowanie dziedzictwa kulturalnego nie jest obca.

Okolice Lelic na współczesnej mapie topograficznej.


55 Wygląd dworu w Lelicach przywodził na myśl inne siedziby ziemiańskie w regionie, jednocześnie jednak miał własny, odrębny charakter.1 Był to budynek wzniesiony w duchu drewnianej podwarszawskiej architektury letniskowej, raczej eklektycznej, bo czerpiącej po trosze z tradycyjnego budownictwa ludowego, a częściowo z wciąż żywego w XIX stuleciu klasycyzmu. Parterowa część budynku składała się z drewnianych ścian o konstrukcji wieńcowej, posadowionych na kamiennej podmurówce, i przekryta była czterospadowym dachem. Stanowiła ona korpus główny, który w rzucie poziomym miał kształt prostokątny. Przez środek „przeszywał” go drugi, pionowy, prostokąt, którym był piętrowy ryzalit wzniesiony z otynkowanej cegły. Od frontu był on dodatkowo poprzedzony zabudowaną sienią z wejściem głównym. Podtrzymywała ona balkon, za którym znajdowała się drewniana loggia, składająca się z czterech smukłych kolumienek dźwigających rozpięte łuki arkad i drewniany, trójkątny szczyt. W partii piętra budynek wieńczył dach dwuspadowy. Okazały front wzbogacony był dobrze zachowanymi przykładami stolarki drzwiowej i pięknymi, rzeźbionymi w drewnie detalami, tj. prostymi, ale wysmakowanymi obramieniami okiennymi z klasycznymi naczółkami flankowanymi parami wolut, gzymsami wieńczącymi dolną kondygnację i pilastrami w narożach, ozdobionych prostymi, geometrycznymi ornamentami. Tył dworu był w całości drewniany. Zachowały się także resztki otwartego tarasu z widokiem na otaczający park.2 Historia dworu sięga drugiej połowy XIX wieku, kiedy to majątek lelicki znalazł się w posiadaniu rodziny Gościckich. Sama wieś Lelice wspominana jest w źródłach pisanych już od 1305 roku (Lelycze, Lyelycze)3, lecz do czasu wzniesienia znanego nam dworu wielokrotnie zmieniała właścicieli. Prawdopodobnie istniały wcześniej drewniane zabudowania dworskie, a około połowy wieku XIX utworzony został park z dębami i modrzewiami i oddalonym od budynku stawem. W 1876 roku posiadłość liczyła, wraz z miejscowościami Zbójno, Gołocin i Reczewo, 347 hektarów4 i należała do rodziny Piwnickich. Kilka lat później, w roku 1879, od dziedziczącej tu Marii z Zawiszów Piwnickiej majątek zakupił Julian Gościcki herbu Lubicz (1839-1908). To zapewne on 1. Zabytki architektury i budownictwa w Polsce, t. 31, M. Róziewicz [red.], Województwo płockie, Warszawa 1988, s. 34; I. Galicka, H. Sygietyńska, Katalog zabytków sztuki w Polsce, t. 10, Dawne województwo warszawskie, z. 15, Okolice Płocka, Warszawa 1992, s. 48. 2. I. Galicka, H. Sygietyńska, Katalog zabytków…, dz. cyt., s. 48; W. Bittner et al., Park w Lelicach. Ewidencja parków zabytkowych województwa płockiego, Warszawa 1978 (maszynopis w posiadaniu Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku); Katalog polskich zamków, pałaców i dworów, Lelice, [w:] <http://www.polskiezabytki.pl/m/ obiekt/3461/Lelice>. 3. A. Borkiewicz-Celińska, Słownik historyczno-geograficzny województwa płockiego w średniowieczu, z. 2, K-Ml, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1981, s. 164; K. Rymut [red.], Nazwy miejscowe Polski. Historia – pochodzenie – zmiany, t. 6, L-Ma, Kraków 2005, s. 49. 4. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, t. 5, Warszawa 1884, s. 132.

Dwór Gościckich w Lelicach w okresie międzywojennym; źródło: A. Arkuszewski et al. [red.], Ziemianie polscy XX wieku. Słownik biograficzny, cz. 4, Warszawa 1998, s. 55.

Dwór w Lelicach – elewacja frontowa, l. 70. XX w.; zbiory Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku.


56

Mariusz Pendraszewski

Fragment bramy wjazdowej do dworu w Lelicach, l. 70. XX w.; zbiory Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku.

Dwór w Lelicach – elewacja ogrodowa, l. 70. XX w.; zbiory Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku.

w latach osiemdziesiątych lub dziewięćdziesiątych rozpoczął budowę nowego budynku z drewna na kamiennej podmurówce. Po jego śmierci dobra lelickie, wraz ze wsiami Cetlino i Miodusy, przejął jego syn Kazimierz Gościcki (1875-1930)5. Nowy dziedzic, po zdobyciu wykształcenia najpierw w Warszawie, później w Lipsku (na studiach chemicznych), a następnie w Paryżu i odbyciu praktyk w Danii, powrócił do Lelic i wypełniając obowiązki spadkobiercy podjął się prowadzenia majątku. W 1910 roku poślubił Antoninę ze Starża-Majewskich (1 II 1890 – 19 III 1980)6, która odtąd jako współwłaścicielka pomagała mu w zarządzaniu gospodarstwem. Mieli troje dzieci: Janinę (27 XII 1914 – 7 VII 1944), Huberta (30 X 1916 – 2 II 1945) i Lecha (8 XII 1919 – 31 V 1971). Warto podkreślić, że państwo Kazimierz i Antonina Gościccy byli aktywnymi działaczami społecznymi. Przez lata wspólnej pracy w Lelicach małżonkowie zaskarbili sobie szacunek i sympatię ludu podejmując liczne inicjatywy mające na celu poprawę bytu i rozwój lokalnej społeczności. Niektóre z zasług zapamiętano na tak długo, że są one znane po dziś dzień. Godnym pochwały czynem, świadczącym o ich trosce o los ubogich, jest ufundowanie przez 5. A. Turowski, Gościcki Kazimierz, [w:] A. Arkuszewski et al. [red.], Ziemianie polscy XX wieku. Słownik biograficzny, cz. 4, Warszawa 1998, s. 54-55. 6. A. Turowski, Gościcka Antonina ze Starża-Majewskich, [w:] A. Arkuszewski et al. [red.], Ziemianie polscy…, dz. cyt., s. 55-56.

pana Kazimierza w 1903 roku gruntu pod budowę przytułku dla niedołężnych rolników. Następnie w 1915 roku przyczynił się on do założenia w Lelicach Ochotniczej Straży Pożarnej, której później przez wiele lat przewodniczył. W swoim majątku Gościccy zatrudniali liczną służbę, co również było bardzo istotne, biorąc pod uwagę sytuację bytową mieszkańców międzywojennej wsi. Włościanie posiadający własne gospodarstwa byli raczej nieliczni i mogli zatrudnić ograniczoną ilość parobków, wielu chłopów pozostawało bez możliwości zarobku. W takiej sytuacji każda dodatkowa posada była na wagę złota. Po dziś dzień mieszkańcy Lelic wspominają o swoich rodzicach i dziadkach pracujących u dziedziców jako szoferzy, ogrodnicy, krawcowe czy pokojówki. Zachowanym śladem działalności Gościckich na tych terenach jest również ufundowana przez nich w 1924 roku przydrożna kapliczka, przy gościńcu prowadzącym do Gozdowa. Choć wtórnie pomalowana, zachowała się ona do dnia dzisiejszego z widoczną inskrypcją zawierającą nazwiska darczyńców i datą dokonania pobożnej fundacji. Pan Kazimierz pełnił także funkcję prezesa Związku Hodowców w powiecie płockim i należał do Towarzystwa Rolniczego w Płocku. Niestety, zmarł przedwcześnie w swoim dworku na zawał serca 8 marca 1930 roku, w wieku 55 lat. Po śmierci Kazimierza jego żona przejęła pieczę nad majątkiem. Nie ustępowała mężowi pod względem zaangażowania i poświęcenia w pracy społecznej i kontynuowała jego dzieło,


57 za co odznaczona została Srebrnym Krzyżem Zasługi II RP. Pani Antonina powiększyła ponadto majątek zakupując wieś Kęsice (80 ha). Kres funkcjonowaniu ziemiańskiej siedziby w jej pierwotnej formie położył wybuch drugiej wojny światowej. Niemcy przejęli majątek i wypędzili Antoninę Gościcką z jej rodzinnego gniazda. Była dziedziczka schroniła się w Kęsicach. Jej dzieci wychowane przez nią i męża w duchu patriotyzmu przyłączyły się do ruchu oporu. Cała trójka stanęła do walki za Ojczyznę w szeregach ZWZ i AK. Wojnę przeżył tylko najmłodszy Lech, który był żołnierzem na Kielecczyźnie. Jego starszy brat został aresztowany przez Niemców jesienią 1944 roku, a następnie zamordowany w obozie koncentracyjnym Mauthausen, najstarsza zaś siostra Janina została postrzelona przez niemieckich żołnierzy podczas pełnienia obowiązków sanitariuszki w Sierpcu. Zmarła w 1944 roku na skutek zakażenia, które wdało się w ranę. Przez cały okres okupacji hitlerowskiej we dworze gospodarowali niejacy Percki i Kofer (prawdopodobnie spolszczone nazwiska nowych niemieckich właścicieli). Majątek nie popadł w opuszczenie i ruinę, prowadzony był bowiem dobrze, a park utrzymany w bardzo dobrym stanie. Po wkroczeniu Armii Czerwonej i utworzeniu Polski Ludowej, dla pani Antoniny nie było już szans na odzyskanie dworu. Po zakończeniu wojny osiadła wraz z synem w Sochaczewie, gdzie otrzymała zakwaterowanie i posadę nauczycielki. Dożyła późnej starości, a miejscowi wspominali, że kilka razy odwiedziła Lelice. Jak potoczyły się losu dworku po wojnie? W wyniku upaństwowienia majątków szlacheckich miał on stać się budynkiem użyteczności publicznej. Najpierw, do 1954 roku, mieścił się tu urząd Gminnej Rady Narodowej, a następnie Gromadzkiej Rady Narodowej. Przy różnych okazjach na umieszczonym przed frontem maszcie powiewała biało-czerwona flaga. Stara architektura dworu przydawała powagi urzędowi, a otaczający go urokliwy park stanowił miłą scenerię dla uroczyście celebrowanych wieców i świąt, na przykład gminnych dożynek. W tym czasie budynek utrzymywany był jeszcze w dobrym stanie. Przeprowadzono elektryfikację, reperowano okna i dach, murowane części ścian bielono. W ramach czynu społecznego mieszkańcy dbali o porządek w parku i czyścili staw. W dniu 1 grudnia 1972 roku, w wyniku reformy administracyjnej, Lelice zostały przyłączone do gminy Gozdowo. Z lelickiego dworku przeniesiono urząd gminy do nowo wybudowanego gmachu w Gozdowie, a w lelickiej rezydencji zorganizowano oddział gozdowskiego Gminnego Ośrodka Zdrowia. Znajdował się tam między innymi gabinet dentystyczny. Budynek w tym czasie pełnił wiele różnych funkcji, oprócz wspomnianego gabinetu znajdował się tam klub młodzieżowy, sala taneczna, a część daw-

nych dworskich pokoi przerobiona została na mieszkania. Zmieniono wtedy układ pomieszczeń, co zakłóciło nieco pierwotną formę budowli. Zamurowano niektóre przejścia wewnątrz, oddzielając publiczne lokale od prywatnych mieszkań, na podłogach i w kilku innych miejscach pojawił się beton. Ciągła eksploatacja lokali mieszkalnych również niekorzystnie wpływała na zachowanie dworu. W latach osiemdziesiątych jego stan ciągle się pogarszał,

Dwór w Lelicach kilka lat temu; źródło: <www.sierpc.com.pl>.

Przykłady stolarki i pięknych rzeźbionych detali; fot. M. Pendraszewski.


58

Mariusz Pendraszewski

wyprowadzali się kolejni mieszkańcy, a opustoszały budynek niszczał. Dworski staw zarósł i nie pozostało w nim zbyt wiele wody. Nie pomogło wpisanie do rejestru zabytków w roku 1987 (nr rej. 557). Co ciekawe, w rejestrze figuruje jedynie park z zabytkowym drzewostanem, a dworek został pominięty.

Można byłoby sądzić, że sytuacja zmieniła się na lepsze po przemianie ustrojowej w 1989 roku. Nic bardziej mylnego! Opustoszały dwór popadał w jeszcze większą ruinę. W części parku urządzono boisko do piłki nożnej. Zniknęły wszelkie sprzęty i dobra ruchome, wykradziono nawet kable od instalacji elektrycznej. Wnętrze dworku stało się siedliskiem lokalnego marginesu. Pomieszczenia pokryte były wulgarnymi napisami i graffiti. Podłoga niemalże zasłana była puszkami i butelkami po alkoholu. Był to obraz pożałowania godny. Niestety, gmina Gozdowo nie była nawet pełnoprawnym właścicielem obiektu, przez co nie mogła sobie pozwolić na dokonanie renowacji. W ostatnich latach zabezpieczono dworek poprzez okratowanie i zabicie płatami blachy otworów okiennych i zamurowanie frontowego wejścia, by chronić wnętrze przed aktami wandalizmu. Służby gminne zajmowały się także utrzymaniem czystości w parku, wywożąc śmieci, dbając o szatę roślinną i zabytkowy drzewostan. Była to jednak przysłowiowa kropla w morzu potrzeb, budynek bowiem wymagał gruntownej renowacji. W miejscu gdzie znajdo-

Dwór w Lelicach dzień po pożarze; fot. M. Pendraszewski.

Zdewastowane wnętrze dworu; fot. M. Pendraszewski.

Płonący dwór w Lelicach, 19/20 IX 2016; dzięki uprzejmości Dariusza Śmigielskiego z OSP w Lelicach.


59 lic Gozdowie spłonął w latach osiemdziesiątych XX wieku pałacyk rodziny Krzętowskich. Czy wyciągniemy naukę z tej lekcji historii? Czy nowy właściciel poczyni kroki w kierunku odbudowy zabytku w Lelicach? Czy pojawi się inny inwestor? A może będziemy musieli pogodzić się z kolejną stratą zabytku kultury materialnej w naszym regionie? Te pytania pozostają na razie bez odpowiedzi, ale jako mieszkaniec gminy Gozdowo mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dworek Gościckich ponownie stanie się ozdobą lelickiego parku, a nie straszną, zaniedbaną ruiną. ●●● Uprzejmie dziękuję paniom Ewie Jaszczak i Dorocie Zarembie z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Płocku za udostępnienie dokumentacji i archiwalnych fotografii dworu w Lelicach.

Przydrożna kapliczka w sąsiedztwie dworu, ufundowana przez małżonków Gościckich; fot. M. Pendraszewski.

Jedna ze ścieżek w parku dworskim, w tle ruiny spalonego dworu; fot. M. Pendraszewski.

wało się piętro, sufity zaczynały się już zapadać, drewno próchniało, a tynki osypywały się ze ścian. W 2013 roku umieszczono tablicę informującą, że obiekt objęty jest unijnym projektem i znajduje się na Szlaku Mazowieckich Skarbów. Ale wraz z pojawieniem się tablicy nie poszły w parze żadne konkretne działania, więc informacja umieszczona na rozsypującym się gmachu wyglądała raczej jak ponury żart. Wciąż jeszcze były szanse na odrestaurowanie ginącego zabytku. Tym bardziej, że pojawił się potomek dziedziców dochodzący swoich praw do obiektu drogą sądową. Niestety, tegoroczny pożar znacznie te szanse osłabił. Na tragiczny koniec dworu złożyło się wiele czynników: zawirowania historyczne, niejasny status prawny budynku, wieloletnie zaniedbania, aż w końcu haniebny czyn podpalenia. Choć resztki dworu znajdują się w naprawdę opłakanym stanie, wciąż jest jeszcze nadzieja. Prócz fundamentów i komina pożogę przetrwały liczne ściany działowe oraz prawie cała ściana frontowa. Niestety, zarwało się piętro i więźba dachowa. Odbudowa pochłonęłaby ogromne koszty, zresztą w sytuacji, gdy odnalazł się potomek dziedziczki, który wszedł w posiadanie działki z zabytkowym budynkiem, włodarze gminy mają związane ręce. Podobny los spotkał inny zabytkowy dwór na terenie gminy. W położonym zaledwie siedem kilometrów od Le-


60

Jerzy Borowski Organizacje sportowe w Płocku w latach 1882-1904

U

schyłku XIX wieku jednym ze sposobów spędzania wolnego czasu był udział w masowych imprezach sportowych. Z czasem przyjęło to formę bardziej zorganizowaną – stowarzyszeń i organizacji sportowych. W latach 1872-1893 powstało w Królestwie Polskim 12 klubów sportowych, wśród których przeważały towarzystwa wioślarskie i kolarskie. Ich członkami byli głównie przemysłowcy, kupcy, przedstawiciele tzw. wolnych zawodów, urzędnicy. W latach 1895-1905 powstało 14 kolejnych stowarzyszeń sportowych i turystycznych oraz 9 myśliwskich. Największą aktywność w ich tworzeniu wykazywali Polacy (organizacje sportowe) i Rosjanie (organizacje myśliwskie). Inicjatywy te rodziły się najczęściej w miastach gubernialnych, powiatowych i przemysłowych.1 Myśl powstania stowarzyszenia sportowego pojawiła się w Płocku po wizycie wioślarzy z Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego w sierpniu 1882 roku. Jednakże do założenia towarzystwa w tym czasie nie doszło na skutek 1. W. Jaworski, Przemiany legalnego życia społecznego w Królestwie Polskim w latach 1864-1914, Sosnowiec 2006, s. 68, 105.

wewnętrznych sporów i niechętnej postawy urzędników carskich. Wizyta sportowców z Warszawy została zauważona i następująco opisana w płockiej prasie: 2 VIII przybyli goście (w liczbie 47) z Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego z udziałem gubernatora i biskupa Gintowta. Na ich cześć zorganizowano regaty z parowcem, które to wygrała 8-wiosłowa łódź „Krakus”. Członkowie Towarzystwa złożyli na ręce M. Tołstoj [żony gubernatora płockiego – przyp. aut.] 62 ruble na cel dobroczynny. Cała zabawa przyniosła dochód 200 rubli, które przekazano M. Tołstoj. Trwała do 2.00 w nocy. […] Dnia 14 VIII odbyły się na cześć Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego wyścigi, z których dochód w wysokości 180 rb. 27,5 kop. przeznaczono: 50 rb. dla dzieci po byłym wójcie gm. Opinogóra p. Kuźmience [siedział w więzieniu płockim – przyp aut.], a resztę – 130 rb. 27,5 kop. na utrzymanie sierot w domu starców w Płocku.2 Żądna czynu ośmioosobowa grupa pracowników miejskiego sądu, geodetów i handlowców zbudowała z własnych funduszy czterowiosłową łódź, której nadano nazwę „Zulus”, 2. „Korrespondent Płocki” 1882, nr 65, s. 1-2.

Przystań Klubu Wioślarskiego na Wiśle w Płocku, ok. 1900 r.; zbiory Muzeum Mazowieckiego w Płocku.


61 członków zaś tej grupy zaczęto nazywać „Zulusami”. Pod koniec roku 1882 grupa liczyła 20 członków i dysponowała dwiema prywatnymi łodziami o nazwach „Płocczanka” i „Maniusia”. W roku 1884 grupa liczyła już 36 członków i posiadała cztery łodzie. Kółko wioślarskie „Zulusów” zaczęło czynić starania o zarejestrowanie towarzystwa wioślarskiego. Punktem zwrotnym stała się obecność kółka wśród delegacji witających cara Aleksandra III w Modlinie w lecie 1884 roku. Ostatecznie ustawa o powołaniu Towarzystwa Wioślarskiego w Płocku została zatwierdzona 6 (18) marca 1885 roku. Jak zapisano w tym dokumencie, celem działania towarzystwa było zachęcenie ludności do uprawiania sportów wodnych, poprzez urządzanie wyścigów na łodziach wiosłowych i żaglowych, a także ćwiczeń gimnastycznych, pływania i jazdy na łyżwach zimą. Członkami czynnymi i honorowymi byli wyłącznie mężczyźni powyżej 21 roku życia. Do przyjęcia w poczet członków towarzystwa potrzebnych było dwóch członków wprowadzających. O przyjęciu lub odrzuceniu decydowało Zebranie Ogólne towarzystwa większością 2/3 głosów uczestników zebrania. Statut wymieniał następujące organy towarzystwa: ● Zgromadzenie Ogólne składające się z wszystkich członków. Było zwoływane corocznie w styczniu z udziałem 1/5 ogólnej liczby członków. Zwoływano też zebrania nadzwyczajne (w sprawach pilnych na żądanie co najmniej 10 członków, z udziałem 1/3 ogólnej liczby członków towarzystwa) i zebrania zwyczajne (na początku każdego miesiąca z udziałem 1/5 ogólnej liczby członków). ● Komitet składający się z 7 członków (prezes, wiceprezes, kasjer, gospodarz lokalu, naczelnik przystani, sekretarz, 1 członek) wybieranych na jeden rok. Decyzje komitet podejmował zwykłą większością głosów przy minimalnym udziale 4 członków. W sytuacjach „remisowych” decydujący głos miał przewodniczący komitetu. Komitet miał też prawo organizowania wycieczek rodzinnych z muzyką i tańcem. Corocznie (do 1 kwietnia każdego roku) komitetowi przedstawiano stan łodzi będących na stanie towarzystwa. ● Komisja wyścigowa wybierana przez Zgromadzenie Ogólne. Składała się z przewodniczącego (wiceprezesa towarzystwa) i 4 członków. Corocznie, do końca marca, przedstawiała komitetowi program imprez sportowych na cały sezon. ● Komisja rewizyjna składała się z przewodniczącego i 2 członków wybieranych na rok przez Zgromadzenie Ogólne. Ważną funkcją był kontroler wybierany na rok na zebraniu ogólnym (zdawał sprawę z corocznych rozliczeń finansowych). Członkowie Towarzystwa Wioślarskiego posiadali stroje paradne (bluza z ciemnogranatowego sukna, na wyłodze kołnierza wyszyty srebrem znak kotwicy, ciemnogranatowe lub białe spodnie) i zwyczajne (bluza i spodnie szare, słomia-

ny kapelusz z czarną wstążką i szeroki pas skórzany, palto z ciemnogranatowego sukna). Towarzystwo dysponowało przystanią, kąpieliskiem, strzelnicą, a także lokalem zaopatrzonym w bufet z alkoholem, bilardem, kręglami i innymi atrakcjami. Bezpłatny wstęp do lokalu mieli również członkowie rosyjskich i zagranicznych towarzystw wioślarskich przebywający wówczas w Płocku i damy towarzyszące członkom miejscowego towarzystwa. Lokal czynny był od godziny 8.00 do 1.30 w nocy. Zgodnie ze statutem w kasie mogło być tylko do 500 rubli, a tzw. kapitał zapasowy składał się z 5% odpisu za bilety wejścia na imprezy organizowane przez towarzystwo.3 Wśród członków-założycieli znaleźli się m.in.: Stanisław Górnicki, Witosław Grzebski (adwokat), Leon Janicki, Władysław Kirkor, Jan Ligowski (sędzia sądu okręgowego, członek Zarządu Towarzystwa Dobroczynności, współzałożyciel i prezes Zarządu Towarzystwa Drobnego Kredytu, w roku 1885 kasjer, w 1886 wiceprezes, w l. 1887-1901 prezes Towarzystwa Wioślarskiego), Ludwik Lewinson (adwokat), Jakub Neumark, Piotr Potworowski (inżynier), Kazimierz Staszewski (geometra), Ferdynand Wagner, Stefan Wąsowicz, Antoni Węglewski i Honoriusz Wolski (komisarz sądowy w Płocku, opiekun społeczny Towarzystwa Dobroczynności, członek Zarządu Towarzystwa Bibliotek Parafialnych Diecezji Płockiej, działacz Straży Ogniowej). Oprócz wyżej wymienionych do pionierów wioślarstwa należy zaliczyć m.in. Bronisława i Stanisława Chudzyńskich (geometrów), Wacława Bajera (geometrę), Eugeniusza Majewskiego, Antoniego Maruszewskiego (nauczyciela i kapelmistrza pułkowego), Jana Gierosińskiego (urzędnika skarbowego), Stanisława Gebharda (urzędnika izby skarbowej), Marcelego Ciszewskiego (adwokata), Kamila Berezę (lekarza), Łapińskiego (z izby skarbowej), Mateusza Więckowskiego (urzędnika sądowego). W zebraniu założycielskim, które odbyło się 3 maja 1885, uczestniczyło 58 osób. Zebrani uchwalili powstanie Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego. Prezesem został Zbigniew Woźnicki. Wybrano członków zarządu i komisji rewizyjnej: R. Blumberga (właściciela cegielni, naczelnika Straży Ogniowej), J. Dobrzyńskiego (urzędnika bankowego), P. Szyfera (właściciela browaru). Wybrano też 8 członków pełniących funkcję sterników: W. Bajera, R. Chudzyńskiego, J. Jezierskiego (nauczyciela śpiewu w gimnazjum męskim), A. Lochmana, S. Ratajskiego, W. Robakiewicza i K. Staszewskiego. W skład pierwszego zarządu wchodzili: Z. Woźnicki (prezes), L. Levinson (wiceprezes), W. Grzebski (naczelnik przystani), J. Ligowski (kasjer), K. Staszewski (gospodarz lokalu) i W. Bajer (sekretarz). Na kontrolera powołano J. Barczaka. Członkiem honorowym został gubernator płocki, Leon Czerkasow. Jak widać z tego zestawienia nazwisk, najbardziej ak3. Biblioteka TNP im. Zielińskich w Płocku, Ustawa Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego zatwierdzona 6 (18) III 1885 roku.


62

Jerzy Borowski

Ustawa Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego z 1904 r., strona tytułowa; zbiory Towarzystwa Naukowego Płockiego.

Przepisy porządkowe i regatowe Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego z 1910 r., strona tytułowa; zbiory Towarzystwa Naukowego Płockiego.

tywnymi działaczami towarzystwa byli urzędnicy państwowi, lekarze i prawnicy. Działalność towarzystwa obudziła z marazmu społeczność Płocka.W dwadzieścia lat po upadku Powstania Styczniowego życie kulturalno-towarzyskie nabrało rozmachu. Zaczęto organizować imprezy, nie tylko sportowe, o charakterze masowym, takie jak rozpoczęcie i zakończenie sezonu pływackiego, regaty wioślarskie na Wiśle, wieczerze wigilijne, choinki wioślarskie, bale sylwestrowe, karnawałowe, maskowe, tłuste czwartki, wianki na Wiśle, sobotnie (letnie i zimowe) wieczornice, zabawy zimą na lodowisku, środowe zebrania, dansingi, zawody brydżowe, tradycyjne majówki i lipcówki. Ponadto towarzystwo prowadziło własny chór Duda i bibliotekę z czytelnią. W trakcie następnych wyborów, w lutym 1886 roku, do zarządu weszli: Zbigniew Woźnicki, Jan Ligowski, Marceli Cieszewski, Aleksander Szmidecki, Józef Polakowski, Piotr Potworowski i Wacław Bajer. Do komisji rewizyjnej wybrano Jakuba Dobrzyńskiego, Jana Nieznańskiego i Wojciecha Grabowskiego. Kontrolerem był nadal Jan Barczak. Wybrano sąd honorowy w składzie: Jan Gurbski, Feliks Grzebski i Jan Święcicki. Członkiem honorowym został Józef Rawicz, prezes Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego.4 W marcu 1887 roku wybrano kolejny zarząd w składzie: Z. Woźnicki (prezes), M. Cieszewski (wiceprezes), A. Zalewski (kasjer), J. Ligowski (naczelnik przystani), W. Grzebski (gospodarz lokalu), J. Nieznański (sekretarz), P. Potworowski (członek). Do sądu honorowego weszli: F. Grzebski, L. Kołomyjski i S. Skonieczny. Do komisji rewizyjnej wybrano: J. Dobrzańskiego, A. Szmideckiego i J. Święcickiego. Powołano też komisję regatową w składzie: Piotr Arsenjew, Wacław Bajer, B. Chądzyński i K. Staszewski. Kontrolerem pozostał J. Barczak. 6 grudnia tego roku na zebraniu ogólnym towarzystwa przedstawiono wniosek (przychylnie przyjęty przez członków Resursy Obywatelskiej), aby te dwa stowarzyszenia działały pod jednym dachem, ale w dwóch oddzielnych lokalach. Wniosek ten został jednak odrzucony przez członków Towarzystwa Wioślarskiego.5 4. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1886, nr 14, s. 1; Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Akta Kancelarii Generał-Gubernatora Warszawskiego (dalej: KGGW), sygn. 2803; Archiwum Państwowe w Warszawie (dalej: APW), Akta Warszawskiego Gubernialnego Urzędu do spraw Stowarzyszeń, sygn. 719; W. Ferens, Powstanie pierwszych zrzeszeń sportowych w Warszawie, „Wychowanie Fizyczne i Sport”, t. 1, 1957, s. 263; B. Konarska-Pabiniak, Inteligencja w życiu kulturalno-literackim prowincji na przykładzie Płocka w latach 1864-1890, [w:] S. Frybes [red.], Problemy życia literackiego w Królestwie Polskim 2 połowy XIX wieku, Wrocław 1983, s. 182-183; taż, Życie kulturalno-literackie Płocka w 2 poł. XIX w., Płock 1994, s. 82; Z. Paprocki [oprac.], 50 lat Towarzystwa Wioślarskiego w Płocku, Płock 1937, s. 12. 5. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1887, nr 25, s. 1; nr 100, s. 1.


63 W lutym 1888 roku do komitetu weszli: Marceli Cieszewski (wiceprezes), J. Ligowski (sekretarz), A. Zalewski (kasjer), L. Kołomyjski (prezes), Władysław Kirkor, J. Nieznański (gospodarz lokalu), W. Bajer (naczelnik przystani). W miejsce J. Święcickiego do komisji rewizyjnej wybrano J. Barczaka, kontrolerem zaś został Roman Jarecki. W miejsce W. Bajera do komisji regatowej wszedł Witosław Grzebski.6 Płockie Towarzystwo Wioślarskie było pierwszą tego typu organizacją na prowincji. Dopiero po nim powstały podobne towarzystwa we Włocławku, Kaliszu, Łomży, Koninie czy Pułtusku. Na początku swej działalności towarzystwo wynajęło lokal klubowy w Hotelu Warszawskim i planowało rozpocząć prace nad budową przystani. Na jej budowę uczestnicy zebrali 1100 rubli. Uroczyste jej otwarcie na Wiśle nastąpiło 23 czerwca 1885 roku z udziałem już 100 członków i w obecności gubernatora płockiego.7 Później każdego roku w kwietniu otwierano przystań, inaugurując tym sezon wioślarski. Płocka przystań uległa spaleniu w 1892 roku. Pobudowano więc nową, którą w latach 1900-1904 poszerzono i dokonano niezbędnych napraw. W roku 1885 tabor pływający liczył 5 łodzi (3 niewioślarskie i 2 turystyczne), by w 1910 roku po-

większyć się do 19 jednostek. Należy nadmienić, że łodzie należące do towarzystwa były zobowiązane do pomocy tonącym i ofiarom powodzi.8 Po roku lokal klubowy przeniesiono z Hotelu Warszawskiego do mieszczącego się przy ulicy Kolegialnej 8 Hotelu Polskiego, gdzie wynajęto kilka pokoi na pierwszym piętrze. Po prostu siedziba towarzystwa okazała się za ciasna. Nadal utrzymywano kontakty ze wspomnianym Warszawskim Towarzystwem Wioślarskim. Po kilku latach, 13 VI odwiedzili Płock wioślarze Towarzystwa Warszawskiego pod przewodnictwem p. Zwolińskiego na łodzi „Perkun”. Płynęli do Ciechocinka.9 Natomiast licząca 23 osoby delegacja wioślarzy płockich złożyła wizytę 29 czerwca 1888 roku kolegom z Włocławka, płynąc na łodziach Narew i Wisła oraz kajaku Mazur.10 Od początku istnienia towarzystwo prowadziło ożywioną działalność. Od czasu wprowadzenia nowej ustawy o resursach w 1890 roku członkowie Resursy Obywatelskiej zaczęli przenosić się do Towarzystwa Wioślarskiego, czemu władze rosyjskie usiłowały przeciwdziałać. Ówczesny gubernator Janowicz postanowił wprowadzić ustawę o Towarzystwie Wioślarskim podobną do ustawy o resursach. Spotkało się

6. „Korrespondent Płocki” 1888, nr 10; Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1888, nr 15, s. 1. 7. L. R. Kobendza, Płockie Towarzystwo Wioślarskie 1885-1939, Płock 1992, s. 6-10.

8. Tamże, s. 14, tab. 1. 9. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1886, nr 47, s. 1. 10. Wiadomości miejscowe, „Korrespondent Płocki” 1888, nr 52, s. 1.

Płockie Towarzystwo Cyklistów na wycieczce, przed 1914 r.; zbiory Towarzystwa Naukowego Płockiego.


64

Jerzy Borowski

to z bojkotem i odmową współpracy ze strony towarzystwa. Dlatego też w roku 1894 władze carskie nakazały zamknięcie lokalu zimowego w mieście, pozostawiając członkom tylko przystań na Wiśle. Odwieszenie tej decyzji nastąpiło dopiero w roku 1906. Wpisowe do Towarzystwa Wioślarskiego wynosiło 10 rubli, składkę członkowską zaś ustalono na 12 rubli rocznie. Ponieważ liczba członków nie wzrastała, w 1901 roku obniżono ją, ale tylko dla członków należących równocześnie do Straży Ogniowej. W 1913 roku składkę zwiększono do 18 rubli.11 Oprócz członków indywidualnych funkcjonowali też członkowie zbiorowi. Takimi członkami stały się w roku 1900 Płockie Towarzystwo Kolarskie i Płockie Towarzystwo Muzyczne. Ponieważ obydwa borykały się z kłopotami finansowymi, ich członkowie płacili w macierzystej organizacji składkę w wysokości 12 rubli, natomiast w innych stowarzyszeniach – 6 rubli. Liczba członków Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego w latach 1885-1905 zmieniała się: 1885 – 150, 1899 – 95, 1900 – 102, 1904-1905 – 119.12 Oprócz wyżej wymienionych, czołowymi członkami towarzystwa byli: Antoni Broniewski (ojciec poety Władysława, kasjer w oddziale Banku Powiatowego, członek m.in. Towarzystwa Śpiewaczego Lutnia, gospodarz klubu w l. 1896-1902, zm. w 1902 r.), Edmund Budzyński (członek Zarządu Towarzystwa Wzajemnego Kredytu, urzędnik Sądu Gubernialnego, skarbnik towarzystwa w l. 1894-1906), Bogusław Przybyszewski (działacz ruchu spółdzielczego, prezes Spółdzielni Zgoda, wiceprezes towarzystwa w 1918 r.), Władysław Robakiewicz (urzędnik sądowy, działacz społeczny i naczelnik Straży Ogniowej w Płocku w l. 1898-1899), Jan Rudziński (wiceprezes Straży Ogniowej w l. 90. XIX w., naczelnik biura w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim, wiceprezes towarzystwa w l. 1897-1904), Dominik Staszewski (notariusz), Władysław Stromajer (mgr farmacji, organizator kolonii dla dzieci z Towarzystwa Dobroczynności, założyciel Towarzystwa Wzajemnego Kredytu i jego prezes przez 31 lat, współzałożyciel Banku Spółdzielczego w Warszawie), Antoni Gościcki (aptekarz, naczelnik przystani w l. 1899-1902). Oprócz wioślarstwa organizacja zajmowała się też innymi dyscyplinami sportu. Uprawiano m.in. gimnastykę (od 1897 r.), kręglarstwo i łyżwiarstwo.13 Wioślarze płoccy brali udział w regatach, m.in. w Warszawie i Włocławku. W roku 1886 płocka załoga w składzie W. Bajer (sternik), Robakiewicz, Jarocki, 11. L. R. Kobendza, Płockie Towarzystwo..., dz. cyt., s. 11-27. 12. Tamże, tab. 5, s. 31. 13. Tamże, s. 28-38.

Węglewski i Lohman zdobyła srebrny medal w regatach, wygrywając z wioślarzami warszawskimi.14 W dniu 28 lipca 1888 roku odbyły się regaty z Warszawy do Płocka, zorganizowane wspólnie z Warszawskim Towarzystwem Żeglarskim, natomiast 15 sierpnia tego roku rywalizowano na trzech dystansach na Wiśle, tym razem z udziałem wioślarzy z Włocławka.15 Regaty te weszły na stałe do kalendarza imprez i były organizowane corocznie z udziałem towarzystw wioślarskich z Warszawy i Włocławka. Z czasem zaczęto rozgrywać sześć wyścigów w różnych kategoriach (kajaki, hamburki, łodzie czterowiosłowe, wery, łodzie sześciowiosłowe i łodzie ośmiowiosłowe). W 1903 roku wioślarze z Płocka brali udział w regatach z okazji jubileuszu dwustulecia Petersburskiego Stowarzyszenia Wioślarskiego. Poza regatami płoccy wodniacy uczestniczyli w różnych imprezach sportowych organizowanych w Warszawie, Krakowie, Łomży i Kaliszu.16 Jak już wspomniano, oprócz zawodów sportowych Towarzystwo Wioślarskie organizowało też najrozmaitsze imprezy towarzyskie. Jedna z nich, wianki na Wiśle, odbyła się po raz pierwszy 27 czerwca 1886, po czym weszła na stałe do kalendarza imprez organizowanych przez towarzystwo. Wpływy z niej, w wysokości 55 rubli i 16,5 kopiejki, przeznaczono częściowo na Towarzystwo Wioślarskie (10 rubli 66,5 kopiejki) i Towarzystwo Dobroczynności (44 ruble 50 kopiejek). Podobna impreza odbyła się 3 lipca 1887. W programie znalazły się m.in.: korowód łodzi wioślarskich, wyścig rybaków, koncerty chóru męskiego i dwóch orkiestr. Zabawa trwała do północy. 23 czerwca 1888 na tradycyjnych wiankach odbyły się regaty wioślarskie na trzech trasach z udziałem różnych kategorii łodzi (1200 m – parówki, zwycięzca S. Gebhardt; 2500 m – półbąki, zwycięzca Sokół S. Chądzyńskiego; 2000 m – wery, zwycięzca J. Ligowski). Ponadto odbyły się występy chóru Towarzystwa Wioślarskiego pod kierunkiem Goldfusa. Miejsca na przystani były zarezerwowane dla członków towarzystwa, a dla publiczności był dobudowany pomost łyżwowy. Miejsce kosztowało 30 kopiejek, a przejazd statkiem Mazur – 20 kopiejek. Kwesta z regat na rzecz Towarzystwa Dobroczynności dała dochód w wysokości 45 rubli 92,5 kopiejki. W 1898 roku dochód z imprezy zorganizowanej na korzyść Towarzystwa Dobroczynności wyniósł 211 rubli. Podczas wianków 25 czerwca 1899 sprzedano około 1700 biletów, z których dochód przes. 1.

14. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1886, nr 73,

15. Wiadomości miejscowe, „Korrespondent Płocki” 1888, nr 59, s. 1; nr 64, s. 1. 16. J. Stefański, Płock od A do Z w tysiącletnich dziejach, Płock 1990, s. 187.


65

Medal Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego, przeł. XIX i XX w.; zbiory Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

znaczono dla Towarzystwo Dobroczynności i Straży Ogniowej. Wianki w roku 1901 przyniosły dochód dla Towarzystwa Dobroczynności w wysokości 90 rubli.17 Oprawa artystyczna wianków była zawsze efektowna. Przystań dekorowano lampami i latarkami, po rzece pływały łódki z wioślarzami, strażą ogniową i innymi grupami, przystrojone girlandami kwiatów. Panny rzucały do Wisły setki wianków strojnych w kwiaty i świeczki. W górze jaśniały ognie sztuczne. Frekwencja na tych imprezach była bardzo wysoka. Bawiono się do rana, do momentu kiedy na Wiśle znikały ostatnie wianki. Warto w tym kontekście podkreślić, że jeszcze w latach siedemdziesiątych XIX wieku narzekano na zanik tradycji puszczania wianków na Wiśle. Corocznie w karnawale w salach Hotelu Warszawskiego odbywał się bal zwany „wioślarskim”, który gromadził co najmniej 30 par i trwał do godziny ósmej rano. Bal, który odbył się w lutym 1899 roku nie został zaliczony do udanych, ponieważ frekwencja była gorsza niż w innych latach.18 Zimą Towarzystwo Wioślarskie prowadziło niedzielne zabawy na lodzie na placu Floriańskim. Te imprezy również cieszyły się sporym zainteresowaniem płocczan. W styczniu 1888 roku na lodowisku zgromadziło się 130 łyżwiarzy i 300 widzów. Całość uzupełniły pokazy ogni sztucznych i muzyka w wykonaniu orkiestry.19 Przykładem działalności kulturalnej członków towarzystwa może być śpiewanie we własnym chórze Duda, działającym w latach 1885-1926. Podejmowano też próby przedstawień amatorskich.20 Wzorując się na resursach kaliskiej i lubelskiej zaczęto urządzać wieczory muzykalne. Podczas jednego z takich wieczorów, 29 października 1887, wystąpił skrzypek Igor Lotto, który zagrał Elegię Ernsta, Prządkę Lot17. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1886, nr 53, s. 1; 1887, nr 52, s. 1; 1888, nr 48, s. 1; Wiadomości miejscowe, „Korrespondent Płocki” 1888, nr 49, s. 1; Wiadomości miejscowe, „Korrespondent Płocki” 1888, nr 50, s. 1; „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1898, nr 29, s. 2; 1899, nr 56, s. 2; 1901, nr 52, s. 2. 18. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1899, nr 13, s. 3. 19. „Korrespondent Płocki” 1888, nr 12, s. 1. 20. L. R. Kobendza, Płockie Towarzystwo..., dz. cyt., s. 98-118.

ta i inne utwory.21 Jak podała płocka prasa, w marcu 1888 roku W Tow. Wioślarskim odbył się wieczór muzykalny pod kierownictwem Stanisława Gebhardta. Zgromadził liczną publiczność. W programie wykonano m.in. tercet Delina Campana (sopran, tenor i bas), Serenadę J. Haydna (solo wiolonczela z towarzyszeniem fortepianu), Verita Manola Panego nr 4 (solo, sopran), kwartet męski z motywów ludowych „Jedna góra ta wysoka, a ta druga niska” oraz humoreskę „Kum i kuma” S. Moniuszki.22 13 października tego roku odbył się tu koncert z udziałem chóru męskiego i występy solistów amatorów. Po koncercie urządzono wieczór tańcujący, który trwał do piątej rano.23 Odbywały się też koncerty z okazji dnia świętej Cecylii, patronki chórzystów i muzyków. W okolicach świąt Bożego Narodzenia organizowano choinkę dla dzieci w sali Hotelu Warszawskiego. Matki proszono o aktywne uczestnictwo wraz z dziećmi, które to miały być skromnie ubrane i wziąć udział w zabawach na świeżym powietrzu. Zabawę przewidziano w godzinach 15-21. Za wejście dorośli płacili 80 kopiejek, za dziecko 50. Taka impreza odbyła się na przykład w końcu grudnia 1899 roku.24 W marcu 1899 roku do komitetu wybrano: A. Broniewskiego, J. Ligowskiego, M. Moszczeńskiego, E. Przedpełskiego, J. Rudzińskiego, E. Rudzyńskiego, H. Wolskiego. W komisji rewizyjnej znaleźli się: Władysław Sztromajer, J. Zborowski i A. Grabowski. Kontrolerem został J. Mądrzejewski. Wybrano też komisję regatową w składzie: K. Staszewski, Waldemar Ostrowski, Robert Kuncman i Franciszek Kowalkowski. W tym czasie majątek towarzystwa szacowano na 4580 rubli, roczny przychód wyniósł 1835 rubli, a rozchód – 1793 ruble. Pomimo tego, zaległości w składkach wyniosły w tym roku 445 rubli. To było jedna z przyczyn coraz słabszej aktywności organizacji.25 21. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1887, nr 86, s. 1. 22. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1888, nr 25, s. 2. 23. Wiadomości miejscowe, „Korrespondent Płocki” 1888, nr 82, s. 2. 24. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1899, nr 103, s. 2. 25. Wybory w Tow. Wioślarskim, „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1899, nr 21, s. 2; 1899, nr 20, s. 2.


66

Rok później, 18 marca 1900, do komitetu wybrano Balińskiego, Broniewskiego, Gościckiego, Ligowskiego, Przedpełskiego, Rudzińskiego i Zborowskiego. Do komisji rewizyjnej weszli: A. Grabowski, J. Mądrzejewski, Zaleski. Kontrolerem został Plocer. Wybrano też nową komisję regatową w składzie: Ostrowski, Kuncman, Józefowicz i Cybulski. 23 marca powołano zarząd w składzie: J. Ligowski (prezes), Rudziński (wiceprezes), Gościcki (naczelnik przystani), Broniewski (gospodarz), Przedpełski (sekretarz), Zborowski (członek bez teki). Do komitetu w miejsce Balińskiego wybrano Budzyńskiego.26 W październiku tego roku towarzystwo pozytywnie rozpatrzyło wniosek Towarzystwa Kolarskiego o zmniejszenie o połowę składki rocznej dla członków należących do obu towarzystw.27 W 1901 roku do komitetu wybrano: J. Ligowskiego, Jana Rudzińskiego, Edmunda Budzyńskiego, Antoniego Broniewskiego, Antoniego Gościckiego, Józefa Zborowskiego i Edwarda Przedpełskiego. W składzie komisji rewizyjnej znaleźli się: A. Grabowski, A. Zaleski i Karol Plocer. Kontrolerem został wybrany Józef Mądrzejewski. Wyłoniono też komisję regatową w składzie: Kazimierz Staszewski, Leon Janicki, Robert Kuncman i Wacław Gurbski.28 W tym samym roku towarzystwo zanotowało dochód w wysokości 1461 rubli, wydatki zaś pochłonęły 1403 ruble. Całość majątku oszacowano na 4691 rubli.29 W marcu 1902 roku najbardziej aktywnym działaczom i sportowcom wręczono pamiątkowe znaczki, a mianowicie srebrne za przebycie powyżej 300 wiorst na łodziach i brązowe za przepłynięcie ponad 200 wiorst. Srebrne znaczki otrzymali Stefan Grabowski, Wiktor Jankowski, Edward Przedpełski, Kazimierz Przedpełski, Bogumił Przybyszewski i Dominik Śniegocki. Brązowymi uhonorowano Antoniego Gościckiego, Leona Janickiego, Adolfa Kellera, Bruno Ludwika i Honoriusza Wolskiego. W tym samym czasie dokonano wyboru nowych władz. Do komitetu wybrano J. Ligowskiego, J. Rudzińskiego, E. Budzyńskiego, A. Broniewskiego, E. Przedpełskiego, J. Zborowskiego (wszyscy ponownie). Wybrano komisję rewizyjną w składzie: A. Grabowski, K. Plocer. W miejsce A. Zaleskiego wszedł C. Tyszka. W skład komisji regatowej weszli: K. Staszewski, E. Kuncmann, H. Wolski i Sowiński. Kontrolerem został Moszczeński. Według sprawozdania opracowanego na koniec 1902 roku towarzy26. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1900, nr 23, s. 2; Z Tow. Wioślarskiego, „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1900, nr 25, s. 2. 27. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1900, nr 87, s. 2. 28. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1901, nr 27, s. 2. 29. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1902, nr 21, s. 1.

Jerzy Borowski stwo liczyło 91 członków. Zanotowano 1792 ruble przychodu i 1695 rubli rozchodu. Trwały majątek organizacji szacowano na 4677 rubli.30 W marcu 1903 roku w składzie komitetu towarzystwa znaleźli się: J. Ligowski, J. Rudziński, E. Budzyński, Przedpełski, L. Janicki (wszyscy ponownie) oraz Gościcki i Zaniewski (w miejsce A. Broniewskiego i Zborowskiego). Komisję rewizyjną tworzyli: A. Grabowski i C. Tyszka (ponownie) i J. Mądrzejewski w miejsce K. Plocera, którego wybrano kontrolerem. W skład komisji regatowej weszli: W. Robakiewicz, H. Wolski, Robert Kuncman i Kazimierz Staszewski. Według sprawozdania za rok 1903 towarzystwo liczyło 112 członków. Zanotowano przychód w wysokości 1936 rubli, przy wydatkach wynoszących 1841 rubli. Majątek szacowano na 4614 rubli.31 Rok później do komitetu wybrano Ligowskiego, Rudzińskiego, Budzyńskiego, E. Przedpełskiego, L. Janickiego (wszyscy ponownie) oraz Tyszkę i Donajskiego. W komisji rewizyjnej znaleźli się: A. Grabowski, K. Plocer i J. Zborowski, Zienkiewicz (jako kontroler), a w komisji regatowej: Robakiewicz, Gościcki, Trzciński i H. Wolski. W sprawozdaniu za 1904 rok zanotowano przychód w wysokości 3318 rubli, przy wydatkach 2847 rubli. Majątek szacowano na 5003 ruble. Organizacja liczyła 119 członków.32 Oprócz działań na polu rozwijania aktywności sportowej w społeczeństwie Płockie Towarzystwo Wioślarskie zajmowało się też działalnością patriotyczną i społeczną. Czyniono to w późniejszych latach, 1905-1914, kiedy urządzano obchody z okazji rocznic powstań narodowych. Robiono to w sposób zakonspirowany przed władzami rosyjskimi. Od 1882 roku istniał w Płocku oddział Towarzystwa Ratowania na Wodach. Na pierwsze zebranie przybyło dwadzieścia kilka osób. Wśród członków towarzystwa znaleźli się m.in. gubernator Tołstoj, prokurator dr W. Fuchs, starszy radca S. B. Frejleben, prezes Izby Skarbowej, inż. S. Oraczewski, sędzia E. Tauberg, A. Taube, policmajster płocki, red. Z. Rościszewski i generał lejtnant A. Werner, dowódca 6 Dywizji Piechoty. Do prezydium zarządu wszedł naczelnik kancelarii gubernatora płockiego H. Chrzanowski. Kasjerem towarzystwa został sekretarz rządu gubernialne30. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1902, nr 24, s. 2; 1903, nr 23, s. 2. 31. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1903, nr 24, s. 2; Sprawozdanie Towarzystwa Wioślarskiego za 1903 rok, „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1904, nr 17, s. 1-2. 32. Wybory w Tow. Wioślarskim, „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1904, nr 18, s. 2; Sprawozdanie Tow. Wioślarskiego za 1904 rok, „Echa Płockie i Włocławskie” 1905, nr 13, s. 2.


67

Znaczek pamiątkowy Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego, 1902 r.; zbiory Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

Znaczek pamiątkowy 25-lecia Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego, 1910 r.; zbiory Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

go E. Krukowski.33 Płocką Stację Ratunkową umieszczono obok łaźni przy moście na Wiśle. Statut towarzystwa przewidywał dwie kategorie członków, rzeczywistych i współdziałających. Jak podano w „Korrespondencie Płockim”, członkami rzeczywistymi byli m.in. P. Schliefer (ofiarował 50 rubli), A. Baumgarten, F. Bejm, hrabia M. Wielhorski, W. Grabowski, P. Iskra, L. Komierowski, J. Kurowski, Z. Rościszewski, ks. W. Stabnikow, J. Fedyński, B. Frejleben, hrabia W. Chotomski, A. Chudzynski, J. Szymański, natomiast członkami współdziałającymi byli M. Engałyczew, S. Gebhardt, A. Gołoński, F. Grzebski, L. Humięcki, M. Kaszyn, M. Kowałkowski, J. Korewicki, E. Kossobudzki, M. Lewicki, G. Łapiński, K. Łojewski, K. Małagowski, J. Mondrzejewski, A. Nadrowski, Nozdrowski, A. Orłowski, W. Płoński, J. Słupecki, L. Stokowski, L. Szumiński, K. Tarnowski, M. Tesławski, I. Wąsowski, K. Willenk, W. Wojdecki, T. Wunderlich i inni. 34 W maju 1883 roku odbył się w Resursie Obywatelskiej, na korzyść płockiej Stacji Ratunkowej, wieczór taneczny, z którego dochód wyniósł 442 ruble 36 kopiejek.35 Według sprawozdania z roku 1885 przy Zarządzie Okręgowym Towarzystwa Ratowania na Wodach w Płocku działały dwie stacje ratunkowe i sześć posterunków ratunkowych (m.in.

w Dobrzyniu nad Wisłą, Zakroczymiu, Radziwiu i Płocku przy cegielni Roberta Blumberga). Planowane było urządzenie stacji ratunkowej w Duninowie z dwiema łodziami, letnią i zimową. W 1885 roku dochód wyniósł 1047 rubli, wydatki 692 rubli, więc czysty zysk opiewał na 355 rubli.36 17 maja 1886 roku z związku z rezygnacją J. W. Kolenki, który został przeniesiony do Irkucka, wybrano nowego prezesa towarzystwa w osobie gubernatora płockiego J. W. Czerkasowa. Żona Kolenki, Natalia, zrezygnowała z prezesury „taniej kuchni”.37 W 1899 roku powstała w Płocku grupa inicjatywna, która podjęła się utworzenia Towarzystwa Kolarzów Płockich. Próba zakończyła się powodzeniem i 18 (30) lipca 1899 roku zostało ono zarejestrowane jako Towarzystwo Cyklistów w Płocku. Była to jedna z pierwszych organizacji tego typu w Królestwie Polskim, wcześniej powstały podobne w Warszawie (1886), Kielcach (1895), Piotrkowie i Łodzi (1896). Na pierwsze zebranie, 16 września, przybyło 40 osób. Dokonano wówczas wyboru władz. Prezesem został A. Zaleski (zastępca E. Budzyński), wiceprezesem – inż. Witold Czechowski, sekretarzem – L. Dzierżanowski (zastępca Wysocki), kasjerem – R. Jarocki (zastępca Kirkor), lekarzem – dr J. Chmieliński. Członkami zarządu zostali: Usakiewicz, Apfel-

33. „Korrespondent Płocki” 1882, nr 97, s. 1; 1882, nr 100, s. 2. 34. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1883, nr 32, s. 1-2. 35. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1883, nr 41, s. 1.

36. Sprawozdanie Płockiego Zarządu Okręgowego Towarzystwa Ratowania na Wodach, „Korrespondent Płocki” 1885, nr 97, s. 3. 37. Wiadomości i Korespondencje, „Korrespondent Płocki” 1886, nr 43, s. 1.


68

baum, Lewenstein (zastępcy: Zieliński, Mądrzejewski, Januszewski). Miesięczna składka członków towarzystwa wynosiła 1 rubel, a jednorazowe wpisowe 3 ruble.38 Rozwój Towarzystwa Cyklistów od początku napotykał na trudności, których przykładem może być odmowa władz gubernialnych przyznania lokalu. Pomimo kłopotów, towarzystwo prowadziło energiczną działalność, organizując wycieczki rowerowe (m.in. do Słupna 11 VI 1900) i przystępując do budowy toru kolarskiego. 24 sierpnia 1900 roku na zebraniu towarzystwa uchwalono regulamin sportowy i dokonano wyborów do komisji rewizyjnej i wyścigowej. Do komisji rewizyjnej wybrano Zielińskiego, Kirkora i – jako zastępcę członka – Wysockiego. W skład komisji wyścigowej weszli: Bordługowski, Majda, Zborowski. Towarzystwo liczyło wówczas 44 członków. Tor kolarski został otwarty 8 października 1900 na terenach wystawy rolniczej. Oprócz toru powstał też plac zabaw dla dzieci.39 W dniu 3 marca 1901 roku dokonano wyboru nowych władz towarzystwa. Zarząd pozostał ten sam, z wyjątkiem skarbnika, na którego – w miejsce R. Jarockiego – wybrano Lebensteina. Jako pozostałych członków zarządu wybrano: Apfelbauma, Wacława Gurbskiego, Ratajskiego, Tyszkę i Zborowskiego (jako zastępców: Józefa Kalinowskiego i R. Jarockiego). Do komisji rewizyjnej weszli: Pogroziński, Wysocki i Zieliński (jako zastępca Kirkor). Wybrano też komisję wyścigową w składzie: Czechowski, Gurbski, Majewski (jako zastępcy Bordiugowski i Majda). W tym czasie towarzystwo liczyło już 70 członków. Przystąpiono do urządzenia letniej siedziby i toru w ogrodzie Słupeckiego. Oficjalnego otwarcia nowej siedziby oraz toru kolarskiego i placu zabaw dla dzieci dokonano 9 maja 1901. 3 sierpnia tego roku rozegrano na nowym torze pierwsze wyścigi kolarskie na czterech dystansach: 2 razy dookoła toru (tzw. wyścig akademicki), 4 razy dookoła toru, 8 razy dookoła toru (wyścig główny) i jeden raz na wolną jazdę.40 W lecie, trzy razy w tygodniu (w poniedziałki, środy i piątki), towarzystwo zaczęło organizować zabawy dla ubogich dzieci z miasta. Na pierwszą imprezę przyszło około 60 małych płocczan. Kierownikiem koordynatorem tych zabaw 38. AGAD, Akta KGGW, sygn. 2803; A. Bogusz, Sport w Łodzi wielonarodowej. Zarys dziejów (do 1939 r), [w:] P. Samuś [red.], Polacy – Niemcy – Żydzi w Łodzi w XIX-XX w. Sąsiedzi dalecy i bliscy, Łódź 1997, s. 321; B. Tuszyński, 100 lat Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów, 100 lat kolarstwa polskiego, Warszawa 1986, s. 49-50, 75; „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1899, nr 73, s. 3. 39. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1900, nr 11, s. 2; nr 43, s. 2; nr 69, s. 2; nr 81, s. 2. 40. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1901, nr 19, s. 2; nr 35, s. 2; nr 47, s. 2; nr 63, s. 2.

Jerzy Borowski był dr Aleksander Maciesza.41 Z czasem liczba bawiących się doszła do 300-400 tygodniowo. Nadzór nad zabawami objęła doktorowa Chmielińska.42 Dużą imprezą plenerową zorganizowaną przez towarzystwo w 1901 roku była tzw. wielka zabawa jesienna 29 września z udziałem ponad 2000 osób. Dochód z imprezy, przeznaczony na wsparcie Towarzystwa Dobroczynności, wyniósł 280 rubli.43 Na koniec 1901 roku towarzystwo liczyło 140 członków. Zanotowało przychód w wysokości 3128 rubli (przy wydatkach wynoszących 4928 rubli). Zarząd towarzystwa stanowili: W. Czechowski (prezes), dr Ignacy Majewski (wiceprezes), Ludwik Dzierżanowski (sekretarz), Nikodem Lewensztejn (skarbnik), dr A. Maciesza (lekarz, później za niego dr Chmieliński). W skład komitetu wchodzili: J. Zborowski, A. Wysocki, W. Robakiewicz, dr W. Biesiekierski, W. Apfelbaum. Członkami komisji rewizyjnej byli: Jan Pogorzelski, J. Mądrzejewski, Józef Zieliński, a komisji wyścigowej: A. Maciesza, W. Brzozowski, I. Majewski. Jak podano w sprawozdaniu za rok 1901, ogród Słupeckiego został wydzierżawiony na lat 12, z opłatą 150 rubli rocznie przez pierwsze dwa lata, później po 200 rubli. Zorganizowano trzy zabawy na lodzie i siedem zabaw w plenerze z muzyką (od lipca 1901 r.), z których dochód wyniósł 313 rubli 98 kopiejek. Oprócz wspomnianego wcześniej toru wyścigowego urządzono kręgielnię, strzelnicę i place do gry w krykieta i tenisa. Członkowie Towarzystwa Kolarskiego mieli bezpłatny wstęp na imprezy. Pozostali płacili od 3 (młodzież) do 5 kopiejek (dorośli). Majątek towarzystwa szacowano na 2100 rubli.44 W 1903 roku towarzystwo wydzierżawiło od gminy żydowskiej na sześć lat plac o powierzchni 1 morgi (0,56 ha) wraz ze stojącym tam domem przylegającym do ogrodu Słupeckich. Został on przeznaczony na plac gier dla dzieci. Na początku tego roku towarzystwo liczyło 104 członków i posiadało majątek w wysokości 2183 rubli. W trakcie wyborów do zarządu weszli: W. Czechowski (prezes), dr Biesiekierski (wiceprezes), dr A. Maciesza (lekarz), N. Lewensztejn (skarbnik), Augustynowicz (sekretarz). Członkami zarządu zostali wybrani: Obuchowski, Wysocki, Hendzel, Dzierżanowski i Mikulski. Powołano też komisję rewizyjną (Mądrzejewski, Porczyński, Zborowski) i komisję wyścigów i zabaw (Augustynowicz, Biesiekierski, Obuchowski, Skorupski, Medyński, 41. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1901, nr 58, s. 2. 42. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1901, nr 68, s. 2. 43. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1901, nr 79, s. 2; nr 81, s. 2. 44. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1902, nr 33, s. 1; nr 37, s. 3-4.


69

Odznaka „rekordowa” Płockiego Towarzystwa Wioślarskiego, pocz. XX w.; zbiory Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

Odznaka Towarzystwa Cyklistów w Płocku – druga nagroda, 1908 r.; zbiory Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

Wysocki, Lewensztejn). 7 czerwca 1903 roku odbyły się wyścigi kolarskie na czterech dystansach: 2, 4 i 12 razy dookoła toru oraz na wolną jazdę.45 W 1904 roku do nowo wybranego zarządu weszli: W. Czechowski (prezes), Hendzel (wiceprezes), Kowalkowski (skarbnik), Boguszewski (sekretarz), A. Maciesza (lekarz). Członkami zarządu wybrano: Dzierżanowskiego, Maciejowskiego, Porczyńskiego, Warmińskiego i Wysockiego. Zanotowano przychód w wysokości 2402 rubli i wydatki w wysokości 2404 rubli. W tym czasie po raz pierwszy towarzystwo przyjęło w poczet swoich członków pięć kobiet. 24 lipca 1904 roku w ogrodzie kolarzy urządzono zabawę ogólną z różnymi imprezami towarzyszącymi, takimi jak zawody strzeleckie i przedstawienia trupy teatralnej Majdrowicza. Zagrano Łobzowiankę Anczyca i Maćka Samsona Galasiewicza. Tydzień później, 31 lipca, odbyła się następna zabawa. Tym razem trupa Majdrowicza odegrała trzy jednoaktówki: Kajcio, Wujaszek Alfred i Awantura z ulicy Piwnej.46 Podsumowując powyższe uwagi wypada podkreślić, że powstałe w Płocku pod koniec XIX wieku towarzystwa sportowe odegrały niezwykle pozytywną rolę w życiu społecznym i kulturalnym miasta. Jako stolica guberni Płock dysponował zasobami ludzkimi i środkami finansowymi potrzebnymi do założenia organizacji sportowych. Mniejsze miasta powiato-

we były za słabe, by pokusić się o organizację takich stowarzyszeń. Ich powstanie powodowało coraz większy wzrost zainteresowania mieszkańców miasta sportem. Zgodnie ze starą maksymą w zdrowym ciele – zdrowy duch starano się zachęcać coraz więcej osób do jego uprawiania. Przy okazji organizowano różne imprezy kulturalne o charakterze masowym (regaty, wianki na Wiśle, zabawy na lodzie etc.). Działania te miały ogromne znaczenie w okresie traumy popowstaniowej, integrując mieszkańców miasta wywodzących się z różnych grup społecznych. Tu, podobnie jak w organizacjach filantropijnych (np. w Płockim Towarzystwie Dobroczynności), Polacy znajdowali szerokie pole do aktywności o charakterze społeczno-kulturalnym. *** Niniejszy artykuł powstał na bazie rozprawy doktorskiej Życie społeczno-kulturalne w guberni płockiej w latach 18661904, przygotowanej pod kierunkiem dr. hab. Arkadiusza Kołodziejczyka (po jego śmierci – prof. dr. hab. Marka Wagnera) w Instytucie Historii Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, obronionej w listopadzie 2011 roku. *** Uprzejmie dziękuję panom Leonardowi Sobierajowi, Dyrektorowi Muzeum Mazowieckiemu w Płocku, i Zbigniewowi Kruszewskiemu, Prezesowi Towarzystwa Naukowego Płockiego, za udostępnienie materiału ilustracyjnego do niniejszego artykułu

45. „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1903, nr 11, s. 2; nr 22, s. 2; nr 46, s. 2. 46. Sprawozdanie Towarzystwa Kolarzów Płockich za 1903 r., „Echa Płockie i Włocławskie” 1904, nr 24, s. 2; nr 43, s. 1; nr 60, s. 2; nr 62, s. 2.


70

Przemysław Nowogórski Opowieść o Rebem Jechielu Meirze – cadyku z Gostynina. W dwusetną rocznicę urodzin Wprowadzenie

Historia społeczności żydowskiej w Gostyninie nie jest zbyt długa. Odczuwalny brak źródeł pisanych uniemożliwia jej dokładne wyświetlenie. Można przypuszczać, pomijając pojedyncze osoby, że początki osadnictwa żydowskiego w Gostyninie sięgają dopiero połowy lat sześćdziesiątych XVIII wieku. Tragiczny zaś jego koniec to lata 1941-1942 i Zagłada w czasie okupacji hitlerowskiej. Dziś po Żydach gostynińskich właściwie nie ma śladu. Z trudem daje się coś niecoś odtworzyć z ich historii. Kim byli żydowscy mieszkańcy Gostynina, jaki nurt judaizmu reprezentowali, czym zajmowali się zawodowo, jakie były ich zapatrywania polityczne i jakie było ich życie kulturalne? Oto pytania, na które nie jest łatwo odpowiedzieć. Dzięki Pinkes Gostinin obraz Żydów gostynińskich staje się nieco bardziej przejrzysty. Wśród nich postacią zdecydowanie najwybitniejszą był cadyk reb Jechiel Meir Gostininer (1816-1888)1. Choć urodził się w Opocznie, do historii przeszedł jako „cadyk z Gostynina”. Miasto stało się wówczas dość ważnym ośrodkiem chasydyzmu, a po śmierci do grobu cadyka Gostininera pielgrzymowało wielu Żydów. To o nim jest ta opowieść, by już na stałe związał się z pamięcią historyczną miasta.2

Tajemniczy świat chasydów Droga do królestwa chasydów jest nie do przebycia. Podróżny, który przebija się przez gęste poszycie dziewiczych lasów, niedoświadczony i źle uzbrojony, nie ma więcej odwagi niż ten, kto postanawia przeniknąć świat chasydów, nędzny na pozór, nawet odpychający swą dziwnością. Cytat ten, pochodzący ze Wstępu do ciekawej książki Jiřego Langera pt. „9 bram do tajemnic chasydów”, dobrze oddaje istotę tego tajemniczego świata.3 Integralnym i ważnym elementem świata chasydów był gostyniński cadyk rebe Jechiel Meir.4 Warto 1. Uwaga ogólna dotycząca imion i nazw własnych: imiona i terminy pochodzące z języka hebrajskiego oraz jidysz zapisałem w uproszczonej wersji. Imiona osób pozostawiłem w wersji żydowskiej (jidysz). O komplikacji w tej materii niech świadczy zdanie autorstwa M. Feldensteina ze Wstępu do Spisu imion żydowskich: Przyznać musi każdy, że u żadnego narodu niema takiego chaosu w tej dziedzinie, jak u żydów [pisownia oryginalna], Warszawa 1928, s. V. Imiona i nazwy własne, które funkcjonują w literaturze polskiej, podałem w formie tradycyjnie przyjętej, np. Mojsze, Lejb. 2. Przy obecnym stanie badań nie da się ustalić dokładnej chronologii życia i działalności rebego Jechiela Meira, dlatego ten tekst ma charakter bardziej chasydzkiej opowieści, niż rozprawy naukowej. 3. J. Langer, 9 bram do tajemnic chasydów, przeł. z ang. A. Golewska, Kraków 1988, s. 31. 4. Rebe (od hebr. „rabbi” – mój mistrz, mój nauczyciel) – tytuł używany w odniesieniu do chasydzkich przewodników duchowych, z czasem stał się określeniem przywódcy społeczności chasydów. Rebe musiał odznaczać się wysokim poziomem duchowym i etycznym oraz znajomością Biblii i Talmudu, a także umiejętnościami ich interpretacji; reb (od hebr. „raw”, w jidysz „row” – pan) – tytuł grzecznościowy używany przez chasydów.

więc najpierw, choć na chwilę, zatrzymać się przy polskim chasydyzmie. Czy ten świat był dziwny i tajemniczy? Odpowiedź w pewnym sensie można znaleźć w innym fragmencie cytowanej wyżej książki: […] cały świat nienawidzi Żydów, Żydzi nienawidzą chasydów, wszyscy obcy chasydzi nienawidzą chasydów z Bełza […]5. Notabene Bełz uchodził za chasydzki Rzym, a Kock, o którym jeszcze będzie mowa, zwany był „Domem Wiedzy”. Chasydyzm, uważany za chronologicznie ostatnią odsłonę mistyki żydowskiej, narodził się w południowo-wschodnich regionach Rzeczypospolitej przed końcem pierwszej połowy XVIII wieku.6 Nazwa wywodzi się od hebrajskiego terminu „chasid”, czyli pobożny7. Twórcą jego podstaw był Izrael Ben Eliezer (ok. 1700 – 1760), znany powszechnie jako Beszt – od „Baal Szem Tow”, co znaczy Pan (Mistrz) Dobrego Imienia. Informacje o jego życiu znane są głównie z późniejszych źródeł, przede wszystkim o charakterze religijnym. To zaś powoduje, że wiele faktów z życia jest nieznanych. Urodzony na Podolu, Izrael wychowywał się jako sierota i nie odebrał zbyt gruntownego wykształcenia biblijnego i talmudycznego. Można przypuszczać, że poznał podstawowe tajemnice kabały. Późniejsza tradycja chasydzka twierdziła, że Beszt miał niebiańskich nauczycieli, np. proroka Achiasza z Szilo, który obdarzył go umiejętnością duchowego wniebowstępowania.8 Podczas jednej z takich „wędrówek” Beszt ujrzał oblicze Mesjasza, który powiedział mu, że czasy mesjańskie nastąpią na ziemi dopiero wówczas, gdy nauczanie Beszta opanuje cały świat. Wraz z wędrownymi kaznodziejami Beszt głosił swoją naukę. A jej podstawą była modlitwa jako główna forma czci oddawanej Bogu, ponad studiowaniem Tory i Talmudu. Niestety, nie pozostawił po sobie żadnych dzieł pisanych i nie wykształcił też wielu uczniów. Mimo to, dwóch z nich przeniosło i rozwinęło jego nauczanie. Jednym z nich był Jaakow Josef Ben Cwi ha-Kohen Kac (zm. 1782), rabin w Połonnem, a drugim Dow Ber Magid z Międzyrzecza (1710-1772). Ten kaznodzieja (stąd przydomek „Magid”) i uczony talmudysta stanął w 1760 roku na czele nowego ruchu religijnego i nadał mu określony kształt. Duża rola czynnika emocjonalnego (przeważającego nad intelektualnym, który dominował w ju5. J. Langer, 9 bram…, dz. cyt., s. 48. 6. G. Scholem, Mistycyzm żydowski i jego główne kierunki, przeł. I. Kania, Warszawa 2007, s. 357. 7. W żadnym wypadku nie należy wiązać starożytnych chasydów (lub chasydejczyków), wspominanych w historii powstania machabejskiego (1 Mch 7,12-17), z nowożytnym chasydyzmem. 8. Achiasz z Szilo – prorok izraelski, przeciwnik i krytyk króla Salomona, przeciwko któremu podburzył Jeroboama, syna Newata. Według Biblii miał przed nim podrzeć swoją szatę na 12 kawałków, aby w ten sposób zobrazować podział królestwa Salomona po jego śmierci (1 Krl 11,29-39).


71 Synagoga gostynińska po spaleniu przez hitlerowców w pierwszych miesiącach okupacji.

Murowana synagoga w Gostyninie, zbudowana w ostatnich latach XIX w. na miejscu starszej drewnianej.

daizmie ortodoksyjnym) przyciągała ludzi dążących do odnowy duchowej judaizmu. Szybko również dostrzeżono w pismach chasydzkich wiele oryginalnych i świeżych myśli9. Nie ulega wątpliwości, że chasydyzm wstrząsnął i pobudził świat żydowski w końcu XVIII i w XIX wieku. Z czasem chasydzi zaczęli tworzyć własne synagogi (sztibłech) i domy nauki (bes medrysz). Specjalne miejsce we wspólnocie chasydzkiej odgrywał cadyk („cadik” – prawy, sprawiedliwy). W judaizmie cadyk oznaczał człowieka prawego, będącego ostoją świata i uosobieniem biblijnego Józefa. W każdym pokoleniu miało żyć trzydziestu sześciu sprawiedliwych, podtrzymujących istnienie świata. Według nauki chasydów, cadyk znał ukryte prawa i nosił w sobie cząstkę Mojżesza, choć należałoby raczej napisać zna i nosi, bo chasydzi nadal mają swoich cadyków. Przez cadyka Żyd łączy się z Bogiem. To właśnie ta koncepcja najbardziej odróżnia chasydyzm od judaizmu ortodoksyjnego. W tym ostatnim człowiek odnosi się do Boga bezpośrednio, czyli bez żadnych pośredników. W chasydyzmie pośrednik, czyli cadyk, pełni niezwykle ważną pozycję. Początkowo pierwsi cadycy oponowali przeciw obdarzaniu ich umiejęt9. G. Scholem, Mistycyzm żydowski..., dz. cyt., s. 358.

nościami nadprzyrodzonymi, ale później stało się to normą. Chasydzi utrzymywali materialnie swojego cadyka. Jeśli sława cadyka rozchodziła się po świecie, Żydzi przybywali doń osobiście lub zwracali się listownie, nawet z odległych stron. Cadycy przekazywali swą wyjątkową pozycję synom, co przyczyniło się do powstania wielu dynastii cadyków, na przykład z Kocka, z Góry Kalwarii czy z Bobowej. Chasydyzm na stałe wpisał się w krajobraz kulturowy Europy Środkowej i Wschodniej. Świat ten przetrwał do 1939 roku. Dziś jego pewną kontynuację można spotkać w Nowym Jorku czy w Jerozolimie (dzielnica Mea Szeʽarim).

Rebe Gostyniner Jechiel Meir urodził się w Opocznie w roku 1816 (5577) w rodzinie chasydzkiej.10 Jego ojcem był Jaakow Cwi, a matką Sara, córka opoczyńskiego rebego Jehudy Lejba Lipszyca (Lifszica). Już w młodych latach ujawniła się jego podstawowa cecha – dobroć połączona z empatią dla potrzebujących. Będąc uczniem chederu, w skrytości i bez rozgłosu dzielił się swoim śniadaniem i niewielkim kieszonkowym z biedniejszymi uczniami. Szczęśliwe dzieciństwo nie trwało długo. 10. Dokładna data urodzenia (dzień i miesiąc) nie jest znana.


72

Przemysław Nowogórski

Wraz z siostrą, Chają Szprincą, wcześnie zostali sierotami. Najpierw umarła matka, a wkrótce po niej ojciec. Wówczas Jechielem Meirem zaopiekował się wuj, Szmuel Noah Lipszyc, który wziął chłopca do siebie na naukę Biblii, traktując go jak własnego syna. Kiedy ten dorósł i mógł podjąć naukę w jesziwie, wuj skierował go do Kutna, do tamtejszej jesziwy, prowadzonej przez gaona Jehudę Lejba Zilberga.11 Był on powszechnie znanym autorem dzieła religijnego Zajit Ra’anam [świeża/ pachnąca oliwa]. W kutnowskiej jesziwie Jechiel Meir bardzo szybko czynił postępy w nauce. Znakomicie znał teksty Biblii i Talmudu oraz z łatwością je objaśniał. Któregoś dnia do gaona Mojsze Jehudy Lejba przyjechał reb Mordechaj Wajngart z Gostynina z misją od swojego teścia reb Lejbisza, niezwykle bogatego człowieka. Miał on znaleźć narzeczonego dla swojej szwagierki, młodszej córki reb Lejbisza. Gaon dokonał szybko swoistego „przeglądu” uczniów w jesziwie, po czym wybrał najzdolniejszego, Je11. Gaon [geniusz], tu: tytuł wybitnego teologa o uznanym powszechnie autorytecie.

chiela Meira. Decyzja zapadła. Reb Lejbisz obiecał przyszłemu zięciowi duży posag dla córki i zapewnienie dostatniego utrzymania przez całe życie! Do czasu zawarcia małżeństwa mógł kontynuować studia w jesziwie w Kutnie. Po ślubie Jechiel Meir zamieszkał w Gostyninie, ale swoich studiów biblijnych nie zaniedbywał. Szybko dał się poznać jako człowiek miłosierny i dobroczynny. Coraz częściej w Gostyninie mówiło się o wyjątkowej pobożności młodego zięcia reb Lejbisza. Znane stało się pewne zdarzenie związane z postem w siedemnastym dniu miesiąca tamuz12. Gdy po całym dniu postu należało zasiąść co skromnej kolacji, Jechiel Meir nagle gdzieś przepadł. Po jakimś czasie, późnym wieczorem, powrócił cały przemoczony (bo spotkała go letnia ulewa), ale niezwykle wesoły. Przyprowadził bowiem 12. Post 17. dnia miesiąca tamuz (czerwiec – lipiec) – dzień postu, rozpoczynający „trzy tygodnie” do 9. dnia miesiąca aw, kiedy Tytus zdobył i spalił Świątynię Jerozolimską. Siedemnasty tamuz upamiętnia dokonanie przez oblegających Jerozolimę Rzymian pierwszego wyłomu w murze obronnym miasta. Niekiedy post ten upamiętnia również zdobycie Jerozolimy przez króla babilońskiego Nabuchodonozora II.

Plan Gostynina zamieszczony w Pinkes Gostynin, s. 5. Numerem 16 oznaczono centrum osiedla żydowskiego z synagogą i szkołą talmudyczną.


73

Fragment macewy z dawnego żydowskiego cmentarza w Gostyninie z przedstawieniem ręki kapłana w geście błogosławieństwa. Fot. R. Rękawiecki.

Fragment macewy z dawnego cmentarza żydowskiego w Gostyninie z przedstawieniem ręki Lewity. Fot. Radosław Rękawiecki.


74

Przemysław Nowogórski

ze sobą jakiegoś nieznajomego gościa. I tak już pozostało – nieznajomi często zatrzymywali się w domu Jechiela Meira, który nawet oddawał im własne łóżko. Spokojne i beztroskie dni u teścia szybko minęły. Reb Lejbisz zmarł nagle i Jechiel Meir musiał zatroszczyć się o utrzymanie. Wraz z żoną otworzył w Gostyninie niewielki skład spożywczy i tytoniowy. Właściwie pracowała tam jedynie jego żona, a Jechiel Meir pomagał jej tylko wtedy gdy zachodziła konieczność. Jego życie bowiem, jak życie każdego chasyda, wypełniały praktyki religijne. Wśród gostynińskich chasydów szczególną pozycję zajmował reb Meir Kowaler, związany z chasydyzmem kockim. Wywarł on ogromny wpływ na młodego Jechiela Meira, a nawet namówił go, by pojechał z nim do Menachema Mendla do Kocka13. Tam zaprzyjaźnił się z Wolfem Strikewerem i wraz z nim przebywał w otoczeniu rebego Kockera. To właśnie w tym czasie w Kocku zauważono wielką pobożność chasyda z Gostynina i zaczęto zwracać się do niego per reb Jechiel Meir. Spotkanie z Menachemem Mendlem sprawiło, że Jechiel Meir stał się niejako członkiem chasydyzmu kockiego, choć – jak się później okazało – pomiędzy nimi istniały spore różnice. Pobyt w Kocku i wpływ rebego Kockera sprawiły, że Jechiel Meir coraz bardziej izolował się od ludzi (niczym jego mistrz), zamykał się we własnym świecie, oddając się studiowaniu Biblii i nauk chasydzkich, doznając przy tym silnych doświadczeń religijnych. Po śmierci rebego Kockera w 1859 (5619) roku, Jechiel Meir przystąpił do rebego Icie Majera, założyciela bardzo znanej i poważanej dynastii Gerer, cadyków z Góry Kalwarii. Nieco później zaś nawiązał kontakt z rebem Awromem Landauem, rebem ciechanowskim. Tymczasem gostyniński rebe Szlojme przeniósł się do Sieradza i urząd po nim pozostał nieobsadzony. Mieszkający w Gostyninie chasydzi koccy udali się więc do rebego Menachema Mendla z zapytaniem, kto powinien stanąć na czele gostynińskich 13. Kock to obecnie miasto w woj. lubelskim, pow. lubartowskim. Od XVII w. był ważnym ośrodkiem żydowskim. W 1. poł. XIX w. miasto stało się silnym centrum chasydyzmu, które stworzył Menachem Mendel (Morgernstern), powszechnie znany jako rebe Kocker. Menachem Mendel urodził się w Biłgoraju w 1787 r. w rodzinie nie-chasydzkiej. Z chasydyzmem zapoznał się u dwóch cadyków z Przysuchy: Jakowa Icchaka Ben Aszera i Simchy Binema. Początkowo Mendel działał w Tomaszowie, a w 1829 r. osiedlił się w Kocku. W swoim nauczaniu głosił jedno Boże Objawienie i jedną Bożą wolę oraz że chasyd powinien dążyć do ich poznania. Odrzucał religijność określoną porządkiem liturgicznym i rytuałem, na rzecz spontaniczności i własnych doświadczeń. W 1839 r. doznał „oświecenia” i od tej chwili głosił pogląd, że człowiek stanowi cząstkę Boga i dlatego nie może być sądzony za swe czyny. Wówczas całkowicie odizolował się od świata zewnętrznego i zamknął w bes medrysz przy kockiej synagodze. Przebywał tam aż do śmierci w 1859 r. Kontakt z otoczeniem (udział w nabożeństwach, przyjmowanie posiłków, rozmowy z uczniami i innymi przybywającymi do niego chasydami) umożliwiało mu niewielkie okno. Był również założycielem jednej z bardziej znanych dynastii cadyków „Kock”; zob. J. Fox, Rabbi Menachem Mendel of Kotzk: A Biographical Study of ten Chasidism Master, New York 1988.

chasydów. Ten zaś nie miał żadnych wątpliwości i natychmiast wskazał Jechiela Meira. W imieniu rebego Kockera obszerny list do kandydata napisał rebe Herc Tomaszower. Prośba o objęcie przewodnictwa gostynińskich Żydów była bardzo jasna i konkretna, jednak zaskoczyła Jechiela Meira. Przyjęcie propozycji zmusiłoby go bowiem do zmiany dotychczasowego sposobu życia, końca swego rodzaju samoizolacji i zajęcia się wieloma przyziemnymi sprawami. Nic dziwnego, że zdecydowanie odmówił. Dopiero po kilku latach, po śmierci swego mistrza z Kocka i śmierci kolejnego mistrza, Awroma z Ciechanowa, Jechiel Meir uznał, że dawna prośba z Kocka to niemal znak od Boga i ostatecznie urząd przyjął. Miał już wówczas pięćdziesiąt osiem lat i opinię człowieka niezwykle pobożnego.14 Od tej chwili życie rebego Jechiela Meira zmieniło się diametralnie. Jeszcze do niedawna był wyizolowany, wyciszony, oddając się studiom biblijnym i chasydzkiemu doświadczeniu religijnemu. Teraz zaś całkowicie oddał się wspólnocie, którą przyszło mu kierować. Stał się de facto osobą publiczną, zawsze widoczną w mieście. Znał każdego Żyda mieszkającego w Gostyninie i każdemu starał się pomóc. Wielokrotnie proszony był o angażowanie się, lub czynił to z własnej inicjatywy, w rozstrzyganie sporów i waśni, kontaktował się z władzami miasta i przedstawicielami nie-żydowskich mieszkańców Gostynina. Był prawdziwym cadykiem. Uczniowie uważali go za jednego z trzydziestu sześciu sprawiedliwych w tym pokoleniu. Jego imię stało się znane także poza Gostyninem, w wielu sąsiednich miastach i miasteczkach. Tak było na przykład w Gąbinie (w wersji żydowskiej „Gombin”). W tym mieście nie istniała silna grupa chasydzka i cadyk gostyniński był dla tamtejszych chasydów także ich cadykiem. Szybko u nowego rebego Gostyninera dostrzeżono nadzwyczajną cechę – dobroć. Jechiel Meir nie tylko był dobry i czynił dobre uczynki, lecz zawsze dostrzegał dobro w każdym człowieku. Mówiło się nawet o nim ha-jehudi ha-tow mi-gostynin [dobry Żyd z Gostynia]. Na potwierdzenie tej opinii przytaczano pewne zdarzenie. Otóż któregoś dnia rebe Gostyniner posłał dwóch mężczyzn, aby zebrali wśród Żydów pieniądze na cele dobroczynne. Jeden z najbogatszych w mieście nie chciał przekazać żadnego datku. Ci więc wrócili do cadyka i z wielkim oburzeniem opowiedzieli mu o tym człowieku. Ten jednak skarcił ich, aby nie mówili nic złego o Żydzie, przywołując zapis z Biblii o zakazie nienawiści do swego brata. Jeśli bowiem Żyd ma dobroć w sercu, to myśli pozytywnie i nie jest w stanie nienawidzić innego Żyda, nawet jeśli tamten działa przeciwko niemu! 14. Społeczność żydowska w Gostyninie liczyła wówczas ok. 1800 osób.


75 Mówiło się, że rebe Jechiel Meir był bez skazy i nawet wrogów traktował jako dopust Boży. Potrafił pościć w intencji wyzdrowienia tych Żydów, którzy byli jego wrogami. Takie postępowanie dziwiło otoczenie, łącznie z jego matką. Często mawiał, że łatwiej poznać się na diamencie niż na Żydzie. A miał właściwe podejście do każdego członka swojej społeczności, zarówno do bogatego kupca, jak i rzemieślnika czy biedaka. We wszystkich bowiem wzniecał Apintele Jid – iskrę Żyda. Każdy ze swoich listów kończył wyrazem „tow” [dobry], bo chciał, aby wśród ludzi powszechnie zapanowały dobroć i łagodność. Spośród wielu tytułów, jakimi obdarzano rebego Gostyninera, najbardziej znamienne było der Tchilim Jid, czyli Żyd od Psalmów.15 Oddawało ono znakomicie wielką cześć, jaką Jechiel Meir miał dla Księgi Psalmów.16 Chasydzi często tworzyli własne pieśni, odróżniając się tym od innych Żydów nazywanych „psalmowymi”. Dla rebego Gostininera psalmy miały wyjątkowe znaczenie. Na każdy problem, na każdą ludzką troskę zalecał on obowiązkowo recytację psalmów. Uważał, że ta biblijna księga jest kluczem otwierającym niebiosa i jednocześnie niweczy wszelkie zło. Rebe Gostyniner i jego rodzina żyli bardzo skromnie. W przeciwieństwie do wielu innych cadyków nie chciał, aby utrzymywali ich chasydzi. Wolał, by środki te przeznaczone były na potrzeby biednych. Na dowód tego chasydzi opowiadali o pewnym zdarzeniu. Kiedyś rebe Jechiel Meir przybył do swojego mistrza rebego Kockera i z radością oznajmił mu, że przypadła mu główna nagroda na loterii. Do tej pory był bowiem biedakiem. Rebe Menachem Mendel odpowiedział mu: Nie ma w tym mojej winy!. Cadyk Gostininer zrozumiał aluzję, powrócił do domu i nagrodę rozdał wśród potrzebujących. Sam nadal pozostał biednym. Nauki rebego Jechiela Meira były niekiedy zaskakujące. Każdego roku obchodził on święta Szawuot w Kocku.17 Raz został zapytany przez bogatego gostynińskiego Żyda, dlaczego tego święta nie obchodzi w Gostyninie, lecz w Kocku. Rebe Jechiel Meir odpowiedział, że jedno z przykazań, nie kradnij, w Gostyninie tłumaczą: nie zabieraj nic drugiemu człowiekowi. W Kocku zaś to samo przykazanie wyjaśniają jako: nie okradaj także samego siebie. Bogacz zrozumiał, że to w Kocku jest mądrość i wiedza. Tę opowieść przytacza nawet Martin Buber jako jedną z ciekawszych chasydzkich interpretacji Dekalogu.18 Chasydzi obu wspólnot, kockiej i gostynińskiej, często porównywali ze sobą rebego Kockera i rebego Jechiela Me15. Niekiedy nawet pojawia się określenie, że był „Baal ha-Tehilim”, co jednoznacznie nawiązywało do imienia Beszta. 16. Salom Asz ujął go nawet w swojej powieści Der Thilim Jid z roku 1934, wydanej w angielskim przekładzie pt. „Salvation” w Nowym Jorku w 1951 r. 17. Szawuot (Święto Tygodni, Pięćdziesiątnica, w jidysz „Szwues”) – jedno z trzech najważniejszych świąt w judaizmie. Uważano je jako zakończenie (zamknięcie) świąt Pesach. Od pierwszych wieków n.e. jest obchodzone także jako rocznica otrzymania Tory na Synaju (Święto Nadania Prawa). 18. M. Buber, Tales of the Hasidism, trans. O. Marx, Schocken 1978, vol. 2, The Later Masters, s. 286.

ira. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że to dwóch zupełnie odmiennych ludzi. Rebe Kocker był cichy, nieco posępny, żyjący w odosobnieniu, rebe Gostyniner natomiast – pogodny, otwarty na ludzi, wesoły. Gdzie więc między nimi podobieństwo i jak oni mogli się zrozumieć? Okazuje się, że odpowiedź jest całkiem prosta. Sami chasydzi przyrównywali ich do dwóch starożytnych uczonych: Hillela i Szamaja19. Prawie czternaście lat rebe Jechiel Meir Gostyniner przewodził swojej wspólnocie. Zmarł 28 dnia miesiąca Szewat roku 5648, czyli 10 lutego 1888 roku. Pochowano go na cmentarzu przy drodze kutnowskiej na przedmieściu Gostynina. Grób szybko stał się miejscem pielgrzymek chasydów z Gostynina i okolic. Podobnie jak do żyjącego, przychodzili doń po błogosławieństwo i pomoc, zostawiając na grobie liczne kwitłech20. Rebe Gostininer pozostawił po sobie dwóch synów: Lejbisza i Jisroela Mojsze (późniejszego rebego w Pruszkowie) oraz córkę, żonę reb Aarona Jaakowa, syna reb Dowida Zilbersztajna z Gostynina. 19. Hillel zwany Starszym (I w. p.n.e./ I w. n.e.) jeden z najwybitniejszych faryzeuszów. Stworzył własną szkołę interpretacji prawa biblijnego (Halacha). Torę uznawał za „przewodniczkę życia”, którą można zaadaptować do bardzo różnych warunków. Jej znaczenie jest bowiem uniwersalistyczne. Miał przy tym zdecydowanie mniej rygorystyczne i formalistyczne podejście. Szamaj zwany Starszym (zm. ok. 10 r. n.e.) stworzył szkołę reprezentującą bardziej rygorystyczne stanowisko Halachy. W Talmudzie zachowało się aż trzysta kwestii kontrowersyjnych pomiędzy tymi dwiema szkołami. Ostatecznie przewagę zdobyła koncepcja Hillela; zob. A. Unterman, Encyklopedia tradycji i legend żydowskich, przekł. O. Zienkiewicz, Warszawa 1994, hasła Hillel, Szamaj. 20. Kwitłech (l. mn.), kwitł (l. poj.) – karteczki, na których Żydzi zapisywali imiona swoje i matki oraz prośby do cadyka o poradę, o uzyskanie jego wstawiennictwa u Boga, o błogosławieństwo i wiele innych próśb. Z czasem kwitłech pojawiły się również na grobach cadyków.

Wskazówki bibliograficzne J. M. Biderman [red.], Pinkes Gostinin, Izkor Buch, New York 1960 (rozdziały: J. M. Biderman, Der Guter-Jid fun Gostinin, s. 23-30; M. Aronson, Der Gostininer cadik, s. 31-40). A. J. Bromerg, Ha-Admor R’Jechyʽel Meʽir Lifszic ha-jehudi ha-tow mi-Gostinin, Jeruszalaim 1956 (najważniejsze informacje biograficzne). M. Buber, Opowieści chasydów, przeł. P. Hertz, Poznań 1986. J. Doktór, U źródeł chasydyzmu polskiego, „Studia Judaica” 2002/2003, R. 5/6. J. Doktór, Początki chasydyzmu polskiego, Wrocław 2004. G. D. Hundert, Żydzi w Rzeczypospolitej Obojga Narodów w XVIII w. Genealogia nowoczesności, przeł. M. Zalewska, Warszawa 2007 (szczególnie rozdziały VIII i IX, s. 201-270). J. Langer, 9 bram do tajemnic chasydów, przeł. z ang. A. Golewska, Kraków 1988. M.-A. Ouaknin, Chasydzi, przeł. K. i K. Pruscy, Warszawa 2002. G. Scholem, Mistycyzm żydowski i jego główne kierunki, przeł. I. Kania, Warszawa 2007 (zwłaszcza rozdział 9., Chasydyzm w Polsce – ostatnia faza mistyki żydowskiej, s. 357-385).


76 Listy do redakcji Arkadiusz Kozanecki „Nasze Korzenie” na krańcu świata, czyli o obecności katolicyzmu w Chinach Na Kościół Katolicki w Chinach składają się wspólnoty uznawane przez państwo (tzw. Kościół Patriotyczny) i wspólnoty podziemne (domowe). Podział ten istnieje od ponad 60 lat. W 1951 roku usunięto z Chin zagranicznych misjonarzy, a miejscowych duchownych i siostry zakonne uwięziono. Władze chińskie zdołały nakłonić do współpracy nielicznych biskupów, księży i wiernych świeckich. W roku 1957 owi nieliczni hierarchowie założyli Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich (PSKCh). Działalność PSKCh opiera się na trzech zasadach: niezależności od Stolicy Apostolskiej, głoszenia Ewangelii bez pomocy zagranicznych misjonarzy i nieprzyjmowania pomocy finansowej z zagranicy. Oprócz PSKCh oficjalnym kościołem chińskim zarządzają jeszcze dwie struktury: Ogólnokrajowa Komisja Administracyjna Chińskiego Kościoła Katolickiego, która kieruje pracami administracyjnymi, i Chińskie Kolegium Biskupów, odpowiedzialne za sprawy wiary i wybór biskupów. Większość księży i wiernych nie zaakceptowała jednak zasad trzech autonomii i pozostała wierna papieżowi. Gdy w 1957 roku wyświęcono w Chinach pierwszych biskupów

bez zgody Watykanu, papież Pius XII zagroził Patriotycznemu Stowarzyszeniu Katolików Chińskich ekskomuniką (encyklika Ad Apostolorum Principis z 29 VI 1958). Stało się to dla władz chińskich pretekstem do zerwania wszelkich stosunków ze Stolicą Apostolską. Obecnie podejmuje się starania mające przywrócić jedność między kościołami chińskimi. Władze Chin deklarują też wolę dialogu z Watykanem, który ma doprowadzić do przywrócenia stosunków dyplomatycznych. Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ strona chińska stawia warunek, nie do przyjęcia dla Watykanu, uznania niezależności chińskiej hierarchii katolickiej, co oznacza mianowanie miejscowych biskupów bez zgody papieża. Nadal wielu kapłanów przebywa w więzieniach i obozach pracy, dokonuje się też aresztowań wśród wiernych świeckich. Mimo to liczba wyznawców Chrystusa w Państwie Środka dynamicznie zwiększa się. Obecnie liczbę katolików w tym kraju szacuje się na 12-14 milionów (oficjalne dane państwowe mówią o ok. 6 milionach). Postanowiłem przedstawić czytelnikom „Naszych Korzeni” krótko zarys historii jednej ze świątyń katolickich w Chi-

Brama prowadząca na plac z katedrą Niepokalanego Poczęcia w Pekinie, z figurkami św. Franciszka Ksawerego (po prawej) i Matteo Ricciego.


77 nach, którą wraz z żoną Anią miałem okazję zwiedzić w lutym 2016 roku. Katedra Niepokalanego Poczęcia NMP, popularnie nazywana „Nantang”, co znaczy katedra południowa, mieści się przy ulicy Xuanwumen w stolicy Chin, nieopodal największego placu świata – Tian’anmen (pl. Niebiańskiego Spokoju). Jest to największy kościół katolicki w Pekinie i zarazem główny kościół Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich. Wzniesiono go w połowie XVII wieku w nieprzypadkowym miejscu, mianowicie tam, gdzie mieszkał jezuicki misjonarz, Włoch Matteo Ricci (1552-1610), sługa Boży Kościoła Katolickiego, jeden z najważniejszych misjonarzy pracujących w Chinach. Wspólnota katolicka, której dał on początek, trwa do dnia dzisiejszego. Budowę świątyni upamiętnia stela z inskrypcją Katedra zbudowana z cesarskiego rozkazu, znajdująca się w przykościelnym ogrodzie. Czterdzieści lat po wzniesieniu świątynię podniesiono do rangi katedry. Około 1775 roku katedra została strawiona przez pożar, jednak w niedługim czasie ją odbudowano. W 1827 roku zamknięto ją z powodu prześladowań cudzoziemców. Przetrwała drugą wojnę opiumową (1856-1860) i ponownie została przywrócona wiernym po 1860 roku. Niestety, uległa całkowitemu zniszczeniu podczas powstania bokserów (1899-1901), gdy życie straciło ok. 30 000 chrześcijan. Odbudowa, już w stylu neobarokowym, przypadła na rok 1904. W latach rewolucji kulturalnej katedra była dostępna tylko dla członków korpusu dyplomatycznego i niektórych cudzoziemców. Dla wszystkich wiernych została ponownie otwarta w roku 1979. Msze święte odprawiane są po chińsku, angielsku i łacinie. Przed utrzymaną w chińskim stylu bramą, usytuowaną nieco z boku, prowadzącą na plac katedralny, ustawione są dwie figury wybitnych misjonarzy katolickich: wspomnianego Matteo Ricciego i św. Franciszka Ksawerego (15061552), jednego z założycieli zakonu jezuitów, zwanego „apostołem Indii”.

Katedra Niepokalanego Poczęcia NMP w Pekinie.

Grota z figurką Matki Bożej obok katedry.

Wnętrze katedry.

Po wejściu do katedry znajdziemy się we wnętrzu, którego styl architektoniczny i wyposażenie całkowicie kontrastują z tym, co widzieliśmy na zewnątrz. Naszym oczom ukaże się bowiem swojski neobarokowy wystrój świątyni, dzięki czemu poczujemy się trochę tak jak w polskim kościele. Wewnątrz niezwykle ujął mnie obraz Jezu, ufam Tobie z właściwym sobie podpisem... w języku chińskim. W Pekinie znajdują się jeszcze trzy duże „oficjalne” kościoły katolickie: św. Józefa (Dongtang – wschodni), Zbawiciela (Beitang – północny), Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel (Xitang – zachodni).

Obraz Jezu, ufam Tobie we wnętrzu katedry.


78

Listy do redakcji

Janusz Bielicki

Przyczynek do historii Powstania Listopadowego na ziemi płockiej i dobrzyńskiej Powstanie Listopadowe jest jednym z najważniejszych polskich zrywów niepodległościowych podjętych przez naród polski po utracie niepodległości w końcu XVIII wieku. Jego wybuch rozbudził nadzieje na zrzucenie jarzma rosyjskiego dławiącego życie społeczne i kulturalne na obszarze połączonego unią personalną z Cesarstwem Rosyjskim Królestwa Polskiego, w tym oczywiście także na ziemiach płockiej i dobrzyńskiej. Informacje o jego wybuchu w Warszawie 29 listopada 1830 roku dotarły szybko na interesujące nas tereny. Już w początkach grudnia w szeregu miast podjęto decyzje o tworzeniu oddziałów straży bezpieczeństwa i gwardii ruchomej. W tym czasie zaczęto w Płocku tworzyć również batalion strzelców pieszych, włączony później do 3 pułku strzelców pieszych pod dowództwem płk. Bielińskiego. Potem zaczęto formować także oddziały jazdy.

Kościół pofranciszkański z przylegającym budynkiem dawnego klasztoru franciszkanów w Dobrzyniu nad Wisłą; źródło: L. Dmochowski, Album ziemi dobrzyńskiej, Lipno 1908.

Straż bezpieczeństwa miała za zadanie ochronę własności publicznej i prywatnej przed zdarzającymi się grabieżami i rozbojami. Według danych zachowanych w aktach Urzędu Municypalnego Miasta Płocka do straży tej zapisało się w obwodzie płockim 13 072 osób, a w obwodzie lipnowskim 13 508 (1696 w miastach i 11 812 na wsiach). Organizacją tej straży zajmowali się burmistrzowie i wójtowie, wykazy osób zaś przesyłano władzy zwierzchniej w Płocku. Gwardia ruchoma natomiast miała stanowić rezerwę armii regularnej. W Płocku powołano specjalnych regimentarzy do jej organizacji. Do gwardii tej ostatecznie powołano 4800 żołnierzy. Mieszkańcy miast dobrowolnie ofiarowywali datki z przeznaczeniem na uzbrojenie i umundurowanie powstańców. Rolnicy i młynarze ofiarowywali żywność. W celu koordynowania tych działań powołano specjalne organy, a mianowicie Komisję Żywności, która kontrolowała stan zaopatrzenia

magazynów żywności i ustanawiała ich dozorców, i Komisję Ubiorczą, sprawującą nadzór nad terminowym dostarczeniem powstańcom umundurowania, butów i pozostałego ekwipunku. Centrum działań zaopatrzeniowych związanych z organizacją powstania na ziemi płockiej i dobrzyńskiej znajdowało się w Płocku. W tamtejszych koszarach zgromadzono krawców i szewców z okolicznych miejscowości, by szyli mundury i wyrabiali buty dla organizujących się oddziałów powstańczych. Niewielki Dobrzyń nad Wisłą leżał nieco na uboczu głównych wydarzeń. Jednakże i tutaj powołano straż bezpieczeństwa, a w miejscowym kościele ojców franciszkanów odprawiano Msze św. w intencji ojczyzny. Ale to nie wszystko. W zbiorach Archiwum Prowincji Franciszkanów w Polsce, znajdującego się w Krakowie, udało mi się natknąć na korespondencję pomiędzy ówczesnym gwardianem klasztoru franciszkanów w Dobrzyniu nad Wisłą ojcem Tomaszem Głowackim a krakowską siedzibą Prowincji Franciszkanów na ziemiach polskich, datowaną na 25 marca 1831. W korespondencji tej znajdują się interesujące informacje rzucające światło na rolę, jaką odegrał dobrzyński klasztor franciszkanów w czasie Powstania Listopadowego. Z wymienionego listu dowiadujemy się, że w budynkach klasztornych funkcjonowała wtedy szwalnia, w której pracowało aż 250 krawców szyjących mundury dla powstańców. Okazuje się, że powstańczy Komitet ubiorczy (taka nazwa pojawia się liście) zarekwirował czasowo pomieszczenia klasztoru na szwalnię. Gwardian donosi swym przełożonym, że zakonnikom pozostawiono do dyspozycji w całym budynku tylko dwie cele, a w pozostałych szyto mundury. Z treści listu nie wynika, by gwardian skarżył się na niewygody z tym związane, po prostu stwierdza fakt i powiadamia o nim swego przełożonego – ówczesnego prowincjała zakonu franciszkanów w Królestwie Polskim. Wspomina także o poniesionych na Woysko składkach, które pogorszyły sytuację finansową klasztoru. Są to bardzo interesujące fakty, o których do tej pory nigdzie nie wspominano, świadczące o tym, że nie tylko Płock był ośrodkiem działań kwatermistrzowskich prowadzonych w tej części Królestwa Polskiego. Okazuje się, że i Dobrzyń nad Wisłą miał w tym ważny udział. Warto dodać, że w owym czasie dobrzyński klasztor franciszkanów liczył siedmiu zakonników: o. Tomasz Głowacki – gwardian, o. Ludwik Bielicki – kwestarz, o. Bernard Konderski – kwestarz, o. Kazimierz Kobylnicki – emeryt i promotor bractwa różańcowego, o. Kajetan Mioduski – spowiednik, o. Prosper Paluchowski – kaznodzieja i wikary, o. Hiacynt Radziszewski – kleryk. Podane imiona franciszkanów są ich imiona-


Fasada kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i skrzydło zachodnie dawnego klasztoru franciszkanów w Dobrzyniu nad Wisłą, widok obecny; fot. Z. Miecznikowski.

mi zakonnymi. Tylko u jednego z nich udało się zidentyfikować jego imię świeckie. Chodzi o ojca Ludwika Bielickiego, który przy urodzeniu otrzymał imię Franciszek i był mieszkańcem Dobrzynia nad Wisłą. W 1817 roku, po śmierci swojej małżonki Petroneli, wstąpił do miejscowego klasztoru. Z zachowanych spisów osobowych klasztoru wynika, że z jego stanu osobowego po roku 1831 ubyło trzech z wymienionych wyżej zakonników. Byli to Ludwik Bielicki, Bernard Konderski i Prosper Paluchowski. W 1834 roku, gdy stan tutejszego klasztoru wynosił zaledwie czterech zakonników, postanowiono uzupełnić go o dwóch nowych. Brak jednak informacji, co stało się z owymi trzema zakonnikami. Nie wiadomo więc, czy po upadku powstania zostali przeniesieni w inne miejsce, czy zmarli, czy też może wzięli czynny udział w powstaniu. Zastanawiające jest to, że w pochodzących z 1832 roku listach zgonów zakonników z diecezji płockiej pojawiają się nagle aż 54 nazwiska, podczas gdy w poprzednich latach umierało ich rocznie od 6 do 11. Duża liczba zgonów mogła być spowodowana między innymi przez przywleczoną do Królestwa Polskiego przez wojska rosyjskie epidemię cholery. Zebrała ona śmiertelne żniwo nie tylko wśród carskich żołnierzy, ale i wśród ludności polskiej. Zmarł na nią, w czerwcu 1831 roku, sam głównodowodzący wojsk rosyjskich feldmarszałek Iwan Dybicz. Pamiątką po tej strasznej epidemii pozostały zachowane do dnia dzisiejszego tzw. krzyże choleryczne. Ponieważ listy zgonów zakonników z tamtych lat nie są kompletne, nie wiadomo do końca, jaki los mógł spotkać owych trzech zakonników dobrzyńskich. Z zachowanych krakowskich akt prowincji trudno cokolwiek wywnioskować, brak jest bowiem ciągłości w korespondencji siedziby prowincji z klasztorem dobrzyńskim. Poprzedni zachowany list pochodzi bowiem z 1830 roku, sprzed powstania, a następny już z roku 1832. Dotyczą one wyłącznie wewnętrznych spraw klasztoru. Wprawdzie nic dotychczas nie wiemy o czynnym udziale dobrzyńskich zakonników w działaniach zbrojnych prowadzonych w okolicach Dobrzynia nad Wisłą w tym czasie, lecz nawet wspomniane tu ich zaangażowanie wydaje się być wystarczającym dowodem na ich świadomą i ofiarną postawę w czasie Powstania Listopadowego. Warte jest to odnotowania, zapamiętania i przypominania.

Skrzydło południowe dawnego klasztoru franciszkanów w Dobrzyniu nad Wisłą, widok obecny; fot. J. Bielicki.

List ojca Tomasza Głowackiego, gwardiana klasztoru franciszkanów w Dobrzyniu nad Wisłą, z 25 III 1831; zbiory Archiwum Prowincji Franciszkanów w Krakowie.

Wykorzystane źródła i literatura Archiwum Prowincji Franciszkanów w Krakowie, Akta – korespondencje, AFK, Rkps APP/B-27. Archiwum Państwowe w Płocku, Akta miasta Płocka 18081867, Akta Urzędu Municypalnego w Płocku tyczące się Straży Bezpieczeństwa, sygn. 40, k. 290. A. Barszczewska, Straż bezpieczeństwa i gwardia ruchoma, „Studia i materiały do historii wojskowości”, t. 14, 1968, cz. 2. A. Barszczewska, Województwo kaliskie i mazowieckie w powstaniu listopadowym 1830-1831, Łódź 1965. Catalogi et elenchi universi cleri dioecesis plocensis, zebrał i do druku przygotował M. M. Grzybowski, t. 1, 1772-1830, Płock 2010; t. 2, 1831-1852, Płock 2012. L. Dmochowski, Album ziemi dobrzyńskiej, Lipno 1908.


80 Listy do redakcji

Andrzej Bobola Muszalski

W poszukiwaniu ujścia rzeki Brzeźnicy

O

d wielu lat mieszkam w Płocku na osiedlu Skarpa, którego nazwa pochodzi od skarpy nad jarem Brzeźnicy, drugiej po Wiśle ważnej rzece w naszym mieście. Brzeźnica stanowi granicę kilku płockich osiedli. Przez kilkanaście lat unikałem jaru, panowały tam bowiem nieprzyjemne zapachy wydzielane przez płynące do Wisły petrochemiczne odpady. Po latach, gdy Orlen przestał wypuszczać odpady do rzeki, jar Brzeźnicy stał się miejscem spacerów i wycieczek. Podczas wakacji 2012 roku ładna pogoda zachęciła mnie, bym zorganizował sobie wyprawę do miejsca, w którym Brzeźnica łączy się z Wisłą. Na planie Płocka znalazłem rzekę uchodzącą do Wisły w okolicy Winiar. Zaplanowałem, że idąc skarpą nad jarem znajdę park na Zdunach, gdzie jest zejście nad Wisłę. Realizacja planu okazała się trudna, ponieważ mieszkańcy bloków przy ulicy Na Skarpie odgrodzili się pozbawionym furtek parkanem od łąki, którą wędrowałem, więc znalazłem się na skraju stromej skarpy. Roztaczał się stąd piękny widok na korony drzew rosnących na dnie jaru, ulicę Szpitalną, pnącą się pod górę po przeciwnej stronie jaru, i Wisłę na horyzoncie. Jedyną drogą dalej okazała się stroma perć, trudna do pokonania dla starszego pana, który ostatnio wędrował po górach przed blisko dwudziestu laty. Ostatecznie ambicja wygrała z rozsądkiem. Nie bez trudu zszedłem na dół i znalazłem się na rozstaju dróg. Wybrałem prowadzący na południe, do Wisły, odcinek ulicy Parowa. Doszedłem do jej końca, a następnie przybrzeżną ścieżką poszedłem w stronę Winiar, aż zobaczyłem ujście rzeki, a w nim przystań żeglarską. Zadowolony z odkrycia

wróciłem do domu. Jednak oglądając zrobione zdjęcia straciłem pewność, że znalazłem ujście Brzeźnicy. Spokoju nie dawał mi fakt, że mała rzeka, jaką jest Brzeźnica, ma ujście tak bogate w wodę. Prawdziwe ujście musi być w innym miejscu! Po kilku dniach wznowiłem poszukiwania. Tym razem szedłem odnogą ulicy Parowa, przy której trwały roboty ziemne. Po pewnym czasie za krzakami i drzewami, po prawej stronie, dostrzegłem płynącą rzekę, zaś po lewej – ogrodzenie, a za nim akwen przystani, który wcześniej uznałem za ujście. Ulica kończyła się w Wiśle, a droga w stronę Winiar dość szybko się skończyła, zamknięta dziko rosnącymi krzakami. Gdy przedarłem się przez zarośla, w oddali dostrzegłem coś, co mogłem uznać za ujście. Pokonałem więc kolejne krzaki i nabrałem pewności, że widzę ujście rzeki Brzeźnicy do Wisły. Gdy po miesiącu znalazłem się na ulicy Szpitalnej, z mostu zauważyłem, że brzegi Brzeźnicy zostały oczyszczone z roślinności, a jej nurt ze śmieci. Korzystając z rzadkiej okazji zrobiłem zdjęcia. Czując się odkrywcą nadałem nazwy „Cypel Parowa” i „Mierzeja Winiarska”. Po upływie roku, zachęcony piękną jesienną aurą, poszedłem odwiedzić Brzeźnicoujście. Warto było obejrzeć i sfotografować jesienne widoki jaru i nurtu Brzeźnicy, dojść do majestatycznie płynącej Wisły, a za chwilę, idąc jej brzegiem, znaleźć się w miejscu spotkania obu rzek. Niski poziom wody w Wiśle, pozwalający dziewczętom brodzić obok Mierzei Winiarskiej i wycięcie części nadbrzeżnej roślinności umożliwia zachwycać się pięknem naszej ziemi płockiej.


Przegląd dawnej prasy płockiej

Przygotowała Katarzyna Stołoska-Fuz

rok 1878 Chorobą panującą w okolicach Płocka jest tyfus petociowy z objawami mózgowemi, przebieg choroby długi, nie występuje jednak epidemicznie. 7/19 lutego 1878 (wtorek), nr 15, s. 2. Wczoraj wieczorem po godz. 10ej, miasto nasze przerażone zostało odgłosem trąbek pożarnych, a wkrótce potem turkotem jadącej sikawki w stronę Warszawskiej ulicy. Strach jednak okazał się płonnym, gdyż niebawem przekonano się, że pożar ten nawiedził miejscowość o wiorst pięć przynajmniej odległej od miasta, w kierunku Imielnicy. 2/14 maja 1878 (wtorek), nr 38, s. 2.

Używający przechadzki po Placu uskarżają się na zbyt gruby żwir w głównej alei, którego ostre kamienie dolegliwie stopom czuć się dają. W ogrodzie po-Dominikańskim dotąd ulice wszystkie nie są uporządkowane i brak jest ławek. 5/17 maja 1878 (piątek), nr 39, s. 2.

Mularz Bronka zacierający we wtorek ściany pokoju w domu p. B., przy ulicy Grodzkiej, spadł z drabinki i złamał nogę. 9/21 czerwca 1878 (wtorek), nr 49, s. 2. Towarzystwo śpiewaków p. Laveriell, produkujące się w Sali cukierni Semadenie’go, z powodzeniem często zbyt ... hałaśliwem, zapowiada na środę przyszłą ostatnie swoje przedstawienie. 4/16 lipca 1878 (wtorek), nr 56, s. 1. Biuro Policmajstra m. Płocka przeniesione zostało do domu p. Barańskiego, przy rogu ulicy Tumskiej i Szerokiej na pierwszym piętrze. 7/19 lipca 1878 (piątek), nr 57, s. 2.


82 Przegląd dawnej prasy płockiej

Wczoraj o godzinie 8 rano Marcin Prętkowski, furman od omnibusów, pławiąc konie w Wiśle wprost teatru, utonął. 18/30 lipca 1878 (wtorek), nr 60, s. 2. Dorożka pierwsza z zapowiedzianych, kursowała w niedzielę po ulicach naszego miasta; za godzinę jazdy jednak żądała i brała po rsr. jeden, to jest dwa razy nad projektowaną taksą, którą i tak opinia miejscowa i zamiejscowa uważa za wygórowaną, zbytecznie. 3/15 października 1878 (wtorek), nr 76, s. 1. Cukiernia p. Semadeni w nowym lokalu, urządzonym świeżo i wykwintnie przy skwerze rynku Kanonicznego, wprost pałacu po-biskupiego, w dniu wczorajszym otworzoną została. Na nowem miejscu życzymy jej właścicielom najlepszego powodzenia. 6/18 października 1878 (piątek), nr 77, s. 2. Ofiara. Optyk tutejszy pan Moritz Schönwitz złożył w kasie teatralnej 10 lornetek dla wynajmowania ich publiczności po kop. 15 za wieczór, a dochód jaki ztąd osiągniętym zostanie w ciągu czterech tygodni, przeznacza na rzecz Ochronki przy Domu Starców i Kalek – Czyn ten, jako zaszczyt przynoszący ofiarodawcy podajemy do wiadomości publicznej. 31 października/ 12 listopada 1878 (wtorek), nr 84, s. 2. Szkarlatyna od kilku miesięcy panująca w mieście naszem i okolicy, nie przestaje zbierać swe ofiary. Ilość zmarłych dzieci na szkarlatynę w tym czasie jest przestraszająca; są rodziny, które w ciągu dni kilku osierocone zostały, tracąc prawie dzień po dniu wszystką swą dziatwę. 21 listopada/ 3 października 1878 (wtorek), nr 90, s. 1.


DOKUMENT Spis lekarzy praktykujących w powiecie płońskim Dr. Konstanty Wiszniewski, Płońsk, Wyszogrodzka 14 Dr. Zdzisław Sokólski, Płońsk, Zduńska 20 Jan Szpakowski, Płońsk, 3-go Maja 2 Bernard Fenigsztein, Płońsk, Płocka 39 Dr. Moszek Janower, Płońsk, Ciechanowska 34 Dr. Andrzej Sochoń, os. Czerwińsk Dr. Stanisław Kronenberg, os. Nowe-Miasto Lekarz Powiatowy Archiwum Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Skoroszyt akt Okręgowej Wystawy Regjonalnej w Płocku 1929 r., k. 57.

Wykaz PP. lekarzy praktykujących w powiecie sierpeckim z wyszczególnieniem miejsca zamieszkania Nazwisko i imię

Stanowisko

Adres

Dr. Kazimierz Kiełczewski

Lekarz powiatowy

Sierpc, Piastowska 38

Dr. Jan Zaleski

Lek. wolnopraktyk.

Sierpc, Płocka 33

Dr. Fr. Gumowski

Lek. wolnopraktyk.

Sierpc, Płocka 14

Dr. St. Malewicz

Lek. wolnopraktyk.

Sierpc, Piastowska 24

Dr. Z. Szaniawska

Lek. wolnopraktyk.

Sierpc, „Sierpczanka”

Dr. Z. Minc

Lek. wolnopraktyk.

Sierpc, 3-go Maja 3

Dr. Antoni Wolski

Lek. wolnopraktyk.

Osada Bieżuń, ul.Zamkowa

Dr. T. Zaborowski

Lek. wolnopraktyk. i lekarz miejski m. Żuromina Miasto Żuromin, Rynek

Dr. Br. Zieliński

Lek. wolnopraktyk. miasta Raciąża

Miasto Raciąż, Płocka 8

Dr. J. Bluman

Lek. wolnopraktyk. Miasto Raciąż, Rynek Lekarz Powiatowy Archiwum Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Skoroszyt akt Okręgowej Wystawy Regjonalnej w Płocku 1929 r., k. 59.

Wykaz lekarzy, zamieszkałych na terenie Starostwa Płockiego Nr. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13.

Imię i Nazwisko Beczkowicz Adam Brzozowski Stanisław Bresler Chaskiel Frankowski Władysław Feinberg Ignacy Jaworski Wacław Kosmaciński Władysław Kunig Józef Krzymowski Bronisław Kawecki Czesław Kopystyński Ignacy Leśnobrodzki Antoni Mazowiecki Bronisław

Miejsce zamieszkania Płock, Dominikańska 5 Płock, Tumska 12 Płock, Kolegjalna 3 Płock, Więzienna 8 Płock, Tumska 6 Płock, Sienkiewicza 21 Płock, Sienkiewicza 23 Płock, Stary-Rynek 10 Blichowo, gm. Łubki Radziwie, d. Bączyńskiej Płock, Dobrzyńska 27 Bielsk, gm. Kleniewo Płock, Dominikańska 5

Specjalność chirurg choroby kob. i dziec. chirurg chirurg wewnętrzne wewnętrzne akuszer wewnętrzne akuszer i pedjat. wewnętrzne wewnętrzne akuszer choroby kobiece


84

DOKUMENT 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. 29. 30. 31. 32.

Maciesza Aleksander Netcer Stanisław Netcerowa Zofja-Eugenja Ossowski Ludwik Przyłuski Bolesław Piasecki Wacław Szreders Eugenjusz Temerson Mendel-Chajm Zawadzki Mieczysław Żenczykowski Józef Żółtowska Helena Jarocki Henryk Kirszensztein Witold Widawski Abram Augenfisz Abram-Józef Augenfiszowa Rajzla Piekut Wacław Winogron Jakób Kadysz Hersz

Płock, Sienkiewicza 23 Płock, Sienkiewicza 10 Płock, Sienkiewicza 10 Płock, Dominikańska 5 Płock, Kolegjalna 13 Płock, Sienkiewicza 10 Drobin, gm. Drobin Płock, Grodzka 5 Wyszogród Płock, Grodzka 13 Płock, Kościuszki 7 Płock, Kolegjalna 18 Płock, Tumska 10 Wyszogród Bodzanów, gm. Mąkolin Bodzanów, gm. Mąkolin Bielsk, gm. Kleniewo Płock, Sienkiewicza 35 Płock, Tumska 12

okulista wewnętrzne dziecięce okulista wewnętrzne i dziec. laryngolog wewnętrzne sk. weneryczne akuszer i kobiece sk. weneryczne lek. dentysta wewnętrzne wewnętrzne wewnętrzne wewnętrzne akuszerja wewnętrzne wewnętrzne i dziec. wewnętrzne i dziec. ZA STAROSTĘ Lekarz Powiatowy

Archiwum Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Skoroszyt akt Okręgowej Wystawy Regjonalnej w Płocku 1929 r., k. 64.

Rozwiązania prosimy przysyłać na kartkach pocztowych pod adresem redakcji do 30 kwietnia 2017. Wśród czytelników, którzy nadeślą prawidłowe rozwiązania, rozlosujemy nagrody książkowe. Fot. Z. Miecznikowski.

Rozwiązanie fotozagadki nr 9 (z grudnia 2015): pomnik-ławeczka na Starym Rynku w Płocku jest poświęcony Wacławowi Milke (1914-2008). Nagrodę książkową wylosował Jan Nowak z Płocka. Gratulujemy, nagrodę prześlemy pocztą.

Fotozagadka 10

Prosimy podać, z którego wieku pochodzi kościół przedstawiony na fotografii i gdzie się on znajduje.


zabawy przyjemne i pożyteczne Krzyżówka

Autor krzyżówki – Robert Romanowski, Płocki Klub Miłośników Rozrywek Umysłowych.

1

2

3

4

5

6 7

8

9 10 11

12

13

14 15

16

17 18

19

20

21 22 23

LITERY W POLACH oznaczonych kolorem bązowym, CZYTANE RZĘDAMI, UTWORZĄ KOŃCOWE HASŁO.

PIONOWO: 1. imię jednego z odtwórców Jamesa Bonda, 2. polski statek pasażerski, transatlantyk, 3. włoski wulkan, 4. Henryk Goldszmit, 5. wezwanie, apel, 8. arabska lub rzymska, 9. najwyższe w Europie, 12. Żółte lub Czerwone, 13. kieruje jednostką pływającą, 14. celtycki poeta i pieśniarz dworski, 16. wybitne zdolności, 18. w starożytności urodziwy młodzieniec grecki, 19. teren z alejami spacerowymi, 20. regionalna nazwa tataraku.

POZIOMO: 3. np. San Marino na terenie Włoch, 6. przesadnie dokładny, 7. tyle, ile uniesiemy na rękach, 9. państwo w Pirenejach, 10. tajny kod, 11. koncepcja, zamierzenie, 15. okres ośmiu dni, 17. na piersi zasłużonego, 19. pierwiastek o symbolu Pd, 21. … Pana, dęty instrument drewniany, 22. kuchenne naczynie, 23. stolica Kirgizji.

Rozwiązanie krzyżówki, wystarczy samo hasło, prosimy przysyłać na kartkach pocztowych pod adresem redakcji do 30 kwietnia 2017. Wśród czytelników, którzy nadeślą prawidłowe rozwiązania rozlosujemy nagrody ufundowane przez Muzeum Mazowieckie w Płocku. Rozwiązanie krzyżówki z numeru 9 (z grudnia 2015): Mieszko Pierwszy. Nagrodę książkową wylosowała Zofia Wasiak z Płocka. Gratulujemy, nagrodę prześlemy pocztą.


86czasopisma regionalne Stowarzyszenia „Gazeta Samorządowa Gminy Bodzanów”

Wczesnopiastowska Drużyna Czarny Orzeł

„Gazeta Samorządowa Gminy Bodzanów” jest periodykiem wydawanym przez Urząd Gminy Bodzanów od grudnia 2015 roku. Zawarte tam artykuły dotyczą bieżących spraw gminy Bodzanów, między innymi w zakresie inwestycji, finansów, gospodarki komunalnej, pomocy społecznej, działalności kulturalnej. Periodyk wydawany jest w nakładzie 3000 egzemplarzy i cieszy się ogromnym zainteresowaniem, nie tylko wśród mieszkańców naszej gminy. Jej redaktorem naczelnym jest Jerzy Staniszewski, wójt gminy Bodzanów. Iwona Rakowska sekretarz gminy Bodzanów

łock jest miastem z tysiącletnią tradycją. Jego początki sięgają schyłku X wieku, gdy na Wzgórzu Tumskim Piastowie zbudowali gród książęcy jako przyczółek swej władzy na Mazowszu. Według badacza najdawniejszej przeszłości Płocka profesora Włodzimierza Szafrańskiego, w czasach plemiennych na terenie Wzgórza Tumskiego znajdowało się słowiańskie miejsce kultu. Dowodzić tego mają odnalezione podczas wykopalisk relikty kamiennego ołtarza, fragmenty naczyń ofiarnych, a także czaszka dziewczynki zabitej rytualnie w ofierze dla pogańskiego bóstwa. Na początku XI wieku w czasie zamieszek ludowych i reakcji pogańskiej Płock stał się głównym grodem samozwańczego władcy Mazowsza, Miecława. Po jego obaleniu przez piastowskiego księcia Kazimierza Odnowiciela na Mazowszu powstały dogodne warunki dla działań chrystianizacyjnych. Efektem tych ostatnich było pojawienie się w tej dzielnicy aprobowanego przez Kościół szkieletowego obrządku pogrzebowego i fundacja ok. 1075 roku biskupstwa z siedzibą w Płocku. Tutejszy gród był siedzibą kolejnych książąt Polski: Władysława I Hermana (zgodnie z relacją Galla Anonima najchętniej mieszkał on na Mazowszu), Zbigniewa i Bolesława III Krzywoustego (w Płocku urodzony, pasowany na rycerza i pochowany). To tu u schyłku XII wieku powstała przy kolegiacie św. Michała jedna ze starszych szkół w Europie. Jej obecną kontynuatorką jest popularna Małachowianka, czyli Liceum Ogólnokształcące im. Marszałka Stanisława Małachowskiego. W czasie swej wielowiekowej historii miasto przeżywało okresy świetności i upadku, dzieląc je z losami Mazowsza i Polski. Zawsze jednak Płock zajmował ważne miejsce w życiu administracyjnym i kulturalnym, a w ostatnim półwieczu – również gospodarczym, regionu i kraju. Żyjąc w mieście tak bogatym w zabytki i pamiątki przeszłości nie sposób przechodzić obok nich obojętnie i nie podjąć prób zgłębiania ich tajemnic. Wychodząc z tych przesłanek grupa kilkorga młodych ludzi utworzyła przed trzema laty grupę rekonstrukcji historycznej o nazwie „Wczesnopiastowska Drużyna Czarny Orzeł”. Jej członkowie są miłośnikami historii, a poprzez swoje działania chcą przybliżyć ją innym. Przedmiotem zainteresowania grupy jest okres wczesnego średniowiecza (zwłaszcza stulecia X-XI) zarówno na obszarze Polski, jak i poza jej granicami. Odtwórstwo historyczne już od wielu lat jest w naszym kraju popularnym hobby, lecz przeważnie kojarzy się ono ludziom bardziej z barwnymi rozrywkowymi festynami, niż

P


regionalne z merytorycznym podejściem do rekonstruowania różnych przejawów życia w przeszłości. Przyczyn tego można doszukiwać się w bezkrytycznym naśladowaniu nie najlepszych, choć niewątpliwie efektownych, wzorców dostarczanych przez filmy kostiumowe, w ekspansji popkultury i – niestety – w braku rzetelności ze strony samych rekonstruktorów. Wiele osób trafiających do drużyn faktycznie nie ma świadomości celu ich działania, sądząc, że wystarczy jedynie powierzchowne zainteresowanie fantastyką lub mitologią. Odtwórstwo może stać się pasją dla całej rodziny, sposobem na życie, tudzież dostarczyć niezapomnianych wspomnień wyniesionych z licznych wyjazdów. W Polsce obecnie działa wiele grup rekonstrukcyjnych zajmujących się różnymi epokami, od starszej epoki kamienia, poprzez antyk, średniowiecze, renesans, po czasy współczesne. Aby podjąć poważną działalność na tym polu, należy w pierwszej kolejności dokładnie zapoznać się z historią i specyfiką okresu, który nas interesuje. Rekonstrukcja historyczna – jak sama nazwa wskazuje – powinna skupiać się na rekonstruowaniu konkretnych artefaktów, rzemiosł, rozrywek, bitew i innych wydarzeń z przeszłości, dokonywanym na podstawie autopsji zabytków dawnej kultury materialnej i symbolicznej oraz znajomości reprezentatywnych opracowań naukowych. Nieocenioną pomocą służą tu muzea, w których możemy zobaczyć interesujące nas oryginalne przedmioty, poznać ich sposób użycia, wielkość, tworzywo, staranność wykonania etc. Dobrze jest również nawiązać współpracę z kompetentnymi badaczami (historykami, archeologami, numizmatykami, bronioznawcami), których fachowe rady pomogą rozwikłać niejeden trudny problem. Początki są zawsze trudne. Wiele spraw wydaje się niejasnych, źródła nierzadko podają sprzeczne informacje, co już na starcie może skutkować zniechęceniem do dalszych poszukiwań i spłyceniem podejścia do tematu. Dlatego też nie brak grup rekonstrukcyjnych o niskim poziomie wiedzy, które utrwalają w społeczeństwie obraz rekonstruktora jako fana fantastyki historycznej lub wręcz trefnisia z jarmarku. Wielu członków grup nie jest zainteresowanych pracą nad rzetelnym poszerzaniem swojej wiedzy historycznej. Do ruchu przyciąga ich raczej możliwość uczestniczenia w walkach, przebrania się w dawne stroje, biwakowania na łonie natury, słowem – sposobność doznania niezwykłych wrażeń. Niektórzy jednak już po pierwszym wyjeździe zaczynają pojmować właściwy sens bycia rekonstruktorem. Drużyna Czarny Orzeł od dwóch lat czynnie uczestniczy w imprezach plenerowych. W naszych działaniach chcemy jak najbardziej zbliżyć się do realiów życia ludzi w okresie wczesnego średniowiecza. Poznajemy dokładnie techniki, jakimi mogły być wykonywane przedmioty znane z wykopalisk i dokładamy wszelkich starań, by wiernie rekonstruować

Ewelina Krawczyńska 87

proces ich tworzenia. Oprócz szycia strojów staramy się odtwarzać rzemiosła takie, jak przędzenie, tkanie, gotowanie, produkcja klejów, wyrób tarcz, biżuterii i inne. Naszą przygodę z wczesnym średniowieczem rozpoczęliśmy od zwiedzania muzeów ze zbiorami archeologicznymi i od lektury między innymi takich książek, jak Włókiennictwo gdańskie w X-XIII wieku Janiny Kamińskiej i Adama Nahlika, Kultura ludowa Słowian Kazimierza Moszyńskiego, Kultura prapolska Józefa Kostrzewskiego, Słowiańszczyzna wczesnośredniowieczna Witolda Hensla, Polska broń – broń biała Andrzeja Nadolskiego, Historia kultury materialnej Polski w zarysie, t. 1, praca zbiorowa, Archeologia Polski wczesnośredniowiecznej Andrzeja Buko. Okazały się one cennym źródłem informacji. Działania drużyny nie ograniczają się jednak tylko do dokształcania się w domowym zaciszu i do dalszych wyjazdów. Staramy się również aktywnie uczestniczyć w działaniach popularyzujących historię w naszym rodzinnym mieście. Członkowie Czarnego Orła udzielili wielu wywiadów lokalnym mediom, a także wzięli udział w akcji promowania historii wśród najmłodszych płocczan, poprzez udział w programie czytania dzieciom pod nazwą „Aktywna Książka Płock”.



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.