Młoda Polska nr 1

Page 12

Nr 1

Tyran, Leń i Bajkopisarz Podporządkowali swoje życie pasji. W dzień pracują, są ojcami, synami i kolegami, ale po godzinach zakładają ciężkie zbroje i przenoszą się do ciemnych wieków historii, by poczuć się jak prawdziwi rycerze. dniowiecza. Mężczyzna podróżował po Polsce wraz z rodziną. Kupił dom w Chełmie, a znajdujący się na działce mniejszy budynek oddał do dyspozycji bractwu. Sponsor kupił im także broń. Mogli zacząć zarabiać na występach podczas imprez organizowanych przez miasto, czy lokalne firmy. Każdy z nich ma swoją specjalność. Zając najlepiej włada mieczem. Nie lubi strzelać z łuku. Mówi, że brakuje mu do tego cierpliwości. Walka na miecze jest dużo ciekawsza. Liczy się refleks, siła i szybkość. Trzeba dać z siebie wszystko. Kniaź umie walczyć wszystkim, ale legendarna jest jego umiejętność strzelania batem. Potrafi wytrącić paczkę papierosów z dłoni, gdy ktoś próbuje zapalić w siedzibie. Zawsze trafia, gdzie chce. Jeszcze nigdy nikogo nie uderzył. Tak trzymam dyscyplinę. Nad taka bandą trudno zapanować. Zwłaszcza, gdy poleje się za dużo piwa i miodu.

Bractwo traktują nie tylko jak sposób na spędzenie wolnego czasu. Wielu z nich znalazło tu przyjaciół na całe życie / fot. M.Kukawska Wódz Sławek założył Bractwo Grodów Czerwieńskich 11 lat temu. Śmieje się, gdy słyszy swoje imię.. Nikt tak do mnie nie mówi. Dla wszystkich jestem Kniaziem. Kniaź to postawny facet. Koledzy boją się go. Zawsze pilnuje dyscypliny na treningach. Nie pozwala za bardzo szaleć w czasie bitew. Bezpieczeństwo! Powtarza ciągle krzycząc na członków swojej armii. Dominik kiedyś popisywał się przed dziewczynami i wbił sobie miecz w nogę. Wspomina, groźnie spoglądając na młodszego kolegę. W czasie rozmowy ze mną trzyma na rękach syna. Kubuś ma niewiele ponad rok. Bractwo założył pod koniec liceum. Od zawsze interesował się historią. Zwłaszcza czasami pierwszych Piastów. Odwiedzał miejsca, gdzie odbywały się rekonstrukcje. Rozmawiał z ich uczestnikami, przyglądał się. Początki były trudne. Wódz Kniaź miał tylko dwóch wojów – kolegów ze szkoły. Siedzibą bractwa była piwnica jednego z nich. W niej przygotowywali stroje i pierwszą prowizoryczną broń. Najtrudniejsze jest zawsze zrobienie kolczug. Brak funduszy zmuszał ich do szukania własnych metod i materiałów. Wymyślili, że zrobią je z nakrętek na śruby. Zadziałało. Tą metodę bractwo stosuje do dziś. Kniaź pokazuje mi swoje dłonie. Widać na nich małe blizny po nacięciach i zgrubienia. Bractwo szybko zaczęło się rozrastać. Na początku przyjmowano każdego chętnego. Po kilku miesiącach zostali sami pasjonaci. Szkolni koledzy Kniazia wrócili do swoich dawnych spraw. Obecnie wódz dowodzi 20 wojami. Część z nich wyprowadziła się do innych miast i tam przyłączyła do innych drużyn. Odgrywają sceny z różnych epok, ale gdy tylko jest okazja powracają do swoich korzeni i przyjeżdżają do Chełma. Nieoficjalny zastępca Siedem lat temu do bractwa trafił Zając. Cztery lata

12

później z niego wyleciał, ale dalej przychodzi na treningi i podróżuje z drużyną. Traktują go jak swojego. Wyrzuciłem go za lenistwo. Podczas jednego z wyjazdów nie wyczyścił broni po walce. Tłumaczy Kniaź. Jestem zdziwiona, że kara była tak surowa. Wódz wyjaśnia Zostawiają sprzęt, gdzie popadnie, a to wcale nie są tanie rzeczy. Na miecze stać nas tylko dzięki sponsorom. Muszę pilnować, by nic nie zginęło i się nie uszkodziło. Kniaź nie umie wytłumaczyć, dlaczego pozwala Zającowi dalej przychodzić na treningi. Jego żona, Ewelina zdradza, że jest między nimi jakaś więź, której nikt nie rozumie. Mogą się kłócić, dać sobie po pysku, ale później bez słowa wracają do dawnych relacji. Zając ma na imię Michał. W liceum uczył się tylko historii. Później zaczął ją studiować w Chełmie. Czas rozdzielił między uczelnię, treningi i pracę jako Duch Bieluch w Podziemiach Kredowych. Biegał przebrany w maskę i prześcieradło w tunelach pod ulicami miasta i przestrzegał dzieci, by nie oddalały się od grupy w trakcie zwiedzania. Jego dawna nauczycielka straszy swoich uczniów, że jak będą się źle uczyć, to skończą tak jak on. Zając tego nie rozumie. Przecież robił, to co lubił. Najbardziej szalona rzecz jaką pamięta? To był zaraz po wyrzuceniu z drużyny. Wszyscy pojechali na Wolin brać udział w rekonstrukcjach. Wtedy Kniaź i Zając byli na siebie obrażenie. Wódz nie wpuścił go do autokaru. Michał pożyczył trochę pieniędzy od znajomych i pojechał stopem. Miny Kniazia nigdy nie zapomnę. Nie wiem, czy się cieszył, czy chciał mnie udusić. Najgorsza rzecz? Gdy dostał toporem w głowę. Skończyło się bez urazu, ale bardzo bolało. Hełm był to wyrzucenia.Broń używana w walkach nie może być naostrzona. Uczestnicy powinni uważać, ale w bitewnym ferworze ktoś czasem się zapomni i uderzy zbyt mocno. Mniej więcej w czasie, gdy Zając dołączył do drużyny, poprawiła się także sytuacja materialna grupy. Znalazł się sponsor. Drużyną zainteresował się turecki przedsiębiorca. Jego 12-letni syn był pasjonatem śre-

Potomek Drakuli

Dominika nikt w Bractwie Grodów Czerwieńskich nie traktuje poważnie. Ciągle robi sobie krzywdę. To wbije sobie tępy miecz w nogę, to potknie się o sprzęt i potłucze, to znowu pomyli dni wyjazdów i sam musi docierać na miejsce. Mówią o nim Bajkopisarz. Nie dlatego, że przy ognisku opowiada baśnie, czy spisuje kronikę bractwa. Ciągle gada bzdury o tym, że jest potomkiem Drakuli i ma wampirze geny. Nikt z nas tego nie słucha, ale jak nie przestanie to będziemy musieli go wyrzucić. Ludzie śmieją się, że mamy w swoich szeregach wariata. Kniaź patrzy na Dominika z politowaniem. Wyglądem też się wyróżnia. Nie wygląda na swoje 20 lat. Jest niski i bardzo drobny. Sprawia wrażenie, jakby miał upaść pod ciężarem uzbrojenia. Dominik nie dostaje taryfy ulgowej. Tłumaczy mi Zając, gdy pytam, czy Bajkopisarz nie może ubierać się w coś lżejszego. Nie widziałaś, jaki słaby był, gdy do nas trafił. Teraz radzi sobie całkiem nieźle, ale musi więcej ćwiczyć. Zawsze pierwszy „umiera” na wojnie. Starsi członkowie bractwa pamiętają dzień, w którym Dominik pierwszy raz do nich przyszedł. Miał 15 lat. Przyniósł ze sobą pisemną zgodę od rodziców na udział w treningach. Wtedy nikt nawet nie wymagał takich papierków, choć Kniaź wie, że powinien. Miał ze sobą paczkę ukraińskich papierosów. Chyba chciał się przed nami popisać. Gdy tylko zapalił, zrobił się zielony na twarzy. Przyczepił się do Zająca. Ciągle za nim chodził. Michał awansował na przewodnika. Załatwił Dominikowi stanowisko Ducha Bielucha. Traktuje go jak młodszego brata, choć jest to szorstka przyjaźń. Ktoś musi wyprowadzić chłopaka na ludzi. W domu ignorują jego dziwactwa. Teraz twierdzi że pochodzi ze szlacheckiego rodu i został porwany przez swoich rodziców. Sam Dominik wygląda jakby wierzył w to wszystko co mówi, choć łatwo wyłapać błędy w jego opowieściach. Gdy opowiada o rodzinnych dobrach, które stracił, mieszają mu się nazwy miejscowości i imiona przodków. Twierdzi, że jest sprawniejszy niż inni, dzięki swojemu przodkowi. Pytam o zranioną nogę. Oj tam, to nic takiego. Prawie odciąłem sobie palec, ale bez niczyjej pomocy wróciłem do domu i opatrzyłem ranę. Wersja Kniazia – Płakał i piszczał


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.