14 minute read

Newsroom

Z archiwum koszalińskiego rapu

11 utworów, na których usłyszeć można ponad 30 koszalińskich raperów, znalazło się w wyjątkowej kompilacji „Z archiwum koszalińskiego rapu”. To pierwsza część nowego cyklu mającego na celu pokazanie bogatej sceny muzycznej Koszalina.

Advertisement

TEKST MARIUSZ RODZIEWICZ

Projekt swoją premierę miał na początku grudnia w Mediatece, Koszalińskiej Biblioteki Publicznej. Podczas wydarzenia było można kupić płytę i tym samym wesprzeć zbiórkę charytatywną na chorego, niespełna sześcioletniego Maciusia z Koszalina. Składanka wydana na CD otwiera nowy cykl, który pokaże bogatą i różnorodną scenę hip-hopową miasta.

Przypomnijmy, że wcześniej – w latach 2017-2018 – ukazały się cztery części kompilacji „Z archiwum koszalińskiego rocka” wydane przez blog GraMuzyka i rozdawane podczas kolejnych edycji Płytowej Giełdy GraMuzyka w Koszalinie. Na tych płytach znalazło się niemal 60 utworów, 60 w zdecydowanej większości nie istniejących już zespołów rockowych i metalowych. Wszystkie części płyt trafiły także do Archiwum Państwowego w Koszalinie, gdzie zostały zarchiwizowane, a z różnych materiałów zdjęciowych, pamiątek i dokumentów, które przekazało kilku koszalińskich muzyków stworzono wystawę, którą ciągle można oglądać na murach Archiwum. Teraz przyszedł czas na zebranie i zarchiwizowanie równie bogatej koszalińskiej sceny hip-hopowej, która prężnie rozwijała się w mieście od drugiej połowy lat 90-tych ubiegłego wieku.

Składanka będzie zawierać 11 utworów lokalnych raperów. Wśród nich będzie m.in. Yaro z utworem „Życie jak sen”, który nie był wcześniej publikowany na żadnej jego płycie, a także utwory ekip Dżastem Dżułysz, Projekt SP, BlaBla, czy A.H.O.J. - Cieszymy się z udziału w tym projekcie. Myślę, że tego nam brakowało, żeby zebrać tę muzykę w jedną całość i skompilować dla potomności oraz osób zainteresowanych, tym co działo się w Koszalinie przez ostatnie dwie dekady – mówi Mino, jeden z raperów składu A.H.O.J.

Co ważne, z wydaniem płyty-składanki związana jest wspomniana już akcja charytatywna na rzecz małego Maciusia Grzybowskiego z Koszalina. Zbiórka prowadzona jest we współpracy z Fundacją Pomocy Dzieciom Magia. - Cała akcja skierowana w stronę naszego synka daje nam poczuć, że nadal nie jesteśmy sami. To daje dużo otuchy i siły, sprawia, że jesteśmy pewniejsi jutra – mówi Marcin Grzybowski, tata Maćka, a jednocześnie tancerz i trener break dance, który także współtworzył kulturę hip-hopową w Koszalinie. - Sam pomysł wydania płyty z koszalińskim rapem przez ludzi, którzy tworzyli ten klimat na przestrzeni ostatnich dwudziestu kilku lat to coś niesamowitego. Mam z tym związane osobiste wspomnienia, jak to było kiedyś. Wróciła pamięć o tej całej pasji i w zasadzie można powiedzieć, rodzinie koszalińskiego hiphopu, bo tak wtedy się wszyscy czuliśmy.

#reklama

Z miłości do słodkości

TEKST EWELINA ŻUBEREK / FOTO AGATA ŁOBACZ

Motywy Harrego Pottera, Minionków i Pokemonów. Róże, błękity, żółcie i pastelowe kolory. Wszystko to na pierniczkach i ciasteczkach dekorowanych przez Agatę Łobacz. Koszalinianka od pięciu lat udowadnia, że te wypieki niekoniecznie muszą kojarzyć się tylko ze świętami Bożego Narodzenia. – Mogłabym bez problemu rozpisać pierniczkowo-ciasteczkowy kalendarz na cały rok. Poza tymi standardowymi okazjami jak Dzień Babci i Dziadka, walentynki, Dzień Kobiet oraz Wielkanoc i Boże Narodzenie, są też takie jak zakończenie roku szkolnego, urodziny, imieniny i przede wszystkim moje ulubione – roczki – wymienia Agata Łobacz.

Miłość do słodkich wypieków u pani Agaty pojawiła się podczas pracy w Pracowni Tortów. Niedługo później trafiła na zagraniczny tutorial z lukrowanymi ciasteczkami. – Pomyślałam wówczas, że też chcę robić takie cuda. Chcę, by w Polsce były takie wspaniałości. Nie chcę, żeby lukrowany piernik kojarzył się tylko z białymi koronkami – wyjaśnia. Przez te lata jej pierniki pokochali nie tylko mieszkańcy Koszalina, ale także całej Polski. – Dziś śmiało mogę stwierdzić, że moje wypieki podróżują więcej ode mnie. Nie wiem, czy kiedyś uda mi się je dogonić w liczbie odwiedzonych krajów – śmieje się pani Agata.

Jej ulubione wypieki to te z cynamonem. – To moja ukochana przyprawa. Uwielbiam jej zapach do tego stopnia, że wszystkie świeczki w domu mam o zapachu cynamonu – podkreśla. A jaki jest sekret udanego piernika? – Chyba nikogo nie zaskoczę odpowiedzią – to przede wszystkim dobrej jakości składniki. Można dodać także coś, dzięki czemu zawsze wychodzą przepyszne – serce.

Prace pani Agaty można obejrzeć na jej Instagramie @agatacookie.art

Top Model z Koszalina

TEKST JOANNA KRĘŻELEWSKA / FOTO DOMINIKA WYSOCKA

To była wspólna decyzja widzów i jurorów. – Największą wygraną jest dla mnie ogromne wsparcie, które otrzymałam od wszystkich głosujących. Czułam ich energię, czułam ich obecność i za to bardzo dziękuję – mówi Dominika Wysocka, zwyciężczyni show „Top Model”.

Po tygodniach śledzenia jednego z popularniejszych telewizyjnych show, widzowie w końcu doczekali się wielkiego finału 10. edycji programu „Top Model”. O nagrodę główną walczyły: Nicole Akonchong, Dominika Wysocka i Julia Sobczyńska. Jurorzy: Kasia Sokołowska, Joanna Krupa, Marcin Tyszka i Dawid Woliński, wielokrotnie podkreślali, że poziom tegorocznych uczestników był bardzo wysoki.

Finalistki od samego początku w programie radziły sobie świetnie. Decyzją widzów i jurorów zwyciężyła koszalinianka Dominika Wysocka. Wygrała nagrodę główną w wysokości 100 tysięcy złotych, kontrakt z agencją Model Plus i okładkę w magazynie „Glamour”.

- Spałam niecałe trzy godziny! – śmieje się Dominika Wysocka. Siłą napędową są dla niej teraz pozytywne emocje.

- Powiem szczerze, nie spodziewałam się takiego werdyktu. Gdy stałam z Nicole przed jurorami, wiedziałam, że to ona jest faworytką programu. Już chciałam jej pogratulować i… usłyszałam swoje nazwisko. Radość, szczęście – to były emocje nie z tej ziemi! Koktajl zaskoczenia i spełnienia. Moje marzenia spełniły się również dzięki ogromnemu wsparciu widzów, mieszkańców Koszalina. Czułam to, czułam ich obecność. To najpiękniejsze uczucie i ogromnie za to dziękuję – podkreśla.

Jakie modelka ma plany na najbliższy czas?

– Szykuje się sporo pracy. Będę ustalać szczegóły kontraktu z agencją Model Plus. Muszę przemyśleć, jak pogodzić szkołę i pracę. To czas, który mogę wykorzystać i chcę to zrobić mądrze – wskazuje laureatka „Top Model”.

Dominika Wysocka ma 20 lat i 176 cm wzrostu. Moda jest jej ogromną pasją. Brała udział w kampanii sukien ślubnych. Do udziału w „Top Model” zachęcił ją chłopak. Dominika studiuje inżynierię środowiska w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i jest stypendystką. Uwielbia podróże i książki, szczególnie kryminały. Jak podkreśla, „Top Model” był dla niej wspaniałą lekcją.

Cosmo Beauty: piękno

w zasięgu ręki

Właścicielka salonu Cosmo Beauty, Violeta Pańka, jest certyfikowanym instruktorem Nails Company z blisko 10-letnim doświadczeniem. Od czterech lat ma swoje miejsce, w którym dba o piękny wygląd pań.

Znakiem rozpoznawczym salonu Cosmo Beauty jest stylizacja paznokci na najwyższym poziomie. Jak podkreśla pani Violeta – ta dziedzina nie ma dla nich tajemnic. – Atrakcyjnie prezentujące się dłonie i wypielęgnowane paznokcie dodają pewności siebie. Na paznokciach jesteśmy zrobić dosłownie wszystko, nawet najbardziej skomplikowane zdobienia. Od pracy na naturalnej płytce, poprzez żele, na hybrydzie kończąc. Klientki mają do wyboru ponad 500 kolorów i mogą być pewne, że stylistki są na bieżąco z najnowszymi trendami – zaznacza właścicielka salonu.

To właśnie doświadczona i wykwalifikowana kadra jest gwarancją pięknego wyglądu i dobrego samopoczucia każdej klientki. – Każdy dzień w pracy spędzam z niesamowitymi kobietami, dzięki którym mogę realizować swoje pomysły i marzenia. Zatrudniam trzy wspaniałe, młode i ambitne dziewczyny. Każda nieustannie się szkoli i podnosi swoje kwalifikacje. Stylistki biorą udział w kursach, na których poznają najnowsze światowe trendy. Dodatkowo, jako instruktor, raz w miesiącu organizuję im całodniowe szkolenia. To nieodłączny element naszej pracy – wyjaśnia pani Violeta.

W Cosmo Beauty można także zadbać o nieskazitelny wygląd stóp. – To nie tylko zabiegi estetyczne, ale przede wszystkim zdrowotne. Współpracujemy z lekarzem podologiem, dzięki czemu nasze klientki nie tylko zyskają piękny pedicure, ale pozbędą się także problemu z wrastaniem paznokci czy pękającej skóry na piętach – podkreśla Violeta Pańka.

Jedną z nowości salonu jest profesjonalne oczyszczanie twarzy, a także makijaż permanentny ust, oczu oraz brwi. - Zabieg polega na wprowadzeniu pod skórę pigmentu, który ma zdobić i podkreślać to, co piękne oraz kamuflować to, co niedoskonałe. Nieustannie rozwijamy się w tym kierunku i regularnie szkolimy – mówi właścicielka salonu.

Cosmo Beauty oferuje także laserowe usuwanie tatuaży, przebarwień oraz makijażu permanentnego. Efekty widoczne są już po jednym zabiegu. – To zasługa wysokiej jakości lasera, którego cechuje duża moc oraz zastosowanie innowacyjnych technologii. Wykonanie makijażu permanentnego jest względnie łatwe, jednak jego usunięcie to już wyzwanie, któremu może sprostać tylko odpowiedni sprzęt i oczywiście odpowiednia osoba – wyjaśnia pani Violeta.

Zespół specjalistów pomaga klientkom zatroszczyć się nie tylko o wygląd zewnętrzny, ale także samopoczucie. Dba o wysoką jakość oferowanych usług, ale także wspaniałą atmosferę. – Staramy się prowadzić salon tak, by każdy klient czuł się u nas dobrze. Jeśli trzeba to porozmawiamy i pocieszymy, a jeśli ktoś woli – wspólnie pomilczymy. Cosmo Beauty to miejsce przyjazne i komfortowe, wypełnione pozytywną energią, którą dzielimy się z innymi – podkreśla właścicielka salonu.

Obecnie salon można znaleźć na ulicy Zakole 14 w Koszalinie. Jednak już niedługo lokalizacja się zmieni. – W obecnym miejscu przestajemy się mieścić – śmieje się pani Violeta. - Kupujemy więc ziemię i rozpoczynamy budowę nowego salonu. Przenosimy się na nowe osiedle w Jamnie – dodaje.

Drugie życie butów

Podróż życia, niezapomniana randka, ślub. Wielu z nas ma w szafie ukochane buty, które towarzyszyły nam w najważniejszych momentach. Często, choć nie wyglądają już zbyt dobrze, nie mamy serca się ich pozbyć. Właśnie takie obuwie często trafia w ręce Alena Hasanovicia. – Jestem w stanie naprawić buty, które większość ludzi wyrzuciłaby do śmietnika. Daję im drugie życie – wyjaśnia.

TEKST EWELINA ŻUBEREK / FOTO @SNEAKERS_BY_ALEN

Pomysł na profesjonalną renowację obuwia wziął się z przypadku. – Mam sporą kolekcję butów, które zawsze muszą być czyste. W czasach szkolnych potrafiłem godzinami siedzieć i je czyścić, by doprowadzić je do pierwotnego stanu. Z czasem zaczęli zauważać to znajomi, którzy także prosili mnie o pomoc. Aż pewnego dnia wróciłem do domu i stwierdziłem, że jest dosłownie zawalony butami – opowiada Alen. Tak powstał pomysł na założenie Sneakers by Alen. Najpopularniejszą usługą jest całkowita renowacja obuwia. – Dzięki temu wydobywam z obuwia dawny blask. Zabieg jest bardzo czasochłonny, ale robi piorunujące wrażenie - podkreśla. Odskocznią od żmudnej pracy jest usługa personalizacji obuwia. – Tutaj mogę dać upust swojej wyobraźni – podkreśla Alen. Jak wygląda proces malowania butów? – Najpierw wspólnie z klientem przygotowuję projekt, który w programie graficznym umieszczam na butach. Po zatwierdzeniu przygotowuję powierzchnię i zaczynam malowanie. To trochę tak jak z tatuażem, tylko że na butach. Co ważne – wszystko wykonuję ręcznie. Maluję pędzlami i aerografem. Używam specjalnych farb do butów dostosowanych do materiału, z którego są wykonane. Czasami używam także specjalnych markerów lub innych niekonwencjonalnych rzeczy – wyjaśnia. Małe dzieło sztuki na butach jest formą wyróżnienia się z tłumu. – Jesteśmy w stanie zrobić wszystko, o czym zamarzy klient. Ludzie są na tyle różni, że praktycznie każde zlecenie jest inne. Często ludzie proszą o stworzenie wzoru z ulubioną postacią z bajki, z imieniem lub ksywką. Ostatnio jedna pani chciała, by jej buty błyszczały z daleka. Sprowadziliśmy więc kryształki Swarovskiego i umieściliśmy je na butach. Efekt był niesamowity, a klientka bardzo zadowolona – tłumaczy Alen Hasanović.

Efekty pracy pana Alena można oglądać na Instagramie @sneakers_by_alen.

Wiersze i książki na zimowe wieczory

foto: materiały prasowe

„Dzieci z Bullerbyn”, „Ania z Zielonego Wzgórza”, „O psie, który jeździł koleją”. Od tych tytułów zaczynał niemal każdy miłośnik książek. Nie inaczej było z Patrycją Lewandowską. Dziś 22-letnią studentką filologii polskiej lubującej się w literaturze pięknej.

- Miłość do niej zaczęła się od lektury ,,Mistrza i Małgorzaty” przeczytanej w ramach zajęć z języka polskiego. W literaturze pięknej fascynuje mnie sposób opowiadania książkowej historii, wywołujący nostalgię i wzruszenie. Obecnie jedną ze współczesnych pisarek, której nowe książki stale mnie zaskakują, jest Anna Ciarkowska – opowiada pani Patrycja.

Poza prozą, kocha też poezję, którą odkryła na nowo w techniku. – Wcześniej poezja nie wydawała mi się być wartą uwagi. Gdy zmagałam się z chorobą, to właśnie w niej odnalazłam miejsce dla siebie. Dawała mi przestrzeń na emocje i uczucia, a później, gdy zaczęłam sama pisać swoje pierwsze wiersze, pomagała wyrazić siebie. Jeśli chodzi o ulubione poetki, to mogę do nich zaliczyć Halinę Poświatowską i Annę Świrszczyńską – mówi.

Jeden z wierszy pani Patrycji ukaże się w tomiku pt. ,,Najważniejsze” autorstwa Kamila Borkowskiego, z którego sprzedaży cały dochód zostanie przekazany na wsparcie Fundacji Warszawskie Hospicjum dla Dzieci. A jak w przypadku pani Patrycji wygląda proces twórczy? - Piszę pod wpływem chwili, kierując się emocjami, czasami zainspiruje mnie jakaś sytuacja czy usłyszane słowo. Pisaniu nie towarzyszy żaden szczególny

proces. Pierwsze zapisane myśli po prostu zmieniam, przekształcam, czasami ubieram w inne słowa, żeby przekazać jak najwięcej siebie w mojej twórczości.

Poza książkami, w kręgu zainteresowań Patrycji Lewandowskiej znajdują się także religioznawstwo (szczególnie islam) i kulturoznawstwo. - Staram się do nich podchodzić z szacunkiem i otwartością. Zrozumieć, nie oceniać. Z tymi zainteresowaniami łączy się miłość do podróży. Amatorsko zajmuję się też fotografią, głównie na potrzeby Instagrama, gdzie prowadzę konto @prozaicznapoezja – wyjaśnia nasza bohaterka.

Jakie pozycje poleciłaby pani Patrycja naszym czytelnikom na nadchodzące zimowe wieczory?

,,Dom dzienny, dom nocny” Olga Tokarczuk

Moja ulubiona książka Olgi Tokarczuk, której klimat najłatwiej poczuć jesienno-zimową porą. Książka o ludziach z pogranicza (nie tylko geograficznego), o przenikaniu się kultur, o przenikaniu teraźniejszości i przeszłości. Pióro Olgi Tokarczuk przenosi nas niepostrzeżenie w różne miejsca i przestrzenie. Mamy więc bohaterów z przeszłości, teraźniejszości i nieuchwytnych, jakby łączących obie przestrzenie; raz są na wyciągnięcie ręki, ludźmi z krwi i kości, by za moment odpłynąć poza granice rzeczywistości. Granice są i zawsze będą, ale są umowne, sztuczne, płynne, zdaje się mówić Tokarczuk. Proza Tokarczuk wyostrza też zmysły, pozwala poczuć zapachy i usłyszeć więcej. Autorka próbuje uchwycić słowem i moim zdaniem osiąga w tym perfekcję w opisaniu tego, co nieuchwytne: tajemnice życia i czasu. Przenosi nas na kolejne pogranicze, pogranicze jawy i snu. Każdy, kto ma ochotę przenieść się w świat senny, w świat pięknego języka i popłynąć do historii niezwykłych, nieodkrytych, nieodgadnionych, niech koniecznie sięga po ,,Dom dzienny, dom nocny”.

,,Anna Karenina” Lew Tołstoj

Jeden z klasyków, które warto znać, idealny na długie, zimowe wieczory. Świat wykreowany przez Tołstoja jest tak naprawdę odbiciem XIX-wiecznego społeczeństwa rosyjskiego. Ale czy tylko rosyjskiego i czy tylko XIX-wiecznego? Odbiciem społeczeństwa z całym jego zagubieniem, wielkimi pytaniami, obłudą, utopijnymi wizjami i zakłamaniem. Z całym jego przekrojem, od wiejskich dróg i spraw po najbogatsze salony. To powieść wielkich pytań i obnażania kolejnych problemów. To powieść o próbie wyzwolenia się ze społecznych ograniczeń i życiu w zgodzie ze sobą. To powieść też i o Annie, która za próbę życia w zgodzie ze sobą płaci najwyższą cenę… Powieść będąca oskarżeniem ustroju społecznego. Nikt nie próbuje Anny zrozumieć, zostaje wypchnięta na margines społeczny, potępiona, bo odważyła się przeciwstawić normom społecznym. Powieść, której przesłania nigdy się nie starzeją.

,,Szklany klosz” Sylvia Plath

Książka, która chociaż napisana została ponad pięćdziesiąt lat temu, do dzisiaj jest aktualna. A może nawet z roku na rok aktualną staje się coraz bardziej. Sylvia Plath w tej po części autobiograficznej powieści dotyka tematu depresji (Plath zmagała się z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym, niedługo po premierze powieści popełniła samobójstwo). ,,Szklany klosz”, pisany w formie pamiętnika, jest zapisem myśli i emocji Esther. Podróżą po jej wnętrzu, po najciemniejszych zakamarkach ludzkiej psychiki. Esther to 19-latka. Utalentowana, wrażliwa, inteligentna. Świetnie zapowiadająca się poetka i pisarka. Dzięki swojemu talentowi zdobywa wielką życiową szansę - staż w Nowym Jorku. Wydawać by się mogło, że ma wszystko… Powoli świat Esther traci jednak barwy. Ludzie gdzieś trwają, żyją, oddychają, tylko Esther tkwi pod szklanym kloszem, a my, czytelnicy, razem z nią. Kiełkuje myśl o końcu… Idziemy z dziewczyną, trzymając ją za rękę, przez kolejne szpitale psychiatryczne… ,,Szklany klosz” to ważny głos w kształtowaniu świadomości społeczeństwa na tematy chorób psychicznych.

,,Pestki” Anna Ciarkowska

Anna Ciarkowska zabiera czytelnika do swojego poetyckiego świata. W formie krótkich wypowiedzi tka świat ze słów. Świat złożony z konwenansów, z tego, co wypada, a czego robić nie należy. Opowiedziane historie tworzą obraz dziewczynki, nieumiejącej odnaleźć się w rzeczywistości. Jest inna, niewystarczająca. Z małej dziewczynki rośnie nastolatka, a później kobieta… Wraz z nią narastają niedopowiedzenia i smutek. Prowadzona za rękę przez mamę i babcię gubi po drodze siebie. Ciarkowska nie pisze wprost. Metafora pozwala jej wypowiedzieć więcej, dotknąć emocji. Pozwala bez agresji, a jednak stanowczo, ukazać stygmatyzację, brak kobiecego wsparcia, a zamiast niego wtłaczanie w ogólnie akceptowalne role społeczne…

,,Kwiat wielu nocy” Marta Bijan

Nie potrafię ocenić poezji, potrafię ją za to poczuć. Tomik Marty Bijan jest idealny na długie wieczory i bezsenne noce. Wiersze w nim ukryte sięgają do najgłębiej skrywanych w człowieku tajemnic, zrzucają zewnętrzne maski. Dotykają samotności, niezrozumienia, cierpienia. Dotykają psychiki. Wszystko to pod osłoną nocy, nad brzegiem morza czy w melancholijnej aurze jesieni. Marta Bijan operuje metaforą, ukrytymi znaczeniami. Warto pochylić się nad jej wierszami i spróbować uchwycić to, co poetka pochowała w słowach.