Poznański prestiż - październik 2023

Page 10

AKCJA RENOWACJA – sentymentalna podróż w przeszłość (73) ISSN 2543-957X

Sprawczość

22 września 2022. Umiera Iza z Pszczyny. Tę historię zna każda kobieta, której nieobojętny jest los naszych córek, przyjaciółek, koleżanek, sąsiadek… Decyzja TK Julii Przyłębskiej z października 2020 roku, zakazująca dokonywania aborcji z powodu wady płodu, doprowadziła do jej śmierci. Iza osierociła 9-letnią córeczkę. I pamiętam, że kiedy dotarła do mnie ta informacja, łzy potoczyły mi się po policzkach. Łzy bezsilności i wściekłości.

Mam wiele szczęścia, mając wokół siebie piękne, mądre kobiety, często prowadzące własne biznesy, będące świadome swoich praw. Swymi codziennymi wyborami i ciężką pracą twardo stawiają czoło trudnościom, jakie przynosi dzień powszedni. W ciągu dnia są managerkami, dyrektorkami, właścicielkami biznesów, podejmującymi niełatwe decyzje, aby po południu zamienić się w kochające i czułe matki, przygotowujące obiad, odrabiające ze swymi pociechami lekcje i szukające po całym mieście różowej krepy, którą syn czy córka na jutro muszą przynieść na zajęcia w szkole. Ta dwoistość ról to ich chleb powszedni, naturalny stan rzeczy, w którym często brakuje im czasu dla nich samych. I każda z nich ma swoją historię naznaczoną wieloma wybojami. Na ich twarzach niejednokrotnie pojawiały się łzy bezsilności, niemocy, zwątpienia we własne siły czy w końcu strachu. A przecież na co dzień są trzymającymi fason szefowymi podejmującymi decyzje dotyczące przyszłości ich firm.

FELIETON:

ALICJA KULBICKA / redaktor naczelna

24 maja 2023 umiera 33-letnia Dorota. Trafiła do szpitala w piątym miesiącu ciąży po odpłynięciu wód płodowych. Leżała przez trzy doby, z nogami w górze i głową w dole. Zmarła po trzech dniach z powodu wstrząsu septycznego. Przewaga kobiet w grupie wyborców to prawie półtora miliona. Według statystyk co druga kobieta w wieku między 18 a 39 lat nie chce wziąć udziału w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Dlaczego? Szkodliwe stereotypy utrwalane przez obecną władzę skutecznie zniechęcają kobiety do podjęcia rękawicy i postawienia krzyżyka na karcie do głosowania. Bo albo jesteś „feministką dającą w szyję”, albo „matką Polką”. Nic pośrodku, o łączeniu ról nie ma nawet wzmianki w dyskursie politycznym obecnej władzy. Choć wydaje się, że dostęp do powszechnego udziału polskich kobiet w przestrzeni politycznej został otwarty, to zaszczepiony patriarchalny stereotyp „męskiej twardej polityki” skutecznie odstrasza nas, nawet od rozmów na ten temat. Choć wszystkie podskórnie czujemy, że nie jest to kraj przyjazny kobietom, rzadko odważamy się podjąć ten temat na spotkaniach towarzyskich, pozostawiając to pole mężczyznom.

Ale to nie mężczyźni umierają w polskich szpitalach…

Agnieszka, Anna, Justyna, Marta, córka, przyjaciółka, sąsiadka, koleżanka, ja…

Raz sformułowane stereotypy są odporne na zmiany. Zawierają uproszczony komponent poznawczy, ułatwiający myślową organizację świata i bardzo trudno je odwrócić w głowach. Stosunek Polek do polityki i kwestii politycznych wskazuje, że polityka – w postaci takiej, w jakiej funkcjonuje obecnie – to przede wszystkim wynalazek i domena mężczyzn. Nastawienie na rywalizację, konkurencję i walkę, a nie współpracę i współdziałanie czyni tę dziedzinę bardziej „męską” niż „kobiecą”. Ale czy my kobiety nie toczymy na co dzień walki? 96 proc. dłużników alimentacyjnych to mężczyźni, a łączna kwota niezapłaconych alimentów wynosi 14,1 mld zł. W większości rodzin z dziećmi z niepełnosprawnościami ciężar opieki spada na matkę. Luka płacowa na koniec 2022 roku wynosiła w Polsce 8,7 proc., a przecież to kobiety stanowią większość wśród osób mających wyższe wykształcenie. Z 2,5 mln jednoosobowych działalności gospodarczych, nieco ponad 875 tysięcy należy do kobiet. Funkcję prezesa pełni w polskich firmach 96,8 tys. kobiet – to ponad 3 razy mniej niż mężczyzn, których na tym samym stanowisku jest ponad 345 tys.*. A przecież kariera nie ma płci, a podatki są równe dla wszystkich.

Nie wierzcie, że Wasz głos się nie liczy, ani w to, że polityka jest czymś abstrakcyjnym, oderwanym od życia. Ona wpływa na to, co dzieje się tu i teraz. Przesądza o sprawach istotnych dla naszej codzienności. Polki doskonale wiedzą, w jakim kraju chcą żyć. Idealna Polska to kraj, który szanuje nasze prawa i daje nam możliwości rozwoju zawodowego bez szkody dla życia rodzinnego. Chcemy mieszkać w nowoczesnym i otwartym państwie, które daje nam poczucie bezpieczeństwa i wolności. Kluczowe są dla nas kwestie zdrowia, edukacji, niezależności materialnej. Chcemy mieć dostęp do dobrej opieki medycznej i decydować o własnym ciele. Oczekujemy rzetelnej, nowoczesnej edukacji dla naszych dzieci. Chcemy żyć godnie, bez konieczności ciągłych wyrzeczeń. Chcemy się rozwijać zawodowo, mieć czas dla rodziny i realizować swoje pasje. **

15 października 2023. Zróbmy to.

*raport Kobiety w biznesie 2022

** raport Fundacji Batorego

FOT. MATERIAŁY WŁASNE 1
Poznański Prestiż

Temat z okładki

14 SALON AUDI FRANOWO

AKCJA RENOWACJA

– sentymentalna podróż w przeszłość

Prestiżowa rozmowa

20 RENATA BOROWSKA-JUSZCZYŃSKA

Dobiegliśmy do mety

24 MARTA KLEPKA

Siła kobiet

Prestiżowe miejsce

26 AGNIESZKA WALCZAK-SZAFRAŃSKA

Dotyk francuskiego piękna

30 BUTIKOWY HOTEL SHUUM

Najlepszy hotel wellness w Polsce

Po poznańsku

32 POZNAŃSCY RZEMIEŚLNICY – połączenie tradycji i pasji

Moda

34 STARY BROWAR

Stylowi mężczyźni na jesiennych zakupach

38 ANNA ORSKA

Kolekcja Maroko

42 ANNA DUTKOWSKA-ŚMIECHOWSKA

Torebka nie musi być nudna!

Uroda

44 JOANNA IGIELSKA-KALWAT

Digital aging

Design

46 ARTPIN Ubierz ściany na nowo

48 IKONY DESIGNU Saturatory Stelton

Porady prawne

13 ZUZANNA KRANC, WA Wasielewska Adwokaci

ABC wyborcy

Muzyka

50 DIONIZY PIĄTKOWSKI Ćwierć wieku Ery Jazzu

54 MARTA SZOSTAK Podsumowanie

Filmowy Ferment

56 RADEK TOMASIK

GDYNIA 2023: Kino moralnego regresu

Książki

58 MONIKA WÓJTOWICZ Bookowski przewodnik

Moto

60 Art Corner by PORSCHE CENTRUM POZNAŃ

Mówisz Porsche, myślisz sztuka

Technologia

62 MAGDA JUDEJKO, MetaMixer PHYGITAL (fizyczne NFT)

Sport

64 PRZEMYSŁAW WICHŁACZ

Czy zdobywanie wykształcenia w trakcie kariery sportowej to odpowiednia inwestycja?

Podróże

66 ESTERA HESS

WYSPY OWCZE

– pomysł na ucieczkę od świata

Będzie się działo

70 Zapowiedzi

Po godzinach

76 Fotorelacja z wydarzeń

MAGAZYN NOWOCZESNEGO POZNANIAKA | poznanskiprestiz.pl | fb.com/poznanskiprestiz

WYDAWNICTWO: Media Experts Sp. z o.o.

WYDAWCA: Karolina Kałdońska, karolina.kaldonska@poznanskiprestiz.pl

REDAKTOR NACZELNA: Alicja Kulbicka, alicja.kulbicka@poznanskiprestiz.pl

WSPÓŁPRACA: Michał Gradowski, m.gradowski@poznanskiprestiz.pl

AKCJA RENOWACJA

– sentymentalna podróż w przeszłość

REDAKTOR MERYTORYCZNY/SEKRETARZ REDAKCJI: Magdalena Ciesielska, magdalena.ciesielska@poznanskiprestiz.pl

REDAKTOR Zuzanna Kozłowska, zuzanna.kozlowska@poznanskiprestiz.pl

SOCIAL MEDIA SPECIALIST: Przemek Wichłacz, przemek@wichlacz.pl

REKLAMA Agata Rajchelt, reklama@poznanskiprestiz.pl

PROJEKT GRAFICZNY: Łukasz Sulimowski

SKŁAD: Rafał Cieszyński

REKLAMA: reklama@poznanskiprestiz.pl

ADRES REDAKCJI: ul. Młyńska 12, lok. 210, 61-714 Poznań redakcja@poznanskiprestiz.pl

DRUK: CGS drukarnia Sp. z o.o.

MAGAZYN BEZPŁATNY

reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Przedruk w całości lub części dozwolony jedynie po uzyskaniu pisemnej zgody Wydawnictwa Media Experts Sp. z o.o. Wszelkie

Redakcja nie

bierze odpowiedzialności za treść
przedstawione projekty podlegają ochronie prawa autorskiego i należą do osób wymienionych przy każdym z nich. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić ich publikacji bez podania przyczyny.
2
Prestiż 26 50 66 38
ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Maciej Sznek Escargofoto
Poznański

STELTON X MOOMIN

z podwójnymi ściankami z nierdzewnej stali, Bądź eko zabierając ze sobą własny kubek i butelkę do picia, gdy jesteś w podróży, w drodze, w szkole czy na wycieczce.

Stelton

Kubki i butelki do picia x Moomins To Go
designforhome.pl

„Za każdy uśmiech Twój…”

FELIETON: MAGDALENA CIESIELSKA / redaktor magazynu „Poznański Prestiż”

Widzę go bardzo często, gdy przemierzam znajome okolice. Ja na rowerze, on na wózku inwalidzkim. Podjeżdżam pod furtkę, witamy się lub z odległości macham ku niemu. W słoneczne dni chowa się w cień, w dziarskim słomkowym kapeluszu, w chłodniejsze – przywdziewa kurtkę i otula się kocem. Jest niemową. Starszym panem, ze srebrnymi włosami. Zawsze towarzyszy mu serdeczny uśmiech, a błękitne oczy wpatrzone w dal z zaciekawieniem wypatrują coś, co przerwie jego monotonną nasiadówkę w ogrodowym zaciszu. Nie znam jego imienia, ale łączy nas uśmiech, dotyk dłoni, zwyczajny gest powitania. Bez pośpiechu. Bez rozmowy. Taka mała rzecz, a jak cieszy… Śmiech to zdolność człowieka do obrony przed światem, przed sobą. Pozbawić go tej zdolności to uczynić go bezbronnym. (Wiesław Myśliwski, „Traktat o łuskaniu fasoli”)

Jest blondynką w okularach, w wieku moich rodziców, a może i nieco straszą. Pracuje na portierni szkoły podstawowej, do której uczęszczają moje dzieci. Stanowcza i konkretna, umie powiedzieć „nie, nie wolno”, „nie, teraz nie wpuszczę” i do dzieci, i do marudzących rodziców, których obecnie jest coraz więcej. Cenię w niej zasady. Lubię ją zagadać „Pani Małgosiu, jak minął weekend?”, „Pomalowała Pani domek na działce?”, „Bluszcz wciąż tak się pnie po elewacji” itp. Rozmawiamy na zwykłe, przyziemne tematy, i te wesołe, i te smutne – bo takie jest nasze życie. Nazywa mnie „fajną mamą”.

Śmiech nie sprawia, że złe rzeczy stają się gorsze, podobnie jak nie staną się lepsze dzięki łzom.

Śmiech nie oznacza, że jest nam wszystko jedno albo, że zapomnieliśmy. Świadczy tylko o tym, że jesteśmy ludźmi. (Ransom Riggs, „Miasto cieni”)

Pani Ania z warzywniaka od drzwi woła „dzień dobry, Pani Magdo, co dziś szykujemy?”. Doskonale wie, że uwielbiam cortlandy i szarą renetę, ogórki małosolne, a jak biorę kapustę kwaszoną to tę najbardziej ukwaszoną. Opowiada mi często o swoim psie, a teraz, gdy zaczyna się sezon grzybobrania – przeważa tematyka dobrych leśnych miejsc. Mogłaby podać sobie rękę z moim Tatą, bo są jednakowo zakręceni na punkcie prawdziwków i maślaków… i liczenia zbiorów. Uśmiechnij się. Wszystko, co jest dobre czeka na Ciebie ! I najchętniej przychodzi do tych, którzy się uśmiechają.

(Beata Pawlikowska, „Lubię Cię”)

Dzieci pani Hani, ekspedientki z pobliskiej piekarni, już się usamodzielniły, ale ona wciąż troszczy się o nich i wspomina, jak byli mali. Zostawia dla mnie bułki orkiszowe i żytni chleb, a gdy dostanie ciasto marchewkowe, to część cyk pod ladę, jak za dawnych czasów, wiedząc, że nigdy nim nie pogardzę, wprost przeciwnie… Pośmiejemy się często z ludzkich głupot, „jak to ludzie z banału mogą zrobić problem”. Z chęcią opowiada, gdzie z mężem wybiera się na krótki lub dłuższy wyjazd. Pocieszna osóbka.

Człowiek traci grunt pod nogami, kiedy traci ochotę do śmiechu. (Ken Kesey, „Lot nad kukułczym gniazdem”)

Jest ochroniarzem w jednym z sieciowych supermarketów. Pan w średnim wieku, z dziwnym zaczesem do tyłu, ale niezwykle miłą aparycją. Służy pomocą i nierzadko, aby wymyśleć sobie dodatkowe zajęcie, mówi „to ja Pani mogę powkładać te siaty do bagażnika”. Napomknie o nowych pracownikach, co będzie szykował na późny obiad. Uśmiechnięty i życzliwy. Spotykam ich w wielu życiowych sytuacjach, w miejscach, które znam, które cyklicznie odwiedzam w swoim poznańskim fyrtlu. Każdy z nas jest inny, ale łączy nas uśmiech – ten, który potrafi zdziałać cuda. Uśmiech – fantastyczna broń na problematycznych i negatywnie usposobionych. Uśmiech – otwierający niejedne drzwi. Uśmiech – solidny klucz do wielu serc, łamiący zapory międzyludzkie. Nic nie waży, nic nie kosztuje. A ile może zdziałać…

6 Poznański Prestiż
zdjęcie Patryk Pawłowski

GALA ERY JAZZU 5 listopada 2023 Aula UAM Poznań

MALIA Malawi Blues & Jazz

DAMIAN KOSTKA Era Jazzu Prize 2023

fot. Dennis Dirksen

Dekada pytań

FELIETON: ZUZANNA KOZŁOWSKA

Kim jestem? Spoglądam na swoje odbicie w lustrze, ale nie odnajduję odpowiedzi. Kobietą? Bywam, czasami jednak wolę działać w obrębie roli dziewczynki. Partnerką? Często, ale nieidealną. Obywatelką? Tak długo, aż moja ojczyzna się mnie nie wyprze. Wolnym człowiekiem? Wolność wydaje się być iluzją, która im jestem starsza, tym mocniej zaciska się wokół mojego gardła. Może zadaję błędne pytanie. Spróbuję kolejny raz. Kiedy naprawdę jestem sobą? Online zdecydowanie nie. Offline radzę sobie niewiele lepiej. Można zauważyć przebłyski mojej tożsamości, kiedy jestem sama, za oknem panuje ciemność, a sąsiedzi wyjechali za miasto. Wtedy śpiewam ulubione piosenki, zapisuję swoje myśli lub czytam książki, a może nawet przyszłość. Chociaż zdarza się, że i przed sobą udaję kogoś innego.

Czego chcę? Tego akurat jestem w miarę pewna. Pragnę zaledwie jednej rzeczy. Chcę, by moje życie było istotne. Nie wiem tylko jeszcze, co by to miało dokładnie znaczyć. Byłam już na szczycie, na przodzie peletonu wyścigu wygłodzonych szczurów, dostałam niemałej zadyszki. Szukałam radości w konsumpcji, jakie to było nudne. Przerzuciłam się na wszystko, co alternatywne, muzykę, źródła informacji, ale tam zakrztusiłam się poczuciem wyższości nad resztą społeczeństwa.

Może gdybym była teraz sobą, popijałabym właśnie wytrawne czerwone wino zamiast soku z selera i jabłka. Stałam się częścią systemu, w którym walutą jest opinia. Patrzę na ekran i oceniam. Czy moje życie jest zdrowe albo chociaż modne?

Jakie mam perspektywy, posiadając wysoką liczbę łapek w górę, niskie samopoczucie oraz średniozaawansowany poziom sztuki kochania, to znaczy kłamania? Nowy odcinek wirtualnej sagi, która nigdy raczej nie zmieni faktu, że liczę piksele, siedząc na zapadniętej kanapie w wynajmowanym mieszkaniu w bezbarwnej dzielnicy.

Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem smutna czy też niezadowolona, przecież sama sobie to robię. Siadam zaplanować spełnianie swoich marzeń, ale dostaję powiadomienie, to kliknę. Tylko raz, tylko na chwilkę, zaraz wracam do celów i życiowych wyzwań.

O, świat zachorował, proszę odwołać swoje nadzieje. O, ogłoszono, że pozwolenie na bycie prawie wolną kobietą uległo przedawnieniu. O, rynek pracy ma hemoroidy od siedzącego trybu życia. Jak nie kataklizm, to tragedia, nie nastraja mnie to pozytywnie.

Pływam żabką w morzu zakłopotania, jako swój cel obierając przetrwanie? Spełnienie? Nadal zadaję pytania, na które nie znam odpowiedzi. Marnuję czas, czy pracuję nad sobą? I tak sobie balansuję na granicy pomiędzy wyciszaniem swojej „nad ambitności” i unikania ciosów od rzeczywistości. Znalazłam wodospad pytań, czując, jak krople potu spływają mi po plecach

„Kto szuka, ten najczęściej coś znajdzie, niestety czasem zgoła nie to, czego mu potrzeba”. Tolkien wiedział, o co chodzi. Wydaje mi się, że wyszłam już z Shire, tylko nie poznałam jeszcze historii pierścienia czy arcyklejnotu. Nie wiem, w jakim celu opuściłam wygodną norę z okrągłymi drzwiami. Liczę, że nie bezpodstawnie, ale pewność czasami bywa złudna. W zasięgu wzroku nie ma starszego maga z szarą brodą, który posiada większość odpowiedzi. Chociaż posiadam już swoją kampanię wiernych krasnali. Ale nadal pozostajemy rozdarci. Podziwiać góry Mgliste czy wziąć udział w bitwie pięciu armii? Nawet rozważania fantastyczne sprowadzają się do pytań. Sytuacja zaczyna być frustrująca.

Zabraniam sobie używania znaku zapytania. Jestem w dekadzie zagubienia i dekadzie najważniejszych decyzji. Więcej niż 20 lat, mniej niż 30. Tak, mówię o wieku, bo mimo że wmawia się nam, że to tylko liczba, to kłamstwo. To czas, który zaczyna biec tak szybko, że nas wyprzedza. A nie posiadam nic cenniejszego niż czas.

Wybrałam już wiele. Partnera, przyjaciół, zainteresowania i jestem zadowolona z tych decyzji. Problem polega na tym, że z każdą podjętą decyzją, pojawia się kilka następnych pytań. Kręcenie się w kółko wydaje się być moim hobby. Nie wybrałam jeszcze siebie, ale na to mam nadzieję, przyjdzie czas. Trwa kolejny stan przejściowy, po którym zacznie się dekada trzech kropek. Po czterdziestce nadejdzie czas na znak dolara, a potem znowu pytajnik i kryzys wieku średniego, który zastąpi dwukropek, za którym znajdzie się cała gama chorób i oznak przemijania. A na sam koniec myślnik, tuż po nazwisku, żeby w dwóch, trzech słowach móc określić jakość dokonań danej jednostki. Brzmi jak dosyć prosty plan, więc pewnie coś się po drodze nie uda, a nawet jak się uda, to nie brzmi to jakoś spektakularnie. Nigdy nie byłam wielką fanką interpunkcji. Przejście z dorosłości w dojrzałość jest procesem tak niezrozumiałym, że aż niewidzialnym. Chyba czas zadać sobie jeszcze jedno pytanie albo lepiej, kilka pytań…

8
Poznański Prestiż

Jak być dla siebie życzliwym?

– czyli kilka słów o samowspółczuciu

TEKST: BARBARA MACIEJEWSKA

Kiedy bliska nam osoba zmaga się z trudną dla niej sytuacją, bycie życzliwym i wspierającym wielu osobom przychodzi naturalnie. Zupełnie inaczej może to jednak wyglądać, kiedy ta sama trudność dotyczy nas samych. W zależności od tego, jak postrzegamy siebie i kryzys, którego w danej chwili doświadczamy, tak różna okazuje się być zdolność do okazania samemu sobie współczucia.

Samowspółczucie (ang. self-compassion) to umiejętność związana z tym, jak odnosimy się do samych siebie w sytuacjach, w których doświadczamy osobistego cierpienia i które postrzegamy np. jako porażkę, niepowodzenie. Stanowi ważny element odporności psychicznej mającej bezpośredni wpływ na to, jak dana osoba radzi sobie w kryzysie. Kristin Neff, pionierka w badaniach nad samowspółczuciem i autorka definicji tego pojęcia, wyróżnia jego trzy komponenty: uważność, życzliwość będącą przeciwieństwem osądzania oraz wspólnotę z innymi, czyli postrzeganie trudnej sytuacji jako części ludzkiego doświadczenia.

Wspieraj się

BARBARA MACIEJEWSKA

– psycholożka, absolwentka Uniwersytetu SWPS, której bliski jest nurt poznawczobehawioralny, w szczególności tzw. III fala oraz psychologia okołoporodowa. Pracuje z osobami doświadczającymi trudności związanych z obniżonym nastrojem, napięciem i stresem, z budowaniem relacji, ze stratą na wielu płaszczyznach, a także z kobietami i ich bliskimi w okresie okołoporodowym.

Instagram: @wspolne.rozkwitanie

Choć wielu osobom ten termin może kojarzyć się z użalaniem się nad sobą, nic bardziej mylnego. Samowspółczucie polega na wspieraniu samego siebie w trudnej sytuacji – będącej źródłem cierpienia – poprzez uznawanie własnych uczuć i okazywanie sobie życzliwości, tak samo jak często robimy to właśnie dla bliskich nam osób. Pojęcie to nie uwzględnia charakterystycznego dla użalania się nad sobą rozpamiętywania przeżywanych emocji i pojawiających się myśli, tylko zawiera w sobie uważność, czyli skupienie na tu i teraz zamiast na przeszłości. Badania pokazują, że wykazywanie bardziej samowspółczującej postawy wiąże się z większym dobrostanem i mniejszym doświadczaniem m.in. objawów depresyjnych i lękowych oraz zaburzeń związanych z jedzeniem i postrzeganiem własnego ciała. Dodatkowo interwencje oparte na samowspółczuciu mogą być z powodzeniem stosowane w leczeniu zespołu stresu pourazowego (PTSD) czy prewencji depresji poporodowej. Osoby posiadające i korzystające z umiejętności bycia dla siebie życzliwym cechują się większą wdzięcznością, nadzieją i ciekawością. Wspieranie samego siebie oparte na współczuciu wpływa również pozytywnie na odporność psychiczną w tak trudnych sytuacjach jak doświadczenie rozwodu, klęski żywiołowej, choroby nowotworowej czy chronicznego bólu.

Samowspółczucia można się nauczyć!

Samowspółczucie nie jest stałą cechą osobowości, lecz umiejętnością, którą można doskonalić. Poza uczestniczeniem w psychoterapii, podczas której specjalista uczy klienta życzliwszego i mniej oceniającego podejścia do siebie, można również korzystać z technik opartych m.in. na uważności. W rozwijaniu życzliwości dla siebie skuteczne okazują się ćwiczenia polegające na wizualizacji, praktyce uważności, pisaniu do siebie współczujących listów czy zaplanowaniu i podjęciu się eksperymentu behawioralnego z uwzględnieniem potencjalnych przeszkód i sposobów wspierania samego siebie.

Praca nad doskonaleniem współczucia do siebie niekiedy wymaga wiele poświęcenia i czasu. Jednak jak pokazują to wyniki licznych badań naukowych, życzliwa, czuła postawa wobec siebie wpływa pozytywnie na dobrostan i zmniejsza ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych

Źródła:

Egan, S. J., Rees, C. S., Delalande, J., Greene, D., Fitzallen, G., Brown, S. M., Webb, M., Finlay-Jones, A. (2021). A review of Self-Compassion as an Active ingredient in the prevention and treatment of anxiety and depression in Young people. Administration and Policy in Mental Health, 49(3), 385–403.

Guo, L., Zhang, J., Li-Ping, M., Zhao, Y. (2019). Preventing Postpartum Depression with Mindful Self-Compassion intervention. Journal of Nervous and Mental Disease, 208(2), 101–107. Neff, K. D. (2023). Self-Compassion: theory, method, research, and intervention. Annual Review of Psychology, 74(1), 193–218. Turk, F., & Waller, G. (2020). Is self-compassion relevant to the pathology and treatment of eating and body image concerns? A systematic review and meta-analysis. Clinical Psychology Review, 79, 101856. Welford, M. (2021). Budowanie pewności siebie. Podejście skoncentrowane na współczuciu. GWP.

9
Poznański Prestiż

Poznański Prestiż

Rodzina teatralna

FELIETON: MARTA KABSCH / PR Manager Starego Browaru, współwłaścicielka marki papierniczej Suska & Kabsch

Zaczęło się od Teatrzyku Zielona Gęś. Później były rozmaite spektakle: śmieszne, poważne, eksperymentalne. Występy w sali gimnastycznej, następnie – dom kultury, podróże po festiwalach w całej Polsce, a nawet wyjazd na warsztaty do Anglii. Założone przez wspaniałą bibliotekarkę Teresę kółko teatralne miało być „zajęciami pozalekcyjnymi” dla klas gimnazjum. Ostatecznie nasza grupa działała do końca studiów. Rozeszliśmy się po różnych szkołach, uniwersytetach, ale sobotnia próba w rodzinnej miejscowości pozostawała stałym punktem spotkań. Popisy na scenie były dla nas pasją, ale przychodziliśmy tam przede wszystkim towarzysko. Kiedy zaczęliśmy pracować, zakładać domy i rodziny, kurtyna poszła w dół.

Przyjaźń została.

W piękną wrześniową sobotę Bartek, pies i ja ruszamy w 70-kilometrową trasę do wsi pod Jarocinem. Mieszka tam jeden z moich przyjaciół z teatralnej trupy. Po studiach rolniczych założył gospodarstwo i z powodzeniem działa w zawodzie. W „dorosłym” życiu to właśnie Jasiu jest spoiwem naszej ekipy. Inicjuje spotkania, pilnuje ich regularności, zawsze wie, co u kogo słychać. Dojeżdżamy jako jedni z pierwszych. Cieszę się, widząc dwa długie stoły rozstawione na tarasie. Okazuje się, że większa część „kółka” potwierdziła obecność. Nasze grono przez lata powiększyło się kilkukrotnie – żony, partnerzy, dzieciaki. Kolejne auta pojawiają się na podjeździe. Uściski, uśmiechy, upychanie na stole sałatek i przekąsek, przybijanie piątek z latoroślami, które od ostatniego spotkania urosły o dwie głowy.

Spędzamy wspaniałe kilka godzin, piekąc kiełbaski przy ognisku i prowadząc niespieszne rozmowy. Słucham, opowiadam, ale też obserwuję uważnie każdego przybyłego. To niesamowite, jak długo ich znam. Mirek nauczył mnie żeglować. W liceum zabierał nas na rejsy po Mazurach i regaty na Kierskim. Pasja zmieniła się w zawód. Bałtyk, Majorka –słuchamy o wycieczkach, które jako sternik organizuje jesienią. Z Nastazją jako nastolatki potrafiłyśmy dniami i nocami rozmawiać „o życiu”. Snułyśmy marzenia i nieśmiałe plany. W jej wizji zawsze najważniejsza była szczęśliwa duża rodzina. Z uśmiechem spoglądam, jak zakłada bluzę najmłodszej córeczce. Nastazja jest wspaniałą, spełnioną mamą czwórki dzieci. Z rzadko spotykaną naturalnością i satysfakcją odnalazła się w tej roli. Historia tej pięknej rodzinki zaczęła się za kulisami naszych szkolnych występów. Mąż Nastazji, Andrzej, jako jedyny z naszej grupy został na scenie zawodowo. Zasypuję go pytaniami o spektakle, w których zagra w tym sezonie. W tej rozmowie uczestniczy też Yvonne. Już w szóstej klasie szkoły podstawowej wyróżniała ją godna arystokratki gracja. Nawet w wielkim swetrze i czapce z daszkiem prezentuje się elegancko. Ultradowcipna, świetna rozmówczyni. Z wielką uwagą słucha, zajmująco opowiada. Biedrona poznałam w kolejce po obiad w szkolnej stołówce. Właśnie widzę, jak uczy swojego 5-letniego synka jeździć na rowerze. Wreszcie – nasz serdeczny gospodarz. Zjednuje sobie ludzi, gdziekolwiek się pojawi. Pracowity, przedsiębiorczy, troskliwy. Ta lista od dwudziestu kilku lat jest cały czas aktualna. Przy ognisku brakuje Oli, mojej przyjaciółki „z ławki”, i „małej” Patrycji. Ola to najbardziej artystyczna, niezależna dusza, jaką znam. Ułańska fantazja Pati zaprowadziła ją na bajkowe Malediwy. Jeśli zastanawiacie się, czy można tam zamieszkać na stałe – tak, można.

Nie widzimy się często. Zdarza się, że dwa-trzy razy w roku. Zdarza się, że raz na dwa-trzy lata. Przy nich zawsze czuję się tak samo – jak w domu. Nikt niczego nie udaje. Od pierwszej minuty rozmowy są szczere, głębokie, „od serca”. Rodzina z wyboru. Może jeszcze o nas usłyszycie – na emeryturze będzie dobry moment, żeby wrócić na scenę.

zdjęcia : archiwum autorki
10

związki i Konsensualna Niemonogamia:

Eksploracja Nowych Horyzontów

FELIETON : MAGDALENA ŚWIDERSKA

Niemal każda osoba słyszała termin otwarty związek. Natomiast pojęcie konsensualnej niemonogamii nie jest już tak powszechne, więc na początek wyjaśnię, czym właściwie ona jest.

Konsensualna niemonogamia to forma związku, w której wszyscy partnerzy zgadzają się na to, że będą mieli możliwość rozwijania relacji z innymi osobami, niekoniecznie tylko o charakterze seksualnym. To ważne, aby podkreślić, że w tego typu związku ważna jest otwarta i uczciwa komunikacja oraz zgoda wszystkich stron.

Przyjrzyjmy się kilku kluczowym zagadnieniom związanym z otwartymi związkami i ich różnymi rodzajami.

MAGDALENA ŚWIDERSKA

Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Założycielka AMORI

Centrum Seksuologii Pozytywnej w Poznaniu. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów.

Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie i dyskrecja.

W niemonogamii nie zawsze musi chodzić o seks. Może to również oznaczać rozwijanie emocjonalnych relacji i romantycznych związków. To, czy otwartość będzie miała charakter seksualny zależy od potrzeb i preferencji partnerów. Niemonogamia może przyjmować wiele form, takich jak: poliamoria (rozwijanie wielu zaangażowanych romantycznych i/lub seksualnych relacji), związki otwarte czysto seksualnie (gdzie partnerzy mają zgodę na relacje seksualne z innymi osobami), między innymi na swingowanie lub relacje otwarte czysto emocjonalnie (rozwijanie głębokich relacji emocjonalnych poza związkiem głównym).

Każda forma związku otwartego niesie za sobą zarówno wyzwania, jak i korzyści. Poliamoria może być skomplikowana emocjonalnie, ale może też dostarczać większej satysfakcji z wielu głębokich relacji. Otwartość czysto seksualna może być prostsza, ale niesie ze sobą ryzyko związane z intymnością fizyczną. Nasuwa się pytanie czy możliwa jest relacja, w której jedna ze stron jest monogamiczna, a druga nie? Otóż jest to możliwe, ale wymaga szczególnej uwagi i komunikacji. Tego typu związki mają miejsce na przykład w sytuacji, gdy jedna ze stron jest heteroseksualna, a druga biseksualna i chce realizować swoje potrzeby i pragnienia. W takiej relacji kluczowe jest zrozumienie i akceptacja wyborów partnera.

Czy można, a może czy trzeba przygotować się do otwarcia związku? Przygotowanie jest kluczowe. Cel otwarcia, granice i zasady powinny być jasno ustalone. Dobre zrozumienie i akceptacja tych zasad może pomóc uniknąć konfliktów i przyczynić się do udanej niemonogamii.

Jednak warto zaznaczyć, że w trakcie trwania związków konsensualnie niemonogamicznych zasady mogą ulegać zmianom, dlatego niezbędna jest klarowna komunikacja bez przemocy. Warto zastanowić się, co nas motywuje do otwarcia związku. Jeśli jest to kryzys, a otwarcie ma być na niego remedium, to nie wróżę pozytywnych efektów tego zabiegu. Warto wówczas najpierw udać się na terapię par.

Jednym z wyzwań KNM jest zazdrość. To naturalna emocja. Jednak, jeśli nadrzędną wartością jest dla nas dobro partnera i możliwość realizowania jego potrzeb, to zazdrość może zostać przekształcona w kompersję, czyli radość z doświadczeń partnera z innymi osobami. Wymaga to pracy nad własnymi emocjami.

W gabinetach seksuologicznych i psychoterapeutycznych często spotykamy się z problemami związanymi z brakiem komunikacji, zazdrością czy niejednoznacznym definiowaniem granic. Kluczem jest terapia, która pomaga partnerom zrozumieć swoje potrzeby i uczucia.

Podsumowując, otwarte związki i konsensualna niemonogamia to złożone tematy, które wymagają szczerej rozmowy, zaufania i szacunku między partnerami. Nie ma jednej „poprawnej" formy niemonogamii, ale istnieją zdrowe zasady, które mogą pomóc w budowaniu udanych i satysfakcjonujących związków otwartych.

12 Poznański Prestiż
Otwarte
zdjęcie : Michał Zmitrowicz

ABC wyborcy

Jak co cztery lata jesień w Polsce zapowiada się emocjonująco, a to wszystko za sprawą wyborów parlamentarnych do Sejmu, Senatu oraz towarzyszącego im referendum ogólnokrajowego. Temat głosowania jest obecnie, z oczywistych względów, jednym z najbardziej aktualnych. Wielu z Państwa jednak wciąż, co zauważamy podczas wizyt naszych Klientów w Kancelarii, pyta o szczegóły związane z głosowaniem i udziałem w referendum. Z tego też względu przygotowałam krótkie ABC wyborcy na rok 2023, dzięki któremu udział w wyborach oraz referendum będzie jeszcze prostszy, a ewentualne wątpliwości zostaną rozwiane.

Głosowanie poza miejscem zamieszkania

Może się zdarzyć, że w dniu wyborów wyjedziecie Państwo do innego miasta lub będziecie przebywać poza granicami kraju. Nie należy się jednak obawiać, że udział w wyborach Was ominie – przed wyjazdem wystarczy tylko pobrać zaświadczenie z urzędu gminy lub miasta, uprawniające do głosowania w dowolnej komisji wyborczej, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Uwaga jednak na termin –trzeba to zrobić najpóźniej do 12 października! Co istotne, w przypadku zniszczenia lub zgubienia otrzymanego zaświadczenia urząd nie może wydać go ponownie, dlatego też należy ostrożnie obchodzić się z otrzymanym dokumentem.

Głosowanie przez pełnomocnika

Głosowanie przez pełnomocnika jest ułatwieniem dla osób, które mają problemy z poruszaniem się, orzeczoną niepełnosprawność, a także tych, które ukończyły 60 rok życia i czują, że nie dadzą rady samodzielnie zagłosować,

a mimo wszystko chcą spełnić obywatelski obowiązek i wziąć udział w wyborach. Aby móc zagłosować przez pełnomocnika, zainteresowane strony –zarówno mocodawca, jak i pełnomocnik, powinny złożyć stosowne wnioski do urzędu gminy lub miasta (możliwe jest to również w formie elektronicznej), a także odebrać od urzędnika, przy jednoczesnej obecności, upoważnienie do oddania głosu.

Dokument tożsamości i mObywatel

Udając się na wybory należy pamiętać o konieczności zabrania ze sobą ważnego dokumentu tożsamości – może być to dowód osobisty lub paszport. Dodatkowo tegoroczną nowością, która może dla wielu z Państwa okazać się sporym ułatwieniem, jest możliwość wylegitymowania się dowodem osobistym w formie elektronicznej w aplikacji mObywatel.

Udział w wyborach a udział w referendum

Zgodnie z obowiązującymi przepisami tegorocznie referendum ogólnokrajowe odbędzie się w tym samym czasie i miejscu co wybory parlamentarne. Każdemu z wyborców powinna zostać wydana trzecia karta referendalna, na której będą znajdować się 4 zatwierdzone przez Sejm pytania. Co istotne, można odpowiedzieć na część z zadanych pytań, a brak pozostałych nie wpłynie na ważność reszty udzielonych odpowiedzi. Dodatkowo należy pamiętać, iż można odmówić przyjęcia każdej z kart do głosowania. Udział w każdym z de facto trzech osobnych głosowań – do Sejmu, do Senatu i w referendum ogólnokrajowym – jest całkowicie dobrowolny, a brak udziału w jednym z nich nie powoduje nieważności pozostałych.

Kończąc ten oto krótki poradnik wyborczy, wszystkim tym z Państwa, którzy jeszcze nie wiedzą czy wezmą udział w wyborach (oraz referendum), a także tym, którzy z wielką niecierpliwością na nie czekają, życzę celebrowania 15 października na własnych zasadach, zachęcając jednak do uczestnictwa w tym wielkim święcie demokracji.

zdjęcie : Irene Aksenova-Tomczak
TeksT : Zuzanna Kranc, WWA Wasielewska Adwokaci
13 Porady prawne

AKCJA RENOWACJA

– sentymentalna podróż w przeszłość

Ten szalony pomysł zrodził się w ich głowach kilka lat temu, ale bieżące obowiązki i szybkie życie nie pozwalały na jego realizację. Paradoksalnie pomogła pandemia, kiedy pracy było nieco mniej i można było wrócić do idei, która od dawna kiełkowała pośród pracowników salonu Audi należącego do Porsche Inter Auto Polska znajdującego się na poznańskim Franowie. I kiedy w 2020 roku w progach serwisu pojawiła się motoryzacyjna legenda – Audi GT Coupé z 1983 roku, niemal od razu ruszyła Akcja Renowacja, mająca na celu przywrócenie temu klasykowi dawnej świetności. O wyzwaniach, jakie stanęły przed renowatorami, miłości do historii motoryzacji, ale przede wszystkim o sile pracy zespołowej opowiedzieli Dominik

Fijałkowski – Dyrektor Salonu Audi Franowo, Sebastian Dąbkowski – Kierownik Działu Sprzedaży

Samochodów Osobowych oraz Michał Kaczmarek – Regionalny Kierownik ds. blacharsko-lakierniczych.

R ozmawia : Alicja Kulbicka | z djęcia : Maciej Sznek, Escargofoto

Skąd pomysł na całą akcję?

DOMINIK FIJAŁKOWSKI: Pomysł kiełkował w naszych głowach od dłuższego czasu, a nasza motywacja była wielopoziomowa.

Z jednej strony zawsze chcieliśmy jako salon odrestaurować jakiś samochód z gamy klasyków, a z drugiej – dać odskocznię naszym pracownikom od codziennych, często powtarzalnych zadań. Wszyscy kochamy motoryzację, kochamy swoją

pracę, jednak dotknięcie legendy było tym, co wyzwoliło w nas jeszcze większą miłość do marki i przypomniało o naszych korzeniach. Nie bez znaczenia był też czas, kiedy podjęliśmy decyzję o zainicjowaniu Akcji Renowacja. Był to sam środek pandemii, lockdownu. Pracy mieliśmy mniej niż w czasach przedpandemicznych, a bardzo zależało nam na utrzymaniu naszych zespołów. I czas, kiedy klientów w serwisie było z oczywistych przyczyn mniej, był najlepszym momentem na rozpoczęcie pracy nad naszym klasykiem. Ale aby to wszystko mogło się zdarzyć, potrzebny był samochód, nad którym moglibyśmy pracować.

14 Temat z okładki S

Czy trudno było znaleźć właściwy model, nadający się do renowacji?

D.F.: Dużo dyskutowaliśmy o tym, jaki model byłby dla nas idealny do odrestaurowania. Jednym z pierwszych marzeń było Audi 100 Coupé, model trudny do renowacji, ale ponieważ nie boimy się ambitnych wyzwań, to właśnie o nim myśleliśmy w pierwszej kolejności. Jednak to nie poziom trudności prac nad nim, a jego niedostępność zdecydowała, że zaczęliśmy szukać czegoś nowszego. Naszą uwagę przyciągały modele z lat 80 i ostatecznie wybór padł na Audi GT Coupé. Przejrzeliśmy wiele ogłoszeń, ale wciąż nie mieliśmy tego jednego, jedynego egzemplarza.

Zatem, gdzie go znaleźliście?

SEBASTIAN DĄBKOWSKI: O tym jak to przeważnie w takich sytuacjach bywa, zadecydował przypadek. W jedną z moich motoryzacyjnych podróży udałem się do Stargardu, zupełnie prywatnie, chcąc kupić do swojej kolekcji samochód mojej młodości Opla Omegę B. I jakież było moje zdziwienie, kiedy podjeżdżając pod dom właściciela, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Audi GT Coupé! Choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, nieomal potknąłem się o nasz święty Graal.

D.F.: Auto okazało się być w bardzo dobrym stanie, co potwierdzili nasi serwisanci i stanowiło idealną bazę pod renowację. Więc długo się nie zastanawiając, po prostu je kupiliśmy.

Zdradźcie, wobec tego jego parametry techniczne i co ten „bardzo dobry stan” oznaczał?

S.D.: Samochód został wyprodukowany w 1983 roku i jest wyposażony w pięciocylindrowy silnik 2.2 litra. To flagowy motor Audi, bo i dziś znajdujemy takie jednostki w Audi RSQ3, Audi RS3 czy Audi TT RS. Samochód jest w kolorze białym i co nas bardzo ucieszyło, wyposażony jest w najmniejsze detale i do tego kompletne, bo znalezienie części dla tak wiekowego modelu zawsze stanowi duże wyzwanie. Ten samochód poza wnętrzem, a precyzyjnie mówiąc fotelami, był de facto kompletny.

Jak zareagował zespół na wieść o tym, że ten wyśniony, wymarzony egzemplarz się znalazł i że można przystąpić do prac renowacyjnych?

D.F.: Doskonale pamiętam dzień, w którym auto do nas przyjechało, zostało ściągnięte z lawety i zespołowo wszyscy pchaliśmy je do naszej hali serwisu. (śmiech) Ale z tyłu głowy, zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie kupiliśmy kota w worku, bo nikt z nas nie miał pojęcia, czy samochód odpali... I kiedy po kilku dniach serwisantom udało się uruchomić motor, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą i mogliśmy przystąpić do renowacji.

Jak gruntowna była renowacja i od czego rozpoczęliście prace?

MICHAŁ KACZMAREK: Po sprawdzeniu, że serce tego samochodu nadal bije, po gruntownym wyczyszczeniu podzespołów mogliśmy przystąpić do prac „rozbiórkowych” i po prostu rozłożyliśmy auto na części.

Jak dzisiaj jest z dostępnością części do – nie ukrywajmy – całkiem wiekowego auta?

M.K.: W kilku miejscach natknęliśmy się faktycznie na problemy, bo rzeczywiście nie wszystkie części są dostępne na rynku. Podczas planowania całej akcji zakładaliśmy, że uda nam się pozyskać części z Audi Classic Parts, czyli magazynów, w których można jeszcze spotkać elementy do samochodów już nieprodukowanych. Ale magazyny okazały się być niewystarczające i mocno przetrzebione, więc pozostało nam szukać pomocy na rynkach zagranicznych. A kiedy i rynki zagraniczne nas zawodziły, nie było innego wyjścia – trzeba było samemu dorabiać brakujące komponenty.

To duże wyzwanie...

M.K. : Nawet bardzo duże. Na początku całego procesu renowacji nie do końca wiedzieliśmy, z czym się mierzymy, bo żaden z nas nie przeprowadzał nigdy renowacji na taką skalę. Pracując w serwisie mechanicznym, zajmujemy się diagnostyką i wymianą uszkodzonych części, a nie całkowitym rozebraniem samochodu, oglądaniem niemalże każdej śrubki i weryfikacją, czy nadaje się ona do regeneracji, czy musimy szukać w jej miejsce nowej. A być może samemu ją zrobić...

Zakładam, że w serwisie rzadko, a pewnie nawet bardzo rzadko spotykacie się z czterdziestoletnimi samochodami. Na co dzień macie raczej do czynienia z samochodami kilkuletnimi, a przede wszystkim współczesnymi. Skąd czerpaliście wiedzę na temat restaurowanego przez Was modelu?

M.K.: Problem polega na tym, że ze względu na wiek naszego Audi, nie zachowała się żadna lektura, którą moglibyśmy się podeprzeć. Kiedyś książki czy inne lektury techniczne przechowywane były w serwisach w formie drukowanej i niestety nikt nie wpadał na pomysł, aby te książki archiwizować.

Więc kiedy pojawiały się nowe modele, a co za tym idzie nowe książki, to te stare zwyczajnie mówiąc wyrzucano. O cyfrowej archiwizacji nikt wówczas nawet nie marzył, bo ona po prostu nie istniała.

Jak sobie zatem radziliście? Motoryzacja przez te 40 lat bardzo się zmieniła.

M.K.: Nasza renowacja przebiegała o tyle łatwo, że ludzie, którzy nad nią pracowali nie są już nastolatkami. To dojrzałe osoby, które w tym zawodzie są od wielu lat i mają solidne kompetencje, a przede wszystkim wiedzę na temat budowy i pracy silnika. A że silnik naszego modelu odżył już po kilku dniach, musieliśmy się skupić de facto na detalach.

S.D.: Nasz zespół składa się z fachowców praktyków, którzy mają ogromne doświadczenie i spotkali się w swoim bogatym życiu zawodowym z niejedną trudną sytuacją. A kiedy dodać do tego fakt, że część z nich pracuje w naszym salonie blisko 25 lat i samochód z 1983 roku to często auto ich młodości, to to nie mogło się nie udać.

Co stanowiło największe wyzwanie podczas całej akcji?

M.K.: Zdecydowanie był to układ wtryskowy. Jego poszczególne elementy zupełnie nie nadawały się do użytku i nie udało nam się znaleźć zamienników. Z pomocą przyszedł nam specjalistyczny zakład z Piotrkowa, którego właściciel, jak się okazało dobrze zna ten system wtrysków i podjął się jego regeneracji.

S.D.: Ale ostatni szlif układu wtrysków należał do naszego pracownika, a ściślej mówiąc do jego brata, który co prawda nie jest w strukturach naszej firmy, ale za to dysponuje certyfikatem z roku 1993, uzyskanym w Niemczech właśnie z zakresu układów wtryskowych K-Jetronic. Więc śmiało można powiedzieć, że w Akcję Renowacja byliśmy zaangażowani całymi rodzinami

16 Temat z okładki
Dominik Fijałkowski Sebastian Dąbkowski (po prawej)

A co z wnętrzem?

M.K.: Dużym wyzwaniem było znalezienie odpowiednich foteli z właściwego rocznika i oryginalnej tapicerki, którą ostatecznie udało nam się pozyskać ze wspomnianego już Audi Tradition, Uszycia podjął się tapicer z podpoznańskiego Lubonia, który

włożył całe swoje serce i umiejętności

w to, aby fotele były jak najbliższe tym

oryginalnym. Niemało pracy kosztował nas też kokpit, który był bardzo popękany od słońca i wysokiej temperatury, ale udało nam się znaleźć fachowca, który zajmuje się regeneracją desek rozdzielczych. I kiedy deska wróciła z warsztatu, okazało się, że wygląda fantastycznie, ale tak bardzo rożni się od pozostałych elementów kokpitu, że siłą rzeczy je także zdecydowaliśmy się odnowić.

Całą akcją dotknęliście historii, zrobiliście coś, co do tej pory było domeną amatorów, którzy w swoich garażach, po godzinach, hobbystycznie, mozolnie odrestaurowują zapomniane samochody, często poświęcając temu dużą część swojego życia. Wy w proces renowacji zaangażowaliście cały zespół Audi Franowo. Jak to się udało?

D.F.: Obserwując cały proces zarówno po stronie serwisowej, jak i handlowej, pomimo wielu trudności, jak choćby te występujące w dostępie do dokumentacji papierowej, czy w dostępie do części, udało nam się w wyjątkowy sposób, z miłości do motoryzacji zaktywizować naszych pracowników. Nie musieliśmy na siłę szukać zaangażowania, bo mam wrażenie, że każdy chciał mieć swój udział w tworzeniu historii. I uważam, że to, co stworzyliśmy to nasza spuścizna, która pozostanie na lata. Fachowcy jednoznacznie ocenili, że renowacja została wykonana w sposób wzorcowy, a to tylko kolejny argument przemawiający za tym, że to auto ma przed sobą jeszcze wiele lat życia.

S.D.: Chyba najlepszym przykładem wspólnego zaangażowania wszystkich pracowników, zarówno tych ze stażem dwudziestokilkuletnim, jak i tych, którzy w naszym zespole są stosunkowo krótko, są wspomniane wcześniej fotele do naszego Audi. Szukaliśmy ich przez przeszło pół roku, a finalnie to, że je mamy jest zasługą kolegi z półrocznym stażem w naszym salonie. Akcja

Renowacja bardzo spoiła nasz zespół

Liczyliście, ile godzin spędziliście nad całą Akcją Renowacja?

M.K.: Nie rejestrowaliśmy każdej godziny, ale trzeba założyć, że całość trwała jakieś 300-400 godzin. Oczywiście licząc czas każdej osoby, która była zaangażowana w proces. Od mechaników, po ludzi szukających części.

D.F.: Gdybyśmy mieli to przełożyć na czas pracy jednego człowieka pracującego tylko nad tym samochodem, to byłaby to

praca na cały ośmiogodzinny etat przez trzy i pół do czterech miesięcy non stop.

Czy mieliście chwile zwątpienia?

M.K.: Tak!

D.F.: Zdecydowanie tak!

S.D.: Ja tylko przychodziłem pytać „daleko jeszcze?” (śmiech)

Czym podyktowane było to zwątpienie?

M.K.: Głównie niedostępnością niektórych elementów. Moim nemezis w tym aucie została podsufitka, której renowacji nikt nie chciał się podjąć, ze względu na sztywność materiału, z którego jest zrobiona. Nie zliczę już, ilu odwiedziłem tapicerów, ilu mi odmówiło i ile godzin sam spędziłem, próbując samodzielnie ją zregenerować. Ostatecznie trafiłem w końcu na tapicera, który to zrobił, ale ta praca to było mozolne przyklejanie centymetr po centymetrze odgrzanego wcześniej materiału.

D.F.: Naszym założeniem od samego początku była renowacja na wysokim poziomie. Jakościowa. Nie chcieliśmy jej robić byle jak. I kiedy dochodziliśmy do ściany właśnie ze względu na brak części, pojawiała się demotywacja i swego rodzaju zniechęcenie. Ale wówczas dawaliśmy sobie kilka dni oddechu i to pomagało. Ostatnio powiedzieliśmy sobie w zespole, że piękne rzeczy rodzą się w bólach i choć w trakcie całej akcji bolało nas bardzo, dzisiaj satysfakcja jest ogromna.

S.D.: Nie chcieliśmy iść na skróty. Kiedy pojawiły się problemy przy uzyskaniu części do wspomnianego układu wtryskowego, teoretycznie mogliśmy

17 Temat z okładki
i dała poczucie wspólnoty.
Jerzy Owsiak Michał Kaczmarek

Temat z okładki

projekcie. Dziś już wiemy, do których drzwi pukać. D.F.: Nie mówimy nie, ale musimy chwilę odetchnąć. Ale na pewno nie jest to nasze ostatnie słowo. Jedno jest pewne – pokazaliśmy naszym klientom, że radzimy sobie z samochodami z różnych epok i jesteśmy jako zespół serwisowy godni zaufania, a przede wszystkim jesteśmy fachowcami, którym bez obaw można powierzyć swoje auto. Nawet takie, które lata świetności ma już za sobą.

je sprytnie obejść, zastępując części mechaniczne elektronicznymi. Ale nie chcieliśmy tego robić, bo przyświecała nam idea zachowania jak największej oryginalności tego pojazdu, wszędzie tam, gdzie to tylko było możliwe. I w 95-97 procentach to się udało.

Samochód jest odrestaurowany, wygląda świetnie, ale na tym nie kończy się jego historia.

Pamiętacie uczucie, jakie towarzyszyło Wam w dniu zakończenia prac nad samochodem?

M.K.: Na pewno ulga, ale też ogromna satysfakcja, że udało nam się doprowadzić ten projekt do końca, pomimo naprawdę wielu kłód rzucanych nam przez los pod nogi.

D.F.: Nasza motywacja do zakończenia prac wzrosła, kiedy została ustalona data wydarzenia, na które zaprosiliśmy naszych partnerów biznesowych oraz klientów. Nie było już innej możliwości, jak tylko zakończyć projekt w terminie, bo klamka zapadła, data została wyznaczona. I choć wzrosła presja, co pewnie nie było dla nikogo przyjemne, myślę, że ostatecznie pomogło nam to zamknąć projekt.

Czy po takim doświadczeniu podjęlibyście się renowacji kolejnego samochodu?

M.K.: Dzisiaj jesteśmy dużo bogatsi o doświadczenie, którego nie mieliśmy, kiedy przystępowaliśmy do renowacji Audi GT Coupé. Dzisiaj wiemy, ile czasu trzeba poświęcić na szukanie części, czy ludzi gotowych podjąć się trudnych tematów związanych z renowacją poszczególnych elementów. Przetarliśmy ścieżki i zyskaliśmy bezcenną wiedzę, która na pewno pomogłaby nam przy kolejnym tego typu

D.F.: Jego podroż w ramach Audi GT Coupé Tour rozpoczęła się na początku września, kiedy to podczas dużego wydarzenia dla naszych klientów i pracowników, w salonie Audi Franowo po raz pierwszy pokazaliśmy go szerokiej publiczności. Emocje, jakie towarzyszyły tej niecodziennej premierze, wywołały istny potok wspomnień naszych gości. To dla wielu często pierwszy samochód, z którym wiążą przyjemne skojarzenia, dla innych to samochód, którym jechali do ślubu, jeszcze inni głęboko wdychali jego zapach. Mam wrażenie, że uruchomiliśmy wszystkie zmysły naszych gości, fundując im nostalgiczną podróż w przeszłość, wprost w lata 80. Poznań był pierwszym przystankiem na trasie Audi GT Coupé Tour. Samochód będzie eksponowany we wszystkich salonach Audi należących do naszej firmy. Kolejne miejsca to Warszawa i nasz salon przy ul. Połczyńskiej, następnie: Sosnowiec, Rybnik oraz Kraków. Na ostatnim etapie samochód powróci do Warszawy, do salonu Audi zlokalizowanego na Okęciu. Tam też zaplanowaliśmy uroczysty finał rozpoczętej w Poznaniu akcji. Cały proces renowacji dokładnie dokumentowaliśmy. Pełna dokumentacja, zdjęciowa oraz filmowa wraz z dokładnymi miejscami oraz datami Audi GT Coupe Tour znajdują się na naszej stronie internetowej https://audipoznan.pl/akcja-renowacja/

18

Na imprezie w Poznaniu pojawił się Jurek Owsiak, więc chyba nie stanowi tajemnicy, na jaki cel samochód zostanie przekazany.

D.F.: Jesteśmy wiernymi elfami, a nasza współpraca z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy trwa już kilka lat. To czasem drobne aktywności, a czasem coś większego. W naszej historii z WOŚP-em, zdarzyło nam się już raz przekazać samochód na licytację. Był to Volkswagen Passat z pięknie odrestaurowanym środkiem, ale jego karoserię przygotowaliśmy w tzw. wersji rat style. Zdarliśmy z karoserii cały lakier i zrobiliśmy z niego takiego „rdzewiaka”. To auto wystawiliśmy na licytację i kupiła je firma zajmująca się produkcją zewnętrznych elementów elewacji jako żywo przypominających naszego Passata. Co ciekawe, po roku właściciele tej firmy oddali nam to auto i my je ponownie wystawiliśmy na licytację i ponownie zostało wylicytowane przez tę samą firmę. Na tym polega magia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Wartości,

niesie

sobą WOŚP,

bliskie naszym i było to dla nas oczywiste, że to właśnie na kolejny 32. już Finał, nasze Audi zostanie przekazane. Ta decyzja zapadła jednogłośnie już na samym początku procesu renowacji. Była ona dodatkowym motywatorem scalającym zespół. Każdy chciał dołożyć swoją cegiełkę na ten szczytny cel.

Jak zareagował Jurek Owsiak na wieść o tak niesamowitym prezencie?

D.F.: Powiedział, że to mistrzostwo świata. (śmiech) Okazało się, że Jurek Owsiak to podobnie jak my, człowiek motoryzacji tamtych lat i całkiem nieźle porusza się w świecie klasyków z lat 80. Dużo rozmawiał z serwisantami o szczegółach renowacji i bardzo docenił kunszt naszej pracy. A świadczy o tym fakt, że zadeklarował, że nasze auto będzie stało w głównym studio podczas 32. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jako główny fant do wylicytowania. To dla nas ogromne wyróżnienie i ukoronowanie naszej trzyletniej pracy nad tym modelem. Chyba nic bardziej nie mogło dodać nam skrzydeł! My nieśmiało marzyliśmy o tym, aby nasz fant stanął w studio i zastanawialiśmy się jak o to poprosić Jurka…. Nie było takiej konieczności, sam na dzień dobry powiedział, że tego nie można zrobić inaczej.

To jak myślicie, za ile auto zostanie zlicytowane?

D.F.: Wartość kolekcjonerska naszego Audi GT Coupé to zgodnie z opiniami kolekcjonerów co najmniej150 tys. złotych. Ale nie ukrywam, że liczymy przynajmniej na drugie tyle! Bo wartość tego auta, to nie tylko części czy czas, który spędziliśmy nad jego renowacją. To nasz wkład w historię motoryzacji, wyraz naszej miłości do marki. A jeśli przy okazji udało nam się wygenerować zaangażowanie i zjednoczenie tak wielu ludzi wokół tej idei – to wartość nie do przecenienia. Akcja Renowacja pokazała nam, że jeśli są marzenia, to warto je realizować, bez względu na to, ile czasu to trwa, bo smak na koniec jest naprawdę fenomenalny!

19 Temat z okładki
jakie
za

RENATA BOROWSKA-JUSZCZYŃSKA

Dobiegliśmy do mety

Spotykamy się w piękny, słoneczny wrześniowy dzień w jednym z najbardziej znanych budynków Poznania. Projekt gmachu pod Pegazem, bo tak nazywają go mieszkańcy naszego miasta, autorstwa Maxa Littmanna powstał w Monachium, a sam budynek wyrastał w latach 1909-1910, równolegle z położonym nieopodal Zamkiem Cesarskim. Park z fontanną, dziś jedno z ulubionych miejsc odpoczynku poznaniaków, był częścią architektonicznego planu, budowy miejskiego teatru w Poznaniu w miejsce wysłużonej Arkadii. Dziś po 113 latach od momentu jego powstania, świętujemy jego powrót, po trwającej dwa lata modernizacji sceny głównej. Co stanowiło największe wyzwanie tego czasu, co się zmieniło i czym Teatr Wielki zaskoczy w nadchodzącym sezonie – Renata Borowska-Juszczyńska, dyrektor Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu.

Rozmawia: Alicja Kulbicka | zdjęcia: Bartek Barczyk (portret Pani Dyrektor) , M. Zakrzewski

wa lata bez sceny, jak Pani wspomina ten czas?

RENATA BOROWSKA-JUSZCZYŃSKA: Tak naprawdę to cztery lata, bo dwuletnią przerwę w graniu na własnej scenie spowodowaną remontem sceny, poprzedziła pandemia, która także uniemożliwiła nam występy. Jaki był ten czas? Na pewno było to wymagające wyzwanie, z bardzo zróżnicowanymi problemami. Jeśli miałabym to porównać do jakiejś dyscypliny sportowej, to byłby to permanentny bieg

przez płotki. (śmiech) Ale to był taki bieg z perspektywą, że trzeba biec, trzeba wysoko skakać przez przeszkody, bo inaczej cały proces traci sens. To, co nas mocno mobilizowało, to fakt, że w trakcie tego trudnego czasu nie zaprzestaliśmy naszej aktywności. Grając w różnych przestrzeniach poza naszym teatrem poszerzyliśmy swoje umiejętności, kompetencje, horyzont artystyczny, a także okazało się, że potrafiliśmy zaadaptować się do innych rzeczywistości.

Co stanowiło największe wyzwanie podczas tego niełatwego czasu? Granie na zaprzyjaźnionych scenach, niemniej jednak często nieprzystosowanych do chociażby takiej ilości sprzętu, jakiej potrzebujemy, to przede wszystkim duże

D 20 Prestiżowa rozmowa

wyzwanie logistyczne. Potrzeba przewożenia instrumentów, akcesoriów, dojazd zespołu to niemały wysiłek, a z drugiej strony dobór zespołów realizatorów w taki sposób, żeby jak najlepiej i w jak najbardziej wartościowy sposób realizować zadania artystyczne. Nie chodziło nam o to, aby po prostu wystawić Straszny dwór w przestrzeni MTP czy w hali AWF, ale żeby poprzez wyjście z Teatru i zrealizowanie spektaklu w takim pozornie nieteatralnym miejscu, doprowadzić do bezpośredniego spotkania ze zróżnicowaną publicznością. Okazało się, że nie tylko nasz, operowy widz, za nami podążał, ale pojawił się też zupełnie nowy odbiorca, który do budynku opery z różnych powodów nie chciał przychodzić, a pojawiał się w innych lokalizacjach. Być może robił to z ciekawości dla teatru, z ciekawości dla sztuki i dla tego, co zaskakujące. Pojawiał się na naszych prezentacjach właśnie w tych nietypowych lokalizacjach.

Czy można zatem powiedzieć, że ośmieliliście widza, który być może budynku opery się bał?

I ośmieliliśmy, ale przede wszystkim go znaleźliśmy. Wykorzystaliśmy ten czas na podróż w kierunku widza. Z jednej strony ogrom wysiłku włożyliśmy w stałą aktywność teatru, ale z drugiej strony ciągle myśleliśmy o widzu, któremu także pragnęliśmy dać poczucie stabilności i

schemat, że koncertowe wykonania największych tytułów operowych, takich jak Madame Butterfly, Traviata czy Simon Boccanegra odbywają się właśnie tam. Z kolei wszystkie nasze tytuły baletowe, dzięki wsparciu pani Ewy Voelkel, mogły się odbywać w Auli Artis. Tam też systematycznie odbywały się nasze premiery baletowe i to takich dzieł, jak Don Kichot, tryptyk BER, Ślady czy Don Juan. Oczywiście, muzyka do tych przedstawień została zarejestrowana wcześniej. W Auli Artis zaprezentowaliśmy również dzieła z muzyką na żywo, w tym operę kameralną Albert Herring Brittena i instalację operową Carmen. Toujours la mort z muzyką Georgesa Bizeta i Teoniki Rożynek. Ta systematyczność przedstawień dała poczucie stabilności również naszym zespołom. Byliśmy także na stałe obecni w Kościele Karmelitów Bosych czy w Kościele Ojców Dominikanów, gdzie mogła wybrzmiewać muzyka oratoryjna. Z naszymi mniejszymi produkcjami, powstałymi na bazie dużych tytułów operowych, takich jak Don Giovanni, Don Pasquale czy Carmen, poruszaliśmy się także po całym regionie. Z koncertowym wykonaniem Parii Moniuszki udaliśmy się w podroż do Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie, do Teatru Wielkiego w Łodzi, a także do Filharmonii Berlińskiej, gdzie Paria została wykonana pierwszy raz w historii.

Ale nie uciekaliście też od premier w tym czasie…

Rusałka Dvořáka z genialną rolą Iwony Sobotki czy Jawnuta Moniuszki to tytuły, które miały swoją premierę poza naszą macierzystą sceną. Jawnuta to tytuł, który nie jest wymieniany jednym tchem z innymi kompozycjami Moniuszki, jednak jest absolutnym zjawiskiem. Zupełnie wyjątkowa opowieść, wyreżyserowana przez Ilarię Lanzino i zinterpretowana wspólnie z zespołem wspaniałych muzyków z Romskiej Dynastii Czureja, zachwyciła i poruszyła publiczność zgromadzoną na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Spektakl był streamingowany przez platformę Opera Vision, a następnie tam dostępny przez kilka miesięcy, dzięki czemu Jawnutę obejrzało prawie 12 500 tysiąca widzów na całym świecie. Tytuł ten zgłosiliśmy do konkursu International Opera Award, czyli naszych operowych Oscarów i czekamy. Przez czas pandemii, a potem remontu sceny, zbudowaliśmy markę teatru, który potrafi w sposób twórczy, świeży, a przede wszystkim współczesny, odczytać klasyczne, często zapomniane dzieła, w tym między innymi patrona Sceny pod Pegazem.

pewnej systematyczności. Tu ogromne
podziękowania w kierunku władz Uniwersytetu im.
Adama Mickiewicza za to, że umożliwiły nam stałą obecność w przestrzeni Auli
Uniwersyteckiej – to pozwoliło nam zbudować pewien
21 Prestiżowa rozmowa
Renata Borowska-Juszczyńska, dyrektor Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu

dźwiękiem. Będzie to efekt porównywalny do kinowego

dolby surround. Nasze spektakle –nie tylko premierowe, ale również i te, które są w naszym repertuarze – zabrzmią zatem w nowej odsłonie. Modernizacja sceny była zaplanowana na szeroką skalę i aby móc wyobrazić sobie ogrom zrealizowanych prac, przytoczę dla przykładu kilka liczb:

▶ mamy w sumie 63 sztankiety, wszystkie elektryczne, m.in. 42 główne dekoracyjne, o udźwigu 500 kg (wcześniej było 120 kg), 4 dekoracyjne boczne, 4 oświetleniowe boczne, 6 na zasceniu, 4 kurtynowe i 1 do tablicy wyświetleń tekstu libretta – ta również jest nowa,

▶ położono ponad 60 km kabli,

▶ udźwig roboczy każdej z 4 zapadni zwiększono do 15 ton,

▶ wymieniono ponad 800 m2 drewnianej podłogi; wykorzystano do tego drewno sosnowe, w którym słoje są w orientacji pionowej; położono ponad 7800 desek,

▶ sterowanie ręczne zastąpiono mechanicznym,

wyzwaniem,

rokiem

trakcie remontu sceny stanęliśmy przez

Wróćmy do remontu sceny. Co nastręczało najwięcej trudności? Ostatni remont, choć nie na tak dużą skalę, odbył się przeszło 30 lat temu... Największym wyzwaniem było zgromadzenie na to pieniędzy, ponieważ z całą resztą, którą musimy planować równolegle, myślę, że sobie radzimy. Modernizacja nie odbyłaby się bez wsparcia, które pozwoliło nam sprostać wyzwaniom związanym z remontem. Modernizację sceny dofinansowano z budżetu Samorządu Województwa Wielkopolskiego oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Warstwa finansowa przy tej skali modernizacji była bardzo ważna, gdyż nie ma dobrej pracy, bez godnej płacy. W

jakim jest inflacja. Różnica cen pomiędzy

2019 a 2023 jest ogromna. Realnie to od 60 do

nawet 80 procent. Dzisiaj każdy z nas odczuwa wzrost cen w swoim gospodarstwie domowym, więc i nas ten problem dotyka i to w instytucjonalnym wymiarze. Na szczęście mamy markę teatru, który zbudował jakość artystyczną, ale też jest instytucją solidną i godną zaufania, jeśli chodzi o rozliczenia finansowe i budowanie budżetów, które odzwierciedlają rzeczywistość. Mieliśmy szczegółowo opracowany plan działań. I choć ostatnie 3-4 lata pokazały, że budowane mozolnie plany potrafią zamienić się wniwecz, uważam, że bez planów, zarówno tych krótko-, jak i długoterminowych, nie widzimy drogi, nie potrafimy odnaleźć się w rzeczywistości. To zaś z kolei potrafi sparaliżować, zatrzymać, przepełnić niemocą. Tego w naszym teatrze nie ma. W tym trudnym czasie mobilizacja była stuprocentowa.

Wspomniała Pani, że ten czas był dla Was niczym nieustający bieg przez płotki. Ale dobiegliście do mety.

14.10. wielka inauguracja sceny po remoncie. Jakie udogodnienia zostały wprowadzone podczas modernizacji?

Czy widz zauważy zmianę?

Trwający przeszło dwa lata remont przyniósł Teatrowi

Wielkiemu w Poznaniu generalne zmiany w mechanice sceny, w zakresie oświetlenia, elektroakustyki oraz bezpieczeństwa Jesteśmy pierwszą

operą w Europie, która będzie mogła

pochwalić się immersyjnym systemem

dźwięku przestrzennego L’Acoustic

L-Isa Hyperreal 360 wraz z systemem

wspomagania akustyki Ambiance.

Dzięki temu podczas spektakli wykreujemy wokół widzów pejzaż dźwiękowy w taki sposób, aby de facto byli otoczeni

▶ dzięki zmianom 1 osoba będzie w stanie od strony technicznej obsłużyć spektakl, zrobi to posługując się 3 mobilnymi pulpitami elektronicznymi: 2 większymi i 1 mniejszym (do ręki),

▶ rekonstrukcję kurtyny wykonano w Wiedniu, motywy dekoracyjne przeszyto z poprzedniej kurtyny, nowa kurtyna jest zawieszona na 70 mocowaniach,

▶ położono ponad 700 nowych obwodów elektrycznych i 600 regulatorów,

▶ system oświetleniowy został w całości wymieniony na nowy – poczynając od regulatorów i rozdzielnic, poprzez przewody i gniazda przyłączeniowe, a kończąc na urządzeniach oświetleniowych,

▶ 95% nowych urządzeń systemu oświetlenia to konstrukcje oparte na źródłach LED, co pozwoli obniżyć zużycie energii

22
Prestiżowa rozmowa

elektrycznej o blisko 75% w stosunku do urządzeń używanych przed remontem,

▶ urządzeń oświetleniowych jest o trzy razy więcej niż przed rozpoczęciem inwestycji,

▶ do sterowania systemem oświetlenia zastosowano najnowocześniejsze konsolety obsługujące 26 723 kanały DMX512, których pełen potencjał to 255 000 (istnieje możliwości rozbudowy oraz modernizacji systemu w przyszłości); przed remontem maksymalnie używano 1024 kanały,

▶ modernizacji zostało poddane również oświetlenie widowni –wymieniono wszystkie żarówki na źródła LED, emitujące najwyższej jakości światło. Rozwiązanie to dziesięciokrotnie obniży zużycie prądu. Identyczne żarówki LED oświetlają widownię takich teatrów, jak Opera w Sydney, La Scala w Mediolanie czy Metropolitan Opera w Nowym Jorku,

▶ napęd śrubowy zapadni został zastąpiony linowym,

▶ zamontowano nową zapadnię osobową,

▶ strop techniczny został wzmocniony, dodano stalową podłogę – dzięki temu rozwinięto maszynownię mechaniki górnej, czyli większość napędów przeniesiono na strop techniczny,

▶ rozbudowano wentylację – wzmocniono system klimatyzacji na scenie oraz założono 2 nowe wentylatory oddymiające, każdy o średnicy 125 cm i mocy 1600 m3/min.,

▶ zmodyfikowano windę prospektową, która oprócz funkcji transportowej, posiada też funkcje magazynowania dekoracji scenicznych, kotar, wykładzin; napędy linowe windy zastąpiono hydraulicznymi, zmodyfikowano układ sterowania, przebudowano platformę transportową windy, dzieląc ją na strefę transportową i osobową, poprawiając tym samym bezpieczeństwo pracowników,

▶ remont trwał przeszło 25 miesięcy,

▶ w modernizację sceny było zaangażowanych ponad 120 osób.

Jakie nastroje panują w zespole w związku z powrotem na macierzystą scenę?

Zespół się bardzo cieszy, ale trochę studzę te nastroje, bo przez dwa lata grania na rożnych scenach bardzo poszerzyliśmy swoje kompetencje adaptacyjne, ale też nabraliśmy nieco innych przyzwyczajeń. Przede wszystkim zespoły nie musiały dzielić się sceną, mogły ćwiczyć niezależnie od siebie. Kiedy wracamy do naszej nowej, starej rzeczywistości, entuzjazm jest ogromny, ale też musimy na nowo nauczyć się współpracować, dzielić sceną. Musimy się na nowo odnaleźć.

Co przygotowaliście dla widza w nadchodzącym sezonie?

Repertuar jak najbardziej zróżnicowany. Przede wszystkim chcemy wznowić jak najwięcej tytułów operowych i baletowych, czyli można powiedzieć, że wszystko, co zagramy, będzie premierą. Powrót na scenę pod Pegazem zainaugurujemy, stawiając na pierwszym miejscu Stanisława Moniuszkę, patrona poznańskiej sceny operowej. Nadchodzący sezon otworzy pierwsza edycja Festiwalu Moniuszki, którego najważniejszym wydarzeniem będzie Gala otwarcia sceny z udziałem Artura Rucińskiego.

Usłyszymy również utwór Leszka Możdżera, którego inspiracją jest uwertura fantastyczna Bajka Moniuszki. Premierowa prezentacja tego dzieła miała miejsce w 2022 roku w ramach Enea Enter Festival. Mocnym

akcentem Festiwalu będzie Straszny dwór w reżyserii

Ilarii Lanzino, utalentowanej włoskiej artystki, doskonale już znanej poznańskiej publiczności. Ponadto zaprosimy Państwa do Kina Pałacowego na emisję

nagrania spektaklu Paria w reżyserii Grahama Vicka i pod kierownictwem muzycznym Maestro Gabriela Chmury – ta inscenizacja Teatru Wielkiego w Poznaniu, zaprezentowana w Roku Moniuszkowskim, podbiła świat i została nagrodzona operowym Oscarem (International Opera Award w kategorii dzieło odkryte na nowo). Program Festiwalu będzie więc zróżnicowany i – mamy nadzieję – zachwyci zarówno widzów stęsknionych tradycyjnych interpre-

tacji dzieł Moniuszki, jak i czekających na wydarzenia, które w nietuzinkowy sposób ukażą uniwersalizm jego twórczości. Będzie zatem nowatorsko, będzie klasycznie, będzie jazzowo, zaskakująco, i dla najmłodszych, i dla tych, którzy operę znają i kochają nie od dziś. Oczywiście, nie zabraknie premierowych emocji. Do przygotowania oper: Otello Verdiego (25 XI 2023) i Wyprawy pana Broučka Janačka (15 III 2024) zaprosiliśmy Davida Pountney’a, natomiast Manon Lescaut Pucciniego (8 VI 2024) zobaczymy w inscenizacji Gerarda Jonesa. Tancerki i tancerzy Baletu Teatru Wielkiego w Poznaniu będziemy z kolei podziwiać w dwóch premierach: Królowej Śniegu (27 X 2023) z muzyką Przemysława Zycha i w choreografii Roberta Bondary oraz w wieczorze baletowym, stworzonym przez wiodących współczesnych choreografów – Sol Léon i Paula Lightfoota, Krzysztofa Pastora oraz Roberta Bondarę (22 VI 2024). Widzowie spodziewać się mogą również powrotu na scenę pod Pegazem takich tytułów, jak Traviata, Wesele Figara, Carmen, Skrzypek na dachu, Zemsta nietoperza, Don Kichot, Ślady, Don Juana. Mając na uwadze generalny remont sceny i jej infrastruktury, diametralnie zmieni się odbiór spektakli. Mogę zapewnić, że nasi widzowie odkryją i pokochają te spektakle na nowo, a sezon 2023/2024 przyniesie mnóstwo emocji i wrażeń artystycznych.

23 Prestiżowa rozmowa

SIŁA KOBIET

Jakie czynniki są kluczowe w rozwijaniu kompetencji pracowników? Jak obudzić w kobietach pewność siebie i pomóc im spojrzeć na swoją karierę z innej perspektywy?

„Potrzebujemy większej wiary w swoje kompetencje i umiejętności, ale przede wszystkim otwartej rozmowy o naszych pragnieniach i oczekiwaniach” – mówi Marta Klepka, dyrektor generalna Heron Live Hotel, pomysłodawczyni i organizatorka projektu #byckobietaontour – inspirujących spotkań dla kobiet z udziałem autorytetów życia publicznego. Jubileuszowa edycja tego wydarzenia odbędzie się w Poznaniu już w październiku.

Rozmawia: Michał Gradowski | zdjęcie: Dorota Czoch

o innych lokalizacjach. To uczestniczki projektu, który początkowo nazywał się #byckobieta, zaczęły nas zapraszać do mniejszych miejscowości i wsi, do swoich hoteli i świetlic. Przez 6 lat na terenie całej Polski odbyły się 42 konferencje, w tym 9 w Poznaniu.

Co to za społeczność? Statystycznie przeważają kobiety w przedziale wiekowym 35–50 lat, które prowadzą własne biznesy lub zarządzają dużymi zespołami, ale nie brakuje też kobiet 70+, które cały czas chcą się rozwijać, czy uczestniczek, które odkładają pieniądze przez cały rok, żeby być z nami. To jest projekt, który ma edukować, motywować, ale też wspierać, dodawać otuchy. Dlatego – obok networkingu, który ma bezpośrednie przełożenie na biznes – na #byckobietaontour zawsze jest dużo emocji, łez wzruszenia i radości. Udało nam się zbudować społeczność, która się wspiera, mobilizuje do działania, bez zazdrości i niezdrowej rywalizacji. Szefowa TVN-u, kiedy była z nami na scenie, powiedziała, że dawno nie spotkała się z tak ambitną, wymagającą publicznością, która nie boi się zadawać trudnych pytań i oczekuje konkretnych odpowiedzi.

Jednak to, co z perspektywy organizatorek napawa nas największą satysfakcją i dumą, to możliwość obserwowania progresu – widzimy, jak zmieniają się uczestniczki tego projektu, jak doskonalą swoje kompetencje, podnoszą swoje kwalifikacje i zaczynają mówić o sobie inaczej. Pierwiastek wiary w siebie zostaje obudzony.

czestniczki i uczestników projektu #byckobietaontour można już liczyć w tysiącach. Co możemy powiedzieć o tej społeczności?

MARTA KLEPKA: To jest projekt, który cały czas się rozwija i rośnie w siłę. Organizując pierwszą konferencję w Poznaniu, nie myślałyśmy o kolejnych edycjach ani

Jubileuszowa, 10. poznańska edycja odbędzie się już 13–14 października w Starym Browarze. Jaki będzie motyw przewodni tego spotkania i kogo zobaczymy na scenie?

Przyjrzymy się bliskości z różnych perspektyw – w biznesie, partnerstwie, przyjaźni. Bliskość to – obok

U 24 Prestiżowa rozmowa

zdrowia, przyjaźni i miłości – najważniejszy czynnik decydujący o dobrostanie. Mimo że coraz więcej mówimy o work-life balance, o wyciszeniu, o uważności, to cały czas pędzimy, coraz szybciej tracimy cierpliwość i nie rozumiemy siebie nawzajem, więc ta rozmowa o bliskości jest nam bardzo potrzebna.

Jeśli chodzi o gości jubileuszowej edycji #byckobietaontour – na naszej scenie ponownie pojawi się Grażyna Kulczyk , która przez wiele lat była moją szefową, mentorką i bardzo wiele jej zawdzięczam. Dziesiąta poznańska edycja naszego projektu, który zaczął się w Starym Browarze, zbiega się z jubileuszem 20-lecia tego wyjątkowego miejsca. Będzie też z nami Magdalena Kowalak , prezes

Starego Browaru, która mocno uwierzyła w ten projekt i jest z nami na każdym spotkaniu. Nie mogło też zabraknąć Alicji Majewskiej – to właśnie piosence tej artystki projekt zawdzięcza swoją nazwę.

Nie sposób wymienić wszystkich gości, ale na scenie zobaczymy też m.in. kobiety, które z sukcesem prowadzą swoje biznesy w Internecie – Dominikę Żak, Magdę Pawłowską i Anię Stoitsi. Będzie Beata Drzazga – bizneswoman, filantropka z wielką miłością do ludzi starszych i niesamowitą wiedzą o opiece długoterminowej, oraz oczywiście wspaniała Dorota Wellman, moja serdeczna przyjaciółka, która jest z nami od samego początku.

Kto jest Pani numerem jeden na liście gości, których nie udało się do tej pory zaprosić i która z prelekcji najbardziej zapadła Pani w pamięć?

Moim marzeniem jest zobaczyć na naszej scenie Krystynę Jandę, bardzo chciałybyśmy posłuchać także Martyny Wojciechowskiej. Na niektóre prelegentki musimy trochę dłużej poczekać, ale wszystko w swoim czasie.

Jedną z osobowości, która gościła na #byckobietaontour, a którą zapamiętam na długo, z pewnością był Aleksander Kwaśniewski, charyzmatyczny lider, ale też wspaniały ojciec i mąż – w czasie jego prelekcji na sali panowała niezwykła cisza, co nie jest wcale takie łatwe przy 400 kobietach na sali.

Jak wiele zmieniło się przez te sześć lat trwania projektu jeśli chodzi o obecność kobiet w biznesie, przebijanie szklanego sufitu?

Sytuacja kobiet na rynku pracy i w życiu publicznym cały czas się zmienia, jesteśmy coraz silniejsze, ale wciąż bardzo wiele jest jeszcze do zrobienia.

Ta siła jest widoczna na naszych spotkaniach, w grupie, ale ciągle brakuje nam odwagi w bezpośredniej rozmowie, np. z szefem czy prezesem, kiedy chcemy poruszyć temat podwyżki, czy z partnerem, kiedy uzgadniamy równy podział obowiązków. Jest nas za mało na scenie publicznej, bo ciągle mamy za dużo do zrobienia w domu.

Potrzebna nam większa wiara w swoje kompetencje i umiejętność szczerej, otwartej rozmowy o swoich pragnieniach, odczuciach i oczekiwaniach. Kobiety

często mają tendencję do przeciągania tego procesu, zastanawiania się co, kiedy i jak powiedzieć, a najtrudniej jest zacząć tę rozmowę.

Potrzeba nam też więcej odwagi w podejmowaniu ryzyka. Ja zaryzykowałam opuszczając Poznań, gdzie jest mój mąż i dom, gdzie miałam ugruntowaną pozycję, znajomości, przyjaciół, ulubione knajpki… Chciałam się sprawdzić, postawić przed sobą nowe wyzwanie. I choć było ono 600 km od domu, ani przez chwilę nie żałowałam tej decyzji.

Przyglądamy się kobietom, które – często jeszcze przed czterdziestką – sięgają po najwyższe stanowiska w polityce czy biznesie i zazdrościmy im sprawczości. Żeby zbliżyć się do osiągnięcia swoich celów trzeba jednak spróbować osadzić się w innych realiach, zwizualizować sobie inne otoczenie, a wcześniej znaleźć czas na refleksję: na co mam ochotę, co mi sprawia przyjemność, czego w życiu chcę spróbować.

Jak z perspektywy menedżerki, dyrektora 5* Heron Live Hotel, patrzy Pani na procesy HR – rekrutację i rozwijanie zespołów? Czy istnieje kobiecy styl zarządzania?

Choć mówi się, że szef nie powinien mieć płci, to cechy zwykle wysoko rozwinięte u kobiet-liderek, takie jak empatia czy dbałość o relacje, mają ogromny wpływ na funkcjonowanie zespołów. Obowiązkiem lidera czy liderki jest towarzyszenie pracownikowi w procesie rozwojowym, ale tak naprawdę, a nie tylko na poziomie deklaratywnym. A żeby osiągnąć ten cel trzeba pracownikowi poświęcić więcej uwagi, dowiedzieć się, jakie ma cele i o czym marzy.

Być może to efekt pandemii, ale mam wrażenie, że jesteśmy obecnie nieco słabsi, mniej odporni na krytykę, co wymaga od menedżerów jeszcze lepszego wyczulenia na emocje w zespole. Moja praca jest niezwykle intensywna, hotel nigdy nie śpi, nigdy nie wiadomo, na jakie szalone pomysły wpadną goście, dlatego niezwykle istotna jest ścisła współpraca wszystkich działów. Zawsze jednak znajduję czas na rozwijanie kompetencji zespołu, choćby zapewniając indywidualne coachingi, których jestem wielką zwolenniczką, czy podsuwając wartościowe książki.

Co jest dla Pani największą motywacją do rozwijania #byckobietaontour?

Wszystkie te wzruszające historie, którymi dzielą się z nami uczestniczki. Taka konferencja, jeden wykład, jedna rozmowa z kuluarach często jest początkiem wielkiej zmiany. Przed nami jeszcze tyle nieodkrytych miejscowości, kobiet, które możemy zmotywować do działania, pomóc im się rozwijać. Osiem tysięcy dotychczasowych uczestniczek projektu to ogromne wyróżnienie, ale też spore zobowiązanie.

25
Prestiżowa rozmowa

AGNIESZKA WALCZAK-SZAFRAŃSKA

Dotyk francuskiego piękna

Marka Biologique Recherche jest obecna w najlepszych salonach kosmetycznych i spa oraz prestiżowych hotelach w ponad 70 krajach na całym świecie. Kosmetyki Biologique Recherche uwielbiają światowe gwiazdy, jak: Victoria Beckham, Jennifer Lopez, Madonna, Kim Kardashian. Wzorcowy i najsłynniejszy salon marki, Ambasada Urody, mieści się przy Polach Elizejskich w Paryżu. W stolicy Wielkopolski mamy również takie miejsce –wyczarowane i stworzone przez Agnieszkę Walczak-Szafrańską. Medi Spa przy ul. Strugarka 2 w Poznaniu uzyskało status pierwszego w Polsce Expert Center francuskiej marki Biologique Recherche.

Rozmawia: Magdalena Ciesielska | zdjęcia: MUFKA Fotografi a

26 Prestiżowe miejsce

est Pani profesjonalistką, perfekcjonistką, która nie uznaje półśrodków. Stąd też wybór – jak sądzę – najwyższej jakości kosmetyków, jakie Pani stosuje we własnym Medi Spa. Jak rozpoczęła się współpraca z francuską marką Biologique Recherche?

AGNIESZKA WALCZAK-SZAFRAŃSKA: Współpracowałam wcześniej z sześcioma innymi markami, ale nigdy nie doświadczyłam tak świetnych rezultatów, w tak krótkim czasie. Zadowalające efekty otrzymałam właśnie dzięki francuskiej marce, a zaczęło się to dość niewinnie i spontanicznie trzy lata temu. Wówczas to zastosowałam maskę Biologique Recherche, którą podarowała mi zaprzyjaźniona klientka. Przetestowałam pierwszy produkt na sobie i zachwyciłam się! Masque VIP O2 to bestseller tej marki, to maska do twarzy zapewniająca intensywną oksygenację skóry, nawilżenie i odżywienie. Maska dotleniająca, która zawiera unikalną kombinację składników aktywnych pomagających przywrócić blask i witalność skóry. Potem zaczęłam szukać informacji o Biologique Recherche, czytać i edukować się. Następnym krokiem było dotarcie do dystrybutora marki w Polsce. Rozmowy, spełnianie określonych warunków doprowadziło mnie do tego momentu, w którym aktualnie jestem.

Kto Panią inspiruje do nieustannego działania i poszukiwania?

Bez wątpienia mąż Dominik! (śmiech) Jest dla mnie wielkim wsparciem i pomaga mi spełniać moje marzenia oraz urzeczywistniać plany. A w świecie beauty – moją największą inspiracją jest Polka, kosmetolog Joanna Czech, która wyjechała do Stanów Zjednoczonych i pracuje głównie na marce Biologique Recherche. Kosmetyczka ta przez lata budowała swoją pozycję w branży, a obecnie z jej usług korzystają największe gwiazdy Hollywood. W gabinetach pod szyldem Joanna Czech na zabiegi ustawiają się kolejki, a wśród klientek znajdują się takie sławy jak Uma Thurman, Kate Winslet czy Kim Kardashian. To jest po prostu American dream! (śmiech)

Biologique Recherche to marka stworzona do pielęgnacji skóry, jej autorskie zabiegi można nazwać haute couture. Jej założyciele – biolog, fizjoterapeuta i lekarz – połączyli doświadczenie i wiedzę, stając się w pewnym stopniu wizjonerami w świecie kosmetologii. Co Panią zafascynowało w tych produktach znad Sekwany?

Na pierwszy rzut oka – wygląd opakowania. ( śmiech )

Naprawdę ja zwracam uwagę na tego typu detale. Białe i nienachalne opakowania produktów są bardzo estetyczne i pasują idealnie do każdego typu łazienki, do każdego designu. To dla mnie preludium, bo zakochałam się przede wszystkim w efektach i pięknej odżywionej skórze!

Pojechałam do Warszawy, do salonu spa, w którym stosowane są kosmetyki marki Biologique Recherche i poddałam się zabiegom. Sama na sobie przetestowałam kolejne produkty. Kupiłam wówczas lotion P50 i jeden krem i po

dwóch miesiącach – proszę mi wierzyć – uzyskałam tak nadzwyczajne efekty, jakich nie doświadczyłam, stosując wcześniej inne marki. Stwierdziłam, że już nie chcę testować innych produktów, pragnę skupić się wyłącznie na Biologique Recherche. Nie jestem fanką medycyny estetycznej, więc szukałam w kosmetykach czegoś więcej niż tylko pierwsze wrażenie.

W Pani przypadku wybranie kosmetyków francuskiej marki przebiegło bez pochlebnych opinii przedstawicieli handlowych. Tak, to prawda. Sama do tego wszystkiego dotarłam, dzięki mojej determinacji, chęci rozwoju i poszukiwań coraz to lepszych rozwiązań. Wybrałam Biologique Recherche bez standardowych zachwalań produktu przez handlowców. To jest pewnego rodzaju pokłosie mojego zmęczenia poprzednimi markami, którymi najpierw się zachwycałam, ale efekt „wow” trwał bardzo krótko, był ulotny… i przychodziło wówczas niezadowolenie i zwątpienie, czy aby na pewno to dobry wybór.

Reasumując, co Pani najbardziej spodobało się podczas testowania Biologique Recherche?

Mamy potwierdzoną skuteczność kosmetyków Biologique Recherche, opartą na badaniach klinicznych, wspaniałe rezultaty terapeutyczne otrzymywane w krótkim czasie, najwyższe stężenie aktywnych składników. Mnie jednak osobiście najbardziej ujęły rezultaty, które uzyskujemy na skórze, w naprawdę krótkim czasie od rozpoczęcia kuracji. Oczywiście należy dobrać odpowiedni kosmetyk do rodzaju cery.

Wiem, że używa Pani certyfikowanego urządzenia marki Biologique Recherche w swoim Medi Spa. Cóż to jest za sprzęt?

To Skin Lab rekomendowany przez markę Biologique Recherche, urządzenie służące do analizy skóry. Zarówno ja, jak i dziewczyny, z którymi współtworzę zespół Medi Spa, zawsze przeprowadzamy wywiad z klientką, skupiamy się na stanie i rodzaju skóry. Jednak to urządzenie w mistrzowski sposób ułatwia nam wyłapanie niedoskonałości, nad którymi możemy się w gabinecie kosmetycznym pochylić. Skin Lab niezawodnie pomaga nam określić stan skóry klientki, dzięki czemu możemy łatwiej dobrać odpowiedni preparat, polecić kurację czy włączyć cykl zabiegów. Ponadto korzystam z urządzenia Remodeling Face służącego do lift ingu twarzy oraz poprawiania jej owalu bez użycia skalpela.

Z jakimi problemami skórnymi radzą sobie kosmetyki Biologique Recherche? Tego jest cały wachlarz! (śmiech) Bogate składniki odżywcze zawarte w produktach marki Biologique Recherche radzą sobie bezbłędnie z niwelowaniem niedoskonałości skórnych, z którymi np. w żaden sposób nie poradziła sobie dermatologia. Mam sporą ilość klientek chociażby z trądzikiem, przebarwieniami skórnymi, bruzdami, nierównościami na skórze i innymi problemami. Ponadto kosmetyki Biologique Recherche działają cuda w kwestii wygładzania zmarszczek, nawilżania czy dotleniania skóry. Są po prostu ratunkiem dla skóry. Czego klientka potrzebuje, otrzymuje to w naszym Medi Spa. Panie, ale też i panowie, którzy korzystają z naszych usług kosmetycznych, są pod wielkim wrażeniem efektów Biologique Recherche

i tak krótkiego czasu potrzebnego na dokonanie się

J
27
miejsce
Prestiżowe

Najlepszy według Pani kosmetyk Biologique Recherche?

Wspaniałym produktem są lotiony P50, które złuszczają i oczyszczają skórę, stanowią bazę, tzn. podstawę pielęgnacji marki Biologique Recherche. P50 oznacza właśnie, że już po 50 dniach widać rezultaty stosowania. Lotion P50 Biologique Recherche to kwintesencja badań nad poprawą kondycji skóry. Jego nazwa pochodzi od „P”, czyli peelingu, oraz cyfry „50” oznaczającej dwa cykle odnowy naskórkowej, które są potrzebne do uzyskania pierwszego stopnia regeneracji i oczyszczenia skóry. Lotion P50 to must-have, od niego zaczyna się przygodę z marką. Kocham crème Biofixine, intensywny krem na zmarszczki mimiczne oraz widoczne oznaki starzenia. Zawarta w produkcie kompilacja składników aktywnych, takich jak: peptyd biomimetyczny, wyciąg z orzecha włoskiego i wyciąg z szarotki alpejskiej – to doskonała prewencja przeciwzmarszczkowa, poprawiająca jędrność i elastyczność skóry, dodatkowo idealnie wygładzająca i nawilżająca. Ponadto – uwielbiam maski! Sama nakładam sobie co drugi dzień na 5-10 minut maseczkę i potem czuję się dużo lepiej. (śmiech)

Biologique Recherche ma granice wiekowe?

Nie, absolutnie nie bierze się tu pod uwagę wieku pacjentki/ klientki. Najważniejszym aspektem jest pielęgnacja i kondycja skóry. Jako stałe klientki Biologique Recherche mam w Medi Spa nastolatki borykające się z trądzikiem i niedoskonałościami skórnymi, mam i Panie po 60., 70. roku życia, które odczuwają na sobie zbawienną i odmładzającą moc składników zawartych w maleńkich, ale jakże wydajnych kosmetykach. Ponadto, z nieukrywaną radością robię zabiegi skórne mojemu mężowi, bo widzę nadzwyczajne efekty! (śmiech)

Oferta Medi Spa jest bardzo bogata, macie 20 samych zabiegów na twarz, dodatkowo jeszcze zabiegi na ciało. Co jest najpopularniejszym obecnie zabiegiem w Medi Spa, w okresie nadchodzącej jesieni?

Oczywiście, jesień równa się kwasy, mezoterapia mikroigłowa, wszystko to, czego nie możemy robić latem. Jednak dopiero stan skóry i jej analiza pozwalają mi w pełni przygotować odpowiedni zabieg dla klientki. Zdarza się również, że nie umiem przewidzieć, jak po 3-4 tygodniach będzie wyglądała skóra mojej klientki, więc nie planuję z wyprzedzeniem następnego kroku. I na częste pytanie „co będziemy robić na następnej wizycie?”, odpowiadam „zobaczymy, co pokaże nam stan skóry”. Analiza skóry przed

i po zabiegiem to dla mnie warunek konieczny. A życie płata nam często figla i samo pisze scenariusz, na który nie byliśmy przygotowani, więc nie planuję z wielkim wyprzedzeniem następujących po sobie zabiegów i elementów kuracji. To filozofia marki Biologique Recherche, którą konsekwentnie wdrażam w swoim Medi Spa.

Mając ponad 20-letnie doświadczenie na rynku beauty stworzyła Pani miejsce wyjątkowe. Jaka myśl, jaka idea Pani przyświeca w kontaktach z klientami? Na to pytanie chyba najlepiej odpowiedziałby mój mąż, Dominik, bo on widzi moją radość po powrocie do domu. (śmiech) Pozytywny odzew od klientek, ich emocje, szczęście, jakie dają im zabiegi z wykorzystaniem produktów marki Biologique Recherche – wszystko to przekłada się na moją satysfakcję oraz moje własne szczęście i poczucie spełnienia. Jestem na dobrej drodze, którą podążam, i mam misję, jaką sobie wyznaczyłam w kosmetologii. Uśmiech klientek i ich radość są dla mnie największym prezentem i bodźcem do dalszych działań. To jak czarodziejskie zrządzenie losu i impuls, który pcha człowieka dalej i dalej… Klientki wysyłają mi swoje zdjęcia, pokazują efekty, dalej rekomendują Biologique Recherche i moje Medi Spa. Bez zawahania oddają się w moje ręce, słuchają zaleceń i rad w celu kontynuowania kuracji w warunkach domowych.

ewidentnych zmian w kondycji skóry. Bo na to potrzebne są tylko dwa miesiące!
28 Prestiżowe miejsce

Moim marzeniem jest dawać klientkom radość ze świetnych efektów w pielęgnacji skóry, a co za tym idzie – poprawiać ich pewność siebie, samopoczucie, wzmacniać wiarę w siebie i we własne możliwości. Wygląd przecież spleciony jest z naszą psychiką i odczuwaniem stanu zadowolenia lub przygnębienia. Moje nastawienie i odczucie po powrocie do domu są niewątpliwie potwierdzeniem dobrze spełnionego dnia w Medi Spa, dobrze wykonanej pracy, której efekty są niezwykłe, wręcz magiczne! Spełniam swoją misję, rozwiązując problemy skórne moich klientek, poprawiając ich stan skóry, jednocześnie poprawiając czy wręcz wzmacniając ich stan ducha. Grono zadowolonych klientek rośnie. (śmiech)

Właśnie o tę kurację domową chciałam podpytać… Wiadomo, że laboratoria Biologique Recherche od lat tworzą nowatorskie produkty do zadań specjalnych, stosowane przez wykwalifikowanych kosmetologów, w gabinetach beauty. Jednak są również produkty, które mogą być pewnego rodzaju domową terapią, w domowym zaciszu? Co należy do tej grupy?

Samemu można sobie zaaplikować kremy, nakładać maseczki, używać w dalszym ciągu lotiony P50. Tutaj pokrywają się produkty profesjonalne z domową kuracją – mleczko, lotion, serum i krem.

Dla Pani salonu urody to wielki prestiż znaleźć się wśród tak zacnego grona ekskluzywnych miejsc na mapie świata. A za niedługo będziecie organizować event. Cóż to będzie za okazja?

W październiku Medi Spa sygnowane moim nazwiskiem na wielkiej gali w Warszawie uroczyście uzyska status pierwszego w Polsce Expert Center francuskiej marki Biologique Recherche. Jestem oszołomiona i bardzo podekscytowana tym wszystkim.

Oczywiście, aby znaleźć się w tak wspaniałym gronie francuskich ekspertów, należało spełnić wiele warunków dyktowanych i wymaganych przez markę, począwszy od stosowania ich kosmetyków do zabiegów, korzystania z rekomendowanych urządzeń marki, przez stworzenie prestiżowego i kameralnego miejsca, w stylu butikowego spa (o czym zawsze marzyłam!), skończywszy tak naprawdę na satysfakcji i zadowoleniu klientek z rewelacyjnych i szybkich efektów na skórze. Wnętrza, sprzęty, zabiegi, kosmetyki – tu wszystko ze sobą koresponduje, tu nie ma przypadku. Jest określona filozofia marki, którą ja konsekwentnie wdrażam i do której się odwołuję. Weryfikacja spełnionych warunków była dla przedstawicieli marki sprawdzeniem mnie i mojego spa czy wpisujemy się w ich ramy, czy jesteśmy godni powierzenia takiej odpowiedzialności. Najważniejsze jest według mnie przekonanie o najwyższej jakości i cudownych efektach Biologique Recherche.

Po uroczystej gali będziemy organizować zamknięte spotkanie dla stałych klientek, aby pochwalić się uzyskaniem statusu pierwszego w Polsce Expert Center francuskiej marki

Biologique Recherche. Co udało nam się dokonać w dwa lata!

Holistyka, innowacja, natura, komfort, relaks, harmonia, najwyższa jakość – to określenia produktów marki Biologique Recherche. Co jeszcze mogłaby Pani do tego dołożyć?

Dobre samopoczucie i zachwyt! W marce Biologique Recherche bardzo korzystne są tzw. protokoły zabiegowe, które opierają się na sekwencji kroków, począwszy od masażu powitalnego, to wprowadzenie klientki w stan równowagi ciała i ducha. Aura tego miejsca mi w tym pomaga, (śmiech) a kosmetyki są dla mnie środkiem do uzyskania rezultatów.

Marzyłam o stworzeniu miejsca kameralnego, wręcz intymnego, w którym klientki nie będą wstydziły się mówić o swoich problemach skórnych i dzielić się ze mną swoimi wątpliwościami. Każdej klientce poświęcam dużo czasu na rozmowę i potem na zabieg, rezerwuję dla każdej 2 godziny, aby nie było pośpiechu. W wykreowanych wnętrzach, z delikatną tonacją barw, przy wyciszającej muzyce, wśród aromaterapii pragnę, żeby klientka odpoczęła, zrelaksowała się i poczuła się wyjątkowa. Bo dobre samopoczucie to podstawa pogodnego nastawienia do siebie i innych. Polepszając czy wręcz poprawiając wygląd skóry, chcę też poprawiać nastrój i stan ducha moich klientek. W ofercie Medi Spa mamy również klasyczną kosmetykę, kompleks manicure i pedicure, wykonywane przez Martę, która pracuje ze mną już 15 lat.

Osiągnęła Pani już tak wiele w branży kosmetycznej. Jaki kolejny krok?

Bardzo lubię sentencję „podążaj za tym, co Cię uszczęśliwia” i myślę, że te słowa idealnie do mnie pasują, określają moją drogę życia. Podnoszę sobie non stop poprzeczkę, ale też doceniam to, w jakim aktualnie jestem miejscu. Mam więc nadzieję, że kolejnym krokiem będzie wizyta w Ambasadzie Biologique Recherche w Paryżu.

Życzę tego Pani z całego serca! Niech Pani determinacja życiowa otwiera przed Panią następne drzwi...

Bardzo dziękuję.

29
Prestiżowe miejsce

Najlepszy hotel wellness w Polsce

Jest pewna przyjemność w bezdrożnych lasach; Jest upojenie na samotnym wybrzeżu; Jest społeczność, gdzie nie ma intruzów; Przy głębokim morzu i muzyce jego szumu; Nie człowieka kocham mniej, lecz Naturę bardziej. George Gordon Byron, Wędrówki Childe-Harolda

Inspiracją do powstania Hotelu Shuum były podróże właścicielki, która zafascynowana klimatem tyrolskich kurortów i uzdrowisk, postanowiła panującą tam filozofię wellness przenieść nad polskie morze. W ten sposób powstało miejsce w Kołobrzegu, oddalone 70 metrów od plaży, którego wystrój, atmosfera i oferta mają służyć wyciszeniu, odzyskaniu sił witalnych, poprawie samopoczucia i zdrowia.

TeksT: Magdalena Ciesielska wraz z zespołem Shuum Boutique Wellness

oncepcja natury i harmonii jest szczególnie bliska butikowemu Hotelowi Shuum. Znajduje się on w otoczeniu urokliwego, bałtyckiego krajobrazu, w zacisznej części Kołobrzegu. Położenie zapewnia bliski kontakt z naturą, sprzyja relaksowi i uspokojeniu zmysłów. Od morza i plaży hotel dzieli zielony pas nadmorskiego parku. Dodatkowo atmosferę intymności i spokoju potęguje piękny i rozległy ogród, którego inspiracją były nadmorskie wydmy.

Goście hotelu mają nieograniczony dostęp do kompleksu basenowego oraz strefy saun. Dostępne są również przeszklona sauna fińska z widokiem na park nadmorski, a także codzienne zajęcia z jogi. Można tu skorzystać z zabiegów pielęgnacyjnych z użyciem biocertyfikowanych kosmetyków oraz

wejść w stan głębokiego odprężenia dzięki masażom ajurwedyjskim, jogicznym lub shiro abhyanga.

Shuum w Kołobrzegu to najlepszy hotel wellness w Polsce, potwierdzają to prestiżowe nagrody: Perfect Spa Award, TUI Global Hotel Award oraz Red Star Quality Award. Najwyższa jakość świadczonych usług oraz międzynarodowe standardy zostały w pełni docenione przez odwiedzających to wyjątkowe miejsce, które jest synonimem spokoju, komfortu i relaksu. Jednak odpoczynek to nie jedyna idea hotelu. Shuum to także medical wellness, zdrowe i smaczne menu w restauracji a la carte i odpowiednio dobrane wino. Hotel oferuje również wczasy odchudzające, detoksykujące, a także medical checkup.

Kojący wpływ natury

Architektura hotelu zachwyca pięknem czystych i prostych form, które umiejętnie współgrają z naturalnym otoczeniem i pobliską zielenią. Projekt powstał przy współpracy z Franzem Linserem (właścicielem firmy Linser Hospitality) i Adrianem Eggerem, a design hotelu to tylko część pomysłu na holistyczne miejsce z wyjątkowym podejściem do wypoczynku.

Nowoczesną aranżację wnętrz przełamuje drewno, które swoim niepowtarzalnym rysunkiem i strukturą odwołuje nas do nadmorskiej przyrody. Tonacje szarości i beżu, drewniane elementy, materiały o intrygujących fakturach nawiązują do bałtyckiego krajobrazu – żywiołu morskiej wody i spokoju ciepłego piasku. Nastrój

BUTIKOWY
K
HOTEL SHUUM
30 Prestiżowe miejsce
Hotel | zdjęcia: maTeRiały pRasowe

i klimat nadmorskiego Hotelu Shuum może stać się początkiem fascynującej podróży w głąb siebie, prologiem wyjątkowej historii poznawania własnych potrzeb i odkrywania pragnień. Konotacja z przyrodą uwalnia przecież najlepsze fluidy i niczym niezmącone myśli.

Siła spokoju

Nazwa Shuum to zmieniony zapis polskiego słowa „szum” imitującego odgłos odbijających się o brzeg fal morskich. Udowodniono, że ten cudowny dźwięk idealnie wprowadza w stan medytacji, dodatkowo zwalcza ból głowy, pozwala się wyciszyć i skupić na wykonywanej czynności, pomaga również w usypianiu dzieci i ma właściwości relaksacyjne. Shuum Boutique Wellness Hotel niewątpliwie wyraża przywiązanie do Morza Bałtyckiego, zrozumienie potrzeby wyciszenia i spokoju, intencję tworzenia kameralnego i przytulnego miejsca relaksu. W jednym krótkim słowie „shuum” mieści się tak wiele znaczeń.

Wszyscy ci, którzy cenią sobie spokój i intymność, unikają pośpiechu,

potrzebują regeneracji i wsparcia w odzyskaniu work-life balance odnajdą w hotelu Shuum swojego sprzymierzeńca. „Siła spokoju” to idealne określenie tego miejsca, które zapewnia wyjątkowe warunki do regeneracji duszy i ciała, naładowania organizmu pozytywną energią.

Wartościowa idea

Funkcjonowanie w zgodzie z otoczeniem i w harmonii z naturą otwiera szeroki wachlarz możliwości pod znakiem „eko”. Dbając o ochronę bałtyckiego krajobrazu, hotel prowadzony jest w duchu zero waste. Nie ma tutaj napojów w plastikowych butelkach ani plastikowych słomek, za to można zobaczyć, jak szefowie kuchni nadają drugie życie skórkom od cytryny i owocom z kompotów. Warzywa, owoce oraz nabiał i mięso – serwowane w hotelu Shuum – pochodzą z ekologicznych, regionalnych upraw i hodowli, ze sprawdzonych i godnych zaufania źródeł, które są kwintesencją dań najlepszej jakości.

Shuum Boutique Wellness Hotel ul. Tadeusza Kościuszki 17, 78-100 Kołobrzeg www.shuumhotel.pl

recepcja@shuumhotel.pl

31 Prestiżowe miejsce
tel. +48 94 355 4000

– połączenie tradycji i pasji

Poznańskie tradycje rzemieślnicze stanowią dumę oraz dziedzictwo naszego miasta. Pracownie – z których wylewa się zamiłowanie do rękodzieła i wyjątkowych, potrzebnych usług rzemieślniczych – to miejsca magiczne, które warto odkrywać. O stanie rzemiosła w Poznaniu opowiada Andżelika Jabłońska – koordynatorka projektu Poznańscy Rzemieślnicy.

Teks T : Zuzanna Kozłowska | z djęcia : Poznań Design Festiwal / fot. Marek Zakrzewski akie znaczenie mają tradycje rzemieślnicze dla społeczności lokalnej?

ANDŻELIKA JABŁOŃSKA: Tradycje rzemieślnicze to fascynujący rozdział opowieści o Poznaniu, jego korzeniach i tożsamości. Stanowią ciekawą i istotną część niematerialnego dziedzictwa miasta. Rzemieślnicy pozostawali w bliskich relacjach ze stanem kupieckim, ale przede wszystkim zaspokajali przeróżne potrzeby mieszczan. Dziś powiedzielibyśmy, że zaopatrywali najbliższe otoczenie w dobra luksusowe. Moim zdaniem, współczesne rzemiosło

Czy rzemiosło ma szansę przetrwać, czy jest skazane na powolne wymarcie?

Rzemiosło jest wielowymiarową i czasem trudno uchwytną materią. Już sama liczba branż zaliczanych do rzemieślniczych oraz odpowiadających im zawodów, może nam uświadomić olbrzymie zróżnicowanie, jakim rzemiosło się charakteryzuje. Uważam, że większość z nas docenia unikalność pracy rzemieślniczej i jest skłonna zapłacić więcej za niepowtarzalne przedmioty. Być może to jest właśnie element, który uchroni rzemiosło przez „wymarciem”.

Sądzę, że niepowtarzalność

osobowo

ści, talentu i zamiłowania do materii, z którą rzemieślnicy pracują, a także

zmiana przyzwyczajeń konsumenckich sprawiają, że rzemiosło na przestrzeni ostatnich lat nie tylko ponownie zyskuje na ważności, ale także staje się istotnym elementem codzienności. Jeśli nie gaśnie potrzeba, jest również szansa, że rzemiosło nie tylko przetrwa, ale będzie się rozwijało, dostarczając nam nowych wrażeń i emocji.

Jak zmieniające się trendy wpływają na rynek rzemieślniczy?

Wzrastające trendy, w tym zrównoważony rozwój, nurty: DIY, zero-waste, up-cycling, re-cycling, powrót do zainteresowania lokalnością i rękodziełem, sprawiają, że pojawiają się coraz to nowe formaty praktykowania rzemiosła. Przedstawiciele poznańskiego rzemiosła to reprezentanci rodzinnych pracowni o bogatych tradycjach, ale również przedstawiciele ginących zawodów. Na szczęście są również młodzi rzemieślnicy, którzy wzbogacają Poznań, proponując unikalne dzieła i usługi oraz kreując niepowtarzalne miejsca. Kiedy pracownie znikają z centrum miasta, na peryferiach pojawiają się inicjatywy, które w interesujący sposób promują się wśród mieszkańców. Wiele z nich korzysta z mediów społecznościowych, ma ciekawe strony internetowe. Choć oczywiście bezpośrednie doświadczenie i spotkanie jest tym najważniejszym czynnikiem, by doświadczać rzemiosła.

Czy zwiększa się szacunek do rzemieślniczej pracy?

Zdecydowanie. Możemy to zobaczyć nie tylko w sensie deklaratywnym, ale także poprzez zainteresowanie obiektami wychodzącymi

POZNAŃSCY RZEMIEŚLNICY
i tworzący je ludzie nadają Poznaniowi wyjątkowego charakteru i są żywym łącznikiem historii z tradycją, dawnego i obecnego miasta.
32 Po poznańsku J

z pracowni rzemieślniczych oraz z chęci uczestnictwa w kursach i spotkaniach, na których można zgłębić swoją wiedzę w danym aspekcie. W ramach projektu “Poznańscy rzemieślnicy” manifestuje się to w liczbie chętnych, by uczestniczyć w warsztatach, pokazach, otwartych pracowniach. Dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz we współpracy z Urzędem Miasta są one bezpłatne dla uczestników.

Co jest największym wyzwaniem dla rzemieślników w Poznaniu?

Te problemy najczęściej dotyczą aspektów prawnych. Poznańscy rzemieślnicy to zazwyczaj jednoosobowe albo rodzinne działalności gospodarcze, regulowane tymi samymi prawami co duże korporacje. Ich oferta nigdy, i może na szczęście, nie będzie konkurencyjna względem centrów handlowych, gdzie kupuje się szybko, tanio i od ręki. Powtarzającym się tematem, nie tylko w środowisku poznańskim, są problemy z sukcesją, a także poprzez zaburzony system edukacji, szczególnie na poziomie branżowych szkół zawodowych, brak osób z choćby podstawowym przeszkoleniem.

Są wyjątki oczywiście. W Poznaniu mamy Introligatornię Lewandowscy, gdzie o ponad stuletnią tradycję pracowni introligatorskiej dba ojciec i syn, jest także

Krawiectwo Miarowe Krupa i Rzeszutko, gdzie matka wspólnie z synem prowadzi pracownię z ponad wiekową tradycją.

aspektem jest także połączenie umiejętności, kreatywności i samego momentu tworzenia. Pasja może być siłą sprawczą, która nadąży za zmieniającym się światem. W ramach festiwalu mieliśmy okazję uczestniczyć np. w warsztatach organizowanych przez pracownię Dr. Shoes. To świetny przykład budowania społeczności, wokół pracowni, w której można nadać swojemu obuwiu indywidualnego charakteru.

Gdzie można znaleźć pracownie rzemieślnicze w Poznaniu? Jak odkryć unikatowe usługi/produkty?

Poznań jest naszpikowany pracowniami rzemieślniczymi. Są one ukryte (czasem dosłownie) w różnych częściach miasta. W przeszłość odchodzą duże witryny sklepowe z wyrobami rzemieślniczymi przy głównych, zatłoczonych ulicach. Teraz pracownie kryją się w małych osiedlowych uliczkach z korzyścią dla lokalsów. W Poznaniu działa Zaułek rzemiosła – projekt realizowany przez Urząd Miasta Poznania. Zapisane do projektu pracownie promują swoje usługi na wspólnej stronie internetowej. Liczę, że projekt “Poznańscy rzemieślnicy”, stanie się jedną z platform, na której będzie można znaleźć grupę rzemieślników, także tych niezrzeszonych w Zaułku.

Jak projekt „Poznańscy rzemieślnicy” wspiera lokalną społeczność rzemieślników?

„Poznańscy rzemieślnicy” to projekt, który ma na celu przede wszystkim popularyzację rzemiosła jako jednego z unikatowych elementów budujących tożsamość Poznania. Jego esencją i głównymi bohaterami są rzemieślnicy. Nasze działania od samego początku mają przede wszystkim charakter edukacyjny i promocyjny.

Czy zostanie rzemieślnikiem nadal może być dobrym pomysłem na połączenie pasji i kariery zawodowej?

Zdecydowanie tak. Właśnie ta pasja jest kluczowym ogniwem, która wraz z wykształceniem, przyciąga do rzemieślników klientów, kontrahentów oraz uczniów. W ramach Poznań Design Festiwal i projektu „Poznańscy rzemieślnicy” widzimy ogromne zainteresowanie warsztatami. Ludzie chcą się uczyć od mistrzów, chcą pozyskiwać unikatową wiedzę, podglądać, dowiadywać się i to jest wspaniałe. Ciekawym

W trakcie przygotowywania Poznań Design Festiwal po raz pierwszy pojawiła się myśl, by zorganizować serię warsztatów i otwartych pracowni rzemieślniczych. Miałam przyjemność zainicjować i do dziś współrealizować serię filmów pt. „Poznańscy rzemieślnicy”. Po 3 latach, jako Fundacja

Made in Art, rozbudowaliśmy jego formułę i od tego roku w ramach Poznań Design Festiwal, przy wsparciu finansowym MKiDN oraz w partnerstwie z Zaułkiem Rzemiosła i Poznańskim Centrum Dziedzictwa, projekt stał się wydarzeniem popularyzującym wiedzę o poznańskich rzemieślnikach, o ich miłości do swojego fachu, a także o prowadzonych przez nich pracowniach.

Więcej o projekcie można przeczytać na www.poznanscyrzemieslnicy.pl, a także na naszych mediach społecznościowych.

33
Po poznańsku
Total look Boggi Milano (Pasaż +1) 34 Moda

Stylowi mężczyźni na jesiennych zakupach

Męska garderoba od słowa „moda” woli hasło „styl”. Nowocześni mężczyźni noszą się z dyskretną nonszalancją. Rośnie popularność kolekcji smart casual.

Formalna odzież szyta jest z komfortowych materiałów, bo profesjonalny wizerunek nie musi oznaczać kompromisów względem wygody.

Trendy i klasyczny dress code to zasady narzucane z zewnątrz. Prawdziwy styl działa w odwrotnym kierunku. Garnitury to już nie biurowy mundurek, raczej odświętny look na specjalne okazje i towarzyskie wyjścia. Na co dzień marynarka nie potrzebuje spodni do kompletu i koszuli z krawatem, aby świetnie się prezentować.

Męska moda w Starym Browarze

Stary Browar jest już gotowy, aby ubrać na jesień stylowych poznaniaków. Polskie marki Vistula i Bytom proponują zarówno kolekcje codzienne, ale też świetnej jakości garnitury. Dla chętnych – klasyka, ale nie brakuje nowoczesnych odcieni i krojów. W Pasażu kuszą piękne wnętrza nowych butików: włoskie Boggi Milano i salon BOSS w nowej odsłonie. Street style’ową awangardę sygnowaną przez mistrza Karla Lagerfelda proponuje sklep 4MEN. Dobre modowe adresy dla panów w Starym Browarze to także Van Graaf, Barbour, Campione i S’portofino. Nie zapomnijmy o wisience na torcie, czyli dodatkach. Obuwie, okulary, biżuteria – akcesoria są wyrazem osobistego stylu na równi z ubraniami.

MODA MĘSKA W STARYM BROWARZE: Bytom (Atrium 0), Vistula (Atrium +1), Wólczanka (Atrium +1), Boggi Milano (Pasaż +1), BOSS (Pasaż +1), 4MEN (Pasaż +1), Campione (Pasaż +1), Van Graaf (Pasaż), S'portofino (Pasaż 0), Barbour (Pasaż 0), COS (Dziedziniec), United Colors of Benetton (Atrium 0), Zara (Atrium +1), H&M (wejście od Półwiejskiej), QПШ Robert Kupisz (Atrium 0)

Total look 4MEN (Pasaż +1), okulary Design Optyk (Pasaż +1) Total look Bytom (Atrium 0), okulary SunLoox (Atrium 0) m odel: Ilias Aoude | zdjęcia: Krystian Daszkowski
35 Moda

Więcej modowych inspiracji znajdziesz na starybrowar.com/browarmag

36 Moda Total look Boggi Milano (Pasaż +1)
37 Moda
Total look Vistula (Atrium +1), okulary SunLoox (Atrium 0)

Biżuteria stworzona ze światła tysiąca i jednej nocy

KOLEKCJA MAROKO
38 Moda

Kolejny rozdział podróżniczej opowieści Anna Orska napisała w Maroku. Zachwycający kolorami i bardzo różnorodny Marrakesz skusił ją szerokim wachlarzem unikalnych technik, głęboko zakorze nionych w kulturze Maghrebu. W trakcie kilku wypraw projektantka podziwiała gebs (gipsowe dekoracje budynków) i zellij (ręcznie wycinane ceramiczne mozaiki), spróbowała drewnianej snycerki oraz odwiedziła warsztaty tkaczy i farbiarzy.

Najbardziej jednak zachwyciły ją rzemieślnicze pracownie metaloplastyki, w których wytwarzane są lampy o misternej, ażurowej strukturze. To niejubilerskie rzemiosło Anna Orska postanowiła przełożyć na język biżuterii.

TeksT: Monika Pawłowska | zdjęcia: Patrycja Gromek, Orska Team | koncepcja: ORSKA Team

m odelka: Klaudia Biesek | Uncover Models

m Ua & hai R: Aleksandra Kozłowska | Fashion designeR: Krystian Szymczak

Lampy to jeden z najbardziej charakterystycznych i kulturowo rozpoznawalnych produktów Maroka. Metalowe latarnie dają rozproszone, przytłumione światło, rzucając na ściany zachwycające refleksy. Światło przenika przez zawiłe wzory ażuru, imitując rozgwieżdżone niebo nad pustynnym krajobrazem.

Biżuteria, wykonana ze srebra i alpaki, powstała w zakamarkach marrakeskiego warsztatu braci Machnou. Jednak zanim rozpoczęto właściwe prace w metalu, Anna Orska przygotowała projekty z cienkiego papieru. Motywy ozdobne zaczerpnęła z tradycyjnych

39 Moda

marokańskich lamp. Zgodnie z wielowiekową sztuką i tradycją islamu, z uwagi na niemożność przedstawiania postaci ludzkich czy zwierzęcych, dominuje w nich bogaty język ilustrowania kwiatów, liści czy stylizowanych, finezyjnie przenikających się pnączy. Jednak główną inspiracją były mouszrabijja, czyli ażurowe osłony okienne i balkonowe, które mają zastosowanie głównie jako element zdobniczy, ale można je spotkać także w meczetach, w których oddzielają część modlitewną przeznaczoną dla kobiet od męskich spojrzeń. ORSKA, adaptując ornamenty zdobiące mouszrabijja do biżuteryjnych form, symbolicznie przeniosła je z obszaru ukrycia w obszar zainteresowania, zamieniając motywy maskujące we wzory, które przyciągają uwagę.

Papierowe wzory, stworzone przez projektantkę, posłużyły za drogowskaz lokalnym rzemieślnikom. Część z nich cięła arkusz metalu na drobne elementy, a następnie za pomocą młotka nadawała im konkretny kształt. Inni wykonywali zawiłe, skomplikowane wzory w oparciu o szablony, cierpliwie przebijając dziesiątki maleńkich otworów lub zręcznie używając piły jubilerskiej do poszerzania i kształtowania każdego z nich. Dzięki repusowaniu w biżuterii uzyskano efekt koronki i wydobyto niuanse, w niektórych miejscach pogłębiając relief, by podkreślić cienie.

Ta gra światłocienia ma kluczowe znaczenie dla odbioru całej kolekcji limitowanej biżuterii, która łączy bogatą tradycję Maghrebu z autorskim stylem ORSKA.

40 Moda

Elementy, które zwyczajowo wykonuje się ze złotego mosiądzu, w lokalnym warsztacie przygotowano z alpaki i srebra, a w pracowni Anny Orskiej dodatkowo pokryto grafitowym oksydem, uwydatniającym repusowane wzory. Ciemną fakturę głównych elementów, projektantka skontrastowała z pozłoconymi detalami w postaci opraw kamieni ozdobnych, dekoracyjnych ogniw czy krawędzi ornamentów. Część biżuterii wzbogacona została cyrkoniami w kolorze morskiego błękitu, galwanizowanymi szafirami lub fasetowanymi akwamarynami. Łącząc proste formy ze złożonymi, ORSKA nadała podróżniczej kolekcji współczesnego, europejskiego sznytu. A dzięki grze symetrii i asymetrii projekty zyskały rys charakterystyczny dla marki.

41 Moda

Torebka nie musi być nudna!

Kobieca torebka to ważny element stylizacji. To dodatek, który każda z nas nosi niezależnie od okazji. W szafie warto mieć co najmniej dwie. Jedną na co dzień, a drugą na specjalne okazje. Torebka damska, powinna być wykonana z dobrych materiałów, tak aby posłużyła nam kilka lat. Jako fanka torebek i butów dziś pokaże, jak torebka może zmienić całość stylizacji w jesiennych outfitach.

TeksT: Anna Śmiechowska

Dla wielu kobiet torebka jest niezbędnym dodatkiem, który nie tylko cieszy oko, ale ma też duże znaczenie praktyczne. Wybór odpowiedniej torebki zależy oczywiście od okoliczności – do pracy sprawdzi się taka mieszcząca format A4, a idealną towarzyszką na wieczór będzie niewielka, designerska torebeczka, która może niejako stanowić kropkę nad „i” w staranie zaplanowanej stylizacji. Dzisiaj marki prześcigają się w projektach. Można znaleźć te klasyczne, jak również małe dzieła sztuki. I wcale nie muszą dużo kosztować – w Polsce jest bardzo dużo manufaktur, które tworzą torebkowe arcydzieła. Ale jak dobrać tę właściwą do naszego looku?

Czy torebka musi być nudna?

Zdecydowanie nie! Jej rozmiar czy kolor zależy od naszych indywidualnych preferencji. Jedne z nas kochają te wielkie, miejskie, inne wybierają te mini. Wybór rozmiaru torebki ma jednak duże znaczenie, ponieważ to jak dużą torebkę wybieramy ma kluczowe znaczenie dla zachowania proporcji sylwetki. Kobiety drobne powinny nosić torebki o mniejszych wymiarach, natomiast panie o bardziej rozbudowanej sylwetce powinny ich unikać, ponieważ mogą spowodować dysproporcje i ich sylwetka może przez to wyglądać na bardziej masywną niż jest w rzeczywistości. Kobiety wysokie będą zdecydowanie lepiej wyglądać nosząc torby nieco większe. Większość z nas skupia się jednak bardziej na kolorze niż wielkości torebki. Najbardziej popularnym kolorem wśród kobiet jest czarna. Dlaczego?

Większość z nas jest zdania, że najbardziej praktyczna i do wszystkiego pasuje.

Baw się formą

Dzisiaj moda jest również liberalna co do błysku! Niegdyś torebki na łańcuszkach delikatne, małe, zarezerwowane

były tylko na wielkie wyjścia. Dzisiaj nikogo nie dziwi już taka błyskotka dodana do codziennej stylizacji. Jeśli chcemy ożywić nasz outfit postawmy na te kolorowe, które wcale nie muszą pasować do butów. Dziś nawet lepiej kiedy taka torebka gra pierwsze skrzypce stylizacji, wyróżniając się z niej całkowicie. Z kolei fanki kolorów mogą postawić na stonowaną, wyciszoną stylizację i jako dodatek dobrać czarną klasyczną torebkę lub taką o wyjątkowej, geometrycznej formie. Jesień w tym roku zwleka, więc śmiało wykorzystuj potencjał koszy plażowych. Letni kosz w jesiennej stylizacji doda jej lekkości i zatrzyma słoneczny, letni klimat naszego outfitu (a do tego zmieści sporo potrzebnych klamotów).

DODATKI W JESIENNYCH STYLIZACJACH.
42 Moda
ELIXA KOBELA JEWELLERY BERSHKA FABIOLA
MANGO L37
KAPPAHL MANGO

ulubiona została z Tobą dłużej niż tylko jeden sezon. Przechowuj ją w worku bawełnianym, a do środka włóż stare gazety, aby uniknąć jej zdeformowania. Możesz także włożyć do niej zapachową saszetkę, aby wyciągając ją po pewnym czasie, ładnie z niej pachniało.

Zasady są po to, żeby je łamać

Uniwersalne zasady dotyczące wyboru torebki są ważne, ale dzisiejsza moda pozwala na zabawę. Teraz możesz nosić torebki we wszystkich odcieniach, z różnych materiałów. Jedynym ograniczeniem jest tylko wyobraźnia. Mieszaj kolory na zasadzie kontrastu albo stwórz stylizację w minimalistycznych tonach z jednym, wyrazistym akcentem w postaci torebki. Podstawowa, bazowa paleta barw (biel, czerń, szarość, beż, kolory ziemi, pastele) będzie tworzyć idealne tło dla kolorowych torebek. Jeśli w Twojej szafie dotychczas królował minimalizm, a chcesz dodać nieco koloru, to torebka jest tym elementem, który pozwoli bezpiecznie wejść Twoim stylizacjom na nowy poziom.

Jak dbać, aby służyła nam wiele lat?

Masz torebkę, którą uwielbiasz? Noś ją, tak jak lubisz! Gdzie chcesz i kiedy chcesz. Jednak pamiętaj, aby dbać o nią, abyś mogła cieszyć się nią wiele sezonów. Nie wypychaj jej po samo zapięcie! To nigdy dobrze nie wygląda, a do tego ryzykujesz zniszczeniem zamka czy sprzączki. Kiedy masz naprawdę sporo do zabrania, postaw na połączenie dwóch torebek, jednej mniejszej dekoracyjnej, a drugiej do ręki w formie aktówki, w którą włożysz niezbędne ci danego dnia akcesoria. Moda to zabawa, więc obie mogą być w różnych kolorach.

Noś ulubione torebki przede wszystkim w zgodzie ze sobą. Pamiętaj też, żeby od czasu do czasu odłożyć jedną na półkę i zastąpić inną, tak aby ta

Po więcej zapraszam na mój profil instagram, na którym wspieram polskie marki i możesz wraz ze mną odkryć nieznany świat torebek pochodzących z polskich manufaktur.

JUBIMAX JUBIMAX
ZARA
ROSELLE MORE MOI
NIKE
ZARA ZARA
R-POLANSKI
ZARA ANNE MARII WITTCHEN ZARA
ANNE MARII
FABIOLA
JUBIMAX JUBIMAX

WŁOSOMANIACZKI Digital aging

Digital aging to proces starzenia się nie tylko skóry, który jest wynikiem spędzania coraz większej liczby godzin przed ekranami. Urządzenia elektroniczne towarzyszą nam przez większą część dnia, co spowodowało narażenie naszego organizmu na negatywne działanie światła niebieskiego. Źródłem tego światła są między innymi monitory komputerów, smartfonów, tabletów oraz telewizorów. Niebieskie światło obok promieniowania UVA i UVB jest jednym z czynników, które uszkadzają zewnętrzną warstwę naszej skóry. Światło HEV (ang. high-energy visible light) wnika również w głębsze warstwy, uwalniając wolne rodniki i powodując stany zapalne, których efektem jest hiperpigmentacja. Wymienione czynniki przyczyniają się do przyśpieszenia procesów starzenia się skóry, chociażby poprzez degradację włókien kolagenowych oraz elastynowych. Nadmierna ekspozycja na promieniowanie HEV niestety odbija się na wyglądzie naszej cery. Objawami, które możemy zaobserwować jako pierwsze, są przesuszony, miejscami złuszczający się naskórek lub nadmierne świecąca się skóra. Za cechy te odpowiadają gruczoły łojowe i potowe, które pod wpływem wspomnianego światła ulegają rozregulowaniu. Możemy również zauważyć syndrom czerwonej twarzy (ang. red face syndrom), pogłębienie się zmarszczek mimicznych, ziemisty koloryt, brak blasku oraz utratę elastyczności. Wszystkie wymienione symptomy można zaliczyć do „cyfrowego starzeniem się skóry”.

Co możemy zrobić, aby zapobiec albo spowolnić postęp digital agingu? Pamiętajmy o odpowiedniej ochronie naszej skóry. Warto przed rozpoczęciem pracy przy komputerze lub przed pierwszym sięgnięciem po telefon, skorzystać z kosmetyków odbijających promieniowanie HEV. Kosmetyk, który sprawdzi się w tej roli, to Your Nude, zawiera on komórki macierzyste bawełny arabskiej i krzemionkę ze słodkowodnych glonów, które zapewniają ochronę przed UVA, UVB, HEV, a także zanieczyszczeniami środowiskowymi i wolnymi rodnikami. Krzemionka zwiększa absorpcję sebum i zapewnia efekt satynowego glow. Ekstrakt z korzenia i olej z nasion marchwi wraz ze stabilną formą beta-karotenu poprawiają i ujednolicają koloryt skóry. Olej z awokado, roślinne emolienty z masła Shea oraz wysokocząsteczkowy kwas hialuronowy pomagają zachować wysoki poziom nawilżenia skóry oraz spowalniają proces jej starzenia.

PORADY
44 Uroda
TeksT Joanna | zdjęcia: Agencja Fotograficzna uwiecznieni.pl

Kolejnym preparatem, który jest skuteczny w walce z digital aging, jest Sun Drops , który posiada w składzie

ekstrakt Buddleja Officinalis

oraz organiczne filtry. Tym

samym zapewnia wielowymiarową ochronę przed promieniowaniem UVA, UVB, podczerwonym IR i niebieskim światłem HEV. Produkt zawiera również ekstrakt Nectaria Lithops™ z sukulentów zwanych „żywymi kamieniami”, który zwiększa syntezę witaminy D3 w skórze nawet o 100%. Litopsy, narażone na ekstremalne, pustynne warunki, wykształciły mechanizmy obronne, dzięki którym regenerują warstwę ochronną swoich komórek.

Infusion Micro-Liquid Serum marki African Botanics zawiera morskie składniki biochemiczne oraz afrykańskie adaptogeny chroniące przed niebieskim światłem. Na półkach sklepowych znajdziemy również kosmetyk Pollution Skin Defence System Susanne Kaufmann, który dostarcza skórze koktajl antyoksydantów, takich jak ektoina, koenzym Q10 oraz witamina C.

W formule Intense Nurture Antioxidant Elixir znajduje się w kwercetyna, która zapobiega stresowi oksydacyjnemu, oraz malachit usuwający ze skóry zanieczyszczenia.

Walka z procesem Digital aging to zarówno odpowiedź na nowe wyzwania stawiane przed naszą skórą, jak i efekt zmiany naszego nastawienia do kwestii dbania o cerę. Pamiętajmy o chęci zachowania świetnej kondycji oraz pięknego wyglądu skóry, które uda się osiągnąć tylko wtedy, jeśli codzienne rutyny pielęgnacyjne będą dostosowane do zmieniających się warunków i możliwości. Możemy więc nadal przebywać w cyfrowym świecie, gdziekolwiek byśmy byli, pamiętajmy jednak zaopatrzyć się w odpowiednie kosmetyki.

45 Uroda

ubierz ściany na nowo

Kiedy marzymy o przemianie naszych przestrzeni życiowych, często jesteśmy skonfrontowani z tradycyjnymi metodami remontu, które wiążą się z brudnymi pracami, a także długotrwałymi procesami. Dla tych, którzy cenią sobie prostotę i oszczędność czasu, pracownia Artpin ma rozwiązanie, które zmienia sposób, w jaki myślimy o ścianach.

TeksT: Damian Tyranowski | Zdjęcia: Artpin

Bez zbędnych przygotowań

ypalane struktury ścienne to rozwiązanie, które z powodzeniem stosujemy zarówno we wnętrzach, jak i na zewnątrz budynków. Ich wyjątkowa odporność na warunki atmosferyczne sprawia, że świetnie sprawdzają się na elewacjach, tarasach czy w ogrodach.

Produkowane przez Artpin struktury nie wymagają żadnych prac przygotowawczych typowych dla tradycyjnych ścian. Podłoże nie wymaga szpachlowania, ani tynkowania, a sam montaż może odbyć się bezpośrednio na surowej ścianie. To idealne rozwiązanie dla tych, którzy cenią sobie dobry design, prostotę i oszczędność czasu.

46 Design
W
NIEKONWENCJONALNE WNĘTRZA OD PROJEKTU DO KOMPLEKSOWEJ REALIZACJI -

Uniwersalna unikatowość

Struktury występują w różnych wzorach i stopniach nasycenia szarości, od delikatnej bieli po głęboki grafit. Daje to nieograniczone możliwości aranżacyjne, umożliwiając nam stworzenie unikalnej kompozycji, będącej wartością dodaną do wystroju danej przestrzeni. To doskonała opcja zarówno dla domów prywatnych, jak i lokali użytkowych, takich jak restauracje czy sklepy wielkopowierzchniowe. Dają nam one możliwość łatwego wcielania logotypów i innych znaków graficznych, co stosujemy np. w sieciowych sklepach odzieżowych w całej Polsce. Co jeszcze sprawia, że są wyjątkowe? Ich ręczne wykonanie i wypalanie przez doświadczonych rzemieślników, z którymi współpracujemy od lat. Każdy element ma swoje naturalne nierówności i niejednolitą powierzchnię, co sprawia, że wnętrza nabierają życia i autentyczności. Ponadto, nie trzeba martwić się o zabrudzenia, zarysowania czy drobne ubytki powstałe w wyniku codziennego użytkowania. Dzięki temu struktury są praktyczne i łatwe w utrzymaniu przez wiele lat.

Charakter zaklęty w światłocieniach

Jednak to nie koniec ich zalet. Jedną z najbardziej fascynujących cech struktur jest efekt światła i cienia, który tworzą. Dzięki swojej trójwymiarowej powierzchni potrafią załamywać i rozpraszać docierające do nich światło, tworząc niepowtarzalne wrażenia wizualne. Zmieniają atmosferę przestrzeni w zależności od kąta jego padania. Możemy więc dodać niepowtarzalnego charakteru naszym przestrzeniom i stworzyć efekt francuskich wnętrz – nieidealnie doskonałych, wypełnionych charakterem i ciepłem, które zachęcają do spędzania czasu w ich otoczeniu.

47 Design

GAZOWANIE JEST EKO!

Saturator – relikt PRL-u, do którego w czasach słusznie minionych, w upalne dni ustawiały się kolejki. Wózek z parasolem lub bez, butla ze sprężonym gazem i sok lub dwa do wyboru. Czasami łańcuch z kłódką. Woda serwowana w taki sposób pieszczotliwie nazywana była „gruźliczanką”, bo klienci ustawiający się po nią korzystali najczęściej tylko z jednej szklanki, pobieżnie przepłukiwanej przez sprzedawcę.

Pierwsze saturatory pojawiły się w Polsce w latach pięćdziesiątych. Wózki, z których ubrani w biały fartuch sprzedawcy w upalne dni serwowali wodę gazowaną, produkowane były w Związku Radzieckim, ale zyskujące na popularności urządzenia szybko zaczęto produkować i w Polsce. Podjęła się tego Spółdzielnia Mechaników w Warszawie oraz poznańska fabryka Pofamia. Ich działanie było banalnie proste. Dwukołowy wózek na kołach od „Komara” – z charakterystyczną parasolką, która miała chronić sprzedawcę przed słońcem – wyposażony był w duży baniak na wodę i zbiornik na dwutlenek węgla, potrzebny do tego, by serwować wodę z bąbelkami. Żeby nasycić ją gazem, sprzedawca musiał zakręcić specjalną korbką. Do tego był jeszcze pojemnik na tzw. suchy lód, który schładzał podawaną klientowi wodę. Jak Polska długa i szeroka, na ulicach miast, podczas upalnych letnich dni, dawało się słyszeć charakterystyczne „pssst”, a kolejki spragnionych obywateli cierpliwie czekały na wypicie swojej szklanki (oczywiście musztardówki) wody. Czasem z sokiem. I zawsze duszkiem. Aby uniknąć gniewu złaknionego napitku tłumu.

48 Ikony designu
TeksT: Alicja Kulbicka | zdjęcia: Stelton, Narodowe Archiwum Państwowe

Symbol polskich ulic

Popularność ulicznych saturatorów wynikała z centralnie sterowanej gospodarki niedoborów, w której woda mineralna w sklepach bywała lub nie. Co wynikało z wyjątkowej nieumiejętności rządzących do jednoczesnego skoordynowania produkcji butelek i kapsli do nich dedykowanych. Jeśli jednak w końcu się to udawało, woda do picia dostępna była tylko w dużych, ciężkich szklanych butelkach, których noszenie ze sobą na pewno nie należało do najwygodniejszych. Sklepy nie oferowały tak popularnych dziś formatów małych, plastikowych butelek, które z łatwością można byłoby zabrać ze sobą na spacer po mieście. W popularnych sklepach „Społem” królowały słodkie, niegaszące pragnienia oranżady w woreczkach, czasem Pepsi lub cola. Saturator był zatem najlepszym sposobem nawodnienia podczas upalnego lata. Ten symbol polskich ulic doczekał się także należnego sobie miejsca w polskiej pop-kulturze tamtego czasu. „Tato, kupmy sobie saturator. (…)Każdy piątaka z kieszeni wywali. Pić będą i duzi i mali. Kto w upał na wodę nie ma ochoty? Szklanka szczęściapięć złotych” wyśpiewywał w latach 80. zespół Wały Jagiellońskie w piosence „Złote Żniwa”. Również czasy współczesne przypominają o tym wyjątkowym ulicznym wynalazku. Niektóre miasta odkurzają pomysł postawienia współczesnych odpowiedników PRL-owskich saturatorów w swoich przestrzeniach, a Ryszard Kaja w serii „Polska” jeden ze swoich plakatów poświęcił właśnie tej „wododajnej” maszynie. Saturatory przetrwały na polskich ulicach do lat 90., kiedy to zostały wyparte przez wszechobecne dziś butelki PET z wodą.

Domowa woda sodowa

W polskich domach królowały syfony. Metaliczne, połyskujące, jak na swoje czasy całkiem designerskie. Wiśniowe, niebieskie, żółtozłote. Jak na okres pustych sklepowych pólek, wybór aż przyprawiał o ból głowy! Pojawiły się w gospodarstwach domowych w latach 70. ubiegłego wieku i aby otrzymać całą butelkę wody sodowej, wystarczyło napełnić go wodą z kranu i założyć nabój z gazem, nabity wcześniej w specjalnym punkcie. A jeśli dodało się do tego soku malinowego… Pychota! Syfon stanowił przejaw PRL-owskiego luksusu, a woda sodowa w nim przygotowana była orzeźwiająca i potrafiła ugasić pragnienie.

Renesans saturatorów

Wraz z końcem PRL-u saturatory zarówno te uliczne, jak i domowe odeszły w niepamięć. Dziś stanowią gratkę dla kolekcjonerów, a znaleźć je można w zasadzie

tylko na internetowych platformach oferujących rzeczy z kategorii „vintage”. Jednak „świat nie znosi próżni” i w czasach, kiedy coraz większa dbałość o środowisko wysuwa się na pierwszy plan, nie jesteśmy już zdani tylko na butelkowaną wodę, generującą tony plastiku. Rocznie Polacy kupują aż 4,5 mld plastikowych butelek. Średni czas rozkładu takiej butelki to około 450 lat. Ogólne zapotrzebowanie dla populacji Polski, ustalone na poziomie wystarczającego spożycia wynosi 2 l wody w przypadku kobiet i 2,5 l w przypadku mężczyzn. Zatem łatwo sobie policzyć, ile każdy z nas generuje plastiku, regularnie nawadniając swój organizm. Jak zatem połączyć konieczne z pożytecznym? Dziś z pomocą przychodzą nam domowe saturatory, będące swoistymi spadkobiercami PRL-owskiej myśli technologicznej, w nowym, udoskonalonym wydaniu.

BRUS – historia zatoczyła koło

Saturatory Stelton wykonano z ABS-u, metalu i stali nierdzewnej. Występują w różnych wariantach kolorystycznych. Mają kompaktowe rozmiary i zostały zaprojektowane w minimalistycznym duchu przez designera Sørena Refsgaarda. Pracują cicho i wydajnie, jednocześnie pozwalając na regulację stopnia nasycenia gazem. BRUS to produkt dla każdego, kto pragnie wygody, jaką jest możliwość przygotowania własnej wody gazowanej lub sody w domu, a także szuka stylowego przedmiotu, który może stać się częścią wystroju kuchni. Jego przemyślana i kompaktowa forma sprawia, że zmieści się w każdej kuchni na stole czy blacie kuchennym, pozwalając cieszyć się smakiem gazowanej wody, bez generowania jednorazowych, plastikowych butelek. Gazowanie wody w domu i korzystanie z wielorazowych butelek, zamiast tych

jednorazowych typu PET, pozwala realnie wspomóc środowisko. Gazowanie jest EKO

i BRUS jest tego najlepszym dowodem.

DIONIZY PIĄTKOWSKI

Ćwierć wieku Ery Jazzu

Moja praca polega na słuchaniu – tak często puentuje swój zawód. Zamiłowany kolekcjoner płyt, pasjonat dobrej muzyki, obieżyświat. Zna wielu wybitnych artystów ze światowej sceny muzycznej, a oni uwielbiają z nim współpracować. Z błyskiem w oku i wiecznym młodzieńczym zapałem opowiada o swoim nowatorskim pomyśle muzycznym, który wcielił w życie 25 lat temu. Co przygotował na ten srebrny jubileusz? Kogo zaprosił do udziału w tegorocznej uroczystej gali? Jakie nazwiska znakomitych twórców przeplatają się z jego życiorysem? Dionizy Piątkowski nie kryje satysfakcji z tak bogatego dorobku Ery Jazzu i z chęcią dzieli się swoimi przeżyciami.

Dioni, cofnijmy się 25 lat. Jak wspominasz początki Ery Jazzu, projektu muzycznego, którego jesteś inicjatorem i pomysłodawcą?

DIONIZY PIĄTKOWSKI: Jesienią 1998 roku, po kilkuletnich doświadczeniach Poznań Jazz Fair oraz zaproszeniu do Poznania najwybitniejszych gwiazd jazzu

– od B.B. Kinga

po Dave’a Brubecka

i Stephane’a Grappelli’ego – stworzyłem Erę Jazzu, autorską imprezę, jakiej dotąd w Polsce nie było. W 1998 roku sytuacja na rynku jazzowym była inna niż dzisiaj. Trwała społeczno-gospodarcza transformacja, wszystko było nowe, inne i „światowe”. Era Jazzu wpisywała się w nowy, estradowy format.

D
50 Muzyka
Rozmawia: Magdalena Ciesielska | zdjęcia: Katarzyna Rainka/Era Jazzu

DIONIZY PIĄTKOWSKI

– dziennikarz i krytyk muzyczny, promotor jazzu; absolwent UAM (etnografia, dziennikarstwo), kursu

Jazz & Black Music (UCLA); autor kilku tysięcy artykułów w prasie krajowej i zagranicznej; producent płyt i koncertów, autor programów telewizyjnych oraz radiowych. Autor pierwszej polskiej „Encyklopedii Muzyki

Rozrywkowej – JAZZ ”, monografii „Czas Komedy ”, dyskografii „Komeda on records” oraz wielu książek. Pomysłodawca i szef cyklu koncertowego Era Jazzu.

Dlaczego Poznań stał się przystankiem Ery Jazzu?

Rodziła się „prowincjonalna” moda festiwalowa, która

obejmować zaczęła nie tylko Poznań, ale także ośrodki, które dotąd nie były dotknięte jazzowymi imprezami.

W Poznaniu natomiast sytuacja była szczególnie korzystna: kilkuletni prolog Poznań Jazz Fair zrobił swoje i publiczność nie musiała już każdej jesieni jeździć do Warszawy, by posłuchać gwiazd Jazz Jamboree. W 1998 roku powstał

także klub Blue Note i Radio Jazz. Wszystkie te inicjatywy utożsamianie były także ze mną, więc jedyną reakcją musiał być autorski projekt koncertowy. (śmiech) I tak

się stało!

Era Jazzu to szerokie pojęcie. Cóż tak naprawdę kryje się pod tą nazwą?

To ogólnopolski cykl koncertów klubowych i galowych z udziałem najwybitniejszych gwiazd współczesnego jazzu i jego okolic. Program obejmuje zarówno koncerty wielkich gwiazd, jak i szeroką prezentację najciekawszych jazzowych zjawisk i trendów. Klubowe koncerty, trasy koncertowe, coroczna edycja festiwalowa, projekty specjalne, galowe recitale w prestiżowych salach, z czasem okolicznościowe wydawnictwa – to główna oferta, która dzisiaj obejmuje blisko trzysta koncertów, kilkanaście festiwali, kilkadziesiąt wydawnictw.

Co jest niezwykłego w tym projekcie?

Od 2016 roku Era Jazzu realizuje swoje wydarzenia głównie w Poznaniu, nadając działaniom jazzowym w moim mieście znamion prestiżowych

i niepowtarzalnych artystycznie. Kiedy startowałem z Erą

Jazzu wiedziałem, że ma to być impreza inna niż wszystkie, podobne festiwale w Polsce. Przede wszystkim postawiłem na ekskluzywność wystąpień oraz prestiż zaproszonych gości.

Era Jazzu – realizowana od 1998 roku – jest najdłuższym festiwalem jazzowym w Poznaniu. Każdy z moich pomysłów, realizowanych ze znaczkiem Ery Jazzu, osiągał wysoki poziom artystyczny i był nietuzinkowym wydarzeniem kulturalnym.

Prestiż Ery Jazzu to wybitni twórcy, artyści z różnych stron świata, których zaprosiłeś do udziału w nowatorskim muzycznym przedsięwzięciu. Jakie nazwiska cisną

Ci się na usta, gdy wspominasz te 25 lat Ery Jazzu?

Na naszej estradzie pojawiały się wielkie gwiazdy jak: Diana Krall, Herbie Hancock, Jan Garbarek, Cassandra Wilson czy Dee Dee Bridgewater. Dumny jestem także z koncertów, które przedstawiały w Polsce – najczęściej po raz pierwszy – artystów, którzy dotąd nieznani byli naszej publiczności. Przypada mi więc rola swoistego promotora wybitnych dzisiaj artystów: od kubańskiego pianisty Omara Sosy po australijską wokalistę Sarah McKenzie, dodatkowo śpiewające damy – Chinę Moses i Dianne Reeves, legendarny już dzisiaj The Kronos Quartet. Ale także to Era Jazzu lansowała awangardowy „new black music” oraz chicagowski ruch artystyczno-kulturowy AACM, przedstawiając najwybitniejszych twórców tej muzyki: Josepha Jarmana, Kahila El’ Zabara, Ernesta Dawkinsa, Billy’ego Banga. Po raz pierwszy do Polski zaprosiłem autentyczny, amerykański Detroit Gospel Choir, muzyków z Nowego Orleanu, Nathana Williamsa grającego roztańczone cajun i zydeco, pojawiała się bossa nova Astrud Giberto, Tani Marii, Pauli Morelenbaum, Flory Purim. Było sporo bluesa i autentycznego nowoorleańskiego jazzu: od Wyntona Marsalisa po naturszczyków z New Orleans Joyful Band.

Warto do tak zacnego międzynarodowego grona dodać poznańskie nazwisko…

Oczywiście, wieloletni cykl „Czas Komedy” pieczołowicie honorujący muzykę najwybitniejszego poznańskiego jazzmana, Krzysztofa Komedy Trzcińskiego. Zapraszałem – i nadal to czynię – zagranicznych muzyków, aby grali kompozycje Krzysztofa Komedy; od Radio String

Quartet po Espen Eriksen Trio. Fascynujące przeżycia, wiele pozytywnych niespodzianek, cudowne emocje i pozytywna energia – zawsze przyświecają tego typu występom.

52 Muzyka

Zainicjowałeś również wspaniałe duety. I wszystko to na poznańskim rynku muzycznym.

Rzeczywiście! (śmiech) Poznańskiego kolorytu nadały Erze

Jazzu projekty realizowane z muzykami z Poznania. To z jednej strony ważne Nagrody Ery Jazzu, ale także realizacja Poznań Jazz Project, czyli zapraszania wybitnych twórców jazzu do wspólnego koncertu z poznańskimi muzykami. Przygotowałem imprezy, jakie

dotąd w naszym mieście się nie wydarzyły: Al Di Meola zagrał z Chamber

Amadeus Orchestra Agnieszki Duczmal, Krzesimir Dębski z legendarnym kontrabasistą Ronem Carterem, Poznań Jazz

Philharmonic Orchestra Piotra Scholza

z amerykańskim gitarzystą Stanley’em

Jordanem i kultowym skrzypkiem Jean

Luc Pontym, harmonijkarz Kacper

Smoliński z Espen Eriksen Trio, Dawid

Kostka z najwybitniejszą skrzypaczką

jazzu Reginą Carter, a jego brat Damian

Kostka – tegoroczny laureat Nagrody Ery

Jazzu – z amerykańskim saksofonistą

Chico Freemanem.

Twoje „dziecko”, jak można powiedzieć o Erze Jazzu, przeszło z wieku dojrzałego w dorosłość, odnosząc przy tym ogromne sukcesy, otrzymując w szkole życia same najlepsze oceny. Jako „tata” masz zapewne poczucie dumy? (śmiech)

Kluczem do tych wszystkich sukcesów jest marka Ery Jazzu. Wiedziałem o tym od początku, ale uświadomiłem sobie dopiero po kilku latach, gdy zauważyłem, że publiczność kupuje bilety nie na nazwisko gwiazdy, ale na hasło „era jazzu”. Stworzyłem „modę na erę jazzu” i w dobrym tonie należało bywać na naszych koncertach. (śmiech) A ta moda –mimo wielu zawirowań – trwa od lat.

Czym zachwycisz publiczność tym razem?

Występem egzotycznej wokalistki Malii, kolekcjonerskim wydaniem CD „Gramy już 25 lat”, Nagrodą Ery Jazzu dla Damiana Kostki i premierą albumu „Rules For Being Human”. To wstęp do programu jubileuszowej gali „Era Jazzu – gramy już 25 lat”, która odbędzie się 5 listopada w poznańskiej Auli UAM, na którą serdecznie zapraszam.

53
Muzyka

… i było tak, że mniej więcej w połowie każdego miesiąca wiedziałam już, o czym będę chciała Wam napisać. Jaki album zapowiedzieć, albo jaki zrecenzować, dlaczego akurat ten, co w nim mnie tak bardzo zaciekawiło i co myślę, że Was w nim również może. Wybierałam je rozważnie, zastanawiałam się, co i dlaczego może do Was trafić – do tych konkretnych Was, czytelniczek i czytelników PP. Skłamałabym mówiąc, że nie kierowałam się czasem wyłącznie szybszym biciem własnego serca; czułam jednak, że mogę sobie na to pozwolić. Wiedziałam też, że gdybym jednak zrobiła kilka kroków nie w tę stronę, Redaktor Ciesielska na pewno zgłosiłaby sprzeciw (spoiler alert – nie zrobiła tego ani razu. Mówiłam już, że jest najlepsza?).

Jeśli wydaje Wam się, że zaczęłam ten tekst od środka, to… macie rację. Próbowałam go zacząć od początku dobrą godzinę, ale żaden tradycyjnie rozumiany wstęp, żaden konkretny wybór tego jednego, konkretnego albumu nie zdawał mi się być tym odpowiednim. Tym, którym chciałabym się z Wami pożegnać w ramach swojego ostatniego tekstu na łamach „Poznańskiego Prestiżu”.

Dlatego postanowiłam ugryźć to od innej strony i zamiast zachęcać Was do uważnego analizowania pod lupą jednego z mikroorganizmów muzycznego wszechświata, czym z przyjemnością zajmowałam się ostatnie trzy lata, chciałabym pokazać Wam nieco szersze spojrzenie. Wierzę, że nie jest Wam ono obce, ale nawet jeśli będziecie się go uczyć od

54 Muzyka
zdjęcia : Michał Kordula (portret autorki) , materiały promocyjne

podstaw, to jest okej, jest normalne. Tak jak normalnie jest próbować, jest uczyć się nowych rzeczy i sprawdzać je w sobie, niezależnie od wieku, statusu i życiowych okoliczności. Sztuka nie jest tylko dla wybranych znawców i dzieci w wieku szkolnym. Jest dla wszystkich! I to całkowicie normalne i wspaniałe, dogrzebać się do stert zapomnianych przez lata płyt i tańczyć do nich w domu, bez cienia skrępowania. To normalne i inspirujące, chodzić na koncerty nieznanych artystów i otwierać się na to, co mogą nam dać. To normalne i bezcenne, próbować rzeczy po raz pierwszy, zwłaszcza te, które chciało się zrobić od zawsze, ale najpierw nie było jak, potem nie było za co, a teraz nie ma kiedy… Opera? Nauka gry na ukulele? Kurs tańca jazzowego? Super! Próbuj! Nie musisz „się znać”, nie musisz wszystkiego rozumieć, nie musisz mieć rozpisanego pięcioletniego planu i dookreślonych kroków milowych, nie musisz bać się czy wypada. Możesz spróbować, możesz się przekonać, możesz się w to wciągnąć albo to zostawić i iść dalej. Nikt tego nie będzie sprawdzał, nikt Cię z tego nie rozliczy. Tu liczysz się tylko Ty i to, co jest Twoje. Co jest dla Ciebie. Co jest w Tobie.

Sztuka jest lustrem, które pozwala nam dojrzeć w sobie rzeczy najgłębiej poukrywane. Muzyka potrzebuje Twojej obecności, otwartości i zaangażowania. Nic z tego nie jest obowiązkiem, ale także nic z tego nie powinno być luksusem dostępnym jedynie dla wąskiego, elitarnego grona, do którego, jakby tego było mało, najczęściej sami siebie nawet nie zaliczamy....

Wpleć muzykę w swoją codzienność. Spróbuj spotkać się z nią w nowym miejscu. Zacznij eksplorować nowe, nieznane Ci do tej pory tereny. Chodź do opery, chodź na koncerty, słuchaj nowych

płyt… Za dużo? Okej, zacznij od zmiany stacji radiowej, którą słuchasz w drodze do pracy. Albo od kliknięcia na Spotify opcji „odtwarzaj losowo”. Pozwól, by muzyka Cię poprowadziła. Ona już będzie wiedziała, co robić.

Dziękuję za ten wspólny czas! Pięknych brzmień i współbrzmień

Marta

55 Muzyka

tekst : Radek Tomasik / z wykształcenia filmoznawca, z wyboru przedsiębiorca, edukator filmowy, marketingowiec. Współwłaściciel Ferment Kolektiv – firmy specjalizującej się w działaniach na styku kultury filmowej, biznesu i edukacji oraz Kina Ferment. Autor wielu programów dotyczących wykorzystania filmu w komunikacji marketingowej realizowanych dla takich marek jak: Orange, Mastercard, Multikino, Renault, ING, Disney, Santander Bank, British Council i in.

GDYNIA 2023: KINO MORALNEGO REGRESU

Gdynia to w dalszym ciągu festiwal ważny, różnorodny, ale też tradycyjnie budzący kontrowersje. Po obejrzeniu 15 z 16 filmów konkursowych mam pewność, że polskie kino ma się całkiem dobrze. A w każdym razie lepiej niż nasza polska kondycja moralna.

WKonkursie Głównym zostało w tym roku zaprezentowanych 16 filmów. Wielką nieobecną festiwalu była Agnieszka Holland. Film „Zielona granica” nie wziął udziału w konkursie, nie był też w żaden inny sposób dostępny dla widzów festiwalu. Reżyserka zbyt późno skończyła prace nad filmem i nie zabiegała o uczestnictwo na drodze pozaformalnej, bo – jak podaje serwis naTemat.pl – nie chciała stawiać organizatorów w kłopotliwej sytuacji: „Było dla mnie zupełnie jasne, że władze związane z kulturą w naszym kraju mają problem zarówno z tym filmem, jak i ze mną. Postawilibyśmy tylko nową dyrektorkę artystyczną festiwalu w bardzo niezręcznej sytuacji. Takie demonstracje nie wydały się nam potrzebne”.

W końcu kino gatunków!

To miłe uczucie, gdy twórcy filmu myślą o publiczności. O jej odbiorczych uczuciach, o emocjach, o jakości odbioru, o widzowskiej przyjemności. Kino gatunkowe ma to do siebie, że pewna część elementów dzieła filmowego jest przewidywalna i zabezpieczona konwencją – zaś inna wręcz przeciwnie. Obejrzeliśmy na festiwalu kilka filmów, które pięknie wpisały się w zasady cenionego przez widownię kina gatunkowego, odważnie jednak polemizując z jego utartymi regułami. Wybitnym tego przykładem jest „Kos”, filmowy cross-over pomiędzy wschodnioeuropejskim westernem,

co samo w sobie jest oksymoronem, a kinem płaszcza i szpady, które „rymuje się z  Panem Tadeuszem ” i dyskutuje z „Trylogią”. „Kosa” ogląda się jak polskie „Django” lub „Nienawistną ósemkę” i niech nie odwiedzie Was od tego filmu sztafaż kina kostiumowego. Majstersztyk scenariuszowy, aktorski i realizacyjny. Zasłużone Złote Lwy. Udaną próbą czarnej komedii jest „Horror Story”

– doskonale zagrana (świetny Konrad Eleryk) i znakomicie opowiedziana historia poszukującego pracy absolwenta finansów, przypominająca trochę swą antykorporacyjną wymową głośny „Fight club”. Z kolei Kinga Dębska po raz kolejny uraczyła nas słodko-gorzką opowieścią rodzinną, w której na zmianę śmiejemy się i płaczemy, w której jest niepełnosprawność, depresja i bieda, ale również wino, kobiety i śpiew – a raczej taniec. I to jaki taniec! I to jakie kobiety!

Dość powiedzieć, że akcja dzieje się między innymi w Polskim Balecie Narodowym a słońcem rozświetlającym polską szarugę; jest kolorowa jak nigdy Kinga Preis. Plus fenomenalna debiutantka Paulina Pytlak z nagrodą za debiut. Mieliśmy też w konkursie kilka porządnych sensacyjniaków – netfliksowy „Freestyle” z brawurową

rolą Macieja Musiałowskiego, porządny kryminał

„Święty” czy „ Doppelgänger. Sobowtór ” Jana Holoubka, którego niestety nie widziałem, ale wyjechał z Gdyni z kilkoma nagrodami, więc ufam, że warto.

56 Film
zdjęcia
„Kos”
: materiały prasowe, archiwum prywatne autora
„Doppelgänger. Sobowtór”

Wszyscyśmy z chłopów, chłopek...

Niewątpliwym wydarzeniem festiwalu była polska premiera „Chłopów”. To film kompletny, porywający, niezwykły. Zarówno na poziomie warstwy wizualnej, jak i koncepcji fabularnej. Koncepcji, która musiała udźwignąć niesamowite wyzwanie – oddać w stu minutach filmu ciężar czterotomowej epickiej powieści noblisty, która sama

była literackim przełomem. I to się udało.

człowieka i banda dziennikarzy, niczym przysłowiowe stado hien, rozpoczyna polowanie...

jak o historii. Jagna jako wypchnięta poza nawias społeczny ofiara mizoginii i hipokryzji, Antek jako poturbowany psychicznie furiat o spłoszonych sarnich oczach, organiścina jako nienawistnica uosabiająca podwójne standardy, Hanka jako niepozbawiona wrażliwości, pragmatyczna „pierwsza feministka”, Jagustynka jako ostatnia sprawiedliwa. „Chłopi” są jednocześnie głęboko realistyczni i niezwykle metaforyczni, uniwersalni i efemeryczni, zaś ich podobieństwo do „Kosa” nie jest aż tak zaskakujące. Zarówno DK i Hugh Welshman, jak i Paweł Maślona wrażliwie, wnikliwie, ale bez taryfy ulgowej przyglądają się swoim bohaterom i bohaterkom. Z ich diagnozy wynika coś, co widzimy w jeszcze innej, zaskakująco świeżej produkcji. Mowa o „Tyle co nic” – realistycznym, a nawet naturalistycznym obrazie polskiej wsi, o historii, których dziesiątki obijały nam się w przeszłości o uszy. Oto interesy rolników zostały zdradzone przez jednego ze „swoich”, zasłużył więc, by wywalić mu gnój na podwórze, z czego wyszła karczemna chryja. Gorzej, że doszło do tragedii – w kupie łajna znaleziono zwłoki

Te trzy filmy pochyliły się nad życiem na wsi, diagnozując w nim, na zasadzie pars pro toto poziom całej naszej polskiej kondycji moralnej. Co wynika z tych opowieści? Niedojrzałość. Brak samoświadomości. Emocjonalna chwiejność maskowana agresją i butą. Smutek. Wymieniać by długo. Gombrowicz by się uśmiał. I na to wszystko „Zielona granica”, którą widziałem daleko dalej – w Teremiskach, na Podlasiu, w pobliżu strefy stanu wyjątkowego. Samokrytycyzm, autorefleksja, szczery rachunek sumienia – to powinno być postrzegane jako Himalaje patriotyzmu, podobnie jak samoświadomość, uważność, empatia to wyżyny dojrzałości emocjonalnej. Ale to nie w Polsce. Jesteśmy niedojrzali, więc nie umiemy przyjmować feedbacku. Nie stać nas na „dziękuję, słyszę co mówisz, przemyślę” – od razu wyskakujemy z pazurami i rzucamy się do szyi.

To nam uświadamia nasze całkiem niezłe kino moralnego regresu.

„Chłopi” buzują energią i emocjami, oddając rozmaite niuanse relacji w wiejskiej społeczności. Ale „Chłopi” to, podobnie jak „Kos”, w równym stopniu opowieść o współczesności,
FERMENT FILMOWY 57 Film
„Chłopi” „Tyle co nic” „Zielona granica”

BOOKOWSKI

Koniec lata za pasem. Z ponurą bezsilnością możemy patrzeć na coraz szybciej zachodzące słońce oraz złorzeczyć na pogodę, która w ostatnich dniach robi wszystko, aby przypomnieć, że jesień nie jest wcale tak odległą przyszłością. Czujesz zmęczenie kolejną 600-stronicową książką, która okazuje się być częścią pierwszą rozpisanej na siedem tomów całości? W pochłaniającej codzienności nie masz czasu na długie wieczory pod kocem i przy lekturze, a po 3 stronach zamykają ci się oczy. Jesteś przytłoczony ważącym ponad dwa kilo tomiszczem, który najlepiej by się czytało ze specjalnego pulpitu?

Główna bohaterka i jednocześnie narratorka

Przyjęcia Natashy Brown to młoda aspirująca kobieta pochodzenia afrykańskiego. Skończyła świetne studia, ma dobrą pracę, mieszkanie bez kredytu w modnej dzielnicy Londynu i kochającego partnera. Wszystko wygląda idealnie, prawda? Pod tymi pozorami skrywa się wiele wyrzeczeń, upokorzeń, umniejszania i zwykłego ludzkiego bólu. Bo co z tego, że mieszka na wyspach, skoro cały czas musi odpowiadać na pytanie skąd pochodzi? Co z tego, że ma świetną pracę, jeśli cały czas musi znosić upokorzenia kolegów z biura. Aż w końcu co z tego, że ma chłopaka, skoro jego rodzina nigdy nie będzie

jej w stanie w pełni zaakceptować. Te małe zadry wbijają się pod skórę i z czasem pęcznieją, aż stają się nie do wytrzymania. Brown w precyzyjny sposób, wycyzelowany z wszelkich zbędnych dodatków, opisuje doświadczenie wielu kobiet

i zwraca naszą uwagę na te drobne gesty

i zachowania, które mogą wydawać się niewinne, ale dla niektórych są bardzo bolesne. Tę kameralną powieść rozpisaną

na niewiele ponad sto stron pochłania się na raz w jeden wieczór, ale pozostaje ona w środku znacznie dłużej.

58 Książki
BOOKOWSKI
Przyjęcie Natasha Brown Wydawnictwo Poznańskie

Teraz już nie musisz się martwić, że wyjdziesz na rozleniwionego czytelnika, bo z pomocą przychodzą książki małe w swoim rozmiarze, acz wielkie w treści. Wydawałoby się, że skromne, ale kipiące od emocji. Co więcej łączy je tak wiele, ale każda jest kompletną całością. Natasha Brown i Caleb Azumah Nelson to jedne z najciekawszych głosów młodej brytyjskiej prozy, bo jak miałoby być inaczej, jeśli debiutuje się takimi powieściami.

tekst i zdjęcia :

Otwarte wody

Zdawałoby się, że to historia stara jak świat, chłopak poznaje dziewczynę i dzieje się magia. Z tym że dziewczyna jest partnerką przyjaciela chłopaka i już na wstępie obiecują sobie tylko przyjaźń. Ta przyjaźń jest jednak wyjątkowa, pełna czułości i wzajemnego zrozumienia. Bo może to jednak coś więcej niż przyjaźń. Otwarte wody to książka zdecydowanie o czymś więcej niż romantyczna relacja dwojga ludzi. To historia o tym jak kultura i społeczeństwo ingerują w najintymniejsze

aspekty naszego życia, rozsadzają je od środka, wzbudzają strach i wstyd. Caleb Azumah Nelson mistrzowsko buduje napięcie, zarówno między swoimi bohaterami, jak i naznaczoną uprzedzeniami społecznością

Londynu. W pisaniu Nelsona czuć fotograficzną precyzję w opisywaniu uczuć i ogromną miłość do muzyki i literatury, które ukształtowały jego jako pisarza i złożyły się na jego bohaterów.

PRZEWODNIK PRZEWODNIK

Monika Wójtowicz / czytelniczka, doradca z księgarni Bookowski w poznańskim Centrum Kultury Zamek
59 Książki
Caleb Azumah Nelson Wydawnictwo Drzazgi

Art Corner by Porsche Centrum Poznań – MÓWISZ PORSCHE, MYŚLISZ SZTUKA

Mało który miłośnik motoryzacji nie zgodzi się z twierdzeniem, że samochody Porsche to dzieła sztuki na kołach. Marka nie raz udowadniała, że ze sztuką jest za pan brat, a inicjatywy podejmowane przez salon Porsche Centrum Poznań to idealny mariaż artyzmu i motoryzacji. Po zeszłorocznej inauguracji projektu Porsche Timeless, zorganizowanego we współpracy z Uniwersytetem Artystycznym im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu, przyszedł czas na kolejną odsłonę tej kooperacji. Poznajcie Art Corner by Porsche Centrum Poznań.

TeksT : Alicja Kulbicka | z djęcia : Porsche Centrum Poznań

orsche to dla wielu skończone dzieło sztuki. Zarówno pod kątem inżynieryjnym, jak i designu. Niczym motoryzacyjna, ruchoma rzeźba skupia na sobie uwagę, przyciągając wzrok niebanalnym wyglądem i brzmieniem. Marka korzystając ze swych atutów i oczywistych skojarzeń, od lat angażuje się w artystyczne projekty na całym świecie, udowadniając, że sztuka jest bliska jej technologicznemu sercu. Jej zaangażowanie w promocję młodych artystów nie ominęło też Poznania. Dzięki współpracy z Uniwersytetem Artystycznym

im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu oraz domem aukcyjnym DESA Unicum, już od października artystyczna mapa miasta wzbogaci się

o nowe miejsce - twórczą przestrzeń pełniącą rolę inkubatora młodej sztuki.

P
60 Moto

Art Corner by Porsche Centrum Poznań to naturalny krok w realizacji misji jaką, marka postawiła przed sobą, związanej z promocją młodych twórców, sztuki i designu oraz edukacji, rozmiłowanych w sztuce poznaniaków.

Synergia osobistości

Porsche Centrum Poznań do współpracy przy nowym projekcie zaprosiło także dom aukcyjny DESA Unicum. To nieprzypadkowy wybór. Ścieżki współpracy z DESĄ, Porsche Inter Auto, właściciel salonu Porsche Centrum Poznań, wydeptało przy okazji projektu Porsche Inter Art, do którego zaproszono trzech polskich artystów, którzy w zaciszu swoich pracowni stworzyli unikalne dzieła sztuki na wybranych przez siebie elementach nadwozia modeli Porsche. Efekty tej współpracy i powstałe dzieła zaprezentowano podczas wystawy w salonie na warszawskim Okęciu.

Gdzie, co i kiedy?

Porsche na spotkania ze sztuką wybrało zabytkowe wnętrza kamienicy zlokalizowanej przy Alejach Marcinkowskiego 28 (na jej czwartym piętrze). Część wydarzeń odbywać się będzie także w innych przestrzeniach Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz. Otwarcie

Jak to się zaczęło?

W ubiegłym roku, w ramach projektu Porsche Timeless na Uniwersytecie Artystycznym im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu, zorganizowano warsztaty i inspirujące spotkania dla kobiet interesujących się sztuką, modą i designem. To wydarzenie przyciągnęło ciekawe sztuki poznanianki, które pod czujnym okiem ekspertów z UAP mogły spróbować swoich sił w kreowaniu własnych dzieł. Po sukcesie tamtego wydarzenia przyszedł czas na kolejną inicjatywę.

nowej przestrzeni zainauguruje występ owianego nimbem tajemniczości i anonimowości zespołu BOKKA. Ci intrygujący muzycy od dziesięciu lat grają muzykę łączącą ambitny pop, rock oraz elektronikę. Występ odbędzie się 5 października o godzinie 19 w Atrium Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu. Aby wziąć udział w wydarzeniu, należy zapisać się na nie przez stronę internetową projektu. W kolejnych dniach przewidziano liczne wystawy, dyskusje, spotkania z nieszablonowymi twórcami, koncerty i warsztaty. 10 października o godzinie 18 oficjalnie zostanie otwarta przestrzeń na IV piętrze, wydarzenie uświetni wernisaż prac Emilii Boguckiej „Czułostki”, dzień później zaplanowano dyskusję o fenomenie Magdaleny Abakanowicz, a w czwartek 12 października będzie można wziąć udział w warsztatach projektowania ubioru. Realizację całego projektu zaplanowano od 5. października do 15. grudnia. Szczegółowy plan działań na kolejne miesiące warto śledzić na stronie www oraz na Instagramie.

61 Moto

JAKO TREND W BIZNESIE I SZTUCE

Zjawiska cyfrowe i fizyczne przenikają się coraz bardziej, kreując innowacyjny nurt znany jako „Phygital". To połączenie słów „fizyczny" i „cyfrowy" reprezentuje harmonijną integrację elementów materialnych i wirtualnych, tworząc nowe możliwości i przekształcając różne aspekty naszego życia. To połączenie odnajduje zastosowanie zarówno w biznesie, jak i sztuce.

Co to jest Phygital?

Phygital to koncepcja, która wykracza poza tradycyjne podejście do oddzielania świata fizycznego od cyfrowego. To symbioza tych dwóch wymiarów, która otwiera nowe horyzonty w obszarach biznesu, sztuki, handlu, edukacji i wielu innych. Jest to rozwiązanie, które integruje fizyczne doświadczenia z technologicznymi, stwarzając pełniejsze i bardziej zróżnicowane możliwości interakcji dla użytkowników.

Jak to działa?

NFT jest technologią, dzięki której można uwierzytelnić oryginalność unikatowego produktu lub sztuki. W ostatnich latach Phygital zyskał szczególne znaczenie w związku z rozwojem technologii blockchain i pojęciem NFT (Non-Fungible Token). NFT to unikalny token cyfrowy, który potwierdza posiadanie określonej

cyfrowej treści, a także zapisuje historię jej transakcji. W unikatowych kolekcjach odzieży, w sprzęcie sportowym, w obrazach czy też rzeźbach umieszcza się tag NFC, który jest przypisany do NFT. Autentyczność produktu lub dzieła może sprawdzić każdy, kto przyłoży smartfon lub inny urządzenie obsługujące NFC do tagu, umieszczonego w fizycznym produkcie lub dziele.

Po co wdrażać Phygital?

To połączenie gwarantuje, że fizyczna kopia dzieła jest powiązana z właściwym NFT, potwierdzającym jego autentyczność i pochodzenie. Prócz uwierzytelnienia, po zeskanowaniu sztuki lub produktu, można dodawać dodatkowe informacje, zdjęcia, ten sam produkt w formie grafiki 3D i wiele innych.

Jaki wpływ ma Phygital na biznes?

Phygital pozwala na stworzenie innowacyjnych strategii marketingowych, łączących doświadczenia online i offline. Możemy teraz tworzyć kampanie reklamowe, które łączą wirtualne środowisko online z rzeczywistymi interakcjami, co skutkuje

62 Technologia PHYGITAL
(FIZYCZNE NFT)
Teks T : Magda Judejko aka Mariola MetaMixer.pl Kolekcja koszulek z Tagiem NFC 3gital

większym zaangażowaniem klientów. Phygital odgrywa kluczową rolę m.in. w rozwoju e-commerce, umożliwiając klientom wirtualne przymierzanie ubrań, mebli czy innych produktów, zanim podejmą decyzję o zakupie. Co

redukuje liczby zwrotów i zwiększa satysfakcję klientów.

Jak można wykorzystać Phygital w sztuce?

Phygital zmienia sposób, w jaki odbieramy i doświadczamy sztukę. Galerie sztuki stają się przestrzeniami, w których fizyczne obrazy i rzeźby są uzupełniane o wirtualne informacje, opisy, a nawet wideo, co poszerza kontekst i wzbogaca doświadczenie zwiedzania. Dodatkowo technologie umożliwiają wydanie przez Galerie czy Artystów Certyfikatów autentyczności (NFT) zarówno sztuki fizycznej, jak i wirtualnej, co jest w dobie AI, szczególnie istotne dla kolekcjonerów. Ponadto, dzięki Phygital, sztuka staje się bardziej dostępna dla szerokiej publiczności. Wirtualne galerie i platformy NFT umożliwiają artystom prezentację swoich dzieł na całym świecie, przekraczając barierę fizycznego wystawiania w konkretnych lokalizacjach. Biznes i sztuka często się przenikają szczególnie w tworzeniu unikatowych kolekcji modowych czy designerskich, do których Phygital dodaje nowy wymiar.

Jakie są wyzwania dla osób wdrażających Phygital?

Wyzwania obejmują zapewnienie bezpiecznej i niezawodnej integracji między światem fizycznym a cyfrowym, rozwiązanie problemów dotyczących wpływu na środowisko związanych z technologią blockchain oraz nawigowanie po kwestiach prawnych i regulacyjnych odnośnie tematu własności i opodatkowania. MetaMixer współpracuje z polskimi dostawcami tych rozwiązań.

Phygital to nie tylko połączenie dwóch światów, ale także otwarcie drzwi do nieograniczonych możliwości. W biznesie pomaga w kreowaniu innowacyjnych strategii marketingowych, podczas gdy w świecie sztuki zmienia sposób, w jaki postrzegamy i doświadczamy dzieł artystycznych. To trend, który kształtuje teraźniejszość i przyszłość, przynosząc rewolucję w tym, jak łączymy się z otaczającym nas światem.

Słowniczek:

▶ Blockchain – to zdecentralizowany, rozproszony, otwarty, publiczny rejestr operacji/zdarzeń/czynności/akcji dokonywanych na danych, oparty o sieć nodów, serwerów, spośród których każdy przechowuje kopię całego rejestru.

▶ NFT – to rodzaj tokena kryptograficznego w ekosystemie Blockchain. Nie ma dwóch tokenów NFT reprezentujących ten sam ciąg danych. NFT może służyć jako certyfikat własności i uwierzytelniać informację o produktach czy też usługach.

▶ Tag NFC (Near Field Communication) to mały, pasywny element elektroniczny, który może być zamieszczony w produkcie klienta. Tag NFC zawiera wbudowany chip, który może komunikować się z urządzeniami obsługującymi technologię NFC, takimi jak smartfony.

▶ Mintowanie – oznacza opublikowanie NFT jako niepowtarzalnego cyfrowego aktywa na Blockchain, na którym można nim handlować, kupować go i sprzedawać, a jego dane cyfrowe są przekształcane w kolekcję kryptograficzną.

▶ Parowanie Tagów NFC – połączenie fizycznego Taga NFC umieszczonego w produkcie z wirtualnym tokenem NFT, który będzie widoczny na urządzeniu mobilnym po zeskanowaniu Tagu NFC.

Zeskanuj QR i sprawdź film 3gital jak działa Phygital. Książki z Tagiem NFC na Metamixer

Przemysław Wichłacz, były piłkarz, obecnie przedsiębiorca, www.wichlacz.pl

CZY ZDOBYWANIE WYKSZTAŁCENIA

W TRAKCIE KARIERY SPORTOWEJ TO ODPOWIEDNIA INWESTYCJA?

Na pewno w akademii piłkarskiej, klubie sportowym czy na treningu, uprawiając sport indywidualny, zawodnik lub zawodniczka usłyszał/a kiedyś te dwa zdania:

„Nauka jest tak samo ważna jak sport”. „Ucz się, bo jedna kontuzja może zakończyć karierę”.

Czasami powoduje to refleksję i przychodzą do głowy myśli, że faktycznie może się coś nie udać i trzeba się zabezpieczyć. Mieć alternatywę. Ale bywało też tak, że to zdanie demotywowało, wzbudzało olbrzymią niechęć i podcinało skrzydła. Słysząc to, średnio co drugą godzinę wychowawczą od swojego nauczyciela nie mogło być inaczej.

Trudno jednak pominąć ten temat. Szczególnie teraz, gdy rozpoczyna się rok szkolny. Często pojawia się on w kontekście szkoły średniej. Rodzice i trenerzy zwracają uwagę na ukończenie technikum, liceum i zdanie matury. Nie będę tego tematu poruszał, ponieważ uważam, że dla każdego sportowca ukończenie szkoły średniej jest obowiązkiem.

ALE CO DALEJ?

Licencjat, magister, inżynier, doktor. Indywidualny kurs, szkolenie, staż, praktyka w firmie?

Czy to jest potrzebne, jeśli w tym momencie zawodnik lub zawodniczka dobrze zarabia jako sportowiec? Co wybrać w trakcie kariery sportowej lub po jej zakończeniu? Dlaczego studia dla sportowców to czasami dobry wybór, a czasami zupełnie zbędny? Kiedy przyda nam się tytuł magistra, a kiedy certyfikat

ukończenia indywidualnego kursu?

Wybrać uczelnię i zdobyć tytuł czy indywidualnie się szkolić?

Temat ciekawy zarówno dla rodziców sportowców, jak i samych zainteresowanych, do których kieruje ten materiał.

SUBIEKTYWNE SPOJRZENIE

a) umiejętności twarde

▶ umiejętność założenia i prowadzenia własnej działalności

▶ umiejętność wystawiania faktur

▶ umiejętność aktywnego pozyskiwania klientów

▶ umiejętność pracy z dużą ilością klientów

▶ umiejętność organizacji konferencji/eventów biznesowych

▶ umiejętność pracy z kalendarzem Google

▶ umiejętność wystąpień publicznych

▶ wykorzystywanie social media w sprzedaży

▶ znajomość pakietów office

▶ prawo jazdy kat. B

b) umiejętności miękkie

▶ empatia (umiejętność wczucia się w potrzeby klienta)

Spójrz na grafikę i wyobraź sobie taką

sytuację:

„Podejmuję pracę lub zakładam własną firmę po przygodzie z piłką.”

Wolę mieć jako bagaż doświadczeń lewą stronę, czyli „szkoła”. Czy prawą stronę, „praktyka”? Jeśli wybrałeś którąś ze stron, to pomyśl, dlaczego akurat tą? Obydwie strony to moje doświadczenia. Zarówno te związane ze szkołą, jak i też z życiem zawodowym po piłce. Myśląc o korzyściach z przeżycia obu dziedzin prawdopodobnie większość wybierze prawą stronę jako korzystniejszą do życia zawodowego. Tak się dzieje, ponieważ zakładając własną działalność, prawdopodobnie będziesz potrzebował większość z tych umiejętności:

▶ umiejętność słuchania i wyciągania wniosków

▶ opanowanie i wysoka kultura osobista

▶ opanowanie przy pracy w stresie

▶ umiejętność w rozwiązywaniu konfliktów

▶ umiejętność pracy w zespole

▶ łatwość w nawiązywaniu relacji

▶ gotowość na samodzielne podejmowanie decyzji

▶ zdolność do szybkiego uczenia się

▶ przedsiębiorczość

▶ odpowiedzialność za swoje działania i słowa

▶ przekazywanie informacji zwrotnej

▶ asertywność

Tylko jak się tego nauczyć? Rozpracowanie tych zagadnień i nauczenie się tego to proces.

Duża ilość godzin spędzonych na szkoleniach.

ŻYCIE NA PEŁNYCH OBROTACH
64 Sport

Powtarzalność i trening. Nie ma innej drogi. Cały czas trzeba pracować nad tymi elementami. Jest to możliwe tylko i wyłącznie dzięki doświadczaniu tego i wykonywaniu samodzielnie. Nie da się tego nauczyć, czytając jedynie książki na ten temat.

PORÓWNUJĄC TO DO SPORTOWYCH ASPEKTÓW:

Jeśli nie potrafisz celnie podawać, to nie nauczysz się, jeśli nie zaczniesz tego robić na boisku.

Jeśli nie potrafisz wykonać dobrze uderzenia, to nie nauczysz się, jeśli nie zrobisz tego na treningu czy na zawodach.

Nie wystarczy jak ktoś Ci opowie o tym w szatni, albo jak trener pokaże Ci jak masz to robić na tablicy.

Analogiczna sytuacja jest w przypadku umiejętności biznesowych.

Jeśli nie potrafisz występować publicznie, to nie nauczysz się tego, jeśli nie wystąpisz przed ludźmi.

Jeśli nie potrafisz pozyskiwać klientów, to nie nauczysz się tego, jeśli nie spróbujesz sam ich pozyskać.

Nie wystarczy obecność na szkoleniach, wysłuchanie webinarów lub podcastów na ten temat. Wszystko sprowadza się do „treningu w terenie”. Powtarzalności, prób i praktyki.

Przeszedłem już kawałek tej drogi.

Utwierdza mnie to w przekonaniu, że dzisiaj kluczowym elementem są umiejętności, które nabywamy w praktyce i od praktyków. Poprzez działanie i doświadczania, a nie teorie. Szkoła średnia, matura, trzyletnie studia, dobra średnia ocen, obrona pracy licencjackiej. Uczenie się definicji, zapamiętywania dat, wkuwanie wzorów matematycznych. Socjologia, retoryka, erystyka, współczesne systemy polityczne, statystyka. To przykładowe czynności, które wykonywałem oraz przedmioty, których się uczyłem. Czy mi się to przydaje w życiu codziennym? W dużej mierze nabyłem wiedzę niewykorzystywaną w praktyce. Patrząc na szkołę średnią, nie mogę mieć pretensji. Obowiązek, który trzeba wykonać. Zwracam jednak uwagę na dobór studiów, tak by czas spędzony był faktycznie efektywny i powodował nabycie umiejętności, które będą wykorzystywane na co dzień.

Wspomniał o tym m.in. Tomasz Kuszczak, z którym studiowałem na tym samym kierunku: „Wzorem są dla mnie angielskie stacje

telewizyjne. Studio prowadzi Gary Lineker, pojawiają się tam Rio Ferdinand czy Frank Lampard. Głośne nazwiska. Chciałbym wykonywać kiedyś podobną pracę, bo fajnie jest porozmawiać o piłce. Po tylu latach gry dużo wiem o futbolu, ale to nie wystarczy. Chciałbym przygotować się do roli poprzez nabycie wiedzy stricte dziennikarskiej”. (źródło: fakt.pl)

Prawdopodobne zajęcie po karierze piłkarskiej: ekspert w angielskiej tv.

Kierunek studiów: komunikacja społeczna i dziennikarstwo.

Wszystko się zgadza. Profil studiów powinien, więc być zaplanowany i powinien przygotowywać nas w teorii i praktyce do potencjalnego zawodu.

NA CO ZWRÓCIĆ UWAGĘ

PRZY WYBORZE UCZELNI?

Subiektywna opinia, która została wypracowana, dzięki ukończeniu studiów wyższych oraz przykłady wielu bliskich osób, które również je ukończyły i dziś są przedsiębiorcami. Kluczowym elementem przy wyborze uczelni

jesteś Ty. Odpowiedz sobie na pytanie: Czy mam w swojej głowie plan, co dokładnie chcę robić po zakończeniu przygody z piłką. Czy jest on na tyle dokładny, że możemy sprecyzować, jakie elementy będą nam potrzebne.

Jeśli mam:

Szukam takiego kierunku, który najbardziej będzie pasował do zawodu, który chcę wykonywać w przyszłości. Biorę pod uwagę wszelkie aspekty związane z tą działalnością.

1) Szukam osób, które skończyły ten kierunek i pracują w zawodzie. Proszę o feedback na temat zakresu materiału nabytego na studiach i jego przydatności w wykonywaniu zawodu. Jest to pierwsza weryfikacja czy nauczysz się czegoś praktycznego, co pozwoli Ci się rozwijać i edukować w tym kierunku. Czy będziesz musiał uczyć się teorii, która oczywiście też w wielu przypadkach jest potrzebna, lecz w większości kompletnie zbędna.

Podkreślam słowo praktyk, ponieważ tylko taka osoba może realnie ocenić i podpowiedzieć czy lata spędzone na uczelni mają sens. Moim zdaniem jest to najważniejszy aspekt wyboru.

2) Weryfikuję czy program studiów ma przedmioty związane z tym, co chcę robić. Wiele uczelni pod ciekawą nazwą kierunku

oferuje przedmioty niezwiązane z Twoim zainteresowaniem. Tracisz czas na naukę rzeczy, które kompletnie Ciebie nie interesują.

3) Sprawdzam, czy wykładowcy mają doświadczenie zawodowe z przedmiotami, o których będą mówić.

Bardzo istotna kwestia, która często nie jest weryfikowana. Ma ona kluczowe znaczenia w przekazaniu Tobie wiedzy, którą bezpośrednio potrzebujesz. Tylko i wyłącznie wiedza przekazana na podstawie doświadczeń i historii z życia wziętych nauczyciela jest w stanie dać Tobie wiedzę, którą będziesz mógł wykorzystać w pracy.

INFORMACJA -> PRZYKŁAD Z ŻYCIA -> HISTORIA Z ZASTOSOWANIEM

To zawsze da Ci więcej niż:

INFORMACJA -> PRZYKŁAD KSIĄŻKOWY

4) Sprawdzam, jakie uprawnienia są mi potrzebne vs. uprawnienia, certyfikaty, które są do zdobycia w programie nauczania.

5) Sprawdzam, jakie umiejętności będę potrzebował vs. umiejętności, które mogę nabyć podczas wszystkich semestrów.

(np. Potrzebuję elementy copywritingu, sprawdzam czy jest przedmiot z tym związany; potrzebuję obsługiwać social media, sprawdzam czy jest przedmiot z tym związany; potrzebuję robić na co dzień statystyki, sprawdzam czy jest przedmiot z tym związany) itd.

6) Czy mój zawód będzie wymagał założenia działalności gospodarczej vs. weryfikacja czy będę miał możliwość otrzymania minimum podstawowych informacji na ten temat.

JEŚLI NIE MAM PLANU:

a) Mam zainteresowania i chcę w tym kierunku się rozwijać. Chcę studiować.

Analogicznie do punktu pierwszego sprawdzam po kolei czy te studia będą odpowiadać od strony praktycznej na moje zainteresowania. Czy jednak zgadzać się będą tylko z nazwy. Ważne:

▶ rozmowa z absolwentem,

▶ sprawdzam przedmioty w programie nauczania,

▶ sprawdzam profesorów/wykładowców czy są praktykami,

▶ sprawdzam, czy uzyskam uprawnienia, certyfikaty w związku z nauką,

▶ sprawdzam umiejętności, które mogę nabyć.

b) Rezygnuję chwilowo ze studiów i szukam inspiracji, pasji, czynności, które sprawiają mi radość i chcę się w nich rozwijać.

WYSPY OWCZE – pomysł na ucieczkę od świata

Pomysł wyjazdu na Wyspy Owcze narodził się przed rokiem podczas zwiedzania Szkocji, kiedy co krok papierowy przewodnik choć niby poświęcony Szkocji odwoływał się do atrakcji Wysp, wymieniając je jako wyjątkowo piękne i bardzo atrakcyjne. Patrząc na mapę, Wyspy Owcze to akurat mała plamka pomiędzy znanymi mi już Islandią a Szkocją, czyli idealny cel następnego wyjazdu. Decyzja została podjęta.

TeksT i zdjęcia: Estera Hess

Otowarzystwo nie musiałam się martwić, była nas zgrana damska ekipa czterech zaprzyjaźnionych podróżniczek. Program zakładał najpierw dwie noce w Kopenhadze, tak by przed Wyspami nasycić się jeszcze cywilizacją. Dobrze zjeść, pospacerować po tym, zasłużenie uznawanym w wielu rankingach najbardziej przyjaznym mieście w Europie, raju: rowerów, kanałów, wspaniałej kawy, cynamonki i uśmiechniętych ludzi dookoła. Miasto kolorowe, miasto tęczowe, otwarte, przestronne, i ten skandynawski design w hotelach, restauracjach, sklepach. To

był świetny pomysł na udany start podróży. Zresztą stąd najszybciej dolecieć na Wyspy Owcze.

Każdy walczy w samolocie o miejsca przy oknie, by jak najszybciej móc zacząć delektować się widokami za oknem. Jest o co rozpychać się łokciami, bo wyspy z góry wyglądają fenomenalnie.

Wyspy Owcze pozostają nadal dość nietypowym kierunkiem wakacyjnym, ale udało mi się znaleźć przed wyjazdem, garstkę osób, które już tam były. I choć mówili mi: nie leć we wrześniu, to koniec sezonu, na wszystko za późno, nie trafisz z pogodą – wystarczyło zahaczyć o termin na przełomie miesiąca, wykorzystać kilka ostatnich dni sierpnia, by móc skorzystać z ostatnich w sezonie letnim rejsów czy wycieczek, a potem już we wrześniu zacząć czas po sezonie. Choć tak naprawdę, znaczącej różnicy nie było.

66 Podróże

Inni mówili: osiem dni, to zdecydowanie za długo, będziesz się nudzić. Bynajmniej, mogłabym jeszcze zagospodarować kolejne dwa lub trzy dni, żeby dotrzeć na wyspy południowe, te najmniej licznie odwiedzane przez turystów. Ten porządny tydzień dał nam możliwość obejrzenia wielu różnorodnych wysp, nie ograniczał nas w zwiedzaniu, delektowaniu się widokami bez nadmiernego pośpiechu. A dodatkowy zapas czasu, mógłby się przydać, gdyby pogoda nie zgrała się z naszymi planami.

To też mówili: na Wyspach zawsze leje, nie licz na widoki, nie łudź się, że uda Ci się zobaczyć krajobrazy z pocztówek i przewodników. I znowu nie mieli racji. Poza jednym dość ponurym dniem, pozostałe były piękne. Niebieskie niebo, sporo słońca, niewielki wiatr – oczywiście jak na warunki Wysp – aura nam dopisała i to bardzo.

A i tym, którzy odradzali Wyspy bo tam do jedzenia nic nie znajdziecie, muszę zaprzeczyć dość stanowczo. Nie jest to z pewnością wyjazd typowo kulinarny, ale w stolicy poza restauracją z dwiema gwiazdkami (obecnie na Grenlandii) honoru bronią i to bardzo udanie, dwie inne restauracje z rekomendacjami Michelin. Kolacja z popisowymi czternastoma daniami, opartymi na składnikach z Faroe Island, czyli Wysp Owczych, by wymienić spośród nich te najbardziej egzotyczne: skałoczepy, glony i porosty, jelita baranie, suszoną rybę, mięso wieloryba, ptaki morskie, bazującą na fermentacji – na pewno zrobiła na nas ogromne wrażenie.

67 Podróże

Dla równowagi gofry z dżemem rabarbarowym i bitą śmietaną sprzedawane często po połówce gofra kwiatka, w cenie niemal całej gofrownicy, które uratowały nas przed głodem okrutnym dwukrotnie na trasie, nie pozostawiając żadnej innej alternatywy, gdyż były jedynym serwowanym tam posiłkiem, wspominać będziemy jeszcze bardzo długo.

Trochę racji za to mieli Ci, którzy wspominali o wysokich cenach. Na Wyspach tanio nie jest, zarówno noclegi, wynajem auta, jak i jedzenie do tanich nie należą. Za to tak ułożony plan zwiedzania dał nam pełną wolność i możliwość zobaczenia wielu wysp i wcale nie w pośpiechu. Każdy z noclegów był zaplanowany w innym miejscu, miałyśmy okazję poznać hotele na wyspach, gościć się w prywatnych domach – całych na wynajem, ale spróbować także mieszkania w apartamentach. Lubiłyśmy kolejne miejsca noclegowe, ich historie i nieoczywiste lokalizacje.

Z szukaniem jedzenia też mamy kilka historii, bo jak już restaurację znalazłyśmy, to albo działała tylko do 16, albo przed nią stały wielkie puste wiadra po fryturze, co było dla nas skuteczną antyreklamą tego miejsca. Szybko jednak

68 Podróże

poznałyśmy lokalne smaki i upodobania, a kiedy napotkana Polka w jednym z supermarketów na pytanie jednej z nas, potwierdziła, że Wyspiarze zajadają się kanapkami z bananem i majonezem albo z ziemniakami i majonezem straciłyśmy wiarę w kulinarne odkrycia wakacyjne. Rację mieli Ci, którzy wieszczyli, że spontaniczne zwiedzanie Wysp Owczych może okazać się zgubne, nie raz i nie dwa widziałyśmy osoby odsyłane z kwitkiem od okienek kasowych czy promów lub statków, gdyż te przyjmowały tylko pasażerów z wcześniejszą rezerwacją miejsc. Jak zawsze tak i tutaj warto być przygotowanym i realizować swój plan. Oby tylko pogoda na dany dzień i godzinę była łaskawa. Nam się udało. Wcale nie przestraszyły nas tunele, no prawie wcale. Były długie i niesamowite. Sama świadomość, że przejeżdżamy przez góry, w których wykuto długie na kilka kilometrów tunele nie była najgorsza, poziom wyżej były tunele wybudowane pod wodą, rekordzista liczący 11 km na głębokości 72 metrów, z rondem i rozjazdem w dwie strony dostarczył wiele emocji. Na rondzie zrobiłyśmy aż dwa kółka, aby nacieszyć się takimi perełkami.

Dobrze wybrałyśmy towarzystwo, Wyspy Owcze to idealny pomysł na wyjazd w kameralnym gronie. Niezbyt długie przejazdy, przystanki na zdjęcia, cudne widoki, nietrudne spacery lub trekking po klifach sprzyjają integracji i długim rozmowom. Wyspy Owcze nam się bardzo podobały. Udało się nam odnaleźć w nich urok tamtejszych legend i wielu lokalnych opowieści. A tradycji stało się zadość, i mamy już cel na wyprawę za rok.

69 Podróże

Będzie

się działo

FESTIWAL MONIUSZKI | 6-19.10.

STRASZNY DWÓR

6.10., godz. 19:00

7.10., godz. 19:00

8.10., godz. 18:00

Jak opowiedzieć historię XIX-wiecznych amorów w czasach Tindera i mediów społecznościowych? Czy można pogodzić przywiązanie do tradycji z potrzebą nowoczesności? Czy w imię miłości jesteśmy w stanie zmienić nasze przekonania? Straszny dwór Stanisława Moniuszki, najważniejszy utwór polskiego repertuaru operowego, w nowatorskiej i niezwykle aktualnej interpretacji Ilarii Lanzino. Bracia – Zbigniew i Stefan – poturbowani przez wojenne doświadczenia, postanawiają nigdy nie zakładać rodziny. Przysięga, którą składają, maskuje ich bezradność i wrażliwość. Hanna i Jadwiga –odważne i mądre córki Miecznika – pokpiwają z decyzji młodych żołnierzy. Radykalne postępowanie donikąd nie prowadzi, a błąkające się po komnatach duchy i historia strasznego dworu w jedną noc unieważnią męską przysięgę. W  Strasznym dworze Ilaria Lanzino udawania, że dzieło Moniuszki to nie zbiór efektowych pamiątek przeszłości, a utwór wspaniale wpisujący się w obecne czasy, dający pole twórczej interpretacji, z wyraziście zarysowanymi postaciami i aktualną wymową.

GALA INAUGURUJĄCA NOWY SEZON |

ARTUR RUCIŃSKI

14.10., godz. 19:00

MONIUSZKO / MOŻDŻER

15.10., godz. 18:00

Możdżer słucha Moniuszki! Jak sam mówi: „słucha i odkurza”. MONIUSZKO ALT_SHIFT_1 ESCAPE to kompozycja inspirowana uwerturą fantastyczną „Bajka”, w której znakomity jazzman docenił instrumentację, zwartą konstrukcję i zręczne prowadzenie formy. Precyzyjny splot Moniuszkowskich zabiegów muzycznych zachęca do improwizacji, tchnienia w partyturę powietrza, pokazania jej kunsztu oraz umiejscowienia we współczesności. Możdżer na bazie „Bajki” namalował własną muzyczną opowieść. Stworzył ją z fragmentów, które – jak przy użyciu klawiszowego skrótu –porozsuwał, aby zmieścić w nich niejazzowe akcenty, niektóre tempa oryginału zwolnił, część fragmentów powtórzył. Jak brzmi ta nieoczywista kolaboracja dwóch panów M? Jest fanatycznie! Jest bajecznie!

PARIA W PAŁACOWYM

19.10., Kino Pałacowe, godz. 20:00 Prezentacja na srebrnym ekranie nagrania inscenizacji nagrodzonej operowym Oscarem – International Opera Award w kategorii dzieło odkryte na nowo. Operowy Oscar w kinowej sali! Spektakl, który zelektryzował europejską publiczność. Najczęściej nagradzana produkcja w historii poznańskiej sceny. Paria – ostatnia opera Moniuszki, przejmująca opowieść o sile uczucia w brawurowej inscenizacji Grahama Vicka.

KRÓLOWA ŚNIEGU | ZYCH

27.10., godz. 19:00 PREMIERA

28.10., godz. 11:00 i godz. 19:00

29.10., godz. 11:00 i godz. 18:00

Hej, zagrajcie siarczyście – powrót na scenę pod Pegazem po przeszło dwóch latach remontu nie może odbyć się inaczej niż w rytm Moniuszkowskich kompozycji, bo to dobra wróżba, która na przestrzeni lat sprawdzała się znakomicie. Wystawiona 31 sierpnia 1919 roku Halka rozpoczynała pierwszy sezon funkcjonowania Teatru Wielkiego miasta Poznania, jak po odzyskaniu przez Polskę niepodległości nazywała się poznańska opera. Zmodernizowana scena też czeka na utwory Moniuszki i to w najlepszym wykonaniu, dlatego zaprezentują je laureaci najważniejszego polskiego konkursu wokalnego nazwanego imieniem naszego patrona: Ruslana Koval, Piotr Kalina, Szymon Mechliński i Volodymyr Tyshkov. Ostatniego z grona znakomitych śpiewaków jeszcze nie miała okazji posłuchać poznańska publiczność. Gwiazdą wieczoru będzie Artur Ruciński.

Ostry fragment stłuczonego zwierciadła, który subtelnie mieni się w słońcu, odbiera blask oczu Kajowi. Niepozorna szklana drobinka zamienia chłopca w bezduszną i pełną złości osobę. Jedyne co go zachwyca to Królowa Śniegu – piękna, zimna, niedostępna – tak inna od wszystkich, których znał do tej pory. Jak uratować Kaja? Czy jego przyjaciółka, urocza i dobra Gerda, znajdzie w sobie dość odwagi, by dotrzeć do lodowego królestwa i uwolnić chłopca? Jaką drogę należy pokonać, by poznać siebie? Z wielu baśniowych opowieści Hansa Christiana Andersena „Królowa Śniegu” jest tą, którą doskonale można przełożyć na język tańca. Lustrzane odbicia, lodowe przestrzenie, skrzące się płatki śniegu sprawiają, że kroki bohaterów są niepewne, a każdy z nich szuka swojego ruchu i rytmu. Stąpa lekko, niepewnie, bądź doskonale wie, jak się poruszać w migotliwym świecie. Wśród nieoczywistych, mamiących nasze zmysły przestrzeni, Robert Bondara – choreograf spektaklu – opowiada historię o zagubieniu i odwadze, o poszukiwaniu i rezygnacji, o dorastaniu i stracie, o różnorodności. Na wiele sposobów można snuć baśń o Kaju, który uległ złudzeniu.

70

Czas na Teatr II

4.10. godz. 17:30 – Wojownicy lepszego jutra – spotkanie autorskie z Januszem Krucińskim i recital (wstęp bezpłatny)

4.10. godz. 19:30 – Koncert W tonacji życia. Piosenki Johna Bucchino (Bilety: 50-90 zł)

5.10. godz. 17:30 – 5.00 UA (Bilety: 30-60 zł)

5.10. godz. 20:00 – Wyspa (Bilety: 50 – 90 zł)

6.10. godz. 19:30 – Marlene und die Dietrich (Bilety: 30-60 zł)

Festiwal odbędzie się od 28 września do 9 października w Poznaniu pod znakiem mostu kulturalnego Polska-UkrainaNiemcy. Przez 12 festiwalowych dni teatry z całej Polski i zza granicy zaprezentują znakomite tytuły: Chciałem być, Deszczowa piosenka, Sztafeta pokoleń, 1989, 5:00. UA, Wyspa i Marlene und die Dietrich. Spektaklom towarzyszyć będą koncerty, panele dyskusyjne, konferencje, pokazy filmowe, a nawet Gala Musicalowa z udziałem artystów scen musicalowych z całego kraju, w repertuarze m.in. z SIX, Something Rotten – czyli coś się psuje, Pretty Woman, Pilotów, Miss Saigon i wielu innych. Wydarzenia odbywać się będą w kilku lokalizacjach, a do tegorocznej edycji festiwalu przyłączyły się poznańskie teatry, które zaprezentują u siebie swoje spektakle. Informacje o festiwalu i zakup biletów na stronie www.teatr-muzyczny.pl/czas-na-teatr.

Koncert W tonacji życia...

Piosenki Johna Bucchino

4.10. godz. 19:30

Bilety: 50-90 zł

John Bucchino należy do grona najznakomitszych, żyjących twórców piosenek związanych z tradycją broadwayowską. Ich znakami rozpoznawczymi są piękne linie melodii podparte niebanalną harmonią, oraz głębokie, poetyckie teksty. Przesłanie piosenek Bucchino jest uniwersalne: splatają się w nich miłość, samotność, radość, tęsknota i spełnienie. Niektóre z nich odwołują się do warstwy duchowej, stanowiąc głębokie wyznania religijne. Jedna z takich piosenek - „Lepiej niż ja” („Better than I”) znalazła się na ścieżce dźwiękowej filmu Joseph - King of Dreams wytwórni DreamWorks, osiągając znaczną popularność. Z kompozytorem współpracowali najwybitniejsi artyści sceny nowojorskiej: Liza Minelli, Patti LuPone, Kristin Chenoweth czy Art Garfunkel. Poznański koncert z piosenkami Johna Bucchino będzie więc niezwykłą wędrówką przez najróżniejsze odcienie życia, zwieńczonego nadzieją na nieśmiertelność. Występują: Anna Lasota, Wojciech Daniel, Anna Federowicz, Łukasz Kocur, Maciej Pawlak, Ewa Łobaczewska, Dagmara Rybak, Bartosz

Sołtysiak, Mateusz Adamczyk (taniec), Paula Goerlich (taniec), Jakub Kraszewski (fortepian) i Kuba Marciniak (saksofon).

Deszczowa piosenka

5-6.10. godz. 19:00 / 7.10. godz. 15:00

Bilety: 50-140 zł

Będzie się działo

Musical jest satyrą na Hollywood lat 20-tych XX wieku i rodzący się w tamtych czasach show biznes. Don Lockwood jest jedną z najpopularniejszych gwiazd kina, a na czerwonym dywanie pojawia się w towarzystwie swojej filmowej partnerki Liny Lamont. Współpraca na planie z piękną, lecz kapryśną aktorką komplikuje się, gdy kinematografia przechodzi rewolucję dźwiękową. Nieprzyjemny głos Liny stawia pod znakiem zapytania plan stworzenia nowego filmu. Wówczas przyjaciel Dona – kompozytor Cosmo Brown – wpada na pomysł wykorzystania głosu utalentowanej, lecz jeszcze niedocenionej artystki Kathy Selden.

Spektakl oparty jest na scenariuszu filmu z 1952 roku o tym samym tytule, który został okrzyknięty najlepszym musicalem wszech czasów. Widzowie pokochali go przede wszystkim za kultowe piosenki, takie jak „Good Morning”, czy „Singin’ In The Rain”. Adaptacja teatralna wiernie odtwarza przebieg akcji, łącznie ze słynną sceną tańca w deszczu.

Reżyserem poznańskiego spektaklu jest Tadeusz Kabicz, kierownikiem muzycznym Krzysztof Herdzin, scenografię i kostiumy zaprojektowała Natalia Kitamikado, a choreografię przygotowali Michał Cyran i Maciej Glaza (step).

Skrzypek na dachu

27.10. godz. 19:00 / 28.10. godz. 14:00 i 18:00 / 29.10. godz. 13:00 i 17:00

Bilety: 50-140 zł

Jeden z najsłynniejszych brodwayowskich musicali w znakomitej polskojęzycznej adaptacji Antoniego Marianowicza.

Perypetie rodziny mleczarza

Tewiego opowiedziane są tu –raz z humorem, raz przez łzy – na tle losów dwóch społeczności zamieszkujących rosyjską wioskę Anatewka. Rosjanie i Żydzi współistnieją tu, starając się nie wchodzić sobie w drogę. Pełna ujmującej pogody i optymizmu postawa życiowa głównego bohatera zabarwia tę liryczną i piękną opowieść filozoficzną nutą rozważań o podstawowych wartościach życia i znaczeniu tradycji. Spektakl barwny, roztańczony, pełen muzycznych przebojów, które pozostają w uszach jeszcze długo po wyjściu z teatru.

Salon Poezji / Monika Roszko

21.10. godz. 11:45 (Teatr Muzyczny w Poznaniu)

21.10. godz. 18:00 (Biblioteka w Zamku w Kórniku)

Gościnią 85. odsłony Salonu Poezji Anny Dymnej będzie Monika Roszko, aktorka Teatru Polskiego w Poznaniu. W programie znajdzie się poezja amerykańska różnych autorów, w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka. Program muzyczny przygotuje Piotr Pawlus, gitarzysta orkiestry Teatru Muzycznego.

71

Gianni Versace Retrospective

wystawa na 20. urodziny Starego Browaru w Poznaniu

Wystawa czynna do 31 stycznia 2024 r., od wtorku do niedzieli w godz. 12:00-20:00

Galeria na Dziedzińcu, Stary Browar

Kurator: Wojciech Piotr Onak

Kuratorzy gościnni: Karl von der Ahé i Saskia Lubnow (Dreamrealizer)

Bilety: 40 zł (do nabycia przy wejściu na wystawę), promocja 1+1 gratis dla uczniów, studentów i seniorów: od wtorku do czwartku

Każdy pierwszy wtorek miesiąca – wstęp wolny

Ubierał Księżną Dianę, Eltona Johna, Madonnę, Courtney Love, Salmę Hayek. To jemu Naomi Campbell, Claudia Schiffer, Carla Bruni i Linda Evangelista zawdzięczają status „supermodelek”. Gianni Versace to ikona mody i popkultury. Mistrz maksymalizmu.

W Starym Browarze można oglądać oryginalne kreacje, ubrania i akcesoria z najsłynniejszych kolekcji Gianniego Versace. W Galerii na Dziedzińcu otwarto retrospektywną wystawę poświęconą twórczości włoskiego projektanta.

Ten prestiżowy projekt jest częścią programu na 20. urodziny Starego Browaru. Wystawa w Galerii na Dziedzińcu przybliża publiczności estetykę, ikonografię oraz kulturowo-społeczne tło uniwersum Gianniego Versace. Chociaż minęło ponad ćwierć wieku od tragicznej śmierci projektanta (1946-1997), jego kreatywność i podejście do mody nie przestają inspirować. Archiwalne kolekcje Gianniego Versace w browarowej Galerii na Dziedzińcu zaprezentowano z rozmachem właściwym dla twórczości designera. Wszystkie eksponaty, które od września można zobaczyć na wystawie, to oryginalne modele z lat 90., wypożyczone na potrzeby projektu w Starym Browarze z międzynarodowych prywatnych kolekcji.

Głośny luksus

Pierwszą z sal na wystawie w Starym Browarze wystylizowano na „barokową świątynię Gianniego”, wypełnioną symbolami, wzorami i kolorami jednoznacznie kojarzonymi z jego marką. Pełen przepychu styl lansowany przez projektanta był odpowiedzią na społeczne zmiany, których on sam był uosobieniem. Luksus Gianniego Versace to luksus głośny, nachalny, ociekający złotem, ale też – wyrafinowany i dopracowany na poziomie detalu i rzemiosła haute couture.

Ekspozycja na drugim poziomie Galerii na Dziedzińcu Starego Browaru jest hołdem dla głoszonej przez projektanta wolności w wyrażaniu siebie. Tutaj można zobaczyć m.in. wybrane modele z kontrowersyjnej

kolekcji Bondage z 1993 roku.

W wielkim finale kuratorzy zapraszają widzów na niecodzienny „pokaz mody”. W sali na trzecim poziomie Galerii na Dziedzińcu pokazano selekcję modeli z każdej kolekcji stworzonej przez włoskiego projektanta w latach 90. Tragiczna śmierć z rąk seryjnego mordercy na stopniach domu w Miami 15 lipca 1997 roku zakończyła życie i karierę projektanta, ale rozpoczęła legendę. Gianni Versace stał się mitem, a jego prace – modowo-popkulturowym kanonem.

73
Będzie się działo

Polski Teatr Tańca zaprasza

Bilety: www.bilety24.pl

Zdjęcia: Andrzej Grabowski

Wieczory autorskie Sławomira Pietrasa - postacie 50-lecia PTT

7 października, godz. 17:00

Małe Studio PTT

Spotkanie poświęcone Teresie Kujawie, wybitnej tancerce, choreografce i pedagog tańca charakterystycznego. Opowie o niej Sławomir

Pietras, znany luminarz kultury, współzałożyciel Polskiego Teatru

Tańca, w latach 1973-79 zastępca dyrektora Polskiego Teatru Tańca

– Conrada Drzewieckiego.

Wstęp wolny.

JaMY #naTaczaka

15 października, godz. 18:00-20:00

Duże Studio Polskiego Teatru Tańca

JaMY #naTaczaka to otwarte dla każdej osoby spotkania improwizacji ruchu i dźwięku. Taneczne jaMY stwarzają okazję do swobodnej ekspresji oraz twórczej wymiany, niezależnie od doświadczenia czy wieku. Każda osoba jest swoim własnym choreografem – improwizuje, komponuje swój taniec w czasie rzeczywistym, pod wpływem płynących z wewnątrz i z zewnątrz impulsów. Intuicyjnie, bez konieczności posługiwania się taneczną techniką, poszukuje swojego ruchu autentycznego, zestrajając indywidualną ekspresję i przyjemność tworzenia „tu i teraz” z uważnością na innych i responsywnością. Częścią wydarzenia jest improwizowana na żywo muzyka.

a średniowieczną

Muzeum Narodowe w Poznaniu

19.10.2023 – 4.02.2024

Wystawa wkracza w przestrzeń

Galerii Sztuki Średniowiecznej

i tymczasowo odmienia jej homogeniczną strukturę. Wystawainterwencja zakłada pokazanie prac artystek i artystów współczesnych w kontekście ekspozycji zabytków średniowiecznych. Tworzy warunki sprzyjające odnajdywaniu wspólnot interpretacyjnych i zależności między obiektami. Dzieła odległe od siebie czasowo inicjują dialog, który sprawia, że dystans między nimi się zaciera. Nowy sposób prezentacji powoduje, że wymykają się nieco kategoryzacji nadanej im przez specjalistów różnych dziedzin: badaczy, historyków sztuki i krytyków. Wzajemne oddziaływanie dzieł sztuki aktualnej i dawnej może zmienić ich znaczenia, które nakładają się na te naturalnie im przynależne. Relacje przyczyniają się zatem do konstruowania nowych interpretacji w warunkach stawianych przez czasoprzestrzeń wystawy. „Powiadacze” to wystawiennicza odpowiedź na zwrot ku przeszłości obserwowany w kulturze współczesnej.

Kuratorki: Patrycja Łobodzińska, Katarzyna Sinoracka

Polski Teatr Tańca zaprasza też na zajęcia z artystami tancerzami PTT: w środy 11, 18, 25 października o godz. 18:30 na pilates z Katarzyną Rzetelską, a 12, 19 i 26 października – taniec współczesny z Bartoszem Dopytalskim (open level).

75 Będzie się działo
Powiadacze. Dialog między sztuką współczesną
Natalia Lach Lachowicz, Caput Mortuum, 1990. XX w. akryl, fotografia, płótno z warstwą światłoczułą, 112 × 162 cm, wł. MNP Głowa św. Jana Chrzciciela na misie, 1476 r., warsztat brandenburski lub meklemburski, drewno lipowe (głowa), drewno orzechowe lub klonowe (misa), 29 × 15 cm (głowa), 60 cm (śr. misy), wł. MNP

Prestiżowe spotkanie w prestiżowym miejscu

z djęcia : k arina awarska

Wczwartek, 14 września, zorganizowaliśmy spotkanie w showroomie Belldeco, w cudownej przestrzeni, której aranżacja skradła niejedno serce… Z Agnieszką Kowalską – właścicielką tego ekskluzywnego miejsca – rozmawialiśmy o pomysłowych wnętrzach, które przykuwają wzrok, oryginalnych detalach, które nie pozwalają o sobie zapomnieć, o wysoko jakościowych przedmiotach codziennego użytku, które cieszą wzrok latami, nie tracąc na swojej atrakcyjności ani ponadczasowości. Styl hampton, boho, prowansalski, shabby chic – wszystko jest tu na wyciągnięcie ręki. Oprawę muzyczną spotkania zapewniły uzdolnione wokalistki: Natalia Świerczyńska, Maja Kolanoś oraz Izabela Zalewska z nowo powstałej na poznańskim rynku Spółdzielni Muzycznej. Mogliśmy powzruszać się przy pięknych melodiach, mądrych słowach, a przede wszystkim wspaniałych wykonaniach tych utworów. Zaprezentowane zostały przeboje Adele, Zbigniewa Wodeckiego oraz Michaela Jacksona. Było nietuzinkowo, kobieco i radośnie. Z dobrą energią, pozytywnymi myślami i rodzącymi się nowymi pomysłami. A o pełnię szczęścia zadbała Agata Rajczak-Przybylska wraz z zespołem Restauracji Figa z Plewisk. Stół zastawiony wykwintnymi i barwnymi smakołykami cieszył nie tylko nasze oczy, ale przede wszystkim podniebienia.

Dziękujemy wszystkim za przybycie, a Belldeco za umożliwienie spędzenia wczesnego popołudnia w tak klimatycznych wnętrzach.

77 Po godzinach

Partnerskie Kluby

Biznesu Wielkopolska

świętowały 5 urodziny

z djęcia : w iktoria Ł abędzka

Przedsiębiorcy, ambasadorzy klubu, przyjaciele PKB Wielkopolska i „Poznańskiego Prestiżu” spotkali się podczas uroczystej gali, aby celebrować pięciolecie istnienia klubu, ale także po to, by się zjednoczyć, zacieśnić więzi oraz odetchnąć na chwilę od intensywnych wysiłków, jakie wkładają w rozwijanie swoich firm.

Gala rozpoczęła się fascynującą rozmową prowadzoną przez Alicję Kulbicką z Bartłomiejem Krukowskim, Prezesem Partnerskich Klubów Biznesu Wielkopolska oraz firmy E-sukcesja.pl. W trakcie tej wymiany poglądów poruszono tematykę powstania klubu, podkreślając wartości, jakie dostarcza przedsiębiorcom. Nie mogło także zabraknąć odniesienia do rozmowy okładkowej w magazynie pod tytułem „Sukcesja to proces wielowymiarowy”, gdzie główną postacią był właśnie Bartłomiej Krukowski. Po tej inspirującej rozmowie przyszedł czas na wręczenie upominków i nagród, a goście mieli również okazję do swobodnych rozmów. Imprezę zakończono radosnymi tańcami i zabawą.

80 Po godzinach

kolekcji MAROKO

z djęcia : M ateria Ły prasowe , orska tea M

Na początku września, gdy wszyscy nosimy jeszcze w pamięci wspomnienie wakacyjnej beztroski, Anna Orska zabrała swoich gości w metaforyczną podróż do Maroka. A wszystko z okazji premiery nowej kolekcji, która powstała w jednej z lokalnych pracowni w Marrakeszu. Towarzyszył jej przedpremierowy pokaz najnowszego dokumentu z cyklu „Rzemiosła Świata według Orskiej”. W miłej, niespiesznej atmosferze przymierzaliśmy ręcznie wykonaną biżuterię, próbowaliśmy marokańskich specjałów oraz okiem kamery spoglądaliśmy na podróż Anny Orskiej i Przemka Oleszczyka po marrakeskkch warsztatach. Tego wieczoru, w gościnnych murach Starego Browaru spotkaliśmy się z ponad 150 osobami, które podobnie jak my, uwielbiają ręcznie wykonaną biżuterię inspirowaną nietuzinkowym rzemiosłem. Na specjalnie wykonanych ekspozytorach, zainspirowanych kształtem egzotycznej, afrykańskiej architektury, zawisły ażurowe naszyjniki, wiszące kolczyki i efektowne bransoletki z niebieskim kryształem. Oglądający mogli zgłębić arkana marokańskiej kultury w rytm orientalnej muzyki, która rozbrzmiewała w głośnikach. Spotkanie poprowadziła Magdalena Sękowska, psycholożka i specjalistka od relacji, dla której podróżnicze kolekcje biżuterii ORSKA mają szczególną symbolikę, bo są o związku dwóch kultur i ludzi, którzy te kultury reprezentują. – Kupujemy relacje, kupujemy marzenia, kupujemy autentyczność – podkreślała.

81 Po godzinach Premiera
nowej

Podwójne urodziny Stary

Browar x Whiskey in the Jar

z djęcia : M arek z akrzewski , k rystian d aszkowski

Pierwszego września odbyło się towarzyskie wydarzenie sezonu: podwójne urodziny Starego Browaru i Whiskey in the Jar. Pierwszym punktem tego wyjątkowego wieczoru było wielkie otwarcie retrospektywnej wystawy Gianniego Versace w Galerii na Dziedzińcu. Galeryjne sale wypełniły się dziesiątkami manekinów wystrojonych w oryginalne kreacje i ubrania włoskiego mistrza mody z lat 80. i 90. Wystawę otworzyła Magdalena Kowalak, Prezes Spółki Zarządzającej Starym Browarem. Towarzyszyli jej kuratorzy projektu: Wojciech Piotr Onak oraz kuratorzy gościnni z duetu Dreamrealizer –Karl von der Ahé i Saskia Lubnow.

Podczas after party na browarowym Dziedzińcu goście raczyli się znakomitymi trunkami przygotowanymi przez partnerów i wyśmienitym poczęstunkiem wykonanym przez załogę Matii Sushi i Whiskey in the Jar. Impreza przesycona była duchem stylu Gianniego Versace ze spektakularną scenografią projektu Jowity Mareckiej, klimatyczną house’ową i rockową muzyką i efektownym show w wykonaniu tancerek. Głównym punktem programu było pojawienie się gościa-niespodzianki. Na zaproszenie Agnieszki Poraszki-Koteckiej, właścicielki Whiskey in the Jar, Poznań odwiedził słynny turecki szef kuchni Nusret Gökçe. Na Instagramie obserwuje go blisko 53 miliony osób. Charakterystyczny sposób, w jaki przyprawia mięso, zyskał status viralu. Nusret wspólnie z Agnieszką wykonali „rytuał” krojenia steków. Tłum gości skorzystał z niepowtarzalnej okazji, aby zrobić selfie z celebrytą. Modowo-kulinarny wieczór zapisał się na zawsze na kartach historii poznańskiej socjety. Stary Browar, Whiskey in the Jar – sto lat!

Błyszczący modowy piknik w Parku Starego Browaru

Modowy piknik Starego Browaru na stałe wpisał się w towarzyski kalendarz Poznania. 8 września odbyła się trzecia edycja tego wyjątkowego wydarzenia. Gości obowiązywał dress code zainspirowany nadchodzącym jubileuszem 20. urodzin Starego Browaru. Tematem tegorocznego pikniku był blask! Cekinowe sukienki, połyskujące marynarki, srebrne topy i szale – klienci najmodniejszego centrum handlowego w mieście nie zawiedli i przybyli do parku wystrojeni jak na karnawałowy bal! Organizatorzy zadbali o efektowną oprawę z błyszczącą scenografią. W piknikowych koszach goście znaleźli poczęstunek ze smakołykami i pieczywem z Petit Paris, deserem z Weranda Lunch & Wine i bąbelkami z Centrum Wina. Gospodyniami wieczoru były Magdalena Kowalak, Prezes Spółki Zarządzającej Starym Browarem, i Marta Klepka, dyrektor Heron Live Hotel i organizatorka konferencji Być Kobietą On Tour. Gwoździem programu był koncert BOVSKA. Artystka wspólnie z zespołem poderwała gości energetycznym występem pełnym hitów z albumu „Dzika”. Nagrodami za udział w ankiecie oceniającej imprezę były wartościowe prezenty od browarowych marek, m.in. nowo otwartych butików La Mania i Boggi Milano. Stary Browar kolejny raz zafundował swoim klientom niezapomniany wieczór.

83
godzinach
Po

Cosentino otworzyło trzecie Centrum w Polsce

z djęcia : M ateriaŁy prasowe

Czternastego września 2023 roku odbyło się uroczyste otwarcie nowego Cosentino Center Poznań w Dąbrówce. Gośćmi specjalnymi premiery byli znakomici architekci Tomasz Pągowski i Jakub Szczęsny. W otwarciu udział wzięło ponad 200 zaproszonych gości – w tym przedstawicieli wielkopolskich biur projektowych, producentów mebli i właścicieli zakładów kamieniarskich, a także partnerów, przyjaciół i pracowników Cosentino Polska.

Zgromadzeni goście mogli podziwiać z prowadzącym Tomaszem Pągowskim, fenomenalną oprawę muzyczno-wizualną, w postaci multimedialnej instalacji będącej interpretacją motywu monolitu z „Odysei kosmicznej 2001”. Przygotowany przez Studio Pągowski futurystyczny spektakl obrazował zmianę myślenia w relacji przemysł – natura, którą w swej polityce od lat akcentuje Cosentino oraz kamienie milowe w rozwoju firmy. Po oficjalnym otwarciu, kierowani dźwiękami muzyki goście przenieśli się w miejsce prezentacji kolekcji Silestone Le Chic i wysłuchali nastrojowych brzmień harfy i skrzypiec, którym towarzyszył live act z udziałem DJ’a. Spotkanie poprowadziła Ewa Trzcionka, a o wszechstronności zastosowań materiałów Cosentino, wspólnym projekcie i wystawie „Polskie Projekty Polscy Projektanci” w Muzeum Miasta Gdyni, której Cosentino jest Sponsorem, opowiedział zebranym drugi gość specjalny; jeden z najciekawszych współczesnych architektów, twórca domu Kereta, architekt Jakub Szczęsny.

Na czele poznańskiego Centrum stoi Andrzej Włodarczyk, pełniący funkcję Dyrektora Generalnego. Grupa Cosentino w dalszym ciągu podtrzymuje swoje zaangażowanie w inwestycje poprzez dywersyfikację rynków i otwieranie nowych centrali. Po Warszawie i Katowicach przyszedł czas na otwarcie trzeciej lokalizacji tej hiszpańskiej firmy w naszym kraju. Nowe Cosentino Center Poznań, mieszczące się w Dąbrówce, przy ul. Logistycznej 7, posiada powierzchnię 4000 m2, w tym 400 m2 przeznaczone jest na biura i showroom.

Więcej na: www.cosentino.com

84 Po godzinach

WINNE GRONO

z djęcia : k arina awarska

Otwarciu wrześniowej wystawy WINNE GRONO, prezentującej nową serię obrazów Gochy Meg Stankiewicz w Vinci Art Gallery, towarzyszyła, zgodnie z życzeniem Artystki wyśmienita atmosfera, bo aby smakować życie w towarzystwie dobrej sztuki, idealnie zbiegły się czas, motyw i miejsce. Dziękujemy wszystkim Gościom, którzy dzięki odwiedzinom naszej galerii czerpali przyjemność ze spotkania z malarstwem

Gochy Meg Stankiewicz, a także Partnerom wystawy – Firmie Dottore, Ridex, Dermexpert i Poznański Prestiż.

Wydarzenie uświetnił ponadto jubileusz 10-lecia firmy Dottore. Szczególne podziękowania kierujemy do Pani Anny GeislerJankowiak, założycielki firmy i twórczyni polskiej marki Dottore Cosmeceutici, która wprowadziła nas w tajniki peptydowej linii tych niezwykłych kosmetyków.

Zapraszamy do odwiedzin wystawy WINNE GRONO, która trwa do końca września, a prace Gochy Meg Stankiewicz są do nabycia w naszej galerii oraz w galerii online www.multiartstore.pl

86 Po godzinach
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.