Kwartalnik Na Górnym12-13/2011

Page 1



Tytułem wstępu

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

amotność nie jest przeciwna naturze ludzkiej. Montalambert we wstępie do Mnichów Zachodu woła: „Któż – o ile nie zdeprawował go występek lub nie uczyniły ociężałym wiek i pożądliwość – nie uczuł przynajmniej raz pragnienia samotności? Czy jest dusza chrześcijańska, choćby uwikłana w więzach grzechu i skalana przez styczność z ziemską marnością, która by nie pożądała czasami uroku i spoczynku życia mniszego, nie wdychała z oddali woni, jaką roztaczają te słodkie i tajemnicze azyle, zamieszkiwane przez cnotę i ofiarność, a poświęcone rozważaniu wieczności?” Jest też wiele dziedzin, które potrzebują samotności i skupienia. Biegłość w rozmaitych sztukach, studiowanie - prócz wytrwałej pracy, wymagają ciszy, odosobnienia i milczenia. Genialny pomysł i doniosła decyzja również wymagają samotności. Problemem jest, jeśli staje się ona perspektywą całego życia: czym innym jest bowiem samotność na jeden dzień, czym innym na całe lata; gdy nie wybieram jej sam, ale jestem na nią… skazany. Tylko że właśnie: czy aby na pewno skazany? Żyjący w stanie wolnym bronią się przed nazywaniem ich samotnymi, bo tym „pejoratywnym” określeniem odbiera się im jakby możliwość wejścia w trwałą relację. Samotni, którzy relacji takich już nie planują (albo świadomie z nich zrezygnowali) nie lubią z kolei, gdy mówi się, że są samotni, skoro sami nie czują się osamotnieni… Tylko że samotność nie jest wyrokiem. Nie jest przeciwna naturze ludzkiej. Po lekturze Księgi Rodzaju żyjemy wprawdzie w przekonaniu, że człowiek nie powinien żyć sam, ale samotność może być powołaniem nas przez Boga do poświęcenia konkretnej sprawie, a więc grupie ludzi. Thomas Merthon twierdził, że łagodność, która pozwala mu miłować prawdziwie swoich braci, czerpie z… głębokiej samotności. „Im bardziej jestem samotny, tym więcej mam dla nich miłości - czystej miłości, przepełnionej czcią dla samotności innych. Samotność i milczenie uczą mnie kochać moich braci takimi, jacy są, a nie w oparciu o to, co mówią o sobie.” Małżeństwo nie musi być przecież jedyną formą naszego (także uczuciowego) zaangażowania… Do samotności nikt nas nie zmusza. Ale też niech nikt z nas przed samotnością się nie buntuje. Niech raczej wytrwale pyta o Boży plan względem siebie i niech rozeznaje! A być może także powinien uważnie analizować błędy, które dotąd czyniły go samotnym… Gorąco wierzę, że zamieszczone w tym numerze teksty mogą pomóc w szukaniu swojej drogi. ks. Krzysztof

1


Dyskutujemy Parafia w przededniu wizytacji By być razem a nie sprawdzać

bp Gerard Bernacki

4

Znak obecności samego Pana

Redakcja

6

Ćwiczenia wielkopostne

Redakcja

8

Małżeński zachwyt. Zapowiedź rekolekcji

ks. Jarosław Ogrodniczak

10

Skarb samotności Samotny, wolny? Nie, singiel.

Michał Kamiński

12

„Książe z bajki” i inne problemy

Redakcja

14

Czy samotność jest karą?

Joanna Gembalska

16

Szczęście nie „z”, ale wśród innych

s. Celina, jadwiżanka

18

Zaślubione Panu

ks. Krzysztof Nowrot

20

Grupa wcale nie samotna

Jakub Gruchalski

22

Wspominamy Muzyczna lekcja o Kościele

Redakcja

24

Święte, daj Boże, zmagania

Barbara Mruk

26

Rodzinne kolędowanie królewskie

Małgorzata Kopeć

28

Jeśli karnawał, to i zabawa!

Tomasz Cichy, Alexander Matusek

30

Szukanie siebie w górach

Małgorzata Turska

32

Ustroń akademicki

ks. Artur Kozik

36

Pytamy Pokolędowe refleksje

ks. Stanisław Noga

38

Nie rozumiesz? Więc pytaj!

ks. Krzysztof Nowrot

40

Zachęcamy do nadsyłania propozycji tematów, które moglibyśmy poruszyć na naszych łamach. Prosimy też o komentarze do już opublikowanych tekstów, które - zamieszczone w kwartalniku - będą przyczynkiem do dyskusji nad artykułami. Adres mailowy: nowrot@wp.pl

2


Okiem Proboszcza

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

hciałoby się, tak odruchowo, powiedzieć: „Jak ten czas leci”. I naprawdę doświadczamy szybkiego biegu wydarzeń. Za miesiąc chociażby kolejna biskupia wizytacja, tym razem bpa Gerarda Bernackiego. Już druga w przeciągu dwudziestopięciolecia naszej parafii. Pierwsza miała miejsce od 21 do 23 października 1988, w pierwszym roku jego biskupiej posługi. Gdy się kończyła, tak zanotowałem w Kronice Parafialnej: „Wizytacja biskupia ks. bpa Gerarda Bernackiego (…). Dosyć udana. Ksiądz Biskup dwa razy bierzmował. W pierwszy dzień 184, w drugim – 143 osób. Bardzo udane i pogodne chwile na probostwie – baraku. Ksiądz Biskup bardzo życzliwy. Cieszyły się dzieci, którym indywidualnie błogosławił. Popisywały się wtedy znajomością swoich piosenek religijnych”. Kolejne spotkanie z księdzem biskupem daje okazję do refleksji nad naszą kondycją duchową. Będziemy go prosić o wsparcie dla naszej parafii i umocnienie nas na drodze budowania na ziemi Królestwa Bożego. Brzmi to może górnolotnie, niemniej jako wspólnota bardzo potrzebujemy błogosławieństwa, a także namysłu nad tym, co już wspólnie przeszliśmy. Wizyta biskupa stanowić będzie przysłowiową kropkę nad „i”, poprzedzi ją bowiem dokładny ogląd parafii przez urzędników kurialnych. Wizytowani będą przez nich katecheci w szkole. Inżynier budowlany skontroluje stan budynków i zabezpieczeń. Odbędzie się przegląd finansów parafii, ocenie poddane będą nasze duszpasterskie poczynania. Także profesor muzyki prześledzi dokonania (lub ich braki) na polu zaangażowania muzycznego w naszej parafii. Da nam to możliwość rozeznania naszych dokonań i zaniedbań od ostatniej wizytacji, która odbyła się pięć lat temu. Bogu i ludziom dziękuję, że już od dwudziestu pięciu lat mogę razem z Wami budować tę wspólnotę. Raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze, wspólnymi siłami, idziemy do przodu! Bóg zapłać Wam za wszystko. ks. Stanisław

3


By być razem Wizytacja biskupa w diecezji jest czynnością apostolską. Biskup jako następca apostołów, i jak niegdyś oni sami, odwiedza parafie, by tam spotkać się z wiernymi i wspólnie przeżywać radość chrześcijańskiej wiary. Przyjeżdża, by słuchać o radościach, wejść w nasze troski, by prosić Boga o bło-

4

Wizytacja

gosławieństwo dla naszego życia. aszą parafię w dniach od 8 do 11 kwietnia br. wizytował będzie biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej Gerard Bernacki, który gościł u nas po raz pierwszy w 1988 roku, kilka miesięcy po konsekracji biskupiej. Ksiądz biskup Gerard urodził się 3 listopada 1942 roku w Książenicach. Ukończył Wyższe Śląskie Seminarium Duchowne w Krakowie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1967 roku z rąk biskupa Herberta Bednorza, ówczesnego ordynariusza diecezji katowickiej. Swoją posługę kapłańską rozpoczął jako wikariusz w Orzeszu. Duszpasterzował w Bielsku Białej, by następnie w Kokoszycach pełnić posługę rekolekcjonisty. W 1977 roku wyjechał na studia do Rzymu. Obronił tytuł doktora teologii życia wewnętrznego. Po powrocie do kraju, przez krótki czas pełnił obowiązki proboszcza w kościele Matki Boskiej


a nie sprawdzać

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

ojcowsko-braterskie. Ksiądz Biskup odwiedza zatem parafię jako ojciec? Dokładnie tak. Przybywam, aby błogosławić tych, których Chrystus powierzył mojej trosce. Nie ma w naszej archidiecezji parafii, w której bym nie był, czy to jeszcze jako kapelan księdza arcybiskupa, czy już teraz jako biskup. Podziwiam zaangażowanie wiernych, obserwuję duszpasterzy. Jedno na pewno mogę powiedzieć o samych księżach: w naszej archidiecezji oni nie pracują, ale harują. Spalają się. Jest to moją osobistą, wielką radością i dumą. Jak wierni powinni przygotować się na wydarzenia, które nas czekają niebawem? Począwszy od niedzieli (3 IV) ksiądz Andrzej Kołek zaprosi waszych parafian do udziału w specjalnych rekolekcjach. Będzie to tzw. triduum Słowa Bożego przed wizytacją kanoniczną. Dobrze, by wierni w czasie wizytacji przypomnieli sobie na nowo ten dzień, w którym otrzymali sakrament bierzmowania; aby odnowili w sobie łaskę tego sakramentu i prosili gorąco Ducha Świętego, ażeby moc i działanie Jego darów pozwoliło im być prawdziwie świadkami Jezusa Chrystusa. Czekamy na Księdza Biskupa na Osiedlu Tysiąclecia. Zapewniamy, iż w duchu modlitwy chcemy przeżyć zbliżające się spotkanie z Księdzem Biskupem. Prosimy zatem Boga o to, by ten wyjątkowy czas umocnił nas i całą naszą parafię w budowaniu Królestwa Bożego za ziemi. ks. KN

Dyskutujemy

Bolesnej w Rybniku, skąd został wezwany do posługi sekretarza biskupa ordynariusza. Od 16 kwietnia 1988 roku jest katowickim biskupem pomocniczym i biskupem tytularnym Sala Consilina. Sakry biskupiej udzielił mu kardynał Franciszek Macharski. Mieszka w Katowicach, jest wikariuszem generalnym archidiecezji katowickiej. Jego biskupim zawołaniem są słowa zaczerpnięte z drugiego rozdziału Ewangelii wg św. Jana: Quodcumque discevit vobis, facito (Czyńcie, cokolwiek wam powie). Pytamy Księdza Biskupa Gerarda, w przededniu jego przyjazdu do naszej parafii, o to, czym jest wizytacja kanoniczna? BP GERARD BERNACKI: W jednym z kazań będę tłumaczyć, iż jest to przeżywanie pamiątki Zesłania Ducha Świętego. W wyjątkowej atmosferze, która w parafii przypada raz na pięć lat. A więc również w jakimś szczególnym kolorycie. Do parafii przyjeżdża biskup – nie na kontrolę, nie żeby sprawdzać, ale po to, by odwiedzić wspólnotę, spotkać się z wiernym ludem Bożym. Także po to (i dla mnie jest to ogromnie ważne), by spotkać się ze swoimi braćmi w kapłaństwie, którymi są duszpasterze. Biskup przybywa, ażeby pobyć wespół z nimi, porozmawiać w charakterze zupełnie innym, niż wówczas, gdy spotyka ich w kurii metropolitalnej, gdy przychodzą załatwiać sprawy urzędowe. Spotkanie z duszpasterzami w czasie wizytacji ma być pozbawione urzędowego splendoru – ma być partnerskie,

5


Znak obecności izytacja stanowi okazję do umocnienia więzi z duszpasterzami: „Przyjeżdżam, by spotkać moich współbraci” – mówi biskup Gerard – a także wiernych. Biskup spotyka się z różnymi wspólnotami modlitewnymi oraz apostolskimi, jakie działają w parafii. Jako następca apostołów w Kościele powszechnym, i jak niegdyś sami apostołowie, biskup odwiedza parafie, by wspólnie z wiernymi przeżywać radość chrześcijańskiej wiary. Okazję ku temu każdej parafii daje się mniej więcej co pięć lat. Na wielką wagę wizytacji wskazał Ojciec Święty Jan Paweł II w posynodalnej adhortacji apostolskiej Pastores gregis, kiedy nazwał ją „autentycznym czasem łaski i szczególnego, a nawet jedynego w swoim rodzaju momentu w zakresie spotkania i dialogu biskupa z wiernymi”. Biskup, jak pasterz, odwiedza powierzoną mu przez Chrystusa wspólnotę. Wizytacja jest jakby „duszą jego posługiwania i rozszerzeniem duchowej obecności pomiędzy wiernymi”. Papież podkreślał, że biskup „podczas swojej wizyty pasterskiej w parafii, pozostawiwszy zagadnienia o charakterze administracyjnym innym delegatom, powinien w szczególny sposób zatroszczyć się o spotkania osobiste, poczynając od proboszcza i innych kapłanów”. I jest to zgodne z praktyką kościelną. To nie biskup, a delegaci sprawdzają wyposażenie i stan świątyni, zakrystii, plebanii, budynków gospodarczych, prowadzenie ksiąg parafialnych, 6

Przyjazd Biskupa do parafii nie jest sprawą nadzwyczajną. Biskup, jako pasterz ludu Bożego, odwiedza swoje owce, posłany do nich przez samego Chrystusa. Biskup przyjeżdża, by odebrać od nich świadectwo wiary. Przyjeżdża też, by samemu być świadkiem: obecności Zmartwychwstałego pośród wierzących. Dla podążających za Panem jest „żywym przykładem” (por. 1 P 5,1-4 ) Bożej miłości. prowadzą rozmowy z katechetami oraz pracownikami kościelnymi itp. Biskup w czasie wizytacji „zbliża się do swojego ludu w sprawowaniu posługi słowa, uświęcania i pasterskiego przewodzenia, wchodząc w bardziej bezpośredni kontakt z niepokojami i troskami, radościami i oczekiwaniami ludzi, mogąc ofiarować każdemu słowo nadziei. Biskup powinien wówczas nawiązywać bezpośredni kontakt przede wszystkim z osobami najuboższymi, starszymi i chorymi. Przeprowadzona w ten sposób wizyta pasterska objawia się w swojej prawdziwej istocie, czyli jako znak obecności Pana, który odwiedza swój lud, przynosząc mu pokój” (Pastores gregis, 46). Zdjęcia obok przedstawiają bpa Gerarda Bernackiego wizytującego naszą parafię w 1988 r.


samego Pana

Dyskutujemy

NA GĂ“RNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

7


Ćwiczenia Przez głoszenie Słowa i wzmożoną modlitwę w czasie rekolekcji wielkopostnych otrzymujemy wspaniałą szansę poszukiwania Tego, „który jest i który był, i który przychodzi” (por. Ap 1, 4). Rewidujemy swoje życie, konfrontujemy je z Ewangelią, nabieramy sił do podejmowania zadań, które

8

Rekolekcje 2011

Pan Bóg ciągle przed nami stawia. egoroczny wielkopostny cykl rekolekcyjny w naszej parafii rozpocznie 21 III ks. Paweł Habrajski, nasz były wikariusz, posługujący obecnie w Bielszowicach, który zaprosi na rekolekcje dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 59. Następnie gościć będziemy ks. Jarosława Ogrodniczaka, kapłana od lat posługującego w Ruchu Oazowym; pasjonata fotografii, sportu, podróży, gór i książek; odpowiedzialnego za dom rekolekcyjny Ruchu ŚwiatłoŻycie „Emaus” w Koniakowie. W swojej obecnej pracy w sposób szczególny otacza on opieką duszpasterską rodziny, małżeństwa i narzeczonych, stąd rekolekcje dla małżonków, które poprowadzi w naszej parafii od 26 do 29 III. Od poniedziałku (28 III), przez trzy kolejne dni, będzie też głosić rekolekcje dla uczniów Gimnazjum nr 8 i Zespołu Szkół Plastycznych. W środę (30 III) będzie miał miejsce pierwszy dzień Wielkopostnej


wielkopostne Dyskutujemy w środę i czwartek, a po mszach poprowadzi warsztaty chorałowe dla wszystkich chętnych. Od 3 do 5 IV wsłuchiwać się będziemy w nauki rekolekcyjne ks. dra Andrzeja Kołka, misjonarza archidiecezjalnego, który przygotowywać nas będzie do przeżywania wizytacji księdza biskupa. Jest absolwentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, kapłanem od 1984 roku. Na co dzień uczy w szkole (w Katolickim Liceum Ogólnokształcącym im. bł. ks. Emila Szramka w Katowicach), wykłada też u krakowskich dominikanów. Współpracuje z Duszpasterstwem Ministrantów Archidiecezji Katowickiej, co roku szkoląc do posługi ministranckich animatorów. Jest sekretarzem bpa Bernackiego.

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

Szkoły Modlitwy Muzyką, a więc rekolekcji dla uczniów Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej, którym przewodniczyć będzie o. Bernard Sawicki OSB, opat tyniecki; studiował w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie (teorię muzyki i fortepian) oraz w Papieskiej Akademii Teologicznej i Instytucie Monastycznym St. Anselmo w Rzymie (teologię). Przy współpracy br. Jarosława Kurka OSB, naszego parafianina, zaprosi młodzież do pracy warsztatowej i wspólnego przygotowania śpiewów na kończącą rekolekcje (w piątek 1 IV) mszę świętą w intencji zmarłych profesorów szkoły. Ojciec opat będzie też głosić dla parafian homilie w czasie wieczornych mszy świętych

9


Małżeński rudność w ich poruszaniu rodzi się z pewnego obciążenia: na ile o „tych sprawach” wypada mówić w kościele, na ambonie. Doświadczenie uczy mnie jednak, że po pierwsze mówić należy, a po drugie - robić to tak, by nie było niedomówień, konkretnie, bez okrągłych słów i dwuznaczności. A poza tym, dlaczego nie mówić o czymś, co jest darem Najwyższego?

Dobra nowina Rekolekcje będą dobrą nowiną, swego rodzaju zachwytem nad małżeństwem. Autorem tej dobrej nowiny, wciąż jeszcze mało rozpoznanej jest Jan Paweł II. Przez cztery lata (1979-1984), co środę, w czasie audiencji generalnych, Papież nauczał na temat małżeństwa. Ta tzw. „teologia ciała” została nazwana przez biografa papieskiego, G. Weigla „bombą zegarową”. Ja sam, mimo, że święcenia kapłańskie przyjąłem w 1995 r., w czasie studiów nie spotkałem się z tym nauczaniem Jana Pawła II. Jego percepcję zawdzięczam kontaktom z o. K. Knotzem OFMCap, którego trzy razy w roku goszczę w domu rekolekcyjnym „Emaus” w Koniakowie, na rekolekcjach zatytułowanych, jak jego pierwsza książka i praca doktorska, Akt małżeński. Nauczanie to zainspirowało mnie do lektury i nowego sposobu mówienia o małżeństwie. Stąd tytuł rekolekcji: Remanent małżeński. Mają one odmienić nasze myślenie o tym szczególnym powołaniu, o jego wielkości i trudnościach. 10

Rekolekcje o tematyce małżeńskiej głoszone całej parafii na ogół są rzadkością. Być może z obawy, że mogłyby wykluczać tych, którzy nie żyją w małżeństwie… Niech każdy sam określi, czy poruszane tematy dotyczą go lub interesują, czy też nie. Małżonkowie od małżonków Nie będę głosić rekolekcji sam, ale razem z małżonkami. Nie są oni teologami ani jakimiś szczególnymi znawcami. Raczej będą żywym przykładem nauczania, gdyż dzielić się będą jakąś historią ze swojego życia. Wysłuchałem i poznałem wiele małżeńskich historii, których część przytoczę. Ważne jest jednak samo spotkanie ze świadkami, tak by małżonkowie, uczyli się od małżonków, bowiem jako tacy mogą dla siebie być autorytetem.

O czym będziemy mówić? O małżeństwie jako sakramencie: czym się różni para, która żyje bez ślubu od tej, która zawarła małżeństwo w kościele; co takiego istotnego zmienia się w tym związku; czy małżeństwo to sakrament tak samo święty i uświęcający jak np. spowiedź czy eucharystia; kto sprawuje ten sakrament i kiedy on się spełnia. Także o komunii małżeńskiej. Dokładne poznanie biblijnych tek-


zachwyt Dyskutujemy

Bóg złożył w ręce człowieka – mężczyzny i kobiety? Dobra nowina i trudności z seksem. Podręczniki przedwojenne nakazywały traktować wszelkie grzechy przeciw szóstemu przykazaniu za grzechy ciężkie i do dziś w postrzeganiu tego tematu niewiele się zmieniło. Pomimo wszechobecności seksu w dzisiejszej kulturze, wcale nie stał się on czymś piękniejszym, a nieraz wręcz przeciwnie jest przedstawiany wulgarnie i w krzywym zwierciadle. Poruszymy ten temat, jako ostatni, ważny element w naszej układance…

Kilka zdań o sobie

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

stów o małżeństwie odkrywa nową perspektywę i wielkość. Za nami lata trudnej historii, lęków związanych z seksualnością, obarczania naszej cielesności winą za wiele zła. Tymczasem drogą do jedności małżonków jest ich ciało – właśnie to, że są mężczyzną i kobietą. Ta jedność jest kluczem nie tylko do udanego małżeństwa, ale i świętości. O płodności. Czy to radość czy problem? Różne lęki, niespodziewane ciąże, trudności ekonomiczne nie dają małżonkom spokojnych perspektyw. Dzisiejsza mentalność pozwala uważać wielodzietność za dziwną, niemal patologiczną. A jeśli w niej kryje się szczególny dar, który

Urodziłem się w 1969 r. Księdzem jestem od 1995 r. Ukończyłem też studia nad rodziną, o których „zapomniałem” w czasie mojej posługi wikariusza na Osiedlu Witosa czy potem w Chorzowie. Od ponad sześciu lat jestem moderatorem domu rekolekcyjnego „Emaus” w Koniakowie, który przez cały rok (głównie w weekendy) proponuje rekolekcje dla małżeństw, rodzin, narzeczonych. Posługa ta owocuje doświadczeniem, którym chcę się dzielić. W większości tematów nie jestem głównym prowadzącym. O wychowaniu dzieci lepiej nauczają rodzice, o problemach z płodnością - lekarze, o dialogu - lepiej małżonkowie. Sam jednak korzystam i uczę się: słuchając, rozmawiając, sprawując sakramenty. Największym moim odkryciem jest świętość małżeństwa, w stopniu, którego dotąd nie podejrzewałem. ks. Jarosław Ogrodniczak

11


Samotny, Wiek dwudziesty przyniósł ze sobą zjawisko niespotykane - spadek liczby osób zawierających formalne związki, a równocześnie spadek liczby osób… samotnych. Wszystko to za sprawą singli.

Skarb samotności

Ale kim oni tak naprawdę są?

12

ingle z angielskiego znaczy pojedynczy, sam jeden. Tak więc singiel w najszerszym znaczeniu oznacza po prostu osobę, która żyje sama, która nie jest w żadnym związku (nawet nieformalnym). Nie należy jednak mylić singla z osobą samotną, mimo iż ich sytuacja życiowa może wydawać się identyczna. Określenie „osoba samotna” miało w społeczeństwie wydźwięk pejoratywny i odnosiło się raczej do człowieka, któremu, najprościej mówiąc, nie udało się znaleźć życiowego partnera. Zamienne terminy, jak „stara panna” czy „stary kawaler”, również kojarzą się raczej negatywnie. Osoba taka skazana była na samotność praktycznie aż po grób… Singlami nie nazwiemy też żyjących w stanie wolnym, a wciąż pytających o swoje powołanie, ani zakonnic czy księży. Ci bowiem dobrowolnie zrezygnowali z małżeństwa, by swoje życie poświęcić konkretnej służbie.

Własny wybór Sytuacja z singlami jest specyficzna. Do ludzi, którzy sami siebie


wolny? Nie, singiel.

Wygodna decyzja

Realne zagrożenia Nie chodzi o to, czy jest to złe. Chodzi o pewne zagrożenia, które niesie ze sobą to nowe zjawisko. Nie tylko w sferze religijnej, ale również np. społecznej. Większa liczba singli, to mniejsza liczba małżeństw i rodzin, co zaburza naturalny porządek społeczny. To również mniejsza ilość potomstwa, co pogarsza i tak już złą sytuację demograficzną kultury zachodniej. Bycie singlem nie oznacza bycia samotnym – przeciwnie, charakterystyczne jest tutaj intensywne życie towarzyskie i często brak umiaru w korzystaniu z dóbr tego świata (psychologia mówi, że jest to forma radzenia sobie z nieuświadomioną samotnością). Niepozostawanie w trwałym związku jako wartość sama w sobie powoduje, że rozwód nie jest już traktowany jako osobista tragedia, lecz jako pozytywne zjawisko, jako „powrót do życia” (coraz popularniejsze jest organizowanie imprez z okazji udanego rozwodu). Kościół nie wypracował jeszcze odpowiedniego podejścia do singli. Dopóki nie pojawi się jakiś całościowy program duszpasterski, duża odpowiedzialność spoczywa na katolikach świeckich - aby w kontaktach z tak żyjącymi potrafili zawsze dać świadectwo prawdziwej wiary. Single najczęściej żyją z Kościołem „na bakier” - a dla świętości życia, potrzeba tu zmiany… Michał Kamiński

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

Taki model życia ma krótki rodowód, jednak niesłychanie szybko zdobył popularność praktycznie w całej kulturze zachodniej. I zjawisko to skutecznie wymyka się wszelkim dotychczasowym podziałom społecznym, stanowiąc poważne wyzwanie dla działalności duszpasterskiej Kościoła. Przez wieki uznaną i szanowaną formą życia wspólnotowego było małżeństwo oraz rodzina, jak również życie monastyczne w klasztorze. Jednocześnie Kościół bardzo cenił pewne drogi życia samotnego, jak dziewictwo, celibat czy pustelnictwo. Były one jednak wybierane jako wyrzeczenie się dóbr tego świata w celu całkowitego poświęcenia się Bogu. Single wyłamują się z tego schematu. W wyborze samotnego życia nie chodzi o jakąś formę poświęcenia się, ale wręcz przeciwnie, o ucieczkę od problemów w stronę wygody

i beztroski. Co w tym złego?

Dyskutujemy

określają tym mianem, można zaliczyć osoby samotne, które świadomie i celowo rezygnują z trwania w związku (np. z powodu miłosnych rozczarowań). Potem także rozwodników, którzy nie weszli w kolejne związki. Singiel najczęściej sam wybiera swój stan i jest z niego dumny – bycie samym nie oznacza dla niego bowiem bycia samotnym, a życie w pojedynkę pojmowane jest jako lepsza alternatywa dla życia w związku. Określenie „singiel” ma tutaj wydźwięk zdecydowanie pozytywny.

13


„Książę z bajki” ozmowę taką cytuje w swojej książce pt. Miłość, przyjaźń, modlitwa ojciec Mirosław Pilśniak, dominikanin. I podkreśla, że jest takich wiele. Tylko „dlaczego takie kobiety, naprawdę fascynujące: wykształcone, samodzielne, głęboko i prawdziwie wierzące, a na dodatek piękne, nie mogą spotkać mężczyzny, z którym umiałyby zbudować więź, prowadzącą do małżeństwa”? Może problem tkwi w wyobrażeniach owego mężczyzny… który w kobiecym mniemaniu musiałby być wykształcony, samodzielny, urodziwy, towarzyski, a przy tym wysportowany, obyty w świecie, religijny, a na dodatek umiejący budować więzi, elastyczny w spotkaniu z drugą osobą itd. „Tylko że takich ludzi - przekonuje autor - na świecie nie ma, bo albo już dawno zawarli małżeństwo i stali się tacy świetni w rodzinie, albo też jawią się tacy tylko przy powierzchownym spotkaniu”.

Bo mężczyźni są inni Wielu z nich, mimo wykształcenia, czuje zagubienie, inni są bardzo wrażliwi. Nie brakuje też takich, którzy nie znają swojej wartości, mają luki w wiedzy religijnej czy etycznym przygotowaniu i mnóstwo kompleksów dotyczących na przykład wyglądu zewnętrznego… Pisze o. Mirosław, że „wielką radość daje obserwowanie tego, jak niektórzy z nich z czasem biorą odpowiedzialność za konkretne dzieła i, obdarzeni zaufaniem, nabierają wewnętrznej szlachetności, stając się tym, kim powinni być”. Ale to wszystko doko14

Dzwoni telefon: „Czy mogę z księdzem porozmawiać? Chciałabym prosić o radę... Dlaczego mam zostać sama? Czy jestem jakaś inna?” - A czy to pilne? - „Nie, właściwie się nie spieszy. Może być za miesiąc albo dwa. Jestem taka zapracowana…” nuje się stopniowo. Potrzeba bowiem czasu i wysiłku na zbudowanie więzi z drugim człowiekiem. Wzajemne poznawanie historii życia, dzielenie się marzeniami i przeżyciami - taki złożony proces trwa więcej niż pięć lat. Bywa, że „znaczna jego część dokonuje się już w małżeństwie”.

Tu potrzebne są całe lata Nie jest sprawą chwili nauczenie się, by nie mówić o małostkach, gdy trzeba czuwać, by nie zajmować się tylko sobą; by prośba o przebaczenie wypowiadana była tak, aby pozwolić zaistnieć drugiemu. Jeśli chcesz przebaczenia swoich wad, przebacz i te, które posiada drugi, i zaakceptuj go takim, jaki jest. Daj szansę na zmianę, by mógł stać się jeszcze bardziej sobą. „Budowanie więzi to próby znalezienia wąskiej ścieżki, na której muszę zmierzyć się z tym, co ode mnie zależy, i z tym, z czym po prostu muszę się pogodzić, albo przyjąć jako krzyż. Zarazem nie chcę i nie powinienem pogodzić się z brakiem


i inne problemy

Pośród paradoksów W budowaniu trwałej więzi dominikanin przestrzega przed momentem, w którym człowiek dotyka granicy swojej wolności. Wydaje mu się wtedy, że każde kolejne ustępstwo wobec oczekiwań drugiej strony jest utratą własnej osobowości albo godności… Wówczas przed nadużyciami, a nas przed wyrzeczeniem się prawdy o nas samych chronią normy etyczne. Nie wolno z nich rezygnować! Normy stoją na straży równowagi: miłość żali się, że nie jest kochana, ale baczy zarazem, aby nadmiernym żalem nie ranić osoby kochanej (św. Augustyn).

Kiedy pomimo wszystko

O. Mirosław Pilśniak OP urodził się w 1959 roku. Duszpasterz akademicki, rekolekcjonista. Wykłada teologię małżeństwa i etykę na Dominikańskim Studium Filozoficzno-Teologicznym w Krakowie i w Kolegium św. Tomasza w Kijowie. Prowadził programy o tematyce religijnej i rodzinnej w TV Plus. Obecnie związany jest z kanałem telewizyjnym Religia.tv. Jego książka pt. Miłość, przyjaźń, modlitwa, wydana przez LIST, ukazała się w 2004 r.

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

A osobie, która pyta, co z nią jest nie tak, skoro pomimo osobistych zalet nie potrafi stworzyć więzi prowadzących do małżeństwa, należy postawić pytanie o kierujące nią wewnętrzne motywacje. O to, czy „parcie” do małżeństwa poparte jest równoczesną gotowością do duchowych inwestycji i wyrzeczeń na rzecz przyszłego współmałżonka… Jasne zdefiniowanie przyczyn oznaczać może, że „powołanie do miłości trzeba realizować inaczej”. Z pewnością nie w małżeństwie, ale (uwaga!)

również nie w samotności. Ojciec Mirosław Pilśniak pisze, że „nie ma powołania do samotności, jest powołanie do miłości, które można realizować w różny sposób i w różnych miejscach”, np. w polityce, administracji, w biznesie, poprzez nauczanie i wiele innych. Dla urozmaicenia można przywołać w tym miejscu wspomnienie niegdysiejszych nauczycieli, którzy, nie wiążąc się z nikim, poświęcali się pracy wychowawczej. „Warunkiem jest podjęcie decyzji i czuwanie, by w wirze różnych spraw nie stracić celu, jakiemu służy nasza praca. Ma to być posługa miłości, nawet jeśli jest to tzw. robienie pieniędzy. Dobra firma to przecież również ludzkie więzi, twórczość, to także miejsca pracy i sposób realizacji aspiracji. To też może być miejsce kochania człowieka.” Poświęcenie się obowiązkom ma nam pomóc w realizacji zdolności kochania, a więc także spełnić życie. „Jeżeli ktoś pozostaje osobą żyjącą pojedynczo, to też powołany jest do oddania swojego życia innym. Może właśnie w taki sposób mają się dokonać jego zaślubiny z Miłością?”

Dyskutujemy

miłości we mnie ani w tym drugim, pomimo że i tak nie zrealizuję jej w sposób doskonały. Budowanie więzi to również droga, którą muszę przejść od realizacji moich osobistych planów, do decyzji na oddanie wszystkiego za tę jedną jedyną wartość w życiu, jaką jest miłość.”

15


Czy samotność jest karą? ak wiemy z pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju, samotność nie jest z natury wpisana w istotę człowieczeństwa (Rdz 2, 18). Ani w Starym ani w Nowym Testamencie nie ma jednak wypowiedzi, które by ją potępiały. Przeciwnie nawet, dostrzega się w niej element Bożego planu. Służy on budowaniu wspólnego dobra, prowadzi do głębszego zjednoczenia z Bogiem i ludźmi. W Starym Testamencie przeważa idea wspólnoty. Sporo się jednak mówi o samotności, ponieważ jest ona wpisana w Boże zamiary i wynika z Bożego powołania i posłannictwa.

Odrzucenie Pierwszą osobą, która doświadcza tego stanu i wywiera pozytywny wpływ na historię zbawienia jest Józef, syn Jakuba. Przez zazdrość braci zostaje sprzedany Madianitom i jako niewolnik trafia do Egiptu, by następnie przez niesłuszne oskarżenie być wtrąconym do więzienia. Józef, na dworze faraona, zdobywa wreszcie należny sobie szacunek. Ratuje ludzi w Egipcie przed klęską głodu, a później także naród wybrany, gdy prosi o żywność jego rodzina przybyła do Egiptu. Biblia nie mówi o odczuciach Józefa, jednak jego radość na widok braci, świadczy, jak bardzo był dotąd samotny (Rdz 42, 24).

Powołanie W Boży plan wpisana jest również samotność Jeremiasza, któremu Bóg polecił nie zakładać rodziny 16

Samotność wymyka się granicom ludzkiego pojmowania. Często jest błędnie definiowana jako odizolowanie od ludzi (w sensie fizycznym). Bywa też, że interpretuje się ją jako karę za popełnione czyny. Biblia tymczasem, choć nie zawiera żadnego traktatu na ten temat, ukazuje samotność inaczej… ze względu na zadanie, które mu wyznaczył (Jr 16, 2). I tak, oprócz osamotnienia związanego z brakiem bliskich, doświadczył odrzucenia i niezrozumienia ze strony całego otoczenia. Jeremiasz musiał głosić prawdy znacznie odbiegające od ówcześnie przyjętych, przez co postrzegano go jako wyrzutka. Nie zrezygnował jednak z wyznaczonej ścieżki i tylko wielokrotnie skarżył się Bogu na swoją samotność. Szukał u Niego pociechy. Samotność pozwoliła Mu być blisko Boga i zwracać się do Niego jak do prawdziwie obecnego.

Doświadczenie Samotność Hioba jest z kolei spowodowana jego doświadczeniem cierpienia. Zostaje on pozbawiony wszystkiego, co posiadał. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to kara za popełnione grzechy. Kiedy wczytamy się jednak dokład-


Chrystus i… naśladowanie

Wyczekiwanie Za swoją, podjętą z własnej woli, samotność została wynagrodzona również prorokini Anna. Jest ona wzmiankowana w NT tylko raz, gdy mowa o ofiarowaniu Jezusa w świątyni. Od św. Łukasza wiemy, że po okresie panieństwa żyła siedem lat w małżeństwie i została wdową. Wtedy to, jako samotna kobieta poświęciła się służbie Bogu

Joanna Gembalska

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

nie w jego historię, widzimy, że samotność Hioba jest darem – tutaj dobrze wykorzystanym. Ma ona bowiem przemienić człowieka, pomóc mu stanąć w prawdzie o sobie, nauczyć pokory i zwrócić w stronę Boga, który kiedyś wynagrodzi podjęte starania.

Z łzawicy, zwanej też Łzami Hioba, siostry karmelitanki wyrabiają różańce – do modlitwy na chwile samotne…

Idea samotności najwyraźniej realizuje się w osobie Jezusa Chrystusa. Jest Jego świadomym wyborem. U progu swojej działalności Jezus udaje się samotnie na pustynię, aby zmierzyć się z Szatanem. Później też często odchodzi w miejsca odosobnione na modlitwę. Samotność w życiu Syna Bożego była przestrzenią odkrywania woli Bożej i jej realizowania, spotkań z Ojcem i wypełniania Jego woli, do tym bardziej świadomego mesjańskiego posłannictwa i, poprzez swoje życie, czynienia go widocznym dla ludzi. Najbardziej uderza Jego samotność podczas Męki od Ogrójca począwszy, a na krzyżu skończywszy. Tak Jezus uczy, że należy odłożyć na bok swoją wolę, a wolę Bożą uczynić własną. Samotność nigdy nie jest karą, ale często powołaniem. Właściwie rozeznana sprawia, że człowiek zyskuje przyjaźń Jezusa, który zawsze jest przy nim obecny. Od osób samotnych nie należy się odwracać. Raczej trzeba je bliżej poznać, ponieważ ich uczynki i świadectwo mogą stać się drogowskazem do głębszego poznania i zjednoczenia z Bogiem, a w efekcie także do życia wiecznego, które jest celem każdego chrześcijanina.

Dyskutujemy

modląc się i poszcząc (Łk 2, 36-38). Jej oddanie zaowocowało ujrzeniem jeszcze przed śmiercią Mesjasza, którego przyjścia oczekiwała i które przepowiadała.

17


Szczęście nie „z”, zytamy w Ewangelii: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi” (por. Mk 10, 28-30). Samotność niekoniecznie jest brakiem ludzi wokoło, może być natomiast powołaniem i świadomym wyborem. Powołaniem, które przybiera różnorodne formy, i wyborem, który może zaprowadzić nas do pełnego przeżywania swojego życia i prawdziwej radości. Czasami jest to wyzwanie, które budzi w nas sprzeciw, bo niby dlaczego mamy wyrzekać się czegokolwiek… Są tymczasem tacy, którzy mając naprawdę wielu znajomych, wciąż czują się samotni a nawet osamotnieni. A są obok nich i ci, którzy nigdy nie będą samotni, choć spotykają w swoim życiu niewielu… Dlaczego, podejmując życie niejako samotne, ja nigdy nie będę samotna? Dlatego że zawsze ktoś będzie obok mnie. Moją samotność traktuję jak wyjątkowy dar. Bo wpisana w życie zakonne, w nim akurat łączy się z tym, co najpiękniejsze: byciem zawsze dla innych ze względu na Chrystusa i byciem tyko z sobą, aby tak naprawdę należeć tylko do Niego. Samotności uczyłam się w miarę wzrastania i odkrywania tego, co jest 18

Skoro nasze życiowe wybory mają nas zawsze prowadzić do rozwoju, a przez podejmowanie określonych decyzji chcemy być szczęśliwi, dlaczego uciekamy od tego, co prowadzi do szczęścia? Dlaczego stronimy od samotności, twierdząc, że szczęście jest tylko pośród innych?


ale wśród innych

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

czyłam wewnętrznej radości, mimo iż zewnętrzne sprawy i zadania były walką i trudem. Wiem, że to dar dany mi jako zadanie: dzielenia radości. Modlitwa, adoracja, praca, wspólnota, to źródła radości, których nie sposób pominąć w życiu zakonnym. Każda z tych rzeczy składa się na jedną całość – służbę Bogu. Nie jestem sama, bo gdziekolwiek spojrzę są moje współsiostry, które mają ten sam cel i te same zadanie. Jednoczy nas ta sama miłość do naszego Oblubieńca – w trudzie ta świadomość dodaje mi siły. Nie ma łatwych wyborów i łatwej drogi do zbawienia, każdy niesie swój własny ciężar. Łatwiej go jednak unieść, gdy myśląc o drodze przede mną, uśmiecham się do życia, do ludzi, obowiązków i trudności. Gdy patrzę na siostrę i widzę jak z uśmiechem mówi do mnie, że na pewno się uda, Ewangelia tak często wzywa nas do radości. Jezus natomiast, aby spełniać wolę Ojca, udawał się często w miejsce osobne. Tego samego ja też potrzebuję – samotności, aby nieść radość. Przecież Ten, któremu ślubowałam nigdy mnie nie opuści, zawsze będzie przy mnie i obdarzy Bożą radością. Przypadkowemu obserwatorowi życie zakonne może wydawać się monotonne, dla nas, które je podjęłyśmy, z pewnością takie nie jest. Klasztor to dom tętniący życiem, nieustanną radością z konsekracji i powołania, z nowych wyzwań zależnych od Bożej Opatrzności. Aby tego doświadczyć trzeba tylko odwagi i odpowiedzi „tak” na głos Bożego powołania. s. Celina, jadwiżanka

Dyskutujemy

istotą mojego życia. Kilkanaście lat temu, patrząc na siostry nie myślałam o tym, iż cechą życia we wspólnocie zakonnej musi być także pewnego rodzaju samotność. Myślałam natomiast o tym, kim one są, dla kogo żyją, jak wiele czerpią z przynależności do Jezusa. W oczach każdej z sióstr, które miałam okazję spotkać w moim życiu w latach licealnych, widziałam radość, której nie określały sprawy i rzeczy, ale która po prostu w nich była i mnie także się udzielała. Nie bardzo nawet zastanawiałam się wtedy, skąd ona się bierze, dostrzegałam ją jednak za każdym razem. Zachwycała mnie i nadal zachwyca: umiejętność odnajdywania radości w zwykłych, ciągle tych samych rzeczach, w codziennych obowiązkach, w osobach, które tworzą moją wspólnotę – nawet wtedy, gdy są dla mnie zagadką. Radość ulega przemianie, dojrzewa wraz ze mną z biegiem moich dni i lat. Nie jest już młodzieńczą fascynacją i patrzeniem przez różowe okulary, ale płynie z więzi z Chrystusem, ze ślubów zakonnych, z poczucia przynależności tylko do Niego. Wiele razy doświad-

19


Zaślubione Panu atolicki arcybiskup francuskiego Avinionu, Jean-Pierre Cattenoz, pytał kiedyś w konferencji wygłoszonej do wiernych: „Jak żyć żarliwą miłością do Boga w świecie ulegającym sekularyzacji, w którym życie religijne bardzo często jest usuwane do sfery prywatnej? Jak żyć żarliwą miłością do ludzi w świecie, w którym relatywizm stał się regułą życia akceptowaną przez wszystkich? Jak żyć w świecie, w którym Kościół jawi się bardzo często jako starsza pani bez przyszłości?” Członkinie instytutów świeckich życia konsekrowanego (żeńskich bo istnieją też na tych samych zasadach instytuty zrzeszające mężczyzn czy księży), wydaje się, że znają doskonałą odpowiedź.

Znalazły sposób Wsłuchując się w Boże powołanie, wyraziły chęć całkowitego oddania swojego życia Panu Bogu. W jaki sposób? Przez dobrowolne trwanie w samotności, a zarazem pozostawanie w łączności ze wspólnotą instytutu. Postawiły sobie za zadanie: świadczyć o żywym Bogu zwyczajnym życiem, nie szczególnym wyglądem, nie ogłoszoną przed światem decyzją, ale gorliwością, której motywacją jest zapisana głęboko w sercu miłość do Chrystusa. Miłość żarliwa i odczuwana, realizowana w codzienności, ale utrzymana w całkowitym sekrecie – „między mną a Bogiem”. Ot, taki charyzmat. I takie szczególne piękno tego powołania - jak Maryja zachowują wszystko w ciszy swojego serca. 20

Ubierają się jak inni świeccy. Niczym się nie wyróżniają. Obecne we własnych zawodach, mieszkają często w rodzinnych domach. Tym różnią się od świata, że na wyłączność oddały się Chrystusowi. Poślubiły Go. Aby On prowadził je przez codzienne obowiązki.


Nie są wyjątkami Po zatwierdzeniu (2 lutego 1947 roku) przez papieża Piusa XII Konstytucji Apostolskiej Provida Mater Ecclesia na świecie powstało sto dziewięćdziesiąt świeckich instytutów życia konsekrowanego; w Polsce działa ich aż trzydzieści. Każde nowe

Są szczególne Charyzmatem członkiń tego Instytutu jest naśladowanie Chrystusa Króla, który nie przyszedł aby Mu służono, lecz aby służyć (Mt 20, 28). Poznają Go coraz bliżej i starają się naśladować, chcą dostrzegać podobieństwo do Niego w każdym człowieku, szukając i ceniąc to, co w nim dobre, szanując indywidualność, obdarzając zaufaniem. Tam, gdzie żyją, pragną być tymi, które łączą, by przyczyniać się do budowania Królestwa Bożego. Wszystko, w co się angażują, starają się podporządkowywać prawu ewangelicznej miłości. Pozostają we własnym środowisku rodzinnym, zawodowym, towarzyskim i tam działają. Włączają się w dobre inicjatywy otoczenia, zapraszają do współpracy i pomagają sobie wzajemnie. To, co przynosi im życie… uważają za szansę rozwoju, daną im przez Boga. ks. KN

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

Już Maryja w Nazarecie, za namową Ducha Świętego, podjęła postanowienie życia w dziewictwie na dowód swojej miłości do Boga. Chrystus też wybrał szczególny dar dziewictwa. Jak uczył święty Ambroży, „w sobie samym przedstawił to, co wybrał Matce”. Dziewictwa nikomu nie nakazał, ale mówił, że są tacy, którzy ze względu na Królestwo Boże pozostają bezżenni (Mt 19, 12). Święty Paweł zalecał, by odczytywać to jako powołanie (1 Kor 7, 25-40) i polecał, aby kobiety niezamężne i dziewice troszczyły się o sprawy Pana. Święty Jan Apostoł, żyjący w celibacie, którego opiece Jezus powierzył Maryję, a potem objawił chwałę dziewic objawił w Apokalipsie (14, 1-4). „Od czasów apostolskich dziewice chrześcijańskie, powołane przez Pana, by poświęcić się Mu w sposób niepodzielny w większej wolności serca, ciała i ducha podejmowały za aprobatą Kościoła decyzje życia w stanie dziewictwa dla Królestwa niebieskiego” (KKK 922). Dz 21, 9 podają za przykład dziewice prorokinie, córki diakona Filipa, obecne w pierwotnym Kościele.

powołanie do któregokolwiek z nich wzmacnia radość Kościoła i pomnaża szanse na owocność podejmowanej przez nie misji. Instytut Świecki Chrystusa Króla, jeden spośród obecnych w naszej archidiecezji, wywodzi się z Kielc. W latach drugiej wojny światowej ks. dr Wojciech Piwowarczyk objął opieką duszpasterską grupę dziewcząt, które szukały drogi świętości w życiu świeckim. Pragnąc żyć radami ewangelicznymi w warunkach świeckich, złożyły śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Wkrótce też ustalono pierwsze zasady ich życia.

Dyskutujemy

Nie są pierwsze

21


Grupa wcale zybko przekonałem się, że choć panie różni wiele, to obie są też zaprzeczeniem stereotypu, iż osoba żyjąca w stanie wolnym jest nieszczęśliwa, samotna, niezrozumiana. Wręcz przeciwnie. Gdy opowiadały mi o swoim życiu codziennym, radościach i problemach, najbliższej rodzinie, przyjaciołach, pracy zawodowej i pasjach, bez trudu mogłem się zorientować, że rozmawiam ze szczęśliwymi kobietami, które wiedzą, czego chcą w życiu i starają się konsekwentnie podążać tą ścieżką. Ten wewnętrzny spokój, poczucie bycia na właściwym miejscu zyskały dzięki zawierzeniu Bogu i przeświadczeniu, że jako osoby w stanie wolnym również mają swoją rolę do spełnienia w Jego planie. Obie zgodnie przyznały, że duże znaczenie w ich duchowej formacji oraz rozpoznaniu i akceptacji życiowego powołania odegrała Grupa 33. Nazwa grupy odnosi się do liczby lat ziemskiego życia Jezusa Chrystusa, ale dziś nikt dokładnie nie pamięta, kto i kiedy użył jej po raz pierwszy. Pewne jest natomiast, że nie byłoby grupy w jej obecnym kształcie gdyby nie animator jej działań, ks. Tadeusz Czakański. To on latem 1994 r. zaprosił grupę nieznających się osób stanu wolnego na wyjazd do jednej z paryskich parafii. Po powrocie uczestnicy spotykali się przez pewien czas nieformalnie, wspominając, rozważając Słowo Boże, rozmawiając… Do grona dołączały się kolejne osoby, co skłoniło księdza Tadeusza do zorganizowania regularnych spotkań w pomieszcze22

Jako licealista wziąłem udział w konkursie na reportaż filmowy o samotności. Pewien byłem tylko jednego: nie chciałem, żeby materiał emanował smutkiem. Poszukiwanie osób, które z radością opowiadałyby o życiu w stanie wolnym okazało się jednak bardzo długotrwałe i trudne. Wtedy poznałem dwie panie z Grupy 33. To był strzał w dziesiątkę… niach Duszpasterstwa Akademickiego w Katowicach. Od tego czasu liczebność Grupy 33 znacznie wzrosła, zmieniały się miejsca spotkań, ale najważniejsze kwestie pozostały te same. Ciągle bardzo istotnym sposobem aktywizowania formacji są rekolekcje, które pozwalają na wyciszenie się, skupienie i wyznaczenie sobie nowych celów w życiu duchowym. Nieodłącznymi elementami spotkań Grupy 33 od samego początku jest wspólne przeżywanie Eucharystii, przygotowywanie Liturgii Słowa, adoracja Najświętszego Sakramentu. Do tradycji należą także spotkania sylwestrowe z witającą Nowy Rok mszą świętą, wspólne wyjazdy, wycieczki rowerowe i górskie spacery. Wszystkie zawdzięczają swój urok wzajemnej życzliwości uczestników Grupy 33. Na swojej stronie internetowej tak piszą o sobie: „Mamy różne ta-


nie samotna Dyskutujemy zczegóły na temat działalności Grupy 33, jej spotkań i możliwości włączenia się w nią znaleźć można na stronie internetowej: www.grupa33.katowice.opoka.org Cała grupa spotyka się raz w miesiącu, we wtorki, w Kościele Akademickim w Krypcie Katedry Chrystusa Króla w Katowicach. Od godz. 18.15 jest okazja do adoracji Najświętszego Sakramentu, o godz. 19.00 sprawowana jest Eucharystia, po niej - wykład oraz możliwość wspólnych rozmów. O godz. 20.30 spotkanie kończy apel jasnogórski. Raz w miesiącu odbywają się także spotkania w rejonach (Katowice, Chorzów, Tychy, Żory). Rozpoczynają się one Mszą Świętą w intencji solenizantów danego miesiąca. Potem jest czas na świętowanie urodzin oraz spotkania w kręgach.

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

lenty i umiejętności, którymi służymy sobie nawzajem. Jesteśmy otwarci - świadczymy też pomoc innym osobom potrzebującym. Ta nasza obecność i wspólna praca buduje między nami więzi. Jesteśmy osobami w wieku od 25 do 55 lat, żyjemy w stanie wolnym. Nie jest nam obojętne, jak wygląda nasza codzienność - ciągle na nowo uczymy się żyć Ewangelią. Pragniemy rozeznać swoje powołanie i zrealizować je zgodnie z wolą Bożą. Chcemy pokazać, że jesteśmy i że takie życie ma sens. Że nie będąc żoną czy mężem, matką czy ojcem, księdzem czy osobą konsekrowaną, można być szczęśliwym”. I zapraszają „osoby spełniające warunki wieku i stanu, szukające swego miejsca w świecie, które być może czują się samotne”. Jakub Gruchalski

23


Muzyczna Uczymy się w naszej parafii nowych pieśni, korygujemy stare śpiewy, troszczymy o liturgię. Wszystko po to, byśmy gdziekolwiek się znajdziemy – słysząc melodie, słowa, widząc gesty – przyjmowali je jako

Kalendarium

bliskie sobie, niemal rodzinne.

24

amy się czuć dziećmi jednego i tego samego na całym świecie Kościoła. Wszędzie. Poczynając zaś od naszej wspólnoty. Drugi już Festiwal Muzyki Sakralnej, który od 14 do 22 XI ub. r. odbywał się w naszym kościele parafialnym, przypomniał nam tę prawdę. Towarzyszyli w tym czasie naszej modlitwie uczniowie Szkoły Muzycznej, grając podczas mszy utwory sakralne różnych kompozytorów. Słuchaliśmy: Jakuba Imielskiego (trąbka), Dawida Makosza (organy), Tomasza Mandę (gitara), Karolinę Bober, Bartłomieja Dobrowolskiego, Filipa Mosurka i Marcina Mrykę (klarnet), duetu akordeonistów: Ewy Banachiewicz i Michała Kubarskiego; duetu skrzypcowego: Patrycji Kosiorowskiej i Kingi Milaniak, a także smyczkowego trio sióstr Sawickich: Agnieszki, Zuzanny (skrzypce) i Marty (wiolonczela). Emilia Pycińska i Jakub Plewa grali na organach, Natalia Mazurkiewicz – na altówce. Festiwalową modlitwę zakończył kwartet smyczkowy: Anna Paliwoda, Lidia Staśko, Magdalena Micke i Wojciech Skóra. Muzykom gorąco dziękujemy!


lekcja o Kościele

Wspominamy

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

25


Święte, daj Boże, gółem w tegorocznych konkursach i turniejach, organizowanych na przełomie listopada i grudnia, wzięło udział dwustu dwudziestu siedmiu uczestników. We wszystkich konkurencjach rozdaliśmy aż siedemdziesiąt nagród. Na spotkanie ze Świętym Mikołajem przyszło sześćdziesięcioro dzieci, z których każde otrzymało „słodkie paczki”. Także mikołajkowa loteria fantowa przyciągnęła sporo dzieci, bowiem sprzedaliśmy ponad sto losów. Dziękujemy wszystkim, którzy włączyli się w jakikolwiek sposób w zorganizowanie tegorocznych rozgrywek Parafiady Barbórkowej. W szczególności dziękujemy naszym sponsorom, bez których nie moglibyśmy nagrodzić tylu uczestników. Dziękujemy ks. Proboszczowi za jego patronat, a księżom wikarym za włączenie się w akcję. Wam wszystkim, drodzy Parafianie, za chęć udziału w naszych rozgrywkach. Jak widać, potrzebna nam jest Parafiada, skoro przyciąga zawsze tak liczne grono uczestników, i niekoniecznie tych, którzy na co dzień mają styczność z Panem Bogiem. Jest to forma ich ewangelizacji, ważna, i okazja do naszego dawania świadectwa. Na stronie internetowej zamieszczone jest liczbowe zestawienie poszczególnych konkurencji oraz sprawozdania z ostatnich zawodów. Jest też wykaz sponsorów i organizatorów tegorocznej Parafiady. Wszystkim, raz jeszcze, składamy podziękowania. Barbara Mruk 26

No i stało się. XVII Parafiada Barbórkowa w naszej parafii przeszła do historii. Jej ostatnim akcentem było wręczenie nagród w konkursie Bożonarodzeniowych szopek. Pozostały wspomnienia z rywalizacji…


zmagania

Wspominamy

NA GĂ“RNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

27


Rodzinne kolędowanie rofesjonalne wykonanie kolęd przez chór Santarello sprawiało, że człowiek czuł się jak wśród zastępów anielskich. Nasza schola parafialna chórowi prawie dorównywała… Dzieci z osiedlowego Przedszkola nr 34 wręcz rozbrajały radością i spontanicznością swojego wykonania, a śpiew naszych rodzin wytworzył rodzinną, miłą atmosferę. Nie można też pominąć naszych dzielnych: ks. Proboszcza, ks. Pawła Furczyka i księży wikarych. Oni również ochoczo ujawniali swój muzyczny talent. A ponieważ do niektórych kolęd włączali się przybyli do kościoła parafianie - wszyscy uczestniczyli czynnie w tym niecodziennym wydarzeniu! Wiem, że każdy bardzo osobiście przeżył ten koncert. W tym roku ja także kolędowałam. Dla mnie było to jedno wielkie świadectwo wiary oraz okazja do włączenia się w śpiew uwielbienia Boga. Cała parafia zjednoczyła się w jedną wielką rodzinę, aby w kolędach rozważać cud Boskie-

28

Coroczne kolędowanie w Święto Trzech Króli staje się powoli w naszej parafii piękną tradycją. W tym roku i ławki były zapełnione, i repertuar wyjątkowo zróżnicowany. A wszystko w niezwykle rodzinnej atmosferze… go Wcielenia - narodzin Chrystusa. Niesamowite było występowanie u boku najbliższych: rodziców, kuzynostwa, wujostwa. Uświadomiło mi to, że naszą rodzinę łączy miłość do Jezusa; że to On jest u podstaw naszej wzajemnej miłości. Po raz pierwszy zrobiliśmy „coś” razem, pokonując bariery nieśmiałości, strachu, tremy. Początkowy lęk później wyparła ogromna radość. To, jakby się mogło wydawać, „zwykłe” śpiewanie, myślę, że przemieniło i umocniło w wierze niejedno serce. M. Kopeć


królewskie

Wspominamy

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

29


Jeśli karnawał, obry przykład idzie z góry. Skoro więc wszystko zaczęło się przed laty od dorosłych, zrodził się pomysł wykorzystania karnawału w podobny sposób także i przez młodzież… I w tym roku z zapełnieniem miejsc w salce parafialnej nie było problemu. Dzięki dorosłym natomiast sprawy organizacyjne udało się zapiąć na ostatni guzik. Nie pierwszy raz mogliśmy liczyć na pomoc pani Basi (której w tym miejscu dziękujemy). Przy takim zaangażowaniu, bal dla młodych w naszej parafii już po raz trzeci okazał się sukcesem.

Najpierw piątego Od samego rana w podziemiach kościoła trwały gorączkowe przygotowania. Organizatorzy zajmowali się dekoracją sali, układaniem stołów oraz zastawianiem ich smakołykami. Około godz. 19.30 do salki coraz liczniej zaczęli przybywać goście – młodzi panowie w garniturach, a panie w eleganckich sukniach. O godz. 20.00 była już pełna frekwencja, wszyscy w salce. Ksiądz Krzysztof mógł rozpocząć zabawę wspólną modlitwą. Nasz DJ, Bronek, muzycznymi taktami zapraszał na parkiet. Nie było mu trudno – zajmowało to bowiem nie więcej niż 60 sekund… Muzyka rozbrzmiewała, na parkiecie panował ścisk, wszyscy świetnie się bawili.

Sobota, dwunastego Po zabawie dla młodzieży zorga30

Rozwijamy się w parafii nie tylko duchowo, ale i kulturalnie, od kilku lat organizując zabawy karnawałowe. Z roku na rok grono ich uczestników poszerza się. To dowód, że „przy Bogu” można też śpiewać i tańczyć… nizowano zabawę karnawałową dla dorosłych. Zwłaszcza, że „starszyzna” w stawianiu muzycznych kroków w niczym nie ustępuje młodym. Nikogo nie trzeba było zachęcać do tańca. Co roku w organizację zabawy zaangażowana jest tzw. „grupa parafiadowa” (organizatorzy Parafiady Barbórkowej): pani Basia Mruk i pan Zygmunt Wilczek. I tym razem stanęli na wysokości zadania! Pomocą w realizacji pomysłów służyły im farskie panie kucharki, które przygotowały dla uczestników balu poczęstunek. Dwadzieścia pięć par bawiło się znakomicie! W trakcie zabawy przeprowadzono loterię fantową. Każdemu z uczestników zaproponowano zakup losu. Każdy też mógł liczyć na wygraną: kołdry, czajnika bezprzewodowego, zestawu sprzątającego lub innych nagród. Losów przygotowano sto dwadzieścia jeden, ale gdyby było ich jeszcze więcej… wszystkie pewnie by się rozeszły. Pieniądze zebrane przy okazji loterii, tradycyjnie już, przeznaczone zostały na dofinansowanie kolejnej Parafiady Barbórkowej. Tomasz Cichy, Alexander Matusek


to i zabawa!

Wspominamy

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

31


Szukanie Dojrzałości w wierze wyuczyć się nie da. Dojrzałości się nabiera. Uczestnicząc w Eucharystii, klęcząc przy modlitwie, przeżywając spotkanie z Chrystusem. Nie tylko w kościele, także… w górach. d 17 do 19 lutego br. młodzi naszej parafii: bierzmowańcy, ministranci, uczniowie Szkoły Muzycznej i Plastycznej postanowili swoje zimowe ferie, choć w części, spędzić w Ustroniu. Na wycieczce, do której dziś wracają we wspomnieniach. I o której mówią, że „było super! Chętnie pojechałbym raz jeszcze. Bo co podobało mi się najbardziej? Wszystkie miejsca…” (Arek) Z Katowic wyjechaliśmy autokarem wcześnie rano, w poniedziałek (17 II), po to, by jak najlepiej wykorzystać pierwszy dzień. Po przyjeździe, uzupełnieniu prowiantu, pod wodzą ks. Krzysztofa wyruszyliśmy na Czantorię. Długie podejście, kilkugodzinna trasa, okazało się, były dopiero rozgrzewką przed prawdziwą wspinaczką, która miała się odbyć następnego dnia… W trasie był czas na rozmowy, poznawanie się, a także zbliżanie się do Boga i Maryi (poprzez odmawianie na postojach kolejnych dziesiątek różańca). Na szczyt Czantorii dotarliśmy zmęczeni, ale i zadowoleni z osiągniętego celu. Wypiliśmy herbatę, nieco się posililiśmy (kanapkami lub 32


siebie w górach

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

ługa Boży Jan Paweł II przy różnych okazjach nazywał młodzież przyszłością Kościoła. Mawiał też, za św. Janem Bosko, wspaniałym wychowawcą, że i on sam dałby wszystko, aby pozyskać serca młodych, które mógłby podarować Panu. Papież wspominał, jak jeszcze „za dobrych czasów” liczył wakacje według liczby ognisk i nocy przespanych pod namiotem. „Jeżeli była odpowiednia - mówił - to wtedy były też dobre wakacje…” I okazuje się, że młodzi czują podobnie. Chętnie korzystają z różnego typu wyjazdów. Czas z dala od komputera też może być dla nich piękny i radosny! To prawda, że góry są dla ludzi jakimś wyzwaniem. „Góry prowokują człowieka, istotę ludzką do dokonania wysiłku w celu zwyciężenia siebie (…). W góry przyjeżdża się, by stanąć przed pewną rzeczywistością geograficzną, która nas przewyższa i pobudza do zaakceptowania tej postawy, do pokonania samych siebie. I widać tych piechurów, turystów, alpinistów, tych wspinających się nierzadko jak bohaterowie, którzy podążając za milczącym słowem, słowem majestatycznym, odwieczną wymową gór, idą, wspinają się i pokonują samych siebie, aby dotrzeć na szczyty” (Jan Paweł II w dolinie Aosty, 1989). Cytowany przez Jana Pawła II poeta, Cyprian Kamil Norwid, pisał, że „odpoczywać znaczy od-poczynać”: człowiek musi odnaleźć siebie, odbudować siebie i odzyskać. W górach, przynajmniej młodym, stwarza się ku temu okazję. ks. KN

Wspominamy

batonikami) i, co najważniejsze, przez chwilę odpoczęliśmy. Było pamiątkowe zdjęcie, a potem – szybki powrót do ośrodka (mieszkaliśmy w domu rekolekcyjnym Parafii św. Klemensa). Wyprawę zakończyliśmy mszą świętą. Po niej był film: Pan od Muzyki. Następnego dnia naszym celem był Stożek. Pierwszy odcinek trasy pokonaliśmy pociągiem, potem – pokonywaliśmy siebie na ośnieżonym podejściu. „Dla wielu był to prawdziwy test wytrzymałości” – wspomina Patryk. „Każdy też mógł udowodnić sobie, ile potrafi.” Batoniki uzupełniały naszą energię, sznurek służył do wiązania rozklejonych butów jednej z uczestniczek wycieczki. Na szczyt Stożka dotarliśmy po dwóch godzinach, by tam, tradycyjnie, skorzystać z okazji do odpoczynku, z ciepłej herbaty i drugiego śniadania. W tym dniu mieliśmy możliwość przystąpienia do sakramentu pokuty i pojednania. Była także wspólna msza święta, w trakcie której dziękowaliśmy za błogosławieństwo otrzymane podczas wypraw i za możliwość spędzenia tego czasu właśnie w takim gronie. Wieczorem obejrzeliśmy film pt. Lista Schindlera. Popołudniem gier i zabaw trzeciego dnia wieńczyliśmy wspaniałą atmosferę radości, do Katowic wracając późnym wieczorem. Co prawda bardzo zmęczeni górskimi wędrówkami, ale przy tym bardzo zadowoleni ze wspólnie spędzonego czasu. I ze znajomości, które oby przetrwały jak najdłużej! Małgorzata Turska

33


Szukanie

34


siebie w górach (c.d.)

Wspominamy

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

35


Ustroń akademicki iedy uczniowie na Śląsku skończyli ferie, przyszedł czas, żeby po sesyjnych zmaganiach odpoczęli studenci. – Już dawno tak dobrze nie wypoczęłam spacerując i podziwiając przyrodę – opowiada Gosia z filologii angielskiej. – A wieczory, które spędziłam w gronie przyjaciół, śmiejąc się, grając w „mafię” i „kości!”… Jeśli chodzi o nazwy gier – pierwsza nie polega wcale na prowadzeniu szemranych interesów, druga zaś – przynajmniej dla nas – nie wiąże się z hazardem i długami. Za to obie sprawiają, że grupa się integruje.

Bać się nie masz czego Co to za wspólnota, której tak przyjemnie mijał czas w Beskidach? We wrześniu odebrałem telefon od ks. Marka Spyry z zaproszeniem na spotkanie diecezjalnych duszpasterzy akademickich. Wiedziałem, że od października rozpoczną się cotygodniowe spotkania dla studentów, ale nazwa „Duszpasterstwo akademickie” brzmiała, jak dla mnie, zbyt szumnie, a samych studentów mogła odstraszać, nawet gdy szukali czegoś wartościowego dla siebie między pierwszym semestrem a obroną pracy dyplomowej. Mnie kojarzyła się bardziej swojsko, z krakowską „Beczką”, najbardziej znanym polskim ośrodkiem DA, gdzie dominikanie mają dla studentów każdego dnia po kilka propozycji spotkań. Rzecz w tym, że bać się nie ma czego. O duszpasterstwie akademickim (DA) na parafialnej stronie internetowej możemy przeczytać: „Jesteśmy 36

Wydarzeniem integrującym grupę jest wspólny wyjazd. Nieraz sam doświadczałem tego, jako członek wspólnoty ministranckiej czy też grupy klasowej. Sądzę, że doświadczyli tego także studenci naszej parafii, którzy od 4 do 8 lutego br. odpoczywali w Ustroniu. niecharakterystyczną, nieokreśloną grupą prowadzącą niezmiennie interesujące dyskusje o problemach związanych z wiarą oraz społeczeństwem. Nie trzeba być stałym bywalcem, aby wynieść coś ciekawego ze spotkań”. Nazwa grupy może budzić obawę: „Ale jak się tam pojawię raz, to będę musiał przychodzić regularnie”. Otóż nie, nic na siłę – masz czas, przychodzisz i jesteś, zostawiasz cząstkę siebie, ale zarazem jakąś cząstkę wynosisz. Obecności nikt nie sprawdza!

Możesz zyskać – DA daje mi poczucie stabilizacji, stałego punktu, do którego zawsze mogę wrócić i jestem przyjmowana z otwartymi ramionami – mówi pochodząca z Pomorza Łucja, która studiuje bibliotekoznawstwo. – To także (choć może powinnam napisać przede wszystkim) ludzie wierzący, wśród których mogę liczyć na umocnienie wiary, zawsze wtedy kiedy jest ona chwiejna. Taki jest główny cel naszych spotkań: by gdy w wieku studenckim


NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

podkreśla z kolei Ania (prawo). – W jednej z książek przeczytałem, że człowiek, który się nawraca jest jak płonący kawałek drewna, w pojedynkę zgaśnie, a wrzucony do ogniska będzie palił się znacznie dłużej. Dla mnie DA jest właśnie takim ogniskiem – dodaje Jacek (prawo). Pobyt w Ustroniu był dołożeniem drewien do naszego ogniska: – Msze w małym, zaufanym gronie, z kazaniem skierowanym do nas, były dopełnieniem całej wycieczki! – według Gosi. – Warto było poświęcić weekend na ten wyjazd, gdyż co jakiś czas potrzebne Możesz porozmawiać jest porządne, dogłębne oczyszczenie – Łączą nas: Bóg, wiara, wartości, i troska o własną duszę, to jak „wypad” ale pięknie różnimy się w poglądach, do salonu kosmetycznego na dogłębw spojrzeniu na życie, świat, Kościół… ny peeling i regenerację skóry, by było – mówi Ania, która lada moment skoń- jej łatwiej radzić sobie ze szkodliwymi czy historię. – Prezentowanie swoich czynnikami zewnętrznymi – opowiada przemyśleń, możliwość dyskusji, roz- plastycznie Magda, studentka kosmemowy we wspólnocie DA – pomagają tologii, dzieląc się radością z wyjazdu, w wyrażaniu poglądów w bardziej na którą, wedle jej wyliczeń, złożyły zróżnicowanych środowiskach, w re- się: ostre zejście z Czantorii, wieczorlacjach z poszukującymi, niewierzą- ny spacer, nocne sesje gry w macymi, w dawaniu świadectwa w mi- fię, spotkany za płotem kucyk… krowymiarze życia studenckiego. Świa- „Wracając do swoich obowiązków, domość posiadania środowiska, które byłam pełna chęci do działania i stasię rozumie podkreśla Michał, świeży wiania czoła kolejnym wyzwaniom na absolwent teologii: – Z takimi ludźmi mojej drodze” - dodała Ania. łatwiej i lepiej przeżywam moje chrzeZapraszam! ścijańskie powołanie. Wyjazd się skończył, ale nie końGosia i Piotr (doktorant na Politechnice Gliwickiej) oraz Agnieszka czą się nasze spotkania DA! W środę (studentka malarstwa) mówią o godz. 20 w kościele rozpoczyna się o walorach modlitwy, którą rozpo- kolejne. Najpierw jest chwila przed czynamy każde spotkanie. – W cało- Bogiem, by poprosić o to, co potrzebtygodniowym natłoku obowiązków ne w danym tygodniu, potem wspólmogę pomyśleć o tym, co ważne, ne spotkanie przy herbacie – by się i choćby w krótkiej modlitwie popro- sobą nacieszyć i wesprzeć w węsić o potrzebne siły do działania – drówce do nieba! ks. Artur Kozik

Wspominamy

wchodzisz w dojrzałość, ścierasz się z różnymi światopoglądami, poznać i umocnić swoje chrześcijaństwo, mając grupę ludzi, która myśli podobnie. Nie oznacza to, że na spotkaniach studenci poklepują się po plecach mówiąc: „My, młodzi chrześcijanie, mamy problem z odnalezieniem się na studiach z naszymi poglądami. Myślimy słusznie, ale większość z nas nie pojmuje, dlaczego dobrze jest wtedy, gdy rozumiemy identycznie…” Tymczasem myśleć podobnie, nie wyklucza samodzielności!

37


Pokolędowe Dzieci lubią się chwalić osiągnięciami swoich rodziców. Niekiedy słyszymy , jak któreś zachwala ojca, że jest mądry, silny, odważny i najlepszy ze wszystkich. Z drugiej strony rodzice także lubią opowiadać o swoich dzieciach. Są dumni, gdy ich pocie-

Kolęda 2011

chy na przykład zaczynają chodzić…

38

odzice każde nowe słowo swojego dziecka przyjmują z wielką radością. Ich szczęście osiąga moment kulminacyjny, gdy dziecko pierwszy raz wypowiada słowa: „mama” i „tata”. Ich dźwięk staje się nagrodą za nieprzespane noce i czuwanie przy chorym lub płaczącym niemowlęciu. I chyba nieprzypadkowo są to zwykle pierwsze słowa wypowiadane przez dzieci. Więzy rodzinne mają ogromny wpływ na całe życie człowieka - stanowią jego fundament. Psychologowie nie mają wątpliwości, że osobowość i charakter dorosłego człowieka kształtuje się w pierwszych latach jego życia, gdy jako dziecko najwięcej czasu spędza w gronie najbliższych. I dobrze też wiemy, że brak miłości w rodzinie prowadzi do wielu życiowych tragedii. Słowo Boże ukazuje więzy między Bogiem Ojcem a Jezusem Chrystusem. Jezus Chrystus z kolei buduje i nas jednoczy w jedną rodzinę dzieci Bożych, rodzinę parafialną. Tworzymy ją wszyscy: tak samotni,


refleksje

NA GÓRNYM IX - II 2011 NR 12/13 ROK IV

domowy!” Za chwilę inne mieszkanie. Czasem wyposażone w najnowsze standardy, a w nim młodzi ludzie, ale bez Boga: „Proszę księdza, my nie mamy jeszcze ślubu, bo my się docieramy…” Boże kochany! A Twoje prawo? A Ewangelia naszego Pana, który podniósł małżeństwo do godności sakramentu? Badania socjologiczne wykazują, że pary, które żyją w tzw. partnerskich związkach, najczęściej się rozpadają, nawet późniejszy ślub tych par nie ratuje sytuacji. Zatem na jakim fundamencie pragniemy budować dom? Na samoocenie pt. „tacy dobrzy jesteśmy”? Nie ma dla człowieka wierzącego innego fundamentu, jak Jezus Chrystus. Czy możemy mówić o wierze młodych ludzi, którzy świadomie mówią „nie” Chrystusowi i Jego Ewangelii? Z takiego domu wychodziliśmy przepełnieni ogromnym smutkiem. Prawdziwa Miłość nie jest kochana. Dobry Panie, staję w pokorze przed Tobą. Dodaj sił, abym mimo różnych sprzeciwów niósł światło Ewangelii, bo na to zostałem posłany. Błogosław tych, którzy z radością odpowiadają na Twoją Miłość. Błogosław osobom starszym, schorowanym, którzy z miłością podejmują swój krzyż, czasem tak bardzo ciężki, że brakowało mi dla nich słów pocieszenia, a pozostawało tylko - zgodnie ze słowami poety - przysiąść i zamilknąć, bo więcej byłoby pogwałceniem trudnej tajemnicy ich cierpienia. Dobry Boże błogosław wszystkim parafianom! ks. Stanisław Noga

Pytamy

jak zjednoczeni w związkach małżeńskich. Jaka jest ta nasza rodzina? Wielką radością były dla mnie kolędowe wizyty w domach parafian. Szczególnie wtedy, gdy doświadczałem prawdy, jak miłość Chrystusa zespala małżeństwa. Podziwiałem też odpowiedzialność i dojrzałość tych rodzin dzieci pierwszokomunijnych, które oświadczały, że czekającej je uroczystości towarzyszyć będzie skromne, domowe spotkanie, bez wielkich prezentów, „bo przecież najważniejszy jest Chrystus i to, że gościć będzie po raz pierwszy w sercu naszego dziecka”. Były też spotkania dosyć sztywne. Wszędzie tam, gdzie Miłość, która urodziła się w Betlejem, nie jest kochana. Tam, gdzie lekceważy się niedzielną Eucharystii. A dobrze jest się zastanowić, czy gdy dziecko jest chore, nawet w szpitalu, rodzice uznaliby, że mogą w niedzielę powiedzieć: „Dziś jedziemy na działkę albo do lasu, więc nie możemy pójść do naszego syna"? Prawdziwi rodzice z pewnością nie! Dlaczego więc wówczas, gdy w niedzielę opuszcza się mszę świętą, można użyć takich argumentów? Otóż, mówią tak ci, dla których msza jest tylko uciążliwym obowiązkiem… Oni spotkania z narodzonym Synem Bożym ani nie oczekują, ani nie przeżywają. Jakaż radość rodziła się w sercu, gdy uklęknięto do wspólnej modlitwy, a małe dzieci z otwartymi i gorącymi sercami powtarzały słowa modlitwy. Serce mówiło wtedy: „Tak, Panie Jezu, tutaj jest mały Kościół

39


Nie rozumiesz? Więc pytaj! dzie bowiem Kościół? W kościele-budynku? Pośród cegieł, okien, rynien, elementów posadzki…? Nie ma go tam. Wewnątrz instytucji, która składa się z biskupów, księży? Kościół to jest wspólnota, do której wszyscy należymy. „Wspólnota pielgrzymującego ludu Bożego, zjednoczona z Ojcem przez Syna w Duchu Świętym”. Tymczasem to, że utożsamiany jest wyłącznie z tymi, którzy w nim przewodzą, z duchownymi, również nauka Kościoła odbierana jest jako tezy przynależne i wymyślone przez księży. A przecież nauka Kościoła jest naszą nauką, prawdami które czerpią z Ewangelii, a na których mamy budować nasze życie. Jeśli tego nie rozumiesz – pytaj! Jeśli masz wątpliwości – rozwiązuj je. Masz prawo nie rozumieć nauczania swoich duszpasterzy, ale powinieneś domagać się od nich wyjaśnienia, prosić o argumentację, szukać komentarza. Konto mailowe, które stworzyliśmy i promujemy w naszym dekanacie, niech jest ku temu okazją… ks. KN

W czasie jednego ze spotkań młodzież dyskutowała o Kościele. Najczęściej definiuje się go bowiem, jako miejsce spotkania z Panem Bogiem (a więc jako budynek), albo utożsamia się go z biskupami, księżmi (a więc jako instytucję, którą tworzy kościelna hierarchia). Definicje te jednak wypaczają właściwe rozumienie Kościoła i nastręczają pewną trudność…

Redakcja: ks. prob. Stanisław Noga, ks. Artur Kozik, ks. Krzysztof Nowrot, Jakub Gruchalski, Alexander Matusek (parafialna strona internetowa). Korekta tekstów: Gabriela Ociepka. Projekt graficzny i skład: ks. Krzysztof Nowrot. Fotografie zamieszczone w numerze pochodzą z parafialnego archiwum lub ze zbiorów internetowych. Adres do korespondencji: 40-887 Katowice, ul. Ułańska 13. Poczta elektroniczna: mb.piekarska@katowice.opoka.org.pl, nowrot@wp.pl Druk: Zakład Poligraficzny Mewa-Druk 41-700 Ruda Śląska, ul. Achtelika 2, tel. (0 32) 340 14 54 Redakcja zastrzega sobie prawo do korekty, skracania i adiustacji tekstów, a także do zmiany ich tytułów.

40


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.