Medstudent nr 2

Page 1

Nr 2 - luty 2011

M u ko w i s c y d o z

a nie, lepsze życie

właściwe lecze

meru:

u Temat n

M

ja undac F a cydoz ukowis

MATIO


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

3

Temat numeru: - Fundacja MATIO Mukowiscydoza

7

Moje miejsca ie Zamek w Łańcuc

9

niewa Nawrata ie, Felieton dra Zbig i jak zmieniać sieb yl cz a si ile S ch BioMedTe ść innych i przyszło

11

yka Muzyka dla med zapomnij i nigdy o tym nie e bi ie C a gr a yk Muz

13

Wywiad z... Poza Horyzonty

16

18 20 22 22

ta Zdaniem eksper one, Kości zostały rzuc szy i ciała czyli pojedynek du MSA-Poland Wiadomości z IF Opowieść o ZD ranicy tością Etyka, czyli na g utopią a rzeczywis y dz ię m ta en cj Prawa pa o... Lekarz z pasją d dii In Doświadczając Hot news zne.PL PrzypadkiMedyc

y! Drodzy Czytelnic wszego numeru Od wydania pier student” minęło Kwartalnika „Med ak nie był to czas trochę czasu, jedn co Redakcji. Znaczą zmarnowany dla , y skład redakcyjny przebudowaliśm również Wydawca zmieniony został m 1 lutego br. jest ni czasopisma, od ął in ovendo. Nie om Pro Homine Prom Kwartalnika i WyNas również, jako nuje óry w Europie pa dawcy, kryzys, kt ak sięcy. Należy jedn od kilkunastu mie z, którzy nie opus podziękować tym i trudnych chwilach czają Nas w tych stupracować z Med dalej chcą współ iku. ąc się w Kwartaln dentem reklamuj dość. Zgodnie z Narzekań jednak obiami zwiększamy Waszymi sugest , na razie o 4 strony jętość wydania – ym numerem znów licząc że z kolejn niejsi. W bieżącym będziemy obszer możecie już nie numerze znaleźć się ursy. Zmieniamy jeden a dwa konk i. dla Was i z Wam jemnej lektury. Życzę Wam przy i Dominik Pawlińsk y Redaktor Naczeln

Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent – www.medstudent.com.pl Redakcja: ul. Radwana 12/63, 27-400 Ostrowiec Świętokrzyski Wydawca: Pro Homine Promovendo, www.prohomine.com.pl, Ostrowiec Świętokrzyski Redaktor naczelny: Dominik Pawliński, dominik.pawlinski@medstudent.com.pl, 502 748 048 Zespół: Aleksander Biesiada, Marek Szulc, Dominik Pawliński Współpraca: dr Zbigniew Nawrat, lek. Wiwina Wójtowicz, lek. Magdalena Mazurek, Paweł Wójtowicz, Izabela Mirlak, Magdalena Chmielniak, Mateusz Palczewski, Marta Pysz, Maciej Cyran, lek. Joanna Iskra, lek. Tomasz „Góral” Leśniak Okładka: zdjęcie promujące IX Ogólnopolski Tydzień Mukowiscydozy • Korekta i DTP: Marek Szulc • Druk: Fischer Poligrafia Redakcja zastrzega sobie prawo adiustacji, skracania oraz zmiany tytułów nadesłanych materiałów. Opinie zawarte w artykułach wyrażają poglądy autorów i nie muszą być zgodne ze stanowiskiem Redakcji. Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. Wszelkie prawa zastrzeżone.

www.medstudent.com.pl


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

TEMAT NUMERU

Mukowiscydoza - Fundacja MATIO

Paweł Wójtowicz www.mukowiscydoza.pl

M

Jeszcze kilkanaście lat temu mukowiscydoza (ang. cystic fibrosis, CF) pozostawała chorobą niemal nieznaną. Może to zaskakiwać zważywszy na fakt, że w grupie chorób rzadkich i genetycznych występuje najpowszechniej – w 1 przypadku na średnio 2500 żywych urodzeń. Znacznie częściej, bo u 4% populacji występuje gen powodujący tę chorobę. Co ciekawe, CF dotyka najczęściej Europejczyków, a także Żydów aszkenazyjskich (środkowoeuropejskich). Część ekspertów sądzi, że na mukowiscydozę mógł chorować z dużym prawdopodobieństwem Fryderyk Chopin.

ukowiscydozę wywołuje mutacja genu na długim ramieniu chromosomu VII. Choroba nie ma jednej określonej postaci – badacze zdiagnozowali ponad 1600 mutacji mukowiscydozy, przy czym najczęściej występuje mutacja del F 508, prawdopodobnie odpowiada za niewydolność zewnątrzwydzielniczą trzustki. Objawem choroby jest nadprodukcja gęstego i lepkiego śluzu, który zaburza pracę narządów wyposażonych w gruczoły śluzowe. W związku z tym mukowiscydoza objawia się przede wszystkim przewlekłą chorobą oskrzelowo-płucną oraz niewydolnością enzymatyczną trzustki z następowymi zaburzeniami trawienia i wchłaniania. Objawy ze strony układu oddechowego występują u 9 na 10 chorych, najczęściej przybierając postać napadowego i przewlekłego kaszlu, przewlekłego zapalenia płuc oraz oskrzelików, obturacyjnego zapalenia oskrzeli, krwioplucia oraz zmian w płucach (np. nawracająca niedodma, rozdęcie i rozstrzenie oskrzeli). Większość chorych (około 75%) cierpi na choroby i dolegliwości układu pokarmowego takie jak kamica żółciowa, skręt jelita w okresie płodowym, niedrożność smółkowa jelit w okresie noworodkowym, dystalna niedrożność jelit, wtórna marskość żółciowa wątroby, nawracające zapalenia trzustki, blokowanie przewodów trzustkowych przez śluz. Ponadto mukowiscydoza może powodować bezpłodność, odpowiadać za występowanie palców pałeczkowatych, opóźnienie rozwoju fizycznego czy upośledzenie rozwoju mięśni. W ciągu ostatnich 20 lat nastąpił znaczny rozwój badań nad mukowiscydozą, póki co nie przekłada się to jednak na poprawę

jakości życia chorych i ich bliskich oraz ich normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Niestety, nie ma wciąż skutecznej metody wyleczenia CF, zatem podejmowana terapia ma na celu jedynie ograniczenie objawów tej nieuleczalnej choroby. Terapia

Na pomoc osobom chorym i ich bliskim wychodzi powołana do życia w 1996 roku MATIO Fundacja Pomocy Rodzinom i Chorym na Mukowiscydozę. Nazwa Fundacji to zdrobnienie imienia chorego na mukowiscydozę chłopca. Ojciec Matia, Pan Paweł Wójtowicz, po odej-

Ambasadorzy Fundacji MATIO

wymaga m.in. usuwania lepkiej wydzieliny z dróg oddechowych, podawania leków, fizjoterapii układu oddechowego, antybiotykoterapii, która ogranicza przewlekłe zapalenia oskrzeli i płuc. Objawy ze strony układu pokarmowego wymagają utrzymania wysokoenergetycznej diety oraz zwiększenia dawki dostarczanych witamin.

ściu dziecka założył Fundację, której zadaniem jest udzielanie wszechstronnego wsparcia osobom chorym na tę chorobę oraz ich rodzinom. Pomoc ta jest nie do przecenienia, zdarza się bowiem, że po postawieniu diagnozy, chorzy i ich najbliżsi są pozostawieni bez należytej opieki ze strony państwowej służby zdrowia, a nawet bez kompleksowej informa- Nr 2


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

cji na temat choroby. Nie wiedzą zatem jak postępować, jakie działania podjąć, czego się wystrzegać, jaki styl życia przyjąć, by walczyć z objawami choroby. W Fundacji znajdują pod-

sem www.mukowiscydoza.pl. Witryna, poza szczegółowym opisem działalności Fundacji, zawiera m.in. adresy placówek medycznych zajmujących się diagnozowaniem i leczeniem

W siedzibie Fundacji

powiedź jak radzić sobie z zaistniałą sytuacją, mogą liczyć na fachowe wskazówki, wsparcie emocjonalne, jeśli trzeba również materialne. Podstawowe cele jakie stawia przed sobą Fundacja to propagowanie wiedzy na temat mukowiscydozy, udzielanie pomocy w zakupie niezbędnych leków i sprzętu rehabilitacyjnego, szkolenie bliskich w zakresie domowej opieki nad chorymi oraz aktywizacja chorych i ich rodzin do ciągłej walki z chorobą. Ponadto Fundacja organizuje międzynarodowe Konferencje naukowo-medyczne, zespół wyjazdowy do docierający do domu chorego MUKO KOMPLEX, szkolenia i staże dla personelu medycznego oraz współfinansuje publikacje dotyczące choroby. Fundacja MATIO była na przykład pierwszą w Polsce organizacją pozarządową realizującą w 2004 roku dofinansowywane z UE staże Leonardo da Vinci. Po ponad 14 latach od rozpoczęcia działalności Fundacja posiada, poza centralą w Krakowie, oddziały regionalne: w Poznaniu oraz w Białymstoku. Wiele cennych informacji na temat choroby odnaleźć można na prowadzonej przez MATIO stronie internetowej pod adre-

www.medstudent.com.pl

chorych na mukowiscydozę oraz udzielaniem wsparcia psychologicznego. Ponadto nieprzerwanie od 1998 r. Fundacja propaguje powadzoną przez siebie działalność poprzez bezpłatny kwartalnik „Matio”, adresowany do pacjentów, lekarzy i wszystkich zainteresowanych tematyką mukowiscydozy, który trafia do 5000 odbiorców. Z wiedzą na temat choroby Fundacja wychodzi poza krąg osób najbardziej zainteresowanych – prowadzi liczne akcje (np. kampania społeczna - Ogólnopolski Tydzień Mukowiscydozy, realizowana od 2002 roku, np. w 2010 roku dotycząca problemów chorych dorosłych w kontekście Fryderyka Chopina), podnosząca wagę np. badań przesiewowych noworodków w kierunku mukowiscydozy warsztaty, konferencje, konferencje prasowe, artykuły, wydarzenia me-

dialne oraz konsultacje telefoniczne na ten temat. Działania mają za zadanie zwrócić uwagę opinii publicznej na problematykę mukowiscydozy, a jej osiągnięciem jest wzrost świadomości społecznej na temat mukowiscydozy. Według najnowszego badania (luty 2010) przeprowadzonego przez Instytut Millward Brown SMG/KRC, we współpracy z Fundacją MATIO dotyczącego wiedzy Polaków na temat mukowiscydozy, aż 63% respondentów słyszało o chorobie. Jest to ogromny sukces, gdyż dzięki działaniom społecznym upowszechniającym zagadnienie mukowiscydozy w ciągu ostatniego roku świadomość Polaków wzrosła o 5%. Natomiast łącznie od 2004r. liczba osób, które deklarują, że słyszały o mukowiscydozie zwiększyła się w Polsce aż o 33%. Dzięki ścisłej współpracy środowiska medycznego oraz pacjenckiego od lipca 2009 został wprowadzony przesiew noworodkowy na terenie całego kraju, o co zabiegała Fundacja od 1998 roku. Na przełomie lutego i marca 2011 będzie realizowana już X edycja tej wyjątkowej w tej części Europy kampanii społecznej. Od kilku lat kampania Ogólnopolskiego Tygodnia Mukowiscydozy jest także polską aktywnością międzynarodowego RARE DISEASE DAY (Dnia Chorób Rzadkich). Bohaterami tegorocznej kampanii są rodziny osób żyjących z mukowiscydozą, które udowadniają, że mimo tak poważnej choroby najbliższych, można normalnie żyć i cieszyć się każdym kolejnym, wspólnym dniem. To podkreślenie, jak niezwykle ważne dla osoby

chorej na mukowiscydozę jest wsparcie rodziny i najbliższych. Dzieci z mukowiscydozą wymagają codziennej opieki swoich opiekunów, natomiast nastoletni i wchodzący w dorosłość chorzy borykają się także z wieloma innymi problemami, począwszy od jakości leczenia, po konieczność godzenia wyczerpu-


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

jącej i przewlekłej choroby z nauką i życiem zawodowym. Ma to celu pokazanie, jak wiele znaczy dla chorego zaangażowanie i pomoc najbliższych. To także dzięki ich oddaniu chorzy mogą bez większych trudności funkcjonować w społeczeństwie. Inną ciekawą aktywnością Fundacji jest LIFE CLUB CF, jest to pierwszy w Europie projekt mający na celu zmotywowanie chorych do walki z monotonią codziennego, uciążliwego życia oraz popatrzenie w przyszłość, która może przynieść wiele odpowiedzi na zadawane medycynie pytania. Ma on na celu wypracowanie u chorych stałego nawyku odwiedzania lekarza prowadzącego oraz wielu uzupełniających specjalistów nawet wtedy, gdy stan zdrowia tego nie wymaga. Dla najbardziej zmotywowanych uczestników zostały ufundowane nagrody, które mają być podziękowania za wytrwałość i poświęcenie. W projekcie Life Clubu CF bierze udział 407 polskich chorych na mukowiscydozę. Abstrakt naukowy opracowany przez młodych polskich lekarzy na podstawie trwałości efektów tego projektu został wyróżniony podczas konferencji międzynarodowych np. Konferencji na temat Chorób Rzadkich w maju 2010 roku w Krakowie. Między innymi dzięki temu, iż Fundacja była pierwszym polskim członkiem międzynarodowej federacji organizacji chorób rzadkich EURORDIS, poproszono ją o pomoc w organizacji i kształtowaniu Międzynarodowej Konferencji na temat Chorób Rzadkich EURORDIS w maju 2010 w Krakowie. Wydarzenie zgromadziło w Krakowie niespełna 600 uczestników z 47 krajów. Polskim efektem Konferencji było podpisanie stanowiska ponad 20 ekspertów (profesorów, lekarzy, reprezentantów organizacji pozarządowych), dotyczącego potrzeby stworzenia Narodowego Programu dotyczącego Chorób Rzadkich. Dokument ten wskazuje, co i kto powinien zrobić, aby chorzy na choroby rzadkie i ich rodziny nie czuli się samotni i nie musieli ciągle walczyć o każdy dzień nie tylko z Bogiem, ale także urzędnikami. Dokument ten jest polską odpowiedzią na oczekiwania Unii Europejskiej w zakresie opieki państwa nad chorymi na choroby rzadkie. Należy podkreślić, że po raz pierwszy w Polsce tak szerokie gremium z różnych środowisk wypowiedziało się jednym głosem. Późniejszą konsekwencją majowej Konferencji na temat Chorób rzadkich w Krakowie była organizowana 21 października 2010 przez Fundację

na zlecenie EURORDIS i Komisji Europejskiej Narodowa Konferencja EUROPLAN. Październikowa Konferencja była roboczym spotkaniem dotyczącym zaleceń UE w kwestii chorób rzadkich i potrzeby powstania w Polsce zgodnego z zaleceniami unijnymi

A wszystko to dzieje się to przy mniejszym – w porównaniu z innymi fundacjami – zaangażowaniu osób znanych z pierwszych stron gazet. Działalność MATIO, podobnie jak wielu innych instytucji tego rodzaju opiera się w znacznym stopniu na pracy wolontariu-

Warsztaty szkoleniowe

Narodowego Programu dotyczącego Chorób Rzadkich. Narodowa Konferencja EUROPLAN w Collegium Medicum UJ, organizowana przez Fundację MATIO, zgromadziła przedstawicieli 17 organizacji pozarządowych i blisko 100 uczestników reprezentujących organizacje parasolowe, naukowców, lekarzy, ekspertów, samorządowców i studentów. Wydarzeniu przyświecało przekonanie Fundacji, że Narodowa strategia dla chorób rzadkich to nowe wyzwanie dla Polski, służące poprawie losu wszystkim chorym na mukowiscydozę i choroby rzadkie.

szy. Obecnie MATIO wkracza w 15 rok swej działalności i ma bardziej dalekosiężne plany. Oprócz przyjętych priorytetów pomocy bezpośredniej chorym na mukowiscydozę i zwiększenia świadomości społecznej, Fundacja realizuje wieloletni plan mający na celu zmiany systemowe, które w konsekwencji mają zapewnić kompleksową opiekę nad chorym i jego rodziną. Działanie Fundacji jest możliwa dzięki wsparciu darczyńców indywidualnych, instytucji, a przede wszystkim dzięki osobom przekazującym 1% swojego podatku na działalność organizacji.

MATIO – Fundacja Pomocy Rodzinom i Chorym na Mukowiscydozę ul. Celna 6 30-507 Kraków tel./fax: 12 292 31 80 www.mukowiscydoza.pl krakow@mukowiscydoza.pl Nr KRS Fundacji: 0000097900 Konto bankowe: FORTIS BANK S.A. I O/Kraków

86 1600 1013 0002 0011 6035 0001

- Nr 2


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

www.medstudent.com.pl


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

MOJE MIEJSCA

Zespół pałacowo-parkowy Muzeum - Zamek w Łańcucie lek. Wiwina Wójtowicz

Ł

Pozostając na południu Polski z krańców zachodnich przesuwamy się w naszej wędrówce na krańce wschodnie, w tereny podkarpacia, po to by poznać uroki i historię Zamku w Łańcucie. [Dominik Pawliński]

ańcut jest niewielkim miastem powiatowym, położonym w południowo-wschodniej Polsce, w odległości 17 km na wschód od Rzeszowa – stolicy województwa podkarpackiego. Przebiega tędy międzynarodowa droga E 4 oraz linia kolejowa relacji WrocławPrzemyśl. Łańcut założony został ok. połowy XIV w przez króla Kazimierza Wielkiego. Kolejni właściciele dóbr łańcuckich to wielkie rody polskie: Pileccy, Stadniccy, Lubomirscy i Potoccy. Obecny Zamek w Łańcucie to dawna siedziba magnacka typu „palazzo in fortezza”, wzniesiona przez Stanisława Lubomirskiego w latach 1629 - 1642. Składał się z budynku mieszkalnego z wieżami w narożach. Zamek otoczony był fortyfikacjami bastionowymi, które powstały według zasad wypracowanych przez szkołę holenderską, rozpowszechnioną w Europie na przełomie XVI i XVII w. dzięki swym walorom obronnym oraz łatwością realizacji. Umocnienia zewnętrzne składały się z przedwału i suchej fosy, natomiast wewnątrz znajdował się wał ziemny wysokości

około czterech metrów. Droga do zamku prowadziła przez znajdujący się od strony miasta stały most w typie grobli. Autorem fortyfikacji był Krzysztof Mieroszewski. Przy budowie zamku zatrudniony był nadworny architekt Lubomirskiego Maciej Trapowa, Tylman z Gameren i Giovanni Battista Falconi. Wnętrza otrzymały bogaty wystrój. Do dziś dotrwało tylko jedno z nich tzw. Sala pod Zodiakiem. Obecny wygląd rezydencja łańcucka zawdzięcza przebudowie dokonanej w II połowie XVIII wieku przez Stanisława Lubomirskiego Marszałka Wielkiego Koronnego i jego żonę Izabelę z Czartoryskich, zwaną Księżną Marszałkową, kuzynkę króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. W pierwszym etapie przebudowy zniwelowano wały ziemne i przekształcono układ wnętrz, które wyposażono w nową dekorację. W Łańcucie pracowało wówczas wielu wybitnych artystów m.in. Szymon Bogumił Zug, Jan Christian Kamsetzer, Christian Piotr Aigner, Fryderyk Bauman i Vincenzo Brenna. Z tego okresu pochoParowozownia dzi między innymi;

Sala Balowa, Wielka Jadalnia, Teatr, Galeria Rzeźb, Salon Bouchera, Gabinet Rokokowy, Pokój pod Widokami, Salon Pompejański,

Zamek w Łańcucie

Sala Kolumnowa. Apartament Brenny, Apartament Chiński, Apartament Turecki. Pałac wypełnił się znakomitymi dziełami sztuki. Pod koniec XVIII w. Łańcut należał do najwspanialszych rezydencji w Polsce. Kwitło tutaj życie muzyczne i teatralne, bywało wielu znakomitych gości. Rozpoczęto kształtowanie parku. Wybudowano pawilon Biblioteki, Oranżerię, Zameczek Romantyczny, Gloriettę. W 1816 r. po śmierci księżnej Lubomirskiej, cała posiadłość stała się własnością jej wnuka Alfreda I Potockiego. Za jego czasów, w latach 30-tych XIX w. położone zostały intarsjowane posadzki. Około 1850 r. przebudowano wszystkie pokoje na II piętrze oraz całkowicie zniwelowano resztki wałów. Alfred I Potocki utworzył tutaj w 1830 r. ordynację. Po śmierci pierwszego ordynata właścicielem dóbr łańcuckich został jego syn Alfred II Józef. Był ściśle związany z dworem habsburskim. Sprawował wiele funkcji państwowych, - Nr 2


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

m.in. marszałka królestw Galicji i Lodomerii, a także namiestnika Galicji. W Łańcucie bywał rzadko, toteż zamek, a wraz z nim park popadły w zaniedbanie. Kolejnym sukcesorem Łańcuta został syn Alfreda II Roman Potocki, który wraz z żoną Elżbietą z Radziwiłłów przywrócił zamkowi dawną świetność. W latach 1889 - 1911 przeprowadzili w Zamku generalny remont połączony z przebudową. Pracami kierowali : Armand Beauque francuski architekt i Albert Pio włoski rysownik. Przebudowa objęła wszystkie kondygnacje. Założono m.in. instalację wodociągo-

wą i kanalizację oraz zelektryfikowano cały Zamek. Powstała wtedy większość istniejących do dnia dzisiejszego wnętrz. Elewacje przekształcono w stylu neobaroku francuskiego. Kolejnym ordynatem na Łańcucie był od 1915 r. Alfred III Potocki. W latach 20-tych XX w. przeprowadzono w Zamku modernizację centralnego ogrzewania, a w pomieszczeniach podziemi urządzono Łaźnię. Zamek łańcucki stał się miejscem spotkań towarzyskich. Bywali

tu przedstawiciele rodów królewskich, arystokracja polska i zagraniczna oraz politycy. W 1944 r. Potocki musiał opuścić Łańcut. Osiadł na emigracji w Szwajcarii gdzie zmarł w 1958 r. Obecnie rezydencja łańcucka jest znaczącym zespołem muzealnym, cieszącym się niezmiennym zainteresowaniem turystów z całego świata.

Ekspozycja ikon

KONKURS nr 2 Sala balowa

W Łańcucie zobaczyć można: • kilkadziesiąt zabytkowych wnętrz mieszkalnych z okresu od poł. XVII w. do pocz. XX w., • bogate i różnorodne zbiory dzieł sztuki (malarstwo, rzeźba, rzemiosło artystyczne, grafika, księgozbiór), • największą w kraju kolekcję pojazdów konnych zgromadzonych w autentycznych budynkach Stajni i Wozowni z przełomu XIX i XX w., • zabytkowy park krajobrazowy o pow. 33 hektarów, • eksponaty związane z historią miasta i regionu zgromadzone w dawnym Kasynie Urzędniczym, • zbiory sztuki cerkiewnej z obszaru historycznej eparchii przemyskiej, • storczykarnię bogatą w wiele rodzajów gatunków storczyków.

www.medstudent.com.pl

Wśród osób, które nadeślą prawidłowe rozwiązanie sudoku rozlosujemy 5 podwójnych biletów do Zamku w Łańcucie. Aby wziąć udział w konkursie należy odwiedzić stronę www.medstudent.com.pl i w zakładce „Konkursy” wypełnić odpowiedni formularz, podając niezbędne dane. Rozwiązaniem konkursu nr 2 jest ciąg cyfr z szeregu zaznaczonego na zielono.


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

FELIETON DRA ZBIGNIEWA NAWRATA

BioMedTech Silesia dr Zbigniew Nawrat

– czyli jak zmieniać siebie, innych i przyszłość

List 1: Szanowny Panie, Możliwość udziału w zeszłorocznej Konferencji była dla nas prawdziwym zaszczytem i przyjemnością. Daje ona nam, młodzieży, niepowtarzalną szansę kontaktu z profesjonalistami, konfrontowania naszych światopoglądów i wizji przyszłości. Być może z czasem przyczyni się to utorowania nowych dróg rozwoju polskiej nauki. Nasze zainteresowanie poruszaną tematyką biotechnologii medycznej nie tylko nie słabnie, ale powiększa się z czasem. Dlatego przesyłamy streszczenie naszej prezentacji pod tytułem: „Oko nie widziało, ucho nie słyszało; dzisiaj ucho słyszy, a co z okiem?...” na tegoroczną Konferencję. Serdecznie pozdrawiamy - Mateusz i Jakub

Doktora Naweed Syed’a udało się wynaleźć chip, który pozwala na przekazywanie informacji pomiędzy komórkami mózgowymi. (Fragment pracy: „Mikrochipy nadzieją... na lepsze jutro”, którą prezentowała Agnieszka)

Koncepcja ideowa Centrum BMT Silesia

List 2: Zainteresowały nas badania dotyczące pomocy ludziom chorym na Parkinsona i Alzheimera. Poszukiwałyśmy w polskich mediach rożnych informacji na ten temat, jednak nie znalazłyśmy zbyt wiele artykułów. Choroby te uznawane są obecnie za nieuleczalne. Jedna z nas ostatnie pół roku spędziła w Kanadzie. Dowiedziała się, że w Calgary, gdzie mieszkała, znajduje się uniwersytet, na którym prowadzone są próby hodowli komórek mózgowych na mikrochipie. Mając możliwość kontaktu z tamtejszymi naukowcami spotkała się z Doktorem Syed’em, profesorem biologii i anatomii (Professor and Head Departments of Cell Biology & Anatomy Member- Department of Physiology & Biophysics), który nadzoruje przebieg badań. W tym czasie utrzymywałyśmy ze sobą kontakt i pamiętając o zeszłorocznej edycji konkursu postanowiłyśmy opowiedzieć o tym w naszej pracy. Chciałyśmy zaprezentować najnowsze badania prowadzone przez naukowców z Uniwersytetów w Calgary i Monachium. Grupie uczonych pracujących pod czujnym okiem

rozwijających się organizacji związanej z rozwojem technologii i materiałów dla medycyny oraz środowiska. Sieć oferuje obecnie system wspierania doktorantów pracujących nad najciekawszymi zagadnieniami bioinżynierii i jest współorganizatorem kolejnych konferencji. W grupie – siła, więc wykorzystałem ten nowy układ sił dla realizacji jeszcze jednego swojego marzenia – budowy w Zabrzu silnego ośrodka multidyscyplinarnego pracującego na rzecz wdrożeń technologii wspierających lekarz i jego pacjenta. Niestety do dziś nie uzyskaliśmy finansowania nawet części tego projektu. Ale…

Stanowisko szkoleniowe do nauki chirurgii laparoskopowej

To wybrane fragmenty, które ilustrują co się tak naprawdę tworzy się w Zabrzu dzięki małej grupie osób, których udało mi się przekonać do zupełnie nowej idei spotkań naukowych. Pierwszą konferencję zorganizowaliśmy w 2004, by pokazać jaki potencjał związany z bioinżynierią drzemie w naszym regionie. Cel był prosty - wprowadzenie do Regionalnej Strategii Innowacji RIS Silesia tematów, których realizacja nas żywo interesowała. Wzajemny szacunek dla prowadzonych prac i powstałe wtedy przyjaźnie zaowocowały trwałymi więzami współpracy i... powstaniem Sieci Centrów Doskonałości o nazwie BioMedTech Silesia. Dzisiaj jest to jedna z najprężniej

Partnerzy Sieci podjęli inicjatywę utworzenia Centrum BioMedTech Silesia w Zabrzu w celu poprawy istniejącej infrastruktury badawczej. 23 kwietnia 2007 podpisano w Zabrzu porozumienie o współpracy w sprawie utworzenia Centrum. Centrum BioMedTech Silesia w Zabrzu będzie tworzyć część naukową oraz dydaktyczną. Działalność naukowa Centrum obejmować będzie innowacyjne materiały i technologie dla medycyny i środowiska. Centrum ma pełnić rolę ośrodka badawczego i edukacyjnego o europejskim znaczeniu. W Centrum BioMedTech Silesia wykonywane będą badania naukowe na najwyższym poziomie oraz przygotowywane będzie wdrażanie wyników badań w obszarze biotechnologii i technologii biomedycznych. Głównymi celami będą opracowywania nowych materiałów technologii i urządzeń do zastosowań w leczeniu chorób serca i nowotworów. Szczególnym uwarunkowaniem koncepcji utworzenia Centrum BMT w Zabrzu jest lokalizacja głównych jednostek tworzących sieć Centrów Doskonałości oraz jednostki koordynującej działania sieci w tym mieście. Zabrze - obecnie z zatrważająco wysokim bezrobociem spowodowanym upadkiem - Nr 2


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

przemysłu ciężkiego i górnictwa - potrzebuje nowego kierunku rozwoju. Inicjatywa utworzenia Centrum BMT Silesia jest szczególnie ważnym (i w znacznym stopniu symbolicznym) krokiem na drodze przekształcania Zabrza w miasto o wysokim potencjale naukowym, edukacyjnym i kulturalnym. Miasto ma dla proponowanego przedsięwzięcia nie tylko właściwą bazę instytucjonalną (uczelnie wyższe, instytuty naukowe, ośrodki kliniczne), ale i tradycję. Tu powstawała Śląska Akademia Medyczna, obecnie jedna z największych uczelni medycznych w Polsce, tu produkowano jeszcze w latach 80-tych cenioną aparaturę medyczną (TEMED), a także sprzęt komputerowy. Koncepcja Centrum BMT opiera się na analizie strategii rozwojowej każdego z partnerów i wykreowaniu wspólnego obszaru badawczego. Zakładamy dalszy, indywidualny rozwój każde-

Jesteśmy przekonani, że połączony potencjał intelektualny Centrum umożliwi uzyskiwanie statusu koordynatora projektów europejskich np. Organeom (projekt poznania wszystkich interakcji sztucznych narządów i materiałów na organizm), opartych na koncepcjach własnych). Centrum będzie miejscem wymiany poglądów i doświadczeń (szkolenia, warsztaty), szkolenia nowej kadry naukowej (fundusz stypendiów doktoranckich, praktyki studenckie) - żywym symbolem innowacyjnego Śląska. Centrum stanie się także miejscem pracy dla najzdolniejszych absolwentów wyższych uczelni, szkolących studentów w kierunkach zgodnych z problematyką badawczą nowej jednostki.

Wróćmy do BMT - Spotkań Niezwykła konferencja BMT Silesia odbywa się w czerech odsłonach: dla juniorów, doktorantów, seniorów i kończy spotkania obecnie już międzynarodowa konferencja BMT Silesia - pro-

W trakcie warsztatów z laparoskopii

go z partnerów i nawiązanie jeszcze ściślejszej współpracy w wykorzystaniu potencjału intelektualnego i aparatury badawczej, która jest obecnie w ich dyspozycji. Z założenia Centrum będzie stanowić ośrodek naukowy o skali kompetencji i wyposażenia umożliwiających udział w największych konsorcyjnych projektach międzynarodowych, w tym również takich jak projekty Wielkich Wyzwań (projekt poznania ludzkiego genomu, proteomu, fizjomu, cognomu).

10

www.medstudent.com.pl

fesjonalistów. W ciągu czterech dni marca możemy być świadkami postępów wielu dziedzin naukowych wspomagających medycynę i... symbolicznego kroku od hobby do profesji. Najlepsze prace prezentowane w sesjach młodzieżowych, studenckich, doktorantów i seniorów są nagrodzone występem w konferencji dla seniorów. Jest to pewnie jedyna na świecie konferencja, w której uczestniczą na równych prawach kilkunastoletni „odkrywcy” i profesjonaliści.

Najkrótszą historię mają spotkania seniorów. Od dwóch lat organizujemy specjalną sesję dla hobbystów, zagorzałych entuzjastów medycyny, którzy są poza systemem szkolnictwa. Z założenia miała być to okazja na spotkanie z uczestnikami kursów Uniwersytetów Trzeciego Wieku. W praktyce są to spotkania pacjentów, którzy opisują swoje spotkania z medycyną. Piękne, wzruszające prezentacje mają niezwykły dla konferencji walor szczerości i emocji. Bo jak przejść obojętnie obok człowieka, który prezentuje historię swojej rodziny (genetycznie uwarunkowane choroby serca), który jako jedyny, dzięki rozwojowi kardiologii i kardiochirugii przeżył do 60-tki lub historię pierwszego w Polsce człowieka (składak jak o sobie mówi) po udanym przeszczepie serca i płuc? Od 2004 r. spotykają się w Zabrzu chemicy, fizycy, inżynierowie i lekarze, by prezentować swoje dokonania potrzebne lekarzom i ich pacjentom. W najbliższej przyszłości planujemy wprowadzić jeszcze ostatnia grupę: beneficjentów badań – spotkania z przedsiębiorcami. Organizowane w Zabrzu przedsięwzięcie ma coraz więcej zwolenników, przyjaciół i instytucji gotowych wesprzeć go w różny sposób. Dzięki temu, w pełni za darmo dla wszystkich uczestników i gości konferencja, jest profesjonalnie przygotowanym spotkaniem naukowym. Charakterystyczną cechą zabrzańskich spotkań są również pokazy i demonstracje urządzeń i technologii. Od wielu lat uczestnicy konferencji, którzy w ostatni piątek marca są odbiorcami prezentacji nowych technologii mogą następnego dnia spotkać się i sprawdzić ich działanie w czasie Warsztatów Chirurgicznych. To jedyne w Polsce otwarte warsztaty, na których można przejść lekcje szycia chirurgicznego jak i zapoznać się praktycznie z wieloma technikami i narzędziami chirurgicznymi: od klasycznych, przez laparoskopowe do zrobotyzowanych. Zapytany ostatnio dla kogo organizuję te konferencje, ku swojemu zaskoczeniu odpowiedziałem: dla siebie. Dla siebie jakim byłem lata temu, gdy jako dziecko poszukiwałem swojej drogi (chciałem jako fizyk pracować ramię w ramię z lekarzami), dla siebie takim jakim jestem dzisiaj; by spotkać się z przyjaciółmi i weryfikować swoje poglądy,osiągnięcia z najlepszymi fachowcami na świecie i dla siebie jakim będę za wiele lat, gdy jako emeryt będę chciał pogratulować wysiłkom ówczesnych pokoleń i sprawdzić co z naszych dzisiaj fascynacji i rezultatów przetrwało próbę czasu.


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

MUZYKA DLA MEDYKA

Muzyka gra Ciebie i nigdy o tym nie zapomnij lek. Magdalena Mazurek www.5element.szczecin.pl

J

Muzyka, towarzysząc człowiekowi, początkowo służyła celom praktycznym. Pomagała w pracy zespołowej oraz w wykształceniu tożsamości zbiorowej. Rolę tę pełni także w dzisiejszych czasach. Jaki bowiem jest cel wspólnego śpiewania piosenek przez maszerujących żołnierzy, wiernych w kościele, kibiców na stadionie…?

ak wiadomo, wszyscy odbieramy muzykę z własnego, subiektywnego punktu widzenia. Zależny jest on od indywidualnych upodobań, doświadczeń, aktualnego nastroju oraz wielu innych czynników. Wszyscy różnimy się pod wieloma względami, więc również w muzyce zaobserwować można znaczny pluralizm. Rola muzyki nie sprowadza się jednak tylko do uprzyjemniania nam życia. Za jej pomocą ludzie myślą, wyrażają siebie i zagłębiają własną tożsamość. Pewne zjawiska muzyczne znajdują się w centrum rzeczywistości danej społeczności i stają się sposobem na poznawanie świata oraz na bycie sobą. Ma to szczególne znaczenie w powstawaniu subkultur, które gromadzą zwolenników danej muzyki, posiadających określony światopogląd. Przykładowo, w latach 50. młodzi ludzie reagowali na klimat stalinizmu poprzez słuchanie „Głosu Ameryki” nadającego jazz. Początkowo był on w PRL-u muzyką zakazaną, kojarzoną z chuligaństwem i oporem wobec władzy. Fascynacja Zachodem i bunt przeciwko szarej, powojennej rzeczywistości wyrażał się także w stroju. Szanujący się „bikiniarz” poświęcał swój czas na myszkowanie po bazarach w poszukiwaniu atrakcyjnych, często drogich ciuchów. Włosy zaczesywał do góry, z falą nad czołem, z tyłu układał je w „kaczy kuper”, a na koniec nakładał tweedowy kaszkiet, wypchany z tyłu gazetą. Nieodzowne były również buty bez naszywanych nosków, jaskrawokolorowe skarpetki (piratki), wąskie spodnie, wełniana marynarka z watowanymi ramionami oraz jaskrawy krawat, zawiązany w wielki węzeł. Każdy, kto ubierał się w ten ekstrawagancki sposób nazywany był „ba-

żantem”, dżollerem czy ekiem. Obecnie strój ten może wydawać się śmieszny, jednak był on noszony przez wielu młodych ludzi na całym świecie, których łączyła wspólna idea wolności w wyrażaniu siebie oraz ekstatyczne umiłowanie muzyki jazzowej. Innym przykładem może być ruch hippisowski, który rozwinął się w Ameryce pod koniec lat 60. Uzewnętrzniał on bunt młodych przeciwko światu dorosłych. Muzyka stanowiła jedną z jego podstaw, była spoiwem silniejszym od ideologii. Kulminacyjnym i bardzo ważnym pod względem muzycznym i kulturalnym wydarzeniem był legendarny festiwal w Woodstock. Do dnia dzisiejszego zachwycają nagrania Janis Joplin, Jefferson Airplane, Ten Years After, czy słynne StarSpangled Banner Jimiego Hendrixa. Wciąż są one inspiracją dla kolejnych pokoleń muzyków. Chyba wszyscy znamy również znaczenie słów „Make love not war”, wiemy jak wygląda „pacyfka” oraz zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo ruch hippisowski i jego symbole (kwiaty we włosach, luźne bluzki z szerokimi rękawami, dzwony) przeniknęły do naszej kultury. Idea organizowania festiwali towarzyszyła wielu ruchom młodzieżowym. W latach 80. w Jarocinie powstał największy w ówczesnym bloku wschodnim festiwal muzyki rockowej. Miał on ogromny wpływ na życie artystyczne w Polsce (ale również w innych krajach byłego ZSRR). Był jednym z nielicznych miejsc, gdzie można było śpiewać piosenki bez obowiązującej wówczas cenzury. Młodzieży kojarzył się z oazą wolności, której brakowało w nękanym przez socjalizm społeczeństwie. Na scenie w Jarocinie de-

biutowali tacy wykonawcy jak Dżem, TSA, Armia, Dezerter czy Sztywny Pal Azji. Liczni fani przyjeżdżali, aby posłuchać Brygady Kryzys, Maanamu, Republiki i Lecha Janerki na żywo. Muzyka tego okresu silnie reagowała na sytuację polityczną w kraju. Niejedn o k ro t n i e o p i sy wa ł a konkretne wydarzenia budzące silnie negatywne emocje społec ze ń s t w a . Muzycy w PRL-u pełnili rolę „wieszczów”, którzy zagrzewali naród do walki o swoje prawa, wolność słowa i lepsze jutro. Godnym polecenia wydaje mi się film „Beats of Freedom” Leszka Gnoińskiego i Wojciecha Słoty. Ukazuje on rolę jaką odegrała muzyka lat 80. w kształtowaniu świadomości ogółu oraz w walce z panującym w Polsce systemem. Przykładów wpływu muzyki na ruchy społeczne znalazłoby się wiele. Punki, metalowcy, grunge`owcy, hip-hopowcy - to tylko nieliczne przykłady subkultur skupiających się wokół wybranego gatunku muzycznego. Z czasem pojawiają się nowe, a stare odchodzą w cień, ustępując im miejsca. Co roku na mapie imprez pojawiają się nowe festiwale, propagujące ciekawe brzmienia. Kolejny rok za nami, a w mojej głowie rodzi się pytanie: - Nr 2

11


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

co takiego zmieniło się na polskiej (i nie tylko) scenie muzycznej? Potrafimy docenić muzykę będącą mieszaniną stylów z pogranicza rocka, popu, metalu, jazzu, folku, muzyki elektronicznej oraz muzyki poważnej. Na

Wiele legend wznowiło swą działalność – przykładami są choćby Pearl Jam, Skunk Anansie, Blur czy Pavement. Z moich osobistych odkryć muszę wymienić zespół Zakręt z Poznania, który wprost zahipnotyzował

Przystanek Woodstock 2010, fot. A. Morżak

Przystanku Woodstock furorę swoim skrzypcowym popisem zrobił Michał Jelonek. W Jarocinie Janek Samołyk oczarował publikę akustycznym brzmieniem gitary oraz niebanalnymi tekstami (gorąco polecam!). Off Festival obfitował różnorodnością. Zagrały m.in. Muchy, Baaba, Pustki, Lao Che, Kim Nowak oraz Kucz/Kulka (a to tylko nieliczni godni polecenia wykonawcy). Na Openerze wzruszała tłumy Regina Spektor, zadziwiał Hot Chip, a Kings Of Convenience rozgrzewali publikę swym przytulnym brzmieniem.

mnie dźwiękiem głosu wokalistki, ciekawym warsztatem gitarowym i nietuzinkowymi tekstami. Jak widać na podanych przykładach szczególnym uznaniem cieszą się artyści pomysłowi, oryginalni, nieobawiający się zestawiania różnych (czasami bardzo odmiennych) gatunków. Liczy się także szczerość i prostota. Zegar wciąż jest w ruchu, a my jesteśmy częścią nieustannego procesu zmian. Jako odbiorcy mamy bardzo duży wpływ na kształtowanie muzycznego krajobrazu w

Gadżety Medstudenta dla użytkowników Forum dyskusyjnego Chcąc rozwinąć jedno z narzędzi ułatwiających komunikację ogólnopolską wśród studentów medycyny, zachęcamy Was do czynnego udziału w życiu portalu www.medstudent.com.pl poprzez częstsze zaglądanie do zakładki Forum oraz podejmowanie dyskusji na każdy temat. Wśród osób, które czynnie, trafnie i wartościowo będą brały udział w tworzeniu Forum Medstudenta zostaną rozlosowane gadżety, tj. koszulki, smycze i zakładki do książek. Napisz post na forum, by cała Polska mogła go przeczytać i skomentować!

12

www.medstudent.com.pl

Polsce w najbliższym czasie. Nieomal w każdej dziedzinie życia muzyka nam towarzyszy. Jest przekaźnikiem ważnych informacji. W trakcie zakupów w centrum handlowym zaliczamy istny przegląd stylów od klasyki rocka po hip-hop włącznie. Na basenie czy u kosmetyczki spotykamy się z muzyką stonowaną, mająca na celu wprowadzenie w stan relaksu i odprężenia. Reklamy telewizyjne posiadają adekwatny podkład muzyczny w tle (a najlepiej specjalnie napisany na tą okazje przebój popularnej megagwiazdy pop). Nie wspomnę o politykach… Wspomagani bajkową melodią w trakcie kampanii wyborczych starają się nas przekonać, że będzie lepiej, jeśli tylko na nich zagłosujemy. Chwileczkę, możecie zapytać, czy momentami nie jesteśmy ofiarami manipulacji na poziomie podprogowym? Muzyka oddziałuje na emocje, ma więc silny wpływ na nasze postrzeganie. Dużo łatwiej uwierzyć jest w słowa wtedy, kiedy są one zaśpiewanie, a nie powiedziane (może dlatego dawniej wyznawało się miłość śpiewając serenady pod oknem ukochanej?). Muzyka zmusza nas do przejęcia postawy aktywnej. Do jej tworzenia wymagany jest pewien poziom zaangażowania emocjonalnego. Wydaje się bardziej autentyczna i naturalna od słów, do których często nie przykładamy większej uwagi. Niezależnie od tego jakiej muzyki słuchamy powinniśmy zdawać sobie sprawę, że mówi ona bardzo dużo o nas samych. Wszyscy bowiem pielęgnujemy swoją własną wizję wolności i ideałów. Godnymi przypomnienia wydają mi się więc słowa Tori Amos (amerykańskiej piosenkarki i pianistki rockowej): „Muzyka gra Ciebie i nigdy o tym nie zapomnij”. Może czasami warto się nad nimi zastanowić…


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

WYWIAD Z...

Poza Horyzonty

Izabela Mirlak

„W naszym życiu cały czas mamy przed sobą różne horyzonty – horyzonty wyobraźni, horyzonty możliwości. Jesteśmy otoczeni barierami, choć w rzeczywistości większość z nich znajduje się tylko w naszej głowie. Gdy uznajemy coś za niemożliwe, stawiamy sobie barierę, której nie przejdziemy. My [Fundacja] chcemy przenosić siebie i innych poza horyzonty, pokazywać, że nie ma rzeczy niemożliwych. Samemu nie jest to łatwe, samemu czasem nie widzimy drogi, ale razem jesteśmy silniejsi.” Jasiek Mela

Izabela Mirlak: Bieguny z Markiem Kamińskim (Jasiek jest najmłodszym i jedynym niepełnosprawnym zdobywcą obu biegunów w jednym roku), Kilimandżaro (5895 m n.p.m) z grupą niepełnosprawnych osób, Elbrus (5642 m n.p.m.) z niewidomym Łukaszem, El Capitan z Andrzejem, który jest po amputacji nogi - to miejsca, w których byłeś, a niewielu ludzi może się pochwalić takimi osiągnięciami. Czy ich zdobycie to właśnie wznoszenie się „Poza horyzonty”? Jakie to uczucie pokonywać własne słabości? Jasiek Mela: Dla mnie w każdej z tych wypraw celem wcale nie było tak zwane zdobywanie, bo ja wcale nie czuję się zdobywcą, ale właśnie przekraczanie pewnych granic - granic własnej wytrzymałości, ale i granic mentalnych w głowach innych ludzi. Za każdym razem warto pokazywać, że niepełnosprawność, jaka by nie była, jest tylko jakimś czynnikiem, który choć utrudnia życie, to wcale nie wyklucza z realizacji pasji i marzeń, do których każdy ma takie samo prawo.

I.M.: Przed zdobyciem biegunów musiałeś przejść długi trening. Co jest w trudniejsze w przygotowaniu się do takiej wyprawy: pokonanie barier fizycznych czy psychicznych? J.M.: Na treningu do pierwszej wyprawy, na Biegun Północny, spędziłem 1,5 roku. Bardzo trudno o wytrwałość, gdy ma się 13 lat i wszyscy wokół robili przeróżne rzeczy, a ja musiałem każdego dnia poświęcić te dwie godziny na trening, ale wiedziałem, że bez tego mogę zapomnieć o jakiejkolwiek wyprawie, a przecież tak bardzo chciałem dać sobie radę! Jednak najtrudniej było ciągle być nieugięcie przekonanym o tym, że to wszystko ma sens i w ogóle jest możliwe. W tym na szczęście pomagali mi moi bliscy i sam Marek Kamiński. I.M.: Czy spotkanie Marka Kamińskiego było przełomem w Twoim życiu? Bez niego trudniej byłoby zacząć normalnie żyć? J.M.: Zdecydowanie tak! Choć tak naprawdę to każde spotkanie coś zmienia w naszym życiu, jeśli tylko potrafimy dostrzec obok drugiego człowieka. Podczas każdej z wypraw widziałem niezwykłe rzeczy – magicznie wyglądające jaskinie lodowe, niesłychane afrykańskie zachody słońca czy zachwycające wodospady Ameryki Południowej, ale zawsze najbardziej niezwykłe były spotkania z ludźmi - to one najwięcej mnie uczyły.

I.M.: Umiesz sobie przypomnieć jak wyobrażałeś sobie siebie w wieku, którym teraz jesteś jeszcze przed wypadkiem? Myślisz, że wyglądałoby podobnie czy byłoby całkiem inne? J.M.: W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że to wszystko ułoży się akurat w taki sposób. Zdaję sobie sprawę, że w życiu jedne rzeczy wynikają z drugich, a więc gdybym nie miał wypadku, nie poznałbym Marka Kamińskiego. Wtedy nie byłbym na pierwszej wyprawie, więc też i nie na następnych. Co za tym idzie, nie spotkałbym tych cennych ludzi, których dane mi było spotkać. Wniosek? Nawet najtrudniejsze doświadczenia mają swój sens. I.M.: Ciężkie przeżycia uwrażliwiają? Pozwalają więcej zauważać? - Nr 2

13


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

którą sami dostaliśmy od innych, by wyciągać ludzi z domów i pokazywać im, że wypadek czy amputacja to nie koniec świata.

J.M.: Trudne doświadczenia kształtują nasz charakter. Paradoksalnie, czuję, że przez swój wypadek jestem silniejszym człowiekiem, bo teraz, przeżywając coś trudnego, mam w pamięci to, ile już udało mi się przejść i wiem, że nie mogę się poddawać. Wiem, że ze wszystkim dam sobie radę. I.M.: Co po wypadku było najtrudniejsze, co najbardziej przeszkadzało w powrocie do zwyczajnego, codziennego życia? J.M.: Najtrudniejsza była psychika. Trudno było mi zaakceptować swoje odbicie w lustrze, polubić siebie jako kogoś niepełnosprawnego. Musiałem nauczyć się wszystkich najprostszych rzeczy, które bez ręki i nogi nie były już takie proste. Zajęło to sporo czasu, ale dzięki wsparciu bliskich mi osób - udało się. I.M.: Czy teraz istnieją jeszcze dla Ciebie jakieś bariery, które ciężko Ci przezwyciężyć? J.M.: Oczywiście, że tak! Wiele z tych barier jest trudnych do przejścia, ale każdą z nich da się przejść. Nawet po przejściu iluś trudnych rzeczy, każde kolejne wyzwanie to stawianie poprzeczki kawałek wyżej i kolejna walka, ale teraz nie boję się tej walki. Założyłeś Fundację „Poza horyzonty”, by pomagać ludziom po amputacjach, by przywracać im nadzieję. Trudno Ci przekonać kogoś kto w związku z wypadkiem lub chorobą I.M.: właśnie przechodzi kryzys, że kiedyś będzie się cieszył życiem?

14

www.medstudent.com.pl

J.M.: To zawsze jest trudne, bo tak naprawdę nigdy nie wiem, co powiedzieć komuś, kto właśnie stracił nadzieję. Dlatego, zamiast przekonywać, że „wszystko będzie OK”, staram się opowiadać o przykładach ludzi, którzy są dowodami na to, że wszystko da się zrobić. Wiem, że nie każdy ma w życiu takie szczęście, by spotkać Marka Kamińskiego, który mu pokaże, jak walczyć o swoje marzenia. Dlatego właśnie w naszej Fundacji „Poza horyzonty” staramy się dzielić tą nadzieją,

I.M.: Ponieważ to pismo medyczne, musimy zahaczyć też o taki temat. Czytałam kiedyś wywiad z niepełnosprawnym sportowcem, który skarżył się, że lekarze w ogóle nie są przygotowani do leczenia niepełnosprawnych. Też masz takie przykre doświadczenia? J.M.: Moim zdaniem lekarze w Polsce powinni przechodzić pewne szkolenia psychologiczne z kontaktu z pacjentem, bo przecież zdarza się wielokrotnie, że prócz cięcia skalpelem, trzeba też czasami dzielić się z pacjentem czy jego rodziną trudnymi wiadomościami - na przykład informując o śmierci bliskiej osoby. Wydaje mi się, że mnóstwo lekarzy tego nie potrafi. Z resztą, sam nie wiem, jak potrafił bym spojrzeć w oczy matki i powiedzieć jej o tym, że jej syn zmarł na moim stole operacyjnym. Ale przecież ci ludzie zostają z tym sami i trzeba jakoś im ułatwić dalszą drogę. I.M.: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Izabela Mirlak Fot. Weronika Gurdek


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

mymi stopami. Takie protezy dla Marcina zostały wycenione na sumę 96 tys. zł. Dlatego zbieramy wszelakie zakrętki po napojach, wodzie, sokach, kosmetykach, lekarstwach... Dowolne kolory i rozmiary. Za 1 tonę zakrętek Marcin będzie miał na protezę 1.000 zł. Wystarczy we skazane miejsce wrzucić wszelakie plastikowe zakrętki, a my przekażemy je odpowiedniej firmie transportowej, która je od nas odkupi! Z Waszą pomocą uda nam się pomóc Marcinowi! Wkręć się w zakrętki! Kontakt z Fundacją „Poza Horyzonty”: BARBARA SZYMAŃSKA tel. +48 602 447 291, e-mail: b.szymanska@pozahoryzonty.org

Fundacja Jaśka Meli „Poza Horyzonty” zorganizowała akcję „Rozkręcamy zakrętki dla Marcina”. Chcemy pomóc niepełnosprawnemu Marcinowi, który uległ porażeniu prądem, w wyniku którego stracił obydwie nogi. Chodzi dzięki protezom, tzw. tymczasowym, ale

używanie tych protez sprawia mu dużo bólu i ogranicza swobodę ruchów. Marcin marzy o pracy kucharza, o uprawianiu sportów - chce po prostu wrócić do aktywnego życia. Jednak, żeby to zrobić potrzebuje dobrej jakości protez z wysokiej kasy komponentów, rucho-

Fundacja “Poza horyzonty” w ramach akcji podjęła współpracę z IFMSA-Poland oddział Bydgoszcz. Na Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera wyznaczone są punkty, w których można oddawać zakrętki. Mamy nadzieję, że już wkrótce przyłączą się inne oddziały, zainteresowanych prosimy o kontakt: IZABELA MIRLAK tel. 696 587 124, e-mail: ilka_m@vp.pl

Napisz artykuł

P O SK O T E T S j a r g y -w

Wychodząc naprzeciw Waszym pytaniom, czy i jak można zamieścić własny artykuł w kolejnym numerze Medstudenta, redakcja ogłasza konkurs, którego główną nagrodą jest stetoskop internistyczny renomowanej firmy.

Co należy zrobić by wygrać nagrodę? 1. napisać ciekawy artykuł o tematyce studenckiej, tj. z życia studenta, jak się studiuje u Was, a może gdzie warto imprezować podczas studiów, 2. wysłać go na adres redakcja@medstudent.com.pl, 3. czekać na rozstrzygniecie konkursu (pierwszy tydzień lipca br.) Kapitułę oceniającą artykuły stanowić będzie skład redakcyjny oraz przedstawiciel sponsora konkursu. Wysyłając tekst na konkurs, jego autor zgadza się na publikację wysłanego artykułu w jednym z kolejnych numerów Medstudenta.

- Nr 2

15


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

ZDANIEM EKSPERTA

Kości zostały rzucone, czyli pojedynek DUSZY i CIAŁA

Magdalena Chmielniak

Przed wiekami Juliusz Cezar podejmując decyzję o przekroczeniu rzeki Rubikon, wypowiadając słowa „Kości zostały rzucone” zainicjował wolę zmierzenia się z konfliktem siły władzy ciała i woli ducha. Wypowiadając posłuszeństwo Pompejuszowi i senatowi, wkraczając na terytorium Italii, po kilku latach zaciętej walk dopiął swego stając się jednym z największych rzymskich cesarzy. Takie metaforyczne ścieranie się dwóch tendencji jest swoistym obrazem relacji między ciałem i duszą, miedzy medycyną a psychologią, miedzy tym co empiryczne, a tym co intuicyjne.

D

awno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami w starożytnej, mitologicznej, politeistycznej Grecji, zrodziła się symbiotyczna koncepcja duszy i ciała. W ślad za nimi podążała naturalistyczna idea in-

terpretacji choroby, która przeżyła kryzys swej potęgi w okresie średniowiecza. Zwycięstwo leżało po stronie duchowego charakteru choroby i było funkcją wiary. Renesans tymczasem wprowadził koncepcję dualizmu duszy i ciała, według której, zdaniem psychologa G. D. Bishopa (2007), te dwa elementy - w owym czasie - były wyizolowanymi tworami, mającymi tylko niewielkie wzajemne oddziaływanie.

16

www.medstudent.com.pl

Takie mechanistyczno – analityczne, redukcyjne podejście, wedle którego ciało ludzkie to maszyna, którą można analizować przez pryzmat biochemii stała się podstawą współczesnego modelu biomedycznego. Mimo że działania empiryczne oparte na tym modelu implikowały postęp w rozumieniu wielu chorób, to był on krytykowany. Ta nieadekwatność stała się dźwignią rozwoju dla biopsychospołecznego modelu G. Engela. (1980). Rynsztunkiem jej stała się ogólna teoria systemów. Swoje uzbrojenie model ten gromadził na podstawie relacji zachodzących miedzy ciałem fizycznym a psychika i społeczeństwem. Konieczność postrzegania człowieka przez pryzmat plejady czynników psychicznych i społecznych podlegających „efektowi falowemu” – wzajemnych wpływów i przenikania, eliminując dualizm duszy i ciała na korzyść jego synergii – stanowiło sedno jego oręża. W obozie zwolenników integralnej koncepcji ciała i duszy znaleźć można poglądy V. E. Frankla (1905 - 1997) Ten powszechnie szanowany profesor neurologii i psychiatrii, na kanwie swoich

doświadczeń wyniesionych z obozów koncentracyjnych, stworzył własną szkołę logoterapii. U jej podstaw legło głębokie przekonanie o potrzebie poszukiwania przez człowieka sensu życia. Jego odnalezienie ma bowiem uzdrawiający wpływ na ludzką psychikę i jest w stanie przezwyciężyć najokrutniejszy ból i fizyczne cierpienie. Polski psychiatra i filozof A. Kępiński (19181972) interpretuje ciało jako matrycę niepokojów i lęków. Zawsze pozostaje ono dla człowieka dwubiegunową tajemnicą, jest bowiem źródłem przyjemności i bólu. Implikuje przekonanie, że człowiek jest z życia zadowolony lub przeszyty sztyletem cierpienia. Od niego też w dużej mierze zależy obraz własnej osoby. To ciało przyciąga lub odpycha innych ludzi. Staje się zatem predykatorem doboru naturalnego. „Jądro życia człowieka tkwi w jego ciele”, jednocześnie „…duch wszystko może, a ciało jest „mdłe”. Gdy człowiek czuje się zdrowy, gdy nic mu nie dolega, gdy ciało jest sprawne i podległe jego woli, wówczas jak najwierniejszy niewolnik nie sprawia ono kłopotu i „dusza” jest zadowolona ze swego wygodnego „mieszkania” – ciała. Ale gdy się coś psuć zaczyna, gdy pojawią się jakieś bóle i cielesne niepokoje, gdy ciało nie jest nam posłuszne, gdy przez nie, nie możemy realizować naszych planów, gdy nie jest aprobowane przez otoczenie, gdy jest źródłem poczucia winy - wówczas z dobrego niewolnika staje się buntownikiem, źródłem cierpienia, niepokoju i agresji”. Te odważne słowa potwierdzają antyczne przekonanie, że dualizm między psyche a somą jest iluzoryczną fikcją. Kontynuując myśl A. Kępińskiego pojawia


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

się wizja biologicznego punktu widzenia, wedle której ciało jest obiektywnym aspektem tego, co subiektywnie przeżywa się jako psychikę. „Traktując wymianę energetyczno-informacyjną (metabolizm) jako podstawowe zjawisko życia, można by zjawiska cielesne przypisać metabolizmowi energetycznemu, a zjawiska psychiczne metabolizmowi informacyjnemu. W wymianie energetycznej decyduje ilość energii, a w wymianie informacyjnej – jej znaczenie (liczba informacji). Metabolizm energetyczny jest bardziej „materialny”, a informacyjny – bardziej „psychiczny”. Na synergiczne ujęcie duszy i ciała wskazuje także M. Jarosz (1978). Bazując na gruntownym wykształceniu lekarskim i psychologicznym, autor podkreśla rolę czynników jatropatogennych w percepcji choroby przez pacjenta. Wskazuje kierunek walki z zależnymi od świata medycznego czynnikami implikującymi efekty leczenia. Podkreśla rolę pełnego, zrozumiałego semantycznie przekazywania i odbioru informacji o chorobie przez samego pacjenta, rolę strategii badań lekarskich, leczenia i ich postrzegania z punktu widzenia pacjenta, którego komfort psychiczny jest priorytetowy w skutecznej walce z chorobą. W tym świetle warto zadać sobie pytanie: Czy potrzeba więcej dowodów na konieczność sojuszu, a nie walki między zwolennikami hermetycznych obozów duszy versus ciała? Dla tych co jeszcze wątpią z odsieczą zmierzą posiłki, by stoczyć bitwę o jedność duszy i ciała.

która nie ma żadnego wpływu fizycznego na leczony stan, ale która jest jednocześnie celowo lub nieświadomie stosowana, aby osiągnąć efekty psychologiczne lub psychofizjologiczne. Do kategorii placebo zaliczyć zatem można zarówno przysłowiowe „pastylki cukrowe”, ale i inne terapie z zastosowaniem „prawdziwych leków”. Jak zaznacza G. D Bishop badania nad placebo wykazują jego istotne działanie w odniesieniu do potężnej plejady systemów w obrębie ciała ludzkiego: układu nerwowego, sercowo-naczyniowego czy pokarmowego oraz do wielu chorób. Autor zaznacza, ze wśród chorób i objawów usuwanych za pomocą placebo wymienić można dusznicę bolesną, reumatoidal-

ich skuteczność posiadały znamię ukrytej farmakoterapii. Wieki temu pacjenci podawani byli wymyślnym kuracjom, zwłaszcza pochodzenia zwierzęcego. Warto poddać refleksji, jak sugeruje dr hab. n. farm. A. Drygas, czy aplikowanie niekonwencjonalnych leków, zwłaszcza tych szczególnie obrzydliwych, przy całej odrazie do nich było pozbawione sensu i opierało się tylko na efekcie placebo? Przecież „współcześnie różne części zwierząt dostarczają cennych leków: z trzustki pozyskuje się, zbawienna dla chorych na cukrzycę – insulinę, z niej oraz z żołądków zwierzęcych otrzymuje się także pepsynę i pankreatynę. Z rogów, kopyt i racic - po specjalnej przeróbce otrzymuje się drogocenne

ne i zwyrodniające zapalenie stawów, gorączkę sienną, migreny, kaszel, wrzody trawienne, nadciśnienie i bóle. W badaniach nad placebo przeprowadzonych na grupie ponad tysiaca pacjentów H. Beecher (1995) dowiódł, że średnio 35% badanych wykazało poprawę stanu zdrowia w wyniku terapii placebo. Jednocześnie placebo może odwrócić działanie prawdziwego leku oraz wywołać skutki uboczne. W testach leków uśmierzających ból, które prowadził F. Evans (1985) placebo wykazuje bardzo wysoką, stałą, rzędu 55% efektywność środka przeciwbólowego. Tymczasem na swoją obronę zwolennicy czystej nauki podają historyczne argumenty obiektywnych faktów. Dotyczą one stosowania niekonwencjonalnych technik, metod i form terapii, które obok gorliwej wiary w

aminokwasy (np. kwas glutaminowy). Z kory nadnerczy np. kortykosteron, z moczu ciężarnej klaczy – hormon folikulinę (estron)”. Wszelkie zatem sądy należy rozstrzygać ostrożnie i być może stanowią one swoista mieszankę zalecanych przez Hipokratesa środków naturalnych w leczeniu dolegliwości z wiarą w ich powodzenie. Czy jest możliwy sojusz między dwoma obozami zwolenników ciała a duszy? Aby nie zagrażać ani jednym, ani drugim uzbrojonym wojskom ze wsparciem przyjść mogą dane empiryczne ukazujące potęgę efektu placebo. Zdaniem G. Bishopa, choć współcześnie wiemy niewiele, o naturze placebo, to liczne badania pozwoliły wyodrębnić predykatory występowania i skuteczności tego efektu. Wśród nich wymienić należy większą sku-

Bitwa o efekt PLACEBO Każda wojna ma w swej naturze potyczki, pojedynki i bitwy. W historii medycyny jedna z nich toczyła się o efekt placebo. Prym w niej wiedli ci, którzy uważali, ze historia medycyny jest w dużej mierze historią efektu placebo Ta odważna teza ma swoich zagorzałych sojuszników, jak i oportunistycznych przeciwników. Pierwsi z nich rekrutują w swoich szeregach m.in. niektórych psychiatrów, psychologów czy psychoterapeutów. Drudzy zasilani są przez zwolenników racjonalnej nauki. Który obóz ma rację? Komu przyznać należy salwę zwycięstwa? A może nie ma potrzeby walki, bo konflikt jest kolejną semantyczną iluzją. Zdaniem G. D. Bishopa (2007) znamienną ilustracją interakcji ciała a umysłu jest efekt placebo. W jaki sposób efekt placebo może być predykatorem zdrowia? Tu w ukłonie jawi się etymologia słowa placebo, która - podążając łacińskim tropem - oznacza sprawiać przyjemność. San termin w opinii A. Shapiro (1964) ma szerokie implikacje. Oznacza bowiem terapię,

- Nr 2

17


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

teczność podawania placebo w formie zastrzyków niż doustnie, znaczą efektywność kapsułki w konfrontacji do pigułki, spotęgowanie operatywności przez zwiększenie dawki i zastosowanie odpowiedniej barwy – gdzie kolor niebieski podawanego preparatu działa jako środek uspokajający, podczas gdy czerwone, różowe i żółte pastylki działają pobudzająco. Istotnym czynnikiem wzmacniającym, do 60% efekt placebo jest znana, powszechnie szanowana nazwa producenta na opakowaniu leku, empatyczna postawa lekarza, oczekiwania i wiara samego lekarza oraz zespołu specjalistów w skuteczność terapii. Jeśli jest ona deficytowa, to jak zaznacza A. Shapiro skuteczność efektu placebo z wartości 70% maleje do 25%. Dodatkowo pacjenci reagujący znacznym niepokojem o własne zdrowie reagują silniej na placebo. Najistotniejszym predykatorem ze strony pacjenta jest jednak jego wiara w skuteczność terapii. Zasadniczo im większe jest

zaufanie pacjenta w stosunku do realizowanej terapii, tym większa jest efektywność leczenia. Jak zatem wyjaśnić koherencje duszy i ciała? Na to pytanie odpowiedź ukryta jest w sposobie percepcji objawów choroby przez pacjenta, jego wiary w pomyślność terapii determinującej jego zachowanie oraz w ciekawych reperkusjach fizjologicznych będących wynikiem przyjęcia placebo. Najnowsze badania sugerują, że placebo wpływa uśmierzająco dzięki stymulacji wydzielania endogennych opiatów, nazwanych endorfinami. Który obóz w tej bitwie zwyciężył? Zwolennicy synergii czy dychotomii duszy i ciała? Jaka jest odpowiedź na postawione, rozważane w polemice pytania?

Zwycięstwo - sojusz czy kontynuacja walki? Ojciec medycyny, Hipokrates, zwykł mawiać, że Nadmiar jest sprzeczny z naturą człowieka i

w ogóle z naturą każdej istoty żywej. Słowa te wydają się być adekwatne w obliczu fanatycznej wiary w prawdę zwolenników czystej medycyny versus psychologii i potęgi umysłu. Wiedza bez empirii jest pusta i hermetyczna, a praktyczna nauka, bez spojrzenia na człowieka przez pryzmat jego osobowości traci na wartości. W tym kontekście warto jeszcze zwrócić uwagę na słowa psychologa T. Witkowskiego (2009), który podważa zasadność i rzetelność wielu badań naukowych polegających na fabrykowaniu danych czy opatrznym ich interpretowaniu, zgodnie z przyjętą przez siebie hipotezą. Zatem, jeśli coś jest naukowo udowodnione, nie znaczy, że jest prawdziwe! Wątpić jest dobrze!!! Czy warto walczyć? Czy nie lepiej wypracować konsensus w oparciu o sokratejską triadę wartości dobra, prawdy i piękna. Konsensus to współ-praca, współ-wspieranie i współ-odpowiedzialność za podjęte współ-działanie.

Wiadomości z IFMSA-Poland

Opowieść o ZD Maciej Cyran Sekretarz Generalny IFMSA-Poland

Piątkowy poranek. Można by rzec: dzień jak każdy inny. Jednak w życiu członka Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA-Poland istnieją dwa takie piątki w roku, które są inne niż pozostałe. Mowa tu oczywiście o dniach poprzedzających Zgromadzenia Delegatów (ZD), mających miejsce każdej jesieni i wiosny. Są to najważniejsze spotkania ogólnopolskie w Stowarzyszeniu, podczas nich wybierane są władze IFMSA-Poland oraz odbywają się warsztaty tematyczne dla członków Organizacji.

W

trakcie tych szkoleń osoby działające we wszystkich oddziałach organizacji mogą wymienić się swoimi pomysłami i doświadczeniami zdobytymi w codziennej pracy. Tegoroczne ZD miał przyjemność zorganizować Oddział Śląsk w miejscowości Włodowice-Hucisko. Przygotowania do tego wydarzenia trwają już na długo przed planowaną datą rozpoczęcia. Ja sam do ostatniej chwili przed udaniem się na dworzec PKP dopakowywałem materiały potrzebne do przeprowadzenia

18

www.medstudent.com.pl

zaplanowanych szkoleń. Gdy jedynym sposobem zamknięcia mojej walizki było zapięcie zamka, siedząc na niej, mogłem ruszyć w drogę. Na stację przybyłem 30 minut przed planowanym czasem. Przywitał mnie chłodny, nieco mglisty poranek. Po chwili zaczęli pojawiać się pozostali członkowie Delegacji Oddziału Bydgoszcz. Wszyscy byli nieco zaspani, jednak pomimo tego dało wyczuć się wszechobecnie panujące podekscytowanie. Najzabawniejsza była jednak mieszanka nie-

ufności i zaciekawienia, którą dało się zaobserwować u osób jadących po raz pierwszy. Jakże było to inne od zachowania starych „wyjadaczy”. Na chwilę przed przyjazdem pociągu lunął deszcz. Gdy nadjechał nasz środek transportu szybko wsiedliśmy więc do środka, zajmując wolne miejsca. Jako, że pociąg przyjechał znad morza, spotkaliśmy się z Oddziałem Gdańsk. Rozpoczęła się siedmiogodzinna wyprawa pełna radości i wspólnego świętowania. Po drodze „zgarnęliśmy” jeszcze tylko Łódź i w tym robią-


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

cym wrażenie składzie dotarliśmy do celu. No może prawie do celu, gdyż do samej miejscowości dowiozły nas wynajęte przez organizatorów autokary. Po zakwaterowaniu uczestników, wszyscy udali się do jadalni, by posilić się po męczącej podróży. Potem nastąpiło uroczyste otwarcie jesiennego Zgromadzenia Delegatów. Zebrani nad basenem hotelu Orle Gniazdo Hucisko byliśmy świadkami pokazu pirotechnicznego przygotowanego przez grupę młodych zapaleńców (dosłownie). Po zakończeniu tej części programu, Prezydent IFMSA-Poland Beata Syzduł rozpoczęła pierwszą część sesji plenarnej. Po wysłuchaniu sprawozdań z działalności Koordynatorów Narodowych za mijający rok kalendarzowy oraz obejrzeniu filmu z wyjazdu na General Assembly August Meeting 2010 w Kanadzie, rozpoczęła się impreza do białego rana, której motywem przewodnim była mafia i inni bohaterowie półświatka. Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, rozpoczęły się szkolenia Prezydentów, Skarbników, Sekretarzy i innych członków IFMSA-Poland działających w obrębie sześciu Programów Stałych. Dyskusjom nie było końca. Każdy miał jakiś pomysł i każdy miał wiele przemyśleń. To właśnie niecodzienne

zderzenie charakterów z całego kraju tworzy magię takich spotkań. Powstają niecodzienne projekty, czasem nieco szalone, jednak dzięki takim ludziom jak ci, słowo niemożliwe nie istnieje. Po zakończeniu warsztatów uczestnicy pełni energii, nowych pomysłów i zapału na kolejne pół roku ciężkiej pracy, udali się na posiłek. Jednak nie był to koniec sobotnich wrażeń. Przyszedł czas na

długo oczekiwaną drugą część sesji plenarnej. Podczas niej odbyły się wybory do Zarządu Głównego oraz na Koordynatorów Narodowych kadencji 2011. Po wielu prezentacjach, niezliczonej liczbie pytań i masie oklasków wybory dobiegły końca z następującym skutkiem: Zarząd Główny: Prezydent IFMSA-Poland: Małgorzata Żochowska (Łódź); e-mail: prezydent@ifmsa.pl; Wiceprezydent IFMSA-Poland ds. marketingu: Łukasz Durajski (Kraków); e-mail: vpe@ifmsa.pl; Wiceprezydent IFMSA-Poland ds. zasobów ludzkich:

Anna Zubkiewicz (Wrocław); e-mail: vpi@ ifmsa.pl; Skarbnik IFMSA-Poland: Jacek Jagnicki (Lublin); e-mail: skarbnik@ifmsa.pl; Sekretarz Generalny IFMSA-Poland: Maciej Cyran (Bydgoszcz); e-mail: sekretarz@ifmsa.pl. Koordynatorzy Narodowi Programów Stałych: Koordynatorzy Narodowi ds. Praktyk Wakacyjnych: Joanna Wojtasik (Kraków) oraz Aleksandra Starzyńska (Warszawa); e-mail: neo@ ifmsa.pl; Koordynator Narodowy ds. Wymiany Naukowej: Angelika Biernacka (Lublin); e-mail: nore@ifmsa.pl; Koordynator Narodowy ds. Zdrowia Publicznego: Małgorzata Lurzyńska (Kraków); e-mail: npo@ifmsa.pl; Koordynator Narodowy ds. Zdrowia Reprodukcyjnego i AIDS: Justyna Szymczak (Łódź); nora@ifmsa.pl; Koordynator Narodowy ds. Praw Człowieka i Pokoju: Alicja Rymaszewska (Bydgoszcz); norp@ifmsa.pl; Koordynator Narodowy ds. Edukacji Medycznej: vacat. Komisja Rewizyjna na rok 2011: Aleksander Biesiada (Kraków), Anna Klimek (Lublin), Daria Przybylska (Lublin); e-mail: kr@ifmsa.pl. Sesja plenarna dobiegła końca o godzinie 2:50, a więc dość wcześnie, patrząc na poprzednie ZD. Tradycyjnie odbyła się też impreza, tym razem na wzór amerykańskiego Halloween. W niedzielny poranek miały miejsce kolejne warsztaty, po których zakończeniu uczestnicy rozpoczęli masowe wykwaterowywanie się z hotelu. Zgromadzenie Delegatów zostało zakończone. Uściskom, pozdrowieniom i pożegnaniom nie było końca. Można tylko potwierdzić, że IFMSAPoland to nie tylko praca charytatywna, to przede wszystkim niezliczone przyjaźnie i cudowne wspomnienia, dla których ludzie z całego kraju potrafią przemierzyć nawet setki kilometrów, i których nikt im nie odbierze. Mogę się założyć, że nie było osoby, która w drodze powrotnej nie pomyślała o kolejnym ZD, a to odbędzie się już wiosną przyszłego roku. - Nr 2

19


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

ETYKA, CZYLI NA GRANICY

Prawa pacjenta między utopią a rzeczywistością

lek. Joanna Iskra

Tym razem chciałabym się z Wami podzielić spostrzeżeniami nt. praw pacjenta. Temat częściowo związany jest z moimi ostatnimi doświadczeniami, ale i z faktem, iż większość skarg, które zgłaszają pacjenci, związana jest nie stricte z częścią profesjonalną naszego zawodu, lecz brakiem informacji nt. leczenia, problemami w dostępie do dokumentacji medycznej oraz brakiem dobrych relacji między lekarzem a pacjentem. A to już zdecydowanie związane jest z naszą rubryką i daje doskonały punkt wyjścia, by przyjrzeć się tematowi w kontekście etyki.

M

yślę, że warto sobie uświadomić, jak ważne jest (wiem, że to truizm) traktowanie pacjenta tak, by nie tracił on swej godności, nie czuł się poniżony czy po prostu głupszy. Poza tym, to przecież my jesteśmy specjalistami w zagadnieniach medycznych i dlatego też to my powinniśmy właściwie wytłumaczyć, w czym jest istota choroby i jak należy w związku z tym działać. Warto przy okazji zaznaczyć, iż Ustawa o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta z 2008r. poświęca prawu chorego do informacji cały rozdział. A Kodeks Etyki Lekarskiej dodaje, iż „Informacja udzielona pacjentowi powinna być sformułowana na sposób dla niego zrozumiały”. Dobrze jest także pamiętać, by odbywało się to z zachowaniem intymności i na zasadzie partnerskiej. Dane mi było znaleźć się po drugiej stronie opisywanej relacji. Jako ta, która przebierając się w piżamę przyjmuje jednocześnie zadaną jej rolę - „pacjentki”. Nikomu tego nie życzę, ale jednocześnie mogę jednoznacznie stwierdzić, że lepszej szkoły pokazującej mankamenty szpitalnej rzeczywistości nie ma. Daleka jestem od stwierdzenia, iż

20

www.medstudent.com.pl

generalnie lekarze są grupą zawodową, która za nic ma wszystkich innych i co więcej dzieli się tym z otoczeniem. Myślę, że ważniejsze

jest to, by sytuacje, które obserwujemy podczas zajęć czy staży uczyły nas czerpania z doświadczeń pozytywnych, ale i uczulały na niestosowne zachowania personelu (każdego szczebla) i reakcji, w miarę naszych możliwości, na nie. I co najważniejsze, nikt na świecie nie ma czasu, to jest oczywiste. Wszyscy specjaliści, niezależnie od profesji mają na głowie milion spraw. Ale dlaczego dzieje się tak, że odpowiedź: „Nie mam czasu” najrzadziej usłyszymy z ust osób najbardziej zapracowanych? Oczywiście osobną kwestią jest fakt istnienia pacjentów, którzy u lekarza są głównie z powodu chęci rozmowy, samotności. Do jednej ze szczecińskich przyszpitalnych poradni, emerytowani policjanci potrafią przychodzić z termosami, by rozmowy w poczekalni były jeszcze nieco milsze… Inni domagają się badań, które miała ich sąsiadka czy krewna bądź ogólnie mówiąc rzeczy od lekarzy niezależnych. Wszystko to prawda. Lecz bądźmy ludźmi, rozmawiajmy, tłumaczmy. Co prawda aktywnego słuchania i „radzenia sobie” z różnymi pacjentami w małym stopniu uczymy się na studiach (tego typu zajęcia w USA studenci odbywają Siedziba główna Instytutu przez 2 lata), jednak nic nie stoi


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

Inną kwestią jest podział ludzi na kasty, a w naszym przypadku, lepiej lub gorzej wykształconych, bogato lub skromnie ubranych etc… Nie mówię tu o ekstremach. Jednak sama byłam świadkiem, gdy pewna pani przyszła do POZ prosić, by leki recepturowe błędnie wypisane (dwa na jednej recepcie), przepisać na osobne. Zdecydowanie wyglądała na osobę ubogą. Miała pecha i jej lekarza nie było, a druga lekarka potraktowała ją po prostu jak żebraczkę i odprawiła. DopieKolejka pacjentów w Dhaki ro, gdy znalazł się kierownik przychodni, z na przeszkodzie, by samemu podjąć wysiłek nieukrywaną „łaską”, ale i te umiejętności nabyć. Ciężka praca, ale na kobiecie pomógł. Takich przykładów każdy z pewno opłacalna. nas zna niemało. Wyciągajmy z nich wnioski Ostatnio miałam możliwość uczestnictwa w zaopatrzeniu w podstawową opiekę zdrowotną mieszkańców wiosek pod Kalkutą. Poziom świadczeń medycznych był zdecydowanie poniżej norm, które znamy z doświadczenia w Europie. Rzecz w tym, że tamtejsi ludzie przez kastowość, w przeważającej większościnie mogą otrzymać usług medycznych na jakimkolwiek poziomie. Częstokroć spotykani Bengalczycy dopiero dzięki Instytute for Indian Mother and Child (IIMC) mieli możliwość dość systematycznych pomiarów ciśnienia, zaopatrzenia infekcji skóry czy konsultacji ginekologicznych. Dyrektor IIMCdr SujitBrahmocharyna pytanie, czy nie można by lepiej, zwrócił uwagę na to, że najważniejsze w naszej skromnej pomocy jest to, że „my dajemy im godność”. Pytanie, czy profesjonalne leczenie musi oznaczać coś przeciwnego? Z doświadczenia po spotkaniach z różnymi pacjentami czy znajomymi wiemy przecież, jaką „moc uzdrawiania” mają lekarze traktujący swoich pacjentów wyrozumiale i ciepło, którzy pouczają, ale i umieją aktywnie słuchać. I do tego nie tylko w godzinach wieczornych, w swoich prywatnych gabinetach.

i dawajmy dobry przykład. Dla konkretnego pacjenta wszelka pomoc, uśmiech oznacza naprawdę bardzo dużo, bo skutki małej uprzejmości są zdecydowanie różne od małej nieuprzejmości. Warto o tym pamiętać. Reasumując, zachęcam do poczytania wspomnianych KEL i Ustawy dot. praw pacjenta. Pozostaje mi życzyć tak Wam jak i sobie jak najmniej tzw. pacjentów roszczeniowych, a mnóstwo satysfakcji z udanych relacji z przychodzącymi do nas po pomoc chorymi. Na koniec przypomnijmy sobiejeszcze fragment znanego, niezwykle mądrego wiersza Tadeusza Różewicza: kochani ludożercy poczekajcie chwilę nie depczcie słabszych nie zgrzytajcie zębami PS Chciałabym Was serdecznie zaprosić do zapoznania się z możliwościami wsparcia Institute for Indian Mother and Child. Możliwości pomocy są wielorakie, od dofinansowania dziecka (jego edukacji i podstawowego leczenia) do wyjazdu i pomocy już na miejscu (to dotyczy nie tylko studentów, lekarzy, pielęgniarek, ale i np. ekonomistów). Zapraszam do odwiedzenia:www.iimcmissioncal.org.

Gdzieś pod Kalkutą

- Nr 2

21


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

LEKARZ Z PASJĄ DO...

Doświadczając Indii lek. Tomasz „Góral” Leśniak www.mcgoral.com.pl

Londyn - tam się to wszystko zaczęło. To były wakacje kilka lat temu. Razem z bratem przyjechałem do Londynu, żeby potrenować język, przyrobić trochę gotówki gdzie się da. Wtedy pracowałem w restauracji, mój brat na budowie. Albo raczej rozbiórce. W ogóle wtedy pracował w kilku śmiesznych miejscach. Któregoś dnia tych pamiętnych wakacji siedzieliśmy sobie razem przy pint`cie Guinessa w jednym z londyńskich pubów w City, podziwiając przy okazji przechadzające się „Sun page 3 girls” różnych narodowości.

P

rowadząc rozmowy na typowo męskie tematy, od słowa do słowa wyszło w końcu na to, że zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie to byśmy nie pojechali zobaczyć coś nowego, gdzie nas jeszcze nie było... i takie tam. W momencie, gdy obok naszego stolika przemknęła jedna z nich o indyjskich rysach twarzy (...i nie tylko), nagle uświadomiłem sobie dokąd udam się na wyprawę mojego życia. Pomysł zniknął wraz z następnym pint`em Guinessa. Ale odrodził się na przełomie września i października 2009 roku. A było to w Aberystwyth w Walii, w podobnym klimacie. Wpadłem na tygodniowe odwiedziny do brata i siedząc w pubie przypominaliśmy sobie nasze londyńskie wakacje. Tydzień w Aber minął szybko, wróciłem do Polski. Równie szybko zapadła decyzja o mojej wyprawie. Jeszcze pod koniec tego samego tygodnia miałem już zarezerwowany lot do Bangalore w południowych Indiach. Historia zatoczyła koło, a jest to dopiero jej początek. A zaczyna się ona tam, gdzie narodził się sam pomysł. 24 marca wylądowałem na lotnisku Luton na obrzeżach Londynu. Następnego dnia dotarłem na Heathrow, skąd odlatywał mój samolot do Indii. Dwie godziny później, ugoszczony dwoma flaszeczkami samolotowego wina zasypiałem na pokładzie Boeinga 747 linii British Airways w drodze do miejsca, które było dla mnie jak dotąd moim największym podróżniczym wyzwaniem.

26.03.2010 - Bangalore (Bengalur) pierwsze starcie z indyjską rzeczywistością Obudził mnie znajomy dźwięk oznaczający „proszę zapiąć pasy”. Chwilę później usłyszałem głos pilota, który oznajmił, że za moment będzie-

22

www.medstudent.com.pl

my podchodzić do lądowania na międzynarodowym lotnisku w Bangalore, warunki pogodowe dobre, bla bla bla, temperatura w Bangalore dwadzieścia kilka stopni, zapowiada się piękny, słoneczny dzień. Spojrzałem przez okienko. Ciemno. Ciemno i tylko co jakiś czas światełka gdzieś daleko w dole. Sprawdziłem dane lotu na ekranie przed sobą: do celu pół godziny, jest

półrocznej zimie stulecia w Polsce. Gdy lądowaliśmy, wschodziło już słońce. Odprawa, formalności, bagaż... wszystko zajęło około godziny. Gdy wyszedłem przed terminal, słońce już było wyraźnie ponad horyzontem, temperatura... z pewnością było już około 30 st.C. Zaczynam w przewodniku szukać hoteli w centrum Bangalore. Znalazłem. Mam adres. Czyta-

Pałac Amba Wilas

godzina 4.30 nad ranem. Ale moment... 4.30 i temperatura już ponad 20 st.C!? Jak na końcówkę marca to trochę dużo. Dużo jak na Europę, w Indiach jest to sam środek pory suchej. Dotarło do mnie, że bluza, którą mam na sobie z pewnością nie przyda mi się tutaj przez najbliższe dwa tygodnie - fantastyczne uczucie po zeszłorocznej

łem trochę w przewodnikach przed wyjazdem na temat poruszania się po Indiach i stosując się do zawartych tam wskazówek, zamiast do irytujących taksiarzy udaję się do okienka „taxi service”. Z przewodnika wiem, że tam mnie nie wyrolują z kasą (a przynajmniej nie powinni). Pokazuję facetowi adres i pytam się ile? 1200 rupii!? No zwa-


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

riował chłop!! To jest 400 więcej, niż to co mam z drobnych, które wymieniłem w Londynie. Nagle słyszę głosy w mojej głowie: „Targuj się! Targuj się gdzie tylko się da i ile się da”. Wiedziałem, że przy okienku nie powalczę, więc z tobołami... uderzam do znajomych już taksówkarzy. Tam to samo: 1200 INR. Mówię, że mam... tylko 500 i więcej nie dam. Powoli wymiękają, ale ja dalej podtrzymuję moją ofertę. Po kilku minutach pertraktacji z kilkunastoma „złotówami” (albo raczej „rupiarzami”) dopada mnie taki jeden i mówi, że mnie tam zawiezie, ale za 800 INR. Indyjskim targiem jadę w końcu za 600. Po 1,5-godzinnej przepychance przez miasto ulicami, na których nie obowiązują żadne zasady ruchu drogowego, docieram na miejsce. Po drodze jeszcze kierowca mnie pyta, czy mu nie zatankuję za 200 rupii paliwa, bo nie dojedziemy. Nie mając wyjścia zgadzam się, kwota oczywiście została odliczona od całości. Po dotarciu pod wskazany adres i opuszczeniu taksówki dotarło do mnie, że międzynarodowe prawo jazdy (które na szybko kombinowałem przed wylotem) zupełnie mi się tutaj nie przyda! Oczywiście z tym dokumentem można wypożyczyć w Indiach samochód i się nim przemieszczać, ale to jest tylko dla tych, którzy przybywają tutaj po naprawdę ekstremalne przygody i przeżycia. Przyznam się szczerze - ja się bałem. Nie jeździ się łatwo po Wrocławiu, Katowicach, Warszawie czy innych dużych europejskich miastach, o Rzymie nie wspominając, ale to co się dzieje w Indiach jest gorsze niż cała Europa razem wzięta! Ci wszyscy kierowcy (z rykszarzami i motoryniarzami włącznie) zachowują się jak małe dzieci, które przed chwilą dostały swoje samochodziki i każdy chce być pierwszy. No dżungla! Ale prawda jest taka, że jeżeli ktoś potrafi poruszać się po dużych indyjskich miastach - wszędzie na świecie sobie poradzi. Quick tour po Bangalore - miasto duże, jeden z większych ośrodków akademickich i przemysłowych w Indiach, nieoficjalnie nazwane „Indyjską Doliną Krzemową” ze względu na siedziby licznych firm z branży informatyczno-elektronicznej. Miejsc historycznych niewiele, niebardzo jest co oglądać, przemieszczam się autobusami i... rykszami (to są dopiero mistrzowie ulicznych przepychanek - szacun!). Po powrocie do „domu” wypijam Coronę, biorę prysznic, ustalam, że następnego dnia jadę do Majsuru (Mysore) i wskakuję do wyrka. Tuż przed snem uświadamiam sobie, że tego dnia zaliczyłem chyba większość znanych ludzkości środków transportu: samolot, samochód, autobus, ryksza... o pociągach będzie później.

27.03.2010 Majsur (Mysore) Budzę się. Gorąco! Ale lepsze to niż polska niekończąca się zima. Szukam najbliższego źródła wody, znajduję obok łóżka butelkę, którą opróżniam w rekordowym tempie. Lepiej. Prysznic, przebierka i jestem gotowy do drogi. Jadę autobusem. Po drodze zatrzymuje się on na śniadanie w popularnym zajeździe. Na śniadanko... w sumie sam nie wiem co jadłem, ale było dobre: placki naleśnikopodobne, jakieś papki ziemniaczano-ryżowe, ziemniaki zapiekane w panierce, kilka sosów, owoce i kompot na popitkę. W dobrym tonie jest jedzenie tego przy pomocy tylko i wyłącznie własnych palców. Dokładki - ile się chce. Wszystkie te potrawy mają swoje nazwy, przykro mi ale ich nie pamiętam. Całość podana (a raczej zabrana od rozdających kucharzy) w bardzo czystej i eleganckiej formie, otoczenie też bardzo przyjemne. Po obfitym (wbrew pozorom!) śniadaniu jadę dalej. Godzinę później docieram do Majsuru. Zwiedzam tam pałac Amba Wilas. I tam pierwsza niespodzianka: bilety wstępu zaskakująco tanie!... Dla Hindusów. Dla zagranicznych turystów - cena x10. I jak się później okazywało - tak jest w niemal każdym miejscu. Wchodzę na dziedziniec, wszystko pięknie, ładnie, dochodzę do samego pałacu... i kolejna niespodzianka: przed wejściem muszę zostawić obuwie, wyłączyć komórkę i schować głęboko aparat fotograficzny. I nici z robienia zdjęć pięknym i przebogatym wnętrzom pałacu. Obejście całego kompleksu zajmuje mi około godziny. Następnie jadę do znajdującej się ok. 15 km na północ od Majsuru twierdzy Śrirangapattana (Srirangapatna). Pół godzinki na zwiedzanie i wracam do Bangalore. Po powrocie przepakowanie i... ruszam na podbój Indii! Wieczorem pakuję się do autobusu i wyjeżdżam w stronę Mangaluru (Mangalore). Autobus przez godzinę plącze się po mieście, aby w końcu wyjechać na główną drogę, która pozostawia WIELE do życzenia. Ale to jeszcze nie jest najgorsze. W pewnym momencie przejeżdżam przez Ghaty Zachodnie - wzgórza porośnięte dżunglą. Kończy się asfalt, zaczyna

szuter. Samochody (głównie autobusy i ciężarówki) poustawiane w konwoje z obstawą wyruszają przeprawić się przez tę dżunglę. Telepie niesamowicie, co chwilę autobus przejeżdża o centymetry od krawędzi drogi, za którą już tylko przepastne czeluście dzikiej dżungli. Nie wiem czy terenowym samochodem bym się tam wybrał... a Hindusi cisną tamtędy autobusami i dużymi truckami! Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. W pewnym momencie pomyślałem sobie, że w życiu nie chciałbym, żeby mi się tam właśnie o takiej porze (środek nocy) zepsuł samochód. Zwłaszcza przed tablicą ze zdjęciem tygrysa i jakiegoś innego drapieżnika, ostrzegającą przed niebezpieczeństwem ze strony dzikiej zwierzyny. Po dwóch godzinach prawdziwie offroadowej jazdy w końcu wyjechałem na „prostą”. Przed śniadaniem byłem już w Mangalurze.

Allappey

28.03.2010 Mangalur (Mangalore) Mangalur... no... spodziewałem się czegoś więcej. Kolejne wielkie miasto, niewiele do zobaczenia, ot taki punkt przesiadkowy. Mangalur leży w stanie Karnataka, lecz moim celem na następne kilka dni jest Kerala - stan sąsiadujący od południa z Karnataką. Po przyjeździe do Mangaluru udaję się na stację kolejową (Indian Railways), żeby sprawdzić czy i o której miałbym jakiś pociąg na południe. Ku mojemu zmartwieniu - w końcu chciałem się przejechać tymi słynnymi indyjskimi pociągami! - okazuje się, że miejsca we wszystkich pociągach tego dnia jadących na południe są już od dobrych kilku tygodni zarezerwowane i nie ma szans na - Nr 2

23


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

żaden bilet. Najbliższy ewentualnie za dwa dni. Skończyło się na tym, że kupiłem tylko sieciowy rozkład jazdy, który w dalszej części mojej wyprawy okazał się wręcz niezbędny! Nie pozostało mi nic innego jak rezerwacja miejsca w autobusie. Udaje się. Wieczorem odjeżdża autobus w ok. 500 kilometrową trasę do Koczin (Kochi) w Kerali.

nie drugiej klasy. Mój pierwszy raz w indyjskim pociągu - długo na to czekałem! - i jeszcze przed południem ląduję w Alappuli. W „taxi service” opłacam przejazd z dworca do centrum i pakuję się do rykszy. Po przyjeździe rykszarz wręcza mi wizytówkę jednej z rezydencji oferujących noclegi w Alappuli. Zauważam na niej logo Lonely Planet, okazuje się, że jest to jedno z miejsc rekomendowanych przez mój przewodnik, więc nie wysiadając z rykszy każę się tam od razu (za niewielką dopłatą) zawieźć. Kilka minut później okazuje się, że jest to strzał w dziesiątkę! Po przejściu przez dziedziniec i pierwszy budynek, w którym znajduje się recepcja i restauracja, wchodzę do całkiem sporego ogrodu, albo raczej „parku”/ ”gaju”, w którym stoją pojedyncze domki letniskowe. Właściciel daje mi do wyboru: albo mogę mieszkać w trzcinowym domku, albo... w drewnianym domku na drzewie! Nie zastanaMleko kokosowe do śniadania w Backwaters wiając się za długo wybieram nocleg w 29.03.2010 Ernakulam, Alappula stylu tarzana. Wnętrze całkiem przytulne, Ernakulam - dzielnica Koczinu, dużych miast wszystko jest tak jak trzeba, łazienka mała, ale mam już powoli dosyć. Kierowca wysadza mnie czysta i elegancka z „europejską” (nie indyjska wczesnym rankiem na jakimś przystanku. Nie dziurą w podłodze) toaletą, tarasik z widokiem do końca wiedząc gdzie jestem, pytam miejna cały „gaj” z palmami, paprociami i innymi scowych o dworzec kolejowy. Nie jest to łatwe. roślinami typowymi dla tej strefy klimatycznej. Ostatecznie zatrzymuję rykszę i rykszarz dowozi To wszystko za 350 rupii (niecałe 10 USD)! I to mnie na miejsce. Chcę się wydostać z Koczinu jest właśnie ten indyjski pełen chillout, którego (pomimo tego, że jest to miasto o bogatej histoszukałem!! Można się było poczuć jak w raju!! rii i warto spędzić tu dzień, czy dwa, ale jak już Nawet się nie rozpakowywałem, rzuciłem plewcześniej wspomniałem - muszę odpocząć od cak na wyrko i oddałem się godzinnemu leniuwielkomiejskiego zgiełku) i pojechać kilkadziechowaniu na hamaku! I tak właśnie powinny siąt kilometrów dalej na południe do Alappuli. wyglądać wakacje! Po południu wybrałem się Na tym odcinku pociągi jeżdżą stosunkowo częna spacer po Alappuli. Miasteczko niewielkie, sto, więc nie ma problemu z biletami. Podróż na ulicach natomiast tłok jak wszędzie. Kilka pociągiem nie powinna zając dłużej niż dwie świątyń i świątynek, targowisko, mnóstwo brygodziny, więc kupuję bilet na przejazd w wagotyjskich turystów, kilka skrzyżowań, kanał wod-

24

www.medstudent.com.pl

ny - ot cała Alappula. Wieczorem idę na małe zakupy po prezenty z „listy życzeń” powstałej jeszcze w Polsce przed wyjazdem. Po powrocie do rezydencji zamówiłem u właściciela wycieczkę w canoe po Backwaters na następny dzień. Jeszcze tylko kolacja (rewelacyjne briani!!!) i układam się do spania.

30.03.2010 Backwaters Backwaters to system rozlewisk, lagun i kanałów, które ciągną się wzdłuż wybrzeża Kerali od Kollam aż po Koczin. Można je zwiedzić na kilka sposobów. Najpopularniejszym (czyli odpada) i najtańszym jest wejście na prom wycieczkowy. Innym dosyć popularnym, ale drogim (czyli odpada) sposobem jest wynajęcie na kilka dni - większą, zgraną ekipą - boathouse`u, czyli... imprezowni na wodzie (ponoć all inclusive). Jeszcze innym wyjściem jest wynajęcie canoe (na godziny, ok. 200 INR/godz.) razem z wioślarzami. Jest to możliwość stosunkowo niedroga, trochę mniej wygodna, ale za to pozwala dotrzeć w miejsca, które nie są dostępne z pokładu promu, czy boathouse’u - i o to mi właśnie chodziło! Mogłem zobaczyć jak żyją ludzie w miejscu, gdzie czas zatrzymał się dobre kilkadziesiąt lat temu; przekonać się co tak naprawdę oznacza pojęcie „samowystarczalności”; zobaczyć co robią ludzie, aby przetrwać; jak wykorzystują zasoby naturalne; jak w takim miejscu wygląda transport, komunikacja, szkoły, świątynie oraz ceremonia zaślubin; przekonać się, że pranie ciuchów waląc nimi o kamień wcale nie jest reliktem przeszłości; jak również skosztować miejscowych specjałów (masala dosa i mleko kokosowe). Innymi słowy był to jeden z tych dni, na które czekałem i dla których wybrałem się właśnie tak daleko; dzień, który pozwolił mi przekonać się jak tak naprawdę wygląda życie zwykłych ludzi, którzy nie są jeszcze dotknięci cywilizacją XXI wieku i szerzącą się z prędkością szarańczy komercją. To były właśnie te Indie, których chciałem doświadczyć! Spełniło się moje marzenie - byłem w miejscach, do których docierają nieliczni! I jest to doświadczenie, którego nie zapomnę do końca życia. Podobnych przygód miałem jeszcze na swoich indyjskich drogach wiele, jak chociażby 40-godzinna podróż pociągiem do Bombaju, czy wizyta w labiryncie najsłynniejszych (dzięki Slumdogowi) slumsów świata. Może opiszę je szerzej następnym razem, zatem do zobaczenia w kolejnym numerze MedStudenta!


I KONFERENCJA

&3(01",

Przypadki Medyczne.pl 26 marca 2011, Wrocław

Pierwsza konferencja poświęcona omawianiu przypadków medycznych


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

HOT NEWS

PrzypadkiMedyczne.PL Mateusz Palczewski

W październiku 2009 roku z inicjatywy studentów medycyny i lekarzy z Wrocławia i Zabrza powstał portal PrzypadkiMedyczne.pl. Idea była prosta – chcieliśmy stworzyć bazę przypadków medycznych – zarówno pełnych opisów jak i zagadek w formie quizów i testów. Od tamtego czasu opublikowaliśmy ponad 300 przypadków i przeprowadziliśmy 6 ogólnopolskich konkursów!

A

utorzy naszych przypadków, a może być nim każdy student medycyny lub lekarz zarejestrowany na portalu, w ramach programu „książki za przypadki” otrzymują od nas nagrody w postaci książek medycznych. Nauka poprzez studium przypadków okazała się bardzo pożądaną przez środowisko akademickie formą – spróbuj i Ty! Nie chcąc poprzestać na sukcesie pomysłu podjęliśmy się organizacji konferencji. Co więcej, zadaliśmy sobie i licznym klinicystom z wieloletnim doświadczeniem pytanie – „Czy konferencja, na której omawiane byłyby wyłącznie przypadki medyczne byłaby ciekawa?”. Wszyscy odpowiadali twierdząco, dodając, że „przypadki medycz-

ne” to najciekawszy element każdej konferencji. Dzięki takiej motywacji ruszyliśmy do pracy. Na nasze zaproszenie, do wygłoszenia wykładu inauguracyjnego, pozytywnie odpowiedziała prof. Maria Siemionow z Cleveland Clinic, która w grudniu 2008 roku dokonała pierwszego udanego przeszczepu twarzy. Przypadki, przedstawią także tak uznani specjaliści jak prof. Alicja Chybicka, prof. Tadeusz Dobosz, prof. Andrzej Gładysz, prof. Zygmunt Grzebieniak, prof. Jerzy Jabłecki, prof. Michał Jeleń, prof. Andrzej Karmowski, prof. Kazimierz Kobus, prof. Leszek Paradowski, prof. Dariusz Patkowski, prof. Marian Zembala oraz dr Jakub Trnka.

Planujemy, aby ta konferncja stała się cyklicznym wydarzeniem, na którym lekarze będą mogli co roku omawiać zgłoszone przez siebie przypadki. Po zakończeniu I edycji ogłoszona zostanie data kolejnej i udostępniony formularz zgłoszenia swoich wystąpień. Serdecznie zapraszamy do udziału w tej i kolejnych edycjach. Rejestracja na I Konferencję PrzypadkiMedyczne.pl poprzez portal www.PrzypadkiMedyczne.pl. Komitet Organizacyjny: Mateusz Palczewski telefon: 503 – 773 – 214 e-mail: palczewski@przypadkimedyczne.pl

... czyli dr House we Worcławiu Marta Pysz

Studia medyczne. Sześć lat ciężkiej pracy, przyswajania tysięcy stron materiałów, poszerzania wiedzy i umiejętności praktycznych. Pomiędzy stronicami Szczeklika zadajemy sobie czasem pytanie, czy nasze przygotowanie do przyszłego zawodu jest wystarczające? Czy będąc na miejscu doktora House’a i jego współpracowników udałoby nam się postawić celne rozpoznanie, a tym samym ocalić zdrowie lub życie pacjenta cierpiącego na tajemnicze schorzenie?

N

iezwykła popularność serialu sprawiła, iż niejeden z nas chciałby sprawdzić się w wymagającej roli diagnosty. Niestety, nie zawsze mamy możliwość zrealizowania się w tej kwestii na uczelni. Dlatego idąc naprzeciw żądnym wiedzy studentom, w roku akademickim 2009/2010 Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny IFMSA-Poland oddział Wrocław we współpracy z portalem PrzypadkiMedyczne.pl, stworzyło Ogólnopolski Konkurs “Przypadki Medyczne”. W tym roku odbędzie się już II edycja naszego konkursu. Etap kwalifikacyjny zostanie przeprowadzony drogą elektroniczną na stronie w w w. ko n ku rs . p r zy p a d k i m e d yc z n e . p l , w dniach 14-27.03.2011. Każdy uczestnik będzie musiał zmierzyć się ze specjalnie przygoto-

26

www.medstudent.com.pl

wanymi przez nas pytaniami testowymi, opartymi o rzeczywiste historie choroby. Z grona zarejestrowanych wybierzemy najlepszych diagnostów, którzy zostaną zaproszeni na dwudniowy finał do Wrocławia. A tutaj będzie czekać na nich prawdziwe wyzwanie! Wcielą się w niełatwą rolę lekarza. Ich zadaniem będzie przeprowadzenie pacjentów-aktorów wzdłuż zawiłej drogi prowadzącej przez rozmowę, badania specjalistyczne, aż do postawienia celnej diagnozy i zaproponowania najbardziej skutecznej ścieżki leczenia. Działania finalistów zostaną poddane ocenie komisji, która zwróci szczególną uwagę nie tylko na trafność rozpoznania czy efektywność kuracji, ale także na niezwykle ważną relację z pacjentem. Na zwycięzców zmagań czekać będą również atrakcyjne nagrody.

Konrad Pieszko, inicjator konkursu, a zarazem student Akademii Medycznej im. Piastów Śląskich we Wrocławiu, zapytany o ideę przedsięwzięcia odpowiada: „Diagnozowanie pacjenta wymaga od lekarza nie tylko wiedzy, ale też cierpliwości, niepopadania w rutynę, dociekliwości, spostrzegawczości i szczypty ‘tego czegoś’ – lekarskiej intuicji.” Przypadki Medyczne to praktyczne podejście do zdobywania wiedzy. To innowacyjna formuła nauki, wykorzystywana w jednym z etapów United States Medical Licensing Examination, a także niecodzienna możliwość dobrej zabawy oraz integracji środowiska studenckiego w uroczym Wrocławiu. Przypadki Medyczne to okazja do znalezienia w sobie ‘tego czegoś’. Zachęcamy serdecznie do spróbowania swoich sił i wzięcia udziału w konkursie!


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

- Nr 2

27


• ponad 90 przypadków • zespół wybitnych autorów z całego świata • idealny podręcznik na Twoją praktykę zagraniczną • różnice w praktyce medycznej między krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się • epidemiologiczne, ekonomiczne oraz inne kwestie związane z globalnymi problemami współczesnej medycyny

99 zł 39 zł * * Oferta ważna do 31 marca 2011 r. Aby skorzystać z promocji dodaj książkę do i wpisz kod DAV39

www.elsevier.pl

KRS: Sąd Rejonowy Wrocław-Fabryczna, VI Wydział Gospodarczy, nr 0000123635, NIP: 898-001-39-48, kapitał zakładowy: 7 023 000 PLN


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.