Medstudent nr 1

Page 1

Nr 1 - paĹşdziernik 2010


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

3

Temat numeru: tów medycznych bo ro y yw kt pe rs Problemy i pe

6

Moje miejsca o Osówka Podziemne miast

8

elni ach Mury Twojej ucz yczny w Katowic ed M t te sy er w ni Śląski U

10

11 14 16

Hot News m Medycyny Stołeczne Muzeu ótce - otwarcie już wkr yka Muzyka dla med piątego elementu W poszukiwanu GO Co słychać w N rakowie - konferencja w K Choroby rzadkie MSA-Poland Wiadomości z IF -Poland Podróż z IFMSA

18

ranicy Etyka, czyli na g ień Z etyką na co dz

19

o... Lekarz z pasją d Innu Rowerem wzdłuż

y! Drodzy Czytelnic ze ręce pierwszy Oddajemy w Was ego Kwartalnika numer Studencki student”. Lekarskiego „Med ie eniem jest dotarc Naszym zamierz mym czasie, w jednym i tym sa i wspólnym z tą samą treścią szystkich przesłaniem do w kich” w kraju. wydziałów „lekars kształtowanie Naszą misją jest łych lekarzy środowiska przysz w łań medstudentó ia dz e ni ra ie sp w i j Polski. na obszarze całe drukowanego za Oprócz wydania o iedzenia naszeg chęcamy do odw ego: portalu internetow t.com.pl. www.medstuden ia ętą do odwiedzen Dodatkową zach dą owego niech bę wydania internet do wygrania. ciekawe nagrody lądał kolejny To, jak będzie wyg e ta, w dużej mierz numer Medstuden Was. Czekamy zależy również od i sugestie. na Wasze opinie go Wam przyjemne Kończąc, życzę czytania. i Dominik Pawlińsk y Redaktor Naczeln

Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent – www.medstudent.com.pl Redakcja: ul. Zabrska 14/9, 40-083 Katowice Wydawca: Fundacja Pro Homine Promovendo, www.prohomine.org.pl Redaktor naczelny: Dominik Pawliński, dominik.pawlinski@medstudent.com.pl, 502 748 048 Zespół: Aleksander Biesiada, Janusz Dramski, Przemysław Grzywa, Paweł Słomiany, Marek Szulc, Tomasz Zjawiony Współpraca: dr Zbigniew Nawrat, Zdzisław Łazanowski, Izabela Koźmińska-Życzkowska, Radek Popiel, lek. Magdalena Mazurek, Paweł Wójtowicz, lek. Joanna Iskra, lek. Tomasz „Góral” Leśniak Okładka: autorem zdjęcia jest Mariusz Jakubowski • Korekta i DTP: Marek Szulc • Druk: Fischer Poligrafia, www.fischer.pl Redakcja zastrzega sobie prawo adiustacji, skracania oraz zmiany tytułów nadesłanych materiałów. Opinie zawarte w artykułach wyrażają poglądy autorów i nie muszą być zgodne ze stanowiskiem Redakcji. Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. Wszelkie prawa zastrzeżone.

www.medstudent.com.pl


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent TEMAT NUMERU

dr Zbigniew Nawrat

R

Obecnie liczba ludzi na Ziemi przekracza sześć miliardów, towarzyszy im coraz mniejsza liczba organizmów żywych oraz kilka milionów coraz bardziej „inteligentnych” robotów. Robot to inteligentne połączenie percepcji (sensorów) z działaniem (pracą mechaniczną). Robot to jedno z niewielu słów słowiańskiego pochodzenia, które weszły do światowego języka współczesnej nauki i techniki.

obota – sztuczną istotę, stanowiącą imitację człowieka, zdyscyplinowaną, wydajną i wolną od uczuć, wymyślił czeski pisarz Karel Čapek, który w 1920 r. napisał dramat fantastyczno-naukowy „R.U.R. – Roboty Uniwersalne Rossuma”. Dzisiaj ta wizja nabiera coraz bardziej realnych kształtów. W takim razie robota medycznego można uznać za imitację lekarza, wykonującego określone zadania w sposób bardziej precyzyjny, powtarzalny wg przyjętego standardu. Trzy uniwersalne prawa, zwane kanonami robotyki, sformułował w latach 50. XX wieku Isaac Asimov w powieści „The Caves of Steel”: • robot nie może integrować w działanie człowieka, oprócz tych działań, które szkodzą człowiekowi, • robot musi być posłuszny rozkazom wydawanym przez człowieka, oprócz tych rozkazów, które są sprzeczne z pierwszym kanonem, • robot musi chronić swoją egzystencję, oprócz tych przypadków, które są sprzeczne z pierwszym i drugim kanonem. Obawy pionierów robotyki znajdują dzisiaj potwierdzenie. Opracowywane są roboty, które są lub będą wykorzystywane podczas działań wojennych: zarówno dla ratowania rannych żołnierzy (do ściągania z pola walki, udzielania pierwszej pomocy i transportu), prac saperskich, ale także do obserwacji (szpiegostwa) i prowadzenia walki. Prasowe doniesienia opisują, że armia amerykańska korzysta z pomocy ponad kilku tysięcy półautomatycznych robotów, np. w Iraku. Opisywane doświadczenia świadczą o wielu trudnościach współdziałania robotów i ludzi w tych ekstremalnych warunkach. Obrazowo ilustruje to informacja o wstrzymaniu eksploatacji zdalnie sterowanych robotów bojowych typu SWORDS, które zaczęły się nagle obracać i kierować lufy w stronę amerykańskich żołnie-

rzy. Pojawiają się również obawy wykorzystania robotów przez zamachowców. Robotyka wkroczyła do życia głównie z powodu optymalizacji procesów produkcji przemysłowej. Jednak obecnie sprzedaje się coraz więcej robotów usługowych (ponad 5 milionów, prawie pięć razy więcej niż robotów przemysłowych). Jest ogromne zainteresowanie robotami rehabilita-

możliwych zastosowań robotów w medycynie i służbie zdrowia. Zrobotyzowane urządzenia pomagają we wszystkich życiowych zadaniach takich jak przemieszczanie się, spożywanie posiłków, prostych pracach mechanicznych, jak również nauce i rozrywce. Robot-pielęgniarka HelpMate (Cardinal Health) czy ISAC (Inteligent Soft Arm Control)

Roboty da Vinci I Robin Heart podczas prezentacji w Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu

cyjnymi oraz robotami osobistymi, stosowanymi do obsługi osób starszych i niepełnosprawnych w domach. Wobec starzenia się społeczeństwa będzie to w przyszłości najsilniej rozwijany kierunek robotyki, wielkie wyzwanie inżynierskie o wielkiej sile ekonomicznej i marketingowej. W 1986 roku OECD (Organization for Economic Cooperation and Development) znalazła aż 400

poruszając się po budynku szpitalnym udziela informacji, rozwozi posiłki, pomaga znaleźć pacjentom drogę itp. Robot „Care-O-Bot” (Fraunhofer IPA) pomaga w utrzymaniu niezależności ludzi starszych, którzy mają problemy z samodzielnym poruszaniem się po pomieszczeniach. Innym przykładem jest robot My Spoon firmy SECOM – robot, który umożliwia pacjentom jedzenie posił- Nr 1


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

ków poprzez przenoszenie jedzenia z tacy do ust człowieka. Robot RP-6 firmy In-Touch jest mobilną platform telemedyczną. Tworzy możliwość kontaktu wzrokowego i dźwiękowego pomiędzy lekarzem a pacjentem na odległość. Penelope jest zaś testowanym w Uniwersytecie Columbia

produkowany na masową skalę i-SOBOT został uznany „robotem roku 2008” w Japonii. Robot partnerujący człowiekowi musi nie tylko poruszać się w przestrzeni urbanistycznej stworzonej przez człowieka dla człowieka, ale również powinien rozumieć nasze zachowanie,

Jest miejsce również dla robotów mobilnych (Robot RP-6 firmy In-Touch) – autor artykułu zajął miejsce kierownicze – może teraz wysłać swojego multimedialnego asystenta na oddział szpitala

robotem-instrumentariuszką (sterowana głosem podaje chirurgowi narzędzia podczas operacji, opcjonalnie przejmuje wybrane narzędzie z rewolwerowego magazynku i wprowadza do właściwego traokaru – portu narzędzia) Ale wobec coraz wyższych kosztów opieki nad osobami starszymi rośnie również rola robotów terapeutyczno-rozrywkowych. Do ośrodków opieki zdrowotnej w Danii trafiło 1000 japońskich robo-fok Paro. Ten „najbardziej terapeutyczny robot na świecie” (z księgi rekordów Guinessa) potrafi pozytywnie wpływać na emocje i aktywność mózgową uczestników spotkań. Szczególnie Japończycy są zaangażowani w postęp robotów humanoidalnych wychodząc z założenia, że jako robo-kompani w życiu człowieka winni mieć nie tylko sposób poruszania się, ale również mimikę zbliżoną do człowieka. Powszechnie znane są Honda, Asimo czy DreamRobot Sony, może mniej Cog służący do badań zachowań czy Kismet z rozbudowaną mimiką lub android Repliee. Najmniejszy na świecie robot humanoidalny

www.medstudent.com.pl

sposób pojmowania rzeczywistości. Znany amerykański wynalazca Ray Kurzweil twierdzi, że maszyny osiągną poziom sztucznej inteligencji porównywalny z ludzkim już w 2029 roku. Podczas corocznych zmagań o nagrodę Loebnera, program komputerowy Elbot udający, że jest człowiekiem, ustalił rekord oszukując sędziów w 25 procent przypadków (z 12 sędziów). Konstruktor pierwszej maszyny, która przejdzie słynny test Turinga („czy podczas rozmowy można rozróżnić maszynę od człowieka”) otrzyma 100 000 dolarów nagrody. Nagroda Loebnera przyznawana jest corocznie dla twórców maszyny, która osiągnie najlepszy wynik. Roboty powszechnie stosowane są w urządzeniach diagnostycznych oraz w przemyśle medycznym i farmaceutycznym. W związku z rozwojem mikroelektroniki pojawiły się zupełnie nowe możliwości w zakresie diagnostyki. Kapsułka PillCam ESO zaprojektowana specjalnie do uwidocznienia błony śluzowej przełyku, posiada dwie kamery (14 kolorowych zdjęć na

sekundę). Czujniki rozmieszczone są na klatce piersiowej i połączone są z rejestratorem danych noszonych na pasie wokół talii. Nie jest tajemnicą, że postęp w tej dziedzinie zawdzięczamy osiągnięciom technicznym stosowanych w izraelskich satelitach szpiegowskich. Samonapędzające zrobotyzowane endoskopy, bazujące na zaawansowanych mikrotechnologiach, stanowią obiecujące narzędzie zmniejszające ból oraz dyskomfort podczas zabiegu. Tworzone są modele komputerowe i pierwsze modele fizyczne minirobotów i nanorobotów, które będą mogły odegrać istotną, aktywną rolę w procesach naprawczych różnych patologii, działając czasem na poziomie skali jeszcze do niedawna zarezerwowanych dla reakcji biochemicznych i procesów genetycznych organizmu. Dzięki stosowaniu coraz bardziej rozwiniętych systemów sterowania, roboty mogą być wykorzystywane do badań zachowań biologicznych, nie tylko człowieka (tzw. bioroboty). Zbiory małych prostych robotów organizują się w społeczności i są dobrym obiektem badań problematyki organizmów niższych. Dobrym przykładem ilustrującym możliwości współdziałania środowiska robotów ze środowiskiem naturalnym zwierząt w celach badawczych są próby wniknięcia w środowisko prawdziwych karaluchów – ich zrobotyzowanych odpowiedników wykonanych przez międzynarodowy zespół naukowców w 2006 r. Roboty-karaluchy były w stanie po jakimś czasie manipulować większością żywych osobników. Bioroboty zmniejszają zapotrzebowanie na operacje na zwierzętach. Obecnie trwają prace finansowane przez dwie amerykańskie agencje rządowe: National Institutes of Health i Enviromental Protection Agency nad opracowaniem alternatywnego sposobu testowania substancji chemicznych, w którym do testów, zamiast zwierząt, wykorzystywane byłyby specjalne roboty. Roboty medyczne stanowią wielki potencjał dla chirurgii, zwiększając jej precyzję i ułatwiając dostęp małoinwazyjny do obszaru operacji. Dzisiaj to są głównie telemanipulatory, czyli pomiędzy dłonią chirurga a narzędziem wykonującym pracę (operację) znajduje się komputer nadzorujący oraz ramię robota zwiększające precyzję działania. Robotyka chirurgiczna to względnie młoda dziedzina techniki. W drugiej połowie lat 80. rozpoczęto pierwsze eksperymenty kliniczne w neurochirurgii i ortopedii. W 1985 r. 52-letni mężczyzna został umieszczony na stole skaneru tomografu CT, a robot został użyty do pozycjonowania i do orientacji rurki-prowadnicy dla igły biopsyjnej mózgu. Konstruktor Yik San Kwoh


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

przystosował do omawianych celów robota przemysłowego PUMA 560. Eksperymenty zostały przerwane ze względów bezpieczeństwa. W Grenoble testowano NeuroMate – robota zintegrowanego systemu operacji neurochirurgicznych. W USA R. Taylor, związany z IBM, rozwinął system stosowany w ortopedii zwany później ROBODOC. Do tego samego celu w Niemczech powstał CASPAR. B. Davies w London Imperial College zbudował robota do operacji prostaty. Pierwsza operacja urologiczna została wykonana w 1992 r. robotem PROBOT w Guy’s Hospital w Londynie (Wickham). Dla ortopedii i innych dziedzin związanych z operacjami kości i stawów, chirurgii plastycznej czy neurochirurgii (związanych z przemieszczaniem się ściśle określonej, “twardej”, niezmiennej w czasie geometrii) – orientacja i nawigacja w przestrzeni narzędzia jest poprzedzona właściwym “wywiadem” diagnostycznym. Jest to obecnie trudne do osiągnięcia w czasie operacji na miękkich tkankach. W czasie zabiegu kardiochirurgicznego chcemy również operować na bijącym sercu. Operacja stawu kolanowego albo biodra jest bardziej przewidywalna niż wszycie pomostu pomiędzy aortą a tętnicą wieńcową na bijącym sercu. W latach 80. największym wyzwaniem były operacje naczyń wieńcowych serca – ogromna liczba operacji, milionowe rzesze pacjentów i wielkie oczekiwania wobec mniejszej inwazyjności nowego typu narzędzi. Było to zadanie postawione przed konstruktorami robotów Zeus, da Vinci (USA) i Robin Heart (Polska). Notabene – roboty da Vinci stosowane są dziś częściej do operacji prostaty niż serca. Na początku 1998 r. w Paryżu (Loulmet-Carpentier 1998) oraz w Lipsku (Falk-Mohr 1998) przeprowadzono pierwsze operacje kardiochirurgiczne – zastawki mitralnej i pomostów aor-

talno-wieńcowych, stosując urządzenia noszące pełne znamiona robotów kardiochirurgicznych – amerykańskie roboty da Vinci. Nie przypadkiem jedyne stosowane obecnie klinicznie roboty kardiochirurgiczne wywodzą się z zarzucone-

rownię do symulacji lotów. Wyważone uchwyty przenoszą ruch dłoni i palców (szczypce) na ruch i określone czynności narzędzi. Wprowadzenie robotów w miejsce chirurgów asystujących lub prowadzących przyniesie określone efekty ekonomiczne i umożliwi wykonanie zabiegów w sytuacjach trudnych, takich wojna, epidemia, podróż kosmiczna lub innych przypadkach, w których wystąpi brak fachowego personelu. Stosowanie robota asystującego może być efektywniejsze i wygodniejsze niż pomoc asystenta. Roboty nowej generacji mogą spowodować skrócenie czasu zabiegu. Prace nad polskim robotem finansowane przez Robot da Vinci waży ponad tonę jednak steruje się nim zza wygodnej KBN i Fundację Rozwoju konsoli lekko i rzeczywiście intuicyjnie Kardiochirurgii w Zabrzu go programu wojen gwiezdnych prowadzonego prowadzone są od 2000 r. Projekt badawczy reaprzez NASA (firma Computer Motion CMI) oraz lizowany przez multidyscyplinarny zespół w kilku Pentagon (firma Intuitive Surgical IS). Pierwszy ośrodkach naukowych w Polsce obejmuje swosystem pozycjonowania endoskopu wprowadziła im zakresem opracowanie różnych strategii opena rynek w 1994 r. firma Computer Motion (Goracji, symulacje przebiegu operacji, opracowaleta, CA). Jednym z pierwszych seryjnie wytwanie ergonomicznego stanowiska pracy chirurga, rzanych robotów chirurgicznych typu Masterzaprojektowanie układu sterowania i konstrukSlave był teleoperator ZeusTM firmy Computer cji mechanicznej manipulatora oraz wykonanie MotionCM (Goleta, CA). W części slave, składa niezbędnych modeli i prototypu. Nadaliśmy mu się z trzech ramion mocowanych do stołu opeimię: Robin Heart. racyjnego: jedno z kamerą sterowaną głosem W fazie projektowania wykonano szereg mo(AESOP) oraz dwóch wyposażonych w narzędzia deli i rozwiązań prototypowych. Testowane są chirurgiczne. Niestety po „wojnie patentowej” różne metody przekazywania informacji maszyobecnie na polu praktyki klinicznej pozostał tylnie: sterowanie ruchem dłoni, głowy i głosem ko wart 2 mln dolarów robot da Vinci. modeli robotów o różnej budowie i sposobie Da Vinci (robot typu master-slave czyli mistrz działania. Prowadzone są prace nad inteligentną sterujący niewolnikiem) bazą danych. Przywoływana głosem umożliwi posiada: konsolę obpokazanie na ekranie informacji diagnostyczserwacyjną i kontrolnych oraz danych z symulacji operacji. Lekarzną chirurga oraz układ operator będzie mógł w każdej chwili wykorzychirurgicznych ramion stać program doradczy. Opracowywano szereg i narzędzia oraz kamerę modeli nadajników ruchu wykorzystujących endowizyjną. Trzy (lub różne możliwości i doświadczenie operatorów. cztery) ramiona zamoW celach edukacyjnych oraz dla testowania nocowane są do stabilnej wych projektów, jako pierwsi w Polsce wykonalikolumny stojącej na częśmy wirtualną salę operacyjną. ści jezdnej. Najsilniejsze W ramach rodziny polskich robotów Robin ramię utrzymuje kameHeart powstały w pierwszej fazie trzy moderę. Samodzielna konsola le: Robin Heart 0, Robin Heart 1 i Robin Heart z okularem z możliwoś2, różniące się m.in. koncepcją sterowania cią przełączania obrazu i mocowania. W latach 2007-2008 powstał słuna 2D lub 3D jest wyżący do sterowania położeniem endoskopoweRealna sala z robotami Robin Heart godna – przypomina stego toru wizyjnego robot Robin Heart Vision. - Nr 1


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

Sterowanie robotem odbywa się w ergonomicznej konsoli Robin Heart Shell. Chirurg, poprzez użycie przycisków (pedały jako sprzęgła oraz rodzaj dżojstików w dłoni), uruchamia funkcje manipulacyjne i wykonawcze narzędzi, obserwując obraz pola operacji na monitorze. W styczniu 2009 roku podano testom wszystkie posiadane roboty w eksperymencie na zwierzętach. Operację przeprowadzono na świniach w Centrum Medycyny Doświadczalnej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach przy udziale znakomitych kardiochirurgów (Romuald Cichoń, Joanna Śliwka, Grzegorz Religa, Michał Zembala). W czasie eksperymentu wykonano z powodzeniem zadania chirurgiczne w przestrzeni brzucha: operację wycięcia pęcherzyka żółciowego oraz w przestrzeni klatki piersiowej i serca: elementy naprawy zastawek serca (ta operacja z krążeniem pozaustrojowym). Sprawdzono skuteczność mechatronicznych narzędzi Robin Heart Uni System - które można montować na ramieniu robota (sterowanie z konsoli) lub trzymać w dłoni (sterowanie manualne). W maju 2010 r. przeprowadzono pierwszą weryfikację w eksperymencie na zwierzęciu nowego modelu, Robin Heart mc2, który postał w odpowiedzi

na potrzeby precyzyjnego działania w małym obszarze pola, docelowo również w wybranych operacjach chirurgicznych przez otwory naturalne chorego. Robot jest uniwersalny w takim znaczeniu, że może pracować w klasycznym już układzie trójkąta lub linii przejścia przez powłoki ciała pacjenta lub przez praktycznie jeden większy otwór (dwa narzędzia wykonawcze i tor wizyjny). Narzędzia można w szybki sposób zdemontować z ramienia robota i sterować nimi ze specjalnego uchwytu w dłoni. Polska rodzina robotów chirurgicznych o nazwie Robin Heart stanowi szansę na wprowadzenie do praktyki klinicznej nowoczesnych, sprawnych narzędzi chirurga. Dzięki nim będzie można w szerszym zakresie stosować technikę mniej inwazyjnych operacji dla pacjenta, bezpieczniejszych dla pacjenta i... lekarza. Do udziału w polskim projekcie zaproszono młodych naukowców i studentów. Dzisiaj stanowią unikalną bazę kompetentnych naukowców, konstruktorów i lekarzy, gotowych rozwijać i stosować roboty w medycynie. Entuzjaści robotyki medycznej spotykają się co roku w Zabrzu w grudniu na konferencjach „Roboty Medyczne”. Najlepsi młodzi konstruktorzy walczą

o trofea „Statuetka Robina” i nagrodę publiczność „Strzała Robina”. Opracowane roboty i mechatroniczne narzędzia można testować w czasie Warsztatów Chirurgicznych. Można wtedy nabrać osobistych doświadczeń i porównać na czym polega różnica sposobu pracy i efektów działania, operując narzędziami klasycznymi, laparoskopowymi i telemanipulatorami chirurgicznymi. Konferencje są otwarte i darmowe, a gospodarze – Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii – zapraszają gorąco w swoje progi. Wszystkie informacje na stronie www.frk.pl oraz www.robinheart.pl (tamże książki w formacie „PDF” wydane przez autora tego artykułu). Zbigniew Nawrat jest fizykiem teoretykiem z wykształcenia i doktorem nauk medycznych, jest dyrektorem Instytutu Protez Serca, utworzył i kieruje w nim Pracownią Biocybernetyki, jest adiunktem w Katedrze Kardiochirurgii i Transplantologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Choć nie jest lekarzem – zyskał szacunek środowiska medycznego za swoje zaangażowanie w prace nad sztucznym sercem, biomateriałami, symulacjami operacji chirurgicznych, innowacyjnymi narzędziami chirurgicznymi. Powszechnie uważany jest za ojca robota Robin Heart.

MOJE MIEJSCA

Zdzisław Łazanowski www.osowka.pl

Czasami warto wyrwać się z murów uczelni, wyściubić nos zza książki i odwiedzić miejsca, te bliskie, a może nawet te dalsze, by zobaczyć coś ciekawego. Na samym początku naszej wędrówki zapraszam Was do zapoznania się z krótką historią i atrakcjami Podziemnego Miasta Osówka. [Dominik Pawliński]

J

eden z najciekawszych podziemnych kompleksów w Górach Sowich, wybudowany przez Rzeszę Niemiecką w ramach programu Riese (Olbrzym). Pod koniec roku 1942 alianci zbombardowali niemiecki okręg przemysłowy Peenemunde na północy Europy. Kilka miesięcy później wojska niemieckie zaczęły odwrót na froncie wschodnim. Po tych zdarzeniach Hitler podjął decyzję w Obersalzburgu o rozpoczęciu gigantycznej budowy na terenach bezpiecznych, jakimi były Góry Sowie i okolice Wałbrzycha. Byli tu przywożeni więźniowie z obozu Gross-Rosen i jeńcy wojenni, ale również wysokiej klasy specja-

www.medstudent.com.pl

liści z całej Europy. Rozpoczęła się budowa. Drążono sztolnie, a na powierzchni budowano bunkry Do obiektu doprowadzono drogi oraz linie kolejowe. Na początku 1945 roku, po pracach trwających półtora roku, nastąpił odwrót. Nacierająca na Dolny Śląsk Armia Czerwona oraz polskie wojsko przerwały wszelkie prace. Niemcy wycofali więźniów i niektóre maszyny oraz zamaskowali podziemia (pozostawiając w nich plac budowy), być może w celu ewentualnego powrotu i odzyskania skarbu złota wrocławskiego. W rozmowach ze świadkami wojennych wydarzeń przewijały się informacje o tym,

że w wybetonowanych, ogrzewanych i strzeżonych przez wartowników podziemiach miało znaleźć schronienie do 20 tys. uzbrojonych żołnierzy niemieckich, czyli średniej wielkości podziemne miasto. Żołnierze, oprócz wykonywania swoich obowiązków, mieli chronić wewnątrz podziemi naukowców z dziedziny chemii i fizyki, którzy prowadzić mieli pracę nad uranem i ciężką wodą, a może prototypem bomby atomowej? Po wojnie, w latach 1945 – 1947, Armia Czerwona, przedsiębiorstwa terenowe oraz okoliczna ludność wywieźli wszystko, co nadawało się do zagospodarowania. Puste


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

sztolnie straszyły, ale jednocześnie stały się miejscem wypraw odważnych młodych ludzi. To oni szukali skarbów, złota oraz bursztynowej komnaty. Nigdy nie odnaleziono tych cennych rzeczy, ale o niebezpiecznych wyprawach i tajemniczych strażnikach podziemi opowiadano przez wiele miesięcy. Podziemia zabezpieczono i zagospodarowano w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku. Obecnie można je zwiedzać, ucząc się historii przekazywanej przez przewodnika. Można także oglądać różne stopnie budowy podziemnych wyrobisk, wartownie z okienkami strzelniczymi, wyrzutniami granatów, rurami wyciągowymi oraz napowietrzającymi, chodniki przejściowe z górnymi kanałami technicznymi, zalane chodniki z podświetloną wodą, narzędzia i urządzenia, resztki broni z okresu budowy. Jest także hala znajdująca się 50 metrów pod skałami gnejsowymi, o wysokości 10 m, oryginalnymi szalunkami założonymi pod koniec roku 1944. Udostępnione są do zwiedzania podziemia oraz część naziemna. W środku lasu usytuowany jest żelbetonowy budynek, centralny punkt dowodzenia naziemnego, podziemny tunel prowadzący do szybu, rampa kolejowa, składowisko materiałów budowlanych, skamieniałe worki z cementem. We wspomnianym szybie miała jeździć winda towarowo-osobowa. W tym samym lesie znajduje się blok betonowy z piwnicami, rożnego typu rurami, będący podobno prototypem elektrowni atomowej (?). Podziemia stały się wielką atrakcją Dolnego Śląska i całego kraju. Przyjeżdżają tu wycieczki i indywidualni turyści z całego świata, odwiedzają ekipy telewizyjne. Powstają róż-

Hala z szalunkami (fot. archiwum Podziemne Miasto Osówka Spółka z o.o.)

nego typu filmy. Zapraszam do zwiedzania podziemi. Na dzień dzisiejszy w Kompleksie Osówka jest wiele różnych tras turystycznych. Informacje na temat tras można znaleźć na www.osowka.pl. Przy kompleksie Osówka znajduje sie restauracja. Po wyjściu z podziemi można zjeść posiłek, napić się ciepłej herbaty lub kawy. Na miejscu jest sala audiowizualna. Miejsce

Podziemny korytarz w Osówce

idealnie nadaje sie na organizację różnego rodzaju spotkań, konferencji. Serdecznie zapraszam.

Wśród osób, które nadeślą prawidłowe rozwiązanie sudoku rozlosujemy 5 podwójnych biletów na trasę historyczną Podziemnego Miasta Osówka. Aby wziąć udział w konkursie należy odwiedzić stronę www.medstudent.com.pl i w zakładce „Konkursy” wypełnić odpowiedni formularz, podając niezbędne dane. Rozwiązaniem konkursu nr 1 jest ciąg cyfr z szeregu zaznaczonego na zielono.

- Nr 1


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

MURY TWOJEJ UCZELNI

Izabela Koźmińska – Życzkowska www.sum.edu.pl

Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach (SUM) jest jedną z największych uczelni medycznych w kraju i zarazem jedną z najstarszych na Śląsku. Wiedzę zdobywają tu przyszli lekarze, dentyści, farmaceuci, analitycy medyczni, biotechnolodzy, a także specjaliści z zakresu zdrowia publicznego, medycyny ratunkowej, dietetyki, pielęgniarstwa, położnictwa, fizjoterapii oraz kosmetologii. Z roku na rok liczba studentów zwiększa się.

O

becnie Uczelnia kształci około 9 tysięcy studentów, w tym blisko 400 cudzoziemców (SUM posiada certyfikat Departamentu Edukacji Stanów Zjednoczonych na kształcenie w języku angielskim na kierunku lekarskim w Katowicach).

Historia Uczelnia powstała 20 marca 1948 r. jako Akademia Lekarska z jednym wydziałem lekarskim i oddziałem stomatologicznym. Od początku miała status państwowej szkoły

i Bytomia. Kolejne, w miarę rozwoju uczelni, powoływano w innych miastach regionu – Katowicach, Lublińcu, Tarnowskich Górach, Chorzowie, Tychach i Sosnowcu. W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia uczelnia znacznie się rozrosła. W 1971 r. jej siedzibą ustanowiono Katowice. W tym samym roku rozpoczęto również budowę miasteczka akademickiego w Katowicach - Ligocie oraz powołano Wydział Farmaceutyczny w Sosnowcu. Trzy lata później powstał w Katowicach Wydział Pielęgniarski, włączony z czasem

Kampus w Zabrzu - Rokitnicy

wyższej. Pierwszą jej siedzibą była Rokitnica Bytomska (obecnie Zabrze - Rokitnica), gdzie w kompleksie budynków poszpitalnych Spółki Brackiej urządzono rektorat i bibliotekę oraz katedry teoretyczne. Pierwsze katedry kliniczne umiejscowiono w szpitalach Zabrza

www.medstudent.com.pl

w strukturę utworzonego w Katowicach w 1975 roku drugiego Wydziału Lekarskiego. Następnie na bazie Wydziału Pielęgniarstwa uruchomiono Wydział Opieki Zdrowotnej w Katowicach (2001) oraz otwarto Wydział Zdrowia Publicznego w Bytomiu (2002).

Baza SUM Dziś baza naukowo-dydaktyczna i kliniczna SUM liczy ogółem ponad 200 jednostek organizacyjnych (katedry, zakłady, kliniki, oddziały kliniczne, kolegia i studia), zlokalizowanych głównie w miastach stanowiących siedziby wydziałów, tj. w Zabrzu, Katowicach, Sosnowcu i Bytomiu. Wydziały dysponują odpowiednio wyposażonymi salami wykładowymi, seminaryjnymi i ćwiczeniowymi. Zajęcia praktyczne z przedmiotów klinicznych odbywają się w obrębie katedr klinicznych. Uczelnia posiada 7 samodzielnych publicznych szpitali klinicznych – 2 w Zabrzu oraz 5 w Katowicach. Katedry kliniczne SUM funkcjonują także na bazie 10 innych zakładów opieki zdrowotnej w Katowicach, Zabrzu, Bytomiu, Sosnowcu, Tychach, Tarnowskich Górach i Rudzie Śląskiej. SUM posiada jeden z największych dorobków naukowych wśród uczelni medycznych w Polsce. Dostęp do bogatych zasobów piśmiennictwa medycznego zapewnia biblioteka z elektronicznym systemem informacji i obsługi. Kliniki i oddziały kliniczne Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach zajmują znaczące miejsce na krajowym rynku usług medycznych i znajdują się na czołowych pozycjach rankingów. Jako najlepsze wymieniane są ośrodki w dziedzinach kardiochirurgii, kardiologii ogólnej i inwazyjnej, hematologii, chirurgii wysokospecjalistycznej, neurochirurgii, okulistyki, położnictwa i ginekologii, pediatrii, nefrologii i gastroenterologii.

Erasmus Od 2005 r. SUM uczestniczy w programie wymiany studentów i pracowników szkół wyższych


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

Erasmus. W lipcu 2008 r., SUM jako pierwsza uczelnia medyczna w Polsce zorganizowała w Nicei wspólnie z tamtejszym uniwersytetem oraz uniwersytetem w Monachium Letnią Szkołę Studentów Medycyny. Kolejna edycja Szkoły Letniej odbyła się w Monachium, a w tym roku studenci kształcili się i wymieniali doświadczenia w Katowicach.

Centrum Dydaktyki i Symulacji Medycznej Władze Uczelni stawiają na nowoczesną naukę i dydaktykę w oparciu o standardy międzynarodowe. W tym roku SUM rozpoczął budowę jedynego w Polsce Centrum Dydaktyki i Symulacji Medycznej, w którym studenci będą mogli uczyć się bezpośredniego kontaktu z pacjentem w stanie zagrożenia życia na fantomach i symulatorach oraz zdobywać wiedzę metodą e-learningu. To niezwykle ważna dla SUM inwestycja wpisująca się w strategię stałego unowocześniania metod kształcenia. Jej realizacja nie byłaby możliwa bez wsparcia Unii Europejskiej. Projekt jest współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Zakończenie prac budowlanych zaplanowane jest na przełom września i października 2012. „Niewątpliwie będzie to jeden z najnowocześniejszych ośrodków dydaktycznych - pierwszy tego typu w Polsce. Znacznie podniesie jakość kształcenia naszych studentów. W Centrum znajdzie się m.in. sześć sal symulacyjnych, symulator karetki oraz obszar symula-

cji przedszpitalnej, gdzie studenci będą szkolić umiejętności praktyczne, zwłaszcza w zakresie działania w stanach nagłych i zagrożenia życia na nowoczesnych symulatorach pacjenta, czyli urządzeniach symulujących prawdziwych ludzi” – tłumaczy Błażej Śmigas, koordynator projektu. W dwukondygnacyjnym budynku znajdą się nie tylko nowoczesne sale dydaktyczne, ale również zespół pomieszczeń wyposażonych w infrastrukturę pozwalającą na kompleksowe wykorzystanie technologii informatycznych w kształceniu studentów. „Wzorem dla naszego projektu są amerykańskie szkoły medyczne. Pierwsze piętro będzie w pełni skomputeryzowane. Znajdzie się na nim m.in. centrum multimediów, umożliwiające dostęp do baz medycznych, oraz materiałów e-learningowych, czasopism i skryptów oraz multimedialna sala wykładowo-ćwiczeniowa wyposażona w stanowiska komputerowe z monitorami LCD, wyposażonymi w technologię wyświetlania obrazu 3D, umożliwiająca prowadzenie zajęć interaktywnych z użyciem najnowszych technologii” – wyjaśnia Marcin Chabior, kierownik Centrum Informatyki i Informatyzacji SUM.

WYDZIAŁY I KIERUNKI STUDIÓW • Wydział Lekarski z Oddziałem Lekarsko-Dentystycznym w Zabrzu prowadzi kierunki: lekarski (studia 6letnie), lekarsko-dentystyczny (studia 5-letnie) oraz ratownictwo medyczne (3-letnie studia I stopnia), • Wydział Lekarski w Katowicach prowadzi kierunek lekarski (studia 6-letnie) oraz odpłatne studia medyczne w języku angielskim dla obcokrajowców nie posiadających polskiego obywatelstwa, • Wydział Farmaceutyczny z Oddziałem Medycyny Laboratoryjnej w Sosnowcu prowadzi kierunki: farmacja (5-letnie studia magisterskie), analityka medyczna (5-letnie studia magisterskie), kosmetologia (3-letnie studia I stopnia oraz 2-letnie studia II stopnia), biotechnologia (3-letnie studia I stopnia oraz 2-letnie studia II stopnia), • Wydział Opieki Zdrowotnej w Katowicach prowadzi kierunki: pielęgniarstwo (3,5-letnie studia I stopnia i 2-letnie studia II stopnia), położnictwo (3,5-letnie studia I stopnia i 2-letnie studia II stopnia), fizjoterapia (3-letnie studia I stopnia i 2-letnie studia II stopnia), • Wydział Zdrowia Publicznego w Bytomiu prowadzi kierunki: dietetyka (3-letnie studia I stopnia w specjalnościach: dietetyka stosowana i dietetyka kliniczna oraz 2-letnie studia II stopnia), zdrowie publiczne (3-letnie studia I stopnia w specjalnościach: ochrona zdrowia pracujących, epidemiologia i biostatyka, zdrowie środowiskowe oraz organizacja i zarządzanie w ochronie zdrowia i 2-letnie studia II stopnia).

sytetu Medycznego w Katowicach prof. Ewa Małecka – Tendera. „Stawiamy na rozwój naszej bazy naukowej i dydaktycznej. Chcemy np. umożliwić studentom transmisje telewizyjne Wirtualny dziekanat z sal operacyjnych, tak jak to już jest na karW trosce o czas i wygodę studendiochirurgii. Chcemy wprowadzić e-learning, tów uczelnia już uruchomiła tzw. wirtutak, żeby student szedł na wykład już z pewalny dziekanat, który pozwala studennym zasobem wiedzy. Byliśmy jedną z pierwtom zaoszczędzić czas poświęcany na szych uczelni, która wprowadziła elektroniczne załatwianie formalności administracyjnych. legitymacje. Od kilku lat prowadzimy rekruW SUM funkcjonuje także elektronicztację na studia w formie elekM U ny sklep internetowy, tronicznej. Uruchomiliśmy rgo S Cogito ezelnia, w którym dosusługę polegającą na anoniUc wać! io d u t s tępne są skrypty mowej elektronicznej ocenie j warto w które : to w formie eleknauczycieli akademickich, icach w Katow edyczny cieli akademitronicznej oraz co ma służyć zarówno podM t te y y naucz niwers ania, Śląski U ej sławy kadra poziom naucz wydawnictwa niesieniu poziomu jakości w ki • świato rantująca wyso dydaktyczna, w tradycyjnej fornauczania, jak również a – ckich gw baza naukowo onicznym syste tr ła k mie papierowej. przekłada się bezpośred• rozleg iblioteka z ele b i, ta g a g łu s o Mieszkańcom Donio na awans w karierze •b i ob , oformacji auczania mem in sne metody n a międzynarod mów Studenckich akademickiej. Planujemy cze rac • nowo współp ię s a c SUM, uczelnia ofetworzenie nowych kieają acje • rozwij , organiz e w o k u ruje stały dostęp do runków studiów. Chcemy wa, stwa na we. towarzy o e rt n o z p c s li szybkiego łącza interstale rozszerzać współpra• cje kie i sek studenc netowego. cę z zagranicą, tak, żeby „Wraz z zespołem, naszym studentom umożliwić którym kieruję, stale prakontakt z najlepszymi uczelniami medycznymi cujemy nad tym, by SUM stał się prawdziw Europie i w Stanach Zjednoczonych. Stawie nowoczesną uczelnią, atrakcyjną dla młole prowadzimy remonty i budujemy nowe dych ludzi chcących w niej studiować i przyjazną obiekty, aby zapewnić dobre warunki naszym dla tych, którzy chcą rozwijać tutaj działalność pracownikom i studentom” – relacjonuje dalej naukową” – mówi JM Rektor Śląskiego UniwerJM Rektor SUM. - Nr 1


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

HOT NEWS

Radek Popiel Stowarzyszenie Muzeum Medycyny w Warszawie www.muzeummedycyny.pl

Jedno z ciekawszych europejskich muzeów poświęconych medycynie znajduje się w Londynie – Muzeum Thackray to nowoczesna i interaktywna placówka z bardzo bogatymi zbiorami. Podobnie jest w Berlinie, gdzie wcześniej istniało muzeum stworzone przez Instytut Patologii lokalnej jednostki naukowej. A w Polsce? Warszawa jest jedyną w Europie stolicą - od Lizbony, przez Budapeszt, Sztokholm, Kijów aż po Moskwę - która nie posiada jeszcze prawdziwego, niezależnego Muzeum Medycyny. Nawet mimo faktu, że posiada zbiory, które od wielu lat zalegają kurzem.

S

woje mniejsze muzea ma Kraków z Wydziałem Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego, Łódź oraz Gdańsk przy Uniwersytecie Medycznym. Ponadto Kraków doczekał się również Muzeum Farmacji. Między innymi dlatego w kwietniu 2010 roku powołane zostało

fesora Stanisława Konopki, podpułkownika, lekarza Wojska Polskiego, doktora i historyka medycyny, twórcy i wieloletniego dyrektora Głównej Biblioteki Lekarskiej – czyli doprowadzenie do powstania w Warszawie bogatego w zbiory Muzeum Medycyny.

Narodziny idei Prof. Stanisław Konopka jest ojcem koncepcji powołania w stolicy muzeum, które opowiadałoby historię polskich lekarzy i sprawowało pieczę nad dorobkiem polskiej medycyny. Związany był on ze Szpitalem Ujazdowskim, gdzie przez wiele lat opiekował się chorymi i rannymi. Poświęcił swoje życie na rozwój Głównej Biblioteki Lekarskiej. Stworzył jej nowoczesne ramy organizacyjne, w których została zintegrowana działalność Główna Biblioteka Lekarska z zewnątrz biblioteczna i informacyjna, pozyskał i rozbudował sieStowarzyszenie Muzeum Medycyny. Organizadzibę GBL, powołał do życia Oddziały Terenowe cja powstała z inicjatywy młodych lekarzy oraz GBL, stworzył od podstaw najbogatszy w Polsce osób związanych z Główną Biblioteką Lekarską, i jeden z 10 największych na świecie księgozbioabsolwentów Warszawskiego Uniwersytetu rów medycznych, służbę informacyjną i „PolMedycznego, ludzi nauki, historyków i osoby, ską Bibliografię Lekarską” oraz „Słownik Haseł które sercem i swoim zawodem związane są z Dziedziny Medycyny i Nauk Pokrewnych”. z polską służbą zdrowia. Celem statutowym Bez profesora Konopki nie byłoby Głównej Stowarzyszenia jest kontynuowanie idei proBiblioteki Lekarskiej, a bez tej instytucji nie

10

www.medstudent.com.pl

byłoby Zbiorów Specjalnych. Nikt nie pamiętałby o lekarzach dwudziestolecia międzywojennego, zaginęłoby wiele rękopisów, rycin, starodruków, listów i publikacji związanych z dawną medycyną, które dziś składają się na zbiory stanowiące nieformalny początek Muzeum Medycyny w Warszawie. Jednocześnie mija dziewiąta dekada starań – nie tylko warszawskich lekarzy – o powstanie placówki muzealnej opartej na Zbiorach Specjalnych GBL. Ideę, którą zapoczątkował profesor Konopka, kontynuował następnie prof. Jerzy Woy-Wojciechowski. To właśnie dzięki wsparciu profesora Wojciechowskiego powstało Stowarzyszenie Muzeum Medycyny w Warszawie, które zamierza ideę placówki muzealnej doprowadzić do szczęśliwego końca.

Przyjaciele Stowarzyszenie rozpoczęło swoje działania od stworzenia Rady Naukowej. Znalazły się w niej takie osobistości jak: mgr Hanna Bojczuk, prof. dr hab. med. Mirosław Dłużniewski, Krystyna Janda, prof. dr hab. med. Wojciech Noszczyk, dr n. med. Anna Wajszczuk-Religa, prof. dr hab. med. Adam Torbicki, prof. dr hab. med. Edward Towpik, prof. dr hab. med. Janusz Skalski, prof. dr hab. med. Andrzej Szczeklik, prof. dr hab. med. Andrzej Śródka, doc. Bożena Urbanek, prof. dr hab. med. Andrzej Kierzek, mgr Tadeusz Władysław Świątek, prof. dr hab. med. Jadwiga Wiedzicha, prof. dr hab. med. Zofia Zwolska. Wkrótce pierwsze zebranie Rady. Instytucjonalnego wsparcia Stowarzyszeniu udzielają: Polskie Towarzystwo Higieniczne,


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

które udostępniło nam miejsce na siedzibę i zbiory, Polska Unia Onkologii, Polskie Towarzystwo Lekarskie, Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie, Towarzystwo Marii Skłodowskiej Curie – w Hołdzie, Stowarzyszenie Młody Lekarz, Okręgowa Izba Lekarska.

Zbiory Główna Biblioteka Lekarska posiada Dział Zbiorów Specjalnych. Kierownikiem tego działu jest jednocześnie wiceprezes Stowarzyszenia Muzeum Medycyny w Warszawie. Na zbiory specjalne składa się bogata kolekcja narzędzi medycznych, zarówno diagnostycznych jak i chirurgicznych. Są starodruki, rękopisy, zdjęcia lekarzy z czasów przed i powojennych, rejestry lekarzy i pacjentów, opisy chorób i stare karty pacjentów. Dział Zbiorów Specjalnych gromadzi, przechowuje, opracowuje i udostępnia zbiory z zakresu historii polskiej medycyny i farmacji. Udostępnia komputerową bazę bibliograficzną KOL (Kartoteka Osobowa Lekarzy). Obecnie baza liczy blisko 70 tysięcy rekordów. Opracowuje kwerendy na podstawie zbiorów własnych, udostępnia pozostającą w kartotece „Polską Bibliografię Lekarską” Stanisława Konopki

za lata 1901-1939. Wykonuje także odbitki kserograficzne ze zbiorów własnych (druk po 1945 r.) oraz organizuje wystawy okolicznościowe. W Dziale Zbiorów Specjalnych znajdują się tysiące eksponatów – muzealia, archiwalia i zasoby biblioteczne o niespotykanej nigdzie indziej w kraju randze. Wśród zbiorów znajdują się dwa oryginalne kołtuny, idealnie zachowane biurko Marii Skłodowskiej-Curie, dokładnie odwzorowany gabinet znanego ortopedy Adama Grucy, bogate zbiory zdjęć, rycin i rękopisów z ostatnich kilkuset lat. Dodatkowo w sierpniu Stowarzyszenie ogłosiło oficjalnie akcję zbierania eksponatów. „Szpitale w całej Polsce są modernizowane praktycznie codziennie, wiele starych maszyn, starych narzędzi medycznych, akcesoriów trafia na śmietnik lub jest utylizowana” – mówi Prezes Stowarzyszenia lek. med. Krzysztof Królikowski. „Apelujemy do

wszystkich lekarzy, pracowników prywatnej i publicznej służby zdrowia, rodzin i bliskich lekarzy z całej Polski o przekazywanie nam eksponatów o wartości historycznej.” Kiedy powstanie Muzeum Medycyny w Warszawie? Dokładnej daty jeszcze nikt nie jest w stanie podać, ale to kwestia najbliższej przyszłości. Obecnie Stowarzyszenie prowadzi rozmowy z wieloma osobami i instytucjami zainteresowanymi projektem. Równolegle trwają prace na wizualizacjami przyszłego budynku dla Muzeum Medycyny, trwa zbiórka eksponatów od prywatnych kolekcjonerów i lekarzy oraz przygotowywane są analizy finansowe dla placówki. Stowarzyszenie zaprasza także do współpracy wszystkich wolontariuszy, miłośników historii medycyny i osób, które chciałyby współtworzyć ten wyjątkowy projekt.

MUZYKA DLA MEDYKA

lek. Magdalena Mazurek www.5element.szczecin.pl

O

Parę tygodni temu otrzymałam propozycję pisania artykułów do nowo powstałego czasopisma dla lekarzy i studentów medycyny. „Muzyka dla medyka”. Nazwa kolumny brzmiała zachęcająco. Sama muzyka to temat rzeka. Pierwszy artykuł postanowiłam poświecić moim osobistym doświadczeniom, które się z nią wiążą.

d niepamiętnych czasów ludzie poszukiwali teorii na wyjaśnienie pewnych zjawisk, których nie obejmowali swoim rozumem. Rodziły się pierwotne religie i obrzędy mistyczne. Z czasem zaczęliśmy również dążyć do odkrycia lekarstwa na wszelkie choroby (panaceum), metody transmutacji ołowiu w złoto (kamień filozoficzny), a nawet eliksiru

nieśmiertelności. Wydaje, mi się, że pierwotne pragnienie odkrywania cudów jest bardzo głęboko zakorzenione w psychice człowieka. Moją ulubioną zabawą z czasów dzieciństwa było tworzenie mikstur stanowiących mieszankę wszystkich dostępnych w domu płynów. Parę kropli wody kolońskiej spotykało się tam niejednokrotnie ze skrzatem

- uniwersalnym płynem do mycia. Pamiętam również radość, jaką sprawiło mi odkrycie „eliksiru młodości”, który sprawił, że szarobury wcześniej dywan stał się jaśniutki (odbarwiony) po aplikacji powyższego roztworu. Dużo mniejszym entuzjazmem wykazał się mój tata, odkrywając brak połowy butelki swoich ulubionych perfum. Tak oto moja ka- Nr 1

11


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

riera odkrywcy i badacza została zakończona, a ślad na dywanie zakryty nowym meblem – pianinem. Moje pierwsze spotkanie z muzyką odbyło się w dość stereotypowych okolicznościach – rodzice postanowili zainwestować w moją naukę gry na instrumencie. Niezależnie od tego, co tak naprawdę wpłynęło na moje predyspozycje i zdolności muzyczne, w niedługim czasie zaczęłam wystukiwać pierwsze etiudy i fantazje na pianinie. Odkryłam, że muzyka niejednokrotnie może wyrażać tłumione i kłopotliwe emocje znacznie lepiej niż słowa. Tworzyłam swoje własne kompozycje. Wena zwykle odwiedzała mnie późnym wieczorem, co przyprawiało naszych sąsiadów o zawroty głowy czy palpitacje serca... W tym oto miejscu chciałabym zwrócić się do obecnych i przyszłych rodziców. Pamiętajcie, że muzyka to obusieczna broń, która może przypadkowo zwrócić się przeciwko grającemu oraz jego najbliższemu otoczeniu! Nie będę także wspominać, że bardzo silnie uzależnia. Kto chociaż raz poznał jej prawdziwy smak, zawsze już będzie za nim tęsknił i go poszukiwał. Moja wyboista droga wiodła przez pianino, keyboard, po gitarę klasyczną. Były okresy rozstań, przerw i wylewnych powrotów. Kiedy rozpoczęłam studia medyczne rozstałam się z ukochaną gitarą. Kto wie jak potoczyłaby się ta historia, gdyby nie panująca w akademiku atmosfera. Przywiozłam z domu instrument, który odtąd często uczestniczył w spotkaniach ze znajomymi. Niejednokrotnie przechodził z ręki do reki. Poznałam nowe tech-

12

www.medstudent.com.pl

niki gry, usłyszałam wiele brzmień i melodii. Zauważyłam również jak ważną społeczną funkcje pełni muzyka – buduje więzi, zespala, uszczęśliwia, pokonuje bariery... Pozwalała nam zapomnieć o kolejnym kole, asystencie, który „uwziął się” na kogoś i wszelkich problemach dnia codziennego. Była naszym panaceum na stres. Dodatkowym bodźcem do rozpoczęcia aktywnych poszukiwań muzycznych było położenie akademików PAM w pobliżu kultowego w Szczecinie Free Blues Club-u. Był on miejscem przez nas często odwiedzanym. Zawsze mogliśmy posłuchać dobrego koncertu na żywo, zakończonego jam session. Panująca tam domowa atmosfera sprawiła, że w krótkim czasie zaczęłam traktować Free jak swój „duży pokój gościnny”. Wtedy również narodził się pierwszy pomysł założenia zespołu. Ze względu na reżim panujący na studiach oraz obawę przed dzieleniem czasu pomiędzy dwie niesamowicie zachłanne władczynie – medycynę i muzykę – marzenie to udało się zrealizować dopiero po skończeniu studiów. W trakcie odbywania stażu podyplomowego, wspólnie z kolegą z roku oraz znajomym muzykiem zaczęliśmy regularnie spotykać się w klubie i wspólnie aranżować piosenki. Początkowo graliśmy tylko na gitarze klasycznej, pianie rhodesa oraz gitarze elektrycznej. Bardzo szybko udało się jednak uzupełnić brakujący skład zespołu. Dołączyła do nas koleżanka grająca na perkusji oraz znajomy basista. Podróżowaliśmy razem w rytmie wer-

bla i talerzy (przez większość czasu włócząc się po nieznanych ścieżynach między jazzem, bluesem i rockiem). Nazwa zespołu pojawiła się w trakcie prób sama. Piąty Element – zaczerpnięty z czasów alchemików, stanowiący tajemniczą kwintesencję istnienia. Mieliśmy pewne ułatwienia w pracy, jako że Free Blues Club dysponuje własnym sprzętem, a nawet instrumentami, więc nie trzeba było tracić czasu na ich przewóz i instalację przed każdym spotkaniem. Bardzo nam to ułatwiało organizację, tym bardziej, że wszyscy musieliśmy dzielić swój czas pomiędzy pracę, inne obowiązki (np. LEP...) oraz nasze wspólne hobby. Nie było to łatwe. Kolega zaczął pracę w szpitalu w Anglii i pozostało nas czworo. Przez rok udało się nam jednak stworzyć repertuar, z którym wystąpiliśmy w rodzimym klubie pod koniec czerwca. Wciąż tworzymy nowe piosenki i szykujemy się do następnych występów. Wciąż tęsknimy za naszym brakującym, piątym elementem. Można by powiedzieć, że muzyka jest dla nas nieustannym poszukiwaniem złotego środka. Na tym chyba jednak polega istnienie. Na poszukiwaniu jakiegoś składnika, bez którego wszystko ma gorszy smak. Jedno jest pewne: czasami, podczas prób on także pojawia się i gdzieś, może z oddali, cicho nam wtóruje. Może to sama muzyka jest tym brakującym ogniwem, które nieustannie odkrywamy. Wszakże jest czymś niematerialnym, a wybranym potrafi nawet zapewnić swoistą formę nieśmiertelności.


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

Pro Homine Promovendo To ni mniej, ni więcej jak „dla rozwoju człowieka”. W tym krótkim przesłaniu mieści się misja działania naszej Fundacji, której przyświeca ambitny cel wspierania i promowania inicjatyw zmierzających do rozwoju jednostki, jak również całego społeczeństwa.

Widząc ogromny potencjał na płaszczyźnie, na której działamy i wiedząc jak dużo jest jeszcze do zrobienia, zachęcamy i zapraszamy do współpracy osoby oraz firmy, które mają własny pomysł, a nie do końca wiedzą jak go zrealizować.

Naszą działalność realizujemy poprzez: • projekty skierowane do studentów wszystkich kierunków, niezależnie od uczelni • projekty edukacyjno-szkoleniowe, informacyjne oraz wydawnicze • organizację sympozjów, targów i konferencji • prowadzenie poradnictwa w zakresie objętym - Nr 1celami 13 Fundacji


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

CO SŁYCHAĆ W NGO

Paweł Wójtowicz Przedstawiciel Polski w Komitecie organizacyjnym Konferencji Chorób Rzadkich w Krakowie

W dniach 14-15 lutego 2010 Kraków był gospodarzem 5. Europejskiej Konferencji na temat Chorób Rzadkich (ECRD). Uczestniczyła w niej rekordowa ilość 585 uczestników z 43 krajów, z czego ponad 1/3 zarejestrowanych pochodziła z Europy Środkowej i Wschodniej. Konferencja ta odbyła się rok po przyjęciu przez Radę Ministrów ds. Zdrowia UE europejskiej strategii wzywającej kraje członkowskie do wdrożenia narodowych planów leczenia chorób rzadkich przed upływem 2013 roku.

T

ematem spotkania była sytuacja związana z problematyką dotyczącą tej grupy chorób w poszczególnych krajach członkowskich. Podczas konferencji przedstawiciele Komisji Europejskiej zaprezentowali plan wdrożenia europejskich działań w tym zakresie. Polska nadal takiego planu nie posiada, a polski rząd, jak na razie, nie posiada narodowej strategii jego powstania. ECRD jest najważniejszą światową konferencją dotyczącą tej tematyki. To unikalne forum wymiany poglądów, podczas którego co roku spotykają się przedstawiciele wszystkich krajów Europy, w tym naukowcy, lekarze, przedstawiciele organizacji pacjenckich, reprezentanci przemysłu farmaceutycznego, a także prawodawcy. Głównym założeniem konferencji jest dyskusja na temat najważniejszych działań na rzecz poprawy jakości życia osób dotkniętych rzadkimi schorzeniami. Podczas tegorocznej konferencji zatytułowanej „Od polityki do skutecznych usług dla pacjentów” zaprezentowane zostały najnowsze inicjatywy w dziedzinie badań, opieki zdrowotnej, informacji, a także usług społecznych. Omawiane były także „gorące” tematy takie jak m.in. dostęp do badań genetycznych i transgraniczna opieka zdrowotna w rozszerzonej Europie. Specjalna sesja dotycząca

14

www.medstudent.com.pl

sytuacji w Europie Wschodniej poświęcona została ośrodkom wiedzy i działaniom organizacji pacjentów na rzecz rozwoju narodowych planów i strategii dotyczących chorób rzadkich. Pierwsze miejsce za najlepszy poster naukowy otrzymał prof. Anil Mehta z Wielkiej Brytanii wykazujący zależność między długością życia chorych na mukowiscydozę w Europie Środkowo-Wschodniej a nakłada-

mi ponoszonymi na leczenie. Akcent polski w konferencji to wyróżnienie trzecim miejscem dra Marcina Mikosia z Poznania za poster opisujący efekty programu motywacyjnego Fundacji MATIO „Life Club CF”. Dużym zainteresowaniem cieszyła się także prezentacja na prowadzonej przez prof. Wojciecha Cichego oraz prof. Tomasza Grodzickiego z UJ sesji o zorganizowaniu na Uniwersytecie poznańskim UM zająć fakultatywnych dla studentów. Czym jest więc choroba rzadka? Choroba uznawana jest za rzadką, gdy zapada na nią mniej niż jedna na 2000 osób. Choroby rzadkie są chorobami przewlekłymi, postępujący-

mi, degeneracyjnymi i zagrażającymi życiu. Obecnie nie ma lekarstwa na 6000-8000 rozpoznanych rzadkich chorób, z których 75% dotyka dzieci. Wśród chorób rzadkich wymienia się przede wszystkim takie choroby jak: mukowiscydoza, fenyloketonuria, hemofilia, Zespół Leśniowskiego-Crohna, Miastepia, Zespół Downa, Zespół PraderaWilliego, Zespół Marfana czy szpiczak mnogi. Z uwagi na rzadkość występowania brakuje szczegółowych informacji na ich temat, a prace badawcze prowadzone są w niewystarczającym zakresie. W Europie na rzadkie choroby cierpi około 30 milionów osób. Osoby na nie cierpiące zmagają się ze wspólnymi problemami, m.in.: opóźnione bądź błędne diagnozy, obciążenia psychiczne oraz braki w wielu kluczowych kwestiach takich jak: praktyczne wsparcie w codziennym życiu, profesjonalna informacja dotycząca choroby, naukowa wiedza dotycząca choroby, poważne konsekwencje w interakcjach społecznych, odpowiednia opieka zdrowotna, czy brak równego dostępu do leczenia i opieki. Aby zmienić to Unia Europejska zaleca powstanie narodowych kompleksowych planów opieki nad chorymi na schorzenia rzadkie. Unia Europejska zaleca zmianę obecnej postaci rzeczy poprzez: • wprowadzenie kompleksowego podejścia do chorób rzadkich, • wdrożenie właściwej polityki służby zdrowia, • zwiększenie współpracy międzynarodowej w zakresie badań naukowych, • pozyskiwanie i dzielenie się wiedzą nauko-


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

wą na temat wszystkich chorób rzadkich, nie tylko tych najczęściej występujących, • rozwijanie nowych diagnostycznych i terapeutycznych procedur, • zwiększanie publicznej świadomości, • ułatwianie kontaktu pomiędzy grupami pacjentów w celu wymiany doświadczeń i dzielenia się najlepszymi praktykami, • wspieranie jednostek najbardziej izolujących się i ich rodziców w celu utworzenia nowych społeczności i grup pacjentów, • dostarczanie pełnej i wiarygodnej informacji w środowisku osób cierpiących na choroby rzadkie. Podczas konferencji 11 ekspertów z różnych placówek i specjalności (obecnych na konferencji) wraz z 9 uczestniczącymi organizacjami działającymi na rzecz chorych na choroby rzadkie w Polsce podpisali wspólny dokument. Uzgodnienie wspólnego stanowiska ma na celu przyspieszenie prac Polskiego Rządu nad budową Narodowego Programu na rzecz Chorób Rzadkich, do którego stworzenia Polska została zobowiązana zaleceniami Komisji Europejskiej. Wszyscy sygnatariusze dokumentu będą dążyć, aby Program Narodowy powstał w Polsce jeszcze przed rokiem 2013. Pozwoliłoby to na poprawę życia chorych, pomoc ich rodzinom, a przede wszystkim rozwiązanie wielu palących problemów niemożliwych do uregulowania do tej pory. Uczestnicy spotkania udzielili, także pełnego poparcia powołanemu przez Ministra Zdrowia Zespołowi do spraw Chorób Rzadkich w jego dotychczasowych działaniach, w szczególności w zakresie możliwości realizacji zadań zgodnie z zaleceniami Unii Europejskiej. W postępowaniu tym wskazane byłoby oparcie się o wytyczne EUROPLAN-u jako europej-

skiej platformy do realizacji wymieniowych celów. Środowisko przedstawicieli osób działających na rzecz chorych na choroby rzadkie w Polsce, reprezentowali na spotkaniu np. Paweł Wójtowicz, prof. Tomasz Węgrzyn, prof. Wojciech Cichy, prof. dr hab. Janusz Limon, dr

Bożena Dębowska – Bagińska, Stanisław Maćkowiak, doc. dr hab. Jolanta Sykut-Cegielska, Mirosław Zieliński, Teresa Matulka, prof. Anna Tylki-Szymańska, Stanisław Sitko, Hanna Milczarek, dr Mariusz Ołtarzewski, Maria Libura, dr Agnieszka Sobczyńska – Tomaszewska, prof. dr hab. Ewa Bernatowska, prof. dr hab. Tomasz Grodzicki, dr Daniel Zielonka i kilku innych przedstawicieli. Według podpisanego dokumentu z 14 maja 2010 Narodowy Program na Rzecz Chorób Rzadkich powinien obejmować poniższe działania: profilaktykę, wczesna diagnostykę i badania przesiewowe, opracowanie rejestru pacjentów z różnych grup chorób rzadkich, wysoko specjalistyczną opiekę medyczną, finansowanie terapii, opiekę socjalną, informacje i edukację. Instytucje, które powinny być włączone w budowanie programu to: Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwo Polityki Społecznej, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Sejmowa Komisja Zdrowia RP i organizacje pozarządowe. Program Narodowy powinien być

fot. www.mukowiscydoza.pl

uwzględniony w budżecie Państwa, natomiast koordynatorem stworzenia Programu powinien być Minister Zdrowia. Z osobistości o europejskim znaczeniu obecni na Konferencji byli np. dr Andrzej Ryś, dyrektor ds. Zdrowia Publicznego w Komisji Europejskiej i prof. Hans Georg Eichler, dyrektor ds. Medycznych w Europejskiej Agencji Leków. Konferencja ECRD dofinansowywana była ze środków Komisji Europejskiej i organizowana przez porozumienie organizacji pacjentów zajmujących się chorobami rzadkimi EURORDIS. Do organizacji tej należy kilka polskich organizacji reprezentujące pacjentów. Efektem Konferencji jest na przykład opublikowanie przez Urząd Miasta Krakowa, wspólnie z Fundacją MATIO, wydawnictwa „Choroby Rzadkie” dotyczącego chorób rzadkich i adresowanego do lekarzy z terenu Krakowa. Jest to pierwsze tego typu wydawnictwo w Polsce, stworzone wspólnie z władzami samorządowymi. Regulacje europejskie i rozporządzenia oraz Polskie dokumenty dotyczące ochrony pacjentów dotkniętych chorobami rzadkimi: – Rozporządzenie Unii Europejskiej w sprawie sierocych produktów leczniczych (1990), – Rozporządzenie Unii Europejskiej w sprawie sierocych środków leczniczych (2006), – Program Wspólnoty w Dziedzinie Zdrowia Publicznego (2007-2013), – Siódmy Program Ramowy UE w zakresie badań naukowych (2007-2013), – Deklaracja V4-CF z dn. 21.10.2008 r., – Zalecenia Komisji UE z dn. 11.11.2008 r. (KOM 2008/726), – Opinia Europejskiego Komitetu EkonomicznoSpołecznego z dn. 28.11.2008 r. (2009/C 218/18), – Zalecenia Rady UE z dn. 08.06.2009 r. (2009/C 151/02), – Decyzja Komisji UE z dn. 30.11.2009 (2009/872/WE), – Stanowisko Komitetu Rozwoju Człowieka PAN z dn. 27.10.2009 r., – Propozycja Polskich organizacji reprezentujących chorych na Choroby Rzadkie złożona Ministerstwu Zdrowia z dn. 20.11.2009 r., – Stanowisko przedstawicieli polskiego środowiska z 14 maja 2010 powstałe podczas 5. Konferencji Chorób Rzadkich w Krakowie. - Nr 1

15


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

Wiadomości z IFMSA-Poland

Aleksander Biesiada Sekretarz Generalny IFMSA-Poland

Pociąg z piskiem kół zatrzymał się pośrodku niczego. Zdążyłem już zapomnieć o kofeinie zawartej w darmowej kawie z poczęstunku w InterCity. Jak na złość tym razem w wagonie był prąd i laptop działał. Trzeba było pracować. A postawiono przede mną nie lada zadanie. Miałem opisać największą przygodę mojego życia - Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny IFMSA-Poland. I to na zaledwie dwóch stronach A4.

P

ierwsze spotkanie z IFMSA-Poland przeważnie wygląda bardzo niewinnie. W moim przypadku było to obdarowywanie prezentami dzieci poddawanych w okresie Bożego Narodzenia leczeniu szpitalnemu. Dokładnie o 9:00 rano stawiłem się w szpitalu dziecięcym w Krakowie. Dookoła byli ludzie, których dopiero miałem poznać. Już przebrani albo dopiero zakładający swoje stroje. Mikołaje, śnieżynki, czerwononose renifery (chyba przyszły razem), a pośród nich ja – przebrany ni mniej ni więcej za… choinkę. Szybko podzieliliśmy się na trzy grupy i z wcześniej przygotowanymi prezen-

tami ruszyliśmy na oddziały w poszukiwaniu dzieci. Pamiętam to tak, jakby zdarzyło się wczoraj. Te uśmiechnięte, a czasem lekko przestraszone twarze maluchów (co łatwo zrozumieć każdemu, kto słyszał, jak fałszowaliśmy podczas wspólnego śpiewania kolęd). I rodziców, ukradkiem płaczących na korytarzu. Po 4 godzinach rozdawania prezentów wiedziałem na pewno jedno – jeśli IFMSA-Poland ma siłę wywoływać uśmiech na twarzach dzieci i łzy radości u ich rodziców, to muszę stać się częścią tego Stowarzyszenia.

Zaraza przenoszona przez powietrze Ta siła i pasja, widoczne we wszystkich działaniach członków Stowarzyszenia, są jak zaraza. Każdy kto raz spróbuje być wolontariuszem w IFMSA-Poland nie tylko nie przestanie tego robić, ale będzie zarażać innych. A jest się czym zarazić! 6 Programów Stałych w Stowarzyszeniu dotyka takich sfer jak edukacja medyczna, zdrowie publiczne, zdrowie reprodukcyjne i prawa człowieka. Strony www, ulotki i broszury o IFMSA-Poland pękają w szwach od opisów działań i planów na przyszłość. Sam przekonałem się, jak duże możliwości rozwoju daje Stowarzyszenie i jak dużo energii płynie od osób, które już są wolontariuszami. Gdy zrobiłem pierwszy krok przychodząc do szpitala dziecięcego, naturalne stało się postawienie kolejnego. Z czasem, zupełnie nieświadomie, przyszło doświadczenie. Pisanie listów w czasie „Maratonu Pisania Listów” z Amnesty International zamieniłem na jego współorganizowanie. Uczestnictwo w konferencji, choćby o tematyce in vitro, zastąpiłem koordynowaniem Międzynarodowego Dnia Celiakii. Dziś, sam prowadząc szkolenia dla członków IFMSA-Poland, wiem, że Stowarzyszenie pozwala rozwijać się, wyzwala potencjał i możliwości, których nieprzebrane pokłady drzemią w każdym z nas.

Pozytywna energia Szerokie spektrum działalności Stowarzyszenia może przyprawić o zawrót głowy. Kiedy pierwszy raz przekracza się próg siedziby Oddziału, czy to w Szczecinie, Warszawie czy

16

www.medstudent.com.pl


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

w Lublinie, wrażenie zawsze jest takie samo. To jak wejście w tajemniczy świat, którego istnienia na uczelni nikt nie podejrzewa. Świat pełen plakatów z akcji, ulotek, podpisanych imionami kubków, pudeł i kartonów pełnych najróżniejszych dziwów. Od glukometrów przez pluszowe misie po strój renifera i choinki. Ale przede wszystkim świat niezwykłych ludzi, których zaangażowanie

rzyszenia. Uczestnictwo w takim spotkaniu to nie tylko świetne warsztaty, ale także okazja, żeby poznać nowych ludzi, tak samo „zarażonych”. To okazja, żeby przekonać się, że w czynieniu

w y pełnia niewielką siedzibę. Zaangażowanie, które czuć wszystkimi zmysłami. Jak ładunek elektryczny w wilgotnym powietrzu tuż przed burzą.

Cenne doświadczenia Organizacja stoiska UNICEF-u, pozyskanie sponsora dla konferencji o celiakii – to Stowarzyszenie dało mi szansę. Tak jak daje wszystkim swoim członkom możliwość sprawdzenia się i udowodnienia sobie, że dam radę. I że spotkanie z Dziekanem Wydziału Lekarskiego nie musi przyprawiać o neurozę. Tę wiarę w powodzenie niosą sami członkowie IFMSA-Poland – studenci uczelni medycznych z całej Polski. Stowarzyszenie pozwala nabrać doświadczenia, wiele się nauczyć czy też zrealizować własne, nawet najbardziej ambitne pomysły. Przede wszystkim sprawia ono, że to my sami napełniamy się nawzajem pozytywną energią. Kilka razy w roku IFMSA-Poland organizuje ogólnopolskie spotkania studentów zaangażowanych w pracę Stowa-

dobra nie jest się samotnym czy wymienić doświadczenia z ludźmi z drugiego końca Polski w atmosferze warsztatów, ale i wspólnej wieczornej zabawy. Oto co ładuje akumulatory! A to przecież jeszcze nie koniec! Podobne spotkania organizuje międzynarodowa Federacja IFMSA. W Kanadzie, Tajlandii, Macedonii, że wymienię tylko 3 ostatnie. Jeśli w Polsce ładuje się akumulatory, to tam dostaje się energię elektrowni atomowej na zapas. Energię płynącą od ludzi z całego świata, tak różnych od siebie, a jednocześnie tak podobnych. Ludzi połączonych ideą tworzenia nowego, lepszego jutra.

Dookoła świata A propos drugiego końca świata... IFMSA-Poland dzięki kontaktom z podobnymi organizacjami zrzeszonymi w Federacji IFMSA

organizuje wymiany studenckie. W ramach praktyk wakacyjnych lub praktyk naukowych można spędzić miesiąc w dowolnym zakątku świata. Sam miałem okazję być jedną z ponad 300 osób, które rok rocznie wyjeżdżają poznawać smak pracy w szpitalach w najdziwniejszych miejscach na świecie. Miałem też szczęście opiekować się studentami przyjeżdżającymi do mojego r o -

dzinn e g o m i a s t a i podróżować z nimi po Polsce. W tym sensie IFMSA-Poland to nie tylko nietypowe „biuro podróży”, ale także szkoła językowa, klub przyjaciół i najlepszy znany mi sposób poznawania fantastycznych ludzi.

Wspólna siła Nie wiem ile czasu upłynęło, gdy pisząc coraz bardziej pogrążałem się we wspomnieniach. W końcu pociąg ruszył, wioząc mnie dalej. W nowe miejsca. Z moim niezachwianym przekonaniem, że dzięki wspólnemu zaangażowaniu członkowie IFMSA-Poland zmieniają te miejsca na lepsze. Jeśli pierwsze spotkanie z IFMSA-Poland jeszcze przed Tobą, nie wahaj się! Wszystkie Twoje wątpliwości rozwieją się w Oddziale Stowarzyszenia na Twojej uczelni. Albo na www.ifmsa.pl. Sam także chętnie odpowiem na Twojego maila: sekretarz@ifmsa.pl. Poznając w ten sposób nową, wspaniałą osobę. - Nr 1

17


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

ETYKA, CZYLI NA GRANICY

lek. Joanna Iskra

Etyka kojarzy się często z dziedziną, którą „gdzieś” zajmują się „jakieś ktosie”, niemające bladego pojęcia o realnym życiu. Dywagują, rozprawiają, a potem ewentualnie utrudniają życie innym, zwykłym zjadaczom chleba. Zatem, oceniając ją, jako możliwy produkt na runku, jest zdecydowanie mało atrakcyjna i potrzebuje dobrego piarowca dla poprawy wizerunku.

C

óż, kultura, w której żyjemy zakłada, że produkt, niezależnie czy ma formę materialną czy jest abstraktem, powinien być nam podany szybko, w ładnym opakowaniu, a do tego jeszcze jego konsumpcja nie powinna wymagać od nas głębszej refleksji. Można mówić chociażby o szkołach średnich „uczących” często głównie korzystania z bryków, oczywiście bez większego intelektualnego zaangażowania (ech, te przedwojenne gimnazja...) czy o mass mediach i ich częstokroć żenującym poziomie. A wszystko tylko po to, by nam pomóc, starannie przygotować do życia w kulturze obrazkowej, a następnie karmić nią i karmić. Warto przy okazji wspomnieć o braku nauczania krytycznego podejścia do rzeczywistości. Mam tu na myśli konstruktywną krytykę, a nie tylko negację stanu zastanego. Bo narzekanie na wszystko dookoła już tak obce w istocie nam nie jest… No dobrze, ale względem czego mam pretensje? Co ma do tego etyka w medycynie? Skoro wydaje się ona często „bezużyteczna”, w wielu przypadkach nie potrafi podać nam gotowych recept, a może wręcz sprawia, że „mamy więcej problemów niż wcześniej” (autentyczna wypowiedź jednego ze studentów), to po co się męczyć? Po co się męczyć jakimiś systemami wartości czy myśleniem nad hipotetycznymi sytuacjami innych? Od roku jestem na stażu podyplomowym. To wystarczyło, bym poczuła smak bycia lekarzem. I to z jego wszelkimi odcieniami. Coraz bardziej doceniam umiejętność sprostania tym sytuacjom, zastanym w szpitalu czy przychodni, które nie wymagają tylko czysto profesjonalnego zaangażowania, ale i wejścia w konkretny „świat wartości”.

18

www.medstudent.com.pl

I dlatego, mimo ogólnie raczej obojętnego podejścia studentów do tej dziedziny, dobrze, by zdano sobie sprawę z tego, jaką wagę w zawodowym życiu ma wcześniejsze przygotowanie do stanięcia twarzą w twarz z pacjentem. Może to dać nam odwagę i chęć, by pozostać na stanowisku – przy pacjencie, a nie uciekać w sytuacjach wymaga-

ność. Aby była ona uczciwa, powinniśmy przy tym podjąć próbę jej uzasadnienia, przede wszystkim przed samym sobą. W czym pomaga oczywiście wyćwiczone krytyczne spojrzenie na „sprawę” z każdej możliwej strony. A czegoż, jeśli nie tego właśnie uczy nas etyka? Dobrze by było, gdyby jako przedmiot rzeczywiście zaistniała już na studiach i dała

jących etycznego zaangażowania. Bo problem zaczyna się właśnie wtedy, gdy zostaniemy wybudzeni z codziennego, powtarzalnego, często automatycznego wykonywania swych zadań i spotykamy się z sytuacją, w której musimy nie tylko podjąć niełatwą decyzję, ale i co więcej – wziąć za nią odpowiedzial-

młodym adeptom medycyny narzędzia, by później nie musieli chować głowy w piasek albo, co gorsza, podejmować decyzji bez odpowiedniego zastanowienia. Na ważkość przygotowań do zawodu lekarza od strony etycznych wyborów zwracają uwagę także osoby zawodowo zajmujące


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

się samą etyką. Prof. Barbara Chyrowicz na gdańskiej Konferencji nt. nauczania etyki w Uczelniach Medycznych stwierdziła, że należy się starać, by etyka nie była tylko „wiedzą zewnętrzną”, gdyż każdy jest „już trochę specjalistą” w tej dziedzinie i nie przychodzi z jakiejś aksjologicznej próżni. Dlatego też umiejętnie poprowadzony przez wykładowcę albo po prostu chętny do samorozwoju i szukania tematów do rozważań wśród doświadczeń innych, jest on przygotowany do konfrontacji z życiem. Nie chcę przy tym straszyć młodszych kolegów i koleżanki, ani tym bardziej pisać truizmów, ale odpowiedzialność w naszym zawodzie jest niemała. Może ona dawać jednocześnie olbrzymią satysfakcję, ale tak naprawdę tylko wtedy, gdy podejmiemy trud zmierzenia się z czekającymi nas wyzwaniami.

Dobrze, byśmy mieli świadomość, jak wiele jest sytuacji trudnych związanych z dylematami moralno-etycznymi, w których nie trzeba już wywarzać drzwi, bo one są po prostu otwarte. W kwestii chociażby relacji pacjent – lekarz, która jak pisze JP2 dobrze, by była spotkaniem „zaufania z uczciwością”. Warto przy tym przytoczyć pewną ciekawostkę, o której często wspominał w swoich wykładach niedawno zmarły prof. Tadeusz Brzeziński: Pacjent, gdy mu się nie przerywa, przestaje zgłaszać skargi po ok. 2 minutach. Lekarz przerywa średnio po 30 sekundach. Podsumowując, medycyna to nie tylko pęd za wiadomościami czysto związanymi z budową i działaniem organizmu. Bynajmniej też nie jest to tylko sposób na zdobycie prestiżu i ogólnego szacunku wśród ludzi. W końcu celem jej studiowania nie jest ślepe podążanie za kolejnymi

tytułami, specjalizacjami, lecz chęć zwrócenia uwagi na człowieka. W całej jego złożoności. W następnych numerach postaram się w szczegółach podjąć tematy, z którymi w czasie studiów, jak i później podczas praktyki lekarskiej możemy się spotkać najczęściej. Ponadto zaznaczę, co też mówi na ich temat litera prawa. Przede wszystkim jednak chciałabym pokazać, iż „myślenie etyczne” nie jest tak bardzo dalekie od codziennego życia, jakby się mogło wydawać, a wręcz daje pewne narzędzia, by w pełni, bez bojaźni podejmować wyzwania każdego kolejnego dnia. Szczególnie wtedy, gdy są to sytuacje graniczne, gdy spotykają się ze sobą dwa odrębne systemy wartości, doświadczenia i potrzebna jest chwila zastanowienia przed podjęciem ostatecznej, częstokroć niełatwej decyzji. I do tego właśnie jest nam potrzebna etyka.

LEKARZ Z PASJĄ DO...

lek. Tomasz „Góral” Leśniak www.mcgoral.com.pl

I

Inn wciąż jest bardzo ważnym europejskim szlakiem wodnym, toteż miasta i miasteczka wzdłuż jego brzegów mogą poszczycić się nie tylko bogatą historią, ale również wspaniałą architekturą. Niegdyś Inn był najważniejszym alpejskim szlakiem handlowym, dzisiaj jest jedną z najdłuższych i najpiękniejszych rzek Europy – Rzeką Trzech Państw.

nn płynie przez około 520 km zanim dopłynie do Passau (Pasawy). Ma swoje źródło w jeziorze Lunghin powyżej przełęczy Maloja w Szwajcarii i płynie początkowo doliną Enu (Engadina – bo w Szwajcarii Inn znany jest jako En), po przekroczeniu granicy z Austrią przepływa przez Tyrol. Gdy minie Kufstein (graniczne miasto w Austrii z fantastyczną twierdzą) wpływa do Niemiec, gdzie płynie przez Górną Bawarię, by na ostatnich 50 km stać się rzeką graniczną dzielącą Austrię i Niemcy. W zeszłym roku postanowiliśmy z Angeliką poznać go dokładniej, a teraz chciałbym go Wam nieco przybliżyć w (skróconej) formie mojego dziennika. Zapraszam do lektury…

Prolog Do wyprawy przygotowywałem się długo. Gdzieś około miesiąc (i to ten w sesji). Trochę czasu zajęło skompletowanie materiałów (w sumie to miałem tylko jedną mapę), znalezienie w Internecie wszystkich campingów, które były po drodze oraz oszacowanie kosztów. Sprzętem mniej się musiałem martwić, bo ten na szczęście już był. Trochę bałem się tego ile będzie wszystkich szpargałów i gdzie my to wszystko pomieścimy, ale pakowaliśmy się z głową i wszystko zmieściło się w tylnych sakwach. Prawdę mówiąc oprócz niezbędnych ciuchów nie było tego wiele więcej.

Zapakowani w sakwy do drogi byliśmy gotowi wieczorem 29 lipca. Oczywiście nie obyło się bez przygód na samym starcie, gdy to pół godziny przed wyjazdem okazało się, że jeden z bagażników jest niesprawny. Szybko jednak poradziliśmy sobie z tym problemem i ok. 21.00 zapakowaliśmy rowery na dach i wyruszyliśmy w drogę. Po drodze na szczęście nic się nie działo, oprócz tego, że przed każdym mostem bałem się czy się zmieścimy. Tak to jest jak się pierwszy raz wiezie rowery na dachu. No ale jak TIR-y się pod mostami mieszczą, to my nie damy rady!? Gdzieś przed Pragą mi przeszło. Dalsza droga była monotonna, bo autostradami jechaliśmy do Lindau - Nr 1

19


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

Wzdłuż jeziora Silvaplana

nad jeziorem Bodeńskim (Bodensee, Lake Constance), gdzie byliśmy nad ranem. Postanowiliśmy jeszcze przed wyjazdem, że do doliny Enu (Engadiny) będziemy chcieli wjechać od północy, więc z Lindau przepychaliśmy się już bocznymi drogami (autostrady w Austrii i Szwajcarii są płatne) przez kawałek Austrii, Lichtenstein i Szwajcarię. O świcie zaczęliśmy podjazd doliną Oberhalbstein (Surses) na przełęcz Julierpass (ponad 2500 m.n.p.m.). Pogoda była świetna, więc na przełęczy w promieniach wstającego słońca zjedliśmy kanapki, po czym zjechaliśmy do Engadiny w Silvaplana. Stamtąd już tylko kilka minut drogi do Maloja, gdzie dotarliśmy ok. 8.00.

Dzień 1. (30 lipca) Maloja - Zernez (Szwajcaria) ok. 65 km Wystartowaliśmy przed 9.00 rano z położonej na wysokości 1815 m.n.p.m. przełęczy Maloja - przed nami ponad 1400 m do końca wyprawy. W pionie. A tak serio, to zaczynaliśmy naszą prawie 700-kilometrową podróż. A zatem w drogę! Początkowo łatwizna, bo pierwszy odcinek Engadiny jest płaski, znajduje się tu kilka jezior, wokół których poprowadzone są szlaki turystyczne i ścieżki rowerowe. Do St. Moritz jest więc łatwo i przyjemnie, bardzo pięknie widokowo, trasa nie sprawia żadnego problemu. Za St. Moritz natomiast wydawałoby się, że jest tylko w dół, bo dolina Enu w tym miejscu gwałtow-

20

www.medstudent.com.pl

nie opada. Nic bardziej błędnego! Sam dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że nasz Innradweg nie zawsze będzie kurczowo trzymał się Innu (tutaj Enu). Za St. Moritz (przebogate hotelowisko) trafiamy na pierwszy podjazd. Pierwsze poty wylane, ale było warto. Dojeżdżamy do jeziorka da Staz (Lej da Staz) położonego nieco wyżej. Po dłuższej przerwie na odpoczynek i podziwianie wspaniałych widoków czekał nas ostry zjazd doliną Pontresina do Celeriny - po raz pierwszy zacząłem się obawiać o hamulce. Dalej było znośnie, bo wcale nie tak z górki. Prawdziwa zabawa zaczęła się za S-chanf! Wydawało się, że podjazdów i zjazdów o ponad 20-stopniowym kącie nachylenia nie będzie końca! To nie jest takie proste pokonywać takie podjazdy z ponad 20-kilogramowym obciążeniem tylnego koła. Po 20 km dotarliśmy do Zernez. To było najdłuższe 20 km w moim życiu, ale mimo wszystko było warto. W informacji zapytaliśmy o camping i ok. 17.00 już byliśmy rozbici na pierwszy nocleg na wysokości ponad 1400 m.n.p.m., tuż nad Enem, więc w nocy zrobiło się zimno.

Dzień 2. (31 lipca) Zernez - Scuol (Szwajcaria) ok. 35 km Pobudka przed 8.00, wyprawa do sklepu po śniadanie, pakowanie, prognoza na dziś nie napawa optymizmem, ale ok. 11.00 ruszamy! Jeszcze nie wyjechaliśmy dobrze z Zernez,

a rozpadało się. Na biegu ubieramy siebie i sakwy, żeby wszystko było suche, po 10 minutach przestaje padać, wychodzi słońce i robi się gorąco, więc kolejny przystanek na rozbieranie. Po godzinie docieramy do Lavin. Z Lavin do Guardy (malownicze miasteczko położone na zboczu góry - warto zobaczyć!) rozpoczyna się kilkunastokilometrowy szutrowy podjazd - do pokonania ponad 200 m wysokości względnej! No, ale po wczorajszym - co to dla nas!? I znowu zaczęło się pod górę. Szczerze przyznam, że gdyby nie to, że Guardę widać już niemal od samego początku, gdyby wisiała chmura, mgła czy inne ustrojstwo ograniczające widoczność, to z chęcią cofnąłbym się do głównej drogi i pojechał na łatwiznę - jednak dużo łatwiej się jedzie, gdy cel jest widoczny. Robiąc przystanki średnio co 3 km po ok. 2 godzinach dotarliśmy do Guardy, gdzie przekonałem się, że jadąc na łatwiznę dużo bym stracił! Może nie była to najpiękniejsza osada, jaką po drodze widziałem (bardziej podobało mi się Ardez - malowniczo położone w dolinie - chyba najbardziej na całym szwajcarskim odcinku Inn Cycle Path), ale jej położenie i architektura budynków robi niesamowite wrażenie! Z Guardy stromy zjazd (już asfaltem) do Ardez, później kolejna wypinka do Ftan, a stamtąd zjazd zawijasami do Scuol - naszego dzisiejszego celu. Wizyta w informacji, później w sklepie i za godzinę jemy obiadokolację pod namiotem na jednym z najfajniejszych campingów na całej trasie; widoku z namiotu nie zamieniłbym na żaden pokój w 6-gwiazdkowym hotelu!!!

Dzień 3. (1 sierpnia) Scuol (Szwajcaria) - Prutz (Austria) ok. 54 km Z żalem zebraliśmy się z naszego fajnego campingu, ale wiedzieliśmy, że po drodze czeka nas jeszcze cała masa wrażeń. Ścieżka w końcu się uspokoiła - to dobrze, bo ja już nie miałem tylnych hamulców (a to dopiero trzeci dzień!)! Ścieżka do Sur En była łatwa i przyjemna, przejechaliśmy przez środek campingu i wjechaliśmy do lasu, w którym co kilka metrów można było zauważyć rzeźby o dziwacznych kształtach po obu stronach ścieżki. Krótka przerwa na sesję zdjęciową i jedziemy dalej. Po drodze mijamy ruiny zamku Tschanuff, kilka wodospadów i szybko docieramy do granicy z Austrią. Jedziemy kilka kilometrów główną drogą, która biegnie wzdłuż Enu/Innu, który to w tym miejscu stanowi granicę między Szwajcarią i Austrią.


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

Jest to jeden z nielicznych odcinków całej trasy rowerowej wzdłuż Innu, na której ruch samochodowy jest intensywny. Ale pół godziny później zjeżdżamy już do Pfunds i się gubimy. Nie wiem czy jest to wina systemu znakowania czy przyzwyczajenia, najpewniej jest to wypadkowa obydwu tych czynników. W Szwajcarii Innradweg był bardzo czytelnie znakowany i nie było wątpliwości którędy jechać. Jednak na tym odcinku w Austrii (mniej więcej do Imst) jest to pewien problem, gdyż od strony włoskiej dołącza do doliny Innu Via Claudia Augusta i pokrywa sie z Innradweg. Za znakami na Via Claudia Augusta (częściej na asfalcie niż tabliczkach) dojechaliśmy do Prutz, gdzie rozbiliśmy namiot na campingu, który, gdyby był hotelem to spokojnie mógłby dostać 5 gwiazdek! Tym razem też śpimy nad Innem.

Dzień 4. (2 sierpnia) Prutz - Imst ok. 39 km Od Prutz teren wyraźnie się wypłaszcza, ale w zamian za to zaczynają się liczne atrakcje, które pochłaniają nasz czas i uwagę. No, ale co tam - w końcu po to tu przybyliśmy! Po minięciu wylotu doliny Kaunertal i przejechaniu drewnianego mostu nad Innem, kilkadziesiąt minut później docieramy do Landeck. Nad miastem góruje zamek o tej samej nazwie,

po drugiej stronie doliny można dostrzec ruiny zamku Schrofenstein, a tak poza tym to miasto jako jedno z większych w Górnym Tyrolu jest bardziej nastawione na przemysł niż turystykę, więc mijamy je dosyć szybko. Kilka kilometrów dalej trafiamy na Zammer Lochputz. Nie znam dokładnego tłumaczenia, ale jest to urokliwe miejsce z malowniczymi wodospadami, elektrownią wodną i kilkoma atrakcjami o tematyce przyrodniczej. Zatrzymaliśmy się tam na prawie 2 godziny, po czym wsiedliśmy na rowery i pomknęliśmy dalej Via Claudia Augusta vel Innradweg w kierunku Imst, mijając po drodze ruiny zamku Kronburg. Po południu dotarliśmy do nieco oddalonego od doliny Innu, położonego nieco wyżej Imst. Odnaleźliśmy camping i kilka minut później już tam byliśmy. Nie był to standard taki jak w Prutz, ale nie było źle - zwłaszcza za taką cenę, która bardzo mnie zaskoczyła - 12 EUR za 2 osoby! Szybko rozbiliśmy namiot, bo coś wisiało w powietrzu. Wisiało, wisiało aż spadło. Burza trwała może z pół godziny i poszła sobie dalej. Po burzy widoczność

była rewelacyjna, więc zrobiliśmy szybko jedzonko i pod wieczór wyskoczyliśmy na miasto. Zobaczyliśmy m.in. kościół z najwyższą wieżą w Tyrolu (84,5 m), domy wystające ze skały oraz Rosengartenschlucht - strumyk

Punt Muragl – rozwidlenie szlaków i koniec doliny Pontresina

przemykający pomiędzy skałami. Niby nic wielkiego, ale liczne kaskady i wodospady robią spore wrażenie! Idąc w górę strumyka dotarliśmy w końcu na szczyt, z którego (zwłaszcza po burzy) rozpościerał się wspaniały widok na Imst i dolinę Innu. Powoli robiło się ciemno, więc szybko zeszliśmy do miasteczka.

Dzień 5. (3 sierpnia)

Czasami bywa wysoko

Imst - Telfs ok. 37 km W nocy padało. Rano też nie było lepiej, dlatego pobudka dzisiaj trochę później. Na szczęście zakupy zrobiliśmy dzień wcześniej, więc ze śniadaniem nie było problemu. W końcu przestało padać. Zebraliśmy się i ruszyliśmy z powrotem w kierunku doliny Innu. Wreszcie pojawiają się oznakowania Inntalradweg, choć dosyć sporadycznie, gdyż na odcinku do Innsbrucka (tam mamy zamiar dzisiaj dojechać) znakowanie kieruje nas na kolejne miejscowości, które znajdują się po drodze. Na szczęście jest to dosyć czytelne i nie ma problemu ze znalezieniem właściwej drogi. Kolejne kilometry pokonujemy dość szybko, ponieważ większych atrakcji po drodze nie ma, a ścieżka prowadzi już po niemal płaskim terenie. Ale jak to w życiu często bywa - nie da się mieć wszystkiego na raz, więc psuje nam się pogoda. W okolicy Rietz czekamy pod mostem prawie godzinę - Nr 1

21


Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent Studencki Kwartalnik Lekarski Medstudent

aż przestanie padać. W międzyczasie dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu rozbijać się dzisiaj na campingu (tropik i tak był jeszcze mokry po nocnych i porannych opadach). Korzystając z przerwy w deszczu dojeżdżamy

cji. Nie chce mi się bawić w wymianę dętki, bo nie jestem pewien czy sobie z tym poradzę - nigdy wcześniej tego nie robiłem. W informacji pytam panią gdzie tu jest najbliższy serwis rowerowy. Jest! Na drugim końcu miasta. Pani dzwoni na miejsce, żeby sprawdzić czy w ogóle tam ktoś jest, żeby mnie w ciemno nie wysyłać i po chwili dowiaduję się, że muszę tam dotrzeć w 15 minut. Na piechotę droga zajęłaby mi spokojnie z pół godziny, więc demontuję koło, siadam na rower Angeliki i tnę do serwisu. Po 15 minutach jestem z powrotem z wymienioną dętką. Na szczęście miałem zapasową, więc za samą usługę zapłaciPrzerwa (jedna z wielu) za Ardez łem tylko 5 EUR. Jedziemy na Ehnbachdo Telfs, gdzie w informacji pytamy o możklamm. Wycieczka w górę potoku i powrót liwość noclegu jak najmniejszym kosztem. dookoła z widoczkami zajmuje nam na piePani znajduje nam bed & breakfast (nocchotę niecałe 2 godziny. Wsiadamy na roweleg ze śniadaniem) i mówi, że bez śniadania ry, trochę błądzimy po Telfs aż w końcu trabędzie nas to kosztować 15 EUR za osobę. fiamy z powrotem na Innradweg. Innsbruck Nie zastanawiając się skorzystaliśmy z tej za 15 km! Za niecałą godzinę dojeżdżamy do propozycji. Jeszcze tylko krótkie zakupy i jeKranebitten, gdzie szukamy campingu, lecz dziemy na kwaterę. Dzisiaj nocka w cieplutniestety okazuje się, że jest on obecnie jekim pokoiku, telewizorek, łazienka itd. I to dynie wielkim placem budowy i otwarty bęw gruncie rzeczy w cenie campingu. Po przedzie niedługo. Z projektu widać, że będzie to braniu się w suche ciuchy przygotowujemy całkiem spory obiadokolację. Mamy do dyspozycji stół, ale kawał pola jemy i tak na podłodze - siła przyzwyczajenia. namiotowego, z widokiem Dzień 6. (4 sierpnia) na dolinę Innu Telfs - Innsbruck (Vols) ok. 33 km i wszystkimi Naszym dzisiejszym celem jest Innsbruck. udogodnieMoże w końcu dzisiaj się uda, zobaczymy. niami, szkoda, Rano wycieczka po śniadanie, jemy, zbieramy że to na razie się i o 10.00 wyjeżdżamy. Pogoda się popratylko projekt, wiła, ale chmury cały czas wiszą nad doliną bo z chęcią Innu. Po niecałych dwóch godzinach dojeżbyśmy się tudżamy do Zirl. Tam chcemy zobaczyć kolejne taj zatrzymali. wodospady Ehnbachklamm (Ehnbach Gorge). Na szczęście po Wjeżdżamy do miasteczka i jak zwykle szukadrugiej stromy informacji turystycznej. Około kilometr nie rzeki znajprzed informacją moje przednie koło łapie dujemy mały kapcia. Na szczęście stało się to już w miec a m p i n g ście, więc na piechotę docieramy do informaw Vols. Cam-

22

www.medstudent.com.pl

ping malutki, cena bardzo wysoka (15 EUR/ os.!!!) a warunki pozostawiają wiele do życzenia. Z tego co się później zorientowaliśmy nikt nie zostawał tutaj na dłużej niż jedną noc i jakoś się temu nie dziwię. Rozbiliśmy namiot, poszliśmy na zakupy, zrobiliśmy jedzenie. Wieczorkiem poszliśmy na stację kolejową (OBB - Osterreiches Bundes Bahn) i pociągiem regionalnym (za 2.20 EUR/os.) pojechaliśmy zobaczyć jak wygląda Innsbruck po zachodzie słońca. Wycieczka po starówce zajęła nam jakieś 2-3 godziny, czwartą spędziliśmy na dworcu czekając na pociąg powrotny. Po 23.00 byliśmy już w domu. Do ujścia Innu do Dunaju zostało od tego miejsca jeszcze 300 km. W sumie cała trasa zajęła nam 14 dni i prowadziła ścieżkami rowerowymi o łącznej długości prawie 700 km. Była to nasza pierwsza tego typu wyprawa, lecz teraz wiem, że z pewnością nie ostatnia. Mam nadzieję, że ten artykuł wzbudził Wasze zainteresowanie tym regionem a kto wie – może niektórzy z Was, tak jak ja – przemierzą cały szlak wzdłuż Innu. Dlatego nie będę zdradzał dalszych niespodzianek oraz atrakcji, które można spotkać po drodze. Wszak kwintesencją każdej przygody jest przeżywanie niezapomnianych wrażeń i odkrywanie niesamowitych miejsc, których wzdłuż tej rzeki nie brakuje i które każdy odbiera inaczej. Zatem zachęcam do spróbowania rowerowego trekkingu, bo to świetny sposób na aktywny wypoczynek i spędzanie wolnego czasu, na dodatek relatywnie niskim kosztem.

W drodze do Susch


a i m o t a An ć y b e ş mo a n m e j y prz

www.elsevier.pl


to: -

aktualności ze świata studentów medycyny

- współpraca medialna przy najważniejszych wydarzeniach medycznych w kraju - patronat

medialny nad branżowymi

konferencjami i seminariami


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.