Numer 128 (SGH) (styczeń/luty 2012)

Page 27

Zbigniew Ziobro pod lupą MAGLA/

unieważnienia wyroków ciążących na pułkowniku Kuklińskim (chodziło o przekazywanie tajnych informacji na temat Bloku Wschodniego zachodniemu wywiadowi w czasach PRL), której niedoszły „premier z Krakowa” nie uważał za szczególnie ważną. Zbigniew Ziobro rozpoczął natomiast swą pierwszą ofensywę medialną, publikując na łamach „Rzeczpospolitej” płomienny artykuł wzywający do oczyszczenia pułkownika. Co ważniejsze, młody prawnik zrozumiał, że jego szanse na rozwój u boku indywidualisty takiego jak Rokita są bardzo ograniczone. Ziobro nie zrezygnował z budowania pozycji politycznej na zabieganiu o względy polityków. Jego kolejnym protektorem był Wojciech Hausner, poseł Akcji Wyborczej Solidarność. Największą zaletą młodego działacza było wykształcenie – w słabej kadrowo krakowskiej AWS absolwent prawa był na wagę złota. Jego pozycja uległa dodatkowemu wzmocnieniu po sporządzeniu dla swego przełożonego opinii do projektu ustawy zaostrzającej przepisy antynarkotykowe. Aspiracje polityczne Ziobry szybko jednak wykroczyły poza możliwości Hausnera, zajmującego się głównie harcerstwem i polityką lokalną. Przestał być mu już zresztą potrzebny, dysponował bowiem silnym narzędziem autopromocji – założył Centrum Pomocy Ofiarom Przestępstw „Kanton”, które dzięki wytężonej pracy i politycznym kontaktom Ziobry szybko zbudowało sobie silną pozycję w Krakowie.

szło sześciogodzinne przesłuchanie Leszka Millera, zakończone wiekopomną konstatacją premiera: Pan jest zerem, panie Ziobro. Ostro ścierał się również z Anitą Błochowiak i innymi reprezentantami SLD w komisji. Co być może najważniejsze, to jego raport, w atmosferze politycznej wojny i w dość przypadkowych okolicznościach, przyjęto jako końcowy. Tym samym stał się jednym ze współautorów wyborczej klęski SLD w 2005 roku. W świetle tych wydarzeń nie dziwi jego spektakularny sukces wyborczy – jeden z najlepszych wyników w skali kraju otwierał szeroko drzwi do gabinetów w gmachu ministerstwa sprawiedliwości przy Alejach Ujazdowskich. W czasie działalności ministerialnej Ziobro stał się jedną z najpotężniejszych osób w państwie. Jego stronnicy zajęli najwyższe funkcje w prokuraturze oraz administracji wojewódzkiej w Polsce południowej. Już początek jego urzędowania pokazał, że nie będzie wahał się podej-

Zmęczony czekaniem na objęcie spadku po Kaczyńskim i zniechęcony polityczną zsyłką do Parlamentu Europejskiego, Ziobro zdecydował się na konfrontację.

Od zera do… Milowym krokiem na drodze do najwyższych politycznych honorów było dla Ziobry zaangażowanie w prace nad zaostrzeniem kodeksu karnego we współpracy z Kazimierzem Ujazdowskim. To właśnie on po kilku latach zaproponował ministrowi sprawiedliwości Lechowi Kaczyńskiemu uczynienie młodego polityka swym doradcą. Przyznać trzeba, że Ziobro z wielkim oddaniem i zaangażowaniem rozpoczął współpracę z nowym przełożonym, wdając się w publiczną polemikę na łamach „Gazety Wyborczej” z jego czołowymi krytykami. Po takich zasługach sam poprosił ministra, by uczynił go podsekretarzem stanu. Zaangażowanie w tworzenie struktur nowo powstałego Prawa i Sprawiedliwości w Małopolsce rychło zamieniły go w jednego z najbardziej wpływowych przedstawicieli prawicy w regionie. Pozwoliło to na rzucenie rękawicy byłemu protektorowi, Janowi Rokicie, w wyborach na prezydenta Krakowa w 2002 roku. Rozbicie prawicy spowodowało jednak klęskę obu kandydatów i przyniosło sukces związanego z lewicą Jacka Majchrowskiego. Praca w „komisji Rywina” uczyniła ze Zbigniewa Ziobry jednego z najbardziej rozpoznawalnych polityków w Polsce. Do historii prze-

mować kontrowersyjnych decyzji (mocno zaangażował się w uwolnienie sprawców linczu we Włodowie). Minister nie zrezygnował z pieczołowitego kreowania swego medialnego wizerunku – zyskanie szerokiego poparcia społecznego równoważyć miało ataki ze strony najwybitniejszych przedstawicieli nauk prawnych, na czele z Fryderykiem Zollem i Stanisławem Waltosiem. Istotnym instrumentem w walce o vox populi była toruńska rozgłośnia ojca Tadeusza Rydzyka, której przychylność dodatkowo wzmacniała jego pozycję wśród polityków prawicy. Popisowymi działaniami ministra było szumnie zapowiadane wprowadzenie sądów 24godzinnych, orzekających w najdrobniejszych sprawach i dążenie do zaostrzenia kodeksu karnego. Do historii przeszło spektakularne zatrzymanie doktora Mirosława Garlickiego, o którym w czasie konferencji prasowej minister grzmiał Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie. Wydarzenie, które miało zaprezentować skuteczność nowo powstałego Centralnego Biura Antykorupcyjnego i rozpocząć akcję przeciw skorumpowanym lekarzom, ściągnęło na ministra falę krytyki. Kontrowersję wzbu-

dziły przede wszystkim okoliczności zatrzymania lekarza – w czasie pracy i w świetle kamer. Te dwuznaczne działania nie zaszkodziły jednak wizerunkowi polityka – dziennik „Fakt” pisał: oto ofiara doktora mordercy i doktor zabijał w rządowym szpitalu, uwiarygodniając tym samym wizerunek Ziobry jako obrońcy „zwykłych ludzi” przed nadużyciami, a nawet zbrodniami uprzywilejowanych elit. Nic więc dziwnego, że w wyborach w 2007 roku ponownie osiągnął najwyższy wynik w okręgu krakowskim, co pozwoliło mu z powodzeniem ubiegać się o fotel wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości.

Walka o przetrwanie Parlament Europejski jest dobrym miejscem na polityczną emeryturę, a nie dla polityka, którego aspirację sięgają prezydentury. Dlatego wystawienie Ziobry w wyborach w 2009 roku uznać można za rodzaj politycznej zsyłki. Lider Prawa i Sprawiedliwości publicznie napominał ambitnego działacza, by uczył się angielskiego i izolował od polityki krajowej. Ziobro, zmęczony czekaniem na objęcie spadku po Kaczyńskim, zdecydował się na obranie kursu konfrontacyjnego. Realna groźba wydziedziczenia wzmacniała dodatkowo zawziętość krakowskiego polityka. Klęska Prawa i Sprawiedliwości w kolejnych wyborach wydawała się doskonałą okazją do odbudowania pozycji w partii przez zepchnięte na margines środowisko „ziobrystów”. Determinacja prezesa okazała się jednak silniejsza niż się spodziewano – wykluczenie kilku polityków z partii postawiło ich w trudnej sytuacji. Utworzenie nowej formacji na prawicy nie będzie łatwe, tym bardziej, że Ziobrze brakuje jasnej koncepcji. Z jednej strony powtarza hasła o konieczności otwierania się na nowe środowiska i deklaruje współpracę z proeuropejskim PJN, z drugiej w radykalizmie ściga się ze swą partią-matką, spychając całą prawicę do ściany. Ponadto Ziobro nie uzyskał też wsparcia środowiska Radia Maryja, za którego pupila zawsze uchodził. Wynika to prawdopodobnie z chłodnej kalkulacji ojca Tadeusza Rydzyka, chcącego utrzymywać sojusz z silniejszym, mimo wszystkich różnic dzielących go z Kaczyńskim. Choć przykład Ruchu Palikota uczy, że w polskiej polityce wszelkie prognozy wykraczające ponad kilka miesięcy są trudne, wydaje się, że samodzielny start Solidarnej Polski zakończyłby się katastrofą i wypchnąłby Ziobrę za polityczną burtę. Jedyną realną perspektywą jest więc zaciśnięcie zębów i powrót w pokutnej włosiennicy przed oblicze prezesa przed kolejnymi wyborami. W tym kontekście trafny może okazać się kolejny bon mot niezawodnego Leszka Millera: Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy. 0

styczeń – luty 2012


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.