4 minute read

Sekcja smutnych artystów. Rozdział 1: Życie osobiste Alicja Szadura

Wydawać by się mogło, że uznani artyści, których dzieła są dziś nazywane ,,klasykami”, o więcej prosić nie mogą –a szczególnie wtedy, gdy publiczność doceniła ich za życia. Posiadali oni (zazwyczaj) pieniądze, status społeczny, a nawet jeżeli czasem dopuścili się mniejszego czy większego grzeszku, to ludzie mogli im co najwyżej podskoczyć, jeżeli byli pod protekcją króla czy innego autorytetu. Opływając w takie luksusy musieli być bardzo szczęśliwi, prawda? Otóż niespecjalnie. Chociaż było w życiu artystów wiele momentów, gdy się radowali, to jednak część ich publiczności trwa w błędnym przeświadczeniu, że zawsze wszystko im wychodziło. i tu pojawiam się ja z moim stosem książek i wiedzą, którą pogłębiam od prawie pięciu lat, by zakrzyknąć: ,,Ha!”. a cóż to ,,ha” oznacza? Bardzo dużo. Najpierw pozwolę sobie przedstawić dzisiejszego bohatera. Pan Jean Poquelin –mieszczanin z bogatej rodziny, hipochondryk i artysta. Przyszedł na świat prawdopodobnie 15 stycznia 1621 r. w Paryżu. Czy jednak już wtedy życie małego Molierka było dramatyczne? Cóż, na szczęście (jeszcze) nie. Dzieciństwo było najspokojniejszym okresem w jego życiu, oczywiście póki nie zmarła mu matka. Ale nie przejmujcie się, ojciec wkrótce znalazł dla Jeana i jego rodzeństwa zastępczynię… która niedługo później także zmarła. Przeskoczmy jednak nieco dalej, do bardziej interesującego aktu drugiego. Jean wymógł na ojcu posłanie go na studia prawnicze (po czym je skończył). Ojciec z dumą noszący tytuł królewskiego tapicera chciał, aby jego syn odziedziczył po nim warsztat, dlatego wizja synaprawnika nie była mu w smak –w końcu jednak po namowie teścia uległ prośbom syna. Wyobrażacie sobie Moliera jako prawnika? Mógł mieć stabilną pracę, własny kąt w Paryżu, piękną żonę i gromadkę dzieci. Umarłby wtedy w spokoju zapomniany przez czas… Ale wszyscy dobrze wiemy, że tak się nie stało. Oto najważniejsza decyzja Moliera, która zmieniła całe jego życie: otóż uciekł on z domu i wraz z rodziną Béjart założył teatr w Paryżu! a skąd znał rodzinę Béjart? Molier już od małego bywał w teatrze. Chodził do niego niemal co tydzień pielęgnując swoją miłość do sztuki. Nawet na studiach nie przerwał tych wypadów. i tak właśnie poznał Magdalenę Béjart, piękną, nieco od niego starszą aktorkę. Zachwycił się nią i nim się obejrzał, był już zakochany po uszy. Magdalena, jak później miało się okazać, odegrała kluczową rolę w życiu artysty. Tymczasem jednak młody student przystał na jej prośbę i dołączył do jej rodziny, z którą założyli trupę, a później teatr. Jak na to zareagował ojciec? Fenomenalnie! Był zachwycony, a teatr okazał się największą atrakcją ówczesnego Paryża! Czy ktoś w to uwierzył? Nie? Cudownie. Tak naprawdę ojciec Moliera był wściekły, a teatr okazał się absolutną

klapą. Chodziło głównie o grane tam sztuki: były to najczęściej tragedie, w których Molier był wręcz… cóż, tragiczny. Sam stan wynajmowanej sceny był okropny, miejsce wymagało mnóstwa pracy, a co za tym idzie: pieniędzy. Nasz młody artysta trafił w końcu do więzienia za długi, skąd, co ciekawe, wykupił go ojciec. Mimo tego, że miał młodemu artyście za złe jego decyzje, nadal uważał go za swoją rodzinę. Jedno trzeba przyznać panu Jeanowi Poquelinowi seniorowi: Molier mógł na niego zawsze liczyć, gdy potrzebował pieniędzy. Sam Jean, z szacunku do ojca i swojej rodziny, występował pod pseudonimem, aby nie przynieść rodzinie hańby (w tamtych czasach aktorzy byli traktowani niemal jak prostytutki). Dziecięce marzenie naszego artysty zakończone odsiadką za kratami odhaczamy jako pierwszą poważną porażkę na jego koncie. a skoro o tragedii mowa: Molier był przekonany, że jest stworzony do grania w nich, a co więcej do ich tworzenia. Przez piętnaście lat upierał się przy graniu chociaż jednej tragedii w trakcie każdego występu. Efekt? Mierny, i to bardzo. Molier potwornie się jąkał, przez co poważne i niekiedy wzruszające monologi brzmiały jak zawodzenie kozy. Ludzie nigdy nie przychodzili dla tragedii, które grał Molier, zawsze przybywali, aby zachwycać się jego komediami. a jak mu tam szło? Fenomenalnie (to chyba jasne), ale moją rolą nie jest skupienie się na pozytywnych aspektach jego życia, które zresztą obejmowały praktycznie tylko życie sceniczne. Dla dobra naszego i historii teatru Molier w końcu zrozumiał, że tragedia nie jest jego domeną. Mimo tego kolejną porażkę możemy uznać za zaliczoną.

Advertisement

Może chociaż w życiu miłosnym mu wyszło? Nie, absolutnie nie! To prawdopodobnie pole, na którym poległ najbardziej. Miłość to jego popisowy numer, który nadal sprawia, że każdy czytający o jego życiu ma ochotę sięgnąć po jakiś wysokoprocentowy trunek. Historia jest wręcz idealna na fabułę komediową. Otóż, jak pamiętacie, Molier uciekł z domu dla panny Béjart. Czy skończyli razem? i tak, i nie. Tutaj mały spojler: wiązało ich niewątpliwie coś więcej. Czy kiedykolwiek się pobrali? Nie i naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Ale nie przejmujcie się, jeżeli nie można być z ukochaną kobietą, zawsze można ożenić się z jej córką, prawda? Tak, właśnie tak postąpił Molier, który zakochał się po uszy w młodej Armandzie, podopiecznej Magdaleny (która zresztą nigdy nie przyznała się, że to jej córka) i ją poślubił! Czy było to szczęśliwe małżeństwo? Absolutnie nie! Piękną aktorkę otaczały tłumy adoratorów i to co gorsza tego sortu, którego Molier nie cierpiał najbardziej. Dziś nazwalibyśmy ich pewnie ,,fuckboyami”, ale użyjmy dawnych terminów. Były to wypudrowane, pachnące fircyki. Czy Armanda się im opierała? Oczywiście, że nie! Przyprawiała mężowi rogi, i to jakie! Nie jeden jeleń zląkłby się na ich widok. a co na to Molier? Nic, kochał ją tak mocno, że nie był w stanie jej nie wybaczyć. Zagryzał więc wąsy ze złości, wściekał się i napędzał swoją nerwicę pogrążając się coraz bardziej w trawiącej go chorobie. Najgorsze w tym było jednak to, że według pogłosek Armanda była nie tylko córką Magdaleny, ale i Moliera! Skoro jednak sam król Ludwik XIV temu zaprzeczył, to Królowi Słońce chyba powinniśmy uwierzyć? Cóż, słyszałam