Suplement październik/listopad 2018

Page 8

Scooby Doo i galopujący konsumpcjonizm Przygotuj sobie kubek dobrej herbaty i rozsiądź się wygodnie. Opowiem Ci bajkę. Nie będzie to historia o tchórzliwym dogu z niepohamowanym apetytem na scooby-chrupki – dziś skupimy się na samym potworze. Największym potworze współczesnego świata. Dawno, dawno temu, gdy kraina hamburgerami i przepychem płynąca nie spływała jeszcze ani hamburgerami, ani przepychem, żył sobie Joe. W pewien uroczy, letni wieczór wracał on z wojennego frontu. Nie posiadał się z radości, bo nie dość, że wracał z obiema nogami i obiema rękami, to jeszcze w domu czekała na niego ukochana żona. Joe tak się ucieszył z powrotu, że dziewięć miesięcy później narodził się jego syn. W ogóle całe Stany Zjednoczone tak mocno cieszyły się z zakończenia wojny, że do końca lat 40. XX wieku narodziły się około 32 miliony dzieci. To właśnie w tym momencie ma swój początek fascynująca opowieść o zmianach tak gwałtownych i znamiennych, że raz na zawsze odmieniły oblicze nie tylko Ameryki Północnej, lecz całego świata. Czym jest konsumpcjonizm? Nie trzeba być alfą i omegą, by domyślić się, że konsumpcjonizm związany jest z konsumpcją. To pewnego rodzaju ukierunkowanie ludzi na zdobywanie jak największej ilości dóbr materialnych. Profesor Zygmunt Bauman poszedł o krok dalej i dostrzegł zależność między społeczeństwem producentów z czasów poprzedzających nowoczesność a współczesnym światem konsumentów. W poprzednim systemie życie człowieka skupione było wokół pracy. Definiował się on przez swój zawód – dzięki pracy mógł umiejscowić się na którymś ze szczebli drabiny społecznej. Profesor Bauman twierdził, że charakterystycznymi cechami ludzi z tego okresu są: konformizm, posłuszeństwo i zdolność do mozolnej, rutynowej pracy. Wszelkie instytucje społeczne miały panoptyczny charakter – wpajały ludziom monotonne zachowania, a rezultat osiągały poprzez ograniczenie lub wyeliminowanie wyboru. W istocie tak było – wystarczy sięgnąć pamięcią do lekcji historii, podczas których omawiano gospodarkę i realia PRL.

tekst: Rita Miernik – ritamiernik95@gmail.com str. 8

Joe wrócił z wojny. I co dalej? Amerykańskie władze zadbały, aby powracający z frontu żołnierze mogli się ustatkować. Dzięki ustawie o readaptacji, walczący mogli liczyć na wsparcie państwa w postaci tanich kredytów, stypendiów i zasiłków. Dodatkowo rządzący podeszli poważnie do kwestii praw pracowniczych, zadbali o rozwój infrastruktury, budownictwo mieszkaniowe i edukację. Dzięki sprzyjającej polityce socjalnej do końca lat 60. XX wieku w USA na świat przyszło ponad 78 milionów dzieci. To dwa razy więcej niż liczba obywateli Polski! Olaboga! Co teraz? Ekonomiści byli przerażeni gwałtownym wzrostem urodzeń i wróżyli rychłą katastrofę. Brytyjski naukowiec John Keynes powiązał produkcję z popytem w ten sposób, że w przypadku kryzysu państwo powinno interweniować, „pompując” pieniądze w rynek. W interwencjonizmie upatrywał szansy na wyjście z kryzysu. Jak się okazało, było to słuszne podejście, co dało się zauważyć już w ciągu 15 lat, gdy PKB Stanów Zjednoczonych wzrosło z 200 do 500 miliardów dolarów. Popyt rósł z każdym rokiem, technologia rozwijała się równie dynamicznie co sieć państwowych autostrad. Społeczeństwo żyło na relatywnie wysokim poziomie, a specjaliści dwoili się i troili, by skłonić Amerykanów do konsumpcji. Reklama odmieniła tendencje obywateli o sto osiemdziesiąt stopni i doprowadziła do powstania społeczeństwa konsumentów. I tu wrócimy na chwilę do teorii profesora Baumana, który dostrzegł, że w pewnym momencie praca przestała znajdować się w centrum życia ludzkiego – zainteresowanie przeszło na konsumpcję. Bycie konsumentem stało się podstawową rolą społeczną człowieka, razem z którą przyszła zmiana postawy: konsument jako indywidualista nastawiony na autokreację i dokonywanie wyborów.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.