FELIETON
tekst: JACEK ŁUKASZEWSKI zdjęcia: JACEK ŁUKASZEWSKI, ADMIS
Miss Polonia, Subaru i after party,
czyli dlaczego lepiej mieć wysokie zawieszenie… W ramach rozlicznych akcji promocyjnych, które dealer przedsiębrać powinien, w tym roku wpadła propozycja sponsorowania wyborów Miss Polonia Podlasia. Krótkie ustalenia (wszak temat przyjemny), koszty (no tu już tak miło nie było…), harmonogramy występów (w tym przedstawicieli sponsorów, niestety), ulotki reklamowe (oczywiście z logotypem marki!) i na koniec stroje wieczorowe… Poszły konie po betonie!
N
iejako po drodze okazało się, że organizatorem lokalnej edycji jest firma naszych klientów, więc „po starej już znajomości” padła kolejna propozycja: zafundujecie jakąś nagrodę, to macie status Sponsora Platynowego. Myślę sobie: „Cholera, ten platynowy to chyba nie od koloru włosów jeszcze? A poza tym w kontekście młodych dziewczyn słowo sponsor jakoś nie brzmi…”. Niestety, tu nie pomogły żadne zaklęcia, ma być SPONSOR, a jak chce być PLATYNOWY, to ma ufundować nagrodę. No to ufundował. Nie, nie Subaru (wbrew obiegowej opinii dealerzy samochodów nie plasują się w pierwszej setce „Forbesa”… Jak dobrze pomyśleć, to nawet w pierwszym tysiącu też nie…). Skuter kupiliśmy. Taki ładny, czarny, Romet Komfort. Taki po prostu fajny. Jako dodatek do fajnej dziewczyny pasuje jak ulał, prawda? Na tym skończyła się część organizacyjna. Kolejną rundą okazał się wywiad do lokalnej gazety („Współczesnej”
– pozdrawiam!). Na spotkanie umówiłem się w salonie, gdzie zaplanowano, oprócz spisania moich złotych myśli, zrobić sesję zdjęciową nagrody głównej, czyli rzeczonego skutera. O mnie nic nie mówili, więc się niespecjalnie przygotowałem (wizualnie, znaczy się, bo wiedzę o startujących kandydatkach miałem już rozległą z profilami na Facebooku włącznie, a tu masz! – Panie Jacku, może stanie Pan przy motorze i zrobimy zdjęcie? – Eee… ten… no znaczy się…. A muszę? – Tak wypada – słyszę od Pani Redaktor. – No już! Śmigaj i reprezentuj firmę! – to usłyszałem od Kasi, naszej kierowniczki działu jednośladowego. No to poszedłem reprezentować. Mój Boże, jak darli ze mnie łacha1 znajomi na Facebooku… Zdjęcie w gazecie wyszło mniej więcej z równym wdziękiem jak występ Beyonce na Super Bow (wystarczy wpisać w wyszukiwarkę…). Nic to jednak,
przeżyłem i chłodno, acz stanowczo i z godnością, odpierałem docinki. Czas wyborów zbliżał się wielkimi krokami (uczciwie powiedziawszy, dla mnie wlókł się jak żółw, bo nie mogłem się doczekać tych chwil, kiedy piękne kobiety będą paradować po wybiegu, a w środku będę ja i będę gapił się na te okazy bez ryzyka, że moja Lepsza Połowa podbije mi oko – nieczęsta sytuacja w życiu żonatego faceta, serio). Na jakąś godzinę przed rewią okazało się, że mianowali mnie Jurorem. Bomba! (to znaczy, że nie tylko MOGĘ gapić się na
Ponieważ właśnie dopada mnie kryzys wieku średniego to staram się być nowoczesny werbalnie, niemniej ludziom słabiej zaangażowanym w lingwistykę młodego pokolenia tłumaczę: „drzeć łacha” znaczy „dworować sobie z czegoś lub kogoś”, „żarty sobie stroić” itp.
1
60
61