101227641

Page 1


Spis treści

Wstęp 11

Nowoczesne technologie 15 02

Ludzie i zespoły 100

03 Zarządzanie a przywództwo w dobie cyfryzacji 133

04 AI. Przyspieszenie 178

Subiektywny przegląd pojęć 233

Lista moich książkowych inspiracji 238

Polecane książki 242

Pracuję w biznesie od 25 lat. Gdy zaczynałam przygodę z wielką, międzynarodową korporacją, w firmie nie było e-maila. Komunikacja z klientami, z fabryką w centrali, z moimi koleżankami i kolegami z biura odbywała się przez telefon, faks, przy pomocy logistycznego systemu zamówień lub, po udaniu się do innego pokoju, jako rozmowa twarzą w twarz. Możliwości porozumiewania się były proste, ale ograniczone.

Pewnego dnia jeden z moich kolegów zaczął przekonywać nas wszystkich, że tak nie może być. Inne firmy już od pewnego czasu korzystały z poczty elektronicznej zarówno w komunikacji wewnętrznej, jak i zewnętrznej – argumentował. Użycie e-maila ułatwi nam pracę, przyspieszy realizację zadań, poprawi jakość relacji z klientami i nie będzie trzeba ciągle chodzić między pokojami z papierami pod pachą. Pamiętam dokładnie niechęć, jaką wzbudziła we mnie ta propozycja. Do mojego poukładanego i oswojonego świata codziennej pracy wkradło się wymaganie przestawienia się na coś nowego, nieznanego, na e-mail, który – racjonalnie rzecz biorąc – przekonywał do siebie atutami opisanymi przez kolegę, ale wymagał otwartości, zmiany nawyków i pójścia w nieznane.

I tak spotkałam pierwszą technologiczną magnolię. Doświadczyłam poprawy życia dzięki technologii, odkryłam nową jakość komunikacji, zaryzykowałam wyjście ze strefy komfortu, by doznać nieograniczonych możliwości wymiany informacji nie tylko z jedną, firmową grupą odbiorców, lecz także z całym światem. Magnolia to dla mnie symbol trwania i stale odradzającego się piękna. Jest rośliną znaną od wieków. Niełatwo się ją uprawia. Tak też jest z wkraczaniem w świat nowoczesnych technologii – wiemy, że odzwierciedlają coś, co było w nas od zawsze, trudno jednak to rozwinąć, a jeszcze trudniej uczynić pięknym i trwałym elementem życia.

Gdy dziś, 25 lat później, patrzę na biznes w kontekście opisanego doświadczenia, stwierdzam, że był to zaledwie początek. Od tamtego czasu nieustannie mierzyłam się z wyzwaniami, jakie przynoszą nowoczesne technologie.

Pojęcie technologii informacyjnych i komunikacyjnych (ICT) przeniknęło do wszystkich dziedzin życia, a ja nieustannie wierzę, że z ich udziałem możemy, a nawet musimy zmienić świat na lepsze. I o ile mówienie o e-mailu w kategoriach nowoczesności może dziś jedynie wywołać uśmiech, o tyle przecież wielowymiarowa transformacja cyfrowa, która dzieje się na naszych oczach, obejmuje cały szereg nowoczesnych technologii, o których będzie mowa w tej książce. Terminem stosowanym na określenie tej transformacji jest „rewolucja 4.0”. A rewolucja ta oznacza nie tylko automatyzację, robotyzację i cyfryzację procesów produkcyjnych, lecz także ma bezprecedensowy wpływ na nasze codzienne życie. Technologie oddziałują na to, jak myślimy, pracujemy, konsumujemy, są warunkiem niezbędnym do funkcjonowania w społeczeństwie i odgrywania ról, które w powszechnym przekonaniu nie mają z technologiami nic wspólnego.

Właśnie na to powszechne przekonanie chcę wpłynąć. Nie ma bowiem postawy bardziej nieadekwatnej niż pomijanie roli technologii w myśleniu o sobie, swojej edukacji, pracy, karierze, rozwoju, zdrowiu, czasie wolnym i wszelkich innych przejawach życia. Stwierdzam to, od lat świadomie przewodząc ludziom i organizacjom, jednocześnie stając się entuzjastką technologii i ich właściwych zastosowań. „Stawanie się” nie jest zwrotem użytym tu przypadkowo – pracując w firmie technologicznej od czasów studiów ekonomicznych, przez ćwierćwiecze uczestniczyłam w postępie technologicznym. Działo się to przez udział w niezliczonych przedsięwzięciach, wielkich i małych projektach, w wyniku których technologie powodowały fundamentalne zmiany u moich klientów, a także wpływały na życie obywateli, funkcjonowanie społeczności i jakość relacji międzyludzkich. Doświadczenia te utwierdziły mnie w przekonaniu – wobec pełnej świadomości zagrożeń wynikających z nieodpowiedzialnego stosowania technologii – że ucieczka od nich i wyparcie ich wagi są złym rozwiązaniem.

Książka ta, w powyższym kontekście, jest przede dla wszystkim dla tych osób, które się wahają: wejść czy nie wejść w nowe technologie. Wprowadzić firmę w cyfrową rzeczywistość czy też korzystać z dobrodziejstw odniesionych już sukcesów? Pokierować swoją dalszą edukacją w wybranej wiele lat temu i dobrze znanej dziedzinie czy poznać walory technologii informacyjnych? Ale do czytania zachęcam również osoby, które funkcjonują już w świecie biznesu i technologii i poszukują pomostu między oszałamiającym tempem jego zmian a przywództwem. Poświęcenie uwagi konkretnym technologiom, ich zastosowaniom, modelom biznesowym opartym na nich jest niezbędne przede wszystkim dlatego, że nie da się odpowiedzialnie

mówić o wpływie technologii na firmę i jej otoczenie bez wiedzy o nich. Chodzi nie tyle o dogłębną wiedzę ekspercką, którą pozostawiam inżynierom, ile o zrozumienie możliwości wykorzystania technologii w procesie tworzenia wartości dodanej dla firmy, wyrażonej zarówno parametrami finansowymi, jak i tymi związanymi z satysfakcją interesariuszy firmy, czego nie da się wyrazić w pieniądzu.

Od omówienia wybranych rozwiązań technologicznych przechodzę do ludzi i przywództwa. Skupiam się na zarządzaniu, przywództwie i wartościach z uwzględnieniem moich doświadczeń w bardzo złożonych warunkach, ostatnio jeszcze trudniejszych ze względu na pandemię koronawirusa. Egzamin z przewodzenia ludziom jest egzaminem z dojrzałości, odwagi i uczciwości wobec siebie i innych. W tej części książki dyskusja skupia się wokół wyzwań stojących dziś przed liderami i liderkami.

A skoro o dyskusji mowa – to właśnie przez nią odkrywamy, jak ważne jest, by transformacja technologiczna była prowadzona przez świadomych liderów, dobrze przygotowanych do odegrania tej jakże odpowiedzialnej roli, dlatego książka ma formę rozmowy. Prowadzi ją ze mną Paweł Oksanowicz, dziennikarz i pisarz, który, zadając pytania, sięga do zakamarków moich doświadczeń i przekonań, wzbogacając je o swoją wiedzę o odpowiedzialnym biznesie w dobie rewolucji 4.0. Podziękowania ślę także Annie Mizerskiej i Agnieszce Doberschuetz za zebranie materiałów i pomoc w przygotowaniu książki.

Do współtworzenia książki zaprosiłam gości. Zależało mi na pokazaniu szerszej perspektywy, innej niż moja, wynikająca z praktyki biznesu. Oto pięć osób – uznanych ekspertek i ekspertów, swoją działalnością zawodową przyczyniających się do lepszego pojmowania zjawisk transformacji cyfrowej oraz rozwoju ludzi i organizacji – występuje na kartach książki, by wzmocnić jej przekaz. Są autorytetami zarówno ze względu na posiadaną wiedzę, jak i podejmowane inicjatywy, które, choć w bardzo różnych obszarach, wpływają na lepsze zrozumienie otaczającej nas wszystkich rzeczywistości. Dziękuję, że jesteście ze mną pośród technologicznych magnolii!

Na zakończenie ważna dla mnie kwestia kształtowania świata przez język, wyrażająca się używaniem żeńskich końcówek. Dopiero pisząc książkę i wyobrażając sobie ludzi i sytuacje, o których w niej mowa, zdałam sobie sprawę, że gdy używam form męskich, przed oczami mam mężczyznę – inżyniera, lidera, prezesa, technologa… W automatycznym odruchu nie widzę w tej roli kobiety. Gdy jednak stosuję żeńskie formy, widzę kobiety – inżynierki, przedsiębiorczynie, przywódczynie. Piszę o przywództwie i technologiach z głęboką intencją, by kobiety czuły się w tym obszarze równie dobrze jak mężczyźni. Dlatego używam obu form, a wszędzie tam, gdzie występuje tylko jedna z nich, mam na myśli równy udział obu płci w rolach transformujących biznes i świat.

Tak więc, drogie czytelniczki, drodzy czytelnicy, ruszajcie w drogę w poszukiwaniu waszych technologicznych magnolii! Niech samo ich poszukiwanie będzie ciekawym doświadczeniem, a wraz z porzuceniem uprzedzeń i stereotypów związanych z technologiami niech rozkwitnie w was moc do świadomego zmieniania świata na lepsze z ich wykorzystaniem.

Dominika Bettman

REKOMENDACJE

Technologiczne magnolie przeczytałam jednym tchem – książka napisana w formie rozmowy, porusza wiele wątków technologicznych, zawiera bogactwo przykładów z Polski i zagranicy. Magnolie zdefiniowane w książce to symbol trwania i odradzającego się piękna. Autorka prezentuje, na bazie przykładów z wielu dziedzin, osiągnięcia technologiczne, które podnoszą komfort i jakość naszego życia, pozwalają nam „trwać i tworzyć nowe piękno”. Każdy przykład jest osadzony w realiach współistnienia człowieka z technologią – pokazuje niewątpliwą wartość nowych rozwiązań oraz zwraca uwagę na wyzwania, które technologia stawia wobec człowieczeństwa.

Lektura zawiera wiele rzeczowych argumentów wskazujących korzyści zastosowań nowych technologii i daje wiarę w lepsze jutro, cechuje ją jednak duża empatia i troska o naszą przyszłość. Przesłaniem jest życie zgodne z naszymi pragnieniami, wykorzystanie najnowszej myśli technologicznej, ale tak, by nie zapomnieć o tym „po co to wszystko?” i komu ten postęp technologiczny ma służyć. Ku mojej radości, wiele miejsca poświęcono współczesnemu przywódcy, jego ważnej i trudnej roli w zjednoczeniu ludzi wokół celów wyższych – tych, które sprawiają, że świat wokół nas staje się lepszy.

Olga Grygier-Siddons

Prezeska PwC w Polsce w latach 2009–2014, prezeska PwC na Europę Środkowo-Wschodnią w latach 2014–2019

Połączenie technologii, świadomego przywództwa i kobiecej mocy ma dla mnie twarz Dominiki Bettman. To od niej pierwszy raz usłyszałam, dlaczego trzeba dbać o różnorodność w zasilaniu wiedzą sztucznej inteligencji, by nie odzwierciedlać w niej krzywdzących stereotypów i nieuświadomionych uprzedzeń ze świata rzeczywistego. To ona powtarza, że technologia jest kobietą i niezmordowanie zachęca do zainteresowania się nią osoby niemające przekonania o sile ich wpływu na życie, na zmiany. Biznes to jej żywioł, o czym miałam okazję przekonać się podczas wielu wspólnych debat i dyskusji. Dlatego sięgam po tę książkę z prawdziwą przyjemnością. I polecam ją wszystkim, a zwłaszcza kobietom, bo każdej z nas zdarza się mówić czasem, że czegoś nie możemy, że coś nie jest dla nas. Dominika Bettman namawia nas do odwagi i autentyczności. Przekonuje, że biznes, technologia i przywództwo może być naszą domeną, a solidarność, wspieranie się nawzajem, mentoring to naturalna kolej rzeczy. Sama dzieli się wiedzą, inspiruje, zachęca do odkrywania wewnętrznej mocy. Podpowiada, jak przewodzić ludziom, jak pielęgnować wartości. I co ważne – jak sprawić, by kobiety współtworzyły na równych prawach nasz świat, wirtualny i rzeczywisty.

Dorota Warakomska

Dziennikarka, pisarka, trenerka wystąpień publicznych, coachka, aktywistka społeczna

Pandemia COVID-19, nakładając się na już istniejące cywilizacyjne kryzysy, spowodowała, że świat stał się szalony i ryzykowny jeszcze bardziej niż dawniej. W ciężkich czasach gorączkowo poszukujemy liderów. Literatura na ten temat przeżywa więc dziś szczyty popularności. W większości są to jednak biografie, rozprawy akademickie albo poradniki mówców inspiracyjnych. Ja lubię słuchać tego, co mówią sami wybitni przywódcy.

Dominika Bettman jest taką osobą – z ogromną praktyczną wiedzą o biznesie, ale też nadzwyczajną umiejętnością przekładania jej na język szczerej rozmowy o świecie i jego zmianach, o celach życiowych, wartościach i sensie przywództwa. Czytelnicy docenią też z pewnością rozległość rozumienia wielkiego wpływu, jaki ma dziś technologia na biznes, ale i generalnie cywilizację. Pod tym względem jest to książka na polskim rynku unikatowa. Polecam ją wszystkim, którzy poszukują wzorców życiowych na początku kariery, albo nowych inspiracji na jej rozwój oraz tym chcącym lepiej przygotować się do przyszłości.

prof. Piotr Płoszajski Kierownik Katedry Teorii Zarządzania SGH (1993–2019)

To pozycja niezwykła. To pełna wszechstronnej wiedzy, a zarazem wielkiej wrażliwości, opowieść o najnowszych technologiach, które na naszych oczach zmieniają życie ludzi na naszej planecie. Autorka z pasją przeprowadza czytelnika przez główne obszary zastosowań najnowszych zdobyczy technologicznych (ICT), zarówno w sferze biznesu, jak i w codziennym życiu każdego człowieka. Nie ucieka się do ogranych medialnie frazesów, ale z wielką empatią przygląda się szansom społecznej ewolucji, jakie niesie z sobą technologiczny przełom, poprzez choćby dalszy rozwój ekonomii współdzielenia czy demokratyzację procesów twórczych. Co szczególnie ważne, autorka wskazuje na swoisty „potencjał szczęśliwości” drzemiący w szerszym zastosowaniu najnowszych technologii, tak często dehumanizowanych przez ich krytyków. Ukazuje bowiem, jak dzięki nim możemy oszczędzić Ziemi nadmiarowej eksploatacji, a człowiekowi – poszerzyć horyzonty jego „niewyobrażalnych” marzeń. Apoteoza mądrej odwagi i odpowiedzialności jako filarów przywództwa, w ostatniej części książki, dopełnia obrazu tej pięknej opowieści o przyszłości, która już dzieje się na naszych oczach.

Przemysław Powalacz

Prezes Zarządu Geberit Polska

Ci, którzy na poważnie myślą o kreowaniu przyszłości, nie mogą przejść obojętnie obok książki traktującej o uważności na to, co już się wydarzyło, bądź wydarza się tu i teraz. Świat T echnologicznych magnolii to nic innego, jak świat pełen z pozoru niewielkich odkryć Dominiki Bettman. To właśnie one pozwalają jej być otwartą na świat i ludzi liderką, która świadomie poszukuje sensu we własnych doświadczeniach.

Napędzają rozwój, kreują nowe modele biznesowe, zawody, a nawet tożsamość jednostek i organizacji. Pandemia COVID-19 i kolejne fale lockdownów przedefiniowały wiele pojęć, zmieniły priorytety, wpłynęły na transformację przywództwa. W tej dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości również kwitną magnolie. Książka ta to zresztą prawdziwy magnoliowy ogród. Bogaty w wyraziste przykłady, będące inspiracją do działania. To jednak przede wszystkim zachęta do uważności na otaczającą rzeczywistość i odkrywania własnych magnolii, symbolu zmian pozwalających kreować pełną sensu i wartości przyszłość.

Dziennikarz, prezenter, trener biznesu i coach medialny

Wnikliwa i niezmiernie szeroka, a równocześnie zachwycająco przystępna analiza wpływu, jaki nowoczesne technologie, a zwłaszcza cyfryzacja, wywierają na przedsiębiorstwa, ich pracowników i klientów, ale również na szeroko rozumiane społeczeństwo. W dynamicznym formacie dialogu rzeki Autorka wprowadza nas w świat pojęć i narzędzi przemysłu trzeciej dekady XXI wieku od Internetu rzeczy poprzez prosumeryzm, chmurę obliczeniową do sztucznej inteligencji. Co istotne, wszystkie te technologiczne przełomy osadzone są głęboko w humanistycznej perspektywie procesu adaptacji pracowników oraz prowadzących ich liderów do realiów cyfrowego świata. Dodatkowym atutem jest niewątpliwie przedstawienie problemu w realiach ogólnoświatowej pandemii i spowodowanych przez nią długofalowych zawirowań w globalnej gospodarce. Doskonała lektura dla debiutantów w świecie Przemysłu 4.0, ale również dla zaawansowanych praktyków szukających inspiracji oraz ram uporządkowanej cyfrowej transformacji biznesu.

Maciej Witucki

Prezydent Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, Prezes Orange Polska (dawniej Telekomunikacja Polska) w latach 2006–2013

Książka Dominiki Bettman to odważna próba całościowego spojrzenia na współczesne wyzwania, przed jakimi staje świat w swoich rozwojowych dylematach. Mimo niewątpliwego entuzjazmu Autorki dla postępu i ekscytujących możliwości, jakie tworzą nowe technologie, mocno wybrzmiewa tu postulat konieczności świadomego i krytycznego do nich podejścia. Autorka apeluje o opieranie wyborów technologicznych na wartościach, wśród których najważniejszymi są nastawienie na dobro człowieka oraz zrównoważony rozwój planety.

Dobrze jest trzymać w rękach dzieło kobiety, która od lat buduje swoją ekspercką markę w świecie przemysłu zdominowanym przez mężczyzn, nie boi się przewodzić, a jednocześnie gotowa jest dzielić się swoim sukcesem, wiedzą i doświadczeniem z jak najszerszym kręgiem odbiorców.

Dobrze jest trzymać w ręku książkę – mocny statement i zarazem kamień milowy w rozwoju prawdziwej Role Model dla pokolenia kobiet wchodzących w świat przemysłu 4.0. dr Bianka Siwińska Doktor politologii, dziennikarka, redaktorka naczelna magazynu edukacyjnego „Perspektywy”

Technologiczne magnolie… Potrzebowaliśmy tej metafory. Jestem wdzięczny Dominice Bettman za jej wprowadzenie, a wszystkim osobom zaangażowanym w przygotowanie tej książki za pożyteczną publikację. Każdy z nas funkcjonuje w hybrydowych systemach, dlatego istotne jest wyróżnianie właśnie tych, które powstają dzięki kooperacji wrażliwych na dobrostan człowieka umysłów i mądrze wdrażanych artefaktów. Autorka szczodrze dzieli się wiedzą i, co trzeba podkreślić, czyni to z pozycji doświadczonego managera, treść książki jest wzbogacona o wypowiedzi innych ekspertów, co sprawia, że lektura jest wartościowym źródłem inspiracji dla wszystkich ludzi biznesu i innowatorów, którzy rozumieją, że odpowiedzialność to coś więcej niż tylko słowo.

Paweł Fortuna Psycholog, pisarz, coach i trener biznesu

Jak pisał Stanisław Lem: „wczorajsza niezwykłość staje się dzisiejszym banałem, a dzisiejsza skrajność – jutrzejszą normą”. Dominika Bettman, dzieląc się doświadczeniem, zabiera nas w podróż autorefleksji i przemyśleń. Ma krytyczne spojrzenie na dzisiejsze skrajności, które stanowią jedynie sygnały tego, co stanie się kolejną dużą zmianą w biznesie poprzez zaawansowane technologie w przyszłości. W tej niezwykle ciekawej opowieści o potrzebie niekończącej się edukacji w sferze przywództwa i zarządzania w czasie never normal, Autorka pokazuje swoje dwie twarze: jest mentorką, a zarazem mentee Jako liderka jest z pewnością w niedużej grupie wizjonerów i innowatorów w Polsce. To właśnie tacy przywódcy motywują innych do otwarcia się na możliwe przyszłości. Ta nieliczna grupa świadomych, skłonnych do eksperymentowania i ryzyka osób, nie tylko zachęca innych do zmiany, ale powoduje, że zmiana się realnie wydarza w rzeczywistości, przecierając szlaki dla rzesz naśladowców.

Zuzanna Skalska & Rafał Kołodziej Współzałożyciele FutureS Thinking Group, współautorzy książki Prototyping 2040

Technologia jest prosta. Liczy się to, co ludzie z nią zrobią – te słowa przypisywane są S. Jobsowi. Dominika Bettman od ponad dwudziestu lat obserwuje coraz większą łatwość powstawania technologii i trudność, z jaką mierzą się liderzy wprowadzający wymuszone przez technologie zmiany. Technologii będzie przybywać w coraz krótszych odstępach czasu. Co mogą zrobić liderzy, aby była to zmiana postrzegana jako korzystna? – wiele wartościowych wskazówek w tej książce. Polecam.

Magdalena Dziewguć

Country Manager w Google Cloud Poland, ekspertka nowoczesnych technologii

Jak oceniasz zdolność polskich firm do digitalizacji?

Przedsiębiorcy prowadzący małe i średnie firmy w Polsce wciąż, niestety, traktują skok technologiczny jako jednorazową inwestycję; postrzegają ją w kontekście zaangażowanego kapitału, a nie szans z niej wynikających, i mają trudności z tworzeniem nowych modeli biznesowych. Jeśli nawet inwestują, to często potem popadają w stan biernego oczekiwania, aż inwestycja sama z siebie przyniesie zyski. Jest to model działania z poprzedniej epoki; trudno nawet nazwać go dziś modelem biznesowym.

To podejście jest kontynuacją takiego sposobu rozwoju biznesu, w którym nowo zakupiona maszyna, urządzenie czy linia produkcyjna umożliwiały zwiększenie ilości lub jakości produktów. Przekładało się to na wzrost udziału w rynku i przynosiło zwrot z zainwestowanego kapitału. Ale dziś dzięki nowym technologiom można osiągnąć niewspółmiernie lepsze efekty, rozwijając i wykorzystując wiedzę płynącą z analityki danych. To właśnie jest skok technologiczny, który sprawia, że firma staje przed możliwością wywindowania się o wiele poziomów wyżej, wejścia na nowe rynki. Takie skalowanie biznesu należy jednak przygotować i dostosować do własnej specyfiki. Sama technologia nie wystarczy.

Jak zorganizować taki proces?

O strategii i technologiach wiele już powiedzieliśmy. Ze wspomnianych raportów Smart Industry Polska i z obserwacji rynku wynika, że proces digitalizacji biznesu może zostać spowolniony przez brak kadr, które potrafią przeprowadzić firmę przez cyfrową transformację.

Dlaczego brakuje kadry o odpowiednim profilu i wysoko wykwalifikowanych pracowników?

Dzieje się tak z wielu powodów, które można zrozumieć, ale nie usprawiedliwiać – rynek braku kompetencji firmie nie wybaczy. Jedną z dość nieoczywistych przyczyn jest niska skłonność do samodoskonalenia. O ile edukację od dawna postrzega się jako „obowiązek cywilizacyjny” i główny czynnik rozwoju społecznego, o tyle kształcenie ustawiczne, zwłaszcza samokształcenie, rzadko należy do życiowego warsztatu współczesnego człowieka. A jego moc i potrzeba są ogromne. Bo tylko człowiek wewnątrzsterowny, chętny do samorozwoju w pełni chłonie wiedzę i osiąga kolejne szczyty kompetencji. By połączyć świat technologii operacyjnych ze światem technologii informacyjnych, trzeba przede wszystkim oba dobrze znać. Mam głębokie przekonanie, że inżynier, sprzedawca czy technolog znający dogłębnie swoją dyscyplinę i rynek jest w stanie aktywnie kreować przyszłość firmy, przy założeniu, że nieustannie się rozwija i nie zamyka na nowe, nieznane dotąd obszary wiedzy. A ta coraz częściej dotyczy

Nowoczesne technologie

biegłości w ICT. Nie chodzi bynajmniej o odbywanie rozlicznych szkoleń i wieszanie na ścianie dyplomów renomowanych szkół biznesowych. „Pójdź dziecię, ja cię uczyć każę” – pisała Maria Konopnicka, krzewiąc pracę u podstaw. Dziś uczenie się nadal jest potrzebne, tyle że bez przymusu i przez całe życie.

Innym hamulcem jest lenistwo technologiczne. To zjawisko szkodliwe, a niestety powszechne. Nie sądzę, by wynikało z potencjalnego zagrożenia, jakie niesie ze sobą postęp. Chodzi raczej o wygodę i zwykłą niechęć do tego, co nieznane. Sięgnę po niewinny przykład – podobno korzystamy średnio z zaledwie 15% funkcjonalności smartfonów i aplikacji; resztę mamy, bo jest zainstalowana, ale nie niezbędna. Przy tym przenośna elektronika towarzyszy nam niemal zawsze i wszędzie, stanowi więc wierny obraz jej użytkownika. Identycznie jest z technologiami w przemyśle – nie wykorzystujemy potencjałów. Tego powinny być świadome osoby odpowiedzialne za procesy technologiczne w firmach, strategię i rozwój. I nieustannie stawiać wymagania pracownikom i sobie.

Część kumulowanej wiedzy technologicznej to funkcja czasu, szczególnie jeśli chodzi o doświadczenia zawodowe. Jak do tego, co mówisz, mają się relacje między pracownikami z wieloletnim stażem a młodszymi? Co mogą poradzić na lenistwo technologiczne obie grupy?

Pytasz w gruncie rzeczy o to, jak zarządzać generacjami w firmie i budować mosty międzypokoleniowe, jak sprawić, żeby każdy pracownik odnalazł swoje miejsce. Nowe technologie niewątpliwie oznaczają koniec pracy, jaką znamy, ale jednocześnie dzięki ich zastosowaniu powstają nowe role, funkcje, zadania. Część zatrudnionych doskonale to rozumie i śledzi zmiany w swojej dziedzinie, a następnie dostosowuje kompetencje do wymogów branżowych, wzbogacając je o te cyfrowe. Postępująca robotyzacja i rozwój sztucznej inteligencji powodują efekt wydrążenia – najprostsze prace z powodzeniem wykonują roboty, a na drugim biegunie sztuczna inteligencja wspiera pracowników o wysokich kwalifikacjach zawodowych. Obszar pomiędzy, czyli pracownicy o średnich kwalifikacjach, ma przed sobą najsłabsze perspektywy na przyszłość, gdyż wyniki pracy tych ludzi najczęściej były służebne wobec grupy wysoko wykwalifikowanej i jako takie zostają zastępowane przez algorytmy. Wartość tych pracowników dla pracodawcy wyraża się unikalnymi umiejętnościami, takimi jak znajomość zdarzeń i faktów z przeszłości niezbędnych do rozumienia teraźniejszości, doświadczenie czy wyjątkowe kompetencje przywódcze. Te osoby, jeżeli nie wykazują się lenistwem technologicznym, mogą budować mosty dla kolejnych generacji wkraczających do firmy. Nowe grupy wiekowe nie wyobrażają sobie pracy bez technologii, ale nie są osadzone głęboko w realiach firmy, jej długofalowych projektach, wspólnej historii z klientami, nie dysponują też doświadczeniem zawodowym i życiowym

81 1.4. Jak wprowadzać nowe technologie do firmy

charakterystycznym dla pierwszej grupy. Nawet w piłce nożnej mówi się o „pokoleniu

VAR” (ang. Video Assistant Referee), którego przedstawiciele nie kwestionują decyzji sędziowskich, wiedząc, że i tak zostaną one poddane weryfikacji wideoasystenta. Trwałe i głębokie relacje międzypokoleniowe niesamowicie zwiększają potencjał wzajemnego uczenia się w firmach.

Czy rozwój technologiczny firmy ma związek z umiejętnością elastycznego reagowania na świat VUCA, na „czarne łabędzie”?

Każda zmiana, zarówno wewnętrzna, jak i pochodząca z zewnątrz, jest impulsem do przekroczenia dotychczasowych możliwości firmy i testowaniem jej odporności. Jest to szczególnie widoczne w wielkich korporacjach, które – uprzedzając zmiany bądź podążając za nimi – poruszają się w nieustającym cyklu optymalizacji procesów i redukcji kosztów na przemian z dążeniem do wzrostu. Typowa reakcja na zmianę ulega modyfikacji, gdyż w cyklu tym nie ma miejsca ani czasu na zastój spowodowany zaskoczeniem, na opór i frustrację, na długie procesy adaptacyjne.

Rzeczywistość i tak okaże się silniejsza niż stawiany jej opór. Pozostawanie w zaprzeczeniu, w odrzuceniu trendów jest z każdym dniem bardziej szkodliwe. Firmy, które prawidłowo czytają znaki czasów, zyskują przewagę i w zasadzie nie mają kiedy dokonać analizy ex post. Wątpliwą kwestią jest zresztą jej przydatność wobec niepowtarzalności i gwałtowności zjawisk. Powinniśmy się przyzwyczaić do zjawisk nadzwyczajnych, nieprzewidywalnych, tzw. czarnych łabędzi. Rozwój technologiczny firmy pozostaje w ścisłym związku z jej zdolnościami adaptacyjnymi oraz jej antykruchością wobec wszelkich wydarzeń wewnątrz i w otoczeniu firmy.

Przyznam, że zastanowiło mnie, i to bardzo, co powiedziałaś o MŚP. Czy naprawdę wdrażanie innowacji w małych i średnich firmach następuje spontanicznie? Czy to ma sens?

I tak, i nie. Duch kreatywności i elastyczności odgrywa istotną rolę, ale równie ważne jest odpowiednie nakierowanie powstałego zapału. Może ono mieć postać na przykład wyspecjalizowanych działów innowacji, inkubatorów wynalazczości. Spodziewam się, że trend ten będzie się stawał coraz bardziej wyrazisty wraz z popularyzacją rozwiązań przemysłu 4.0. Stworzenie pracownikom zorganizowanej przestrzeni do działań rozwojowych jest doskonałym pomysłem także w kontekście utrzymania ich motywacji i identyfikacji talentów.

Obserwuję też, że właściciele MŚP zyskują coraz większą świadomość wagi kompetencji, umiejętności oraz szeroko rozumianego know-how, w tym z obszaru nowych

Nowoczesne technologie

Niezwykle istotną rolę w zmianie sposobu działania firmy ma do odegrania właściciel. Jeśli jednocześnie pełni funkcję prezesa, prezeski zarządu, zadanie jest jeszcze trudniejsze, bo jest do firmy przywiązany jak do własnego dziecka. Niełatwo powierzyć zarządzanie komuś innemu, zgodzić się na rozwój odmiennych obszarów niż te zapoczątkowane przez niego. Jednak oddanie sterów biznesu kadrom zorientowanym na innowacje to tendencja, która już postępuje w skali globalnej, także w przypadku gigantów wyrosłych ze start-upów. Nie wyobrażam sobie, aby polskie firmy stanowiły tu wyjątek.

Nietrudno się domyślić, że w procesie wdrażania nowych rozwiązań w firmie chodzi również o zmianę jej tradycyjnej struktury. Ta hierarchiczna, oparta na stołkach, tytułach, sztywnych zakresach odpowiedzialności i silnych, często jednoosobowych ośrodkach decyzyjnych, odchodzi do lamusa. Wielozadaniowość i elastyczne budowanie zespołów mierzących się nieustannie z nowymi wyzwaniami oznacza, że przełożony nie zawsze będzie przewodził grupie – może przejmie rolę doradcy w zespole roboczym. Interdyscyplinarność i brak przywiązania do wizytówek całkowicie zmieniają sposób zatrudniania, rekrutacji i kształcenia pracowników.

Podczas integracyjnych regat organizowanych do niedawna przez moją firmę zwyczajowo drugiego dnia zawodów załogi dobierane były przypadkowo. Sternik losował osoby do łódki i musiał pokierować nową, mieszaną ekipą złożoną z przedstawicieli różnych zespołów. Nawet gdy załogant na co dzień był przełożonym sternika, musiał się dostosować do nowej struktury i podporządkować panującym zasadom. To było bardzo wzbogacające nowe doświadczenie dla obu stron. Nierzadko również zabawne.

W przemyśle, jak sądzę, może to oznaczać dość rewolucyjną zmianę?

W naszych czasach zawód inżyniera ewoluuje i zyskuje na znaczeniu. Kadra techniczna powinna przejąć na siebie odpowiedzialność związaną z rolą lidera zmian nakierowanych na wzrost konkurencyjności firmy. Polega to na twórczym, aktywnym wprowadzaniu nowych rozwiązań na podstawie strategii firmy. Od inżynierów oczekuje się kreatywności – jest ona dostrzegana i nagradzana nie tylko w ujęciu technicznym,

83 1.4. Jak wprowadzać nowe technologie do firmy technologii. Świadomość ta jest niezwykle ważna wobec faktu, że dominującą strategią wdrażania innowacji w firmach jest nadal podejmowanie działań doraźnych, podyktowanych aktualnymi potrzebami i realizowanych w zakresie bieżących możliwości. Działania systemowe do niedawna deklarowała około jedna piąta przedsiębiorców, a przecież to właśnie odpowiednie kompetencje użyte w służbie zorganizowanych, długofalowych działań prowadzą do sukcesu.

lecz także transformacyjnym. To sprawia, że inżynierowie pracują z poczuciem wpływu na rozwój biznesu, są świadomi zmian zachodzących w obrębie ich zawodu. Nie tylko młodzi – również blisko 65% starszych inżynierów spodziewa się zmian w charakterze wykonywanego zawodu i rozumie potrzebę rozwoju umiejętności interdyscyplinarnych.

Domyślam się, że niełatwo wykształcić takiego inżyniera.

Rzeczywiście, już teraz musimy mierzyć się z luką kompetencyjną na rynku pracy. Firmy oczekują od uczelni technicznych niemal niemożliwego – wykształcenia, które ściśle odpowiada oczekiwaniom współczesnego i przyszłościowego biznesu; z drugiej strony inżynierowie objęci badaniem Smart Industry nie odczuwają wzmożonych oczekiwań pracodawców związanych z kompetencjami cyfrowymi. To zaskakujące, bo przecież pod wpływem światowych marek, guru technologicznych, zmieniają się zarówno styl zarządzania, jak i oczekiwania dotyczące umiejętności pracowników. Na przykład w Google 80% czasu pracy poświęca się na zdefiniowane przez przełożonego obowiązki, a reszta może zostać spożytkowana na własne inicjatywy. Wygenerowane w ten sposób pomysły wchodzą do zbioru prototypów. Jeśli któryś okaże się wartościowy, rozpoczyna się testowanie jego komercyjnego zastosowania.

Psychologiczne postawy ludzi wobec zmian w organizacji firmy

– wizjonerzy, innowatorzy, grupa elitarna (2%) – zwolennicy zmian, ich ambasadorzy (10%) – naśladowcy – idą za zmianami, bo inni już ich dokonali; to najbardziej zachowawcza grupa osób w firmie: z jednej strony kierują się one rozsądkiem, działają po namyśle, z drugiej często podążają za osobami wpływowymi (60%)

– późni naśladowcy (20%)

– oporni maruderzy (8%)

Jak zachęcać ludzi do samodzielności, inicjatywy? Jak to zjawisko mierzyć?

Kluczem jest adaptacja do zmian, elastyczność postaw i kultura innowacyjności. Umiejętność adaptacji, czyli odważnego i świadomego przechodzenia przez bariery rozwoju, wydaje się w tym kontekście najważniejsza. Niestety wciąż mnóstwo pracowników wymaga popychania do zmiany. Oczywiście każdy ma granice możliwości, ale ważne jest, by w ogóle przystępować do ich przekraczania, dlatego tak istotna jest postawa managerów na wszystkich szczeblach zarządzania. To oni mają największy wpływ na motywowanie zespołów i jednostek. Z pomocą przychodzą narzędzia HR-owe, jak badania zaangażowania, ankiety ewaluacyjne; bardzo ważna jest też dawana na bieżąco informacja zwrotna. Przyczynia się do uelastycznienia oceny pracowników i do uczynienia jej bardziej osobistą i adekwatną.

Nowoczesne technologie

Według badań tylko 10% zatrudnionych wykazuje entuzjazm, jeśli chodzi o nowości i eksperymentowanie, nawet w firmach o wyraźnym profilu ICT. Kultura innowacyjności jest dziś jeszcze w powijakach.

Dlaczego jest ich tylko 10%? Skąd się bierze ten podział?

Pracownik z każdej strony słyszy, że powinien być elastyczny w podejściu do nowych narzędzi, wciąż zdobywać nowe umiejętności, traktować zmianę jako coś immanentnego. Z drugiej strony zdrowy rozum podpowiada mu, by nie brał na siebie za dużo, żeby dał sobie czas na przejście przez zmianę. Przecież nawet te organizacje, które są najbardziej zorientowane na nowoczesne technologie, tkwią w pewnej utrwalonej rzeczywistości. Wytwarzają pożyteczne, wysoko rozwinięte, sprawdzone produkty i generują usługi, na które nadal jest zapotrzebowanie. Trudno w takim miejscu myśleć o dostosowaniu funkcjonujących procesów do nowych modeli biznesowych, przetwarzaniu ich na zrozumiałe dla komputerów dane, wreszcie o nowych potrzebach klientów z wysoką świadomością cyfrową. Bo to właśnie stosunkowo nieliczna grupa najbardziej wizjonerskich, skłonnych do eksperymentowania i ryzyka klientów zachęca do zmiany. W pozostałych przypadkach zachowanie status quo, zabieganie o „dojne krowy” w firmie sprzyja odkładaniu przełomowych decyzji na nieokreśloną przyszłość. Z tej perspektywy owe 10% pionierów i entuzjastów przestaje dziwić.

To dużo czy mało?

Wystarczająco, by stworzyć elitarną grupę wizjonerów i odpowiednio ją rozwijać. Przełomowe innowacje powstają przecież w takim właśnie gronie. Konieczność wejścia w cyfrową rzeczywistość dotyczy wszystkich, ale jest to proces inicjowany przez awangardę najbardziej postępowych pracowników.

No tak, ale to wciąż tylko 10% – a co z resztą? Co z osobami, które podążają za zmianą swoim tempem, kierując się zdrowym rozsądkiem, a nie szperają w internecie w poszukiwaniu nowinek technologicznych?

Te osoby są mniej skłonne do ryzyka niż liderzy zmian. Potrzebują dużo czasu na analizowanie, rozważanie różnych scenariuszy wdrożeń nowych pomysłów w firmie. Takie myślenie też jest potrzebne, ale ostrożność wynikająca z analizy ryzyka to jedno, a przeważająca siła inercji, przyzwyczajeń, uniemożliwiająca wykonanie najmniejszego nawet kroku w przód, to coś zupełnie przeciwnego. Potrzeba stabilizatora nie może być hamulcem rozwoju.

85 1.4. Jak wprowadzać nowe technologie do firmy

02 Ludzie i zespoły

2.1. Edukacja w firmie

Wszyscy dysponujemy wiedzą jawną, nabytą w drodze edukacji, w pracy, wynikającą z konieczności zmiany ścieżki zawodowej lub permanentnego samokształcenia. Dzięki temu, że ją posiadamy, projektujemy produkty, sporządzamy bilanse, zarządzamy zespołami, świadczymy usługi. Wiedza ta pozwala wykonywać określony zawód, pełnić ważne funkcje, w naszym CV jest warunkiem koniecznym. Możemy się nią dzielić z innymi, rozwijać, pogłębiać. Jest w nas obecna, a dzięki niej my jesteśmy obecni w środowisku pracy.

Mamy jednak jeszcze inny rodzaj wiedzy – wiedzę ukrytą, dorozumianą, nieformalną.

Wynika ona z naszych doświadczeń i intuicji, z głębokiego przeżywania świata i naszej konstrukcji wewnętrznej, z poczucia tego, co jest dobre dla nas i dla otoczenia, a co się może nie udać i przynieść rozczarowanie. To z wiedzy ukrytej rodzi się zaangażowanie, przekonanie o słuszności postaw, potrzeba odniesienia się do wartości.

Dzięki wiedzy ukrytej możemy się rozwijać.

Wiedza jawna jest podstawą funkcjonowania gospodarki, punktem wyjścia dla przedsiębiorstw do pełnienia adekwatnych biznesowych ról, z których ta dotycząca generowania zysku przez długie lata pozostawała dominująca. Wobec tak zdefiniowanego wymagania kadra zarządzająca każdej firmy dążyła do tego, aby pracownicy doskonalili się i rozwijali w swoich dziedzinach oraz by umieli współdziałać i korzystać z doświadczeń, a wiedza dorozumiana bardzo szybko trafiła na stałe do katalogu wymagań pracodawców. Dzięki połączeniu tych dwóch rodzajów wiedzy doskonale mogły być realizowane wszelkie zadania w firmie, a także budowane plany na przyszłość.

Brzmi swojsko, prawda? Ale czy odpowiada wymaganiom cyfrowego świata? Świata ogarniętego pandemią, stojącego przed katastrofą klimatyczną i regularnie nękanego kryzysami gospodarczymi?

100 Ludzie i zespoły

Już samo postawienie tych pytań wywołuje dreszcz niepewności. Intuicja podpowiada, że konieczne jest coś więcej. Tylko co? Przecież gospodarka oparta na wiedzy nie sprowadza się wyłącznie do praktycznego wykorzystania informacji i doświadczenia. Ponadto rozwój wiedzy jawnej we wszystkich dyscyplinach jest ogromny. Być może kluczem do rozwiązania tego dylematu jest pogłębianie wiedzy ukrytej, która przez sieci połączeń i platformy danych może być przekazywana z niebywałą mocą, nieporównywalną z prostą, tradycyjną relacją mistrz–uczeń.

Przyśpieszeniu procesów cyfryzacji w skali makro towarzyszy potrzeba dogłębnej zmiany systemu edukacyjnego. Ale niezbędny jest też wzrost samoświadomości jednostek w skali mikro. Tylko występowanie obu tych czynników łącznie daje nadzieję na poradzenie sobie z wyzwaniami współczesności.

Po kryzysie w 2008 roku świat mocno przyśpieszył. Do końca tamtej dekady rozwój największej gospodarki świata oparty był na sektorze nieruchomości. Po załamaniu się tego rynku powstała luka, którą zajęły nowe technologie. Tę zmianę można potraktować jako znak naszych czasów – świat przyśpieszył w kierunku rzeczywistości cyfrowej, co znacząco wpłynęło na potrzeby edukacyjne i na rynek pracy. W USA powstała gig economy – globalna gospodarka oparta na pracy tymczasowej, bez długoterminowych kontraktów. Model freelancera, wyspecjalizowanego pracownika gotowego podejmować się różnych zadań dla różnych pracodawców, przypadł do gustu tak samo pracownikom, jak i firmom, szczególnie tym poruszającym się w obszarze nowych technologii. Stąd gig economy rozlała się na całą gospodarkę. Skutki społeczne rozwoju takiego modelu pracy okazały się rewolucyjne. O skali wyzwania zadecydowały dodatkowo cechy rzeczywistości VUCA, czyli zmienność, niepewność, złożoność i niejednoznaczność. W tak złożonych okolicznościach w przestrzeni społecznej powstało zjawisko opisywane jako konieczność uczenia się przez całe życie (lifelong learning). Było to też uwerturą do zmian na rynku pracy, z którego już dziś eliminowane są zawody związane z powtarzalnością prostych czynności. W ich miejsce pojawiają się nowe profesje, jak programista aplikacji mobilnych, manager social mediów, specjalista ds. chmury obliczeniowej itp.

Pogłębiony obraz rzeczywistości rynku pracy zawierają raporty World Economic Forum1, za którymi stoi ugruntowane zaplecze badawcze. WEF przewiduje, że od 2022 roku wśród dziesięciu najbardziej pożądanych profesji znajdą się: analityk big data, inżynier sztucznej inteligencji, specjaliści od transformacji cyfrowej w przedsiębiorstwach i inne pokrewne zawody. Predykcje jeszcze odleglejszej przyszłości pozwalają przypuszczać,

1 The Future of Jobs Report 2020, World Economic Forum, https://www.weforum.org/reports/ the-future-of-jobs-report-2020 [dostęp: 20.05.2021].

2.1. Edukacja w firmie

że 65% uczniów dzisiejszych szkół podstawowych będzie pracowało w zawodach, których jeszcze nie ma. Zapotrzebowanie na zawody bliższej przyszłości będzie związane przede wszystkim z nowymi technologiami, a także z ochroną zdrowia, budową maszyn, ekonomią, szeroko pojętym zarządzaniem, budownictwem, produkcją i przetwórstwem żywności, komunikacją medialną, a nad tym wszystkim będzie unosił się parasol nowoczesnej nauki i wiedzy.

Czym są wysokie kwalifikacje zawodowe w twoim przekonaniu?

W ocenie warsztatu zawodowego i managerskiego posługujemy się w firmach triadą zapożyczoną ze świata nauki: wiedza, umiejętności i kompetencje. W edukacji pracowników chodzi o sprawne i szybkie połączenie tych trzech elementów. Z punktu widzenia pracodawcy szeroka wiedza wnoszona przez nowego pracownika powinna zostać w krótkim czasie przekuta w konkretne umiejętności charakterystyczne dla danego stanowiska pracy, odpowiadające specyfice firmy i jej złożoności, by w pełni zaowocować w praktyce. Dynamika rozwoju nowych technologii sprawia, że do tradycyjnego pojmowania roli pracownika w firmie dochodzą dwa nowe, znaczące i współzależne wymiary. Pierwszym jest wysoka świadomość technologiczna, która staje się warunkiem koniecznym do wykonywania właściwie już wszystkich zadań w firmie. Jest ona rozwijana poprzez wprowadzanie cyfrowych narzędzi pracy, komunikacji, obsługi klienta. Drugim jest odpowiedzialność pracownika za własny rozwój – zarówno zawodowy, jak i osobisty, umożliwiający mu kierowanie własną ścieżką kariery, na którą pracodawca może i chce mieć ograniczony wpływ. Eksperci rynku pracy, psychologowie i socjologowie, którzy obserwują przemiany w sposobie świadczenia pracy i budowaniu karier, potwierdzają jednogłośnie, że samodzielne i aktywne działanie pracownika w tym zakresie stało się koniecznością. Przewidują, że już w niedalekiej przyszłości kilka razy w ciągu życia będziemy zmieniać zawód.

Nie pracę, ale zawód!

W świetle tych wyzwań wysokie kwalifikacje zawodowe wyrażają się z jednej strony w dbałości o poziom kompetencji w wyuczonym zawodzie, z drugiej zaś w otwartości na zmiany zachodzące w świecie cyfrowym. Wpływają one bezpośrednio na sposób świadczenia pracy, ale i na samą zasadność – przydatność – danego zawodu w przyszłości. Swoistą „ucieczką do przodu” na drodze do doskonałości kwalifikacji zawodowych jest ustawiczny samorozwój, umożliwiający elastyczność i odporność na pojawiające się nowe zakłócenia.

To ciekawy wątek – myślisz, że nastawienie pracowników do pracy i zmian odzwierciedla się w ich otwartości na dokształcanie się?

102 Ludzie i zespoły

Jak najbardziej, tak. Z chęci do działania i elastyczności wobec pełnionych funkcji wynika właśnie motywacja do kształcenia. Na swojej drodze zawodowej spotkałam osoby będące totalnymi freakami, jeśli chodzi o ciekawość świata, technologii, łączenia różnych dziedzin, nowości w ogóle, a co za tym idzie – dokształcania się. Robią to stale i z entuzjazmem. To te osoby znajdują się w awangardzie samorozwoju. Zmieniają miejsce pracy, odkrywają zupełnie nowe obszary aktywności, a w sobie nowe talenty, sięgają do niewykorzystywanych wcześniej umiejętności, są liderami zmiany, zaskakują czasami nawet samych siebie.

Ale poza zwolennikami stałego edukowania się największą część populacji w firmach stanowią osoby, które kształcenie traktują jako dodatek, benefit, z którego korzystają jak z karty na siłownię. Czasami wręcz postrzegają własny samorozwój jako obowiązek po stronie pracodawcy: jeśli pojawiają się nowe zadania czy zmienią przepisy, to w interesie pracodawcy leży, by pracownik był na czasie, to pracodawcy – w ich mniemaniu – powinno zależeć na dokształcaniu pracowników. Tymczasem edukacja jest ważna nie tylko ze względu na potrzebę chwili, nawet nie jedynie z punktu widzenia długofalowego rozwoju. Lifelong learning stało się nieodłączną składową pracy, cykliczną aktywnością, niejako drugą naturą pozwalającą świadomemu pracownikowi dostosowywać się do ciągle nowych wyzwań zmiennej rzeczywistości.

Przy tym potrzeby rodzą się z dnia na dzień, w odpowiedzi firmy stale się reorganizują, udoskonalają ofertę, sposoby wprowadzania jej na rynek. To wymaga permanentnego dokształcania. Dynamika rynkowych zmian i oczekiwań klientów powinna się odzwierciedlać w programach edukacyjnych w firmie. Inną sprawą jest motywacja pracowników do rozwoju.

Czy ufundowanie dodatkowych szkoleń nie jest postrzegane jako motywacja (nagroda)?

Życzyłabym sobie, żeby rozważania o tym, czy szkolenie jest benefitem, czy wyrazem docenienia pracownika – a może dla niektórych przykrym obowiązkiem? – nie musiały być podejmowane. Jeszcze kilka lat temu mówiło się, że jeśli ktoś się rozwija, jest ambitny, „przynosi wyniki” i rokuje, to warto go wyróżnić na przykład kursem z zarządzania na dobrym amerykańskim uniwersytecie. Wybrani otrzymywali taki przywilej, chętnie z niego korzystali i parli na tej podstawie do awansu. Nikt się przy tym nie zastanawiał, jak naprawdę pracownik skorzystał ze stworzonej mu szansy, ile zyskała na tym firma, a już najmniej, jak takie podejście wpłynęło na motywację innych. Wyróżniona osoba zyskiwała atrakcyjną pozycję do wpisania w CV, a pracodawca poczucie spełnienia obowiązku edukacyjnego i motywacyjnego oraz dobrej inwestycji.

2.1. Edukacja w firmie

103

Często słyszę od pracowników po szkoleniach: „To było naprawdę bardzo ciekawe”. Szkolenie – zamiast rozszerzyć warsztat pracy – przyniosło inspirację i zaciekawienie, dało do myślenia. Ale czy (i kiedy) wpłynie ono na zmianę postawy, zaangażowania tej osoby? Jakie kompetencje zostały rozwinięte? Jak szkolenie wpłynie na wykonywanie pracy? Inspiracja jest oczywiście bardzo ważna, stanowi katalizator zmian, zwłaszcza u osób z dużym doświadczeniem stojących wobec nowych wyzwań. Ciekawość także jest potrzebna jako siła napędowa, ale taka postawa pokrywa się dla mnie z bierną obserwacją, staniem z boku. W dynamicznym świecie nowych technologii nie ma miejsca na pasywność. O sukcesie programów edukacyjnych – i firmy w ogóle – przesądza czynnik czasu i skuteczność implementacji.

Co jeszcze mówią pracownicy po powrocie ze szkoleń?

Spotkałam się z jeszcze jedną reakcją, która zapadła mi w pamięć: „Mam już dość inspiracji”. To zabrzmiało jak wołanie o przykład konkretnych zastosowań, powiązanie procesu uczenia się z realnymi wyzwaniami codziennej pracy. Przesycenie nowymi pomysłami, obciążenie doświadczeniami innych, przytłoczenie przykładami nieadekwatnymi lub zbyt ambitnymi może powodować frustrację, zamiast motywować. Pracownik nabiera przekonania, że wszystko, co dobre i wzorcowe, dzieje się z dala od niego, jest poza jego zasięgiem. I że w rozwiązywaniu codziennych problemów jest pozostawiony sam sobie. By inspiracja odniosła skutek, musi trafiać w sedno bieżących problemów i padać na podatny grunt gotowości do skorzystania z niej.

Z prostej matematyki wynika, że w firmach jest też całkiem liczna grupa osób, które chcą po prostu przetrwać do weekendu.

Takie osoby są z zasady na nie. Nie chcą niczego zmienić ani w sobie, ani w firmie.

Nie dostrzegają zmieniających się wymagań otoczenia. Tkwią w głębokim przekonaniu o własnej wartości, często odwołują się do osiągnięć, do których przyczynił się dotychczasowy sposób działania. Karmią się satysfakcjonującym status quo – działa, i to nieźle, to po co cokolwiek zmieniać?

Łatwo wskazać takie osoby czy dobrze się kamuflują? Co z nimi zrobić?

Wbrew pozorom łatwo je rozpoznać, ale zmotywować do zmiany podejścia już znacznie trudniej. System zarządzania przez cele zastawia na taką mało aktywną osobę pewną pułapkę – jeśli ktoś potrafi dobrze poruszać się w korporacji, wpływa na stawiane sobie cele tak, by były one stosunkowo łatwo osiągalne. Na bazie osiąganych szybko efektów definiuje swoją przydatność dla firmy. Tu wpada w pułapkę – okazuje się, że nie da się płynąć na tej samej fali przez dłuższy czas. Plany zmian, nowe strategie wywołują

104 Ludzie i zespoły

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.