100896571

Page 1


Przywraca dynamicznie rosnącej gospodarki z pracą i szansami dla każdego

przez co nadmierne nierówności dochodowo-majątkowe w jednym pokoleniu przekładają się na duże nierówności w pokoleniu następnym. Jednym z rozwiązań tego problemu jest kształcenie, ale ono nie załatwia wszystkiego. Nierówności na płaszczyźnie szans edukacyjnych są w Stanach Zjednoczonych znacznie większe niż w wielu innych krajach, a przecież zapewnianie lepszej edukacji wszystkim obywatelom mogłoby zmniejszyć nierówności i zwiększyć efektywność gospodarki. Nierówności w zakresie dostępu do edukacji są dodatkowo wzmacniane przez obowiązujące dzisiaj zbyt niskie podatki od spadków. Innymi słowy, budujemy w Stanach Zjednoczonych plutokrację dziedziczoną.

Po szóste, jako że reguły gry oraz tak wiele innych aspektów naszej gospodarki i społeczeństwa zależą od państwa, działania podejmowane przez rząd są kluczowe – polityki i ekonomii nie da się rozdzielić. Nierówności ekonomiczne zawsze są źródłem władzy politycznej, a ludzie dysponujący władzą polityczną korzystają z niej we własnym interesie. Jeżeli nie zreformujemy reguł rządzących polityką, zrobimy z naszej demokracji zwykłe pośmiewisko, ponieważ nagle obudzimy się w świecie, w którym obowiązuje zasada „jeden dolar – jeden głos”, a nie: „jeden człowiek – jeden głos”. Jeżeli jako społeczeństwo chcemy, aby działał u nas system wzajemnej kontroli, zabezpieczający nas przed potencjalnymi nadużyciami ze strony najbogatszych, musimy zbudować gospodarkę odznaczającą się większą równością majątkową i dochodową.

Po siódme, system gospodarczy, ku któremu zmierzamy od początku lat 70. XX wieku –kapitalizm w stylu amerykańskim – kształtuje naszą indywidualną i narodową tożsamość w dość nieszczęśliwy sposób. Efekty tego procesu kłócą się z wartościami, które wyznajemy. Chciwość, egoizm, deprawacja moralna, gotowość do wykorzystywania innych oraz nieuczciwość, które w sektorze finansowym obnażył kryzys z 2008 roku, występują także w innych dziedzinach i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Normy, według których oceniamy dane zachowanie jako dopuszczalne lub nie, zmieniają się w kierunku podważającym spójność społeczną, zaufanie oraz wydajność gospodarki.

Po ósme, Trump i natywiści z innych krajów świata usiłują obwiniać innych imigrantów albo niekorzystne umowy handlowe – za nasze niepowodzenia, w szczególności zaś za to, jak źle powodzi się ofiarom deindustrializacji. Tymczasem winę za to ponosimy my sami: mogliśmy lepiej pokierować procesem przemian technologicznych i globalizacji, żeby ludzie, którzy tracili pracę, mogli znaleźć ją gdzie indziej. W przyszłości musimy postarać się bardziej, a ja wyjaśnię na łamach tej książki, w jaki sposób możemy to osiągnąć. Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że rozwiązaniem tego problemu nie jest izolacjonizm. Żyjemy w świecie pełnym wzajemnych powiązań, a w związku z tym musimy jeszcze lepiej niż kiedyś zarządzać naszymi stosunkami międzynarodowymi –ekonomicznymi i politycznymi.

Po dziewiąte, istnieje kompleksowy program gospodarczy, zdolny przywrócić wzrost i dać wszystkim udział w jego owocach. Łączy on usuwanie barier utrudniających wzrost gospodarczy i dążenie do równości ekonomicznej, na przykład te wynikające z działalności przedsiębiorstw o zbyt mocnej pozycji rynkowej, z przywróceniem równowagi, czyli na przykład przekazanie większej siły przetargowej pracownikom. Program ten obejmuje również mocniejsze wspieranie podstawowych badań naukowych oraz skuteczniejsze zachęcanie sektora prywatnego do kreowania bogactwa w odróżnieniu od dążenia do uzyskiwania renty ekonomicznej.

Co oczywiste, gospodarka jest środkiem prowadzącym do celu, a nie celem samym w sobie. Styl życia charakterystyczny dla klasy średniej, który w okresie po drugiej wojnie światowej wydawał się niemal prawem naturalnym Amerykanów, dzisiaj dużej części naszego społeczeństwa wymyka się z rąk. Przecież jesteśmy krajem znacznie bogatszym niż wtedy. Stać nas na to, by zapewnić ten styl życia zdecydowanej większości obywateli. Pokazuję w tej książce, jak można to zrobić.

Na koniec dodam, że właśnie nadchodzi czas na wielkie zmiany. Drobne korekty kursu politycznego i ekonomicznego nie wystarczą, aby stawić czoło czekającym nas wyzwaniom. Potrzebujemy odważnych decyzji, takich jak te, do których podjęcia wzywam na kartach tej książki. Żadna ze zmian nie będzie jednak możliwa bez silnej demokracji, która oprze się sile politycznej najzamożniejszych. Przed reformą gospodarczą będzie musiała zatem nastąpić reforma polityczna.

Zwodzenie polega na wmawianiu ludziom, że rozwiązania takie jak reforma podatkowa z 2017 roku, dzięki której bogaci staną się jeszcze bogatsi, ma służyć zwykłym Amerykanom. Wmawia się więc ludziom, że wojna handlowa z Chinami ma być odpowiedzią na problem deindustrializacji. Pozbawianie sprawstwa publicznego przejawia się w usilnych staraniach o to, aby zwolennicy bardziej progresywnej polityki gospodarczej nie szli głosować lub nie mogli tego robić. Utrudnia im dopisywanie się na listy wyborców albo sam udział w głosowaniu. Pozbawianie kompetencji opiera się na ograniczaniu rządu pola do manewru w takim stopniu, aby ewentualna nowo wybrana, bardziej postępowa władza, nie mogła podjąć działań niezbędnych do wdrożenia reformy systemu politycznego i reformy gospodarczej. Przykładem niech będą kolejne ograniczenia nakładane na Sąd Najwyższy, do którego i tak trafiają coraz bardziej ideologicznie nastawieni sędziowie.

Jeśli nie zejdziemy z tej drogi, nasza aktualna sytuacja będzie się utrzymywać i tylko dalej zaostrzać – stopień dysfunkcyjności gospodarki, polityki i społeczeństwa będzie się nasilać. Ataki na naukę i fundamentalne instytucje, które od wieków stanowiły siłę napędową postępu49, w tym w szczególności na instytucje demokratyczne odpowiedzialne za dochodzenie do prawdy i informowanie o niej, będą trwały i skutkowały dalszym spowalnianiem wzrostu gospodarczego i nasilaniem się nierówności.

Nieustanna wojna czy trzecia droga?

Dzisiaj wydaje się, że całe wieki minęły, odkąd prezydent John F. Kennedy powiedział: „Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, lecz o to, co ty możesz zrobić dla swojego kraju”50. Reagan przekierował amerykańską gospodarkę, jednocześnie dokonując swego rodzaju przewartościowania społecznego, ponieważ nagle materializm i egoizm zaczęły się jakby bardziej liczyć. Obiecane przez niego owoce tych zmian się nie pojawiły, więc można się było spodziewać, że ten kurs zostanie skorygowany. To jednak nigdy nie nastąpiło. Błędna polityka została tylko wzmocniona.

Zastanawiając się nad sposobami naprawiania amerykańskiej gospodarki, musimy wyrwać się z paradygmatu, zgodnie z którym zwycięstwo Stanów Zjednoczonych w zimnej wojnie jest równoznaczne z triumfem amerykańskiego systemu gospodarczego. Problem polega na tym, że w istocie mieliśmy do czynienia z upadkiem komunizmu, a nie wielkim sukcesem kapitalizmu wolnorynkowego51.

49 Przez to pojęcie rozumiem również opartą na pewnych regułach konkurencyjną gospodarkę rynkową oraz naszą demokrację z jej systemem wzajemnej kontroli, o czym pisałem już wcześniej i o czym będę jeszcze pisał.

50 Orędzie inauguracyjne, 20 stycznia 1961.

51 Jak już pisałem, Francis Fukuyama nazwał tamte wydarzenia „końcem historii”. Od tego momentu cały świat miał dążyć do tego modelu ekonomiczno-politycznego.

Gdy Stany Zjednoczone toczyły z komunizmem bój o serca i umysły ludzi na całym świecie, musieliśmy dowieść, że nasz system gospodarczy jest korzystny dla wszystkich. Po upadku Zwi ą zku Radzieckiego stracili ś my na tym polu konkurencj ę , a wtedy w systemie zabrakło motywacji do walki o korzyści dla wszystkich.

Dla miliardów ludzi z krajów rozwijających się i rynków wschodzących dynamiczną alternatywę dla modelu amerykańskiego przedstawiły Chiny, proponując swoją „socjalistyczną gospodarkę rynkową o specyficznej chińskiej charakterystyce”. Jednocześnie pozycję Ameryki osłabił kryzys z 2008 roku, a jeszcze większym ciosem było dla niej zwycięstwo Trumpa. Z pewnością nie pomaga również upowszechniające się na świecie przekonanie, że kapitalizm w stylu amerykańskim służy głównie najzamożniejszym, a wielkie rzesze ludzi nie mają dostępu do należytej opieki zdrowotnej.

Ludzie wierzący w demokrację powinni czuć w związku z tym głęboki niepokój. Oto bowiem toczy się spór ideowy między alternatywnymi systemami społecznymi, politycznymi i gospodarczymi. Mamy powody martwić się tym, że coraz większa część świata przestaje dostrzegać zalety naszego systemu.

Na szczęście kapitalizm w stylu amerykańskim to tylko jedna z wielu możliwych form demokratycznej gospodarki rynkowej, co najlepiej pokazuje przytoczony wcześniej przykład Szwecji. W innych krajach demokratycznych realizuje się inne modele gospodarki, które również są zdolne zaoferować dynamiczny wzrost gospodarczy i lepszy byt większości swoich obywateli.

Musimy wyzbyć się arogancji w związku z naszym systemem gospodarczym. Dzisiaj nie powinniśmy mieć już wątpliwości, że ma on poważne wady, zwłaszcza w kwestii zapewniania dobrobytu wszystkim obywatelom. Do wyboru mamy całe menu ciekawych opcji, a wybierać powinniśmy, pamiętając, że wiele alternatywnych modeli gospodarki rynkowej ma mocne punkty i warto się na ich przykładzie uczyć

Zniekształcona gospodarka to zniekształceni ludzie i zniekształcone społeczeństwo

To wszystko oznacza, że toczona wojna interesów – chowana pod płaszczem wojny idei dotyczących najlepszego sposobu organizacji społeczeństwa – tak szybko się nie skończy. Można się spodziewać, że na przykład duże przedsiębiorstwa będą chciały zagarnąć dla siebie jeszcze więcej i będą to robić kosztem wszystkich innych.

Ten spór idei to nie jest sport dla sportu. Rozwiązań problemów naszej gospodarki i pomysłów na budowę nowego systemu, lepiej pasującego do wyznawanych przez nas wartości, powinniśmy szukać nie dlatego, że zwiększyłoby to szanse naszego modelu

zostać oprocentowany tylko odrobinę powyżej oprocentowania 30-letnich obligacji skarbowych, a państwo i tak by na tym zarobiło16. Moglibyśmy stworzyć również zupełnie nowe produkty hipoteczne, których celem byłoby wspieranie amerykańskich rodzin w zarządzaniu ryzykiem związanym z posiadaniem domu. Taki produkt mógłby przewidywać możliwość zmniejszenia spłacanych rat w sytuacji istotnego ograniczenia dochodów rodziny, czemu towarzyszyłoby odpowiednie wydłużenie spłacania kredytu. Dzięki temu zmalałoby ryzyko kosztownych eksmisji i zajmowania nieruchomości, a dodatkowo obniżeniu uległby poziom lęku, z którym ludzie zmagają się, gdy przydarzy im się w życiu coś złego, jak utrata pracy czy poważna choroba.

Niepodważalnym faktem jest, że nasze rynki prywatne nie najlepiej spisują się we wspieraniu swoich klientów w zakresie zarządzania ryzykiem. Nasi bankowcy skupiali się raczej na tym, żeby czerpać kosztem swoich klientów jak największe korzyści, w szczególności maksymalizować pobierane przez siebie opłaty i prowizje. W taki oto sposób wykreowali toksyczne kredyty hipoteczne, czyli kredyty, które dodatkowo zwiększały ryzyko ponoszone przez klientów. To dlatego miliony Amerykanów straciło domy. Problem dotknął wielu osób, które miały już pełną własność swojej nieruchomości i mieszkali w niej od wielu lat, ale dali się przekonać, że można zarobić na olbrzymim wzroście wartości nieruchomości i zaciągnęli kredyt pod jej zastaw. Po co czekać do ostatnich lat przed śmiercią, skoro można cieszyć się korzyściami wynikającymi z boomu cenowego na rynku nieruchomości? Przecież nie da się na tym stracić. Tak im wmawiano. A w praktyce… cóż… stracili.

Obecny system udzielania kredytów hipotecznych to swego rodzaju forma partnerstwa prywatno-publicznego, w ramach którego strona prywatna inkasuje zyski w formie wysokich opłat, a strona publiczna pokrywa straty. To nie jest ten efektywny kapitalizm, o którymi pisze się w podręcznikach ekonomii, ani nawet ten, o który postulują zwolennicy zostawiania wolnej ręki rynkom. Jest to natomiast amerykański zamiennik kapitalizmu, jaki ukształtował się u nas z biegiem lat. Nie do takiej gospodarki rynkowej powinniśmy dążyć, ponieważ to nie taka gospodarka rynkowa zapewnia ludziom wzrost stopy życiowej.

Ujmując rzecz najprościej, potrzebujemy rynku kredytów hipotecznych uwzględniającego innowacyjną opcję publiczną, o jakiej pisałem powyżej. Na takim rynku nie tylko więcej Amerykanów byłoby stać na dom, ale także większość Amerykanów mogłaby swoich domów nie stracić (nieruchomość to przecież najważniejszy składnik ich majątku).

16 Kredyty udzielane na 30 lat znacznie rzadziej borykały się z problemem niespłacenia niż produkty, ku którym w latach poprzedzających kryzys skłaniał się rynek prywatny, jak choćby kredyty ze zmiennym oprocentowaniem czy ratą balonową. Mimo to nawet ten produkt kredytowy nie pozwala tak efektywnie rozkładać ryzyka i stabilizować gospodarki jak wiele innych proponowanych produktów (jak choćby ten opisany właśnie w tekście głównym) albo jak produkty oferowane w innych krajach (na przykład słynne duńskie obligacje hipoteczne).

Edukacja

Wszyscy Amerykanie chcieliby, żeby ich dzieci w pełni wykorzystały swój potencjał. W tym celu trzeba zapewnić im najlepsze wykształcenie, dostosowane do ich uzdolnień, potrzeb i pragnień. Niestety nasz system szkolnictwa nie dotrzymuje kroku zmianom zachodzącym w rzeczywistości. Dziewięciomiesięczny rok szkolny i krótki dzień szkolny mogły się sprawdzać w gospodarce agrarnej z XIX i początków XX wieku, gdy kobiety zajmowały się prowadzeniem domu, ale do dzisiejszego świata po prostu nie przystaje. Struktura kształcenia też nie nadąża za postępem technologicznym, dzięki któremu dzisiaj każdy może w mgnieniu oka uzyskać dostęp do informacji znacznie obszerniejszych niż te dostępne niegdyś tylko w najlepszych bibliotekach.

Co jednak najważniejsze, nasz system szkolnictwa stał się ważnym czynnikiem pogłębiania amerykańskich nierówności. Obserwuje się wysoką korelację między wykształceniem i dochodami rodziców a wynikami szkolnymi dziecka, a także między poziomem wykształcenia a zarobkami w przyszłości17. Oznacza to, że przez swoje niedoskonałości nasz system szkolnictwa wzmacnia międzypokoleniowy transfer uprzywilejowania, mimo że w założeniu powinien stanowić najważniejsze narzędzie wyrównywania szans społecznych (kiedyś szkolnictwo publiczne pełniło taką właśnie funkcję).

Wyrównywanie szans edukacyjnych wymaga wdrożenia kompleksowego programu – od powszechnej dostępności edukacji przedszkolnej, aż po powszechny dostęp do uczelni wyższych – bez konieczności zaciągania obciążających kredytów studenckich. Wiemy, że duże różnice między dziećmi występują już na pierwszym etapie ich nauki, wiemy również, że różnice te można zmniejszać poprzez edukację przedszkolną18

Istnieje wiele sposobów na zapewnienie powszechnego dostępu do wyższego wykształcenia, jak choćby niższe czesne czy publiczne kredyty zależne od dochodów (zakładające uzależnienie wysokości spłaty od zarobków kredytobiorcy). Można by to tak skalibrować, żeby kredyt studencki nie był takim zagrożeniem jak obecnie. Tego rodzaju system znakomicie sprawdził się w Australii i mógłby sprawdzić się i u nas19. Nie chciałbym tutaj

17 Por. np. D. Bloome, S. Dyer, X. Zhou, Educational Inequality, Educational Expansion, and Intergenerational Income Persistence in the United States, „American Sociological Review” 2018, vol. 83, no. 6, s. 1215–1253.

18 Por. J.J. Heckman, Invest in Early Childhood Development: Reduce Deficits, Strengthen the Economy, https://heckmanequation.org/www/assets/2013/07/F_HeckmanDeficitPieceCUSTOM-Generic_ 052714-3-1.pdf; A. Chaudry, T. Morrissey, Ch. Weiland, H. Yoshikawa, Cradle to Kindergarten: A New Plan to Combat Inequality, Russell Sage Foundation, New York 2017.

19 Różne rozwiązania różnią się przede wszystkim pod względem wpływu na międzypokoleniową dystrybucję dochodu, na co wpływ mają również inne czynniki, jak choćby rozwiązania przyjęte w systemie Social Security (konkretnie w zakresie emerytur). Kredyty zależne od dochodów obciążają

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.