Historia miłosna
Był malarzem, wszelkiego rodzaju wystawy sztuki od dawna go nudziły albo przygnębiały. Ale kiedy wszedł do najmniejszej przechodniej salki weneckiego biennale, za trzymał się nagle, wyrwany z zamyślenia. Stał pełen nie pojętego i szczerego zachwytu nad figuratywną, niemal naturalistyczną rzeźbą, będącą marmurowym odbiciem kobiecych pośladków. Była to piękna robota w różowym marmurze, odcięta zaraz nad kolanami jak klasyczny tors, kończyła się nad pępkiem. Autora nie interesowało nic poza tą wolno stojącą, kompletną pupą. Z pewnością znał Wenus Kallipygos, pięknotyłą Wenus, która unosząc strój, ze wzrokiem rzuconym przez ramię upewnia się, że jej pupa jest najpiękniejszym, co ma. Tu jednak pośladki pozostają bez tych zbędnych rekwizytów, stoją samotnie w różowym marmurze niczym zaokrąglony owoc artystycz nej miłości i wiedzy. Rzeźbę umieszczono na czarnym cokole wysokim na metr, ściany sali były szare, padało na nie światło z północy, maleńkie pomieszczenie między dwojgiem drzwi. Ściana naprzeciw okna, jedyna przestrzeń na jakiś obraz, zajęta była przez tablicę z brązowego podpalanego plastiku. Rzeź bie nic zatem nie przeszkadzało. Zanurzona w ciemnych kolorach i chłodnym świetle dziennym zdawała się perłą w różowym blasku, światło podkreślało i przeświecało przez 97