lounge | No 95 | 10 '17

Page 1

I SSN 1899-1262 www.lo ungema ga zyn.pl

#95



# PEACE GOŚCIE SPECJALNI

ETHAN HAWKE

OLA BAJER

PRZEMEK BŁASZCZYK

Gwiazdor kina o tym, dlaczego długo czekał na propozycję zagrania księdza

Bezkompromisowa artystka mody o tym, co ukryła w kolekcji nazwanej „Omen”

Szef kuchni o pasji do gotowania i zmianach kulinarnych na Górnym Śląsku

REDAKCJA

redaktor naczelny Marcin Lewicki marcin@loungemagazyn.pl

zastępca redaktora naczelnego Rafał Stanowski rafal.stanowski@loungemagazyn.pl

dyrektor artystyczny Robert Bednarczyk robert.b@loungemagazyn.pl

WSPÓŁPRACA: Kuba Armata, Dominika Czartoryska-Dubel, Antonina Dębogórska, Luiza Dorosz, Anna Górska-Miciorek, Harel, Tobiasz Kujawa, Marta Kudelska, Katarzyna Kwiecień, Malwa & Michał, Michał Massa Mąsior, Julia Michalczyk, Aga Rolek, Aneta Wątor OKŁADKA: fot. Jacke Narkielun | Hikiz by MIDO Rysunki powyżej (oprócz tego oczywistej jakości): Anna Ostapowicz

dyrektor kreatywny Filip Łyszczek filip@loungemagazyn.pl

Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-704Kraków info@loungemagazyn.pl | tel. 12 633 77 33 Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.

1


I M P R E Z Y I OT WA R C I A

fot. Barbara Duchalska

31.08.2017 odbyło się już 18-ste w Krakowie spotkanie z cyklu Kobieta w biznesie.
Ponad 110 przedsiębiorczych Polek zwiększyło swą wiedzę na temat tego jak radzić sobie ze stresem.

rozpoznawalność swojego biznesu, co w konsekwencji przełoży się na jego rozwój. Otrzymasz od nas wiedzę i motywację do działania. Wspólnie z Tobą rozwiążemy problemy, z którymi się zmagasz.Ponadto spędzisz miło czas w gronie ambitnych i przedsiębiorczych kobiet. Do tej pory, dzięki spotkaniom Kobieta w Biznesie, swoje przedsięwzięcia rozwinęło ponad 2500 kobiet z całej Polski.

Kobieta w Biznesie to jedyne wydarzenie w Polsce, tylko dla kobiet, na którym otrzymasz szansę nawiązania korzystnych relacji biznesowych i promocji swojego biznesu. Na spotkaniu poznasz nowych ludzi i zyskasz partnerów do współpracy. Zbudujesz

Spotkania Kobieta w biznesie organizujemy w Krakowie, Katowicach, Wrocławiu, Rzeszowie i Gdyni. Na stronie www.kobietawbiznesie.pl w zakładce wydarzenie sprawdzisz, kiedy organizujemy spotkanie najbliżej Ciebie i zarezerwujesz swoje miejsce.

Jak radzić sobie ze stresem i rozwinąć swój biznes? Czyli XVIII edycja spotkania Kobieta w biznesie w Krakowie

Mercure Fashion Night & Polska Akademia Mody - Nagrody rozdane! Za nami kolejna odsłona Mercure Fashion Night, tym razem we współpracy z Polską Akademią Mody. Uroczysta gala miała miejsce w hotelu Mercure Poznań Centrum, a poprowadziła ją Karolina Szostak – znana prezenterka telewizyjna. Wydarzenie swoją obecnością uświetniła Teresa Rosati, jedna z najlepszych polskich kreatorek mody.

2

fot. Dominik Górny


Nowy styl. Nowy design.

#NoweWislane

WYJĄTKOWY DESIGN

OGRODY WERTYKALNE

BOGATA INFRASTRUKTURA

STACJE DO ŁADOWANIA EV

CONCIERGE

OCHRONA

www.WislaneTarasy2.pl 3


FELIETON

MAGIA ANALOGA Kiedy ostatnio przyznałem się przed pewną postacią polskiej fotografii, że jestem fotografem, którego pierwszym aparatem profesjonalnym była cyfrówka, usłyszałem, że mnie to skreśla. Faktycznie, kiedy wchodziłem na rynek zawodowy, cyfrowy sprzęt z racji wygody korzystania i natychmiastowej prawie możliwości oglądania i wysyłania zdjęć, był już tam obecny. Mimo wielu niedoskonałości, małych rozmiarów plików, początkowo wąskiego zakresu tonów i kiepskiej pracy na wysokich czułościach, klienci docenili szybkość pracy cyfrówek.

MICHAŁ MASSA MĄSIOR Fotograf mody i reklamy. Technikę szlifował w International Center of Photography w Nowym Jorku, a także pod okiem Bruce’a Gildena i Wojciecha Plewińskiego. Na co dzień pracuje w Krakowie. Specjalizuje się w nietypowych portretach i koncepcyjnych sesjach. Nie rozstaje się z aparatem fotograficznym, co można obserwować na jego stronach madmassa.com krakowtumieszkam.pl

W rzeczywistości, zanim zrobiłem pierwsze zlecenie za pieniądze, do fotografii pchnęła mnie także mała, kompaktowa cyfrówka, którą kupiłem podczas pracy wakacyjnej. Szybko zorientowałem się, że jej możliwości odbiegały od już łatwo dostępnych wówczas analogowych sprzętów wyprodukowanych w DDR. Miałem zatem trochę praktyki z koreksem i ciemną łazienką, do której nie mógł w czasie pracy wejść nikt za potrzebą. Jednak technologia postępowała na tyle sprawnie, że zakup cyfrowej lustrzanki przestał mieć znamiona szaleństwa finansowo-kredytowego. Szybko zatem koreks został odłożony na półkę. Śmiało mogę więc stwierdzić, jeśli w ogóle można użyć takiego stwierdzenia, że jestem fotografem cyfrowym. Nie odczytuję owego stwierdzenia wspomnianej wcześniej osoby jako przytyku, a najwyraźniej taki był zamiar. W końcu szybko okazało się, że mój znamienity rozmówca nie załapał się na erę cyfrową, co pewnie trzeba złożyć na karb wieku. Wszak obserwowałem, jak moi rodzice, ponad dekadę od niego młodsi, mozolnie mierzyli się opanowaniem komputera z Wordem, Excelem, mailem, potem iPhonem, iPadem i kolejne rozwinięcia technologii cyfrowej stosowanej prawie wszędzie. Udało im się to świetnie, ale o ile więcej pracy musieli włożyć w zrozumienie komputera od dzisiejszych dzieci, które naturalnie klikają, „słajpują” i doskonale odnajdują się w każdej aplikacji bez wcześniejszych tłumaczeń. RETRO Pisząc ten tekst mogę siedzieć sobie pod parasolem plażowym z tabletem podłączonym do sieci, mając jednocześnie wgląd w politykę, kiepską polską pogodę początku jesieni oraz nowinki techniczne ze wszystkich interesujących mnie dziedzin. Przypomina mi się wówczas, że kiedy byłem dzieckiem, nikt na urlopie nie myślał o pracy, bo trudno było się dodzwonić znad morza na południe Polski, a co dopiero być non-stop online. Na wakacje wyruszało się nieklimatyzowanym, niewielkim samochodem, bez nawigacji i wspomagania kierownicy, za to z zapasem paliwa w kanistrach. A kto wyjeżdżał zagranicę, wracał z opowieściami nie tylko wakacyjnymi, ale także z historiami z postojów i kontroli granicznych. Dla porównania fotograficznego, przypomina mi się tutaj opowieść Chrisa Niedenthala z jednego ze spo-

4

tkań autorskich, podczas którego opowiadał, jak wysyłał zdjęcia zrobione w stanie wojennym do redakcji zagranicznych. Zwykle nie miał możliwości przejrzeć tego, co zapisał na rolce filmu, zanim zdjęcia ukazały się w znanych czasopismach światowych. A cały świat mógł zobaczyć nasze tragiczne wydarzenia właśnie dzięki takim ludziom, jak Niedenthal. MYŚLĘ, WIĘC JESTEM Powtarzali nam to na kursach, pisali w książkach, klepali do głowy w szkołach. Zanim wciśniesz spust migawki, przemyśl, co chcesz mieć na zdjęciu. Innymi słowy, miej gotowy kadr, a aparat posłuży Ci tylko jako narzędzie, by ów pomysł zapisać. Ale kto z Was nie złapał się na bezmyślnym klepaniu migawką? Staram się mieć zawsze wszystko z wyprzedzeniem przygotowane, by zdążyć. Jednak cyfrowość trochę rozleniwia. Tu podciągnę, tam poprawię albo delikatnie zmienię. W erze analogów nie wszystko było tak łatwo dostępne. 36 A może spróbować załadować do analoga film z 36 zdjęciami i zabrać na wakacje tylko jeden? Wielokrotnie przemyślisz, czy właśnie w danym momencie podnieść aparat do oka. Albo gdyby założyć, że mogę zrobić tylko jedno zdjęcie dziennie? Obiecuję, że taki sposób działania spowoduje, że klatki w ten sposób wykonane będą w 99% lepsze od tego, co powstaje na co dzień w Waszych cyfrówkach. Takie wyzwanie bardzo otwiera, pozwala skupić się na zadaniu, wybija z rutyny spowodowanej stałą dostępnością kolejnych gigabajtów na karcie.

Wakacyjna podróż samochodem bez klimatyzacji mogła być interesująca i twórcza, bo wymagała częstszych przerw i otwierała możliwości poznawania przypadkowych ludzi. Podobnie fotografowanie analogowe ma w sobie wiele elementów, których cyfra nam nie dostarczy. Moim zdaniem magia fotografii kryje się nie tylko w zatrzymywaniu świata w klatce zdjęcia. Ona jest jeszcze w miejscu oczekiwania pomiędzy tym, co zrobiliście, wywołanym filmem i końcową odbitką.



NA HUMOR

Cafeteria opracowanie: Julka. M

10 państw śpi

spokojnie

7

tysięcy zł od każdego z nas Tenże sam wskaźnik pokoju podał również inny, rekordowy wynik badań; wojen jest wiele, wiele jest więc operacji pokojowych. Operacje te kosztują - ile? GPI podaje, że 13,6 bln dolarów rocznie. Otrzymujemy wynik, że konflikty kosztują przeciętnego mieszkańca kuli ziemskiej ok. 1800 dolarów na rok. visionofhumanity.org

3

przestępców z Nagrodą Nobla?

Do 2016 roku 130 osób otrzymało Pokojową Nagrodę Nobla. 16. Z nich wręczono kobietom, a 2. z wyróżnień zostały rozbite: jedno powędrowało do 3 różnych osób, drugie tak samo. Statystyki są interesujące i bardzo… wnikliwe. Znamy najmłodszą nagrodzoną osobę: Malala Yousafzai miała 17 lat, średnia wieku laureata wynosi natomiast 62 lata. Wietnamczyk Le Duc Tho jest jedynym człowiekiem, który odmówił przyjęcia nagrody. Wśród zestawień znajdziemy także informację, że 3. spośród uhonorowanych w momencie wręczenia znajdowało się... w areszcie. nobelprize.org

6

Światowy wskaźnik pokoju (Global Peace Index) raz na rok tworzy statystyki analizujące wojnę, pokój, terroryzm i bezpieczeństwo. Zeszłoroczne zestawienie jest, ładnie rzecz ujmując, mało pocieszające; Wynika z niego, między innymi, że świat osiągnął najwyższy jak dotąd poziom terroryzmu, a ogólna liczba uchodźców - największa od 60 lat - zbliżyła się podobno do 60 mln. 69 państw świata nie doświadczyło ataków terrorystycznych, a miejsc zupełnie bezpiecznych, niedotkniętych żadnym konfliktem jest tylko 10. Co ciekawe, obok Japonii czy Mauritiusu jest wśród nich Wietnam.

T

urystyka dla rozwoju, miliard dla turystyki

ONZ ogłosiło 2017 Międzynarodowym Rokiem zrównoważonej turystyki dla rozwoju. Gdzie jest związek między pokojem a turystyką? Ponad miliard turystów rocznie. To 10 proc. światowego PKB, a w niektórych, niewielkich i rozwijających się, państwach nawet 25 proc. PKB. Przychód z turystyki to ok. 1,3 biliona dolarów, ten sektor tworzy 1 na 11 światowych miejsc pracy. Ludzie przyjeżdżają, państwa się bogacą, świat się rozwija. Inwestując w podróże możemy, jak się okazuje, inwestować w lepszy świat. tourist4development2017.org


7


Hard Rock Cafe Kraków

BAROCKER

powered by PEPSI

21.09.17

fot. Jakub Gil

WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL 8


GK - KV Jesien - Lounge 210x297mm DRUK.pdf

1

29/08/2017

16:51

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

9


I M P R E Z Y I OT WA R C I A

#SEEYOUSUMMER marka BodyBoom w letnim klimacie żegna wakacje Spotkanie #SEEYOUSUMMER zorganizowane 9 września przez markę BodyBoom, w Ogrodach Herbewo, na powrót wprowadziło nas w letnie klimaty i wakacyjny nastrój. Podczas sobotniego wydarzenia zaproszeni goście mieli możliwość skorzystania z wielu różnorodnych atrakcji. Pod czujnym okiem ekspertów z Polskiej Fabryki Porcelany Ćmielów i Chodzież można było samodzielnie ozdobić kubek lub filiżankę, a na stoisku pracowni florystycznej Petite Fleur stworzyć własne florarium w butelce. Zielone kompozycje zamknięte w szklanych naczyniach będą doskonałym wspomnieniem lata podczas zbliżającej się jesieni. Dużym powodzeniem wśród blogerek i dziennikarek cieszyło się kolejne z kreatywnych zadań – zaprojektowanie opakowania dla ulubionego wariantu peelingu BodyBoom, Na zaproszonych gości czekały również typowo kosmetyczne niespodzianki, takie jak masaż dłoni z możliwością przetestowania wybranej wersji BodyBoom. Każdy z nich można było sprawdzić i wypróbować. A w ukrytej w zieleni ogrodu altance można było oddać się w ręce stylistów fryzur z salonu MOSS i na własnych „włosach” przekonać się ile piękna kryje się w stylizacjach, z kwiatami w roli głównej. Swoją radą służyli również dietetycy i trenerzy z poradni „SamTrening”. Prawdziwa letnia pogoda zachęcała do relaksu. #SEEYOUSUMMER Partnerzy wspierający BodyBoom w organizacji spotkania: Petite Fleur, salon kosmetyczny Moss, poradnia „SamTrening”, Raw Nest, Natura Cold Press, BestBar, Sweet Life i Polskie Fabryki Porcelany Ćmielów i Chodzież.

fot. Weronika Mikołajczyk 10


ul. Masarska 8, Krakรณw t. 690 012 014 www.on-red.pl / pracowniaonred 11


artykuł sponsorowany, fot. mat. promocyjne

ZAMIŁOWANIE DO NATURY NA NAJWYŻSZYM POZIOMIE POZIOM 511 DESIGN HOTEL & SPA to nowoczesny, 4-gwiazdkowy obiekt położony w sercu Jury Krakowsko-Częstochowskiej, na terenie Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd. Ulokowany na szczycie najwyższego wzniesienia Jury, pośród zieleni i wapiennych skał, 300 metrów od imponujących ruin Zamku Ogrodzienieckiego, przyciąga nie tylko ludzi, którzy chcą aktywnie spędzać czas, ale także wszystkich, którzy poszukują wyciszenia, harmonii, nowych wrażeń. Jura Krakowsko-Częstochowska jest idealnym miejscem dla osób, które cenią sobie wypoczynek w aktywnej formie: kochających piesze lub rowerowe podróże, wspinaczkę, jazdę na nartach, poszukujących nowych, nieszablonowych trendów w turystyce. Ale Jura uznawana jest również za doskonałą alternatywę dla osób szukających miejsca pozwalającego na wyciszenie się, oczyszczenie umysłu, bliskiego kontaktu z naturą, która właśnie tutaj, niezniszczona wielkomiejskim zgiełkiem ukazuje piękno swojej istoty, zapewniając intensywność wrażeń.

12

Właśnie dlatego zaprojektowanie przestrzeni hotelowej, która zaspokoi potrzebę odpoczynku i satysfakcji, z wysokiej jakości funkcjonalnością w Skalnym Mieście było nie lada wyzwaniem, zwłaszcza ze względu na potrzebę znalezienia miejsca dla naturalnego środowiska - ukształtowania terenu czy flory i fauny, które powinny być zachowane w swojej najczystszej formie. Wtedy właśnie zrodził się pomysł wbudowania bryły budynku w skałę wapienną, która stała się elementem architektonicznym i designerskim. Hotel stał się miejscem będącym integralną częścią ekosystemu Jury. Skała, która znajduje się w budynku w znaczący sposób odzwierciedliła symboliczne znaczenie powstania i istnienia POZIOM 511, przemijalności i stałości, możliwości łączenia ze sobą form innowacyjnych i tradycyjnych. Pozostawienie w niezmienionej formie naturalnie ukształtowanego terenu, wdrożenie rozwiązań technologicznych pozwalających na wykorzystanie głębinowego ujęcia wody źródlanej w basenie, a nawet wspieranie ochrony

środowiska poprzez miejsce przyjazne do ładowania samochodów elektrycznych to tylko niektóre z elementów wyróżniających POZIOM 511 jako miejsca niezwykłego na mapie hotelarskiej Polski. POZIOM 511 DESIGN HOTEL & SPA jest to miejsce stworzone dla osób, które doceniają walory świeżych, a więc lokalnych produktów wykorzystywanych w 511 BAR& RESTAURANT; ludzi, którzy potrafią świadomie odbierać i stosować globalny trend fine dining, oraz wybierają kierunek powrotu i poznania natury, czerpania z jej bogactw. W hotelowe kalendarium wpisały się na stałe wydarzenia kulturalne, takie jak koncerty czy pokazy kulinarne. W ofercie 511 BAR & RESTAURANT Goście znajdą ciekawe menu, łączące w sobie zamiłowanie do tradycyjnej polskiej kuchni szlacheckiej oraz nowoczesnych, globalnych trendów kulinarnych. Stałym elementem wydarzeń kulinarnych są kolacje degustacyjne autorstwa Oliwii Bernady - Szefowej Kuchni, uczestniczki programu Top Chef, osoby, która pokocha-


ła Jurę od pierwszego wejrzenia. To właśnie Jura stała się dla niej miejscem, w którym bogactwo i różnorodność produktów, wciąż zachowane tradycyjne metody i przepisy sztuki kulinarnej wplotła w innowacyjne połączenia smakowe. Zamiłowanie Szefowej Kuchni do podróży, odzwierciedlenie pory roku, upodobania smakowe osób, które Oliwia poznała w tym niezwykłym regionie Polski można poczuć dosłownie i w przenośni w każdym daniu. Przygotowywane tylko z najbardziej naturalnych, świeżych, lokalnych produktów, podawane w nowoczesnych formach, idealnie wpasowują się w trend kuchni nowoczesnej, pełnej wyważonej fantazji, smaków i aromatów. Kolacje degustacyjne, które organizowane są w 511 BAR & RESTAURANT łączone są z komentowaną degustacją win, prowadzoną przez somalierów i właścicieli winnic, oraz koncertami młodych artystów, którzy swoją miłością do muzyki i wrażliwością urzekają Gości. Sztuka kulinarna jest bardzo ważnym elementem działalności Hotelu, który organizuje także warsztaty, festiwale i pokazy kulinarne, zapraszając słynnych kucharzy m.in. Jana Kuronia czy Karola Okrasę, wciąż podkreślając unikatowość oferowanych dań, które zachwycają uczestników, mogących poznać sekrety mistrzów kulinarnych. Poziom 511 Design Hotel & SPA to miejsce które sprzyja wyciszeniu, regeneracji, spojrzeniu na świat z perspektywy czasu: Znajdujemy się tutaj 'na chwilę' nie tylko z punktu widzenia krótkiego pobytu gości hotelowych, ale przede wszystkim z punktu widzenia historii otoczenia. Lokalizacja hotelu w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, która została ukształtowana geologicznie 3 mln lat temu, każe się zastanowić nad poczuciem czasu, szanować krajobraz i otaczającą przyrodę. - Tomasz Wuczyński Grupa Plus Architekci. Warto czasem zatrzymać się na moment, wziąć głęboki oddech, odzyskać równowagę. POZIOM511 jest dla tego idealnym miejscem.

POZIOM 511 Design Hotel & SPA ul. Bonerów 33 | 42-440 Podzamcze k. Ogrodzieniec

www.poziom511.com tel. +48 32 746 28 00, +48 600 462 800

13


ZAPOWIEDZI

Koncert w Starym Maneżu w Gdańsku

JAZZ NAJWYŻSZYCH LOTÓW Roy Anthony Hargrove, urodzony 16 października 1969 w Waco w Teksasie amerykański trębacz jazzowy. Zdobył uznanie na całym świecie po zdobyciu dwóch nagród Grammy w 1997 i 2002 roku. Roy Hargrove został odkryty przez Wyntona Marsalisa, gdy odwiedził on Booker T. Washington School Performing and Visual Arts w Dallas. W latach (1988-1989) studiował w Bostonie Berklee College of Music, ale często przebywał w Nowym Jorku na jam sessions. Przeniósł się do nowej szkoły w Nowym Jorku. Jego pierwsze nagranie było z saksofonistą Bobby’em Watsonem. Krótko potem nagrał nagrania z Superblue z udziałem Watsona, Mulgrewa Millera i Kennego Washingtona. W 1990 roku wydał swój pierwszy, solowy album, Diamond in the Rough, na wytwórni Novus / RCA. Na zamówienie Lincon Centre Jazz Orchestra napisał The Love Siute: In Mahogany, preniera miała miejsce w 1993 roku.

fot. Andrea Boccalini

W 1994 roku podpisał kontrakt z wytwórnią Verve, nagrał płytę The Tenors of Our Time na której zagrali: Joe Henderson, Stanley Turrentine, Johnny Griffin, Joshua Redman i Branford Marsalis. Eksperymentował z formatem trio na albumie Parker’s Mood (1995r), z basistą Christianem McBride i pianistą Stephenem Scottem. Roy Hargrove zdobył pierwszą nagrodę Grammy w 1998 roku za album Habana z Crisol, zespołem afro-kubańskim, który założył. W 2002 roku

otrzymał nagrodę Grammy w kategorii Directions in Music: Live at Massey Hallz przy współpracy z Herbie Hancockiem i Michael Breckerem. W 2000 roku Hargrove wykorzystywał jazzowy dźwięk z dużą ilością muzyki funk, wykorzystując i nagrywając piosenkę neo soul z D’Angelo, co doprowadziło do nagrania

14

legendarnej płyty VooDoo. W 2002 roku współpracował z D’Angelo, Macy Gray, Soultronics i Nile Rodgers oraz nagrał dwa utwory na płytę Red Hot & Riot, kompilacji w hołdzie dla muzyki afrobeatowej i jej pioniera Fela Kuti. Nagrywał jako sideman z Shirley Horn i raperem Common na albumie Like Water for Chocolate, a także z wokalistą Erykah Badu na płycie Worldwide Undergruond. W 2004 roku Hargrove staje na czele jako bandleader progresywnej grupy The RH Factor, która łączy elementy muzyki jazzowej, funk, hip-hopowej, soul i gospel. Jego członkowie to Chalmers „Spanky” Alford, Pino Palladino, James Poyser, Jonathan Batiste i Bernard Wright. Jest muzykiem niezwykle utalentowanym, rozporządza pełnym tonem i umysłem kpiącym nieszablonowymi pomysłami muzycznymi. W czasie koncertów swoich wielkich poprzedników, jak Armstrong i Baker, wykonuje partie wokalne.


Avant Après / ul. Kupa 5, Kraków / tel. 12 357 73 57 / www.avantapres.pl

włosy: Magdalena Grabowska mua: Justyna Jaroszewska model: Dustin Nowak foto: Łukasz Sokół

Praca finałowa Colortrophy L’Oreal Professionnel

15


Radisson Blu Hotel Kraków Fabryka Słodkości

fot. Robert Bednarczyk

28.09.17

WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL 16


17


N A P O C Z ĄT E K fo

KULTURA NIE LUBI POKOJU t

ili p .F

z Łys

cze k

Pokój jest wrogiem kultury. Nic tak nie rozleniwia, jak spokojna, upupiona, mieszczańska codzienność. Żyjemy w czasach wstrząsów i jeśli mamy szukać w nich jakiegoś optymizmu, możemy liczyć na to, że będziemy wkrótce świadkami powstawania znakomitych dzieł. Nie chcę przez to powiedzieć, że dotychczas było miałko, wiele się przecież działo w świecie filmu, teatru czy literatury. Nie udało nam się jednak osiągnąć tego poziomu intensywności, co choćby w czasach Zimnej Wojny, kiedy arcydzieła dosłownie

wysypywały się z ekranu, kartek czy głośników. Lata 90., kiedy znaczna część świata odzyskała wolność wyboru, również napędzały popkulturę, nakręcając ją nową dawką pozytywnej energii niczym przemarsz technofanów na Love Parade. Po roku 2000 wszystko przyhamowało, zmiękło, rozsiadło się w fotelu z kapciami i herbatką. Kino przemieliło i wypluło postmodernistyczny kierunek, którego pionierami byli David Lynch i Quentin Tarantino. Muzyka elektroniczna weszła do mainstreamu, a jej ojcowie, jak Kraftwerk, stali się poważanymi klasykami, którym należy oddawać pokłon. Nawet gry wideo, najmłodsza z żył napędzających popkultu-

rę, zaczęła powoli wyczerpywać źródła świeżych pomysłów. Pojęcie artyzmu zostało przysłonięte przez dwa napędzające się, a zarazem konkurujące ze sztuką terminy – popularność i zysk. Teraz znów jest o co walczyć. Nie o słupki w Excelu, ale o to, co najważniejsze, o drugiego człowieka. Liczę, że wkrótce pojawi się plejada dzieł, które potraktują temat uchodźców w sposób pozbawiony sensacji czy taniego moralizatorstwa. Sztuka wznosi się przecież na absolutne wyżyny wtedy, gdy dotyka ważnych społecznie tematów, rozbraja ich potencjał i skłania do wciągania wniosków, które nie zawsze leżą po naszej myśli.

„Preludes & Improvisations” to trzeci projekt solowy znakomitego pianisty i kompozytora Piotra „Pianohooligana” Orzechowskiego, na który składa się cykl 24 preludiów oraz odpowiadających im improwizacji. Nawiązując do 24 Preludiów i Fug Jana Sebastiana Bacha, Orzechowski omawia najważniejsze dla muzyki pojęcia jak konstrukcja, reguła czy kreacja, definiując je na nowo poprzez własną koncepcję improwizacji. Jest to podsumowanie ostatnich kilku lat poszukiwań artystycznych Pianohooligana.

18

Nawiązanie do dzieła J.S. Bacha jest tu niczym innym jak ukłonem Piotra Orzechowskiego w stronę tradycji i muzycznych zasad, z których, zdaniem artysty, nie powinniśmy rezygnować, a wykorzystywać w konwencji muzyki nowej jako jedno z narzędzi. Płyta ta jest swoistym wykładem – oddziela improwizację od konstrukcji na 24 przykładach, traktując formę preludium jako miniaturę

/RS/

Fot. Adam Golec

NOWA PŁYTA PIANOHOOLIGANA


Energia

Nowego Orleanu

Trombone Shorty, czyli Troy Michael Andrews, to jeden z najbardziej popularnych artystów amerykańskich poruszających się w muzyce soul, funk, hip hop, jazz, blues, pop - ogólnie R&B. Razem ze swoim energetycznym zespołem Orleans Avenue w kapitalny sposób łączy tradycyjną muzykę Nowego Orleanu z nowoczesnymi stylami. Artysta wystąpi już 8 listopada w Centrum Kongresowym ICE Kraków. Współpracował w przeszłości z wieloma gwiazdami z m.in. Lenny Kravitzem, U2 czy Green Day. Na koncercie w Krakowie będzie promował utwory z najnowszej płyty „Parking Lot Symphony” wydanej dla wytwórni Blue Note Records. „Byłem dwa tygodnie w domu, więc poszedłem do

studia i urządziłem w nim plac zabaw”, wspomina artysta. „Wszystko było ustawione w kręgu - tuba, puzon, trąbka, klawiatura, Fender Rhodes, Wurly, B3 organy, gitara, bas, bębny – i ja zakopany po środku tego wszystkiego”. Nagrał album pełen pomysłów, po czym zrobił rok przerwy. I nie dlatego, że był zbyt zajęty, ale po to, by ruszyć w trasę i poczuć, jak jego muzyka ulega zmianom. Koncert jest organizowany przez Cracovia Music Agency w ramach cykli Świat Wielkiej Muzyki i ICE JAZZ oraz Festiwalu Krakowskie Zaduszki Jazzowe Plus+. Bilety dostępne na ticketpro.pl, eventim.pl, w InfoKraków ul. św. Jana 2 oraz w biurze organizatora ul. Karmelicka 52/1.

bilety: ticketpro.pl, eventim.pl WWW.TROMBONESHORTY.COM 19


WYDARZENIA

RADAR KULTURALNY opracowanie: RAFAŁ STANOWSKI, fot. mat. promocyjne

ARTUR ROJEK COŚ BURZY Artur Rojek i Małopolski Ogród Sztuki w Krakowie zachęcają do poszerzania horyzontów muzycznych. Jesienią tego roku pod hasłem Something Must Break w KrakoKRAKÓW wie rusza nowy cykl koncertów. Twórca OFF Festivalu rozpoczyna współpracę z Małopolskim Ogrodem Sztuki i tworzy program cyklu koncertów na scenie przy Rajskiej. W programie wykonawcy z różnych stron świata - niepokorni, burzący schematy. Na dobry początek przedstawiciele alternatywnej sceny zza oceanu: Priests, Mount Eerie oraz Cities Aviv.

14.10

„Something Must Break”. Coś musi się przełamać, zmienić, zniszczyć. Tytuł piosenki Joy Division posiada dla Artura Rojka szczególne znaczenie: „Gdzieś zewnętrznie zawsze tak działałem” – przyznaje lider Myslovitz. „Wiele sytuacji w moim życiu zawodowym potoczyło się właśnie w taki sposób, w imię burzenia czegoś, odrzucania zastanych rzeczy, idei tego, iż trzeba coś zburzyć, aby można było wybudować coś nowego”. Jako pierwsza wystąpi post-punkowa sensacja z Waszyngtonu – Priests. Z charyzmatyczną Katie Alice Greer na wokalu. W styczniu kwartet wydał debiutancki album o przewrotnym tytule „Nothing Feels Natural”. Pokazał i fanom i krytykom, iż brudne, gitarowe brzmienie nie wyklucza iście jazzowych poszukiwań rytmicznych. Priests, fot. matthew-j.-pandolfe

MAŁOPOLSKI OGRÓD SZTUKI RAJSKA 12, KRAKÓW

GROŹBA NAPIERA ZEWSZĄD Dyskusje, debaty, lekcje czytania, wręczenie Nagrody Conrada honorującej najlepszego debiutanta, a także koncert i przede wszystkim możliwość spotkania ze znakomitymi gośćmi – pisarzami i krytykami z Polski i zagranicy – tak w dużym skrócie przedstawia się program dziewiątej już edycji Festiwalu Conrada w Krakowie. Wydarzenie rozpocznie się 23 października i potrwa tydzień (do niedzieli, 29 października). W tym roku hasłem przewodnim jest Niepokój. „Chcemy rozmawiać o współczesnych niepokojach na świecie, o niespokojnych ruchach jednostek i zbiorowości, o gwałtownych emocjach, domagających się rozładowania i lękach dotyczących niejasnej przyszłości, która, jak sto lat temu, w czasach Conrada, zaczyna już roztaczać swój czarny cień nad nami” – zapowiada dyrektor artystyczny festiwalu,

20

prof. Michał Paweł Markowski. I dodaje: „Coraz częściej ogarnia nas przekonanie, że – jak mówił Conrad – <<groźba napiera zewsząd>> i że naszym zadaniem – artystów, intelektualistów, nauczycieli, studentów, dziennikarzy – jest rozumienie tego, co nadchodzi, a co na razie tylko nielicznym udaje się trafnie sformułować. Literatura – szeroko rozumiana – ma ten przywilej, że jest sondą rzuconą w przyszłość i stara się tę przyszłość oswoić”.

Festiwal przygotowuje także modną odsłonę w postaci linii koszulek oraz plecaków, zaprojektowanych przez Annę Pirowską (marka DRESSAP) z ilustracjami Mateusza Kołka.

PAŁAC CZECZOTKI UL. ŚW. ANNY 2, KRAKÓW

23-29.10 KRAKÓW


DO 15.10 HOROWITZ POKAZUJE FORDA

WARSZAWA

W 1982 r. znany fotograf Ryszard Horowitz otrzymał w Detroit nagrodę Gold Caddy za zrealizowanie najlepszej kampanii reklamowej branży samochodowej. Seria zdjęć, spośród których każde to dzieło sztuki nowoczesnej powstała na zlecenie marki Ford w USA. W tym roku mija 35 lat od tego wydarzenia. Z tej okazji Ford Polska postanowił wrócić do współpracy z Ryszardem Horowitzem. Jej efektem jest wyjątkowa wystawa nowych fotografii artysty, prezentująca modele z linii Vignale, uzupełniona o zdjęcia z nagrodzonej kampanii. Żadne z nich nie było dotąd publikowane w Polsce. „Pomysł realizacji sesji, która nawiązywałaby do pamiętnej kampanii, którą zrealizowałem dla Forda w latach 80. bardzo mi się spodobał. To dla mnie sentymentalna podróż do przeszłości. Robiąc fotografie na początku lat 80. nie miałem do dyspozycji komputerów, a do realizacji śmiałych wizji niezbędne było stworzenie rekwizytów. Ciekawe efekty można też osiągnąć bawiąc się perspektywą, ale najistotniejsze było to, że udało mi się stworzyć specjalną technikę nakładania masek. Dzięki temu mogłem stworzyć zaskakujące ujęcia. Dziś, fotografowanie samochodów nie wymaga już tak wielu zabiegów, choć wciąż jest niezwykle interesujące” – mówi Ryszard Horowitz. „Vignale to ekskluzywna wersja Forda, którą wyróżnia design, jakość, dbałość o szczegół. Kwintesencją koncepcji Ford Vignale jest połączenie autentycznego rzemiosła z najnowszymi technologiami. Niemal tymi samymi słowami można scharakteryzować twórczość Ryszarda Horowitza” – dodaje Mariusz Jasiński, dyrektor PR i komunikacji Ford Polska.

GALERIA RABBITHOLE ART ROOM UL. POZNAŃSKA 15, WARSZAWA FREDRO ZAGRANY NA NOWO Sceny STU zaprezentowała premierowo „Śluby panieńskie” w reżyserii Krzysztofa Pluskoty. W obsadzie obok znanych aktorów znajdują się młodzi artyści. W roli Dobrójskiej oglądamy Marię Seweryn. Jak zdobyć pannę, która przysięgła, by „nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną”? To na pewno nie łatwe, zwłaszcza gdy są plany matrymonialne. Z każdej sytuacji znajdzie się jednak wyjście. Do fortelu będzie musiał uciec się jeden z bohaterów – Gustaw, który, by skruszyć zatwardziałość niewieścich serc, uknuje prawdziwie misterną intrygę. O wielką miłość trzeba walczyć wszelkimi sposobami. Niektóre z tych, pokazanych przez Fredrę, i dziś mogą okazać się skuteczne, szczególnie gdy okraszone są błyskotliwym poczuciem humoru autora. Niestarzejący się nigdy temat miłości wymaga równie młodej i pełnej energii obsady. W premierowym tytule STU

24, 25.10 zobaczymy zarówKRAKÓW no studentów, jak i świeżo upieczonych absolwentów szkół teatralnych. Klarę grają wymiennie Joanna Pocica oraz Anna Siek, Gustawa - Aleksander Talkowski oraz Maciej Grubich, Albina - Łukasz Szczepanowski i Jan Romanowaki. Anielę - Paulina Kondrak oraz Agata Woźnicka, która w STU występuje już trzeci sezon. Postacią zupełnie nową na krakowskiej scenie będzie warszawska aktorka Maria Seweryn grająca rolę Pani Dobrójskiej. W postać Radosta wcielą się Grzegorz Mielczarek i Andrzej Deskur, jako Jan występują Krzysztof Pluskota oraz Marek Litewka.

SCENA STU AL. KRASIŃSKIEGO 16-18, KRAKÓW

21


R O Z M O WA

ETHAN HAWKE: SZTUKA JEST MOIM KOŚCIOŁEM Ethan Hawke - w filmie Siedmiu Wspaniałych fot. materiały promocyjne

22


Jest jednym z bardziej rozpoznawalnych amerykańskich aktorów. Choć jak wynika z tej rozmowy, wcale tak być nie musiało, bo rodzina szykowała dla niego inne zajęcie. Postawił jednak na swoim i nigdy tej decyzji nie żałował. O nowej filmowej roli, która zastąpiła tę życiową, „czuciu” bohatera i tym, jak ważna jest wiara, z Ethanem Hawke rozmawia Kuba Armata.

23


R O Z M O WA

Spotykamy się na festiwalu w Wenecji, gdzie promujesz nowy film Paula Schradera „First Reformed”. Wcielasz się w nim w rolę księdza, który przechodzi poważny kryzys wiary. Nie była to chyba najłatwiejsza rola w Twojej bogatej karierze. Jest taki popularny żart wśród aktorów, że najtrudniej jest wtedy, gdy mamy do czynienia ze słabym scenariuszem. A gdy przed sobą widzisz dobry tekst, a tak moim zdaniem było w tym wypadku, jest znacznie łatwiej. Może nie w znaczeniu literalnym, bo są przecież różne role, ale wtedy przynajmniej czujesz pewien komfort. Wiesz, po co to wszystko robisz, nawet jeżeli odgrywana postać wymaga wielu wyrzeczeń. Kiedy dostałem do przeczytania scenariusz od Paula, nie zastanawiałem się długo. Po lekturze moją pierwszą myślą było to, że powinien on zostać opublikowany w formie książki. Wierz mi, wcale nie zdarza się to zbyt często.

Co Tobie się tak spodobało? - Znalazłem w nim coś znajomego, z czym rezonuję zarówno ja, jak i moi bliscy. Pewien

Kadr z filmu Gattaca - szok przyszłości

24

rodzaj wewnętrznej rozpaczy, desperacji, ale też nadziei. Sam do końca nie jestem pewien, jak to określić, ale chyba właśnie to najbardziej pociągało mnie w tym filmie. Postać wielebnego Tollera jest wyjątkowa na mapie bohaterów, w których do tej pory się wcielałem. Został świetnie „napisany” i głęboko przemyślany. Trudno mi to nawet zwerbalizować, to po prostu trzeba poczuć.

Kiedy przyjmujesz jakąś rolę, „czucie” postaci, o którym wspomniałeś, jest dla ciebie najważniejsze? - Na pewno wiele dla mnie znaczy. Jeszcze nigdy nie grałem księdza. Chyba było mi to pisane, bo tuż po moim urodzeniu prababcia przepowiadała ponoć, że zostanę duchownym. Wielokrotnie powtarzała mi, że powinienem iść za powołaniem, choć wcale tego nie czułem. W pewnym momencie byłem autentycznie przerażony. Bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że nie ma szans na spełnienie życzenia prababci, a tym, co mnie naprawdę interesuje, jest sztuka. Pomyślałem jednak, że i w tej sytuacji uda się znaleźć kompromis i może kiedyś na deskach teatru czy w kinie wejdę w rolę księdza. Jak na złość, nikt mnie nigdy

tak nie obsadził (śmiech). Przez trzydzieści lat grania. Ironia losu, nie sądzisz?

Nie da się ukryć. Ale w końcu się udało! - Z tej perspektywy, choć oczywiście nie tylko, mogę być wdzięczny Paulowi Schraderowi. W końcu trafił mi się ksiądz! W dodatku postać świetnie napisana, pogłębiona, szczera. Paul wielokrotnie mówił nam, że film dojrzewał w nim przez większość jego życia. Długo nie mógł się za to zabrać, a ważnym wydarzeniem, które mu w tym pomogło, było spotkanie z twoim rodakiem Pawłem Pawlikowskim, reżyserem „Idy”. Kiedy Paul postanowił, że nakręci ten film, napisanie scenariusza poszło mu stosunkowo szybko, bo był na to przygotowany. Czułem coś podobnego. Role, które grałem do tej pory w swoim życiu, w jakiś sposób mnie do tej przygotowały.


Film - First Reformed

fot. materiały promocyjne

Postacie w filmach Schradera, który przecież w przeszłości był scenarzystą Martina Scorsese, bardzo często są pogłębione, ale i próbują się odnaleźć, określić. Co Tobie w życiu pomaga znaleźć taki punkt zaczepienia? - Jedną z tych rzeczy są dla mnie filmy właśnie takie jak „First Reformed”. Pozwalają nabrać perspektywy, nieco odmiennej od tego, co robimy na co dzień. Jestem kinofilem, dużo czasu spędzam, oglądając filmy. Obserwowanie ludzi, którzy mają zbliżone problemy, zagwozdki takie jak my, czy są na podobnym etapie w życiu, sprawia, że przestajemy czuć się osamotnieni. Tak jest też, kiedy czytam scenariusze. Uwielbiam to uczucie, gdy trafiam na bohatera skonstruowanego dokładnie tak, jak ja. Gdy czuję, że podjąłbym dokładnie takie same decyzje. To daje poczucie bezpieczeństwa. Nagle zdajesz sobie sprawę, choć mogło ci się wydawać inaczej, że wcale nie jesteś sam. A każdy z nas ma przecież w sobie wiele różnych obaw.

Czego dotyczą te Twoje? - Trudno w paru zdaniach odpowiedzieć na tak rozległe pytanie (śmiech). Pewnie to powód, dla którego robimy filmy. To jedna z tych kwestii podejmowanych zawsze, bez względu na

czasy czy okoliczności. Wydaje mi się, że presja i desperacja często idą w parze z lękiem przed upływającym czasem, bądź naszą niepewną pozycją w świecie. To trawi ludzi od wieków. Stosunkowo nowym i bardzo groźnym zagadnieniem jest to, że niestety mamy dziś zarówno siłę, jak i możliwości do tego, by zniszczyć naszą planetę. To bardzo niebezpieczne.

To też istotne w kontekście Twojej postaci, bo kryzys wiary i wątpliwości, jakim jest poddana, mogą mieć bardzo poważne konsekwencje. Jest w filmie mocna scena, kiedy ubierasz kamizelkę wypełnioną materiałami wybuchowymi, zupełnie jak terroryści, a potem owijasz się drutem kolczastym. - Nosiłem drut kolczasty cały czas przez dwa miesiące. Nie, żartuję (śmiech). Myślę, że coraz więcej ludzi, zwłaszcza teraz, w dość niepewnych czasach, ma wątpliwości dotyczące różnych spraw. Nie trzeba wiele, by ludzie poczuli się rozczarowani. To niestety coś, co przychodzi nam dzisiaj stosunkowo łatwo. Niezależnie od tego, jak dużo udało nam się osiągnąć i jak wiele mamy na co dzień, często czujemy się sfrustrowani – sobą, rzeczywistością, która nas otacza. Chcemy być kimś innym, zajmować się odmiennymi rzeczami. Nie mamy pewności,

25


R O Z M O WA

Ethan Hawke na wielkim ekranie zadebiutował w młodym wieku, a rozpoznawalność zdobył jeszcze jako nastolatek, grając główną rolę w „Stowarzyszeniu Umarłych Poetów” Petera Weira. Lata 90. to pasmo sukcesów, zagrał m.in. w filmie, którego tytuł jest jedną z największych zagadek polskich tłumaczy - „Orbitowanie bez cukru” („Reality Bites”). Powszechne uznanie przyniosła mu wieloletnia współpraca z guru amerykańskiego kina niezależnego Richardem Linklaterem. Aktorstwo to jednak nie wszystko, bo Hawke jest także utalentowanym reżyserem i scenarzystą.

Dobre zabijanie

fot. materiały promocyjne

Przed zachodem słońca

26


czy zmierzamy w dobrą stronę, a przede wszystkim, czy w taką stronę zmierza świat. Często zastanawiamy się, dlaczego nie możemy być tą osobą, którą chcielibyśmy zostać. Tego wszystkiego doświadcza wielebny Toller. To jest mi bliskie i zmagam się z tym każdego dnia, dlatego nie była to dla mnie żadna abstrakcja. W tej roli mogłem wyładować całe swoje rozczarowanie, obawy, złość. Było mi to potrzebne i dało świeżą perspektywę. Tym bardziej, że wychowałem się w bardzo religijnej rodzinie, choć miało to różne odcienie.

Wiara była ważna dla Ciebie? - To ciekawe, bo moja rodzina to prawdziwa mieszanka. Od strony ojca to baptyści. Matka należała do kościoła episkopalnego, z kolei mój ojczym był katolikiem. Wiara otaczała mnie z każdej strony, doświadczałem jej na bardzo różnych poziomach. Te doświadczenia chciałem w jakiś sposób scedować na sztukę, która wydawała mi się najsensowniejszą formą ekspresji tego, co się we mnie kotłowało. To właśnie ona stała się moim prawdziwym kościołem – filmy, książki, rock’n’roll. W tym odnalazłem psychiczną równowagę. „First Reformed” to dla mnie ważne doświadczenie, nie tylko na płaszczyźnie zawodowej, ale i ludzkiej. Dał mi możliwość przepracowania pewnych rzeczy z przeszłości, o których od dawna myślałem. Tego, o czym mówili moi rodzice, bracia, siostry. To wszystko wibrowało w tym filmie. I we mnie. Rozmawiał Kuba Armata, Wenecja


FILM

WENECJA WYPŁYWA Z CIENIA RELACJA Z 74. FESTIWALU FILMOWEGO

Kadr z filmu The Shape of Water

Wenecja w cieniu Cannes. Tak to wyglądało przez ostatnie lata. Nie tym razem. Rywalizacja o Złotego Lwa okazała się znacznie ciekawsza niż ta sprzed kilku miesięcy, której stawką była Złota Palma. Guillermo del Toro, George Clooney, Darren Aronofsky czy Alexander Payne prezentowali swoje nowe filmy właśnie na Lido. Wyznaczanie nowych trendów? Także na festiwalu w Wenecji! Po raz pierwszy tak ważną rolę na prestiżowej imprezie poświęconej X Muzie odgrywały filmy VR (Virtual Reality). Coś, co do tej pory stanowiło wyłącznie cieka-

28

wostkę i traktowane było z przymrużeniem oka, w mieście na wodzie doczekało się pełnoprawnego konkursu. A produkcje oceniało jury, z reżyserem kultowego „Blues Brothers” Johnem Landisem na czele. Festiwal w Wenecji był w tym roku wyjątkowo amerykański, bo nawet filmy niektórych europejskich reżyserów, jak chociażby Andrew Haigha czy Paolo Virziego, były ich flirtem z kinem zza oceanu. Ku uciesze publiczności i lekkiemu niedowierzaniu dziennikarzy triumfował Guillermo del Toro z filmem „The Shape of Water”, mroczną baśnią będącą wyrazem jego nieskrępowanej niczym

wyobraźni, ale też szczerej miłości do kina. Świetne noty, a w konsekwencji nagrodę za scenariusz zdobył mój faworyt – „Three Billboards Outside Ebbing, Missouri” Brytyjczyka Martina McDonagha, z jedną z najlepszych ról w karierze Frances McDormand. Gwarantuję, że filmu z lepszymi dialogami dawno nie widzieliście. Dobra wiadomość jest taka, że oba te tytuły już niedługo trafią do polskich kin.

Kuba Armata, Wenecja


29


R O Z M O WA

Techno i kwiaty zła Festiwal Unsound to jedno z najbardziej eksportowych wydarzeń z Polski. Krakowskie święto muzyki elektronicznej przyciąga tłumy fanów z zagranicy. Tak będzie również w czasie najbliższej, 15. Edycji – start już 8 października. O festiwalu opowiada Małgorzata Płysa z Fundacji Tone – rozmawia Rafał Stanowski Był już Unsound pod hasłem „The End”… - Na szczęście się na nim nie skończyło… Teraz zaczynacie nowy rozdział pod hasłem „Flower Power”. Dlaczego ten motyw w czasach, które nie są kolorowe jeśli chodzi o społeczne nastroje? - Poprzednie edycje Horror, Future Shock czy Interference miały apokaliptyczny wymiar, nawiązywały do kulturowych tendencji. „Flower Power” odwołuje się nieco ironicznie do słynnego Lata Miłości z 1967 roku, czyli początków kontrkultury. Chcemy przypomnieć, że współczesny underground, na polu którego działamy, wypływa bezpośrednio z tamtego prądu. Brzmi to eskapistycznie. Stawiacie na ucieczkę od rzeczywistości? - Festiwal jest bańką, świętem miłości, celebracją, zabawą, przewijają się w nim wątki hedonistyczne. To forma ucieczki od rzeczywistości, lęków politycznych czy społecznych, które towarzyszą nam w Polsce i na świecie. To wszystko zbliża nas do lat 60., kiedy panowała duża niepewność, to był środek zimnej wojny, trwała wojna w Wietnamie. Nie chcemy jednak, by Unsound kojarzył się tylko z rozrywką, dlatego oprócz muzyki zamierzamy dyskutować na ważne dla współczesności tematy. „Flower Power” to celebracja natury, wigoru, ale też bardziej mroczny aspekt mówiący o wpływie człowieka na środowisko, sprzężeniu z technologią, pozycji we współczesnym świecie. W w ramach programu dziennego będziemy rozmawiać z artystami i dziennikarzami o ekologii, która jest gorącym tematem choćby z powodu Puszczy Białowieskiej, pojawią się wątki dotykające nowych technologii, rewolucji seksualnej czy praw kobiet.

30

Czyli nie tylko radość, lecz także „Kwiaty zła” Baudelaire’a. Po raz pierwszy Unsound nawiązuje mocno do trendów estetycznych, które widać w modzie czy designie. Wasz florystyczny plakat jest bardzo na czasie! - To nie był celowy zamysł, oczywiście śledzimy trendy, ale nie chcemy za nimi podążać. Motyw botaniczny rzeczywiście często pojawia się na wybiegach, widać go w kolekcjach Balenciagi i Gucci. Myśleliśmy nawet o tym, by zrobić kolekcję gadżetów festiwalowych nawiązujących do klimatu

hippie. W końcu jednak z tego zrezygnowaliśmy, festiwal rządzi się innymi prawami, nie chcieliśmy, aby nasze rzeczy mylono z ubraniami z sieciówek. Dlatego będziemy bawić się hasłami nawiązującymi do hitów z lat 70., np. „Hello darkness, my old friend” zespołu Simon & Garfunkel. Akcentem modowym będzie też impreza organizowana przez modną markę MISBHV, w czasie której zagrają didżeje z Kijowa.


I przywoziliście muzyczną dobrą zmianę… - Chcieliśmy nawiązać dialog z lokalną społecznością, poszerzyć jej horyzonty, otworzyć na nowe brzmienia – siebie oraz odbiorców. Działamy wielokierun-

kowo, więc Unsound pojawi się także w Toronto czy Adelajdzie, gdzie ponownie zorganizujemy własne wydarzenia.

Małgorzata Płysa | fot. Kachna Baraniewicz

Unsound mocno eksploruje nasz bliski wschód, czyli byłe radzieckie republiki, bliższe nam kulturowo, ale nieznane od strony nowej muzyki. Gdzie usłyszałaś najciekawsze brzmienia? - Lubimy odkrywać nowe dźwięki, dlatego odwiedziliśmy Ukrainę, Białoruś, Rosję czy Kazachstan, w przyszłym roku mamy edycję w Erewaniu w Armenii i w Baku w Azerbejdżanie. Super było w Mińsku, zrobiliśmy tam pięć edycji, obecni organizatorzy zaczynali jako nasza publiczność. Jedna z najbardziej udanych odbyła się w Ałmatach w Kazachstanie, tamtejsza organizatorka Nazira przyjedzie do Krakowa w tym roku. Niesamowite doświadczenie mieliśmy w Kirgistanie, gdzie część publiczności przyjechała konno. Każda z edycji miała wpływ na lokalną publiczność, wszędzie byliśmy świetnie przyjmowani.

W tym roku dostrzegam również sporo wątków afrykańskich. To celowy zabieg czy przypadek? - Chcemy pokazywać nieoczywistą i połamaną kulturę klubową. Trwa moda na techno, ale my się na tym nie zatrzymujemy. Dlatego w tym roku spotkacie różne dziwne tendencje, które są zakorzenione w tradycyjnej muzyce, łącząc ją z nowoczesnym brzmieniem, jak Jlin czy Okzharp. Jestem przekonana, że publiczność przeżyje wiele muzycznych odkryć. Przyjadą też uznani artyści, jak DJ Bone, Nina Kraviz czy Puce Mary, której występ na festiwalu Atonal w Berlinie wywołał niedawno spore zamieszanie. - Cieszę się z jej obecności, to znakomita artystka. W programie mamy w ogóle wiele kobiet. Będziemy również o tym sporo mówić, organizacja Female Pressure opublikowała niedawno raport, z którego wynika, że kobiety stanowią średnio

nie więcej niż 20% artystów występujących na festiwalach. To bardzo mało. Dostrzegam to również w czasie przygotowań do Unsoundu. Stworzyliśmy sekcję młodego polskiego jazzu i okazało się, że dominują w niej mężczyźni, trudno było znaleźć fajnie grające dziewczyny. Mam nadzieję, że uda nam się to zmienić. unsound.pl

Luksusowa porcelana AS Ćmielów. Tradycja ręcznej produkcji porcelany Kubek Śląski | Slaski Mug

Luxury porcelain AS Cmielow. The tradition of hand made porcelain

Fabryka Porcelany AS Ćmielów

Ręcznie wytwarzane oraz malowane porcelanowe figurki, kubki, ekskluzywne filiżanki, obrazy oraz wazony. Fabryka Porcelany AS Ćmielów to manufaktura kultywująca tradycje produkcji porcelany sięgające 1804 roku. Oferuje ponad 400 różnych wzorów. Fabryka Porcelany AS Ćmielów jest również jedyną w Europie manufakturą produkującą wyroby z różowej porcelany.

Kraków, ul. Lubicz 17b krakow@cmielow.com.pl T: 792 047 766

Dziewczyna siedząca Sitting Girl

Katowice, Silesia City Center katowice@cmielow.com.pl T: 577 533 111

Zakochane koty | Cats in Love

Filiżnka June | June Cup

Handmade and hand painted high quality porcelain figurines, mugs, exclusive cups, paintings and vases. The AS Cmielow Porcelain Manufactory cultivates old tradition of handmade production, that dates back to 1804. The Manufacture offers over 400 different models. AS Cmielow Porcelain Manufactory is also the only pink porcelain manufacturer in Europe. 31


Prezentacja charytatywnych koszul 4 września) na 50 piętrze apartmenetowca Złota 44 odbyła się oficjalna premiera akcji OMENAA FOUNDATION "KAŻDA KOSZULA POMAGA" połączona z prezentacją jesiennej kolekcji JAMES BUTTON. W gronie gości wydarzenia znalazły się gwiazdy oraz popularni influenserzy. KAŻDA KOSZULA POMAGA to akcja, w ramach której część dochodu ze sprzedaży każdej koszuli marki James Button, przekazywane jest na konto budowy szkoły dla dzieci ulicy w Ghanie realizowanej przez fundację Omenaa Foundation. W kolekcji marki znajduje się ponad 50 różnych modeli. Są to zarówno klasyczne, męskie koszule, jak i damskie, które doskonale wpisują się w aktualne trendy fashion.

fot. AKPA

Inicjatorką akcji KAŻDA KOSZULA POMAGA, jest słynąca ze swej przedsiębiorczości Omenaa Mensah, któta tym razem do współpracy zaprosiła młody start-up produkujący koszule.

32


33


MOTO

POKÓJ

w szybkim tempie

Pojazdowi trudno przypisać „pokojowe” cechy. To sposób jego użycia decyduje o charakterze. Ale czasem kwestie techniczne sprawiają, że (o czym wie niewielu użytkowników samochodów z czterokołowym napędem) pojazd może posłużyć i to pod rygorem obowiązku w działaniach na rzecz obrony pokoju. A mówiąc bezpośrednio - w działaniach wojennych. To nie żart, ale absolutnie poważna sprawa. Armia w razie wojny lub ogłoszenia mobilizacji potrzebuje dodatkowych pojazdów do transportu ludzi i sprzętu. Tym samym przybywa jeszcze jeden powód by starać się o pokój - zachowanie w możliwie dobrym stanie pięknych samochodów, które towarzyszą nam w codziennym życiu.

Do motoryzacyjnych gatunków zagrożonych ewentualną mobilizacją należy Jaguar F-PACE. Ten wprowadzony w poprzednim roku crossover oferuje nowoczesny design, najwyższy komfort, bogate wyposażenie oraz mocne jednostki napędowe. Sztywne nadwozie F-PACE’a wykonane z aluminium jest smukłe, ma znakomite proporcje i nisko poprowadzoną linię dachu. Ponieważ decydujący wpływ na właściwości jezdne auta ma idealny rozkład masy, w prezentowanym tu modelu rozstawiono koła daleko w narożnikach. Bardzo dobry kontakt z podłożem

34

zapewnia z kolei wielowahaczowe zawieszenie z przodu i z tyłu. Ma ono regulowaną siłę tłumienia amortyzatorów zmienianą przyciskiem na konsoli środkowej – dzięki temu w każdych warunkach drogowych pracuje wystarczająco miękko i sprężyście. Takie cechy wręcz odwzorowują naturę imiennika samochodu. Wprawdzie jaguar postrzegany jest jako drapieżnik, ale to przecież głównie nazwa gatunku zwierząt żywiących się mięsem. W przeciwieństwie do innych


wielkich kotów, jaguary bardzo rzadko atakują ludzi - można nawet z przymrużeniem (kociego) oka stwierdzić, że są zwierzętami pokojowymi. Aby nie wchodzić zbyt głęboko w te kwestie dodam, że okaz „oswojony” dla mnie przez warszawską firmę JLR Centrum żywił się nie mięsem, a olejem napędowym. I rozdzielał 8 biegowym automatem pozyskaną z niego energię 240 KM oraz 500 Nm pomiędzy osiami tak, aby jak najbardziej zmniejszyć podsterowność. W warunkach dobrej przyczepności 90% siły napędowej trafia na koła tylne, a tylko 10% na przód. Jeśli tył zaczyna tracić przyczepność, w ciągu 165 milisekund komputer potrafi przerzucić 50% momentu do kół przedniej osi. Z zaawansowanym napędem i zawieszeniem dobrze współgra elektromechaniczny układ kierowniczy, który nie jest nadmiernie wspomagany, a przez to precyzyjny. Efekty zastosowanych w F-PACE rozwiązań technicznych czuć bezpośrednio - samochód jest zdumiewająco neutralny w prowadzeniu i angażujący. Na wyśmienitą ocenę zasługuje komfortowe wnętrze. Przednie wentylowane i podgrzewane fotele można elektrycznie dostosować do własnych preferencji, pozostawiając jeszcze dużo miejsca

dla pasażerów tylnych siedzeń (podgrzewanych i z regulowanym ustawieniem kąta pochylenia oparcia). Wirtualna tablica przyrządów, zmieniająca swój wygląd w zależności od wybranego trybu jazdy i centralny wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości pokazują, że Jaguar wie, co to znaczy klasa. Pokój wewnętrzny prowadzącemu zapewniają liczne systemy bezpieczeństwa ukryte w skrótach: ABS, ASR, IDD, AEB, ASPC, DSC, LHL oraz czujniki i kamery pomocne w manewrach ulicznych i terenowych. A gdy z wielogłośnikowego systemu Meridian zainstalowanym w F-PACE wybrałam piosenkę „War” Edwina Starra, zobaczyłam w wyobraźni urodziwe dziewczyny kontestujące politykę przełomu lat 60. i 70. I chociaż nie chodzę boso jak one, to mam na sobie podobne sukienki i wiem, że dobrze byłoby (w wolnym tłumaczeniu) „Achieve peace in a Fast PACE”.

Luiza Dorosz heelsonwheels.pl

35


PSYCHOLOGIA

BURZA MÓZGÓW PROSTA TECHNIKA, DZIĘKI KTÓREJ ZWIĘKSZYSZ SPRZEDAŻ METODĄ KAIZEN W dzisiejszych czasach nie trudno zauważyć, iż sprzedaż widnieje na każdym kroku. W jakim kierunku nie pójdziemy, jest wszędzie - czy to markety, salony fryzjerskie, galerie handlowe - każde z tych miejsc ma jeden wspólny mianownik pod tytułem “sprzedawać”. Z góry zakładam, że Ty również jesteś z tym związany i chciałbyś dowiedzieć się jak zarabiać więcej. Ba, kto by nie chciał? Nie znam takich, a ty? Pokaże Ci, jak w oparciu o Kaizen robić to umiejętnie i efektywnie, aby uzyskać jak najlepsze rezultaty. Przedstawię prosty krok oparty o metodę Kaizen – jest nim burza mózgów.

Aneta Wątor Trener Kaizen i umiejętności miękkich, mówca motywacyjny. Na jej kursach i warsztatach uczestniczyło już ponad 1,5 tysiąca osób. Wiedzę o Kaizen czerpała między innymi ze studiów podyplomowych Kaizen na KAIZEN Institute Polska oraz Instytucie Organizacji Systemów Produkcyjnych Wydział Inżynierii Produkcji Politechniki Warszawskiej. Motywuje pracowników firm i korporacji do zwiększania efektywności metodą Kaizen. Jest autorką 3- miesięcznego Dziennika Celów Kaizen i 30-dniowego kursu wyznaczania celów metodą Kaizen online - narzędzi, które ułatwiają realizację celów. www.anetawator.com www.Facebook.com/AnetaMotiwator

Jest to technika z kategorii psychologii społecznej i metoda heurystyczna opracowana przez A. Osbourne’a oraz niesamowite narzędzie, mające kilka zalet. Możesz ją zastosować, jeżeli chcesz zmniejszyć marnowanie pieniędzy w Twojej firmie. Także wtedy, gdy pragniesz zwiększyć sprzedaż i pracownicy byli bardziej efektywni. Na poniższej ilustracji pokażę Ci krok po kroku jak ją przeprowadzać. Najlepszą opcją będzie umówienie się z np. 8 osobowym zespołem na tę metodę. Na samym początku określasz temat, np. zwiększenie sprzedaży w firmie. Każdej osobie zlecasz zadanie wymienienia pomysłów. Nie wolno Ci oceniać twoją miarą ich pomysłów. Weź pod uwagę, że każdy z nas jest indywidualnością a "człowiek z no¬wymi po-mysłami jest wa¬riatem, dopóki nie od¬niesie sukcesu." Kiedy ilość pomysłów znacząco spadnie, spisujesz sobie na kartce je wszystkie, a następne szacujesz ile Cię to kosztuje i ile czasu może to zająć. Zielona kartka to te, które najmniej kosztują i najmniej

MOŻNA JĄ PODZIELIĆ NA KILKA ETAPÓW: 1. Rozpoczęcie - zasady pracy, informacja o problemie, temacie i wynikach dotychczasowych działań 2. Pierwsze pomysły - propozycje każdego z uczestników na rozwiązanie problemu 3. Kolejne rozwiązania - następne idee, pytania osoby prowadzącej 4. Przerwa - czas na zastanowienie się i dyskusje 5.

Sortowanie idei - stworzenie kategorii podobnych rozwiązań problemów

6. Ocena - znalezienie priorytetów poprzez głosowanie, przedyskutowanie najlepszych pomysłów 7.

Wdrożenie pomysłów - test pomysłów na rozwiązanie problemu i zastosowanie

36

czasu pochłaniają. Jaki jest efekt? Ludzie czują się docenieni, że wykorzystałeś ich pomysły. Później czas na konkrety. Powinieneś ustalić priorytety, czyli datę wykonania tego działania. Możesz robić tzw. “fabrykę pomysłów” raz w miesiącu i sprawdzać po tym czasie, co zostało zrobione i co można jeszcze ulepszyć zgodnie z filozofią Kaizen. Ważne, abyś wybierał proste rozwiązania, które są najskuteczniejsze. Burza mózgów to technika dzięki której osoby zaangażowane w jej prowadzenie dają pomysły w jaki sposób możemy udoskonalić lub ulepszyć dany pomysł czy też rozwiązać problem. Jaki jest jej efekt? Ludzie czują się docenieni, że wykorzystałeś ich pomysły. Później czas na konkrety. Powinieneś ustalić datę wykonania tego działania. Możesz robić burzę mózgów raz w miesiącu i sprawdzać po tym czasie, co zostało zrobione. Ważne, abyś wybierał proste rozwiązania, a nie czekał na te idealne


Przedstawię teraz najciekawsze pomysły, które ja miałam przyjemność słyszeć od pracowników firm, w których wprowadzałam Kaizen. Proste, aczkolwiek świetne, dlatego zachęcam do zapisania

sobie i zastosowania. Nawet najprostszy i najbardziej błahy pomysł może być świetny, wręcz zbawienny dla Twojej firmy.

POMYSŁY, KTÓRE ZWIĘKSZĄ TWOJĄ SPRZEDAŻ PYTAĆ KLIENTÓW O ZDANIE.

PROSIĆ KLIENTÓW ŻEBY POLECALI NAS DALEJ.

• Czego jeszcze sobie Państwo życzycie? • Czego jeszcze potrzebujecie? • Jakie macie problemy w swojej firmie, które możemy rozwiązać? • Gdybyśmy mogli coś jeszcze Państwu dostarczyć to co by to było? • Co możemy zrobić, aby ulepszyć nasz produkt? • Co powinno się stać, abyście kupowali Państwo od nas częściej?

• Co powinno się stać, abyście polecili państwo nasze usługi dalej? • Czy gdybyśmy zaproponowali Państwu tańsze produkty bądź też prowizję za polecenie to polecalibyście nas państwo dalej?

Burza mózgów jest zarówno świetnym pomysłem do rozwiązywania problemów w firmie, zwiększania zysku jak iulepszenia komunikacji.

będzie to dla Ciebie inspiracja, iż bez nakładów finansowych jesteś w stanie zrealizować swój cel i stworzyć efekt “wow”. Zachęcam Cię przede wszystkim do tego, abyś wykorzystał wszystkie kroki zwiększające sprzedaż w praktyce. Pamiętaj, że “w każdej firmie ryba psuje się od głowy”. Życzę Wam takich wyników, które będą znacznie zwiększać Wasze rezultaty, jednak aby to nastąpiło, nie zapominajcie o odpowiednim działaniu.

To, w jaki sposób ja wykorzystałam metodę Kaizen w odniesieniu do sprzedaży, jest zawarte w tym zdaniu: użyj sprytu zamiast pieniędzy. Wydając dziennik celów Kaizen zaangażowałam moją społeczność poprzez social media do zakupu w formie przedsprzedaży. Tym oto sposobem wydałam dziennik celów Kaizen. Niech

37


PSYCHOLOGIA

Ten tekst niczego nie zmieni Najrozmaitszemu specjaliście to może się zdarzyć. Siedzi na przyjęciu, ktoś go przedstawia na przykład jako dietetyka i dalej rozmowa już toczy się wyłącznie w formie wywiadu: „A czy ten gluten, to serio trucizna? A prawda, że ten Dukan, co w ogóle za pomysł, a nie dieta?” Psychologowie są bombardowani pytaniami o naturę relacji międzyludzkich. Szczególnie gdy przyznają się do orientacji systemowo-związkowej. Trzeba coś odpowiadać. Ostatnio dopadła mnie koleżanka, ANTONINA której chłopak nieustanDĘBOGÓRSKA nie sprawdza jej telefon. Dała mu już wszystkie Psycholog, absolwentka swoje hasła (sic!) co by psychologii ogólnej UJ. Jest uspokoić jego paranoautorką warsztatów i wykła- je, ale to oczywiście nie dów poświęconych dynamice pomogło. W dodatku za związków romantycznych. każdym razem, gdy zoWięcej informacji można staje nakryty, przypomiznaleźć na fejsbukowej stro- na o tym, że jego była nie Inteligencja Erotyczna narzeczona go zdradzała i teraz ma biedaczek uraz. Jego obecna dziewczyna czuje się co najmniej źle. Jeśli nie fatalnie. Nie dziwię się, bo sama na jej miejscu nie czułabym się wcale. W repertuarze rzeczy, za które lubię siebie, znajduje się to, że w moim prywatnym życiu oceniam ludzi na podstawie ich zachowania. Gdy ktoś mnie umyślnie rani, mimo bycia psychologiem nie łykam żadnych tłumaczeń. Chwyt na trudne dzieciństwo mnie nie zmiękcza, choć doskonale wiem, jak trudne doświadczenia zniekształcają ludzką rzeczywistość i wpływają na nasze historie. Próba kontrolowania partnera to dla mnie przekraczanie granic i brak szacunku. Ale tego koleżance nie powiem. Odpowiedź zwykle przekształca się w nakłanianie do spokojnego wyrażania swoich uczuć i potrzeb. Do szczerej rozmowy. „Porozmawiaj z nim, wyznaj, odezwij się”. I o ile rozwiązanie to najuczciwsze, to czy skuteczne? Czy można się spodziewać, że po rozmowie, jak za dotknięciem magicznej różdżki - nastąpi obiecana zmiana zachowania? Sprawę koleżanki poruszam przy okazji rozmowy ze znajomym psychoterapeutą psychodynamicznym. To błogo-

38

sławieństwo tego zawodu - możliwość poradzenia się kogoś bardziej doświadczonego i inaczej patrzącego na świat. „Ona mu przecież mówi ciągle, o co chodzi, jak się czuję, że tylko on, że nigdy nikt. On wie, czego ma nie robić i że to ją boli. Rozmawiała z nim tyle razy. On wie, że ma problem, że sam się nakręca, że nie ma powodów do obaw. I znowu go przyłapała, jak plądrował jej skrzynkę w poszukiwaniu sam-niewie-czego.” „I Ciebie, panią psycholog-ekspert, to dziwi?” Dziwić nie powinno. Od uświadomienia sobie przyczyn zachowania, jego irracjonalności i szkodliwości, do zmiany - daleka droga. Wgląd w naturę problemu nic sam w sobie nie zmienia, nie jest wystarczającym warunkiem zmiany, a czasem nawet - niekoniecznym. Pozwala nam jedynie uświadomić sobie, że gdzieś w nas toczy się bitwa, którą przegrywamy. Ujarzmienie zachowania pokierowanego przez wyuczony impuls, schemat czy strach to już osobna kwestia. „Antonino, przecież wiesz, że czynnikiem leczącym jest nowe doświadczenie, a nie diagnoza, choćby najbardziej trafna. Jeśli wiedza i pomocne porady wystarczyłyby do tego, żeby rozwiązać nasze problemy emocjonalne, nikt nie potrzebowałby terapeutów. Oszukuje się nas, że wiedza daje wolność. To mit. Moi pacjenci często mówią coś w rodzaju: „Na rozum to nawet wiem, ale nie umiem inaczej” (myśleć, reagować, czuć). Ta prosta deklaracja pokazuje, co powinno być celem terapii – wprawdzie trzeba dowiedzieć się, co i dlaczego czujemy, ale przede wszystkim, trzeba nauczyć się nowych umiejętności. To na przykład panowanie nad emocjami albo bardziej adaptacyjne zaspokajanie swoich potrzeb. Stosowanie ich w codziennym życiu - to zmiana, o której mówimy. Skuteczność terapii rozgrywa się w życiu, nie w gabinecie, dlatego często radzę sobie i swoim pacjentom, żeby pomyśleli o własnym życiu za rok albo za dziesięć

lat. O żalu albo złości, które nazbierają się przez ten czas. Potem stawiam im pytanie, które jest chwytem naprawdę terapeutycznym: „Co możesz zrobić dzisiaj, żeby nie zbudować tego żalu i złości? Jak możesz zacząć żyć już teraz”. Zmianie musi towarzyszyć świadomość, jednak często wymaga ona czasu. Dlatego nawet, gdy rozmówca przyznaje nam racje, nie należy spodziewać się jej po rozmowie. Nawet jeśli towarzyszą jej gorliwe deklaracje zmiany. Powiedzieliśmy, co czujemy, czego oczekujemy, wiemy że druga strona jest świadoma naszych odczuć i co teraz? Tutaj nasza moc się kończy. Reszta zależy od naszego partnera i trudu, jaki włoży w proces zmiany. A proces to niełatwy, wymaga siły i samozaparcia. Pierwszym podstawowym krokiem do zmiany jest uświadomienie sobie, że oto działamy pod dyktando trudności, którą będziemy musieli pokonać. Postępem w procesie zmiany może być pójście za niechcianym impulsem z pełną świadomością. W tym wypadku zewnętrzne zachowanie nie ulega zmianie, ale zmiana na poziomie świadomości się rozpoczyna. Drugim etapem będzie powiedzenie sobie: stop. Nie idę za ciosem. Kolejnym, uświadomienie potrzeb jakie zaspokajam zachowując się w ten czy inny sposób. Co chronię, czego unikam, co chcę osiągnąć? Co mi to daje? Wybranie innego sposobu reakcji to kolejny krok, wynikający z odzyskania poczucia wpływu na własne życie. A o sukcesie możemy mówić, gdy zastąpimy stare zachowanie nowym i będziemy czuć się z nim lepiej niż z poprzednim. Wróćmy do koleżanki i jej zdradzonego chłopaka-sprawdzacza. Zamiast przeglądania jej telefonu z krzykiem: „Moja była mnie zdradzała! Nie dowiedziałbym się, gdyby nie sms!” (czytaj: „Mam traumę, więc wolno mi wszystko!”) tak mogłaby potoczyć się ta historia: Ona mu mówi „Ej! Nie sprawdzaj mi telefonu, bo to mnie boli i upokarza”. On na to:


„Faktycznie coś ze mną chyba nie tak. To pewnie złe doświadczenia. Muszę je ogarnąć, bo nie chcę ranić cię moim zachowaniem”. I w tej części scenariusza chłopak udaje się do terapeuty. Potem żyją długo i szczęśliwie, bo on zamiast sprawdzać jej telefon, rozmawia z nią o uczuciach, które świadomie przeżywa. Ufając jej - wyznaje, że czuje się zazdrosny. Dzięki temu wie, że ona jest z nim szczęśliwa lub czegoś jej brakuje. Są ze sobą na tyle blisko, że nie muszą siebie nawzajem kontrolować. Tworzą więź opartą na zaufaniu, otwartości i wzajemnym (no błagam!) szacunku, których do tej pory nie było. O tym, że od uświadomienia sobie problemu i jego natury do rozwiązania daleka droga, to wiadomość dobra i zła. Zła - bo nie jesteśmy w stanie zmienić niczyjego zachowania, nawet pod wpływem wspólnie wypracowanego, racjonalnego stanowiska. Dobra - bo możemy spróbować zmienić swoje oczekiwania, wewnętrzny świat i sposób reakcji. Akceptujemy ludzi takimi, jakimi ich widzimy. Patrząc na to, co robią ze swoim życiem i jak traktują siebie, nas i innych. Dzięki temu w obliczu zachowania drugiego człowieka stajemy się jednocześnie cierpliwi, życzliwi, ale i pokorni w obliczu swojego braku wpływu, a przez to twardzi. Wiedząc, że nasz wpływ jest ograniczony bardziej niż zwykle nam się wydaje, osiągamy spokój. Możemy mówić szczerze, liczyć na dobre chęci partnera, szanować jego odmienność i historie, ale i szanować siebie, swoje wartości, zasady i granice wytrzymałości. I w kwestii szacunku do siebie namawiam, aby pozostać niezmiennym. Namawiam i radzę. Wiedząc, że ten tekst, jak żaden inny, niczego nie zmieni. Antonina Dębogórska konsultacja: marcinluty.com

ilustracja: Małgorzata Bahović

39


VAN GRAAF: NARESZCIE KRAKÓW! Otwarcie 27. października 2017

Pod koniec października 2017 VAN GRAAF otwiera swój dziewiąty salon w Polsce w Centrum Handlowym Serenada: Kraków Shopping & Lifestyle. Na powierzchni prawie 2.000 m² w naszej ofercie Klienci znajdą damskie i męskie kolekcje ponad 200 wiodących światowych marek, takich jak: Armani Jeans, Apriori, Calvin Klein, Denim by Nils Sundström, EA7, G-Star, Finshley & Harding London, Hugo Boss, Marc Cain, Marie Lund, Pepe Jeans, Tommy Hilfiger i wiele innych.

40

Salon VAN GRAAF w Krakowie będzie łączył w sobie najnowsze standardy architektury i designu. Szeroką i bogatą ofertę salonu podkreślać będzie nowoczesna kombinacja otwartych przestrzeni, zapewniając Klientom komfort i wygodę. Innowacyjne rozwiązania architektoniczne, dające możliwość nieograniczonych aranżacji na obydwu poziomach salonu, będą podczas każdej wizyty inspiracją dla Klientów.

rującą atmosferę oraz profesjonalne doradztwo i obsługę.

VAN GRAAF jest jednym z największych domów mody typu multibrand, oferującym różnorodne kolekcje prestiżowych marek – doskonałe gatunkowo linie typu basic, najnowszą modę młodzieżową i designerskie kolekcje prosto z wybiegów. VAN GRAAF jest synonimem najwyższego poziomu jakości, oferuje Klientom najlepszy asortyment, inspi-

Firma planuje otwarcie nowych salonów w kolejnych miastach Polski. W 2018 roku kolejny nowy salon VAN GRAAF zostanie otwarty w Gdańsku, a w roku 2019 drugi salon w Warszawie.

W 2016 roku na terenie Polski uruchomiony został sklep internetowy VANGRAAF.COM oferujący wysokiej jakości markową odzież i akcesoria. Salony VAN GRAAF zlokalizowane są w Polsce, Austrii, Szwajcarii, Czechach i na Węgrzech.

Po więcej informacji zapraszamy na stronę

www.vangraaf.com



R

FELIETON

Wojna, pokój opinia, komentarz la .B ys

ck

B al o

on

TOBIASZ KUJAWA freestylevoguing.com

„PEACE”? ACH, CÓŻ ZA CUDOWNIE ABSURDALNY TEMAT. KTO PRACUJE W BEZWGLĘDNYM ŚWIECIE POLSKIEGO INTERNETU, TEN WIE, ŻE POKÓJ JEST OSTATNIĄ RZECZĄ, JAKA SIEDZI CZŁOWIEKOWI W GŁOWIE. TU PANUJE WALKA. NA WIRTUALNĄ ŚMIERĆ I WIRTUALNE ŻYCIE. Internet to dżungla bez zasad, w której wygrywają najbardziej pierwotne instynkty. Liczy się szybkość, agresja i dominacja. Albo bezwględnopść i odporność pasożyta. Tu nie ma miejsca na sentymenty. Dziś ucztujesz przy stole pełnym polubień i różowiutkich serc, jutro sam jesteś kolacją, w którą ktoś wcisnął kciuk skierowany w dół. Subtelne piórka i elokwentne trele w niczym nie pomogą. Nie masz kłów, pazurów i macek? Schowaj się lepiej do dziury. Oceniasz wizerunek i działania innych? Wiedz, że stąpasz po kruchym lodzie, pod którym pływa stado piranii. W tym cyfrowym limbo pełnym potępionych komentujących dusz istnieje tylko jedno prawo - nieustannie nadużywane prawo do wolności wypowiedzi. Nie znam się, ale skomentuję. Mam do tego prawo! Konstytucyjne. Art. 54. A przynajmniej tak mi ktoś powiedział. Nie zgadzam się, choć nie mam żadnych argumentów? I tak to wyartykułuję, bo mogę. Najlepiej w kamuflażu: „nazwa użytkownika anonim32984”, choć coraz więcej ludzi pragnących uzewnętrznić swoją „opinię”, nie waha się już płynąć na fali strumienia świadomości pod autentycznym imieniem i nazwiskiem. Zatrważające! Konstruktywna krytyka? Mit z przeszłości, oksymoron. Wszystko jest czarno-białe. Albo się zachwycasz bo ktoś „spełnia marzenia”, albo „hejtujesz”, zazdrościsz, plujesz z zawiści. Komentator-amator już to wszystko rozgryzł i zaraz to napisze. Pokaże im wszystkim! Dla idei. Dla wolności słowa. A tak naprawdę dla jakiejś pokracznej satysfakcji, pięciosekundowej nagrody, ulotnego impulsu w mózgu, mikro-orgazmu spowodowanego kliknięciem pod komentarzem na przycisk „publikuj”, który jest nowym punktem „g” współczesnego społeczeństwa. Im temat lżejszy, tym więcej specjalistów. Moda to dla nich Eldorado. Oni wiedzą, co jest brzydkie, co jest fajne, kto jest mądry, a kto głupi. Widzą, bo sami noszą ubrania. To załatwia wszystko. Swoich mądrości nie mogą ukrywać przed światem. Forma komentarza? Styl? A kogo to obchodzi!

42

Polszczyzna stała się ofiarą zbiorowego internetowego gwałtu. Ortografia? Styl dowolny. Interpunkcja? Zbędna, bo bez niej komentarz można opublikować o trzy sekundy szybciej. Pierwszy! Sik-Sik na tekst, na czyjeś wnioski. Opinia nie może czekać. Walka anonimów o gorsze jutro trwa. Umiejętność zbudowania wypowiedzi bez piktogramu to coraz większa rzadkość. Mrugnięcie okiem to panaceum na braki intelektualne - jestem, hehe, ironiczny. A ironia płacze w kącie, bo wskazana chamskim gestem, przestaje być sobą, stając się jedynie cieniem dowcipu. Nie tworzysz, nie dajesz, przychodzisz i bierzesz jak własne. Spotykam się z tym na co dzień. Przed moimi oczami przesypują się takie internetowe drobinki, komentarzowi krytycy-specjaliści ze zdaniem na każdy temat, którzy sami niczego nie produkują, ale zawsze mają „opinię”. Nie mają jednak cienia wątpliwości, czy na pewno warto ją publikować. To już równie naturalne co oddychanie. Na przykład taka Zofia, przyczłapała niedawno na moją małą i autorską wirtualną wyspę, którą buduję od wielu lat. Zofię skusiło znane nazwisko bohaterki z mojego wpisu. Zofia coś tam sobie uważa, ale nie ma argumentacji. A więc oznajmia. Deklaruje. I pyta sugerując zawiść - a czym ja się mogę pochwalić? Tym, że komentujesz moją opinię? Chociaż dla mnie to żaden powód do dumy. Tłumaczę

W TYM CYFROWYM LIMBO PEŁNYM POTĘPIONYCH KOMENTUJĄCYCH DUSZ ISTNIEJE TYLKO JEDNO PRAWO - NIEUSTANNIE NADUŻYWANE PRAWO DO WOLNOŚCI WYPOWIEDZI. NIE ZNAM SIĘ, ALE SKOMENTUJĘ. MAM DO TEGO PRAWO! KONSTYTUCYJNE. A PRZYNAJMNIEJ TAK MI KTOŚ POWIEDZIAŁ. więc Zofii - marnujesz czas, to co masz do powiedzenia nikogo nie obchodzi. Zresztą - nie masz nic do powiedzenia. Po co tracisz czas? Okrutne, ale prawdziwe. Zofia odpowiada, że nie zależy jej na poklasku, więc pytam, to po co to robisz? Odpowiedź - „bo mogę”. Kończę tę bezcelową dyskusję - bloger uczy się całe życie. Takie mam nowe postanowienie, myślę sobie „peace” dziewczyno, pokój z tobą, chcesz z siebie robić kretynkę, droga wolna. W końcu masz do tego prawo.


43


NEWSY Fot. Paulina Wesołowsk a oraz Łuk asz Żyłk a

DWA ŚWIATY, JEDNA LINIA UBRANIA SĄ FORMĄ WYRAŻANIA SIEBIE. W TYM CO MASZ NA SOBIE LUDZIE ZNAJDUJĄ WSKAZÓWKI NA TEMAT TEGO, KIM JESTEŚ – TE SŁOWA MARCA JACOBSA STAŁY SIĘ INSPIRACJĄ I BAZĄ DLA LIMITOWANEJ LINII PRODUKTÓW, POWSTAŁEJ W WYNIKU WSPÓŁPRACY POMIĘDZY KINGĄ LITWIŃCZUK, AUTORKĄ BLOGA MODOWEGO STYLE ON I MILENĄ BIEŃKOWSKĄ - PROJEKTANTKĄ I ZAŁOŻYCIELKĄ MARKI BIENKOVSKA. - Pamiętam, jak siedziałyśmy z Kingą w paryskiej restauracji „La Favorite”, mieszczącej się przy Rue de Rivoli. Obserwowałyśmy tamtejsze kobiety, podziwiałyśmy je. Były romantyczne, odważne, miały własny, oryginalny styl. Zachwycałyśmy się tą umiejętnością naturalnego łączenia nowoczesnych fasonów, wzorów i kolorów. To nas zbliżyło i tak narodził się pomysł na współpracę. Choć na co dzień jesteśmy z innych światów, ja w swoim stylu bardziej romantyczna, Kinga bardziej odważna, to wspólne stworzenie linii produktów wydawało się być bardzo ciekawym pomysłem, ale też największym wyzwaniem. Chciałyśmy połączyć nasze dwa style w taki sposób, aby ubrania te pasowały różnym kobietom, nie tylko nam” – wspomina Bieńkowska. - Nie jestem projektantką, jestem blogerką, dlatego podczas tworzenia projektów na potrzeby naszej kolaboracji kierowałam się swoimi upodobaniami. Te produkty, które stworzyłyśmy - sukienki, swetry, spodnie to w stu procentach jestem ja, to jest właśnie mój styl, to jest część mnie - wyprodukowana z dzianiny! Klasyka z delikatną nutą ekstrawagancji. Przez to, że w kroju są całkiem klasyczne, dają wiele możliwości łączenia. – dodaje Litwińczuk. Dzianinowe szerokie spodnie z limitowanej linii Bienkovska x Style On podkreślają każdą sylwetkę, oversizowe sukienki z odsłoniętymi ramionami przyciągają wzrok, a płaszcz z wzorem w zebrę i szerokimi rękawami nie tylko Cię otuli i ogrzeje, ale także sprawdzi się, gdy zechcesz zwrócić na siebie uwagę i wyróżnić się z tłumu.

44


NEWSY Photo: Jakub Sz ymański / Complete Artists & Production

BARDZO PRZEMYŚLANA KOLEKCJA ESTby ES. GOSI SOBCZEWSKIEJ TWORZY AUTORSKĄ MODĘ W SŁUŻBIE CODZIENNOŚCI. NAJNOWSZA KOLEKCJA VERY, ZANIM TRAFIŁA PRZED OBIEKTYW APARATU FOTOGRAFICZNEGO, ZOSTAŁA PODDANA OCENIE UŻYTECZNOŚCI POKAŹNEJ GRUPIE MIŁOŚNICZEK ESTA – DZIĘKI TEMU ZOSTAŁA UDOSKONALONA BARDZIEJ, WIĘCEJ, MOCNIEJ. - Najbardziej cieszę się, że wreszcie udało mi się skończyć (po latach) spódnicę BALU, za którą stoi kilkadziesiąt nieudanych prób i znaczących momentów rezygnacji... – mówi Gosia Sobiczewska. - Dla zamierzonego efektu: jeden szew, kieszenie, modelowanie zaszewkami i zakładkami, było warto. Realizuję moją obsesję wielofunkcyjnych warstwowości i grup mieszanych jak: płaszcz z kamizelką, kamizelka z żakieto-kurtką, wszyscy razem albo wszyscy osobno. Projektantka odkrywa radość z niespodzianki w asymetrii - w dzianinach o różnorodnych grubościach. I nie odpuszcza z koszulami: w tunice z rozcięciami kolistymi dodaje pasek, a jedwabnej bluzce - unikatowy, ręcznie nakładany druk. Sesja wizerunkowa zrodziła się z obsesji do wirtualnych albumów z ciekawych ulic. Projektantkę zaciekawiło bardzo „lindberghowskie” oko fotografa Jakuba Szymańskiego, codzienny umiar stylistki Magdy Łęczyckiej oraz hołd dla naturalnego piękna Justyny Szczęsnej, ktora odpowiedzialna byla za fryzuty i makeup.

45


NEWSY fot.: Mateusz Stankiewicz / AF PHOTO

KOBIECOŚĆ, SEKS, REBELIA LA MANIA PROMUJE KOLEKCJĘ AW17 MOCNĄ KAMPANIĄ, KTÓRA NAWIĄZUJE DO FILOZOFII NAZWANEJ MIND BLOW. USZYTE Z CHARAKTERYSTYCZNYCH DLA MARKI, SZLACHETNYCH TKANIN SYLWETKI NAJNOWSZEJ KOLEKCJI PODKREŚLAJĄ KOBIECE KSZTAŁTY I EMANUJĄ SEKSAPILEM. Projektantki Joanna Przetakiewicz i Liliana Pryma postawiły na welur w zwracającym uwagę bordowym kolorze oraz

devoire z charakterystycznym wzorem. Rebeliancki charakter kolekcji podkreślają także licowe skóry, użyte w ozdobionych złotymi nitami smyczach. W kolekcji znalazły się także jedwabie i cekiny. Akcentami zwracającymi uwagę, a jednocześnie będącymi znakami charakterystycznymi dla marki, są złote elementy - specjalnie zaprojektowane blaszki i ozdobne zapięcia. Charakterystyczne dla sezonu

AW17 stały się nawiązania do pop kultury w postaci komiksowych haftów. - Wierzę, że moda to sposób komunikacji między ludźmi, forma wyrazu siebie, swoich pragnień i marzeń. Chcę, żeby kobieta La Manii akceptowała siebie, była szczera wobec siebie i innych, bo tylko na tym można budować trwałą namiętność i pożądanie – o projekcie MIND BLOW mówi Joanna Przetakiewicz, dyrektor kreatywna marki La Mania.

POLSKIE KRAWATY Z MOSKWY fot.: Varsuite

VARSUTIE TO POLSKA MANUFAKTURA, TWORZĄCA WYSOKIEJ JAKOŚCI KRAWATY I POSZETKI, WSZYSTKO JEST RĘCZNIE WYKONYWANE.

46

Manufaktura specjalizuje się w krawatach z flaneli, szantungu, mieszanki wełny z jedwabiem, grenadyny. Większość krawatów jest bez podszewki, z końcami zrolowanymi ręcznie. Tkaniny, z których wykonane

są produkty, są matowe, mają ciekawą fakturę - czy to chropowatego, rustykalnego szantungu czy tkanych np. w jodełkę mieszanek wełny z jedwabiem bądź prostotę czystej flaneli. Varsutie używa do krawatów wkładów z czystej wełny, produkowanych niedaleko Mediolanu. Tkaniny pochodzą z okolic jeziora Como. Joanna Kotowicz-Kułakowska wpadła na pomysł tworzenia wysokiej jakości akce-

soriów męskich za sprawą męża Tomasza, korespondenta telewizji Polsat w Moskwie. Poszukiwał on oryginalnych produktów z nietypowych tkanin, dzikiego jedwabiu, wełny, lnu. Wszystko w duchu slow fashion. Varsutie przekonuje Rosjan, by kupowali mniej, za to produkty wyższej jakości. W Warszawie produkty Varsutie można nabyć w pracowni krawieckiej Sebastiana Żukowskiego.


47


NEWSY F o t : D a n i e l J a r o s z e k / M A K ATA

Z PRZESZŁOŚCI WE WSPÓŁCZESNOŚĆ PROJEKTANTKA KAS KRYST WRAZ Z FOTOGRAFEM DANIELEM JAROSZKIEM, PO DWÓCH SEZONACH ZDJĘĆ REALIZOWANYCH W PLENERZE, PONOWNIE PRZENIEŚLI SIĘ DO STUDIA, BY STWORZYĆ OBRAZ DLA KOLEKCJI NA SEZON JESIEŃ/ZIMA 2017/2018. Kolekcja KAS KRYST, znakomicie oceniona przez krytykę, to frapujące rozwiązania konstrukcyjne oraz nieprzewidywalne zestawienia materiałów i wzorów. Projektantka w swoich inspiracjach sięga do ulubionych lat 70., 80. i czasów młodości, aby poprzez inwestygację przeszłości szukać współczesności i przełożyć ją na swój własny, indywidualny styl. Gra kontrastami, łącząc geometryczne kształty z tymi opływowymi, plamę przecina kreską, prostotę zaburza fantazyjną falbaną lub grafiką. Ciężkie, przeskalowane konstrukcje okryć wierzchnich łączy z silnie zarysowanymi falbanami, które układają się w niczym namalowane wzory. Użyte materiały to przede wszystkim naturalne wełny, bawełny, ale też wysoko gatunkowe poliestry. Paleta barw ogranicza się do bieli, beżu, różu, bordowego i czerni. Kolekcja jest już dostępna na www.kaskryst.com.

48


NEWSY fot. Aga Bilska

NOWY ROZDZIAŁ MODY MARKA NENUKKO OTWIERA NOWY ROZDZIAŁ, NIE TYLKO W SWOJEJ HISTORII, ALE TEŻ POLSKIEJ MODY. W SESJI WIZERUNKOWEJ, PROMUJĄCEJ NAJNOWSZĄ KOLEKCJĘ, WYSTĄPIŁY AKTYWISTKI Z FACEBOOKOWEJ GRUPY DZIEWUCHY DZIEWUCHOM. NENUKKO KAMPANIĄ THE NEXT CHAPTER POKAZUJE, ŻE MODA MOŻE PEŁNIĆ RÓWNIEŻ WAŻNĄ SPOŁECZNIE ROLĘ Facebookowa grupa powstała jako reakcja na wydarzenia, które dzieją się w Polsce i na świecie. Grupuje aktywistki walczące o równe prawa kobiet, dzięki czemu stała się ogólnopolską platformą wymiany myśli i poglądów. Łączy kobiety, niezależnie od wieku, pozycji społecznej czy wykształcenia. Na zdjęciach oglądamy cztery dziewczyny, które poznały się przez media społecznościowe - Agata, Barbara, Joanna i Katarzyna są administratorkami grupy, a zarazem inicjują i inspirują działania w całej Polsce. Niedawno włączyły się w akcję zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie - Ratujmy Kobiety” (www.ratujmykobiety.pl). NENUKKO postanowiło wesprzeć działania aktywistek i oddać im swój medialny zasięg, pokazując że moda nie musi się ograniczać jedynie do sfery estetyki. - Niech sesja zdjęciowa z ich udziałem będzie kolejnym narzędziem dotarcia do szerszej publiczności, bo wiedza o współczesnej walce kobiet zasługuje na rozpowszechnianie. Jeśli moda może się do tego przydać – najwyższa pora, aby jej użyć. Niech jak najwięcej osób dowie się kim są Dziewuchy i przyłączy się do wspólnych działań. Razem możemy więcej – pisze NENUKKO.

49


R O Z M O WA

„MOJE ŻYCIE JEST CZASAMI JAK SCIENCE FICTION”

OLA BAJER, AUTORKA MARKI BOLA, NALEŻY DO BEZKOM-

PROMISOWYCH ARTYSTEK POLSKIEJ MODY. ABSOLWENTKA AKADEMII SZTUK PIĘKNYCH ORAZ SZKOŁY ARTYSTYCZNEGO PROJEKTOWANIA UBIORU, KOŃCZY WŁAŚNIE SWÓJ TRYPTYK - PO KOLEKCJACH DRAUMEN I HOLLOW CZAS NA „OMEN”. ROZMAWIA R A F A Ł S T A N O W S K I

50


R O Z M O WA Kończysz tryptyk słowem omen, które – zwłaszcza w kontekście słynnego horroru - cieszy się raczej złą sławą. Czy to znaczy, że przyszłość według Ciebie będzie mroczna? - Omen potraktowałam bardziej w znaczeniu przepowiedni, znaku i wróżby. Nie chciałam nawiązywać do horroru, zorientowałam się później, że może być z nim kojarzone. Omen to przepowiednia przyszłości - dla mnie pełna optymizmu i światła, koloru i chyba można powiedzieć - powiewu świeżości. Omen wyłania się z poprzedniej kolekcji - Hollow, która była ciemna i niepokojąca, a zarazem pewnego rodzaju deklaracją dotyczącą przyszłości, która właśnie teraz wychodzi na główny plan. Całość kolekcji przechodzi niczym gradient od ciemnych sylwetek do jasnych, różowych, błękitnych, żółtych - proces ten pojawia się płynne i stopniowo poprzez pochłanianie czerni grafiką, kolorowymi wzorami. Gdy patrzę na nową kolekcję, czuję jednak pewien rodzaj niepokoju. Jestem w błędzie? - Wydaje mi się że przyszłość mimo wszystko niesie zawsze pewne takie uczucie. Moje grafiki, które oplatają sylwetki, można interpretować jako chaos albo właśnie niepokój, ale tak naprawdę wszystko zostało przemyślane, a wzory i kolory płynnie się przenikają, tworząc dziwną, może trochę futurystyczną całość. To prawda, kolekcja jest bardzo „przyszłościowa”, mogłaby pojawić się w nowym Blade Runnerze. - Futurystyczny wydźwięk niektórych sylwetek wyszedł trochę mimowolnie, kolekcja opowiada o mojej przyszłości, jej wizji i deklaracji jej dotyczącej. W sumie bardzo mnie ucieszyło, że tak wyszło i opowiada o „przyszłości”, rozumianej na wiele sposobów. Gdy patrzę na grafiki znajdujące się na tkaninie, myślę o światłowodach lub energetycznych żyłach. Powiedz, jak je tworzyłaś? - W Omenie motywem przewodnim stały się znane z Hollow grafiki, przedstawiające splątane ze sobą linie. Zostały stworzone na podstawie kolaży zdjęć zrobionych przeze mnie telefonem, są więc zapisem

Zdjęcia: Jakub Bors Style: Mateusz Kołtunowicz Hair: Kamil Pecka / Jaga Hupało | born to create Mua : Kamila Jankowska Models: Grzegorz Kłębek | Embassy Models / Gabi Papińsk a Production: Filip Krupa Shoes: Nike / Vagabond

51


R O Z M O WA mojej prawdziwej rzeczywistości. Grafiki zostały poddane zabiegowi multiplikacji, tworząc nowe abstrakcyjne obrazy, zarówno w postaci nadruków, jak i autorskich, niepowtarzalnych dzianin. Oczywiście w kolekcji pojawiają się również zupełnie nowe motywy - na przykład palce sięgające w kierunku światła - gradientu, nawiązujące do tematu przyszłości - płynnego przechodzenia z jednego etapu życia do następnego. Jak widzisz, inspiracja to moje życie, czasem mam ważenie, że jest ono jak science fiction.

Twoja kolekcja podejmuje grę ze streetwearem, czyli ubraniami do noszenia na co dzień. Z drugiej strony printy sprawiają, że Twoje projekty zdecydowanie się wyróżniają. Czy to odbija Twój nastrój, czy jest koniecznością na polskim rynku, gdyż polscy odbiorcy nie są gotowi na zbyt wiele eksperymentów? - Uważam, że to streetwear, tylko elitarny (uśmiech). Autorskie grafiki od samego początku stały się moim znakiem rozpoznawczym, nie umiem nic bez nich zrobić, jak mam być szczera, ale chyba masz rację, że mocno odzwierciedla to mój nastrój i to jaka jestem. W kolekcji pojawiają się „sylwetki totalne”, czyli zestawy ubrań , które od skarpetek, poprzez „niby” normalne dresy, aż po długie rękawiczki są zadrukowane w ten sam motyw graficzny. Są one autorską interpretacją kamuflażu, jak również nietypowym połączeniem elegancji, sportu

52

OLA BAJER, fot. arch. prywatne

Czy te trzy kolekcje można dowolnie miksować ze sobą? Czy tak zostały skomponowane, by tworzyć z nich odzieżowy kalejdoskop? - Odzieżowy kalejdoskop, dobre określenie (śmiech). Myślę, że spokojnie można to tak nazwać i faktycznie tak jest, staram się płynnie i nonszalancko mieszać ze sobą rozmaite estetyki, od stylu alternatywnego, aż po sportowy, dając jednocześnie swoim klientkom i klientom pełną swobodę indywidualnego interpretowania mojej mody. Każdy sezon marki Bola charakteryzuje się unikalnym detalem, zabiegiem estetycznym, który jakby stanowi mój niepowtarzalny podpis, ale i łączy ze sobą poszczególne kolekcje.


53


54

R O Z M O WA


55

R O Z M O WA


56


R O Z M O WA i mody ulicznej. Niby dres do chodzenia na co dzień, ale też małe dzieło sztuki. Jak postrzegasz to, co dzieje się w polskiej modzie jako projektantka-artystka, tworząca ambitne kolekcje? - Zawsze powtarzam, że jestem ignorantką, nie śledzę tego, co się dzieje w polskiej modzie, raczej trafia to do mnie mimochodem. Staram się skupić na pracy nad kolekcjami i na tym, aby wyglądały tak jak widzę je w moje głowie. Nie jest to zawsze takie łatwe, wymaga wiele pracy i wysiłku. „Ambitne kolekcje” to też termin, którym raczej się nie posługuję - moje kolekcje mają koncept, są o czymś i opowiadają historię, można ją zrozumieć, interpretować po swojemu, albo kompletnie ją olać i traktować te opowieści graficzne jako ‚wzór’. Mam różnych odbiorców, ale muszę przyznać że zdecydowanie więcej takich, którzy są cie-

kawi mojej historii. To bardzo miłe uczucie, gdy czytam czy słucham, że moje grafiki są „mocne i poruszające”, moi klienci są wręcz ciekawi, co tym razem miałam w głowie i czekają na opowieść w postaci kolekcji, ale też informacji prasowej, żeby przeczytać i zrozumieć sens. To dla mnie naprawdę bardzo ważne i daje ogromną satysfakcję. Sesja zdjęciowa jest niesamowita - skąd pomysł na takie grunge’owe fotografie? - Zdjęcia zrobił Jakub Bors, fotograf młodego pokolenia, który zrobił kolaże z fotografii. A wszystko zaczęło się od lokacji, która była naprawdę fantastyczna, dosłownie i w przenośni. Zdjęcia robiliśmy w salonie gier wirtualnych DiscoVr w Warszawie. Kuba w swoich pracach idealnie oddał klimat kolekcji i ubrań.

Czy masz jeszcze czas na inne formy artystyczne, zwłaszcza na malarstwo? - Bardzo bym chciała. Coraz częściej myślę, aby wrócić do malowania i jestem prawie pewna, że pewnie niedługo to zrobię. Obrazy były i są zawsze dla mnie bardzo ważne, zresztą myślę, że przy tej kolekcji, szczególnie przy nawarstwianiu grafik i kolorów traktowałam niektóre ubrania i sylwetki jak obrazy. Na koniec, gdybyś miała zajrzeć do swojej podświadomości i powiedzieć, co budzi w Tobie szczególny lęk - co by to było? - Zdecydowanie zombie. Niektórych to może zdziwić, ale jest to dla mnie przerażająca wizja i mam nadzieję, że się nie spełni. Rozmawiał Rafał Stanowski

57


FELIETON

Peace and Vogue Czyli bądźmy kreatywni i pozwólmy być kreatywnym

pr

yw

a tn

ar

. ch

e a u tor k i

AGA ROLEK

stonebeige.net

W OCZEKIWANIU NA PIERWSZĄ POLSKĄ EDYCJĘ MAGAZYNU VOGUE, KTÓRY WEDŁUG ZAPOWIEDZI MA UKAZAĆ SIĘ W 2018 ROKU, POSTANOWIŁAM PODZIELIĆ SIĘ PRZEMYŚLENIAMI NA TEMAT PODEJŚCIA POLSKIEGO SPOŁECZEŃSTWA DO MODY, KREATYWNOŚCI, ODMIENNOŚCI I WOLNOŚCI EKSPRESJI POPRZEZ MODĘ. Nie wiem jak was, ale mnie szkoła i społeczeństwo nigdy nie nauczyło kreatywnego myślenia ani wolności ekspresji. Już parafrazowanie tekstów nie zawsze było akceptowalne, a na lekcji plastyki piątkę dostawał ten, kto poprawnie namalował postać człowieka. Za sztukę abstrakcyjną dostawało się jedynkę i nikt nawet nie spytał, co autor miał na myśli. Myślę, że przyczyn tego kulawego systemu można by szukać daleko wstecz, ale chyba wystarczy cofnąć się do komunizmu, który usilnie próbował stłamsić przejawy wszelkiego indywidualizmu i poczucia wolności wyrażania siebie. Czas się wtedy u nas zatrzymał i jako naród popadliśmy w niepewność siebie i kompleksy. Poczuliśmy się gorsi i niegodni luksusu kreatywności i zastanowienia się nad tym, kim jesteśmy i jak chcemy żyć. A przecież intelektualnie mieliśmy do tego wszelkie predyspozycje. Od lat próbujemy wyleczyć się z tych kompleksów i kolejne pokolenia udowadniają, że jest coraz lepiej. Jednak ciągle żyjemy w kraju, w którym odmienność często mylona jest z „dziwnością”, a kiedy ta „dziwność” przechodzi ulicą, to ludzie się na nią gapią. Dla większości Polaków moda to ciągle zbytek, próżność i niepotrzebny wydatek. Siła wizerunku jako potężnego środka komunikacji jest wciąż niedoceniania. W efekcie, na tym polu gramy bezpiecznie, bez ryzyka, w obawie, że zostaniemy wyśmiani. A przecież zasada kto nie ryzykuje ten nie zyskuje odnosi się także do mody. Jesteśmy tak ograniczeni strachem przed tym, co inni o nas pomyślą, że nie tylko odrzucamy możliwość wyrażania siebie poprzez ubiór, ale także brak nam zrozumienia dla tych, którzy ryzykują i dają upust swojej kreatywności. Bo przecież jest coś pocieszającego w osądzaniu innych, nieprawdaż? Tymczasem powinniśmy zazdrościć tym, którzy bawią się modą. Oni są wolni od zahamowań, od strachu przed byciem osądzanym i od wydawania sądów. Oni rozwijają

58

swoją kreatywność i wyrażają siebie. Ilu z nas może tak o sobie powiedzieć? Ilu z nas tkwi w przeciętności ze strachu przed tym, co ludzie powiedzą? Żałuję, że nie uczono mnie eksperymentowania z modą od dziecka, że nie uczono mnie, że bardziej opłaca się wyróżniać niż wtapiać w tłum. Żałuję, że od dziecka nie byłam częścią prawdziwego świata mody, który wolny jest od zahamowań i osądów. Tutaj „dziwność” jest pożądana, a „zwyczajność” odrzucana. Słowo „ciekawy” góruje nad wyrazem “ładny”. Tutaj akceptuje się odmienność i wykorzystuje się ją do tworzenia piękna. Czyż nie na tym polega sztuka? Przez ostatnich kilka lat, podobnie jak wiele innych osób interesujących się modą, zadawałam sobie pytanie, dlaczego nie ma jeszcze polskiego wydania magazynu Vogue. Czy jako społeczność nie byliśmy gotowi, czy może nie było odpowiednich ludzi, którzy umieliby stworzyć coś, co odmieni percepcję polskiego społeczeństwa? A może tak jak zawsze chodziło o pieniądze? Tego się już pewnie nie dowiemy. O co powinnismy teraz pytać, to czy polski Vogue okaże się przełomem i zaszczepi w nas pragnienie dążenia do odmienności, do poznawania siebie poprzez eksperymentowanie z modą. I nie jest ważne, czy jesteśmy na niego gotowi, ważne, że jako społeczeństwo go potrzebujemy. Nie tylko po to, aby docenić modę jako sztukę, ale żeby w końcu pozbyć się kompleksów, że nie jesteśmy godni bycia częścią tej społeczności, która od lat uczy się kreatywności od tych najbardziej kreatywnych. Mam nadzieję, że ekipa sprosta zadaniu. Oczekiwania są duże, a na pewno nie potrzebujemy kolejnego „ładnego” i „grzecznego” magazynu, w którym najciekawszą częścią są reklamy. Ja ze swojej strony, życzę sobie, aby nasi rodzimi projektanci i artyści młodego pokolenia, którzy nie boją się ryzykować, byli dużą częścią tego przedsięwzięcia. To oni są naszą szansą przebicia się do wielkiego świata mody. 2018 zbliża się wielkimi krokami, więc trzymam kciuki za nasze pierwsze wydanie. Aby było na światowym poziomie, ale ciągle nasze, polskie. Tymczasem, Peace and Vogue, kochani! Peace and Vogue!



S T R E E T FA S H I O N

LONDON street style

Londyn to centrum globalnych trendów, w którym przecinają się wszystkie style współczesnej mody. Zobaczcie zdjęcia, które na ulicach stolicy Wielkiej Brytanii w czasie London Fashion Week 2017 wykonał Tomasz Wiśniowski, visniaphotos.com

60


61

S T R E E T FA S H I O N


62

S T R E E T FA S H I O N


v

63

S T R E E T FA S H I O N


P R AW O W M O D Z I E

#peaceofmind

czyli o społecznej odpowiedzialności biznesu

fot. pexels.com

W DZISIEJSZYCH CZASACH CORAZ CZĘŚCIEJ MÓWI SIĘ O CSR – CORPORATE SOCIAL RESPONSIBILITY. JEŚLI OPINIA PUBLICZNA DOWIE SIĘ, ŻE KURTKI SZYTE SĄ W KAMBODŻY RĘKAMI DZIESIĘCIOLATKÓW, KTÓRZY DOSTAJĄ W ZAMIAN ZA TO KWOTY, DO KTÓRYCH WSTYD SIĘ PRZYZNAĆ, ALBO ŻE W PROCESIE WYTWARZANIA DANEGO PRODUKTU POWAŻNIE UCIERPIAŁO ŚRODOWISKO – DANA MARKA MA DUŻE PROBLEMY WIZERUNKOWE. PRZEZ CHWILĘ, PONIEWAŻ NA DŁUŻSZĄ METĘ TO NIE PRZESZKADZA NAM W KUPOWANIU PRODUKTÓW BEZ SPRAWDZENIA, CZY W PROCESIE ICH POWSTAWANIA SPEŁNIANE SĄ STANDARDY OKREŚLANE W IDEI SPOŁECZNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI BIZNESU. CZEGO OCZY NIE WIDZĄ, TEGO SERCU NIE ŻAL?

Ogromnie przejmujemy się tym, żeby nasze lodówki były wieloziarniste, bezglutenowe, wegańskie i ekologiczne. Staramy się, aby używane przez nas kosmetyki nie były testowane na zwierzętach. Na produkty made in China coraz częściej reagujemy udawanym, bądź nie – obrzydzeniem. Dlatego, że często kuleje ich jakość. Ale na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, w jaki sposób powstaje to, z czego korzystamy codziennie. A przynajmniej nie wszyscy. Jednakże, coraz częściej społeczna odpowiedzialność biznesu staje się istotnym tematem, szczególnie wtedy, kiedy okazuje się, że jakaś firma w rażący sposób łamie jej zasady. Wtedy zdarza się, że konsumenci reagują bojkotem danego produktu. Na czym polega CSR? Jest to koncepcja opierająca się na założeniu, że podczas podejmowania działań strategicznych firmy mają na uwadze nie tylko zysk, ale również ochronę środowiska, interesy społeczne. Z jednej strony CSR może polegać na niepodejmowaniu działań kontrowersyjnych (tu zawsze na pierwszym planie prezentowane jest wykorzystywanie do pracy dzieci i niegodne wynagradzanie pracowników), albo na inwestowaniu w różnego rodzaju idee typu ekofriendly czy humanfriendly, za czym idzie zwiększenie gospodarczej efektywności. Firmy, które czują się „społecznie odpowiedzialnie”, starają się również udzielać informacji, na przykład o sposo-

64

bie wydobycia kruszców, które wykorzystują, tak jak robi to ukochany jubiler Holy Golightly ze Śniadania u Tiffany’ego. Tiffany&Co. podejmuje też konkretne działania na rzecz ochrony środowiska, takie jak redukcja emisji gazów cieplarnianych czy też produkowanie słynnych pudełeczek w kolorze Tiffany blue z materiału pochodzącego z recyklingu. Co jakiś czas, w związku z CSR wybucha kolejna afera, z jedną ze znanych marek w tle. W zeszłym roku, brytyjski dziennik The Guardian oskarżył sieć H&M o „zatrudnianie” do pracy w birmańskich fabrykach 14-latków, wynagradzanych za dzień pracy kwotą niższą niż 3 euro. Podobne oskarżenia padały w stronę Nestle czy Hershey – lista jest zresztą znacznie, znacznie dłuższa. Pytanie brzmi – co dalej? Do działania na rzecz dzieci czy środowiska nikogo nie można zmusić. Niehumanitarne warunki pracy są oczywiście nielegalne, ale kontrole w fabrykach krajów Trzeciego Świata w dalszym ciągu nie są normą. Wobec tego biznes kwitnie, konsumenci przymykając oko na niektóre sytuacje szybko uspokajają się zapewnieniami dyrektorów firm, którzy „o niczym nie wiedzieli”, a problem wciąż istnieje. Być może rozwiązaniem byłoby rozszerzenie obowiązku informacyjnego producentów. Skoro muszą informować o składzie produktu, powinni też informować o tym, czy w procesie jego powsta-

wania nie doszło na przykład do naruszeń praw człowieka. Mam przyjaciółkę, która bojkotuje wszystkie produkty jednej z firm spożywczych. Potrafi sprawdzić każdą etykietę i nie przynosi do swojej kuchni niczego, co wyprodukowała marka „X”. Ja czasem ze zdziwieniem dowiaduję się od niej, że dany produkt też należy do tego koncernu – a przecież wystarczyłoby odwrócić opakowanie i znaleźć logo. Pytanie jednak brzmi – czy bojkot danych firm nie powoduje zamiast poprawy warunków zatrudnienia wyłącznie utraty źródła utrzymania? Wydaje się, że protest musiałby być globalny i zakrojony na szeroką skalę, a wprowadzane regulacje prawne jeszcze bardziej restrykcyjne. Chodzi przecież o to, żebyśmy odczuwali peace of mind nie dlatego, że udajemy, iż o pewnych kwestiach nie wiemy, ale dlatego, że jesteśmy świadomymi, odpowiedzialnymi konsumentami, producentami. Jeśli jednak działania mojej przyjaciółki faktycznie mają sens, to swój spokój ducha buduję na przekonaniu, że są jednostki, którym naprawdę zależy. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale jakby na to nie patrzeć – jest jej zwiastunem.

ANNA GÓRSKA – MICOREK Prawnik w kancelarii Pakulski, Kilarski i Wspólnicy


65


TRENDY

Peace & care

3 sposoby na równowagę w modzie

Hover Stuff, fot: Wittkowstein i Garda

MÓWI SIĘ, ŻE POKOLENIE Z BARDZIEJ ŚWIADOMIE DOKONUJE SWOICH WYBORÓW ZAKUPOWYCH, JEST WRAŻLIWSZE NA KWESTIE SPOŁECZNE I OCZEKUJE 100% SZCZEROŚCI. CZY TRANSPARENTNOŚĆ, DOBRE SERCE I EKONOMIA WSPÓŁDZIELENIA TO RECEPTA NA FAST FASHION?

MYŚL, DBAJ, MÓW: UBRANIE TO PRZEKAZ Teorie są różne. W praktyce... pierwsze wrażenie ma znaczenie, a obrazki mówią więcej niż najmocniejsze słowa. Popularność zdobyły ostatnio t-shirty z napisami, ale to nie jedyna forma manifestu poprzez to, co nosimy. Liczą się też symbole czy odniesienia do wydarzeń społecznych i problemów ekologicznych. Jednym z nich jest globalne ocieplenie, na które można zwrócić uwagę swojego otoczenia, nosząc kolekcję 85°Fahrenheit. Ubrania Hover Stuff inspirowane są zmieniającymi się na ziemi temperaturami, stąd pomysł wzorów w mapę termiczną świata i topniejące lodowce. Marka została stworzona dla ludzi świadomych kosztów produkcji ubrań dla środowi-

66

ska i etycznego traktowania pracowników. Oprócz tego ich kolekcje są wolne od szkodliwych substancji wykorzystywanych w przemyśle, a więc są przyjazne dla zdrowia, człowieka i środowiska naturalnego. Ubranie może też być przekazem, nie mówiąc na zewnątrz nic. Elementy i Balagan charakteryzują się prostym i bezpiecznym designem z wysokiej jakości materiałów. Możesz je założyć na co dzień, do pracy, na uczelnię, gdziekolwiek chcesz. Za uniwersalnymi kolekcjami marek kryje się platforma Transparent Shopping Collective, która opiera się na 3 filarach: transparentności ceny i produkcji oraz na kapitale społecznym. Cena każdego produktu rozłożona jest na czynniki ją kształtujące, łącznie z marżą. Dodatkowo 5% ze sprzedaży wspiera projekty społeczne.

DZIELENIE SIĘ TO DBANIE Wyobrażacie sobie garderobę, która nie ma końca? A jednocześnie nie wyrządza szkody środowisku i pozwala na zmianę stylu raz na kilka dni? Niemożliwe? We Wrocławiu powstała inicjatywa kolektywnej szafy. Biblioteka Ubrań to odpowiedź na fast fashion i chęć przywrócenia równowagi w garderobach każdego z nas. Dane dotyczące światowego rynku mody są alarmujące. Produkujemy i konsumujemy odzież na ogromną skalę. Liczba produktów na Ziemi już teraz wystarczyłaby na co najmniej kilka kolejnych dekad. Skąd wziął się pomysł wirtualnej szafy, z której możemy wypożyczyć ubrania na weekend lub kilka tygodni? Idea zrównoważonej mody w Bibliotece Ubrań odnosi się do sharing economy, czyli ekonomii współdzielenia. A znamy ją bar-


TRENDY Elementy, płaszcz Kioto Biblioteka Ubrań, fot: Łukasz Wierzbowski

dzo dobrze, na co dzień korzystamy przecież m. in. z BlaBlaCar czy Airbnb. Dzięki wirtualnej wypożyczalni odzieży nie tylko redukujemy liczbę posiadanych rzeczy, ale przede wszystkim zmieniamy nasze nawyki i kulturę kupowania.

JEDEN ZA WSZYSTKICH, WSZYSCY ZA JEDNEGO Wspomniałam powyżej, że wyprodukowaliśmy już tyle ubrań, że wystarczyłoby ich dla całego świata na co najmniej kilka następnych dziesięcioleci. Nie każdy jednak ma do nich dostęp. Przekazujemy je więc w ramach różnych organizacji, takich jak Szlachetna Paczka, dzielimy się z potrzebującymi w naszym mieście albo oddajemy znajomym (bądź się wymieniamy). A to nie

wszystko! Biznesy wpisują w swoje DNA dzielenie się z innymi. I to dosłownie! Kupując jedną parę butów Toms, zapewniasz drugą parę osobie, która ich potrzebuje. Jak wieść niesie, Blake Mycoskie, założyciel firmy, w trakcie wizyty w Argentynie natrafił na zbiórkę używanego obuwia dla dzieci i to zainspirowało go do stworzenia espadryli Toms. Do tej pory rozdano już ponad 75 milionów butów! One for One to element filozofii marki, który ewoluował na przestrzeni lat w kolejne projekty. Toms Eyewear oznacza wsparcie badań wzroku wraz z przepisaniem odpowiednich okularów, zabiegami na oczy, np. usunięcia zaćmy oraz leczeniem. Kolejna inicjatywa to odpowiedź na kłopoty z dostępem do sprawdzonych systemów

wodnych. Wobec tego każda torebka kawy Toms Roasting Co. Coffee to 140 litrów bezpiecznej wody dla 1 z ponad 780 mln potrzebujących osób tygodniowo. Marka dba również o bezpieczne warunki narodzin dzieci i prewencję przed szykanowaniem. Na pozór nieznaczące wybory i codzienne zakupy mają ogromne znaczenie w skali świata. Jeśli zależy nam na równowadze i równości, pokoju i spokoju, otwartości i transparentności, po prostu zacznijmy według tych zasad konstruować swoją szafę. I dzielmy się tymi ideami z innymi. Aż świadomość, odpowiedzialność i współdzielenie staną się standardem w pędzącej branży mody i naszym konsumpcjonizmie. KASIA KWIECIEŃ fashionbranding.pl

67


Fa s h i o n : M I D O Foto: Jacke Nark ielun Modelka: Manuela Ba, Uncover Models Make up: Sonia Kieryluk

Hikiz by

MIDO

68


69


70


71


72


73


74


75


Kilkanaście lat temu wpadł jak śliwka w wino i kulinaria. Pisuje felietony do Ma-

76

Do spotkania na mieście, bo jak mawiał śp. dziadek Jurek: w domu to się umiera.

A R T Y K U Ł S P O N S O R O WA N Y

Po okresie współpracy z krakowskimi mediami – Onetem, Przekrojem i Radiem Kraków – odnalazł się w roli obwoźnego sprzedawcy reklam, obecnie w randze dyrektora kreatywnego w Agencji Reklamowej Opus B.

gazynu Wino, układa karty win dla restauracji, gotuje, szwenda się, je i pije. Lubi wina naturalne, solidne świniobicie i to, co z niego wynika, a także móżdżki, nereczki, jądra oraz ogólnie wszystko, czym można epatować burżujów i wywoływać skandale na małą skalę. Opój, lewak i w ogóle nic dobrego.

Kuba w okularach Alber t I’mStein

Na pierwszy ogień - KUBA JANICKI, hedonista, miłośnik dobrego jadła i napitku, w okularach od ósmej klasy szkoły podstawowej, czyli już naprawdę długo. Nieodrodny syn Krakowa, a konkretnie Jolanty i - jak wszyscy mówią - braci Janickich (a konkretnie Lesława, młodszego o dwie godziny od brata-bliźniaka Wacława), znanych w Krakowie jubilerów i zarazem aktorów teatru Tadeusza Kantora Cricot 2. Jolanta i Lesław poznali się pod Jaszczurami, a kiedy Kuba miał trzynaście lat Piotr Skrzynecki zadedykował mu w Piwnicy pod Baranami piosenkę – słowem, Krakówek po całości, zwłaszcza, że okres dojrzewania przepędził w pamiętnych Free Pubie, Klubie Kulturalnym, Roentgenie i jeszcze paru lokalach pamiętanych tylko przez najstarszych górali.

Kuba w okularach Kaleos Eyehunters

Kuba w okularach Ic!Berlin

STYL

W OPTYK BROŻEK CENIMY CHARAKTERNE POSTACI O CIEKAWYCH ŻYCIORYSACH, OSOBOWOŚCIACH I OSIĄGNIĘCIACH. DLATEGO NIEZMIERNIE NAM MIŁO, ŻE NASZE OKULARY ZNALAZŁY SWOJE MIEJSCE NA KILKU NIETUZINKOWYCH, KRAKOWSKICH NOSACH. DO KOŃCA TEGO ROKU, CO MIESIĄC, OPOWIEMY WAM O JEDNYM Z NASZYCH PRZYJACIÓŁ, AMBASADORÓW OPTYK BROŻEK.



FELIETON

NASZYWKA PACYFKA NIECO POND DWA MIESIĄCE TEMU JEDNA Z AMERYKAŃSKICH FIRM, ZAJMUJĄCA SIĘ TWORZENIEM DOSYĆ PRZECIĘTNYCH GRAFIK, WYWOŁAŁA KONTROWERSJĘ, PROJEKTUJĄC PODKOSZULEK Z BIAŁĄ SWAST YKĄ NA TĘCZOWYM TLE. JAKBY TO NIE WYSTARCZYŁO, ABY NAPĘDZIĆ MACHINĘ BLUŹNIERST W I OBELG, POD TĄ GRAFIKĄ UMIESZCZONO NIE MNIEJ TĘCZOWY NAPIS PEACE.

Malwa&Michał malwaimichal.com

78

też hippisi i to dzięki nim właśnie przedostała się do świata mody, w którym osiągnęła wielki komercyjny sukces.

Znak pokoju, powszechnie nazywany pacyfką, w przyszłym roku będzie obchodzić swoje sześćdziesiąte urodziny. Gdyby żył, jego twórca Gerald Holtom mógłby być zaskoczony, patrząc jak popularny i powszechny stał się znak stworzony pierwotnie jako symbol organizacji Campaign for Nuclear Disarmament. Holtom mógłby się zdziwić, widząc pacyfkę nie tylko na naszywkach umieszczanych na gimnazjalnych plecakach, spodniach, czy czapkach z daszkiem, ale także na skarpetach, paskach, majtkach oraz t-shirtach dla dzieci. Co tu dużo mówić, symbol pokoju wszedł w każdy możliwy zakątek naszej garderoby i akcesoriów nie zastanawiając się nawet, jaki związek mają one z rozbrojeniem nuklearnym i szeroko pojętym pokojem.

Na przekór hippisom, których styl zrodził się z buntu wobec tego, co modne, oraz na przekór pierwotnej istocie symbolu pokoju, znak działań antynuklearnych wszedł na luksusowe salony i wybiegi największych projektantów mody. Dzięki kolekcjom takich kreatorów jak Yves Saint Laurent, Kenzo czy Tom Ford styl hippie stawał się coraz bardziej popularny, nawet długo po latach siedemdziesiątych, a wraz z nim na popularności zyskiwała pacyfka, która na stałe przylgnęła do hippisowskiej kultury. Kiedy więc luksusowa amerykańska sieciówka, Barneys New York, w pięćdziesiąte urodziny symbolu pokoju zaprosiła swoich klientów na hippie-zakupy pod hasłem Have a Hippie Holiday znak pacyfistów grał pierwsze skrzypce. Pojawił się na specjalnie zaprojektowanych produktach od Diane Von Furstenberg, Ralpha Laurena, Michaela Korsa, Stelli McCartney, Phillipa Lima oraz Alexandra Wanga. W tym samym roku pacyfka pojawiła się także w projekcie marki Tiffany jako diamentowa zawieszka warta ponad milion dolarów, którą reklamowano hasłem Some Style is Legendary. W kolejnych latach pacyfistyczny symbol pojawiał się w kolekcjach takich marek jak Victoria’s Secret, Guess, Forever 21 i wielu innych, których nie sposób tu wymienić. Pacyfkę zobaczymy dziś wszędzie — po jednej stronie ulicy na torebce od Jimmy’ego Choo, a po drugiej na średniej jakości podkoszulku za dziesięć dolarów. Znak pokoju przeszedł długą drogę od antynuklearnej organizacji po skarpetki w sieciówkach i dyskontach. Stał się ikoną mody, która dziś jest bardziej oczywista i łatwiej dostrzegalna niż pokój, który symbolizuje.

Być może należało się tego spodziewać już od samego początku, bo przecież w latach sześćdziesiątych nie było ważniejszego słowa niż pokój. Głośno skandowane hasła przeciwko wojnie i przemocy potrzebowały jasnej symboliki, która stanie się jednoznacznym znakiem pokoju. Kiedy na początku lat siedemdziesiątych symbol zaprojektowany przez Holtoma stał się dostępny publicznie, pacyfka zaczęła swoją ekspansję na przedmioty codziennego użytku. Pokochali ją

Te zmiany, choć potrzebują czasu, widoczne są już teraz. Być może nie będziemy świadkami zastąpienia znanych nam materiałów wyłącznie eko-technologiami oraz całkowitej uniformizacji, ale faktem jest, że nowa moda powoli staje się faktem. Nie wiemy, jak dokładnie będzie ona wyglądać i jakie konsekwencje spowoduje, ale jesteśmy pewni, że podobnie jak wcześniejsze rewolucje, zmieni nasz sposób postrzegania i użytkowania tego, co nosimy.

Graficy bronili swojego wątpliwego dzieła, tłumacząc się pierwotnym znaczeniem swastyki jako symbolu słońca i życiodajnej energii. Zamarzyło im się odczarowanie negatywnych konotacji symbolu używanego przez nazistów i naszpikowanie go pokojowym przesłaniem. Zapomnieli jednak, że znaki kodują się w pamięci odbiorców z większą trwałością niż słowa, definicje czy naukowa racja. Zapomnieli też, że dla słowa peace kultura, polityka i moda już dawno przypisała inny symbol i nikt nie zamierza go zmieniać.


Fot. K atarz yna Widmańsk a

OSKAR BACHOŃ

INFORMATYK W ZAKONIE POTRZEBNY

- Oskar, chyba nie możesz o tym napisać, ale to byłby hit. - Nooo dobra, bez twojej zgody nic nie napiszę. - Kurczę, ale to przebój jest. Dobra napisz. Tylko nawet mojego imienia nie podawaj. Nic. - Słuchaj to opowiedz i tylko tyle puszczę. Ani słowa opisu, ajk wyglądasz, czy gdzie pracujesz. - No ale to właśnie z pracą jest związane. Wiesz pracuję w dużej firmie informatycznej. Same chłopy. Z babek jesteśmy ja i koleżanka. I pewnego dnia zadzwoniła jakaś kobieta i powiedziała, że mają awarię w dużym systemie ale do serwisu może przyjechać tylko kobieta. Wiesz ani ja, ani kumpela nie jesteśmy mega dobrymi informatyczkami. Zawsze pracowałyśmy w teamach z chłopakami. Szczególnie jeśli chodziło o diagnozę uszkodzenia. Ale baba się upierała przez telefon, że facet w grę nie wchodzi. I dopytywała o dyskrecję. Więc szef dał mnie do telefonu. I wtedy okazało

się, że to matka przełożona jednego z dużych zakonów. Nie musisz się domyślać, że zakon jest spoza Krakowa i siostrzyczka proponowała całkiem spora kasę za dojazd. Stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia. Wsiadłam w auto i pojechałam. - Ale wiesz co, to chyba zrozumiałe, że w żeńskim zakonie nie chcą faceta-informatyka? Tylko po co z tego taką tajemnice robić? - Też się zdziwiłam na początku, aż nie otworzyłam kilku kompów. A otwarcie nie było takie proste, bo system wysiadał przy każdej próbie wejścia do niego. - Aż się boję. - Siostra przełożona upierała się, żeby nie odtwarzać zawartości komputera, tylko postawić system na nowo, że “tam nic istotnego nie było”, że najważniejsze by działało. I wtedy mnie tknęło, że one coś próbują ukryć. - Może romans z proboszczem? - zażartowałem

- Też o romansie pomyślałam. Ale po kilku godzinach walki, komputer otworzył swe wrota zawartości. Same żywoty świętych ci powiem były. I okazało się , że pod nazwą “święta Teresa” pościągane były takie filmiki pornograficzne, że nawet mój chłop by się zawstydził, gdyby to zobaczył. Bałam się kliknąć “św. Franciszka”, ale sam się otworzył i powiem ci, że takiej bliskości z naturą zwierzęcą to nawet w snach sobie nie wyobrażałam.

OSKAR BACHOŃ www.oskarbachon.pl/blog Studio Stylizacji i Wizażu ul Hieronima Wietora 3/2 lok. 1 tel. 602 635 037

79


Modelka: Lady Bear @dominikamiskakaminska Fotograf : Piotr Sikora @nordostfoto

FRYZURY

DEPRESJA FRYZJERA PAŹDZIERNIK JEST JEDNYM Z MOICH ULUBIONYCH MIESIĘCY ZE WZGLĘDU NA NAJBARDZIEJ KOLOROWĄ Z PÓR ROKU, POZBAWIONĄ PYLĄCYCH DRZEW I KRZEWÓW DEPRESJA FRYZJERA Październik jest jednym z moich ulubionych miesięcy, ze względu na najbardziej kolorową z pór roku, pozbawioną pylących drzew i krzewów - można w końcu oddychać z ulgą (jako etatowy alergik zwracam na to uwagę) oraz prawdopodobnie dlatego, że obchodzę urodziny (sto lat, sto lat dla wszystkich urodzonych w tym jesiennym czasie). Dlatego też pozwalam sobie ukazać Wam moją pracę z nieco innej strony. Uwaga, podchodzimy do całości z lekkim przymrużeniem oka - nikt przecież nie chce dostać depresji. Kiedy rozmawiam z kolegami i koleżankami po fachu, często wymieniamy się spostrzeżeniami dotyczących zachowania klientów. Postanowiłam przedstawić 3 najbardziej irytujące przyzwyczajenia, których klienci powinni się pozbyć zanim wejdą do salonu fryzjerskiego.

1. JA wiem lepiej Ufasz fryzjerowi, ale jednak wiesz lepiej, bo przecież nikt nie zna Ciebie tak jak Ty sama. Nagle pokazujesz więc zdjęcie 19-letniej

80

Jennifer Aniston lub innej Britney Spears i chcesz dokładnie to samo. Uwierz, fachowiec nigdy nie będzie chciał dla Ciebie źle, doradza to, co najlepiej podkreśla Twoje zalety. Warto mieć inspirację, którą jednak należy traktować jako kierunek, a nie dokładny cel.

2. Wymagania z kosmosu Masz ciemne włosy, więc oczywiście chciałabyś blond, platynowy, perłowy, szary. Najlepiej dziś, teraz! Nieważne, że jesteś farbowaną brunetką ze zniszczonymi włosami po ostatniej trwałej ondulacji. Masz tylko 45 minut, ale przecież zdążymy, prawda? Nie. Zmiana koloru jest jak najbardziej dobrym pomysłem, należy ją jednak wcześniej skonsultować. Dobrze wykonana praca fryzjera wymaga tyle czasu ile on mówi, zatem jeśli chcesz totalnej metamorfozy przygotuj się na dłuższy relaks w salonie. A jeśli odradza to robi to z uwagi na dobro Twoich włosów.

to fryzjer (jeśli Cię mimo wszystko przyjmie) ma zamieszanie w harmonogramie do końca dnia. My również mamy życie prywatne, w większości przypadków praca jest naszą pasją, i tym co kochamy, ale kiedy dzień pracy kończy się codziennie o godzinie 21, bo stała klientka poprosiła, żeby zostać dłużej człowiek powoli się wypala. Zazwyczaj żalimy się na fryzjerów, ale klienci też mają sporo „za uszami”. Wydaje im się, że gdy płacą to mają jakieś niepisane prawo do traktowania kogoś z góry, lub nie szanowania jego czasu. Nie oczekuj by Twój Stylista czytał w twoich myślach. Pomóż mu zrozumieć czego oczekujesz. Jesteśmy tylko lub aż ludźmi - takimi samymi. W miłej atmosferze lepiej się żyje, a uśmiech jeszcze nikogo nie zabił. Nie bądź przyczyną depresji swojego Fryzjera! Peace.

3. Zaspałam. Na godzinę 15. Każdemu może się zdarzyć. Owszem, ale szanujmy swój czas, bo jeśli Ty się spóźniasz

D O M I N I K A C Z A R TO R Y S K A - D U B E L Fryzjer stylista



JEDYNY W KRAKOWIE ICOONE® LASER

JUŻ W CENTRUM URODY MOSS!

ICOONE® Laser to innowacyjne połączenie masażu podciśnieniowego ze światłem LED i laserem. Jest to rewolucyjny zabieg do modelowania sylwetki oraz walki z wszelkimi oznakami starzenia skóry. Doskonale sprawdza się w redukcji cellulitu, zlokalizowanego tłuszczu, obrzęków, a także w skutecznym ujędrnianiu skóry ciała. NA CZYM POLEGA PRZEŁOMOWA TECHNOLOGIA MODELOWANIA SYLWETKI Z ICOONE® LASER ? Icoone® Laser to opatentowana technologia 3 w 1. Łączy procedury zabiegowe endermologii, technologii laserowej oraz zabiegów z użyciem podczerwieni. W jednej głowicy skumulowane są trzy technologie, które jednocześnie oddziałują na skórę dając optymalne efekty w walce z cellulitem, komórkami tłuszczowymi, obrzękami czy luźną skórą. Laser 915 nm – w naturalny sposób rozkłada komórki tłuszczowe do glicerolu i wolnych kwasów tłuszczowych. Światło LED 650 nm – stymuluje produkcję kolagenu i elastyny, wpływa na przepuszczalność błony komórkowej pozwalając na odprowadzenie uwolnionego tłuszczu do układu limfatycznego. Głowice ROBODERM – zapewniają drenujący masaż wykorzystując bezpieczną dla skóry technologię multi- mikrostymulacji, z możliwością sterowania podciśnieniem, rytmiką i kierunkiem pracy rolek w głowicy.

JAK WYGLĄDA PROCEDURA ZABIEGOWA? Zabieg przeprowadzany jest w specjalnym, elastycznym kostiumie. Przy zastosowaniu unikalnych głowic wykonywany jest kompleksowy program pielęgnacyjny, który składa się z dwóch etapów. Pierwszy to 20 minutowy drenaż służący kompleksowej poprawie stanu skóry, po którym następuje „fokus”, czyli docelowa część zabiegu gdzie specjalista skupia się na rozwiązaniu indywidualnego problemu: na przykład modelowaniu pośladków, ujędrnianiu skóry brzucha lub wyszczuplaniu ud. KIEDY POJAWIĄ SIĘ PIERWSZE EFEKTY?

DLA KOGO PRZEZNACZONY JEST ICOONE® LASER? Icoone® Laser skierowany jest do wszystkich osób, pragnących szybko, nieinwazyjnie i skutecznie rozwiązać swoje problemy związane z niedoskonałościami sylwetki. Zabieg jest idealnym rozwiązaniem dla osób oczekujących modelowania sylwetki, redukcji cellulitu, przed i po zabiegach chirurgicznych, kobiet po porodach, uprawiających wyczynowo lub amatorsko sport a także żyjących intensywnie i oczekujących regeneracyjnego masażu.

Efektem zabiegów przy użyciu ICOONE® Laser jest stymulacja unaczynienia, uaktywnienie układu limfatycznego i układu krążenia, pobudzenie wymiany międzykomórkowej, rozbicie tkanki tłuszczowej oraz przywrócenie prawidłowego metabolizmu i wymodelowanie sylwetki. Pierwsze korzystne zmiany widoczne są już po pierwszym zabiegu. Aby jednak osiągnąć spektakularne rezultaty niezbędne jest ukończenie całego cyklu zabiegowego, dobranego wraz ze specjalistą.

Centrum Urody Moss Kraków, ul. Prochowa 9 www.moss.krakow.pl

82


P e r f e k c y jn ie z a c z y n a m s w ó j d z ie ń d z ię k i M o s s

Znajdź nas na Facebooku i Instagramie ul. Prochowa 9 31-532 Kraków t. +48 12 446 90 09 moss.krakow.pl cammy.com.pl 83


URODA

NATURALNE PIĘKNO Formula Pura to nowość marki Deborah Milano. Kosmetyki zawierają naturalne składniki o wysokiej skuteczności i powstały z myślą o kobietach, które uważnie dobierają preparaty z zaufanych źródeł, nie rezygnując z nieskazitelnego makijażu. Wszystkie zostały stworzone w taki sposób, aby były zarówno wysoko tolerancyjne, jak i skuteczne. Są delikatne, nieinwazyjne i bezzapachowe, nie zawierają parabenów, silikonów oraz wazeliny. Linia obejmuje podkład, puder, maskarę, eyeliner, pomadkę do ust oraz lakier do paznokci. Wszystkie nie zawierają wielu

toksycznych składników. Dzięki temu np. podkład wchłania się w skórę, nie tworząc efektu maski, a filtr SPF 15 chroni twarz przed zanieczyszczeniami i negatywnym wpływem czynników zewnętrznych. Zawarty w podkładzie puder matujący soft focus znacznie zmniejsza pory oraz wysusza przetłuszczające się partie twarzy, neutralizując niedoskonałości skóry. Puder nie zawiera parabenów, silikonów, wazeliny, poliakrylanów i talku, jest bezzapachowy i hipoalergiczny. Maskara posiada antyoksydacyjny olej arganowy, który chroni rzęsy przed negatywnym wpływem

czynników zewnętrznych oraz witaminę E odpowiedzialną za walkę z wolnymi rodnikami. Dostępna w 14 kolorach pomadka do ust kryje składniki pochodzenia roślinnego oraz woski roślinne, w tym wosk pszczeli i carnauba, dodając pomadce wyjątkowej kremowości. Lakier do paznokci można kupić w 10 kolorach, zawiera do 80% naturalnych surowców i składników rozpuszczających uzyskanych z pszenicy, ziaren i ziemniaków, wzbogaconych specjalnymi żywicami zapewniającymi zjawiskowy blask oraz ochronę przed odpryskiwaniem.

DIWA XXI WIEKU Marka Pupa stworzyła kolekcję dla kobiet, które chcą poczuć się jak współczesna diwa. Kolekcję Privée wyróżniają ciepłe, głębokie kolory, takie jak czekoladowy brąz, czerwień i burgund, zestawione z delikatnymi odcieniami miodowego beżu i bursztynu. Starannie opracowane formuły sprawiają, że kosmetyki z kolekcji mają

84

jedwabiście kremowe konsystencje oraz wysokie nasycenie pigmentów. Tłoczenia na produktach i kartonikach przypominają wzór krokodylej skóry. Pudrowy cień zapewnia kremowy efekt, jest łatwy w aplikacji i szybko zastyga. Kremowa, miękka konsystencja kredki do powiek

doskonale łączy się ze skórą, produkt jest przetestowany dermatologicznie i oftalmologicznie. Jedwabista formuła rozświetlacza, wzbogacona o pudry „Soft Focus” oraz połyskujące drobinki, optycznie wygładza skórę i zapewnia świetlisty makijaż.



FOTOGRAFIA KULINARNA t. 517 847 308

www.rbednarczyk.pl


mysł z y m za pobud

y

Galeria Krakowska, I piętro ul. Pawia 5, 31-154 Kraków tel. 12 628 72 52 restauracja@miyakosushi.pl www.miyakosushi.pl dołącz do nas 87


NEWSY Od wakacji tego roku na kulinarnej mapie Amsterdamu widnieje nowa pozycja: The Avocado Show. Jak się łatwo domyślić, idea restauracji opiera się na awokado: wszystkie dania w menu zawierają ten zielony owoc;

gofr z awokado, awokado burger, cała masa modnych tostów z awokado w przeróżnych wariacjach. Do wyboru, do koloru - dosłownie; serwowane potrawy są wyjątkowo barwne i fantazyjnie podane.

Ten jednoskładnikowy koncept zyskał szybko ogromną popularność, przyciąga sporo mieszkańców i jeszcze więcej turystów, a właściciele, Ron Simpson i Julian Zaal, podobno już myślą o kolejnej restauracji…

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

WIELKI SUKCES MAŁEGO OWOCU

ZE STOŁEM W POLE W 1999 r. kiedy moda na organic i bio była jeszcze daleko przed nami, pewien kalifornijczyk - lekkoduch, Jim Denevan, zorganizował specjalną kolację w ogrodzie swojego brata. Taki był początek Outstanding in the Field. Koncepcja organizowania wielkich plenerowych uczt dla kilkuset osób trwa do dziś - jedzenie podawane na

88

stole przygotowywane jest ze składników pochodzących zawsze od lokalnych farmerów czy ogrodników.

tynent amerykański zapraszając gości do tego niezwykłego przeżycia. W tym roku po raz pierwszy zawita także do Francji.

Zdarzają się więc kolacje na farmach, w ogrodach, ale również przy brzegach mórz czy u podnóży gór. Outstanding in the Field nieustannie przemierza cały kon-

Za bilet trzeba zapłacić kilkaset dolarów, ale kto odmówi takim zniewalającym, wzrokowo-smakowym doznaniom.


NEWSY fot. materiały prasowe

EKLERKI I ŚCIANY JAK CUKIERKI Nanan to nowe miejsce dla wrocławskich łakomczuchów. Justyna Kawiak, współzałożycielka i pasty chef cukierni odnowiła nasze pojęcie o eklerze - popularnym francuskim ciastku. Nadaje swoim wypiekom nowocześniejszy charakter, tworzy wymyślne wariacje smakowe, a jej słod-

kości są zwyczajnie przepiękne. Słowem, nieustannie zaskakuje klienta. Dodatkową atrakcją podczas wizyty w cukierni jest jej wystrój. Autorzy stylowego, nagrodzonego na Hospitality Design Awards projektu postawili na stworzenie

jak najlepszego tła dla eleganckich pyszności. Jest więc szykownie i elegancko, ale także nieco ekstrawagancko. Ściany są pudrowo-różowe, a w dodatku wykonane z pluszu. Wizyta w Nanan może być istnie cukierkowym przeżyciem.

Newsy opracowała Julia Michalczyk

Restauracja Taco Mexicano Kraków , ul. Poselska 20 tel.: 12 421 54 41 www.tacomexicano.pl

MEKSYKAŃSKA LEGENDA W CENTRUM KRAKOWA.... ZAPRASZAMY DO SPRÓBOWANIA NOWYCH DAŃ IDEALNYCH NA CHŁODNE DNI... Choriqueso z salsą blanca o dowolnej ostrości Ognisty Fajitas Monterrey z kurczakiem i grillowaną papryczką jalapeńo A na deser oryginalny meksykański sernik z polewą truskawkowo-pomarańczową

OD PONIEDZIAŁKU DO PIĄTKU W GODZINACH OD 12 DO 18 ZAPRASZAMY NA HAPPY HOURS!

89


R O Z M O WA

CZARNA PERŁA

Śląska Przez ulicę Wolności w Chorzowie co jakiś czas przejeżdża rozklekotany tramwaj. Obok przemykają ludzie, nad ich głowami wiszą niezbyt ciekawe reklamy. Spacerując ulicą ma się wrażenie jakiegoś totalnego chaosu, jednak gdzieś spod tego przebija się niezwykła ekscytacja. Właśnie w tym miejscu Przemek Błaszczyk otworzył bistro, jedno z najlepszych na Górnym Śląsku.

Z PRZEMKIEM BŁASZCZYKIEM, SZEFEM KUCHNI MANANA BISTRO & WINE BAR W CHORZOWIE I CHEF PATRON COOLER FOOD W KATOWICACH, ROZMAWIA MARTA KUDELSKA. Z d j ę c i a p o t r a w : S z y m o n G r e c k o 90


Pańskie pierwsze wspomnienie związane z gotowaniem? - Radość. Z tego, że udało mi się coś zrobić, a moi goście wyglądają na uśmiechniętych i chcą więcej. Jaka była Pańska ulubiona potrawa w dzieciństwie? - Gdy byłem dzieckiem, jedzenie przychodziło mi z trudem. Jedyne na co miałem ochotę to słodycze. Jednak po dziś dzień jestem fanem pierogów ruskich, choć nie wiem, czy w dzieciństwie jednak kluski leniwe nie brały góry. Kiedy pomyślał Pan, że zajmie się gotowaniem? - Pamiętam, jak wyjadałem babciny farsz do pierogów, czy surowe kruche ciasto. Uwielbiałem siedzieć w kuchni. Gdy byłem jeszcze w szkole podstawowej, moja mama prowadziła restaurację i chyba wtedy w pełni zacząłem marzyć o związaniu się z gastronomią.

- Po powrocie z Londynu nie miałem w planach otwarcia knajpy. Szukałem kuchni pod catering, żeby dalej rozwijać rozpoczęty jeszcze na studiach projekt prywatnykucharz.pl. Jak zawsze los wziął sprawy w swoje ręce i zamiast kuchni znaleźliśmy sklep mięsny, który przerobiliśmy z żoną na bistro. Po powrocie do kraju byłem tak naładowany energią do gotowania, że nie myślałem o porażce. Choć przyznaję, że początki były ultra trudne. W pewnym momencie okazało się, że Pańskie bistro dostało aż 2 czapki w przewodniku Gault & Millau. Jak wyglądały dni po publikacji przewodnika? - Przewodnik ukazał się już po moim uczestnictwie w programie Top Chef, który rozpędził nasze bistro do granic możliwości. Nigdy nie gotowałem dla nagród, gwiazdek, czapek etc. Zawsze miałem na uwadze szczęście gości w moim lokalu. Ukazanie się przewodnika i otrzymanie aż dwóch czapek od inspektorów Gault & Millau przerosło moje najśmielsze oczekiwania i utwierdziło w słuszności obranej wcześniej koncepcji. Czy coś wówczas zmieniło się w Pańskiej pracy? - Nie sądzę, choć istnieje prawdopodobieństwo, że zacząłem gotować pewniej,

R O Z M O WA

Przemek Blaszcz yk, fot: Radoslaw Kaźmierczak

stosując również mniej oczekiwane połączenia smakowe. Odbył Pan również staż w hiszpańskiej restauracji Arzak. Jakie doświadczenia wyniósł Pan z tego pobytu? - Staż w trzygwiazdkowej restauracji pokazał mi zupełnie inny świat, inne realia gastronomii. Najłatwiej opisać jest mi te kilka dni porównując je do pracy zawodowego kierowcy, któremu podmieniono autobus miejski na statek kosmiczny. Ciekawi mnie, za ile lat w polskiej gastronomii dojdziemy do tworzenia restauracji z takim rozmachem. Patrząc na całość działania restauracji Arzak, a jest to bardzo rozwinięta i skomplikowana machina, najważniejsza jest jedna rzecz - jakościowy produkt. Bez najwyższej jakości składników używanych do przygotowania potraw nigdy nie zrobimy kroku do przodu. Chciałabym wrócić na Śląsk. Jak go Pan postrzega? Co jest tu dla Pana największą inspiracją? - Śląsk jest rynkiem bardzo specyficznym. Nie mamy tu wielkiego biznesu, jak w stolicy, ani natężenia ruchu turystycznego jak w grodzie Kraka, jednak dostrzegam tu coś pociągającego. U nas proces zmian, oczekiwań gastronomicznych właśnie następuje.

Jak wyglądała Pańska kariera, nazwijmy to, „od kuchni”? - Motorem napędowym była rodzinna restauracja, a właściwie klub połączony z galerią i restauracją. Stety - niestety rodzice zabronili mi pójść do gastronomika. Jednak pasja gotowania była we mnie tak silna, że postanowiłem postawić na swoim i w trakcie studiów ukończyłem kilka kursów u Kurta Schellera, dużo też gotowałem dla znajomych, zdarzyło mi się również dorobiać, organizując imprezy kulinarne jako prywatny kucharz. Zaraz po studiach postanowiłem wyjechać na 3 miesiące za granicę, żeby zobaczyć pracę „od kuchni“. Z trzech miesięcy zrobiło się półtora roku. W 2009 roku otworzył Pan bistro w Chorzowie. Wówczas dopiero moda na Śląsk się rodziła. Nie bał się Pan porażki?

91


R O Z M O WA Idzie w dobrym kierunku, choć jest jeszcze wiele do zrobienia. Nie można działać zbyt nerwowo i odważnie, żeby nie wystraszyć konsumentów, a jednocześnie trzeba liczyć się z powstającą konkurencją i nie zostać w tyle. Przyznaję, że czasem jest to bardzo podniecający dreszczyk emocji, zwłaszcza, że to nie gra komputerowa, a realne życie i brak w nim miejsca na poważne błędy. Nikt tu nie ma 7 żyć niczym Super Mario. Jak wygląda przygotowywanie menu? - To złożony proces. Mamy stałą kartę, którą zmieniamy kilka razy w roku oraz tablicę, na której dania zmieniają się niemal codziennie. Część potraw codziennych często opracowuję wraz z moimi kucharzami,

staram się dać im się wykazać, gdyż w ten sposób mogą bardziej identyfikować się z miejscem pracy. Stała karta wymaga więcej uwagi, gdyż uważam ją za swoją wizytówkę. Oczywiście są w niej elementy nie zmieniane od początku, jak konfitowane udo z kaczki. Tak zwane klasyki Manany to również kanapki, burger czy makarony. Największą uwagę staram się przykładać do przystawek, dań głównych czy deserów, gdzie mogę dać ujście swojej fantazji. Czy mógłby Pan krótko określić swój styl w gotowaniu? - Wciąż staram się poszukiwać i nie popaść w stagnację. Ostatnio maksymalnie upraszczam potrawy, wykorzystując przy tym jak najświeższe i najbardziej jakościowe produkty. Kto pracuje w Pańskim bistro? Jak wygląda Wasz typowy dzień? - Ludzie z pasją. Na szczęście ci pierwsi przeważają. Startujemy w kuchni o godz. 8.30. Od sierpnia zrezygnowaliśmy ze śniadań, gdyż proces produkcji dań przy wielkości naszej kuchni (10 m2) stał się zbyt skomplikowany. Codziennie przygotowujemy pieczywo, buliony, sosy, makarony, sprawiamy

92

ryby i mięsa. Staramy się wyrobić przed 12. Od tej godziny prowadzimy serwis. Do 17 mamy lunch menu, a do 2 kartę kolacyjną. Po serwisie często przygotowujemy desery, lody, zaczyny na pieczywo na kolejny dzień. Wtedy też rozmawiamy o potrawach w menu, które będziemy serwować kolejnego dnia. Często sugerujemy się przy tym prognozą pogody. Pańskie ulubione połączenie smakowe to... - Najbardziej na świecie uwielbiam kromkę świeżego chleba z chrupiącą skórką, posmarowaną obficie masłem i oprószoną solą. Czy mógłby się Pan podzielić z czytelnikami Lounge złotą radą dotyczącą gotowania? - Kluczowe podczas gotowania to używanie jakościowych produktów, ale jeszcze ważniejsze jest wkładanie do przygotowanych potraw całego serca i czerpanie radości z możliwości dzielenia się z ludźmi efektami naszej pracy.

Rozmawiała Marta Kudelska



Z D R O WA Ż Y W N O Ś Ć

CHLEB BEZ CHEMII PRODUKTY O DŁUGIM TERMINIE PRZYDATNOŚCI DO SPOŻYCIA POWSZECHNIE UZNAJE SIĘ ZA ZAWIERAJĄCE KONSERWANTY I CHEMICZNE DODATKI. OKAZUJE SIĘ JEDNAK, ŻE WCALE NIE MUSI BYĆ TO PRAWDĄ, BO ISTNIEJĄ ŁATWE I SKUTECZNE METODY, ZAPEWNIAJĄCE ZACHOWANIE TRWAŁOŚCI PRODUKTÓW SPOŻYWCZYCH BEZ UŻYCIA NIEPOŻĄDANYCH SUBSTANCJI. W RAMACH KAMPANII CHLEB DOBRY SPRAWDZAMY, JAKIE METODY SĄ WYKORZYSTYWANE DO KONSERWACJI PIECZYWA? UTRWALANIE BEZ CHEMII Najbardziej znaną naturalną metodą jest stosowana od dawna pasteryzacja, czyli technika konserwacji, która polega na szybkim podgrzaniu produktu spożywczego, a następnie schłodzeniu. Nazwa tej metody pochodzi od nazwiska znanego uczonego, Ludwika Pasteura. Wykazał on, że dzięki temu procesowi niszczymy lub hamujemy wzrost szkodliwych mikroorganizmów.

PASTERYZACJA CHLEBA W PIEKARNIACH Pasteryzowanie pieczywa przypomina utrwalanie przetworów domowych. W domu przy produkcji przetworów używamy najczęściej szklanych opakowań, np. słojów weck (stąd potoczna nazwa pasteryzacji - wekowanie). - W piekarni, zamiast szklanych bądź ceramicznych naczyń, chleb pakowany jest w specjalny papier lub odporną na wysoką temperaturę folię – mówi Tomasz Oskroba, ekspert kampanii Chleb Dobry. O ile w domu pasteryzujemy słoiki z przetworami w garnku z gorącą, najlepiej wrzącą wodą, w piekarni pasteryzację przeprowadza się najczęściej w piecu, w temperaturze zbliżonej do 100oC. Przy utrwalaniu przetworów owocowych, jeśli wcześniej nie zostały one poddane obróbce termicznej, należy zadbać, by temperatura pasteryzowanego produktu osiągnęła co najmniej 80oC. -W przypadku chleba tak silne podgrzanie nie jest konieczne, wystar-

94

czy około 73oC, gdyż pieczywo zawiera dużo wody i jest dobrym środowiskiem do przeprowadzenia skutecznej pasteryzacji – konkluduje ekspert.

PASTERYZACJA CHLEBA W DOMU Najprostszą metodą utrwalania termicznego chleba jest pakowanie go, gdy jeszcze nie wystygł po upieczeniu. Zaraz po wyciągnięciu z piekarnika pieczywo wkładamy do odpornej na wysoką temperaturę torebki foliowej i szczelnie zamykamy. Pamiętajmy jednak, że przechowywany w ten sposób chleb straci chrupiącą skórkę, a jego wygląd nie będzie zbyt apetyczny. Warto również pamiętać, że takie utrwalenie jest skuteczne jedynie pod warunkiem, że opakowanie jest szczelne.

STUDZENIE, PAKOWANIE I ODPOWIEDNIE PRZECHOWYWANIE Inną naturalną metodą na przedłużenie terminu ważności produktu jest studzenie i pakowanie chleba w pomieszczeniach o podwyższonych standardach czystości (tzw. cleanroom). Niezależnie od zastosowanej metody pieczywo utrwalone bez konserwantów może po otwarciu opakowania z czasem pleśnieć. - Chleb, również ten na zakwasie, zawiera dużo wody i jest przez to podatny na rozwój mikroorganizmów. Wystarczy go jednak wysuszyć by nadać mu mikrobiologiczną trwałość – mówi Tomasz Oskroba. Czy każdy rodzaj

pieczywa wymaga konserwacji? – Utrwalenia nie wymaga jedynie pieczywo o małej zawartości wody, tj. bułka tarta, suchary, pierniczki, kruche herbatniki – mówi Tomasz Oskroba. - O ile oczywiście przy ich produkcji zostanie zachowana higiena i będą przechowywane w opakowaniu chroniącym przed wilgocią – dodaje ekspert.

SPRAWDZANIE ETYKIET Niestety, producenci nie zawsze wyjaśniają, w jaki sposób produkt został utrwalony, chociaż wystarczyłoby umieścić na opakowaniu wyrobu stosowną informację, np. produkt pasteryzowany. Konsumenci powinni również zostać poinformowani, że po otwarciu opakowania, chleb należy spożyć w ciągu kilku dni, niezależnie od tego, ile czasu zostało do końca terminu przydatności. Rozpakowany wyrób jest przecież narażony na zakażenie mikrobami, spośród których najczęściej spotykane są grzyby, np. pleśnie i drożdżaki. Jeśli widzimy w sklepie chleb o długim terminie przydatności, nie musi być on wcale konserwowany chemicznie. Pamiętajmy, że jeśli już chleb został utrwalony przy użyciu środków chemicznych, producent ma obowiązek wymienić je w składzie produktu z dopiskiem: substancja konserwująca.



NA KONIEC

#

Sadako Sasaki i tony papieru

Jest papierowy, okrągły i plisowany. Zdobi go duży napis „Peace” i mniejszy „The World Will Be as One”. Został wykonany ręcznie z… żurawi orgiami wysyłanych do Hiroszimy. Cóż to takiego? Kolorowy wachlarz. Funkcjonalna ozdoba, drobiazg, a jednak kryje w sobie tyle różnych tematów.

HAREL Krytyk mody, autorka bloga HARELBLOG.PL

Powstał oczywiście w Japonii z inicjatywy firmy Camino, specjalizującej się w recyklingu, a nazywa się Fano. Od momentu powstania, czyli od 2015 roku, zrobił niezłą karierę na świecie, ostatnio światło dzienne ujrzał specjalny projekt we współpracy z marką Sacai. Jego intensywny błękit dobrze sugeruje miejsce, w którym jest ekskluzywnie dostępny: paryski butik Colette. Wachlarz z przesłaniem to nie nowość, Lisa See w książce „Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz” opisuje przepiękną historię kobiet, które porozumiewały się specjalnie stworzonym tajemnym pismem, przekazując sobie wiadomości na plisach tego akcesorium właśnie. Nie sądzę, by wzięło się to znikąd. Fano ma o wiele więcej warstw. Zacząć by trzeba od początku, czyli od Sadako Sasaki. To dziewczynka, która przeżyła atak atomowy na Hiroszimę. Miała wtedy dwa lata. W wyniku napromieniowania, mając niewiele ponad dziesięć lat, zachorowała na białaczkę. Zaczęła składać żurawie z papieru – według ludowych wierzeń tysiąc żurawi złożonych w danej intencji potrafi czynić cuda (warunkiem jest złożenie wszystkich do końca roku, w którym się zaczęło). Papierowe ptaki symbolizują m.in. długowieczność, ale też szczęście, pomyślność i pokój. Niestety nie udało się, Sadako zmarła, zostawiając po sobie sześćset czterdzieści cztery figury. Dzieci

96

z jej szkoły doskładały pozostałą liczbę. Jej historia poruszyła cały kraj, dzięki pieniądzom zebranym przez przyjaciół, postawiono w Hiroszimie jej pomnik. Stoi on tam do dziś, a żurawie przylatują do Sadako z całego świata.

my pod pomnikiem Sadako i tak dalej, i tak dalej. Drugie życie żurawi to także najróżniejsze papierowe pamiątki, a nawet ubrania. Bo odpowiednio potraktowane zostają przetworzone na sztuczny jedwab.

Pamiętam, gdy czytałam o niej pod koniec lat osiemdziesiątych, bodajże w Świecie Młodych. Podano nawet adres, na który żurawie można było wysyłać. Złożyłam kilka, wrzuciłam do koperty i dałam mamie do zaniesienia na pocztę. Nie mam pojęcia, czy dotarły, ale jeśli tak, zasiliły szeregi dziesięciu milionów ptaków rocznie, które

Skala zjawiska daje do myślenia. Chociaż gdy do moich drzwi puka kurier z kolejną przesyłką zapakowaną w kilka kartonowych pudełek czy bibułek, zaczynam się zastanawiać nad stworzeniem własnej manufaktury recyklingu. Podobnie jak nad żurawiami, ktoś nad tymi prezentami się napracował, ktoś poświęcił czas, by je stworzyć, pięknie opakować i rozesłać. Kto pracuje w prasie lub prowadzi blog, dobrze wie, o czym mówię. Może nie tony, ale kilogramy makulatury rocznie. Cóż to by była za przyjemność, stworzyć sobie z nich sukienkę, zamiast wyrzucać do kosza niby na papier, ale jednak z gwarancją, że coś sensownego z niego powstanie?

Papierowe ptaki symbolizują m.in. długowieczność, ale też szczęście, pomyślność i pokój. ważą około dziesięciu ton. Dziesięć tysięcy kilogramów przepięknego papieru chiyogami, który leży pod pomnikiem w parku w Hiroszimie, znosząc lepiej lub gorzej najróżniejsze warunki atmosferyczne. Co roku. Co się z nimi działo wcześniej? Tego nie wiem. Widzę, co dzieje się teraz i to budujące. Fano to tylko jedno z wielu rozwiązań. Dzięki recyklingowi możemy cieszyć się oryginalną papeterią albo… nowym papierem origami, który następnie złożymy w żurawie, które położy-




WIELKIE OTWARCIE

DOBRY ADRES W ŚWIECIE MODY

POSTAW NA

- 20%

*

NA CAŁY ASORTYMENT

* Akcja ważna tylko z Kartą Klienta VAN GRAAF w okresie 27.10. - 05.11.2017. Klienci nieposiadający Karty Klienta, będą mogli skorzystać z promocji po wypełnieniu wniosku w salonie.

Serenada | Al. Gen. T. Bora-Komorowskiego 41 | 31-876 Kraków


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.