lounge | No. 55 | październik'13

Page 98

na koniec

ZOSTAJĘ EKSPERTEM, CZYLI JAZDA NA GAPĘ OD PEWNEGO CZASU BARDZO W MODZIE JEST BYCIE EKSPERTEM. LICZBA EKSPERTÓW ROŚNIE LAWINOWO. JEŚLI TEN POWSZECHNY TREND NIE ULEGNIE JAKIEMUŚ DRAMATYCZNEMU ODWRÓCENIU, ZA NIEDŁUGO EKSPERTÓW BĘDZIEMY MIELI WIĘCEJ NIŻ LAIKÓW.

E

kspertem bowiem, jak się okazuje, może być prawie każdy. Zaliczyłeś winobranie na francuskiej prowincji - jesteś znawcą kultury i kuchni tamtego kraju. Spędziłeś dwa tygodnie w hotelu w Hurghadzie – możesz mówić, że wiesz wszystko o Bliskim Wschodzie. Chodzisz do kina częściej niż raz na kwartał – jesteś alfą i omegą, jeśli chodzi o światową kinematografię. I wspominam tu tylko o nas, maluczkich, bo przecież każdy wie, że celebryci od dawna są ekspertami od wszystkiego, oni nawet książki polecają, na ostatnich stronach ich okładek wypowiadając ze znawstwem na temat polskiej i światowej literatury. Najlepiej zresztą być ekspertem od kuchni, znawcą sztuki kulinarnej może być każdy, każdy przecież coś je, kilka razy dziennie nawet, ekspertów kulinarnych ostatnio u nas prawdziwy wysyp, co rusz ktoś o jedzeniu pisze lub się o nim wypowiada. Najczęściej chyba o burgerach. Obecna kariera burgerów to jest temat wielce mnie frapujący, teraz już bardzo trudno zjeść hamburgera, musisz skonsumować burgera, hamburger kojarzy się z przaśnością, burger z… czymś w rodzaju luksusu. Rozkwit wszelkiego rodzaju burgerowni to temat na odrębne badania, być może zresztą już teraz studenci marketingu na zajęciach analizują case’y dotyczące tego, jak skutecznie wypromować kawałek mięsa w bułce w czasach, gdy w modzie jest jedzenie fit i eko, wmawiając przy tym ludziom, że zażerając się rzeczoną bułą z mięchem są cool i trendy. Skoro ekspertem prawie każdy być może, pomyślałem, że ja też mógłbym nim zostać, niniejszym zatem, gdyby ktoś oczywiście mnie na znawcę zechciał, zgłaszam swoją kandydaturę na eksperta od szeregu kwestii, wymienię tylko kilka przykładowo. Mogę być ekspertem od militariów (bo w dzieciństwie namiętnie czytywałem książki Toma Clancy’ego i skleja-

łem modele samolotów); od malarstwa (bo te modele malowałem); od kultury, historii i sztuki Włoch (bo spędziłem kiedyś kilka dni we Florencji i Pizie); od ekstremalnych podróży (bo w owej Florencji jedną noc spałem na trawniku przed dworcem kolejowym); od jedzenia, zwłaszcza żurku (bo, jak wspomniałem, każdy je, a żurek bardzo lubię; kiedyś nawet wiedziałem czym różni się on od barszczu białego, jak będzie trzeba, to sobie przypomnę), od obecnej sytuacji na kolei (bo w czasach studenckich dużo jeździłem pociągami); od komunikacji miejskiej (bo od czasów studenckich sporo jeżdżę tramwajami i autobusami); od polityki (bo po pierwsze w Polsce wszyscy znają się na polityce, a po drugie przytrafiło mi się niegdyś należeć do jednej z partyjnych młodzieżówek); od piłki nożnej (po po pierwsze w Polsce także na piłce wszyscy się znają, po drugie grywałem w nogę na podwórku); od koszykówki (bo jak przestałem grywać w nogę, zacząłem w kosza, oglądałem też NBA i przeczytałem krótką biografię Michaela Jordana); od kryzysów wszelkiego rodzaju (bo któż ich czasem nie doświadcza?); od social media (bo umiem zamieszczać zdjęcia na Facebooku); ekspertem – birofilem też mógłbym zostać (kto nie lubi napić się dobrego piwa?), ale na tę fuchę kandydatury nie zgłaszam, bo nie chciałbym odbierać zajęcia koledze Michałowi Z. Potrafiłbym wymienić jeszcze wiele dziedzin, strony by z pewnością nie starczyło, ale najważniejsze w kontekście aktualnego numeru jest to, że ponieważ, wstyd się przyznać, ale widziałem dwie części filmu Adrenalina z Jasonem Stathamem w roli głównej, znajomy kiedyś opowiadał mi, jak uciekał przez zbirami, a koleżanka wspominała, że chciałaby skoczyć na bungee – mogę zostać ekspertem w temacie adrenaliny. Niniejszym więc się nim obwołuję, dalej będę się wypowiadał o adrenalinie jako ekspert, niech nikt nie próbuje podważać

WYDANIE LISTOPADOWE:

FOTO

Jeśli masz coś ciekawego do powiedzenia w tym temacie, dysponujesz ciekawym materiałem lub chcesz zaprezentować swoją firmę - odezwij się do nas! Na materiały czekamy do 20 października. 96

lounge ...bo jakość ma znaczenie

moich kompetencji i wiedzy w tym zakresie, jestem wybitnym znawcą tematu i to powinno ewentualnym krytykantom wystarczyć. Mógłbym, jak uczyniłoby zapewne wielu współczesnych ekspertów, zacząć od spojrzenia do Wikipedii i przeczytania w niej, co to tak naprawdę jest ta adrenalina, z czego się składa i po co nam ona – Wiki to jest jednak źródło nie do końca wiarygodne (patrz: kazus prezydenta i BBN). Poza tym nie chce mi się, poradzę sobie bez tego. Tak więc: dawno, dawno temu adrenalina była czymś bardzo przydatnym mężczyznom (ekspertem ds. kobiet na razie nie zostałem, więc na ich temat się nie wypowiadam). Jak powszechnie wiadomo, musieliśmy wtedy zmagać się z dziką aurą i jeszcze dzikszymi zwierzętami. Ponieważ przed tymi ostatnimi częściej trzeba było uciekać niż je gonić, przeciętny człowiek w tamtych czasach biegał szybciej niż Usain Bolt. Tak przynajmniej twierdzą znawcy tematu, czyli m.in. ja. Potem adrenalina była przydatna w wielu wojnach, a teraz? Siedząc przed komputerem raczej mało jej potrzebujemy. Ale ciągle ją w sobie mamy, dlatego niektórzy organizują wspomniane skoki na bungee czy skoki ze spadochronem, np. ze Szkieletora, ewentualnie zapodają sobie rozrywkę w postaci jazdy tramwajem bez biletu – ale to wszystko dotyczy raczej mniejszości. Co więc z resztą? Co z tą adrenaliną u nich? Dokonawszy eksperymentu myślowego stwierdzam, że ona gdzieś musi być w społeczeństwie, zwłaszcza w jego męskiej części, zmagazynowana i mieć jakiś wpływ na tego społeczeństwa funkcjonowanie, być może niemały – lecz gdzie jest i jaki ma wpływ, o tym ewentualnie mógłbym się wypowiedzieć w następnej eksperckiej opinii. WOJCIECH KLĘCZAR Skargi, wnioski, opinie: wojciech.kleczar@gmail.com


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.