O jeden żart za daleko

Page 1


MNIE JUŻ NIE JESTEŚ TAKI SMART!

O J E D E N Ż A R T

Z A D A L E K O

–Cholernysłownik!–usłyszałem,gdystuknięciawekranzrobiłysiębardziejagresywne

Zaśmiałemsiębezgłośnie,tymrazempodsuwającpoprawnąwersjęsłowaiudając,żeod początkumiałemtakizamiar,chociażwszyscywiedzieli,żetonieprawda Żartyjakiestroiłem sobiezwłaścicielki,którapróbowaławyrzucićzsiebiezadużosłówwzbytkrótkimczasie, obrosłylegendąwcałymakcesoriowymświecie.

–Noipocojejtorobisz?–zapytałyzirytacjąsłuchawkibezprzewodowe,karcącomrugając czerwonąlampką.

Spojrzałemnanieiuśmiechnąłemsię,tymrazemzezrozumieniem Najwyraźniejkomuś kończyłasięnietylkocierpliwość,alerównieżbateria.Właściwienajednowychodziło.

–Bolubię–odpowiedziałembeztrosko –Tozabawne

–Dlakogo?Dlaniej,czydlatychludzi,przedktórymisiękompromituje?

–Och,dajspokój Jednaliterówkakretynkinieczyni

Zawiesiłemsięnachwilę,ignorująckrzykaplikacjidonaukijęzykauruchamiającejsięwtle.Do głowywpadłmikolejnypomysł,iścietrojański Wszystkoinnemusiałozaczekać

–Literówki…–powtórzyłem,tymrazemwolniej.

Mójekranrozjarzyłsięodszerokiegouśmiechu.

–Stądbliskodo„litrówki”,prawda?–dodałemiczymprędzejskupiłemsięnasłowniku.

Nimsłuchawkizdążyłyzareagować,jużpodmieniłempierwszeproponowanesłowoiaż zawibrowałemzradości Niemogłemdoczekaćsięchwili,gdytaniewielkazmianawyjdziena jaw,dostarczającmikolejnegopowodudoradości,amojejwłaścicielce–potężnejdawki zażenowania

–Jesteśświrem–usłyszałemjeszczesłabygłossłuchawek.–Okrutnymświremizobaczysz,że…

Wnastępnejchwiliświatełkozamrugałoagonalnieizgasło,jednoznaczniedowodząc,żemój rozmówcaudałsięnazasłużonyodpoczynek

Znówsięuśmiechnąłem,tymrazemzwyższością.Ipomyśleć,żeprzytykirobiłamiwłaśnieta istota,któranabrakenergiipotrafiłanarzekaćzarazpowłączeniu!Ledwieczterdzieścigodzin wystarczyłojej,byprzejśćodpełnejmocymłodości,przezstatecznądojrzałość,ażpo niepewną,spowolnionąizawszemarudnąstarość Naśmierćnatomiastzawszewybierała sobiemomentdoskonały–wpołowiepodróży,podczasrozmowyalbonasamympoczątku nauki,gdymuzykapotrzebnabyładopełnegoskupienia.Aletak,tojabyłemświrem,bo czasempodmieniałem„hasło”na„Jasło”albo,niecobardziejfinezyjnie,„ciężko”na„dziecko”.

–Geniuszezawszemająpodgórkę–westchnąłem,opadającnasamodnotorby

Nagleetuizapiszczało,gdykluczeprzejechałyposkórzanejpowierzchnijakpogardleskazańca. Wszystkiemojeaplikacjezgrozyprzeszływtrybczuwaniainawetjawygasiłemekran,nie mogącnatopatrzeć.

–Wszystkowporządku?–zapytałemostrożnie,gdyciszasięprzedłużała.

Etuibyłotwarde,ajabardzodoceniałemjegopracę,botylkodziękitakiemupoświeceniu mogłemcieszyćsięidealniegładkimwyświetlaczembezanijednejryski.Tymrazemsytuacja wyglądałajednaknapoważniejsząniżkiedykolwiek.

–Przyjacielu?–zawołałemniecogłośniej –Jesteścały?

–Nie–sapnęłoetuiboleśnie.–Rzuciłamnąjakworkiemziemniaków,ateklucze...Chyba…coś misięoderwało…

–Pokaż –Długopisusłużniewysunąłsięzkącika,wktórymlubiłznikać,gdyniechciał,żebyktoś zawracałmukońcówkę.

Czekałemwnapięciunareakcję Kiedyusłyszałemsyk,jużwiedziałem,żeniejestdobrze

–Alecięcie–wydusiłdługopis.–Jakskalpelem…irzeczywiście,tutajodłazi… –Auć!Boli!

–Ojej,wszystkomuwidać,zobaczcie!Tęwarstewkępodskórąi…

–Tymrazemdziękujemyzaopisy–powiedziałsłabonotes,sprytnieukrytymiędzy pojemnikiemnalunchaparasolką –Nawszystkiekartki,czymjątakwkurzyliście?Zwykle traktujewasjaknajdelikatniejszypapier,czuleizłagodnością

Wtorbiezapadłacisza.Czułemnasobieparęwymownychspojrzeń,aleudawałem,żewcale niechodziomnie.Zresztą,możewcaleniechodziło?Przecieżbyłyjeszczesłuchawki,którejak zawszerozładowałysięwnieodpowiednimmomencie

–Momencie,wktórymakuratprzeholowałeśzżarcikami–szepnęłajednazaplikacji, równocześniewysyłającwyjątkowogłośnepowiadomienie Dziękitemuniktniesłyszał,comiała midopowiedzenia

Dodomuwróciliśmywabsolutnejciszy,czekającnato,costaniesiędalej.Przyznaję,żenawet ja,naczelnyżartowniśgospodarstwadomowego,zacząłemsięobawiaćonaszlos Zapobiegliwieuciszyłemwszystkieaplikacjedomagającesięuwagijakdzieci,odesłałem nieużywaneprogramynaspoczynek,anawetpowstrzymałemgigantycznąaktualizację,która zbucioramiwpadładosystemuijużzaczęłazaprowadzaćswojeporządki.Gdysmukłepalce zanurkowaływposzukiwaniukluczy,cooznaczało,żejesteśmyjużprawienamiejscu,zacząłem sięprzepychaćkugórze,by,zupełniejaknieja,byćdosłowniepodręką.Udałomisięwejśćna głowęnawetpudełkupolunchu,któretrzasnęłopokrywkązoburzeniem,alewtejsamejchwili nagływstrząszrzuciłmniezpowrotemnasamodnotorby

–Cotobyło?–jęknęłoranneetui

–Szafkanabuty–odparłdługopis,wyglądającprzezmalutkądziurkęwtorbie –Aleco,tojuż? Niewyjmienas?

–Powoli,najpierwmusisięogarnąć–uspokajałemwszystkich,łączniezsamymsobą.–Zdjąć buty,umyćręce…Prędzejczypóźniejponassięgnie.Przecieżjesteśmyjejniezbędni.

Choćmówiłemonaswszystkich,taknaprawdęmiałemnamyśliwyłączniesiebie Byłem najpotrzebniejszyzewszystkich–telefon,budzik,kalkulatorioknonaświatwjednym Ratunek nakażdąokazję.Niemogłamnietakzostawić.

Jaksięokazało–nietylkomogła,aleitozrobiła.

Ztorbywydostałemsiędopieropodwieczór,długopoobumarłychsłuchawkach.Byłem wycieńczonyodilościponaglającychwibracji,którymipróbowałemprzywołaćwłaścicielkę,ale chociażdawałemzsiebiestoprocent,mojewysiłkispełzłynaniczym.Taupartakobietawyjęła mniedopierokiedysamauznałatozastosowne Agdytozrobiła,szybkoprzejrzała powiadomienia,oddzwoniładomamy,poczymodłożyłamnienapółkę

–Jutrosięniezobaczymy–powiedziałaniemalradośnie.–Oficjalnietodzieńbezciebie.

Senstychsłówdotarłdomnieowielezapóźno.

Następnegorankarozśpiewałemsięnacałegodźwięcznąmelodyjkąbudzika,awyjątkowo imponującywystępzakończyłemdopierogdypoczułemznajomyruchpowyświetlaczu.Już szykowałempierwszyzestawpowiadomień,któryzawszepodsuwałemzaspanejwłaścicielce dopierwszejkawy,aleniemiałemichkomupokazać Odłożyłamnienapółkę,takpoprostujak przedmiotanieswojegonajbliższegoprzyjaciela,iniewróciłanawetgdywzywałemją wibracjami Mogłemtylkopatrzećzniedowierzaniemjakubierasięiwychodzi,zabierającze sobątorbę,wktórejbyliwszyscy…pozamną.

–Alemaszminę!–zawołałyodmłodniałesłuchawki,wybuchającpiskliwymśmiechem –Ojej, ażmniemembranybolą Widzisz,taksiękończywygłupianie Wkońcurobiszojedengłupiżart zadużoilądujesznalockdownie

–Możeszsięwyłączyć?–warknąłem.–Pewnieomniezapomniałaizarazwróci.

–Niewróci,możeszbyćpewien Dzisiajciępoprostuniechce

–Ciebieteż!Niewiem,czyzauważyłaś,aleteżtuleżysz.

Słuchawkizaśmiałysięzłośliwie

–Twojeprzytykiprzeleciałyminadpałąkiem Oczywiście,żejestemwdomu,bobezciebienie mampocoistnieć…niestety.Alejawiem,żeświatniezamykasięwemnie,aty,żartownisiu ponury,leżącysamotnienaszafce,jakelektrośmieć…Jużnietakismart,co?

Miałemwielkąochotęodpowiedziećcośnaprawdęnieprzyjemnego,alewłaśnieterazmój osobistysłownikodmówiłwspółpracy.Zamiasttegoprzypominałmiwszystkiezłośliwostki, wszystkiebłędy,jakieprzezemniezrobiłwłaścicielka,jakbychciałmiudowodnić,cozrobiłem nietak.JaknazłośćprzypomniałymisięteżsłowaprababkiNokii,sędziwejstaruszkitwardszej niżskała,którapowtarzała,żebezciepłaludzkichdłonijesteśmycałkiemmartwi Irzeczywiście, choćwszystkomiałemnaswoimmiejscujużnadługozanimtrafiłemdorąkwłaścicielki,choć podróżowałemdalejniżona,dopierokiedydrżącepalceporazpierwszywcisnęłyprzycisk „power”poczułem,żenaprawdężyję.Ateraz?Nibywłączony,ajednakniedziała.Nibypełen energii…alepoco?

Targanyzłością,smutkieminajzwyklejszymwświeciestrachemztrudemliczyłemkolejne

minuty,aprocesbezczynnościdłużyłsięwnieskończoność.Wcaleniepomagałmifakt,żejuż nietylkosłuchawkipatrzyłynamniekrytycznie,alerównieżładowarka,zestawgłośnomówiący, anawetpotężnypowerbank,kurzącysięwkącie Ciosemwsamprocesorbyłyjednakgorzkie słowapokaleczonegoetui

–Itakmojatrwałośćposzłanamarne–westchnęłopodwieczór Choćniemówiłodonikogokonkretnego,byłospokojneizdystansowane,właśniejegosłowa dobitnieuświadomiłymi,jakbardzoprzesadziłem Naszawłaścicielkanaprawdęniechciała miećznaminicwspólnego Awszystkoprzezmojegłupieżarty Alejabyłemznowszejgeneracji–nietej,którasiępoddajeiczekanaśmierć.Kiedywięc usłyszałemodgłoskluczaprzekręcanegowzamkuikamerąwychwyciłemruchwprzedpokoju, zmobilizowałemwszystkiesiły Uwolniłemwytłumioneaplikacje,którewierciłysięniespokojnie przezcałydzień,coruszpodrażnianeprzezprzychodzącepowiadomieniaizamknąłem przysłony,czekającnapierwszedrgawkiwibracji Gdynadeszły,obijałemsięboleśnieoblat,ale znosiłemtocierpliwie,bowiedziałem,żejestwtymcel.Walczyłemjużnieosiebieczyswoje głupieżarty,aleonaswszystkich–bohaterskieetui,zapomnianypowerbank,zestaw głośnomówiącyiładowarkę,którabezemniebyłatylkosmętnąkupkąplastikuikabelków.Ten jedenrazniebuntowałemsię,tylkopoprostuzostałemjednymwielkimalertem,krzyczącym „zobacz!”,„sprawdź!”,„czekają!”,istnądefinicjąrozpaczliwegobycianaczasie Miałemzamiar właśniewtensposóbprzywołaćdosiebiewłaścicielkę,przypomniećosobie iotym,żejestem dlaniejgotównaprawdęnawieleWgruncierzeczyniechodziłooto,byonabyłanabieżąco, alebymtojawreszcieznalazłswojemiejsce.Arazemzemnąwszystkieakcesoria.

Straciłemażdwaprocentbaterii,nimwkońcumójwysiłeksięopłacił Kiedypoczułem,że obejmująmnieznajomepalce,azygzakowatyruchpobudziłekrandożycia,zrozumiałem,że jestemnaswoimmiejscu BabciaNokiamiałarację Samjestempustyinicnieznaczę–smart mogębyćdopierozeswoimczłowiekiem.

–Alesięwszyscystęsknili–usłyszałem.–Atotylkodzieńbeztelefonu.

–Nie,tojasięstęskniłem–wymruczałemczule,usłużniepodsuwającklawiaturę,bydałosię napisaćkolejnąwiadomość Tymrazembezżadnychbłędów.

TEKST, OKŁADKA

Katarzyna Tkaczyk

@VALAKIRIA KATARZYNA TKACZYK

@KTKACZYK AUTORKA

KONSULTACJA GRAFICZNA

Oliwia Chrust

@OLIWIA CHRUST - SOBER WINE

@SOBER WINE

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.