Aleksandra Domańska, Ulica cioci Oli

Page 1



Aleksandra Domańska

ULIC A C IOC I OLI z dziejów jednej rewolucjonistki

WYDAWNICTWO KRYTYKI POLITYCZNEJ



Dzieciństwo sielskie, anielskie

I otworzysz księgę pamięci. I z niej będzie czytane, a w niej jest pieczęć ręki każdego człowieka. I zatrąbi wielki szofar i słyszalny będzie cichy szept. (Z modlitwy na święto Rosz ha-Szana)



Kozłowskiej 1 To było 5 maja 2007, gdy w prasie ukazała się informacja, że prezes Instytutu Pamięci Narodowej skierował do Rady Warszawy pismo w sprawie „dekomunizacji” kilkunastu warszawskich ulic. Zaapelował w nim do władz miasta o „podjęcie niezwłocznych działań ukierunkowanych na jak najszybsze dokonanie zmian nazw, które nie licują z szacunkiem dla pamięci o ofiarach komunizmu”. Z doniesień prasowych wynikało też, że jest przygotowywana ustawa, przewidująca między innymi „unieważnienie orderów, odznaczeń i tytułów honorowych przyznanych przez władze komunistyczne za zasługi na rzecz komunizmu”. Na liście ulic wskazanych do dekomunizacji znalazła się też ulica imienia Heleny Kozłowskiej – mojej babki. Mijała wtedy czterdziesta rocznica jej śmierci. Wkrótce potem pojawiły się też wnioski o konieczności przeprowadzenia ekshumacji zwłok działaczy komunistycznych, których groby znajdują się w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach. Tam spoczywa też i moja babka, „dekomunizacja grobów” musiałaby więc i jej dotyczyć. Wszystkie te działania miały służyć – jak mówił projektodawca tej ustawy sejmowej, senator Piotr Andrzejewski – „uzdrowieniu historycznej pamięci Polaków”. Wydało mi się wówczas, że najlepszym sposobem na „uzdrawianie DZIECIŃS T WO SIELSKIE, ANIELSKIE  7


historycznej pamięci” jest podjęcie próby odpowiedzi na pytanie, czy moja babka zasłużyła najpierw na ulicę swego imienia i grób w Alei Zasłużonych, a potem na dekomunizację tej ulicy i ekshumację. Pierwszą czynnością było zwrócenie się do IPN-u z prośbą o umożliwienie dostępu do dokumentów, na mocy których powstał ów projekt. Po pięciu miesiącach (i po dwóch ponagleniach) prośbę „rozpoznano w trybie określonym w art. 30 ust. 1 w zw. z art. 35a ust. 4 ustawy o IPN”, nadając jej numer 479. I to wszystko. Na to, aby dostarczono dokumentację sprawy, trzeba było poczekać jeszcze czas jakiś. Po kolejnych czterech miesiącach „w związku ze sprawą opatrzoną kryptonimem SP-074-6(2)08” Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN udostępniła mnie i mojej matce „biogram Heleny Kozłowskiej opracowany na podstawie opublikowanych, ogólnodostępnych wydawnictw”. Tu wyliczono trzy źródła, z których korzystano. Ironią losu jest, że najwięcej informacji zawierało encyklopedyczne hasło stworzone przez... jej partyjną koleżankę, Celinę Budzyńską, która z tych samych powodów co Helena Kozłowska mogłaby być zlustrowana, gdyby wcześniej trafił się jej ten zaszczyt i została patronem ulicy. Z informacji tu zawartych wynika jasno – co nie było dla nikogo tajemnicą – że moja babka była po wojnie wysokiej rangi dygnitarzem komunistycznym. Ale czy była zbrodniarzem, którego imię i cześć należy zbrukać, zerwać odznaczenia i sponiewierać szczątki? Takiego uzasadnienia w biogramie nie ma. 8  ULICA CIOCI OLI


Natomiast retoryka w dokumentacji IPN-u jest jednoznaczna: „Wnioski o likwidację ul. Heleny Kozłowskiej, jako przejawu gloryfikacji stalinizmu i działalności wymierzonej w suwerenność Polski, są niewątpliwie zasadne”. Warto tu dodać, że mowa o ulicy, na której znajduje się jeden dom: Kozłowskiej 1. A że ten malutki punkt na mapie Warszawy, obarczony aż tak gromkim zarzutem, to fragment mojego intymnego pejzażu, więc postanowiłam powiedzieć: „sprawdzam”. Imię Jak wiele razy w swoim nielegalnym często życiu, tak i teraz – nie żyjąc od lat czterdziestu – moja babka, tym razem w relacji z IPN-em, znów zmyliła tropy. Oto występując z publicznymi oskarżeniami o zbrodniczą działalność, lustratorzy posłużyli się jej fałszywymi danymi osobowymi. Na stronie internetowej IPN można przeczytać: Imię: Helena – a to nieprawda; Nazwisko: Kozłowska – a to nieprawda; Nazwisko rodowe: Lewecka – a to nieprawda; Data urodzenia: 24.09.1910 – a to nieprawda częściowa, bo dzień i miesiąc narodzin się zgadzają; Imiona rodziców: Szymon, Tekla – to też nieprawda, nieco do prawdy zbliżona; Miejsce urodzenia: Grabów – zupełna nieprawda. Jak na tych, którzy gotowi są publicznie ferować wyroki, odbierając ludziom d o b r e i m i ę, za dużo nierzetelności. Jeszcze raz zatriumfował konspirator... DZIECIŃS T WO SIELSKIE, ANIELSKIE  9


Na koniec jest jeszcze rubryka występująca także w kartotekach policyjnych: „znany też jako”. I tu pojawia się miano: Bela Frisz. Mnie ono nie było wcześniej znane. A to jest właśnie prawdziwe żydowsko-galicyjskie imię i nazwisko mojej babki. Można by kpić, że dekomunizując patronkę ulicy „Heleny Kozłowskiej”, ekshumując szczątki „Heleny Kozłowskiej” na Powązkach, ukarano by niesławą nie tego, kogo trzeba. Zamiast „imienia” karę poniósłby „kryptonim”. Jeszcze raz komunista wywinąłby się od odpowiedzialności. Oskarżona „Helena Kozłowska” ochroniłaby przed publicznym pręgierzem Belę Frisz. Przyczyną tego zamieszania jest oczywiście fakt, że babka – wzorem wielu, niekoniecznie komunistycznych, bojowników – od pewnego momentu zaczęła żyć na fałszywych papierach. Należy rozumieć, że przejęła imię i nazwisko niepotrzebne już z jakichś nieznanych względów jakiejś „Helenie Kozłowskiej, z domu Leweckiej, urodzonej w Grabowie”. A swoją drogą, kto to był, kto dał nową tożsamość mojej babce, a teraz „obrywa” za jej życiowe wybory?! Grabów, jak wyczytałam, słynie z tradycji gry w palanta. Nie ma cudów – nie uda się dziś rozstrzygnąć, w jakim momencie (i dlaczego akurat w tym) moja babka, Bela Frisz, została „Heleną Kozłowską z Grabowa”. Tyle w XX wieku było dobrych okazji, aby ukryć, zataić, przekłamać swoją tożsamość! A co dopiero w przypadku wszelkiej maści rewolucjonistów, których istnienie opierało się na zasadzie: „tajne przez poufne”. 10  ULICA CIOCI OLI


W wypadku mojej babki sprawę dodatkowo jeszcze komplikuje fakt, że ona tą „Heleną Kozłowską z Grabowa” była tylko urzędowo i od święta. Nie sądzę, aby ktokolwiek kiedykolwiek zwrócił się do niej per „Heleno”. Wszyscy bowiem, którzy ją znali jako „Kozłowską”, używali imienia „Ola”, będącego jej okupacyjnym pseudonimem. A więc nie „Helena”, ale „Ola”. To jeszcze jedna „garda”, za którą ukrywa się moja tajemnicza babka. Helena nie jest Heleną z jednej strony dlatego, że jest Belą, a z drugiej dlatego, że jest „Olą”. Nie dość tego. I ja, wchodząc w rolę obrońcy „dobrego imienia” mojej babki (choć tę rolę w istocie nie tak pojmuję), też mam swój udział w zagmatwaniu tego obrazu jej tożsamości. Oto bowiem – co trudno może zrozumieć, ale tak właśnie było – od dzieciństwa nie nazywałam jej „babcią”, lecz „ciocią”. Jak chce tego anegdota rodzinna, miałam kiedyś, pod bramą przedszkola na ulicy Sandomierskiej, oznajmić, że jest ona za młoda na babcię, więc będę ją nazywała ciocią. I przyjęło się to potem w naszej rodzinie, że nie mówiło się o niej inaczej, jak „ciocia Ola”. Dość że ta, o której – w zgodzie z papierami – powinnam mówić „babcia Helenka”, została „Ciocią Olą”, a ulica jej imienia, zamiast „ulicą Heleny Kozłowskiej”, będzie w mej opowieści „ulicą Cioci Oli”. I prawie nic tu nie będzie na pewno... „Prawdziwe życiorysy komunistów nigdy nie będą napisane” – powie Czesław Miłosz w Roku myśliwego...

DZIECIŃS T WO SIELSKIE, ANIELSKIE  11


„Pod dziurawym niebem mglistej i złudnej pamięci” (Milan Kundera Spotkanie)

To, co dotąd o niej wiedziałam, spisane zapełniłoby raptem pół kartki papieru: Że Ciocia Ola urodziła się Żydówką, ale od swego żydostwa uciekła. Że zanim uciekła, miała inne nazwisko, ale jakie – nie wiedziałam. Że urodziła się w Oświęcimiu. Uciekając więc od żydostwa, uciekła być może od swego żydowskiego przeznaczenia. Że była Żydówka stała się rychło potem komunistką. Funkcjonariuszką KPP. Że mój dziadek też był komunistą i miał na imię Aleksander. Że moja mama urodziła się w więzieniu – na Pawiaku (w żeńskiej części – na Serbii). I że przez znaczną część okupacji były rozdzielone. I że cudem było ich ponowne spotkanie. Tak jak cudem jest moje istnienie. Że podczas okupacji Ciocia Ola była oficerem politycznym w batalionie im. Czwartaków AL – a więc także i o niej opowiada Pokolenie Czeszki i Wajdy. Że po wojnie została wysokiej rangi dygnitarzem komunistycznym i że to z takimi jak ona kojarzą się mroczne określenia: „żydokomuna” i „stalinowiec”. I że kochała mnie i rozpieszczała. 12  ULICA CIOCI OLI


I że dawała pozyskane z zagranicy, gdzie schroniły się resztki jej rodziny, grejpfruty, bo są luksusowe i zdrowe. A ja ich nienawidziłam, bo gorzkie. Że trzykrotnie woziła mnie po kurortach Bułgarii i Rumunii. I że na kilka miesięcy przed śmiercią, w lecie 1967 roku (i na kolejne kilka przed marcem 1968), oznajmiła mi, że płynie we mnie krew żydowska. A potem – 23 listopada – umarła. Była wtedy młodsza od siebie samej, bo „Helena Kozłowska z Grabowa” pomogła jej odjąć sobie cztery lata. I tak już zostanie „na wieki wieków amen”, o ile nie rozkopią jej grobu. Tak było dotąd. Teraz zaś, wraz z podjęciem tej pracy, jej życie zamieniło się dla mnie w zbiór pytań. O komunistyczne przewiny, ale także o przyczyny, dla których do tych przewin doszło. Przy czym nie moją rolą jest stawiać własną babkę przed trybunałem historii, a pamięć o niej opatrywać paragrafami (nie wątpię, że będą mieli taką pokusę inni). Ja chciałabym pytać nie po to, aby osądzić, ale aby zrozumieć. Biogramy Nie ułatwia mi zadania fakt, że śladów jej obecności jest niezwykle mało. Wszystkie dokumenty potwierdzające jej istnienie mieszczą się w skromnej plastikowej teczce formatu A-5 – książeczka ubezpieczeniowa, nekrologi i telegramy kondolencyjne, dwa artykuły prasowe z inforDZIECIŃS T WO SIELSKIE, ANIELSKIE  13


macjami o niej i trochę zdjęć, w większości z ostatniego, emeryckiego fragmentu życia, takie typu „Zakopane zimą”. Do tego garść wspomnień rozproszonych w jakichś okolicznościowych drukach i jeszcze w maszynopisach próbki literackie jej autorstwa. Oficjalne biogramy znalazłam dwa. Jeden, na który powołuje się IPN w swych działaniach dekomunizacyjnych, został wydrukowany w Słowniku Biograficznym Działaczy Polskiego Ruchu Rewolucyjnego (to ten autorstwa Celiny Budzyńskiej – gdyby ona wiedziała, że jej świadectwo posłuży oskarżycielom...). Powstał on już po śmierci Cioci Oli, ale z pewnością zawiera wiedzę zaczerpniętą jeszcze od niej samej. I nie ma innego dokumentu, który by pełniej ilustrował biografię mej babki. Ale i tu wszystko zaczyna się od określenia: „Helena Kozłowska, córka Szymona, rzemieślnika”. A to nieprawda... Drugi zaś biogram został opublikowany jeszcze za życia Cioci Oli – w 1963 roku – w książce wspomnieniowej o Czwartakach. Mogła więc mieć wpływ na jego brzmienie. A tam pierwsze zdanie brzmi: „Kozłowska Helena «Ola», ur. 24 ix 1910 r. w pow. Ostrów Mazowiecka, w rodzinie robotniczej”. A to nieprawda... Księga Yizkor Nie ma dokumentów, a gdy się trafią, każą w siebie wątpić. Nie ma takiej księgi, która by mówiła, jak było naprawdę. Zresztą, nawet gdyby była, nie przeżyłaby dwudziestego wieku, którego specjalnością były płonące archiwa. W przy14  ULICA CIOCI OLI


padku Cioci Oli dokumenty płonąć mogły zarówno przed wojną, w jej trakcie, jak i po wojnie. A jeśli dodać do tego manewry z pamięcią, które każą zaprzeczać nawet własnemu losowi, wiedzy „obiektywnej” uzyskać niepodobna. Symbolicznym obrazem tego braku jest żydowska Księga Yizkor (hebr. „pamiętaj”). W miejsce objawionej Księgi, która niegdyś jednoczyła ich lud, gromadzi się dziś zbiór relacji tych, którzy ocaleli z pożogi. Tak, aby świadectwa jednostkowych losów mogły na powrót zsumować się w obraz świata. Ale że – jak pisze Kundera w Zasłonie – „człowieka oddzielają od przeszłości dwie siły, które natychmiast biorą się do wspólnego dzieła: siła zapomnienia (która zaciera) i siła pamięci (która przeinacza)” – to świat, który się rodzi ze świadectw, jest światem migotliwym, niemogącym uzyskać trwałej formy, wewnętrznie sprzecznym. Jak w kalejdoskopie – z mnóstwa drobnych elementów układa się wciąż inny obraz. A jednak świat ten istnieje, żyje, mieszka, także w domu na Kozłowskiej 1. Nie inaczej jest z losami ludzi, których nie ma. Aby znów można było się z nimi spotkać, trzeba poskładać wiedzę o nich z fragmentów, strzępów. I pozwolić przemówić świadkom. Kartoteki Świadków (prawie) nie ma już wśród żywych. Muszą więc przemówić umarli. Nie jest to proste, zwłaszcza jeśli dotyczy żydowskich przodków. Takich częściej niż na cmentarzu znajduje się w kartotekach, gdzie tkwią w postaci DZIECIŃS T WO SIELSKIE, ANIELSKIE  15


fiszek, niejednokrotnie będących jedynymi dowodami na ich istnienie. A teraz potrzebni mi są oni, żeby spróbować odpowiedzieć na pierwsze z fundamentalnych pytań – od czego i dlaczego bohaterka tej opowieści, moja babka – Ciocia Ola – uciekła w komunizm? Opowieść wysnuwa się prawie z niczego: najpierw jest wieść z biogramu Celiny Budzyńskiej o prawdziwym, rodowym nazwisku Cioci Oli – Bela Frisch. Potem informacja o prawdziwym miejscu urodzenia – Oświęcim (co by było, gdyby Ciocia Ola nie przekazała tych informacji tej, która stała się potem jedynym kronikarzem jej życia! Zostałaby pewnie na zawsze „Heleną Kozłowską z Grabowa” – nawet dla mnie…). A skoro dysponuje się tymi dwoma faktami, można już, przy pomocy niezwykle mi pomocnej Anny Przybyszewskiej z ŻIH-u, otworzyć jedną z kart Księgi Yizkor – kartotekę Yad Vashem. Yad Vashem zaświadcza nie tyle o życiu ludzi, ale o ich śmierci. A że w przypadku żydowskich losów często ani życie, ani śmierć nie są do udowodnienia, dowodów istnienia szuka się przez dedukcję. Informatorzy piszą to, co pamiętają, a potem porównuje się różne świadectwa: imię ojca to samo (lub podobne), data i miejsce urodzenia wskazać mogą charakter więzi rodzinnych. Tak powoli przed moimi oczyma pojawiła się rodzina Friszów (Frischów) z Oświęcimia: ojciec – Szymszon, późniejszy Szymon, matka – Tilla, Cila, późniejsza Tekla, z Lauferów i siódemka ich dzieci: Ryfka (Regina), Izrael, Mati, Salla, Bear, Lejbisz (Leon), no i Bela, moja babka. 16  ULICA CIOCI OLI


Zdobycie tych informacji byłoby zapewne trudniejsze, gdyby nie dość wyjątkowy jak na żydowskie losy traf – jedna ze śmierci w tej rodzinie jest znana „z imienia i nazwiska”. Oto zanim doszło do anonimowego, najczęściej „ostatecznego rozwiązania”, jednego z Friszów – Izraela ­ powieszono podczas publicznej egzekucji na rynku w Chrzanowie. Ta „zobiektywizowana” śmierć doczekała się większej niż zwykle ilości świadectw, było więc więcej materiału do dedukcji. Ale oprócz tego, że moi umarli przedstawili mi się z tej kartoteki z i m i e n i a (poza tym niewiele więcej po nich pozostało), to jeszcze wyswatali nas żywych – mnie poszukującą informacji i tych, którzy informacje zgłosili do katalogu zgładzonych. I tak po jakimś czasie, dzięki pośrednictwu różnych osób, otrzymałam list od Haliny – ponadosiemdziesięcioletniej dziś córki najstarszej siostry Cioci Oli – Reginy, powiem wprost: od ciotki Haliny. Mieszka w Stanach i ma trzydzieścioro wnuków (naraz bardzo mi się powiększyła rodzina…). A w liście kolejne świadectwo żydowskiego rodowodu mojej babki. Że prowadzili handel zasłonami i serwetami, że dzieci było siedmioro, że na komunizm zachorowała w tej rodzinie tylko Bela, inni zaś się pożenili, powychodzili za mąż, porodzili dzieci, nieświadomi swego przyszłego losu… Sam fakt, że miałam do czynienia z pamięcią kogoś, kto znał przedwojenną Ciocię Olę, był wydarzeniem. A świadectwo wydawało się pewne...

DZIECIŃS T WO SIELSKIE, ANIELSKIE  17


Aleksandra Domańska Ulica Cioci Oli. Z dziejów jednej rewolucjonistki Warszawa 2013

Copyright © by Aleksandra Domańska, 2013 Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2013

Wydanie I Printed in Poland ISBN 978-83-62467-98-3

Redakcja: Krystyna Kurman Indeks: Aleksandra Toeplitz Korekta: Urszula Roman Projekt graficzny i typograficzny, skład i łamanie: Katarzyna Błahuta Opracowanie zdjęcia na okładce: M.B. Zdjęcia w książce i na okładce: archiwum Aleksandry Domańskiej

Druk i oprawa:

www.opolgraf.com.pl

Wydawnictwo Krytyki Politycznej ul. Foksal 16, II p. 00-372 Warszawa redakcja@krytykapolityczna.pl www.krytykapolityczna.pl

Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej są dostępne w promocyjnej cenie w redakcji Krytyki Politycznej (ul. Foksal 16, II p., Warszawa), Świetlicy KP w Łodzi (ul. Piotrkowska 101), Świetlicy KP w Trójmieście (ul. Nowe Ogrody 35, Gdańsk), Świetlicy KP w Cieszynie (ul. Zankowa 1, Cieszyn) oraz księgarni internetowej KP (www.sklep.krytykapolityczna.pl), a także w sieci Empik i dobrych księgarniach na terenie całej Polski.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.