56.KFF - Gazeta Festiwalowa nr 4

Page 1

4 4 4 - 5 CZERWCA 2016 | WWW.KRAKOWFILMFESTIVAL.PL

NAJWAŻNIEJSZE NAGRODY PRZYZNAWANE NA FESTIWALU ZŁOTY RÓG – DLA NAJLEPSZEGO FILMU W MIĘDZYNARODOWYM KONKURSIE FILMÓW DOKUMENTALNYCH SREBRNY RÓG – DLA NAJLEPSZEGO PEŁNOMETRAŻOWEGO DOKUMENTU ORAZ NAJLEPSZEGO ŚREDNIOMETRAŻOWEGO DOKUMENTU ZŁOTY SMOK – DLA NAJLEPSZEGO FILMU W MIĘDZYNARODOWYM KONKURSIE FILMÓW KRÓTKOMETRAŻOWYCH SREBRNY SMOK – PRZYZNAWANY ODDZIELNIE DLA DOKUMENTU, ANIMACJI I FABUŁY W MIĘDZYNARODOWYM KONKURSIE FILMÓW KRÓTKOMETRAŻOWYCH SKIM

ZŁOTY LAJKONIK – DLA NAJLEPSZEGO FILMU W KONKURSIE POL-

SREBRNY LAJKONIK – PRZYZNAWANY ODDZIELNIE DLA DOKUMENTU, ANIMACJI I FABUŁY W KONKURSIE POLSKIM ZŁOTY HEJNAŁ - DLA NAJLEPSZEGO FILMU W KONKURSIE DOCFILM-

MUSIC Koncert Moniki Brodki na HBO Party w Forum Przestrzenie

SMOK SMOKÓW – NAGRODA INDYWIDUALNA ZA CAŁOKSZTAŁT TWÓRCZOŚCI (W TYM ROKU DLA MARCELA ŁOZIŃSKIEGO)

ODKRYWAMY PRAWDĘ Przed MOS-em migają żółte torby, które widać nawet między strugami deszczu, litry wina w wersji domowej wypełniają plastikowe kubeczki, a ludzie kręcą się przed salami kinowymi. Rozmawiają, tworząc wspólny szum, w którym można wychwycić kilka konkursowych tytułów, skrawki opinii, uprzejmości. Wir festiwalu nieustannie się kręci, a do werdyktu jury coraz nam bliżej. Wśród konkursowych sekcji znajdziemy oczywiście filmy dokumentalne. Dziewiętnaście opowieści, kilkanaście różnych produkcji z całego świata. Wśród nich Estonia, Syria, USA, Izrael, a także Polska. Historie poruszające, wymagające, często niekomfortowe. Filmy dyskusyjne i podzielone opiniami. Przecież już sam fakt oglądania dokumentów jest spekulacyjny. Z jednej strony nie idziemy do kina na hollywoodzki film, który ukazuje olśniewające gwiazdy i mamiącą kolorami historię. To nie są także tv talk-show, w którym problemem jest zbyt duża liczba butów. Faktycznie, na KFF oglądamy rzeczywistość. Rzeczywistość, życie, świat i ludzi. Małe, hermetyczne grupy, o których nie myślimy przy jedzeniu kolacji, ale z którymi mierzymy się w czarnej otchłani kina. Światła gasną, a my zostajemy rzuceni w prawdę. Prawdę, która boli, wzrusza, jest bezpośrednio szczera. Ale z drugiej strony, po seansie idziemy na wino, bankiet, kręcimy się ze znajomymi po mieście. Wymieniamy zdania. Lepsze, gorsze, mocne, powtarzalne. Nim się obejrzymy, już będziemy rozmyślać o tym, o której musimy jutro wstać do pracy. W tym oczywiście

nie ma nic złego. Pytanie tylko, czy kreujemy się na niszowych odbiorców, czy naprawdę dociera do nas to tornado zwalających z nóg historii? Z tym pytaniem powinniśmy wchodzić na kolejne seanse. Bo program mieni się od niesamowitych dokumentów. Zdecydowanym faworytem jest z pewnością „21 x Nowy Jork”. Wierzcie, że jest na ustach wszystkich! Każdy zapytany o dokument, który zapamiętał wspominał o filmie Piotra Stasika. Powinniśmy być szczególnie dumni, w końcu o undergroundzie amerykańskich snów opowiada Polak. Z kolei wśród dokumentów pełnych sprzeczności znalazła się „Ikona” oraz „Dziewiątka”. „Ikona”, film Wojtka Kasperskiego, była komentowana jako fantastycznie zrealizowana historia, która dotyka tak ważnego społecznie tematu. Ale pojawiały się również opinie o braku prawdziwie ludzkiej historii w dokumencie, nawet o nudzie, rozciągłości. Podobnie było z „Dziewiątką”, która przedstawia inne odbicie Kalifornii. Nie mamy palm i surferów. Po zakurzonej ulicy spacerują dziwki, które przeklinają i palą papierosy. Feministyczne – mówią jedni, przedmiotowe – drudzy. Myślę, że przede wszystkim prawdziwe, w przekłamanym kalifornijskim świecie prezentowanym na Instagramie dość już mamy arbuzów i plaż. Z kolei moimi osobistymi faworytami jest „Alisa w Krainie Wojny” (Alisa Kovalenko) – osobisty dokument o wojnie na Ukrainie oraz „Życie na granicy” – życie w obozie dla uchodźców opowiedziane z perspektywy żyjących tam dzieci. Po seansie na sali kinowej zapadła absolutna cisza, a łzy ciekły jeszcze po wyjściu.

Myślę, że niezależnie od werdyktu powinniśmy być nasyceni wieloma dobrymi dokumentami. Teraz możemy wymieniać się najlepszymi tytułami i inteligentnie dyskutować o filmach, przywołując konteksty i opowiadając historie poszczególnych kultur. Jednak mam wrażenie, że czasem dużo ważniejsze są te dokumenty, po których nie będziesz miał najmniejszej ochoty na to białe wino i bywanie w najmodniejszych krakowskich miejscach. To te po których wrócisz do domu i w nim zostaniesz z konkretną historią w sercu. Nie dlatego, by minimalizować swoje własne problemy, porównując do tych, które mają dzieci z Shengal. Raczej dlatego, by pomyśleć o kimś samemu i w spokoju, przeżyć jakąś historię dłużej niż mgnienie rozmowy. Stanąć obok prawdy, a nie obok jej pozoru. Jakkolwiek będziemy przeżywać nasze festiwalowe doświadczenia, dobiegamy do mety i czekamy na ogłoszenie zwycięskich filmów. Jak przyznał Klaus Eder – mieliśmy okazje zobaczyć zróżnicowane i świetne dokumenty, które poruszały niesamowicie trudne tematy. Eder skusił się nawet na stwierdzenie, że to jeden z lepszych tego typu festiwali w Europie. Myślę, że możemy wyjść na chwilę z naszej polskiej martyrologii, pobyć trochę dumnym i już w tym momencie oczekiwać kolejnej edycji Krakowskiego Festiwalu Filmowego! Julia Smoleń

W NUMERZE

Trio Bielawska, Maciuszek i piotrowska

IKONA, PORTRET ZBIOROWOŚCI STR. 3

Ikona

BIELAWSKA: MÓWILI JEJ MARIANNA STR. 2

TO MUSIAŁO SIĘ TAK SKOŃCZYĆ... CEREMONIA WRĘCZENIA NAGRÓD POKAZ FILMÓW NAGRODZONYCH DZIŚ, KINO KIJÓW.CENTRUM, GODZ. 20:00 4 czerwca zbliża się wielkimi krokami, a z nim chwila na którą ze zniecierpliwieniem czekali wszyscy sympatycy Krakowskiego Festiwalu Filmowego i miłośnicy kina. Sobotniego wieczoru Kino Kijów. Centrum wypełni się znanymi osobistościami, przybyłymi gośćmi i laureatami poszczególnych konkursów. Podniosła atmosfera, nastrój podniecenia oraz chwila, w której jury poda werdykty i stanie się jasne, do kogo w tym roku powędrują nagrody. Nie może was zabraknąć na tym wydarzeniu! Uczestnicząc w seansach i wydarzeniach towarzyszących 56. Krakowskiemu Festiwalowi Filmowemu pewnie niejednokrotnie zastanawialiśmy się, kto w tym roku zatriumfuje. Pisząc artykuły i prowadząc wywiady, staraliśmy się delikatnie podpytać naszych gości o ich faworytów. Nie uchylili oni jednak rąbka tej tajemnicy. Czy zwyciężą faworyci, o których toczą się dyskusje w Internecie, a może podczas gali coś nas zaskoczy. Przekonamy się, które filmy ujęły jurorów i komu przyznana na-

groda otworzy ścieżkę do dalszej kariery. Kino Kijów. Centrum zaprasza w sobotę, 4 czerwca 2016 w swoje podwoje przy alei Zygmunta Krasińskiego 34, gdzie o godzinie 20 rozpocznie się gala finałowa. W blasku fleszy posypią się gromkie brawa, ktoś się wzruszy, ktoś uśmiechnie pod nosem, a jeszcze inni zasmucą się, że ich faworyt przegrał. Już teraz mamy pewność co do jednego - będzie się dużo działo! Tuż po ogłoszeniu wyników zachęcamy do zostania z nami na pokazie nagrodzonych filmów. Jeśli jednak nie będziecie mogli być z nami, to nic straconego. W niedzielę, 5 czerwca ostatniego dnia trwania festiwalu - w naszym ‘centrum dowodzenia’, czyli Małopolskim Ogrodzie Sztuki na ulicy Rajskiej 12 od godziny 12 rozpocznie się projekcja wszystkich nagrodzonych dzień wcześniej filmów. Martyna Tarnawska


KAROLINA BIELAWSKA: „MÓJ FESTIWAL, MOJE MIEJSCE, MOI LUDZIE"

Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham

PORTRET Z ODKRYTĄ TWARZĄ ANNA MAZUREK: To kolejny pana film dotyczący relacji rodzinnych. Tym razem nie wybrał pan jednak autobiograficznej formy. PAWEŁ ŁOZIŃSKI: Na początku chciałem zrobić film o mediacjach rozwodowych. Kiedy ludzie się rozwodzą, czasem sąd proponuje im takie rozwiązanie, żeby to rozstanie odbyło się bardziej łagodnie, dla dobra dzieci. Szybko się okazało, że pary nie bardzo chcą zgodzić się na udział w takim filmie. I wtedy znajoma psychoterapeutka zaproponowała, że jeśli spełnimy pewne warunki, może spróbować wpuścić ekipę na sesje terapeutyczne, które prowadzi. Pomyślałem, że to świetna okazja. Tam odbywa się rozmowa, często mądra rozmowa, która może prowadzić do tego, by relacje ludzi wyprostować. Zrobiliśmy bardzo szeroki casting w Warszawie dla par z różnymi problemami. Wybraliśmy kilkanaście z nich i zaczęliśmy filmować sesje terapeutyczne. Zebraliśmy dużo ciekawego, pełnego emocji materiału. Okazało się, że wśród tych par jedna bardzo odważnie dopuszcza nas do swoich emocji. To była matka z córką. W czasie montażu, który robiliśmy ze wspaniałą montażystką Dorotą Wardęszkiewicz, zadecydowaliśmy z bólem, że musimy odrzucić cały tamten ciekawy materiał na rzecz tej jednej pary. Na pewno powstało bardzo wiele godzin nagrań. − Mieliśmy dwadzieścia kilka sesji, każda

trwała co najmniej godzinę. Terabajty materiału. „Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham” to wyjątkowo osobisty film dla bohaterów, których nie można skrzywdzić materiałem, który finalnie powstanie. − Dla mnie najważniejsza była postać pana de Barbaro, psychoterapeuty, który pomagał nam prowadzić te filmowe sesje. Czułem, że bohaterowie są w bezpiecznych rękach, że tutaj mówiąc jego językiem, nic się „nie rozleje”. Nikt nie zostanie uszkodzony, nikomu nie stanie się krzywda. Czasami było tak, że po tych filmowych sesjach, bohaterowie odbywali dodatkowe spotkania z terapeutami już tylko dla siebie, bez kamery. Czułem się bezpiecznie, mając tak obok siebie tak wykwalifikowanych terapeutów jak Ala Elczewska, Andrzej Wiśniewski czy właśnie profesor de Barbaro. Ale podejmował pan na późnym etapie montażu decyzję o wyrzuceniu niektórych scen z różnych powodów. − Siłą rzeczy taki film nigdy nie jest zapisem 1:1. Musieliśmy podjąć strategiczne decyzje, co zostawić, co wyrzucić. Każda sesja trwa w życiu koło 50 minut. Były one prowadzone w sposób tak dramaturgicznie precyzyjny, że nigdy nie zamienialiśmy kolejności dialogów, najwyżej je skracaliśmy. Udało nam się zamknąć kilka sesji terapeutycznych w 80 minutach filmu. Przez cały film mamy do czynienia tylko z jednym rodzajem zdjęć, z otwartymi kadrami bardzo bliskich ujęć na twarze. Długo się pan zastanawiał nad wyborem takiej formy? − Zależało mi na tym, żeby było blisko, wtedy widać najlepiej każde drgnienie powieki, najdrobniejsze emocje. Na to polowaliśmy. Kacper Lisowski, mój przyjaciel i operator, zrobił piękne zdjęcia. Zależało nam na tym, żeby te portrety były kręcone en face, wtedy mamy przed sobą „nagi” i piękny krajobraz twarzy bohatera. rozmawiała Anna Mazurek

2

Otwieracie oczy. Minęło tylko kilka godzin nocy, a wy czujecie, że coś uległo zmianie. Nie ma już odwrotu. Odrzucacie kołdrę na bok, spoglądacie w dół, a tam ciało, które było znajome przez tyle lat, nagle nie należy już do was. Te długie kobiece nogi ze szczupłymi kostkami nagle wydają się nieodpowiednie, umięśnione ramiona i wyrzeźbiona klatka piersiowa przestają cieszyć. Stają się klatką, która więzi prawdziwych was. Transseksualizm powoli wychodzi ze świata tabu, jednak nie wszyscy potrafią rozmawiać o nim otwarcie. Kobieta, która nie bała się podjąć tego tematu – reżyserka filmu „ Mów mi Marianna” − Karolina Bielawska, i moja krótka rozmowa z nią. MARTYNA TARNAWSKA: Co sądzi Pani o tegorocznym 56. KFF ? KAROLINA BIE-

LAWSKA: Za każdym razem, gdy jestem na KFF, jest on dla mnie szczególnie ważny i wyjątkowy. Pamiętam, że jako studentka szkoły filmowej marzyłam o tym, aby kiedyś móc pokazać tutaj swój film, a potem marzenie moje się spełniło, i to jeszcze jak! „Warszawa do wzięcia” dostała Złotego Lajkonika, a „Mów mi Marianna” cztery nagrody, w tym te najważniejsze, Złoty Róg i Nagrodę Publiczności. W tym roku debiutuję w jury, więc czuję, że to jest mój festiwal, moje miejsce i moi ludzie. Jak czuje się Pani w roli tegorocznej jurorki konkursu dokumentalnego? − Jest to dla mnie zdecydowanie olbrzymie wyróżnienie i powód do dumy. Czuję również ciążącą na sobie dużą odpowiedzialność, ponieważ wiem, jak ważna jest nagroda na tym festiwalu, i jakim jest kopniakiem dla filmu na świecie.

Czy ma Pani w tej kategorii jakiegoś faworyta? − Tak. ( Mimo próśb pani Bielawska zatrzymała tę informację dla siebie) Jakiej rady udzieliłaby Pani debiutującym reżyserom i młodym ludziom, którzy wiążą przyszłość z tym zawodem? − Mówiąc krótko: aby byli cierpliwi i robili swoje. Być reżyserem − czy da się tego wyuczyć, czy czynnikiem niezbędnym jest pasja i predyspozycje? − Myślę, że absolutnie niezbędne jest powołanie do tego zawodu. Wszystkim debiutującym, przyszłym i obecnym reżyserom życzymy szczęścia, oraz trzymamy kciuki za pomyślne sobotnie werdykty! rozmawiała: Martyna Tarnawska

Pianiono

KLASA SAMA W SOBIE Oprócz pokazów konkursowych istotną część festiwalu tworzą wydarzenia pozakonkursowe. Jedną z najciekawszych sekcji tegorocznego Krakowskiego Festiwalu Filmowego byli Laureaci festiwali. Czas na krótkie podsumowanie. Pokazy laureatów rozpoczęliśmy od filmu „Moje nazistowskie dziedzictwo” w reżyserii Davida Evansa. To jeden z tych filmów, które w niezwykły sposób poruszają najtrudniejsze zagadnienia, takie jak chociażby wojnę. Bohaterami filmu są Niklas Frank i Horst von Wachter, czyli synowie największych zbrodniarzy II wojny światowej. O specyficznych relacjach pomiędzy rodziną opowiada także film „Im bliżej jesteśmy”. To historia krewnych, którzy spotykają się przy łóżku chorej matki. To właśnie wtedy na jaw wychodzą wszelkie waśnie i niedopowiedzenia. Jednak życie i optymizm, przyjemność to tematy przewijające się podczas tej sekcji równie często. I tak twórcy filmu „Madame Black” pokazali,

jak z dużą dawką optymizmu sfabrykować historię zaginięcia. W animacjach „Ciągoty Iwana” i „Pianino” zapoznaliśmy się z małymi przyjemnościami bohaterów. A te mogą być bardzo różne: od zapychania rur przez ugniatanie ciasta. Wraz z pracownikami frachtowca First Lady poznajemy najmroczniejsze aspekty ludzkiej samotności, jak i zdehumanizowanego świata. Jednocześnie po historii przedstawionej w filmie „Wiadukt” możemy stwierdzić, że nie jest tak z nami źle. Film Patrice Laliberté opowiada na pozór prostą historię o młodocianym chuliganie, jednak w tym przypadku opowieść wymyka się powszechnym stereotypom. W sekcji tej nie zabrakło również polskich twórców; Wojciech Staroń przedstawił film „Bracia”, pokazujący wszystkie strony bycia rodzeństwem. Reżyser stworzył portret dwóch braci, którzy pomimo tego, że są totalnymi przeciwieństwami, nie mogą bez siebie żyć i wspólnie pokonują kolejne przeszkody, jakie napotykają na swojej drodze. Z kolei Jerzy Śladowski

w filmie „Don Juan” opowiedział poruszającą historię chłopca chorego na autyzm. Dopiero znajomość nawiązana podczas próby do spektaklu okazała się dla niego wybawieniem zarówno od dotychczasowego życia, jak i od toksycznej matki. Jednak na czele sekcji wysuwa się tegoroczny laureat Oscara – film „Jąkała”. Ta zaledwie trzynastominutowa historia opowiada o relacjach międzyludzkich, które zazwyczaj bardzo trudno nawiązać. Ta melancholijna historia (o szczęśliwym zakończeniu) przepięknie pokazuje bariery, z którymi tak naprawdę każdy z nas musi się zmierzyć na co dzień. Jedno jest pewne: nagrody dla wyżej wymienionych twórców zostały przyznane słusznie i jeżeli przegapiliście któryś z tytułów, warto rozglądać się za kolejnymi pokazami. Sekcja Laureaci festiwali to klasa sama w sobie. Było warto! Magdalena Grynczel

4/4 GAZETA FESTIWALOWA 56. KRAKOWSKI FESTIWAL FILMOWY


HEY NOW NA HEJNAŁ DOCFILM MUSIC

Z ust widzów nie schodzą tytuły trzech filmów biorących udział w Międzynarodowym Konkursie DocFilmMusic. Czy uda się publiczności przewidzieć, który film z nominowanej dziesiątki otrzyma nagrodę Złotego Hejnału? „Najmłodszy i najmocniej obsadzony konkurs” − taki opis znajdziecie na 19 stronie festiwalowego programu. Filmy wyselekcjonowane do międzynarodowego konkursu są na bardzo wysokim poziomie i żaden widz nie wychodzi niezadowolony z projekcji. Są jednak (jak zawsze) faworyci − wspomniana złota trójka. To: „Ekstaza Wilko Johnsona”, „Muzyka Obcych” i „Para na Wodzie”. Przyjrzyjmy się, więc tym filmom jeszcze raz. Julien Temple, reżyser „Ekstazy Wilko Johnsona”, twórca znany z miejskich portretów,

tym razem przyjrzał się postaci brytyjskiego wokalisty związanego z grupą Dr. Feelgood. Film naszpikowany jest filmowymi i literackimi odnośnikami; może właśnie to zaważyło o tym, że znalazł się w najwyżej ocenianej trójce. Dwa pozostałe filmy koncentrują się na podobnej tematyce − na pasji, która łączy ludzi niezależnie od dzielącej ich odległości czy od przeszłości. Czy to okaże się ten temat, który zostanie doceniony przez jury, na którego czele zasiada Michael Lindsay-Hogg? „Muzyka Obcych”- film w reżyserii Morgana Neville (laureata Oscara za najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny w 2014 roku) opowiada o sile muzyki. Projekt wiolonczelisty Silk Road Esemble gromadzi muzyków z dawnego szlaku łączącego Państwo Środka z Euro-

pą. Reżyser podkreśla, że chciał pokazać, jak bardzo, mimo dzielących ich różnic, zrozumieją się muzycy. W wywiadzie dla „Co jest Grane?” mówi: „Każdy zachowuje własną tożsamość i swój głos, szukając jednocześnie harmonii z innymi. A to najwyższa skala trudności”. Dwóch reżyserów − Filip Remund i Robert Kirchhoff − w swoim filmie „Para na wodzie” przedstawiają biografie trzech muzyków zamieszkujących cztery kraj., Muzycy po ponad 40 latach spotykają się, by zagrać wspólny koncert. Czy muzyczna i filmowa współpraca okażą się kartą przetargową do tegorocznej nagrody? Teraz możemy tylko spekulować. Gala wręczenia nagród już dziś w kinie Kijów. Centrum o 20:00. Matylda Badera

TUE STEEN MÜLLER: QUALITY AND DIVERSITY The Krakow Film Festival is over for me. I have – with this one – delivered the agreed texts for the festival newspaper and I have watched the films in the Documentary Competition to give marks together with other critics. I have enjoyed the festival and yet… I was not there in persona! I had to stay home with my wife, who had a knee injury. We had both been looking forward to be in Krakow again after more than 10 years. A film festival is a place to celebrate Film, meet all the people involved, talk about films, have fun, I did not have that pleasure, alas. I was n ot for the masterclass of Marcel Lozinski, I did not take part in the 20 year celebration of Kieslowski, I did not meet my brothers and sisters from Sweden, who make great documentaries for the moment. I would have loved to shake hands with and hug… No, I stop now! But thanks to the professionalism and generosity of press spokeswoman Anna E. Dziedzic, with whom I have been in daily contact, and who have directed me to photos, texts, etc. on FB, Youtube, instagram and the website, I have felt the festival and am able to make this concluding text, a kind of conclusion, my impression of the competitive programme and the selection for that category, that included 19 films. Like most documentary festivals it is obvious that the selection committee has been searching to cover themes of today: The war in Ukraine (“Alisa in Warland”, stupid title but fine film by a film student), “The Burden of Proof”, one more film about the big immigration issue in current Europe, “Employment Office”, I could repeat the sentence from before, unhappy people who are looking for a job and meet bureaucracy, “Life on the Border”, children in refugee camps depicting their situation in often very moving short clips, they are victims of ISIS, a film about Boris Nemtsov…

“I am looking forward to real life”, says the bearded, old man in the fine Canadian film “Manor”. “Here we don’t live, we just exist”, he says, as the psychiatric hospital where he has stayed is closing down. I was very impressed by this well made, warm documentary as I was to see Wojciech Kasperski’s stunning “Icon” from a psychiatric hospital in Siberia. I remember his “Seeds” from 10 years ago, he is able to bring a philosophical element into his observation of human beings, who are outside our so-called normality. The documentary competition programme is definitely characterized by seriousness. I could have wished for a bit more stylistical playfulness like there is in Piotr Stasik’s New York film, in “Homo Sacer”, in the amazing Brazilian “Curumim” and in “The Nine” that has a social focus and a surprising way of telling a story about outsiders. On the other hand, I don´t want to forget Swedish Sara Broos and her “Reflections” that is both very personal, joyful and painful at the same time, and on a constant search for a style, a way of telling a story, to make an aesthetic choice. Which are what so many Polish documentarians do and which is what a festival like the Krakow Film Festival wants us to appreciate. We do!

4/4 GAZETA FESTIWALOWA 56. KRAKOWSKI FESTIWAL FILMOWY

Nasz dom

FELIS: KIERUNEK RÓŻNORODNOŚĆ Ktoś usłyszał głos, który mówił mu, żeby nie iść tego dnia do pracy: gdyby poszedł, zginąłby w wypadku. Ktoś rozmawia w śnie ze swoim zmarłym mężem, słyszy głosy w szafie, był na granicy „tamtego świata” albo spotkał błąkające się dusze w domu, gdzie kiedyś był cmentarz. Ale są jeszcze inni - spisujący wszystkie te dalekie od racjonalności historie albo prowadzący „śledztwa paranormalne”, które czasem kończą się wizytą księdza. „Z pogranicza cudu” Tomasza Jurkiewicza zaprasza do świata, z którego łatwo można drwić. Mój problem z tym filmem polega właśnie na tym, że bohaterowie zbyt mocno są tu moim zdaniem narażeni na kpinę, opowiadane z emfazą historie stają się niejako zbiorem dziwactw, choć przecież nie takie – wierzę – były intencje twórcy. Być może to jedna z największych trudności w dokumencie: pokazać rzeczywistość, do której nie mamy dostępu, ale w taki sposób, by tę barierę nieprzejrzystości przełamać. Udało się to w „Naszym domu” Martina Fourniera i Pierre’a Luca Latullippe’a, którzy zapraszają nas do Manoir Gaulin: to trochę szpital psychiatryczny, a trochę samowystarczalny dom dla osób nieprzystosowanych, czasem ułomnych, innych, dziwnych, nadwrażliwych. Tego domu za chwilę już nie będzie. A to w nim przecież udaje się stworzyć specyficzną wspólnotę, namiastkę rodziny i komuny, rządzącą się własnymi prawami, iluzoryczną w pewnym sensie przestrzeń oswojoną. Nawet jeśli lęki, traumy, rany wciąż żyją: jak w przypadku zafascynowanego Elvisem Presleyem bohatera, który z porażającą szczerością mówi: „Nie dziwi mnie, że ludzie nigdy mnie nie akceptowali – ja sam niczego w sobie nie lubię”. Udało się to również w rewelacyjnie fotografowanej przez Łukasza Żala „Ikonie” Wojciecha Kasperskiego: zaczyna się niemal jak

„Lot nad kukułczym gniazdem”, a kończy niczym filozoficzny esej. Psychiczne choroby pacjentów szpitala na odległej Syberii wydają się poważniejsze, bardziej brutalne niż w dokumencie „Nasz dom”. Trudniejszy jest też kontakt z bohaterami. Ale Kasperski nie chce zatrzymać się na poziomie chaotycznych często wypowiedzi, pozornie odpychających twarzy albo agresywnych zachowań. Patrzymy nie na chorych, ale na ludzi. I razem z prowadzącym opowieść lekarzem postawieni zostajemy przed tajemnicą: ludzkiego umysłu, kruchej psychiki, może nawet duszy. Krakowski Festiwal Filmowy znów udowodnił, jak różnorodny jest współczesny dokument. I jak upraszczające bywa samo określenie „film dokumentalny” – chwilami miałem wrażenie, że każdy z obrazów to niemal odrębny gatunek. Niektóre z nich przekonują mnie mniej, inne bardziej. Mniej na przykład wizualnie szorstki, ale też zbyt naskórkowy „Mój przyjaciel Borys Niemcow”, bardziej – „Alisa w krainie wojny”: głównie jako portret młodej, nieco naiwnej dziewczyny, która w czasie wydarzeń na Majdanie, a potem wojny na Ukrainie uporczywie chce coś robić, działać, wyjść z pozycji obserwatora. Bierze nawet karabin do ręki, przyłącza się do Prawego Sektora, zostaje zatrzymana przez separatystów i niemal zgwałcona. Ale drogi wyjścia z chaosu nie widać. Nie dotyczy to ani wyłącznie Alisy, ani Ukrainy i Rosji – świadomość chaosu, lęku i coraz bardziej namacalnej katastrofy jest przecież powszechna. Zdałem sobie właśnie sprawę, jak niewiele było w Krakowie filmów jasnych, optymistycznych, zabawnych. Być może ten optymizm kryje się jednak w samym akcie filmowania. Skoro jesteśmy wciąż w stanie tak patrzeć na rzeczywistość i ludzi, tak o nich opowiadać, tak się tymi opowieściami przejmować - to wciąż nie jest źle. Paweł T. Felis

Tue Steen Müller

Ikona

3


LOKALNY PATRIOTYZM Konkurs krótkometrażowy powoli dobiega końca. Laureatów poznamy podczas gali zamknięcia, dlatego też to doskonały moment na podsumowanie całego cyklu. Podczas 56. Krakowskiego Festiwalu Filmowego, publiczność mogła zapoznać się z 40 tytułami prezentowanymi w 8 blokach. Wśród nich znalazły się animacje, dokumenty, fabuły. Filmy pochodziły z Węgier, Stanów Zjednoczonych, Słowacji, Polski oraz innych krajów. Wszystko, czego dusza zapragnie. Jak wśród tej różnorodności wybrać najlepszy film? Wśród publiczności najwięcej pozytywnych głosów zebrał blok 7, a wśród nich jedna z ciekawszych animacji w reżyserii Wioli Sowy pod tytułem „Xoxo Pocałunki i uściski”, czyli zaledwie trzynastominutowa prezentacja relacji damsko-męskich, opowiedziana w niezwykle melancholijny sposób – opowieść bez słów. Wśród pytanych osób wiele z nich przywoływało również „Otwarcie” Piotra Adamskiego, które najlepiej określają słowa – „ostatni performance”. Przejmujący, ciekawy, bolesny, prawdziwy – to tylko kilka epitetów użytych przez widzów. Wiele emocji wzbudziła również inna animacja – „Poglądy” w reżyserii Chen Winner. Ta kilkuminutowa produkcja starała się odpowiedzieć na najbardziej fundamentalne pytania w życiu człowieka. Patrząc po relacjach widzów – chyba się udało. Ciekawie przedstawia się także propozycja naszego zachodniego sąsiada – Niemiec. „Gdzie

byłaś?” opowiada historię Margret i Helmuta, starzejącego się małżeństwa, które jednak w dalszym ciągu akceptujesię wzajemnie i poświęca się związkowi. Konkurs krótkometrażowy to niewątpliwie przekrój historii i sytuacji z całego świata, które jednak w znaczącym stopniu dotyczą każdego z nas. Za przykład może tu posłużyć nieoficjalny faworyt 4 bloku, film pod tytułem „Siekany”. Reżyser, Lewis Rose opowiedział historię Yossiego, rzeźnika w koszernym sklepie, który nagle tarci pracę, jednak przypadek pokazuje, że w ciągu ułamka sekundy wszystko może się zmienić. Ułamki sekundy, szybkość, to tematy wielu tegorocznych filmów. Wizja szybkiego zarobku to również motyw przewodni filmu chińskiego twórcy Lee Yong Chao. Jego krótki metraż „Poszukiwacze Jadeitu” pokazuję chęć spełnienia choćby najskromniejszych marzeń. Spełnienie marzeń w ułamku sekundy – taka sytuacja będzie miała miejsce podczas ogłaszania wyników. Jednak wszystko może się zmienić – nieznane są wyroki jury. Tym bardziej, że poziom tegorocznego konkursu filmów krótkometrażowych zaliczany jest do wysokich. Jednocześnie w krótkiej sondzie, którą przeprowadziliśmy po pokazach, najczęściej powtarzają się tytuły polskich twórców. Lokalny patriotyzm? Czyżby główna nagroda w tym konkursie miała zostać w Polsce, czy może jednak wyjedzie za granicę? Tego dowiemy się już niedługo. Magdalena Grynczel

Xoxo Pocałunki i uściski

REKORD W RECORDINGU! Przed Wami Michał Fojcik, reżyser dźwięku, współtwórca takich filmów, jak: „ 21 x Nowy Jork” „Czerń”, „Super rzecz”, „XOXO. POCAŁUNKI I UŚCISKI”, a zarazem tegoroczny festiwalowy rekordzista NATALIA WŁODARCZYK: Z moich obliczeń wynika, że robił Pan dźwięk aż do sześciu filmów konkursowych zgłoszonych do tegorocznego Festiwalu Filmowego. Rekord! MICHAŁ FOJCIK: - Miałem wielkie szczęście przez ostatni rok zostać zaproszonym do pracy przy kilku znakomitych filmach, ze świetnymi reżyserami. Bardzo się cieszę, że sporo z nich znalazło się na festiwalu. Były one bardzo wyraziste i wyjątkowe już bez dźwięku. Pracując nad nimi starałem się dodać coś nowego, zgodnego z ich estetyką, ale poszerzającą przedstawiony świat. Czym zasadniczo różni się tworzenie dźwięku do fil-

mu muzycznego, jakim jest „Jarocin, po co wolność” od dźwięku do animowanej „Super rzeczy”? - Praca przy każdym filmie jest inna. Staram się też każdy film robić trochę inaczej, być otwartym na eksperymenty i słuchać. Każdy reżyser, z którym pracowałem, miał wykrystalizowane wyobrażenie jakiego dźwięku potrzebuje. Często szliśmy też dalej i odkrywaliśmy coś nowego. Robiąc dźwięk do filmów dokumentalnych staram się nie ograniczać się wyłącznie do tego co zostało zarejestrowane i widoczne na ekranie, choć od tego zaczynam pracę. Animacja z kolei jest białą kartką, gdzie każdy dźwięk wkładany jest intencjonalnie i musi wpasować się w estetykę obrazu. Znalezienie jej czasami zajmuje trochę więcej czasu. W animacji można też pozwolić sobie na trochę więcej swobody, w dokumencie widz nie powinien mieć wrażenia że dźwięk został dołożony, momenty kreacyjne muszą być subtelnie wprowadzone. Histo-

4/4 GAZETA FESTIWALOWA 56. KRAKOWSKI FESTIWAL FILMOWY

ria zawsze jest najważniejsza. Jak wspomina Pan współpracę przy tworzeniu szeroko komentowanego filmu, jakim jest “21x Nowy Jork”? - Praca nad tym filmem to spełnienie marzeń sound designera. Film ma bardzo poetycką formę, dźwięk w nim często jest subiektywny- jesteśmy w głowach bohaterów. Obraz, narracja, muzyka i dźwięk tworzą równoległe kanały, które się przeplatają. To był bardzo intensywny proces, forma dźwięku ewoluowała. Równie ważne były decyzje gdzie włożyć dźwięk, a gdzie zagrać samą muzyką, czy ciszą. Bardzo chciałem zabierając się za ten film stworzyć spójną dźwiękową magmę, gdzie granice między muzyką i sound designem będą zatarte. Myślę że za kilka miesięcy nikt z nas nie będzie już pamiętał czy autorem danego dźwięk jest kompozytor, reżyser czy ja. rozmawiała: Natalia Włodarczyk

Osiedle zboczeńców

PARK ZBOCZEŃCÓW Osiedle – niby takie jak każde, ale diametralnie różniące się od innych. Brak w nim placów zabaw, ludzi wyprowadzających psy i rodzin z małymi dziećmi. Mieszkają w nim gwałciciele, pedofile, margines społeczny. W wielu widzach na samą myśl o popełnionych przez tych ludzi czynach wzburzy się krew. Emocje wezmą górę nad rozsądkiem. Padną słowa, że tacy ludzie nie mają prawa bytu. Inni nie zawahają się w osądach na temat powrotu kary śmierci. Twórcy „Osiedla zboczeńców” jako jedyni zdobyli się na to, by poświęcić czas i wysłuchać ich historii. Każdy z nich ma imię i nazwisko. Czegoś się boi, czegoś pragnie, ale też na zawsze zostanie na nich skaza, będzie unosiło się nad nimi widmo popełnionych występków. Stają przed kamerami, nie chowają twarzy, nie posypują głów popiołem. Jedni starają się zachować zimną krew, innym puszczają nerwy, lecą łzy. Zaczynają opowiadać. Dlaczego dopuszczali się gwałtów, co skłaniało ich do obnażania się i molestowania dzieci. Już w tym momencie wiem, że nie będzie to łatwe dla mnie do oglądania. Wciskam przycisk pauzy i zbieram się w sobie, by móc dalej kontynuować. Florida Justice Transition to specjalnie utworzona strefa, znajdująca się minimum 300 metrów od miejsc przebywania dzieci, w której swój azyl znaleźli przestępcy seksualni po

odsiedzeniu wyroku. Dzielnica składająca się z mieszkalnych przyczep kempingowych, którą potocznie nazywa się „parkiem zboczeńców”, ma im pomóc w aklimatyzacji w społeczeństwie. Autorzy dokumentu, Frida i Lasse Barkfosowie, nie umniejszają ich win, ale także nie przypinają im łatki seksualnych drapieżników. Wręcz przeciwnie. Podejmują próbę zrozumienia tego, co doprowadziło tych ludzi do dokonania takich, a nie innych wyborów. Wysłuchują opowieści o traumach z dzieciństwa i zaniedbaniach ze strony najbliższych. W filmie jedna z bohaterek opowiada o pewnym mechanizmie, który wystąpił w jej rodzinie.. Tracy − najpierw gwałcona przez własnego ojca, później to samo spotkało ją ze strony nowego partnera matki, który twierdził, że „ jest zepsuta”. Wydarzenia z dzieciństwa przełożyły się na dorosłe życie kobiety i zaczęła molestować jedynego syna. Gdy ten dorósł, z powodu braku pomocy psychologa, dopuścił się przestępstwa seksualnego na trzylatku. Podczas kręcenia dokumentu wykorzystano aplikację Sex Offender Locator (dostępna w systemie Android i iOS), dzięki której użytkownik otrzymuje informacje o zarejestrowanych przestępcach seksualnych i sprawdza ich położenie względem swojej lokalizacji. Podczas pobytu w FJT kobiety i mężczyźni tam przebywający znajdują zatrudnienie i pomoc

wykwalifikowanych specjalistów. Tworzą również wspólnotę, a według opinii psychologów uczucie, że dokądś przynależymy, ma pozytywny wpływ na nasze zachowanie. Temat ukazany przez Barkfosów wzbudzi mieszane uczucia w każdym widzu. Stawia nas w sytuacji, w której wiemy, że to, czego dopuścili się bohaterowie „Osiedla zboczeńców” jest bezsprzecznie złe, ale również wzbudza (być może mimo oporów wewnętrznych) empatię, wywołaną przez emocjonalne opowieści. „Problem polega głównie na tym, że nikt nie ma odwagi, by wysunąć się przed szereg i stanąć w obronie przestępców seksualnych. Płaczemy nad rozlanym mlekiem, a przecież każdy skutek ma jakąś przyczynę. Realizując ten film, staraliśmy się dociec, co tkwi u podłoża problemu”. Czy na któregoś z przestępców czeka szansa na nowe życie, a reżyserom słusznie przylepiono etykietę adwokatów diabła? „Osiedle zboczeńców” niejednokrotnie zmusi do przemyśleń, ale zdecydowanie warto zobaczyć, by wyrobić sobie własną opinię. Martyna Tarnawska SPOJRZENIE NA SZWECJĘ 8 „Osiedle zboczeńców”, reż. Frida Barkfors, Lasse Barkfors, 77’ sobota, 4 czerwca, godz. 14:00, Kino Pod Baranami

Osiedle zboczeńców

4


WARTO BYĆ WYTRWAŁYM „Z pogranicza cudu” to pełen duchów i cudów dokument Tomasza Jurkiewicza. Jego głównym bohaterem jest Pan Wiesław Koneczny, który swoje życie poświęcił książce o spotkaniach z duchami. O swoim filmie rozmawiał z nami sam reżyser filmu. KONRAD KYRCZ: Jak trafił Pan na temat filmu i swojego bohatera – pana Wiesława? TOMASZ JURKIEWICZ: Pochodzę z małego miasta, z Trzebini. W latach studenckich dorabiałem jako dziennikarz w gazecie lokalnej. Pisałem artykuły o ludziach, którzy mnie interesowali, przede wszystkim o artystach lokalnych. Jednym z nich był właśnie pan Wiesław. Poznaliśmy się jakieś 10 lat temu. Pewnego dnia zdradził mi, że pisze książkę – „Z pogranicza cudu”, w której znajdą się opowieści o duchach. Bardzo mnie to zaintrygowało - w moim poprzednim dokumencie, „Cały świat Hani i Stasia”, znalazł się moment, w którym jego bohaterowie opowiadali właśnie o duchach. Gdy pokazałem ten fragment opiekunce filmu, pani Joannie Krauze ze Szkoły Wajdy, powiedziała: „Niech pan lepiej zostawi

ten temat na inny film, poświęcony duchom”. Naturalnie więc połączyło się to z książką pana Wiesława. Myślałem, że to będzie proste – będą po prostu dokumentował spotkania pana Wiesława z ludźmi, którzy opowiadają mu historie o duchach. Ciężko było przekonać bohaterów do opowiadania tych historii przed kamerą? - No właśnie myślałem, że to będzie łatwe. Pan Wiesław rano wsiada na rower i parę dni w tygodniu poświęca na chodzenie po starszych ludziach i utrwalanie opowieści, które przemijają wraz z nimi. Wydawało mi się, że skoro oni mają z nim dobry kontakt, to przed kamerą też to opowiedzą. Robiłem dokumentacje, rozmawialiśmy z tymi nimi o duchach, byli bardzo otwarci. W momencie, w którym przyszliśmy z kamerą, okazywało się, że ktoś zachorował albo nagle wyjechał albo po prostu się rozmyślił i powiedział nam to wprost. Z wielu ciekawych historii musieliśmy zrezygnować. Ich bohaterowie prawdopodobnie uznali, że to będzie ich ośmieszać, a może że historie będą zbyt intymne. Długo trwało znalezienie ciekawych bohaterów, z ciekawymi

historiami, którzy zgodzili się opowiedzieć je przed kamerą. No tak, zwłaszcza jedna z tych historii jest bardzo intymna. - Niektórzy się bardziej otworzyli, niektórzy mniej – to przede wszystkim zasługa pana Wiesława, który znał ich wcześniej. Były historie, które wydawały mi się bardzo ciekawe, długo chodziłem i prosiłem. Ostatecznie jednak nie udało mi się wielu bohaterów przekonać. Mój film to trochę kompromis, wiele historii po prostu przepadło. Nakręcił pan jakieś historie, które nie znalazły się w filmie? - Dużo było takich przypadków. Wszystkie historie były ciekawe, ale czasami zbyt powierzchowne, albo brakowało takiego „elementu ludzkiego”. Taki film nie wytrzyma też wielu rozmów. Szukaliśmy bohaterów, którzy nie tylko będą siedzieć i rozmawiać, ale też działają. Stąd PTGH, czyli Professional Team of Ghost Hunters, których poznajemy w akcji. Scena spotkania PTGH i pana Wiesława była zaaranżowana? - Tak. (śmiech) To ja ich poprosiłem, żeby się spotkali. Mieszkają bardzo blisko siebie, ale nie znali się wcześniej.

NIEME W KINIE Krakowski Festiwal Filmowy również w tym roku zaprosił do współpracy Festiwal Filmów Niemych. Dla ciągle nienasyconych widzów organizatorzy przygotowali pokaz specjalny, który będzie miał miejsce w Małopolskim Ogrodzie Sztuki w sobotę, 4 czerwca o 18.00. W tym roku uczestnicy festiwalu będą mieli okazję zobaczyć wybrany dla nich film pt.: „The Epic of Everest” z roku 1924 (film zostanie zaprezentowany w wersji odrestaurowanej cyfrowo z 2013 roku). Jest on dokumentalną relacją z wprawy

Mallorego i Irvina na szczyt Mount Everest. W górskiej ekspedycji himalaistom towarzyszył J.B.L. Noel, który utrwalił ich zmagania z górą i własną słabością na taśmie. To dzięki niemu możemy teraz cofnąć się o 92 lata i poddać refleksji fenomen fascynacji człowieka szczytem. Aranżację muzyczną przygotował zespół Karpaty Magiczne. Tworzą go od 1998 roku Anna Nacher i Marek Styczyński. Ich muzyka to innowacyjne brzmienia jazzowe połączone z muzyką etniczną, a także z ambientem. Artyści inspirują się również rytmami avant popu. Wokal Anny

Nacher przywołuje na myśl (zdaniem krytyków) dokonania wokalne Lydii Lunch czy Bjork. Podczas festiwalowej projekcji będzie można usłyszeć m.in. muzykę graną na oryginalnych misach tybetańskich i lutniach z Azji Środkowej Na wydarzenie obowiązują bilety, dla osób z karnetami Krakowskiego Festiwalu Filmowego dostępne są one w promocyjnej cenie 20 zł. Matylda Badera THE EPIC OF EVEREST, sobota 4 czerwca, godz. 18.00, MOS -1

MY W IMIENIU SWOIM WŁASNYM Filmowcy, reżyserzy, setki zaproszonych gości i tysiące widzów – a w tle „my”... Na 56 Krakowskim Festiwalu pracuje 134 wolontariuszy. Młodzi ludzie - zazwyczaj w wieku 16 do 28 lat - przydzieleni do 12 sekcji zajmują się obsługą kin, opieką nad gośćmi oraz promocją festiwalu w najróżniejszych formach. - Od strony technicznej jest to mnóstwo pracy zdalnej - maile, telefony, bieganina i załatwianie masy spraw. Ale jest to z pewnością praca satysfakcjonująca . Staram się dbać jak najlepiej o moją małą gromadkę dzielnych wolontariuszy – mówi Witek Tomalak, nasz nieoceniony koordynator. Pracy jest ogrom. Każdy pomaga jak umie. Od rana do wieczora, z własnej woli uwijamy się w pocie czoła.

5

Dlaczego? Bo jesteśmy dumni, że możemy uczestniczyć i współtworzyć najstarszy polski festiwal filmowy. Oddajmy głos wolontariuszom: - Niby zamiatamy podłogi, ale tak na prawdę to mamy okazje spojrzeć na wszystko od kulis. To zaangażowanie determinuje jakim jesteś wolontariuszem. - Obsługa kin jest super, dostajemy darmowe kanapki… - Fajna atmosfera. Można poczuć namiastkę tego wielkiego kina. Na gali otwarcia było z kilkaset osób a ja tak na to patrzyłem i zastanawiałem się co w nich jest takiego, że to właśnie oni tworzą sztukę - Kładę się spać o 1 a wstaje o 6. Takie czasy. - Spotyka się dużo fajnych osób. Można się dużo nauczyć, takiego ogarnięcia życiowego…I czasem trze-

ba przełamywać swój strach. Ja się strasznie stresowałam, ale przełamywanie strachu jest super. Pozdrowienia od pracowitych­ pszczółek w żółto-niebeskich koszulkach... Marzenka Kozak

Film to głównie starsze osoby swoje opowiadające swoje historie, więc pomyślałem, że czemu nie wprowadzić by nowoczesnego podejścia do duchów. Ogłosiłem casting w gazecie lokalnej na osoby, które widziały duchy. I zgłosił się właśnie Piter Shalkevitz z grupy PTGH. Początkowo go odrzuciłem, ale idea spotkania i tego innego podejścia wydawała mi się z biegiem miesięcy coraz ciekawsza. Wierzy Pan w życie po śmierci? - Tak, wierzę. Stąd moje podejście, że jestem za tymi bohaterami, że robię to z ich perspektywy. Na etapie preprodukcji pojawiały się głosy, żeby wprowadzić głosy osób niewierzących w duchy, żeby spróbować podejść do tego krytycznie. Szukałem takich osób, ale wychodziło to gorzej, głównie ponieważ sam nie miałem do tego przekonania. Raz, że moje przesłanie jest takie, że świat duchów istnieje, obok tego świata naszego i chcieliśmy nakręcić o tym film. Dwa, wydawało mi się cenne, żeby zachować te historie opowiadane z pokolenia na pokolenie, które zanikają coraz bardziej i nie ma kto ich już opowiadać. Dlatego robiłem ten film za tymi ludźmi, nie w kontrze,

nie przeciwko. Miałby Pan jakąś radę dla młodych osób, które chciałyby się podjąć sztuki filmowej? - Trzeba być po prostu wytrwałym. Nie ulegać przeszkodom, ani krytycznym głosom, tylko robić swoje. Oczywiście słuchać tych krytycznych głosów, nie być upartym jak osioł, ale pracować codziennie. Bo to jest po prostu praca, do której trzeba się solidnie przygotować. Jak mówił mistrz Wajda, codziennie wstaje i myśli o tym, żeby robić film, albo po prostu idzie film robić. Warto też znaleźć ludzi, na których można polegać. Ten film kończyliśmy napędem przyjaźni. Miał mały budżet, był niedofinansowany. Tworzyliśmy go wspólną siłą, moją, operatora (Tomasz Woźniczka – przyp. red.) , producentki (Marta Pielasz) i montażysty (Daniel Gąsiorowski). Gdyby nie oni, mógłbym nawet nie skończyć tego filmu. W końcu jednak nasz film trafił tu, na festiwal w Krakowie, co jest dla nas ogromnym zaszczytem i daje ogromnie dużo energii. rozmawiał: Konrad Kyrcz

OSOBISTA REFLEKSJA Z WNĘTRZA SYBERII Wojciech Kasperski, wschodząca gwiazda polskiego kina. Jego filmy biorą udział w festiwalach na całym świecie, fabularny debiut „Na granicy” zebrał pozytywne opinie widzów i krytyków. Do Krakowa w tym roku przyjechał z dokumentalną „Ikoną” ANNA MAZUREK: Nie wiem czy spotkałeś się z takimi opiniami ale niektórzy twierdzą, że “Ikona” nie jest filmem o ludziach tylko o historiach. Może o czymś zupełnie innym. WOJCIECH KASPERSKI: Ikona jest przede wszystkim portretem zbiorowości. Portretem jakiegoś świata niedostępnego z zewnątrz, który możemy zobaczyć tylko fragmentarycznie przez krótką chwilę. Ale tak naprawdę jest podróżą do wewnętrznego świata drugiego człowieka, o próbie wniknięcia do tego wewnętrznego świata. Próbie dotknięcia tego świata w środku. To się nie musi dziać wyraźnie, w jednoznaczny sposób. Film jest nakręcony w bardzo konkretny, przemyślany sposób. Ja odniosłam wrażenie, że jednak więcej inspiracji czerpałeś z filmu fabularnego niż dokumentalnego. Przynajmniej wizualnie. - Myślę że jeśli w moich filmach dokumentalnych są jakieś inspirację, to są one bardzo wsobne. Odnoszą się wyłącznie do mnie. Udało mi się moimi trzema filmami wypracować wspólny styl, mój charakter pisma i z tego co się orientuje jest on dosyć unikalny, bardzo poetycki. To są filmy, które robię ja i nie odnoszę ich do innych twórców, nawet do swoich fabularnych prac. Nie, to są po prostu moje dokumenty. To może wynikać z tego, że pracuję nad nimi w ten sam sposób, co nad fabułami i od takiej rzemieślniczej strony zgłębiam robienie dokładnie takich filmów. I taki jest efekt. „Nasiona” film sprzed dziesięciu lat to jest film opowiadany bardzo podobnie, identyczny stylistycznie.

„Nasiona” właśnie, film, którym debiutowałeś również dzieje się w Rosji, ma wydaje się zbliżoną tematykę. Czy wtedy już pojawił się pomysł nakręcenia „Ikony”? Może to zupełnie inna historia. - Nie, to są zupełnie niezależne rzeczy. Moim założeniem początkowym było opowiedzenie historii lekarza zaraz po studiach, młodego idealisty, który zaczyna pracę od razu nad najtrudniejszymi przypadkami albo przypadkami zupełnie beznadziejnymi. Chciałem pokazać taką konfrontację człowieka i medycyny, życia i próby zwalczania słabości. Od tego wyszedłem. Odwiedziliśmy wiele szpitali, nie tylko tych psychiatrycznych, także onkologicznych. Szpitali weteranów wojennych, w których są ludzie z różnymi traumami. I to organicznie zamieniło się w tę historię, którą widzimy na ekranie. Czyli opowieść lekarza, który ma 45 lat stażu, który widział już wszystko, o tym co udało mu się osiągnąć i przede wszystkim czy do kogokolwiek udało mu się tak ludzko dotrzeć. Jeśli chodzi właśnie o głównego bohatera. Podejście dokumentalistów wygląda różnie, jedni podchodzą z dystansem, innymi a sympatią. Jak to wyglądało w twoim przypadku? Jaki jest twój stosunek do niego? - Spędziliśmy z sobą mnóstwo czasu. Nie skończyło się tylko na rozmowach – wspólny czas spędzony na planie to jest podstawa pracy. Bez tego nie da się zrobić filmu. Ale to jaki jest mój stosunek do mojego bohatera, to jest trudniejsze pytanie. Zakładam, że on robi wszystko, co może ale też wiem, że nie robi za wiele. Zakładam, że chce pomóc ale faktycznie nikomu nie pomaga. I im bardziej mu się przyglądam, tym bardziej widzę w nim postać tragiczną. I na równi uwiezioną w swoim świecie, jak pacjenci których leczy. rozmawiała: Anna Mazurek

4/4 GAZETA FESTIWALOWA 56. KRAKOWSKI FESTIWAL FILMOWY


HUMANS OF 56KFF – CZWARTKOWE POPOŁUDNIE KINO MIKRO -I’M A RADIO DOCUMENTALIST. I CAME TODAY FROM SWEDEN CAUSE MY MOVIE IS UP IN A SHORT FILM COMPETITION. − SO OBVIOUSLY YOU HOPE THAT YOUR MOVIE WILL WIN… − ACTUALLY I HAVEN’T EVEN THOUGHT ABOUT IT. - TAK SIĘ CIESZĘ, ŻE MOGŁAM PRZYJECHAĆ NA FESTIWAL. TERAZ MIESZKAM W DUBLINIE, ALE STUDIOWAŁAM W KRAKOWIE. FESTIWAL ZAWSZE BYŁ PODCZAS EGZAMINÓW. KIEDYŚ CAŁĄ NOC PRZESIEDZIAŁAM W KINIE, A NASTĘPNEGO DNIA BIEGIEM NA UCZELNIE. - I ONLY GOT HERE ON TUESDAY. AND I LIKE SO MANY THINGS FOR SO MANY DIFFERENT REASONS. − WCZORAJ CAŁE POPOŁUDNIE SPĘDZIŁEM W KINIE KIJÓW. NAWET NIE ZAUWAŻYŁEM, KIEDY ZLECIAŁO. - I’M NOT FROM HERE. I CAME BECAUSE MY FRIEND IS PRODUCING ONE OF THE FILMS. GOT HERE YESTERDAY. YOU’RE ALL REALLY FRIENDLY. HAD A VERY NICE DAY AND VERY NICE DINNER. − I SAW TWO WHOLE BLOCKS YESTERDAY. ONE MOVIE MADE ME CRY ONE MOVIE MADE ME LAUGH… zebrała: Marzenka Kozak

SZWEDZKIM OKIEM (TYM RAZEM NIE KAMERY) Szwecja to tegoroczny gość specjalny festiwalu. Podczas przeglądu „Spojrzenie na Szwecję” największe wrażenie na tegorocznych gościach konferencji o szwedzkiej kinematografii wywarło rzemiosło… polskich dokumentalistów Skandynawscy goście byli pod dużym wrażeniem umiejętności montażowych twórców oraz poetyckiego tonu utworów Marcela Łozińskiego. Erik Gandini („Szwedzka teoria miłości”) podczas Krytycznego Poranka powiedział, że bardzo ceni prace Krzysztofa Kieślowskiego i chciałby tworzyć dokumenty na poziomie polskiego artysty. Szwedzi podkreślali, że po pobycie w Krakowie bardziej zainteresują się klasyką polskiej kinematografii, choć nie ukryli rozczarowania znikomą ilością DVD z klasycznymi polskimi tytułami, wyposażonych w angielskie napisy. Ludzie z branży wielokrotnie podkreślali, że pobyt w Krakowie wykorzystają również do poszukiwania nowych form współpracy między reżyserami oraz producentami z obydwóch krajów. Maja Linquist (Doc Lounge) podczas targów planuje przyjrzeć się z bliska polskim projektom, by wybrać te najlepsze, a następnie promować je w Szwecji. Reżyserzy biorący udział w konferencji , która odbyła się 1 czerwca w ramach Industry Zone, podkreślają swoje więzi z Polską. Stig Björkman („Ingrid Bergman: własnymi słowami”) w czasach studenckich brał udział w wymianie między uczelniami. Czterech studentów z Polski i ze Szwecji miało okazję wziąć udział w tym projekcie, a Björkman wraz z kolegami trafili do łódzkiej Filmówki, gdzie mieli okazję bliżej poznać polską kinematografię. Sara Broos („Refleksje”) zdradziła, że od dziecka czuła dziwną więź ze wschodnią strefą Europy. Bardzo podobała mi się wypowiedź jednego z członków Szwedzkiego Instytutu Filmowego - Antonia Russo Merendy, który wyznał, że dzięki Polsce inaczej patrzy na dokument, że bardzo ceni naszych twórców, a Polskę uważa za drugi dom twórczy. Konferencja była dla szwedzkich gości okazją, by pochwalić swoją ojczyznę. Nie kryli oni uznania dla szwedzkiego przemysłu filmowego, który Jerzy Śladkowski, reżyser realizujący filmy zarówno w Polsce, jak i w Szwecji, określił nawet jako najlepszy dla dokumentalistów, argumentując, że w Polsce dokumentalista jest bardzo samotny i spotyka się z wieloma trudnościami podczas realizowania swoich filmów,

6

a w Szwecji twórcy mogą liczyć na wsparcie artystyczne. Goście podkreślali również, że od roku 2010 w Szwecji bardzo wzrosła popularność form dokumentalnych i że są one realizowane na bardzo wysokim poziomie. Atutem skandynawskiej kinematografii jest też jej różnorodność; każdy twórca to inny głos w danej sprawie. Ważnym staje się też to, by głos ten usłyszeli ludzie w różnym wieku. Aktualnie nasi goście starają się zainteresować kinem dokumentalnym młodzież. Organizowane są specjalne wydarzenia popowo-rockowe, podczas których wyświetlane są najnowsze rodzime produkcje. W Szwecji bardzo silnie współpracuje rynek filmowy i telewizyjny. Na kanałach państwowych często emitowane są najlepsze dokumenty, wybierane przy współpracy ze Szwedzkim Instytutem Filmowym (warto zwrócić w tym momencie uwagę na refleksję Śladkowskiego, który zauważył, że Polsce taka współpraca prawie nie istnieje, a otworzyłaby ona filmowcom wiele drzwi). Podobnie jak twórcy, SFT wychodzi w stronę młodego odbiorcy. Kanały telewizyjne mają swoje internetowe platformy i dzięki temu do coraz większej liczby programów odbiorcy mają dostęp online. Szwedzcy goście nie byli jednak bezkrytyczni wobec siebie. Antonio Russo Merenda poruszył ważną kwestię rozumienia sukcesu przez szwedzkich dokumentalistów. Według niego największym sukcesem dla wielu twórców jest dotarcie do jak największej liczby odbiorców. Bardziej wymiernym byłoby dotarcie do niewielkiej liczby osób, które mogą mieć rzeczywisty wpływ na przedstawiony w filmie problem. Jerzy Śladkowski zauważył też, że szwedzcy dokumentaliści mają problem z promowaniem swoich filmów. Twierdzi on, że trzeba rozróżnić promocję od wchodzenia w kino głównego nurtu i sprzedania się. Bez odpowiednich działań promocyjnych dzieło filmowe może przejść bez echa, dlatego reżyser podkreślił, że trzeba stać za nim murem i bronić swoich pomysłów. Matylda Badera

Alisa w krainie wojny

NAWET HIPSTERZY POSZLI NA WOJNĘ „Alisa w krainie wojny”, wstrząsający dokument dwóch młodych dziewczyn - Alisy Kovalenko oraz Liubovy Durakovej, absolwentek kijowskiej szkoły filmowej oraz kursu DOK PRO w Szkole Wajdy. W rozmowie Alisa i Liubova opowiadają o sytuacji na Ukrainie, walce, sile i odwadze JULIA SMOLEŃ: Jak to jest przygotowywać, a następnie oglądać film, który jest tak prywatny, osobisty, intymny? ALICA KOVALENKO: Proces przygotowywania tego filmu był tak naprawdę bardzo długi. Liubova miała pomysł, żeby zrobić dokument o mnie, który kręciła jeszcze w szkole filmowej. Potem zaczęła się rewolucja, a nasze plany się zmieniły. Dla nas to było ważne. To była nasza rewolucja. Dla mnie jako dokumentalistki była nie tylko po to, by ją uwiecznić, ale przede wszystkim dlatego, żeby w niej uczestniczyć. LIUBOVA DURAKOVA: - Kamera pomogła nam przeżyć. Kiedy rozpoczęły się wszystkie wydarzenia na Majdanie chodziliśmy, kręciliśmy, próbowaliśmy zrozumieć co się dzieje. Nigdy nie myślałam, że będę żyć w czasach wojny. Jak to przeżyć? Kamera była pomocą. Zresztą, dużo ludzi kręciło rewolucję. Właśnie w naszym dokumencie widać jeden kadr, kiedy wszyscy stoją z telefonami i kręcą Majdan. To był sposób na uwiecznienie i przeżycie tych wydarzeń. A.K: - A potem zaczęłyśmy studiować w Szkole Wajdy. Tam pokazywałyśmy nasze materiały. Wtedy powstał pomysł, żeby zmontować film o Majdanie, a także o mnie – jednocześnie dokumentalistce i uczestniczce rewolucji. W końcu zrobiłyśmy z Liubovą spójny film, którym chciałyśmy ukazać pełny obraz sytuacji na Ukrainie. Wasze rozmowy, dyskusje, działania były w pewien sposób reżyserowane, czy całą historię filmu napisało życie?

L.D.: - Właściwie nic nie było reżyserowane. Wszystkie rozmowy po prostu się działy. Niektóre były bardziej prywatne, niektóre mniej, ale stwierdziłyśmy, że nawet te najintymniejsze ze scen, jak rozmowa moja i Alisy o jej niewoli, powinny być w tym dokumencie. A.K: - To było po prostu życie, z czasem coś przychodziło i wtedy po prostu kręciliśmy. Szczególnym przypadkiem były sceny z moim chłopakiem. On nie chciał być nagrywany, miał do tego duży dystans. W kilku epizodach mój chłopak nawet nie wie, że ja bądź Luba w danym momencie robimy dokument. L.D.: - Dlatego nie było po prostu potrzeby reżyserowania. Tyle się działo w tym życiu… Bardzo uderzyły mnie słowa jednego żołnierza, z którym rozmawiałaś, Alisa – powiedział, że pytał swoich przyjaciół czy chcą z nim pojechać, nikt z nich tego nie zrobił. Jak było z Wami i Waszymi bliskimi? Jakie były ich działania, reakcje? A.K.: - Moja mama bardzo ciężko to przeżywała, zresztą podobnie mój brat. Nie rozumieli dlaczego tam jadę. Ja przekonywałam, że to jest ważne, że to przecież dokument. Może człowieka, którego nakręcę na wojnie jutro już nie będzie? Tak faktycznie się działo, a dzięki temu co zrobiłyśmy coś po nich zostało. Z kolei nasi przyjaciele, też szli na wojnę. Nie wojsko, a ludzie sztuki. Poeci, filmowcy, malarze. Wtedy poczuliśmy, że faktycznie coś się dzieje. Oni wszyscy szli walczyć! L.D.: - Oczywiście część też deklarowała, że po rewolucji nie pójdzie na wojnę. Szczególnie część naszych znajomych ze szkoły filmowej. Rewolucja to jedno, wojna drugie - mówili. Dlaczego zrobiłyście ten film? Jego przygotowanie z pewnością wiązało się z bardzo dużym ryzykiem, także strachem. A.K: - Czułam, że muszę coś zrobić. Ja jako Ukrainka

i ja jako filmowiec. Wręcz byłyśmy zdzwione, że dużo z naszych przyjaciół-dokumentalistów nie pojechało. Jak tu nie pojechać? Jak tu nie kręcić? To jest nasz dom. Robienie tego filmu dodawało mi siły, czułam, że to jest ważne, że to jest potrzebne. L.D.: - Trzeba zobaczyć to na własne oczy, żeby to pojąć. Siedząc w domu nikt tego nie zrozumie. A.K.: - W mojej historii są też historię innych ludzi. Pewne świadectwo. To jest taka ważna refleksja – kim i jak być kiedy zaczyna się wojna. Po dokumencie można zapytać samych siebie, jaki byłby mój wybór. A jeśli już podejmiesz decyzję, trzeba pamiętać, że powinno się za niego odpowiadać. I na koniec, jak myślicie, czy współczesne młode pokolenie ma w sobie siłę i wolę walki, by działać i bronić kraju? Może jesteśmy osobowościami, które wolą po prostu uciec od zagrożenia? L.D.: - To jest bardzo trudne pytanie. Nie ma odpowiedniej odpowiedzi póki nie przyjdzie takie wydarzenie. Przecież nikt z nas nie wyobrażał sobie, że będzie żył w trakcie wojny. A.K.: - Ale faktycznie, młodzi byli. Śmialiśmy się, ze nawet hipsterzy przyszli na Majdan. To była ogromna część młodych ludzi. Odczuli tę odpowiedzialność. Różna młodzież. Studenci, artyści, ludzie biznesu. To było piękne, że młodzi ludzie robią rewolucję. Że to my, nasza nowa generacja, która będzie zmieniać ten system w naszym kraju. W tym tkwi nadzieja, w tym tkwi siła. rozmawiała: Julia Smoleń

4/4 GAZETA FESTIWALOWA 56. KRAKOWSKI FESTIWAL FILMOWY


PAWEŁ T. FELIS GAZETA WYBORCZA

KRZYSZTOF KWIATKOWSKI WPROST

JANUSZ WRÓBLEWSKI POLITYKA

ŚREDNIA / AVERAGE

Natalia Włodarczyk, Anna Mazurek

4 - ŚWIETNY / EXCELLENT 3 - DOBRY / GOOD 2 - ŚREDNI / AVERAGE 1 - SŁABY / POOR x - ZŁY / BAD

TRULS LIE NY TID (MODERN TIMES)

Chodzi oczywiście o „21x Nowy Jork”, „Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham” oraz „Ikonę”. Oprócz tych trzech modnych tytułów, mówi się też o nagrodzie dla filmu „Alisa w krainie wojny”. Przede wszystkim ze względu na temat i poświęcenie reżyserki. Dużym powodzeniem cieszą się również animacje debiutantów. Zainteresowanie filmami Stasika, Łozińskiego i Kasperskiego na pewno nie jest sztucznie rozdmuchanym zjawiskiem. „Ikona”- dokument przejmujący ze względu na sam temat zaciekawił jurorów, co można wnioskować z faktu, że na wtorkową projekcję przyszli niemal wszyscy sędziowie konkursu polskiego i dokumentalnego. Według statystyk jest to też jeden z najczęściej oglądanych filmów w branżowej wideotece. Za wyborem tego filmu przemawiają piękne zdjęcia Łukasza Żala oraz niezwykle filozoficzny i przemyślany portret pewnej zamkniętej społeczności zbudowany wokół postaci doświadczonego lekarza. Największe kontrowersje toczą się wokół wykreowanego przez Pawła Łozińskiego dokumentu, który zdaniem Marcina Koszałki, stawia pytanie o to, czym tak naprawdę jest ta forma filmowa, czy faktycznie musi operować prawdziwymi postaciami a może jest to tylko nasze przyzwyczajenie. Niektórym wydaje się niemożliwe jednoznaczne zakwalifikowanie tego filmu do któregokolwiek ro-

dzaju. „Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham” ma szansę zdobyć nagrodę nie tylko ze względu na falę dyskusji, którą wywołał, ale także na fantastycznie zarysowaną sylwetkę psychoterapeuty, który prowadzi rozmowę z pacjentkami w niezwykle przemyślany dramaturgicznie sposób. Filmy z konkursu polskiego cieszą się również zainteresowaniem filmowej vlogosfery. Marcin Adamek z Youtube`owego kanału Sfilmowani poświęcił ostatni odcinek dwóm najgłośniej komentowanym tytułom - „21 x Nowy Jork” oraz kontrowersyjnemu „Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham” Pawła Łozińskiego. Z kolei jury studenckie uchyliło nam rąbka tajemnicy zdradzając, że w ich ocenie bardzo mocno stoją w tym roku krótkie metraże. Można jedynie domyślać się, o jakie konkretnie tytuły im chodziło. Zaskakuje wysoki poziom zgłoszonych animacji prezentujących szeroki wachlarz stylistyk i gatunków. Wybijają się takie tytuły jak groteskowy „Gyros Dance”, zastanawiający „Hycel”, szczególnie trafne w obserwacji „Side Roads”, oniryczne „Figury Niemożliwe i inne historie” oraz wyrafinowany estetycznie „Locus”. Wszystko jednak aż do sobotniego wieczoru pozostanie wielką niewiadomą. Nawet jeśli któreś z naszych typów okażą się trafne, jury jak co roku postara się nas czymś zaskoczyć. W końcu chyba tylko im udało się obejrzeć wszystkie z 45 zgłoszonych filmów i skupić całą uwagę na konkursie polskim. Mamy nadzieję, że uda im się wyłuskać perełki które później podbiją międzynarodowe festiwale.

WILL TIZARD VARIETY

To już dziś zespoły jurorskie ogłoszą swoje werdykty. Wszyscy jurorzy z uporem odmawiają jakichkolwiek komentarzy ale rozmowy prowadzone na korytarzach MOS-u i przed wejściami do sal kinowych kręcą się wokół trzech polskich tytułów

FILMY KONKURSU DOKUMENTALNEGO OCENIANE PRZEZ KRYTYKÓW: DOCUMENTARY COMPETITION RATED BY FILM CRITICS: TUE STEEN MÜLLER FILMKOMMENTAREN.DK

O KONKURSIE POLSKIM PRZED WERDYKTEM

21 X NOWY JORK / 21 X NEW YORK

4

4

4

4

4

4

4

IKONA / ICON

4

2

4

4

4

2

3,3

CURUMIM

4

2

3

3

3

4

3,1

ALISA W KRAINIE WOJNY / ALISA IN WARLAND

3

4

2

3

3

4

3,1

REFLEKSY / REFLECTIONS

3

3

4

2

3

4

3,1

DZIEWIĄTKA / THE NINE

3

4

3

3

3

2

3

ALL YOU NEED IS ME

2

3

4

3

2

3

2,8

ŻYCIE NA GRANICY / LIFE ON THE BORDER

2

3

4

3

3

2

2,8

HOMO SACER: ŚWIĘTY CZY WYKLĘTY / HOMO SACER "THE SACRED OR THE ACCURSED MAN"

3

3

2

4

3

2

2,8

NASZ DOM / MANOR

4

2

2

3

3

3

2,8

URZĄD PRACY / EMPLOYMENT OFFICE

3

1

2

4

4

2

2,6

MARTWE USZY / DEAD EARS

2

2

2

3

3

3

2,5

ROMEO I JULIA / ROMEO AND JULIET

2

4

1

3

4

1

2,5

MÓJ PRZYJACIEL BORYS NIEMCOW / MY FRIEND BORYS NEMTSOV

2

4

3

1

1

3

2,3

KTO MNIE TERAZ POKOCHA? / WHO’S GONNA LOVE ME NOW?

2

3

3

2

1

3

2,3

POWODZENIA, TASHI! / TASHI DELEK!

2

2

2

2

2

3

2,1

CIĘŻAR DOWODU / THE BURDEN OF PROOF

1

2

2

2

1

3

1,8

SEMPERVIRENS

1

2

1

2

2

2

1,6

Z POGRANICZA CUDU / BORDERLINE MIRACLES

2

2

1

1

2

1

1,5

TYTUŁ / TITTLE

Hycel

SHORT MATTERS Bezchmurne niebo, lekki wietrzyk, który porusza drzewami. Odgłosy płynącej rzeki, szum traw i Ewa, blondynka w białej sukience. Sielski, wakacyjny obrazek. W latach 90-tych młody, angielski student Martin odwiedza polską prowincję, by w ramach praktyk zbadać poziom skażenia rzeki. Nie mogąc przejść obojętnie obok Ewy, próbuje nawiązać za nią kontakt mimo bariery językowej. Pomocny okazuje się Jacek, syn kobiety, który próbuje wcielić się w rolę tłumacza. Już w tym momencie życzymy bohaterom happy endu, ale na horyzoncie pojawia się on- mąż Ewy. Tymczasem Martin dokonuje odkrycia, które zataja przed Ewą. O co chodzi? Tego dowiecie się w filmie krótkometrażowym „Badanie terenowe”.

Siedzicie obok siebie, a wasze usta milczą. Chcecie tyle powiedzieć, przerwać ciszę, ale nie wiecie jak. Chorwacki reżyser Jure Pavlović pokazuje widzowi podróż młodego chłopaka Emira do zakładu karnego. Jedzie tam odwiedzić swojego ojca. Film bliski dla mnie, gdyż przez dwa lata miałam do czynienia z językiem ojczystym twórcy. Mimo angielskich napisów z lubością wsłuchiwałam się w wypowiadane kwestie. Zdobywca nagrody dla najlepszego krótkometrażowego filmu europejskiego na kilkanaście minut czyni z nas obserwatorów spotkania ojca i syna. Emir milczy, jego ojciec mówi nieprzerwanie. Ma się wrażenie, że próbuje zagłuszyć ciszę. Początkowy dzielący ich dystans z każdą chwilą znika, a widmo rychłego rozstania zasmuca. „Piknik” od-

4/4 GAZETA FESTIWALOWA 56. KRAKOWSKI FESTIWAL FILMOWY

bywa się bez koca, kosza z jedzeniem i beztroskich chwil, za to w rzeczywistości pilnie strzeżonego zakładu karnego. W sytuacjach stresowych jedni wycofują się w cień, inni płaczą, a ktoś inny postanawia zamilknąć. Dia natomiast reaguje śmiechem. Dom pogrążony we śnie, środek nocy. Nagle spokój zostaje przerwany. Palestyńska rodzina zostaje wyrwana z łóżek przez izraelskich żołnierzy i poddana rewizji. Dia i Satha wyciągają kamerę i dokumentują całe zdarzenie. „Uśmiechnij się, a świat uśmiechnie się do ciebie” mówi tytuł dokumentu, ale czy naprawdę tak jest? Most Brookliński wielu z nas znany jest z filmów, a niektórzy pewnie widzieli go na własne oczy. Któregoś dnia na jego wieżyczkach, ku zdumieniu przejeżdżających nim kierowców,

zawisły białe flagi. Od razu nasuwa się pytanie, w jakim celu? Biała flaga jest symbolem pokoju. Ale czy była prowadzona jakaś wojna, o której mieszkańcy nie wiedzą? „ Symboliczne zagrożenie” to dokument, w którym jego twórcy zastanawiają się nad tym, jak daleko da się przesunąć granice sztuki we współczesnym świecie. Washingtonia robusta to maleńka palemka, która może być ozdobą każdego domu. Postawiona w doniczkach na tarasie, ogrodzie lub parapecie będzie namiastką wakacji w otoczeniu palm, na które stać każdego. „Waszyngtonia” to również tytuł filmu Konstantiny Kotzamani, zdobywcy nominacji na festiwalu filmowym w Gandawie w Belgii. Nostalgiczna opowieść o tęsknocie za miłością, splatająca ze sobą betonową dżunglę i świat przyrody.

Martyna Tarnawska SHORT MATTERS! 3 „Badanie terenowe”, reż. Eva Weber, 20’, 4.06.2016, godzina 18:00, Kino Pod Baranami – Sala niebieska „Piknik”, reż. Jure Pavlović, 13’, 4.06.2016, godzina 18:00,Kino Pod Baranami – Sala niebieska „Uśmiechnij się, a świat uśmiechnie się do Ciebie”, reż. Yoav Gross, Ehab Tarabieh & the al-Haddad family, 20’, 4.06.2016, godzina 18:00,Kino Pod Baranami – Sala niebieska „Symboliczne zagrożenia”, reż. Mischa Leinkauf, Lutz Henke, Matthias Wermke, 15’, 4.06.2016, godzina 18:00,Kino Pod Baranami – Sala niebieska „Waszyngtonia”, reż. Konstantina Kotzamani, 24’, 4.06.2016, godzina 18:00,Kino Pod Baranami – Sala niebieska

7


56. KFF W OBIEKTYWIE TOMASZA KORCZYŃSKIEGO

DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM CZYTELNIKOM GAZETY FESTIWALOWEJ ORAZ WIDZOM, TWÓRCOM I UCZESTNIKOM 56. KFF. DO ZOBACZENIA ZA ROK! NAJCZĘŚCIEJ OGLĄDANE FILMY W TARGACH 1. NAWET NIE WIESZ, JAK BARDZO CIĘ KOCHAM, REŻ. PAWEŁ ŁOZIŃSKI 2. 21 X NOWY JORK, REŻ. PIOTR STASIK 3. IKONA, REŻ. WOJCIECH KASPERSKI 4. WIĘZI, REŻ. ZOFIA KOWALEWSKA 5. Z POGRANICZA CUDU, REŻ. TOMASZ JURKIEWICZ 6. NAUKA, REŻ. EMI BUCHWALD 7. CUBA LIBRE, REŻ. LECH MAJEWSKI 8. DAR REŻ.PRZEMYSŁAW KAMIŃSKI 9. UCHO WEWNĘTRZNE, REŻ. SŁAWOMIR BATYRA 10. THE NINE, REŻ. KATY GRANNAN

8

FLAGOWA GAZETA 56. KRAKOWSKIEGO FESTIWALU FILMOWEGO KRAKÓW, 29 MAJA - 5 CZERWCA 2016

REDAKCJA: Matylda Badera, Magdalena Grynczel, Martyna Gibek, Marzena Kozak, Konrad Kyrcz, Anna Mazurek, Angelika Ogrocka, Weronika Panecka, Zuzanna­Rzeźnik, Julia Smoleń, Martyna Tarnawska, Natalia Włodarczyk

REDAKTOR NACZELNY: Rafał Romanowski gazeta@kff.com.pl +48519636121

KREACJA I SKŁAD: Klaudyna Schubert kontakt@klaudynaschubert.eu

WIĘCEJ NA: kff.com.pl krakowfilmfestival.pl facebook.com/krakowfilmfest twitter.com/krakowfilmfest

4/4 GAZETA FESTIWALOWA 56. KRAKOWSKI FESTIWAL FILMOWY


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.