99 każde słowo, jakie się wyświetla na ekranie. Skrywać może ono bramę do nowej ścieżki, rozwiązanie zagadki, nieoczekiwaną odnogę. Czy winę za techniczno-estetyczne rozwiązanie, czyniące lekturę popołudnia tym bardziej wymagającą, ponosi Czesław Miłosz? Nie jest to niemożliwe. Kolejne hiperteksty powstałe w programie Storyspace starały się ułatwić nawigację, oznaczając słowa olinkowane. Miejscami, gdzie językowy aspekt prozy zostaje raz jeszcze podkreślony, tym razem na nieco karnawałową modłę, są w popołudniu, pewnej historii słowne oznaczenia połączeń wychodzących z danego ogniwa tekstu. Każda leksja udostępnia czytelnikowi menu z linkami, które od niej prowadzą. W menu znajduje się spis olinkowanych słów. Są to zatem te wybrane, uwypuklone zwroty, posiadające określoną fakturę, odsyłające gdzie indziej. Każde z łączy ma swoją nazwę. Nazewnictwo to wytycza pole zabawy, kierując się także ku drugiemu patronowi autora, niespokrewnionemu imiennikowi, Jamesowi Joyce'owi, i wciąż podtrzymuje w czytelniku świadomość ważności każdego z użytych słów. Łączu szara myszka towarzyszy opis myszka-werteryszka, łączu post-feministyczny komentarz szczyt głupoty, a linkowi Werther tajemnicza gra słów autobahn-macadam, i tak dalej. Nazwy łączy wprowadzają postmodernistyczną odtrutkę na modernistyczne w duchu wykuwanie z wybranych słów bram do innych fragmentów tekstu. Poważnemu przyglądaniu się fakturze słów przeciwstawiają lżejszą, czasem sztubacką zabawę