Ha!art 41 1/2013: Gonzo

Page 64

polskie gonzo

fikcjonalność, tworząc w ten sposób portret zbiorowego bo-

w bełkot, zatarciu granic pomiędzy tym, co prawdopodobne

hatera i pozwalając poznać sfery, którym udało się uwolnić

a psychodelicznym odjazdem. W Jaszczurze Shuty rozlicza się

od obu dominujących narracji. Ich przedstawienie nie byłoby

z rodzimymi mediami, instytucjami kulturalnymi, z mitem

możliwe bez gry z prawdopodobieństwem, bez zawieszenia

literackiej kariery. Kostropaty, niedbały styl – dominujący we

świata przedstawionego w psychodelicznej mgle.

wszystkich jego powieściach – osiąga tu apogeum. Jaszczur

Piotr Milewski, pisząc Rok nie wyrok – reportaż z przymuso-

został napisany za pomocą natręctw językowych, protez ko-

wego odwyku w Stanach Zjednoczonych – wykonał odwrotny

munikacyjnych, potocznej, knajackiej dosadności. To literacki

zabieg. Kreację osadził w wiarygodnie przedstawionych

ekwiwalent bad tripu, w którym język staje się bezsilny wobec

polskiemu czytelnikowi realiach czarnego getta. Stworzył

przeżyć i emocji, podróż do wyczerpania języka.

niezwykle barwną wariację na temat Ebonics (dialektu uży-

Wolfgang Neumann

niu współczesności za pomocą estetyki błędu, osuwaniu się

4

J. Sobczak, Dryf, Warszawa 1999, s. 5–12. 5   P. Milewski, Rok nie wyrok, Warszawa 2008, s. 91. 6   K. Maliszewski, Wintro, Nowa Ruda 2011.

Wartościową, niestety niedoce-

wanego przez ubogich Afroamerykanów):

nioną prozą spotykającą się z gonzo

Jak nielot byłem, to się faktycznie same portoryki

na polu fabularnym jest Dryf Jana

z ajriszami tylko kisiły, ale tera kupa meksyków

Sobczaka. To nietypowe spojrzenie na

przyturlała, Ekwadory, abdule… Chinole suną od U. /.../

świat warszawskich okołopunkowych

Od Borough Park znowuż żydy. Te z lokami5.

freaków w latach osiemdziesiątych

W ten sposób Anthony, jeden z uczestników zasądzonej

dwudziestego wieku, jeden z nielicznych dowodów, że w chy-

terapii, streszcza skład etniczny dzielnicy Sunset Park. Sko-

lącym się ku upadkowi PRL-u istniały formy aktywności

masowanie anegdot, opowieści o drobnych i grubszych prze-

społecznej inne niż udział w „Solidarności” lub PZPR. Na-

stępstwach, kłopotach z administracją i relacjach z kobietami,

pięcie pomiędzy fikcją a rzeczywistością Sobczak zaznacza

ułożenie z rozmów i życiowych historii współtowarzyszy

już we wstępie:

niewoli żywego obrazu życia kolorowej biedoty nie pozwala

W latach osiemdziesiątych żyłem w innej rzeczywistości.

wątpić w swoje prawdopodobieństwo. Warto zauważyć, jak

[…] Dość wcześnie, sporo przed falą reggae, odkryliśmy

osobliwą rolę spełniają w książce Milewskiego narkotyki

z przyjaciółmi marihuanę i porzuciliśmy dla niej

– są powodem kłopotów przypadkowo zatrzymanego nar-

piwo, czerwone wino, a potem dzienne szkoły. Lata

ratora, obiektem tęsknot członków grupy terapeutycznej,

osiemdziesiąte w większości upłynęły w jej oparze,

stałym tematem dyskusji. Pojawiają się w tle, determinują

jakby jakaś psychodelicznie żółta kanonierka stawiała

zachowania i wprowadzają bohaterów w stan nerwowego

dymną zasłonę. Spożywałem także gałkę muszkatołową

podniecenia. To myślenie o narkotykach, a nie ich działanie

sprowadzoną z NRD. […] Brałem też pastylki na

jest nośnikiem treści gonzo.

reumatyzm w dwudziestokrotnej dawce i przez dwa

Hołd „doktorowi Gonzo, Hunterowi S. Thompsonowi”

dni zajęty byłem oglądaniem przepoczwarzających się

złożył debiutant Kornel Maliszewski w zbiorze opowiadań

zwierzątek futerkowych, a później miałem flashbacki.

Wintro6. Znaleźć można polską wersję słynnej psychode-

Używałem też innych środków, ale żaden nie ukazał sensu

licznej podróży samochodem z Lęku i odrazy w Las Vegas:

życia. W latach osiemdziesiątych nie mogłem wiedzieć,

Gdy wyruszaliśmy, kupiliśmy w lumpeksie czapeczki, dużo

że nie wszystko to będzie prawdą4.

hawajskich koszul, nie było bawełnianych, pociliśmy się

Powieść Sobczaka pokazuje Polskę z psychodelicznej per-

w poliestrze, udało się nam kupić pakiet marihuany za

spektywy. Opisy rozmaitych tripów i intoksykacji mieszają

trzy dychy od chłopaka z gimnazjum, ale nie było tego za

się ze zderzeniami z twardą rzeczywistością, z wojskowo-mi-

wiele, góra na dwie lufki. Chcieliśmy więcej dragów. Tych

licyjnymi represjami. Wszystko zanurzone jest w zawiesinie

najlepszych. Zwalniaczy. Przyśpieszaczy. Rozkurwiaczy.

z używek, która nie tyle deformuje rzeczywistość, ile stwarza

Obkupiliśmy się w aptece. Pięć paczek Accodinu.

dystans wobec świata i najdziwniejszych nawet doświadczeń.

Tussipect. Aviomarin. Tantum Rosa. Jakby tego było

Akcja rozpościera się od anegdoty do anegdoty. Złote czasy

mało – rozrobiliśmy czterdzieści saszetek szałwi w litrze

punka i nowej fali, prywatki, erotyczne awantury, absurdy

wody i to właśnie jej obawialiśmy się najbardziej. Nie

życia wojskowego, dziwne sposoby na zarobkowanie i roz-

było walizki obszytej skórą z węży z El Paso, nie mieliśmy

maite doświadczenia generacji wchodzącej w dorosłe życie

gdzie schować naszych cennych dragów. Matka Gigi,

tuż przed nadejściem kapitalizmu zostają wzięte w nawias,

z którym jechałem, zaproponowała, że wyjmie swoją

odsunięte od zapisu dokumentalnego i przepuszczone przez

szlachetną maszynę do szycia i da nam futerał7.

64

41

 gonzo


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.