GAZETA NIE TYLKO DLA TYCH KTÓRZY DEKLARUJĄ NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ
CZASOPISMO GÓRNOŚLĄSKIE
Niełatwe tematy
T
en numer Cajtunga zdominowały dwa tematy. Choć jak się tak bliżej zastanowić, to jeden. Tyle że w dwóch odsłonach. A ten temat to nacjonalizm. Sam w sobie zbrodnią jeszcze nie będący, ale jakże często do zbrodni prowadzący. A chociaż nacjonalizm to temat uniwersalny, to u nas obie odsłony dotyczą nacjonalizmu polskiego. Jedna związana jest z tym, co wydarzyło się w Wodzisławiu. Wydarzyło się wprawdzie dość dawno, bo w kwietniu ubiegłego roku, ale dowiedzieliśmy się o tym pod koniec stycznia. Rzecz dla mnie podwójnie dramatyczna, bo wydarzyła się na terenie Górnego Śląska. Ale dotyczyła polskich a nie śląskich (choć zapewne i tacy są) nacjonalistów. Bo trzeba sobie powiedzieć wprost – tylko nacjonalista może dać się uwieść ideologii faszystowskiej, tylko do jego duszy ideologia ta ma dostęp. Łatwy dostęp. Dlatego wszędzie tam, gdzie jest przyzwolenie na nacjonalizm, prędzej czy później i faszyzm musi wybuchnąć. Piszemy o tym na stronach 7-9. Nieco wcześniej, na stronach 4-6 wracamy do coraz głośniejszej ostatnio dyskusji, czy powojenne obozy na Śląsku były komunistyczne czy polskie. Żeby dać odpowiedź, musimy znów zadać sobie pytanie, w imię jakiej ideologii osadzano ich ofiary. Nacjonalistycznej czy komunistycznej? No i w moim odczuciu, w oparciu o cały znany materiał, odpowiedź jest jednoznaczna. Komuniści nie więzili tam swoich wrogów politycznych czy klasowych. Do obozów tych trafiało się za to, że nie jest się Polakiem, albo jest się narodowościowo podejrzanym. Tak więc, mimo że zarządzali nimi funkcjonariusze komunistyczni, ja uważam, ze były to obozy polskie, bo ich pierwszorzędnym celem było utrwalanie na Śląsku polskości. O obozach nie zapominamy też na stronach 10-11– wszak jest okrągła rocznica początku Tragedii Górnośląskiej. Pokazujemy więc tam tę Tragedię z nieco innej, niż zazwyczaj, perspektywy. A na stronie 12 wspomnienia i refleksje SS-mana, którego znałem, lubiłem i ceniłem. Wszystko o nim można powiedzieć, tylko nie że był nacjonalistą, albo faszystą. Dla mnie jest dowodem, że o tym czy się jest faszystą nie decyduje to, co się ma ubrane na grzbiet, tylko to, co się ma w głowie i sercu. O tematyce nacjonalistyczno-faszystowskiej oraz wodzisławskich reperkusjach jeszcze w felietonach na stronie 15. Za to na 13 i 14 cofamy się do średniowiecza, opowiadając trochę historii Śląska, a trochę – będącej pewnie dla niejednego herezją - o tym, że gdyby nie pewien Niemiec, to państwa polskiego od niemal 900 lat by nie było. Nie życzę miłej lektury, bo nie są to miłe tematy. Ale życzę ciekawej. Szef-redachtůr.
NR 6/7 1 (70) 2019r. 2015r. ISSN 2084-2384 NR INDEKSU 280305 CENA 3,00 ZŁ (8% VAT) (42)styczeń CZERWIEC/LIPIEC
Wokół coraz gęstsza mgła
Tegoroczny Marsz na Zgodę szedł we mgle. To wręcz symboliczne, bo wydarzenia ostatnich miesięcy w Polsce pokazują, że kraj znów pogrąża się we mgle polskiego nacjonalizmu. Takiego samego, jak ten, który okrutny los zgotował ofiarom Zgody i całej Tragedii Górnośląskiej. I nie ma żadnego znaczenia, że tamten nacjonalizm miał odcień komunistyczny a ten klerykalny. Nacjonalizm to nacjonalizm.