KLAMRA 2019 - nr 3/5

Page 1

EGZEMPLARZ B E Z P Ł AT N Y

10 KWIETNIA 2019

3/5

KURIER FESTIWALOWY

Rozważanie o prawdzie Od początku mojej przygody z teatrem współczesnym, największą rozkosz sprawiało mi pojawiające się raz na jakiś czas poczucie braku pełnej świadomości tego, co dzieje się na scenie oraz konieczność wysilenia umysłu w celu odnalezienia się jako widz pośród kolejnych, misternie konstruowanych teatralnych w a r s t w. Ś c i ś l e j , t o skomplikowane uczucie towarzyszyło mi podczas obcowania z dziełem grupy Usta Usta „Geometria” w r e ż y s e r i i Wo j c i e c h a W i ń s k i e g o . Trudno jednak poczuć się inaczej, gdy już na samym początku widz dowiaduje się, że bierze udział w castingu do roli geometry w adaptacji powieści „Zamek” autorstwa Franza Kafki. Tym sposobem widzowi przychodzi odegrać rolę uczestniczącego w castingu do

„Geometrii” Wińskiego, opowiadającej o castingu do „Geometrii” w reżyserii niejakiego Barnabasa. Wspomniany Barnabas w dość obraźliwy sposób uznaje, że nikt z widowni do roli się nie nadaje i chce zakończyć trwające próby do spektaklu. Szkatułkowa ko n c e p c j a ko m p l i k u j e s i ę jednak wraz z pojawieniem się Geometry, który jest fikcyjną postacią z powieści Kafki i który t o, w p r z e c i w i e ń s t w i e d o pozostałych bohaterów, jest nieświadomy uczestnictwa w dziele Barnabasa. Spektakl opiera się na graniu p omiędzy p oszczególnymi warstwami fikcji, które w yrażone zostają poprzez zakładanie na głowę przez członków zespołu Barnabasa nylonowych rajstop. Zwracają się oni do siebie imionami z powieści Kafki. Do trupy należą zatem: Frida ( jedyna postać kobieca, w tej roli Ewa Kaczmarek), Wójt ( Roman Andrzejewski w stroju przypominającym nieco klauna), Barnabas (Grzegorz Ciemnoczułowski, który oprócz -1-

Barnabasa wciela się również w rolę Posłańca), Nauczyciel i Urzędnik (Artur Śledzianowski w kostiumie który ma wyrażać obie te postaci) oraz dwóch Pomocników Geometry (Mikołaj Podworny i Przemysław Zbroszczyk, których pończochy są ze sobą komediowo związane). Najciekawszą postacią wydaje się być grany przez Marcina Głowińskiego, szczerze fikcyjny, Geometra. Nieświadomy odgrywanej roli, chce tylko jak najszybciej dotrzeć na zamek i dobrze wykonać swoje zlecenie. Ma przy sobie list w którym jest proszony o rozpoczęcie pracy na zamku, jednak cała otaczająca go rzeczywistość zdaje się działać na jego niekorzyść: Urzędnik chce od niego specjalnych zezwoleń na pobyt, pracownicy z którymi wcześniej rzekomo pracował okazują się być mu nieznani, a do zamku nie idzie się dostać. W końcowej scenie zagubiony Geometra otrzymuje od Fridy scenariusz, przez który dowiaduje się o swojej fi k c y j n o ś c i .


27. ALTERNATYWNE SPOTKANIA TEATRALNE KLAMRA

U w a gę z w r a c a j ą ś w i e t n i e zaprojektowane przez Idalię Mantas kostiumy, znakomita gra światłem oraz muzyka Adama Brzozowskiego, lawirująca między n i e p o ko j ą c y m a m b i e n t e m a melodiami kojarzącymi się z cyrkiem. Jako że akcja dzieje się na wsi pod zamkiem, scenografia tworzona jest między innymi przez drewniane skrzynki pełniące przeróżne f u n kc j e c z y p o k r y w a j ą c ą całą podłogę słomę. Niedokończone dzieło Kafki stanowi doskonały materiał do rozważań nad ludzką tożsamością, gdyż pozwala na mnogość interpretacji. Wielość znaczeń, niedopowiedzenia, symbole oraz metafory potęgują charakterystyczną poetykę nieokreśloności. Do tego grupie udało się uniknąć patosu, zamiast którego otrzymujemy ogromną dawkę groteski i ironii. Wszystko to stanowi dla widza bazę do zadania sobie pytań z gruntu filozoficznych: kim właściwie jest postać fikcyjna? Jaka jest rola aktora? Czy nasz świat nie jest po prostu kolejną sceniczną warstwą? Po co nam prawda i co właściwie znaczy? Spektakl „Geometria” łączy w sobie kunszt aktorski, przejrzyste znaki teatralne i niezwykłą głębię scenariusza, dzięki czemu widz na długo pozostaje w głębokiej refleksji. Tomasz Sławiński

„Przechowalnia potencjał” We w t o r k o w y w i e c z ó r widzowie festiwalu Klamra mieli okazję obejrzeć fabularyzowany film biograficzny w reżyserii Marianny Korman. Dokument opowiada o jednym z toruńskich aktorów – Niko Niakasie Oprócz obejrzenia ciekawego filmu, uczestnicy mieli przyjemność posłuchania koncertu Violi Markowskiej, a my rozmowy z twórcami „Przechowalni”. W jaki sposób rozpoczęła się wasza współpraca? Marianna: Zaczęło się to w ten sposób, że pracowałam w wejściówce, kawiarni pod teatrem. Niko przychodził wtedy na kawę i odbywaliśmy różnego rodzaju dyskusje. Bardzo szybko przeszedł ze mną na ty. Przecież Niko zna wszystkich, więc nie będzie zwracał się oficjalnie na Pani. Ja po jakimś czasie też się odważyłam. Później zaczęliśmy się umawiać na kawy, żeby po prostu móc spokojnie porozmawiać. Aż w końcu przyszedł taki czas, kiedy Niko został poproszony o zagranie w spocie społecznym, realizowanym przez studentki. Właśnie tam jedna z dziewczyn, która miała być reżyserką, musiała zrezygnować. Niko 3 dni przed kręceniem poinformował mnie, że ja to zrobię. Nawet nie zapytał o zdanie, podjął tę decyzję za mnie. Ja nie miałam nic do gadania. Nie wiem, dlaczego w ogóle zdecydował, że to zrobię. Niko: Ja też nie wiem i nigdy się tego nie dowiemy. Po prostu tak s i ę w y d a r z y ł o .

-2-

Marianna: Tak po prostu się zdarzyło. Spot został nakręcony, a ja podczas tej pracy zdałam sobie sprawę, że sprawia mi to przyjemność i faktycznie chciałabym to robić. Wtedy też poznawałam Nika coraz bardziej i dotarło do mnie, że mam do czynienia z pewnego rodzaju wariatem <śmiech>, ale chodzi mi bardziej o to, że tacy ludzie nie istnieją. Kiedy zaczął mi op owiadać historię ze swojego życia, to nie sądziłam, że kiedykolwiek poznam taką osobę. To naprawdę brzmiało, j a k s y t u a c j e z fi l m ó w. Udawanie samobójcy, w celach promocyjnych pewnego hotelu, który chce skoczyć z j e g o d a c h u … Niko: …z lękiem wysokości. Marianna: Z lękiem wysokości, przywiązany do komina. Kiedy usłyszałam takie historie coś mnie tknęło i spontanicznie zaproponowałam, żebyśmy nakręcili o nim film. Zgodził się. Dlaczego? Nie mam pojęcia. I tak to się zaczęło. C z y n i e m a j ą c ż a d n e go doświadczenia w kręceniu filmów, nie bałaś się tego w y z w a n i a ? M: Oczywiście że się bałam i to potwornie, przecież ja jestem chodzącym tchórzem. Nie wiem, dlaczego tak wyszło. To był chyba taki impuls z głębi siebie. To propozycja prosto z serca, wyjątkowo spontaniczna. W tym całym moim tchórzostwie problem pojawił się wtedy, że kiedy coś się powie Niakasowi to już koniec. Skoro padła jakaś propozycja, to trzeba to zrobić. N i e m a z m i ł u j . N: Oj tak, jak ja sobie to przypomnę… Takie dziecko we mgle, które na początku chciało się bawić w robienie filmu, ale tylko na początku.


27. ALTERNATYWNE SPOTKANIA TEATRALNE KLAMRA

M: Zgadzam się, na początku to była zabawa. N: Ja, patrzyłem na to wszystko i uśmiechałem się w środku. Aż wziąłem sprawy w swoje ręce, no i – potrzebne były pieniądze. M : Ta k , t o b y ł p r o b l e m . Na pewnym etapie pracy spotkał was dość duży k ł o p o t . B r a k ś r o d k ó w. Wiem, że organizowana była zbiórka pieniędzy na kręcenie filmu. Czy wtedy pojawiła się taka myśl, że faktycznie to się nie uda, trzeba będzie to odłożyć? N: Udało się zebrać pieniądze, nawet tydzień przed upływem terminu zbiórki, całą sumę. M: No tak, ale na początku nie działo się nic. Długo, długo nic. Tutaj właśnie ujawniło się też moje tchórzostwo, bo Niko ma taki temperament, że jak coś nie idzie, to trzeba działać, a jeśli mi nie idzie, to chowam głowę w piasek. Musiałam się nauczyć innego podejścia. Przy kręceniu tego filmu poczyniłam faktycznie duży progres, ale na początku, to był jakiś dramat i byłam przekonana, że to się nie uda. Przyszedł taki moment, w którym powiedziałam, no nie, ja nie wiem, co my dalej zrobimy, a jednak poruszyliśmy niebo i ziemię, no i się udało. Wiadome jest to, że jeśli ludzie się poznają, chodzą ze sobą na kawę, spotykają się i rozmawiają to znaczy, że się lubią. Kiedy jednak dochodzi do wspólnej pracy – coś się zmienia. Czy nie mieliście takiego momentu w tej współpracy, kiedy któreś powiedziało, mam dość? M : To N i a k a s < ś m i e c h > N: Tak, miałem kilka razy. M: Wyjątkowo mnie wtedy posłuchał. Tupnęłam nóżką jak

mała dziewczynka i powiedziałam nie, nie przestaniemy tego robić i Niko zdecydował, że da mi ostatnią szansę ( jedną z wielu). Dobrze, że tak wyszło, bo w końcu powstała całkiem fajna współpraca. N: No wiesz, Marianna jest specyficzną osobą. Kiedy ucieka od problemów, zaczyna gadać. Najczęściej o jakichś nieważnych rzeczach i chce się nimi zajmować. Nawet jeżeli nie lubi sprzątać, to woli to zrobić niż zabrać się za konkrety. To znaczy, wtedy tak było. Jeszcze jedna rzecz, która wyprowadzała mnie z równowagi – zapominała podstawowych rzeczy na plan. W t e d y b y ł e m t a k z d e n e r w o w a n y, ż e n i e d a się tego opisać. Wiadomo, że zrobienie filmu to nie tylko kręcenie scen, ale też późniejszy montaż i cała obróbka której trzeba dokonać, ile zajęło wam to czasu? M: Całość, od pierwszego klapsa do premiery, zajęła 9 miesięcy. Śmialiśmy się, że to takie nasze dziecko, 9 miesięcy i 2 dni, czyli w terminie. <śmiech> A ile osób pracowało na planie, mam na myśli stronę techniczną filmu? M: Trzy osoby. Według was, to nie jest zbyt wiele pracy na taką ilość osób? M: Wiesz co, akurat prawdę mówiąc, ja sobie nie wyobrażam żeby było więcej osób, nawet bym nie chciała więcej osób. N: Tak, dlatego że Marianna jest znakomitą montażystką, n a p r a w d ę . M: Upierdliwą przede w s z y s t k i m . -3-

Perfekcjonistka? N : Ta k , j e s t t o t a l n ą perfekcjonistką. Takich ludzi rzadko się spotyka i właśnie to jest jej plus M: No tak, potrafiłam przesuwać jedną klatkę. W pracy pomagał nam Beniamin Gołasz, fantastyczny chłopak. Ma bzika na punkcie technologii i techniki, dlatego świetnie się uzupełnialiśmy. Ja patrzyłam pod względem artystycznym, a on technicznym i to była taka równowaga. I to właśnie on musiał znosić ten mój perfekcjonizm. Bo kiedy Niko się wkurzał, to mógł sobie pójść, a biedny Beniamin był zmuszony słuchać mojego narzekania. Ale znosił to dzielnie i nigdy nie usłyszałam od niego złego słowa. N: I jak wiadomo w filmie występowała też Wiola Markowska i Patrycja Bartoszuk. M: Tak, Patrycja była naszą klapserką i pomagała właściwie w kwestiach technicznych. Przychodziła, kiedy mogła. Tak naprawdę zajmowała się wszystkim. N: Średnia wieku ekipy, nie licząc mnie to były 23 lata. Zrobić taki film jest naprawdę czymś niebywałym. M: Ale zobacz, ile w ogóle ludzi się w to zaangażowało. Marcin Partyka, który znalazł czas i zrobił za darmo muzykę. Paweł Kowalski, który po jednej rozmowie, napisał tekst piosenki, był absolutnie idealny i nie wymagał żadnych poprawek. Bogdan Hołownia, który zgodził się zagrać w filmie, pójść do studia i nagrać piosenkę. Mimo tego, że pojawił się może w dwóch ujęciach, to poświęcił cały dzień aż do nocy. Siedząc i czekając na nagranie. Przyjechał jeszcze Kuba


27. ALTERNATYWNE SPOTKANIA TEATRALNE KLAMRA

D y l e w s k i , j e d e n z podopiecznych Nika, który kończy operatorkę w Łodzi, ponieważ przy dwóch dużych scenach potrzebowaliśmy jego pomocy. Sama nie dałabym rady, bo kręciliśmy n a d w i e k a m e r y . B i o g r a fi a , k t ó r ą nakręciliście, nie jest typową biografią, ma w sobie wiele elementów artystycznych. Dlaczego została nakręcona właśnie w taki a nie inny sposób? M: Jest to dokument f a b u l a r y z o w a n y. N: Ja powiedziałem Mariannie, jeszcze przed kręceniem – nie interesują mnie gadające głowy, interesuje mnie to, co ja mam powiedzieć o sobie. M: Zamysł był taki, żeby nie zamykać tego w ramach, bo kategoryzacja, moim zdaniem, jest takim podcinaniem skrzydeł, że to, co tworzysz musi się zamykać w jakiś konkretnych ramach i nie pozwala ci pójść dalej. To teoretycznie jest dokument, ale jednocześnie nim nie jest. No bo, umówmy się, to nie są gadające głowy tylko wykreowanie, stworzenie jakiś fabularnych scen, ale na podstawie faktycznych wydarzeń. Pytając już o samą treść dokumentu. W jaki sposób dobieraliście informacje, momenty z życia Niko, które zostaną pokazane w filmie? N: Weszliśmy do studia i Marianna przeprowadziła ze mną wywiad. Później kilka razy to przesłuchiwałem. Wiadomo, że trzeba było pokazać Niakasa w pigułce, jeśli chodzi o tekst. Wybieraliśmy więc teksty, które trafią do filmu i skracaliśmy je maksymalnie. I doszło do czegoś n i e b y w a ł e go , ż e b y w t a k

minimalistyczny sposób przekazania tekstu, tak dużo powiedzieć o człowieku. M: Pamiętam, że przychodziły takie momenty, kiedy Niko bał się, że jest za mało informacji o nim, a ja wtedy puszczałam film i mówiłam zobacz Niko, każde zdanie niesie ze sobą konkretną treść, każde zdanie zawiera informacje o tobie. N: Ja miałem problem z tym, że było za mało Niakasa w filmie o Niakasie, ale potem wyszło dobrze. Ten film nie był robiony konwencjonalnie jak na całym świecie. Najpierw scenariusz, potem gra. My improwizowaliśmy totalnie. Scena na bulwarach jest tego idealnym przykładem. Była nakręcona w ciągu godziny i nikt w to nie uwierzy, że poszliśmy i z ro b i l i ś m y t o b e z żadnych poprawek. M: Z tą sceną w ogóle było tak, że ja nie wiedziałam, jak to ugryźć, a bardzo chcieliśmy, żeby ta scena znalazła się w filmie, ponieważ Niko ma taką tradycję, że właśnie tam spaceruje. Wiąże się to z filmem „Rejs”, ponieważ dzięki Markowi Piwowskiemu, Niko poszedł do szkoły teatralnej. To były długie podchody. Aż tu jednego dnia p o s z l i ś m y, n a k r ę c i l i ś m y w godzinę i cały ten materiał znalazł się w filmie. Chociaż przeważnie w filmach kręci się nadmiar scen, a tutaj wszystko, co zostało nakręcone, znalazło s i ę w d o k u m e n c i e N: A potem do wszystkiego, co nakręciliśmy dodawałem teksty, minimalistyczne tak jak to wszystko było minimalistyczne. T y l k o w t e a t r z e spędziliśmy więcej czasu. No właśnie, w twojej biografii pojawiają się trzy postacie z teatru, w które się wcielasz. Dlaczego? -4-

N: To były moje dwie ulubione role, czyli: Hojbier z „Dziwki z Ohio” i siostrzyczka z „Roberto Zucco”, a opat z „Krzyżaków” wziął się dlatego, ze chcieliśmy pokazać różnorodność postaci. Nie chcieliśmy też podejść do tematu banalnie, że ja opowiadam o tym, jakie role zagrałem, poszliśmy w jakąś przygodę. Niakas, który idzie sobie korytarzami teatru, a tam już czekają na niego jego postaci. No i ostatnia scena, kiedy wychodzę z walizką, a postacie na mnie patrzą… Wtedy się ogromnie wzruszam za każdym razem, to jest przepiękna scena i to ja ją wymyśliłem i walczyłem o tę scenę. W mo me ncie w któ r y m wychodziłeś z teatru, padł tekst o kobietach z twojego życia, że Cię zostawiały, raniły a tylko ona Melpomena została z Tobą, czy postać Wioli była właśnie była symbolem tejże postaci? M: Nie odpowiadajmy na to pytanie, kto jak zinterpretuje, tak będzie dobrze. My wiemy, co chcieliśmy pokazać, tam nie ma przypadków. Każda scena ma konkretne znaczenie, każde ujęcie, ale ja nie lubię czegoś takiego, kiedy mówi się komuś, jak ma coś interpretować – tak, jak kto odbiera, tak jest dobrze. N: Wiesz, ja poprosiłem Mariannę, żeby wprowadziła postać Wioli dlatego, że moje życie cały czas balansowało na krawędzi i zawsze był ktoś, kto mnie jakoś uchronił przed tym całkowitym upadkiem w przepaść. I ja to nazywałem taką opatrznością. A Wiola jest osobą, której ja pomogłem w życiu i jakby to ja byłem jej opatrznością i dlatego chciałem, żeby ona zagrała w tym filmie.


27. ALTERNATYWNE SPOTKANIA TEATRALNE KLAMRA

Mnie osobiście w trakcie oglądania, w pamięć zapadła scena tańca. Czy to jest ten moment, kiedy sięgamy do k o r z e n i N i k o ? N: Tak, właśnie tak. Ja nie lubię dosłowności. Mogłem powiedzieć że jestem Grekiem albo ktoś mógł powiedzieć, ale ja chciałem to wyrazić przez taniec. M: To też wzięło się z historii, które Niko mi opowiadał, że w t e d y, k i e d y j e s z c z e imprezował, kiedy usłyszał grecką muzykę był w stanie wejść na stół i zacząć tańczyć i to była też taka inspiracja, że gdzieś w tle zaczęła się przewijać ta grecka muzyka. U nas zagrali ją Iilias Wrazas i Jorgos Skolias, którzy przyjechali z różnych końców polski, żeby nagrać dla nas muzykę. N: Ale zobacz, co jest ciekawe, że robią ten film bardzo młodzi ludzie, a udział w nim biorą gwiazdy. Bogdan Hołownia jeden z najlepszych pianistów jazzowych w Polsce, Jorgos Skolias w czołowej trójce wokalistów jazzowych w Polsce, Marcin Partyka, który pisze muzykę i jest w tej chwili jednym z topowych kompozytorów, który piszę muzykę do spektakli teatralnych. Pamiętam, jak Marianna stresowała się przed rozmowami z nimi. Czy po nakręceniu tego filmu, coś się zmieniło w waszym życiu? C o o n w a m d a ł ? N: Ja nie do końca wiem jak to ująć. Bardzo się ucieszyłem kiedy zaprosiliśmy Jarka Jaworskiego żeby obejrzał film i kiedy film się skończył, on wstał, podszedł do Marianny i przytulił j ą . P ow i e d z i a ł : ' ' w i e s z c o, Marianno, nakręciłaś piękny

film o pięknym człowieku” i wtedy byłem taki szczęśliwy, b o nie opierzone dziewczę zrobiło dobry film. To był jej debiut i zrobiła coś, co ma sens od początku do końca, każda scena z czegoś wynika. I jestem dumny z siebie, bo do wszystkiego dochodziłem sam, a tutaj, w tych młodych ludziach, jak Marianna czy Viola, mogłem odkryć potencjał. Jeżeli chodzi o film, to jest bardzo ważne, kiedy Marianna zapytała czy może go nakręcić, ja dałem jej jeden warunek. Rzuca pracę i dogłębnie zajmuje się tylko kręceniem tego filmu. M: W moim życiu zmieniło się wszystko. Na pewno mam poczucie, że w głowie mi się poukładało. Przed tym nie miałam pojęcia, że jestem w pewnym sensie pogubiona. Po prostu byłam takim dzieckiem we mgle. A w przeciągu jednego roku całkowicie zmieniłam swoje życie i priorytety. Wiem co chcę robić i jaką drogą chce iść, mimo tego, że w głowie nadal się potykam, to idę do przodu. Cieszę się, że w przeciągu tego roku w moim życiu i głowie nastąpiły tak o g ro m n e z m i a n y. S z u ka m kursów na operatora i chciałabym pójść do szkoły, ale to się wiąże z wieloma wyrzeczeniami, tym bardziej, że w naszej okolicy niestety nie ma takich szkół. Czyli podsumowując „Przechowalnia” dla Niko jest zbiorem pewnych wspomnień, a dla Ciebie odkryciem nowych dróg? M: Tak można powiedzieć. To taka moja przechowalnie potencjału. <śmiech> Zmieniła c a ł e m o j e ż y c i e .

-5-

Bardzo wam dziękuję za tę rozmowę i życzę dalszych sukcesów. Rozmawiała

Agata Kobus

Ziszczony sen futurysty Czwarty klamrowy wieczór otworzył spektakl „Teatru K o m u n a Wa r s z a w a ”, „ 7 pieśni o awangardzie”. Jest to jedno z tych przedstawień, w których forma dominuje nad treścią TOTALN I E. Tytuł, cho ć może nie co przewrotny, nie odbiega zbytnio od sedna dzieła. Spektakl podzielony jest na siedem zasadniczych tematów (segmentów, wykładów,…?). Każdy z nich sygnowany jest hasłem „Wrogiem awangardy teatru jest…”. Mamy tu między innymi takich teatralnych „ s z k o d n i k ó w ” j a k a k t o r, publiczność, scena, czas czy tekst, a więc wszelkie elementy klasycznie pojmowanego teatru. Twórcy wyliczają i dość nietypowo „omawiają” każdą z tych teatralnych składowych. W z go d z i e z z a ł o ż e n i a m i awangardowymi odrzucają je, poszukując czegoś nowego, nieokreślonego. Odwołują się do manifestów awangardzistów (w tym futurystów) z początków XX wieku oraz do kultu maszyny i technologii. W zasadzie technika, komputeryzacja, cyfryzacja są tu chyba głównymi bohaterami. Aktorzy wykorzystują oświetlony stół otoczony kamerami i dokonują na nim wielu trudnych, wymagających precyzji i sprawności ruchów „operacji”. Jednocześnie kamery rejestrujące to, co dzieje się na


27. ALTERNATYWNE SPOTKANIA TEATRALNE KLAMRA

stole są podłączone do rzutnika, który umożliwia widzom dokładne przyjrzenia się temu, co na tym stole się dzieje. Aktor, mimo, że jego twarz jest na dużym ekranie niewidoczna, to i tak jest wystawiony na widok publiczności, która przygląda się każdemu ruchowi jego ręki; temu, jak przesuwa poszczególne elementy na swoistej szachownicy, buduje konstrukcje, układa pionki w konkretnym układzie. Jednocześnie na ekranie widzimy nałożone efekty graficzne urozmaicające odbiór. Oglądamy film animowany kręcony w czasie rzeczywistym na naszych oczach. Do tego mamy kompozytora, który przy użyciu sprzętu elektronicznego wypełnia przestrzeń niepokojącymi dźwiękami. „7 pieśni o awangardzie” to przede wszystkim czysta matematyka. Spektakl oparty jest w dużej mierze na choreografii, wzajemnej wymianie gestów, póz i ruchów między aktorami. Równoczesne wypełnianie stołu wszelakimi elementami i idącymi za tym znaczeniami sprawia, że patrzymy jakby na dwie różne teatralne sceny: jedna, na której działają żywi, fizyczni aktorzy oraz druga, na której widzimy właśnie te figury, wprawiane w ruch przez aktora – „lalkarza”. W zasadzie właściwa akcja dzieje się na tej scenie „figurkowej”, aktorki stojące przed nami tylko komentują na bieżąco to, co się tam dzieje. A przynajmniej tak to można interpretować.

jednym niewłaściwym ruchem coś zepsuć; zaburzyć ustaloną choreografię; ułożyć figury w niewłaściwy, niesymetryczny sposób; przejęzyczyć się… Pod względem technicznym dzieło to jest dopracowane i dopięte na ostatni guzik, aktorzy są rewelacyjnie przygotowani i niebywale skupieni. Byli narażeni na wiele rażących b ł ę d ó w, p o d n i e ś l i s o b i e poprzeczkę niebywale wysoko, lecz podołali zadaniu. Za to w i e l k i s z a c u n e k ! Chyba mało który spektakl ma tak wiele do zaoferowania w kwestii techniki i „układów” między wykonawcami. To chyba też jeden z nielicznych tworów, w których słowo samo w sobie chodzi na daleki plan, a liczy się zwykły lekki ruch ręką, każdy milimetr w przód lub w tył przesuwanego obiektu ma kolosalne znaczenie. „7 pieśni o awangardzie” to festiwal detali i trudny test sprawnościowy dla wykonawców. Na szczęście zaliczony jak najbardziej pomyślnie. Paweł Kostrzewa

Spektakl ten przypomina niekiedy wyczyny cyrkowe akrobatów. Jest tu tak wiele r yzykownych dla aktorów zadań do wykonania; tak łatwo

- 6-


27. ALTERNATYWNE SPOTKANIA TEATRALNE KLAMRA

Stereotyp goni stereotyp Gdyby ulica Beale umiała mówić to drugi film wyświetlany w ramach toruńskiej Klamry. Berry Jenkins, reżyser obsypanego Oskarami Moonlight, idąc za ciosem, przedstawia nam kolejną historię ze środowiska czarnoskórych A m e r y k a n ó w . Tish (KiKi Layne) oraz Fonny (Stephan James) wychowali się w dzielnicy Harlem w Nowym Jorku. Ich przyjaźń nieśmiało przeradza się w miłość. Pomimo różnych problemów wydają się być najszczęśliwszą parą na świecie. Ich światem wstrząsa jednak aresztowanie chłopaka. Tish nie zostawia ukochanego w potrzebie. Rozpoczyna się więc walka, walka o oczyszczenie z zarzutów n i e w i n n e g o m ę ż c z y z n y, o przywrócenie mu wolności i godności. Film urzeka swoimi obrazami. Nowy Jork lat 70. w ferii ciepłych barw jawi się dość sielsko, spychając na drugi plan wszelkie problemy – brak pracy, biedę, trudność ze znalezieniem mieszkania, drobne przestępstwa, których dopuszczają się ojcowie kochanków. Problem jednak w tym, że poza ładnymi kadrami, niewiele więcej dostajemy.

się w wielu aspektach ich życia. Reżyser podaje nam to jednak w bardzo stereotypowy sposób. Nie dostajemy nic ponad to, co już znamy i do czego przyzwyczaiły nas amerykańskie produkcje. W dodatku otrzymujemy w pakiecie sporo scen rodzącej s i ę , c u k i e r kowe j i b a r d z o ugrzecznionej, miłości Tish i Fonny'ego, ich szczenięcą naiwność i wiarę, że wszystko będzie dobrze. Te motywy kojarzą się nam raczej z nastoletnimi wyobrażeniami o potędze miłości niźli dojrzałym uczuciu. Berry Jenkins stworzył film przewidywalny i powielający utarte schematy. Nawet na krok nie zbacza z raz obranej ścieżki. Produkcji brakuje pewnego „brudu”, elementu zaskoczenia, czegoś, co przełamałoby wyidealizowany obraz, pozwalając widzowi poczuć dramat bohaterów. Nie sposób stworzyć kolejny ładny film, sztuką jest poruszyć widza, a tego Gdyby ulica Beale mogła mówić, niestety, nie potrafi. Roksana Jasińska

Zamiarem reżysera było zapewne ukazanie problemów czarnoskórych obywateli Ameryki: uprzywilejowane położenie białego człowieka i podejrzliwy stosunek do Afroamerykanów, objawiający

Kadr z filmu „Gdyby ulica Beale umiała mówić” -7-


27.ALTERNATYWNE SPOTKANIA TEATRALNE KLAMRA

REDAKTOR NACZELNY

Karolina Koniarska

Zofia Chachuła

Żaneta Małkiewicz

FESTIWAL DOFINANSOWANY ZE ŚRODKÓW:

Izabela Radomska SKŁAD Zofia Chachuła

KOORDYNACJA Magdalena Szymańska

PATRONAT MEDIALNY:

KOREKTA Paweł Kostrzewa

ZDJĘCIA

Katarzyna Kucharczyk

Tomasz Dorawa Wojciech Zillmann

ZESPÓŁ REDAKCYJNY Zofia Chachuła

WYDAWCA

Kamila Fojutowska

ACKiS „Od Nowa”

Agata Kobus Paweł Kostrzewa

KURIER

Damian Błoński

PRZYGOTOWANY PRZEZ

Tomasz Sławiński Roksana Jasińska Katarzyna Kucharczyk

- 8-

PARTNERZY FESTIWALU:


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.