Tak Rodzinie

Page 1

STYCZEŃ 2016

katolicki magazyn formacyjny

n r

1

( 1 0 3 ) CENA 4,80 zł

w tym 5% VAT

ISSN 2299-7679 NAKŁAD 10 tys.

jak karać dzieci?

CZYM ZASTĄPIĆ RÓZGĘ? Str. 24

temat numeru

OPŁACA SIĘ DZIELIĆ! Str. 7 – 15

magda i zbyszek

CZYSTOŚĆ AŻ DO ŚLUBU Str. 4

alfabet papieża rodzin

„A” JAK ADAM I EWA Str. 26

Siłą do nieba nie zaciągniesz Czy można zmuszać do spowiedzi, chodzenia do kościoła i na lekcje religii? Jak nie zrazić, a „zarazić” Panem Bogiem. Str. 20

Komiks historyczny: Łukasiak&Graniak

32

Duchowość małżeńska: Beata i Tomasz Strużanowscy

34


PA P I E Ż F R A NC I S Z E K „I jest prosty sekret, by uleczyć rany i zakończyć wzajemne obwinianie się. Oto on: nie pozwolić, aby dzień zakończył się bez przeproszenia się, bez pojednania między mężem a żoną, między rodzicami a dziećmi, braćmi i siostrami… między teściową a synową! Jeśli nauczymy się natychmiast przepraszać i nawzajem sobie przebaczać, to rany zabliźnią się, małżeństwo się umocni, a rodzina stanie się domem coraz mocniejszym, odpornym na wstrząsy naszych małych i wielkich złośliwości. A do tego nie są konieczne wielkie mowy; wystarczy czuły gest, a wszystko się kończy i zaczyna od nowa. Ale nie kończcie dnia na stopie wojennej! Zrozumieliście?”. audiencja generalna, 4.11.2015 r.

6 stycznia

Uroczystość Objawienia Pańskiego (Trzech Króli)

17 stycznia Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy

21 stycznia Dzień Babci

22 stycznia Dzień Dziadka

23 stycznia trzecia rocznica śmierci kardynała Józefa Glempa

27 stycznia Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu, uchwalony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ

30 stycznia 300. rocznica śmierci Marii Kazimiery (zwanej Marysieńką), żony Jana III Sobieskiego

„Obrzydliwe” bogactwo

WSTĘP ks. Janusz Stańczuk

2

redaktor naczelny, wykładowca teologii pastoralnej, rekolekcjonista, autor homilii, baśni i opowiadań dla dzieci

Z ubóstwa nie trzeba się tłumaczyć – chyba tylko wówczas, gdy jest skutkiem lenistwa. Z bogactwa trzeba tłumaczyć się podwójnie, a nawet potrójnie: jak je zdobyłeś (uczciwie czy niemoralnie), jak nim zarządzasz (z korzyścią dla świata czy wyłącznie dla siebie) i czy dzielisz się z ubogimi? Trudno się niekiedy poruszać w gąszczu różnych teorii i świadectw. Św. Franciszek wzbraniał się przed wzięciem pieniędzy do ręki, ale święci królowie musieli zarządzać całymi imperiami. Umiejętność pomnażania i wydawania pieniędzy może być takim samym talentem jak sztuka malowania obrazów czy pisania powieści. W każdym przypadku pojawia się pytanie o sens i etykę naszych czynności. „Nic bardziej obrzydliwego niż bogactwo bez cnót” – mawiał francuski pisarz Antoine de Rivarol, szydzący z egoistycznych salonów przed- i porewolucyjnego Paryża. I pewnie nie tylko bogactwo. Zapraszamy w tym numerze do lektury naszych stałych działów, które – jak wiemy z Państwa wypowiedzi – cieszą się coraz większym zainteresowaniem. W sposób bardziej obszerny natomiast podejmujemy temat roli chrześcijanina w światowym obiegu pieniądza. Zastanówmy się wspólnie, jaki udział przeznaczył Bóg w nim dla nas, wierzących.

FOT. ARCHIWUM, J. GRABOWSKA/FEBE

Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi światowy dzień modlitw o pokój

Chrzest Chrystusa, Piero della Francesca (ok. 1415-1492), obraz namalowany w połowie XV wieku temperą na desce topolowej, obecnie znajduje się w National Gallery w Londynie.

1 stycznia

styczeń


w y d a w c a

Wydawnictwo Sióstr Loretanek

ku! oku! boo Face na nas Polubna ebo fac na s lub Pofaceb ook.com/pages/ TA K-RO D Z I N I E

str. 12

dyrektor wydawnictwa  s. Andrzeja Cecylia Biała CSL

str. 24.

adres wydawnictwa i redakcji ul. L. Żeligowskiego 16/20 04-476 Warszawa redakcja tel. (22) 673-50-96 www.loretanki.pl/ wydawnictwo

ks. dr Janusz Stańczuk sekretarz redakcji

s. Maria Małgorzata Miannik CSL takrodzinie@loretanki.pl projekt makiety

str. 4 str. 18

r e d a k c j a

redaktor naczelny

str. 10

Justyna Grabowska

W

opracowanie graficzne, skład

Joanna Jarco

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i redagowania artykułów oraz zmiany tytułów nadsyłanych tekstów.

świadectwo

Czystość aż do ślubu

Nikt jej nie pomógł!

4-6

ziemia nasiąka krwią chrześcijan

Prześladowania

6

24

kształtowanie sumienia dziecka

Czym zastąpić rózgę?

rok miłosierdzia

Głodnych nakarmić

„A” jak Adam i Ewa

Potrafisz dawać?  8 - 9 Co kupujesz?  1 0 - 1 1 To się opłaca  1 1 Ile wolno mieć?  1 2 - 1 3 Dylematy współczesnych gadżeciarzy  Jak nas skusić?  1 4 - 1 5

16 -17

Gniezno to nasze gniazdo!

Chleb nasz powszedni

27

w co i po co w ierzę? 14

Po co żyję?

28

dylematy moralne 28-29

historia nieznana

Życie za życie

tu działa Bóg

26-27

problemy społeczne

Nieślubne dzieci

Światowe Dni Młodzieży

Wystarczy dla was miejsca

24-25

teologia ciała Jana Pawła II

7

temat numeru

FOT. NA OKŁADCE FOTOLIA.COM/CHRISTIAN SCHWIER

konto PKO BP IV/O W-wa 74 1020 1042 0000 8102 0009 6396

N U M E R Z E

wywiad

nr 1 (103)  STYCZEŃ 2016

prenumerata tel. (22) 427-34-27, 673-58-39 fax 612-93-62

T Y M

30-31

18 -19

komiks

Puste klęczniki

wychowanie

Siłą do nieba nie zaciągniesz

32-33

20-21

rozwój duchow y małżonków różności

Odwet czy przebaczenie?

W co się bawić?, Film, Trudne pytania, Kuchnia siostry Faustyny, Rekolekcje, Z życia rodziny  2 2 - 2 3

komentarze do Ewangelii

34

Na niedziele i uroczystości

34-35

Posłuchaj na naszej stronie internetowej www.takrodzinie.pl/dzwieki O reklamie i jej wpływie na rodzinę opowiedzą: Dorota Kornas-Biela – psycholog z KUL, Anna Herra-Chyła – psycholog z wieloletnim doświadczeniem klinicznym, na co dzień pracuje z młodzieżą i ich rodzicami, Mirosław Rekowski – zajmujący się komunikacją wizualną. Rozmowy Sylwii Sułkowskiej z Naczelnej Redakcji Programów Katolickich Polskiego Radia


k

Żyli w czystości aż do ślubu, chociaż to niemodne. Nie boją się przyszłości, bo powiedzieli sobie „Tak” aż do śmierci. Zbyszek i Magda są małżeństwem od 4 miesięcy…

Z Magdą i Zbigniewem Kaliszukami rozmawia Marta Dzbeńska-Karpińska

Jestem szczęśliwa, bo czuję się bardzo kochana. To, że żyliśmy w czystości przedmałżeńskiej, też dodaje nam radości. Mam pewność, że nasza przysięga małżeńska i nasze małżeństwo są do śmierci. Dzięki temu nie ma we mnie lęku, że któregoś dnia się rozstaniemy. To daje mi dużo wolności i siły do budowania wspólnego życia.

MARTA DZBEŃSKA-KARPIŃSKA z wykształcenia politolog i menadżer, absolwentka Studium Fotografii ZPAF, od 2005 r. zawodowo zajmuje się fotografią, mieszka w Warszawie z mężem i trójką dzieci

4

Czystość

Kiedy się pobraliście? ZBYSZEK: 26 września 2015 roku. MAGDA: To było po pół roku narzeczeństwa :)

Czy trudno dzisiaj znaleźć męża lub żonę? ZBYSZEK: Nie jest to proste. Ja na to, by poznać Madzię, musiałem trochę poczekać. Ale warto było być cierpliwym. MAGDA: Myślę, że bardzo trudno znaleźć dobrego męża. To, że się spotkaliśmy, zaufaliśmy sobie i dziś jesteśmy małżeństwem, nie byłoby możliwe bez Boga.

Gdzie się poznaliście? ZBYSZEK: Na wyjeździe narciarskim w Zakopanem zorganizowanym przez Akademickie Stowarzyszenie Katolickie „Soli Deo”. MAGDA: Nie umiałam wtedy dobrze jeździć na nartach. Zbyszek zabrał mnie na stok, który miał być bardzo prosty i łagodny, a okazał się pionową ścianą. ZBYSZEK: Ale troskliwie się tobą zaopiekowałem i nic się nie stało. MAGDA: To prawda. ZBYSZEK: Potem starałem się Madzię przyciągnąć do „Soli Deo”, bo to był jej pierwszy kontakt ze stowarzyszeniem. Przy okazji chciałem, żebyśmy się lepiej poznali. MAGDA: Nie wiem, na czym mu bardziej zależało ;) Wyszło na dobre, bo oboje bardzo zaangażowaliśmy się w działalność stowarzyszenia i razem przygotowywaliśmy spotkania dla studentów. Czy wiedza wyniesiona z tych spotkań pomogła Wam w przygotowaniu do małżeństwa? ZBYSZEK: Przyznam szczerze, że kiedy organizowałem spotkania o miłości i seksie, robiłem to, bo wśród młodych osób jest wielki po-

pyt na taką tematykę. Jako typowy student zarządzania i marketingu wychodziłem z założenia, że skoro jest popyt, to trzeba go zaspokoić. Słuchając, miałem wrażenie, że to nic odkrywczego. Z perspektywy czasu widzę jednak, że to były bardzo mądre rzeczy i pomogły mi dojrzalej spojrzeć na miłość.

A jak Ty, Magdo, patrzysz na swoją drogę do małżeństwa? MAGDA: Ta droga zaczęła się już w rodzinnym domu. Jako nastolatka marzyłam o tym, żeby żyć w szczęśliwym małżeństwie, już wtedy czułam taką tęsknotę. Czytałam wtedy sporo tekstów św. Jana Pawła II. Na ile Wasze domy rodzinne przygotowały Was do małżeństwa? MAGDA: Czujemy się wyróżnieni pod tym względem, bo nasi rodzice się kochają i wspierają. Pokazali nam, że szczęśliwe małżeństwo i rodzina, w której rodzice kochają siebie i dzieci, są możliwe. Czystość przedmałżeńska to mit? ZBYSZEK: NIE! Bardzo sobie cenimy

to, że żyliśmy w czystości. Nie mieszkaliśmy i nie współżyliśmy ze sobą przed ślubem ani nie mieliśmy takich doświadczeń z innymi osobami. Dziś wiele osób mówi, że małżeństwo to jest nic niewart papierek i że nic nie zmienia w życiu. Myślę, że bardzo dużo tracą przez to, że mieszkają i współżyją ze sobą. Wtedy może rzeczywiście niewiele się zmienia. U nas zmieniło się wszystko. Czy ciężko jest w dzisiejszym świecie żyć moralnie? MAGDA: Zawsze trudniej wybierać to, co wartościowe. ZBYSZEK: Znamy wiele fantastycznych małżeństw w różnym wieku, które budują swoje związki na skale,

styczeń 2015

FOT. MARTA DZBEŃSKA- KARPIŃSKA

W Y WIAD


u b u l ś o d ż a ć Zbigniew Kaliszuk (32 l.), absolwent zarządzania i marketingu na SGH, pracuje w korporacji, jego pasją jest działalność społeczna. Jako student był prezesem „Soli Deo”. Autor 5 książek o tematyce związanej z wiarą i moralnością. Lubi sport, filmy, książki, podróże i taniec. Ma starszego brata.

więc nie jest tak, że dzisiaj już tak się nie da. Największe problemy mają te osoby, które nie są mocno związane z Kościołem, które w swoim otoczeniu nie mają znajomych, którzy by dawali dobry przykład. One mogą się łatwo pogubić. MAGDA: Widzimy, jak różnymi narzędziami promuje się życie w konkubinacie, zdradzanie małżonka, seks bez zobowiązań. Wielu ludzi ulega złudzeniu, że tak żyją wszyscy inni. ZBYSZEK: Kiedy ludzie spoza kręgu naszych znajomych dowiadywali się, że przed ślubem nie mieszkamy ze sobą, budziło to duże zdziwienie. Jest powszechne przekonanie, że tak robią wszyscy, a warto sobie uświadomić, że nie trzeba iść utartą ścieżką, że można wybrać inaczej i być szczęśliwym.

styczeń 2015

Jesteście cztery miesiące po ślubie i… ZBYSZEK: To jest fantastyczne. Małżeństwo jest dla nas zupełnie nową jakością. MAGDA: Jestem szczęśliwa, bo czuję się bardzo kochana. To, że żyliśmy w czystości przedmałżeńskiej, też dodaje nam radości. Mam pewność, że nasza przysięga małżeńska i nasze małżeństwo są do śmierci. Dzięki temu nie ma we mnie lęku, że któregoś dnia się rozstaniemy. To daje mi dużo wolności i siły do budowania wspólnego życia. ZBYSZEK: Dla mnie też jest to szalenie ważne. Wiem, że mogę mieć pełne zaufanie do Madzi. Gdybym się ożenił z dziewczyną, która wcześniej współżyła, albo sam bym współżył, to ciężko by było o wzajemne zaufanie. To by gdzieś w człowieku siedziało.

Magdalena Korzekwa-Kaliszuk (26 l.), absolwentka prawa na UW, od dwóch lat dyrektor CitizenGO Polska. W czasach studenckich była prezesem „Soli Deo” na UW. Autorka i współautorka kilkunastu książek i wielu artykułów, które zaczęła pisać już jako kilkunastoletnia dziewczyna. W dzieciństwie prowadziła program telewizyjny „Ziarno”. Lubi tańczyć, podróżować, pływać kajakiem, uprawiać sporty sezonowe, słuchać subtelnej muzyki. Ma starszą siostrę. MAGDA: I odbierałoby radość. Trud-

no byłoby się cieszyć, gdyby brakowało nam pewności, że małżeństwo jest na całe życie. Co jest dla was najważniejsze? Jaka jest Wasza wizja małżeństwa? MAGDA: Po pierwsze, bardzo chcę, żeby Zbyszek czuł się kochany i był ze mną szczęśliwy, a nawet najszczęśliwszy na świecie. To taki dobry egoizm, bo wiem, że wtedy i ja będę najszczęśliwsza. Zależy mi też

5


WYWIAD

na tym, żebyśmy harmonijnie łączyli różne obszary życia. Żeby miłość rosła. ZBYSZEK: Zależy mi na tym, żeby żona czuła się kochana i żeby nasza miłość wzrastała z biegiem lat. Żeby było wzajemne wsparcie i zrozumienie, ale i przestrzeń dla siebie samego, na realizację zawodową i relacje towarzyskie. Bardzo ważna jest ścisła więź z Panem Bogiem, którego zaprosiliśmy do naszego związku. Mam nadzieję, że za jakiś czas pojawią się dzieci. Czy modlicie się razem? MAGDA: Tak. Modliliśmy się razem już wcześniej, ale teraz to ma zupełnie inny wymiar. To, co dało mi dużą pewność, że będę szczęśliwa w małżeństwie ze Zbyszkiem, jeśli się na nie zdecyduję, to był moment, w którym zrozumiałam, że on ma bardzo bliską więź z Panem Bogiem.

ZIEMIA NASIĄKA KRWIĄ CHRZEŚCIJAN

o

Zależy mi na tym, żeby żona czuła się kochana i żeby nasza miłość wzrastała z biegiem lat. Żeby było wzajemne wsparcie i zrozumienie, ale i przestrzeń dla siebie samego, na realizację zawodową i relacje towarzyskie. Bardzo ważna jest ścisła więź z Panem Bogiem, którego zaprosiliśmy do naszego związku.

Co Was w sobie zachwyca? MAGDA: Ojej, mogę mówić bardzo długo. Od kiedy znam Zbyszka, pociągało mnie to, jak wygląda i jaki ma charakter – to powierzchowność, ale ważna. Zachwyca mnie w Zbyszku konsekwencja w działaniu, potrafi być bardzo wytrwały. Ma bardzo bliską więź z Bogiem i czerpie z tego siłę. Jest bezkompromisowy, uczciwy, lojalny i szczery. Jest bardzo mądry i mam poczucie, że dużo się od niego uczę, uwielbiam z nim rozmawiać. Odczuwam jego wsparcie. Jest rozsądny i choć ma szalone pomysły, to twardo stąpa po ziemi. Wiem, że mogę mu ufać. Doceniam, że ma jasno ustalone priorytety, i cieszę się, że jestem dla niego tak ważna.

ja się zachwycam Magdą (śmiech). Czuję się bardzo doceniony. Zachwycam się niezwykłą urodą żony. I tym, jaki ma system wartości. Z nikim nie rozumiem się tak dobrze jak z Madzią, możemy rozmawiać w nieskończoność. Mamy podobne poczucie humoru i upodobania co do spędzania wolnego czasu. Madzia to moja bratnia dusza, zdecydowanie mi najbliższa. Niesamowicie mnie zachwyca, jak Magda potrafi kochać mnie, ale też inne osoby (rodziców, siostrę), to, jaka potrafi być serdeczna dla znajomych. Moja ukochana ma w sobie tyle ciepła…

ziemia na siąka krwią chrześcijan prześladowania Muzułmanin pomógł w ucieczce

O. Jacques Mourad był od 12 lat proboszczem w Al-Qaryatayn w Syrii, niedaleko miasta Homs. Stamtąd uprowadzili go w maju fundamentaliści z Państwa Islamskiego. Z ich rąk wyrwał go znajomy muzułmanin związany z ISIS, którego rodzinie ksiądz pomagał. Wywiózł go na motocyklu, przebranego za islamskiego bojownika. Syrokatolicki duchowny przez 84 dni przebywał w więzieniu, w którym islamiści codziennie grozili mu śmiercią.„Czekałem, kiedy przyjdą i poderżną mi gardło” – powiedział. „Pewnego dnia jeden z przywódców ISIS przyszedł do mnie i powiedział: «W Al-Qaratayn wszyscy mówią o tobie, pytają o ciebie». Kazał mi iść za sobą. Prowadzono mnie z zawiązanymi oczyma i rękami. Znalazłem się w czymś, co wydawało mi się ogromnym tunelem. Jakiś czas później usunęli mi opaskę z oczu i zobaczyłem wszystkich moich parafian, stojących przede mną w schronisku, które zbudowała Pomoc Kościołowi w Potrzebie. To było niesamowite”.

W Y BR A N E WI A DO M OŚCI Z OS TAT NICH MIE SIĘC Y ŹRÓ D ŁO: O PEN D O O R S, KIRCH E IN N OT, R A DIO WAT Y K A ŃSKIE, O PR. PK

6

ZBYSZEK: Teraz już widać, dlaczego

Egzekucje w Syrii Spośród 250 porwanych w lutym 2015 roku chrześcijan 200 wciąż znajduje się w niewoli Państwa Islamskiego. Dżihadyści zażądali za nich okupu w wysokości 20 milionów dolarów, a kolejni porwani na północy Syrii chrześcijanie są systematycznie mordowani przez Państwo Islamskie.

Gwałty na chrześcijankach w Pakistanie Zmarła 20-letnia Sonia Bibi. Kobieta została oblana benzyną i podpalona za to, że nie chciała przejść na islam i poślubić muzułmanina. Plaga porwań i gwałtów dotyka młodych chrześcijanek w Pakistanie. Toczą się procesy mężczyzn, którzy zgwałcili dwie siostry, i podejrzanych o gwałt na 13-letniej chrześcijance. Każdego roku dochodzi w tym państwie do około tysiąca porwań i gwałtów na wyznawczyniach Chrystusa, które są potem często zmuszane do małżeństw z wyznawcami islamu.

Porwania księży w Nigerii Porywacze zatrzymują samochody kierowane przez duchownych, uprowadzają ich w nieznanym kierunku i żądają okupu. Porwano katolickiego księdza Gabriela Oyakę i anglikańskiego biskupa Mosesa Tabuwaye. Od maja 2015 r. zamordowano w tym kraju trzech księży, a dwóch uprowadzonych wypuszczono po zapłaceniu okupu.

styczeń 2015


Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie. Łk 6, 38 Czy odmawiałem prośbie nędzarzy i pozwoliłem zagasnąć oczom wdowy? Czy chleb swój sam spożywałem, czy nie jadł go ze mną sierota? Hi 31, 16-17

Dramat głodu w świecie wzywa chrześcijan modlących się w prawdzie do czynnej odpowiedzialności wobec braci, zarówno w postawie osobistej, jak i w ich poczuciu solidarności z całą rodziną ludzką. Tej prośby Modlitwy Pańskiej nie można oddzielić od przypowieści o ubogim Łazarzu (Por. Łk 16, 19-31) i o Sądzie Ostatecznym (Por. Mt 25, 31-46). KKK 2831

ROK MIŁOSIERDZIA

Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: „Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!” – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Jk 2, 15-17

K AT E C H I Z M

„Miłość Kościoła do ubogich... należy do jego stałej tradycji”. Czerpie ona natchnienie z Ewangelii błogosławieństw, z ubóstwa Jezusa i Jego uwagi poświęconej ubogim. Miłość do ubogich jest nawet jednym z motywów obowiązku pracy, by było „z czego udzielać potrzebującemu” (Ef 4, 28). Obejmuje ona nie tylko ubóstwo materialne, lecz również liczne formy ubóstwa kulturowego i religijnego. KKK 2444

Głodnych nakarmić Gorący Patrol

Doświadczam w swoim życiu, jak ważne jest to, o czym pisał św. Jakub. Od pół roku pomagam bezdomnym w lubelskim Gorącym Patrolu. Na początku myślałam, żeby mówić im, że mają jeszcze szansę na zmianę swojego życia, że na pewno są komuś potrzebni i że jest Ktoś, kto bardzo ich kocha. Dzisiaj widzę, że nie przemówi to do człowieka, który myśli tylko o tym, gdzie może znaleźć coś do jedzenia lub gdzie się ogrzać, żeby nie zamarznąć. Przez wyjazdy na patrol otworzyły mi się oczy na to, co naprawdę jest potrzebne tym ludziom. To zwykłe podanie kubka herbaty czy ciepłego jedzenia – to dla nich najważniejsza rzecz w ciągu dnia. Dopiero gdy zaspokoją pierwszy głód, jest czas na rozmowę. Na każdym patrolu doświadczam tego, jak ważne jest dla bezdomnych, że ktoś chce z nimi być. Zostawia swoje zajęcia, przychodzi do nich, spędza z nimi czas zupełnie za darmo, „marnując” go dla nich. Monika Hapka – Jestem szczęśliwą żoną, mamą czwórki wspaniałych maluchów. Kocham góry i wspólne podróże. Lubie gry planszowe i jazdę na łyżwach, a w międzyczasie pomagam bezdomnym.

Każdy patrol to dla mnie przypomnienie, jak dużo mam, choć czasem mi się wydaje, że ciągle czegoś mi brakuje czy czegoś potrzebuję. Przed oczami stają mi bezdomni, którzy czasem mają tylko jedną reklamówkę ze słoikiem na ciepłą herbatę i kilkoma podręcznymi rzeczami.   Monika Hapka

Żądanie miłosierdzia Podczas obrzędu składania ślubów wieczystych celebrans zadaje pytanie: „Czego żądacie?”. Odpowiedź jest zaskakująca: „Miłosierdzia Bożego i waszego”. Można powiedzieć, że miłosierdzie to miłość, która nie boi się pokonywania przeszkód. Ktoś może widzieć przeszkodę w drugim człowieku – brzydzi się podejść do obdartego i cuchnącego bezdomnego lub zwyczajnie pokonać barierę niechęci do kogoś. A żądanie Bożego Miłosierdzia to nic innego jak powiedzenie Bogu: „Obiecałeś, to daj” – i On daje.   o. Mateusz Przanowski OP (wysłuchała Beata Legutko)

FOT. ARCHIWUM

ok miłosierdzia rok miłosierdzia rok miłosierdzia

BIBLIA

o. Mateusz Przanowski OP – dominikanin, dr teologii, wykładowca Kolegium Filozoficzno-Teologicznego OO. Dominikanów, dyrektor Dominikańskiego Studium Filozofii i Teologii, duszpasterz

7


j

TEMAT NUMERU

Coraz więcej ludzi daje dzisiaj dziesięcinę. Dlaczego? Bo są przekonani, że pieniądze nie są ich własnością, ale należą do Boga. Magdalena Buczek

Jedni mają ich dużo i chcą mieć jeszcze więcej, a do tego boją się, żeby ich nie stracić. Inni wpadają w rozpacz z powodu niespłaconych kredytów lub braku środków na utrzymanie. PIENIĄDZE! Czy Pan Bóg zagląda do naszej kieszeni? „Nie ma żadnego oddzielenia finansów od naszego życia chrześcijańskiego. Jeśli nazywamy siebie Chrystusowymi, to pieniądze stanowią część naszego życia w świecie i przez to jesteśmy uświęceni razem z naszymi finansami” – wyjaśnia Anna Saj, doktor teologii, matka sześciorga dzieci, założycielka i liderka projektu ewangelizacyjnego Armia Dzieci.

ONI SIĘ DZIELĄ

MAGDALENA BUCZEK założycielka Podwórkowych Kół Różańcowych Dzieci, absolwentka dziennikarstwa i politologii w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu

Taka jest Boża ekonomia: kto z serca daje Bogu dziesięcinę, otrzymuje te pieniądze z powrotem, i to w dodatku pomnożone. Trzeba Mu zaufać. On w każdej sytuacji się zatroszczy i nie pozostawi nikogo bez pomocy.

8

Potra

„Kiedy braliśmy ślub, mieliśmy świadomość, że nie ma żadnej naszej zasługi w tym, że mamy pieniądze – opowiada Anna Saj. – Nasze wspólne życie zaczęliśmy jako studenci, później mój mąż założył firmę i od tej pory nigdy nie zabrakło nam pieniędzy. Wiedzieliśmy, że to, co mamy, zawdzięczamy Bogu, a On tak kierował naszym życiem, że mogliśmy się cieszyć powodzeniem finansowym”. Pięć lat temu dzięki lekturze Pisma Świętego, a szczególnie Starego Testamentu, odkryli, czym jest dziesięcina, i zaczęli żyć według tej zasady. Obserwują swoje dzieci i widzą, że takie podejście do pieniędzy daje im wolność. „Nieraz przychodzą do mnie i mówią mi: «Mamo, to jest dziesięcina, którą chcę przekazać dla Boga». Nasze najstarsze dzieci są już samodzielne i również potrafią być hojne w dawaniu. Efekt tego jest taki, że niczego im nie brakuje, zawsze są zadowolone i nie narzekają. Dziesięcina jest dla nas stylem życia” – wyjaśnia Anna Saj. Kamila Kurowska należy do Wspólnoty i Szkoły Nowej Ewangelizacji „Zacheusz”. O dziesięcinie dowiedziała się ze świadectw i artykułów. „Daję Bogu dziesięcinę na początku miesiąca, kiedy mam całą wypłatę, a nie z tego, co zostanie mi na koniec.

To uczy mnie wiary i zaufania. Nie robię nic nadzwyczajnego, tylko daję część swoich dochodów. Ja buduję Jego królestwo, a On wypełnia swoje obietnice i naprawdę troszczy się o mnie, nawet w najmniejszych rzeczach. Do tej pory nigdy niczego mi nie zabrakło. Zaczęłam też zauważać, że nie potrzebuję tylu rzeczy, nie kupuję już tego, co zbędne, ale tylko to, co konieczne. To daje mi wewnętrzną wolność” – mówi z przekonaniem.

CZYM JEST DZIESIĘCINA? Ze Starego Testamentu dowiadujemy się, że w Prawie, które Mojżesz otrzymał od Boga, był nakaz oddawania dziesięciny z zarobionych pieniędzy lub z tego, co zostało wyhodowane. Jezus w swoim nauczaniu wykracza poza zwyczajową dziesięcinę, wzywając do niczym nieograniczonej hoj-

ANNA SAJ

RYSZARD SIKORA


ARMIA DZIECI spotyka się, by się bawić, budować przyjaźnie, uwielbiać Boga, odkrywać radość słuchania Słowa Bożego. Gromadzi ludzi z różnych pokoleń i jest włączona w formację Instytutu Ewangelizacji Świata (ICPE).

ności i otwartości serca. Św. Paweł w swoich listach zachęca, by zawsze dawać z serca, ochoczo, a nie z przymusu. Nie chodzi o to, że my dajemy coś Bogu z naszych pieniędzy, ale my oddajemy Mu to, co do Niego należy. Nazywamy to dziesięciną, czyli literalnie rzecz biorąc: 10% z naszych dochodów to jest własność Pana i On ma prawo do tego. Przeznaczenie pozostałych 90% podlega naszej decyzji. Trzeba pamiętać, że dziesięcina nie jest ofiarą ani jałmużną. Od pewnego czasu wielu ludzi formujących się duchowo w różnych wspólnotach i grupach modlitewnych odkryło potrzebę dawania dziesięciny na działalność ewangelizacyjną Kościoła. Ryszard Sikora ze wspólnoty „Zacheusz” od wielu lat prowadzi firmę: „Z czasem coraz mocniej docierało do mnie, że nie jestem tak do końca właścicielem tych pieniędzy, ale tylko ich administratorem. Zacząłem pomagać ojcom franciszkanom. Na moje pytania i wątpliwości w kwestii pieniędzy prawie natychmiast dostałem konkretną odpowiedź w artykule na temat dziesięciny. Wszystko stało się

styczeń 2015

dla mnie proste i jasne, bo w zasadzie tymi dziesięcioma procentami to nie ja rządzę, ale oddaję na potrzeby Kościoła i ewangelizacji. Odzyskałem pokój serca. Przestałem się martwić tym, co będzie w przyszłości i za co będę żył, kiedy pójdę na emeryturę”.

PIENIĄDZE SIĘ MNOŻĄ Taka jest Boża ekonomia: kto z serca daje Bogu dziesięcinę, otrzymuje te pieniądze z powrotem, i to w dodatku pomnożone. Trzeba Mu zaufać. On w każdej sytuacji się zatroszczy i nie pozostawi nikogo bez pomocy. Przekonuje się o tym Anna Saj: „Mam znajomą, która zawsze ledwo wiązała koniec z końcem. Zawsze brakowało jej pieniędzy, musiała dorabiać i z trwogą myślała, jak dotrwa do następnej wypłaty. Ostatnio mi mówiła, że od kiedy zaczęła dawać dziesięcinę, to zawsze zostają jej pieniądze, nigdy jej nie brakuje do końca miesiąca, ale jeszcze zostaje. Gdy mój syn był na studiach, dostawał od nas określoną kwotę i dokładnie wyliczał, na co wyda te pieniądze. Musiał nieźle główkować, żeby mu na wszystko

wystarczyło. Ale w momencie, kiedy zaczął dawać dziesięcinę z tych pieniędzy, które dostawał od nas na utrzymanie, co miesiąc zostawało mu jeszcze 10 złotych w kieszeni. Nie wiem, jak Bóg to robi, ale jedno jest pewne: On pomnaża pieniądze, jeśli Mu je oddajemy” – podkreśla dr Saj. Kamila Kurowska od czasu, kiedy daje dziesięcinę, doświadcza w swoim życiu rzeczy niezwykłych: „W ubiegłym miesiącu miałam taką sytuację, że zepsuł mi się samochód i zabrakło mi pieniędzy na naprawę. Nagle dostałam informację ze spółdzielni mieszkaniowej, że mam zwrot pieniędzy za ogrzewanie. Była to dokładnie taka kwota, jakiej potrzebowałam. Ostatnio zabrakło mi chleba, ale nie dlatego, że nie miałam pieniędzy, tylko po prostu nie zdążyłam kupić. I ni stąd, ni zowąd spotykam koleżankę, która mi mówi: «Piekłam chleb i mam też dla ciebie». To są małe rzeczy, w których widać wielkie działanie Boga i Jego troskę o nas. Jak Mu nie ufać?”.

FOT. ARMIA DZIECI, WSPÓLNOTA I SZKOŁA NOWEJ EWANGELIZACJI „ZACHEUSZ”

afisz dawać?

9


TEMAT NUMERU

Co kupuj

W

Moda na wydawanie pieniędzy prowadzi do tego, że liczą się tylko ci, którzy je mają. Jeśli ulegasz tej modzie, zastanów się, czy jesteś szczęśliwy czy uzależniony.

STARA PRALKA JEST DOBRA

Joanna wychowała się w czasach, gdy sklepowe półki świeciły pustkami, a za najdrobniejszą rzeczą stało się w dłuuugiej kolejce. „W rodzinie było nas czworo i się nie przelewało, jednak dla nas nie było to najważniejsze. Byliśmy szczęśliwi” – podkreśla. I to nastawienie do życia weszło jej w krew. „Nie lubię gromadzić rzeczy. Póki coś mam i jest niezepsute, to tego używam. Na przykład pralkę mam już od 20 lat. Chodzi… to po co ją wymieniać? A nawet jak się psuje, to na tyle dobrze ją znam, że

10

wiem, co trzeba poprawić” – stwierdza Joanna. Jest wolna od manii kupowania. Dzięki temu zamiast spędzać godziny na wyprzedażach, może rozwijać swoje pasje, których ma sporo. Uczy się języków romańskich, podróżuje, pisze bajki dla dzieci. „W tym wszystkim chodzi o mentalność. Ukierunkowanie na coś innego niż rzeczy materialne i gromadzenie. Są osoby, które godzinami siedzą w smartfonie i coś kupują. A ja mam czas na swoje pasje”. Ta życiowa filozofia bynajmniej nie jest skutkiem biedy. Joanna dobrze zarabia. Gdzie indziej szuka radości i sensu życia. „Nie rozumiem tej mentalności. Kupuje się w nadmiarze, JOANNA

a potem wyrzuca… i znowu się kupuje. A przecież jest tyle osób, którym brakuje chleba i ciepłej kurtki na zimę”.

Danusia w portfelu ma niewiele i dzięki temu stała się mistrzynią domowej logistyki. Na początku miesiąca bierze do ręki kalendarz i długopis… i zapisuje wszystkie wydatki. Wstępny plan finansowy obejmuje składki, rachunki, ubrania. Wtedy Danusia już wie, ile pieniędzy zostanie na koncie… i że nie można zbytnio szaleć. „Ale jak tylko dostaję wypłatę, jadę na zakupy. I kupuję to wszystko, co jest niezbędne na cały miesiąc, dzięki temu lodówka nie świeci pustkami” – dzieli się swoim doświadczeniem Danusia. EWELINA

c

ś

LICZY, ŻEBY PRZEŻYĆ

FOT. FOTO LI A.CO M/BIL LIO N PH OTOS.CO M, A RCHI W U M D O M OW E

Wielkie koncerny zaciekle walczące o klientów z niektórych mają mały pożytek. Na nich nie działają chwyty reklamowe. Nabrali dystansu do rzeczy albo brakuje im pieniędzy. Potrafią cieszyć się każdym drobiazgiem, nawet starym.


jesz? Radzi sobie doskonale. Niektóre rzeczy robi sama. „Przygotowuję na zimę przetwory, kiszę kapustę, kupuję ziemniaki, gdy są tanie. Dzięki temu w spiżarni zawsze coś mamy” – uśmiecha się. Zapasy na czarną godzinę trzyma także na koncie. „Odkładam co miesiąc chociaż 20 zł. To są pieniądze nie do ruszenia, biorę je tylko w nagłej potrzebie, gdy na przykład trzeba kupić jakieś lekarstwo” – stwierdza. Ale od konta bankowego pewniejsza jest koperta leżąca u koleżanki. „Powierzam jej pieniądze, gdy zbieram na jakiś specjalny cel. W ostateczności może nawet pożyczyć mi gotówkę, ale tamtych nie pozwoli dotknąć” – uśmiecha się Danusia. Skąd wzięła ten dystans do pieniędzy i radzenie sobie nawet wtedy, gdy jest ich niewiele? „Nauczyłam się w domu. Już wychodząc za mąż, sama uzbierałam sobie posag. Potem w moim życiu pojawiły się trudności, jestem mamą samotnie wychowującą dwójkę dorastających dzieci, więc muszę umieć sobie radzić”.

c

Dzięki cnocie umiaru człowiek nie wypycha już rzeczami i tak przepełnionej szafy albo nie wyrzuca jedzenia, którego nie jest w stanie przejeść. Tylko zaczyna myśleć o innych.

500 ZŁ NA CIUCHY „Ponieważ zarabiam, mogę sobie pozwolić na utrzymanie mieszkania, samochodu czy jakieś drobne przyjemności, ale podchodzę do tego wszystkiego z umiarem. Bo czy koniecznie muszę kupować pięć słoików dżemu, których i tak nie jestem w stanie przejeść, albo czy zakup szóstej pary butów, całkiem podobnej do poprzednich, jest mi konieczny do szczęścia?” – stwierdza Ewelina. Ma już za sobą okres, gdy jednego dnia w zakupowym szaleństwie potrafiła wydać 500 zł na ciuchy. Jej podejście zmieniło się, odkąd wyszła za mąż. To skłoniło Ewelinę, aby w finanse wprowadzić dyscyplinę i wypracować swój sposób, aby niepotrzebnie nie wydawać pieniędzy. „Zanim coś kupię, zastanawiam się cztery razy, czy jest mi to koniecznie potrzebne. Często robię kalkulację, na ile cena danej rzeczy odzwierciedla jej wartość. Czasami szukam tańszych produktów w Internecie”.

Uważa, że umiarkowanego podejścia do pieniędzy najlepiej uczy się poprzez wyznaczanie sobie długofalowych celów: wakacje, kupno mieszkania itp. „Dystans do pieniędzy nauczył mnie roztropności w podejściu do wielu rzeczy. Dzięki cnocie umiaru człowiek nie wypycha już rzeczami i tak przepełnionej szafy albo nie wyrzuca jedzenia, którego nie jest w stanie przejeść. Tylko zaczyna myśleć o innych, najpierw o własnym mężu i dzieciach, a później dostrzega, że może się dzielić z tymi, którym brakuje”. Czyż nie na tym polega chrześcijaństwo? N A T A L I A

R A K O C Z Y

polonistka, dziennikarka, ukończyła Studium Teologii Rodziny, należy do Szkoły Nowej Ewangelizacji

o tw c e d ia w ś o tw c e d ia w ś o świadectw Ę O P Ł AC A

TO SI

Cztery lata temu po rekolekcjach zdecydowaliśmy, że będziemy oddawali dziesięcinę, co dla rodziny z czwórką dzieci utrzymującej się z jednej pensji jest dużym wyzwaniem. Eliza (37 lat)

Zrozumieliśmy, że wszystko, co mamy, należy do Pana Boga, także nasze finanse. Postanowiliśmy, że niezależnie od tego, czy będzie nam brakowało pieniędzy czy nie, to dziesięcinę będziemy oddawali, i już! Pieniądze, które mamy, mają służyć nie tylko zaspokojeniu naszych potrzeb, ale być tu, na ziemi, jakby rękoma Pana Boga. Był czas, kiedy przychodził do nas bezdomny człowiek i zawsze mieliśmy sumę, którą mogliśmy mu ofiarować. Czuliśmy się szczęśliwi i bogaci, mimo że nie mieliśmy wiele. Ale przyszedł moment, kiedy uznaliśmy, że nie damy rady. Polegliśmy. Trwało to 3 miesiące, dodatkowe środki nie rozwiązały problemów, a wręcz było trudniej niż wtedy, kiedy oddawaliśmy dziesięcinę.

styczeń 2015

Zorientowaliśmy się, że pokładamy ufność tylko we własnych siłach i pracy, tak jakbyśmy zapomnieli, że to Pan Bóg ma władzę nad naszym małżeństwem, rodziną i finansami. Wróciliśmy do dziesięciny i zaufania Panu Bogu. Wkrótce okazało się, że to się „opłaca”. Kiedy mieliśmy wyjechać na wakacyjne rekolekcje, stanęliśmy przed wyborem: rekolekcje albo podręczniki dla dzieci. Postanowiliśmy zaufać Bogu i pojechać na rekolekcje, a tam pojawili się ludzie, którzy nam pomogli, i dzieci miały podręczniki, idąc do szkoły. W takich sytuacjach uświadamiam sobie, że Pan Bóg jest moim najukochańszym Ojcem. On mnie stworzył, ukochał i opiekuje się mną, więc czego mam się bać? Niedawno odkryliśmy z mężem, że Pan Bóg upomina się nie tylko o dziesięcinę z zarobków, ale i z naszego czasu. Zaczęliśmy się zastanawiać, jaki procent z każdego dnia oddajemy Panu Bogu: 10, 15 czy 20 minut. Wysłuchała: Marta Dzbeńska-Karpińska

11


TEMAT NUMERU Rybak z Kafarnaum miał bardzo spracowane dłonie i twarz wysmaganą powiewami ostrego wiatru. Znał smak potu spływającego do ust, niepokój serca, kiedy po wielogodzinnych trudach połowu wracał do przystani bez ryb.

Ile wolno m

W Ewangelii odnajdujemy zarówno klarowne katechezy na temat bogactwa, jak i przypowieści. Jezus uczył swoich uczniów właściwego stosunku do dóbr materialnych i rozumiał ludzką naturę, skażoną grzechem pierworodnym. Pośród nich najbarM I E C Z Y S Ł AW GU Z E W IC Z dziej znane to ta o gospodarzu planującym rozbudowę spichlerza (por. Łk 12, 16-21) i bogaczu obojętnym na los żedoktor habilitowany teologii biblijnej i pastoralnej, braka Łazarza (por. Łk 16, 19-31). Mirekolekcjonista, autor licznych publikacji na temat małżeństwa, strzowi zawsze chodziło o nasze rodziny, wychowania, cierpienia, największe dobro, o życie wieczne, dlamąż, ojciec trojga dzieci tego wypowiadał bardzo mocne i konkretne słowa.

BO G AC T WO M ŁOD Z I E ŃC A Jako uczniowie Jezusa mamy gorliwie wypełniać nakaz pracy, mamy się także bogacić. Nie trzeba się bać w modlitwach prosić o dobrą pracę, ładne mieszkanie, dom z ogrodem, samochód.

12

Spójrzmy na zapis z dziesiątego rozdziału Ewangelii Markowej. Najpierw mamy tu opowiadanie o spotkaniu Jezusa z bogatym młodzieńcem, który nie ma odwagi sprzedać swojego majątku, a pieniędzy rozdać ubogim, żeby pójść za Nauczycielem. Dalej czytamy: „«Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». Ucznio-

wie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego»” (Mk 10, 23-25). Dostrzeżmy, że dwa razy powtórzone jest stwierdzenie o niezwykłym stopniu trudności, jaki stoi przed człowiekiem bogatym w odniesieniu do celu najważniejszego. Jakby nie dość było tego, to jeszcze owo bardzo intrygujące porównanie z uchem igielnym. Treści wypowiadane w odniesieniu do bogactw doczesnych poruszały, powodowały konieczność zastanowienia się, skonfrontowania z osobistą hierarchią wartości każdego ze słuchających. Jednak w tym miejscu jest jeszcze coś oprócz samej katechezy Mistrza. Św. Marek zapisał pełną emocji i rozterek wypowiedź św. Piotra i przepełnioną zatroskaniem odpowiedź Jezusa: „Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i po-

styczeń 2015

FOT. ARCHIWUM

Mieczysław Guzewicz


Cudowny połów ryb, Piotr Paweł Rubens Zaskoczenie, niedowierzanie, jeszcze nie radość – to wszystko można wyczytać z twarzy rybaków, którzy uwierzyli słowu Jezusa i z pustego jeziora wyciągnęli sieć pełną ryb. Chrystus płaci ludziom nie tylko na miarę ludzkiej pracowitości i talentu, lecz przede wszystkim według okazanego Mu zaufania.

mieć?

sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz 1, 28), nie lekceważył wypowiedzi mędrca: „Leniwiec przyrównany będzie do obłoconego kamienia, a każdy zagwiżdże nad jego hańbą. Leniwiec przyrównany będzie do krowiego nawozu, każdy, kto go podniesie, otrząśnie rękę” (Syr 22, 1-2). Piotr rozumiał, że pracować trzeba – najpierw dlatego, że tak nakazał Stwórca, ale też w celu utrzymania rodziny, za którą był odpowiedzialny. I nagle nasz bohater słyszy, że opuszczenie dotychczasowego sposobu życia, rezygnacja z pracy przy sieciach przyniesie mu znacznie większe korzyści. Jest to stwierdzenie bardzo przemawiające: „żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz”. Nie wiemy dokładnie, jak potoczyły się dalsze losy jego najbliższych, za których egzystencję był przecież odpowiedzialny przed Bogiem. Wiemy, że całkowicie poświęcił się ewangelizacji i jak czytamy dokładnie w Dziejach Apostolskich, był więziony, upokarzany, prześladowany, by wreszcie, jak podaje tradycja, dokończyć żywota w Rzymie, będąc okrutnie ukrzyżowanym.

szliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu M NOŻ E N I E I D Z I E LE N I E pierwszych będzie ostatnimi, a ostatJak więc rozumieć obietnicę Minich pierwszymi»” (Mk 10, 28-31). strza? Musimy jeszcze przywołać inne fragmenty: „Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, U BÓS T WO PIOT R A Rybak z Kafarnaum miał bez ani o swoje ciało, czym się macie przywątpienia bardzo spracowane dło- odziać. (…) Starajcie się naprzód o krónie i twarz wysmaganą powiewami lestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, ostrego wiatru, często zrywającego a to wszystko będzie wam dodane” się nad Jeziorem Galilejskim. Znał (Mt 6, 25.33). Jezus nie namawia do smak potu spływającego do ust, niepo- beztroski, do braku odpowiedzialnokój serca, kiedy po wielogodzinnych ści. Zarówno w odpowiedzi skierowatrudach połowu wracał do przystani nej do Piotra, jak i w przywołanych bez ryb. Ale miał też zapisane w świa- tekstach Mateuszowych (ale także domości wersety ze świętych ksiąg, w całości Jego nauczania na temat stopamiętał słowa z Księgi Rodzaju: sunku do dóbr materialnych), wyraź„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, nie wskazuje na właściwe ustawienie abyście zaludnili ziemię i uczynili ją hierarchii, dostrzeżenie i przemyśle-

nie, co ma być najważniejsze, a co mniej istotne. Kiedy mówi: „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Łk 16, 13), to nie przeciwstawia sobie tych wartości, nie wskazuje na konieczność wyboru: albo, albo. Nasz Mistrz wyjaśnia, że zgubna jest postawa służby mamonie, a więc uznania jej za swojego pana, zezwolenie, aby to ona zajęła miejsce Boga. Słowo Boże zawiera także wskazanie mające ułatwić wyrobienie sobie właściwego stosunku do pieniędzy i do wszelkich zdobyczy materialnych. Jednym z takich tekstów jest fragment nauczania św. Pawła: „Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9, 6-7). Jest to przecież pewnego rodzaju komentarz do przywołanej już Jezusowej przypowieści o bogaczu obojętnym na los Łazarza. Ów oligarcha nie dlatego trafił do piekła, że był bogaty, tylko z powodu skąpstwa, braku wrażliwości na biedę innych, niepodzielenia się swoim bogactwem. Apostoł Paweł właśnie to podpowiada, aby się dzielić i radośnie rozdawać potrzebującym. Nie ma dziś problemu ze znalezieniem takich możliwości, tylko trzeba uważnie potrzeć… Jako uczniowie Jezusa mamy gorliwie wypełniać nakaz pracy, mamy się także bogacić. Nie trzeba się bać w modlitwach prosić o dobrą pracę, ładne mieszkanie, dom z ogrodem, samochód. Jednak trzeba także, czytając Słowo Boże, uczyć się zasad korzystania z pieniędzy i wszelkich dóbr materialnych. Na koniec jeszcze jedna podpowiedź: „I nic to nie znaczy dla wiecznej szczęśliwości, czy będziesz obfitował w bogactwa i dostatki, czy ci ich braknie; znaczenie ma tylko to, jak ich będziesz używał” (Leon XIII, encyklika „Rerum novarum”).

13


TEMAT NUMERU

Czy da się żyć bez elektronicznych nowinek, które ułatwiają nam dostęp do Internetu? Jak nie dopuścić do tego, żeby to one nami rządziły? Czy spowiadać się z uzależnienia od gadżetów? Przeczytaj i zastanów się, czy to nie są również twoje problemy!

Dylematy współczesnych gadżeciarzy JAK NA SMYCZY Gadżety szczęścia nie dają, ale ułatwiają nam życie. Ich największą wadą jest jednak to, że człowiek jest często jak na smyczy i z własnej, nieprzymuszonej woli odbiera sobie wolność i niezależność. Stanowią nieodzowny element życia (takie czasy), dlatego ja też je mam. Adrian (30 lat)

OGRANICZAJĄ BEZPOŚREDNI KONTAKT Trzeba bardzo uważać, żeby się od nich nie uzależnić. Przykładowo wielofunkcyjne smartfony ułatwiają nam kontakt ze światem, pomagają znaleźć właściwą drogę, umożliwiają naukę języków obcych, jednak tym samym ograniczają nasz bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. Krzysztof (24 lata)

UZALEŻNIAJĄ

POMAGAJĄ MI W związku z tym, że mam problem ze wzrokiem, niektóre gadżety (takie jak np. udźwiękowiony telefon) ułatwiają mi codzienne życie. Nie generalizowałabym zatem, że w każdym przypadku gadżety albo tylko dają szczęście, albo tylko powodują negatywne uzależnienia. To wszystko zależy od właściwego użytkowania. Z własnego doświadczenia wiem, że takie przedmioty mogą się przyczynić do lepszego funkcjonowania w społeczeństwie osób z różnymi dysfunkcjami. Pamiętajmy, że żaden gadżet nie zastąpi nam kontaktu z drugim człowiekiem. Kasia (22 lata) ciąg dalszy na stronie 15

14

r

Jesteś współczesnym niewolnikiem. Kupujesz to, do czego zmuszają cię… reklamy! A może jest na nie jakiś sposób? Ewelina Stępień

Reklama to wyidealizowany świat, w którym każdy problem zostaje szybko i skutecznie rozwiązany – gorączka, plama na koszuli, kaszel, katar, ból głowy. Reklama jest wszędzie i pojawia się w czasie naszych codziennych rozmów. Mówimy, który płyn jest najlepszy, jakiego kremu czy tuszu do rzęs używamy. Informujemy się nawzajem, gdzie jest promocja, i ulegamy gorączce wyprzedaży. Reklama staje się nieodłączną częścią naszego życia i trudno jej się oprzeć. Czy jesteśmy w stanie nie dać się jej skusić? Czy wchodząc do sklepu, wiemy, dlaczego wybieramy akurat „naturalną, aromatyczną, skomponowaną ze starannie dobranych liści lub ziaren” herbatę lub kawę?

okazja

S T R AT E G I A WA R T O Ś C I

FOT. FOTO LI A.CO M/A N D R ZE J TO K A R SKI/PIOT R M A RCINSKI

Gadżety często są nam niezbędne w pracy czy szkole. Dzięki nim nasze życie jest dużo łatwiejsze. Ale też łatwo się od nich uzależnić. Myślę, że gadżety mogą dawać szczęście wtedy, gdy odpowiednio się z nich korzysta. Bo „wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi mi korzyść”. Aneta (27 lat)

s a n k Ja skusi-ć 80

Zacznijmy od podstawowej rzeczy – strategii budowania marki. Obecnie większość firm buduje swój wizerunek w oparciu o określone wartości. Dlatego mamy np. naturalne, bezpieczne kosmetyki, niezawierające sztucznych substancji, a w ich przygotowaniu, jak możemy przeczytać np. na opakowaniach czy w ulotkach, stosuje się standardy wyznaczone przez renomowane organizacje. Ze względu na wyznawane przez nas poglądy wybierzemy właśnie te kosmetyki. Nie inaczej będzie, jeśli jesteśmy orędownikami praw zwierząt. Nie sięgniemy po kremy testowane na zwierzętach czy skórzane buty lub torebki. Natomiast przy kupowaniu smartfona lub samochodu nasz wybór może być podyktowany światem wartości danego produktu, stylem życia, do którego się odwołuje, i jego społecznym odbiorem. Może

naturaln styczeń 2015

i


s ć?

rabat

dać nam splendor, poczucie bycia wyjątkowym i oznaczać przynależność do określonej grupy społecznej. Reklama, budując świat wartości wokół swoich produktów, może kierować naszymi wyborami.

0%

a

CHCĘ BYĆ NA CZASIE Według mnie gadżety dają pewnego rodzaju szczęście. Mając na przykład jeden z nowszych modeli telefonów, nie czuję się gorszy od swoich rówieśników, którzy na bieżąco śledzą nowiki technologiczne i są na czasie. Nie wystarczy tylko orientować się, co jest teraz modne, jaka gra, jaki gadżet. Chcę to także sprawdzać doświadczalnie i rozmawiać potem o tym ze znajomymi. Kacper (18 lat)

UWIELBIAM WSZYSTKIE NOWINKI POTRZEBA POSIADANIA

Celem reklamy jest wywołanie potrzeby posiadania produktu. Jeśli dodatkowo ta potrzeba zostanie przedstawiona jako coś oczywistego, to trudno będzie przejść obojętnie obok określonego produktu. Krem X wygładzi zmarszczki i dodatkowo nawilży skórę. Dodajmy jeszcze, że poleca go znana gwiazda, a na opakowaniu możemy przeczytać rekomendację znanego instytutu. Połączenie tych wszystkich elementów sprawi, że chętniej będziemy sięgać po tak przedstawiony produkt. W komunikatach reklamowych słowa mają ogromne znaczenie. Spójrzmy: „innowacyjny krem”, „specjalna formuła”, „prawdziwy smak”, „10% mniej”, „udowodnione naukowo” lub pytania retoryczne: „Czy chcesz zachować młody wygląd?”. Te słowa nas kuszą i działają na naszą podświadomość. Jeśli im się bliżej przyjrzymy, to zauważymy, że reklama wykorzystuje język nauki, aby nas skuteczniej przekonać. Teraz zwróćmy uwagę na czasowniki: „pomoże ci w tym”, „skóra może być bardziej nawilżona”. Przecież nie możemy im zarzucić nieprawdy! Kolejnym ważnym elementem sloganu reklamowego jest wywołanie w nas poczucia, że jesteśmy warci „dobrych, sprawdzonych rzeczy”.

ZDROWIE

KUSZĄCA CENA

Szukamy promocji, czekamy na wyprzedaże, najlepiej -50%. Lubimy mieć poczucie wydawania niewielkich pieniędzy, a jeśli jeszcze coś dostaniemy w prezencie, a okazja niedługo się kończy, to nawet jeśli planowaliśmy kupić ten produkt w niedalekiej przyszłości, jesteśmy skłonni sięgnąć po niego już teraz. Bo kto z nas przegapi taką szansę? Wiedza o technikach stosowanych w reklamie może nie uchroni nas przed kupnem niechcianego przedmiotu. Ważniejsze jest jednak zrozumienie, dlaczego takie a nie inne decyzje zakupowe podejmujemy, i samodzielne wypracowanie swojego systemu obronnego. Przygotowując ten artykuł, korzystałam z następujących publikacji: * Jerzy Bralczyk, „Język na sprzedaż”, Gdańsk 2004. * Dariusz Doliński, „Psychologiczne mechanizmy reklamy”, Gdańsk 2003. * Elżbieta Sanecka, „Manipulacja w reklamie telewizyjnej skierowanej do dzieci i młodzieży” [w:] „Kultura-Media-Teologia” 2013 nr 13, s. 19-36.

styczeń 2015

ciąg dalszy ze strony 14

Jestem kompletną gadżeciarą, która uwielbia wszystkie nowinki techniczne. Kiedyś próbowałam zrobić eksperyment i nie używać telefonu przez cały dzień. Okazało się to dużo trudniejsze, niż myślałam! Doszło do tego, że zaczęłam odliczać do końca dnia, nie mogąc się doczekać, żeby wziąć go do ręki i sprawdzić wszystkie aktualności. Iza

TELEFON, TALERZ CZY KSIĄŻKA Nie oglądam telewizji, nie mam laptopa, na „kompa” też raczej nie wchodzę. Telefon służy mi tylko do kontaktowania się z innymi i prawdę mówiąc, często o nim zapominam. Konto na FB założyłam głównie po to, by móc być na bieżąco w sprawach klasowych, i paradoksalnie nie przeglądam go często, więc na bieżąco i tak nie jestem. Inna sprawa, jeśli chodzi o gadżety kuchenne. Lubię gotować, chodzę do technikum gastronomicznego i podczas zakupów nie można mnie odciągnąć od działu z garnkami, talerzami o ciekawym kształcie czy kieliszkami. Podsumowując, jeśli mam wybrać: telefon czy książka – wybieram książkę. Ale gdy mam wybór między talerzem a książką, wezmę talerz. Karolina Obajtek

WSZYSCY JESTEŚMY GADŻECIARZAMI Nie określiłabym siebie jako gadżeciarza, ale nie mogę się obyć bez gadżetów typu laptop, telefon. Może się to wydawać z lekka sprzeczne, ale w skrócie chodzi o to, że nie zachwycam się nowościami technicznymi, nie szukam coraz nowszych modeli i nie śnię o nich po nocach, by po ich zakupieniu chwalić się przed znajomymi – z czym kojarzy mi się słowo „gadżeciarz”. Jednak dzisiejszy świat trochę narzuca nam konieczność posiadania gadżetów – dzięki nim porozumiewamy się, kontaktujemy, jesteśmy na bieżąco na studiach, w pracy. Wszystkie rejestracje, zapisy, obecnie nawet dzienniki czy indeksy są związane z koniecznością posiadania różnego rodzaju urządzeń. Braki w tym zakresie prowadzą nawet do wyalienowania z grup rówieśników, bo większość świata realnego jest przenoszona w rzeczywistość wirtualną. Podsumowując, jeżeli „gadżeciarza” rozumiemy jako osobę, która nie może się obyć bez gadżetów, to myślę, że wszyscy nimi jesteśmy w większym lub mniejszym stopniu. Anna Ćwik Spisały Klaudia Miśkowicz i Joanna Tarnowska

15


j

Jeździcie busem po Europie, a jakie są Wasze marzenia? MARZENA: Prawie od roku jeździmy po Polsce i Europie, zapraszając młodych ludzi na XXXI Światowe Dni Młodzieży, które odbędą się w Krakowie. Dzielimy się radością z tego, że wydarzenie odbędzie się w Polsce, i zachęcamy naszych rówieśników do aktywności społecznej. Chcemy, by młodzi nie marnowali swojego życia, a zamiast tego spróbowali zrobić coś wartościowego.

Ruszyli w podróż po Europie, żeby w nietypowy sposób zaprosić młodzież na XXXI Światowe Dni Młodzieży do Polski. Podróżowali „Busem do Marzeń” i pobłogosławił im Papież Franciszek. Z Marzeną Bieniecką, współorganizatorką inicjatywy „Busem do Marzeń”, rozmawia Anna Chodyka.

Cała wyprawa to dla nas był czas wzrostu i doświadczenia Bożej Opatrzności.

16

Kto zorganizował ten projekt?

Prosił także, byśmy swoją radość przekazywali dalej. Gdzie zostaliście najcieplej przyjęci? MARZENA: W czasie pierwszej podróży po Europie południowej odwiedziliśmy: Czechy, Austrię, Włochy, Grecję, Bułgarię, Rumunię i Słowację. Za drugim razem byliśmy na: Ukrainie, Białorusi, Litwie i Łotwie. Byłam uczestniczką tylko tej drugiej wyprawy i muszę przyznać, że na Wschodzie spotykaliśmy się z ogromnym ciepłem, w każdym z tych państw czuliśmy się jak w domu.

FOT. A RCHI W U M G P S K A LWA RI A

ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻ Y

MARZENA: Grupka znajomych, która

spotykała się we wspólnocie przy parafii św. Józefa w Kalwarii Zebrzydowskiej. Później dostaliśmy starego busa od taty jednej z koleżanek i w ten sposób postanowiliśmy to pociągnąć dalej.

Busa poświęcił sam Papież Franciszek. Jak udało Wam się tego dokonać? MARZENA: Dzięki życzliwości pewnego księdza okazało się, że będziemy mogli wziąć udział w audiencji papieskiej, więc szybko przygotowaliśmy busa, by był gotowy do tak dalekiej podróży. Na początku marca zeszłego roku pojechaliśmy do Watykanu. Tak trochę w ciemno. Ciągle czekaliśmy na decyzję, czy będziemy mogli wjechać do samego Watykanu czy nie. Kiedy bus wyjeżdżał z Polski, tej decyzji nie było. Na szczęście wszystko się udało. W środę dostaliśmy się na audiencję generalną. Przed audiencją Papież spotkał się z dwiema osobami z naszej grupy między Domem św. Marty a Bazyliką św. Piotra, wysłuchał opowieści o naszej akcji i poświęcił busa. Co powiedział Papież? MARZENA: Pobłogosławił nam i prosił, byśmy zanieśli to błogosławieństwo do swoich domów i do tych wszystkich ludzi, których będziemy spotykać na swojej drodze. Pytał nas też dwukrotnie, czy w Krakowie jest wystarczająco dużo miejsca, by pomieścić wszystkich w czasie Światowych Dni Młodzieży.

Na Ukrainie pracują m.in. ojcowie karmelici bosi z Polski. Załoga busa dotarła do młodzieży z klasztoru w Berdyczowie, przez wieki najważniejszego sanktuarium maryjnego na Rusi Kijowskiej.


Jak zachęcaliście do przyjazdu na XXXI Światowe Dni Młodzieży? MARZENA: Najpierw była krótka prezentacja: co to są Światowe Dni Młodzieży, po co się je organizuje, jak będą wyglądały. Potem godzinne warsztaty z zabawą, konkursami i nagrodami, modlitwą i śpiewem po to, by poczuć klimat ŚDM.

Na Litwie w jednej szkole mieliśmy ściła i trzy osoby busem musiały obspotkanie z harcerzami i ich nauczy- jechać całą Białoruś, by z pozostałą cielami. piątką spotkać się na Litwie. Kawałek od granicy bus się zepsuł i staJakim trudnościom musieliście liśmy siedem godzin u mechanika stawić czoła? (w sumie było ich sześciu i każdy od MARZENA: Najpierw zastanawialiśmy czegoś innego). Odmówiłam wtedy się, czy wyjazd dojdzie do skutku. Po- chyba wszystkie modlitwy, jakie znajawiały się różne problemy, np. ze zdo- łam. Kiedy powoli traciliśmy nadzieję, byciem wiz na Białoruś. W połowie bus bez żadnego logicznego wytłumaKto uczestniczył w takich drogi, gdy chcieliśmy przekroczyć czenia odpalił. Cała wyprawa to dla spotkaniach? granicę między Ukrainą a Białorusią, nas był czas wzrostu i doświadczenia MARZENA: Głównie młodzież, ale zda- bus został zatrzymany, bo za bardzo Bożej Opatrzności. Spaliśmy po cztery rzało się, że przychodzili też ludzie do- rzucał się w oczy. Były na nim dwa godziny na dobę, przez dwa tygodnie rośli i dzieci, katolicy i prawosławni. zdjęcia Papieża Franciszka i to się nie odwiedziliśmy kilkanaście miejsc. spodobało. Straż graniczna nas nie pu- Były takie momenty, kiedy chodziliśmy na rzęsach. Najpiękniejszy moment w podróży „Busem do Marzeń”? MARZENA: Dla mnie to dzień, gdy odwiedziliśmy małą szkołę w Rostynianach na Litwie. Tam jest zaledwie trzydziestu uczniów. Od kilku lat szkoła walczy o przetrwanie, by jej nie zamknięto. Przywieźliśmy im przybory szkolne i zabawki, które wcześniej zebraliśmy w Polsce. Zanim daliśmy dzieciom te wszystkie rzeczy, one zaprosiły nas do małej sali, gdzie była scena. Trzy dziewczynki wyszły na nią i zaczęły mówić wierStary bus, podarowany przez jednego z rodziców, zyskał nie tylko nowe barwy, ale także nowe życie. Przejechał tysiące kilometrów, „głosząc” Ewangelię i zapraszając młodzież z różnych krajów na Światowe Dni Młodzieży. Infografika przedstawia plan drugiej wyprawy – do krajów Europy Wschodniej – od 19 IX do 4 X.

1.10 – RYGA

29.09 – TROKI 28.09 – WILNO 30.09 – ROSTYNIANY 2 7. 0 9 – S O L E C Z N I K I 25.09 – GRODNO

szyki z podziękowaniami i śpiewać piosenki. Wtedy wszystkim zakręciła się łza w oku. Bo oni jeszcze nic od nas nie dostali, jeszcze nie zobaczyli tego wszystkiego, co dla nich mamy, a już byli wdzięczni.

2 . 10 – BIAŁYSTOK

A N N A

24.09 – GOZDAWA 23.09 – BERDYCZÓW 19.09 – LWÓW

styczeń 2015

22 .09 – GNIEWAŃ

21.09 – WINNICA

C H O D Y K A absolwentka dziennikarstwa w WSD im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie, zastępca red. naczelnego w „Niecodzienniku”

17


TU DZIAŁ A BÓG

GNIEZNO to nasze gniazdo! W XIV wieku katedrę zniszczyli Krzyżacy, w XVII wieku strawił ją pożar, Francuzi od Napoleona urządzili tu magazyn, a hitlerowcy – salę koncertową. Agnieszka Wolińska-Wójtowicz

G

Katedra w Gnieźnie – matka polskich katedr, miejsce koronacji królewskich (do 1300 r.) i siedziba pierwszego w Polsce arcybiskupstwa, a obecnie stolica prymasowska. Pierwotne romańskie zabudowania spłonęły w czasie najazdu krzyżackiego. Gotycka potężna bazylika z dwoma wieżami i czternastoma kaplicami mieści w sobie elementy wystroju z różnych epok, w tym wiele bezcennych zabytków sztuki malarskiej, rzeźbiarskiej czy złotniczej. Stojąc we wnętrzu trójnawowej świątyni, oddycha się – jak rzadko w którym innym miejscu – klimatem minionych wieków. powyżej: Widok katedry w antyfonarzu Klemensa z Piotrkowa, 1509 r.

18

styczeń 2015


FOT. BERNADETA KRUSZYK, JACEK BRZEŹNIAK, JERZY ANDRZEJEWSKI

G

Gniazdo – miejsce, gdzie rozpoczyna się życie. Gniazdo rodzinne, czyli bezpieczny dom. Gniezno to jedno z najstarszych polskich miast, czyli właśnie nasze gniazdo. To prawdopodobnie tutaj 1050 lat temu Mieszko przyjął chrzest. Lech, wędrując po pradawnej ziemi słowiańskiej, zatrzymał się, urzeczony widokiem. Zobaczył wysokie zielone dęby, a na nich orle gniazda – symbol życia. Pomyślał, że tu właśnie założy swój gród. Tutaj Mieszko zdecydował się na przyjęcie chrztu. Namówiła go żona Dobrawa. W ślad za władcą poszli poddani, choć jeśli wierzyć kronikom, nie było to łatwe nawrócenie. Wiadomo, że chrzest odbył się 14 kwietnia 966 r., w Wielką Sobotę. Na Wzgórzu Lecha już pod koniec IX wieku zbudowano oratorium. Tam gromadzili się pierwsi chrześcijanie tych ziem. Sława miejsca wzrosła po 977 r., kiedy książę Mieszko postanowił pochować tam swoją żonę Dobrawę. Od tej pory – czy to za sprawą pochówku, czy

Drzwi Gnieźnieńskie to jedno z najbardziej niezwykłych arcydzieł sztuki romańskiej w Polsce. Każda z połówek waży ok. 600 kg i zawiera dziewięć scen z życia św. Wojciecha, od narodzin do pogrzebu. Wykonała je w drugiej połowie XII wieku grupa nieznanych nam artystów, prawdopodobnie przybyłych z Włoch lub Francji. Sceny odlane w brązie były nie tylko dekoracją lub wrotami świątyni. Pełniły w średniowieczu rolę księgi, którą mogli czytać wszyscy niepiśmienni ludzie przekraczający próg katedry. Obecnie są umieszczone w gotyckim portalu w jednej z naw. Obok jedna ze scen przedstawiająca ścięcie św. Wojciecha

za sprawą nowej religii – Wzgórze Lecha wzbudzało ciekawość ludu. Ale dopiero kolejne wydarzenie rozsławiło Gniezno na dworach całej Europy. W 997 r. z rąk Prusów zginął biskup Wojciech, który z Gniezna wyruszył na północ, aby nieść nową wiarę. Po pewnym czasie ciało męczennika udało się odzyskać. Bolesław Chrobry obiecał oprawcom tyle srebra, ile waży ciało zmarłego. W cudowny sposób ciało stało się nadzwyczajnie lekkie i możliwy stał się jego wykup. Już w 999 roku Wojciech został ogłoszony świętym. Rok później spotkali się w Gnieźnie Bolesław Chrobry i pielgrzymujący do grobu św. Wojciecha Otton III. Pierwotny kościół po raz kolejny przebudowano, aby mógł godnie pełnić funkcję siedziby nowej diecezji. Pierwszym arcybiskupem został Radzim Gaudenty – przyrodni brat św. Wojciecha. Od tej pory odbywały się tu koronacje królewskie i zjazdy. Z XII stulecia pochodzą słynne Drzwi Gnieźnieńskie z obrazami z życia świętego.

Srebrna trumienka z postacią św. Wojciecha skrywa relikwie patrona katedry. Została wykonana w 1662 roku w gdańskim warsztacie złotnika Petera van der Rennena. Trumnę podtrzymuje sześć koronowanych orłów, a niżej cztery postacie symbolizujące stany Rzeczypospolitej: chłopa, rycerza, duchownego i mieszczanina. W 1986 r. relikwiarz został skradziony. Większość oryginalnych elementów zostało przetopionych, pozostałe – po odzyskaniu – posłużyły do rekonstrukcji zabytku. W trumience znajduje się część przedramienia biskupa. Historia relikwii św. Wojciecha mogłaby posłużyć za scenariusz kilku dobrych książek sensacyjnych.

Historia nie oszczędzała tego miejsca. Katedrę niszczyli Krzyżacy, żołnierze napoleońscy i hitlerowcy. W marcową noc 1986 roku skradziono srebrny relikwiarz św. Wojciecha. Rabusie doszczętnie go zniszczyli, przetapiając na sztaby srebra. Szczęśliwie relikwiarz szybko odtworzono. Główne uroczystości „świętowojciechowe” odbywają się zawsze w pierwszy weekend po wspomnieniu św. Wojciecha, czyli po 23 kwietnia, i trwają dwa dni, a zacnych gości przybywa tylu, że żartobliwie mówi się o zjazdach gnieźnieńskich. Punktem kulminacyjnym jest procesja z relikwiami świętego, a także błogosławieństwo dzieci. O tę tradycję dbał szczególnie kard. Stefan Wyszyński, któremu często towarzyszył nieznany wtedy biskup Wojtyła. Dziś wielu mieszkańców Wielkopolski opowiada, że dawno temu błogosławił ich na wzgórzu katedralnym sam Jan Paweł II, i uważają to za kolejny cud św. Wojciecha.

19


Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy? Odpowiedź twierdząca oznacza dla rodziców konkretne zobowiązanie do wychowania dzieci w wierze. Jak je wypełnić? Agnieszka Zawisza

AGNIE SZK A Z AW ISZ A doradca rodzinny i nauczyciel NPR, absolwentka filologii włoskiej, stosowanych nauk społecznych i studiów nad rodziną, od 11 lat żona Bartka i mama trójki dzieci

„Nie koncentruj swojej energii na wznoszeniu wokół swego domu murów, które miałyby chronić twoją rodzinę przed siłami ciemności. Zamiast tego powinieneś tak ukształtować okna swego domu, aby wpuszczały mnóstwo niebiańskiego światła”. Michael Pearl, prekursor edukacji domowej

20

Prowadziliśmy ostatnio z mężem warsztaty dla rodziców dzieci komunijnych o budowaniu relacji małżeńskich i rodzinnych. Na początku jedna z matek z oburzeniem obwieściła, że jej małżeńskie warsztaty nie są do niczego potrzebne, bo żyje bez ślubu, a przyszła, bo do obejrzenia miały być katalogi strojów komunijnych. Byliśmy zaskoczeni, choć chyba bardziej szczerością wypowiedzi niż samą jej treścią. Ten styl przekazywania dzieciom „wiary” nie jest bowiem podejściem odosobnionym. Żyje się, jakby Boga nie było, ale chrzest, Pierwszą Komunię Świętą trzeba dziecku sprawić. Taka rodzinna, narodowa tradycja. Przyozdobi się dziecię śnieżną bielą, zrobi parę profesjonalnych fotek, po czym odwiesi biały strój do szafy obok halloweenowego przebrania wilkołaka czy karnawałowego wdzianka à la Monster High. Tego typu merkantylne podejście z wychowaniem do wiary nie ma wiele wspólnego. Skończy się jak w historii chłopca, który księdzu po kolędzie wyjawił, że nie może się doczekać, kiedy wreszcie będzie duży, bo wtedy – jak tata – nie będzie już musiał chodzić do kościoła…

RELIGIJNE P R Z E T R E N O WA N I E Nieskuteczne wydaje się również wychowanie religijne polegające na „wciskaniu” dziecku siłą jak największej liczby pobożnych praktyk. Z niewolnika nie ma robotnika. Nawet jeśli praktyczny młodzik, pod groźbą niedopuszczenia w przyszłości do ślubu kościelnego, wszystko dość bezrefleksyjnie „zaliczy”, przy najbliższej okazji z ulgą zdezerteruje, traktując bierzmowanie jak sakrament „uroczystego pożegnania z Kościołem”. A my będziemy zachodzić w głowę, jak to się stało. Wiara to relacja z Bogiem, który żyje. Z osobą! A mimo to jakże często, jak zauważa ks. Mirosław Nowosielski: „Naczelnym celem wielu duszpasterzy jest porządek w papierach. Tymczasem w papierach bywa wszystko dobrze, a dusza człowieka może

być w opłakanym stanie”. Młodych pociąga to, co autentyczne, odstręcza przymus i tradycjonalizm. W poradni spotykam czasem narzeczonych wybierających ślub jednostronny dlatego, że do Boga zniechęcił ich kiedyś sławny indeks do bierzmowania i przymus uczestniczenia w niezliczonych nabożeństwach, których nie rozumieli i nie czuli. Za-

S

n

brakło próby poprowadzenia ich do Boga poprzez kontakt z Jego Słowem, charyzmatami, przeżycie Jego cichej obecności, piękny śpiew. Znam ateistów „ciąganych” w dzieciństwie na zbyt wiele niezrozumiałych praktyk religijnych. Znam absolwentów szkół katolickich, niemających doświadczenia Boga, znających za to na pamięć niezliczone litanie i koronki. Człowieka można zamęczyć religią, obarczyć jak w czasach Pana Jezusa jarzmem 365 przepisów prawa. I jeszcze – jak mówi bp Grzegorz Ryś – próbować mu wmówić, że to Dobra Nowina.

MURY OBRONNE Wiele prawdy jest w stwierdzeniu: „Jesteś tym, co czytasz, oglądasz, czego słuchasz”. Jeśli wciąż nasiąkam treściami niemającymi nic wspólnego z chrześcijańskim światopoglądem, wiara w mym sercu na dłużej nie zagości. Dlatego warto chronić duszę własną i dusze swoich dzieci przed zaśmiecaniem i duchowymi zagroże-

styczeń 2015

FOT. FOTO LI A.CO M/ V ERKO K A

p

W YCHOWANIE


a b e i n o d ą ł Si

nie zaciągniesz sta religijność nie wystarczy. Przekaz wiary nie odbywa się automatycznie. Nie ma chrześcijan w drugim pokoleniu. Nikt się nie rodzi chrześcijaninem, lecz nim się staje. Wiara jest łaską. Nie można dziecka siłą zaciągnąć do nieba. Można jednak mu Boga pokazać. Przede wszystkim jako Tego, który działa w tobie i poprzez ciebie. Musisz być dokładnie takim chrześcijaninem, na jakiego chcesz wychować swoje dziecko. Twoim zadaniem jest sprawić, by rozumiało wartości, które mu wpajasz, i pokazać, że ty również nimi żyjesz. Masz przekazywać mu wiedzę o dobru i złu, tak by chciało wybierać dobro, widząc, że ty także codziennie je wybierasz. Przed wszystkim go nie ochronisz, ale możesz je przygotować na pokusy tego świata, pokazując, jak sam sobie z nimi radzisz. Musisz dać dzieciom konkretną wiedzę, jak unikać zagrożeń, a gdy to niemożliwe – jak z nimi walczyć, nie niszcząc przy tym Z A R A Ź L I WA R A D O Ś Ć Wiara to osobiste poznanie Boga. ich niewinności. Kiedy to robić? Przy Ochrona przed zagrożeniami czy pu- okazji wydarzeń życia codziennego, niami. Jeśli jednak będziemy próbować ukryć nasze pociechy przed całym światem, jako siedliskiem wszelkiego zła, szanse na sukces mamy mizerne. „Ucieczka od świata to jak ucieczka od własnej skóry” – twierdzi Michael Pearl, prekursor edukacji domowej w USA. Absolutne odseparowanie dziecka od złego świata poprzez ścisłą kontrolę jest realnie niemożliwe. Nie ma też większego sensu, bo „czyż Adam i Ewa, żyjąc w raju, otoczeni przez samą dobroć, nie wybrali zła”? Zło nie przychodzi do nas wyłącznie od zewnątrz, jest także w nas. Dlatego podpowiada Pearl: „Nie koncentruj swojej energii na wznoszeniu wokół swego domu murów, które miałyby chronić twoją rodzinę przed siłami ciemności. Zamiast tego powinieneś tak ukształtować okna swego domu, aby wpuszczały mnóstwo niebiańskiego światła”.

styczeń 2015

wyprzedzając fakty i zewnętrznych informatorów. Jak? Nade wszystko z entuzjazmem. Musisz zaprezentować swoje spojrzenie na życie jako najlepszą z dostępnych możliwości – pamiętając, że konkurencja jest duża. W sposób aktywny, przekonujący, ale przede wszystkim pełen zapału i radości. Jeśli przeżywasz swoją wiarę na smutno i wydajesz się nią obciążony, dziecko będzie od niej uciekać. Życie „dobre”, moralne, w którym nie ma pasji, nie pociąga. Nastolatków przyciągają ludzie atrakcyjni, pełni entuzjazmu i prawdziwi. Jeśli ich rodzice tacy nie są, młodzi będą szukać gdzie indziej. Jeśli w rodzicach nie znajdą radości, pójdą za tymi, którzy im ją zaoferują, nawet jeśli będzie to tania rozrywka i pusty śmiech. Kiedy jednak dziecko zobaczy, że dzięki wierze umiesz się cieszyć darem życia, potrafisz patrzeć z miłością i wyrozumiałością na swego (od lat tego samego) współmałżonka, przebaczać bliźnim i przyznawać się do własnych błędów, nie oceniać czy pouczać, lecz słuchać – być może, będzie chciało pójść wskazaną przez ciebie drogą. Bądź na niej towarzyszem. Jeśli dzieci zobaczą, że rodzice są nie tylko wierzącymi, ale i fajnymi ludźmi, z którymi dobrze spędza się czas, może będą chciały dotrzeć do źródła ich radości, siły i pokoju, a wtedy mają szansę dotrzeć do Boga.

21


g m n t TRUDNE PYTANIA

Styczeń to karnawał i okazja do zaproszenia znajomych z dziećmi na bal maskowy. Już sama organizacja balu jest świetną zabawą.   Wiktoria Juszczel

Na początku własnoręcznie przygotowujemy zaproszenia. Zaznaczmy w nich, żeby każdy przygotował strój balowy, ale uwaga, maski będą robione na miejscu! Do dekoracji wystarczą drobne ozdoby, kilka balonów i serpentyny. Można zrobić małe kolorowe kana-

starczy wyciąć tylko oczy) lub odsłaniające nos i usta (w tym przypadku przecinamy na pół talerzyk i wycinamy miejsce na nos). Maskę mocujemy na głowie za pomocą gumki. Druga opcja to przyczepienie taśmą klejącą patyczka do trzymania maski. Potem czas na tańce, gry planszowe, zabawy przy muzyce i konkursy. Fajną atrakcją i dodatkową pamiątką będą zdjęcia z balu. Jeśli ktoś z rodziców ma talent malarski, można kupić farby do malowania twarzy i przyozdobić buzie dzieci. Dobrej zabawy :)

Bal maskowy peczki z szynką, serem, pomidorem, papryką, ogórkiem. Przed samą imprezą trzeba przygotować materiały, z których dzieci będą robiły maski. Są potrzebne: papierowe talerzyki, nożyczki, klej, farby i pędzle lub flamastry, kredki, brokat, bibuła, gumka, sznurek lub prosty kijek. Młodszym dzieciom rodzice powinni wycinać z talerzyków kształt maski i miejsce na oczy. Maski mogą być okrągłe (wtedy wy-

FILM

Ile kosztuje wiara?

Ten film wierci dziurę w „świętym spokoju” letnich chrześcijan, stawiając im pytania, których się boją jak ognia. Ale to właśnie ogień Bożego Ducha rozpala w nich moc, za którą w głębi duszy tęsknią. Czy naprawdę wierzysz? To pytanie, które nurtuje (a przynajmniej powinno nurtować) każdego chrześcijanina. Dlatego już w samym tytule odważnie stawiają je scenarzyści tego interesującego filmu o wierze – ci sami, którzy stworzyli fabułę głośnego obrazu „Bóg nie umarł”. Ciekawe, że to właśnie protestanccy twórcy wychodzą od problemu, który w czasach Marcina Lutra był ością niezgody w polemice z katolikami: „Czy możliwa jest wiara bez uczynków?”. Cytując na wstępie list św. Jakuba (Jk 2, 17): „wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie”, filmowcy opowiadają historie dwunastu osób – wierzących, zmagających się z wiarą lub wątpiących. W trudnych życiowych okolicznościach – dzięki świadectwu chrześcijan – odkrywają one moc łaski, moc Chrystusowego krzyża i potrafią przezwy-

22

ciężyć własny egoizm, lęk, a nawet okazują się zdolne do wielkich poświeceń. Najbardziej zastanawiające jest jednak to, że wiara staje się radością i mocą zdolną przenosić góry tylko wtedy, gdy naprawdę wiele kosztuje.   o. Marek Kotyński CssR

Czy naprawdę wierzysz? (Do You Believe?), reż.: Jon Gunn; scen.: Chuck Konzelman, Cary Solomon; dramat, USA 2015; 115 min.

WOLNOŚĆ DA JE RADOŚĆ

Gdy czytam Ewangelię o spotkaniu z bogatym młodzieńcem, zastanawiam się, dlaczego Jezus stawia tak wielkie wymagania. Przecież on kochał Boga i wypełniał przykazania, dlaczego miał sprzedać wszystko, co miał, i rozdać ubogim? Konstanty, 30 lat

Pytanie, które Pan dziś postawił, jest jednym z najważniejszych w życiu: „Dlaczego Jezus wymaga od nas tak wiele?”. Odpowiedź jest w gruncie rzeczy bardzo prosta i dlatego trudna do przyjęcia: Jezus wymaga wiele, bo chce nam dać… wszystko! Ale to wszystko On daje tylko tym, którzy mają serca wolne od przywiązań. Trzeba pytać dalej, do czego człowiek może się przywiązać? Do wszystkiego. Do pieniędzy, mieszkania, samochodu, dobrej opinii, wyglądu, wykonywanej pracy, poglądów. Jeśli moje serce jest przywiązane do czegokolwiek lub kogokolwiek poza Bogiem, nie jest sercem wolnym. Warto Jezusa pytać: „Panie, w czym nie jestem wolny, co mam Ci oddać?”. I jeśli tego nie oddamy, odejdziemy smutni tak jak ów młodzieniec. Tylko wolne serce może być zawsze radosne! Życzę Panu radości wolnego serca!   s. M. Urszula Kłusek SAC

styczeń 2015

FOT. FOTO LI A.CO M/M.S T U DIO, D O MINIK A KOSK, W IK TO RI A JUS ZC ZEL, M AT ERI A ŁY PR A S OW E

W CO SIĘ BAWIĆ?


gm

KUCHNIA SIOSTRY FAUSTYNY

Mamy karnawał i można zaszaleć, a jeśli szaleństwo, to oczywiście pączki. Myślę, że na początek 30 sztuk wystarczy :), bo przyjemności trzeba dawkować.

SKŁADNIKI:

1 kg mąki tortowej 7 żółtek i 1 całe jajko 12 dag drożdży 10 dag cukru 1 cukier waniliowy 1/2 litra mleka 6 łyżek oleju 1 łyżka octu 10% lub 2 łyżki spirytusu

Pączki i pączuszki

Zrobić rozczyn: Drożdże rozkruszyć w oddzielnym naczyniu, wlać szklankę ciepłego mleka, dodać 4 łyżki cukru, dosypać tyle mąki, aby rozczyn miał konsystencję gęstej śmietany, i odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 20 min. Mąkę przesiać do miski. Kiedy rozczyn wyrośnie, dodać go do przesianej mąki razem z jajkami wcześniej zmiksowanymi z pozostałym cukrem, cukrem waniliowym i szczyptą soli oraz resztę ciepłego mleka. Wszystkie składniki dobrze wyrobić. Po 15 min. wyrabiania wlać olej i ocet lub spirytus i ponownie dobrze wyrobić. Gdy ciasto odchodzi od rąk i od naczynia, przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Kiedy ciasto podwoi objętość, wyłożyć je na stolnicę podsypaną mąką i wałkować na placuszki o grubości 1 cm. Z ciasta wykrawać krążki, na środku umieścić płaską łyżeczkę marmolady i dokładnie skleić. Uformowane pączki odstawić na kolejne 20 min. do wyrośnięcia.

Pączki smażyć na średnio rozgrzanym oleju z obydwu stron, a następnie wyłożyć na ręcznik papierowy, aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Przestudzone pokryć lukrem lub posypać cukrem pudrem. Za pierwszym razem nie jeść więcej niż 10 sztuk, bo więcej to już łakomstwo. Smacznego!!!   s. M. Faustyna Wódka CSL

REKOLEKCJE

Dialog małżeński Od 22 do 24 stycznia „dialogu małżeńskiego” będą uczyli Barbara i Wojciech Gałązkowie. Rodzice trojga dzieci, małżeństwo z 15-letnim stażem. Animatorzy rekolekcji formacyjnych dla małżeństw. Członkowie Diakonii Ewangelizacyjnej. Współorganizatorzy kolejnych edycji Warsztatów Małżeńskich i Randki Małżeńskiej. Zgłoszenia i informacje: e-mail:

rekolekcjewloretto@gmail.com 511 219 439 (od 14.00 do 16.00) (29) 741 17 87 (od 9.00 do 16.00) tel .:

www.loretanki.pl styczeń 2015

mi Dwie najstarsze córki podniesionymi głosa rę: siost szą młod strofują y – Coś ty za głupotę wymyśliła? Jezus nie należ do naszej rodziny! – No, On żył dawno temu, nie mógłby być na przykład naszym wujkiem! aTrzecia córka, lekko naburmuszona i nieprzekon na, wyjaśnia: – Ale przecież Bóg jest naszym ojcem, a Jezus j jest Jego synem. To chyba jesteśmy w jedne rodzinie, nie? Chwila ciszy pełnej konsternacji. – No, rzeczywiście… – No, w sumie… w jed– Wiesz, że masz rację? No, serio! Jesteśmy ce, rodzi i my, i nej rodzinie! Jezus i dziadek, i babcia! ieniaCórki, pełne entuzjazmu, przez chwilę wym już i y, ły wszystkich, którzy im przyszli do głow pogodzone pobiegły się bawić. To są te chwile, gdy uświadamiam sobie, się jak dlaczego Jezus polecił dorosłym, by stali i. inacj komb Zero oty. prost dzieci. Sto procent  Nina

Z ŻYCIA RODZINY

Zapraszamy na rekolekcje do Loretto, gdzie powstaje Centrum Rodziny.

Kto należy do rodziny?

23


two świadectwo świa adectwo świadectwo świadec

Joanna i Robert Kościuszko

ŚWIADECTWO

Kiedy zażyła tabletki wczesnoporonne, poczuła, że coś w niej umarło. I pozostała pustka, wewnętrzna dziura, która ją prześladuje.

Nikt jej nie pomógł! „Dziesięć lat temu, kiedy mieszkałam i pracowałam w Holandii, poznałam mężczyznę, w którym szaleńczo się zakochałam. Miał w sobie wszystko, o czym może marzyć młoda dziewczyna: był przystojny i inteligentny – opowiada Teresa. – Niestety, kiedy zaszłam w ciążę, objawił swój prawdziwy charakter. Po prostu stwierdził, że nie chce tego dziecka. Jego reakcja mnie zmroziła”. Zaraz postanowiła wrócić do Polski, aby dokładnie stwierdzić, czy rzeczywiście jest w ciąży. „I tu okazało się, że to prawda. Kiedy zadzwoniłam do chłopaka, wprost wyznał, że chce mnie, ale bez dziecka” – dodaje. Teresa zaczęła przeżywać straszne stany nerwicowe, a jednocześnie szukała pomocy u różnych bliskich osób. Niestety, to, co usłyszała, nie było pokrzepiające. „Mama powiedziała, że nie dołoży ani złotówki, a tata wyrzucił mnie z domu. Koleżanki do niczego mnie nie namawiały, ale także żadna z nich nie zaoferowała mi żadnej pomocy. Pewnie gdyby ktoś wyciągnął wtedy pomocną dłoń, nie doszłoby do tej tragedii”. W końcu zdruzgotana sięgnęła po tabletki wczesnoporonne. „Kiedy je zażyłam, miałam uczucie, że coś umiera we mnie. I że odtąd będzie we mnie taka pustka, wewnętrzna dziura, która będzie mi towarzyszyć przez całe życie. Po zażyciu tabletek nastąpił straszny krwotok i trwał przez trzy tygodnie. Byłam wycieńczona”. Po tym czasie, aby zagłuszyć w sobie straszny ból, rzuciła się w wir pracy, jednak po roku zaczęły ją nachodzić nocne koszmary, a w dodatku nękały ją stany depresyjne. „Wtedy zaczęłam odczuwać wewnątrz jakby zamrożenie. Okaleczałam się, aby coś czuć. To było straszne” – wspomina. W tym okresie zrodziło się w niej ogromne pragnienie, aby pójść do spowiedzi i przyjąć Komunię świętą. Jednak długo szukała odpowiedniego kapłana, ponieważ bała się potępienia podczas wyznawania grzechów. „Kiedy na rekolekcjach podeszłam do kratek konfesjonału, a następnie przystąpiłam do Komunii świętej, odczułam ogromną radość. To był początek uzdrowienia”. Teresa przeszła terapię, a decydującym momentem uwieńczającym cały etap uzdrawiania było uczestniczenie w nabożeństwie pogrzebowym za jej syna. „Od początku wiedziałam, że to był chłopiec. Kiedy położyłam zapaloną świeczkę na ołtarzu za moje zabite dziecko, wiedziałam, że to, co po ludzku mogłam zrobić, już zrobiłam. W moim sercu zagościły pokój i przebaczenie”.   wysłuchała Natalia Rakoczy

24

W jaki sposób naśladujemy Boga w egzekwowaniu dyscypliny, czyli…

Czym Prawie 20 lat temu jako młodzi rodzice czytaliśmy Pismo Święte i szukaliśmy tego, co mówi na temat wychowania dzieci. Asia wypisywała na kartce wszystkie wersety na ten temat. Zaskoczyło nas, kiedy odkryliśmy, że Pan Bóg mówi dużo i konkretnie, np. że „jest sprawiedliwy i za dobre wynagradza, a za złe każe”. Dzisiaj coraz łatwiej nam przychodzi wynagradzanie dzieci, ale w jaki sposób naśladujemy Boga Ojca w egzekwowaniu dyscypliny? W jaki sposób przemawiamy do sumień naszych dzieci, gdy robią coś niewłaściwego? Przyznacie, że nie jest to łatwe pytanie. Pod koniec wakacji zorganizowaliśmy imprezę rodzinną, naszymi gośćmi byli: dziadkowie, babcie, ciocie, wujkowie i znajomi. Siedzieliśmy w ogrodowej altanie, delektując się tartą z borówkami, a oni wspominali

Joanna i Robert Kościuszko – rodzice Zosi (3,5 roku), Jasia (10 lat), Michała (16 lat) i Tomasza (19 lat)


KSZTAŁTOWANIE SUMIENIA DZIECKA

m zastąpić rózgę?

FOT. FOTO LI A.CO M/LUIS LO U RO

swoje dzieciństwo. Niektórzy z nich przeżyli wojnę i są już po osiemdziesiątce. Inni, młodsi, urodzili się tuż po jej zakończeniu. Jednak o swoim dzieciństwie i czasach szkolnych opowiadali ze śmiechem. Na przykład tata Asi wspominał, jak będąc kilkuletnim chłopcem, został wysłany przez nauczyciela na poszukiwanie rózgi do ukarania kolegi. Dziadek bardzo zdziwił tą opowieścią wnuki siedzące przy stole. BE Z R AD NOŚĆ R OD Z I CÓW Natomiast chrzestny Roberta zaśmiewał się, wspominając czasy przedwojenne, kiedy to otrzymał zadanie od swego taty, aby zająć się młodszym bratem, ale znalazł inne – ciekawsze zajęcie. Jego ojciec, zebrawszy z okolicy swoje rozproszone dzieci, wrócił ze spokojem do domu. Następnie sprawił synowi lanie, bo ten zostawił brata bez opieki. Dla naszych gości nie były to traumatyczne doświadczenia. Ożywili się, wspominając je. Śmiali się i żartowali. Mówili, że są wdzięczni za to konsekwentne wychowanie. Jednocześnie zadawali pytanie, co teraz stało się z dziećmi, młodzieżą, którzy lekceważą dorosłych. Dlaczego rodzice są dziś często bezradni? Nasi sędziwi krewni

styczeń 2015

jawią się jako ludzie o zdrowych sumieniach, a ich małżeństwa kochają się nawet po złotym weselu. Chcielibyśmy mieć taką duchową formę, będąc kiedyś w ich wieku.

S P R Z E C Z N E R ADY I OP I N I E Słuchamy takich opowieści, żyjąc w czasach, w których rodzicom odbiera się dzieci za jednego wychowawczego klapsa. Byłem kiedyś na katolickiej konferencji, na której katoliccy rodzice zakrzyczeli katolickiego pedagoga, bo ten wspomniał, że mądry klaps od rodzica to nic złego. Aby ukazać rzeczywiste napięcie, w jakim wychowujemy nasze dzieci, przytoczmy jeszcze słowa z Księgi Przysłów: „Karcenia chłopcu nie żałuj, gdy rózgą uderzysz – nie umrze. Ty go uderzysz rózgą, a od Szeolu zachowasz mu duszę” (Prz 23, 13). Tak mówi Bóg w swoim natchnionym Słowie. Co mamy począć pośród tylu sprzecznych rad i opinii? Jak mamy przemawiać do sumień naszych dzieci, gdy robią coś niewłaściwego? Każdy rodzic musi sam znaleźć odpowiedź na to pytanie. Jedno jest pewne: nie możemy pozwolić, aby nasi milusińscy kroczyli po złej drodze. Oczywiście cały system nagród i kar zmienia się w zależności od

wieku. Gdy małe dzieci są posłuszne, dostają uśmiechniętą buźkę, dla grzecznych nastolatków cenna jest głośna pochwała rodziców (w przypadku chłopaków – coś dobrego do jedzenia). Natomiast gdy maluch zrobi coś złego, czasami wystarczy pogrozić palcem. Nastolatek powinien się spodziewać trudnej rozmowy lub w skrajnych przypadkach – odcięcia od Internetu, co jest już straszliwą sankcją. Oby każdy z nas miał skuteczne sposoby dotarcia do sumienia dziecka. Bo przecież oczywiste jest to, że gdy rodzina stoi przed przejściem dla pieszych, nie wolno wbiegać na ulicę. Albo gdy nasze pociechy dorastają, nie mogą mieszkać ze swym partnerem przed ślubem. Każdy z tych przypadków może się skończyć wypadkiem, a nawet życiową katastrofą. Bo tak naprawdę w naszych rękach jest życie naszych dzieci. Jakie ich sumienia, takie ich decyzje. I to my, rodzice, jesteśmy za to odpowiedzialni.

Jak mamy przemawiać do sumień naszych dzieci, gdy robią coś niewłaściwego? Każdy rodzic musi sam znaleźć odpowiedź na to pytanie. Jedno jest pewne: nie możemy pozwolić, aby nasi milusińscy kroczyli po złej drodze.

25


TEOLOGIA CIAŁ A JANA PAWŁ A II

PA P I E Ż A Alfabet jest niezbędny do sformułowania i utrwalenia cennych dla życia kolejnych pokoleń rad i wskazówek. Zacznijmy więc razem z Janem Pawłem II poznawanie alfabetu „teologii ciała”. Zacznijmy od początku, czyli… od Adama i Ewy. Proponuję czytelnikom przeczytanie dwóch biblijnych tekstów: Rdz 1, 26-28 i Rdz 2, 7-22, od których Papież rozpoczyna swoje rozważania, wygłaszane podczas środowych audiencji w latach 1979-1984. Zobaczmy, jak ważne nadal są treści, które dla nas wydobył. Pierwsza zachwycająca prawda brzmi: każdy z nas jest stworzony na obraz Boga. Małżeństwo bardziej nawet niż pojedynczy człowiek jest obrazem Boga – Trójcy Świętej, ponieważ jest najgłębszą jednością (komunią osób), jaka może istnieć między ludźmi na Ziemi. Małżeństwo nie jest wymysłem ludzkim, ale od początku pochodzi z ustanowienia Pana Boga. Płciowość zaś, którą człowiek został obdarowany, służy budowaniu tej jedności i należy do istoty człowieka. Płeć nie jest jak kwiatek namalowany na dzbanie, który można zetrzeć i zmienić, ale jest samą gliną, z której zrobiono naczynie. Kobieta może więc powiedzieć: „Jestem człowiekiem, ponieważ jestem kobietą”. Mężczyzna może powiedzieć: „Jestem człowiekiem, ponieważ jestem mężczyzną”. Papież Rodziny ukazuje bogactwo treści związanych z relacjami małżeńskimi. Mężczyzna i kobieta są sobie równi w godności, a zarazem różni, dzięki czemu mogą się uzupełniać. Są sobie bardzo potrzebni. Istotną wskazówką dla budowania małżeńskiej wspólnoty jest zasada,

A jak Adam i Ewa   Elżbieta Marek, teolog małżeństwa i rodziny, żona, mama czwórki dzieci

26

R O

że mąż i żona są dla siebie nawzajem najważniejsi. W dalszej kolejności dopiero są: dzieci, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele. Jan Paweł II w swoich katechezach ukazuje cudowną harmonię, jaka istniała między kobietą i mężczyzną przed grzechem pierworodnym. Mąż i żona tworzyli głęboką jedność w każdej płaszczyźnie relacji: fizycznej, psychicznej i duchowej. Byli dla siebie wzajemną pomocą i wsparciem w działaniu: praca była twórczością i radością, rodzenie dzieci podobnie. Ich serca były czyste – nie było w nich pożą-


my społeczne problemy społeczne problemy społec

p

dliwości. Ciało było znakiem i wyrazem osoby, a nie czymś, czego się używa i co się zużywa. Byli wobec siebie „przezroczyści”, więc nie musieli odczuwać wstydu, który jest ochroną przed uprzedmiotowieniem osoby. Rozumieli siebie bez zakłóceń. Z wnętrza tej jedności miało się rodzić potomstwo (Rdz 1, 28). Każdy człowiek w głębi serca pragnie takiej harmonii. Ta tęsknota pobudza do refleksji i poszukiwań, jak budować w małżeństwie tę upragnioną „jedność początku”, ponieważ wszystko, co stworzył Bóg, było dobre! Było bardzo dobre!!!

Prawdziwa miłość małżeńska zakłada i wymaga, aby mężczyzna żywił głęboki szacunek dla równej godności kobiety: „Nie jesteś jej panem – pisze św. Ambroży – lecz mężem, nie służącą otrzymałeś, ale żonę... Odpłać życzliwością za życzliwość, miłość wynagrodź miłością”. Mężczyzna winien żyć ze swoją żoną w „szczególnej formie przyjaźni osób”. Jan Paweł II, „Familiaris consortio”

Pamiętam, jak babcia, przystępując do krojenia chleba, najpierw robiła na bochenku znak krzyża. Nie chodziło tylko o religijny gest czy tradycję. W tym znaku wyrażał się stosunek do chleba i żywności jako Bożego daru. U babci nic się nie marnowało – czerstwe pieczywo i inne resztki uzupełniały dietę zwierząt domowych: kur, psów i królików. Doskonale działał także system, który dziś nazywamy segregacją śmieci i recyklingiem – każda rzecz była wykorzystywana do końca lub wielokrotnie. I dopiero rzeczy lub ich pozostałości, których nie można było już przetworzyć czy zagospodarować, lądowały w kuble na śmieci. Piszę o tym dlatego, że żyjąc od wielu lat w sytości i pełnej dostępności wszelkich dóbr, oddalamy się od takiej prawdy życia (filozofii), gdzie wszystko, nawet najmniejsza rzecz, miało swoją wartość i miejsce w hierarchii. Obecnie wszystko jest „fast” i jednorazowego użytku. Pokoje naszych dzieci wypełniają stosy zabawek, które po pierwszym zachwycie wylądowały w kącie. Nasze szafy pękają w szwach od ubrań, które miesiąc po kupieniu wyszły z mody. Nasze szuflady zamieszkują stada telefonów komórkowych, które wymieniamy na nowe modele co dwa lata. Niegdyś popsute rzeczy się naprawiało. Dziś kupujemy nowe. Co więcej, to często moda nakazuje nam nabycie nowej komórki, tabletu lub innego gadżetu. Sami producenci nakręcają konsumpcję, wypuszczając na rynek produkty o zaprogramowanej „żywotności”: zmywarka pół roku po zakończeniu gwarancji nadaje się na złom, aparat fotograficzny po zrobieniu iluś tysięcy zdjęć po prostu przestaje działać, elektronika w samochodzie nie nadaje się do naprawy i trzeba kupić nowy moduł. I tak przeszliśmy ze świata, w którym rzeczy były dla człowieka, do świata, w którym jesteśmy niewolnikami przedmiotów, gdyż ciągle biegamy, pożądamy, wymieniamy, zarabiamy, a nawet się zapożyczamy. To samo dzieje się z żywnością. Wystarczy spojrzeć na wypełnione po brzegi wózki w supermarkecie. Gros tej żywności ląduje na wysypisku śmieci. Według danych statystycznych aż 40% Polaków przyznaje się do wyrzucania żywności. Ogółem na śmietniku lądują ponad dwa miliony ton jedzenia rocznie. Wyrzucamy głównie wędliny, warzywa, owoce i jogurty. Na drugim miejscu tej listy znajduje się pieczywo, czyli chleb nasz powszedni. I dlatego teraz, w okresie karnawału, świeżo po „przeżartych” świętach Bożego Narodzenia, warto kupić w piekarni bochenek prawdziwego chleba, przyjść do domu, zrobić na nim znak krzyża, pokroić i zjeść kromkę ze świeżym masłem. Na zdrowie.   Rafał Karpiński – mąż, ojciec jednej córki i dwóch synów, konserwatysta, człowiek wielu zawodów i zainteresowań, współtworzy programy historyczne dla Telewizji Misericordia, pisze artykuły

FOT. FOTO LI A.CO M/S Y LV1RO B1/ PH OTO CRE W

D Z I N

Chleb nasz powszedni

PROBLEMY SPOŁECZNE

Dwa miliony ton jedzenia lądują rocznie na śmietniku. 40% Polaków przyznaje się do wyrzucania żywności.

27


Po co żyję?

w co i po co wierzę? w co i po co wierzę? w co i p

W CO I PO CO WIERZĘ?

p

Po co żyję? Dzisiaj wielu ucieka przed tym pytaniem albo nie potrafi na nie odpowiedzieć. A przecież żyję po to, żeby być szczęśliwym, czyli zbawionym. I co z tym dalej zrobić?

Pan Bóg miłuje każdego człowieka, dlatego „podejmuje decyzję” o powołaniu człowieka do życia wyłącznie z miłości. Pragnie dla nas największego szczęścia, i to bez końca. Taką radość bez końca nauczyliśmy się nazywać zbawieniem. A więc żyję, aby być zbawionym. Bóg jednak tak szanuje człowieka, że ostateczną decyzję nam pozostawił: będę zbawiony, jeśli całym sobą (całym życiem) będę tego pragnął. To jest powołanie ogólne człowieka. Powołanie szczegółowe to wszystkie zadania, jakie są przed nami stawiane: małżeństwo, kapłaństwo, życie zakonne, celibat świecki, powołanie do macierzyństwa i ojcostwa czy też powołanie do cierpienia. Aby przypatrzyć się miłości Boga do człowieka, wystarczy otworzyć Pismo Święte: „W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4, 9-10). W Starym Testamencie czytamy: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15). Jeszcze inaczej mówiąc: żyję, aby nauczyć się prawdziwie kochać. W niebie, czyli królestwie Bożym, żyje się miłością, życie równa się miłości, chcę zatem jak najbardziej pasować do tego królestwa, móc w nim zamieszkać. ć w i c z ę s p o s t r z e g aw c z o ś ć

Być spostrzegawczym to widzieć to, na co się patrzy, albo – w nieco wyższym stopniu – umieć zauważyć to, co jest potrzebne. Spostrzegawczość może być potrzebna i niepotrzebna, stępiona lub wyostrzona. Czasem ktoś widzi dosłownie wszystko, bywa nawet tym przygnieciony. Czasem odwrotnie: staramy się wyszukać w zamęcie informacyjnym to, na czym nam zależy, i wciąż tego nie widzimy.

Święci to mistrzowie spostrzegawczości. Widzieli w zwykłych sprawach, które każdego z nas otaczają, to, co jest „Bożą ścieżką”. Weźmy dla przykładu św. Jana Chrzciciela. Można powiedzieć, że to osoba, która żyła dla jednego spotkania. Już przed narodzeniem „zauważył” swego krewnego, który poczęty w łonie Maryi, znalazł się blisko niego. Pamiętamy scenę nawiedzenia. Potem żył życiem pustelnika, świadomie pracował nad tym, by nie zaśmiecać swojej świadomości zbędnymi drobiazgami. Aż wreszcie po trzydziestu latach nadszedł On – Jezus, krewny! To była chwila, dla której Jan żył! To było spotkanie, które odsłoniło cel wszystkiego, co w życiu przeżył (dla wielu niezauważalna chwila). To jeszcze mało! Ten, który nadszedł, określa cel życia każdego człowieka. Warto więc podjąć naukę nieprzykładania wagi do spraw mniej ważnych i umiejętności zauważenia w Jezusie celu życia.   ks. Zbigniew Kapłański – katecheta, rekolekcjonista, spowiednik, przed wstąpieniem do seminarium uczył matematyki i informatyki w liceach warszawskich

28

Mój mąż ma dziecko z poprzedniego związku. Trwał on krótko, zanim się poznaliśmy. Mamy pięcioletnie dziecko, które bardzo pragnie mieć braciszka lub siostrzyczkę. Czy mówić mu o tym, że ma brata? (Magda)   ks. Zbigniew Sobolewski

Nieślu

d

Dane statystyczne mówią, że w Polsce rodzi się coraz więcej dzieci nieślubnych. Jeszcze dwadzieścia lat temu co dwudzieste dziecko przychodziło na świat poza małżeństwem. Dziś już co czwarte rodzi się w związku nieformalnym. Temu trendowi sprzyjają zmiany obyczajowe oraz społeczno-ekonomiczne. Wzrosła liczba związków partnerskich, zwłaszcza w dużych miastach. Dokonało się rozluźnienie obyczajowe, tolerujące współżycie przedmałżeńskie. Jeśli pojawi się dziecko, młodzi wychowują je, ale nie czują presji, by zawrzeć związek małżeński, a gdy decydują się żyć osobno, wspólne wychowanie dziecka to jedynie odwiedziny ojca i alimenty. Macierzyństwo i ojcostwo pozamałżeńskie może być owocem zdrady i romansu, ale także młodzieńczym epizodem. Przybywa osób po rozwodzie, które ks. ZBIGNIEW SOBOLEWSKI

doktor teologii moralnej, wykładowca UKSW, autor licznych publikacji

styczeń 2015


DYLEMATY MORALNE zostają z dziećmi. Coraz więcej kobiet decyduje się na samotne macierzyństwo, nie wiążąc się z ojcem swego dziecka. Także ustawodawstwo państwowe sprzyja samotnemu macierzyństwu: samotna matka może korzystniej rozliczyć się z fiskusem, ma pewne przywileje np. w przedszkolu i żłobku. O ile w przeszłości nieplanowana ciąża była powodem wstydu i często prowadziła do pospiesznego zawarcia małżeństwa, o tyle dzisiaj nie jest źródłem presji. Panna z dzieckiem lub mężczyzna płacący alimenty nie są stygmatyzowani. Ze słownictwa potocznego znikło pejoratywne określenie „bękart”. Narodziny dziecka w związku pozamałżeńskim to trudna sytuacja, z którą muszą sobie poradzić małżonkowie. Łatwiej o tym rozmawiać, gdy mężczyzna został ojcem jeszcze przed poznaniem swej żony. Roz-

Dzieci wykazują się dużym zrozumieniem dla nietypowych sytuacji, ale przekazanie takiej informacji trzeba wcześniej zaplanować i przygotować.

styczeń 2015

poczynając nową znajomość, powinien powiedzieć, że jest już ojcem, oraz określić swoje zobowiązania wobec dziecka. Gdy przyjście na świat dziecka jest owocem zdrady małżeńskiej, wówczas podstawą są szczerość i przebaczenie. Mężczyzna nie może ukrywać tego przed swoją żoną. Ale co zrobić, gdy w grę wchodzą inne dzieci? Czy i kiedy mówić im, że mają przyrodniego brata lub siostrę? Wydaje się, że jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Podejmując decyzję o poinformowaniu dziecka o rodzeństwie, którego nie zna, trzeba przede wszystkim postawić pytania: „Czy będzie to dla niego wiadomość pożyteczna? Czy nie zburzy świata dziecka, nie podważy zaufania do rodziców i nie zakwestionuje ich autorytetu?”. Jeśli przeżywamy takie obawy, trzeba się powstrzymać od rozmowy na ten temat. Zazwyczaj dzieci wykazują się dużym zrozumieniem dla nietypowych sytuacji, ale przekazanie takiej informacji trzeba wcześniej zaplanować i przygotować. Pozostaje jeszcze pytanie: „Kiedy mówić?”. Najlepiej zanim dziecko dowie się od osób trzecich, bo wówczas może mieć pretensje nie tyle o to, że rodzice mieli coś do ukrycia, ile o to, że mu NIE UFALI.

FOT. FOTO LI A.CO M/IN A RIK

ubne dzieci

29


130 Adam Mickiewicz, „Pan Tadeusz”

„Mój Boże, jeśli potrzebna jest ofiara z życia, niech raczej nas rozstrzelają, aniżeli tych, którzy mają rodziny – modlimy się nawet o to”. Ta wypowiedziana głośno modlitwa jedenastu nazaretanek zamieniła się w ofiarę, a Pan Bóg ją przyjął. Andrzej Łukasiak

A NDRZEJ ŁUK ASI A K publicysta, grafik, historyk, miłośnik Polski szlacheckiej, fantasy i muzyki lat 50. i 60., współautor systemu fabularnego „Dzikie Pola”, lat 51, szczęśliwy mąż, ojciec sześciorga dzieci

30

130 lat upływało od chrztu wieszcza, który miał miejsce w nowogródzkiej Białej Farze ufundowanej przez kniazia Witolda, gdy 4 września 1929 r. na zaproszenie biskupa pińskiego Zygmunta Łozińskiego przybyły do Białej Fary siostry nazaretanki.

T R U D N E P O C Z ĄT K I

Ordynariusz diecezji ofiarował Zgromadzeniu Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu stałą, niezależną opiekę nad farą nowogródzką, zabudowaniami gospodarczymi, przylegającym ogrodem, łąką i dawną organistówką. Zakonnice zaś miały się zająć wychowaniem i edukacją dzieci i młodzieży. Chciały otworzyć Dom Chrystusa Króla i szkołę z internatem. W mieście nie było żadnych zakonów od czasów Powstania Styczniowego, ponieważ rząd carski w ramach represji na dawnych ziemiach polskich zlikwidował klasztory katolickie. A żeby jeszcze lepiej zrozumieć koleje losu sióstr nazaretanek, należy wspomnieć, że Nowogródek – najmniejsze polskie miasto wojewódzkie II Rzeczypospolitej – był istnym tyglem etnicznym. Połowę populacji stanowili tu Żydzi, 25% Polacy, 20% Białorusini, 5% Tatarzy i inni. Kiedy do miasta przyjechały pierwsze dwie siostry i zatrzymały się w Dworku Mickiewiczowskim, mieszkańcy w ogóle nie pojmowali idei kobiet w habitach. Otuchę w serca sióstr wlał ks. Karol Lubianiec, przemówiwszy do gotowych wyjechać zakonnic 4 października 1929 roku tymi słowami: „Ty mała Trzódko (…) nieprzyjęta w mieście, musiałaś szukać schronienia poza miastem, w ostatnich domach, jakby w szopie, ale ciesz się i raduj, bo i z ciebie wyjdzie tenże Sam Chrystus co z Betlejem. Przez

ciebie, Trzódko, Chrystus działać będzie, promieniować, aż dojdziesz do chwały Ojca. Wrócisz do Jeruzalem miasta swego i staniesz się jego chlubą i ozdobą. Miasto przyjmie was i chlubić się będzie posiadaniem was…”. Nieprzejednane stanowisko zachowali również bp Łoziński, rozkazując: „Nowogródka nie opuszczać, na stanowisku trwać, taka jest wola Boża i moja”, i matka generalna Laureta Lubowidzka, nawołując: „zdecydowanie trwać na stanowisku – ustąpić nie wolno, tu chodzi o dom pod wezwaniem Chrystusa Króla. On ma zwyciężyć. O Jego Królestwo walczyć nam trzeba, nieustraszenie przetrwać wszelkie trudności, bo wielkie rzeczy tam się dokonają”. Cóż było począć wobec takiego dictum? Siostry rzuciły się w wir pracy.

Ż

„NASZE” SIOSTRY

W 1931 roku założyły w Nowogródku szkołę. Napływ dzieci był tak duży, że trzeba było postawić piętrowy budynek. Poza pracą z dziatwą siostry organizowały kursy robót ręcznych, na które było mnóstwo chętnych, spotkania towarzyskie, bale karnawałowe i tańce, na których rozbrzmiewały aż hen, nad mickiewiczowską Świteź pieśni polskie, białoruskie i tatarskie. Biała Fara pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego tętniła życiem, a mieszkańcy Nowogródka szybko przekonali się, że do zakonnic można przyjść z każdą sprawą, z każdą trudnością, z każdym zmartwieniem, cierpieniem, i zaczęli je nazywać „swoimi siostrami”. Dyrektor szpitala miejskiego, gdzie apostołowały, p. Müler, Żyd z pochodzenia, nie prosił, a żądał wręcz zaopatrzenia chorego sakramentami na wypadek śmierci czy przed operacją. Dał s. Florze na piśmie ogólne pozwolenie na wolny wstęp do wszystkich sal szpitala.

styczeń 2015

FOT. A RCHI W U M SIÓS T R N A Z A RE TA N EK

HISTORIA NIEZNANA

„Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem, (Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu Iść za wrócone życie podziękować Bogu) (…)”.


Męczennice z Nowogródka zostały uwiecznione na obrazie znanego polskiego malarza Adama Styki. Dzieło powstało w 1948 roku, a w 1965 roku trafiło do domu generalnego sióstr nazaretanek w Rzymie. stawić się zakonnicom w budynku miejscowego gestapo. W kierunku ceglanego ponurego gmaszyska wyruszyło ich jedenaście. Pozostała s. Małgorzata, która miała się opiekować Białą Farą i wciąż ukrywającym się księdzem kapelanem. Szły przez miasto w wieczornym słońcu w ordynku i z podniesionymi głowami. Szły spotkać się z Bogiem: s. M. Stella od Najświętszego Sa-

ŻYCIE ZA ŻYCIE RZĄDY TERRORU Gdy we wrześniu 1939 roku do Nowogródka wkroczyli Sowieci, „roztaczając opiekę nad ziemiami ruskimi wyrwanymi wreszcie pod okupacji polskiej”, rozpoczęły się aresztowania i zsyłki. Siostry uniknęły więzienia, choć wypędzono je z budynku szkoły, nakazano im zrzucenie habitów i podjęcie pracy zarobkowej. Na prośbę rodziców, i to nie tylko dzieci polskich, siostry potajemnie kontynuowały swoją misję. Uczyły języka polskiego, wykładały historię i przygotowywały do Pierwszej Komunii Świętej. Wraz ze zmianą okupanta 6 lipca 1941 roku nastała krótka chwila oddechu. Siostrom pozwolono wrócić do ich domu i szkoły. Znów mogły chodzić w habitach. Niestety, już wkrótce Nowogródek zasnuł czarny płaszcz represji i terroru. Rozpoczęło się w 1942 roku od eksterminacji Żydów – nagle zniknęła połowa mieszkańców, po czym nastąpiła fala aresztowań ludności polskiej. Siostry stały się ostoją dla Polaków nie tylko przez gorliwą modlitwę w kościele, ale także działalność charytatywną. Na wiosnę Niemcy wydali zakaz używania języka polskiego w kościołach. Kulminacją tych

styczeń 2015

działań było aresztowanie w nocy z 28 na 29 czerwca 1942 roku wielu Polaków, głównie spośród inteligencji, oraz egzekucja ponad 60 osób, w tym dwóch kapłanów. Tętniąca głównie polskim oporem Mickiewiczowska kolebka była w miarę postępowania okupacji bezlitośnie karana i pacyfikowana. Każda akcja zbrojna AK-owskiego podziemia ciągnęła za sobą odwet w postaci masowych rozstrzeliwań. Właśnie za atak na Iwieniec 19 czerwca 1943 roku i odbicie przez partyzantów 80 przetrzymywanych tam więźniów Niemcy w nocy z 17 na 18 lipca aresztowali 120 osób z Nowogródka i ogłosili wyrok śmierci dla nich.

MĘCZEŃSTWO Rankiem, gdy Biała Fara zanosiła się od płaczu zrozpaczonych rodzin skazanych, siostry podjęły decyzję. W akcie poświęcenia za aresztowanych oraz poszukiwanego przez gestapo kapelana nazaretanek, ks. Aleksandra Zienkiewicza, siostry złożyły siebie w ofierze. Pan Bóg przyjął ich ofiarę. Skazanym zamieniono karę śmierci na deportację do pracy w Niemczech. Niektóre osoby zwolniono. Transport wyruszył na zachód 24 lipca 1943 roku. Wszyscy wywiezieni przeżyli wojnę. 31 lipca kazano

kramentu, s. M. Imelda od Jezusa Hostii, s. M. Rajmunda od Jezusa i Maryi, s. M. Daniela od Jezusa i Maryi Niepokalanej, s. M. Kanuta od Pana Jezusa w Ogrójcu, s. M. Sergia od Matki Bożej Bolesnej, s. M. Gwidona od Miłosierdzia Bożego, s. M. Felicyta, s. M. Heliodora, s. M. Kanizja, s. M. Boromea. Niemcy nie wykonali wyroku natychmiast. Siostry ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu spędziły noc w areszcie na modlitwach. Niedzielnym świtem 1 sierpnia oprawcy z gestapo zapędzili siostry do „budy” i wywieźli na polankę w niewielkim lasku, 5 kilometrów od Nowogródka, niedaleko miejscowości Batorówka, gdzie czekał już wykopany w żółtym piasku dół. Ostatnią prośbą skazanych było zachowanie podczas egzekucji i pochówku habitów zakonnych. Oprawcy mordowali klęczące i modlące się siostry, strzelając z broni krótkiej – tej oficerskiej, honorowej. Jedenaście klęczników z Białej Fary pozostało pustych do 19 marca 1945 roku, kiedy mieszkańcy mickiewiczowskiego Nowogródka wnieśli do kościoła na ramionach proste sosnowe trumny, by ich siostry znów zajęły swoje miejsca.

31




ROZWÓJ DUCHOWY MAŁŻONKÓW

Odwet czy

p

przebaczenie?

Ile razy mam przebaczyć, jeśli brat zgrzeszy przeciwko mnie? Siedemdziesiąt siedem, czyli zawsze, za każdym razem. A jeśli owym „bratem” jest własna żona, własny mąż? Też siedemdziesiąt siedem. A nawet siedemset siedemdziesiąt siedem.   Beata i Tomasz Strużanowscy Przebaczenie to małżeńskie „być albo nie być”. Żyjąc pod jednym dachem, nie sposób nie nadepnąć sobie na odcisk. Ranimy się nawzajem swoim egoizmem, brakiem wrażliwości, wybuchowym, cholerycznym usposobieniem, niesolidnym wywiązywaniem się z zadań i obowiązków, niekonsekwencją, niedotrzymywaniem obietnic, brakiem panowania nad sobą i swoimi namiętnościami, grzesznością, uff… – długo by można jeszcze wymieniać. Tak… Nie jesteśmy aniołami. Czy spotkanie dwóch osób deklarujących wzajemną dozgonną miłość, ale obarczonych całym katalogiem słabości i wskutek tego nieustannie raniących się nawzajem, ma szansę okazać się trwałe? Jak długo można ścierpieć te same, powtarzające się uchybienia, a niekiedy poważne, bolesne krzywdy? Patrząc po ludzku, kiedyś musi przyjść taki moment, że jedno lub drugie (a czasem oboje) wypowie te straszne słowa: „Dość! Miara mojej cierpliwości i miłości została wyczerpana. Już nie oczekuję niczego od ciebie. Nie pokładam żadnych nadziei w naszym małżeństwie. Najlepsze jest już za nami”. Chrześcijaństwo to nie tylko zachowywanie pewnych praktyk, lecz przede wszystkim żywa relacja z naszym Bogiem, która oznacza, że w każdej chwili musimy umieć nazwać, co w naszym życiu jest męką, śmiercią i zmartwychwstaniem. A ową „męką” i „śmiercią” jest między innymi każda sytuacja, kiedy czujemy się zranieni przez współmałżonka. Ależ wówczas boli! Jakże łatwo wtedy wejść w ludzką logikę odwetu, zemsty, odpłaty w imię fałszywie pojętej „sprawiedliwości”… Można jednak wybrać Chrystusową logikę nie z tej ziemi: ugryźć się w język, choć w czasie sprzeczki racja ewidentnie jest po mojej stronie, lub uczciwie przyznać się do błędu, kiedy ewidentnie nie mam racji; zrezygnować z patrzenia na małżeństwo w kategoriach „daję i chcę w zamian też coś otrzymać”; nie prowadzić buchalterii, kto i ile razy wyniósł śmieci, nakrył do stołu, wykąpał dziecko, kto więcej zarabia… Oto chwile, kiedy przekraczamy samych siebie i dotykamy tajemnicy zmartwychwstania. Oto chwile, kiedy zmartwychwstanie dokonuje się w naszym życiu! Niemożliwe? „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe” (Mk 10, 27). Ciągłe życie w łasce uświęcającej, częsta, systematyczna spowiedź, codzienna modlitwa (w tym wspólna!), stawianie wymagań przede wszystkim sobie, a dopiero potem współmałżonkowi, praca nad sobą – oto narzędzia, dzięki którym w małżeństwie „niemożliwe” staje się możliwe. Istnieje jeszcze jeden argument. „Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy!” (Kol 3, 12-13). To, co przebaczam mojej żonie lub mężowi, jest niczym w porównaniu z tym, co On mi już „siedemdziesiąt siedem razy” przebaczył i co jeszcze przebaczy…

34

W następnym odcinku: „Czy nieżyjąca teściowa może rozbić małżeństwo?”

1 I Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi Łk 2, 16-21

Wszystkie fajerwerki zostały wystrzelone, na ulicach walają się tylko śmieci. Taka „pamiątka” po sylwestrze. Niektórzy doszli już do siebie na tyle, by przyjść do kościoła i usłyszeć, że Bóg daje nam na początek roku Maryję – Świętą Bożą Rodzicielkę, która „zachowywała wszystkie te sprawy”: odrzucenie, ubóstwo, ciekawskich pasterzy (taki ówczesny „margines”) i to zadziwiające dziecko. Ostatnio dałam do przesłuchania mojej mamie piękną piosenkę: „Mary, did you know?”. Jest w niej taki fragment, który zawsze nas wzrusza: „Mario, czy wiedziałaś, że Twój synek ocali naszych synów i córki? Wiesz, kiedy całujesz swoje maleństwo, że całujesz oblicze Boga?”. Maryja wiedziała. A czy my wiemy? (Gosia)

Pokłon Trzech Króli, Hugo van der Goes, obraz olejny na desce dębowej z ok. 1470 r. Dzieło pochodzi z klasztoru Monforte de Lemos w północnej Hiszpanii, obecnie w Galerii Malarstwa w Berlinie.


3I

2. niedziela po Narodzeniu Pańskim

17 I

2. niedziela zwykła

J 1, 1-18

J 2, 1-12

Słowo Boga jest czynem, wprowadza ruch i życie, zupełnie inaczej niż ludzkie. Mój dziadek leśnik uczył mnie, że kiedy zobaczę węża w lesie, to muszę stać nieruchomo. Mogę się drzeć, ile sił w płucach, ale bez ruchu! Wąż to biblijny symbol szatana, słowo i krzyk go nie ruszy. Dopiero Słowo Boże – to samo, które stworzyło świat, człowieka, światłość i z którego mocy przyszedł Zbawiciel – może coś zdziałać. Bo tylko w Nim jest życie i chociaż „swoi go nie przyjęli”, to Słowo ciągle ma moc i może nas ocalić, możemy się w Nim na nowo narodzić. (Janek)

Bardzo miłego cudu dokonał Jezus w Kanie Galilejskiej. Miły i taki prozaiczny, w tak bardzo ludzkich, rodzinnych okolicznościach. Czy pierwszy cud nie powinien być bardziej spektakularny? Bardziej „cudowny”? Jezus przyszedł do tych, co się „źle mają”, do odrzuconych, smutnych, zapracowanych albo bezrobotnych. Do bezradnych matek i ojców, zagubionych, niezrozumianych dzieci. Codziennie dokonuje takich zwyczajnych cudów, gdy jest zaproszony i poproszony do naszej prostej rodzinnej rzeczywistości. Objawia się w tej naszej codziennej zwyczajności, wystarczy patrzeć sercem i oczyma wiary. (mama)

6I

Uroczystość Objawienia Pańskiego

KOMENTARZE DO EWANGELII

Komentarze przygotowali Dorota i Cezary Jurkiewiczowie z dziećmi: Wojciechem (24 l.), Stanisławem (23 l.), Franciszkiem (21 l.), Janem (19), Małgorzatą (19 l.), Antonim (15 l.), Aleksandrem (12 l.), Józefem (10 l.).

Mt 2, 1-12

10 I

Święto Chrztu Pańskiego

Łk 3, 15-16. 21-22

Jan miał świetną okazję, żeby zabłysnąć, mógł nawet przez jakiś czas „robić” za Mesjasza. „Lud oczekiwał z napięciem...”. Nie skorzystał, pokornie przyznał, że przyjdzie większy, przy którym on jest jak sługa, narzędzie. Trudno oprzeć się takiej pokusie. Tylko ludzie wielcy i zarazem pokorni to potrafią. Jezus był największy i najpokorniejszy, chociaż nam, współczesnym, wydaje się, że połączenie tych dwóch cech jest niemożliwe. Syn Boży przyjął chrzest od dość dziwacznego krewniaka, zrównał się z nim, ze wszystkimi dookoła, nawet z nami – ochrzczonymi, zanurzonymi w Nim, w Jego śmierci i Zmartwychwstaniu. (Stach)

24 I

3. niedziela zwykła

Łk 1, 1-4; 4, 14-21

Sporo dziwnych opowieści mogło krążyć o Jezusie po Galilei i okolicy. Jeszcze więcej pytań zrodziło się w głowach słuchających słów proroka Izajasza. Tyle wieków czekania i coś zaczyna się dziać! Jeśli to wszystko się spełni, to będziemy wolni, zdrowi, sprawni, może nawet bogaci! Szczęśliwi? Mamy tyle dowodów i opowiadań od tych, którzy byli naocznymi świadkami, tyle doświadczyliśmy łaski i obecności tego, którego „Duch namaścił i posłał”, który uwalnia, otwiera oczy, niesie Dobrą Nowinę. Jesteśmy szczęśliwi? (tata)

31 I

4. niedziela zwykła

Łk 4, 21-30

Nikt nie lubi słuchać prawdy o sobie. No, mało kto. Gdy prawdę o nas samych mówi nam ktoś wielki, ważny, ogólnie rzecz biorąc, uznany za „mądrego”, to jeszcze pół biedy… Ale syn Józefa? Przypomina w dodatku o biednej wdowie, o żołnierzu Naamanie, którzy byli poganami! Tak miło jest czuć się tym jedynym, wyjątkowym, najlepszym, zasługującym na specjalne łaski i wyróżnienie. Kto jednak ustala kryteria oceny? Jakie to szczęście, że nie ludzie! Jak dobrze, że Bóg nie ma względu na osoby, widzi nasze serca. Cieszysz się? (Wojtek)

FOT. J. GRABOWSKA/FEBE, ARCHIWUM

Trzej Królowie mieli ogromną wiedzę i dużo pieniędzy, chociaż nie mieli ani tabletu, ani komórki, ani laptopa. Uwierzyli znakom na niebie i bez GPS-u dotarli na skraj świata, by paść na twarz przed prostą dziewczyną i niemowlęciem leżącym w żłobie. Byli poganami, ale wiedzieli, że dzieje się coś wielkiego, co zmieni świat. Co czuł Herod? Strach. Był gotów zrobić wszystko: kłamać, spiskować, a nawet zabić niewinne maleństwo, byleby nie stracić władzy. Strach zaślepia, odbiera wrażliwość, zasłania innych ludzi i Boga. Strach przed tym, żeby się ukorzyć i uznać, że jest ktoś większy. Dzisiaj też są ludzie, którzy kierują się strachem, i trzeba się za nich modlić. (Antek)

35


Z A

OLEC A JĄ S I O S T R Y L O R E TA N K I P

M I E S I Ą C :

K SI Ą Ż K A M IE SI Ą C A

„Mój miły jest mój, a ja jestem jego…” to książka o miłości.

P R Z E B A C Z E N I E

ści O miłości Boga do człowieka i miło ny. czyz męż ludzkiej – kobiety i Pawła II To opowiedziana słowami św. Jana em, Ciał się stało e historia Słowa, któr ych by zamieszkać wśród nas, w nasz domach, w naszych rodzinach. zin Wsłuchajmy się w głos Papieża Rod . ścią miło i nie lękajmy się żyć

78 zł

14 zł

-15%

D Z I A Ł A

66,30 zł

Do wyjątkowego – 400-stronicowego – albumu jest dołączona płyta z homiliami Jana Pawła II do rodzin i muzyką Michała Lorenca. Ta książka to prawdziwy bibliofilski rarytas i doskonały prezent.

16 zł

J A K A N T Y B I O T Y K

k ro 6 1 0 2 a n tę ra e m u n re p Zamów

54,50 zł

60,30 zł

prenumerata roczna

prenumerata roczna

Szczegóły na:

52 zł prenumerata roczna

www.aniolstroz.eu www.aniolstroz.eu www.rozaniec.eu www.rozaniec.eu www.takrodzinie.eu www.takrodzinie.pl Wydawnictwo Sióstr Loretanek ul. L. Żeligowskiego 16/20 04-476 Warszawa

e-mail: sklep@loretanki.pl, tel. (22) 673 58 39; (22) 673 46 93


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.