i.Pewu #60

Page 5

studenci

nauka składania i rozkładania sprzętu oraz łączenie linek. To wszystko ze względów bezpieczeństwa, abym nie wylądowała następnym razem w skałach, sterczących z brzegu. Niefart chciał, że następnego dnia nie wiało. Nawet lekki podmuch. Nic nie zawiało już do końca wyjazdu. Wracam do domu. Pogoda na Helu ma to do siebie, że w wakacje wieje stosunkowo mało. Paradoks, bo na pogodę sprzyjającą kitesurferom można trafić na jesieni, kiedy Bałtyk pustoszeje ze względu na niskie temperatury. To mnie nie zniechęciło. Wracam we wrześniu. Szkoły przewidziały takie sytuacje, w związku z czym bez problemu można dokończyć kurs nawet rok później.

a Kacper krzyczy, abym odpuściła bar. Dzięki temu latawiec staje w zenicie, a sytuacja wydaje się opanowana. Zdecydowanie mi się podoba. Po oswojeniu się z kajtem w wodzie czas na ćwiczenie: body dragi (wszystko na razie odbywa się bez deski). Łapiesz bar (drążek) i na brzuchu ślizgasz się po tafli wody (dokładnie tak jak panowie, którzy wdarli się na murawę stadionu narodowego podczas mokrego meczu Polska-Anglia). Frajda na 100%. Według mnie body dragi powinny być osobną dyscypliną sportową. Kacper z lekkim zażenowaniem przygląda się mojej dzikiej radości. Bezczelnie przerywa zabawę i każe sterować jedną ręką. Kite z hukiem ląduje w wodzie. Po zmaganiach w wodzie powinien przyjść czas na odpoczynek, ale jak to zrobić, skoro cały półwysep tętni życiem i roi się od beach barów? Cóż, tego baru nie odpuszczam. NA FALI Wysiadam w Chałupach z pociągu o 7:45 zaopatrzona tym razem w polar, kurtkę i czapkę. Nowy instruktor, Kacper, w trakcie pierwszych zajęć stwierdza, że latawiec mam opanowany i czas na wejście do wody. Na zewnątrz temperatura powietrza wynosi 16 stopni, woda jest cieplejsza. Ochoczo więc, w dwóch warstwach pianki i kamizelce, zanurzam się w Bałtyku. Pierwsze zetknięcie z wodą nie należy do najprzyjemniejszych doznań, wyjście także nie. Widzę, że moje palce u stóp są fioletowo – zielone z zimna. Ale ile zabawy! Modląc się o wiatr, trochę przesadziłam. Kite miota mną zawzięcie,

WIATR w LATAWCE Najważniejszą częścią mojego kursu jest stanięcie na desce przy jednoczesnym sterowaniu latawcem, czyli tak, aby wreszcie przypominało to pływanie na kajcie. Gdyby moje próby wystartowania zostały sfilmowane – jestem pewna, że rolę kaskaderki dostałabym od ręki. Polega to na tym, że, będąc w wodzie, zakłada się deskę, jednocześnie utrzymując latawiec w zenicie; następnie wykonuje się dynamiczny ruch w prawo i zaciąga bar, w tym czasie należy wstać i skontrować latawiec tak, by nie wpadł do wody. Manewr trwa około 5 sekund. Nie potrafię zliczyć, ile razy uderzyłam twarzą o taflę wody oraz ile litrów słonej wody pływało w moim organizmie. To nie miało znaczenia, gdy ostatniego dnia, mając 45 minut do odjazdu pociągu, udało mi się przepłynąć 30 metrów. Dziki okrzyk zwycięstwa oraz uczucie, że gdy się chce – można wszystko – bezcenne. Tydzień intensywnego wysiłku gwarantuje przywrócenie sił witalnych, umysłowych i całej reszty. Co teraz? To proste. Zbieramy środki finansowe, zapisujemy się na kurs i widzimy się na wodzie w następnym sezonie! POLSKO, NA DESKI! Na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016r kitesurfing zastąpi żeglarską klasę RS:X (windsurfing). Dość kontrowersyjne, lecz jak bardzo ekscytujące dla zapaleńców kajta. Trzymamy kciuki za Polską reprezentację kitesurferską, a może ktoś z Was znajdzie się wśród niej? Silnych wiatrów!

5


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.