
3 minute read
Winniczki, wiadukt, Weiser
Gdańskie ślimaki są bohaterami jednego z najpiękniejszych opowiadań w polskiej literaturze – „Winniczki, kałuże, deszcz” Pawła Huellego (białoruskie tłumaczenie Maryny Szody) z tomu „Opowiadania na czas przeprowadzki”.
Wszystkie opisane w opowiadaniu miejsca można zwiedzić, w większości znajdują się w dzielnicy Strzyża. Nieopodal wspomnianego kościoła na mapie jest zaznaczony Wiadukt Weisera Dawidka, mostek został wybudowany w 1913 i łączył wtedy brzegi skarpy. Popularność i nazwę zdobył po wydaniu w 1987 debiutanckiej książki młodego gdańszczanina Pawła Huellego „Weiser Dawidek”, i jeśli tej powieści jeszcze nie czytaliście, to chyba wam nawet zazdrościmy – historia jednego magicznego lata w powojennych przedmieściach Gdańska, napisana została w sposób wręcz misterny W 2013 roku oryginalny mostek postanowiono wyburzyć na potrzeby dwutorowej linii kolejowej. Miasto urządziło widowiskowe pożegnanie wiaduktu, które zgromadziło tłumy widzów z Pawłem Huellem na czele. W okolicach nowego mostu zostały ustawione oryginalne murki i fragmenty balustrady po starym Wiadukcie Weisera.
Advertisement
Na początku był deszcz. Padał od kilku dni i nieopodal kocioła Zmartwychwstacw woda wyżłobiła głębokie kanały, ktrymi płynęły z lasu patyki, dbła trawy i małe szyszki. Lubiłem sta w tym miejscu. Woda bulgotała na kamieniach wypłukiwanych z drogi, strumyki łączyły się ze sobą w jeden wartki potok, ktry spływał dalej w dł ulicy Gomłki, przecinał następnie Chrzanowskiego i wreszcie rozlewał się w ogromne kałuże po obu stronach jezdni. Wzgrze za kociołem spowijała mgła, z gałęzi sosen i wierkw spadały ciężkie krople i wszystko, także dachy domw i szczyt drewnianej dzwonnicy, tonęło w jednostajnym szumie. Co roku zapach lata przychodził od strony morza.

Elka i Weiser minęli tory tramwajowe obok pętli dwunastki, udając się ulicą Pilotw w stronę wiaduktu, łączącego
Grny Wrzeszcz z Zaspą ponad torami kolejowymi, z ktrego schodziło się na przystanek. Weiser z Elką zatrzymali się na wiadukcie i patrzyli przez jaki czas w stronę lotniska. Stalimy ukryci za płotem fabryki papieru i widzielimy, że Weiser wyciąga co z kieszeni i pokazuje Elce, a ona bierze to do ręki i uważnie ogląda. Cie starych drzew chronił nas skutecznie i jeli cokolwiek tego dnia było inaczej, niż może wyłowi to z przeszłoci moja pamię, to na pewno cie wielkich klonw jest najprawdziwszy na wiecie.
(С) PAWEŁ HUELLE "WEISER DAWIDEK"
Topografia w „Weiserze Dawidku” jest bardzo dokładnie określona. Śladami powieści chodzą wycieczki, ale jeśli szukacie mitycznych ścieżek Weisera samodzielnie, koniecznie wsiądźcie do tramwaju linii numer cztery i udajcie się do Jelitkowa.
Bo tak naprawdę Jelitkowo nie mogło istnie bez nas, tak samo jak miasto nie mogło istnie bez plaży i zatoki.
(С) PAWEŁ HUELLE "WEISER DAWIDEK"
Palimpsest miasta

Właśnie w okolicy przystani GlettkauJelitkowo rozpoczyna się akcja jeszcze jednego arcygdańśkiego utworu –„Hanemanna” Stefana Chwina (1995). Tutaj właśnie utopiła się w niejasnych okolicznościach wraz ze wszystkimi pasażerami statku spacerowego „Stern” kochanka głównego bohatera, profesora Instytutu Anatomii Hanemanna. Tło historii doktora – wielowarstwowe dzieje mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska przed wojną i po niej, pożegnanie domów rodzinnych przez odjeżdżających niemieckich właścicieli i przejęcie tętna życia przez nowych osiedleńców z ziem przez Polskę utraconych.
Doktor Hanemanm postanawia jednak zostać –czy to przez przypadek, czy przez roztargnienie
Powieść Chwina to prawdziwy hymn na cześć miasta we wszystkich najdrobniejszych przejawach jego historii i codzienności
Głos Ojca drżał leciutko: „Zobacz, tam jest już morze!” „Morze? - Mama pokręciła tylko głową. - Cż ty mwisz, Jzieczku. Morze musi by gdzie dalej, koło Copotw, tu wciąż jest jeszcze Gdask”. Z lekcji geografii u księży Marianw wiedziała dobrze, że przecież Gdask leży nad rzeką Motławą. Ale Ojcu aż się gorąco zrobiło w piersiach na widok skrawka błękitu za polami lotniska. Nigdy jeszcze nie widział prawdziwego morza.
W wywiadzie dla trójmiejskiego magazynu „Prestiż”, opowiadając o ulubionych miejscach (i trójmiejscach:-)) Stefan Chwin poleca "Cafe Delfin" przy parku Oliwskim ze starymi czerwonymi fotelami z pobliskiego poniemieckiego kina „Delfin”, którego już nie ma. Jeśli czytaliście „Hanemanna”, to wiecie, jaką wagę autor nadaje rzeczom zwykłym i wyczujecie tutejszy klimat. Jeśli nie czytaliście – to tutaj akurat można usiąść sobie z książką.
Przeprowadzkę do powojennego Sopota opisała we „Wspomnieniach” malarka Monika Żeromska, córka Stefana Żeromskiego. W 1945 roku zamieszkały w poniemieckiej willi wraz z matką Anną przy ulicy Charlottenstrasse (obecnie –ul.Lipowa). To właśnie Monice jest dedykowany „Wiatr od morza” (1922) Stefana Żeromskiego – książka łączy w sobie opowiadania, bajki, biografie, reportaże i relacje historyczne, których wspólnym elementem jest temat Pomorza, oraz mitologia kaszubska i wielka tęsknota Polski za morzem. Inspiracją dla pisarza stał się początek budowy portu w Gdyni –właśnie potrzeba posiadania morza stworzyła to miasto. Przebywając na wakacjach nad Bałtykiem, Żeromski niemal codziennie odwiedzał teren budowy, studiował budowę okrętów sprzętu

Przed jaką ładną żelazną bramką zatrzymalimy się wszyscy i Zdzisław Grabski powiedział: „To jest włanie wasz dom”. (...) Kiedy zobaczyłymy sypialnię z olbrzymim podwjnym letto matrimoniale, całą z rżanego drzewa, szafę trzydrzwiową z lustrami, toalety, fotele, dywany, poduszki, piernaty i puchowe kołdry – nie wytrzymałymy i zaczęłymy się mia, mia zupełnie szalonym fourire’em, bo to było jak z najbardziej nieprawdopodobnego snu. Przenie nas z ruin na Zgoda, ze spania byle gdzie, z jedzenia byle gdzie, z całego życia ostatnich miesięcy, ktre naprawdę było po prostu nędzą, z zupełnego braku jakiejkolwiek wygody, kiedy wyzbyłymy się najprymitywniejszych potrzeb, przyjmując to zresztą jako rzecz naturalną i konieczną i nie cierpiąc nad tym ponad miarę – i postawi nas w tym całym obcym luksusie, i jeszcze w dodatku powiedzie nam, że to nasze – to już było po prostu przemieszne.