Studia Ekonomiczne nr 1/2013

Page 1

1/2013

STUDIA EKONOMICZNE

9

770239

641008

ECONOMIC STUDIES nr 1 (LXXVI) 2013

ISSN 0239–6416

Cena 30,00 zł (w tym 5% VAT) Nakład 200 egz.

STUDIA EKONOMICZNE • ECONOMIC STUDIES

Instytut Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk Pałac Staszica ul. Nowy Świat 72 00-330 Warszawa www.inepan.waw.pl

INSTYTUT NAUK EKONOMICZNYCH POLSKIEJ AKADEMII NAUK

WARSZAWA 2013



Studia ekonomiczne Economic studies



INSTYTUT NAUK EKONOMICZNYCH POLSKIEJ AKADEMII NAUK

Studia Ekonomiczne ECONOMIC STUDIES nr 1 (LXXVI) 2013

Warszawa 2013


Czasopismo Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN

Studia Ekonomiczne RADA NAUKOWA Marek Belka, Barbara Despines, Marian Gorynia, Janina Jóźwiak, Tamara E. Kuzniecowa, Adam Lipowski, Krzysztof Starzec, Lew V. Nikiforow Komitet Redakcyjny Krzysztof Bartosik, Urszula Grzelońska (Redaktor Naczelny), Joanna Kotowicz-Jawor, Paweł Kozłowski, Witold Kwaśnicki, Adam Noga, Lesław Pietrewicz, Urszula Skorupska (Sekretarz Redakcji), Andrzej Sławiński, Cezary Wójcik Redakcja Władysława Czech-Matuszewska Lesław Pietrewicz Opracowanie Graficzne i Projekt okŁadki Beata Gratys Wydawca Instytut Nauk Ekonomicznych PAN © Copyright by Instytut Nauk Ekonomicznych PAN, 2013 ISSN 0239-6416 Wersja elektroniczna (e-ISSN 2084-4395) jest dostępna na stronie: www.inepan.waw.pl/publikacje---/studia_ekonomiczne/ Forma drukowana stanowi wersję pierwotną. Projekt jest dofinansowany ze środków Narodowego Banku Polskiego

Realizacja wydawnicza Wydawnictwo Key Text sp. z o.o. 01-142 Warszawa, ul. Sokołowska 9/410 tel. 22 632 11 36, faks wew. 212 www.keytext.com.pl wydawnictwo@keytext.com.pl


SPIS TREŚCI Wprowadzenie do numeru Łukasz HARDT, O korzyściach z refleksji filozoficznej nad ekonomią . . . .

7

ARTYKUŁY Halina ZBOROŃ, Dyskurs metodologiczny we współczesnej ekonomii – próba dekonstrukcji podejścia modernistycznego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Leszek jerzy JASIŃSKI, Rozumienie prawdy w ekonomii . . . . . . . . . . . . . . Bartosz SCHEUER, Metafizyka ekonomii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Łukasz HARDT, The Method of Ontological Unification in Economics. Some Neglected Aspects . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Bogusław CZARNY, Co to znaczy w ekonomii „sąd wartościujący” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących”? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Bogusław FIEDOR, Uwagi o potrzebie równowagi metodologicznej w ekonomii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Mateusz MACHAJ, Czy ceteris paribus da się pogodzić z nauką ekonomii? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przemysław LESZEK, Matematyka: język fizyki w dobrej służbie ekonomii? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Witold KWAŚNICKI, Problemy analizy wymiarowej w ekonomii . . . . . . . . Tomasz ŻYLICZ, New Dimension of the Efficiency-Versus-Equity Debate . . .

13 47 61 73 91 101 119 133 147 173


CONTENTS EDITORIAL Łukasz HARDT, On Benefits from Philosophical Reflection on Economics

7

ARTICLES Halina ZBOROŃ, Methodological Discourse in Contemporary Economics: An Attempt at Deconstructing the Modernistic Approach . . . . . . . . . . . . . Leszek Jerzy JASIŃSKI, Understanding of Truth In Economics . . . . . . . . . Bartosz SCHEUER, Metaphysics of Economics . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Łukasz HARDT, The Method of Ontological Unification in Economics: Some Neglected Aspects . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Bogusław CZARNY, What Do “Value Judgement” and “Value Free Economics” Mean? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Bogusław FIEDOR, On the Need of Methodological Equilibrium in Economics . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Mateusz MACHAJ, Can Ceteris Paribus Laws Be Reconciled with Economics? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Przemysław LESZEK, Mathematics: The Language of Physics in Good Service for Economics? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Witold KWAŚNICKI, Problems of Dimensional Analysis in Economics . . Tomasz ŻYLICZ, New Dimension of the Efficiency-Versus-Equity Debate . . .

13 47 61 73 91 101 119 133 147 173


Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

wprowadzenie do numeru

Łukasz Hardt, O korzyściach z refleksji filozoficznej nad ekonomią Łukasz Hardt*

O KORZYŚCIACH Z REFLEKSJI FILOZOFICZNEJ NAD EKONOMIĄ Willard Quine, jeden z najwybitniejszych dwudziestowiecznych filozofów nauki, powiedział kiedyś: „Nie ma możliwości udania się na kosmiczne wygnanie i spojrzenia na świat z zewnątrz” (Quine, 1960, s. 275). Stwierdzenie to odnosi się nie tylko do problemu języka, a więc tego, na ile wyznacza on granice naszego świata (Wittgenstein), ale również do praktyki samych naukowców, którym trudno jest w sposób obiektywny ocenić własne dokonania. Wyjście poza daną dziedzinę wiedzy i spojrzenie na nią z zewnątrz jest, co prawda, trudne, ale nie jest niemożliwe. Z pomocą przychodzi tu filozofia, która stanowi swoiste metametodologiczne rusztowanie, na którym zbudowane są nauki szczegółowe, w tym ekonomia. To, że wiedza naukowa nie zawiera wprost założeń o charakterze filozoficznym nie oznacza, że nauka i filozofia to dwa zupełnie niezależne obszary. Warto w tym kontekście przytoczyć słowa Mario Bungego, który w dziele Scientific Realism (1967, s. 291) wskazywał: „Filozofii rzeczywiście nie można odnaleźć w ukończonej teorii naukowej (chociaż to też jest kontrowersyjne), ale jest ona elementem rusztowania, które umożliwia zbudowanie tego rodzaju teorii. W ramach badań naukowych przyjmowane są określone hipotezy filozoficzne (…)” i dalej dodaje: „najważniejsze z nich to: realność zewnętrznego świata, wielowarstwowa struktura rzeczywistości oraz poznawalność świata”. Każda teoria naukowa przyjmuje pewne założenia filozoficzne. Zupełnie przecież inaczej kształtuje się aktywność badawcza w danej dziedzinie wiedzy, gdy uznamy, że rzeczywistość jest społecznie konstruowana, a inaczej, gdy staniemy na solidnym fundamencie realizmu naukowego, na co wskazuje Bunge. Dotyczy to też ekonomii, gdzie przyjęcie pierwszego stanowiska może prowadzić chociażby do nastę*  Redaktor tematyczny numeru 1/2013 „Studiów Ekonomicznych”. Adiunkt na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego (lhardt@wne.uw.edu.pl).


8

Łukasz Hardt

pującego stwierdzenia: „(…) mówienie, iż rynki reprezentowane są przez »krzywe« popytu i podaży nie jest w żaden sposób mniej metaforyczne od stwierdzenia, że zachodni wiatr jest »tchnieniem rodzącej się jesieni«” (McCloskey, 1983, s. 502). Z kolei przyjęcie realizmu będzie prowadziło ekonomistów nie tylko do uznania, iż prawda istnieje, ale też że jest ona możliwa do odkrycia, a więc, że ekonomia może wyjaśniać. Takie stanowisko zdaje się dominować we współczesnej ekonomii (Hardt, 2013). Cele i sposób uprawiania ekonomii bezpośrednio zależą od treści przyjętych założeń filozoficznych. Zwrócenie się ku instrumentalizmowi będzie oznaczało uznanie, że celem ekonomii jest wyłącznie przewidywanie lub też formułowanie pragmatycznych rekomendacji dla polityki gospodarczej; opowiedzenie się za konstruktywnym empiryzmem ograniczy zadania ekonomii wyłącznie do opisu zjawisk; poparcie postmodernistycznego programu D. McCloskey może sprowadzić ekonomię do gatunku literackiego o wartościach jedynie retorycznych, a uznanie stanowiska realizmu naukowego przesunie środek ciężkości aktywności ekonomistów na wyjaśnianie. Warto, aby ekonomiści byli świadomi, na jakim fundamencie filozoficznym swoje teorie opierają. Co więcej, z korzyścią dla samej ekonomii jest czerpanie z refleksji filozoficznej nad jej możliwymi metametodologicznymi rusztowaniami. Dobrym przykładem są tutaj chociażby filozoficzne studia nad modelami i ich ontologicznym statusem, które pozwalają odpowiedzieć m.in. na pytanie o wpływ nierealistyczności założeń na realistyczność teorii. To ważne szczególnie dla ekonomii, która z upodobaniem posługuje się modelami i która mogłaby z powodzeniem odnosić się do prac tych filozofów ekonomii, którzy uważają, że nierealistyczność założeń nie musi być jakimkolwiek deficytem jej aparatu teoretycznego (zob. np. Mäki, 2009, s. 32). Nie sposób nie zacytować tutaj P. Samulesona, który stwierdził: „Twierdzenie, że dzięki lekceważeniu refleksji metodologicznej nauka osiąga sukces, jest nonsensem” (1963, s. 231). W pełni zgadzam się z tą opinią. Wyrazem przekonania o niebagatelnym znaczeniu refleksji filozoficznej dla ekonomii jest niniejszy numer „Studiów Ekonomicznych”1. Myślę też, że istotny rozwój filozofii ekonomii w ostatnich latach oraz prezentowane tutaj teksty są dowodem na to, że nie można już zgodzić się ze słowami B. Caldwella sprzed trzydziestu lat jakoby „filozofia nauk społecznych pozostawała potencjalnie owocną, choć niewykorzystaną perspektywą dla metodologii ekonomii” (Caldwell, 1982/1994, s. 217). Wszyscy autorzy tekstów prezentowanych w tym numerze „Studiów Ekonomicznych” z osiągnięć filozofii nauk społecznych korzystają. Co więcej, dobór tekstów wskazuje, że czerpią oni z bardzo różnych tradycji filozoficznych, począwszy od konstruktywizmu społecznego (teksty H. Zboroń i B. Scheuera) po realizm naukowy (m.in. artykuł Ł. Hardta). Parafrazując tytuł tekstu B. Fiedora z niniejszego zeszytu „Studiów”, należałoby więc stwierdzić, że ekonomia potrzebuje nie tylko równowagi metodologicznej, ale również meta1  Podobne kwestie były przedmiotem numeru 3–4/2009 „Studiów Ekonomicznych”, a zawarte w nim artykuły dotyczyły refleksji nad stanem teorii ekonomii w obliczu globalnego kryzysu gospodarczego.


O KORZYŚCIACH Z REFLEKSJI FILOZOFICZNEJ NAD EKONOMIĄ

9

metodologicznej, tj. pluralizmu na poziomie jej założeń filozoficznych i swoistej konkurencji pomiędzy nimi. To one w dużej mierze definiują potencjał nauki do odkrywania i wyjaśniania, a więc budowania poprawnych teorii. Jeśli założenia te będą powodowały sukces nauki (tutaj: ekonomii), to ulegną wzmocnieniu i utrwaleniu; natomiast w przeciwnym przypadku, a więc gdy potencjał nauki do wyjaśniania będzie malał, to wtedy jej fundamentalne założenia zaczną być kwestionowane i pojawią się propozycje ich modyfikacji. To tutaj trwa nieustający dialog między filozofią a naukami szczegółowymi, w tym ekonomią (Hardt, 2013, s. 14–16). Chociaż wszystkie teksty w tym numerze „Studiów Ekonomicznych” mają charakter metodologiczny, to niektóre z nich więcej uwagi poświęcają zagadnieniom ściśle filozoficznym w ekonomii, a inne pozostają na poziomie refleksji nad metodami badawczymi stosowanymi w tej nauce. To zróżnicowanie poziomów analizy stanowi o wadze tego numeru „Studiów”, co – mam nadzieję – przyczyni się również do szerszego zainteresowania tą problematyką wśród polskich ekonomistów. Teksty o silniejszym zabarwieniu filozoficznym rozpoczynają ten zeszyt „Studiów Ekonomicznych”; kolejne dotyczą kwestii bardziej metodologicznych i szczegółowych. W pierwszym artykule, rozpoczynającym numer, H. Zboroń podejmuje próbę dekonstrukcji podejścia modernistycznego w badaniach ekonomicznych. Autorka zastanawia się, jakie zmiany niesie dla ekonomii zakwestionowanie modernistycznego i obiektywistycznego modelu poznania, opartego w dużej mierze na scjentystycznych koncepcjach nauki. Stwierdza, że interesującą alternatywą dla modernizmu jest konstruktywizm, który wg niej nie musi być utożsamiany z szeroko rozumianym relatywizmem. Kolejny tekst, autorstwa L.J. Jasińskiego, podejmuje fundamentalny problem prawdy w ekonomii. Autor rozważa wpływ zakwestionowania w XX w. klasycznych definicji prawdy na sposób uprawiania ekonomii. L.J. Jasiński staje po stronie realizmu naukowego i konkludując stwierdza, że chociaż badaczom, w tym ekonomistom, nie jest łatwo odnaleźć prawdę, to jednak imperatyw jej szukania jest ważny, a prawda jest tylko jedna. Trzeci artykuł, napisany przez B. Scheuera, dotyka zagadnień podobnych do tych poruszonych przez H. Zboroń. Jego autor stawia interesującą i kontrowersyjną tezę, że w ekonomii metafizyka nie jest możliwa. Ł. Hardt w swoim artykule z kolei zauważa, że ekonomię często cechuje dążenie do unifikowania teorii w sensie ontologicznym – szczególnie wartościowe są te teorie, które wyjaśniają dużo kategorii zjawisk poprzez odwołanie się do „prostego” aparatu teoretycznego2. Autor w tekście podejmuje kwestie często niebędące przedmiotem szczególnego zainteresowania filozofów ekonomii, w tym zwłaszcza problem „wynikania” explanandum teorii ekonomii z jej explanans w sytuacji, gdy porzuci się empirystyczny wzorzec nauki. Ł. Hardt zdecydowanie 2  Unifikacja ontologiczna rozumiana jest w tym tekście w kategorii próby znalezienia wspólnych determinant wielu rodzajów zjawisk i na tej bazie zbudowania jednolitej teorii.


10

Łukasz Hardt

uznaje więc nie tylko możliwość metafizyki w ekonomii, ale również jej znaczenie dla budowania wyjaśnień w tej nauce. Ostatni tekst z tych o charakterze zdecydowanie filozoficznym dotyczy problemu sądów wartościujących i napisany został przez B. Czarnego. Autor dowodzi w nim tezy, że terminy „sąd wartościujący” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących“ są nieostre i wieloznaczne, co według niego jest przyczyną jałowości sporów o to, czy określone części ekonomii są „pozytywne”, czy też „normatywne”. Grupę tekstów o bardziej metodologicznym niż filozoficznym charakterze otwiera artykuł B. Fiedora, który opowiada się za równowagą metodologiczną w ekonomii, tj. uznaje, że pluralizm w ekonomii jest wartościowy i ponadto zauważa, że nurty pozytywny – oparty na wolnych od aksjologii sądach opisowych – a także normatywny są nie tylko w ekonomii równouprawnione, ale też potrzebne. Następny tekst, autorstwa M. Machaja, wyjaśnia pojęcie ceteris paribus i próbuje powiązać je z koncepcją „kontrfaktów” w ekonomii. Autor wyróżnia w artykule dwa rodzaje ceteris paribus, a więc pierwszy związany z mutatis mutandis, który określa mianem ceteris paribus w wersji miękkiej, i drugi, bardziej powiązany z ceteris absentibus, określony przez niego jako ceteris paribus w wersji twardej. P. Leszek podejmuje w kolejnym tekście zagadnienie matematyzacji ekonomii i stwierdza, że język matematyki często nie jest adekwatny do modelowania zjawisk ekonomicznych. Artykuł W. Kwaśnickiego jest kolejnym głosem tego autora w dyskusji nad problemem analizy wymiarowej, postawionym przez W. Barnetta w jego głośnym artykule Dimensions and Economics: Some Problems (2003)3. Numer zamyka tekst T. Żylicza dotyczący dylematu: efektywność (efficiency) versus równość (equity). Autor zastanawia się nad tym, jakie wyzwania dla tej debaty niesie pojawienie się takich długookresowych wyzwań jak zmiany klimatu, które każą stawiać dylemat efektywność a równość w kategoriach międzygeneracyjnych. Już po tym skrótowym przedstawieniu zawartości tematycznej tego numeru „Studiów Ekonomicznych” widać, że jest ona silnie zróżnicowana i dotyka różnych wątków z dyskusji metodologicznych i filozoficznych nad ekonomią. Łączy wszystkich autorów uznanie, że warto pytać zarówno o kwestie związane z działaniem konkretnych modeli i teorii ekonomicznych, ale też bardziej fundamentalnie o to, dlaczego nauka, w tym ekonomia, w ogóle działa. Tutaj właśnie filozofia staje się potrzebna ekonomii. Mam nadzieję, że ten poświęcony refleksji filozoficznej nad ekonomią numer „Studiów Ekonomicznych” spotka się z życzliwym przyjęciem i będzie stanowił ważny krok w budowaniu wśród polskich ekonomistów świadomości wagi poruszanych w nim zagadnień. 3  Dyskusji nad tekstem W. Barnetta poświęcony był nr 3/2006 „Studiów Ekonomicznych”, gdzie znajduje się m.in. tekst W. Kwaśnickiego.


O KORZYŚCIACH Z REFLEKSJI FILOZOFICZNEJ NAD EKONOMIĄ

11

BIBLIOGRAFIA Barnett W. (2003), Dimensions and economics: some problems, “The Quarterly Journal of Austrian Economics”, Vol. 6, No. 3, s. 27–46. Bunge M. (1967), Scientific Realism. The Search for Systems, Vol. 1, Springer, New York, Heidelberg, Berlin. Caldwell B. (1982/1994), Beyond Positivism, Routledge, London. Hardt Ł. (2013), Studia z realistycznej filozofii ekonomii, C.H. Beck, Warszawa. Mäki U. (2009), MISSing the world. Models as isolations and credible surrogate systems, “Erkenntnis”, Vol. 70, s. 29–43. McCloskey D. (1983), The rhetoric of economics, “Journal of Economic Literature”, Vol. 31, s. 482–517. Quine W.V. (1960), Word and Object, MIT Press, Cambridge, MA. Samuelson P. (1963), Discussion (with G.C. Archibald, Herbert A. Simon), “American Economic Review”, Vol. 53, No. 2, s. 227–236.



Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

artykuŁy

Halina Zboroń, Dyskurs metodologiczny we współczesnej ekonomii – próba dekonstrukcji podejścia modernistycznego Halina Zboroń*

DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII – PRÓBA DEKONSTRUKCJI PODEJŚCIA MODERNISTYCZNEGO 1. PYTANIA O PRZYSZŁOŚĆ EKONOMII Zdolność do podejmowania metodologicznej autorefleksji jest miarą naukowej dojrzałości dyscyplin szczegółowych. W odniesieniu do ekonomii należy docenić, że problematyka konceptualizacji zarówno ekonomii jako swoistej dziedziny wiedzy, jak i przedmiotu jej zainteresowań poznawczych oraz metod badawczych są stałym elementem refleksji ekonomicznej. Choć jednocześnie obserwuje się niechęć do podejmowania krytycznej czy wręcz rewizjonistycznej refleksji na temat respektowanych przekonań przedmiotowych i metodologicznych oraz nadmiernego zaufania do stosowanych metod i wyjściowych założeń. Ocena sprawności współczesnej ekonomii w zakresie objaśniania zjawisk gospodarczych w ostatnich kilkunastu latach przestała być jedynie przedmiotem rozważań badaczy ekonomistów wiodących wewnątrzśrodowiskowe spory o poznawczą kondycję uprawianej przez siebie dyscypliny, ale stała się tematem szerszych społecznych dyskusji. Istotnym powodem wzrostu zainteresowania obecnym stanem wiedzy ekonomicznej był rzecz jasna ostatni kryzys gospodarczy (2008 r.), którego rozmiar i skala skutków społecznych zaskoczyła tych, którzy z racji posiadanej wiedzy profesjonalnej oraz stosownych narzędzi badawczych powinni byli zauważyć niepokojące tendencje oraz wskazać, jakie należy podjąć działania zapobiegające jego skutkom. Tymczasem ekonomiści – jak sami to przyznają1 – nie tylko okazali się niezdolni do formułowania poprawnych prognoz, *  Katedra

Socjologii i Filozofii, Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu. osąd w tej kwestii możemy znaleźć m.in. w: Colander D. i in. (2009).

1  Stanowczy


14

Halina Zboroń

ale także już po fakcie nie potrafili postawić diagnozy ani przedstawić spójnego planu zaradczego. Sytuacja ta wydaje się dość niefortunna, zważywszy, że ekonomiści od dawna z powodzeniem lansowali tezę o tym, iż ekonomia jest najbardziej zaawansowaną metodologicznie dziedziną społeczną i w pełni zasługuje na miano „królowej nauk społecznych”. Jestem jednakże skłonna przyłączyć się do grona tych badaczy, którzy ową sytuację chcą traktować jako szczególną szansę zrewidowania poglądów, których tak bardzo byliśmy pewni i ponownego przemyślenia respektowanych w oficjalnym dyskursie założeń przedmiotowych i metodologicznych. Mówienie o kryzysie jako swoistej lekcji stwarzającej okazję dla podjęcia poważnej debaty o odpowiedzialności za dokonywane wybory naukowe, a także rozważań na temat wpływu teorii ekonomicznych na gospodarczy i polityczny rozwój, traktowanie tej sytuacji jako szczególnego wyzwania, przed którym stanęli ekonomiści, pojawiało się, co oczywiste, po stronie krytyków ekonomii głównego nurtu, zdominowanej przez podejście neoklasyczne. Dla przeciwników, krytyków, oponentów, a także wszystkich wątpiących w słuszność kanonicznych założeń ekonomii głównego nurtu kryzys stał się okazją do wywalczenia sobie miejsca w przestrzeni oficjalnego nurtu ekonomii. I tak szkoły sytuowane dotychczas na marginesie stanęły przed szansą przesunięcia się w stronę centrum, a głos ich reprezentantów stał się bardziej słyszalny. Warto jednak zauważyć, że spory ideowe nie dotyczą tylko treści teorii, tj. sposobów objaśniania zjawisk gospodarczych, ale także, czy raczej przede wszystkim, warunków, na jakich owe konceptualizacje są dokonywane. Zgodnie z respektowanym przeze mnie podejściem konstruktywizmu poznawczego zakładam, że każda wypowiedź na temat rzeczywistości, zarówno potoczna jak i naukowa, odnosi się znaczeniowo do ukształtowanych kulturowo i powszechnie respektowanych przekonań tworzących społeczny konstrukt w postaci wyobrażenia świata. Ów zastany, kulturowo określony świat społeczny, stanowiący intersubiektywny (zrelatywizowany historycznie i lokalnie) obraz rzeczywistości, pojmuję jako swoistą podstawę orientacji w świecie, umożliwiającą podejmowanie działań praktycznych. Społecznie ukonstytuowany obraz świata stanowi ponadto płaszczyznę odniesienia formułowanych w teoriach naukowych opisów poszczególnych jego fragmentów. Innymi słowy zakładam, zgodnie z tezą konstruktywizmu, że zarówno uczestniczenie w życiu społecznym, jak i tworzenie jego naukowych charakterystyk odnosi się do świata zinterpretowanego kulturowo. Konsekwentnie zatem uznaję, że badacze dyskutujący o przedmiocie i stosowanych metodach poznawczych odwołują się do przyjętych (świadomie lub nie) wyobrażeń tego obszaru realności, który jest przedmiotem ich zainteresowania, a także do respektowanej w środowisku naukowym koncepcji racjonalności naukowej. Przyjęty model racjonalności naukowej stanowi istotny kontekst tych dyskusji – ważną kwestią jest zatem rozpoznanie respektowanych w tym względzie przesądzeń. Jałowość sporów o możliwość ‘uzdrowienia’ ekonomii dzięki zastosowaniu takich działań, jak: poszerzanie obszaru zainteresowań, uwzględnianiu w większym stopniu społecznego charakteru zjawisk gospodarczych, przyjmowa-


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

15

nie bardziej realistycznych założeń konstruowanych modeli itd., ma związek nie tylko z ogólnikową postacią tych postulatów, ale przede wszystkim z tym, że spory te toczą się w obrębie dyskursu odwołującego się do modernistycznej postaci racjonalności naukowej, w związku z czym ewentualne modyfikacje procedur badawczych siłą rzeczy ograniczane są do rozwiązań akceptowalnych w ramach tradycyjnych rozstrzygnięć epistemologicznych. Istotnie – bardziej radykalne zmiany w sposobie uprawiania ekonomii są nieuchronnie związane z zakwestionowaniem modernistycznego, scjentystycznego, obiektywistycznego modelu poznania. Warto zatem uświadomić sobie, w odniesieniu do jakich kontekstów teoriopoznawczych formułowana jest argumentacja.

2. ZAGADNIENIE RACJONALNOŚCI NAUKOWEJ – PODEJŚCIE TRADYCYJNE Idea racjonalności w filozofii jest odnoszona do trzech zagadnień. Po pierwsze, jako racjonalność ontologiczna (przedmiotowa w ujęciu filozofii krytycznej) odnoszona jest do metafizycznie pojmowanego porządku świata (w filozofii krytycznej jest to ład myślowo „nakładany” na interpretowaną rzeczywistość). Po drugie, idea racjonalności pojmowana jest jako kategoria poznawcza rozstrzygająca o prawomocności przekonań opisujących rzeczywistość. I wreszcie trzeci model racjonalności – decyzyjny – przypisywany jest już od czasów starożytnych człowiekowi – podmiotowi działań. Wszystkie wymienione tu postaci racjonalności są obecne w myśli ekonomicznej i wszystkie są żywo dyskutowane z uwagi na to, że rozstrzygnięcia dotyczące immanentnego ładu gospodarczego, sposobów dokonywania wyborów ekonomicznych oraz warunków, na jakich uznajemy formułowane teorie naukowe za prawomocne, stanowią respektowane w poszczególnych szkołach fundamentalne założenia decydujące o sposobie prowadzenia badań i uzyskiwanych wynikach poznawczych2. Idea racjonalności wiedzy (pojmowanej jako zespół rozstrzygnięć dotyczących uzyskiwania wiedzy prawomocnej) stanowi kamień węgielny filozofii europejskiej. Filozofia rodzi się bowiem jako racjonalna i krytyczna refleksja o wszystkim, co istnieje. Filozofia jest mądrością dyskursywną – wiedzą wyrażoną w pojęciach, a więc komunikowalną, a co za tym idzie poddającą się dyskusjom. Obrona jednych idei, krytyka innych wymaga przywołania przekonującej argumentacji – ta zaś odwołuje się do władzy rozumu, do umiejętności stosowania narzędzi myśle2  Racjonalność przedmiotowa (makroracjonalność systemu gospodarki rynkowej) i decyzyjna (założenie o racjonalności jednostkowej) oraz problem ich harmonizacji nie jest zagadnieniem wyraźnie wyodrębnionym w systemowych rozważaniach teoretycznych. Pojawiają się jednak opracowania, w których jest ono traktowane jako problem centralny. Z ‘klasycznych’ dzieł należy przywołać H. Leibensteina Poza schematem homo oeconomicus oraz G. Beckera Ekonomiczną teorię zachowań ludzkich, a także wydaną niedawno w Polsce książkę Zwierzęce instynkty G.A. Akerlofa i R.J. Shillera. Z polskich opracowań należy zwrócić uwagę na świetne opracowanie B. Pogonowskiej Kategoria racjonalności w teoriach przedmiotowych makroekonomii, a także Dylematy ekonomiczne przełomu stuleci A. Łukaszewicza.


16

Halina Zboroń

nia logicznego. Racjonalność filozofii polega zatem na posługiwaniu się metodą odwoływania się do racji rozumu, a więc do logiki i pomijania w argumentacji czynnika wiary, emocji, przeczuć czy intuicji3. Racjonalność wiedzy zrazu filozoficznej, później naukowej miała wyraźnie prowieniencje obiektywistyczne4. Kiedy w czasach nowożytnych z ram filozofii zaczynają się wyodrębniać nauki szczegółowe (najpierw formalne i przyrodnicze, dużo później społeczne) uzyskaną autonomię opierają na przeciwstawieniu się filozofii, a autorytet budują na przejętej od filozofii idei wiedzy racjonalnej. To nauka, a nie filozofia ma dostarczać wiedzy rzetelnej, wiarygodnej, neutralnej aksjologicznie – uzyskanej dzięki solidnym metodom badawczym rozstrzygającym w sposób pewny poprawność wyników poznawczych. W kulturze nowożytnej ‘nauka’ jest definiowana za pomocą takich określeń, jak: racjonalne, obiektywne, sprawdzalne, prawomocne, adekwatne. Wymienione tu wartości poznawcze są osiągalne dzięki zastosowaniu metod gwarantujących poprawność procedur badawczych. Wyznaczone w XVII wieku przez Descartesa i Bacona dwie drogi rozwoju nauk: analizy i dedukcji dla dyscyplin formalnych oraz eksperymentu i indukcji dla dyscyplin przyrodoznawczych okazały się na tyle nośne, że dzisiaj nadal odwołujemy się do tego podziału w odniesieniu do współczesnej metodologii ekonomii5. W czasach modernizmu6 rodzi się kult nauki jako najwyższego stopnia poznania i jedynej drogi do uzyskania wiedzy prawomocnej, która jest jednocześnie pojmowana jako wiedza realna mająca ugruntowanie w rzeczywistości. Stanowisko to zwane scjentystycznym jest uzasadniane przekonaniem, że nauka, odkrywając stopniowo własności świata, rozwija się kumulatywnie: zasób posiadanej przez 3  Przyjęcie, że filozofia jest dyskursywną (zracjonalizowaną) postacią światopoglądu nie oznacza tym samym przeciwstawiania rozumu – intuicji, wierze czy emocjom. Przeciwnie – w ramach filozofii były formułowane koncepcje odwołujące się do czynnika irracjonalnego, w których przyjmowano, że podstawą orientacji w świecie jest wiara (św. Augustyn) czy intuicja (antyintelektualistyczna filozofia Bergsona). W ramach nurtu filozofii chrześcijańskiej rozwijane było podejście irracjonalistyczne (tradycja augustiańska), jak i racjonalistyczne (tomizm). Wszelkie filozoficzne konceptualizacje jednakże są konstruktami racjonalnymi, dyskursywnymi – racje uzasadniające przyjęcie takich czy innych przesądzeń nie są i nie mogą być oczywiście rozstrzygające, co nie znaczy, że nie wymaga się ich przedstawienia (inną sprawą jest, na ile uznamy je za przekonujące, a więc warte zainteresowania). Filozof musi nas zatem do swojej koncepcji przekonać za pomocą wywodu mniej lub bardziej spójnego, w miarę konsekwentnego wobec przyjętych założeń, ale koniecznie zgodnego z regułami logiki klasycznej. Racjonalność filozofii odnoszona jest zatem do metody jej uprawiania, a nie do głoszonych w jej ramach treści. 4  „Historia filozofii i filozofów może być ujmowana jako dzieje poszukiwania takiego rodzaju poznania, który by dostarczał niezawodnej wiedzy o tym, co istnieje. Przy takim ujęciu samo powstanie filozofii może być odczytywane jako świadectwo przekonania, że formy poznania, jakimi dysponował człowiek, powiedzmy trzy tysiące lat temu, takiej wiedzy niezawodnej dostarczyć mu nie mogły, że trzeba podjąć wysiłek wyjścia poza wyobrażenia mitologiczne czy religijne, a także poza wyobrażenia wiedzy potocznej” (Such, 1992, s. 7). 5  Por. A. Glapiński (2006) 6  Określenie ram czasowych kultury modernizmu jest dość trudne, dlatego że nie ma zgody co do wskazania początkowego momentu przejścia od kultury społeczeństw tradycyjnych do kultury społeczeństw nowoczesnych. Jedni filozofowie wskazują okres przełomu nowożytnego datowanego na początek XVI wieku, inni mówią o wieku XVIII i czasach oświecenia. Kwestii tej nie musimy jednak w tym miejscu rozstrzygać.


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

17

nas wiedzy stale się powiększa, tym samym możemy mówić o postępie eksplanacyjnym nauki, który z kolei zapewnia rozwój technologiczny. Tym samym rozwój wiedzy naukowej przekłada się na rozwój społeczny. Świat ewoluuje, zmierzając do doskonałości: rozwój wiedzy naukowej umożliwia rozwiązywanie problemów zarówno technicznych, jak i społecznych. Przekonanie, że ludzkość poprzez stopniowy rozwój zmierza do ideału, było bardzo silnym przekonaniem kultury oświeceniowej, natomiast pogląd, iż ów postęp jest uwarunkowany rozwojem nauk, jest ważnym przekonaniem filozofii pozytywistycznej. W modernistycznej koncepcji racjonalności naukowej respektowane jest wywodzące się z początków dziejów filozofii przekonanie, że celem poznania jest odkrywanie prawdy o rzeczywistości. W naukowym akcie poznawczym możliwe jest odwzorowanie (odkrycie) właściwości świata, dzięki czemu formułowane w nauce sądy mają moc wyjaśniania i przewidywania zdarzeń, a ich wartość pośrednio jest potwierdzana technologiczną skutecznością zastosowań wyników badawczych w praktyce. W światopoglądzie modernistycznym autoteliczna klasycznie rozumiana wartość prawdy jest łączona z przeświadczeniem, iż służy ona także celom praktycznym. Proces dekonstrukcji tego modelu racjonalności naukowej zapoczątkował Kant, który zakwestionował tradycyjny obiektywistyczny pogląd na proces poznania, zgodnie z którym utrzymuje się, że przedmiot i podmiot poznania to dwa niezależne od siebie byty, a obiekt poznania prezentuje się podmiotowi wprost (bezpośrednio) w swojej warstwie wyglądowej, dzięki czemu nasza wiedza o tym obiekcie ma charakter wiedzy źródłowej – wypływa ona z samego przedmiotu, a jej przetwarzanie za pomocą władz rozumu ma charakter wtórny. Kant dokonuje w odniesieniu do tego tradycyjnego podejścia „przewrotu kopernikańskiego” polegającego na uznaniu, że to przedmiot „dostosowuje się” w procesie poznania do możliwości poznawczych podmiotu. Ów przedmiot – obiekt dany w spostrzeżeniu – nie jest bytem niezależnym (bytem samym w sobie), ale jego obrazem (fenomenem) wytwarzanym przez podmiot, który poprzez stosowanie władz intelektu – kategorii pojęciowych stanowiących konieczny składnik poznania – aktywnie wpływa na to, co jest przedmiotem jego zainteresowania. Przedmiot widziany jest przez pryzmat pojęć, dzięki którym poznanie (postrzeżenie i rozumienie) jest w ogóle możliwe. Tym samym Kant zakwestionował najważniejsze elementy metafizycznej epistemologii. Mimo że dla Kanta „obiektywność” świata oznacza, że jest on nam „dany” jako świat „identyczny dla wszystkich” – jako że Kant warunkujące poznanie kategorie pojęciowe traktuje uniwersalnie w tym sensie, że są one dla niego ogólnoludzkimi, niezależnymi od kultury formami poznania – to przecież owa „obiektywność” jest de facto intersubiektywnością. Rzeczywistość i „prawda” o niej nie są usytuowane poza ludzkimi możliwościami poznawczymi, a więc znajdują się wewnątrz świata, którego wyobrażenie jest przez nas wytwarzane. Tym samym Kant określa granicę poznania naukowego – odnosi się ono do tego, co immanentne, co stanowi przedmiot doświadczenia. To co wykracza poza doświadczenie – obszar transcendencji (duszy, Boga, kosmosu) – pozostaje w gestii zainteresowania Rozumu transcendentalnego (filozofii uprawianej metafizycznie).


18

Halina Zboroń

Po Kancie tradycyjna epistemologia jest nadal rozwijana i chroniona przez liczne grono wierzących w obiektywne, realistyczne założenia tradycyjnego podejścia. A jednak ziarno wątpliwości zostało zasiane – powoli, na marginesie głównego nurtu rozwija się podejście krytyczne, w którym systematycznie i konsekwentnie demaskowane są słabości obiektywizmu poznawczego oraz proponowane są nowe koncepcje, które coraz śmielej podążają w kierunku relatywizmu poznawczego. Przekonanie o możliwości bezzałożeniowego i źródłowego oglądu rzeczywistości jako podstawy formułowania obiektywnych prawd o świecie jest jeszcze głoszone przez pozytywistów dziewiętnastowiecznych, ale w późniejszym okresie stanowisko realizmu poznawczego ulega znacznym modyfikacjom, które są konsekwencją świadomości piętrzących się wątpliwości wobec założeń obiektywnego modelu poznania. Współczesne stanowisko realizmu poznawczego jest poglądem mocno zmodyfikowanym w stosunku do swojej pierwotnej bezkrytycznej postaci, aczkolwiek nadal jest realizmem – przekonaniem, zgodnie z którym przyjmuje się, że ‘prawda’ o świecie jest usytuowana poza kulturą i można starać się do niej zbliżać, jakoś ją częściowo przynajmniej odkrywać7.

3. MODERNISTYCZNE ZAŁOŻENIA RESPEKTOWANEGO W EKONOMII ORTODOKSYJNEJ WZORCA POZNANIA NAUKOWEGO Stanowisko Kanta w odniesieniu do kwestii teoriopoznawczych można określić jako realizm krytyczny: Kant z jednej strony dostrzega aktywną rolę podmiotu poznającego, którego możliwości poznawcze umożliwiają poznanie i warunkują jego przebieg, z drugiej zaś rozpoznane kategorie poznawcze traktuje jako konieczne i identyczne podstawy poznania. Poznajemy zatem wszyscy tak samo – owe podstawy są niezmienne i niezależne od kultury, a przedmiotem wiedzy prawomocnej może być jedynie to, co mieści się w granicach doświadczenia, Pierwsza próba zakwestionowania metafizycznej wiary w uniwersalną prawdę jednak się dokonała. W kolejnym stuleciu owe antymetafizyczne nastawienie (przynajmniej deklaratywnie) jest pod7  Oczywiście należy zauważyć, że stanowisko realistyczne znacznie zbliżyło się w swej krytycznej postaci do konstruktywizmu poznawczego, a jednak istnieje między nimi wyraźna granica – odwołując się do wypowiedzi znakomitego filozofa A. Chmielowskiego, można powiedzieć, że realiści w obawie przed relatywizmem podtrzymują w sobie przekonanie, że można go uniknąć, natomiast konstruktywiści uznają, że nie jest to możliwe. Rozważania o kłopotliwej sytuacji realistów przedstawia S. Amsterdamski (1992), który przyznaje, że autonomia poznawcza podmiotu została stanowczo zakwestionowana w wielu dyscyplinach naukowych i tzw. uprzywilejowana sytuacja epistemologiczna nie jest możliwa, co konsekwentnie prowadzić powinno do odrzucenia realizmu poznawczego, ale jednak – wbrew przedstawionym argumentom pozostaje on nieufny wobec konstruktywizmu. Odrzucając stanowisko realizmu poznawczego nie decyduje się na uczynienie kroku w stronę konstruktywizmu. W przedstawionym przez Amsterdamskiego dylemacie wyboru między obiektywistycznym realizmem a relatywistycznym konstruktywizmem istnieje jednakże trzecie rozwiązanie – podejście kulturowo-konstruktywistyczne (por. Szahaj, 2004), zgodnie z którym przyjmuje się istnienie ‘prawdy’ wewnątrzkulturowej formułowanej w granicach ludzkiego świata obiektywnego (określenie A. Pałubickiej).


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

19

trzymywane – w filozofii pojawia się nurt myślowy, który odrzuca metafizyczną tradycję filozofii klasycznej, ale który także nawołuje do porzucenia postaw krytycznych i budowania nowoczesnej filozofii pozytywnej. W filozofii tej programowo odrzuca się metafizykę, a filozofii niemetafizycznej odmawia się wartości poznawczej i przypisuje się poślednie miejsce w kulturze. Naczelne miejsce ma zająć nauka, która – oparta na solidnych metodach badawczych, koncentrująca się wyłącznie na tych problemach ważnych z praktycznego punktu widzenia – staje się warunkiem i podstawą rozwoju cywilizacyjnego. Negacja metafizyki to jednocześnie porzucenie kartezjańskiej idei szukania podstaw poznawczych w podejściu apriorycznym i zdecydowane zwycięstwo podejścia empirycznego, którego rzecznikiem staje się najbardziej wpływowa – dominująca na rynku idei – orientacja światopoglądowa. Pozytywizm to filozofia, która nie chce być filozofią w klasycznym znaczeniu, ale – przynajmniej w założeniu – ma być pragmatyczną wizją porządku społecznego i programem działania, którego celem jest systematyczny rozwój społeczny. Pozytywiści uzyskują przewagę dyskursywną dzięki powołaniu się na casus szybko rozwijających się nauk przyrodniczych, które w powszechnej opinii dostarczały (dzięki stosowaniu metod empirycznych) wiedzy rzetelnie udokumentowanej, technologicznie użytecznej, co zdawało się potwierdzać jej „prawdziwość”, „obiektywność”, uniwersalność”. Tak mierzone sukcesy osiągane przede wszystkim w fizyce (która dostarczała teoretycznej wiedzy dla zastosowań w naukach technicznych) oraz w biologii były możliwe, zdaniem filozofów nauki, dzięki zaawansowanym metodologicznie procedurom badawczym opartym na metodach empirycznych. Fascynacja osiągnięciami przyrodoznawstwa podzielana przez wielu dziewiętnastowiecznych przedstawicieli dyscyplin społecznych, była szczególnie żywa wśród ekonomistów, którzy wierzyli, że ekonomia jako jedyna ma szansę osiągnąć podobnie wysoki status społeczny. Odpowiedzi na pytanie, jak osiągnąć postawiony cel, dostarczają twórcy filozofii pozytywnej, którzy konstruują program rozwoju badań społecznych oparty na wzorcu przyrodoznawstwa. Wedle oceny pozytywistów przyrodoznawstwo rozwija się linearnie i kumulatywnie, a zastosowanie technologiczne wyników poznawczych umożliwia rozwój cywilizacyjny i społeczny – to nauki przyrodnicze przynoszą trwałe wartości i zapewniają postęp ludzkości. Tymczasem humanistyka8 roz8  Humanistyka jest pojmowana przeze mnie jako refleksja o człowieku – podmiocie działań społecznych i jego wytworach materialnych i niematerialnych. Obejmuje ona wszystkie nauki o kulturze, do których zaliczyć należy kulturoznawstwo, antropologię kulturową, socjologię kultury (por. Szahaj, 2011). W ramach kulturoznawstwa podejmowane są z kolei rozważania dotyczące wszystkich obszarów działalności ludzkiej – w jego ramach dokonuje się rekonstrukcji respektowanych społecznie norm i reguł określających akceptowane społecznie sposoby uczestnictwa w praktykach społecznych, w tym gospodarczej i naukowej. Tym samym kultura gospodarowania jako społeczny regulator praktyki gospodarczej oraz ekonomia jako wytwór praktyki naukowej sytuują się w humanistyce (naukach o kulturze – w terminologii Znanieckiego). Interesującym problemem jest projekt humanistyki zintegrowanej autorstwa J. Kmity, który pojmuje ją – podobnie jak F. Znaniecki – jako dyscyplinę podstawową także w stosunku do przyrodoznawstwa, z tego względu że cała rzeczywistość jest dostępna człowiekowi wyłącznie jako rzeczywistość kulturowa (jest ujmowana poprzez współczynnik humanistyczny). W kontekście takiego ujęcia podział kultura/natura, przyrodoznawstwo/humanistyka nabiera innego znaczenia. Tutaj jednakże nie sposób tego omówić.


20

Halina Zboroń

wija się wielowątkowo, w jej ramach produkowana jest mnogość niedających się uzgodnić interpretacji, „obrazów świata”, które nie znajdują zastosowania w tak oczywisty sposób, jak dzieje się to w przypadku nauk przyrodniczych i technicznych. Owa różnorodność i nieoczywistość koncepcji społecznych sprawia, że w odniesieniu do założeń tradycyjnej racjonalności naukowej rezultaty badawcze humanistyki są oceniane jako mniej wartościowe. Sprawa ta przedstawi się nam oczywiście jako znacznie bardziej skomplikowana, jeśli zmienimy perspektywę poznawczą z epistemologicznej (metafizycznej) na konstruktywistyczną (socjologiczną). Wysokie uznanie dla osiągnięć przyrodoznawstwa oraz silne przekonanie scjentystyczne zaowocowało stworzeniem pozytywistycznego modelu rozwoju wiedzy naukowej opartego na wzorcu badań empirycznych realizowanych w naukach przyrodniczych. Przekonanie, że jest możliwe stosowanie w odniesieniu do zjawisk społecznych metod przyrodoznawstwa, jest konsekwentne wobec respektowanego w pozytywizmie przesądzenia, zgodnie z którym przyjmuje się, że świat empiryczny jest ontycznie niezróżnicowany: między zjawiskami naturalnymi i społecznymi nie ma na tyle ważkich różnic, aby stanowiły one uzasadnienie dla wyodrębnienia dwóch odmiennych, w pewnym zakresie osobnych światów. Zjawiska społeczne stanowią szczególną dziedzinę przyrody i podlegają tym samym prawom. W umiarkowanej wersji tego stanowiska zakłada się redukowalność pojęć wyrażonych w języku humanistycznym do pojęć stosowanych w języku nauk przyrodniczych. W wersji radykalnej natomiast wyrażane jest przekonanie, że realność społeczna może być wyodrębniona spośród rzeczywistości przyrodniczej jedynie myślowo, co zresztą nie jest uprawnione, jako że oba te obszary stanowią jedność, a prawa rządzące zjawiskami społecznymi dają się wyprowadzić z praw przyrodniczych. Konsekwencją jest nadanie zakorzenionym w prawach natury mechanizmom społecznym statusu prawidłowości obiektywnych oddziałujących na człowieka poza jego wolą kształtowaną kulturowo. Wyuczone sposoby zachowań, będące następstwem wpływu społecznego, ustępują silniej oddziałującym prawom wynikającym z jego natury9. Dokonująca się pod koniec XIX wieku neoklasyczna konceptualizacja ekonomii pozostaje pod bardzo silnym wpływem programu pozytywistycznego. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest przyjęcie określonego wzorca postępowania 9  Pojęcie prawa jako składnika teorii naukowej jest trudne do jednoznacznego objaśnienia, podobnie zresztą jak wskazanie do czego one się odnoszą: skoro bowiem przyjmuje się założenia idealizacyjne i ceteris paribus (nie są zatem ani ścisłe, ani bezwarunkowe), to należy założyć, że nie stanowią one opisu rzeczywistych zjawisk i tym samym nadaje się teorii status narzędzia, za pomocą którego konstruowane są modele. Problematyczne jest rozstrzygnięcie pytania, czy prawa opisują regularności dotyczące określonych zjawisk, czy wskazują jakieś ontologiczne istotności? Kolejna kwestia: czy prawa społeczne mają taki sam uniwersalny charakter jak prawa przyrody? Kwestii tych nie sposób omówić, choć z pewnością warto byłoby poddać analizie problem, w jaki sposób pojmuje się zagadnienie charakteru praw w ekonomii. Dla mnie istotną sprawą jest rozstrzygnięcie kwestii następującej: czy identyfikowane jako specyficzne dla systemu gospodarki rynkowej prawidłowości pojmuje się jako niezależne od panujących w społeczeństwie norm i reguł kulturowych, i w tym sensie ujmuje się je jako uniwersalne dla tego porządku gospodarczego, czy też traktuje się je tak jak prawa społeczne, które są tej powszechności pozbawione?


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

21

badawczego – kierunku, w jakim należałoby podążać, aby móc sprostać wymogom prawomocności naukowej. Przywołane poniżej przekonania metodologiczne stanowiły „wyjściowe” założenia wyznaczające pewną tendencję, kierunek myślenia. Problematyczne może się wydawać, na ile program ten był istotnie realizowany i w jakim stopniu był modyfikowany przez przedstawicieli szkół włączających się do głównego nurtu, ale niekoniecznie podzielających zdanie zwolenników twardego, ortodoksyjnego podejścia. Należy poczynić tu zatem zastrzeżenie, że przekonania te nie dotyczą całego głównego nurtu, ale jej ortodoksyjnego rdzenia. Ponadto rekonstrukcja ta została dokonana z punktu widzenia przeciwników szkoły neoklasycznej, którzy przywołane poniżej założenia programu metodologicznego traktują jako elementy krytyki tego podejścia. Po pierwsze w ekonomii ortodoksyjnej respektowany jest tradycyjny rozdział rzeczywistości przedmiotowej (obiektywnej, pozakulturowej) i podmiotowej (immanentnej, subiektywnej). Zgodnie z tym przekonaniem uznaje się, że fakt gospodarczy jako przedmiot poznania nie różni się znacząco od stanów rzeczy należących do świata natury i są one podobnie do nich rozpoznawane, opisywane i wyjaśniane, a zależności występujące między nimi mają podobny status – są autonomiczne wobec aktualnego stanu kultury, mają zatem ahistoryczny, uniwersalny charakter. Prawa ekonomiczne pojmowane są tak jak prawa przyrodnicze jako obiektywne, funkcjonujące niezależnie od społecznej rzeczywistości myślowej. Po drugie, przesądza się, że owa rzeczywistość przedmiotowa jest dostępna poznaniu w źródłowym doświadczeniu, a ponadto prezentuje się w swojej obiektywnej faktycznej postaci. Oznacza to, że nasza wiedza, uprzednie doświadczenia, przesądzenia, przypuszczenia czynione wobec poznawanych zjawisk nie mają wpływu na treść tego poznania, a przynajmniej (w wersji ostrożniejszej) można je „zneutralizować”. Po trzecie, w refleksji ekonomicznej przyjmuje się, że gospodarka jest co prawda fragmentem praktyki społecznej, ale wyłączonym spod wpływu innych praktyk oraz niezależnym od usankcjonowanych społecznie przekonań regulujących zachowania podmiotów uczestniczących w owych praktykach. Tym samym praktyka gospodarcza jest traktowana jako obszar oddziaływania bardziej fundamentalnych, „twardych” mechanizmów obiektywnych, podczas gdy regulacje kulturowe mają charakter wtórny i opcjonalny10 – mogą wpływać wybiórczo na jednostkowe wybory, ale nie oddziałują na funkcjonowanie całości 10  W mojej ocenie to założenie nadal określa współczesny dyskurs ekonomiczny: większość oponentów ekonomii ortodoksyjnej uczestniczących w debacie o kierunkach rozwoju ekonomii, nie kwestionując tego przesądzenia, stara się wykazać, że wpływ owych „miękkich”, kulturowych czynników może w znacznym stopniu modyfikować zachowania podmiotów – tak właśnie rozumiem np. sens sformułowanej przez Akerlofa koncepcji quasi racjonalności. W ramach dyskursu ortodoksyjnego zatem możliwa jest jedynie dyskusja o zakresie wpływu czynników „zakłócających” racjonalne procesy gospodarcze. Taki charakter ma argumentacja ekonomii behawioralnej. Poważnym problemem, z którym muszą się zmierzyć zwolennicy modyfikowania programowych założeń ortodoksji poprzez stosowaną już w praktyce strategię „rozmiękczania” kanonu ortodoksyjnego, jest konieczność następującego rozstrzygnięcia: w jaki sposób jest możliwe podtrzymywanie tezy o makroracjonalności systemu gospodarki, jeśli istnieją poważne wątpliwości co do racjonalności jednostkowej.


22

Halina Zboroń

gospodarki. Po czwarte, w ekonomii ortodoksyjnej realizowany jest przyrodniczy ideał poznania naukowego, rozumiany jako neutralny aksjologicznie, możliwie precyzyjny, niezawierający elementów wartościujących opis faktualnej rzeczywistości gospodarczej. Gromadzona doświadczalnie wiedza o zjawiskach gospodarczych jest podstawą formułowania sądów o charakterze wyjaśniającym i predyktywnym, które powinny spełniać wymóg weryfikowalności (lub – w późniejszym okresie – falsyfikowalności)11.

4. DEKONSTRUKCJA MODERNISTYCZNEJ, SCJENTYSTYCZNEJ RACJONALNOŚCI NAUKOWEJ W filozofii pokantowskiej refleksja epistemologiczna rozwija się dwukierunkowo: z jednej strony podtrzymywana jest wiara w istnienie Prawdy obiektywnej dostępnej w poznaniu naukowym, z drugiej zaś przeciw temu przekonaniu wysuwane są coraz poważniejsze wątpliwości. Kant wykazał, że stanowisko tradycyjnego podejścia do zagadnienia poznania jest oparte na dogmatycznej wierze i naiwnym przekonaniu, że absolutystycznie pojmowana prawda o świecie może być przez nas rozpoznana. W kolejnym stuleciu mistrzowie podejrzeń – Marks, Nietzsche i Freud – wysuwają kolejne zastrzeżenia. Karol Marks kwestionuje tradycyjne przeświadczenie, że poznanie służy bezinteresownemu poszukiwaniu prawdy. Wedle niego podstawową (skrywaną) motywacją ludzkich działań także poznawczych jest uzyskanie przewagi w rywalizacji o dostęp do pożądanych społecznie dóbr, przede wszystkim środków produkcji, które służą produkowaniu dobrobytu, a jednocześnie umożliwiają podporządkowanie sobie tych, którzy ich nie posiadają i są zmuszeni do wykonywania pracy najemnej na warunkach dyktowanych przez właścicieli kapitału. Zdaniem Marksa, uzyskanie obiektywnej prawdy o rzeczywistości jest możliwe, jednak praktyki społeczne, także praktyka naukowa, są uwikłane w walkę interesów klasowych. Marksowska koncepcja filozoficzna służy demistyfikacji – ujawnia skrywaną interesowność pozornie neutralnych aksjologicznie działań. Nietzsche z kolei odrzuca realizm poznawczy i staje na stanowisku relatywizmu – jego zdaniem kontekst (perspektywa poznawcza), który jest wyznaczony przede wszystkim przez potrzeby praktyczne, warunkuje poznawcze porządkowanie pierwotnego chaosu zdarzeń. Rzeczywistość jest złożona, o znacznym stopniu skomplikowania, dodatkowo pod11  Oczywiście należałoby dla równowagi wspomnieć o wybitnych neoklasykach, którzy nie utożsamiają się z tak określonym programem badań (np. A. Sen czy D. McCloskey), a także o tych którzy, reprezentując to podejście, jednocześnie bardzo krytycznie oceniają kondycję współczesnej ekonomii. Od co najmniej kilkunastu lat (ostatni kryzys wzmocnił ten proces) narasta krytyka wobec, ale także wewnątrz ekonomii neoklasycznej, której zarzuca się zbytnią (w opinii wielu – nie zawsze uzasadnioną) matematyzację: mówią o tym Lipsey, Friedman, Leontief, Blaug, a także Solow dostrzegający potrzebę zmiany sposobu konstruowania modeli. Pojawiają się krytyczne głosy o nieprzestrzeganiu procedury falsyfikacji (Lipsey, Blaug). Świadczy to z jednej strony o tym, że ekonomia neoklasyczna, postrzegana przez krytyków jako spójny, „zabetonowany” zestaw kanonicznych idei, jest w istocie w ciągłym procesie przekształceń i rozwoju – jest żywym tworem kształtowanym przez tych, którzy w jej założeniach dostrzegają obiecujący potencjał poznawczy.


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

23

lega nieustannym zmianom, prawda o niej zawsze jest zatem uproszczona i zdeformowana, a każda próba pojęciowego opisu świata prowadzi nieuchronnie do fałszu. Twórca koncepcji psychoanalitycznej Zygmunt Freud natomiast podważył fundamentalne dla realizmu przekonanie, że człowiek jako podmiot poznający jest w pełni racjonalny i potrafi kontrolować przebieg procesów poznawczych. Zdaniem Freuda świadomość (ego) stanowi jedną z trzech obszarów ludzkiej psychiki, który z jednej strony jest kontrolowany przez nadświadomość (superego), z drugiej zaś podlega wpływowi podświadomości (id), która ma znaczący, choć niejawny wpływ na nasze zachowania, także poznawcze. Ten skomplikowany charakter ludzkiej psychiki, a nade wszystko przekonanie, że treści naszej świadomości – a więc także treść poznawcza – podlegają wpływowi nieuświadamianych, ukrytych głęboko w psychice przeżyć, musi prowadzić nieuchronnie do zanegowania klasycznej wizji człowieka, którego aktywność także poznawcza ma charakter racjonalny, którego wybory mogą być w pełni kontrolowane przez oświecony umysł12. Podejrzenia, że modernistyczny, scjentystyczny model racjonalności wiedzy jest raczej świadectwem pragnień, a nie wzorcem, który może być odnoszony do rzeczywistych praktyk naukowych okazały się wystarczająco sugestywne, aby uruchomić proces jego dekonstrukcji. Lista filozofów, którzy mieli znaczący udział w demontażu tego stanowiska jest imponująca (por. Szahaj, 2004, s. 18–19), co ciekawe, znakomita większość z nich reprezentuje kulturę modernizmu. Założenia modernistyczne zostały zakwestionowane w wyniku wewnętrznej debaty – słabości tego podejścia ujawniały się stopniowo, podejmowano kolejne próby rozwiązania trudności związanych z praktycznym stosowaniem postulatów metodologicznych, które to próby jednak okazywały się niezadowalające13. Tym samym nadzieje związane z wprowadzeniem do nauk społecznych scjentystycznych rygorów poznawczych okazały się płonne. Co więcej – w kontekście proponowanych alternatywnych wobec pozytywistycznego scjentyzmu programów metodologicznych coraz wyraźniej ujawnia się metafizyczny charakter jego założeń. W szczególności dotyczy to wprowadzonego przez członków Koła Wiedeńskiego kryterium demarkacyjnego, za pomocą którego można by było – ich zdaniem – oddzielić wiedzę prawomocną, naukową od nienaukowej. Uznanie, że granica ta jest wyznaczona możliwością poddania teorii pretendującej do miana naukowej procedurze weryfikacji – sprawdzenia jej zgodności z faktami – stało się podstawą neopozytywistycznego modelu racjonalności naukowej. Paradoksem jest, że ów model w zało12  Zauważmy, że ta sięgająca kartezjańskiej tradycji koncepcja człowieka w pełni racjonalnego zdolnego do kontrolowania swoich zachowań, umiejętnie panującego nad własnymi motywacjami, niepoddającego się wpływowi czynników irracjonalnych odpowiada idei podmiotu gospodarującego, która stanowi ważne kanonicznie założenie ekonomii neoklasycznej. 13  Jak twierdzi Szahaj, nie jest zasługą postmodernizmu zgromadzenie argumentów przeciw modernistycznemu scjentyzmowi – to sami moderniści wykazali niemożność podtrzymywania tej idei: „Filozofowie postmodernistyczni jedynie uogólniają i zaostrzają tezy, które wcześniej pojawiły się w refleksji filozoficznej o charakterze modernistycznym” (Szahaj, 2004, s. 22). Podobne stanowisko wcześniej wyraził Z. Bauman: „Postmoderna może być interpretowana jako w pełni rozwinięta moderna, która zdała sobie sprawę ze skutków tego, co zostało wytworzone w czasie jej trwania…” (Bauman, 1991, s. 7).


24

Halina Zboroń

żeniu antymetafizyczny w istocie opiera się na metafizycznym przesądzeniu, że obiektywna prawda istnieje, jest nam dostępna poznawczo, a drogą do jej odkrycia jest doświadczenie. Innym problemem związanym z zaproponowanym przez Koło Wiedeńskie kryterium demarkacyjnym jest praktyczna niemożność przeprowadzania weryfikacji w założeniu weryfikowalnych hipotez, w szczególności tych mających ogólny czy wręcz uniwersalny charakter. Dość szybko kryterium sprawdzalności (wymagające dokonania ostatecznego rozstrzygnięcia prawdziwości) zostało zastąpione zaproponowanym przez Carnapa kryterium potwierdzalności, które jednak również nie uniknęło krytyki, przede wszystkim z tej racji, że konsekwentnie do rozstrzygnięć Carnapa należy przyjąć, iż nie jest możliwe zgromadzenie wystarczającej liczby obserwacji, aby można było wyczerpująco uzasadnić hipotezę uniwersalną. Skoro potwierdzenie jest stopniowalne, pojawia się pytanie, jak należy mierzyć stopień potwierdzenia, co rozumiane jest jako miara jej prawdopodobieństwa? Owe potwierdzenie dokonywane jest na podstawie pewnego (z konieczności skończonego) zestawu świadectw empirycznych, które same wymagają oceny ze względu na trafność doboru. Przyjęcie stanowiska Carnapa, wedle którego racjonalna procedura polega nie na sprawdzaniu hipotezy, ale na jej potwierdzaniu polegającym na oszacowaniu jej prawdopodobieństwa, prowadzi nieuchronnie do regresu w nieskończoność (Globler, 2008). Trudności związanych z próbą rozwiązania problemu indukcji za pomocą teorii potwierdzania nie daje się – zdaniem Poppera – przezwyciężyć, co więcej, według niego, procedura potwierdzania nie jest metodą naukową: potwierdza się (szuka argumentów i świadectw empirycznych) dla koncepcji nienaukowych, np. psychoanalizy Freuda, którą zdają się „potwierdzać” wszelkie odpowiednio zinterpretowane przypadki stanowiące odniesienie przedmiotowej tej koncepcji. Teoria, aby mogła być uznana za naukową, powinna spełniać warunek falsyfikowalności, co oznacza, że powinna określić, w jakich warunkach powinna zostać odrzucona z uwagi na zarejestrowanie zjawisk, które są niezgodne z treścią tej teorii. W koncepcji naukowej wymagane jest, aby w jej ramach został przedstawiony opis danego fragmentu rzeczywistości, który miałby być zgodny z założeniami tej koncepcji, a ponadto należy określić, jaka charakterystyka tego obszaru zjawisk nie daje się z tymi założeniami uzgodnić. Innymi słowy – teoria naukowa formułuje tezy o tym, jaki świat jest i jaki nie jest. Ten drugi opis jest podstawą do prowadzenia procedury falsyfikacji: jeśli daje się zaobserwować zjawiska, które są z nim zgodne, stanowi to podstawę uchylenia prawomocności danej teorii (Globler, 2008). Tym samym Popper wprowadza istotne zmiany w modelu racjonalności naukowej, na tyle ważkie, że można go zaliczyć do grona tych filozofów nauki, którzy włączyli się w proces dekonstrukcji tradycyjnych modernistycznych poglądów teoriopoznawczych. Metoda hipotetyczno-dedukcyjna oparta jest na zasadzie empiryzmu, jednak proces formułowania teorii i jej uprawomocniania dokonuje się na drodze dedukcji, kryterium prawomocności nie jest powiązane z kontekstem odkrycia, ale uzasadnienia wiedzy. Rezygnuje się z pojęcia prawdy na rzecz pojęcia prawomocności: teorie uznaje się za prawomocne, jeśli przeszły pozytywnie test falsyfikacji. Od czasów Poppera w poznaniu naukowym przestajemy przywią-


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

25

zywać wagę do akceptacji twierdzeń i teorii, natomiast istotną rolę przypisujemy postawie krytycznej14. Koncepcja Poppera wydaje się istotnym etapem modyfikacji modernistycznej racjonalności wiodącej ostatecznie ku ostatniemu stadium, polegającym na całkowitym odrzuceniu tego sposobu myślenia. Popper zdecydowanie opowiada się przeciw możliwości uzyskania tzw. surowych danych empirycznych – każda obserwacja odnosi się do przyjętych wcześniej założeń co do przewidywanych zdarzeń, obserwacje są uteoretyzowane (theory-impregnation thesis). Nasza wiedza, konstruowane przez uczonego wyobrażenia o badanym obszarze zjawisk mają wpływ na nasze obserwacje (organizują dane empiryczne). Nie można niczego interesującego, nowego poznawczo zobaczyć, jeśli nie włączy się uprzednio „reflektora” pojęć, teorii, założeń: to w ich „świetle” pojawiają się nowe problemy badawcze. Popper nie reprezentuje jednak relatywizmu poznawczego; twierdzi, co prawda, że każde doświadczenie zarówno naukowe, jak i potoczne jest odnoszone do określonych oczekiwań, które pojawiają się jako efekt uprzednich doświadczeń i teoretycznych założeń formułowanych przed aktem poznawczym (zastanej wie14  Można by sądzić, że poglądy Poppera są w istocie bardziej skomplikowane. Znane są przecież jego wypowiedzi, w których przywołuje ideę prawdy jako celu poszukiwań badawczych, co więcej działalność naukową pojmuje jako szczególne zobowiązanie etyczne. Cóż – pozornie paradoksalnie – wydaje się to konsekwentne wobec dostrzeganych coraz wyraźniej wątpliwości, czy jest możliwe, aby prawda o świecie mogła nam się w swojej oczywistości przedstawiać. Im trudniej do niej dotrzeć, im bardziej mglista nam się wydaje, tym z większą starannością powinniśmy zadbać o rzetelność postępowania badawczego i zapewnienie możliwości intersubiektywnej kontrolowalności wyników. Zaproponowana przez Poppera procedura poddawania własnej koncepcji procedurze surowej kontroli poprzez przeprowadzanie testów falsyfikacyjnych wymaga z pewnością postawy odpowiedzialności, która nade wszystko wymaga ujawnienia przyjętych założeń konstruowanych teorii, czyli – mówiąc językiem Poppera – wskazania, jakiego ‘reflektora’ użyliśmy do ‘oświetlenia’ pola badawczego. Stosunek Poppera do zagadnienia prawdy jest rzeczywiście bardziej złożony; objaśnienie tego problemu i wyjaśnienie, dlaczego takie rozumienie koncepcji Poppera przedstawiam, wymagałoby przeprowadzenia dłuższego wywodu. Objaśniając to najkrócej, przypomnę, że dekonstrukcja modernistycznej koncepcji wiedzy jest procesem wieloetapowym i stopniowym, co ważne – dokonującym się dzięki filozofom modernistycznym, którzy pod wpływem pojawiających się wątpliwości poszukują drogi uzyskania wiedzy już nie prawdziwej czy pewnej, ale prawomocnej. Na owym szlaku, który rozpoczyna się od modernisty Poppera, a kończy na postmodernistycznym konstruktywizmie (nieklasycznej socjologii wiedzy) Barnesa, Bloora i Latoura można wskazać wiele koncepcji, szkół filozoficznych stanowiących pośrednie ogniwa. Filozofowie ci ruszyli na szlak z nadzieją znalezienia rozwiązania, które uchroniłoby nas przed relatywizmem poznawczym. W trakcie wędrówki jednak coraz wyraźniej zbliżaliśmy się do tego, czego chcieliśmy uniknąć. Jak pisze Szahaj (2004, s. 22), nie jest zasługą postmodernistów zebranie argumentów na odrzucenie scjentystycznej koncepcji wiedzy, dokonali tego sami moderniści. Intencje jednak były inne – w późniejszym okresie Popper jest skłonny bronić idei prawdy jako celu poznania w kontekście narastających wątpliwości co do możliwości jej osiągania. Wielu filozofów modernistycznych w obawie przed zagrożeniem relatywizmu ma problem z przyjęciem postmodernistycznej koncepcji wiedzy pomimo tego, że sami przyczynili się do jej ukształtowania. Niezależnie jednakże od tego, jak sam Popper był skłonny wcześniej, a jak później rozumieć problem celu poznania naukowego, mamy prawo do interpretacji jego koncepcji. Otóż niezależnie od komentarzy i deklaracji poczynionych przez autora, pozostaję w przekonaniu, że zachodzi istotna różnica między sytuacją, w której uznajemy, że jakieś orzeczenie jest prawdziwe i sytuacją, w której przyjmujemy czasowo, że zdanie nie jest fałszywe. Stąd moje przekonanie, że falsyfikacjonizm prowadzi do rezygnacji z kategorii prawdziwości na rzecz prawomocności, a to stanowi istotną modyfikację klasycznego stanowiska.


26

Halina Zboroń

dzy potocznej oraz pewnych teorii naukowych: background knowlege), a jednak hipoteza badawcza jest konfrontowana z doświadczeniem i to ostatecznie obserwacje empiryczne rozstrzygają prawomocność zdań teoretycznych. W założeniu zatem problemy poznawcze mają być rozwiązywane empirycznie (przy czym empiryzm jest rozumiany tradycyjnie, a więc metafizycznie), w praktyce badawczej jednak ocena wyniku testu falsyfikacyjnego jest zależna od tego, w odniesieniu do jakiego zestawu zdań bazowych ten test jest przeprowadzany, a ponieważ zdania bazowe są jako takie traktowane tymczasowo (są odwoływalne), pozostaje problem, kto i na jakich warunkach o tym decyduje. W praktyce badawczej przyjmuje się, że obowiązuje pewien konsens – zgoda środowiska naukowego na przyjęte rozstrzygnięcie w postaci (1) uznania hipotezy za sfalsyfikowaną i podtrzymanie zaufania do wiedzy zastanej czy (2) utrzymania hipotezy przy jednoczesnym skorygowaniu wiedzy zastanej (Grobler, 2008, s. 80). Koncepcja falsyfikacjonizmu jest zatem bliska idei konwencjonalizmu, który stanowi następny etap (w porządku logicznym, a nie historycznym) procesu dekonstrukcji tradycyjnej teorii poznania i krystalizowania się idei racjonalności naukowej pojmowanej jako przedmiot dyskursu metodologicznego. W tym właśnie kierunku podąża Lakatos proponujący koncepcję metodologii programów badawczych. Z punktu widzenia stanowiska modernistycznego, scjentystycznego Lakatos może być oceniany jako metodolog, którego program prowadzi do rozluźnienia procedur sprawdzających, osłabienia rygorów, których celem jest dbałość o precyzyjne oddzielenie nauki od koncepcji pseudonaukowych. Lakatos proponuje strategię ochrony hipotez przed ich natychmiastowym – po pozytywnej falsyfikacji – odrzuceniem i tym samym rezygnuje z rygorów racjonalności. Jeśli jednak wziąć pod uwagę argumenty postmodernistycznie zorientowanych socjologów wiedzy, należy zauważyć, że Lakatos po pierwsze potrafił dostrzec, że nauka nie rozwija się w sposób ciągły i linearny (stąd ostrożność w zbyt pochopnym porzucaniu teorii, których zdolności eksplanacyjne w aktualnej ocenie się wyczerpały), po drugie rozumiał, że w danym czasie mogą współwystępować nie dające się ze sobą uzgodnić konkurencyjne programy badawcze, uznaje zatem zasadę pluralizmu systemów wiedzy. Niezależnie od intencji Lakatosa, który najprawdopodobniej nie zgodziłby się z taką konkluzją – jego ujęcie jest bliskie stanowiska, zgodnie z którym przyjmuje się, że treść racjonalności naukowej jest przedmiotem społecznych uzgodnień, co jest kluczowym założeniem postmodernistycznego, konstruktywistycznego rozumienia problemu poznania naukowego. Taki pogląd jest już explicite przyjmowany przez Kuhna i Feyerabenda15. Kuhn wprowadza do dyskusji o regułach rozwoju nauki dwa bardzo ważne przekonania, które można zresztą potraktować jako wyprowadzenie wniosków z koncepcji Poppera i Lakatosa. Po pierwsze, zakładane w poznaniu naukowym 15  Zdaniem Klamera, dopiero począwszy od Kuhna możemy mówić o zerwaniu z myślowym porządkiem modernizmu: „First Kuhn, then Feyerabend, Latour, Rorty, Foucault and so many others began to deconstruct the modernist buildings and showed a world that was so much more pluralistic, multidimensional, linguistic and discursive than I had ever imagined when reading Popper, Lakatos, Klant or Blaug” (Klamer, 2001).


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

27

obrazy rzeczywistości przedmiotowej oraz przyjęte zasady poznawcze wyznaczające dopuszczalne procedury badawcze nie mogą być traktowane jako stosunkowo trwałe wyobrażenia wzorców uprawiania nauki. Nauka rozwija się w ramach paradygmatów, które stanowią respektowany wzór jej uprawiania, obejmujący określone teorie, prawa i ich zastosowania, a także możliwości techniczne, co w sumie tworzy model badań naukowych. Po drugie – zgodnie z przekonaniem Kuhna – przejścia od jednego paradygmatu do kolejnego odbywa się na drodze rewolucji, w wyniku której uprzedni porządek myślenia zostaje zastąpiony nowym. Zmiana polega na zerwaniu konsensu wokół dotychczasowego wzorca. Kuhn niewątpliwie podąża drogą wyznaczoną przez Poppera, przyjmując jego „reflektorową” koncepcję poznania, jednak zdaniem autora Struktury rewolucji naukowych dostrzeżenie innego rozwiązania problemu poznawczego wymaga nie tylko zmiany założeń teoretycznych (owego reflektora rzucającego nowe światło na stary problem), ale wiąże się z wymianą całego kontekstu przedmiotowo-metodologicznego. Tym samym zgoda co do tego, co spełnia wymogi racjonalności naukowej, obowiązuje w obrębie danego paradygmatu, ale nie poza nim. Ponadto Kuhn wskazuje, że na określoną postać praktyki naukowej mają wpływ czynniki społeczne: aby rewolucja się dokonała, należy przekonać odpowiednio liczną grupę uczonych do odrzucenia starego i poparcia nowego paradygmatu. Pomiędzy zwolennikami zastanego porządku a uczonymi pretendującymi do wprowadzenia nowego sposobu myślenia toczy się zatem swoista gra społeczna, w której liczą się nie tylko kwestie merytoryczne. Wobec tych argumentów podtrzymywanie iluzji istnienia trwałego wzorca racjonalności naukowej uzasadnionej racjami ostatecznymi nie jest rzecz jasna możliwe. Odrzucenie stanowiska realizmu poznawczego otwiera drogę konstruktywistycznemu relatywizmowi. Skoro nie ma ostatecznych podstaw, w odniesieniu do których można oddzielić wiedzę naukową od nienaukowej, to czy nie należy konsekwentnie przyznać, że brak jest przekonujących argumentów broniących tezy, iż poznanie naukowe powinno być pozytywnie wyróżniane pośród innych form poznania czy przeżywania świata? Taką tezę sformułował Feyerabend: „Nauka powinna być traktowana jako jedna z tradycji wśród wielu innych, a nie jako wzorzec do oceny co jest, a czego nie ma, co może, a co nie może być akceptowane” (P. Feyerabend, Farewell to Reason; za: Szahaj, 1993, s. 268). W świetle jego przekonań nauka jest jedną z wielu równorzędnych gier językowych: poznaniu naukowemu nie można przypisywać wyższego statusu na mocy jakichś obiektywnych kryteriów. Należy odrzucić tezę o istnieniu jedynej, niezawodnej metody naukowej i związanej z nią racjonalności. Jedyną zasadą nauki powinna być reguła anarchizmu metodologicznego sformułowana w przesłaniu anything goes. W książce Against Method Feyerabend odrzuca rozróżnienie na racjonalne i nieracjonalne działania naukowe. Założenie braku jakichkolwiek ograniczeń metodologicznych prowadzi do konstatacji, że w nauce można podejmować różne zadania i zmierzać do osiągania różnych celów (Zeidler, 1991). Zakwestionowaniu ulegają wszystkie najważniejsze założenia filozofii modernizmu co do poznania naukowego: pojęcie prawdy jako wiedzy obiektywnej, bezinteresownej ciekawości jako nadrzędnego


28

Halina Zboroń

celu poznawczego, wiary w moc sprawczą nauki umożliwiającą rozwój technologiczny i społeczny, pewność kryterium wiedzy prawomocnej, kumulatywny rozwój wiedzy naukowej. W postmodernistycznie interpretowanej rzeczywistości społecznej rezygnuje się z usług filozofii nauki w zakresie formułowania epistemologicznych (fundamentalnych i ostatecznych) podstaw poznania naukowego. Kompetencje te przejmuje socjologia wiedzy, która działalność naukową traktuje jako obszar praktyki społecznej regulowanej kulturowo, tj. na podstawie historycznie zmiennych, konsensualnych zasad postępowania, których zakres ważności jest czasowo i przestrzennie ograniczony16.

5. POJĘCIE DYSKURSU NAUKOWEGO W PODEJŚCIU KONSTRUKTYWISTYCZNYM Podejmowane przez metodologów modernistycznych próby rozwiązania dostrzeganych w scjentystycznym modelu racjonalności nierozwiązywalnych dylematów, które stanowiły poważną przeszkodę w stosowaniu postulowanych reguł postępowania badawczego w praktyce, doprowadziły ostatecznie nie tylko do odrzucenia tego modelu racjonalności, ale także do zakwestionowania możliwości konkluzywnego rozwiązania problemu sformułowania ostatecznych, niepodważalnych epistemologicznych podstaw poznania naukowego. Propozycja zastąpienia filozofii poznania naukowego socjologią wiedzy prowadzi do odmitologizowania poznania naukowego. Ważną rolę w tym procesie (oprócz wymienionych wcześniej filozofów) odegrali przedstawiciele konwencjonalizmu, pragmatyzmu, strukturalizmu, szkoły frankfurckiej, nade wszystko jednak należałoby wskazać wybitnych polskich metodologów, pionierów konstruktywizmu F. Znanieckiego i L. Flecka, a także J. Derridę, M. Foucaulta, M. Schelera, przedstawicieli szkoły edynburskiej: B. Barnesa, D. Bloora, S. Shapina oraz konstruktywisty społecznego (socjologicznego) B. Latoura17. 16  Uwzględnienie tego ograniczenia jest konieczne w przypadku uznania jakiegoś zjawiska za uwarunkowane kulturowo: dana kultura ma bowiem zawsze określony zasięg przestrzenny i czasowy. Jednak w przypadku nauki (pojmowanej jako dziedzina kultury) mamy sytuację szczególną – oto bowiem w tak zwanym oficjalnym, uznanym przez ogół społeczności naukowej nurcie badań obowiązują standardy formułowane w kulturze Zachodu. Zinstytucjonalizowana nauka zatem niezależnie od miejsca, w którym jest praktykowana, jest podporządkowywana normom i regułom kultury zachodniej. 17  Konstruktywizm teoriopoznawczy jest szerokim nurtem, w ramach którego sytuują się różne szkoły, o których można powiedzieć, że ich przedstawiciele zgadzają się co do przedstawionych poniżej przekonań podstawowych, poza tym jednak reprezentują mniej lub bardziej radykalne stanowiska (por. Sady, 2000). Sama opowiadam się po stronie raczej umiarkowanego ujęcia, które można by określić jako konstruktywizm kulturowy, w ramach którego przyjmuje się, że wytwarzany w obrębie danej kultury obraz świata stanowi świat immanentny, wewnątrzkulturowy – jest on identyczny dla wszystkich reprezentantów tej kultury i stanowi stosunkowo trwały, określony obszar przedmiotowy, do którego odnosimy formułowane przekonania. Istnienie tego wewnątrzkulturowego świata „obiektywnego” z jednej strony stanowi względnie trwałą podstawę komunikacji społecznej, z drugiej zaś strony jego charakterystyka podlega nieustannemu procesowi negocjacji. Jednakże zmiana interpretacji danego obszaru zjawisk dokonywana na drodze dyskursu społecznego wymaga przedstawienia przekonujących racji, które są podstawą uzyskania konsensu.


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

29

Najważniejszym przekonaniem konstruktywizmu jest uznanie, że wszelkie formy zachowań człowieka dokonują się w obszarze realności społecznej i są regulowane kulturowo. Tym samym także poznanie ujmowane jako proces wewnątrzkulturowy jest kulturową kreacją – jej przedmiotem jest konstytuowane społecznie wyobrażenie świata. Konstruktywizm głosi, że nauka bada nie fakty ‘same w sobie’, ale fakty takie, jakie jawią się przez pryzmat przyjętego systemu pojęciowego. Owe systemy pojęć są wytworami naszej wyobraźni twórczej, a konstytuujące je założenia są przyjmowane na mocy konwencji – umowy, jaką zawiera społeczność uczonych. Założenia te stanowią niezbywalną część wszelkiej wiedzy, a w szczególności wiedzy naukowej. To one pozwalają nam widzieć świat jako uporządkowaną w określony sposób całość, one nadają sens zdarzeniom. Konstruktywiści negują przekonanie tradycyjnej epistemologii o możliwości dostępu do obiektywnej prawdy o świecie, przy czym problemem nie jest brak bezpośredniego do niej dostępu: prawda bowiem nie jest odkrywana, ale wytwarzana. Poznając pośrednio (konstruując) świat, formułujemy tyle różnych „prawd”, ile różnych konstrukcji (odnoszonych do takich czy innych założeń) możemy stworzyć. „Prawd” jest wiele, a ich ważność jest lokalna i tymczasowa. „Prawdy”, tak jak teorie naukowe, są wytworami kultury, podlegają tym samym ograniczeniom, które charakteryzują kulturę w ogóle. „Prawda” jest wynikiem mediacji, prowadzącej do prowizorycznej zgody na pewną jej postać, w żadnym razie nie jest natomiast klasycznie pojmowaną zgodnością sądów z opisywaną rzeczywistością. Nie ma niepodważalnych kryteriów prawomocności – ich ważność jest także negocjowana. Uznawszy wypowiedź za „poprawną” nadajemy status realnego istnienia jej odniesieniu przedmiotowemu – na tym polega konstruowanie świata, a mówiąc dokładniej – jego obrazów zawartych w tekstach i metaforach. W świetle tych ustaleń powrót do tradycyjnie, scjentystycznie pojmowanego pojęcia racjonalności naukowej jest kłopotliwy. Przyjmujemy, że podmiot jest racjonalny, jeśli podejmuje takie działanie, które w odniesieniu do posiadanej przez niego wiedzy prowadzi do osiągnięcia preferowanego celu. Zgodnie z rozpoznaniem konstruktywistów celem nie może być osiągnięcie prawdy, ta bowiem nie istnieje, ponadto nie mamy pewności, w jaki sposób mielibyśmy do owej prawdy dotrzeć. Uzasadnienia wiarygodności dla formułowanych tez naukowych należy szukać w społecznych przekonaniach, które są przedmiotem ustaleń badaczy i są przez nich respektowane18. Przedmiotem naszego zainteresowania powinny być społeczne mechanizmy powstawania wiedzy, jej przekazywania 18  Kwestia, w jakich warunkach jest ustalany konsens w kwestiach usankcjonowanych i praktykowanych procedur badawczych, jest ujmowana w różny sposób w zależności od tego, czy mówimy o radykalnie skrajnym, czy umiarkowanym relatywizmie. W tym drugim podejściu przyjmuje się założenie pewnej ciągłości tradycji, która ma wpływ na kształtowanie się obecnych wyobrażeń. O kierunku zmian nie decyduje jedynie czynnik funkcjonalny (konieczność wprowadzenia korekty, jeśli dotychczasowe podejście okazuje się niewydolne eksplanacyjnie), ale także czynnik genetyczny (utrwalona w kulturze tradycja). Przy takim założeniu żadna zmiana nie ma charakteru dowolności, często manifestowana obawa przez zagrożeniami, jakie niesie ze sobą relatywizm, w tym szczególnym przypadku traci uzasadnienie. Rozstrzygnięcia te stanowią ważny składnik społeczno-regulacyjnej teorii kultury Jerzego Kmity (1982, 1985).


30

Halina Zboroń

i uwiarygodniania. Tym samym należy uznać, że podstawowym pojęciem odnoszonym do zagadnienia prawomocności wiedzy nie jest zatem racjonalność, ale społeczny dyskurs określający warunki, na jakich dokonywane są usankcjonowane społeczną akceptacją rozstrzygnięcia dotyczące charakterystyki rzeczywistości przedmiotowej oraz możliwych sposobów jej badania. Polskie słownikowe znaczenie łacińskiego słowa discursus znaczy rozmowa, rozprawa, rozumowanie. W praktyce językowej – niezależnie od tego jak wiele różnorodnych sposobów rozumienia tego pojęcia możemy wskazać – dyskurs jest zwykle ujmowany jako rozmowa, dyskusja zorganizowana wokół jakiegoś problemu i poddana pewnym rygorom myślowym. Dyskurs zatem to rozmowa uporządkowana, która – jeśli dotyczy problemów naukowych – podlega porządkowi logiki wywodu, jest zgodna ze standardami rozumowania i konsekwentna wobec przyjętych założeń. Wydaje się także, że sposób, w jaki słowo to jest używane, sugeruje, iż dyskurs ma charakter publiczny: po pierwsze dotyczy spraw ważnych, ponadindywidualnych, czasem fundamentalnych, a po drugie toczy się w otwartej przestrzeni publicznej. Konsekwentnie do ustaleń konstruktywistów dyskurs to przede wszystkim społeczny proces uzgadniania odpowiedzi na pytanie, jaki jest świat? To w dyskursie (obyczajowym, światopoglądowym, estetycznym, etycznym, technologicznym, ekonomicznym, pedagogicznym, naukowym) przesądzane są cechy rzeczywistości stanowiącej świat, którego częścią jesteśmy i z tej immamentnej pozycji jest przez nas rozpoznawany. W tym sensie dyskurs to coś więcej niż rozmowa, dyskurs ma siłę konstytuowania rzeczywistości. Częstość stosowania pojęcia dyskursu jest wprost proporcjonalna do upowszechniania się poglądów postmodernistycznych, w świetle których zastajemy rzeczywistość i jednocześnie ją wytwarzamy, podtrzymujemy jej istnienie przez podejmowane przez nas działania, także komunikacyjne19. Jest pewna konsekwencja powszechnego stosowania tego pojęcia, mianowicie zwykle jest tak, że posługujący się tą kategoria myślową proponuje własne jej rozumienie. Nie chcąc włączać się w ten proces multiplikowania znaczeń, odwołam się do ustaleń T. Piekota (Dyskurs w perspektywie akademickiej, 2010), które wystarczająco dobrze oddają moje intuicje związane z tym pojęciem. Uznając zatem dyskurs za „zbiór czy system norm, zasad, konwencji, wzorców zachowań, który determinuje powstawanie komunikacji (tekstów)”, należałoby wyjaśnić, że zasady porządkujące powstawanie i przebieg ukierunkowanej problemowo dyskusji są zakotwiczone w pierwotnych wobec owych zasad przesądzeniach, które stanowią przedsemantyczne założenia nie tylko komunikacji, ale wszelkich form uczestnictwa w świecie. Każdy rodzaj działania praktycznego (także poznawanie) dokonuje się w odniesieniu do ukształtowanych kulturowo i powszechnie respektowanych wyobrażeń o świecie. Owe kulturowe przekonania (filozoficzne, socjologiczne, religijne, psychologiczne) stanowią źródła założeń semantycznych jednostek komunikacyjnych stosowanych do 19  Ogromne zasługi w objaśnienie roli praktyki komunikacji w życiu społecznym ma oczywiście J. Habermas, filozof modernizmu. Jest to kolejny argument wspierający tezę Z. Baumana, zgodnie z którą postmodernizm jest skutkiem wyciągnięcia konsekwencji z założeń modernizmu.


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

31

opisu określonego fragmentu rzeczywistości. Rekonstrukcja założeń semantycznych dyskursów, także naukowych umożliwia objaśnienie znaczeń, jakie w ich ramach są nadawane stosowanym pojęciom. W kontekście tych ustaleń można przyjąć za Piekotem, że „dyskurs jest najwyższą jednostką organizacji komunikacji. Dyskurs powstaje w grupie społecznej jako efekt interakcji jej członków, ale kiedy już istnieje – wpływa na ich komunikacyjne zachowania (…). Najprościej chyba tak rozumiany dyskurs nazywać ramą komunikacyjną w skali makro, czyli tym, za pomocą czego ludzie reprezentujący daną grupę rozumieją rzeczywistość i o niej komunikują” (Dyskurs w perspektywie akademickiej, 2010). Należy dodać, że każdy dyskurs, będąc nośnikiem określonego wyobrażenia świata, które najczęściej przybiera postać założeń implicytnych, przedstawia rekomendowany sposób rozwiązania problemu, do którego się odnosi oraz perswaduje jego przyjęcie za pomocą stosownej retoryki. Dyskursy, które stosują skuteczne formy retoryczne, posługują się przekonującymi metaforami, zyskują przewagę nad innymi i zdobywają pozycję dominującą. Oznacza to, że dyskusja na określony temat toczy się w obrębie dominującego dyskursu, a to wiąże się rzecz jasna z narzucaniem stronom uczestniczącym w dyskusji własnej retoryki. Takim samym zasadom podlega dyskurs naukowy – powstawanie koncepcji teoretycznych, przedstawianie argumentów skłaniających do jej przyjęcia, prowadzenie dyskusji i sporów – wszystko to są stałe elementy działalności naukowej. Skuteczność propagatorów określonej koncepcji w zwalczaniu przeciwników, przekonywaniu wątpiących i zdobywaniu zwolenników decyduje o uzyskaniu przewagi nad opozycjonistami i zajęciu centralnej pozycji na rynku idei – usytuowania się w głównym nurcie. Taką pozycję zdołała sobie wywalczyć ekonomia neoklasyczna, której założenia przedmiotowe i metodologiczne są respektowane w głównym nurcie ekonomii. Zwycięzca narzuca pozostałym uczestnikom dyskusji własną retorykę, pozostali dyskutanci są zmuszeni przyjąć narzucone warunki rozmowy określające, o czym i w jaki sposób można dyskutować. Niedostosowanie się do tych warunków skutkuje wykluczeniem z rozmowy. Innymi słowy bierzemy udział w grze językowej tak długo, jak długo respektujemy reguły tej gry. Warto zastanowić się, na czym polega siła dyskursu ortodoksyjnego, dzięki której ekonomia neoklasyczna, mimo że jest atakowana nieomal od początku swego powstania, skutecznie broni swojej dominującej pozycji.

6. PRZEWAGA RETORYCZNA METODOLOGII MODERNISTYCZNEJ W odniesieniu do dyskusji o aktualnej kondycji ekonomii można zauważyć istnienie dwóch rozbieżnych stanowisk. Znacząca liczebnie, autorytatywna grupa wyraża zadowolenie z aktualnego stanu rzeczy: solidne podstawy metodologiczne zapewniają rzetelny, ścisły, wiarygodny charakter formułowanych teorii, co więcej – sprawiają, że ekonomia jest najszybciej rozwijającą się dyscypliną społeczną, której status jest zbliżony do nauk przyrodniczych. Wysoka pozycja ekonomii


32

Halina Zboroń

została ugruntowana po II wojnie światowej, w czasie dominacji keynesizmu i metodologicznego pozytywizmu. Fascynacja pozytywistycznym paradygmatem metodologicznym w naukach społecznych daje się zauważyć już od połowy XIX wieku, kiedy, jeszcze przed powstaniem epokowego dzieła K. Darwina, w ramach nurtu ewolucjonizmu socjologicznego została sformułowana przez H. Spencera koncepcja socjologiczna (nazwana później darwinizmem społecznym). Dziewiętnastowieczne koncepcje ewolucjonizmu były mocno zróżnicowane, odmiana socjologiczna, która wywarła znaczący wpływ na nauki społeczne, a nawet humanistyczne (naturalistyczna teoria literatury H. Taine’a), była znacząco odmienna od późniejszej koncepcji Darwina. Wszystkie podejścia ewolucjonistyczne były jednoznacznie naturalistyczne i koncentrowały się na uchwyceniu tendencji ogólnoświatowych, pomijały zaś lokalne odchylenia. Tym samym ewolucjonizm dziewiętnastowieczny przyczynił się do skonstruowania i utrwalenia w społecznej świadomości wyobrażenia rzeczywistości społecznej, zgodnie z którym wszystkie stany rzeczy należące do tej sfery dają się zredukować do zjawisk biologicznych (por. Kołakowski, 1966, s. 99). Ponadto ewolucyjne prawa porządku społecznego były traktowane jako uniwersalne: pojawiło się przekonanie, że również w świecie społecznym można zidentyfikować stałe, niezmienne procesy. W ekonomii inspiracje ewolucjonizmem (w wydaniu Spencerowskim, różniącym się znacznie od Darwinowskiego), a mówiąc dokładniej darwinizmem społecznym widać szczególnie wyraźnie w odniesieniu do prawa adaptacji i doboru naturalnego. Pierwsze z nich pozwala objaśnić mechanizm dostosowywania się uczestników praktyki gospodarczej do dokonujących się zmian na rynku. Tak jak w przyrodzie, osobniki lepiej przystosowane zyskują przewagę. Jednakże to, co w ewolucji biologicznej przebiega bardzo powoli, w sferze gier społecznych dokonuje się w czasie rzeczywistym: jednostki (firmy) niezdolne do błyskawicznego rozpoznania i natychmiastowego reagowania na płynące z rynku sygnały są wypierane przez jednostki działające sprawniej. Wymóg adaptacji jednostek do aktualnej sytuacji na rynku jest związany z zasadą doboru naturalnego: osobniki słabsze, reagujące opieszale, błędnie rozpoznające możliwości i zagrożenia pojawiające się na rynku, niepotrafiące przewidywać zdarzeń, podlegają eliminacji. Można dodać, że sformułowane przez H. Spencera prawo przetrwania lepiej przystosowanych pozwala nie tylko wyjaśnić zjawisko eliminacji słabszych firm, ale je usprawiedliwić20. 20  Wyrażone tu przekonanie, że ukształtowana w drugiej połowie XIX w. teoria ewolucjonistyczna wywarła wpływ na kształtowanie się ówczesnych wyobrażeń „świata obiektywnego” i stanowiła ważną inspirację do ugruntowania respektowanych w ekonomii głównego nurtu poglądów o funkcjonowaniu rynku, może wydawać się kontrowersyjne z uwagi na to, że ewolucjonizm jest pojmowany jako koncepcja odwołująca się do kategorii zmiany (zakłada się dynamiczny charakter zjawisk), podczas gdy teoria neoklasyczna przywołuje kategorię równowagi pojmowanej statycznie. Sprawa ta jednak jest, jak można sądzić, bardziej skomplikowana, również z tego względu, że – jak pisze Szacki (2002) – ewolucjonizm jest bardzo zróżnicowany, wobec czego brak doprecyzowania, do której koncepcji czy jej elementów się odwołujemy, prowadzi do nieporozumień. Pomimo tego wyjaśnienia mam świadomość konieczności szerszego uzasadnienia swego stanowiska, ale wydaje się to niewykonalne w ramach artykułu. Mogę jednak wskazać miejsce, gdzie to szerzej omawiam (Zboroń, 2009, s. 190–201).


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

33

W późniejszym okresie zastosowanie neopozytywistycznego programu budowania teorii naukowej opartej na wiedzy faktualnej (wyartykułowanej w postaci prostych zdań obserwacyjnych) w dziedzinie nauk społecznych stało się możliwe dzięki sformułowanej na początku XX wieku psychologicznej koncepcji behawiorystycznej. Podstawowym założeniem jest przekonanie, że zachowanie żywego organizmu jest zawsze reakcją na zespół bodźców fizycznych płynących z otoczenia. Podmiot działa automatycznie, co oznacza, że podejmowane przez niego decyzje nie są konsekwencją rozumowego rozpoznania sytuacji, nie opierają się na wiedzy, uprzednich doświadczeniach rekonstruowanych w danej chwili ani na zdolności przewidywania zdarzeń. Jednostki działają spontanicznie, dostosowując się do danej sytuacji, rozpoznają informacje poprzez identyfikację bodźców, na które reagują automatycznie. Reakcje ujawniane zewnętrznie są wyuczone: to znaczy, że dla jednostki ważne są zarówno aktualne bodźce, jak i przeszłe – utrwalone w pamięci. Bodźce i zachowania będące na nie reakcją dają się bezpośrednio obserwować, spełniają tym samym wymóg fundamentalnej dla neopozytywizmu reguły empiryzmu. O atrakcyjności behawioryzmu dla nauk społecznych, w szczególności ekonomii neoklasycznej, przesądza to, że umożliwia on wykorzystanie metod badawczych wzorowanych na procedurach stosowanych w przyrodoznawstwie, co stanowi – zgodnie z neopozytywistycznym kryterium – warunek prawomocności. A to z kolei określa status ekonomii: „Pozycja ekonomii wśród nauk społecznych jest w dużej mierze wynikiem wpływu, jaki na przestrzeni XIX i XX w. wywarły na ekonomię nauki przyrodnicze i ścisłe, a także filozofia nauk przyrodniczych. Przez większą część tego okresu, mniej więcej do lat 80. XX w., wpływ ten był jednostronny – ekonomia naśladowała, parafrazowała lub absorbowała różne elementy nauk »twardych«: ich metody i standardy badawcze, rezultaty naukowe, związane z nimi poglądy filozoficzne itp. (...). W wyniku tych procesów ekonomia w drugiej połowie XX w. stała się dominującą nauką społeczną zarówno pod względem relatywnego prestiżu i pozycji akademickiej, jak i faktycznych zdolności do teoretycznego i empirycznego badania zjawisk społecznych w sposób zbliżony do tego, który występuje w „twardych” naukach ścisłych i przyrodniczych” (Brzeziński, Gorynia, Hockuba, 2008). Konsekwentne stosowanie neopozytywistycznego programu metodologicznego jako podstawy formułowania teorii ekonomicznych przyczyniło się do upowszechnienia się opinii, że „dyscyplina ta jest nieomal tak ‘twarda’ jak nauki fizyczne i daleka od innych, ‘bardziej miękkich’ nauk społecznych” (Snowdon, Vane, Wynarczyk, 1998, s. 431). Zdanie to podzielali zarówno Popper, jak i Kuhn. Pierwszy z nich stwierdził, że ekonomia przeżywa swoją newtonowską rewolucję, podczas gdy pozostałe dyscypliny społeczne czekają na swojego Galileusza. Thomas Kuhn natomiast wyraził opinię, że „ekonomia wykazuje dojrzałość, konsekwencję i spójność w wyższym stopniu niż reszta nauk społecznych” (Snowdon, Vane, Wynarczyk, 1998, s. 431). Sami ekonomiści rzecz jasna skłonni są podzielać te opinie, bywa, że przypisuje im się skłonność do tryumfalizmu, zwłaszcza wtedy gdy odnoszą się do innych dyscyplin społecznych: ekonomię niezależnie od tego, jak bardzo jest zmatema-


34

Halina Zboroń

tyzowana, uznają za królową nauk społecznych, a imperializm ekonomiczny za w pełni uzasadniony. Lazear w tekście Economic Imperialism (Lazear, 2000) argumentuje, że ekonomia, posługując się trzema fundamentalnymi i unikalnymi dla analizy ekonomicznej pojęciami: maksymalizacji korzyści, równowagi i efektywności, skutecznie i owocnie stosuje je w badaniach zjawisk pozaekonomicznych, wypierając inne dziedziny wiedzy z ich własnego obszaru badawczego. Pojawiają się jednak coraz donośniej brzmiące wątpliwości co do kierunku, w jakim zmierza współczesna ekonomia. Owe krytyczne wypowiedzi dotyczą nadmiernego sformalizowania badań ekonomicznych, co sprawia, że ekonomia – jak twierdzi Leontief – jest przeteoryzowana, za mało empiryczna i staje się drugorzędną gałęzią matematyki. Podobną opinię wygłosił Lipsey (matematykę stosuje się za wszelką cenę, nawet wtedy, kiedy możliwe są prostsze rozwiązania) (za: Frey, 2000). Ekonomiści szczycą się zaawansowaną metodologią, ale nie przestrzegają jej rygorów w praktyce – mówi o tym m.in. M. Blaug, który wykazuje, że ekonomiści nie są skłonni postępować zgodnie ze wskazaniami falsyfikacjonizmu, niechętnie testują teorie, nie są gotowi do porzucania niezgodnych z ewidencją empiryczną twierdzeń, stosują różne triki, aby ukryć słabości hipotez (Blaug, 1997). O tym, że testowanie implikacji nie działa w ekonomii, pisze także Mäki (2008). Lipsey zwraca uwagę na różnicę w traktowaniu anomalii w naukach przyrodniczych i ekonomii. W ekonomii anomalie są tolerowane na wielką skalę, w przyrodoznawstwie taką sytuację uznano by za skandaliczną (Lipsey, 2001, za: Goldfarb, Leonard, 2002). Także Friedman jest autorem sarkastycznej uwagi o strategii stosowanej przez uczonych ekonomistów: znacznie taniej jest wyprodukować artykuł zawierający teoretyczne rozważania; solidne, rzetelne badania empiryczne są kosztowne i czasochłonne – badacze dokonują zatem wyboru ekonomicznego, przy niższych nakładach uzyskują większe korzyści (m.in. możliwość publikacji w renomowanym czasopiśmie) ze względu na wysoki prestiż czystej ekonomii (za: Goldfarb, Leonard, 2002). Swoistym podsumowaniem tych opinii może być wypowiedź Blauga, który wiele miejsca w swoich tekstach poświęca demaskowaniu słabości ekonomii: „Współczesna ekonomia jest chora. Ekonomia coraz bardziej staje się intelektualna grą, w której chodzi o osiąganie własnych celów, a nie praktyczne konsekwencje służące rozumieniu świata gospodarczego” (Blaug, 1997). Pomimo pojawiających się – także wśród zwolenników utrzymania aktualnego kursu rozwoju ekonomii – pewnych wątpliwości czy krytycznych uwag (przede wszystkim odnoszących się do dysproporcji pomiędzy ekonomią matematyczną a empiryczną), przewaga retoryczna (perswazyjna) nadal leży po stronie obrońców dominującego dyskursu ortodoksyjnego zakotwiczonego w modernistycznej, scjentystycznej filozofii poznania. Oznacza to, że aktualne metaekonomiczne dyskusje o przyszłości ekonomii są w przeważającej większości prowadzone w ramach interpretacyjnych określonych przez ów dyskurs. W tej sytuacji biorący udział w debatach o ekonomii i gospodarce mają do wyboru dwie strategie. Pierwsza jest związana z koniecznością przyjęcia wstępnych warunków dyskusji (respektowanie zakładanej filozoficznej wizji świata, w tym natury człowieka, kanonicznych


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

35

idei podejścia neoklasycznego, treści wiodących teorii, stosowanie właściwej retoryki perswazyjnej). Podejście takie jest reprezentowane przez tych ekonomistów, którzy nie kwestionują modernistycznych, scjentystycznych założeń głównego nurtu, są jednak przekonani, że jeśli ekonomia chce utrzymać przypisywany jej status wiodącej dyscypliny społecznej, powinna zmierzyć się z narastającymi problemami i poddać się zabiegom reformacyjnym. Postuluje się w tym względzie przede wszystkim przywrócenie rangi badaniom empirycznym, zrewidowanie metody budowania modeli (chodzi o solidniejsze ich umocowanie w materiale empirycznym: fact-driven model building Solowa), powrót ekonomii do rozwiązywania problemów praktycznych, a nie teoretycznych, nadanie wyższej rangi ekonomii politycznej. Sensem tych działań jest stopniowa pluralizacja podejść w zakresie konstruowanych obrazów rzeczywistości przedmiotowej i metod poznawczych, co prowadzić ma do swoistego otwarcia głównego nurtu na nowe podejścia, poszerzenie obszaru oficjalnego dyskursu naukowego, dopuszczenie do głosu tych badaczy, którzy nie podzielają poglądów ekonomii ortodoksyjnej. Wyrazem tych pragnień jest swoisty manifest zawarty w szeroko komentowanym artykule „Finansowy kryzys i systemowa porażka akademickiej ekonomii” (Colander i i in., 2009) zawierający analizę aktualnej sytuacji ekonomii zderzającej się z rzeczywistym problemem kryzysu. Poddanie ekonomii głównego nurtu zabiegom reformatorskim może być korzystne dla obu stron: zarówno tej, która broni status quo jak i tej, która domaga się zmian. Ci, którzy domagają się poszerzenia się strumienia dyskursu o nowe podejścia, upatrują swojej szansy w znalezieniu się w owym, nie tak wąsko już definiowanym głównym nurcie. Korzyścią jest zmiana pozycji z marginalnej na centralną, ceną zaś jest konieczność dostosowania się do kanonu konwersacji, choć należy zauważyć, że zmiana pozycji wiąże się z uczestnictwem w dyskursie i możliwością jego kształtowania. Obrońcy twardego, neoklasycznego rdzenia z kolei zyskują argumenty przeciw zarzutom, że ekonomia jest skostniała, oderwana od rzeczywistych problemów i bezpowrotnie utraciła więź z innymi dyscyplinami społecznymi. Akceptacja programu nowej ekonomii instytucjonalnej (przyjmuje się pewne korekty, ale nie na tyle istotne, aby nie można jej identyfikować z głównym nurtem), otwieranie się na ekonomię behawioralną umożliwia neutralizowanie negatywnych opinii i zapewnia skuteczną obronę modernistycznych założeń przedmiotowych i scjentystycznej metodologii. Tym samym realizacja postulowanych zmian w dominującym paradygmacie może być kontrolowana przez obrońców głównego nurtu. Zamykanie się w twierdzy własnej dogmatyki z pewnością nie jest dobrą strategią. Przykładem rozumienia tego problemu jest przyzwolenie na stopniowe rewidowanie fundamentalnego założenia o racjonalności podmiotów gospodarczych, przy konsekwentnym podtrzymywaniu przekonania, że zjawiska opisywane przez Keynesa (wpływ subiektywnie odczuwanej niepewności na decyzje) czy Akerlofa (idea podmiotu ‘prawie racjonalnego’) są traktowane jako sytuacje szczególne, wyjątkowe, a nie powszechne. Można rzecz jasna przedstawić zasadne wątpliwości, czy przyjęty w ekonomii behawioralnej sposób rozstrzygania problemu podejmo-


36

Halina Zboroń

wania decyzji przez podmioty gospodarcze pozwala na sytuowanie jej w głównym nurcie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że sformułowana przez Tversky’ego i Kahnemana teoria perspektywy – zgodnie z intencjami jej autorów – ma stanowić alternatywny w stosunku do ujęcia neoklasycznego model zachowania podmiotu gospodarującego. Co prawda badacze ci stwierdzają, że założenia teorii racjonalnego wyboru są spełniane w oczywistych, przejrzystych sytuacjach, są natomiast naruszane we wszelkich pozostałych, to jednak należy zauważyć, że zdecydowana większość przypadków ma bardziej skomplikowany charakter. Sprawa ta ma dalsze konsekwencje z uwagi na to, że w ekonomii zdominowanej przez podejście neoklasyczne przyjmuje się, że racjonalne działania jednostek i funkcjonowanie całości gospodarki wzajemnie się warunkują21. Powstaje wobec tego poważna wątpliwość, do jakiego stopnia jest możliwe poszerzanie się głównego nurtu, na ile dopuszczalne jest jego wzbogacanie o nowe podejścia, aby zmiany te nie prowadziłyby do konieczności zrewidowania fundamentalnych założeń ortodoksji. Uczestniczący w debacie o przyszłości ekonomii mogą więc realizować dwie strategie. Ta druga ma charakter bardziej radykalny, wymaga zakwestionowania reguł, wedle których debata jest prowadzona – punktem wyjścia jest odrzucenie narzuconego przez dominujący dyskurs sposobu rozumienia dyskutowanych problemów. Sednem analiz w tym przypadku nie jest bowiem krytykowanie ekonomii za to, że nie jest w stanie sprostać stawianym jej wymogom, że nie stosuje w praktyce badawczej deklarowanych procedur badawczych lub utraciła kontakt z rzeczywistymi problemami. Zasadniczy zarzut dotyczy bowiem treści obowiązującego dyskursu: przyjmowanego obrazu świata, rozstrzygnięć w kwestii respektowanego modelu racjonalności naukowej, reguł postępowania badawczego, retoryki stosowanej w perswazji. Zabiegi ‘odświeżania’ wizerunku ekonomii polegające na przyzwoleniu na jej wewnętrzne zróżnicowanie jest działaniem pozornym, nieprowadzącym do pozytywnego rozwiązania dostrzeganych problemów. Ich źródło jest usytuowane dużo głębiej i jest związane z respektowaniem w ekonomii metodologii odwołującej się do tradycyjnych, metafizycznych założeń epistemologicznych, które zostały zakwestionowane w (post)filozofii postmodernistycznej. Jedynym zasadnym rozwiązaniem jest zatem dekonstrukcja obowiązującego w ekonomii modernistycznego dyskursu22. Takie stanowisko reprezentowane jest w retorycznym i konstruktywistycznym podejściu. 21  Jednostka zabiegając o uzyskanie możliwie największych korzyści podejmuje takie działania, które wedle jej wiedzy zapewnić jej mogą osiągnięcie najbardziej pożądanych rezultatów, a jednocześnie są korzystne dla całej gospodarki. Rynek nagradza wysoką stopą zwrotu tych, którzy podejmują właściwe decyzje, co skłania ich do rozważnych zachowań w przyszłości. Następuje zatem sprzężenie zwrotne pomiędzy racjonalnymi zachowaniami podmiotów gospodarujących i makroracjonalnością całego sytemu (Zboroń, 2010). 22  Zdaję sobie sprawę, że wygłoszony tu pogląd może być uznany za zbyt stanowczy, jestem jednak przekonana, że zmiana sposobu uprawiania ekonomii wymagająca znaczącej rewizji założeń dyskursu modernistycznego jest pożądana, a nowa perspektywa poznawcza obiecująca. Postulat ten nie ma charakteru radykalnego – nie chodzi o rezygnację czy odrzucenie, ale poszerzenie możliwości badawczych, interpretacyjnych dzięki przyjęciu odmiennych wyobrażeń zarówno przedmiotowych, jak i metodologicznych.


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

37

7. DEMISTYFIKACJA RETORYKI EKONOMII ORTODOKSYJNEJ Stanowczy pogląd o konieczności krytycznego odniesienia się do (1) poglądów głoszonych przez ekonomistów na temat własnej dyscypliny oraz (2) sposobów, w jaki jest ona faktycznie uprawiana, od wielu już lat głosi Deidre McCloskey. Jej niewątpliwą zasługą, którą należy docenić, niezależnie od tego jak dziś oceniana jest proponowana przez nią metoda uprawiania ekonomii, jest to, że jako jedna z pierwszych osób podjęła próbę implementowania przekonań postmodernizmu do najbardziej w tym czasie skostniałej metodologicznie dyscypliny społecznej. Sensem zaproponowanego przez nią podejścia retorycznego jest w istocie jego funkcja demaskatorska. Jest to program krytyczny, a nie pozytywny, konstruktywny. Można oczywiście czynić z tego zarzut, ale warto docenić wagę przeprowadzonych przez nią analiz, które ujawniły nie tylko wiele ukrywanych starannie słabości ekonomii, ale pozwoliły zrozumieć strategię budowania jej pozytywnego wizerunku. Zdaniem McCloskey zastosowanie analizy retorycznej umożliwia ekonomistom zrozumienie zarówno treści konstruowanych teorii, jak i sposobu jej perswadowania. Nade wszystko McCloskey przekonuje do porzucenia oficjalnej modernistycznej metodologii, którą określa jako amalgamat logicznego pozytywizmu, behawioryzmu, operacjonalizmu i hipotetyczno-dedukcyjnego modelu nauki. Wymieniwszy najważniejsze założenia tej postaci racjonalności naukowej, stwierdza, że „niewielu filozofów wierzy w połowę z tych założeń. Ważna, szanowana i rosnąca mniejszość nie wierzy żadnemu z nich. Ale większość ekonomistów wierzy we wszystkie” (McCloskey, 1983, s. 485). Metodologia modernistyczna uznawana jest za przestarzałą i niepraktykowaną. Jest zadziwiające – pisała w 1983 r. McCloskey – że wieść o upadku modernizmu nie dotarła do wszystkich23. Porzucenie tej postaci metodologii, która przecież dopiero od lat 70. XX wieku stała się wiodącym stanowiskiem, nie powinno być szczególnie trudne, jako że w praktyce badawczej – jak twierdzi McCloskey i wielu innych przywoływanych wyżej badaczy – jej zalecenia i tak nie są przestrzegane. Zasługą D. McCloskey jest wskazanie narzędzia dającego się wykorzystać w przeprowadzaniu autokrytycznej analizy realizowanych działań badawczych. Z pewnością jest to pożyteczne, jeśli zgodzimy się, że na wszystko co robimy, także na poznanie wpływ mają nie zawsze uświadamiane przedsądy, skrywane interesy, wartości nie tylko poznawcze, ale etyczne czy nawet estetyczne (kiedy mimowolnie próbujemy nadawać naszym wywodom ‘elegancką’ postać). Można rzecz jasna mieć sporo zastrzeżeń zarówno w stosunku do samej (nie do końca spójnej) koncepcji retoryki czy przypisywaniu jej funkcji, której nie jest w stanie 23  Zauważmy, że w tym czasie filozofia postmodernistyczna zaczęła się dopiero upowszechniać. McCloskey podziela pogląd wielu filozofów, że modernizm nie został wyparty przez filozofię postmodernizmu, ale sam niejako „zapadł się” pod ciężarem wewnętrznych nierozwiązywalnych problemów. Moderniści stopniowo tracili wiarę w możliwość podtrzymywania tradycyjnych przekonań.


38

Halina Zboroń

wypełnić – wydaje się bowiem, że można ją uznać za pożyteczne narzędzie analityczne, ale nie koncepcję zdolną do wyjaśniania społecznych „mechanizmów” sterujących procesami powstawania, sankcjonowania i propagowania formułowanych w ramach praktyki naukowej koncepcji. Retoryka to narzędzie służące do analizy języka ekonomicznego, a przede wszystkim narzędzie ujawniania treści ukrytych w metaforycznych wyrażeniach językowych. Koncepcja ta wychodzi od konstatacji postmodernistycznej: język nie jest przeźroczysty, nie jest biernym, niezależnym medium. Nie jest narzędziem neutralnym, pozostawia ślad na opisywanej rzeczy, przykleja do niej określone konotacje. Skoro każdy język naturalny jest uwikłany w wieloznaczność i konotacyjność, także przedmiotowy język ekonomii posiada te cechy. To stanowi uzasadnienie dla zastosowań retoryki: pozwala ujawnić treści ukryte w przywoływanych przez ekonomistów metaforach. McCloskey wyjaśnia, że wykazywanie metaforyczności języka ekonomicznego nie ma na celu krytykowanie językowych zachowań ekonomistów: ujmując rzecz historycznie nie zastajemy języka przedmiotowego, ale go wytwarzamy, tworzymy konwencje językowe przydatne do opisu naszego rozumienia określonych zjawisk. Ponadto metafor nie można traktować jedynie jako ornamentów językowych, których celem jest zobrazowanie, w jaki sposób pojmujemy to, do czego się językowo odnosimy. Przeciwnie zastosowanie niekonwencjonalnych metafor do opisu zjawiska pozwala dokonać jego oglądu w innym świetle, co prowadzi do ujawnienia możliwości innego jego opisu, innej jego interpretacji24 (por. McCloskey, 1995, s. 220). Warto zwrócić uwagę, że McCloskey przyczyniła się do ujawnienia stosowanych w ekonomii kilku strategii retorycznych, których celem było wzmocnienie pozycji ekonomii jako wiodącej dyscypliny społecznej oraz nadanie dyskursowi ortodoksyjnemu dominującej pozycji. Można wskazać tu wykorzystywanie określeń stosowanych w języku fizyki jako metafor do opisu (początkowo w przenośnym sensie) zjawisk gospodarczych. Przyzwyczajenie językowe sprawia, że po jakimś czasie metafory te przybierają postać skonwencjonalizowaną i są traktowane metanimicznie. Takie wyrażenia jak elastyczność, równowaga, cyrkulacja, współzawodnictwo, tarcie, cykliczność i wiele innych stają się nośnikiem konotacji sugerujących, że zjawiska opisywane w ekonomii podobnie jak zjawiska fizyczne podlegają obiektywnym prawom mającym podobny status co prawa fizyki. Inną strategią retoryczną jest językowa obiektywizacja praktyki gospodarczej polegająca na eliminowaniu z opisów gospodarki człowieka jako podmiotu wyborów ekonomicznych – przykładami takich zabiegów retorycznych są określenia: ‘oczekiwania rynku’, ’wahania rynku’, ‘wycena rynkowa’, ‘płace czyszczące rynek’, ‘rynek reprezentowany przez krzywe podaży i popytu’. McCloskey anali24  Zauważmy,

że w ujęciu tradycyjnego modelu poznania powiedzielibyśmy, że różne użycia językowe ujawniają nie dostrzegane wcześniej cechy danego zjawiska. W podejściu konstruktywistycznym natomiast jest to odkrywanie odmiennych sposobów jego „widzenia”, które zawsze jest interpretowaniem, a więc „widzeniem” poprzez pryzmat kategorii kulturowych.


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

39

zuje także metafory pomagające ukryć uchybienia metodologiczne: szczegóły uzasadnienia danego przypadku w odniesieniu do prawa ekonomii mają czasem niewiele wspólnego z oficjalnymi metodami naukowymi. Odniesienie koncepcji retoryki do założeń konstruktywizmu pozwala zauważyć, że metafory mogą być ujmowane jako elementy, z których ekonomiści konstruują myślowy obraz świata. Nasuwa się tu następujący wniosek: istnieje związek pomiędzy respektowanymi założeniami teoretyczno-metodologicznymi a stosowaną w dyskursie naukowym retoryką. Odwoływanie się do takich, a nie innych metafor jest niejako wtórne do podstawowych rozstrzygnięć metodologicznych i przedmiotowych. Językowe analizy dyskursu są interesujące z tego względu, że pomagają ujawnić często skrywane założenia. Ujawniają światopoglądowe ‘tło’ danej teorii. Wątpliwe jest jednak, czy retoryka może stanowić narzędzie wyjaśniania treści teorii. Może objaśniać użycie określonych metafor w celu ukrycia jakichś treści czy przekonania audytorium do swoich racji. Same treści wyrażane za pomocą metafor pozostają jednak poza zasięgiem interpretacji retorycznej. Retoryka zatem to nic innego jak analiza języka przedmiotowego ekonomii, analiza dyskursu na poziomie komunikacji językowej. Argumentacja merytoryczna stanowiąca treści komunikowane nie może być jednak wyjaśniana. McCloskey koncentruje się na formie, a nie na treści. Rozważania te są interesujące, ale nie mogą, jak się wydaje, zastąpić refleksji metodologicznej. Warto jednak zachować w pamięci uwagę Klamera: „W mojej ocenie zwrot lingwistyczny zmusił mnie do uważniejszego przyjrzenia się temu, jak ekonomiści dyskutują. W tym sensie podejście retoryczne uważam za bardziej realistyczne od konwencjonalnych analiz metodologicznych, które zwykle przybierają postać racjonalnej rekonstrukcji tego, jak ekonomiści postępują” (Klamer 2001, s. 73) Dodajmy – jeśli racjonalność naukowa jest przedmiotem negocjacji, wtedy analiza języka dyskusji, stosowanych argumentów jest o wiele bardziej owocna niż konwencjonalna metodologia ujawniająca założenia procesów badawczych. Szczególnie istotne jest to w świetle ciekawego ujęcia Klamera, który powiada, że ekonomia nie jest pojemnikiem zgromadzonej wiedzy, ani odbiciem rzeczywistości gospodarczej, nie jest także praktykowaną sztuką perswazji, ale jest wiązką ‘konwersacji’. Zdaniem Klamera, bycie w sytuacji rozmowy (rozprawiania, dyskutowania) najlepiej oddaje działanie ekonomistów. Owa ‘konwersacja’ ma swoją społeczną strukturę, kulturę i sposób oceniania argumentów. Konwersacja ma swoją własną historię i język, który może być na tyle specjalistyczny, że dana konwersacja staje się niedostępna (czy trudnodostępna) dla osób spoza branży. Kiedy Klamer mówi o tym, że celem uczestnictwa w dyskusji nie jest wykazanie wartości merytorycznej koncepcji, ale suma uwagi, zainteresowania, jaką może uzyskać u innych uczestników, wydaje się to bardzo bliskie rozważaniom Mäki, który do analizy praktyki badawczej ekonomistów zastosował podejście radykalnego konstruktywizmu.


40

Halina Zboroń

8. KONSTRUKTYWISTYCZNY DYSKURS WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII Uskali Mäki (1993) stworzył interesującą próbę zastosowania programu określanego jako konstruktywizm społeczny, reprezentowanego przez B. Barnesa i D. Bloora, do których Mäki zresztą się odwołuje. Określenie ‘konstruktywizm społeczny’ jest trochę mylące: sugeruje bowiem, że chodzi o przekonanie, zgodnie z którym przyjmuje się, że rzeczywistość jest konstytuowana w życiu zbiorowym, a treść wyobrażenia tej rzeczywistości jest określona przez społecznie respektowane, powszechne przekonania, co prowadzi do założenia istnienia tzw. ludzkiego świata obiektywnego25 identycznego dla wszystkich reprezentantów danej kultury. Takie rozumienie konstruktywizmu ma umiarkowaną postać i – co ważne – unika skrajnego relatywizmu. Inną odmianą konstruktywizmu jest jego radykalna postać rozpropagowana przez uczonych pozostających w kręgu oddziaływania szkoły edynburskiej. Tę odmianę konstruktywizmu poznawczego wolałabym nazywać socjologicznym z tego względu, że pomijany jest w nim aspekt wewnętrznej historii nauki z wypracowanymi w jej ramach regułami (oczywiście zmiennymi) postępowania badawczego, także przypisywania proponowanym koncepcjom wartości naukowej. Pomija się istnienie kultury naukowej – społecznie uwarunkowanej świadomości metodologicznej, której treść jest reprezentatywnym obrazem współczesnych wyobrażeń badaczy o tym, jak należy uprawiać naukę. W konstruktywizmie socjologicznym nauka jest traktowana jak zjawisko społeczne podlegające wyłącznie „mechanizmom” życia społecznego. Merytoryczne racje w ogóle nie są uwzględniane ze względu na to, że nie można rozstrzygnąć ich ważności. Istotne są racje społeczne: ekonomiczne, polityczne, socjologiczne (prestiżowe). Zgodnie z ideą tzw. mocnego programu socjologii wiedzy przyjmuje się, że treść teorii jest uwarunkowana czynnikami pozamerytorycznymi. Ta postać konstruktywizmu jest skrajnie relatywistyczna: nie ma względnie trwałych odniesień w postaci utrwalonych przekonań, które pełniłyby rolę regulatorów działań praktycznych. Wszelkie zasady życia społecznego są negocjowane na bieżąco i stanowią wynik gier społecznych, w których liczy się nie siła argumentów, ale odpowiednia strategia perswazyjna. Mäki, odwołując się do powyższych założeń, analizuje relacje pomiędzy rywalizującymi na rynku idei: ekonomią neoklasyczną oraz starym i nowym instytucjonalizmem. Zadanie, jakie sobie postawił, dotyczyło wyjaśnienia, w jaki sposób oddziaływanie mechanizmów społecznych wpływa na świadomość naukowców i wybory, jakich dokonują. W swoich rozważaniach wziął pod uwagę trzy aspekty społecznego uwarunkowania nauki: po pierwsze, cele działań naukowców są społecznymi stanami lub procesami – są to na przykład wiarygodność, reputacja czy prestiż. Po drugie, uzasadnienie teorii naukowych jest społecznym procesem negocjacji i retorycznej perswazji mających miejsce w społecznościach naukowych. Po 25  Autorką

tego określenia jest A. Pałubicka, filozof kultury.


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

41

trzecie, treść akceptowanej teorii (lub jej metafizycznych przesądzeń) jest powodowana przez zewnętrzne wobec praktyki naukowej czynniki społeczne. W podsumowaniu przeprowadzonych analiz Mäki stwierdza, co prawda, że przedstawione przez niego wyjaśnienia nie są satysfakcjonujące, ale podtrzymuje przekonanie, że warto taką refleksję podejmować, aby wykazywać, że nauka nie jest instytucją całkowicie autonomiczną i w pełni racjonalną w tradycyjnym sensie. Ocena ta wydaje się przekonująca, a projekt sformułowania podstaw społecznej teorii ekonomii godny poparcia. Mäki pojmuje tę ideę jako metaekonomiczną refleksję (tak to rozumiem) podejmującą problematykę społecznego, zewnętrznego (w tradycyjnym sensie) wobec praktyki naukowej uwarunkowania procesów badawczych i uzyskiwanych wyników poznawczych. W ocenie jej autora ma to być alternatywa zarówno w stosunku do wąsko pojmowanej racjonalności naukowej opartej na tezie empiryzmu, jak i do irracjonalizmu. Cele, jakie sobie stawia, są przekonujące: należy dokonać przeglądu koncepcji społecznych nauki, aby uzyskać odpowiedź, jakie społeczne uwarunkowania praktyki naukowej mają szczególne znaczenie. Ponadto należy wyjaśniać, na jakich podstawach teorie ekonomiczne są proponowane, akceptowane, odrzucane, rewidowane, traktowane poważnie czy lekceważone. I wreszcie należy sformułować krytyczne wnioski wyprowadzone ze społecznej teorii nauki, odnoszone do tradycyjnej metodologii ekonomii, w szczególności w wersji Popperowskiej. Wydaje się, że ten nurt ekonomii, który jest reprezentowany przez uczonych domagających się radykalnej rewizji założeń dyskursu ortodoksyjnego może w podejściu konstruktywistycznym znaleźć wiele inspirujących idei. Co więcej ci badacze, którzy wyraźnie sytuują swoje koncepcje poza głównym nurtem – a mam tu na myśli przede wszystkim dwóch najbardziej ciekawych badaczy Klamera i Lawsona – wydają się bliscy podejściu konstruktywistycznemu w jego umiarkowanej wersji. Warto także zauważyć, że sytuujące się w nurcie ekonomii instytucjonalnej: szkoła publicznego wyboru i neoinstytucjonalizm opierają sią na założeniach konstruktywistycznych i tym samym wpisują się w nurt myślenia postmodernistycznego26. Ważnym założeniem tego nurtu jest uznanie, że gospodarka nie stanowi odrębnego bytu i jako praktyka społeczna podlega – na tych samych zasadach co inne typy praktyk – regulacji kulturowej. Ekonomia jest zatem dyscypliną, która zajmować się powinna rekonstrukcją przekonań, w odniesieniu do których uczestnicy praktyki gospodarczej podejmują określone działania. To, jakie stawiają sobie cele i w jaki sposób dążą do ich osiągnięcia, jest uwarunkowane kulturowo. Zrozumienie, że ekonomia jest nauką o kulturze, jest warun26  Podstawą sformułowanej tu opinii, że poglądy Lawsona wydają się bliskie podejściu konstruktywistycznemu oraz że można wykazać, iż szkoła publicznego wyboru i neoinstytucjonalizm opierają się na założeniach, które można określić jako konstruktywistyczne, nie są rzecz jasna czynione deklaracje, ale analiza treści formułowanych koncepcji, a nade wszystko to w jaki sposób charakteryzowany jest człowiek jako podmiot gospodarczy i praktyka gospodarcza. Argumentację na rzecz wyrażonej tu opinii, że szkoła publicznego wyboru i neoinstytucjonalizm reprezentują podejście konstruktywistyczne przedstawiłam w książce Teorie ekonomiczne w perspektywie konstruktywizmu społecznego.


42

Halina Zboroń

kiem rozwoju tej dyscypliny i kluczem do odnalezienia trwałego wyjścia z kryzysu (Szahaj, 2011, s. 188).

9. DLACZEGO EKONOMIŚCI OBAWIAJĄ SIĘ KONSTRUKTYWIZMU? Wydaje się, że istotnym powodem nieufności do konstruktywizmu poznawczego jest kojarzony z tym podejściem relatywizm i rezygnacja z kategorii racjonalności naukowej. Warto jednakże pamiętać, że istnieją różne postaci konstruktywizmu (Sady wyróżnia cztery jego odmiany), przy czym jedynie jedna z nich reprezentuje skrajny relatywizm. W umiarkowanym podejściu przedmiotem odniesienia naszych sądów poznawczych są stosunkowo trwałe treści kulturowe, co sprawia tym samym, że nie każdy sąd, opinia, koncepcja naukowa może uzyskać status wiarygodnej. Nie wszystko jest możliwe, nie wszystko jest dopuszczalne, istnieją społecznie respektowane kryteria oceny formułowanych wypowiedzi na temat świata. Co więcej – konstruktywizm, który odrzuca ideę realizmu poznawczego, nie rezygnuje przecież z kategorii racjonalności naukowej, tyle że nadaje jej nietradycyjny wymiar. Kryteria ‘racjonalne’ i ‘społeczne’ w odniesieniu do zagadnienia uprawomocnienia wiedzy nie wykluczają się nawzajem. Przeciwnie, konstruktywiści przekonują, że wszystkie przekonania, a więc także i te składające się na założenia modelu racjonalności mają społeczny, a więc kulturowy charakter. Innymi słowy, każda koncepcja racjonalności jest tworem społecznym – jest efektem upowszechnienia się (respektowania) określonego sposobu rozumienia tego co ‘racjonalne’. Zastępowanie określenia ‘racjonalność’ wyrażeniem ‘dyskurs’27 ma na celu podkreślenie różnego ich rozumienia, nie jest natomiast związane z zakwestionowaniem możliwości wypracowania jakichkolwiek merytorycznych podstaw oceny koncepcji naukowych28. Kwestię niechęci ekonomistów do poglądów konstruktywistycznych należy odnieść także do powszechnego w tym kręgu przekonania, że metodologia osadzona w przekonaniach modernistycznych daje podstawy do solidnego, rzetelnego sposobu badania. W związku z tym ekonomia, która odwołuje się do modernistycznych, pozytywistycznych podstaw metodologicznych, daje nam pewność, że to, co robimy, jest racjonalne w sensie racjonalności naukowej tradycyjnie pojmowanej, zgodnie z którą uzasadnione jest przekonanie, iż przestrzegając rygorystycznie procedur badawczych, osiągamy rzetelne, niepodważalne wyniki poznawcze. W podejściu konstruktywistycznym natomiast proponuje się wejście na grząski grunt: kiedy konstruktywiści mówią, że nie jest możliwe odkrywanie 27  Sama jestem skłonna trochę inaczej te pojęcia traktować: otóż dyskurs jest dla mnie szerszym pojęciem niż racjonalność, oprócz bowiem kryterium kwalifikowania wypowiedzi naukowych (metodologii) zawiera także przesądzenia przedmiotowe oraz dopuszczalne figury retoryczne. 28  Ocena taka nie musi być związana z funkcją poznawczą, ale np. technologiczną czy emancypacyjną (w przypadku humanistyki). Ocenie zatem podlega to, na ile koncepcje teoretyczne dają podstawy do skutecznego praktycznego działania.


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

43

prostych, obiektywnych praw rządzących sferą gospodarczą, wymagają oni zrezygnowania z przekonania, że ekonomia może być nauką rzetelnie, ściśle uprawianą zgodnie ze wzorcem nauk przyrodniczych. Ponadto przyjęcie poglądów konstruktywistycznych jest związane z zakwestionowaniem przekonania, że ekonomia może być wzorem dla innych nauk społecznych, gdyż osiągnęła o wiele wyższy poziom rozwoju dzięki stosowaniu rygorów właściwych dla nauk przyrodniczych i – co więcej – ekonomia może wykorzystywać kategorie pojęciowe do opisywania zjawisk pozagospodarczych, w tym sensie może wydawać się uniwersalną metodą opisywania świata społecznego w ogóle. Ekonomistom nie jest łatwo zrezygnować z poczucia, że dysponują solidnymi fundamentami metodologicznymi – to, w mojej ocenie, stanowi główne źródło oporu.

BIBLIOGRAFIA Acemoglu D. (2009), The crisis of 2008: Structural lessons for and from economics, Centre for Economic Policy Research „Policy Insight”, January, No. 28. Akerlof G.A. (2007), The missing motivation in macroeconomics, „The American Economic Review”, March, Vol. 97, No. 1. Amsterdamski S. (1992), Filozofia nauki i socjologia wiedzy, w: Racjonalność współczesności, H. Kozakiewicz, E. Mokrzycki, M.J. Siemek (red.), PWN, Warszawa. Bauman Z. (1991), Socjologiczna teoria postmoderny, w: Postmodernizm w perspektywie filozoficzno-kulturoznawczej, A. Zeidler-Janiszewska (red.), Instytut Kultury, Warszawa. Blaug M. (1997), Ugly currents in modern economics. Fact or fiction? „Policy Options”, September (www.irpp.org/po/archive/sep97/blaug.pdf – dostęp: 20.08.2012). Brzeziński M., Gorynia M., Hockuba Z. (2008), Ekonomia a inne nauki społeczne na początku XXI wieku. Między imperializmem a kooperacją, „Ekonomista”, nr 2. Colander D., Főllmer H., Haas A., Goldberg M., Juselius K., Kirman A., Lux Th., Sloth B. (2009), Financial Crisis and the Systemic Failure of Academic Economics, Kiel Working Paper, 1489, February. Dyskurs w perspektywie akademickiej. Materiały z międzynarodowego okrągłego stołu, 3–5 kwietnia 2009, Mińsk, Białoruś (2010), I. Uchwanowa-Szmygowa, M. Sarnowski, T. Piekot, M. Poprawa, G. Zarzeczny (red.), Mińsk, BGU (www.dart.uni.wroc.pl/ pdf/dwpa_pl.pdf – dostęp: 13.07.2012). Frey B. (2000), Does economics have an effect? Towards an economics of economics, Institute for Empirical Research in Economics, University of Zurich, „Working Paper”, No. 36. Glapiński A. (2006), Meandry historii ekonomii. Między matematyką a poezją, Oficyna Wydawnicza Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, Warszawa. Globler A. (2008), Metodologia nauk, Wydawnictwo Aureus, Wydawnictwo Znak, Kraków. Goldfarb R., Leonard Th. (2002), Economics at the Millenium, „Society”, November/ December. Klamer A. (2001), Making sense of economists: from falsification to rhetoric and beyond, „Journal of Economic Methodology”, Vol. 8, No.1, March.


44

Halina Zboroń

Kmita J. (1982), O kulturze symbolicznej, Centralny Ośrodek Metodyki Upowszechniania Kultury, Warszawa. Kmita J., 1985, Kultura i poznanie, PWN, Warszawa. Krugman P. (2009), How did economists get it so wrong? „The New York Times”, September 6. Lazear E.P. (2000), Economic imperialism, „The Quartely Journal of Economic”, Vol. 115. Lawson T. (2009), The current economic crisis: Its nature and the course of academic economics, „Cambridge Journal of Economics”, 33. Mäki U. (1993), Social theories of science and the fate of institutionalism in economics, w: Rationality, Institutions, and Economic Methodology, U. Mäki, Ch. Knudsen (red.), Routlege, London. Mäki U. (2008), Philosophy of economics, w: Philosophy of Science, M. Curd, S. Psillos (red.), Routledge, London. McCloskey D. (1983), The rhetoric of economics, „Journal of Economics Literature, Vol. XXI (June). McCloskey D. (1995), Metaphors economists live by, „Social Research, Vol. 62, No. 2. Sady W. (2000), Spór o racjonalność naukową. Od Poincarégo do Laudana, FUUNA, Wrocław. Snowdon B., Vane H., Wynarczyk P. (1998), Współczesne nurty teorii makroekonomicznych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Such J. (1992), W poszukiwaniu wiedzy pewnej, w: Poszukiwanie pewności i jego postmodernistyczna dyskwalifikacja, J. Such (red.), Wydawnictwo Naukowe Instytutu Filozofii, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Poznań. Szacki J. (2002), Historia myśli socjologicznej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Szahaj A. (1993), Jerzy Kmita – między modernizmem a postmodernizmem, w: Humanistyka jako autorefleksja kultury, K. Zamiara (red.), CIA Books, Poznań. Szahaj A. (2004), Zniewalająca moc kultury. Artykuły i szkice z filozofii kultury, poznania i polityki, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń. Szahaj A. (2011), Nauki o kulturze jako nauki podstawowe (i krytyczne), w: Filo-sofija. Wokół idei filozoficznych i kulturoznawczych Jerzego Kmity, G.A. Dominiak (red.), Oficyna Wydawnicza Epigram, Bydgoszcz. Zboroń H. (2009), Teorie ekonomiczne w perspektywie konstruktywizmu społecznego, Wydawnictwo Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Poznań. Zboroń H. (2010), Koncepcje podmiotu gospodarującego w teoriach ekonomicznych, w: Gospodarka i społeczeństwo, J. Sikora (red.), Wydawnictwo i Drukarnia UNI-DRUK, Poznań. Zeidler P. (1991), Postmodernizm w świetle filozofii nauki, w: Postmodernizm w perspektywie filozoficzno-kulturoznawczej, A. Ziedler-Janiszewska (red.), Instytut Kultury, Warszawa. Zybertowicz A. (1995), Przemoc i poznanie. Studium z nie-klasycznej socjologii wiedzy, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Toruń.


DYSKURS METODOLOGICZNY WE WSPÓŁCZESNEJ EKONOMII…

45

STRESZCZENIE Celem artykułu jest sformułowanie odpowiedzi na pytanie o poznawczą kondycję współczesnej ekonomii głównego nurtu oraz perspektyw rozwoju tych koncepcji, których twórcy proponują alternatywny w stosunku do ortodoksyjnego program badań ekonomicznych. Podjęte zadanie badawcze zostało ujęte w kulturowo-konstruktywistycznej perspektywie poznawczej, która jest związana z akceptacją przedmiotowych założeń kulturoznawczej teorii społecznej oraz – w odniesieniu do zagadnień metodologicznych – do epistemologii konstruktywizmu społecznego. Autorka wyraża przekonanie, że ograniczenia eksplanacyjne i predyktywne ekonomii ortodoksyjnej są konsekwencją respektowania w jej obszarze modernistycznych przesądzeń na temat rzeczywistości, które w odniesieniu do aktualnych postmodernistycznych przekonań wydają się anachroniczne. Konkludując, autorka twierdzi, że w naukach ekonomicznych stopniowo będą zyskiwać na znaczeniu koncepcje, które reprezentują podejście kulturowe. Słowa kluczowe: poznawcza kondycja ekonomii, modernistyczna racjonalność naukowa, podejście kulturowe, społeczny konstruktywizm.

Methodological Discourse in Contemporary Economics: An Attempt at Deconstructing the Modernistic Approach ABSTRACT The aim of the paper is to answer the question about the cognitive condition of contemporary mainstream economics and about prospects for heterodox conceptions. The research project is approached from a cultural-constructivist cognitive perspective, which involves accepting assumptions of social theory adopted in cultural studies and – with reference to methodological issue – the epistemology of social constructivism. The author posits that explanatory and predictive limitations of orthodox economics result from applying a modernist approach to reality, which, in the light of current postmodernist convictions, seems anachronistic. Concluding, the author suggests that conceptions representing the cultural approach will gradually grow in significance in economics. Keywords: cognitive condition of economics, modernist scientific rationality, cultural approach, social constructivism. JEL Classification: B41, B52, B59



Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

Leszek Jerzy Jasiński, Rozumienie prawdy w ekonomii Leszek Jerzy Jasiński*

ROZUMIENIE PRAWDY W EKONOMII Czy prawda polega na zgodności wypowiadanych przez nas zdań ze stanem faktycznym, czy jest nią dowolna teoria wewnętrznie niesprzeczna lub wyjaśniająca zaobserwowane fakty? A może za prawdę należy uznać twierdzenie skuteczne w praktycznym działaniu? Czy istnieje tylko jedna prawda, czy też jest ich wiele; czy zatem w danej sprawie każdy z nas jest w stanie dysponować swoją odrębną prawdą? Jednym z najważniejszych wydarzeń w nauce drugiej połowy XX w. stało się upowszechnienie się tak zwanych nieklasycznych definicji prawdy. Trudno jest to nazwać przełomowym odkryciem, konsekwencje tego zjawiska były jednak olbrzymie. Zmieniło ono sposób postrzegania rzeczywistości, odebrało naszej wiedzy o niej cechę obiektywności, uczyniło wysiłek poznawczy pracą nie prowadzącą do ustaleń pewnych, ugruntowując relatywizm w traktowaniu jego wyników; wywarło również wpływ na sposób akceptacji zasad moralności. Przemiany w filozofii nauki jako całości nie omijały ekonomii. Chociaż nie była ona nigdy wzorcem dla innych dyscyplin i nie wyznaczała ogólnej dynamiki pracy naukowej, warto poznać sposób przejawiania się ogólnych tendencji w nauce na gruncie dziedziny stosunkowo wąskiej, konkretnej i mającej znaczenie bardziej praktyczne niż czysto poznawcze. Będziemy dalej interesować się, jak prawdziwość swoich teorii rozumieją ekonomiści.

ALTERNATYWNE DEFINICJE I POSZUKIWANIA PRAWDY Zgodnie z klasyczną definicją prawda „jest dorównaniem myśli z tym, do czego się ona odnosi” (Stępień, 1976, s. 115): powstająca teoria musi być zgodna ze *  Instytut

Nauk Ekonomicznych PAN.


48

Leszek Jerzy Jasiński

stanem faktycznym (Podsiad, 2000, s. 664–668)1. Obok definicji klasycznej znane są definicje nieklasyczne. Podejście koherencyjne uznaje za prawdę każdy wewnętrznie niesprzeczny zespół sądów; czasem żąda się jeszcze, by pozostawał on w zgodzie z faktami empirycznymi, co wolno interpretować jako częściowy, ukryty powrót do definicji klasycznej. Jako prawdę przyjmuje się stwierdzenia, zgodne z przyjętą wcześniej zasadą, mieszczące się w uprzednio zaakceptowanym systemie poglądów, także stwierdzenia sformułowane jasno i wyraziście, i dlatego jawiące się jako oczywiste. W konwencjonalizmie za dojście do prawdy uznaje się zgodność myśli z dyrektywami języka, przyjętymi definicjami lub umową w zakresie budowy nowych sądów. Definicja pragmatystyczna rozumie prawdę jako zbiór twierdzeń wykazujących praktyczną skuteczność, choćby tylko w osiąganiu korzyści indywidualnych. Takie określenie prawdy wydaje się być dalsze od definicji klasycznej niż definicja koherencyjna (Galarowicz, 1992, s. 193–201). Rezygnacja z definicji klasycznej zmusza do analizy języka, który traci pozycję neutralnego przekaźnika myśli. Stanowiska nieklasyczne pozwalają uznać za prawdziwe dwie lub więcej odmiennych od siebie teorii, co na gruncie teorii klasycznej jest niemożliwe2. Wybór sposobu rozumienia prawdy nie przesądza stanowiska badacza w sprawie jej poznawalności. Agnostycyzm głosi niezdolność udowodnienia, że docieramy do prawdy, opinię przeciwną zgłasza dogmatyzm. Sceptycyzm uznaje tę kwestię za nierozstrzygalną, a jego odmiana, probabilizm, stopniuje wiarygodność powstających twierdzeń. Możliwe jest zawężenie każdego z tych stanowisk do niektórych tylko dziedzin wiedzy, na przykład uznanie, że prawdę da się odnaleźć wyłącznie na obszarze nauk formalnych. Uważa się, że wiedza budowana na doświadczeniu pozostaje skażona brakiem gwarancji dotarcia do prawdy. Przyjęta definicja powinna znaleźć uzupełnienie w kryterium prawdy, wskazującym drogi dochodzenia do prawdziwych sądów. Zdaniem niektórych filozofów akceptacja definicji klasycznej zwalnia z obowiązku wskazania specyficznej oceny sądów, dla innych niezbędne jest dojście do oczywistości przedmiotowej, subiektywnego poczucia pewności, zgody znawców rozpatrywanego zagadnienia lub zadawalających, praktycznych wniosków. To ostatnie kryterium znajduje też zastosowanie po przyjęciu definicji pragmatystycznej. Definicje nieklasyczne, zwłaszcza akcentujące wymagania formalno-językowe, grożą pozostawaniem w obrębie rozumowania tautologicznego lub dotarciem do błędnego koła w rozumowaniu. Być może wskazanie definicji nauki jest zadaniem trudniejszym niż zbudowanie niejednej konkretnej teorii naukowej. Nie będziemy tu bliżej opisywać tego 1  Początków definicji klasycznej trzeba szukać u Arystotelesa, Izaaka ben Salomona i św. Tomasza z Akwinu, definicji nieklasycznych u Neuratha, B. Blancharda, W. Jamesa i J. Deweya. Zmodyfikowane definicje klasyczne podali między innymi K. Ajdukiewicz, R. Ingarden i I. Tarski. 2  W artykule mówimy stale o tak zwanej prawdzie poznawczej, rozpatrywanej z punktu widzenia relacji między teorią a rzeczywistością. Istnieje też pojęcie prawdy ontycznej, która polega na zgodności bytu z naturą lub wskazanym wzorcem.


ROZUMIENIE PRAWDY W EKONOMII

49

zagadnienia, przyjmiemy, że każdą dyscyplinę naukową charakteryzują jej przedmiot, aspekt, cel i metoda. Chodzi kolejno o ustalenie, co się bada, z jakiego punktu widzenia, czy szuka się czystej wiedzy, czy dąży do zdobycia pewnej praktycznej sprawności oraz za pomocą jakich metod odpowiada się na postawione pytanie (Stępień, 1976, s. 12, 13). W drugiej połowie XX wieku te cztery cechy nie zawsze charakteryzowały w pełni teorie naukowe. Często niezbędne było wskazanie dodatkowo wybranej definicji prawdy i związanego z nią kryterium prawdy. Mówiąc nieco inaczej, opis teorii powinien uwzględnić, czy przedmiotem poszukiwań jest tradycyjnie rozumiany stan faktyczny, czy też chodzi o uzyskanie wyników dobrych w tym sensie, że trudnych do obalenia, choć niełatwych do udowodnienia, lub tylko korzystnych dla badacza i zleceniodawcy. Naszą dyskusję stanowisk w sprawie prawdy można skomentować następująco. Prawdę należy rozumieć zgodnie z definicją klasyczną, a wyniki odpowiadające definicjom nieklasycznym wypada uznać za wartościowe z określonych punktów widzenia, odmawiając im prawa aspirowania do pozycji prawdy. Czy nie próbuje się tutaj przekonywać do istnienia „bieli niebiałej”, zamiast nazwać widziany kolor, po prostu, błękitnym, czerwonym lub czarnym? Czy wprowadza się nowe pojęcia robiące wrażenie zmiany rewolucyjnej, odwołując się milcząco do autorytetu silnie ugruntowanej intuicji pojęciowej, odpowiadającej definicji klasycznej? Pozostaje faktem, że w sferze nauki i kultury prawda jest dziś rozumiana niejednolicie. Nauka zmierza nie tylko do poznania prawdy, dąży również do usprawnienia ludzkiego działania, stąd akceptując definicję klasyczną, nie należy deprecjonować intuicji leżących u podstaw definicji nieklasycznych. Zadaniem lekarza jest wyleczenie chorego; dokładne poznanie stanu zdrowia pacjenta nie jest najważniejsze, czasami terapia wydaje się ważniejsza od diagnozy. Ale taki „pragmatyzm medyczny” nie musi przenosić się na akceptację bieli niebiałej.

KONCEPCJE NAUKI W XX WIEKU – PODEJŚCIE OGÓLNE Każda z omawianych dalej koncepcji pozostawała w cieniu określonej definicji prawdy. Tworzono je z myślą o całej nauce, przez co stanowiły propozycję również dla ekonomii. W następnym punkcie zostaną one omówione powtórnie, już z perspektywy czysto ekonomicznej. Punktem wyjścia podejścia weryfikacyjnego jest właściwa neopozytywizmowi opinia o istnieniu twierdzeń analitycznych i syntetycznych, prawdziwych na mocy definicji pojęć lub dzięki doświadczeniu praktycznemu. Twierdzenia syntetyczne uznaje się za sensowne tylko wtedy, gdy dają się weryfikować empirycznie. Postępowanie naukowe sprowadza się do budowy założeń a priori, uznania ich za podstawę dedukcyjnego dojścia do nowych wniosków i wskazanie obszaru rzeczywistości, który powstała teoria przekonująco opisuje. Podejście weryfikacyjne kładzie nacisk na uzasadnianie wniosków, a nie na analizę procesu odkrycia lub jego aspekt dziejowy (Kamiński, 1989). Zwolenników takiego podejścia nazywa


50

Leszek Jerzy Jasiński

się w pracach ekonomicznych weryfikacjonistami3, najważniejsze w ich postawie jest dążenie do doświadczalnego sprawdzania teorii. Podejście to zachowuje milcząco klasyczną definicję prawdy, co jednak nie jest niezbędne. Teoria K. Poppera uznaje, że wobec niemożliwości potwierdzania wielu konstruowanych teorii należy poddawać je falsyfikacji, dopiero jej pozytywny wynik czyni rozpatrywane twierdzenia naukowymi. Ujemny rezultat testu nie pozbawia teorii sensu, gdy należą one, na przykład, do metafizyki mogą pełnić funkcje heurystyczne. Podobnie jak poprzednio granica między nauką i jej otoczeniem została wytyczona precyzyjnie (Ayer, 1997, s. 166–170). Omawiane podejście nie wyklucza akceptacji klasycznej definicji prawdy, ale też jej nie wymaga. Kolejnym wyjaśnieniem powstawania nauki była w XX wieku teoria paradygmatów T. Kuhna (1968). Jego zdaniem, trwający długo rozwój określonej dyscypliny naukowej przerywa w pewnej chwili jej ewidentny kryzys, dzieje nauki znaczą paradygmaty, kolejne wzorcowe wyniki badawcze, wyznaczające bieżący obszar poszukiwania nowych wyników. Wypracowanie takiej powszechnej zgody wśród badaczy oznacza według Kuhna dojrzałość danej dziedziny wiedzy, która rozwija się dalej drogą rewolucyjnego zastępowania jednego paradygmatu przez drugi. Zmiana paradygmatu przerywa ciągłość rozwoju danej dyscypliny, osłabiając zdolność porozumienia się ze sobą przedstawicieli kolejnych formacji naukowych. Kuhn budował swoje stanowisko z pozycji socjologicznych, uważał, że o postaci teorii naukowych, nawet fizyki, decydują społeczne uwarunkowania badaczy, natomiast wpływ bezpośredniego oglądu rzeczywistości na publikowane wyniki jest niewielki. Podejście to nie wykluczało klasycznej definicji prawdy, choć nie sprzyjało jego afirmacji. Znaczącą modyfikacją stanowiska Kuhna była propozycja I. Lakatosa (1978). Rozwój myśli naukowej widział on jako serię następujących po sobie programów badawczych, każdy z nich powinien zawierać nadwyżkę potwierdzonej empirycznie treści w stosunku do programów starszych. Gdy naukowy program badawczy pozwala stawiać nowe hipotezy oraz wyjaśnia rezultaty powstałe dzięki nowym obserwacjom i doświadczeniom, należy uznać go za postępowy. W przeciwnym razie wypada go uznać za degenerujący się. Prowadzi to do wyróżnienia w teoriach naukowych tak zwanego twardego rdzenia oraz powstających wokół niego stwierdzeń i hipotez. Inaczej niż teorie dodatkowe rdzeń nie jest przedmiotem weryfikacji, przynajmniej do czasu akceptacji nowego naukowego programu badawczego. Latakos dopuszczał istnienie wielu równoległych teorii roboczych, nie tylko jednej, dominującej. Inaczej niż Kuhn przypisywał on społecznym uwarunkowaniom badania naukowego ograniczone znaczenie. 3  Por. Landreth, Colander (1998). Autorzy ci uważają, że takie podejście jest bezpośrednim następstwem stanowiska wypracowanego w pierwszej połowie XX wieku przez Koło Wiedeńskie, M. Schlicka, R. Carnapa i innych. Stwierdzenie to wydaje się nieprzekonujące, ponieważ Koło sprowadzało nauki humanistyczne do socjologii i psychologii ujętych behawiorystycznie oraz teorię poznania do analizy języka (Tatarkiewicz, 1970, s. 344). Tak radykalny program nigdy nie został wprowadzony w życie na gruncie ekonomii.


ROZUMIENIE PRAWDY W EKONOMII

51

Według L. Laudana (1977) wartość teorii lub podejścia badawczego określa liczba problemów, jakie są one zdolne rozwiązać. Syntetyczną wartość teorii wyznacza saldo odnotowanych sukcesów i niepowodzeń. Laudan interesował się szerokim podejściem badawczym, mniej pojedynczymi teoriami o wąskim zakresie tematycznym. Jego zdaniem, poszczególne ujęcia analityczne nie stanowią dla siebie konkurencji, możliwe jest ich współistnienie. Podejście w filozofii nauki nazywane anarchizmem epistemologicznym zaproponował P.K. Feyerabend. Jego zdaniem w metodologii naukowej nie powinno być żadnych kanonów. Gdy takie zostaną ustanowione, niezależnie od swej wartości poznawczej zostaną z czasem odrzucone, co niekiedy doprowadzi badaczy do osiągnięcia dużego sukcesu. Bez wątpienia postęp w nauce dokonywał się niejednokrotnie przez zerwanie z poglądami wcześniej mocno ugruntowanymi, jednak stanowisko Feyerabenda, niezgodne z klasyczną definicją prawdy, sugerowało zasadność łatwego i częstego podważania teorii dominujących4. Tak zwane podejście retoryczne przewidywało akceptację teorii dzięki sile perswazji. Zgodność wyniku badania z klasyczną definicją prawdy schodziła tu, w najlepszym razie, na drugie miejsce, rodząc groźbę zastąpienia tradycyjnych narzędzi naukowych przez tak zwaną argumentację perswazyjną (Pawłowski, 1969, s. 33–34). Podejście socjologiczne rozstrzygało, że o wartości teorii decyduje perspektywa jej funkcjonowania w wymiarach społecznym, instytucjonalnym, finansowym, a nawet cenzorskim (Landreth, Colander, 1998, s. 44). Oba te stanowiska były odległe od klasycznie rozumianej prawdy. Metodologia postretoryczna przyjęła jako punkt wyjścia sceptycyzm wobec ludzkiej wiedzy, uznając za bezproduktywne wysiłki w celu ustalenia czegoś pewnego lub zbliżonego do prawdy. W konsekwencji dopuszczała wielość teorii zgodnie z zasadą głoszoną przez Mao Tse-Tunga w pewnym okresie jego rządów: „niech rozkwita tysiąc kwiatów”. Jakichkolwiek kwiatów.

KONCEPCJE NAUKI W XX WIEKU – PERCEPCJE EKONOMICZNE Jeszcze raz przyjrzymy się różnym koncepcjom nauki, tym razem jednak – dysponując zestawieniem ich treści – uczynimy to z perspektywy ekonomicznej. Skoncentrujemy uwagę na poglądach należących do głównego nurtu tej dyscypliny wiedzy. Główne propozycje filozofii nauki spotykały się w ekonomii z różnym przyjęciem. Pomimo ogromnej popularności w całej nauce racjonalizmu krytycznego Poppera ekonomia nie rozwijała się drogą realizacji tej teorii. Okazało się, że nie jest łatwo dokonać falsyfikacji wielu podstawowych teorii ekonomicznych, a zwłaszcza przeprowadzić to szybko i jednoznacznie. Weźmy, na przykład, fun4  Wiele stwierdzeń Feyerabenda budzi duże zdziwienie. Na przykład informacja, że z filozofii nauki mają pożytek (i to wyłącznie finansowy) jedynie filozofowie nauki (Życiński, 1983, s. 107).


52

Leszek Jerzy Jasiński

damentalne prawo popytu i podaży, wyjaśniające kształtowanie się cen na rynku. Próba jego falsyfikacji wymaga rozstrzygnięcia, kiedy należy zakończyć obserwację zjawisk rynkowych. W bardzo krótkim czasie może ono sprawdzać się inaczej niż w długim, bowiem ceny reagują z opóźnieniem na zmiany relacji między popytem a podażą. Co może bardziej istotne, praktyka nie zawsze potwierdza to prawo, w dłuższym czasie łatwo o liczne obserwacje zarówno z nim zgodne jak i sprzeczne. Powszechnie znany sprzeczny z nim paradoks Giffena5 nie zachwiał znaczenia tego prawa w ekonomii6. Na przydatność popperyzmu w teorii gospodarowania zwracali uwagę M. Blaug, T. Hutchison i L. Boland, ważnym miejscem akceptacji myśli Poppera stała się London School of Economics and Political Science (Życiński, 1983, s. 105). M. Blaug scharakteryzował ekonomię następująco: „Cechą charakterystyczną nauki jest zatem metoda formułowania i sprawdzania twierdzeń, a nie przedmiot zainteresowań czy też dążenie do wiedzy pewnej; przeciwnie – jedynym rodzajem pewności, jaki może dać nauka, jest pewność własnej ignorancji” (Blaug, 1995, s. 51). Afirmacja popperyzmu nie musiała iść w parze z relatywizacją pojęcia prawdy. Swój skrajny pogląd ekonomista ten znacząco osłabił, uznając granicę między nauką a nie-nauką, wytyczoną na podstawie zasady falsyfikowalności, za płynną, a cechę podatności na sprawdzanie teorii i dyscyplin wiedzy za stopniowalną. Do nauk „twardych” należą, jego zdaniem, fizyka i chemia, na biegunie przeciwnym są: poezja, sztuki piękne i krytyka literacka (czy to są w ogóle nauki?), natomiast historia i ekonomia zajmują miejsca środkowe. Rozpatrując propozycję Kuhna trzeba zauważyć, że ekonomiści rzadko posługują się pojęciem paradygmatu; nie jest łatwo odnaleźć je w podręcznikach teoretycznej ekonomii i historii myśli ekonomicznej. W przeszłości miały miejsce próby zastosowania tego podejścia do reinterpretacji ekonomii jako całości, makroekonomii i kierunku keynesowskiego, ale nie przyniosły zadowalających efektów (Snowdon, Vane, Wynarczyk, 1998, s. 31). Na gruncie omawianej dyscypliny wolno potraktować jako twardy rdzeń z teorii Latakosa na przykład keynesowskie lub monetarystyczne rozumienie skuteczności polityki gospodarczej państwa lub uznanie stanu równowagi za naturalny sposób dostosowywania się do siebie różnych wielkości ekonomicznych. Keynesizm przez dziesięciolecia wyznaczał sposób myślenia o gospodarce i obecności w nim państwa, potem na pewien czas jego pozycję zajął monetarnym. Przekonanie, że wielkości ekonomiczne zmieniają swój poziom szukając stanu równowagi jest obecne w ekonomii już około sto lat. Teoria Latakosa doczekała się pewnych bezpośrednich zastosowań w ekonomii (Snowdon, Vane, Wynarczyk, 1998, s. 33). 5  G. Soros, gorący zwolennik myśli Poppera, autor wielu ekonomicznych prac publicystycznych, nie odwołuje się do zasady falsyfikacji jako metody rozstrzygania trafności sądów o gospodarce. Koncentruje swą uwagę na innym wyniku zgłoszonym przez tak bardzo popieranego przez siebie myśliciela, na koncepcji społeczeństwa otwartego. Uznaje ona, że każde społeczeństwo jest z natury niedoskonałe, podobnie jak nasze poszukiwania właściwej jego postaci – pomimo tej ograniczoności społeczeństwo otwarte wykazuje zdolność do stałej poprawy, w czym leży jego siła. Por. G. Soros, (1999). 6  Przykłady teorii trudno falsyfikowanych podaje M. Blaug (2000), s. 739–740.


ROZUMIENIE PRAWDY W EKONOMII

53

Ograniczeniem w jej stosowaniu jest niechętnie odbierane przez wielu ekonomistów dopuszczenie istnienia kilku, a nie jednej, roboczych teorii. Podobny efekt pociąga za sobą zasada odrzucania starych teorii dopiero po znalezieniu nowych, bardziej od nich przekonujących. Początkowo zwolennikami adaptacji teorii Latakosa na gruncie ekonomii byli R. Backhouse, N. de Marchi, D.W. Hands i E.R. Weintraub, z czego później, stopniowo i z różną siłą, zaczęli się wycofywać. Propozycja Laudana, dzięki rezygnacji z zastępowania jednej teorii przez drugą i dostrzeganiu, że pomimo dużych odmienności mają one często elementy wspólne, wydaje się dla ekonomii dosyć atrakcyjna. Nie spotkała się ona z dużym zainteresowaniem, co wypada chyba wyjaśniać względami pozamerytorycznymi. Podejście retoryczne ujawniło się zwłaszcza u D.N. McCloskey (1985), uwarunkowania społeczne ekonomii dostrzegał szczególnie P. Mirowski (1989). Obie te orientacje w filozofii nauki oznaczają dla ekonomistów, a może również dla wielu przedstawicieli filozofii ekonomii, perspektywę trudną do zaakceptowania. Sformułowany na początku lat 50. XX wieku pogląd o rozstrzygającym znaczeniu dla teorii ekonomicznej zgodności z nią danych empirycznych, przy jednoczesnym uznaniu realizmu przyjętych założeń za sprawę mało ważną, utrzymał wysoki stopień akceptacji przez dwie następne dekady. Stanowisko takie reprezentowali znani ekonomiści F. Machlup i M. Friedman. Drugi z nich, koryfeusz monetaryzmu i jeden z najbardziej głośnych przedstawicieli ekonomii w XX wieku, wyraził się następująco: „Nie martwcie się o to, co mówi teoria, pytajcie tylko, czy pasuje ona do danych”7. Jest to bez wątpienia opinia ryzykowna, ignoruje bowiem kwestie trafności teorii i jej przyszłej zdolności dostarczania trafnych prognoz, do tej pory dobre prognozy mogły pojawiać się przypadkowo. Istnieje przekonanie o ograniczaniu się analizy naukowej człowieka i społeczeństwa do ustalania ich aktualnej postaci i wskazania sposobu jej zmiany. Badanie, w jaki sposób świat nam się jawi, przeważa nad badaniem rzeczywistości jako takiej. Taka orientacja w filozofii i innych naukach sprzyja ugruntowywaniu się nieklasycznej definicji prawdy (Philippe, 2003, s. 14–17). W omawianej dziedzinie wiedzy podejście to sprowadza się do poszukiwania teorii zbieżnej z liczbowym opisem rzeczywistości gospodarczej, takiej, która „pasuje … do danych”. Zawsze jednak powstaje niebezpieczeństwo, że za kolejnym razem dobrze sprawdzająca się wcześniej teoria przestanie dokładnie opisywać rzeczywistość; a gdy zabraknie jej głębszego uzasadnienia, dotychczasowe jej sukcesy zostaną potraktowane jako szczęśliwy przypadek. Na gruncie ekonomii występuje jeszcze jedno ważne podejście umożliwiające dochodzenie do wartościowych sądów: wnioskowanie statystyczne. Jest odmianą wnioskowania indukcyjnego, kiedy na podstawie obserwacji buduje się wnioski ogólne. Jego szczególny rodzaj w postaci podejścia bayesowskiego powstał z połączenia tradycyjnego wnioskowania statystycznego z wykorzystaniem apriorycznej wiedzy o obserwowanym obiekcie (Greń, 1972). Rodowód obu tych orientacji 7  Cytuję

za: International Encyclopedia of Social and Behavioral Sciences (2001), s. 4163.


54

Leszek Jerzy Jasiński

badawczych jest daleki od filozofii, chociaż stwarza dla niej dogodne możliwości interpretacyjne. Rozwój filozofii ekonomii ostatnich dwudziestu lat przebiegał wielokierunkowo, uwaga badaczy była skoncentrowana najczęściej na zagadnieniach stosunkowo wąskich. Jednym z głównych problemów stała się kwestia przyczynowości, którą zajmowali się N. Cartwright, K. Hoover i T. Lawson. D. Hausman akceptował niedokładność twierdzeń ekonomicznych i zgadzał się jedynie na wiarygodność, bo nie na pewność założeń, przy jakich one powstawały (Hausman, 1992; Hoover, 2000). U. Mäki opowiedział się za uznaniem praktycznego wpływu ograniczeń społecznych na wyniki przedstawiane przez ekonomistów. Kończąc przegląd wolno stwierdzić, że zasadnicze stanowiska powstałe w filozofii nauki zostały zaadoptowane przez ekonomię co najwyżej częściowo. Skutkiem tego można ją uznać za naukę w pewnym sensie zachowawczą, zarówno z punktu widzenia koncepcji, jak i pozostawania w kręgu klasycznej definicji prawdy. Podejście weryfikacyjne zachowuje w ekonomii silną pozycję, jednak bez wyraźnego odwołania się do nurtu filozofii pozytywistycznej. Chociaż znajomość filozoficznych podstaw badania naukowego nie jest szeroka wśród ekonomistów także w Polsce, to jednak, zapewne intuicyjnie, przyjmują oni sposób dochodzenia do prawdy, którą – bez teoretycznych rozstrzygnięć – rozumieją w sposób zbieżny z jej definicją klasyczną (Landreth, Colander, 1998, s. 46). Istotnym osłabieniem tego stanowiska jest częsta chęć dostosowywania teorii do materiału statystycznego, kiedy zgodność wyników naukowych ze stanem faktycznym schodzi na drugi plan.

PRZYCZYNY ROZBIEŻNOŚCI MIĘDZY EKONOMIĄ A FILOZOFIĄ NAUKI Silna pozycja tradycyjnego rozumienia prawdy jest w ekonomii raczej nieoczekiwana. W tej dziedzinie wiedzy, typowo pragmatycznej, można było oczekiwać, że definicje nieklasyczne zdobędą szeroką akceptację, tak się jednak nie stało. Obecna w ekonomii tendencja do poszukiwania teorii prowadzących do osiągnięcia praktycznej skuteczności lub dających wyniki zbieżne z materiałem statystycznym nie doprowadziła do przebudowy podstaw uprawianej dziedziny wiedzy w sposób oznaczający bezpośredni konflikt w definicją klasyczną. Rzadka w ekonomii akceptacja definicji nieklasycznych nie doprowadziła do uzyskania wyników przełomowych, znacząco wzbogacających wiedzę o gospodarce i przydających reklamę temu podejściu integracyjnemu. O ukształtowaniu się takiej sytuacji zadecydowała w niemałym stopniu mała znajomość problemów filozofii ekonomii wśród ekonomistów, niewielu z nich ocenia tę tematykę jako ważny rozdział swojej dyscypliny. W Polsce obrona pracy doktorskiej z ekonomii wymaga zdania egzaminu z filozofii, którego zakres z reguły nie sięga filozofii ekonomii. Doktorantów pyta się o podstawowe pojęcia filozoficzne i główne wydarzenia w historii tej nauki; nie ma co ukrywać, że egza-


ROZUMIENIE PRAWDY W EKONOMII

55

minator często nie jest przygotowany do dyskusji o podstawach filozoficznych ekonomii. Sądzić wolno, że o słabej pozycji definicji nieklasycznych zadecydowało najbardziej intuicyjne przekonanie ekonomistów, że w badaniu naukowym należy dążyć do ustalenia stanu faktycznego i wskazania uniwersalnych prawidłowości tłumaczących życie. Właśnie takie podejście, zawierające w sobie postulat trafnego rozpoznania sytuacji, było uważane za prowadzące do budowy teorii zapewniającej dobre funkcjonowanie gospodarki. Paradoksalnie, definicjom nieklasycznym nie sprzyjał głęboko zakorzeniony pogląd o relatywnie mało precyzyjnym charakterze ustaleń ekonomicznych. Zawsze istniała zgoda na to, że prawa ekonomiczne działają „w przybliżeniu” i nawet niemałe odchylenia od nich są czymś naturalnym8. Z punktu widzenia tolerancji dla błędów nauka o gospodarowaniu zupełnie nie przypominała fizyki. Rezygnacja z dokładności wynikała ze zgody na nieosiągalnie wysoką zgodność teorii i obserwacji praktycznych, czego wyjaśnieniem było stwierdzenie zależności procesów ekonomicznych od bardzo wielu czynników sprawczych, nie dających się uwzględnić w jednej teorii lub modelu. Ekonomiści odbierali to uzasadnienie jako wystarczające i nie sięgali w tym momencie, chociaż mogli, po niekonwencjonalną teorię prawdy9. Można powiedzieć, że ustalenia naukowe o charakterze normatywnym, budowane w dyscyplinach nomotetycznych, przyjmują postać praw, które charakteryzują trzy cechy: po pierwsze uniwersalność, czyli obowiązywanie bez wyjątków, po drugie precyzyjność sformułowania oraz po trzecie niebanalne znaczenie konstatacji10. W ekonomii, a może i w innych naukach humanistycznych i społecznych występuje trudność jednoczesnego spełnienia przez powstającą teorię wszystkich trzech postulatów. Spełnienie tylko jednego z nich lub, co bardziej kłopotliwe, dwóch, czyni mało realnym zrealizowanie także ostatniego postulatu. Precyzyjność rywalizuje zatem z banalnością, brak wyjątków z dokładnością, i tak dalej (Czerwiński, 1996, s. 9–10). Przy formułowaniu praw ekonomicznych pojawia się często wyrażenie ceteris paribus na oznaczenie, że prawo działa w sytuacji, gdy nie ulegają zmianie warunki zewnętrzne wprost nie wymienione, bo też w istocie niełatwe do przedstawienia ich w komplecie. 8  Błędy w prognozowaniu pojawiają się nie tylko dla ekonomii. Występują przede wszystkim w przepowiadaniu pogody. 9  Wielcy ekonomiści XVIII i XIX wieku, A. Smith, D. Ricardo, J. Bentham i J.St. Mill, uprawiali ekonomię z nadzieją, że uczynią dla niej to, co wcześniej Newton dał fizyce. Uważali oni, że prawa ekonomiczne są naturalne i przedstawiają opis koniecznych relacji między wielkościami ekonomicznymi, na przykład między popytem i podażą, na wzór zasad mechaniki. A. Marshall, koryfeusz ekonomii przełomu XIX i XX wieku, szukał inspiracji w darwinizmie, a zwłaszcza w tezie o stopniowej ewolucji świata (Buchholz, 1995, s. 233). Ekonomia XX wieku, a szczególnie wyraźnie drugiej jego połowy, nie spoglądała na żadną dziedzinę wiedzy jako na idealny wzór do naśladowania. Za taki nie posłużyła nawet fizyka teoretyczna, która dzięki przyjęciu zasadniczego znaczenia założeń apriorycznych dla budowy nowych sądów wykazuje pewne podobieństwo do ekonomii matematycznej. 10  Błędy w prognozowaniu pojawiają się nie tylko w ekonomii. Występują przede wszystkim w przepowiadaniu pogody.


56

Leszek Jerzy Jasiński

Rezygnacja z dokładności bierze się z niemożliwości konstrukcji ekonomii w sposób zapewniający wysoką zgodność teorii i obserwacji praktycznych, obniżenie wymagań staje się koniecznością. Podobnie jest z pozostałymi dwoma cechami dobrych praw naukowych. Ekonomia dba zatem o prawdę, ale musi to robić z punktu obserwacyjnego, który nie jest z natury rzeczy wolny od ograniczeń. Teorie ekonomiczne służą w dużej części wyjaśnianiu kształtowania się różnych wielkości i przebiegu procesów; z uwagi na bardzo dużą liczbę właściwych im czynników sprawczych nie jest możliwe uwzględnienie, a czasem i odnalezienie ich wszystkich. Dobra teoria powinna wskazywać ponadto na siłę takiego oddziaływania. Konsekwencją tego jest budowanie w ekonomii niemal wyłącznie modeli nominalnych, stanowiących w odróżnieniu od modeli realnych tylko przybliżony obraz rzeczywistości. W swej historii ekonomia nie przeżywała zasadniczych kryzysów podważających na stałe najważniejsze ustalenia uznanych wcześniej teorii głównego nurtu. W każdym razie nie wystąpiły tu sytuacje podobne do niektórych przełomowych wydarzeń w naukach przyrodniczych. Kiedy dominujące wcześniej teorie nie umiały sprostać wyzwaniom stawianym przez życie gospodarcze, pojawiały się teorie nowe, oceniane jako zerwanie z dotychczasowym stanem wiedzy. Na przykład wielki kryzys z lat międzywojennych XX wieku naruszył pozycję powszechnie akceptowanej w tym czasie leseferystycznej teorii polityki gospodarczej. Pojawiło się wtedy stanowisko nowe, które jednak w dużej mierze sankcjonowało i tłumaczyło to, co w gospodarce czynili już politycy; miało ono swe korzenie naukowe w ustaleniach sprzed wielkiego kryzysu11. Po pewnym czasie ta nowa teoria stała się przedmiotem uzupełnień o rodowodzie w starszej ekonomii, również oryginalne jej elementy zaczęto uważać za mieszczące się w pewnym szerokim podejściu opisującym i wyjaśniającym zjawiska gospodarcze. Było to prawdopodobnie następstwem tego, że ekonomia „starzeje się” w szczególny sposób: stare teorie często nie znikają po pojawieniu się teorii nowych, robiących wrażenie wobec nich konkurencyjnych (Buchholz, 1999). Spokojna analiza, prowadzona po zniknięciu efektu właściwego nowościom, prowadziła do wniosku, że różnice między rywalizującymi ze sobą teoriami były mniejsze niż sądzono na początku i posiadały, czasem ukryte, punkty wspólne (Snowdon, Vane, Wynarczyk, 1998, s. 30)12. Na początku XXI w. zachowują przydatność twierdzenia powstałe pod koniec XVIII w., przed rewolucją przemysłową, w całkowicie odmiennych warunkach społecznych i technologicznych13. Ta cecha zbliża ekonomię do filozofii, która w swej dużo dłuższej historii niejednokrotnie udowodniła, że stare teorie 11  Mamy tu na myśli keynesizm, który miał swoich prekursorów, wyprzedzających ustalenia samego J.M. Keynesa (Barber, 1985, s. 242–244). Jednym z nich był polski ekonomista Michał Kalecki. 12  Przykładowo, zwykło się uważać, że monetaryzm stanowi przeciwieństwo keynesizmu, a konfrontację tych teorii przedstawiano jako główny spór ekonomiczny XX wieku. Różnice między nimi są niewątpliwe, jednak obie kładą zasadniczy nacisk na prawidłowe w danym czasie ukształtowanie się w gospodarce zagregowanego popytu, co nie jest właściwe wszystkim teoriom ekonomicznym. 13  Mam tu na myśli ekonomię klasyczną A. Smitha.


ROZUMIENIE PRAWDY W EKONOMII

57

powracają po wiekach w zmienionej postaci. Wyraźne echa poglądów Platona i Arystotelesa można odnaleźć także dzisiaj. Ta pozorna jałowość ekonomii nie ułatwiła ekspansji nieklasycznych sposobów rozumienia prawdy. Wielcy ekonomiści XVIII i XIX w., A. Smith, D. Ricardo, J. Bentham i J.St. Mill, uprawiali ekonomię z nadzieją, że uczynią dla niej to, co wcześniej Newton dał fizyce. Uważali oni, że prawa ekonomiczne są naturalne i przedstawiają opis koniecznych relacji między wielkościami ekonomicznymi, na przykład między popytem i podażą, na wzór zasad mechaniki. A. Marshall, koryfeusz ekonomii przełomu XIX i XX wieku, szukał inspiracji w darwinizmie, a zwłaszcza w tezie o stopniowej ewolucji świata (Buchholz, 1995, s. 233). Ekonomia XX w., a szczególnie wyraźnie drugiej jego połowy, nie spoglądała na żadną dziedzinę wiedzy jako na idealny wzór do naśladowania. Za taki nie posłużyła nawet fizyka teoretyczna, która dzięki przyjęciu zasadniczego znaczenia założeń apriorycznych dla budowy nowych sądów wykazuje pewne podobieństwo do ekonomii matematycznej. W ekonomii jest możliwe – obok dominującego podejścia indukcyjnego – podejście dedukcyjne. Nie jest ono jednak wystarczające, by skonstruować cały gmach wiedzy o gospodarce, w gruncie rzeczy ma znaczenie uzupełniające, a konkretne uzyskane tak rezultaty są warte tyle, co założenia, przy których powstały. Historyk M. Kula wyraził opinię o braku możliwości ustalenia prawdy na gruncie swej dyscypliny naukowej. Jego zdaniem w historii nie da się dojść dostatecznie blisko prawdy, a nawet nie istnieje „prawda jedna i jednoznaczna”. Co znamienne, widzi on większe możliwości tworzenia sądów niewątpliwych w przypadku budowy zdań ogólnych, najczęściej bliskich socjologii, niż przy analizie konkretnych faktów z przeszłości. Z drugiej strony nie neguje on zasadności karania za tak zwane kłamstwo oświęcimskie w Niemczech i za negowanie zbrodni hitlerowskich i komunistycznych w Polsce (Kula, 2004, s. 447, 454–455), co przecież wymaga posiadania pewności odnośnie do minionych zdarzeń. W nauce historycznej nie jest to stwierdzenie nowe, w latach 70. L.J. Goldstein doszedł do wniosku o braku różnicy między faktem historycznym a jego opisem dokonywanym przez historyka. W konsekwencji kryterium oceny rezultatów badania staje się prawomocność narracji, czyli zgodność opisu przeszłości z uznanymi metodami postępowania naukowego (Goldstein, 1976). J. Topolski we wcześniejszej swej pracy, pisanej z pozycji marksistowskich14, uznał, że w historii „dąży się tutaj do pewnego, nieosiągalnego nigdy w całości ideału – prawdy”, którą rozumiał zgodnie z tradycją klasyczną; zastrzegł się jednak, że historyk zmierza do czegoś więcej niż do rekonstrukcji przeszłości (Topolski, 1987, s. 6, 7, 10). Ten sam autor w późniejszej pracy, w której nie powołał się już na marksizm, uznał klasyczną teorię prawdy za nie do utrzymania w historii, chociaż zamiar historyka dotarcia do prawdy potraktował pozytywnie pod warunkiem wyzbycia się przez niego przeświadczenia, że na pewno jest jej bliski (Domańska, Topolski, Wrzosek, 1994, 14  Marksizm akceptował klasyczną definicję prawdy, ale za kryterium dochodzenia do niej uważał praktykę. Tego połączenia rozumienia prawdy i metody dochodzenia do niej nie charakteryzowała wewnętrzna zgodność.


58

Leszek Jerzy Jasiński

s. 34). Zaznaczył również, że w narracji historycznej wszystkie zdania mogą być prawdziwe, ale zbudowana z nich całość prawdziwa być nie musi. Czy doświadczenia ekonomii stanowią argument przeciwko nieklasycznym teoriom prawdy? Jeżeli tak jest, posiada on tylko częściową siłę przekonywania, głównie z powodu ograniczonego znaczenia ekonomii w ogrodzie wszystkich nauk. W każdym razie nawet na tym bardzo pragmatycznym obszarze nauki zauważa się dążenie do odnajdywania prawdy rozumianej jako stan faktyczny. I chociaż nie jest łatwo badaczom odnaleźć całą prawdę i pozbyć się powracających wątpliwości wobec własnych ustaleń, skutkiem czego prawda pozostaje ciągle częściowo ukryta, uznaje się, że jest ona tylko jedna.

BIBLIOGRAFIA Ayer A.J. (1997), Filozofia XX wieku, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Barber W.J. (1985), The History of Economic Thought, Penguin, London. Blaug M. (1995), Metodologia ekonomii, PWN, Warszawa. Blaug M. (2000), Teoria ekonomii. Ujęcie retrospektywne, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Buchholz T.G. (1995), From Here to Economy, Plume, New York. Buchholz T.G. (1999), New Ideas from Dead Economists. An Introduction to Modern Economic Thought, Penguin, London. Czerwiński Z. (1996), Czy ekonomia jest nauką, Wykłady Rektorskie, Akademia Ekonomiczna, Kraków. Domańska E., Topolski J., Wrzosek W. (1994), Między modernizmem a postmodernizmem. Historiografia wobec zmian w filozofii historii, Wyd. Naukowe UAM, Poznań. Feyerabend P.K. (1975), Against Method. Outline of an Anarchistic Theory of Knowledge, NLB, London. Galarowicz J. (1992), Na ścieżkach prawdy. Wprowadzenie do filozofii, Wyd. Naukowe PAT, Kraków. Goldstein L.J. (1976), Historical Knowing, University of Texas, Austin. Greń J. (1972), Gry statystyczne i ich zastosowania, PWE, Warszawa. Hausman D.M. (1992), The Inexact and Separate Science of Economics, Cambridge University Press, Cambridge. Hoover K. (2000), Causality in Macroeconomics, Cambridge University Press, Cambridge. International Encyclopedia of Social and Behavioral Sciences (2001), Elsevier, Amsterdam. Kamiński S. (1989), Filozofia nauki w: Encyklopedia katolicka, t. V, KUL, Lublin. Kuhn T. (1968), Struktura rewolucji naukowych, PWN, Warszawa. Kula M. (2004), Krótki raport o użytkowaniu historii, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Lakatos I. (1978), The Methodology of Scientic Research Programmers, J. Worrall, G. Curie (red.), Cambridge University Press, Cambridge. Landreth H., Colander D.C. (1998), Historia myśli ekonomicznej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Laudan L. (1977), Progress and its Problems, Routledge and Kegan Paul, London.


ROZUMIENIE PRAWDY W EKONOMII

59

McCloskey D.N. (1985), The Rhetoric of Economics, University of Wisconsin Press, Madison. Mirowski P. (1989), More Heat than Light, Cambridge University Press, Cambridge UK. Pawłowski T. (1969), Metodologiczne zagadnienia humanistyki, PWN, Warszawa. Philippe M.D. (2003), Pielgrzymowanie filozoficzne. List do przyjaciela, Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu, Lublin. Podsiad A. (2000), Słownik terminów i pojęć filozoficznych, PAX, Warszawa. Snowdon B., Vane H., Wynarczyk P. (1998), Współczesne nurty teorii makroekonomii, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Soros G. (1999), Kryzys światowego kapitalizmu. Zagrożenia dla społeczeństwa otwartego, Muza, Warszawa. Stępień A.B. (1976), Wstęp do filozofii, TNKUL, Lublin. Tatarkiewicz W. (1970), Historia filozofii, t. III, PWN, Warszawa. Topolski J. (1987), Prawda i fałsz w historii, KAW, Poznań. Życiński J. (1983), Język i metoda, Znak, Kraków.

STRESZCZENIE W drugiej połowie XX wieku upowszechniły się w nauce nieklasyczne definicje prawdy. Miało to ogromne znaczenie dla sposobu rozumienia ustaleń teoretycznych i praktycznego ich wykorzystywania. Przemiany w filozofii nauki nie ominęły ekonomii, jednak klasyczna definicja prawdy posiada – jak się wydaje – kluczowe znaczenie w teorii gospodarki. Słowa kluczowe: klasyczna definicja prawdy, nieklasyczne definicje prawdy, paradygmat, falsyfikacja, pozytywizm, wynikanie, wnioskowanie indukcyjne.

Understanding of Truth In Economics ABSTRACT In the second half of XX century heterodox definitions of truth found recognition in scientific research. This development was pivotal for both theorizing and applied research. Economics was not exempt from the changes in the philosophy of science, however the orthodox definition of truth seems to predominate in economic theory. Keywords: orthodox definition of truth, heterodox definitions of truth, paradigm, falsification, positivism, inference, induction. JEL Classification: B30, B41



Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

Bartosz Scheuer, Metafizyka ekonomii Bartosz Scheuer*

METAFIZYKA EKONOMII Przez „poznawalność”, trzeba zaznaczyć, nie rozumiem tego, co może być poznane metodą percepcji zmysłowej, ani tego, co może zrozumieć umysł, ale raczej to, o czym można powiedzieć, że posiada Znaność czy też Poznawalność, a przynajmniej coś, o czym można pogadać z kolegami. Woody Allen, Moja filozofia The Key of Joy is Disobedience Aleister Crowley

1. UWAGI WSTĘPNE W pracy Metafizyczne wątki w ekonomii K. Zorde stwierdza, iż „świat fizykalny i metafizyczny tworzą kontinuum. Jeśli za (umowne) kryterium demarkacji przyjmiemy moment empirycznego poznania, to możemy zaobserwować, że granica między światem fizykalnym a metafizykalnym (...) nie jest jednoznaczna (...), jest płynna (kurczy się i rozszerza wraz z degeneracją lub ekspansją wiedzy)” (Zorde, 2004, s. 37). Gdy stwierdzenie to potraktuje się jako przesłankę przyjmowaną przez większość współczesnych ekonomistów (co wydaje się założeniem całkiem rozsądnym), to można uznać, iż sprawa obecności twierdzeń metafizycznych w ekonomii jest, przynajmniej co do swej istoty, rozwiązana. Rozwiązanie to ma w tym ujęciu stricte Popperowski, a lepiej Lakatosiański, *  Katedra Ekonomii i Badań nad Rozwojem na Wydziale Inżynieryjno-Ekonomicznym Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu (bartosz.scheuer@ue.wroc.pl).


62

Bartosz Scheuer

charakter i oznacza, iż – po pierwsze – być może „technicznie” istnieje problem rozdzielenia obu porządków (metafizycznego i empirycznego), ale zasada ów rozdział regulująca jest znana (poznawalność empiryczna), po drugie, że twierdzenia metafizyczne są w związku z tym tożsame z sądami, które, choć niesprawdzalne empirycznie, nie są pozbawione sensu (co byłoby równoznaczne z odrzuceniem neopozytywistycznej wizji nauki wolnej od metafizyki) i mogą stanowić heurystycznie istotny element tego, co Lakatos określił jako Naukowe Programy Badawcze i, po trzecie, że można je traktować jako prawomocny składnik naukowych wypowiedzi na temat rzeczywistości. Co więcej, jeśli uwzględni się dodatkowo, iż – pomimo pewnych w tym względzie zastrzeżeń – falsyfikacjonizm nadal stanowi oficjalne stanowisko metodologiczne przyjmowane w ekonomii głównego nurtu1, to nie może dziwić fakt, że rola metafizyki w ekonomii rzeczywiście zostaje zredukowana najczęściej do określenia empirycznie niesprawdzalnych (metafizycznych właśnie) twierdzeń należących do twardego rdzenia oraz podlegających empirycznemu testowaniu twierdzeń tworzących pas ochronny. Konsekwentnie, w takim ujęciu można by przykładowo uznać, iż metafizyczne „jądro” ekonomii głównego nurtu stanowi „rodzaj analizy (...) skoncentrowanej na stanie równowagi (...) traktowanej jako wynik dążenia racjonalnych i świetnie poinformowanych podmiotów (...) do optymalizacji swych celów przy danych zasobach i w określonych warunkach instytucjonalnych” (GodłówLegiędź, 2010, s. 20). A zatem, innymi słowy rzecz tę ujmując, że nieodłącznym składnikiem ekonomicznego oglądu rzeczywistości są – niesprawdzalne empirycznie – ontologiczne przesądzenia o istnieniu stanu nazywanego równowagą, do którego gospodarka, choćby potencjalnie tylko, zmierza/nie zmierza lub w którym się znajduje/nie znajduje, oraz podmiotów, których najbardziej istotną cechę określa się jako racjonalność. Prawomocność tych przesądzeń zależy oczywiście od uznania całego programu za – empirycznie i teoretycznie – postępowy, a to z kolei wynika, w największym skrócie, z odporności twierdzeń empirycznych z pasa ochronnego na falsyfikację, niemniej jednak nie zmienia to faktu, iż ekonomiści mogą bez obaw przesądzenia te traktować (pomimo ich empirycznej niesprawdzalności) jako składowe formułowanych przez siebie opisów rzeczywistości gospodarczej i jednocześnie zasadnie twierdzić, że ich teorie mają charakter empiryczny (czyli że ostatecznie prawomocność tych teorii wynika z konfrontacji wyprowadzanych z nich implikacji z danymi doświadczenia). 1 Oczywiście konsens w tej kwestii zdaje się obecnie załamywać, niemniej jednak nie zmienia to faktu, iż falsyfikacjonizm nadal zajmuje centralne miejsce w metodologicznym dyskursie w ekonomii. W tym kontekście nie należy też zapominać o zastrzeżeniach M. Blauga co do stosowania przez ekonomistów jedynie tzw. „nieszkodliwego” falsyfikacjonizmu (zob. Blaug, 1995, s. 175) oraz poglądu Backhouse’a, iż można mieć poważne wątpliwości co do tego, czy falsyfikacjonizm ów jest dla ekonomistów tym samym, czym jest on w Popperowskim, czyli źródłowym ujęciu tego stanowiska (zob. Wojtyna, 2000, s. 20–21).


METAFIZYKA EKONOMII

63

2. SŁABOŚCI RETORYCZNEJ KRYTYKI MODERNISTYCZNEGO UJĘCIA METAFIZYKI W EKONOMII Wobec takiego rozumienia metafizyki w ekonomii wysuwane są oczywiście różnego rodzaju argumenty krytyczne; stanowią one najczęściej element ogólnej krytyki kierowanej pod adresem metodologii stosowanej w ekonomii, przy czym zazwyczaj za najbardziej radykalne w tej kwestii stanowisko, uznaje się podejście retoryczne. W najbardziej znanej pracy z tego nurtu The Rhetoric of Economics, D. McCloskey wskazuje chociażby, że metodologia ta jest w swej istocie mimo wszystko modernistyczna (co utożsamia zasadniczo z neopozytywistycznymi poglądami na naukę), gdyż to modernizm ostatecznie kształtuje „gramatykę dyskursu” metodologicznego w ekonomii. Ponadto argumentuje, iż falsyfikacja jako metoda testowania twierdzeń empirycznych zwyczajnie nie jest przez ekonomistów stosowana, gdyż – podobnie jak ma to miejsce w innych naukach – to raczej fakty dostosowuje się do uznawanej z góry za obowiązującą teorii, ergo falsyfikację zastępuje w praktyce afirmacja (co najbardziej wyraźnie widać w ekonometrii) (McCloskey, 1998, s. 143–144). Wydaje się, że – wbrew powszechnie panującej na ten temat opinii – krytyka ta jest zbyt mało radykalna. McCloskey uznaje bowiem, że modernizm jest już po prostu przestarzałym poglądem w filozofii i to głównie dlatego, że z jego akceptacją wiążą się zbyt restrykcyjne wymogi wobec teorii naukowych; następnie wyprowadza wniosek, iż wobec tego również w ekonomii powinniśmy zrezygnować z Metodologii na rzecz metodologii, co oznacza, że zamiast podejmowania prób ustalenia obiektywnych kryteriów waloryzacji teorii naukowych oraz wyznaczania w związku z tym kryterium demarkacji, należałoby raczej skupić się na metodach argumentacji konstruowanych przez ekonomistów oraz na sposobach dyskursywnego funkcjonowania konkretnych koncepcji teoretycznych. Innymi słowy, rozważania metodologiczne odsyła McCloskey do analizy dyskursu i języka, co jest koncepcją słuszną, niemniej jednak – w proponowanych przez podejście retoryczne rozwiązaniach – zbyt wąsko interpretowaną. Oczywiście należy w tym kontekście zwrócić uwagę na fakt, iż rzeczywiście w filozofii w XX wieku miał miejsce znaczący przełom, który – za Schnädelbachem – można określić jako odejście od paradygmatu mentalistycznego ku paradygmatowi lingwistycznemu (Filozofia…, 1995, s. 90), a co w bardziej powszechnym użyciu funkcjonuje, jako zwrot lingwistyczny (linguistic turn). Tym jednak, co jest najbardziej dla tych rozważań istotne, jest raczej to, iż w dużej mierze wskutek tegoż lingwistycznego zwrotu w wieku XX uległ załamaniu także cały projekt neopozytywistyczny, który – począwszy od Traktatu logiczno-filozoficznego Wittgensteina – miał ostatecznie dopełnić modernistyczną wizję nauki pojmowanej, jako wolny od metafizyki, zunifikowany gmach wiedzy pewnej i prawdziwej, wznoszący się – co ważne – wyłącznie na fundamencie empirycznym. Jak słusznie zauważył w tej kwestii L. Nowak „jest (...) coś zupełnie wyjątkowego w historii Koła Wiedeńskiego. Jest tym fakt, że empiryzm logiczny sam odkrył, iż jego sta-


64

Bartosz Scheuer

nowisko było nie do utrzymania” (Nowak, 1996, s. 307). Przede wszystkim okazało się bowiem, że – jakkolwiek by ich nie określać (jako protokolarne czy elementarne) – nie istnieją żadne zdania, których treść mogłyby stanowić wyłącznie sprawozdania z bezpośrednich danych zmysłowych, że zatem musimy się w konsekwencji pogodzić z tym, iż każdy ogląd świata jest teoretycznie zapośredniczony i wreszcie, że przedmiotem naszych odniesień poznawczych nie są ani obiektywne stany rzeczy, ani fakty od poznania niezależne, ani też bezpośrednie dane doświadczenia. Oznacza to w pierwszej kolejności, że nie do utrzymania jest przyjmowanie – nawet umowne – za kryterium demarkacji pomiędzy twierdzeniami metafizycznymi i empirycznymi momentu empirycznego poznania, a dokładniej, że „koncepcja metafizyki jako ekstensji świata fizykalnego poza empiryczne poznanie” (Zorde, 2004, s. 41), która podstawę takiego kryterium stanowi, wymagałaby akceptacji pewnego zestawu przesądzeń ontologicznych i epistemologicznych, które właśnie wskutek upadku neopozytywizmu, zdaje się, utraciły swoją prawomocność. Warto przy tym podkreślić, że zarzut ten dotyczy w równej mierze neopozytywistycznego kryterium weryfikacji (ewentualnie konfirmacji), jak też Popperowskiego czy Laktosiańskiego falsyfikacjonizmu2, a zatem w ostatecznym rozrachunku wszystkiego, co stanowi fundament ekonomicznej metodologii i co pośrednio wyznacza kryterium pozwalające definiować metafizykę. Wnioski z powyższych rozważań są więc następujące: po pierwsze, metodologia ekonomiczna, a w konsekwencji przedstawiona na wstępie wizja metafizyki uznawana w ekonomii, mają – faktycznie, jak twierdzi McCloskey – charakter modernistyczny, niemniej jednak kluczowe znaczenie ma nie to jedynie, że dyrektywy metodologiczne są w związku z tym po prostu „filozoficznie przestarzałe”, ale przede wszystkim, że ich fundament stanowią przesądzenia filozoficzne, które są nie do utrzymania; po drugie natomiast, jeśli rzeczywiście swego rodzaju lekarstwem na identyfikowany przez wielu ekonomistów (szczególnie w perspektywie obecnego kryzysu) heurystyczny impas, miałoby być zwrócenie w ekonomii większej uwagi na retorykę i dyskurs, a ogólnie na język, to zwrot ten nie może być postrzegany tak wąsko, jak czynią to choćby McCloskey i Klamer, uznający, iż chodzi tu głównie o kwestie „perswazyjnej jakości” argumentów, ich klarowności i zrozumiałości. Twierdzę bowiem, iż modernistyczny charakter ekonomicznej metodologii oraz ekonomicznej wizji metafizyki (w której kryterium demarkacji pozwalające wskazać obecne w ekonomii twierdzenia metafizyczne stanowi poznawalność 2 Zwyczajnie za A. Chmielewskim przyjmuję, iż Popperowska koncepcja zdań bazowych jako potencjalnych falsyfikatorów hipotez naukowych dziedziczy pewną nieusuwalną wadę zdań protokolarnych (zob. Chmielewski, 1995, s. 218). Otóż, zdania te, jeśli nie jest możliwe, aby stanowiły sprawozdania z bezpośrednich danych doświadczenia, mogą być ostatecznie uznane za obowiązujące jedynie na mocy konwencji, czyli arbitralnej decyzji społeczności badaczy (czego Popper miał świadomość i co explicite deklarował, ale czego kłopotliwych konsekwencji dla swojej koncepcji racjonalizmu krytycznego nie był w stanie zaakceptować). Powoduje to, że wiedza naukowa staje się w ten sposób przede wszystkim kulturowo uwarunkowana, a to właśnie Popper i Lakatos konsekwentnie negowali.


METAFIZYKA EKONOMII

65

empiryczna), wynika przede wszystkim z przyjęcia następujących przesądzeń ontologicznych i epistemologicznych: 1) porządki bytu i wiedzy są od siebie oddzielone; 2) poznanie stanowi medium pomiędzy nimi, a jego wyniki są prawomocne, gdyż zakłada się zgodność tychże porządków, obiektywne istnienie przedmiotów poznania oraz możliwość bezpośredniego, poznawczego do nich dotarcia; 3) paradygmatyczną relacją poznawczą jest w konsekwencji relacja podmiotowoprzedmiotowa, co oznacza, iż w odniesieniach poznawczych „odkrywane” są elementy bytu od poznania niezależne, a podmiot przyjmuje postawę wyłącznie bierno-receptywną; 4) język spełnia rolę jedynie biernego narzędzia komunikowania o wynikach poznania ergo przyjmowaną implicite koncepcją języka jest jego desygnacyjna teoria, która – w największym uproszeniu – sprowadza odniesienia językowe do czynności biernego oznaczania przedmiotów tychże odniesień za pomocą słów i zdań; 5) kryterium waloryzacji odniesień tak poznawczych, jak i językowych, stanowi klasycznie, korespondencyjnie rozumiana prawdziwość, co oznacza, iż instancją ostatecznie rozstrzygającą o prawomocności konkretnych koncepcji teoretycznych są, niezależne od procesów poznawczych, dane doświadczenia. Tylko w takiej perspektywie kryterium empirycznej poznawalności jest w ogóle zrozumiałe, a zatem tylko przy uznaniu tych przesądzeń sprawa rozdziału metafizyki od twierdzeń empirycznych staje się kwestią, być może realizacyjnie kłopotliwą, niemniej jednak – w ostatecznym rozrachunku – wyłącznie „techniczną”: niemetafizyczne jest zwyczajnie w tym ujęciu wszystko to, co empirycznie sprawdzalne, a sprawdzalność owa tożsama jest z – choćby i falsyfikacjonistycznie rozumianą – konfrontacją twierdzeń z bezpośrednimi danymi doświadczenia.

3. KONSTRUKTYWISTYCZNE ROZWIĄZANIE PROBLEMU TWIERDZEŃ METAFIZYCZNYCH Problem zaczyna się jednak, gdy powyższe przesądzenia uzna się za problematyczne, a szczególnie gdy – w duchu filozofii kantowskiej – podważy się pierwsze i drugie z nich. Otóż, przynajmniej jeśli zasadne są ustalenia znaczącej części XX-wiecznej filozofii, podmiot nie spełnia w poznaniu roli wyłącznie biernej, ale to, co jawi mu się w poznaniu, jest w dużej mierze (a w wersjach radykalnych wyłącznie) w aktach poznawczych konstruowane, a nie odkrywane. Jak stwierdza w tej kwestii von Glasersfeld „generalny pogląd na akty poznawcze (activity of knowing), wiedzę której one dostarczają oraz teorię tejże wiedzy, która opisuje zasadniczo, jak cały ten proces przebiega, jest wciąż w znaczący sposób uwarunkowany starym przekonaniem,


66

Bartosz Scheuer

iż to, o czym mamy wiedzieć, jest tam już, zanim ta wiedza będzie nam dana (what we come to know is there before we know it). Jest to zatem postrzegane jako proces odkrycia (...), a zatem doświadczenie i procesy kognitywne nie mają [w tym ujęciu – B.S.] żadnego znaczącego wpływu na to, co jest poznawane. Jednak w chwili gdy zrozumie się, iż percepcje i obserwacje nie opadają jak płatki śniegu na biernego odbiorcę, ale są rezultatem działań podejmowanych przez aktywny podmiot poznawczy, powstaje poważny problem, czym te działania są oraz jak przebiegają” (Glasersfeld, 1996, s. 280). Innymi słowy, przekonanie o rozłączności porządków bytu i wiedzy jest nie do utrzymania, gdyż przedmioty naszego poznania nie „czekają” biernie na odkrycie, ale są w poznaniu konstruowane ergo byty, fakty, a ogólnie „rzeczywistość” (świat ontyczny) jawią się w poznaniu o tyle tylko, o ile je uprzednio koncepcyjnie skonstruujemy (Glasersfeld, 1996, s. 281). Oczywiście konstrukcje te nie są dowolne, jednak tym, co nas w „poznawczej fantazji” ogranicza, nie jest „świat tam na zewnątrz”, ale dyskurs rozumiany jako społeczne procesy wiedzotwórcze; przykładowo, zgodnie z tym ujęciem, w Popperowskiej wizji nauki zapewniający tejże nauce prawomocność fundament w postaci zdań bazowych nie stanowi biernego sprawozdania z doświadczenia, ale jest społecznie tworzonym zbiorem przekonań, co do tego, co i jak istnieje; inaczej rzecz ujmując, zdania te, mając w rzeczywistości charakter akceptowanej przez wspólnotę badaczy konwencji, są arbitralne jedynie w tym sensie, że ich obowiązywanie nie zależy od „porządku bytu”, ale od „porządku dyskursu”3. Ujęcie to ma jednak jeszcze inne, daleko idące konsekwencje; po pierwsze zgodnie z nim należy uznać, iż „nauka jest faktem kultury, a nie natury (i) zarówno jej przedmiot, jak i metoda winny być postrzegane (...) jako kulturowe kreacje uzyskujące status ‘twardej rzeczywistości’ (przedmiot) i ‘pewnej metody’ (jedynie) w wyniku zapomnienia procesu swej kulturowej konstrukcji” (Szahaj, 2004, s. 20); po drugie, jest ono równoznaczne z przyjęciem stanowiska antyreprezentacjonistycznego, „wedle którego nie należy patrzeć na język jak na zwierciadło niezależnej od języka rzeczywistości, lecz raczej jak na zbiór narzędzi społecznego działania oraz aktywny czynnik współkonstytuowania tego, co jest poznawane” (Szahaj, 2004, s. 21); po trzecie wreszcie, oznacza odrzucenie klasycznej, korespondencyjnej koncepcji waloryzacji odniesień poznawczych, gdyż – jak stwierdza Rorty – „prawda nie jest na zewnątrz, (...) tam, gdzie nie istnieją zdania, nie ma prawdy, (...) (ponieważ) zdania są elementami ludzkich języków, a języki ludzkie to twory człowieka” (Rorty, 2009, s. 23). Dokonane w ten sposób „rozmontowanie” modernistycznych przesądzeń filozoficznych skutkuje także – co dla roli sądów w ekonomii uznawanych za metafizyczne ma niebagatelne znaczenie – całkowitą zmianą postrzegania dwóch zagadnień: ontologicznej kwestii istnienia oraz epistemologicznej kwestii poznawalności. Skoro bowiem procesy wiedzotwórcze zostają „uwewnętrznione” w dyskursie, a więc skoro nawet to, co można by potraktować jako odpowiedniki 3 Popper oczywiście nie zgadzał się ze stricte konstruktywistycznymi implikacjami swojej koncepcji, gdyż, uznając konwencjonalny charakter zdań bazowych, zarazem odrzucał całkowite „uwewnętrznienie” procesów wiedzotwórczych w dyskursie.


METAFIZYKA EKONOMII

67

Popperowskich zdań bazowych, stanowi efekt społecznej konwencji, to w tym ujęciu należy, w duchu „późnego” Wittgensteina, stwierdzić, że „’istnieć’ to tyle, co być składnikiem gry językowej, powodującej naszymi myślami i czynami” (Sady, 1982, s. 3); jednocześnie, także poznanie staje się w tym kontekście procesem społecznie uwarunkowanym, gdyż „rozglądając się wokół rozpoznajemy – bezpośrednio lub pośrednio – nie dane zmysłowe, ale byty postulowane przez przyjęte teorie – i to one stanowią właściwy przedmiot naszej wiedzy” (Sady, 2000, s. 32), a zatem „poznać znaczy więc przede wszystkim – według danych założeń ustalić narzucające się siłą rzeczy rezultaty” (Fleck, 2006, s. 70). W tym kontekście dość łatwo dostrzec, dlaczego proste, rzec można „techniczne”, kryterium momentu empirycznej poznawalności jako pozwalającego dokonać rozdziału metafizyki od niemetafizyki nie daje się utrzymać, tak jak nie dają utrzymać się stanowiące jego podstawę przesądzenia filozoficzne. Otóż, wraz z załamaniem się idei bezpośrednich danych doświadczenia jako ostatecznej instancji waloryzacji odniesień poznawczych załamuje się też idea modernistycznie pojmowanej empirycznej poznawalności jako relacji z niezależnym od poznania bytem. Problem z falsyfikacjonizmem, przykładowo, nie polega więc – jak głosi McCloskey – na tym, że fakty dobierane są tak, aby potwierdzały teorię, a nie jej zaprzeczały, ale na tym, iż fakty konstruowane są wraz z teorią; „widzimy” zatem głównie to, co naszą teorię potwierdza, dlatego że w poznaniu jawią nam się „byty postulowane przez nasze teorie”; ujmując to w modernistycznej terminologii, która jednak w ten sposób się załamuje, poznawalność empiryczna nie może stanowić kryterium demarkacji, gdyż to twierdzenia metafizyczne decydują o tym, co empirycznie może być poznane, ergo po pierwsze w poznaniu jawić będzie się nam to, co wskutek metafizycznych sądów zostanie uznane za możliwy składnik – teraz już dyskursywnie konstruowanej – „rzeczywistości” i po drugie, sama koncepcja poznawalności empirycznej staje się w tym rozumieniu kategorią metafizyczną lub przynajmniej „metafizycznie uwarunkowaną”. Koncepcja metafizyki musiałaby zgodnie z powyższym podejściem zostać utożsamiona z ogółem dyskursywnych procesów wiedzotwórczych; w nich rozstrzyga się bowiem choćby to, co zostanie uznane za „empirycznie poznawalne”, co będzie zatem stanowić fakt i czym jest ów moment poznawalności empirycznej. Niemniej stwierdzić trzeba od razu, iż takie ujęcie pojęcia metafizyki jest właściwie pozbawione jakiegokolwiek heurystycznego znaczenia, gdyż w żaden istotny sposób nie przyczynia się do zrozumienia, w jaki sposób wiedza naukowa jest tworzona, a wręcz – jako obciążone modernistycznymi konotacjami i w modernistycznym paradygmacie filozoficznym skonstruowane – z konieczności niejako odsyła do wymienionych wcześniej filozoficznych przesądzeń i błędnie w ten sposób sugeruje, iż to niezależna od procesów poznawczych „rzeczywistość” rozstrzyga o tym, co poznawalne jest, a co, poznawalnym nie będąc, należy zaliczyć do tejże metafizyki właśnie; błędnie także wskazuje na byt od poznania niezależny jako ostateczną instancję waloryzacji odniesień poznawczych, ponieważ w tym ujęciu, jeśli użyć z kolei terminologii Lakatosiańskiej, nie jest tak, że metafizyczny twardy rdzeń generuje pas ochronny twierdzeń, które „zderzają się”


68

Bartosz Scheuer

z kolei z faktami, pojmowanymi jako obiektywne stany rzeczy lub bezpośrednie dane zmysłowe (a ogólnie coś od elementów wiedzy naukowej niezależnego) w testach empirycznych, ale ów twardy rdzeń wytwarza zarówno twierdzenia, jak i fakty. Jeszcze inaczej rzecz tę ujmując, można stwierdzić, iż żaden element wiedzy nie odsyła „poza” dyskurs, a ponadto, ponieważ w procesach wiedzotwórczych jednocześnie konstruowane są teorie, fakty oraz testy empiryczne, żaden także z tych elementów nie może być uznany za stały i niezmienny.

WNIOSKI Można w tej perspektywie wskazać, jakie implikacje miałoby takie podejście dla postrzegania problemów teoretycznych i metodologicznych w ekonomii. Przykładowo, należałoby stwierdzić, iż przekonanie o istnieniu równowagi i w pełni racjonalnych podmiotów powoduje, iż w poznaniu będą się nam jawić byty, których istnienie z kolei pozostawać będzie w jakiejś relacji z tymi dwoma, względem pozostałych nadrzędnymi, pojęciami. Jako fakty pojawiać się zatem będą, choćby ujemnie nachylone krzywe popytu, ewentualnie konsumenci dokonujący wyborów na podstawie określonej struktury preferencji; mogą również pojawić się krzywe o nachyleniu dodatnim lub podmioty dokonujące wyborów nieracjonalnych, niemniej jednak za każdym razem będzie to coś, co stanowić będzie konstrukt oparty na pojęciach racjonalności i równowagi i tylko dzięki nim możliwy; to bowiem nie byt, ale te pojęcia umożliwiają nam w ogóle „widzenie” tych elementów, a powstałe w ten sposób wrażenie narzucającej się siłą rzeczy konieczności ich pojawienia nakazuje umieszczać je w obiektywnej, „twardej” rzeczywistości. Innymi słowy, racjonalność i równowaga stanowią w tym ujęciu tzw. czynne elementy wiedzy, założenia przyjmowane implicite w danej społeczności, a ujemnie nachylone krzywe popytu – elementy bierne, czyli owe narzucające się siłą rzeczy wyniki poznania (Fleck, 2006, s. 70); co jednak najbardziej istotne, faktem naukowym jest w tym momencie relacja tychże pojęć, gdyż żadnego z elementów całej tej konstrukcji nie da się zrozumieć (ani poznać i „zobaczyć”) bez pozostałych. Próba zatem dokonania rozdziału twierdzeń (pojęć, elementów) metafizycznych (racjonalności, równowagi) i fizykalnych (krzywe popytu, a lepiej wielkość popytu rynkowego), już tym bardziej gdyby chciało się dokonać jej na podstawie kryterium poznawalności empirycznej, zostaje – jak łatwo zauważyć – nie tyle unieważniona, co w ogóle przestaje być zrozumiała, a zatem modernistycznie pojmowana metafizyka staje się pojęciem w ogóle pozbawionym sensu; w poznaniu bowiem zwyczajnie „nie widzielibyśmy” krzywych popytu tegoż popytu wielkości, gdyby nie przyjęcie pojęcia równowagi, a tej z kolei nie rozumielibyśmy, gdyby nie owe krzywe popytu. Na tej samej zasadzie problemy teoretyczne, które są aktualne w ekonomii jako nauce (i w tym sensie prawomocne), należałoby uznać za wynikające przede wszystkim z ciągłej fluktuacji sieci pojęć obecnych w dyskursie. Przykładowo, problemem takim jest kwestia racjonalności zachowań podmiotów ekonomicznych


METAFIZYKA EKONOMII

69

i możliwość zajęcia wobec niej różnorakich stanowisk teoretycznych. I tak Frydman i Goldberg stwierdzają chociażby, że „ekonomiści behawioralni ze swej strony odkryli wiele niezgodności pomiędzy tym, jak uczestnicy rynku ‘faktycznie’ się zachowują, a standardowymi modelami zachowania racjonalnego. Nie uznali jednak tych wyników za dowód, że główny problem podejścia standardowego polega na tym, iż racjonalne zachowanie nie jest w nim właściwie modelowane. Doszli raczej do wniosku, że uczestnicy rynku są nieracjonalni” (Frydman, Goldberg, 2009, s. 11). Można jednak w pierwszej kolejności zapytać: co nakazywało ekonomistom behawioralnym poszukiwać w „rzeczywistości” racjonalnie zachowujących się uczestników rynku? Otóż nie stanowił przyczyny tego fakt, że bezpośrednie dane doświadczenia wskazywały na istnienie takiej cechy działań jak racjonalność, ale to samo pojęcie pozwalało konstruować fakty, w których podmioty „jawiły się” w podejściu standardowym jako racjonalne lub w ekonomii behawioralnej nieracjonalne. Na takiej samej zresztą zasadzie Frydman i Goldberg, korzystając z dostępnych w dyskursie pojęć, konstruują fakt posiadania przez działające podmioty niedoskonałej wiedzy (a nie bycia przez nie nieracjonalnymi, jak by chcieli behawioryści), wykonując niejako kolejny „ruch” w grze językowej, której efektem jest niekończący się proces przesunięć znaczeniowych podstawowych pojęć, konstytutywnych dla danej dziedziny. W ostatecznym zatem rozrachunku wniosek z powyższych rozważań wydaje się paradoksalnie zbieżny z neopozytywistycznym roszczeniem do usunięcia metafizyki z nauki. Jak łatwo się jednak domyślić, wniosek ten nie ma nic wspólnego z neopozytywistyczną wizją nauki, a wręcz przeciwnie wynika dokładnie z jej zanegowania. Metafizyka w ekonomii, jak zresztą w każdej innej nauce empirycznej jest bowiem niemożliwa, o ile będziemy ją rozumieć tak, jak Wittgenstein (jako zbiór zdań nieweryfikowalnych i wobec tego bezsensownych) lub jak Popper (jako zbiór twierdzeń jedynie empirycznie niesprawdzalnych, ale niepozbawionych przez to sensu). W obu bowiem przypadkach rozumienie to odsyła do modernistycznego paradygmatu filozoficznego, w którym obowiązują wymienione powyżej przesądzenia, w szczególności zaś to, iż porządki bytu i wiedzy są od siebie niezależne, z czego z kolei wynika, że byt „czeka” niejako na odkrycie, a my, w swoich aktach poznawczych, tego odkrycia dokonujemy. Tymczasem, jak stwierdza w tej kwestii Gurczyńska-Sady, „cała tajemnica receptywności leży (...) w tym tylko, że to, co antycypowane, postrzegamy jako recypowane” (GurczyńskaSady, 2010, s. 16), ergo „widzimy” nie to, co istnieje niezależnie od naszych aktów poznawczych, ale to, co „widzieć” możemy za pomocą pojęć będących efektem kolektywnego procesu wytwarzania wiedzy. Powyższe rozważania pozwalają także stwierdzić, że prawdą jest, iż przekonania w rodzaju tych o istnieniu równowagi czy w pełni racjonalnych podmiotów spełniają w ekonomii heurystycznie istotną rolę; nie jest tak jednak dlatego, że – pozostając w obszarze metafizyki – jedynie przyczyniają się one do rozwoju ekonomii jako nauki i dostarczają teoriom „zewnętrznego bodźca” (Zorde, 2004, s. 33), ale z tego przede wszystkim powodu, iż poznanie czynią w ogóle możliwym, dostarczając pojęciowego „tworzywa”, z którego ekonomiści konstruują fakty.


70

Bartosz Scheuer

BIBLIOGRAFIA Blaug M. (1995), Metodologia ekonomii, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Chmielewski A. (1995), Filozofia Poppera. Analiza krytyczna, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław. Filozofia. Podstawowe pytania (1995), E. Martens, H. Schnädelbach (red.), Wiedza Powszechna, Warszawa. Fleck L. (2006), Psychosocjologia poznania naukowego, Wydawnictwo UMCS, Lublin. Frydman R., Goldberg M.D. (2009), Ekonomia wiedzy niedoskonałej, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa. Glasersfeld von E. (1996), Farewell to objectivity, “Systems Research”, Vol. 13, No. 3. Godłów-Legiędź J. (2010), Współczesna ekonomia. Ku nowemu paradygmatowi?, Wydawnictwo C.H. Beck, Warszawa. Gurczyńska-Sady K. (2010), Kant, Fleck, Wittgenstein o antycypacji (http://fleck.umcs. lublin.pl/teksty.gursady.htm – dostęp: 03.05.2010). McCloskey D. (1998), The Rhetoric of Economics, The University of Wisconsin Press. Nowak L. (1996), Kilka uwag na temat miejsca empiryzmu logicznego, „Oblicza Idealizacji”, nr 2(15), Poznańskie Studia z Filozofii Humanistyki, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań. Rorty R. (2009), Przygodność języka, w: Przygodność, ironia i solidarność, Rorty R. (red.), Wydawnictwo W.A.B., Warszawa. Sady W. (1982), Co to znaczy, że coś istnieje?, „Studia Filozoficzne”, nr 11–12. Sady W. (2000), Spór o racjonalność naukową. Od Poincarego do Laudana, Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej, Wrocław. Szahaj A. (2004), Zniewalająca moc kultury. Artykuły i szkice z filozofii kultury, poznania i polityki, Wydawnictwo UMK, Toruń. Wojtyna A. (2000), Ewolucja keynesizmu a główny nurt ekonomii, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Zorde K. (2004), Metafizyczne wątki w ekonomii, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.

STRESZCZENIE Artykuł stanowi próbę przeformułowania sposobu rozumienia pojęcia metafizyki, obecnego w refleksji dotyczącej filozoficznych podstaw ekonomii. W pierwszej części, na podstawie studiów literaturowych, przedstawiono typowe dla ekonomistów i zgodne z koncepcją neopozytywistyczną ujęcie omawianego zagadnienia. Następnie analiza zmierza do wykazania, iż ujęcie to jest nie do utrzymania szczególnie w perspektywie ustaleń, które zostały dokonane w filozofii nauki w drugiej połowie XX wieku. W rezultacie wnioskiem końcowym jest stwierdzenie, że odmienne, konstruktywistyczne podejście do kwestii wszelkiego rodzaju – uznawanych za metafizyczne – przekonań jest bardziej spójne i przez to heurystycznie bardziej obiecujące. Słowa kluczowe: metafizyka, metodologia ekonomii, teoria ekonomii, retoryka, konstruktywizm.


METAFIZYKA EKONOMII

71

Metaphysics of Economics ABSTRACT The article attempts to reformulate the concept and the role of metaphysics, which is present in the reflection on the philosophical foundations of economics. In the first part, based on literature studies, the typical of economists and generally consistent with neo-positivist philosophy approach to that problem is presented. Then, the author seeks to demonstrate that this approach is untenable, especially in view of the findings made in the philosophy of science in the second half of the twentieth century. The final conclusion is that a different, constructivist approach to the issue of metaphysical beliefs is more consistent and therefore more heuristically promising. Keywords: metaphysics, methodology of economics, economic theory, rhetoric, constructivism. JEL Classification: A12, B41, B59



Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

Łukasz Hardt, The Method of Ontological Unification in Economics. Some Neglected Aspects Łukasz Hardt*

THE METHOD OF ONTOLOGICAL UNIFICATION IN ECONOMICS. SOME NEGLECTED ASPECTS1 INTRODUCTION One of the great successes of logical empiricism was its official theory of explanation presented by Hempel (1962; 1965; 1966) and commonly known as the covering law model. The idea underlying this model is relatively simple: “(…) explanation is derivation. When a scientist explains a phenomenon, he derives (deductively or inductively) a sentence describing that phenomenon (the explanandum sentence) from a set of sentences (the explanans) which must contain at least one general law” (Kitcher, 1981, 507). However, from the very beginning that model has suffered from many shortcomings, e.g., explanatory asymmetries and irrelevancies (see, Woodward, 2011). Many researchers put their efforts in overcoming these deficiencies, e.g. W. Salmon (1971) in his statistical relevance model. Unfortunately, they did not spend enough time on developing the “unofficial” model of explanation which many leading empiricists, including Hempel himself, clearly treated as a promising approach to explanation. In his 1966 paper he explains it as follows: “What scientific explanation, especially theoretical explanation, aims at is not [an] intuitive and highly subjective kind of understanding, but an objective kind of insight that is achieved by a systematic unification, by exhibiting the phenomena as manifestations of common, underlying structures and processes that conform to specific, testable, basic principles” (Hempel, 1966, 83). *  Faculty

of Economic Sciences, University of Warsaw; lhardt@wne.uw.edu.pl. research was financed by a research grant from the National Science Centre (grant No. 2011/01/D/HS4/03829). 1  The


74

Łukasz Hardt

In other words, the rule of explaining much by little should be treated as a virtue in science. That is the case also in economics as it was clearly stated by P. Samuelson in his Foundations of Economic Analysis (1947/1983, 7): “Most economic treaties are concerned with either the description of some part of the world of reality or with the elaboration of particular elements abstracted from reality. Implicit in such analyses there are certain recognizable formal uniformities, which are indeed characteristic of all scientific method. It is proposed here to investigate these common features in the hope of demonstrating how it is possible to deduce general principles which can serve to unify large sectors of present day economic theory”. There is interesting literature on various forms of unification in economics, mainly the contributions by U. Mäki (e.g., 1990; 1992; 2001; 2009c). What my study aims to do is not to review Mäki’s papers but rather to comment on some interesting issues concerning the method of unification and its use in economics in particular; the issues that are somehow neglected or are out of the ordinary treatment in the literature. Also, I do not aim to offer an in-depth and extensive study of each of them but rather to shed some light on these issues and hence make them known to a wider audience. Therefore, in the following section of the paper I make references only to these Mäki’s contributions that can serve as starting points for my own reflection. What I see as somehow neglected in the literature on unification in economics are: 1/ the issue of the structure of ontologically unified theories and the process of their formation (e.g., how explanandum sentences are in real derived from explanans if we assume that the mechanism of deductive inference is not in place); 2/ the problem of the nature of ontologically unified theories, i.e., their relation to their predecessors; 3/ the ethical issues concerning the method of ontological unification, including its relation to the concept of truth (in its correspondence version). Here one may ask not only whether more unified theories offer better explanations, but also whether they are closer to the truth. After briefly surveying the literature touching these issues, in the later parts of the paper I focus on the three topics just raised.

BETWEEN ONTOLOGICAL AND THEORETICAL UNIFICATION Unification reflects the ratio of explanandum elements to the ones in explanans. As Feigl (1970, 12) put it: “The aim of scientific explanation throughout the ages has been unification, i.e., the comprehending of maximum of facts and regularities in terms of a minimum of theoretical concepts and assumptions”. In such an approach no one asks about the relative importance of particular elements in the explanans. Having in mind that the “unofficial” idea of unification came from the empiricist camp whose skepticism towards anything unobservable was legendary, it is justifiable to claim that in this perspective the subjects of unifying processes


THE METHOD OF ONTOLOGICAL UNIFICATION IN ECONOMICS. SOME…

75

were just the particular theories and not the real, underlying processes responsible for phenomena put under investigation. Therefore, the Hempel’s view on unification was theoretical in nature, i.e., while making references to unification, he put emphasis on theoretical unification (see, Hempel and Oppenheim, 1948). U. Mäki defines that kind of unification in the following way: “Logical unification is brought about when more and more statements within a discipline become derivable from the same set of axioms, or when the same set of statements becomes derivable from a smaller set of axioms” (Mäki, 1990, 331). Since the process of logical unification operates on theories I call it theoretical unification. The role of researcher using that form of unification is therefore to build a new theory explaining all the phenomena elucidated by its predecessors. Kitcher (1989, 432) puts it as follows: “explanatory unification is a matter of establishing the best trade-off between minimizing the number of premises and maximizing the number of conclusions of explanatory arguments”. Unification of that form was used by Samuelson who in his Foundations (1947/1983, 7) claims the following: “The existence of analogies between central features of various theories implies the existence of a general theory which underlies the particular theories and unifies them with respect to those central features. It is the purpose of the pages that follow to work out [the implications of this fundamental principle] for theoretical and applied economics … seemingly diverse fields – production economics, consumer’s behavior, international trade, public finance, business cycles, income analysis – possess striking formal similarities. Only after laborious work in each of these fields did the realization dawn upon me that essentially the same inequalities and theorems appeared again and again” (italics added by Mäki in his citation of Samuelson). Aumann offers a similar view on theoretical unification: “the validity of utility maximization does not depend on its being an accurate description of the behavior of individuals. Rather, it derives from its being the underlying postulate that pulls together most of economic theory” (1985, 35). What strikes me in Aumann’s words is his insistence on the potential of a given theory to unify various explanations under one more general theory combined with his negligence of seeking truth. I do not agree with such an opinion. That is not to say that for me theoretical unification is not a virtue in science, but rather I claim that it should be combined with a desire to accurately explain the workings of a socioeconomic system. If not supplemented with such a desire, economists risk of building completely fictional worlds or model worlds, namely the ones “not constructed by starting with real world and stripping out complicating factors: although the model is simpler than the real world, the one is not a simplification of the other” (Sugden, 2002, 131). Such an approach to model building is quite


76

Łukasz Hardt

close to the one used by constructivists: “the true constructivists, do not even pretend to be primarily in the business of representing any real target system. For them the models come first” (Knuuttila, 2009, 67). For sure, in the case of theoretical unification one cannot say that the more unified a given theory is, the higher explanatory power it possesses. However, there is a promising alternative to constructivists’ ideas, namely the isolationist approach where “[m]odels are considered true if they correctly isolate a real factor, and their epistemic contribution lies in this decomposition and identification of causal factors and their ways of operation” (Grüne-Yanoff, 2009, 2). In such an approach truth matters. As Mäki (2001, 498) puts it: “[O]ntological unification is based on the referential and representational capabilities of theories, while derivational [theoretical] unification is based on their inferential capabilities (Mäki, 1990, 331). Ontological unification is a matter of redescribing apparently independent and diverse phenomena as manifestations (outcomes, phases, forms, aspects) of one and the small number of entities, powers, and processes”. The idea of isolation has a long history and has been advocated by economists like J. S. Mill and Alfred Marshall (see, Grüne-Yanoff, 2009, 2). U. Mäki (1992) calls that method a fundamental one in economics. What one seeks while using it is to find a crucial set of elements responsible for a given explanandum. Using Mill’s terminology, the aim of economics should be to find grater causes of events. Or, as Mäki (1990, 319) puts it: “[E]xplanation is or should be conditioned more by objectively real than subjective factors. It is the way the world is which ultimately should determine the limits to conditions for correct explanations. Scientific explanation is primarily an attempt to reveal some essential relationships in the real world”. Mäki (1990) cites here Menger’s statement that the aim of economics can be defined as “investigations into the nature of the commodity, into the nature of economy, the nature of value, of price and similar things” (1963, 37). That statement is quite essentialist in nature, especially if we compare it with the opinion of another leading Austrian economist, precisely Mises, who claims that “scientific reasoning [should] not stop until it reaches a point beyond which it cannot go” (1933 [2003], 29). Here I disagree. Following Mäki, I agree with Popper (1963, 103) that scientific theories should describe the “essence” of things lying behind the appearances. It is important to note that Popper puts here essence in inverted commas. “Essence” does not mean the final explanation which does not require further investigations; “essence” is just the most important explanation accessible in a given moment. That follows from Popper’s rejection of essentialism, namely his denial of “the doctrine that science aims at ultimate explanation; that is to say, an explanation which (essentially, or by its very nature)


THE METHOD OF ONTOLOGICAL UNIFICATION IN ECONOMICS. SOME…

77

cannot be further explained, and which is in no need of any further explanation” (1972, 105). Not only Austrian economists, like Menger and Mises, have fallen into the trap of essentialism but also in writings of many contemporary theoreticians one can find an essentialist spirit, e.g., Coase while claiming that the aim of theorizing in economics is “to get to the essence of what [is] going on in the economic system” (1988, 68) or Williamson (1985, 31) that “any issue that can be formulated as a contracting problem can be investigated to advantage in transaction cost economizing terms. Every exchange relation qualifies” (1985, 17). The essentialist spirit in the works of Coase and Williamson does not mean that they are essentialist in the sense of Mises and Menger, more probably they are “modified essentialists” sharing Popper’s view that: “I do not think that we ever describe, by our [conjectural] universal laws, an ultimate essence of the world. I do not doubt that we may seek to probe deeper and deeper into the structure of our world or, as we might say, into properties of the world that are more and more essential, of greater and greater depth” (Popper, 1972, 196). Here it is clear that Popper rejects classical empiricism. That is important for economics which had been marked by the empiricist/positivist spirit since Hutchison’s 1938 paper The Significance and Basic Postulates of Economic Theory, where he claims that “The essence of science [economics] is the appeal to fact”. His crucial problem was how to distinguish economics (science) from pseudo-economics (pseudo-science). Finally, he found the answer in Popperian falsificationism. However, due to changes in economic methodology as such (e.g., the demise of Hutchison’s legacy) and in philosophy of science in particular (problems with falsificationism due to the so-called Duhem-Quine theses, popularization of the “unofficial” Hempel’s unificationist approach, etc.) that took place in the 70’s, the reasoning in terms of observables (if x, then y), quite popular in economics, started to be questioned. That is important for our discussion about unificationist approach to economic modeling since in its original version it shared with Hempel’s “unofficial” model of explanation the claim that the explanans is formed by observable facts (“antecedent conditions” to use the terminology of Hempel and Oppenheim) combined with a set of general laws. Therefore, the shift towards explaining in terms of unobservables which took place in philosophy of science in the 70’s should have the impact on the way we understand the unificationist account of explanation and the nature of explanans in particular. For example, should the explanans be formed by unobservables? Moreover, if we are to accept the view that in economics we do not have the laws of nature as the ones postulated in Hempel’s model then what about the second pillar of explanandum – if not laws, then what? These are the question that do not occupy enough attention in philosophical reflection on economics. I focus on these issues in the next section of the paper.


78

Łukasz Hardt

THE ELEMENTS OF EXPLANANS AFTER EMPIRICISM Mäki claims that the explanans of ontologically unified theories consists of “entities, powers, and processes” (2001, 498), and then he specifies it as follows: “ontological as opposed to mere derivational unification gives priority to entities rather than sentences; reference representation rather than inference and derivation; discovery rather than imposition” (499). That sounds very close to W. Salmon’s statement that: “Casual processes, casual interactions, and casual laws provide the mechanisms by which the world works: to understand why certain things happen, we need to see how they are produced by these mechanisms” (1984, 132). Therefore, we have two interconnected questions: what are the elements of explanans and how they produce explanandum phenomena. In other words, Mäki’s accounts of ontological unification give a nice picture of a general structure of ontologically unified theories (e.g., his 2004 study on theoretical isolation and explanatory progress in transaction costs economics) but lacks a philosophical reflection into the nature of explanans and the ways it “reacts” with explanandum. Luckily, such a reflection is present in philosophy of economics and can nicely fit with Mäki’s approach. Here I would like to make references to T. Lawson transcendental realism and N. Cartwright accounts of capabilities and causes. Let me start with Lawson. According to Lawson, economic explanations should be transcendental in nature: “It is a movement, paradigmatically, from a ‘surface phenomenon’ to some ‘deeper’ casual thing” (1997, 24). Here he makes reference to the so-called transcendental realism, namely “a metaphysical theory constituting an account of what the world must be like before it is investigated by science, and for scientific activities to be possible” (1998, 504). That question is very Kantian in nature. Thus, for Lawson, explaining is digging deeply: “[S]cience aims at uncovering casual factors, that is, it is concerned with identifying structures, mechanisms, and the tendencies they ground, which produce, govern or facilitate phenomena at a different level. And if the aim of science is to illuminate structures that govern surface phenomena then laws or law-statements are neither empirical statements (statements about experiences) nor statements about events or their regularities (whether unqualified or subject to ceteris paribus restrictions), but precisely statements elucidating structures and their characteristic modes of activity” (Lawson, 1997, 24). Thus, according to Lawson, we have structures (explanans) and surface phenomena (explanandum) and the goal is to explain the observables by “hidden” mechanisms. That is a clear depart from empiricism also because Lawsonian realism has a huge metaphysical load. Therefore, the science should dig deeply and should analyze not only the manifestations of explaining items but their nature; if not, then concentration on observables only would lead to analyzing theories as such, and therefore ontology would be reduced to epistemology (cf.


THE METHOD OF ONTOLOGICAL UNIFICATION IN ECONOMICS. SOME…

79

Backhouse 1994, 13). However, if we agree that we have only processes and mechanisms not producing perfect regularities, then how can one explain them? Lawson states that the alternative to empiricist if x, then y is not a random and unsystematic “emergence” of explanandum phenomena, but the so-called partial regularities that are reproduced systematically over restricted areas of timespace. To illustrate such demi-laws he gives the example of women in the UK that are concentrated in secondary sectors of labor markets and also the case of productivity growth in the UK that has frequently been slower than in other industrial countries (Lawson, 1997, 204). The use of italics indicates here that these statements are less than universal and that they refer to actualization of mechanisms or tendencies. If we are to apply Lawson’s analysis to unificationist approach to explanation, then we should finish with explanans formed by processes unobservable on empirical level of reality that in a given context of time and space may produce given outcomes (explanandum). Therefore, in a sense, explanans reduces to one set of ingredients, i.e., mechanisms, that per se may produce explanandum phenomena. We do not have empiricist laws of nature, but a transcendental inference, i.e., [mechanisms] (explanans) " given context " " (may produce) given outcomes (explanandum) The central idea introduced by Lawson is the one of the actualization of a mechanism – in a given context a particular mechanism produces a given outcome, however, it is not clear from Lawson’s accounts whether the same mechanism in the same context always produce the same outcomes. Having in mind his insistence on less than universal character of regularities in economics, one may assume that the answer is simply no. The reason for that, according to Lawson, is that the context is constantly changing and cannot be controlled. However, such an argument assumes that the actualization of a given mechanism is external to it. I find such a reasoning problematic since it is quite essentialist. Let me explain. If one claims that the actualization of a given mechanism is totally external to it and depends only on context, then one in fact claims that a given mechanism does not have any hidden structures or determinants of its functioning. If Lawson subscribes to such an essentialist thinking, he contradicts himself since he rejects essentialism due to his claim that a scientist should dig deeply. Therefore, the central issue now is to explain the ways mechanisms “actualize” themselves and henceforth produce explanandum phenomena. I try to do it below by referring to the N. Cartwright’s philosophy of economics. The Lawsonian “actualization of mechanism” can be restated in terms of mechanism’s nature, and then the question is the following – what is in the nature of a given mechanism to produce? That is a typical Aristotelian question. Therefore, what is important is not the set of elements of the explanans as such but the nature of each of them. The aim of science (here: economics) is to acquire


80

Łukasz Hardt

knowledge about natures of explaining items. N. Cartwright summarizes it as follows: “Our most wide-ranging scientific knowledge is not knowledge of laws but knowledge of natures of things, knowledge that allows us to build new nomological machines never before seen giving rise to new laws never before dreamt of” (Cartwright, 1999, 4). In her path-breaking book Nature’s Capacity and their Measurement (1989) she summarizes her views in a similar way: “The generic casual claims of science are not reports of regularities but rather ascriptions of capacities, capacities to make things happen, case by case” (2–3). For Cartwright capacities equal natures and therefore the analyses of natures can lead to a better understanding of phenomena put under investigation. Hence, not surprisingly she claims “I maintain that the use of Aristotelian-style natures is central to modern explanatory progress” (1999, 81). In Cartwright’s opinion there are no better examples of particular sciences with capacities playing the most important role in explaining than physics and economics. Let me focus on economics; here she claims: “Mill believed that the laws of political economy and the laws of mechanics alike are laws, not about what things do, but about what tendencies they have. This thesis should be familiar. Substituting the word ‘capacity’ for Mill’s word ‘tendency’, his claim is exactly what I aim to establish in this book” (Cartwright, 1989, 170). What Cartwright wants is to supplement the method of idealization (e.g., the one used in economics as described by Mäki) with a strong reference to natures of things: “Together idealization and the inference to natures form a familiar two-tiered process that lies at the heart of modern scientific inquiry” (1999, 83). Here we arrive at answering the question about the ingredients of explanans after empiricism, namely after rejecting the view that only observable facts can account for a given explanandum. What accounts for explanans are natures of things, and that lead to a reformulation of unificationist approach, and hence the method of ontological unification became a search for the nature of processes and mechanisms that are primarily responsible for explained items. By making reference to natures, the process of ontological unification gains also a metaphysical dimension. Summing up my reflection in this section of the paper I would like to stress that, in respect to the philosophical studies on unificationist approach as used in economics, the contributions by Mäki, Lawson, and Cartwright can be treated as complementary rather than mutually exclusive frameworks. In the next section of the paper I move to the issue of the nature of ontologically unified theories, i.e., their relation to their predecessors. Therefore, I am not to focus on the elements in explanans/explanandum as such, but rather I try to analyze the interplay between theories in different stages in unificationist processes, i.e., with different level of unification.


THE METHOD OF ONTOLOGICAL UNIFICATION IN ECONOMICS. SOME…

81

THE DYNAMICS OF ONTOLOGICAL UNIFICATION Unificationist reasoning is dynamic in nature (Kitcher, 1981, 509). In trying to explain much by little we experiment with different sets of explanans and explanandum. What we aim to do is to reduce the ratio between the number of elements present in explanans and the ones forming the explanandum. However, that can be done in two ways. First, one can add new elements to explanandum while keeping explanans unchanged. Second, one can reduce the number of explaining items (explanans) and keep explanandum unaltered. The former method is quite popular in economics and accounts for its expansionism defined by Mäki “[as] a matter of a persistent pursuit to increase the degree of unification provided by an economic theory by way of applying it to new types of phenomena” (2009c, 9). Let me call the first method unification in scope and the second one inner unification. Differences between them are schematically represented below: Theory I.a (Z1; Z2)

Theory I (Z1; Z2)

Theory I.b (Z1; Z2; Z3; Z4)

CII.1 CII.2

C1 C2 C3 C4

C1 C2 C3 C4

Inner unification

Unification in scope

The starting point is Theory I which is formed by two explained items Z1 and Z2 (explanandum) and four explaining elements, i.e., C1, C2, C3, and C4 (explanans). In order to unify it, one can search for determinants of explanans, here CII.1 and CII.2 that produce explanandum of Theory I, and hence Theory I.a is more unified than Theory I. Alternatively, one can arrive at more unified theory by using the explanans of Theory I to account for not only Z1 and Z2 but also Z3 and Z4, and hence can finish with Theory I.b. Since we are interested in digging deeply, let me focus on the interplay between Theory I and Theory I.a. Can one say that Theory I reduces to Theory I.a, i.e., CII.1 and CII.2 produce Z1 and Z2 by producing C1, C2, C3, and C4? Or, maybe, Theory I.a is ontologically new and there is a direct production of Z1 and Z2 by CII.1 and CII2? If the answer is yes to the first question, then we are quite close to reductionism. However, reductionism is untenable if inference is in terms of capacities, natures, tendencies, and mechanisms. Therefore, my answer to the first question is NO and hence moving from TI to TI.a is a transcendental voyage that fits well with a beautiful saying by Marcel Proust: “The real voyage of discovery consists not in seeking new landscapes, but in having new eyes”. We still have the same landscape (Z1 and Z2) but totally new eyes (CII.1 and CII.2). Butts (1968,163) writes in this context the following: “There is always a new conception, a principle of connexion and unity, supplied by the mind, and superinduced upon the particulars. There is not


82

Łukasz Hardt

merely a juxtaposition of materials, by which the new proposition contains all that its component parts contained: but also a formative act exerted by the understanding, so that these materials are contained in a new shape”. How to find a totally “new conception”? The answer is not by using deduction nor induction, but by applying the transcendental reasoning aiming at uncovering the deep determinants of explanandum phenomena, i.e., the ones present in the (Lawsonian) real domain of the reality. There is no better way to explain transcendental reasoning than by referring directly to Lawson (1997, 24): “[T]he essential mode of inference sponsored by transcendental realism is neither induction nor deduction but one that can be styled retroduction or abduction or ‘as if’ reasoning. It consists in the movement, on the basis of analogy and metaphor amongst other things, from a conception of some phenomenon of interest to a conception of some totally different type of thing, mechanism, structure or condition that, at least in part, is responsible for the given phenomenon. If deduction is illustrated by the move from the general claim that ‘all ravens are black’ to the particular inference that the next one seen will be black, and induction by the move from the particular observation of numerous black ravens to the general claim that ‘all ravens are black’, retroduction or abductive reasoning is indicated by a move from the observation of numerous black ravens to a theory of a mechanism intrinsic (and perhaps also extrinsic) to ravens which disposes them to be black”. The goal of economics should be to search for such mechanisms and as Hahn (1984, 332) claims: “I do not wish to deny that there are empirical regularities of economic behaviour awaiting discovery. But I claim that these will be, as it were, much deeper down...and much closer to the form in which axioms are postulated”. For him the example of axiom is the economic concept of consumer preferences as such. He also postulates to dig deeply in explaining economic phenomena and he puts it as follows: “Axioms are not plucked out of thin air and far from distancing the theorists from what somewhat mysteriously is called the ‘real’ world they constitute claims about this world so widely agreed as to make further argument unnecessary” (Hahn, 1985, 5). Again, I disagree with the last part of Hahn’s claim since I do not believe in essentialism. Here I subscribe to a famous Hilbert’s (1902, 438) saying that “As long as a branch of science offers an abundance of problems, so long is it alive”. It is interesting that the above words by Hilber are used as an opening phrase in Acemoglu’s opus-magnum Introduction to Modern Economic Growth (2009) where some elements of the method of retroduction can also be found as the following sentence from its preface indicates: “[T]o understand why some countries grow and others fail to do so, economists have to move beyond mechanics of models and pose questions about the fundamental causes of economic growth” (xv; underlined by L.H.).


THE METHOD OF ONTOLOGICAL UNIFICATION IN ECONOMICS. SOME…

83

The kind of models Acemoglu rejects are mainly phenomenological models, precisely those that represent only observable proprieties of their targets (cf. Frigg, 2006). The postulated move beyond mechanics of models can be therefore understood as the move beyond the mechanics of wrong kind of models. For sure, Acemoglu in his own models of economic growth does not reject the usefulness of idealized models with a set of negligibility assumptions. Thus, even at the research frontier of modern mainstream economics one can find a transcendental reasoning. Let me summarize. In the introduction to this paper I posed the following question: how unified theories refer to their predecessors? As I have tried to show, there is no easy answer to such question. For sure, an unified theory is not the result of some kind of applied reductionism. Also, it is not the result of inductive/deductive reasoning, namely it is not the case that somebody is not stopping in applying deduction/induction methods after finding Theory I. and that in doing so he is to arrive at Theory I.a. More likely is that Theory I.a. is to be found by using Lawsonian abductive reasoning with transcendental spirit. What remains to do is to refer to the third issue raised in the introduction, namely whether ontologically unified theories are closer to truth. Also, whether one can say that better explanation positively correlates with truthlikeness of theories. It is important to notice that truthlikeness measures degree of being similar to the truth and probability measures the degree of seeming to be true. Here we focus on truthlikeness since being similar concerns the objective facts about similarity or likeness, and seeming to be true concerns the appearances (see, Graham, 2008). Since the method of ontological unification is realist in nature, it is no surprise that the right issue is to ask about truthlikeness of ontologically unified theories.

TRUTHLIKENESS OF ONTOLOGICALLY UNIFIED THEORIES Robert Lucas once said that “[a]rtificial economic systems [models] can serve as laboratories in which policies (…) can be tested” (Lucas, 1980, 696). Nancy Cartwright (1983, 4) adds the following: “route from theory to reality is from theory to model, and then from model to phenomenological law”. In a similar vein, Morgan (1998, 318) claims that: “[models] are at the same time models of theory and models of phenomena because the model is where these two elements fit together”. Therefore, if we are to investigate the truthlikeness of ontologically unified theories, we should analyze the truthlikeness of (economic) models. For the sake of simplicity I treat here theory as a set of logically connected models (Suppes, 1974). Mäki describes a typical model in economics as follows: “Agent A uses object M (the model) as a representative of target system R for purpose P, addressing audience E, prompting genuine issues of resemblance between M and R to arise; and applies commentary C to


84

Łukasz Hardt

identify the above elements and to coordinate their relationship” (Mäki, 2009a, 75). In such a conceptualization, the model can be viewed as pragmatically (due to the presence of P and E) and ontologically (the importance of resemblance between M and R) constrained representation. However, the issue is more complicated since models represent in two ways. First, one can say that a model is a representative of some target, i.e., M is R’s surrogate. Second, M can resemble the target system R if one can learn about R by examining M, i.e., resemblance should be in “suitable respects and sufficient degrees” (Mäki, 2009b, 32). If we are to subscribe to abductive reasoning then we should concentrate on resemblance and hence we should value most surrogate models rather than totally fictional ones (substitute systems). Therefore, resemblance matters and the higher level of resemblance, the more similar to the truth a given model is. So, resemblance comes with truthlikeness. In order to conclude I would say that representation does not require resemblance2. One can have M as R’s surrogate but that M is not always guarantying that one can learn from M about R. E.g., M can be a map with a scale nearly 1:1, but representing nearly 100% of a given area is not guarantying that it says something about what is the most interesting in this very area and what is in 1% of unrepresented territory. From the above discussion we know that ontologically unified theories can have a high degree of truthlikeness, since that kind of unification requires theories (models) to infer to ontologically important explaining mechanisms and processes. If a given theory contains such elements, then it offers high degree of resemblance. However, one question still needs to be answered – why explaining in terms of searching for truth should be the goal of science, including economics? Here I have to come back to the fact that ontological unification presupposes scientific realism – we have the world which is external to the observer (here: economist) and that world can be comprehended. Next, if the virtue of science is to be objective, then as Artigas claims: “If we recognize scientific objectivity as an important value in itself, and not only because it leads us to obtain results important for technical purposes, then we are dealing with the search for truth as an ethical value, and this is hardly compatible with the scientist perspective that considers empirical science to be ‘the only authentic source of truth’. We cannot prove that the pursuit of truth is an ethical value using science alone” (Artigas, 2001, 253–254). Therefore, being objective requires accepting realism; but accepting realism leads to ontological kind of unificationist projects. If one, as myself, subscribes to such a realist perspective then it leads to the denial of the vision of economics nicely described by Machlup (1955, 5) in the following way: 2  For further discussion, see Mäki U. (2009b) and a set of papers in the special issue of Erkenntnis (Vol. 70, No. 1).


THE METHOD OF ONTOLOGICAL UNIFICATION IN ECONOMICS. SOME…

85

“[E]conomic science is a system of a priori truths, a product of pure reason, an exact science reaching laws as universal as those of mathematics, a purely axiomatic discipline, a system of pure deductions from a series of postulates, not open to any verification or refutation on the ground of experience”. It is not true that economic science is a system of a priori truths; on the contrary, truth is to be discovered using the method of transcendental inference (abduction). It is also not true that economics can reach laws as universal as those of mathematics; on the contrary, in Lawsonian perspective economists search not for universal laws but for Mill’s tendencies and processes. Therefore, economics is not a system of pure deductions from a series of postulates; rather it is a never ending process of explaining deeper and deeper. What in a sense economists a priori assume are the postulates of scientific realism, however, these postulates are out-of-economics-postulates. Bunge explains: “Scientific knowledge contains no philosophical assumptions. From this is often concluded that scientific research has neither philosophical presuppositions nor a philosophical import, whence science and philosophy would be water-tight compartments. But this is a hurried conclusion. Philosophy may not be found in the finished scientific buildings (…) but it is part of the scaffolding employed in their construction (…) scientific research does presuppose and control certain important philosophical hypotheses. Among these the following stand out: the reality of the external world, the multilevel structure of reality, determinism in an ample sense, the knowability of the world, and the autonomy of logic and mathematics” (Bunge, 1967, 291). These out-of-economics-postulates or presuppositions of economic theories are fundamental for the deep understanding of economists’ practice. Schumpeter called that fundamental assumptions a vision, i.e., an ontological window through which economic theories reach the economic realm. Buchanan claims that this very ontological window offers a constitutional framework for economic research which is “rarely, if ever, challenged by those scholars who work inside the intellectual tradition. These central elements are taken as presuppositions, as relative absolute absolutes, and, as such, they become, themselves, the constraints (the constitution) within the scientific discourse is conducted” (Buchanan, 1991, 13–14). What I tried to propose in this paper is that if economics is to explain, then it should adopt a scientific realism and hence it should value most ontologically unified theories. In this perspective, explanation should be superior to prediction and description and thus I subscribe to Coase’s words that “[f]aced with a choice between a theory which predicts well but gives us little insight into how the system works and one which gives this insight but predicts badly, I would choose the latter” (1988, 64). In order to give good insights economists should not only construct appropriate theories but invest their time also in analyzing ontological windows as such. Therefore, economics needs philosophical reflection.


86

Łukasz Hardt

CONCLUSIONS The method of unification is central in science, including economics. Therefore, in order to understand how economists explain one should analyze that way of doing research. In this paper I tried to show that the kind of unification we should value most in economics is ontological one, which is based on the referential and representational capabilities of models. Next, I claimed that the official model of explanation by Hempel and Oppenheim, although very useful in offering the structure in which we can conceptualize economic theories (explanans vs. explanandum), does not capture the important specificities of economics. First, in economics we have mostly laws in a sense of Mill’s tendencies rather than universal laws of nature. Second, in ontologically unified theories explanans consists of mechanisms and processes of unobservable nature that operate on the real level of reality. Haavelmo, for instance, puts it as follows: “In scientific research – in the field of economics as well as in other fields – our search for “explanations” consists in digging down to more fundamental relations than those that appear before us when we merely “stand and look”” (1944, 38). Third, deductive inference is not in place in ontologically unified theories in economics. As Lawson shows in his Economics & Reality, the inference is usually transcendental one (digging down deeply). That kind of inference combined with the idea of the actualization of a mechanism gives us the way explanans produces explanandum phenomena. Moreover, what is important in this perspective in not the set of explaining items as such but the nature of each element in the explanans. Fourth, I showed that a unified theory is not the result of some kind of applied reductionism. Precisely, there is always something (ontologically) new in a given unified theory that was not present in its predecessors. Fifth, the resemblance aspect of ontologically unified theories usually leads to higher truthlikeness of such theories. And last but not least, the central role of explanation in science, including economics in particular, follows from the fact that ontological unification is realist in nature and realism is, to use the idea from quantum physics, in entanglement state with truth in its correspondence version. Therefore, the more a given theory is ontologically unified, the better explanations it offers.

REFERENCES Acemoglu D. (2008), Introduction to Modern Economic Growth, Princeton University Press, Princeton. Artigas M. (2001), The Mind of the Universe. Understanding Science and Religion, Templeton Foundation Press, Philadelphia and London. Aumann R. (1985), ‘What is game theory?’, in: K. Arrow, S. Honkapohja (eds.), Frontiers of Economics, Blackwell, Oxford. Backhouse R. (1994) (ed.), New Dimensions in Economic Methodology, Routledge, London.


THE METHOD OF ONTOLOGICAL UNIFICATION IN ECONOMICS. SOME…

87

Backhouse R. (1998), Review of Tony Lawson’s ‘Economics and Reality’, “The European Journal of the History of Economic Thought”, Vol. 5, 380–385. Buchanan J. (1991), The Economics and the Ethics of Constitutional Order, University of Michigan Press, Ann Arbor. Bunge M. (1967), Scientific Realism. The Search for Systems, Vol. 1., Springer, New York, Heidelberg, Berlin. Butts R.E. (1968), William Whewell’s Theory of Scientific Method, University of Pittsburgh Press, Pittsburgh, PA. Cartwright N. (1989), Nature’s Capacities and their Measurement, Oxford University Press, New York. Cartwright N. (1999), The Dappled World: A Study of the Boundaries of Science, Cambridge University Press, Cambridge. Coase R.H. (1988), How should economists choose?, in: Ideas, Their Origins, and Their Consequences, American Enterprise Institute, Washington DC., 63–79. Feigl H. (1970), The ‘Orthodox’ view of theories: Remarks in defense as well as critique, in: M. Radner, S. Winokur (eds.), Minnesota Studies in the Philosophy of Science, Vol. 4, University of Minnesota Press, Minneapolis. Frigg R. (2006), Scientific models, in: S. Sarkar and J. Pfeifer (eds.), The Philosophy of Science: An Encyclopedia, Routledge, New York, 740–749. Graham O. (2008), Truthlikeness, in: E.N. Zalta (ed.), The Stanford Encyclopedia of Philosophy (Fall 2008 Edition). Grüne-Yanoff T. (2009), Preface to ‘economic models as credible worlds or as isolating tools, “Erkenntnis”, Vol. 70, No. 1, 1–2. Hahn F. (1984), Equilibrium and Macroeconomics, Basil Blackwell, Oxford. Hahn F. (1985), In praise of economic theory, in: The 1984 Jevons Memorial Fund Lecture, University College, London. Haavelmo T. (1944), The probability approach in econometrics, “Econometrica”, Vol. 12, iii–115. Hempel C.G. (1962), Deductive-Nonlogical vs. Statistical Explanation, in: H. Feigl, G. Maxwell (eds.), Minnesota Studies in the Philosophy of Science, Volume III, University of Minnesota Press, Minneapolis. Hempel C.G. (1965), Aspects of Scientific Explanation, The Free Press, New York.. Hempel C.G. (1966), Philosophy of Natural Science, Prentice-Hall, Englewood Cliffs. Hilbert D. (1902), Mathematical Problems, “The Bulletin of the American Mathematical Society”, Vol. 8, No. 10. Hodge D. (2008), Economics, realism, and reality: a comparison of Mäki and Lawson, “Cambridge Journal of Economics”, Vol. 32, 163–202. Hutchisona T. (1938), The Significance and Basic Postulates of Economic Theory, Macmillan, London. Kitcher P. (1989), Explanatory unification and the causal structure of the world, in: P. Kitcher, W. Salmon (eds.), Scientific Explanation (“Minnesota Studies in the Philosophy of Science”, Volume XIII), University of Minnesota Press, Minneapolis, 410–505. Kitcher P. (1981), Explanatory unification, “Philosophy of Science”, Vol. 48, No 4, 507–531.


88

Łukasz Hardt

Knuuttila T. (2009), Isolating representations vs. credible constructions? Economic Modelling in Theory and Practice, “Erkenntnis”, Vol. 70, 59–80. Lawson T. (1997), Economics & Reality, Rutledge, Abingdon. Lawson T. (1998), Transcendental realism, in: The Handbook of Economic Methodology, J.B. Davis, D.W. Hands, U. Mäki (eds.), Edward Elgar, Cheltenham, 504–510. Lucas R. (1980), Methods and problems in business cycle theory, “Journal of Money, Credit and Banking”, Vol. 12, 696–715. Machlup F. (1955), The problem of verification in economics, “Southern Economic Journal”, Vol. 22, No. 1. Mäki U. (1990), Scientific realism and Austrian explanation, “Review of Political Economy”, Vol. 3, No. 2, 310–344. Mäki U. (1992), On the method of isolation in economics, in: C. Dilworth (ed.), Idealization IV: Intelligibility in Science, Special Issue of Poznan Studies in the Philosophy of the Sciences and the Humanities. Mäki U. (2001), Explanatory unification: double and doubtful, “Philosophy of the Social Sciences”, Vol. 31, No. 4, 488–506. Mäki U. (2004), Theoretical isolation and explanatory progress: transaction cost economics and the dynamics of dispute, “Cambridge Journal of Economics”, Vol. 28, No. 3, 319–346. Mäki U. (2009a), Realistic realism about unrealistic models, in: H. Kincaid, D. Ross (eds.), The Oxford Handbook of Philosophy of Economics, Oxford University Press US, New York. Mäki U. (2009b), MISSing the world: models as isolations and credible surrogate systems, “Erkenntnis”, Vol. 70, No. 1, 29–43. Mäki U. (2009c), Economics imperialism: concept and constraints, “Philosophy of the Social Sciences”, Vol. 39, No. 3, 351–380. Menger C. (1883/1963), Untersuchungen über die Methode der Socialwissenschaften und der Politischen Oekonomie Insbesondere, Duncker & Humblot, Leipzig, 1883 (English trans.: Problems of Economics and Sociology, University of Illinois Press, Urbana 1963). Mises L. von (1933 [2003]), Epistemological Problems of Economics, Ludwig von Mises Institute, Auburn. Morgan M. (1998), Models, in: The Handbook of Economic Methodology, J.B. Davis, D.W. Hands, U. Mäki (eds.), Edward Elgar, Cheltenham, 316–321. Nagel E. (1961), The Structure of Science, Hackett Publishing Company, Indianapolis. Popper K. (1972), Objective Knowledge: An Evolutionary Approach, Clarendon Press, Oxford. Salmon W. (1971), Statistical explanation, in: W. Salmon (ed.), Statistical Explanation and Statistical Relevance, University of Pittsburgh Press, Pittsburgh, 29–87. Salmon W. (1984), Scientific Explanation and the Causal Structure of the World, Princeton University Press, Princeton. Samuelson P. (1947/1983), Foundations of Economic Analysis, Harvard University Press, Cambridge, MA. Sugden R. (2002), Credible worlds: the status of theoretical models in economics, in: U. Mäki (ed.), Fact and Fiction in Economics: Models, Realism and Social Construction, Cambridge University Press, Cambridge, 107–136.


THE METHOD OF ONTOLOGICAL UNIFICATION IN ECONOMICS. SOME…

89

Suppes P (1974), Axiomatic methods in science, in: M.E. Carvallo (ed.), Nature, Cognition, and System, II, Kluwer Academic Publishers, Dordrecht. Williamson O. (1985), Economic Institutions of Capitalism, Free Press, New York. Woodward J. (2011), Scientific explanation, in: Edward N. Zalta (ed.), The Stanford Encyclopedia of Philosophy (Winter 2011 Edition).

Metoda unifikacji ontologicznej w ekonomii. Wybrane aspekty STRESZCZENIE Artykuł omawia kwestie metodologiczne związane ze stosowaniem metody unifikacji ontologicznej w ekonomii. Tekst rozpoczyna się od krótkiego przeglądu literatury dotyczącej tego zagadnienia, aby następnie zająć się tymi aspektami unifikacji ontologicznej, które nie są szczegółowo omawiane w literaturze. Artykuł opisuje więc kwestię struktury zunifikowanych ontologicznie teorii ekonomicznych, a także proces ich formowania, w tym ich relację do teorii, które podlegały procesowi unifikacji. W analizie nie pomija sie również fundamentalnego zagadnienia związanego z tym, na ile bardziej zunifikowane teorie oferują lepsze wyjaśnienia, a także czy postępujący proces unifikacji ontologicznej w ramach danej dziedziny wiedzy (tutaj: ekonomii) musi oznaczać zbliżanie się do prawdy. Słowa kluczowe: filozofia ekonomii, unifikacja ontologiczna i teoretyczna, realizm w ekonomii, wyjaśniania.

ABSTRACT The paper focuses on the method on ontological unification in economics. It briefly reviews the literature dealing with various understandings of unificationist projects in economics. Next it puts emphasis on some interesting issues concerning the method of unification that did not attract much attention in the literature. Thus, the paper deals with the issue of the structure of ontologically unified theories and the process of their formation. It also analyses the problem of the nature of ontologically unified theories, i.e., their relation to their predecessors. Moreover, it raises the ethical issues concerning the method of ontological unification, including its relation to the concept of truth (in its correspondence version). The paper finishes by asking the question whether more unified theories offer better explanations and also whether they are closer to the truth. Keywords: philosophy of economics, theoretical and ontological unification, realism in economics, explanations. JEL Classification: B40



Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

Bogusław CZARNY, Co to znaczy w ekonomii „sąd wartościujący”? BOGUSŁAW CZARNY*

CO TO ZNACZY W EKONOMII „SĄD WARTOŚCIUJĄCY” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących”? WSTĘP Próbuję odpowiedzieć na tytułowe pytania: co ekonomiści zwykle rozumieją przez „sąd wartościujący” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących”? Wskazuję również odstępstwa od standardowego („ortodoksyjnego”) pojmowania tych nazw. Na zakończenie proponuję wnioski wynikające z moich ustaleń.

1. CO TO ZNACZY „SĄD WARTOŚCIUJĄCY”? 1.1. Sądy wartościujące Na pozór sprawa jest oczywista. Sądy opisowe opisują rzeczywistość, odpowiadając na pytania: Co jest? Co było? Co będzie? Natomiast sądy wartościujące oceniają rzeczywistość, odpowiadając na pytania: Co jest dobre, a co złe? Co należy robić? Jakie zachowanie jest właściwe? Ogólnie filozofowie uważają sądy wartościujące za „wypowiedzi wyrażające przemyślaną akceptację (lub potępienie) czegokolwiek przez kogokolwiek” (Nagel, 1967, s. 76). Ekonomiści powtarzają tę opinię; np. Beed pisze, że „sądem wartościującym jest opinia lub nastawienie dotyczące wartości, dobroci lub pożądalności czegokolwiek” (Beed, 1992, s. 7). Tak rozumiane „sądy wartościujące” są na różne sposoby klasyfikowane (Nowak, 1985, s. 269; Czarny, 2010, s. 70–73). *  Szkoła

Główna Handlowa w Warszawie.


92

Bogusław Czarny

1.2. Kwestia prawdziwości sądów wartościujących Sądy wartościujące stanowią wyraz przekonań estetycznych, etycznych, ideologicznych, moralnych, politycznych, teologicznych i innych. Jak to ujmuje Nagel, mogą się opierać na różnych podstawach (Nagel wskazuje w tym kontekście „arbitralne gusty, rzekome przeczucie ‘obiektywnej’ wartości czegoś, kategoryczne imperatywy moralne i wszystko to, co proponowano w historii teorii wartości” (Nagel, 1961, s. 493, przypis). Takie sądy wartościujące nie informują o rzeczywistości, ani nie stanowią logicznych wniosków, wynikających z sądów opisowych, lecz jedynie wyrażają stosunek ludzi do rzeczywistości. W efekcie sądy wartościujące nie są intersubiektywnie sprawdzalne i nie dają się sklasyfikować jako obiektywnie prawdziwe lub obiektywnie fałszywe. Test empiryczny i analiza logiczna ani nie zaprzeczają im, ani ich nie potwierdzają, gdyż ten, kto wypowiada sąd wartościujący, wyraża tylko swoje przekonanie. Przekonania osób różnią się od siebie, więc również treść sądów wartościujących jest zróżnicowana i zależy od upodobań.

2. CO TO ZNACZY „EKONOMIA WOLNA OD SĄDÓW WARTOŚCIUJĄCYCH”? Przez „ekonomię wolną od sądów wartościujących” ekonomiści rozumieją zwykle wypowiedzi ekonomistów o gospodarowaniu, które nie zawierają sądów wartościujących i są intersubiektywnie sprawdzalnymi, obiektywnymi sądami o faktach (empirycznych i logicznych). Kurt Klappholz, definiując wzorzec „ekonomii wolnej od sądów wartościujących” („stanowisko ortodoksyjne”), powołuje się na sławną pracę J.N. Keynesa (1891) i jego opinię, „że możliwe jest badanie regularności zachowań gospodarczych bez formułowania sądów etycznych i bez formułowania zaleceń ekonomicznych” (Klappholz, 1964, s. 98). Sam Klappholz streszcza „stanowisko ortodoksyjne” w następujący sposób: „Stanowisko ‘ortodoksyjne’ opiera się na spostrzeżeniu Hume’a, że norm i zaleceń nie da się wywnioskować jedynie z sądów opisowych, (...) przy czym przez sąd opisowy rozumiemy sąd, który można ocenić w kategoriach prawdy i fałszu (niezależnie od tego, czy taka ocena jest wykonalna w praktyce). A zatem, sądy, które można ocenić w kategoriach prawdy i fałszu, są wolne od wartościowania w tym sensie, że z samych tych sądów nie da się wywnioskować żadnych zaleceń; w sensie logicznym z sądów tych nie wynikają żadne konsekwencje etyczne. (...) Ponieważ w skład naukowej części ekonomii wchodzą wyłącznie sądy opisowe, nie mogą z niej wynikać żadne wnioski etyczne. Jest ona zatem wolna od wartościowania” (Klappholz, 1964, s. 98–99). Klappholz dodaje, że „najczęściej właśnie w takim sensie ‘ortodoksyjni’ teoretycy ekonomii uważali ją za wolną od wartościowania” (ibid., s. 99).


CO TO ZNACZY W EKONOMII „SĄD WARTOŚCIUJĄCY”?

93

W podobnym duchu wypowiada się Milton Friedman w The Methodology of Positive Economics z 1953 roku, również powołując się na J.N. Keynesa1. Milton Friedman zaczyna od stwierdzenia, że „ekonomia może być, i po części już jest, nauką pozytywną” (Friedman, 1953, s. 3) (przez „naukę pozytywną” Friedman rozumie właśnie „naukę wolną od sądów wartościujących”). Następnie Friedman dokładnie wyjaśnia, co to znaczy „ekonomia pozytywna”. „W zasadzie ekonomia pozytywna jest niezależna od jakiegokolwiek konkretnego stanowiska etycznego lub sądów normatywnych. Jak mówi Keynes, zajmuje się ona ‘tym, co jest’, a nie ‘tym, co powinno być’. (...) Osiągnięte przez nią wyniki należy oceniać według kryterium precyzji i zgodności jej prognoz z danymi empirycznymi. Krótko mówiąc, ekonomia pozytywna jest lub może być, nauką ‘obiektywną’ w dokładnie takim samym sensie jak wszystkie inne nauki przyrodnicze” (Friedman, 1953, s. 4). Nieco dalej Friedman stwierdza, że tak rozumiana „ekonomia pozytywna” stanowi bazę dla wszystkich normatywnych wniosków polityków ekonomicznych: „Wszelkie wnioski, dotyczące polityki gospodarczej, w sposób nieuchronny opierają się na prognozie skutków takiego, a nie innego działania, prognozie, która – w sposób jawny lub ukryty – musi być wynikiem analizy z zakresu ekonomii pozytywnej” (ibidem).

3. ODSTĘPSTWA OD STANDARDU Rzut oka na współczesną literaturę ekonomiczną ujawnia, że terminy: „sąd wartościujący” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących” bywają jednak rozumiane inaczej, niż to przedstawiłem. Najnowszym przykładem jest Wilfred Beckerman, który pisze o „przesyceniu ekonomii dobrobytu sądami wartościującymi” (Beckerman, 2011, s. 3; nieco wcześniej w podobnym duchu wypowiadali się m.in.: Hilary Putnam (2002, s. 30–31) i Julian Reiss (2008, s. 15–16)). Streszczeniem argumentacji Beckermana jest ostatni rozdział jego pracy zatytułowany “Overview: Value Judgements in Welfare Economics”. Beckerman pisze, że przyczyną tego, iż – wbrew deklaracjom – ekonomia dobrobytu zaleca nieoptymalną alokację dóbr w gospodarce, są „liczne sądy wartościujące (...) wbudowane, niekiedy głęboko, w konstrukcję ekonomii dobrobytu“ (Beckerman, 2011, s. 226) oraz wskazuje liczne przykłady takich „sądów wartościujących”. Oto niektóre spośród przykładów Beckermana: 1. Ekonomiści, którzy zalecają konkretną alokację dóbr w gospodarce jako optymalną w sensie Pareta, zazwyczaj pomijają ten fakt, że struktura cen w tej gospodarce zależy m.in. od rozkładu dochodów w społeczeństwie. Jakakolwiek zmiana tego rozkładu powoduje zmianę struktury cen, co sprawia z kolei, że jakaś nowa alokacja dóbr staje się optymalna w sensie Pareta. Wskazujący 1 David Hausman nazywa tę pracę Friedmana „najbardziej wpływową pracą z metodologii ekonomii w tym (czyli w XX – B. Cz.) stuleciu” (Hausman, 2007, s. 180).


94

Bogusław Czarny

optymalną alokację dóbr w gospodarce ekonomiści ignorują to, milcząco akceptując w ten sposób ów wyjściowy rozkład dochodów (Beckerman, 2011, s. 55–57). 2. Dalej, ekonomiści ci zakładają, że decyzje konsumentów dobrze odzwierciedlają ich preferencje. Jednak, pisze Beckerman, wiele decyzji nabywcy podejmują np. przy asymetrii informacji. Decyzje te nie zawsze odpowiadają rzeczywistym preferencjom. Zignorowanie tego stanu oznacza sąd wartościujący. W dodatku niekiedy nie można zaakceptować nawet skutecznej realizacji preferencji, bo niektóre preferencje zasługują nie na akceptację, lecz na potępienie (np. preferencje sadysty) (Beckerman, 2011, s. 35, 43–44, 63). 3. Wreszcie ekonomiści, o których mowa, ignorują problemy z przejściem od dobrobytu jednostek do dobrobytu całego społeczeństwa (czyli przejście od preferencji jednostek do preferencji zbiorowych) opisane np. przez twierdzenie o niemożliwości. Znowu oznacza to milczące zaakceptowanie pewnego sądu wartościującego. W efekcie realizacja preferencji zbiorowych wcale nie musi być rozwiązaniem optymalnym z punktu widzenia jednostek (Beckerman, 2011, s. 69–71, 76). Uważam, że argumentujący w ten sposób Beckerman nie opisuje „przesycenia” ekonomii dobrobytu sądami wartościującymi (np. etycznymi), lecz wskazuje uproszczające założenia przyjmowane przez ekonomistów dobrobytu. Rozważmy przykład (a) Beckermana. Ekonomiści dobrobytu rzeczywiście często wskazują, jaka alokacja dóbr w gospodarce jest optymalna w sensie Pareta przy danych cenach, czyli także przy pewnym wyjściowym rozkładzie dochodów w gospodarce. Wskazują również, co należy zrobić, żeby do tej alokacji doprowadzić. Tym samym ekonomiści ci wypowiadają się o skuteczności różnych środków osiągnięcia danego celu. Takie wypowiedzi można ocenić w kategoriach prawdy i fałszu, więc nie są one sądami wartościującymi. W takiej sytuacji stwierdzenie, że ceny są dane, można, jak sądzę, uznać za będące sądem opisowym, a nie sądem wartościującym założenie upraszczające analizę. Uproszczenie to polega na ograniczeniu liczby rozpatrywanych zmiennych i skoncentrowaniu się bezpośrednio na analizowanym związku. To, czy adresat takich wypowiedzi ekonomistów (np. polityk gospodarczy), zaakceptuje wchodzącą w grę optymalną w sensie Pareta alokację razem z danymi cenami wyjściowymi, a także czy zaakceptuje zalecaną metodę osiągnięcia tej alokacji, jest osobną sprawą. Podobnie jest w przypadku przykładu (b) Beckermana i założenia o niewystępowaniu asymetrii informacji. Ekonomiści wskazują, jaka konkretnie alokacja dóbr w gospodarce jest optymalna w sensie Pareta w sytuacji odpowiadającej temu założeniu, a także, co należy zrobić, żeby osiągnąć tę alokację. Znowu przyjęcie założenia o braku asymetrii informacji, które jest sądem opisowym, a nie sądem wartościującym, służy uproszczeniu analizy poprzez zmniejszenie liczby rozpatrywanych zmiennych, możliwe dzięki pominięciu zmiennych, o których autor analizy sądzi, że są stosunkowo mało istotne. Czy adresat tych wypowiedzi


CO TO ZNACZY W EKONOMII „SĄD WARTOŚCIUJĄCY”?

95

ekonomistów (np. polityk gospodarczy) uzna przyjęcie założenia o niewystępowaniu asymetrii informacji za właściwe i wykorzysta zaoferowaną mu wiedzę, czy też nie, jest inną sprawą. Zależy to m. in. od jego oceny rzeczywistej skali zaburzenia informacji, którą dysponują podmioty gospodarujące. Analogiczna argumentacja dotyczy założenia, że podejmowane demokratycznie kolektywne decyzje zadowalająco odzwierciedlają preferencje jednostek (przykład (c) Beckermana). Znowu założenie to nie jest sądem wartościującym lecz sądem opisowym, służącym uproszczeniu analizy. Użytkownik wiedzy oferowanej przez ekonomistów (np. polityk gospodarczy) może to założenie zaakceptować lub może się z nim nie zgadzać, uznając wynikającą m.in. z tego założenia wiedzę za nieprawdziwą i (lub) nieużyteczną praktycznie. Zależy to od tego użytkownika oceny ważności zakłóceń powstających w czasie głosowania większością głosów. Kiedy w swej pracy Beckerman coraz to na nowo podkreśla, że ekonomia dobrobytu nie jest wolną od wartościowania obiektywną nauką, powstaje wrażenie, że uznaje on ekonomię dobrobytu za zasadniczo odmienną („normatywną”) od np. fizyki, chemii (czyli, ogólnie, od nauk „pozytywnych”). Fizycy i chemicy również stosują jednak liczne założenia upraszczające o podobnym do przytoczonych tytułem przykładu charakterze. Na przykład zdarza się, że fizycy pomijają wpływ oporu powietrza na szybkość spadania ciał w polu grawitacyjnym, a chemicy pomijają ewentualny wpływ zanieczyszczenia próbki badanej substancji. Podobnie jest w przypadku molekularnej teorii gazu, której twórcy zakładają istnienie wyidealizowanych, nierealistycznych stanów i rzeczy w rodzaju nieskończonej prędkości, próżni doskonałej i doskonałej elastyczności cząsteczek (Nagel, 1961, s. 133). A przecież Friedman nie twierdził nic ponadto, że „ekonomia pozytywna jest lub może być, nauką ‘obiektywną’ w dokładnie takim samym sensie jak wszystkie inne nauki przyrodnicze” (Friedman, 1953, s. 4). W efekcie argumentacja przedstawiona przez Beckermana nie wydaje mi się przekonująca. Uważam, że Beckerman opisuje nie „przesycenie” ekonomii dobrobytu sądami wartościującymi o charakterze etycznym, moralnym, ideologicznym itp., lecz uproszczające założenia przyjmowane przez ekonomistów dobrobytu. Utożsamienie upraszczających analizę założeń z sądami wartościującymi stanowi jednak odejście od standardowego („ortodoksyjnego”) rozumienia terminów: „sąd wartościujący” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących”. * Beckerman używa także innych argumentów na rzecz tezy o przesyceniu ekonomii dobrobytu sądami wartościującymi. Na przykład, stwierdza, że sądów wartościujących nie da się usunąć z ekonomii dobrobytu tak, aby stała się ona „czystą i wolną od wartościowania ekonomią pozytywną”. Jednym z powodów jest to, iż „sądy wartościujące, za którymi opowiadają się konkretni ekonomiści, wpływają na ich wybór przedmiotu badania i na proces selekcji uznanych za istotne wyników obserwacji” (Beckerman, 2011, s. 17). W szczególności, Beckerman zarzuca ekonomistom wartościowanie przy definiowaniu terminów i przy wyborze kryteriów oceny różnych wariantów alokacji dóbr


96

Bogusław Czarny

w gospodarce. Chodzi np. o arbitralną decyzję, czy przedmiotem analizy ma być dążenie do sprawiedliwości polegającej na wyrównywaniu dochodów, czy też dążenie do sprawiedliwości polegającej na wyrównywaniu szans lub Amartyi Sena „możliwości” (ang. capabilities) (Beckerman, 2011, s. 230–232)2. Podobnie chodzi np. o arbitralną decyzję o badaniu warunków zmaksymalizowania użyteczności nabywców dóbr i pomijaniu innych celów (np. nienaruszalność pewnych praw w rodzaju prawa własności) (Beckerman, 2011, s. 73). Wreszcie chodzi np. o pomijanie przez ekonomistów, którzy dokonują wyboru najlepszego wariantu alokacji dóbr, interesów mieszkańców innych krajów, a także o pomijanie interesów przyszłych pokoleń (ibid., s. 67) lub o stosowanie przy dyskontowaniu wartości użyteczności przyszłych pokoleń wybranej arbitralnie stopy procentowej (ibid., s. 9–12, 234–235). Toczące się od lat spory o normatywny charakter ekonomii dobrobytu dotyczą jednak sądów wartościujących o charakterze etycznym, estetycznym, politycznym itp., a nie sądów wartościujących, które rządzą wyborem przedmiotu i metody badań (czyli m.in. akceptowanych definicji terminów)3. Akceptacja takich metodologicznych sądów wartościujących (tak nazywa je Mark Blaug; zob. Blaug, 1980, s. 131–132; Blaug, 1998) jak te, które decydują o wyborze przedmiotu i metody badań, następuje w przypadku wszystkich nauk, a zatem nie odróżnia ekonomii dobrobytu np. od geologii lub fizjologii, powszechnie uznawanych za gromadzące obiektywną wiedzę nauki empiryczne. W szczególności w rozumieniu Beckermana każda nauka empiryczna (np. biologia, meteorologia) pełna jest sądów wartościujących, bo każda nauka empiryczna (i nie tylko empiryczna) pełna jest np. definicji. Okazuje się zatem, że także w tym przypadku Beckerman nadaje terminom „sąd wartościujący” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących” znaczenie niestandardowenie („nieortodoksyjne”). Zabieg ten stanowi warunek skuteczności Beckermna obrony tezy o przesyceniu ekonomii dobrobytu sądami wartościującymi4. * Dalej, analizując przykład płacy minimalnej, Beckerman pisze, że ilekroć ekonomiści opowiadają się za określoną polityką gospodarczą, jest to wynikiem zaakceptowania przez nich konkretnej mieszanki sądów opisowych i sądów wartościujących. Na przykład, kiedy ktoś wypowiada się za płacą minimalną, to jest to spowodowane po pierwsze tym, że uważa, iż płaca minimalna spowoduje wzrost 2 Sądem wartościującym nazywa Beckerman również wybór konkretnych definicji „dochodu” stosowanych przy porównaniach różnych krajów w różnych czasach (np. to może być dochód roczny, skumulowany dochód z okresu całego życia, dochód jednostki, dochód rodziny, dochód gospodarstwa domowego) (Beckerman, 2011, s. 150–153, 231). 3 Zauważmy, że np. decyzja o ograniczeniu analizy do poszukiwania alokacji dóbr optymalnej z punktu widzenia interesów np. trzech kolejnych pokoleń przy założeniu, że przyszła użyteczność jest dyskontowana za pomocą stopy procentowej równej, powiedzmy, 5%, oznacza wybór przedmiotu badań. 4 Nota bene akceptację konkretnych założeń upraszczających analizę, które Beckerman uważa za sądy wartościujące, również można uznać za wybór określonej metody badawczej. Akceptacja tych założeń okazuje się wtedy metodologicznym sądem wartościującym.


CO TO ZNACZY W EKONOMII „SĄD WARTOŚCIUJĄCY”?

97

wynagrodzeń, a po drugie tym, iż – na przykład – zależy mu na zmniejszaniu różnic dochodów w społeczeństwie (Beckerman, 2011, s. 27–30). Znowu Beckerman wyprowadza stąd wniosek, że ekonomia dobrobytu jest nauką przesyconą sądami wartościującymi. Również ten wniosek Beckermana jest, moim zdaniem, pochopny. W monografii Beckermana brakuje odpowiedzi na przekonujące argumenty Pietera Hennipmana (i Yew-Kwang Nga, i George’a C. Archibalda) na rzecz tezy, iż ekonomia dobrobytu jest pozytywną nauką, równie wolną od wartościowania jak np. astronomia. Argumenty te Hennipman powtarzał wiele razy w trakcie dyskusji z Ezrą J. Mishanem i Markiem Blaugiem (Hennipman, 1976, 1982, 1984a, 1984b, 1992, 1993; por. Archibald, 1959, s. 320–321; Ng, 1992, s. 6)5. Krótko mówiąc, Hennipman pisze, że ekonomię dobrobytu, jak każdą naukę empiryczną, można uznać za zbiór intersubiektywnie sprawdzalnych, a więc właśnie pozytywnych, wypowiedzi o skuteczności różnych środków osiągania zakładanych celów. Na przykład, w przypadku chemii takim celem może być produkcja aspiryny, a w przypadku ekonomii dobrobytu – maksymalizacja nadwyżki całkowitej6. Czy ktoś uczyni użytek z ustaleń chemii, czy z ustaleń ekonomii dobrobytu, zależy od tego, czy ceni sobie tę aspirynę, czy tę nadwyżkę całkowitą. Oczywiście, jak każde świadome działanie, takie działanie rzeczywiście wymaga akceptacji pewnego sądu wartościującego. Nie oznacza to jednak, że sama chemia lub ekonomia dobrobytu są „przesycone wartościowaniem”. Także w tym przypadku Beckerman odchodzi od standardowego rozumienia terminów „sąd wartościujący” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących”. Za sądy wartościujące uznaje przecież wypowiedzi ekonomistów o skuteczności środków osiągania danych celów. Wypowiedzi te często są jednak sądami opisowymi i mogą być oceniane w kategoriach prawdy i fałszu, co odróżnia je zasadniczo od norm i ocen etycznych, estetycznych, politycznych itp. Jak dawno temu pisał Max Weber: „To że można wychodzić od pewnego (...) celu i dyskutować jedynie o środkach niezbędnych do jego osiągnięcia, jak i to, że może to przynieść w wyniku dyskusję rozstrzygalną czysto empirycznie – podważenie tego nie wpadło jeszcze nigdy nikomu do głowy. [To – B.Cz.] wokół wyboru celów (a nie – ‘środków’ wtedy, gdy cel jest jasno określony), wokół tego zatem (...), w jakim sensie ocena wartościująca, przez jednostkę przyjmowana jako podstawowa, nie mogłaby być traktowana jako [sam przez się oczywisty – B.Cz.] ‘fakt’, lecz miałby stać się przedmiotem krytyki naukowej, obraca się przecież cały spór. Jeśli to nie jest ustalone, wszelkie dalsze rozważania są zbędne” (Weber, 1917, s. 500–501). Weber stwierdza tu wprost, że spór o status sądów wartościujących w nauce dotyczy nie wyboru środków osiągania pewnych danych celów, lecz właśnie wyboru samych owych celów. 5 Jak wiadomo, w wyniku tej debaty Mishan (jeden z twórców ekonomii dobrobytu!) zaprzestał obrony poglądu o „normatywnym” charakterze ekonomii dobrobytu i zaakceptował stanowisko Hennipmana (zob. Mishan, 1984; por. Czarny, 2010, s. 165). 6 Przykładem są sądy ekonomisty o skuteczności metody marginal cost pricing jako sposobu maksymalizacji nadwyżki całkowitej, które mogą być prawdziwe lub fałszywe i nie muszą oznaczać wartościowania.


98

Bogusław Czarny

ZAKOŃCZENIE Opisany stan rzeczy świadczy o tym, że na początku XXI w. popularne wśród ekonomistów terminy „sąd wartościujący” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących“ są nieostre i wieloznaczne. Uważam, że stanowi to jedną z głównych przyczyn rzucającej się w oczy przewlekłości i jałowości sporów o to, czy określone części ekonomii są „pozytywne”, czy też „normatywne” i czy nauka o gospodarowaniu jest, czy też nie jest „przesycona sądami wartościującymi”. Kontrowersje te trwają od prawie dwustu lat i nic nie wskazuje, żeby miały się szybko skończyć. Na przykład, jeśli przyjmiemy punkt widzenia Beckermana, który z sądami wartościującymi utożsamia m.in. wybór przedmiotu badania, a także założenia służące uproszczeniu analizy, to – podobnie jak on – dojdziemy do nieuchronnego wniosku, że ekonomia jest „normatywna”, skąd już tylko krok do twierdzenia, że zasadniczo różni ją to od innych nauk empirycznych, i że nie jest ona „obiektywna”. Odwrotne okażą się nasze ustalenia, jeśli za sądy wartościujące, których dotyczy dyskusja, uznamy jedynie sądy etyczne, moralne, polityczne itp. Zapewne zgodzimy się wtedy, że ekonomia (w tym ekonomia dobrobytu) jest lub może być nauką obiektywną w – jak to ujął Friedman - „dokładnie takim samym sensie jak wszystkie inne nauki przyrodnicze”. Uważam, że z powodu swojej skali, intensywności i łatwości zidentyfikowania przewlekłe spory o miejsce i rolę sądów wartościujących w wypowiedziach ekonomistów stanowią cenny przykład osobliwości ekonomii jako nauki. Mam na myśli powolność działania i małą skuteczność krytyki naukowej w ekonomii, a także niekumulatywny charakter prowadzonych przez ekonomistów rozważań, których uczestnicy nawzajem opisują swoje przekonania, co jakiś czas powracając do starego i wydawałoby się już dawno obalonego poglądu. Osobliwości te osłabiają wiarygodność optymistycznych twierdzeń o szybkim postępie wiedzy ekonomicznej (por. Kirchgässner, 2011; Blaug, 2002). Sądzę, że monografia Beckermana w pełni potwierdza aktualność takiej diagnozy po raz pierwszy sformułowanej przeze mnie w pracy Pozytywizm a sądy wartościujące w ekonomii (Czarny, 2010, s. 181–185).

BIBLIOGRAFIA Archibald G.C. (1959), Welfare economics, ethics, and essentialism, „Economica”, Vol. 26, No. 104. Beckerman W. (2011), Economics as Applied Ethics. Value Judgements in Welfare Economics, Palgrave MacMillan, UK. Beed C. (1992), Do value judgements affect testing economic theory?, „International Journal of Social Economics”, Vol. 19, No. 2, s. 6–24. Blaug M. (1980), Methodology of Economics. Or How Economists Explain, Cambridge University Press, Cambridge. Blaug, M. (1998), The positive-normative distinction, w: The Handbook of Economic Methodology, J.B. Davis, D.W. Hands, U. Mäki (red.), Edward Elgar, Cheltenham.


CO TO ZNACZY W EKONOMII „SĄD WARTOŚCIUJĄCY”?

99

Blaug M. (2002), Is there really progress in economics?, w: Is There Progress in Economics? S. Boehm, Ch. Gehrke, H.D. Kurz, R. Stuhr (red.), Edward Elgar, Cheltenham, UK, Northampton, MA, USA. Czarny B. (2010), Pozytywizm a sądy wartościujące w ekonomii, Oficyna Wydawnicza SGH, Warszawa. Friedman M (1953), On the methodology of positive economics, w: Essays in Positive Economics, University of Chicago Press, Chicago. Hausman D.M. (2008), The Philosophy of Economics: An Anthology, Cambridge University Press, Cambridge. Hennipman P. (1976), Pareto optimality: Value judgement or analytical tool, w: Relevance and Precision. From Quantitative Analysis to Economy Policy, J.S. Carmer, A. Heertje, P. Venekamp (red.), North-Holland, Amsterdam. Hennipman P. (1982) Welfare economics is in impasse: Some observations on Mishan’s vision, “De Economist”, No. 4. Hennipman P. (1984a), Normative or positive: Mishan’s half-way house, “De Economist”, No. 1. Hennipman P. (1984b), The nature of welfare economics: A final note, “De Economist”, No. 2. Hennipman P. (1992), The reasoning of a great methodologist: Mark Blaug on the nature of Paretian welfare economics, “De Economist”, No. 4. Hennipman P. (1993), Moving in circles: Blaug once again on the nature of Paretian welfare economics, “De Economist”, No. 2. Keynes J.M. (1891), The Scope and Method of Political Economy, Macmillan & Co., London. Kirchgässner G. (2011), Wissenschaftlicher Fortschritt in den Wirtschaftswissenschaften: Einige Bemerkungen, w: Phillosophie und Wirtschaftswissenschaft, V. Gadenne, R. Neck (red.), Mohr Siebeck, Tűbingen. Klappholz K. (1964), Value judgement and economics, w: The Philosophy of Economics: An Anthology, D. Hausman (red.), Cambridge University Press, Cambridge 1994. Mishan E. (1984), Welfare criteria: concluding comments, “De Economist”, No. 2. Nagel E. (1961), The Structure of Science. Problems in the Logic of Scientific Explanation, London (polskie wydanie: E. Nagel, Struktura nauki. Zagadnienia logiki wyjaśnień naukowych, PWN, Warszawa 1970). Nagel E. (1967), Preference, evaluation and reflective choice, w: Human Values and Economic Policy, S. Hook (red.), University Press, New York. Ng Y-K. (1992), Welfare Economics: Introduction and Development of Basic Concepts, Macmillan, London. Nowak S. (1985), Metodologia badań społecznych, PWN, Warszawa. Putnam H. (2002), The Collapse of the Fact/Value Dichotomy and Other Essays, Harvard University Press, Cambridge (Mass.), London. Reiss J. (2008), Error in Economics. Towards a More Evidence-Based Methodology, Routledge, London, New York. Weber M. (1917), Der Sinn der „Wertfreiheit” der soziologischen und ökonomischen Wissenschaften, w: M. Weber (1973) Gesammelte Aufsätze zur Wissenschaftslehre, C.H. Mohr, Tübingen.


100

Bogusław Czarny

STRESZCZENIE Odwołując się do poglądów Miltona Friedmana z pracy On the Methodology of Positive Economics (1953), przypominam standardowe znaczenie terminów „sąd wartościujący” i „ekonomia wolna od sądów wartościujących” w sporach o „pozytywną” lub „normatywną” naturę ekonomii. Następnie wykorzystuję najnowszą monografię Wilfreda Beckermana Economics as Applied Ethics. Value Judgements in Welfare Economics (2011) w roli typowego przykładu innej interpretacji znaczenia tych terminów. Odkrytą w ten sposób wieloznaczność, która występuje w wypowiedziach wielu współczesnych metodologów ekonomii, uznaję za jedną z głównych przyczyn przewlekłości sporów o to, czy określone części ekonomii mają charakter „pozytywny”, czy też „normatywny”, i czy nauka o gospodarowaniu jest, czy też nie jest, „przesycona sądami wartościującymi”. Moim zdaniem, ujawniony w artykule stan rzeczy dobrze dokumentuje osobliwości ekonomii jako nauki, a w szczególności małą skuteczność krytyki naukowej w ekonomii. Słowa kluczowe: historia myśli ekonomicznej, metodologia ekonomii, ekonomia pozytywna, ekonomia normatywna, sądy wartościujące w ekonomii.

What Do “Value Judgement” and “Value Free Economics” Mean? ABSTRACT In the article I try to reconstruct the standard meaning of the terms value judgements and value-free economics used in long lasting debates about positive or normative nature of economics. The analysis begins with quoting Milton Friedman’s view from his famous and influential essay On the Methodology of Positive Economics (1953), then it proceeds to Wilfred Beckerman’s Economics as Applied Ethics. Value Judgements in Welfare Economics (2011) as an example of a different interpretation of the meaning of the terms value judgements and value-free economics. The same ambiguity can be found in many statements of contemporary methodologists of economics. I see it as one of the main reasons for the prolonged disputes about whether certain parts of economics are positive, or normative, and whether economics is or is not value-loaded (value-impregnated). The paper documents the peculiarities of economics as a science, and particularly the relative inefficiency of scientific criticism in economics. Keywords: history of economic thought, economic methodology, positive economics, normative economics, value judgements in economics. JEL Classification: B10, B20, B41


Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

Bogusław Fiedor, Uwagi o potrzebie równowagi metodologicznej w ekonomii Bogusław Fiedor*

UWAGI O POTRZEBIE RÓWNOWAGI METODOLOGICZNEJ W EKONOMII Dyskusja wokół tożsamości czy jednorodności metodologicznej ekonomii jest w tej nauce obecna od czasów jej wyodrębnienia się jako dyscypliny w obrębie nauk społecznych. Początkowo dotyczyła ona przede wszystkim kwestii, czy i w jakim zakresie ekonomia (teoria ekonomii) ma być nauką czysto opisową, opartą niemal wyłącznie na indukcji, nie formułującą w zasadzie uogólnień o charakterze nomologicznym, w jakim zaś punktem wyjścia refleksji naukowej w ekonomii powinny być uogólnienia – kategorie, hipotezy, modele i teorie – formułowane w drodze dedukcji, stanowiące niezbędny punkt wyjścia do badań, które prowadzą do empirycznego rozpoznawania rzeczywistości gospodarczej. Podejście indukcyjne było absolutnie dominujące w koncepcjach merkantylistów, zwłaszcza w XVI i XVII wieku. Było to wzmacniane dodatkowo dość powszechnym przekonaniem tych prekursorów ekonomii jako nauki, że w gospodarowaniu nie mamy właściwie do czynienia z żadnymi obiektywnie (niezależnie od ludzkiej woli i świadomości) istniejącymi ogólnymi prawidłowościami (prawami), że jest to w istocie proces niemal całkowicie sterowany przez gospodarujące jednostki, przy szczególnej roli odgrywanej jednak przez państwo jako jedyny podmiot, który przy braku istnienia takich prawidłowości może zapobiegać stanowi ogólnej anomii ekonomicznej. Swoisty archetyp ekonomii jako nauki tworzonej przez merkantylistów nadawał jej charakter dyscypliny niemal wyłącznie opisowej. W twórczości niektórych późnych przedstawicieli tego kierunku, a w szczególności Jamesa Steuarta (1712–1790), tworzącego już w czasach “ojca – założyciela” ekonomii klasycznej (klasycznej ekonomii politycznej) Adama Smitha (1723–1790), dostrzec jednak można wyraźnie elementy myślenia teoretycznego opartego na dedukcji. W swym *  Instytut

Ekonomii, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu.


102

Bogusław Fiedor

głównym dziele Inquiries into the Principles of Political Economy (1767) Steuart wyraźnie mówi o potrzebie wyprowadzania czy też dedukowania ogólnych zasad nauki ekonomicznej z „obserwacji i refleksji”. Wyraźnie jednak podkreśla, że podstawą tych uogólnień jest doświadczenie. Mówi też w pierwszym rozdziale swej fundamentalnej pracy o pewnym uniwersalizmie ludzkiego zachowania ekonomicznego, opierającego się na własnym interesie, wygodzie, obowiązku i pasji. Jego metoda może być więc traktowana jako dedukcyjna, z tym jednak zastrzeżeniem, że Steuart wyraźnie podkreśla, że ogólne zasady ekonomii jako pewne konstrukty abstrakcyjne nie muszą pasować do wszystkich warunków społecznych, z czego wyprowadza konkluzję, że „ekonomia polityczna w każdym kraju musi być z konieczności różna”. W pracy Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów Adama Smitha obserwujemy z kolei wyraźny dualizm metodologiczny. W tym fundamentalnym z punktu widzenia przyszłego rozwoju ekonomii jako nauki dziele mamy do czynienia, z jednej strony, z kontynuacją podejścia indukcyjnego czy też deskryptywnego, właściwego dla krytykowanych przez niego merkantylistów1. Czyni to nota bene tę pracę Smitha tak pasjonującą jako źródło wiedzy empirycznej o gospodarce Anglii w okresie początków rewolucji przemysłowej. Z drugiej strony, jest w tej pracy zawarty obszerny nurt refleksji naukowej, w której wyraźnie przeważa myślenie dedukcyjne, czego przykładami jest choćby teoria ceny naturalnej, handlu zagranicznego (oparta na koncepcji absolutnych przewag kosztowych) czy rozważania nad długookresowymi perspektywami rozwoju gospodarki kapitalistycznej (wyraźna antycypacja – choć ze wskazaniem na inny mechanizm sprawczy – koncepcji stagnacji sekularnej D. Ricardo). Dualizm metodologiczny Smitha może też być postrzegany – zwłaszcza w kontekście lektury jego Teorii uczuć moralnych – z behawioralnego czy antropologicznego punktu widzenia. Chodzi mianowicie o to, że z jednej strony można go niewątpliwie uznać za głównego – obok J. Benthama – prekursora koncepcji homo oeconomicus (w sposób bezpośredni sformułowanej dopiero w połowie XIX w. przez J.St. Milla w Zasadach ekonomii politycznej. Z drugiej strony wszakże w Teorii uczuć moralnych Smitha widzimy jednoznacznie, że jego kategoria selfishness (egoizmu) jako behawioralnej podstawy naszych działań w gospodarowaniu, a także we wszelkich innych dziedzinach aktywności społecznej, nie ma wąskiego utylitarystycznego rozumienia, a ponadto że wyraźnie jest podkreślana rola empatii, ogólnych zasad moralnych czy opartego na nich prawa naturalnego w kształtowaniu relacji ekonomicznych. Mówiąc inaczej, w Teorii uczuć moralnych A. Smitha jednostka gospodarująca to nie tylko podmiot, który maksymalizuje swój indywidualny dobrobyt czy bogactwo, ale która charakteryzuje się empatią i solidarnością z innymi podmiotami, jak rów1  Krytyka merkantylizmu, zawarta zwłaszcza w dwóch pierwszych księgach dzieła Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, nie dotyczy merkantylistycznej metodologii badawczej, lecz – po pierwsze – radykalnie odmiennego pojmowania przez Smitha istoty, źródeł i metod powiększania bogactwa społecznego; po drugie ma ona wymiar ideologiczny (w rozumieniu ideologii gospodarczej) i wynika z akceptowanego w pełni przez tego „ojca–założyciela” ekonomii jako nauki liberalizmu gospodarczego.


UWAGI O POTRZEBIE RÓWNOWAGI METODOLOGICZNEJ W EKONOMII

103

nież jest w swoim działaniu determinowana czynnikami wolicjonalnymi i ogólnymi ludzkim instynktami postępowania: potrzebą bezpieczeństwa, prokreacji itd. Współczesna dyskusja nad tożsamością i jednorodnością lub różnorodnością metodologiczną ekonomii jako nauki jest związana głównie, choć nie wyłącznie, z pytaniem, czy i w jakim zakresie ekonomia jako nauka (teoria ekonomii) powinna być nauką czysto pozytywną, w jakim zaś stopniu są w niej uprawnione intersubiektywnie, empirycznie i/lub logicznie, nieweryfikowalne (nietestowalne) sądy wartościujące. Ta dyskusja ma również swoje dość już odległe w czasie, sięgające połowy XIX w. odniesienia i jest związana z metodologicznymi przyczynkami takich wybitnych ekonomistów (będących często też znakomitymi ogólnymi metodologami nauki czy logikami), jak: J.St. Mill, W.N. Senior, J.E. Cairness, V. Pareto, M. Weber, J.N. Keynes, L. Robbins czy M. Friedman2. Dyskusja ta – w nawiązaniu do podstawowej dystynkcji zawartej jeszcze w podstawowej pracy D. Hume’a Traktat o naturze ludzkiej – doprowadziła do utrwalenia się w metodologii ekonomii jako nauce standardowego podziału na sądy pozytywne, czyli wypowiedzi o obiektywnie istniejących faktach (gospodarczych z perspektywy tego artykułu), i sądy wartościujące. Towarzyszyły temu i towarzyszą nadal, z jednej strony, dążenia do kształtowania ekonomii jako nauki czysto pozytywnej, całkowicie wolnej od sądów wartościujących i do związanego z tym negowania potrzeby istnienia „ekonomii normatywnej” jako tej domeny ekonomii, która właśnie odnosi się do świata sądów wartościujących (Czarny, 2010). Ogólnie rzecz biorąc, przy takim dychotomicznym podziale na „świat faktów” i „świat wartości” uzasadniony staje się podział nie na ekonomię pozytywną i ekonomię normatywną, ale ekonomię pozytywną (lub po prostu ekonomię) i politykę gospodarczą. Ta pierwsza zajmuje się wyłącznie testowalnymi w kategoriach prawdy i fałszu intersubiektywnie, empirycznie bądź logicznie testowalnymi twierdzeniami i hipotezami, ta druga poszukuje uzasadnień (politycznych, moralnych itp.) dla wyboru określonych rozwiązań w polityce gospodarczej, identyfikacji i hierarchizacji jej celów, doboru środków realizacji tych celów itp. Zauważmy, że ten podział nawiązuje do „starej” propozycji metodologicznej L.M.E. Walrasa o podziale na „ekonomię czystą”, „ekonomię stosowaną” i „ekonomię społeczną”. Ta pierwsza, redukowana przez Walrasa do teorii równowagi ogólnej, odpowiadałaby – w pewnym uproszczeniu – ekonomii jako nauce czysto pozytywnej, zaś drugie dwa człony w jego trójpodziale – znowu w pewnym uproszczeniu – polityce gospodarczej i społecznej jako odwołujących się do świata sądów wartościujących. Nie jest moim zamiarem w tym artykule przedstawiać w całej złożoności i z wszystkim jej subtelnościami dyskusji w ekonomii na temat dychotomii: fakty i towarzyszące im sądy opisowe – sądy wartościujące (normy, oceny itp.). Zauważmy jedynie krótko, iż: 1. Teza o możliwości „zbudowania” ekonomii jako nauki całkowicie wolnej od sądów wartościujących była i jest kontestowana w kontekście trudności czy 2  Por. szerzej na ten temat B. Czarny (2010, zwłaszcza s. 79–98) oraz M. Blaug, (1995, s. 95–138).


104

Bogusław Fiedor

nawet niemożliwości przeprowadzenia w procesie gospodarowania ścisłej linii demarkacyjnej między faktami i sądami wartościującymi, gdyż akceptowane przez nas systemy wartości nieuchronnie w wielu wypadkach będą prowadzić do innego postrzegania, identyfikacji czy pomiaru empirycznie obserwowalnych faktów. Przykładowo, nawet tak – wydawałoby się – „neutralna wartościowo” kategoria makroekonomiczna służąca pomiarowi osiągniętego poziomu dobrobytu w danym kraju, czy tempa jego rozwoju w ujęciu dynamicznym, jaką jest produkt krajowy brutto (ściślej biorąc, w tym przypadku PKB per capita), jest oparta implicite na wielu sądach wartościujących. W szczególności, od tych sądów będzie zależeć, czy i w ogóle lub w jakim zakresie uznajemy, że kategoria ta statystycznie mierzy poziom dobrobytu czy rozwoju. Czy przypadkiem, uwzględniając z jednej strony pewne rodzaje aktywności i związane z nimi dochody i przepływy pieniężne (na przykład związane ze zbrojeniami oraz zanieczyszczeniem i ochroną środowiska), a z drugiej nie uwzględniając (ze względu na ich nierynkowy charakter) efektów pewnych innych aktywności, np. praca w gospodarstwie domowym czy naturalna wymiana dóbr i usług, nie czynimy PKB i jego tempa wzrostu kategorią do pewnego stopnia mistyfikującą przypisywane jej funkcje poznawcze w zakresie pomiaru dobrobytu. 2. Ujmowanie jako ściśle dychotomicznego podziału na fakty (i odpowiadające im sądy opisowe) i wartości (i odpowiadające im z kolei sądy wartościujące) może też być poddane krytyce z punktu widzenia takich nauk społecznych, jak filozofia czy etyka (Putnam, 2003 oraz Alvey, 1999, s. 53–73). Przejaskrawiając, być może, nieco problem, można sformułować pogląd, że w gospodarowaniu mamy do czynienia raczej wyjątkowo z faktami, które są absolutnie wolne od pierwiastka etycznego, czy w innym wymiarze – religijnym, społecznym, egzystencjalnym, ideologicznym – aksjologicznego. Zwłaszcza jeśli te fakty rozpatrujemy w sposób kontekstualny, a nie tylko jakie „nagie” dane pozyskiwane przez nas jako obserwatorów i badaczy empirycznej rzeczywistości gospodarczej z różnych – mikroekonomicznych i makroekonomicznych, prywatnych i publicznych – źródeł informacji. Zauważmy wreszcie, że również na poziomie tych źródeł, konkretnie zaś osób je gromadzących czy zarządzających nimi, możemy mieć do czynienia ze swoistą „interferencją” sądów (preferencji) o charakterze wartościującym (zwłaszcza etycznych i ideologicznych), prowadzących do deformacji danych, które później stanowią podstawę dla naszych jako ekonomistów – załóżmy nawet, że wolnych od wszelkiej aksjologii – sądów opisowych. Zauważmy wreszcie, że samo zbieranie danych w mniejszym czy większym zakresie jest zawsze „obciążone” metodologicznymi sądami wartościującymi, przesądzającymi o określonym sposobie rozumienia podstawowych kategorii ekonomicznych i zachodzących między nimi związków, czy nawet determinującymi, jakie dane są w ogóle gromadzone i przetwarzane. 3. Zauważmy też, że rezygnując w ekonomii ze stwierdzeń i sądów explicite wartościujących, pozbawiamy się często jako ekonomiści sposobności wypowiedzi


UWAGI O POTRZEBIE RÓWNOWAGI METODOLOGICZNEJ W EKONOMII

105

w sprawach zgoła fundamentalnych dla rozwoju współczesnej gospodarki; na przykład związanych ze współczesnym kryzysem ekonomiczno-finansowym, z potrzebą kształtowania wzorców rozwoju opartych na kategorii międzypokoleniowej sprawiedliwości (teoria sustainable development) czy z potrzebą zapewnienia większego stopnia spójności społecznej i terytorialnej w procesie rozwoju gospodarczego. Innymi słowy, czy na ołtarzu ściśle pozytywistycznej koncepcji ekonomii jako nauki – a więc dyscypliny, która ogranicza się do analizy sądów opisowych i tych sadów wartościujących, w odniesieniu do których możemy się wypowiedzieć w kategoriach intersubiektywnie, empirycznie lub logicznie sprawdzalnej prawdy lub fałszu – nie poświęcamy możliwości wypowiedzenia się w sprawach co najmniej równie ważnych, a może i ważniejszych niż naukowy aksjologicznie neutralny opis empirycznie obserwowanej rzeczywistości. Te pytania i wątpliwości nie oznaczają przy tym, że w stopniu – w jakim jest to możliwe i pożądane – istnieje zawsze w ekonomii jako nauce potrzeba podejścia pozytywistycznego. Wyrażają jedynie wątpliwość, czy biorąc pod uwagę kryterium społecznej użyteczności można ekonomię jako naukę całkowicie uwolnić od pierwiastka normatywnego. 4. Zauważmy też, że stwierdzenie, iż pewna kategoria, hipoteza czy inne uogólnienie naukowe jest aksjologicznie neutralne, samo w sobie jest też pewnym metodologicznym sądem wartościującym. Weźmy przykładowo następujące stwierdzenie. W warunkach rynku doskonale konkurencyjnego ukształtowanie się cen równowagi na rynku dóbr finalnych (konsumpcyjnych) prowadzi do maksymalizacji sumy nadwyżki ekonomicznej osiąganej przez konsumentów i producentów dóbr. Za tym powszechnie akceptowanym we współczesnej ekonomii twierdzeniem stoi jednak implicite sąd wartościujący, iż użyteczność dóbr, ściślej zaś użyteczność krańcowa, jest miarą wpływu konsumpcji danego dobra na dobrobyt nabywającej go jednostki. Możemy jednak przyjąć inny metodologiczny sąd wartościujący, na przykład wynikający z teorii wartości opartej na pracy czy z pragmatycznej teorii wartości, co będzie skutkować negacją powyższego stwierdzenia. 5. Niezależnie od dyskusji nad potrzebą oraz możliwościami ściśle pozytywistycznego pojmowania ekonomii jako nauki czy pochodną dyskusją nad zasadnością dystynkcji: ekonomia pozytywna–ekonomia normatywna pojawiają się współcześnie liczne i znaczące publikacje zwracające uwagę na ograniczenia poznawcze ujmowania ekonomii jako nauki zajmującej się wyłącznie sądami opisowymi podlegającymi – w duchu falsyfikacjonizmu Poppera – ocenom w kategoriach fałszu i prawdy poprzez procedury ich intersubiektywnego, empirycznego i/lub logicznego testowania. Nie można na przykład a priori negować wartości podejścia konstruktywistycznego w ekonomii jako nauce (np.: Caldwell, 2001 oraz Dow, 2001, s. 22–40). Podejście konstruktywistyczne do pojmowania i definiowania kategorii ekonomicznych implikuje zwłaszcza, że jako ekonomiści badający rzeczywistość gospodarczą możemy w tej rzeczywistości postrzegać zgoła odmienne czy inne fakty.


106

Bogusław Fiedor

6. Nawet w ramach ściśle pozytywistycznej koncepcji ekonomii jako nauki, są uprawnione pewne kategorie sądów o charakterze wartościującym3. Chodzi po pierwsze o instrumentalne sądy wartościujące, czyli sądy dotyczące relacji, a więc w istocie efektywności zachodzących między danymi celami a środkami ich realizacji, czy też między samymi celami gospodarowania4. Bardzo często spełniają one kryterium intersubiektywnej sprawdzalności, tak jak sądy opisowe dotyczące faktów ekonomicznych. Podobnie jak w każdej nauce empirycznej, tak i w ekonomii są również nieuniknione, a nawet potrzebne metodologiczne sądy wartościujące, gdyż bez nich nie jest możliwa jakakolwiek teoretyczna analiza ekonomiczna czy nawet postrzeganie i rozumienie zjawisk i procesów zachodzących w gospodarce. Metodologicznymi sądami wartościującymi jest wiele fundamentalnych zgoła założeń współczesnej ekonomii głównego nurtu, takich jak: powszechna racjonalność mikroekonomiczna, suwerenność konsumenta, efektywność alokacyjna rynku, tendencja do efektywnej równowagi na rynkach finansowych i wiele innych. Co więcej, takie metodologiczne sądy wartościujące pojawiają się licznie i na „niższych poziomach abstrakcji naukowej”. Na przykład, w obrębie teorii konsumpcji czy gospodarstwa domowego wartościowy sąd metodologiczny o racjonalności postępowania podmiotów gospodarczych w sferze konsumpcji jest niejako dezagregowany na wartościowe sądy metodologiczne niższego rzędu, takie jak zdolność konsumenta do jednoznacznego zdefiniowania swoich preferencji, niesprzeczność tychże preferencji czy ich zgodność w czasie (time consistency) wyrażająca się w dyskontowaniu użyteczności w czasie (przypisywanie większej wartości użyteczności danych dóbr i usług w przyszłości). Bez takich wartościowych sądów metodologicznych nie bylibyśmy przecież w stanie wytłumaczyć, dlaczego obserwowane przez nas „nagie fakty” dotyczące rynkowo obserwowalnych cen, popytu i podaży oraz ich wzajemnych relacji mają taką, a nie inną postać, czy dlaczego w określony sposób funkcjonują rynki, a zwłaszcza dlaczego obserwuje się na nich tendencję do równowagi. Można w tym rozumowaniu pójść o krok dalej. Sprowadzenie ekonomii do nauki zajmującej się wyłącznie czystymi sądami opisowymi dotyczącymi empirycznie obserwowalnych faktów skutkowałoby jej redukcją do swoistej „ekonomicznej metrologii”, podczas gdy w każdej nauce, która jest lub chce mieć charakter nomologiczny czy teoretyczny sprawą fundamentalną jest formułowanie hipotez, kategorii, praw, modeli i teorii, które w zgodny wewnętrznie sposób pozwalają objaśniać rzeczywistość, a nie tylko ją „mierzyć” czy kwantyfikować, i które stanowią w istocie podstawę tego mierzenia. 7. Niezależnie od sporu wokół dychotomii: fakty – wartości w ekonomii i pochodną w stosunku do tego dystynkcją: ekonomia pozytywna – ekonomia 3  Szeroko na ten temat pisze B. Czarny (2010), rozdział 3 (Ideał ekonomii wolnej od sądów wartościujących). 4  Pojęcie instrumentalne sądów wartościujących wywodzi się od M. Webera. W dość powszechnej opinii wniósł on bardzo duży i wartościowy wkład do znaczenia i roli sądów wartościujących w socjologii i ekonomii. Patrz zwłaszcza Weber (1973).


UWAGI O POTRZEBIE RÓWNOWAGI METODOLOGICZNEJ W EKONOMII

107

normatywna, w ekonomii, tak jak w każdej nauce, należy przestrzegać – w ślad za powszechnie akceptowanymi ustaleniami ogólnej metodologii nauki czy filozofii analitycznej – pewnych historycznie niezmiennych komponentów świadomości metodologicznej, czyli tak zwanych inwariantów metodologicznych. Są to po prostu pewne elementarne warunki, których spełnienie jest konieczne, aby rozważania rozwijane w ramach pewnej dziedziny mogły w ogóle uzyskać status wiedzy naukowej. Według wybitnych przedstawicieli polskiej filozofii analitycznej, Kazimierza Ajdukiewicza i Klemensa Szaniawskiego, są to: A – warunek intersubiektywnej komunikowalności, B – warunek intersubiektywnej kontrolowalności, C – wymóg zgodności z ogólnymi zasadami logiki5. Zauważmy, że warunki A oraz B w znacznym stopniu, chociaż na wyższym poziomie ogólności, nawiązują do pozytywistycznej koncepcji ekonomii jako nauki. Z kolei warunek trzeci wykazuje pewne konotacje z ogólnie rozumianą koncepcją mikroekonomicznej racjonalności, a jako przykład można tutaj podać założenie o uporządkowaniu preferencji – czy to konsumenta, czy producenta – które musi spełniać zasadę logicznej niesprzeczności, czy – posługując się językiem logiki formalnej – przechodniości. Ten wniosek czy taka interpretacja powyższych trzech inwariantów metodologicznych nie oznacza jednak – jak z całą pewnością mogliby to uczynić zwolennicy koncepcji ekonomii jako nauki czysto pozytywnej, wolnej od jakichkolwiek sądów wartościujących – że w ekonomii nie są uprawnione sądy wartościujące o charakterze etycznym, społecznym, ideologicznym czy nawet religijnym. Oznacza on jedynie, że należy dążyć do tego, aby w możliwie największym stopniu były one poddawane intersubiektywnej komunikacji i kontroli, co wszakże nie musi skutkować – jak w przypadku sądów czysto opisowych – powszechnym konsensem co do ich prawdziwości, poprawności itp. W tym przypadku spór czy dyskurs powinien prowadzić do wyboru takich rozwiązań w polityce ekonomicznej czy społecznej, które zapewniają najbardziej efektywne lub najmniej kosztowne osiągnięcie celów wynikających z preferencji społecznych ujawnianych w drodze demokratycznych procedur. Przykładowo, jeśli taką preferencją jest wzrost stopnia skolaryzacji na poziomie wyższym, to powinno się poszukiwać takich rozwiązań w polityce podatkowej, budżetowej i edukacyjnej, które zapewnią osiągnięcie tego celu (przy założonej jakości kształcenia) przy możliwie najniższych łącznych wydatkach publicznych i prywatnych, a także przy społecznej racjonalizacji związanych z tym transferów finansowych, to znaczy zwiększonym wsparciu rodzin o niskich dochodach i unikaniu patologii w postaci jawnego, czy – co częstsze – ukrytego wspierania rodzin o wysokich dochodach. Jest z drugiej strony sprawą oczywistą, że w tym zakresie, w jakim ekonomia może formułować i rzeczywiście formułuje sądy opisowe pozbawione pierwiastka aksjologicznego, spełnianie warunku zgodności z powyżej wskazanymi trzema inwariantami aksjologicznymi powinno mieć bezpośredni charakter. 5  Patrz

szerzej na ten temat: B. Pogonowska (2010, s. 254–270).


108

Bogusław Fiedor

Na tle powyższych uwag (punkty 1–7) odnośnie do roli i miejsca sądów opisowych oraz sądów wartościujących w ekonomii jako nauce główna teza artykułu daje się sprowadzić do następujących dwóch logicznie ze sobą powiązanych stwierdzeń: 1. Determinanty ludzkiej (jednostkowej) aktywności ekonomicznej są bardzo złożone. Zwracał na to uwagę już A. Smith w Teorii uczuć moralnych, a współcześnie – także na podstawie rozległych badań empirycznych i eksperymentalnych – nurt behawioralny i ekonomia złożoności (complexity economics). Wynika to zwłaszcza ze swoistej koegzystencji pierwiastka egoistycznego i empatyczno-altruistycznego w ludzkiej naturze, jak i ze złożoności struktur społecznych (akcentowanej zwłaszcza w ekonomii złożoności i związanej z nią koncepcji metodologicznej realizmu poznawczego), w których ta aktywność ma miejsce6. Dlatego nie jest pożądane ani uprawnione dążenie do „monizmu metodologicznego” w ekonomii7. Monizmu rozumianego jako postulat powszechnego akceptowania w ramach tej nauki jednego, ściśle określonego zbioru założeń i postulatów metodologicznych. Nie oznacza to jednak negacji (co oczywiste) potrzeby respektowania tego, co zostało wcześniej określone mianem inwariantów metodologicznych. 2. Potrzebna jest równowaga, rozumiana jako rozsądne zróżnicowanie stanowisk metodologicznych, gdyż bez tego zróżnicowania zagrażają ekonomii dwa niebezpieczeństwa: –– redukcja do nauki czysto „instrumentalnej”, w pełni pozytywnej, czyli wolnej od sądów wartościujących, spełniającej rygorystyczne kryteria krytycznego racjonalizmu (falsyfikacjonizmu), ale niezdolnej czy zdolnej w ograniczonym stopniu do rozpoznawania rzeczywistych zjawisk, procesów, trendów itp. gospodarczych; –– redukcja do dyscypliny czysto opisowej, „empiryczno-faktograficznej”, w miarę lub nawet wiernie „odwzorowującej” zjawiska i procesy gospodarcze, ale pozbawionej wszelkiej uogólniającej refleksji naukowej nad ich istotą, formami przejawiania się i współzależnościami. Nietrudno zauważyć, że odrzucenie postulatu metodologicznego monizmu wiąże się z potrzebą dostrzegania wielkiej złożoności uwarunkowań, jakim podlegają zachowania podmiotów gospodarczych, ze współzależnością determinant stricte ekonomicznych i społecznych, kulturowych, etycznych czy nawet religijnych 6  Znakomity, syntetyczny przegląd podstawowych obszarów badawczych, założeń metodologicznych i dotychczasowych wyników badań w ramach nurtu ekonomii behawioralnej i ekonomi złożoności zawarty jest w: Wojtyna (2009); por. też: Godłów-Legiędź (2010).Osiągnięcia współczesnej ekonomii eksperymentalnej są szeroko przedstawione w: Wanat (2010). 7  Pojęcia tego nie używam tutaj w znaczeniu przypisywanym mu w neoklasycznej analizie porównawczej systemów gospodarczych (comparative economic studies), gdzie oznacza ono, że w związku z naturalnym czy ahistorycznym charakterem praw i prawidłowości ekonomicznych istnieje tylko jeden tak zwany naturalny system ekonomiczny, czyli jeden porządek instytucjonalny, który zapewnia ogólną racjonalność gospodarowania.


UWAGI O POTRZEBIE RÓWNOWAGI METODOLOGICZNEJ W EKONOMII

109

(duchowych), co oznacza zwłaszcza konieczność szerokiego ujmowania fundamentalnego dla ekonomii założenia o mikroekonomicznej racjonalności, a więc konieczność różnorodnych modyfikacji koncepcji „człowieka gospodarującego”. Część z nich – jak na przykład klasyczne już koncepcje ograniczonej racjonalności H. Simona, X-nieefektywności H. Leibensteina, model REMM (człowieka uczącego się, oceniającego i maksymalizującego) C. Jensena i W.H. Mecklinga czy bardziej współczesna koncepcja homo sustinens (będąca próbą stworzenia mikroekonomicznych, czy antropologicznych podstaw teorii trwałego rozwoju sustainable development) – to niewątpliwie mniej czy dalej posunięte modyfikacje koncepcji homo oeconomicus. Wiele takich istotnych modyfikacji wynika też z rozwoju ekonomii i finansów behawioralnych (w ramach nurtu behawioralnego), a w pewnym stopniu także – ekonomii eksperymentalnej. Lecz wszystkie spośród nich mieszczą się wciąż w nurcie metodologicznego indywidualizmu jako podstawowym komponencie paradygmatu metodologicznego szeroko rozumianej ekonomii neoklasycznej czy wręcz całej ekonomii głównego nurtu. Można jednak dostrzec i próby propozycji, które byłoby trudno uznać za zgodne z postulatami metodologicznego indywidualizmu. Mam tutaj w szczególności na myśli łączący się z ekonomią złożoności postulat, aby tradycyjną triadę poznawczą: pełna racjonalność mikroekonomiczna – egoizm – równowaga zastąpić eklektyczną triadą: celowe zachowanie – samoograniczany interes własny – trwałość (w rozumieniu teorii sustainable development) rozwoju. Nietrudno zauważyć, że ta nowa triada nie tylko odrzuca tradycyjne rozumienie mikroekonomicznej racjonalności, ale również – w opozycji do neoklasycznego rozumienia równowagi dynamicznej, czyli wzrostu gospodarczego – nie traktuje tego ostatniego jako mechanicystycznego procesu prowadzącego do ukształtowania się dynamiki wszystkich podstawowych wielkości makroekonomicznych na poziomie zdeterminowanym przez egzogenicznie względem gospodarki dane stopy postępu technicznego i stopy wzrostu ludności. Ujmuje mianowicie tenże wzrost, a w zasadzie rozwój gospodarczy, jako kategorię zawierającą wyraźne pierwiastki teleologiczne, jako sterowaną, a nie spontaniczną, jakościową równowagę między różnymi ładami – ekonomicznym, społecznym, środowiskowym, instytucjonalnym i przestrzennym – w procesie rozwoju społecznogospodarczego8. Krótkiego rozwinięcia wymaga też postulat różnicowania stanowisk metodologicznych. Kiedy mówimy tutaj o niebezpieczeństwach poznawczych związanych z redukcją ekonomii do nauki czysto instrumentalnej, ściśle pozytywnej, akceptującej co najwyżej sądy wartościujące o charakterze metodologicznym i instrumentalnym (dotyczące relacji między celami gospodarowania i środkami ich realizacji), 8  We współczesnej ekonomii można też znaleźć przykłady koncepcji, które niemal całkowicie zrywają z utylitarystycznymi podstawami racjonalności mikroekonomicznej. Wydaje się, że najbardziej radykalną krytyką ekonomii głównego nurtu z tego właśnie punktu widzenia jest ekonomia komunii (economy of communion), nawiązująca do chrześcijańskiego personalizmu i mówiąca o potrzebie tworzenia przedsiębiorstw i innych organizacji gospodarczych przez wspólnoty ludzi kierujących się w sposób świadomy chrześcijańskim normami etycznymi i zasadami Dekalogu (Bruni, 2002). L. Bruni i S. Zamagnini to czołowi ekonomiści włoscy blisko współpracujący w zakresie magisterium społecznego Kościoła z papieżem Benedyktem XVI.


110

Bogusław Fiedor

mamy na myśli fakt, iż w rzeczywistym gospodarowaniu nie jest po prostu często możliwe takie „wyekstrahowanie” zjawisk i procesów gospodarczych; że możemy z całą pewnością powiedzieć, że ich komponenty, identyfikowane w określonych związkach przyczynowo-skutkowych, są „czystymi” faktami opisowymi, pozbawionymi pierwiastka aksjologicznego. Z jakże wielką siłą tę współzależność pierwiastka czysto ekonomicznego i aksjologicznego możemy obserwować w przebiegu współczesnego kryzysu finansowego i ekonomicznego, o którym z całą pewnością można już dzisiaj powiedzieć, że jest on w największym stopniu kryzysem kulturowym, że jest kryzysem wartości składających się na etos i kulturę ekonomiczną kapitalistycznej gospodarki rynkowej. Wszystko to nie oznacza negacji poglądu, że kiedy to tylko możliwe, takiego ściśle pozytywnego objaśniania i opisu owych zjawisk i procesów gospodarczych należy poszukiwać. Nie oznacza też zapoznawania faktu, że potrzeba pewnej neutralności aksjologicznej czy moralnej w ekonomii tworzy w niej rodzaj „pasa ochronnego” (mówiąc językiem teorii programów badawczych I. Lakatosa) przed nadmierną ideologizacją ekonomii jako nauki, czy przed próbami instrumentalnego jej traktowania ze strony polityków. Poważne niebezpieczeństwo, związane z ujmowaniem ekonomii jako nauki zajmującej się wyłącznie takimi sądami opisowymi dotyczącymi zjawisk i procesów gospodarczych, które podlegają procesowi falsyfikacji w kategoriach prawdy i fałszu na podstawie intersubiektywnego testowania (empirycznego bądź logicznego), można dostrzec w tym, że grozi to redukcją ekonomii do nauki czysto faktograficznej, w której testowanie czy weryfikacja hipotez będzie miała charakter wyłącznie statystyczny. Takie niebezpieczeństwo uwidacznia się już dzisiaj na wielu kongresach i konferencjach naukowych, na których znaczna większość wystąpień to w istocie próby statystyczno-ekonometrycznej weryfikacji związków zachodzących między różnymi zjawiskami i procesami, przy często wątpliwej (aczkolwiek możliwej do potwierdzenia statystycznego) zależności przyczynowo-skutkowej zachodzącej między nimi9. Dynamiczny rozwój i zróżnicowanie współczesnych technik statystyczno-ekonometrycznych, w powiązaniu z ogólnie dostępnymi metodami ich obliczeniowego oprogramowania, stwarza przy tym naturalną zachętę do takiego właśnie kierunku rozwoju badań ekonomicznych. W ten sposób krzewimy niewątpliwie ideał ekonomii pozytywnej, całkowicie wolnej od sądów wartościujących, ale czy nie banalizujemy nieco ekonomii jako nauki, albo przynajmniej czy nie ograniczamy zakresu występowania w niej szerszej, uogólniającej refleksji naukowej? W odniesieniu do tak rozumianej wielowymiarowej równowagi metodologicznej wymagają sprecyzowania (w szczegółach wykraczającego oczywiście swym zasięgiem poza ten ograniczony co do charakteru i objętości przyczynek) czy refleksji zwłaszcza następujące kwestie: 1) zakres stosowania i „metodologiczna legitymizacja” różnych kryteriów oceny postępu naukowego w ekonomii, w tym w szczególności relacja między kryte9  M. Blaug mówi w związku z tym o „pomiarze pozbawionym teorii” (M. Blaug, 1995, s. 348–352). Por. także: Hands (2001).


UWAGI O POTRZEBIE RÓWNOWAGI METODOLOGICZNEJ W EKONOMII

111

rium realizmu poznawczego a kryterium efektywności instrumentalnej (Mongin – Laudan)10; 2) „równouprawnienie” sądów opisowych (pozytywnych), podlegających – zgodnie z postulatami falsyfikacjonizmu (Popper) – testowaniu empirycznemu i/lub logicznemu w kategoriach fałszu lub prawdy, oraz sądów wartościujących; w tym drugim przypadku problemem szczególnym są metodologiczne sądy wartościujące i sądy wartościujące dotyczące relacji między założonymi celami gospodarowania a środkami ich realizacji (instrumentalne sądy wartościujące w ujęciu M. Webera); 3) relacja między indywidualizmem a holizmem poznawczym, w połączeniu z poszukiwaniem „rozwiązań pośrednich” (na przykład wspomniana już propozycja realizmu poznawczego związana z ekonomią złożoności)11; 4) niebezpieczeństwa związane z imperializmem ekonomicznym czy imperializmem ekonomii, a zwłaszcza z tendencją do pojmowania ekonomii jako pewnej społecznej metanauki – freakonomics, czyli „ekonomia wszystkiego” – i przeciwstawiana jej potrzeba rozsądnej współpracy w obrębie teorii ekonomii z innymi dyscyplinami w dziedzinie nauk społecznych i przyrodniczych (jak choćby w ekonomii złożoności)12. Jeśli chodzi o pierwszą z powyższych kwestii, to trzeba przede wszystkim przypomnieć fundamentalną prawdę, że – mimo trwającej ponad 100 lat wyraźnej tendencji do ujmowania ekonomii jako nauki opartej na rygorystycznym, formalno-dedukcyjnym modelowaniu, bazującej na stosunkowo niewielkiej liczbie apriorycznie przyjmowanych i akceptowanych aksjomatów – pozostaje ona dyscypliną, która z tego punktu widzenia w niewielkim stopniu może się porównywać z naukami ścisłymi. Dotyczy to zarówno zdolności tworzenia kategorii i praw, które na wysokim poziomie uogólnienia opisują i objaśniają rzeczywistość gospodarczą, jak i trafności predykcji zjawisk i procesów ekonomicznych. Sądzę, że z tą właśnie tendencją należy wiązać tak szeroką akceptację ściśle formalnych kryteriów oceny postępu w ekonomii jako nauce, z których szczególnie upowszechnione we współczesnej tradycji metodologicznej jest kryterium Mongina – Laudana. Tymczasem nie można nigdy zapominać, że ekonomia była i jest w tym sensie nauką społeczną, że przedmiotem jej badania pozostają ludzie jako jednostki gospodarujące, ale postrzegane w całej swej złożoności wynikającej z kulturowych, społecznych czy aksjologicznych determinant i uwarunkowań gospoda10  Kryterium efektywności instrumentalnej w swej rozwiniętej postaci zostało sformułowane przez L. Laudana (1977, por. zwłaszcza s. 31–69) oraz poddane pewnej upraszczającej modyfikacji przez P. Mongina w kilku publikacjach (por. szczególnie: Mongin, 2002, s. 145–170). Szerzej na temat czynników rozwoju ekonomii jako nauki oraz kryteriów postępu naukowego patrz: Brzeziński, Kostro (2006, s. 745–770) oraz Fiedor (2010, s. 453–466). 11  Na temat realizmu poznawczego patrz: P. Lewis (2004). 12  O imperializmie ekonomii piszą: M. Brzeziński, M. Gorynia, Z. Hockuba (2009). Patrz także: B. Fine, D. Milonakis (2009). Za klasyczne w tym obszarze opracowanie uchodzi tekst E.P. Lazeara (2000, s. 99–146).


112

Bogusław Fiedor

rowania. To powoduje, że konsekwentne stosowanie kryterium Mongina – Laudana, czyli tak zwanej efektywności instrumentalnej w ocenie zarówno rozwoju czy postępu w ekonomii jako nauce, jak i indywidualnego rozwoju naukowego, może powodować negatywne skutki z punktu widzenia kryterium realizmu poznawczego, czyli zdolności do opisu i objaśniania realnej rzeczywistości gospodarczej. Podobnie może to powodować skutki negatywne z punktu widzenia kryterium siły predykcji ekonomii jako nauki, a także jej utylitarności, pojmowanej jako zdolność do wypracowywania instrumentów, które pozwalają – zwłaszcza w polityce makroekonomicznej i strukturalnej – skutecznie kontrolować i sterować przebiegiem zjawisk i procesów gospodarczych z punktu widzenia akceptowanych celów tych polityk. Jeśli chodzi o drugą kwestię w powyższej enumeracji, to odniesienia do niej były dominującym nurtem dyskursu w tym artykule. W tym miejscu pragnę jedynie na zasadzie pewnego podsumowania – wynikającego, jak można mieć nadzieję, z tego dyskursu – skonstatować, że oba nurty, pozytywny, oparty na wolnych od aksjologii sądach opisowych, i normatywny są nie tylko równouprawnione, ale i potrzebne. Zarazem jednak należy być zawsze świadomym wskazywanych w artykule trudności co do przeprowadzenia ścisłej „linii demarkacyjnej” między faktami i wartościami, a więc ipso facto między sądami opisowymi i wartościującymi. Przy tym zastrzeżeniu warto też zauważyć, że sądy opisowe testowane intersubiektywnie w kategoriach prawdy i fałszu mogą odgrywać rolę pewnego płaszcza ochronnego przed tendencją do przekształcania się ekonomii w naukę czysto aprioryczną, opartą na formalno-dedukcyjnym modelowaniu i podlegającą ocenie tylko z punktu widzenia kryterium efektywności instrumentalnej, przy zapoznawaniu potrzeby testowania z punktu widzenia kryterium przystawalności do rzeczywistości empirycznej. Kwestia trzecia związana jest z bardzo szeroką dyskusją we współczesnej ekonomii. Nie wchodząc tutaj w jej szczegóły i meandry, pozwolę sobie wyrazić następujący pogląd w tej sprawie. W tym zakresie, w jakim przedmiotem badań ekonomii jako nauki pozostaje indywidualny podmiot gospodarczy, postrzegany nie tylko jako homo oeconomicus, ale także homo labor, homo sustinens, a przede wszystkim homo sapiens, stale jest potrzebne poszukiwanie i wzbogacanie wiedzy na temat behawioralnych i antropologicznych uwarunkowań i determinant ludzkiej aktywności, a także samego procesu poznania, w którym człowiek zdobywa wiedzę o gospodarowaniu (Thaler, 2000, s. 133–141). To oznacza, że indywidualizm poznawczy, traktowany jako część większego paradygmatu metodologicznego, jakim jest metodologiczny indywidualizm, musi być traktowany jako czynnik, który jest wręcz niezbędny do utrzymania tożsamości metodologicznej naszej dyscypliny. Lecz nie oznacza to doktrynerskiego traktowania immanentnie z tym związanej koncepcji mikroekonomicznej racjonalności. Wręcz przeciwnie, należy stale poszukiwać także pozaekonomicznych determinant zachowań mikroekonomicznych, jak i rozszerzać – jak to się czyni zwłaszcza w nurcie behawioralnym i ekonomii eksperymentalnej – wiedzę o rzeczywistych, a nie apriorycznie przyjmowanych uwarunkowaniach i wzorach tych zachowań. W tym wymiarze postulat


UWAGI O POTRZEBIE RÓWNOWAGI METODOLOGICZNEJ W EKONOMII

113

równowagi i różnorodności metodologicznej oznacza też, że nie wyklucza się z góry wartości poznawczej badań opartych na imperatywie holizmu poznawczego, a szczególną nadzieję wiąże się z nurtem realizmu poznawczego w ramach ekonomii złożoności. W największym skrócie, realizm poznawczy może być sprowadzony do twierdzenia, że opis życia społeczno-ekonomicznego nie da się zredukować do swoistej sumy działań indywidualnych podmiotów interpretowanych jako homo oeconomicus. Życie to obejmuje bowiem również struktury, w których te jednostki funkcjonują, które na nie istotnie oddziałują i które nie mogą być interpretowane w kategoriach indywidualnej racjonalności ekonomicznej. W świetle tego (bardzo uproszczonego) opisu można wyrazić pogląd, iż realizm poznawczy jest próbą swoistej syntezy obu stanowisk metodologicznych: metodologicznego indywidualizmu i holizmu. Niebezpieczeństwa metodologiczne związane z nurtem imperializmu ekonomicznego są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, to próba swoistego zaanektowania przez ekonomię domen badawczych innych nauk społecznych, takich zwłaszcza jak socjologia i politologia, a częściowo także prawo, przy stosowaniu aparatu kategorialnego i metod analizy, a także przyjęciu fundamentalnych założeń behawioralnych właściwych dla ekonomii, w analizie wielu pozaekonomicznych dziedzin aktywności społecznej. Chociaż zaowocowało to – zwłaszcza w ramach szeroko rozumianej nowej ekonomii instytucjonalnej – wieloma bardzo poznawczo płodnymi rezultatami, szczególnie w ekonomicznej analizie państwa i prawa, to z drugiej strony zrodziło niebezpieczeństwo swoistego rozmycia się ekonomii w jakiejś bliżej nieokreślonej społecznej metanauce. Po drugie, choć to niebezpieczeństwo mniejszego kalibru, ekonomiści „uprawiający” ów imperializm narażają się na często uprawnione zarzuty, że ich kompetencje poznawcze, to znaczy stopień rozpoznania owych pozaekonomicznych dziedzin aktywności społecznej, jest mały czy niewystarczający, aby je badać w sposób kompetentny, oraz że nie jest zasadne przenoszenie założeń właściwych dla badania zachowań mikroekonomicznych na obszar badań politologicznych, socjologicznych, prawnych czy poświęconych funkcjonowaniu rodziny. Na tym tle warto odnotować żywy nurt kooperacji z innymi dziedzinami nauk, w tym zwłaszcza z wieloma dyscyplinami w obrębie nauk przyrodniczych, a spektakularne przykłady sukcesów badawczych z tym związanych dostarcza zwłaszcza rozwój ekonomii ekologicznej, neuroekonomii, finansów behawioralnych i ekonomii ewolucyjnej (Brzeziński, Gorynia, Hockuba, 2009). Na zasadzie pewnego ogólnego przypuszczenia czy bardzo wstępnej tezy, mogącej być punktem wyjścia dalszych badań i dyskursu metodologicznego, można w konkluzji tej zaproponowanej powyżej interpretacji równowagi (w istocie potrzeby zróżnicowania) metodologicznej w ekonomii sformułować dwa twierdzenia: 1. Nie jest potrzebna wyraźna dystynkcja między ekonomią pozytywną a normatywną. Przy czym brak tej potrzeby absolutnie nie oznacza redukowania ekonomii do nauki czysto pozytywnej w duchu tradycji zapoczątkowanej przez D. Hume’a i J.St. Milla, a rozwijanej później choćby przez J.N. Keynesa, L. Robbinsa i M. Friedmana. Niezbędne jest natomiast „metodologiczne rów-


114

Bogusław Fiedor

nouprawnienie” opisowych sądów empirycznych i sądów wartościujących, a więc ipso facto nurtu pozytywnego i normatywnego. W konsekwencji zanika, lub przynajmniej staje się mniej wyraźna, dystynkcja między ekonomią (teorią ekonomii) a polityką gospodarczą. 2. Ulega znacznemu złagodzeniu, choć nie całkowitemu zatarciu, podział na ekonomię głównego nurtu i nurt heterodoksyjny, przynajmniej w tym zakresie, w jakim szkoły zaliczane do każdego spośród nich nie akceptują czysto pozytywistycznego rozumienia ekonomii jako nauki.

BIBLIOGRAFIA Alvey A.E. (1999), Short history of economics as a moral science, „Journal of Markets and Morality”, Vol. 2., No 1, s. 53–73. Blaug N. (1995), Metodologia ekonomii, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Bruni L. (2002), The Economy of Communion, New City Press, New York. Brzeziński M., Kostro K. (2006), Jakie korzyści odnosi ekonomia z badań nad własną historią, „Ekonomista”, nr 6, s. 745–770. Brzeziński M., Gorynia M., Hockuba H. (2009), Ekonomia a inne nauki społeczne na początku XXI wieku. Między imperializmem a kooperacją, w: Nauki ekonomiczne wobec wyzwań współczesności, B. Fiedor, Z. Hockuba (red.), PTE, Warszawa. Caldwell B.J. (2001), Beyond Positivism: Economic Methodology in the Twentieth Century, Routledge, London. Czarny B. (2010), Pozytywizm a sądy wartościujące w ekonomii, Oficyna Wydawnicza SGH, Warszawa. Dow S.C. (2001), Methodology in a pluralist environment, „Journal of Economic Methodology”, No. 8(1), s. 22–40. Fiedor B. (2010), Kryzys gospodarczy a kryzys ekonomii jako nauki, „Ekonomista”, nr 4, s. 453–466. Fine B., Milonakis D. (2009), From Economics Imperialism to Freakonomics: the Shifting Boundaries Between Economics and Social Sciences, Taylor & Francis Group, London. Godłów-Legiędź J. (2010), Wspólczesna ekonomia. Ku nowemu paradygmatowi, Wydawnictwo BECK, Warszawa. Hands D.W. (2001), Reflection without Rules: Economic Methodology and Contemporary Science Theory, Cambridge University Press, Cambridge. Laudan L. (1977), Progress and its Problems, University of California Press, Berkeley. Lazear E.P. (2000), Economic imperialism, “Quarterly Journal of Economics”, Vol. 115, No. 1, s. 99–146. Lewis P. (2004), Transforming economics? On heterodox economics and the ontological turn in economic methodology, w: Transforming Economics. Perspectives on the Critical Realist Project, P. Lewis (red.), Routledge, Abington. Mongin P. (2002), Is there a progress in normative economics, w: Is There Progress in Economics? Knowledge, Truth and the History of Economic Thought, S. Böhm, C. Gehrke, H. Kurz, R. Sturn (red.) Edward Elgar, Aldershot.


UWAGI O POTRZEBIE RÓWNOWAGI METODOLOGICZNEJ W EKONOMII

115

Pogonowska B. (2010), Kryteria naukowości i poprawności metodologicznej w ekonomii, w: Nowe trendy w metodologii nauk ekonomicznych, Tom 1: Problemy ogólne metodologii nauk ekonomicznych, Wydawnictwo Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Poznań, s. 254–270. Putnam H. (2003), For ethics and economics without the dichotomies, “Review of Political Economy, Vol. 15, No 3. Smith A. (1954), Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, PWN, Warszawa (kolejne wydania: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007, 2012). Smith A. (1989), Teoria uczuć moralnych, PWN, Warszawa. Steuart J. (1967), Badania nad zasadami ekonomii politycznej, Książka i Wiedza, Warszawa. Thaler R.H. (2000), From homo oeconomicus to homo sapiens, „Journal of Economic Perspectives”, Vol. 14, No 1, Winter, s. 133–141. Wanat T.M. (2010), Atrybuty produktu a konstruowanie preferencji przez nabywców, Wydawnictwo Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Poznań. Weber M. (1973), Der Sinn der Freiheit der soziologischen und ökonomischen Wissenschaften, w: M. Weber, Gesammelte Aufsätze zur Wissenschaftslehre, C.H. Mohr, Tübingen,. Wojtyna A. (2009), Współczesna ekonomia – kontynuacja czy poszukiwanie nowego paradygmatu, w: Nauki ekonomiczne wobec wyzwań współczesności, B. Fiedor, Z. Hockuba (red.), PTE, Warszawa.

STRESZCZENIE Dyskusja wokół metodologicznej tożsamości ekonomii jest w tej nauce obecna od czasów jej wyodrębnienia się jako dyscypliny w obrębie nauk społecznych. Dyskusja ta toczyła się głównie wokół problemu, czy w teorii ekonomii powinniśmy dążyć do pewnej jedności, czy – wręcz przeciwnie – uprawniona jest różnorodność metodologiczna. Współcześnie jest ona związana głównie, choć nie wyłącznie, z pytaniem, czy i w jakim zakresie ekonomia jako nauka (teoria ekonomii) powinna być nauką czysto pozytywną, w jakim zaś stopniu są w niej uprawnione intersubiektywnie, empirycznie i/lub logicznie, nieweryfikowalne (nietestowalne) sądy wartościujące. Na tle kilku uwag poświęconych tej kwestii, autor stawia następującą tezę: 1. Ze względu na wielowymiarowy charakter – akcentowany już przez A. Smitha, a współcześnie w ramach nurtu behawioralnego i ekonomii złożoności – determinant ludzkiej (jednostkowej) aktywności ekonomicznej oraz złożoność struktur społecznych, w których się ona odbywa, nie jest pożądane ani uprawnione dążenie do „monizmu metodologicznego” w ekonomii. 2. Potrzebna jest równowaga, rozumiana jako rozsądne zróżnicowanie stanowisk metodologicznych, gdyż bez tego zróżnicowania zagrażają ekonomii dwa niebezpieczeństwa: –– redukcja do nauki czysto „instrumentalnej”, w pełni pozytywnej, czyli wolnej od sądów wartościujących, ale niezdolnej czy w ograniczonym stopniu


116

Bogusław Fiedor

zdolnej do rozpoznawania rzeczywistych zjawisk, procesów, trendów itp. gospodarczych; –– redukcja do dyscypliny czysto opisowej, „empiryczno-faktograficznej”, w miarę dobrze „odwzorowującej” zjawiska i procesy gospodarcze, ale pozbawionej wszelkiej uogólniającej refleksji naukowej. W odniesieniu do tak rozumianej, wielowymiarowej równowagi metodologicznej sprecyzowania wymagają zwłaszcza następujące kwestie: –– zakres stosowania i „metodologiczna legitymizacja” różnych kryteriów oceny postępu naukowego w ekonomii; –– „równouprawnienie” sądów opisowych (pozytywnych) oraz sądów wartościujących; –– relacja między indywidualizmem poznawczym a holizmem poznawczym; –– niebezpieczeństwa związane z imperializmem ekonomicznym versus potrzeba rozsądnej współpracy w obrębie teorii ekonomii z innymi dyscyplinami w ramach nauk społecznych i przyrodniczych (jak choćby w ekonomii złożoności). Na zasadzie pewnego ogólnego przypuszczenia czy bardzo wstępnej tezy można w konkluzji zaproponowanej powyżej interpretacji metodologicznej równowagi (w istocie potrzeby zróżnicowania) w ekonomii sformułować dwa twierdzenia: 1. Nie jest potrzebna wyraźna dystynkcja między ekonomią pozytywną a normatywną, przy czym brak tej potrzeby nie oznacza redukowania ekonomii do nauki czysto pozytywnej w duchu tradycji zapoczątkowanej przez D. Hume’a i J St. Milla, a rozwijanej później choćby przez J.N. Keynesa, L. Robbinsa i M. Friedmana, ale “metodologiczne równouprawnienie” opisowych sądów empirycznych i sądów wartościujących, a więc ipso facto nurtu pozytywnego i normatywnego. 2. Ulega znacznemu złagodzeniu, choć nie całkowitemu zatarciu, podział na ekonomię głównego nurtu i nurt heterodoksyjny, przynajmniej w tym zakresie, w jakim szkoły zaliczane do każdego z nich nie akceptują czysto pozytywistycznego rozumienia ekonomii jako nauki. Słowa kluczowe: sądy opisowe i wartościujące, ekonomia pozytywna i normatywna, nauka ekonomii, metodologia ekonomiczna, metodologiczny indywidualizm.


UWAGI O POTRZEBIE RÓWNOWAGI METODOLOGICZNEJ W EKONOMII

117

On the need of methodological equilibrium in economics ABSTRACT Discussion about the methodological identity of economics has been present in this sciences since the time of its separation as a discipline from the domain of social sciences. This discussion was focusing on the problem whether within the economic theory one should strive for methodological unity or accept methodological variety. Nowadays, it is mostly, though not exclusively, connected with the question whether and to what extent economics as a science should be a purely positive discipline or it may also contain value judgments which are not inter-subjectively, empirically or logically, verifiable. Against this background, the author raises the following main thesis of the paper: In view of the multidimensional character of determinants of human beings’ economic activity (strongly emphasized already by A. Smith and currently in the behavioral economics and economics of complexity), and taking into account the complexity of social structures within which this activity takes place, it is neither required nor legitimate to strive for “methodological monism” in economics. What we need is equilibrium, understood as a reasonable diversification of methodological approaches, since without this diversification economics faces two threats: 1. Reduction to purely instrumental science, strictly positive one, free of value judgments, but not able (or able to a very limited extent) to recognize real economic phenomena, processes, trends etc.; 2. Reduction to a purely descriptive (empirical) discipline which relatively well reflects economic phenomena and processes but does not contain any scientific generalizations. In conclusion from the proposed interpretation of methodological equilibrium one can formulate two assertions (preliminary theses): 1. There is no need for the distinction between positive and normative economics, but it does imply a reduction of economics to a purely positive discipline in line with the tradition commenced by D. Hume and J.St. Mill, and followed by J.N. Keynes, L. Robbins and M. Friedman. On the contrary, empirical and value judgments should be considered as methodologically equally legitimate, resulting in the equality of rights of positive and normative approaches to economics; 2. To the extent to which theoretical schools within both orthodox and heterodox streams in current economics do not accept a purely positive way of


118

Bogusław Fiedor

understanding of economic science, the dichotomy orthodox vs. heterodox stream is becoming less significant. Keywords: descriptive and value judgments, positive and normative economics, economic science, economic methodology, methodological individualism. JEL Classification: A12, A13, B41


Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

Mateusz Machaj, Czy ceteris paribus da się pogodzić z nauką ekonomii? Mateusz Machaj*

CZY CETERIS PARIBUS DA SIĘ POGODZIĆ Z NAUKĄ EKONOMII?1 PRAWA EKONOMII, CETERIS PARIBUS I RÓWNOWAGA Każda nauka opiera się na pojęciu „przyczynowości”, zawierającym w sobie koncepcje „zmiany” i stałości. Przyczynowość wyznacza zdarzenia poprzedzające, przyczyny, które w jakiś sposób muszą (deterministycznie lub probabilistycznie) prowadzić do zdarzeń następujących, czyli skutków. W tym łańcuchu przyczynowym oraz jego otoczeniu istnieją rzeczy, które się „zmieniają”, oraz rzeczy, które pozostają stałe. Nie sposób wyobrazić sobie takiego świata, w którym „wszystko by się zmieniało”, lub „wszystko pozostawałoby absolutnie niezmienne”. W zasadzie zacytowane pojęcia są oksymoronami. Nie sposób również stworzyć w pełni rzeczowej empirycznej nauki na nich opartej. Pewne rzeczy się „zmieniają” w tym znaczeniu, że inne pozostają niezmienione. Zmienność jest wobec tego cechą relatywną łączącą elementy stałe i płynne. Nie inaczej jest w przypadku nauki ekonomii. Chociaż pozostaje ona w metodzie mniej empiryczna od takich nauk jak chemia czy fizyka, to jednak opiera się na tej samej zasadzie przyczynowości. Teoretyzowanie w ekonomii polega na selekcjonowaniu grupy czynników, które odpowiadają za zjawiska ekonomiczne wybrane do analizy. Następnie zaś wskazuje na mniej lub bardziej nieuchronne zależności między tymi czynnikami oraz skutkami, które mają wywoływać. Selekcja tych czynników pozwala na wskazanie na przyczynowość „fundamentalną” i „akcydentalną” między przyczynami a skutkami, które wywołują w określonej sytuacji gospodarczej. „Utrzymywanie podobnych warunków” eliminuje „akcydentalność” i dlatego jest jedną z podstawowych metod naukowych (Jevons, *  Instytut

Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Wrocławskiego; m.machaj@prawo.uni.wroc.pl dr. Łukaszowi Hardtowi za wartościowe uwagi.

1  Dziękuję


120

Mateusz Machaj

1960, s. 76 i nast.). W praktyce nauk ścisłych oznacza to eksperymentalne wytworzenie stabilnych i niezmiennych warunków. W nauce ekonomii owo ceteris paribus polega na eksperymencie myślowym poprzez utrzymanie warunków stałych „w głowie” teoretyka. W celu przedstawienia koncepcji stałych warunków posłużmy się przykładem prawa popytu, które stanowi, że zwiększenie ceny danego dobra ceteris paribus prowadzi do spadku ilości pożądanej przez konsumentów. Równanie popytu możemy umownie zapisać jako: Q = f (P, U, I, A, B …), gdzie: Q P U I A, B

– – – – –

ilość pożądana, cena dobra, preferencje, dochód konsumentów, ceny innych dóbr (w tym komplementarnych i substytucyjnych).

Korzystając z tego równania możemy zapisać prawo popytu w następujący sposób, opisując przypadki dwóch różnych sytuacji gospodarczych: Q1 = f (P1, U, I, A, B …); Q2 = f (P2, U, I, A, B …); gdzie: jeśli U, I, A, B = constans i P2 > P1, to Q2 < Q1. Korzystając ze statyki porównawczej opisujemy dwa stałe momenty, dwa odmienne stany „równowagi” (1 i 2), jeden z niższą ceną, drugi z ceną wyższą. Dzięki zastosowaniu tego narzędzia dochodzimy do konkluzji, że zwiększona cena za dobro prowadzi do zmniejszenia ilości zapotrzebowanej. Prawdziwość tego stwierdzenia zależy od matematycznej natury „funkcji popytu”, a wraz z nią od utrzymania U, I, A, B jako „stałych”, co kryje się za sformułowaniem ceteris paribus w ekonomii. Bez zmiany mapy preferencji, bez zmiany dochodów konsumentów, bez zmiany cen pozostałych dóbr i usług w gospodarce, wzrost ceny za dane dobro poprowadzi do zmniejszenia ilości pożądanej przez konsumentów. Powyższa metoda teoretyzowania polega na statyce porównawczej i to jednocześnie jest jej głównym defektem. Analizowane są dwie w pełni opisane, zamknięte i znane sytuacje gospodarcze, gdzie wszystkie czynniki poza jednym przyjmują te same wartości. Wiąże się to z dwoma założeniami. Po pierwsze, nie mówimy o ścieżce przejścia z jednej sytuacji do drugiej (Kirzner, 1973, s. 5). Po drugie, przyjmujemy autentyczną „stałość” innych czynników, to znaczy zakładamy, że sytuacja jest stabilna i bez zmiany ceny istniejące czynniki same z siebie nie doprowadziłyby do dalszych zmian. Musi to być wobec tego świat pozostający w ścisłej „równowadze”. Świat w bezruchu, co w zasadzie, gdyby się bardziej wgłębić w zagadnienie, oznacza oksymoron.


CZY CETERIS PARIBUS DA SIĘ POGODZIĆ Z NAUKĄ EKONOMII?

121

Takie podejście równowagowe przypomina inspiracje chemiczne. Chodzi bowiem o odwzorowanie układu, który nie generuje autonomicznie nieprzewidywalnych, lub wybuchowych reakcji. Zamiast tego utrzymuje się w z góry przyjętych schematach, które naukowiec może ogarnąć i zapisać. Motywacja wobec tego polega na tym, aby jakieś akcydentalne czynniki nie zakłóciły obrazu analizy. Na przykład może się zdarzyć, że ludzie nagle zaczną bardziej preferować analizowane dobro, co spowoduje wzrost ilości zakupywanej, który może zniwelować ewentualny spadek powodowany wzrostem ceny. Opisując formalnie: Q3 = f (P1, U1, I, A, B …); Q4 = f (P2, U2, I, A, B …); gdzie: jeśli I, A, B = constans i P2 > P1 i przy zmienionym U, to być może Q4 > Q3. Cena wzrasta jak w podobnym przykładzie z P1 do P2, ale jednocześnie ilość pożądana po tym wzroście również wzrasta. Wynika to z faktu, że przesunęła się mapa preferencji z U1 do U2. Właśnie istnienie innych czynników towarzyszących przesądziło o zastosowaniu statyki porównawczej oraz nieodłącznie wiążącej się z tym koncepcji ceteris paribus. Teoria musi abstrahować od pewnych incydentalnych zależności, które mogą zakłócić obraz niezachwianych praw ekonomii. W ten sposób, idąc tropem Johna Stuarta Milla, sugerowano, że prawa ekonomii istniejące w świecie ceteris paribus przekładają się na rzeczywistość jako pewne „tendencje”2. Gdy wzrasta cena za jakiegokolwiek dobro, w wielu historycznie obserwowalnych przypadkach możemy przekonać się na przekór owym tendencjom o tym, że ilość pożądana wzrasta, a nie spada. Należy to jednak przypisać istnieniu jakichś innych czynników. Prawo popytu natomiast ma mówić o tym, że wzrost ceny ma tendencję do zmniejszania ilości pożądanej. Wiemy o tym z modelu równowagowego i ten wpływ pozostaje niezakłócony poprzez inne czynniki, zostaje jedynie zniwelowany. Podejście to cierpi na kilka ważkich problemów. Jednym z nich jest jawna antyempiryczność (którą zgodnie z pewnymi koncepcjami można obejść). Poszczególne prawa naukowe mają zastosowanie w rzeczywistości wtedy, gdy ich założenia zostają spełnione. Przyjmowane w prawach typu ceteris paribus warunki początkowe w zasadzie nigdy nie zostają spełnione. Skoro tak, to kontrowersyjne jest przywoływanie działania tych praw w przypadkach empirycznych, w których owe warunki nie zostają wprowadzone. Z tego względu można je zaatakować jako puste tautologie (Hausman, 1989, s. 117–118). Drugi wiążący się z tym problem dotyczy kwestii rozstrzygnięcia słuszności postulowanego prawa. Jeśli na przykład zakładamy, że dane prawo ekonomii 2 Mill używał koncepcji ceteris paribus także w rozumieniu ceteris normalibus, czyli występowaniu „warunków normalnych” (bez wojen, hiperinflacji itd.). Zob.: Mäki, Piimes, 1998, s. 56.


122

Mateusz Machaj

działa w ściśle określonych warunkach, to jego prawdziwość może zostać dostrzeżona, potwierdzona lub pozytywnie niesfalsyfikowana jedynie w sytuacji, w której zostają spełnione te określone warunki. W przeciwnym wypadku zawsze możemy twierdzić, że ta zależność na pewno jest „prawdziwa”, a pozostała jedynie „zakłócona” przez czynniki towarzyszące3. Czyni to w pewnej mierze takie prawa nie tylko pozbawionymi empirycznej treści, ale w zasadzie niemożliwymi do rozstrzygającego skonfrontowania z empirią. Pozostaje jeszcze trzeci problem. Gdy wgłębimy się w rozważania, co tak naprawdę oznacza pojęcie „przy innych czynnikach stałych”, koncepcja ceteris paribus nie jest wcale jednoznaczna4. Mówiąc o pozostałych czynnikach „takich samych”, możemy mieć na myśli różne rzeczy. Szczególnie że w rzeczywistości jedna zmiana musi wystąpić wraz z drugą – na przykład wzrost ceny za dane dobro musi mieć swoje źródło w jakiejś innej zmianie, na przykład spadku produkcji lub stopnia konkurencji na rynku. To z kolei oznacza, że zmienią się ceny za pozostałe dobra i usługi, co również zmieni warunki początkowe dla analizowanego przypadku popytowego. Dyskusyjne jest oczywiście, które zmiany muszą wystąpić, które mają wpływ fundamentalny i do jakiego stopnia wpływają na analizowany przypadek. Bez wątpienia natomiast wiele zmian współwystępuje i odseparowywanie od siebie zmiennych za pomocą formuły ceteris paribus może tak naprawdę oznaczać likwidację całego łańcucha przyczynowo-skutkowego, gdyż zmienne mogą być współzależne (Mäki, Piimes, 1998, s. 56). Ze względu na to, że w analizowanych przypadkach musi wystąpić więcej zmian niż jedna, twarde podejście ceteris paribus (o skrajnej „stałości” pozostałych czynników) musi być antyempiryczne, a jego użyteczność może być poddana w wątpliwość. W odpowiedzi na to można zaproponować koncepcję bardziej miękkiej wersji ceteris paribus, która nawiązuje do filozoficznej koncepcji „kontrfaktów”5.

KONTRFAKTY ZAMIAST CETERIS PARIBUS? Pojęcie kontrfaktów na dobre zagościło w filozofii i jest głęboko analizowane w literaturze od lat 40. XX wieku6. Chociaż doczekaliśmy się licznych analiz o naturze kontrfaktów, to relatywnie niewiele mówi się o niej w literaturze ekonomicznej. Jednym z cennych wyjątków jest opracowanie Huelsmanna (2003), 3 Jak podaje Hausman (1989, s. 118 i nast.), był to jeden z głównych czynników, który przesądził o poważnym metodologicznym kryzysie szkoły klasycznej i rozkwicie pozytywizmu, a następnie friedmanizmu (Friedman, 1953). 4  Persky (1990) prześledził historycznie koncepcję ceteris paribus. W zasadzie w naturalny sposób pojawiała się w opracowaniach ekonomistów bez jednoczesnego rygorystycznego wyjaśnienia, co się za tym terminem kryje. 5 W tym kontekście na różne znaczenia ceteris paribus zwracają uwagę Mäki i Piimes (1998, s. 55–58). 6 Dla niezaznajomionego z tą koncepcją ekonomisty wstępem mogą być opracowania: Collins, Hall, Paul (2004) oraz Bennett (2003).


CZY CETERIS PARIBUS DA SIĘ POGODZIĆ Z NAUKĄ EKONOMII?

123

w którym autor krytykuje podejście ceteris paribus ze względu na zbyt dużą statyczność i zamiast tego proponuje użycie koncepcji kontrfaktów. Większość ekonomicznych praw dotychczas sformułowanych przy założeniu „stałości” innych czynników może zostać przedstawiona w schemacie kontrfaktów. Zamiast mówić „przy innych czynnikach stałych” można użyć sformułowania „niż w przeciwnym wypadku”. Przykładowo prawo popytu tradycyjnie brzmi „zwiększona cena dobra A prowadzi do spadku ilości pożądanej ceteris paribus”. W schemacie zmodyfikowanym brzmiałoby „zwiększona cena dobra A prowadzi do mniejszej ilości pożądanej niż w przeciwnym wypadku”. Tutaj „przeciwny wypadek” polegałby na tym, że cena nie wzrasta i pozostaje na poprzednim poziomie. Dzięki temu zabiegowi Huelsmann stara się podejmować wyzwanie Millowskie i optuje za sformułowaniem „tendencji” w kategoriach czysto teoretycznych dzięki narzędziu „niż w przeciwnym wypadku” (Huelsmann, 2001, s. 76 i nast.). Podejście to korzysta z koncepcji przyczynowości Lewisa, jednego z pionierów koncepcji kontrfaktycznych i koncepcji „możliwych światów” (Lewis, 1973, s. 559). Natura każdego uporządkowania rzeczy w świecie podpowiada nam, że mogłyby one zostać ułożone w inny sposób. Analogicznie w każdym pojęciu przyczynowości pojawia się jakaś wersja kontrfaktów. Gdy mówimy o tym, że jakaś przyczyna X doprowadziła do skutku Y, mamy jednocześnie na myśli jakąś wersję kontrfaktu: gdyby nie pojawienie się X, to Y by nie wystąpił. Dyskusja na temat kontrfaktów w literaturze filozoficznej zwróciła uwagę jednak na istotne niejednoznaczności. W końcu niepojawienie się X bynajmniej nie musi oznaczać, że nie wystąpi Y. Zawsze mogą zaistnieć jakieś inne przyczyny, które doprowadzą do takiego samego rezultatu7. Z tym samym problemem boryka się ujęcie Huelsmanna. Co tak naprawdę mamy na myśli, formułując kontrfaktycznie prawo popytu, gdy mówimy, że większa cena oznacza mniejszą ilość pożądaną niż w „scenariuszu kontrfaktycznym”, czy też „niż w przeciwnym wypadku”? Jak wygląda „przeciwny wypadek”? Ceteris paribus co prawda nie rozwiązywał sprawy całkowicie, ale co najmniej rozwiązywał ją pozornie: pomimo enigmatycznego charakteru założenia o „stałości” jest to przynajmniej założenie, które wszelkie problemy kontrfaktyczne niweluje. Nie jest bowiem ważne, czy jakiś inny czynnik może spowodować rozważany skutek, gdyż żaden inny czynnik nie działa. Wszystko stoi w miejscu w punkcie równowagi8. Gdy natomiast porzucimy stałość innych czynników i dopuścimy możliwość ich zmiany, to pojawia się pytanie o ich wpływ na działanie określonego prawa 7

Lewis nazywa ten przypadek redundant causation (Lewis, 2000, s. 182). Zwróćmy ponownie uwagę na to, że w pewnym sensie ceteris paribus nie tylko oznacza stałość czynników, lecz oznacza również, że ta stałość nie generuje sama z siebie układu dynamicznego, „wybuchowego”. Musi być osiągnięty stan stacjonarny. Warto pamiętać, że ceteris paribus w naukach społecznych mimo pozornego podobieństwa jest zupełnie inne niż w naukach ścisłych. W tych ostatnich równowagę i stałość czynników osiąga się w rzeczywistości. W naukach społecznych nie jest to możliwe, a równowaga i stałość istnieją „w głowach”. 8


124

Mateusz Machaj

ekonomicznego. Rozprawiając o „scenariuszu kontrfaktycznym”, zaczynamy rozprawiać o „możliwych światach”. Tedy wyzwanie teoretyczne staje się jeszcze większe, ponieważ trzeba zobrazować świat, który jest możliwie „najbliższy” do tego rzeczywistego, zrealizowanego (Sanford, 1989, s. 101 i nast.). Wróćmy raz jeszcze do prawa popytu i powiedzmy, że wzrosła cena za dane dobro, np. chleb. Zgodnie z koncepcją kontrfaktów w wyniku tego ilość pożądana jest mniejsza „niż w przeciwnym wypadku”. Nie musi to być jednak ilość mniejsza niż początkowo. Może się bowiem okazać, iż jest to ilość większa niż poprzednio, ponieważ zadziałał czynnik dodatkowy i na przykład wzrosła cena dobra substytucyjnego, powiedzmy bułek. Przy takim wzroście ceny konkurencyjnego dobra (bułek), ilość pożądana chleba wzrośnie. Ta ilość może bardziej wzrosnąć na skutek zmiany ceny bułek niż zmaleć na skutek wzrostu ceny dobra pierwotnie analizowanego (chleba). Opiszmy teraz te dwa przypadki (piąty i szósty) z dwoma różnymi poziomami zmiennych (P to cena chleba, Q jego ilość pożądana, a A to cena bułek): Q5 = f (P3, U, I, A1, B …); Q6 = f (P4, U, I, A2, B …); gdzie: jeśli U, I, B = constans i P4 > P3 i A2 > A1, to Q6 > Q5. Widzimy, że cena za chleb wzrosła i jednocześnie wzrosła jego pożądana ilość. Jedno nie jest jednak powodowane przez drugie. Działa tutaj czynnik dodatkowy – zmienia się cena substytutu. Koncepcyjnie można te czynniki od siebie oddzielić i sformułować teoretyczne prawo popytu w ujęciu kontrfaktycznym, przyjmując poziom jednego z nich za określony. Stosujemy statykę porównawczą, ale jak gdyby w koncepcji światów równoległych, gdzie wszystkie zmienne mogą się zmienić, ale zmieniają się „tak samo” poza jedną z nich. Powiedzmy, że w alternatywnym świecie nie zmieniamy poziomu ceny chleba, ale jednocześnie dopuszczamy możliwość innych zmian, w tym wypadku wzrostu ceny bułek (oraz innych zmiennych). Wtedy prawo popytu wyglądałoby następująco: Q7 = f (P3, U1, I1, A1, B1 …); Q8a = f (P4, U2, I2, A2, B2 …); Q8b = f (P3, U2, I2, A2, B2 …); gdzie: U, I, B zmieniają się w pewien sposób i P4 > P3, to Q8b > Q8a. Zaczynamy z sytuacją siódmą i pewnym poziomem wszystkich zmiennych. Przechodzimy do sytuacji ósmej, w której wszystkie zmienne osiągają inny poziom. Rozważamy teraz w tym dynamicznym ujęciu wpływ tylko jednej z nich – ceny za dobro, która może pozostać niezmienna i przyjąć wartość trzecią (w 8b) lub zwiększyć się i przyjąć wartość czwartą (w 8a). I tu tkwi sedno kontrfaktycznego


CZY CETERIS PARIBUS DA SIĘ POGODZIĆ Z NAUKĄ EKONOMII?

125

rozumowania. Jeśli cena pozostanie bez zmian i nie wzrośnie, to ilość pożądana będzie większa niż w przypadku alternatywnym, to jest w sytuacji, gdyby cena wzrosła. I chociaż Q8a może być większe od Q7, to nie będzie to efektem zwiększonej ceny, a skutkiem działania innych czynników, którym w schemacie kontrfaktycznym „pozwoliliśmy” się zmieniać w dowolny sposób. Moc kontrfaktów polega przede wszystkim na tym, że można je zastosować dużo bardziej bezpośrednio do empirycznych przypadków, gdyż pozostałe czynniki nie muszą być stałe. Zamiast tego można dopuścić w pewnej mierze możliwość występowania innych zmian9. Przy jednoczesnym dopuszczeniu tych zmian, należy jednak zwracać na nie szczególną uwagę przy porównywaniu scenariuszy zrealizowanych z tymi hipotetycznymi, które mogłyby zostać zrealizowane, gdyby zmienić tylko jeden warunek. Dlatego w kontrfaktach stosuje się pewną miękką wersję ceteris paribus, ale wobec światów równoległych. Czynniki pozostałe mogą ulegać zmianom w danym scenariuszu, ale kiedy porównujemy działanie jednej konkretnej zmiennej, zestawiając scenariusz realizowany ze scenariuszem alternatywnym, to czynniki pozostałe muszą się w obydwu z nich „zmieniać tak samo” (muszą być „kontrolowane”, jeśli mamy stosować analogie do nauk ścisłych). O ile jest to jakaś ucieczka przed ceteris paribus, o tyle jest to tylko ucieczka pozorna, aczkolwiek pożyteczna, ponieważ znacząco rozszerza zakres zastosowań wybranych praw ekonomii. Niektórzy mogą nawet twierdzić, że tak w istocie rozumie się ceteris paribus jako pewien „efekt netto”, rozumiany jako „zrobienie różnicy” przez jedną ze zmiennych w otoczeniu działania innych czynników. Rzeczywiście ekonomiści, postulując działanie określonych praw ceteris paribus, mają tak naprawdę na myśli pewne kontrfakty i scenariusze alternatywne. O ile jednak w praktyce, a nawet w teorii posługują się takimi sformułowaniami, o tyle nie sposób zaprzeczyć częstemu zastosowaniu ceteris paribus w wersji twardej, czyli koncepcji równowagi ogólnej, która jest de facto sprzeczna z ekonomią.

II ZASADA TERMODYNAMIKI A ZAŁOŻENIE O RÓWNOWADZE OGÓLNEJ Równowaga ogólna jest jednym z podstawowych narzędzi stosowanych w opisie procesu wyceny. Na dobre zagościła w analizie ekonomicznej jeszcze przed traktatem Adama Smitha – w tablicach ekonomicznych Quesneya (Schumpeter, 1954, s. 242). W równowadze ogólnej przyjmuje się najbardziej radykalną wersję ceteris paribus dla całej gospodarki – choć tak naprawdę jest to ceteris absentibus, gdyż specyfikuje nieistnienie wielu rzeczy (Joseph, 1980, s. 777). Wszystkie czynniki mogą ulegać pewnym „zmianom”, lecz są to zmiany całkowicie przewidywalne i z góry zdeterminowane znanymi funkcjami (produkcji, konsumpcji etc.). Naj9 Nie dotyczy to oczywiście wszystkich praw. Niektóre rzeczywiście mogą funkcjonować tylko przy sztywnych kryteriach ceteris paribus.


126

Mateusz Machaj

ważniejsza w tym modelu jest nigdy nieustająca powtarzalność, widoczna w różnych wersjach „ruchu okrężnego”. Dla potrzeb równowagi ogólnej za podstawową jednostkę czasową można przyjąć dowolnie: dzień, tydzień, miesiąc czy – jak zazwyczaj – rok. Chociaż przyjmuje się różne wersje równowagi ogólnej, to pewien ogólny szkielet jest taki sam. Niezmienna jest struktura społeczna, nie istnieją zyski, ani straty („nadzwyczajne”, czyli te odbiegające od standardowego zwrotu na zainwestowany kapitał), technologia jest utrzymywana na tym samym poziomie, nie ma postępującej akumulacji kapitału, a wszelkie zużyte zasoby zostają odtworzone na początek nowego okresu (lub po prostu pojawiają się znikąd na nowo). W efekcie po zakończeniu gospodarczego „cyklu” następuje powrót do punktu wyjścia. Nie ma wobec tego wzrostu gospodarczego per capita. Nawet jeśli następują jakieś zmiany między cyklami (na przykład umierają ludzie), to są one neutralne dla równowagi ogólnej (bo na przykład dokładnie na ich miejsce rodzą się kolejni). Ten sposób modelowania gospodarki ma swoje źródło w inspiracjach fizykalnych powszechnych w historii nauki ekonomii (chodzi o fizykę klasyczną). Zjawiska gospodarcze w obiegu okrężnym odzwierciedlają kinematykę. Działają tutaj siły równoważące się, „procesy” są odwracalne i zachodzą w zgodzie z odpowiednimi prawami, analogicznymi do zasad zachowania energii i maksymalizacji (jak w kryteriach rachunku różniczkowego) (Fisher, 1892, s. 85). O ile jednak w fizyce modele przyczyniły się do zwiększenia jej użyteczności i zdolności prognostycznych, to o ekonomii nie sposób powiedzieć tego samego. Z tego również powodu ekonomia stała się obiektem dogłębnej krytyki ze strony rozmaitych alternatywnych szkół, które podważają sens ścisłego modelowania (gdzie jako główny zarzut można podnieść homogenizację różnorodnych zmiennych). Pomińmy jednak tutaj kwestię złożoności zjawisk ekonomicznych, gdyż nie ona nas interesuje. Inny (i jeden z najbardziej kłopotliwych) aspekt takiego modelowania został zauważony przez Georgescu-Roegena (1975). Jak zwrócił on uwagę, jeśli już chcemy być wierni tradycji fizycznej, to do rozważań ekonomicznych należy poza kinematyką włączyć przede wszystkim termodynamikę, a konkretniej – drugą zasadę termodynamiki. Klasyczna fizyka zajmująca się ruchem pozwala na odwracalność wszystkich procesów fizycznych. Podobnie w przypadku ekonomii inspirowanej fizyką klasyczną (ruch okrężny). O tym mówi pierwsza zasada termodynamiki. Od wieku XIX termodynamika jednak się rozwinęła i fizycy zaczęli rozumieć, że nie każdy proces jest łatwy do odwrócenia. W różnych sformułowaniach II zasada termodynamiki mówi o tym, że ciepło płynie do ciała zimniejszego, „miara entropii” rośnie, praca może być zmieniania na ciepło, ale nie odwrotnie etc. Nas najbardziej interesuje ekonomiczna implikacja tej zasady, szczególnie ważna dla gatunku ludzkiego: każda użyteczna energia, z której korzysta człowiek, jest przekształcana w energię coraz mniej użyteczną (Georgescu-Roegen, s. 351 –352). Idąc tym tropem, „obieg” gospodarczy polega nie na cykliczności mechanicznej, lecz termodynamicznej. Nakłady są wielkościami o niskiej entropii


CZY CETERIS PARIBUS DA SIĘ POGODZIĆ Z NAUKĄ EKONOMII?

127

i są przekształcane w dobra dalszych etapów o wyższej entropii. Na samym końcu łańcucha produkcji są dobra i usługi konsumpcyjne, które mają najwyższy poziom entropii, a zostają bezpowrotnie zużyte. Dlatego ekonomiczne życie nie polega na „materialnym zużyciu” zasobów, lecz na niematerialnej przyjemności korzystania z nich. W czysto fizycznym sensie ludzie nic nie zużywają, bo nie kreują ani nie niszczą całkowitej masy i energii we wszechświecie. Jakie są ekonomiczne implikacje tych faktów? Prawo entropii działa trochę jak zasada ekonomicznej rzadkości. Każdy zasób się zużywa. Nawet słońce, które jest wielomilionowym (choć niewystarczającym dla współczesnej cywilizacji) źródłem użytecznej człowiekowi energii zakumulowanej w wielu zasobach (roślinach, drzewach, węglu etc.). Zużywają się również dobra produkcyjne, które wytwarza człowiek i których nie jest w stanie w nieskończoność odtwarzać. Jeśli wobec tego przyjmiemy założenia o ceteris paribus, aby zbudować model równowagi ogólnej, a następnie uznamy działanie praw termodynamiki, to nieuchronne konkluzje z modelu będą iście Malthuzjańskie. Zasoby będą musiały się skończyć, a ludzkość czeka głód i zagłada. Równowaga ogólna jest wobec tego bliżej tłumaczenia konfliktów zbrojnych i katastrof niż rzeczywistego harmonijnego procesu rynkowej produkcji i wymiany. II zasada termodynamiki jest nieuchronna, ale życie potrafi płynąć pod prąd tej zasady, a w szczególności człowiek, korzystający z potężnego narzędzia racjonalności i ujarzmiania świata materialnego. Dzięki inwencjom, innowacjom i twórczemu implementowaniu wielorakich pomysłów człowiek potrafi zwiększać zakres użytecznej energii w proporcjonalnie większym stopniu niż zwiększać liczbę populacji. W efekcie następuje wzrost dobrobytu i podniesienie dochodu per capita (szczególnie w krajach o specyficznym ładzie prawnym). W trakcie nieustannego rozwoju i podniesienia poziomu życia toczą się jednocześnie debaty o tym, czy człowiek na pewno będzie w stanie to tempo utrzymać. Choć na razie empiria od lat pozwala na optymizm po stronie przeciwników Malthusa (Kwaśnicki, 2009). Tradycyjny model równowagi ogólnej stoi wobec tego w sprzeczności z podstawowym założeniem dotyczącym rzadkości zasobów i nieuchronności „konfliktu” o nie („konflikt” ten we współczesnej cywilizacji nie musi się przeradzać w walkę; zazwyczaj jest rozwiązywany przez podział pracy korzystny dla wszystkich). Pomija również podstawowy atrybut człowieka, który pozwala mu w ogóle przetrwać (lub precyzyjniej: przedłużyć swój żywot w obliczu i tak nieuniknionego końca świata żywego), jakim jest umiejętność odkrywania nowych sposobów pozyskiwania zasobów. Obieg w przyrodzie opiera się przede wszystkim na energii słonecznej. „Podaż” wilków jest współzależna od „podaży” zajęcy, których liczebność jest pochodną „podaży” trawy. Ta natomiast zależy rzecz jasna od słońca. Człowiek był w stanie wyłamać się od tej zasady i stworzyć świat oparty na wielu innych „surowcach” (a obecnie nie potrafi jeszcze w pełni wykorzystać energii słonecznej). Skorzystanie z wniosków termodynamicznych pozwala na opis różnorodności zasobów, roli instytucji prawnych w promowaniu innowacyjności, wzrostu gospo-


128

Mateusz Machaj

darczego, a także geopolitycznych rozgrywek między narodami i państwami. Wszystko to nie może być również zawarte w mechanicystycznym modelu równowagi ogólnej, który tak naprawdę nie był w stanie odpowiedzieć na ponure prognozy Malthusa (mógł tylko zakładać ich nieistnienie poprzez przyjęcie zasobów automatycznie odtwarzalnych niemal deus ex machina). Daleko posunięte ceteris paribus może wobec tego nie tylko nie wyjaśniać świata rzeczywistego, lecz może prowadzić do milczenia o najbardziej fundamentalnych tematach dotyczących ludzkiej egzystencji. Użyteczność modeli równowagi ogólnej może być wobec tego podana w wątpliwość z tego względu, że stanowi skrajną i nadmierną implementację zasady ceteris paribus do opisu procesów gospodarczych. Model ten jest sprzeczny z prakseologiczną naturą gospodarowania, gdyż zakłada, że zasoby de facto nie mogą się zużywać – korzystanie teraz nie zmniejsza przyszłej podaży, co jest ekonomicznym kuriozum (co zauważają często nawet zwolennicy tego modelu, zob. na przykład Rothbard, 2004, s. 498)10.

RÓWNOWAGA Z MUTATIS MUTANDIS Odrzucenie wszystkich koncepcji równowagi mija się z celem nauki ekonomii. Wyznaczanie pewnych regularności w zjawiskach gospodarczych wymaga abstrahowania od czynników „przypadkowych”, niezwiązanych bezpośrednio z treścią „praw ekonomii”. Jeśli przyjmiemy, że takie abstrahowanie nie jest możliwe (bo na przykład nie można odróżnić czynników „przypadkowych” od „fundamentalnych”), to sprowadzamy naukę ekonomii do doświadczenia historycznego. Z drugiej strony przyzwolenie na stosowanie abstrakcji nie musi oznaczać tak dalece posuniętego abstrahowania, które wyklucza z obszaru analizy nazbyt wiele ważnych elementów rzeczywistości społeczno-gospodarczej. Niektóre czynniki muszą być uwzględnianie i muszą się zmieniać. Można nakładać na nie sztywne ramy ceteris paribus, zawsze mając jednak na względzie realizm takiego założenia, a przez to jego sensowność. Ze wspomnianej dyskusji o kontrfaktach i ceteris paribus można by wyciągnąć wniosek, że często możliwa jest droga pośrodku, dopuszczająca zmiany w stopniu większym niż równowaga ogólna, ale jednocześnie wykluczająca z konieczności niektóre zmiany. Takie narzędzie badawcze byłoby racjonalnym mutatis mutandis. Na przykład analizując wzrost wydatków na dane dobro (wzrost popytu) nie musimy zakładać, że nic innego poza tymi wydatkami się nie zmienia. Na przykład jest oczywiste, że muszą ucierpieć wydatki na dobra substytucyjne lub na inne dobra, na które dotychczas wydawano pieniądze. Co więcej, ta niewielka zmiana w żaden sposób nie zagraża rozsądnej statyce porównawczej i tak też jest w większości przypadków. 10  Rothbard nazywa model równowagi ogólnej „gospodarką jednostajną” (evenly rotating economy). Dla trafnej krytyki tego modelu zob. Cowen i Fink (1985).


CZY CETERIS PARIBUS DA SIĘ POGODZIĆ Z NAUKĄ EKONOMII?

129

Każdy z nich wymaga oczywiście unikalnego podejścia i powinien być rozpatrywany z osobna. W ten sposób „analiza równowagowa” może mieć bezpieczne miejsce w teorii ekonomii. Skorzystajmy tutaj z jednego z przykładów zastosowania teorii równowagi. Zazwyczaj równowagę przyjmowano po to, aby odróżnić zyski z procentu od kapitału od zysków nadzwyczajnych (lub strat). Przyjmowano, że w równowadze procent oznacza standardowy zarobek na kapitał istniejący niezależnie od czynnika „niepewności”, której z kolei nie da się wyeliminować ubezpieczeniem (Knight, 1971, s. 217 i passim). Zyski i straty stanowią różnicę między rzeczywistą stopą zwrotu a tą wyimaginowaną w świecie całkowicie przewidywalnym przez ludzi. Tymczasem w celu wprowadzenia rozróżnienia między zyskiem standardowym a nadzwyczajnym nie jest wymagane przyjęcie fikcyjnego świata bez zmian lub w pełni zdeterminowanego i poznanego przez ludzi (ogólna równowaga). Wystarczy, że za świat bez nadzwyczajnych zysków i strat przyjmiemy taki, w którym ludzie nie popełnili błędów i dokonali poprawnych przewidywań (jest to pomysł samego Huelsmanna (2000, s. 3–8), choć nie do końca udany). Nawet jeśli jest to świat bardzo mało prawdopodobny, to nie jest tak oddalony od rzeczywistości jak ten, w którym człowiek na pewno zna całą jego strukturę (wiedza idealna oznacza skuteczne przewidywanie, ale skuteczne przewidywanie nie musi wynikać z idealnej wiedzy). Ów przykład pokazuje, że teoretyzowanie na temat równowagi nie musi być synonimem teoretyzowania oderwanego od rzeczywistości i pozbawionego czynnika zmian. Niektóre zmiany są nieuniknione, bez niektórych świat człowieka można sobie sensownie wyobrazić. Zachowanie delikatnej granicy między jednym a drugim to efekt żmudnego procesu teoretyzowania.

PODSUMOWANIE Odpowiadając na pytanie, czy ceteris paribus jest narzędziem możliwym do pogodzenia z nauką ekonomii, musieliśmy wgłębić się najpierw w samą koncepcję tego instrumentu. Jak każdy instrument ceteris paribus musi być odpowiednio wykorzystany, aby nie fałszował empirycznych treści modeli ekonomicznych. Nie musi się kłócić z nauką ekonomii, ponieważ niektóre zmienności trzeba wykluczyć, by móc stworzyć zestaw uniwersalnych reguł funkcjonowania systemów gospodarczych, który jest niezależny od szczegółowych uwarunkowań historycznych. Należy jednak pamiętać, aby wykluczanie tych zmienności nie stworzyło w modelu nieistniejącego świata lub nieistniejącego człowieka.

BIBLIOGRAFIA Bennett J.(2003), A Philosophical Guide to Conditionals, Clarendon Press, Oxford. Collins J., Hall N., Paul A.L. (2004), Causation and Counterfactuals, MIT Press, Cambridge, Mass.


130

Mateusz Machaj

Cowen T., Fink R. (1985), Inconsistent equilibrium constructs: The evenly rotating economy of Mises and Rothbard, “The American Economic Review”, Vol. 75, No. 4. Fisher I. (1892), Mathematical investigations in the theory of value and prices, “Transactions of the Connecticut Academy”, Vol. IX, July. Friedman M. (1953), Methodology of positive economics, w: Essays in Positive Economics. Chicago. Georgescu-Roegen N. (1975), Energy and economic myths, “Southern Economic Journal”, Vol. 41, No. 3. Hausman D.M. (1989), Economic methodology in a nutshell, “The Journal of Economic Perspectives”, Vol. 3, No. 2 (Spring). Huelsmann J.G. (2000), A realist approach to equilibrium analysis, “The Quarterly Journal of Austrian Economics”, Vol. 3, No. 4. Huelsmann J.G. (2003), Facts and counterfactuals in economic law, “Journal of Libertarian Studies”, Vol. 17, No. 1. Jevons W.S. (1960), Zasady nauki. Traktat o logice i metodzie naukowej, PWN, Warszawa. Joseph G. (1980), The many sciences and the one world, “The Journal of Philosophy”, Vol. 77, No. 12. Kirzner I. (1973), Competition and Entrepreneurship, University of Chicago Press, Chicago. Knight F. (1971), Risk, Uncertainty and Profit, University of Chicago Press, Chicago. Kwaśnicki W. (2009), Amalteiści i neo-malthuzjanie – dwie wizje rozwoju, „Ekonomista”, nr 3. Lewis D. (1973), Causation, “Journal of Philosophy”, Vol. 70, No. 17. Lewis D. (2000), Causation as influence, “Journal of Philosophy”, Vol. 97, No. 4. Mäki U., Piimes J.P. (1998), Ceteris paribus, w: The Handbook of Economic Methodology, J. Davis, W. Hands, U. Mäki (red.), Edward Elgar, Aldershot. Persky J. (1990), Retrospectives: ceteris paribus, ”Journal of Economic Perspectives”, Vol. 4, No. 2. Rothbard M.N. (2004), Man, Economy, and the State with Power and Market, Auburn, Alabama. Sanford D.H. (1989), If P then Q. Conditionals and the Foundations of Reasoning, Routledge, London. Schumpeter J.A. (1954), History of Economic Analysis, Oxford University Press, New York.

STRESZCZENIE Ceteris paribus jest pożytecznym narzędziem badawczym stosowanym przy ilustrowaniu teorematów z elementarnej ekonomii. Niemniej jednak nie doczekało się ono wystarczająco skrupulatnego wyjaśnienia. Co więcej, w wielu przypadkach pojęcie ceteris paribus zaprowadziło ekonomistów do stosowania modeli równowagi gospodarczej, która kłóci się z najbardziej podstawowymi tezami o świecie. W artykule spróbowano wyjaśnić pojęcie ceteris paribus i powiązać je z koncepcją „kontrfaktów” w ekonomii. Dzięki temu udało się odróżnić dwa odmienne typy ceteris paribus: jeden związany z mutatis mutandis, umownie określony mianem


CZY CETERIS PARIBUS DA SIĘ POGODZIĆ Z NAUKĄ EKONOMII?

131

ceteris paribus w wersji miękkiej, drugi mający charakter bardziej powiązany z ceteris absentibus, określony jako ceteris paribus w wersji twardej. Wskazano na powiązanie pojęcia ceteris paribus z koncepcją równowagi w ekonomii, a następnie pokazano, że model równowagi ogólnej jest sprzeczny z teorematem o rzadkości. Z tych przyczyn uznano, że ceteris paribus da się pogodzić z nauką ekonomii, ale pod warunkiem, że nie będzie to ekonomia równowagi ogólnej. Słowa kluczowe: ceteris paribus, równowaga, metoda ekonomii, kontrfakty, naukowość.

Can Ceteris Paribus Laws Be Reconciled with Economics? ABSTRACT Ceteris paribus is a useful analytic tool used in illustrations of economic laws. Despite its broad use, it did not receive scrupulous explanation. In many cases, the notion of ceteris paribus led economists to the use of general equilibrium models, which are inconsistent with the most basic notions of the world. We attempt to explain the concept of ceteris paribus and relate it to counterfactuals in economics. Our aim leads us to distinguish between two types of ceteris paribus. One is related to mutatis mutandis, or ceteris paribus in a softer version. The other is more related to ceteris absentibus, which could be phrased as ceteris paribus in a stronger version. We demonstrate connections between ceteris paribus and general equilibrium concept, and show that it is against the basic assumption in economics about scarcity of resources. For these reasons we believe that ceteris paribus can be reconciled with economics, provided it would not be economics of general equilibrium. Keywords: ceteris paribus, equilibrium, economic method, counterfactuals, science. JEL Classification: A1, B0, B4, D5



Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

Przemysław Leszek, Matematyka: język fizyki w dobrej służbie ekonomii? Przemysław Leszek*

MATEMATYKA: JĘZYK FIZYKI W DOBREJ SŁUŻBIE EKONOMII? WPROWADZENIE Zazwyczaj nie przypisuje się dużej mocy argumentom sceptyków, którzy wywodzą słabość ekonomicznego opisu z samego zastosowania matematyki. W tej kwestii przeważa pogląd, że formalizm matematyczny jako taki nie decyduje ani o treści, ani o prawomocności ujętej za jego pomocą teorii: stanowi on jedynie pustą formę, którą badacze dopiero napełniają treścią, przyporządkowując jej określone obiekty lub zjawiska świata realnego. Problem „formalistycznej ekonomii”, jeżeli w ogóle istnieje, nie tkwi zatem w formalizmie per se, lecz co najwyżej w sposobie jego użycia. W artykule podjęto próbę uzasadnienia tezy, która stoi w subtelnej opozycji wobec powyższego wniosku. Zawarto w nim postulat, nawiązujący do klasycznej doktryny empiryzmu, zgodnie z którym matematyka jest specyficznym rodzajem języka, który − jak pozostałe języki naturalne – rozwinął się w konkretnym otoczeniu i w określonych warunkach. Został wykształcony przede wszystkim w środowisku matematyków i fizyków, pod presją realizacji coraz to bardziej precyzyjnego oraz wygodnego opisu świata „martwych” zjawisk i obiektów fizycznych. Dlatego − przynajmniej w takim stopniu, w jakim przedmioty badań nauk przyrodniczych i społecznych różnią się od siebie − może on być nieporęczny dla ekonomistów.

UWAGI OGÓLNE W wyniku postępującej matematyzacji nauk społecznych, współczesna ekonomia osiągnęła − w wielu obszarach swojej analizy − stopień ogólności, precyzji oraz *  Instytut

Nauk Ekonomicznych, Uniwersytet Wrocławski; p.leszek@prawo.uni.wroc.pl


134

Przemysław Leszek

oszczędności argumentacji, który upodobnił ją do fizyki. Z całą pewnością nie można już „patrzeć na ekonomistów jako na rzekomych naukowców, którzy nie umieją nawet mówić językiem nauki, za jaki powszechnie uważa się matematykę. Ekonomiści matematyczni potrafią rozmawiać w tym języku równie płynnie jak fizycy” (Mayer, 1996, s. 11). Większość naukowców i filozofów przypisuje nauce cele czysto poznawcze. Część z nich akcentuje jej rolę w rozstrzyganiu doraźnych problemów natury praktycznej (co stanowi domenę „nauk stosowanych”1). W każdym przypadku nie chodzi jednak w badaniach naukowych wyłącznie o prowadzenie „konwersacji” bez względu na to, jak bardzo matematyczna i „naukowa” ona by nie była. W tym miejscu uwidacznia się jedna z różnic między fizyką oraz zmatematyzowaną ekonomią i ona właśnie stała się przyczynkiem do rozważań podjętych w niniejszym artykule. O ile bowiem rezultaty generowane przez fizykę zdają się potwierdzać banalne ustalenia wypełniające poprzedni akapit, o tyle dorobek matematycznej ekonomii wręcz przeciwnie: wydaje się im przeczyć. Postępująca coraz szybciej − przynajmniej od czasów Wielkiej Rewolucji Naukowej2 − matematyzacja fizyki szła bowiem w parze z rosnącym tempem dokonujących się w jej obrębie ważnych odkryć. Niektóre z nich były na tyle przełomowe, że „przekształciły europejski krajobraz, społeczeństwo, kulturę, obyczaje i światopogląd tak gruntownie, jakby na naszym globie pojawił się nowy gatunek człowieka” (Koestler, 2002, s. 9). Prawa przyrody, wyrażone w języku matematyki, nabrały charakteru równocześnie dokładnego i uniwersalnego: wiele z nich stosuje się z powodzeniem do bardzo precyzyjnego opisu zjawisk przyrodniczych, które częstokroć są tak różnorodne i odmienne, iż wcześniej nawet nie przypuszczano, że mogą one mieć ze sobą cokolwiek wspólnego (np. lot strzały, ruch księżyca oraz pływy morskie)3. Oczywiście błędem byłoby przypisywanie wszyst1  Spór o prymat „nauk stosowanych” nad „nauką czystą” (oraz na odwrót) powraca niekiedy do dyskusji filozoficznej i politycznej. Jego głównymi animatorami w XX wieku byli John Bernal i Michael Polanyi. 2  W literaturze naukowej i filozoficznej okres powstawania oraz upowszechniania się w środowisku naukowym paradygmatu mechaniki klasycznej (XVII i XVIII w.) zyskał miano „rewolucji naukowej” lub – pisanej dużymi literami – „Wielkiej Rewolucji Naukowej” (por. np. Sady, 2008, Wstęp). 3  Jedna z głównych tendencji w fizyce, która po raz pierwszy ujawniła się z tak wielką wyrazistością właśnie w okresie Wielkiej Rewolucji Naukowej, związana była z dążeniem badaczy do tworzenia coraz to ogólniejszych teorii, obejmujących i wiążących (unifikujących) ze sobą fakty oraz zjawiska dotychczas rozpatrywane niezależnie i ujmowane przez całkiem odrębne koncepcje (Wróblewski, 2006, s. 190). Stała się ona również przedmiotem filozoficznej refleksji prowadzonej na gruncie ontologii oraz epistemologii i filozofii nauki. Sama Wielka Rewolucja Naukowa przebiegała pod znakiem mechaniki klasycznej, która za sprawą swoich poznawczych sukcesów została wyniesiona na epistemologiczny piedestał: „…system mechaniki zyskał, w powszechnej opinii, status wzorcowej teorii naukowej: jeśli odtąd jakakolwiek teoria miała pretendować do miana naukowej, to musiała pod pewnymi istotnymi (choć wyraźnie nie zidentyfikowanymi) względami przypominać Newtonowską mechanikę” (Sady, 2008, s. 7). W rezultacie – jak zauważył w swojej znanej książce z historii fizyki Noblista Max von Laue – „ przez długi czas identyfikowano mechanikę z fizyką w ogóle, widząc cel fizyki w sprowadzaniu wszystkich zjawisk do procesów mechanicznych” (Laue, 1957, s. 41). Ten wątek ruchu unifikacyjnego objął w końcu, przynajmniej w warstwie epistemologicznej, także inne dyscypliny nauki. W przypadku ekonomii objawił się m. in. pod postacią


MATEMATYKA: JĘZYK FIZYKI W DOBREJ SŁUŻBIE EKONOMII?

135

kich tych sukcesów poznawczych (i praktycznych) samej obecności matematyki w rozumowaniu fizycznym. Trudno jednak przecenić wkład, jaki wniosła ona w nowożytny proces naukowej eksploracji świata przyrody. „Księga przyrody” − jak poetycko zauważył Michał Heller w luźnym nawiązaniu do wypowiedzi Galileusza − „pozostawała szczelnie zamknięta, dopóki ludzie nie nauczyli się jej matematycznego alfabetu” (Heller, 2010, s. 8). Porównywanie (a tym bardziej wartościowanie) zdobyczy odrębnych dyscyplin nauki nie ma, być może, większego sensu. Trudno jednak uciec od myśli, że czysto poznawcze osiągnięcia właściwe tylko dla formalistycznej ekonomii − czyli takie, które doprowadziły do poszerzenia naszej ogólnej wiedzy o rynku i równocześnie zostały wydedukowane za pomocą matematyki − nawet w drobnej części nie są tak imponujące, jak ich fizyczne odpowiedniki. Tymczasem wiedza ekonomiczna osiągnięta w drodze wywodów niematematycznych zdaje się być pod tym względem bardziej konkurencyjna (dość tutaj wspomnieć o wpływie, jaki nadal wywierają na nasze postrzeganie systemu gospodarczego na przykład idee filozofów szkockiego oświecenia, klasyków, „austriaków”, powojennych keynesistów czy monetarystów). Roli matematyki w przyrodoznawstwie nie da się natomiast przecenić. Matematyka pozwoliła badaczom przeniknąć do tak złożonych i nieuchwytnych warstw rzeczywistości fizycznej, że bez jej udziału prawdopodobnie na zawsze pozostawałyby one dla nas nieprzeniknione (np. cały świat procesów kwantowych, który poniekąd jest światem matematycznym). Jednym z wielu przykładów weryfikujących powyższą opinię jest często przywoływana w tym kontekście teoria Einsteina. Ze sformułowanych przez niemieckiego noblistę równań pola grawitacji wydedukowano później istnienie gwiazd neutronowych, czarnych dziur oraz innych struktur oraz zjawisk przyrodniczych. Nikt wcześniej nawet nie pomyślał o tym, że takie „egzotyczne” byty mogą w ogóle istnieć, nie mówiąc już o ich poszukiwaniu czy badaniu. Dla kontrastu, wartość poznawcza wielu zakorzenionych w matematyce teorii ekonomicznych jest kwestią przynajmniej dyskusyjną, a one same są niekiedy postrzegane po prostu jako „dobra zabawa” (por. Hutchison, 1988, s. 170–171; Klamer, McCloskey, 1988, s. 8). Wskazany w powyższym przykładzie schemat odkrycia z koniecznym udziałem matematyki często powtarzał się w nowożytnej historii przyrodoznawstwa. Nie uszedł on uwadze filozofów oraz fizyków, co zapoczątkowało w okolicach połowy fizykalizmu, postulującego upodobnienie dyscyplin społecznych do fizyki. Philip Mirowski twierdzi, iż czołowi pionierzy ekonomii neoklasycznej byli pod tak silnym wrażeniem przyrodoznawstwa oraz wypracowanych w jego obrębie metod i narzędzi badawczych, że – niekiedy nawet nie będąc w pełni tego świadomi – „skopiowali matematykę fizyczną dosłownie, wyraz po wyrazie, a rezultat nazwali ekonomią matematyczną” (Mirowski, 1991, s. 147). Mirowski jest zdania, że motywacja, która „pchała do przodu” ojców neoklasycyzmu „nie była specyficzną ideą wyrażoną przez jakiś szczególny model, ale była raczej ideą imitacji fizyki” (Mirowski, 1995, s. 255; przytoczony cytat dotyczy akurat Léona Walrasa). Sami neoklasycy także nie kryli swoich motywacji oraz źródeł inspiracji (np.: Walras, 1954, s. 471; Jevons, 1965, s. 102). Wykorzystanie narzędzi matematycznych przyczyniło się także do silnej tendencji unifikacyjnej wewnątrz samej ekonomii (Weintraub, 2002), przede wszystkim pod sztandarem rewolucji marginalistycznej i teorii równowagi ogólnej. Niektórzy badacze zauważyli, że rozciągnęła się ona także na inne dziedziny społeczne, czemu nadano nazwę „ekonomicznego imperializmu” (Brzeziński i in., 2008).


136

Przemysław Leszek

XX w. fascynującą dyskusję na temat przyczyn „niepojętej skuteczności matematyki w naukach przyrodniczych” (Wigner, 1960). Michał Heller w sposób następujący naświetlił jej przedmiot: „Przystępując do konstruowania matematycznych modeli (lub teorii) świata, inwestujemy w nie informacje, jakie udało nam się uzyskać przy pomocy obserwacji i eksperymentów, przeprowadzanych w oparciu o wcześniejsze modele (lub teorie). Jednakże nasze teoretyczne struktury z reguły okazują się bogatsze od informacji, jakie w nie wkładamy. To matematyka podpowiada nam, jakie informacje włączyć do nowych struktur, a jakie zignorować. To przy pomocy matematyki z nowych modeli i teorii dedukujemy nowe przewidywania empiryczne. To matematyka sama jest strukturą naszych modeli i teorii (…). Tworzone przez nas matematyczne modele przyrody nie tylko przetwarzają informację, którą w nie włożyliśmy, ale również produkują nową informację. Co więcej, nowa informacja nadzwyczaj często dokładnie odpowiada temu, co obserwujemy, zwracając przyrządy we wskazanym przez model kierunku” (Heller, 2010, s. 8–9). Dotychczasowe ustalenia dyskusji sugerują, iż matematyka raczej nie może stanowić jedynie czysto arbitralnej gry symboli i jest w szczególny sposób „kompatybilna” ze strukturą rzeczywistości materialnej. W tym kontekście mówi się w filozofii o „matematyczności przyrody” lub niekiedy − o „przyrodniczości matematyki” (Duda, 2010). Entuzjazm oraz podziw fizyków dla matematyki zdaje się kontrastować z wątpliwościami coraz częściej zgłaszanymi przez ekonomistów i metodologów ekonomii co do kierunku, w jakim zmierza ich własna dyscyplina (Mayer, 1996). Podczas gdy czołowi fizycy rozpływają się nad „niepojętą skutecznością matematyki w naukach przyrodniczych” (Wigner, 1960), ekonomistów nierzadko gnębi przeświadczenie, że „efemeryczność istotnej treści ich wywodu zostaje ukryta za przerażającą fasadą znaków algebraicznych” (W. Leontief, cyt. za: Mayer, 1996, s. 13) oraz że „ich wielce wyrafinowane badania przynoszą w ostatecznym rozrachunku pozbawione sensu wyniki” (Klamer, Colander, 1990), zaś „produkowany materiał naukowy nie spełnia tego zadania, które ekonomia miała tradycyjnie do spełnienia” (Harberger i in., 1992, s. 1). W podobnym – krytycznym wobec formalistycznej ekonomii – duchu wypowiadali się także Robert Clower (1989), Ronald Coase (np. 1990, s. 3), Mark Blaug (1995, s. 251–253; 1998) czy Paul Krugman (2009). Trwale niska skuteczność matematycznego sposobu uprawiania ekonomii (w kontekście realizacji tradycyjnych celów nauki) skłania do refleksji nad przyczyną owego stanu rzeczy, w szczególności: czy należy jej upatrywać w samej tylko teorii ekonomii, w nieumiejętnym posługiwaniu się matematyką, czy też źródło problemu tkwi głębiej, na poziomie metateorii oraz metodologii i jest rezultatem na przykład „niematematyczności” określonych zjawisk i stosunków społecznych. W dalszej części wywodu − odwołując się do ustaleń historii nauki oraz wybranych wątków filozoficznej dyskusji na temat matematyki − będę rozpatrywał tę drugą ewentualność, postulując możliwość istnienia niekompatybilności struktury matematyki (albo chociaż tego jej wycinka, który wykorzystują ekonomiści, tworząc swoje teorie) oraz treści, jaką badacze próbują w tę strukturę włożyć (lub jej przypisać).


MATEMATYKA: JĘZYK FIZYKI W DOBREJ SŁUŻBIE EKONOMII?

137

„PRZYRODNICZOŚĆ” MATEMATYKI Wydaje się dość oczywiste, że sam formalizm matematyczny jako taki nie decyduje o wiarygodności ujętej za jego pomocą teorii. Stanowi on bowiem jedynie pustą formę (strukturę), którą naukowcy dopiero napełniają treścią, przyporządkowując jej określone obiekty lub zjawiska świata realnego. Jeśli jednak sama ta struktura jest w określony sposób zdeterminowana, wydaje się wówczas nader wątpliwe, by można było za jej pomocą uchwycić treści każdego możliwego rodzaju. Spojrzenie na matematykę jak na specyficzną odmianę języka rzuca nieco światła na charakter treści, która może być ujmowana i komunikowana za jego pośrednictwem. Uznanie matematyki za język, który – podobnie jak inne języki naturalne – wyewoluował w konkretnym środowisku ma tutaj znaczenie podstawowe. Naukowcy i filozofowie – pisząc lub mówiąc o „matematycznym języku”, „języku fizyki”, „języku nauki” itd. – mają zwykle na myśli to, że matematyka – choć może nie jest językiem dokładnie w tym samym sensie, co na przykład język angielski lub polski – pod wieloma istotnymi względami jest do nich podoba (ma charakter abstrakcyjno-symboliczny, jest systemem leksykalnym pozwalającym tworzyć i komunikować rozmaite pojęcia, posiada dobrze sprecyzowaną syntaktykę itd.). Niektórzy badacze twierdzą, że „matematyka jest podobna do języka dlatego, że po prostu jest językiem, takim jak każdy inny język” (Usiskin, 1996)4. Każdy język charakteryzuje się pewnymi szczególnymi dla niego cechami. Niektóre z nich można w prosty sposób połączyć logicznie ze specyfiką otoczenia, w jakim ów język się rozwijał. Dobrą (gdyż najbardziej oczywistą i najlepiej udokumentowaną) ilustrację takiego rodzaju relacji stanowi związek między zawartością zasobów leksykalnych określonych języków oraz właściwościami ekosystemów zamieszkiwanych przez posługujące się nimi społeczności. Na przykład Hawajczycy dysponowali słowami pozwalającymi rozróżniać odmienne rodzaje lawy, podczas gdy Eskimosi − lodu. Język arabski zawierał wiele słów odpowiadających polskiemu „wielbłąd” (Usiskin, 1996). Słowniki ludów koczowniczych zwykle wcale nie posiadały określeń związanych z uprawą roli czy hodowlą zwierząt. Tego rodzaju przykłady można mnożyć. Ogólnie rzecz biorąc, języki były (niekiedy nadal są) „napiętnowane” cechami otoczenia, w jakich się rozwijały: określony system językowy jest zwykle w pewien sposób wyspecjalizowany w odniesieniu do istotnych i charakterystycznych − dla danej kultury lub danego środowiska − kwestii. Uznanie matematyki za język daje sposobność spojrzenia na nią właśnie z punktu widzenia antropolingwistyki, czyli pod kątem odzwierciedlenia w samym tym języku (słownictwie, strukturze itd.) specyfiki jego rozwoju oraz okoliczności, w jakich proces ten zachodził. Jego przebieg można zrekonstruować na podstawie informacji zawartych w opracowaniach z zakresu historii matematyki i fizyki. Wiele z nich wskazuje na to, iż matematyka to wyspecjalizowany język, który 4  Korzystałem z artykułu w polskim tłumaczeniu: http://tmostowski.hostzi.com/attachments/020_Usiskin_Z.pdf (dostęp: wrzesień 2012).


138

Przemysław Leszek

ewoluował przede wszystkim w środowisku matematyków oraz fizyków, nierzadko pod presją realizacji coraz to bardziej precyzyjnego oraz wygodnego opisu świata „martwych” zjawisk i obiektów fizycznych. Badacze prehistorii matematyki nie mają wątpliwości co do tego, że język matematyki w pierwszym okresie kształtował się niejako w bezpośredniej odpowiedzi na ówczesne realne potrzeby, związane z codzienną pragmatyką (Życiński, 2010, s. 21). Co więcej, nie był to jeden język: każda starożytna cywilizacja posiadała swój własny system pojęć matematycznych, który pozwalał wyrażać i rozwiązywać istotne dla niej, praktyczne problemy o charakterze ilościowym (Kordos, 1994). Arytmetyka (czy raczej arytmetyki) − najstarszy dział matematyki − biorąca swój początek wraz pojawieniem się systemów liczebnikowych, wyłoniła się w procesie abstrahowania przez ludzi od ilościowych aspektów świata materialnego (co dało także początek algebrze). W tym pierwszym okresie „miało miejsce dostosowywanie formuł arytmetycznych do aktualnych potrzeb związanych ze strukturą świata fizycznego” (Życiński, 2010, s. 21). Geometria natomiast pierwotnie stanowiła zbiór metod i przepisów wykonywania pomiarów przedmiotów materialnych, często pól uprawnych (w starogreckim słowo „geometria” oznacza dosłownie „mierzenie ziemi”). Zanim została przekształcona przez Greków w system aksjomatyczno-dedukcyjny, miała charakter głównie empiryczny5. Nawet kompilacyjne dzieło Euklidesa, czyli Elementy − matematyczna „Biblia Starego Testamentu” − choć wprawdzie nie zawiera bezpośrednich odwołań do obserwacji, ale „możemy być w zasadzie pewni, że starożytni używali swych abstrakcyjnych systemów dedukcyjnych do porządkowania faktów lub wrażeń zmysłowych” (Wawrzycki, 2011, s. 28). Także matematyczne rozumowanie średniowiecznych i renesansowych uczonych często opierało się na „inwencji eksperymentatora”, by wspomnieć tu choćby o Galileuszu, który, na potrzeby badania ruchu, wprowadził do matematyki pojęcie wektora (jako wygodną reprezentację równi pochyłej), co później dało podstawy geometrii analitycznej (Kordos, 1994, s. 139−140). Historycy są raczej zgodni w kwestii tego, że przynajmniej pewna część narzędzi nowożytnej matematyki − które dzisiaj tak dobrze służą fizykom − powstało w wyraźnym związku z poszukiwaniem rozwiązań konkretnych problemów w dziedzinie fizyki (np. rachunek różniczkowy, rachunek prawdopodobieństwa). Istnieją też takie, które − pierwotnie zapomniane − stały się ponownie przedmiotem zainteresowania dopiero wówczas, gdy powiązano je ze zjawiskami przyrodniczymi (np. krzywe stożkowe, matematyka optymalizacji). Większość działów współczesnej matematyki, na przykład geometria analityczna, analiza matematyczna, rachunek różniczkowy i całkowy czy rachunek prawdopodobieństwa, to dziedziny stosunkowo młode6. Ich intensywny rozwój 5  Na przykład twierdzenie Pitagorasa było prawdopodobnie znane i stosowane w Egipcie bez dowodu, jako prawo wywiedzione empirycznie, na długo zanim w ogóle powstała starogrecka cywilizacja. 6  Filozoficzny spór dotyczący filogenezy matematyki oraz statusu bytów matematycznych jest prowadzony nieprzerwanie od czasów starożytnych i nie doczekał się definitywnego rozstrzygnięcia. Jeden z ważniejszych problemów leżący u jego podstaw można ująć w pytaniu, na ile matematyka jest odkrywana, a na ile tworzona przez badaczy? (Heller, 2010, s. 11−12). Dwa „klasyczne”


MATEMATYKA: JĘZYK FIZYKI W DOBREJ SŁUŻBIE EKONOMII?

139

nastąpił dopiero w XVII i XVIII w., w trakcie wspomnianej Wielkiej Rewolucji Naukowej. Okres ten zawdzięcza jednak swoją nazwę przede wszystkim temu, co działo się w tym czasie w przyrodoznawstwie: naukowcy świętowali mianowicie nieprzerwane pasmo sukcesów w objaśnianiu i prognozowaniu zjawisk przyrodniczych. Praktycznie w ciągu jednego stulecia − za sprawą Galileusza, Johannesa Keplera, Jacquesa Bernoulliego, Christiaana Huygensa, Giovanniego Borelliego, Blaise’a Pascala, Roberta Boyle’a, Roberta Hooke’a czy Isaaca Newtona − ukształtował się obraz naszego dzisiejszego świata. Później Leonhard Euler, Jean Le Rond d’Alembert, Pierre Simon de Laplace i Joseph Louis de Lagrange nadali mu bardziej formalną postać, przez ujęcie opisującej go mechaniki (początkowo wyrażanej przeważnie w kategoriach geometrii) w elegancką analityczną formę. W ślad za ich odkryciami kroczyły użyteczne wynalazki oraz spektakularne osiągnięcia rewolucji technicznej i przemysłowej. Marek Kordos, autor bodaj najbardziej poczytnej polskiej książki z historii matematyki, uznał, iż najlepszym sposobem charakterystyki matematyki tamtego okresu jest opis prawa powszechnego ciążenia Newtona, gdyż „zarówno jego bezpośrednia treść, jak i technika jego uzyskania doskonale ilustrują główny dla tego stulecia, jak i dla dwóch następnych, nurt matematyki. Jest to matematyka wywodząca się z intuicji fizyki, służąca owej fizyce, a także technice (…), matematyka, która ufundowała sztandarową dla XIX wieku parę i elektryczność. Techniki, jakie zostały zastosowane przez Newtona, noszą wyraźnie znamię „swojego fizycznego pochodzenia” (Kordos, 1994, s. 159). W kontekście omawiania związku matematyki i fizyki nie bez znaczenia pozostaje również fakt „personalnego” pokrewieństwa obu dziedzin: wybitni matematycy nierzadko byli równocześnie fenomenalnymi fizykami. Niektórzy matematycy, jak zauważył Wróblewski (2006, s. 191), traktowali „zagadnienia fizyczne jako swoisty poligon doświadczalny do rozwijania analizy matematycznej”. Badania historyczne dotyczące stosunku matematyki i fizyki − na przykład zaprei najbardziej niezgodne w tej kwestii stanowiska głoszą, że: 1) matematyka jest zakorzeniona w strukturze rzeczywistości (stanowi coś w rodzaju Platońskiego świata ideałów) i jako taka istnieje niezależnie od człowieka, zaś zadaniem matematyków jest jej odkrywanie (platonizm, reprezentowany m.in. przez Godfreya Hardy’ego czy Kurta Gödela); 2) matematyka to jedynie wolna gra symboli wymyślonych przez człowieka (swoją naturą przypominająca swobodną kreację artystyczną) i w związku z tym nie zawierająca w sobie jakichkolwiek informacji o rzeczywistości (nurt formalistyczny, reprezentowany m.in. przez Davida Hilberta, Bertranda Russella, Alfreda Whiteheada). Pomiędzy nimi znajduje się całe spektrum poglądów mniej lub bardziej umiarkowanych. W konkluzji do swoich Prób oceny różnych stanowisk w filozofii matematyki Mieczysław Lubański zauważył: „matematyka dzisiejsza jest bogata w wielorakie idee i tak rozbudowana, że w jakimś stopniu każde z istniejących stanowisk da się obronić. Z drugiej strony, nie mogą być one traktowane jako pełne i wyłączne rozwiązania problematyki filozoficznej w odniesieniu do matematyki” (Lubański, 2010, s. 59). Uważam, że zaprezentowane w niniejszym artykule spojrzenie na problem matematyki od strony ewolucji myśli ludzkiej nie stoi w sprzeczności z większością z nich, choć z całą pewnością kłóci się ze skrajnie formalistycznym (ponieważ moje wyjaśnienie implikuje, że matematyka − nawet jeśli istnieje „tylko” jako język − nie jest całkowicie dowolną grą symboli, gdyż ów język został ukształtowany wedle ewolucyjnych reguł, które zadecydowały o jego obecnej korespondencji z rzeczywistością fizyczną).


140

Przemysław Leszek

zentowane przez Elizabeth Garber w książce o wymownym tytule The Language of Physics (1999) − ujawniają, że matematycy często stawiali sobie za cel redukcję fizyki do matematyki i z tą myślą rozwijali aparat matematyczny (Garber, 1999, s. X, 56). Wspominani już Leibniz, Pascal, Euler, d’Alembert, Laplace, Lagrange, Hamilton czy Bernoulli − by wskazać tu jedynie kilku badaczy z plejady największych sław naukowych − to nazwiska, na które Czytelnik może się natknąć z równą łatwością bez względu na to, czy akurat przegląda książkę z fizyki, czy z matematyki. Jako ciekawostkę można dodać, że w odległej przeszłości, na przykład w epoce Aleksandra Macedońskiego, termin „matematyka” obejmował nie tylko geometrię, ale także katoptrykę, mechanikę czy hydrostatykę, czyli działy, które dzisiaj zostałyby zakwalifikowane do fizyki (Wawrzycki, 2011, s. 30). Jeszcze w XVIII w. mechanikę zwykle wykładano na europejskich uniwersytetach w ramach kursów matematyki (Wróblewski, 2006, s. 193). Natomiast rachunek prawdopodobieństwa pod koniec XIX w. nadal stanowił dział fizyki. Wielu współczesnych matematyków i fizyków stoi na stanowisku – jakkolwiek teza ta jest przedmiotem sporów – że „matematyka jest ostatecznie wiedzą przyrodniczą, że jej pojęcia i metody są zakorzenione w doświadczeniu i że próby ustalenia podstaw matematyki bez uwzględnienia jej pochodzenia z nauk przyrodniczych są skazane na niepowodzenie” (cyt. A. Mostowski za: Duda, 2010, s. 45). W przedmowie do polskiego wydania Zasad Newtona (2011) Michał Heller zauważył, że intuicja fizyczna „działa (…) niejako na tle myślenia matematycznego. Nie znaczy to, że od samego początku musi być włożona w jakieś równania. Nie! Pracuje ona swobodnie, ale struktury matematyczne są w niej jakoś domyślnie obecne (Heller, 2011, s. 11). „Domyślna obecność” owej „intuicji fizycznej” może stanowić wyraz silnego, choć wymykającego się precyzyjnej artykulacji związku fizyki oraz matematyki.

WNIOSKI DLA EKONOMII Co to oznacza dla ekonomii? Otóż jeśli formalizm matematyczny jest rodzajem języka, wówczas wiele przemawia za tym, by uznać go za język fizyki. Ewoluował on bowiem − przede wszystkim w środowisku matematyków i fizyków oraz w silnym związku z rozwojem przyrodoznawstwa − pod niewątpliwą (choć niekiedy trudną do udokumentowania i oszacowania) presją realizacji coraz to bardziej precyzyjnego i wygodnego opisu świata „martwych” zjawisk i obiektów fizycznych. Wprawdzie sam w sobie jest on w zasadzie transparentny wobec konkretnych danych empirycznych, ale równocześnie nie stanowi wyłącznie wolnej gry symboli opartej na czysto arbitralnych regułach. Jest bowiem systemem językowym − jakkolwiek abstrakcyjnym i elastycznym − to jednak wyspecjalizowanym pod kątem jak najwierniejszego i jak najdokładniejszego opisu obiektów materialnych oraz całokształtu zachodzących pomiędzy nimi relacji. Dlatego − przynajmniej w takim zakresie, w jakim przedmioty badań nauk przyrodniczych oraz społecz-


MATEMATYKA: JĘZYK FIZYKI W DOBREJ SŁUŻBIE EKONOMII?

141

nych różnią się od siebie − może on być dla ekonomistów po prostu nieporęczny chociażby już z tego powodu, dla którego tradycyjne języki Eskimosów niezbyt dobrze nadają się do opisu bogactwa fauny i flory lasów równikowych7. Wobec tego zjawiska społeczne, kształtujące się w rezultacie ludzkiego działania i w związku z ludzką subiektywną oraz zmieniającą się percepcją świata, mogą być co najmniej trudne do „przełożenia” na przykład na ruch obdarzonych masą „martwych” obiektów w przestrzeni fizycznej. Pierwsze próby zmierzenia się z tym problemem prowadzono już w II połowie XVIII w. na fali popularności teorii Newtona (podejmował je na przykład znany francuski matematyk i inżynier Achille-Nicolas Isnard (1781)), jednak dopiero „rewolucja marginalistyczna”, która „wybuchła” sto lat później, przyniosła w tym względzie przełom. Wspólnym choć niezależnym wysiłkiem jej ojców − zwłaszcza Williama Stanleya Jevonsa i Léona Walrasa − powstała matematyczna teoria wyboru konsumenta (rozciągnięta później także na sferę produkcji), która wraz z Walrasowską teorią równowagi ogólnej dała podwaliny „kanonicznemu” matematycznemu modelowi gospodarki, rozwijanemu później w nurcie neoklasycznym przez kolejne pokolenia ekonomistów. Warto zatrzymać się przy teorii Jevonsa, by przez pryzmat jej analizy wskazać jedną z cech – jak się wydaje − dość symptomatyczną dla koncepcji społecznych wyrażanych językiem, ukształtowanym w kontekście opisu pewnej klasy zjawisk fizycznych (w tym akurat przypadku chodzi o matematykę optymalizacji, rozwijaną pierwotnie w optyce i mechanice w związku ze spostrzeżeniem, iż pewne wielkości w przyrodzie z natury rzeczy dążą do swoich minimalnych wartości). Jak wiadomo, Jevons, zapożyczywszy od Jeremy’ego Benthama pojęcie użyteczności, natomiast od Hermanna Heinricha Gossena koncepcję zmniejszających się korzyści z konsumpcji, usiłował połączyć obie idee w formie matematycznego modelu (Beinhocker, 2006, s. 34). Swoją teorię oparł na założeniu, że każdy podmiot rynku, kierując się własnym interesem, dąży do osiągnięcia maksymalnego zadowolenia. Przez pryzmat formalizmu, w jaki Jevons przyodział ów postulat, proces ten jest w zasadzie tożsamy z ruchem ciała fizycznego: obiekt (jednostka) jest ciągniony przez siłę grawitacyjną („samolubny interes”) w kierunku zapewniającym mu (oraz całemu układowi) uzyskanie coraz to wyższego poziomu energii (użyteczności). W związku z tym, że ów „obiekt”, czyli jednostka, dyspo7  Różnice między językami mogą tkwić dużo głębiej niż w tylko w powierzchownej warstwie leksykalnej. Na przykład język, którym posługują się członkowie brazylijskiego plemienia Amondawa nie zawiera konceptu czasu oraz związanych z nim pojęć (w rodzaju „zeszły rok”, „następny tydzień”, „za godzinę” itd.). Co więcej – podobnie jak języki wielu innych plemion zamieszkujących tereny Amazonii – nie obejmuje on także idei cyfry powyżej pięciu. Członkowie Amondawy posługują się jedynie określeniami nocy i dnia oraz pory suchej i deszczowej. Mogą wprawdzie komunikować różne zdarzenia lub ich sekwencje, ale nie dysponują narzędziami językowymi odpowiednimi do umiejscawiania ich w czasie. Nie posiadają nawet określeń na wiek człowieka – o nim świadczą jedynie nadawane wraz z upływem czasu nowe imiona lub zmiana statusu społecznego (Sinha i in., 2011). Nietrudno zauważyć, że sporządzenie w języku Amondawa zrozumiałego opisu choćby wycinka naszej zwykłej codzienności – jeśli w ogóle jest to możliwe – z całą pewnością byłoby zadaniem niełatwym (natomiast sam ten opis z konieczności musiałby być bardzo skomplikowany).


142

Przemysław Leszek

nuje jedynie skończoną liczbą zasobów, ruch ten musi napotkać pewne ograniczenia. Problem ekonomiczny sprowadza się zatem do problemu statycznej optymalizacji warunkowej: poszukiwania takiego stanu układu (kombinacji dóbr i usług), którego energia potencjalna (użyteczność) będzie największa, przy zadanych ograniczeniach tego ruchu (ograniczeniu budżetowym). Podobnie jak piłka umieszczona we wklęsłej półkolistej misie „mechanicznie” zdąża do osiągnięcia najniższego stanu energii potencjalnej, w ramach ograniczeń ruchu narzuconych jej przez kształt naczynia (mówi o tym fizyczna „zasada minimum energii potencjalnej”), tak istota ludzka, ograniczona dostępnością dóbr, osiąga maksimum swojego szczęścia, „poruszając się” (prowadząc wymianę) w „przestrzeni dóbr i usług” (czyli na rynku). Owa „przestrzeń dóbr i usług” została zdefiniowana jako izomorficzna w stosunku do przestrzeni euklidesowej, co − według Mirowskiego − stanowi „najgłębiej zakorzeniony, dyskretny postulat współczesnej myśli ekonomicznej” (Mirowski 1991, s. 153). Gérard Debreu krótko wyjaśnił jego znaczenie: „fakt, że przestrzeń dóbr posiada strukturę rzeczywistej przestrzeni wektorowej jest elementarną przyczyną sukcesu matematyzacji teorii ekonomicznej” (Debreu, 1984, s. 267–268). Główna różnica pomiędzy „problemem fizycznym” i „problemem ekonomicznym” – w świetle powyższego porównania układu fizycznego i analogicznego Jevonsowskiego „układu społecznego” – sprowadza się zatem do tego, że fizyka zwykle interesuje pewne minimum, podczas gdy ekonomistę – maksimum (co z punktu widzenia zastosowanego aparatu matematycznego nie ma żadnego znaczenia). Wkład Jevonsa do teorii ekonomicznej polegał zatem m.in. na „translacji” ludzkiego działania na język fizyki, czyli przedstawieniu problemu wyboru ekonomicznego jako matematycznego zagadnienia optymalizacji warunkowej, przez pryzmat którego rezultat działań jednostki jest równie przewidywalny i łatwy do ustalenia, co położenie piłki tenisowej wrzuconej do naczynia o półkulistym dnie. Samo podejście analityczne polegające na formalnym ujęciu decyzji podmiotów rynku w kategoriach rachunku różniczkowego, zostało później rozciągnięte przez innych neoklasyków, pod nazwą „rachunku (ekwi)marginalnego”, na pozostałe kategorie ekonomiczne. Powyższy przykład uwidacznia interesującą właściwość „matematycznej translacji”, być może związaną właśnie z tym, że w tle myślenia matematycznego działa intuicja fizyczna (Heller, 2010, s. 11). Przejście od ekonomii klasycznej do neoklasycznej polegało mianowicie nie tylko na zmianie formy – z „bardziej werbalnej” na „bardziej matematyczną” – ale poniekąd pociągnęło za sobą zmianę ontologii: stare pojęcia i koncepcje ekonomiczne, wyrażone za pomocą nowego języka fizyki, uzyskały całkiem nowe znaczenia, które ponownie zostały określone w odniesieniu do rzeczywistości fizycznej. Podmiot rynku został na przykład utożsamiony z materialnym obiektem fizycznym (albo z polem fizycznym), motywy jego działania zredukowano do sił grawitacyjnych lub innych fizycznych oddziaływań, zaś samo ludzkie działanie zostało sprowadzone do reagowania podporządkowanego ścisłym prawom przyrody (Lachmann, 1996, s. 278). Co więcej – choć omawiany przykład akurat tego nie sugeruje – podobny los spotkał także


MATEMATYKA: JĘZYK FIZYKI W DOBREJ SŁUŻBIE EKONOMII?

143

inne podstawowe kategorie ekonomiczne: ceny, użyteczność, konkurencję, monopol, równowagę ekonomiczną, efektywność rynkową, przedsiębiorczość itd. (Machovec, 1995, s. 14–51). Terminy te, choć zachowały swoje dawne brzmienia, to w matematycznym anturażu uzyskały nowe znaczenia8 (niektóre spośród różnic zademonstrował Frank Machovec (1995)). Podejście neoklasyczne, hołdujące pozytywistycznemu modelowi nauki i oparte na języku fizyki, doczekało się w literaturze skrajnych ocen (szczególnie teoria równowagi ogólnej, która – postrzegana przez ich pryzmat – zdaje się równocześnie stanowić symbol największego triumfu, jak i dowód całkowitej porażki ekonomii neoklasycznej). Gros krytycznych uwag wymierzono przeciwko temu, co można by nazwać „odhumanizowaniem” nauk społecznych, przejawiającym się m.in. w odrzuceniu przez naukowców (często w sposób nieświadomy) prostego postulatu metodologicznego mówiącego o tym, że wyjaśnienia w ekonomii powinny być powiązane z naszym postrzeganiem siebie jako istot ludzkich (Mayer 1996, s. 132; Langlois, Koppl, 1991). Jego negacja otworzyła drogę analizom oderwanym od obserwowanej na co dzień działalności gospodarczej ludzi (Lachmann, 1996, s. 278). W świetle przedstawionych w niniejszej pracy ustaleń mogła ona mieć ważne źródło w filogenetycznych właściwościach samego języka matematyki – tradycyjnie wspierającego „myślenie fizyczne” – jakim ekonomiści usiłują wyrażać ludzkie działanie i świat stosunków społecznych.

ZAKOŃCZENIE Najbardziej sceptyczne opinie na temat matematyzacji ekonomii, głoszone na przykład przez Ludwiga von Misesa, Ludwiga Lachmanna, Murraya Rothbarda (Kwaśnicki, 2009, s. 246–247) czy polskiego ekonomistę Adama Heydla, oparte były, moim zdaniem, właśnie na przeświadczeniu tych naukowców – lepiej bądź gorzej przez nich wyartykułowanym i uzasadnionym – o nieadekwatności języka matematyki jako formy teoretycznego wyrazu w ekonomii. Wyznawany przez nich radykalizm nie był zatem rezultatem wyłącznie jakiejś niejasnej i irracjonalnej fobii matematycznej. Jeśli ich diagnozy są poprawne – za czym przemawiają ustalenia niniejszego artykułu – wówczas tendencja do „przekładania” wszelkich ekonomicznych koncepcji na język matematyki musi pociągnąć za sobą inną tendencję: postępującą eliminację z obszaru ekonomicznych rozważań tych ważnych, choć „kłopotliwych” zjawisk i pojęć, które nie dają się łatwo „przetłumaczyć” na język matematyki. To z kolei oznaczałoby, w perspektywie jej przyszłego rozwoju, nieuchronne oddalanie się ekonomii od rzeczywistości gospodarczej. Chociaż dotychczasowa krytyka nadmiernej matematyzacji ekonomii – domena przede wszystkim przedstawicieli szkół heterodoksyjnych – nie odcisnęła zbyt głębokiego piętna na głównym nurcie, istnieją przesłanki pozwalające prognozować, iż wyżej wzmiankowany trend zostanie w przyszłości wyhamowany (Godłów-Legiędź, 2010). 8  Z czasem

nawet sam sposób definiowania ekonomii uległ zmianie (Blaug, 2000, s. 311).


144

Przemysław Leszek

Na tle tej tradycyjnej krytyki ważnym rysem zachodzących dopiero od niedawna w ekonomii zmian jest to, że postulaty ich przeprowadzenia coraz częściej wychodzą także z „głównego nurtu” (Wojtyna, 2008, s. 10). W szczególności uwaga ta dotyczy kwestii nadmiernej matematyzacji ekonomii, wobec której krytyczne uwagi coraz częściej napływają właśnie od strony ekonomistów głównego nurtu9 (por. Kwaśnicki, 2009, s. 240–241). Kryzysowe doświadczenia ostatnich lat sprowokowały ponadto ważną dyskusję na temat roli matematyki w ekonomii oraz matematycznego modelowania (Hardt, 2009). Mogą one dodatkowo przyczynić się do przyśpieszenia procesu zachodzenia tych zmian.

BIBLIOGRAFIA Beinhocker E.D. (2006), The Origin of Wealth. Evolution, Complexity, and the Radical Remaking of Economics, Harvard Business School Press, Cambridge, Mass. Blaug M. (1995), Metodologia ekonomii, Wydawnictwo Naukowe PWN. Blaug M. (1998), Disturbing Currents in Modern Economics, “Challenge”, Vol. 41, No. 3. Blaug M. (2000), Teoria ekonomii. Ujęcie retrospektywne, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Brzeziński M., Gorynia M., Hockuba Z. (2008), Ekonomia a inne nauki społeczne na początku XXI wieku. Między imperializmem a kooperacją, „Ekonomista”, nr 2. Clower R.W. (1989), The state of economics: hopeless but not serious? w: The Spread of Economic Ideas, D.C. Colander (red.), Cambridge University Press, Cambrigde. Coase R. (1990), The Firm, the Market and the Law, The University of Chicago Press, Chicago–London. Debreu G. (1984), Economic theory in the mathematical mode, “The American Economic Review”, Vol. 74, No. 3. Duda R. (2010), ‘Matematyczność przyrody’ czy ‘przyrodniczość matematyki’? w: „Matematyczność przyrody”, M. Heller, J. Życiński (red.), Petrus, Kraków. Garber E. (1999), The Language of Physics: The Calculus and the Development of Theoretical Physics in Europe, 1750−1914, Birkhäuser, Boston−Basel−Berlin. Godłów-Legiędź J. (2010), Współczesna ekonomia. Ku nowemu paradygmatowi, Wydawnictwo C.H. Beck, Warszawa. Harberger A.C., Kruger A.O., Fox J.W., Edwards S. (1992), Interface between economic techniques and economic policy, “Contemporary Policy Issues”, Vol. 10. Hardt Ł. (2009), Czy ekonomia radzi sobie z wyjaśnianiem i opisywaniem rzeczywistości? „Studia Ekonomiczne”, nr 3–4. Heller M. (2010), Co to oznacza, że przyroda jest matematyczna, w: Matematyczność przyrody, M. Heller, J. Życiński (red.), Petrus, Kraków. Heller M. (2011), Przedmowa, w: I. Newton, Matematyczne Zasady Filozofii Przyrody, Copernicus Center Press, Kraków. Hutchison T.W. (1988), The case for falsification, w: The Popperian Legacy in Economics, N. de Marchi (red.), Cambridge University Press, Cambridge. 9  Część

z nich zaprezentowałem wcześniej w głównym tekście niniejszej pracy.


MATEMATYKA: JĘZYK FIZYKI W DOBREJ SŁUŻBIE EKONOMII?

145

Isnard A.-N. (1781), Traité des Richesses, Grasset, Lausanne. Jevons W.S. (1905), The Principles of Science, Macmillan, London. Jevons W.S. (1965), The Theory of Political Economy, 5th Edition (reprinted in 1965), Augustus M. Kelley, New York. Jevons W.S. (1972–1981), The Papers and Correspondence of William Stanley Jevons (Vol. 1–7), C.R.D. Black (red.), Macmillan, London. Klamer A., McCloskey D.N. (1988), Economics in the Human Conversation, w: The Consequences of Economic Rhetoric, A. Klamer, D.N. McCloskey, R.M. Solow (red.), Cambridge University Press. Klamer A., Colander D. (1990), The Making of an Economist, Westview Press, Boulder, Colorado. Koestler A. (2002), Lunatycy, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań. Kordos M. (1994), Wykłady z historii matematyki, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa. Krugman P. (2009), How did economists get it so wrong?, “The New York Times”, September 6. Kwaśnicki W. (2009), Czy kryzys finansowy przyczynia się do kryzysu w naukach społecznych, „Studia Ekonomiczne”, nr 3–4. Langlois R.N., Koppl R. (1991), Fritz Machlup and marginalism: a reevaluation, “Methodus” (3) 2, December. Laue M. von (1957), Historia fizyki, PWN, Warszawa. Lubański M. (2010), Próba oceny różnych stanowisk w filozofii matematyki, w: Matematyczność przyrody, M. Heller, J. Życiński (red.), Petrus, Kraków. Lachmann L. (1996), Expectations and The Meaning of Institutions. Essays in Economics by Ludwig Lachmann, D.C. Lavoie (red.), Routledge, London–New York. Machovec F.M. (1995), Perfect Competition and the Transformation of Economics, Routledge, London. Mayer T. (1996), Prawda kontra precyzja w ekonomii, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Mirowski Ph. (1991), The when, the how and the why of mathematical expression in the history of economic analysis, “Journal of Economic Perspectives”, Vol. 5, No. 1. Mirowski Ph. (1995), More Heat than Light: Economics as a Social Physics, Physics as Nature’s Economics, Cambridge University Press, Cambridge. Newton I. (2011), Matematyczne zasady filozofii przyrody, Copernicus Center Press, Kraków. Sady W. (2008), Spór o racjonalność naukową. Od Poincarégo do Laudana, http://www. scribd.com (pierwotnie: FUNNA, Wrocław 2000). Sinha Ch., Sinha V. da Silva, Zinken J., Sampaio W. (2011), When time is not space: The social and linguistic construction of time intervals and temporal event relations in an Amazonian culture, “Language and Cognition”, Vol. 3, No. 1. Usiskin Z. (1996), Mathematics as a language, w: Communication in Mathematics, K-12 and Beyond. 1996 Yearbook, P.C. Elliot, M.J. Kenney (red.), NCTM, Reston. Walras L. (1954), Elements of Pure Economics, or the Theory of Social Wealth (tłum. W. Jaffé), George Allen and Unwin, London. Wawrzycki J. (2011), Wstęp, w: Newton I., Matematyczne Zasady Filozofii Przyrody (tłum. J. Wawrzycki), Copernicus Center Press, Kraków.


146

Przemysław Leszek

Weintraub R.E. (2002), How Economics Became a Mathematical Science, Duke University Press, Durham and London. Wigner E. (1960), The unreasonable effectiveness of mathematics in the natural sciences, “Communications in Pure and Applied Mathematics”, No. 13. Wojtyna A. (2008), Współczesna ekonomia − kontynuacja czy poszukiwanie nowego paradygmatu?, „Ekonomista”, nr 1. Wróblewski A.K. (2006), Historia fizyki, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Życiński J. (2010), Jak rozumieć matematyczność przyrody? w: Matematyczność przyrody, M. Heller, J. Życiński (red.), Petrus, Kraków.

STRESZCZENIE Artykuł zawiera postulat nawiązujący do klasycznej doktryny empiryzmu, zgodnie z którym matematyka jest specyficznym rodzajem języka, który − jak pozostałe języki naturalne – rozwinął się w konkretnym otoczeniu i w określonych warunkach. Został wykształcony przede wszystkim w środowisku matematyków i fizyków, pod presją realizacji coraz to bardziej precyzyjnego oraz wygodnego opisu świata „martwych” zjawisk i obiektów fizycznych. Dlatego − przynajmniej w takim stopniu, w jakim przedmioty badań nauk przyrodniczych i społecznych różnią się od siebie − może on być nieporęczny dla ekonomistów. Słowa kluczowe: ekonomia neoklasyczna, ekonomia matematyczna, matematyka w ekonomii, matematyzacja ekonomii, język ekonomii, metodologia ekonomii.

Mathematics: The Language of Physics in Good Service for Economics? ABSTRACT The article postulates, referring to the classical doctrine of empiricism, that mathematics is a special kind of language that, like other natural languages, evolved in a particular context. It developed in the physicists and mathematicians’ environment, under pressures to be more and more useful to describe dead phenomena and material objects. Therefore, to the extent subjects of studies in natural science and humanities differ from each other, the language of mathematics can be cumbersome for economists. Keywords: neoclassical economics, mathematical economics, mathematics in economics, mathematization of economics, the language of economics, methodology of economics. JEL Classification: A12, B13, B16, B40, C02


Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

Witold Kwaśnicki, Problemy analizy wymiarowej w ekonomii Witold Kwaśnicki*

Problemy analizy wymiarowej w ekonomii Ekonomia głównego nurtu (a zwłaszcza ekonomia neoklasyczna) uznaje fizykę za swój metodologiczny wzorzec. Jeśli tak, to wykorzystując formalizm matematyczny do opisu zjawisk gospodarczych, ekonomiści głównego nurtu powinni też przestrzegać analizy wymiarowej (czyli dokonywać tzw. rachunku mian). W istocie każdy z nas (świadomie albo nieświadomie) stosuje, lub stosował, analizę wymiarową1. Przypomnijmy sobie nasze zmagania z fizyką w szkole średniej czy na studiach. Kiedy zdarzało się nam zapomnieć jakiegoś wzoru fizycznego, ale ‘widzieliśmy jego kształt’ w zarysach (wiedzieliśmy np. jakiego rodzaju zmienne występują we wzorze), to do prawidłowej postaci tego wzoru dochodziliśmy niejako ‘od tyłu’, stosując rachunek mian, tak by wymiary po jednej i po drugiej stronie znaku równości nam się zgadzały. Dlaczego zatem ekonomiści tak bardzo stronią od analizy wymiarowej? Problem braku analizy wymiarowej w analizie ekonomicznej przedstawił William Barnett II w swoim artykule z 2003 r., opublikowanym w „Quarterly Journal of Austrian Economics”. W roku 2006 wspólnie z Krzysztofem Kostro zaprosiliśmy polskich ekonomistów do zabrania głosu w tej sprawie, zadając im pytania: Czy zidentyfikowana przez Barnetta niekonsekwencja i niespójność w stosowaniu wymiarów przez ekonomistów naprawdę stanowi poważną barierę do naśladowania metod nauk ścisłych i stosowania w ekonomii matematyki? Czy deprecjonuje ona wcześniejsze osiągnięcia teoretyczne, czy też jest to może sprawa błaha, która nie podważa gmachu nauk ekonomicznych? Czy wymiary mają w ekonomii takie samo znaczenie jak w fizyce czy inżynierii? Czy w związku *  Instytut Nauk Ekonomicznych, Uniwersytet Wrocławski. 1  „Analiza wymiarowa, fiz. metoda postępowania przy sprawdzaniu

równań lub wyznaczaniu postaci wzorów wiążących różne wielkości fiz. na podstawie danych z doświadczeń lub w wyniku eksperymentów myślowych” (Encykopedia PWN).


148

Witold Kwaśnicki

z tym bezwzględnie muszą być stosowane konsekwentnie i prawidłowo? Czy bagatelizowanie tego problemu nie jest przejawem przysłowiowego „chowania głowy w piasek”? Czy Barnett sam jest „genialnym idiotą” (takiego określenia używa w swoim artykule), który cierpi na dyskalkulię (co zarzuca swoim recenzentom), czy też jest pierwszym odważnym, który nie zawahał się powiedzieć: król jest nagi? Odpowiedzi udzieliło ośmiu ekonomistów, a ich wypowiedzi zostały opublikowane w „Studiach Ekonomicznych”2. W artykule (który jest pokłosiem spotkania w ramach Letniego Seminarium Ekonomicznego 2011)3 chciałbym wrócić do dyskusji zainicjowanej w 2006 r., dokonać krytycznej analizy tekstów opublikowanych w „Studiach Ekonomicznych” oraz skomentować je w kontekście oryginalnej publikacji Charlesa Wigginsa Cobba i Paula Howarda Douglasa z 1928 roku4. Zainteresowanym zastosowaniom analizy wymiarowej polecić można książki polskich autorów: Wacława Kasprzaka i Bertolda Lysika (1978) oraz Wacława Kasprzaka, Bertolda Lysika, Marka Rybaczuka (1990), tam też można poznać podstawy teoretyczne analizy wymiarowej. Szukając literatury odnoszącej się do analizy wymiarowej, dowiedziałem się o książce Fritsa De Jonga (1967), Dimensional Analysis for Economists5. Jak widać, kwestie analizy wymiarowej w ekonomii były przedmiotem dyskusji na kilkadziesiąt lat przed tym, jak postawił ten problem William Barnett. Książka ta, dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, przysłana ze Stanów Zjednoczonych, dotarła do mnie niedawno. Ogromną jej zaletą jest samo postawienie problemu analizy wymiarowej w ekonomii. Szkoda, że książka ta nie została zauważona przez ekonomistów i nie stała się zaczynem poważnej dyskusji. Niestety problem analizy wymiarowej w ekono2  „Studia

Ekonomiczne”, nr 3/2006: –– Wprowadzenie do dyskusji: Krzysztof KOSTRO, Barnett, szkoła austriacka a wymiary w ekonomii; –– Wiliam BARNETT II, Wymiary a ekonomia; niektóre problemy; –– Witold KWAŚNICKI, Marcin ZIELIŃSKI, Uwagi do artykułu Barnetta „Wymiary a ekonomia”; –– Tadeusz BEDNARSKI, Głos polemiczny do artykułu Williama Barnetta; –– Andrzej MALAWSKI, Nieco hałasu o coś, czyli kilka uwag ad hoc o wymiarowości w ekonomii; –– Tomasz ŻYLICZ, Czy w ekonomii jednostki pomiaru coś znaczą?; –– Emil PANEK, Uwagi na marginesie artykułu W. Barnetta “Dimensions and economics: some problems”; –– Zbigniew CZERWIŃSKI, Kilka słów o sprawie wymiarów w ekonomii; –– Zbigniew HOCKUBA, Złożoność a ekonomia: wybrane problemy. Uwagi na marginesie artykułu Williama Barnetta II. –– „Studia Ekonomiczne” 2007, nr 1–2: –– Krzysztof Maciej PRZYŁUSKI, Wymiary a ekonomia: nie ma problemu. 3  http://mises.pl/projekty/letnie-seminarium-austriackie/letnie-seminarium-ekonomiczne-2011/ 4  Cobb C.W. and Douglas P.H. (1928), A Theory of Production, “American Economic Review” 18(1), 139–165. Supplement, Papers and Proceedings of the Fortieth Annual Meeting of the American Economic Association. 5  F.J. Jong (De), W. Quade, 1967, Dimensional Analysis for Economists, By Frits J. De Jong, With a Mathematical Appendix on the Algebraic Structure of Dimensional Analysis by Wilhelm Quade.


Problemy analizy wymiarowej w ekonomii

149

mii został potraktowany przez De Jonga bardzo formalnie i trochę ‘po inżyniersku’. W zasadzie nie niepokoją go problemy postawione przez Barnetta, np. niewymierne wartości wykładników w funkcji produkcji Cobba-Douglasa, prowadzące do dziwnych wymiarów niektórych parametrów tej funkcji (patrz np. s. 34–46). De Jong (1967, s. 47) zwraca jednak uwagę, że wykładniki w funkcji produkcji, które nie są liczbami całkowitymi, „nie spełniają wymogów teorii algebraicznej struktury analizy wymiarowej”. Wiele wskazuje na to, że postrzeganie przez ekonomistów fizyki jako ‘twardej nauki’ jest nie do końca słuszne. Rozwój fizyki związany jest nie tylko z rozwojem analizy formalnej. Albert Einstein swoim gabinecie w Institute for Advanced Studies miał wywieszone motto: „Nie wszystko, co się liczy, może zostać policzone i nie wszystko co może zostać policzone, się liczy”. Natomiast Richard Feynman powiedział swego czasu, że „rozumienie sensu matematycznego równań nie oznacza rozumienia fizyki”. Czy tak lubiący formalne, matematyczne podejście ekonomiści głównego nurtu nie powinni wziąć sobie do serca przesłania Feynmana: „zanim zacznę szukać rozwiązania, najpierw muszę mniej więcej zrozumieć, jak ono wygląda. (...) muszę mieć jakościowe wyobrażenie zjawiska, żeby móc je opisać na poziomie ilościowym?” (Feynman, 2005). Faktem jest, że fizycy w odróżnieniu od ekonomistów, po wielu dekadach dyskusji, doszli do konsensu, że wymiary wszystkich zmiennych przez nich używanych mogą być wyrażone jako pochodne siedmiu wielkości fizycznych: długość, masa, czas, natężenie prądu elektrycznego, temperatura, natężenie światła (światłość) i liczność materii (w tzw. międzynarodowym układzie miar SI (Système International d’Unités) odpowiadają im następujące jednostki fizyczne: metr, kilogram, sekunda, amper, kelwin, kandela i mol). Dwie jednostki pochodne, mianowicie radian i steradian (będące miarami kąta płaskiego i kąta bryłowego) nie mają wymiarów (są liczbami niemianowanymi – patrz Załącznik). Wymiary wszystkich innych wielkości (zmiennych) wynikają z odpowiednich równań, np. fizycy wyrażają moc w watach (W), którego wymiar wynikający z definicji mocy jest równy [kg · m2 · s–3], a przewodność elektryczną w simensach (S) o wymiarze [kg–1 · m–2 · s3 · A2]. Każde poprawne równanie musi być wymiarowo spójne, tzn. wymiary lewej i prawej strony muszą być takie same, czyli

[lewa strona] = [prawa strona]

Przykładowo, modelowanie siły tarcia spowodowanej oporem powietrza prowadzi do zależności

F = kv2; [F] = [kv2].

Skąd MLT−2 = [k][LT−1]2 = [k]L2T−2, czyli [k] = ML−1, tzn. k musi by mierzone w kg/m.


150

Witold Kwaśnicki

Przypuśćmy, że budujemy model, który będzie określał okres wahadła t. Lista czynników wpływających na t może obejmować długość wahadła l, jego masę m, przyspieszenie ziemskie g i kąt maksymalnego wychylenia i. Załóżmy, że

t = klambgcid

gdzie: a, b, c, d oraz k – liczby rzeczywiste. Dla wymiarów musi zachodzić [t] = [klambgcid]. Zatem T = LaMb(LT–2)c czyli T = La+cMbT–2c k i i są wielkościami bezwymiarowymi. Przyrównanie potęg przy odpowiednich zmiennych po lewej i prawej stronie równania daje: a + c = 0, b = 0, −2c = 1, skąd t = kl1/2g–1/2id. W powyższym wzorze d może przyjąć dowolną wartość, zatem możemy zapisać, że:

t = f (i)

1 . g

1 Funkcję f(i) należy znaleźć w inny sposób. Dla małych wahań (małego i) . t = 2r okres nie zależy od amplitudy, nie zależy też g 1od masy i jak wiemy z kursu fizyki, . t = f (i) okres wahań może być wyrażony wzorem: m1 m2g F=k . r2 1 r . = t 2 1 3 3 t = f (i) g . g- 11 > m H = 6, 67 $ 10- 8 > cm H. k = 6, 67 $ 10 m m Newtona2 opisującego siłę,g $z s 2jaką Dla sławnego równania 1grawitacji Isaaka F = k 11 2 . kg $ s i ( ) . = t f przyciągają się dwie masy m1 i m2t, = których 2środki ciężkości są odległe od siebie g - 6002rr2 U r= .qlnr + c; g o r, mamy: 3 3 - 11 m - 8 cm . 1 r k $ $ , , = = 6 67 10 6 67 10 m m H H > > . -F600 t = 2r k U 1= q2^..lnr +kgln$rs02h = qln c m; =r g $ s2 g r 2 0 r 2 U = qlnr + c; m m r 600 1 2 3 3 F ln d a 1 Zgodnie z postulatami analizy wymiarowej wymiar stałej grawitacji k (której F=k . , 11 > m H = 6, 67 $ 10- 8 > cm H. = 2 k $ , = 6 67 10 r wartość określona zostałareksperymentalnie) K dK jest równy: g $ s2 $ sr20h = qln c m; - 600rU = q^lnr kg + ln 3 3 r cm a m dln2F 0 k = 6, 67 $ 10 - 11 >- 600 =.= 6, 67 = rH U qln$r10 +-c8; > H. 2 2 L1kg-$ a s dL dlnF g$s , = r K K d R 2 U q r r -+600 + ln 0h = qln c m; Podążając za-podejściem podobną analizę rpv c; r T,= ^ln 600r U = qlnneoklasycznym, pvnależałoby = = RT, r0 a ndlnF także dokonywać w badaniach ekonomicznych w przypadku powszechnie r = F c m; 6 określającej (n) n q. ln 2 3 3 lnar0dh L rU = q^lnr1L - 600neoklasycznej +-funkcji =dln używanej w ekonomii produkcji maksymalne , = r00 ) x + f m (0) \ + f (0) \ + … + f (0) \ . l . f x f f ( ) ( 0 ) ( + K K d rozmiary produkcji Q, jakie są możliweRdo osiągnięcia przy n! 2 różnym 6poziomie dlnF xapv 1 - aprodukcji) T pv RT , , = = nakładów (czynników , x , … x , F ln d , 1 =2 n n.df (x) = K dK f l (0) x d=L $x Q = f(xL1, x2, …, xi,. (…, dx f m (0) \2 f 3 (0) \3 f (n) (0) \n x = 0x)n). a dlnF f (x) .Rf (0) + f l (0) x + . + +…+ . = n! 6 a(t) pv = YT(,t) 6 z /Tpv@ = RTY, (t)2 - 1 6  Zaproponowanej L po raz dLpierwszy aw 1894 1 - h@ Wicksella. n przez Knuta (t) = roku df (ax()t) = K a (t) (t) 6T ^z ) R 3 $ x f m (0) \2 f l (0) xK=(t) 6 z @ f (0) \3 f (n) (0) \n pv = T, pvf (= RT , (0)dx+. (fxl=(00)) x + . x f ) … . + + + n p L k C 1-k n! 2 6 = b f Y (tp) 6fz2 /Tp@ 3 . Y3 (t) (n) an(t) f m (0) \ x)0 f = (0) \ 6T+- 1f ^z ()01)-\ .h@ 0(t) = L 0 df (C f (x) . f (0) + f l (pa t) (… a (t) $ x K a (+ f0l)(x0+ ) x =K (2t) 6 z @+ t) n! a . (x = 0) 6 p dx . Q a = df (x) p c p mL k C 1 - k $ x Y0 (t) 6 z /T @ f l (0) x = Y (t) a (t) 6T- 1^z ) 1 - h@ a (t)==b f p f p= . dx


Problemy analizy wymiarowej w ekonomii

151

Jeśli takimi podstawowymi czynnikami są kapitał (K) i praca (L), to tzw. funkcja produkcji Cobba-Douglasa przyjmuje postać:

Q = AKaLb.

gdzie A – stała określająca zdolności technologiczne systemu. Barnett (2003, 2006) w swojej pracy proponuje dokonanie takiej analizy wymiarowej dla produkcji „pewnego specyficznego dobra, które nazwiemy wihajstrami”. Jak dalej pisze: „Jeżeli wymiary zostały zastosowane prawidłowo, to produkcja, kapitał i praca muszą mieć zarówno wielkość, jak i wymiar (-y), a a i b są samymi liczbami. Załóżmy, na przykład, że:

(1) Q jest mierzone w wihajstrach/czas [whj/rok];

(2) K jest mierzone w maszynogodzinach/czas [mg/rok];

(3) L jest mierzone w roboczogodzinach/czas [rg/rok].

Zatem analiza wymiarowa funkcji produkcji Q = AKaLb pozwala ustalić, że A (= Q/KaLb) jest mierzone w: [wihajstry/czas]/[(maszynogodziny/czas)a· (roboczogodziny/czas)b]; tj. w: [whj · roka+b–1]/[mga · rgb]”. Barnett w swoim artykule stawia dwa podstawowe zarzuty w stosunku do neoklasycznej funkcji produkcji: że prawidłowe użycie wymiarów prowadzi do używania wymiarów nie mających uzasadnienia lub sensu ekonomicznego oraz że „te same stałe lub zmienne posiadają różne wymiary, czyli tak jakby prędkość mierzyć raz w metrach na sekundę, a kiedy indziej w samych metrach lub w metrach do kwadratu na sekundę”. Jeśli chodzi o pierwszy zarzut, to faktycznie niekiedy wymiary niektórych zmiennych ekonomicznych mogą sprawiać dziwne wrażenie i trudno niekiedy znaleźć jakieś sensowne ich uzasadnienie. Możemy jednak powiedzieć, że takie ‘dziwne’ wymiary mogą mieć zmienne fizyczne (popatrzmy choćby na wymiary niektórych z nich przedstawionych w Załączniku). Duży niepokój natomiast musi budzić to, że przy dowolnych rzeczywistych wartościach a i b w wymiarach mogą występować potęgi niewymierne (i pod tym względem należy zgodzić się z Barnettem). Jeśli w fizyce występują wymiary z ‘dziwnymi’ potęgami to zwykle są to liczby wymierne, a najczęściej liczby całkowite. Drugi zarzut Barnetta o niestałości wymiarów jest, według mnie, znacznie poważniejszy. Jeśli porównamy np. wymiary stałych proporcjonalności w prawie grawitacji (k) oraz w funkcji Cobba-Douglasa (A), to zgodzić się trzeba z Barnettem, że dla stałej grawitacji k wynik jest niezmienny dla niezliczonych pomiarów od przeszło trzech wieków: „niezależnie od wartości, wymiary zawsze miały postać odległość3/(masa · czas2); tj. w układzie mks [m3/(kg · s2)]”.Natomiast w analizie ekonomicznej jest odmiennie. Wartości a i b zmieniają się nie tylko w przypadku zastosowania jej do różnych produktów czy różnych krajów, ale różnią się także w zależności od tego, jaki okres do ich określania jest wybierany.


152

Witold Kwaśnicki

Jeśli zatem w ekonomii neoklasycznej prawidłowo użyjemy analizy wymiarowej, to uzyskamy niestałe wymiary. Jak pisze Barnett, problem ten „staje się jednak oczywisty tylko wtedy, gdy wymiary są poprawnie zawarte w modelu, co jest rzadkim przypadkiem w modelowaniu ekonomicznym”. Przykładowo (przy standardowym neoklasycznym założeniu substytucyjności kapitału i pracy, czyli założeniu, że a + b = 1, szacunkowe wartości a podawane przez Coe, Helpmana (1995) dla krajów OECD (na podstawie danych z lat 1987– 1989) to 0,335, dla Niemiec 0,401 i Szwajcarii 0,211. Natomiast dla Polski szacunki L. Zienkowskiego (dla okresu 1992–2000) wskazują, że a = 0,47–0,5, natomiast R. Rapacki podaje, że (dla lat 1990–2000) a = 0,35, a W. Welfe uważa, że a = 0,487. Zdaniem Barnetta stanowi to poważny problem, gdyż „A posiada zarówno wartość, jak i wymiary, to różne wartości a i b oznaczają różne wymiary A i mimo że wymiary, w jakich dokonuje się pomiaru Q, K i L są stałe, to wymiary A są zmienne”. Trafna jest też uwaga Barnetta, że„[p]rzyszłe pokolenia ekonomistów są kształcone w błędnej tradycji, ponieważ ich młode umysły są kształtowane przez właśnie takie publikacje. I dopóki się to nie zmieni, a ekonomiści nie zaczną używać wymiarów w sposób konsekwentny i prawidłowy (o ile to w ogóle możliwe), to ekonomia matematyczna i jej empiryczne alter ego – ekonometria – nadal pozostaną akademickimi gierkami i »rygorystycznymi« pseudonaukami. Z powodu wpływu, jakie konomiści wywierają na politykę rządu, takie pseudonaukowe gierki nie odbywają się jednak bez kosztów, które ponosi się w realnym świecie”. Barnett wysłał ten artykuł do jednego z najznakomitszych czasopism głównego nurtu, „The American Economic Review”, gdzie często są publikowane prace, w których punktem wyjścia jest funkcja Cobba-Douglasa. Warto przeczytać zamieszczoną przez Barnetta korespondencję z wydawcą i recenzentami (patrz załącznik do artykułu Barnetta zamieszczonego w „Studiach Ekonomicznych”). Tutaj przypomnimy tylko trzy fragmenty. Jeden z recenzentów twierdzi, że „[a]naliza wymiarowa ma zastosowanie tylko w przypadku praw”, zatem nieuzasadnione jest krytykowanie funkcji produkcji z punktu widzenia analizy wymiarowej. W innym miejscu recenzent twierdzi, że podobny brak dbałości o konsekwentne stosowanie wymiarów obecne jest także w fizyce. Podaje przykład: „(…) rozwiązanie problemu [ruchu harmonicznego prostego] stanowi (…), że x = 1/3cos(8t), gdzie x jest długością łuku (…) mierzoną w metrach, a t jest czasem mierzonym w sekundach. Więc dokładnie jakiego rodzaju stałej przeliczeniowej chce pan użyć, żeby zamienić czas na długość? Z pewnością nie jest to stała, gdyż musi przejść przez wyrażenie cosinusowe (podobnie jednostki pracy i kapitału muszą przejść przez wykładniki potęgi w przykładzie [Q = AKaLb] powyżej)”. Aż dziw bierze, że można coś takiego napisać. Przypomnienie sobie tego, czego uczyliśmy się na lekcjach fizyki w szkole średniej, od razu pokazuje, 7  Co ciekawsze, w większości prac ekonomistów neoklasycznych przyjmuje się (nie wiedzieć dlaczego), że a = 0,3 (ta wartość też jest często podawana w podręcznikach do makroekonomii).


Problemy analizy wymiarowej w ekonomii

153

gdzie tkwi błąd takiego ‘rozumowania’. Ogólny wzór na ruch harmoniczny to x = Acos(~t); w podanym przykładzie amplituda A równa się 1/3, a częstotliwość ~ jest równa 8; częstotliwość ma wymiar odwrotności czasu, zatem ~t jest wartością bezwymiarową. Więc gdzie tu błąd? Drugi przykład podawany przez 1 recenzenta z „American Economic Review”, (i) o tym, . t = fteż świadczący, jego zdaniem, g że fizycy nie dbają o wymiary, jest zaczerpnięty z zadania w jednym ze znanych podręczników fizyki, mianowicie „…przy1 cieplnej w rurach. Rozwiązaniem jest padek dotyczący przewodności . t = 2r U = 699 – 216 ln(r), gdzie r to godległość w centymetrach, a U to temperatura w stopniach. Jakiego współczynnika m1 m2 konwersji chce pan teraz użyć, żeby przeF k . = kształcić odległość na stopnie? Wnioskuję, że fizyka zawiera takie same »defekty«, r2 gdy badamy pewne układy”. m3 cm 3 I znów świadczy tok tylko o $indolencji = 6, 67 = 6, 67 $ Prosty 10 - 11 > recenzenta. 10- 8 > zapisH. rozwiązania H kg $ s 2 (a nie konkretnych g $ s 2 liczb) jako: tego zadania przedstawiono w ‘postaci ogólnej’ - 600r2 U = qlnr + c; r - 600rU = q^lnr + lnr0h = qln c m; r0 pokazuje, że uwzględnienie rozwiązaniu promienia odniesienie r0 lnF 1 - a w dogólnym , = logarytmem powoduje, że wyrażenie pod jest bezwymiarowe (jest liczbą K dK rzeczywistą), czyli zgodnie z analizą wymiarową. a dlnF . = L dL Krótka krytyczna analiza uwag zawartych R pv = T, pv = RT, w artykułach polskich ekonomistów n

f m (0) \2 f 3 (0) \3 f (n) (0) \n . f (0)udział f (x) wzięli )x + …+ + f l (0w dyskusji Polscy ekonomiści, którzy nad+artykułem+Barnetta, zga- . n! 2 6 dzają się z opinią, że analiza wymiarowa jest ważnym metodologicznym elemendf (x)się ją stosować w analizie ekonomicznej. tem badań naukowychf li (0że) xpowinno $x = dx . (zawarte W większości artykułów są jednak zastrzeżenia do wniosków Barnetta x = 0) lub próba pokazania, że w istocie to, co przedstawił Barnett, nie jest żadnym Y (t) 6 z /T @ Y (t) a (t) 6T- 1^z ) 1 - h@ problemem. Przyjrzyjmy a (tsię ) =tym argumentom. = ( t ) a (t) a K (t) K (t) 6 z @ k p Bednarski, L k C 1Tadeusz Głos polemiczny = bf p f p . dopartykułu Williama Barnetta L0 C0 0

p a Trzeba się zgodzić z opinią Bednarskiego, że „w ekonomii brak jest Q = a cTadeusza m . podstawowych i niezależnych zmiennych, które pozwalałyby dostatecznie dokładp0 nie wyrazić wartości innych interesujących zmiennych ekonomicznych”. Otwarte K a L b Q = A aw ogóle ”. k a k pozostaje pytanie, czy istnieje możliwość zdefiniowania w ekonomii bazoK0 L0 wych zmiennych (wymiarów), podobnie jak uczynili to fizycy proponując np. układ SI? Dosyć kontrowersyjna, ale bardzo twórcza, wydaje się opinia T. Bednarskiego odnośnie do relacji badacza i rzeczywistości: „Fizyk poznaje rzeczywistość taką,


154

Witold Kwaśnicki

jaka ona jest – niezależnie od naszego istnienia. Inaczej jest w sferze poznania ekonomicznego, gdzie obserwuje się sprzężenie zwrotne pomiędzy poziomem wiedzy i »stanem ekonomii«. Dla przykładu, określenie czynników warunkujących stabilny rozwój gospodarczy wpływa na uwarunkowania prawno-instytucjonalne, które z kolei modyfikują procesy rozwojowe. Tak więc wiedza ekonomiczna, do pewnego stopnia modyfikuje »naturalne prawa« samej ekonomii, prawa wynikające z ludzkich zachowań. Trudno byłoby uwierzyć, żeby poziom wiedzy w naukach fizycznych miał wpływ na kształt obiektywnych praw fizyki”. Z jednej strony jest faktem, że ekonomia tym różni się od fizyki (i innych nauk przyrodniczych), że obiektem jej analizy jest działający człowiek, świadomy swoich celów i mający wolną wolę. Dyskutowałbym jednak z tezą, że, w odróżnieniu od fizyki, w ekonomii poziom wiedzy ma wpływ na kształt obiektywnych praw ekonomii. Jak pokazuje Mises (choćby w swoim magnum opus: Ludzkie działanie (Mises, 2007)), w ekonomii istnieją, tak samo jak w fizyce, obiektywne prawa, niezmienne w czasie i przestrzeni, i niezależne od ludzkiej aktywności (choć nie są to prawa formułowane w języku matematyki). Odnośnie do naszego głównego problemu analizy wymiarowej Tadeusz Bednarski przyznaje, że „dla przejrzystości wniosków istotne jest każdorazowe ustalenie i opis jednostek dla poszczególnych zmiennych”. Jednakże, po pokazaniu przykładu (o którym poniżej) stwierdza, że „w istocie rzeczy postać funkcji wiążącej produkcję, kapitał i pracę nie zależy od przyjętych jednostek, jeśli tylko zachowana będzie zasada proporcjonalności przy wymianie zmiennych”. Z tym wnioskiem nie mogę się zgodzić. T. Bednarski przedstawia następujące rozumowanie: 1 Niech więc wielkość produkcjit Y F(K, L), zależna od kapitału . = opisuje f (i) funkcja * K i pracy L. Przyjmijmy, że kapitał K (r, w,gp) i praca L*(r, w, p) są funkcjami poziomu cen p, stawki płac w i stopy zwrotu 1 z kapitału (capital rental rate) r. By r = t 2 maksymalizować zysk określany równaniemg .pF(K, L) – rK – wL, trzeba policzyć pochodne cząstkowe zysku względem kapitału i pracy, i przyrównać je do zera, m m mamy stąd: F = k 1 2. r2 * * pFK(K , L ) = r, pFL(K*, L*) =3 w. m cm 3 , 67 $ 10- 8 > równy = 6, 67 $ 10 - 11 >który tutaj = 6przyjmujemy, H H. „Warunek stałego udziału płackw przychodzie, kg *$ s 2 g $ s2 * * a, można zapisać następująco: wL = apF(K , L ). Podobnie dla kapitału: - 600r2 U = qlnr + c; rK* = (1 – a)pF(K*, L*). Dzieląc każde z równań pierwszej pary przez odpowiednie równie r drugiej pary - 600rUróżniczkowych, = q^lnr + lnr0hniezależnych = qln c m; od wyjściootrzymujemy elementarny układ równań r0 wych zmiennych r, w, p 1 - a dlnF , = K dK a dlnF . = L dL Jedynym rozwiązaniem tego układuRjest funkcja: pv = T, pv = RT, F(K, L) =nAK1–aLa”. f (x) . f (0) + f l (0) x + f l (0) x = a (t) =

f m (0) \2 f 3 (0) \3 f (n) (0) \n . + +…+ n! 2 6

df (x) $x dx . (x = 0)

Y (t) 6 z /T @

a (t)

=

Y (t) a (t)

6T- 1^z ) 1 - h@ a (t)


Problemy analizy wymiarowej w ekonomii

155

Trudno mi zgodzić się z wnioskiem wynikającym, zdaniem T. Bednarskiego, z powyższego rozumowania, że „trudno w powyższym rozumowaniu, wolnym w zasadzie od wymiarowości, dopatrzyć się logicznej luki. W istocie rzeczy postać funkcji wiążącej produkcję, kapitał i pracę nie zależy od przyjętych jednostek, jeśli tylko zachowana będzie zasada proporcjonalności przy wymianie zmiennych. Dla przykładu: wartość produkcji w danym okresie, wielkość produkcji w tonach lub sztukach (itp.) w tym samym okresie to zmienne proporcjonalne, ich zmiana wpłynie jedynie na wartość współczynnika A, a nie na postać funkcji produkcji”. Wymiarowość w powyższym równaniu, według mnie, jednak istnieje, choć nie jest explicite wymieniona, mianowicie w co najmniej trzech równaniach: zysku pF(K, L) – rK – wL, oraz w obu warunkach: wL* = apF(K*, L*) i rK* = (1 – a) pF(K*, L*). We wszystkich tych równaniach wymiar musi być zachowany poprzez odpowiedni wymiar funkcji F(K, L). Nieprawdą jest, że zmiana wymiarów (np. z ton na sztuki) „wpłynie jedynie na wartość współczynnika A, a nie na postać funkcji produkcji”. Według mnie zmienią się zarówno wartości, jak i wymiary współczynnika A.

Andrzej Malawski, Nieco hałasu o coś, czyli kilka uwag ad hoc o wymiarowości w ekonomii Andrzej Malawski już na początku swoich uwag dezawuuje pracę Barnetta, pisząc, że „problem wymiarowości w ekonomii nie stanowi jakiegoś novum”, i wskazując liczne przykłady polskich autorów, gdzie problem ten, zdaniem A. Malawskiego, był i jest postrzegany. Nie wyjaśnia jednak, na ile tok rozumowania Barnetta jest podobny (lub inny) od podanych przez niego autorów. W dalszej części autor ustawia sobie problem tak, aby było mu wygodnie dojść do konkluzji końcowej. Pisze: „Pogląd Barnetta – (…), że brak wymiarów wielkości ekonomicznych i ich jednostek matematyczno-statystycznej analizy zjawisk procesów gospodarczych, zaś w przypadku ich uwzględnienia wskazywana niespójność bądź zmienność stanowi jej poważne nadużycie, czy wręcz dyskwalifikuje jako narzędzie badawcze na gruncie ekonomii – uważamy za skrajny i nieuzasadniony. Należy tu bowiem odróżnić co najmniej dwie kwestie: znaczenie badanego problemu w ekonomii teoretycznej i empirycznej oraz źródła ich matematyzacji. W pierwszej z nich znaczenie omawianego problemu trudno przecenić w badaniach empirycznych, domagających się pomiaru obserwowanych wielkości, co bez ustalonej jednostki (miana, wymiaru) jest wykluczone. Nie wydaje się natomiast tak konieczne w analizie teoretycznej, gdzie modele matematyczne tworzące teorie ekonomiczne nie muszą przyjmować formy równań czy ich układów, ale są w postaci aksjomatycznych systemów dedukcyjnych, jak m.in. teoria równowagi ogólnej, która nie pretenduje wprost do weryfikacji empirycznej, a jedynie poprzez swoje dalekosiężne implikacje logiczne (…). Krytyka owa nie uwzględnia bowiem nie tylko rozwarstwienia badań ekonomicznych na czysto teoretyczne i empiryczne, ale też zróżnicowania teoriopoznawczych interpretacji teorii eko-


156

Witold Kwaśnicki

nomicznych – co rzutuje na ostrość czy też znaczenie dyskutowanego tu problemu wymiarowości i ich relatywizację z uwagi na przyjętą perspektywę badawczą i filozoficzną”. W ten sposób Andrzej Malawski dochodzi do konkluzji, że „praca Barnetta nie stanowi jednak wiele hałasu o nic i zasługuje na uwagę, stąd tytułowe nieco hałasu o coś. Szkoda jednak, że brak w niej części pozytywnej, co czyni ją mało konstruktywną”. Całość tego tekstu można by zakończyć tak, jak kończą swój wywód matematycy: c.b.d.o. Mam jednak wątpliwości, że tego typu uwagi cokolwiek wyjaśniają. Naprawdę nie wystarczy ex cathedra stwierdzić, że krytyka „nie uwzględnia (…) nie tylko rozwarstwienia badań ekonomicznych na czysto teoretyczne i empiryczne, ale też zróżnicowania teoriopoznawczych interpretacji teorii ekonomicznych” i zamknąć sprawę.

Tomasz Żylicz, Czy w ekonomii jednostki pomiaru coś znaczą? Tomasz Żylicz zaczyna swój artykuł dosyć optymistycznie, pisząc, że: „Różnica między równaniami ekonomicznymi i fizycznymi polega na tym, że te ostatnie bywają rzetelniej podbudowane empirycznie, a więc rzadziej się zdarza, iż wyrażający je wzór matematyczny jest błędny. Analiza wymiarowa pomaga znaleźć te błędy, ale nie gwarantuje ich eliminacji. Artykuł Williama Barnetta „… rzeczywiście zwraca uwagę na pewne niefrasobliwości ekonomistów, choć jego autor przesadza, twierdząc, że dorobek teorii ekonomii wymaga gruntownego przeglądu pod tym kątem”. Z punktu widzenia Barnetta dalszy wywód T. Żylicza można przyjąć pozytywnie. Pisze on bowiem: „W fizyce takie przeliczenia [mian – W.K.] są na porządku dziennym, więc trudno sobie wyobrazić, że ktoś mógłby posługiwać się wzorem, którego i lewa, i prawa strona wyrażone są w innych jednostkach. Inaczej jest w ekonomii. Tutaj pomiar eksperymentalny bywa często problematyczny, więc i posługiwanie się wzorami zostaje zrytualizowane tak, że użytkownik często dobrze nie rozumie, jak interpretować obliczenia”. Dalej autor pisze, że we wzorze Y = AKaLb, jeśli Y wyrazić w sztukach, K w złotówkach i L w dniówkach to A powinno mieć wymiar [sztuk zł – a dniówka – b] i stwierdza, że: „Z pewnością wielu ekonomistów nie zastanawiało się nad wymiarem parametru A, zadowalając się jedynie spostrzeżeniem, że jego zmienność wyraża działanie postępu technicznego. Jeszcze mniej badaczy było zapewne zaniepokojonych faktem, że wymiar ten nie jest możliwy do apriorycznego określenia, ponieważ parametry a i b bywają wynikiem oszacowania na podstawie danych empirycznych. (…) Autor [tj. Barnett – W.K.] sugeruje, że w fizyce to się nie może zdarzyć”. Tu kończy się w miarę pozytywny stosunek Tomasza Żylicza do artykułu Barnetta. Drugą część swojego artykułu T. Żylicz zaczyna od oznajmienia: „Otóż może się zdarzyć!” i podaje przykłady. Jeden z nich, zaczerpnięty z popularnego podręcznika do nauki fizyki, dotyczący przemiany adiabatycznej


1 g

Problemytanalizy w ekonomii . = f (i) wymiarowej

157

1 . = 2r gazów, kiedy to zmienia sięt objętość gi temperatura gazu (przy ściskaniu) przy braku wymiany ciepła z otoczeniem. m Wtedy: m F = k 1 2. l pV r 2= const, 3 3 którego gdzie p i V to odpowiednio ciśnienie i objętość gazu, a l to parametr, - 11 m - 8 cm . $ $ k , , = = 6 67 10 6 67 10 H H > > wartość nie jest z góry określona (może mieć kg różne $ s 2 wartości (także gniecałkowite $ s2 i nawet niewymierne) wynikające z teoretycznych modeli budowy cząsteczkowej r + cmniemać, ; - 600r2 U Jak = qln gazów i weryfikowane empirycznie). mogę z pewnym zadowoleniem T. Żylicz stwierdza, że „stała występująca po prawej stronie r nie ma żadnego U = krytyka q^lnr + ln r0h = qCobba-Douglasa ln c m; - Tak 600rwięc funkcji stosuje ustalonego a priori wymiaru. r0 się również i do modelu fizycznego adiabatycznej przemiany gazów, czego Bar1 - a dlnF nett zdaje się nie dostrzegać”. , = K Pozwolę dK sobie zatem na komentarz. To jednak nie jest takie proste. dlnFwyprowadzić z równania MendelejewaWłasność pVl = consta łatwo . = Clapeyrona: L dL R pv = T, pv = RT, n 1 gdzie: f m (0) \2 f 3 (0) \3 f (n) (0) \n . t = f (i) f (x) . f (0) + f l (0) x + . + +…+ g p – ciśnienie, n! 2 6 v – objętość właściwa gazu, 1 df (x) . gazowa, t = 2r stała R – uniwersalna $x f l (0) x = g dx . (x = 0) m – masa cząsteczkowa, m m T – temperatura, F = k 1 2. Y (t) 6 z /T @ Y (t) a (t) 6T- 1^z ) 1 - h@ a (t) = = r2 V – objętość kilomola gazu. ( t ) a (t) a K (t) K (t) 6 z @ m 3w równaniu Mendelejewa-Clapeyrona cm 3 Nie trzeba wspominać, że wszystkie 11 8 k k 1 k = 6, 67 $ 10 > p H = 6L, 67 $ 10 H. > C 2 2 jednostki (wymiary) się zgadzają. własności typu kg $ s= Jak g .$ s b f najczęściej p f p wykorzystujemy L 0gazuCjeden badamy pdwa stany przy objętości V1 i drugi przy pVl = const? Kiedy 0 0 2 - 600r U = qlnr + c; objętości V2, znając ciśnienie p1 w pierwszym stanie, pytamy się, jakie będzie p a = a c mamy: Q m . r p1(V1)l = p2(V2)l. Stąd wyliczamy ciśnienie w 600 drugim stanie. Zatem rU = q^lnr + lnr0h =pqln c m; r0 rzeczywista (bezwymiarową), l może p2 = p1(V1/V2)l. Wyrażenie V1/V2 jest 0liczbą a L b K być zatem1dowolną liczba i wbrew temu twierdzi T. Żylicz, nie ma żadnej Q = A a K k a Lco k ”. - a dlnF 0 0 , podobieństwa = bardziej sprzeczności i tym z funkcją Cobba-Douglasa. K dK Jako drugi przykład podobnej ‘niefrasobliwości’ w stosowaniu wymiarów przez a i fizyków dlnF matematyków . (co miałoby ich upodabniać do ekonomistów) T. Żylicz = L dL na przybliżenie wartości funkcji . Pisze on: „W wielu zastosopodaje znany wzór waniach korzystamy R np. ze wzoru Maclaurina przybliżającego wartość funkcji za pv = T, tejżepvfunkcji = RT,obliczonych w punkcie 0: pomocą pochodnych n

f (x) . f (0) + f l (0) x +

f m (0) \2 f 3 (0) \3 f (n) (0) \n . + +…+ n! 2 6

(x) należy rozumieć, że przy wszystkich składnikach sumy Aby ten wzór miał df sens, $x f l (0) x = po prawej stronie stoją stałe 1 o odpowiednim wymiarze (tj. takim, żeby po dx . (x = 0) pomnożeniu przez x w odpowiedniej potędze otrzymać wymiar identyczny jak dla Y (t) 6 z /T @ Y (t) a (t) 6T- 1^z ) 1 - h@ a (t) = = ( t ) a (t) a K (t) K (t) 6 z @ p L k C 1-k = bf p f p . p0 L0 C0

Q = ac

p a m . p


- 600rU = q^lnr + lnr0h = qln c m; r0 1 - a dlnF , = K dK a dlnF . = L dLWitold Kwaśnicki 158 R pv = T, pv = RT, n lewej strony). Jest to zasada oczywista, której nie uwzględnia się zazwyczaj przy f m (0) \2 f 3 (0) \3 f (n) (0) \n zastosowaniu wzoru Maclaurina”. f (x) . f (0) + f l (0) x + . + +…+ n! 2 bo f(n)(0) 6 ma ten właśnie Otóż moim zdaniem i tutaj Tomasz Żylicz się myli, df (x) postulowany wymiar; np. f l (0) x = $ x , dx ma ten sam wymiar co x, zatem dx . (x = 0) całość tego wyrażenia ma wymiarYf(x). jest pochodnymi f(x). (t) 6 zPodobnie /T @ Y (t)z wyższymi - 1^z ) 1 - a (t)h@ 6Tjest a (t)całkowicie = = Zatem, moim zdaniem, nieuzasadniony ostateczny wniosek ) K a (t) (autora t) K (zgodzić t) 6 z @a (tsię T. Żylicza, że„[n]ie można jednak z tezą [Barnetta – W.K.], iż dostrzeżony przez niego problem każe p L kodrzucić C 1 - kznaczną część dorobku ekonomii, =Cobba-Douglasa. b f p f p .Taka reakcja jest mocno przesawłącznie z funkcją produkcji p0 L0 C0 dzona, zaś argumenty stosowane przeciwko funkcji Cobba-Douglasa mogłyby być p a wysunięte przeciw wieluQrównaniom = a c m . stosowanym w naukach przyrodniczych”. p0 Pozytywne jest jednak to, że podsumowując Tomasz Żylicz stwierdza, iż „artykuł [Barnetta – W.K.] zwraca uwagęKnaa pewien aspekt modelowania matematyczb L Q = A a K kw a Lbadaniach k ”. nego, który jest często ignorowany ekonomicznych. W tym sensie 0 0 jest to artykuł, z którym ekonomista powinien się zapoznać”.

Emil Panek, Uwagi na marginesie artykułu W. Barnetta ”Dimensions and economics: some problems” W artykule tym autor przyjmuje podobną strategię, najpierw pochwalić Barnetta, a potem pokazać, że w istocie nie ma racji. Emil Panek pisze na początku, że „problem wymiarów w tzw. ekonomii ilościowej jest oczywiście ważny, jak zresztą problem wymiarów w każdej nauce, w której posługujemy się mianami. Ekonomia nie różni się pod tym względem od fizyki, chemii i astronomii. (…) W ekonomii, i w ogóle w naukach społecznych, liczba czynników wpływających na przebieg procesów jest tak duża, że parametrów ekonomicznych w ścisłym tego słowa znaczeniu (niezmiennych w czasie i przestrzeni) po prostu nie ma. (…) Model matematyczny w ekonomii różni się tym od modelu matematycznego w fizyce, że fizyka (klasyczna) ma do czynienia z relatywnie prostymi obiektami i prawami, czego nie można powiedzieć o ekonomii. (…) Weryfikacja założeń w ekonomii jest trudna lub niekiedy niemożliwa. Zmienność, złożoność procesów ekonomicznych sprawia, że »ponadczasowe«, »ponadprzestrzenne« prawa ekonomiczne nie istnieją – w odróżnieniu od »odwiecznych« praw fizyki czy astronomii”. Już jednak po napisaniu, iż „ma rację prof. Barnett, że warunkiem koniecznym poprawności (formalnej) teorii czy modelu matematycznego w fizyce, ekonomii, czy każdej innej dziedzinie nauki jest zgodność wymiarów”, Emil Panek pisze: „Nie zgadzam się natomiast ze stwierdzeniem, że wymiary w ekonomii nie mają uzasadnienia i sensu (ekonomicznego), podczas gdy w fizyce mają. Wymiary w fizyce są często równie »dziwaczne« i skomplikowane, jak w ekonomii (zwłaszcza w fizyce współczesnej). Równie nietrafny jest zarzut niestałości wymiarów”. E. Panek proponuje rozważenie funkcji produkcji Cobba-Douglasa w postaci intensywnej y(t) = aka(t)(t). Według niego „wymiar współczynnika a zmienia się w zależności od a nie dlatego, że funkcja opisuje proces ekonomiczny (a nie


- 600rU = q^lnr + lnr0h = qln c m; r0 1 - a dlnF , = K dK a dlnF . = L L danalizy 159 Problemy wymiarowej w ekonomii R pv = T, pv = RT, n fizyczny), ale z tego powodu, że opisywana zależność ma3 charakter nieliniowy. f m (0) \2 f (0) \3 f (n) (0) \n To, że chodzi tu o zależności ekonomiczne, a nie fizyczne, nie ma żadnego zna- . f (x) . f (0) + f l (0) x + + +…+ ! 2 6 n czenia. Nieliniowe procesy fizyczne generują zmienne wymiary tak samo jak niedf (x) liniowe procesy w ekonomii. $x f l (0) x = W naszym przykładzie: dx . (x = 0)

a (t) =

Y (t) 6 zł/T @

=

k

1-k

K (t) 6 zł @

a (t)

Y (t) K a (t) (t)

6T- 1^zł) 1 - h@ a (t)

p C wraz ze zmianą wartości (bezwymiarowego i, jak widać, wymiar a zmienia się L w czasie = bf p f p . z założenia) współczynnika p 0 elastyczności L0 C 0 produkcji względem kapitału a”. Tutaj pozwolę sobie nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że „nieliniowe procesy p a . Q = awymiary fizyczne generują zmienne c m tak samo jak nieliniowe procesy w ekono0 mii”. Trudno mi znaleźć takie pprzypadki w fizyce, szkoda zatem, że Emil Panek a b nie podał konkretnych przykładów K takich L nieliniowych procesów fizycznych. = A f p jest f dla p Dlatego też niezbytQzrozumiały K0 L 0 mnie postulat i stwierdzenie E. Panka, że „spełnione musi być bezwzględnie Kornayowskie kryterium prawdy logicznej. Dotyczy to w szczególności zgodności wymiarów. Ale tylko tyle! »Niestałość wymiarów«, »brak uzasadnienia dla wymiarów« to nie są poważne zarzuty naukowe. (…) Reasumując, wymiary muszą być zgodne. A czy są proste, czy złożone, czy stałe, czy niestałe, to nie ma większego znaczenia ani w ekonomii, ani w żadnej innej nauce. W ekonomii punktem wyjścia przy konstruowaniu wymiarów są zasoby i strumienie. Wszystkie inne wymiary są ich pochodnymi”.

Zbigniew Czerwiński, Kilka słów w sprawie wymiarów w ekonomii I znów na początku pochwały i wyznanie Zbigniewa Czerwińskiego: „Zgadzam się z W. Barnettem, że wymiary wielkości występujących w modelach ekonomicznych (ekonometrycznych) powinny być starannie definiowane. (…) Czytelnik powinien wiedzieć, czy chodzi np. o złote, czy o złote na czas, czy o liczbę robotników lub liczbę roboczogodzin itp. Wymiar parametrów jest zdeterminowany przez wymiar zmiennych i gdy wymiar zmiennych nie budzi wątpliwości, nie powinien ich też budzić wymiar parametrów. (…) Ważne jest natomiast, aby – gdy zapisuje się równania (czysto teoretyczne lub szacowane empirycznie) – wymiary prawej i lewej strony były jednakowe. W pracach ekonomistów (ekonometryków) można znaleźć przykłady łamania tej zasady. Z tego powodu domaganie się jej przestrzegania jest słuszne”. Potem jednak Autor bagatelizuje problem, pisząc: „Barnetta gnębi problem niestałych wymiarów w ekonomii (ekonometrii) w przeciwieństwie do ich stałości w fizyce. Tak rzeczywiście jest, ale to zmartwienie tylko tych, którzy oczekują, że nauki społeczne mogą (powinny) dokładnie naśladować nauki przyrodnicze. Nie jest to jednak możliwe. Nauki przyrodnicze, w szczególności fizyka, są w stanie formułować prawa uniwersalne, sprawdzające się (przy stałych parametrach) niezależnie od miejsca i czasu. Zjawiska społeczne takim prawom nie podlegają –


160

Witold Kwaśnicki

chyba, że za prawa uznamy też pewne niewiele znaczące ogólniki w rodzaju »gdy cena rośnie, to popyt spada«, co sprawdza się lub nie w zależności od okoliczności towarzyszących wzrostowi cen (ceteris paribus). (…) Parametry elastyczności i TFP to charakterystyki procesu produkcji, które są różne w różnych krajach i w różnych epokach. Dlaczego miałoby być inaczej?” Z. Czerwiński dosyć nonszalancko rozprawia się z problemem, pisząc: „Wymiary parametrów funkcji produkcji nie mogą być stałe. Powód, dlaczego tak jest, to kwestia filozoficzna, której nie będę rozważał”. Czy uznanie, że jakiś problem jest kwestią filozoficzną jest dostatecznym uzasadnieniem unikania poszukiwania odpowiedzi? Chyba nie. Moim zdaniem, całkowicie nie do przyjęcia jest argument Autora, że „gdyby w Europie grawitacja była odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości (…), a w Ameryce była odwrotnie proporcjonalna do trzeciej potęgi odległości, to »amerykański« wymiar stałej grawitacji byłby odmienny od »europejskiego«. (…) W sferze fizyki ta rozbieżność jest niemożliwa, ale w ekonomii wydaje się być całkiem naturalna. Zamiast uniwersalnych praw mamy tylko lokalne, statystyczne prawidłowości, sprawdzające się »na ogół« i tylko z pewnym przybliżeniem”. Czym zatem jest nauka? Jeśli w ten sposób traktowalibyśmy analizę ekonomiczną, to czy uzasadnione byłoby uznawanie ekonomii za naukę?

K. Maciej Przyłuski, Wymiary a ekonomia: nie ma problemu Maciej Przyłuski na początku chwali Barnetta, pisząc, że „autor pracy postuluje, że konieczne jest konsekwentne i prawidłowe posługiwanie się wymiarami. Trudno się z tym nie zgodzić”. Zaraz po tym dodaje jednak, że „swoje stwierdzenia autor wspiera dwoma przykładami, które – moim zdaniem – nie pozwalają na sformułowanie żadnych inkwizytorskich osądów”. Dalej jest w podobnym stylu. K.M. Przyłuski pisze, że przedstawione przez Barnetta „zarzuty wskazują raczej na podstawowe niezrozumienie przez niego arytmetyki liczb kardynalnych: dla Barnetta z równości 3+ 3 = 3 wynika (po skróceniu w obu stronach tej równości 3), że 3 = 0; właśnie argumenty na tym poziomie się pojawiają”. Dla Macieja Przyłuskiego problem postawiony przez Barnetta nie jest jakimkolwiek problemem. Podążając za swoim poglądem, że „[u]kład jednostek to przyjęty (dość arbitralnie) zbiór wielkości podstawowych oraz pochodnych wraz z jednostkami miar wielkości pochodnych”, K.M. Przyłuski zadaje pytanie i udziela natychmiast odpowiedzi: „… jak są mierzone odpowiadające im wielkości występujące w naszych rozważaniach dotyczących funkcji produkcji. Odpowiedź jest prosta: te wielkości reprezentują czas; wszystkie z nich mierzyć można za pomocą tego samego zegara! Nie używamy specjalnego zegara do pomiaru upływającego czasu produkcji, czasu pracy maszyn i czasu pracy ludzi. Rok to zwykle 8760 godzin, jedna maszynogodzina trwa godzinę, a jedna roboczogodzina, nawet jak nam się dłuży, też trwa godzinę. (…) K jest mierzone w maszynogodzinach/czas, tak więc jednak K jest wielkością bezwymiarową, po


Problemy analizy wymiarowej w ekonomii

161

prostu, bo jej prawdziwy wymiar to czas/czas. Podobnie L jest mierzone w roboczogodzinach/czas, więc także L jest wielkością bezwymiarową. Oczywiście, niepokojące Barnetta wielkości Ka oraz Lb są także bezwymiarowe.Rozważmy teraz wymiar współczynnika A. Jest to zgodne z tym, co zauważa Barnett [wihajstry/ czas]/[maszynogodziny/czas]a . [roboczogodziny/czas]b. (…) wymiar współczynnika A jest taki sam, jak strumienia Q, co chcieliśmy uzasadnić”. Można i tak. Przyjąć ‘dość arbitralnie’ jednostki podstawowe i problem znika. Co jednak, jeśli ‘dość arbitralnie’ przyjmiemy (jak to często jest w statystykach), że kapitał mierzymy w jednostkach monetarnych, a czas w roboczogodzinach? Zresztą to nie jest jedyna wypowiedź K.M. Przyłuskiego w tym krótkim artykule, w którym niczym Aleksander Macedoński rozwiązuje gordyjski węzeł. Na zakończenie tego artykułu obwieszcza, że „ekonomistom się wydaje, że rozpatrują bardziej skomplikowane procesy niż te, z którymi mamy do czynienia w biologii, chemii, fizyce (np. w geofizyce, metrologii) lub w niektórych naukach technicznych (np. inżynierii procesowej). To jest jednak pogląd mylny. Po prostu ww. nauki rozwijały się zawsze sprawniej od teorii ekonomii”. Proste, prawda?

ZAJRZYJMY DO ORYGINAŁU! Po tej ponownej lekturze tekstów odnoszących się do artykułu Barnetta zrobiłem coś, co powinienem zrobić co najmniej pięć lat temu, a czego nie uczyniłem (ale, jak mniemam, nie zrobiła tego też większość (jeśli nie wszyscy) autorów, łącznie z Barnettem). Sięgnąłem do oryginalnej pracy Cobba i Douglasa z 1928 roku8. Jakież było moje zdziwienie, kiedy skonstatowałem, że to co używane jest jako funkcja Cobba-Douglasa we współczesnej literaturze i w podręcznikach ekonomii nie ma wiele wspólnego z oryginalną propozycją Cobba i Douglasa. Co zrobili Cobb i Douglas? Zebrali dane statystyczne dotyczące wielkości zaangażowanego kapitału i pracy oraz wielkości produkcji w gospodarce amerykańskiej (w sektorze produkcji przemysłowej) z lat 1899–1922. Te oryginalne dane statystyczne, którymi posługiwali się Cobb i Douglas, są przedstawione w trzech kolejnych tabelach (rysunki 1, 2 i 3 zawierają odpowiednio tabele II, III i IV z oryginalnej wersji artykułu z 1928 r.). Tak na marginesie: dane te obejmują też okres kryzysu w latach 1920–1921, co widać chociażby po dużym spadku inwestycji w latach 1921 i 1922 – patrz pierwsza kolumna w Table II (rys. 1) oraz spadku produkcji w 1921 r. (patrz Table IV, rys. 3).Warte podkreślenia i godne zauważenia jest to, że już w 1922 r. produkcja wyraźnie wzrosła. Głębokość depresji 1920–1921 była podobna jak depresji z 1929 r., różnica jest jedynie w tym, że wyjście z depresji lat 1920–1921 dokonało się głównie dzięki spontanicznym siłom rynkowych, a wyjście z depresji 1929 r. odbywało się przy dużej interwencji państwa. Gospodarka amerykańska wyszła z kryzysu 1920–1921 bardzo szybko, a z kryzysu w 1929 r. wychodziła przez następne 10 lat. Dlatego też często kryzys 1920–1921 nazywany jest ‘kryzysem, o którym nie słyszeliście’ albo ‘zapomnianym kryzysem’. 8  Cobb,

Douglas (1928).


162

Witold Kwaśnicki

Rysunek 1. Oryginalna tabela z artykułu Cobba i Douglasa (1928) zawierająca dane statystyczne o zaangażowanym kapitale w sektorze produkcyjnym Stanów Zjednoczonych w latach 1989–1922

Rysunek 2. Oryginalna tabela z artykułu Cobba i Douglasa (1928) zawierająca dane statystyczne o zaangażowanej liczbie pracowników w sektorze produkcyjnym Stanów Zjednoczonych w latach 1989–1922


Problemy analizy wymiarowej w ekonomii

163

Rysunek 3. Oryginalna tabela z artykułu Cobba i Douglasa (1928) zawierająca dane statystyczne o wielkości produkcji materialnej Stanów Zjednoczonych w latach 1989–1922

Rysunek 4. Oryginalny rysunek z artykułu Cobba i Douglasa (1928) obrazującego zmiany względne kapitału, wielkości zatrudnienia i wielkości produkcji w Stanach Zjednoczonych w latach 1899–1922

Najistotniejsze jest jednak to, że przy estymacji parametrów funkcji produkcji Cobb i Douglas posługiwali się nie wartościami bezwzględnymi, a wartościami względnymi (wskaźnikami). Dlatego w tabelach podane są te wartości względne: na rysunku 1 (Table II) wskaźnik zmian zaangażowanego kapitału przedstawiony jest w ostatniej kolumnie (w latach 1899–1922 kapitał ten wzrósł 4,31 razy), na rysunkach 2 i 3 (Table III i Table IV) autorzy podali tylko same wartości wskaźników zaangażowanej pracy i wielkości produkcji. Na rysunku 4 przedstawiono oryginalne wykresy zmian wskaźników zaangażowanego kapitału, zatrudnienia i wielkości produkcji. Na rysunku 5 przedstawiono fragment oryginalnego tekstu Cobba i Douglasa dotyczącego ostatecznego wyboru postaci funkcji produkcji do estymacji para-


164

Witold Kwaśnicki

Rysunek 5. Fragment oryginalnego tekstu artykułu Cobba i Douglasa z 1928 roku

Rysunek 6. Oryginalne wykresy z artykułu Cobba i Douglasa (1928) obrazującego jakość dopasowania funkcji produkcji do rzeczywistych danych o wielkości produkcji w Stanach Zjednoczonych w latach 1989–1922


F=k

g m1 m2 r2

.

k = 6, 67 $ 10 - 11 >

m3

H = 6, 67 $ 10- 8 > 2

kg $ s w ekonomii Problemy analizy wymiarowej - 600r2 U = qlnr + c;

cm 3 g $ s2

H.

165

r metrów i aproksymacji rzeczywistej U = q^lnprodukcji r + lnr0h =w Stanach qln c m; Zjednoczonych. - 600rwielkości r 0 Warto zauważyć, że autorzy są świadomi potrzeby zachowania wielkiej ostrożności w wyborze postaci funkcji dlnF (jak sami piszą: ”rezerwując sobie 1 - a produkcji , = prawo innego wyboru, jeśli sobie K tegodKzażyczymy”); P’, L i C oznaczają odpowiednio wskaźniki wielkości produkcji, wielkości zatrudnienia i zaangażowanego a dlnF kapitału. Cobb i Douglas dokonują estymacji parametrów b i k, przyjmując za . = L drzeczywistych L kryterium dopasowania do danych miarę błędu średniokwadratoR wego. pv = T, pv = RT, Z tych estymacji wynika im, że bn = 1,01 oraz k = 3/4 to optymalne wartości9. Jakość tego dopasowania pokazana jest na rysunku f6m ((oryginalny z artyf 3 (0wykres f (n) (0) \n ) \3 0) \2 l . f x f f x ( ) ( ) ( ) … . + + + + + 0 0 kułu Cobba i Douglasa). Zastanawia mnie (a może i niepokoi) otrzymana dosyć n! 2 6 ‘okrągła’ wartość parametru k (= 3/4). Z reguły przy estymacji parametrów df (parametrów x) jakiejkolwiek funkcji wielkości są wartościami rzeczywi$x f l (optymalne 0) x = dx stymi, których wartości zwykle zaokrągla .się (x =na 0) którymś tam (np. czwartym) znaczącym miejscu. Y (t) 6 z /T @ Y (t) a (t) h@ T - 1^z ) 1 -stosowanej (t) = sposób postać = funkcji 6produkcji Warto zatem zapisać w a jawny ( t ) a (t) a K (t) K (t) 6 z @ przez Cobba i Douglasa: p L k C 1-k = bf p f p . p0 L0 C0 p a Stosując taką postać funkcji produkcji, Q= a c m . Cobb i Douglas unikają wszelkich prop0 blemów związanych z analizą wymiarową, gdyż wszelkie używane przez nich zmienne są bezwymiarowymi wskaźnikami. Można by zatem powiedzieć, że przya K L b ”. Q= A a K k a Cobba-Douglasa k najmniej w przypadku funkcji produkcji problem postawiony L0 0 przez Barnetta samoistnie znika. Nie oznacza to, że postulowana przez Barnetta konieczność rygorystycznego stosowania analizy wymiarowej w ekonomii także przestaje być zasadna. Problem nadal istnieje i potrzeba ta jest tak samo ważna jak w fizyce oraz we wszelkich innych naukach. Kiedy pięć lat temu pisaliśmy komentarz do artykułu Barnetta (Kwaśnicki, Zieliński, 2006) nie zajrzeliśmy (niestety, chciałoby się powiedzieć) do oryginalnego artykułu Cobba i Douglasa z 1928 roku. Teraz dopiero widzimy, jak wiele by to zmieniło, gdybyśmy to uczynili. Intuicyjnie jednak wyczuwaliśmy tok myślenia Cobba i Douglasa. Napisaliśmy wtedy: „Weźmy jako przykład funkcję popytu o stałej elastyczności cenowej:

Q = apa.

Elastyczność a jest liczbą, która zmienia się w zależności od analizowanego rynku, może być różna w różnych okresach czasowych. Jeśli cena jest wyrażona w złotówkach, Q w sztukach (np. wihajstrów, telewizorów, samochodów), to a powinno mieć wymiar [szt. zł–a]. Napotykamy tutaj problem postawiony przez Barnetta. W odróżnieniu od sytuacji w fizyce (np. przy równaniu na siłę przyciągania grawitacyjnego), gdzie wykładnik potęgi jest z reguły stały (w równaniu na 9  Te

parametry b i k odpowiadają we współczesnej notacji parametrom A i 1 – a.


K

166

=

dK a dlnF . = L dL R pv = T, n

,

Witold Kwaśnicki

k = 6, 67 $ 10 - 11 > - 600r2 U

m kg $ s 2

H = 6, 67 $ 10- 8 >

cm

g$s

= qlnr + c;

r pv = RT, - 600rU = q^lnr + lnr0h = qln c r m; 0

\2 f m1(0) a

3 (F dfln 0) \3

f (n) (0) \n

= , +…+ . + dK6 n! 2K siłę grawitacji wykładnik przy odległości r jest 2). Zatem stała F grawitacji a dln df równy (x) = . $x f l (0)od x =tego, czy analizujemy G ma niezmienny wymiar niezależnie siły L dL przyciągania dx . (x = 0) się mikrocząstek na ziemi czy siły przyciągania się planet. W R sytuacji funkcji Y (a musiałby t) 6 z /T @ sięYzmieniać (t) = -T1w zależności a (t) pv popytu już tak nie jest. Wymiar parametru h@ RT, 6Tn ,^z ) 1 -pv = a (t) = = ( t ) ( t ) a a od tego, jaki rynek i w jakim czasie analizujemy K stałą).Rozwiązaniem, (t) K (t) 6(bo z @ a nie jest f m (0) \2 f 3 (0) \3 które w takiej sytuacji można zastosować, jest wybór ceny referencyjnej p+ 0 k -k 1jakiejś l . f x f f x + + ( ) ( 0 ) ( 0 ) L C 2 6 i odniesienie ceny bieżącej do cenyp referencyjnej, funkcji popytu . = b f p f czyli p zapisanie p0 L0 C0 w postaci: df (x) $x f l (0) x = p a dx . (x = 0) Q = ac m . p0 Y (t) 6 z /T @ Y (t) a( 6T- 1^z ) 1 a (t) = = a L b K ( t ) ( t ) a a Wówczas wymiar parametru a jest od K a,(tbo ”. Q = równy A a k [szt.] ) 6 zp/p a L k i niezależny @ 0 jest K (t) 0 bezwymiarową liczbą rzeczywistą. MożnaK0zarzucić temu podejściu, żekjest ono p L C 1-k swego rodzaju ‘protezą’, ale na obecnym etapie analizy ekonomicznej, = b f p f kiedy p . p 0 które L 0umożliwia C0 chcemy stosować aparat matematyczny, jest to pewne wyjście, uniknięcie problemów metodologicznych, a nawet problemów natury a p fundamenQ = ac m . talnej. p0 Podobnie można postąpić w przypadku funkcji produkcji, odnosząc bieżący f (x) . f (0) + f l (0) x +

kapitał i pracę do kapitału i pracy referencyjnej (K0 i L0): Q = A a K k a L k ”. K a 0

L b 0

A więc ta zaproponowana przez nas postać funkcji produkcji jest tożsama z tą zaproponowaną przez Cobba i Douglasa w 1928 roku10. Jak już jesteśmy przy historii związanej ze zmianą interpretacji pewnych klasycznych pojęć, to wspomnę o, moim zdaniem, jednym z najważniejszych takich przypadków11. W końcu lat 50. A.W. Phillips ‘bawił się’ danymi statystycznymi, dopasowując dane z rozwoju Wielkiej Brytanii w latach 1861–1957, i określił zależność między bezrobociem (U) i stopą zmian płac nominalnych (W). Opublikował te rozważania w sławnym artykule Relationship between Unemployment and the Rate of Change of Money Wages in the United Kingdom 1861–1957. Na rysunku 7 przedstawiono oryginalny wykres z tej publikacji. Artykuł Phillipsa jest przykładem dobrej, solidnej pracy ekonomisty-rzemieślnika (w pozytywnym słowa tego znaczeniu). Jednakże w 1960 r. Paul Samuelson i Robert Solow zamieścili w prestiżowym „American Economic Review” opracowanie pt. Analytical Aspects of Anti-Inflation Policy. W artykule tym dokonali reinterpretacji (słowo ‘nadużycie’ byłoby lepsze) krzywej zaproponowanej przez Phillipsa i przedstawili ją jako zależność między wielkością bezrobocia i inflacji. Stwierdzili oni, że istnieje wymienność pomiędzy inflacją a bezrobociem (wyso10  Można sądzić, że De Jong (1967) też nie czytał oryginalnego artykułu Cobba i Douglasa, bo w przeczytanej przeze mnie dopiero teraz książce znalazłem podobną propozycje ‘normalizacji’ zmiennych w funkcji Cobba-Douglasa do referencyjnych wartości kapitału i pracy (K0 i L0). De Jong (1967, s. 48) pisze, że ta nowa postać funkcji produkcji „będzie nazywana »zrewidowaną wersją« funkcji produkcji Cobba-Douglasa (the „revised version” of the Cobb-Douglas production function). 11  Na co od wielu lat zwracam uwagę studentom, kiedy omawiamy tzw. krzywą Phillipsa.


Problemy analizy wymiarowej w ekonomii

167

kiej inflacji towarzyszy niskie bezrobocie i odwrotnie, gdy chcielibyśmy zmniejszyć inflację, to musimy zgodzić się na to, aby wzrosło bezrobocie). Oryginalny wykres z pracy Samuelsona i Solowa, reinterpretujący krzywą Philipsa, przedstawia rysunek 8. W roku 1961 Paul Samuelson włączył tak zreinterpretowaną krzywą Phillipsa do piątego wydania swojego podręcznika Economics, a że podręcznik ten był w tamtym czasie traktowany jako wzorcowy, to i wielu innych autorów podręczników (i artykułów naukowych) dokonało tego samego w następnych latach. W ten sposób kolejne pokolenia studentów uczone są tej błędnej postaci krzywej Phillipsa, ale – co gorsze – uczeni są przekonani, że taka krzywa może być podstawą prowadzenia polityki gospodarczej rządów (w tej postaci weszła do standardowego zestawu ‘narzędzi’ polityki gospodarczej keynesistów i neoklasyków). Nawiasem mówiąc, trzeba wykazać się naprawdę ‘dobrą wolą’, by na podstawie danych statystycznych (zebranych czy to przez Phillipsa, czy przez Samuelsona i Solowa), tak bardzo ‘rozrzuconych’ (np. rys. 7) zaproponować ‘gładką’ krzywą (rys. 8) obrazującą ‘zamienność inflacji i bezrobocia’, która to krzywa bez zastrzeżeń została przyjęta przez polityków gospodarczych. Rysunek 7. Oryginalny rysunek z pracy A.W. Phillipsa obrazujący zależność między wielkością bezrobocia a stopą zmian płac


168

Witold Kwaśnicki

Rysunek 8. Reinterpretacja krzywej Phillipsa dokonana przez Samuelsona i Solowa

PODSUMOWANIE Jeżeli w analizie ekonomicznej stosujemy modele formalne (matematyczne), to bezwzględnie, tak jak to jest np. w fizyce, powinniśmy przestrzegać zgodności wymiarów we wszystkich stosowanych równaniach. Jeśli w tych równaniach występują parametry posiadające jakieś wymiary, to wymiary tych parametrów powinny być niezmienne w czasie oraz niezależne od regionu, kraju, sektora, gałęzi przemysłu (generalnie miejsca), do którego te równanie się stosuje. Ekonomiści w swoich pracach powinni przynajmniej zasygnalizować czytelnikowi, że są świadomi problemu wymiarowości w stosowanej przez nich analizie. Warto jednak powiedzieć, że powszechna dążność ekonomii ortodoksyjnej do opisu ilościowego zjawisk gospodarczych nie oznacza, że opis taki jest pełny i adekwatny. W ekonomii (ale także w innych naukach, np. fizyce, o czym pisał np. Feynman) opis ilościowy czy formalny nie jest tożsamy ze zrozumieniem zjawiska. W tym kontekście warto zacytować opinię Daniela Yankelowicha (teoretyka, profesora psychologii, ale także praktyka – założyciela znanej firmy badającej rynki) o nadmiernej ufności pokładanej w liczbach i liczeniu: „Krok pierwszy to zmierzyć i policzyć to, co może być łatwo zmierzone i policzone. I to jest całkiem okej. Krok drugi to pominąć to, czego nie da się zmierzyć i policzyć albo przypisać temu czemuś jakąś arbitralną wartość liczbową. To jest posunięcie sztuczne, które wprowa-


Problemy analizy wymiarowej w ekonomii

169

dza nas w błąd. Krok trzeci to przyjąć, że to, co nie da się zmierzyć i policzyć, tak naprawdę nie jest zbyt ważne. To jest ślepota. Krok czwarty to stwierdzić, że to, czego się nie da zmierzyć i policzyć, właściwie nie istnieje. To samobójstwo”12.

BIBLIOGRAFIA Barnett William II (2003), Dimensionsand Economics: Some Problems, „The Quarterly Journal of Austrian Economics”, Vol. 6, No. 3 (Fall 2003): 27–46, (www.mises.org/ journals/qjae/pdf/qjae6_3_2.pdf; poprawiona wersja w Vol. 7, No. 1 (Spring 2004), mises.org/journals/qjae/pdf/qjae7_1_10.pdf); polskie tłumaczenie: Wiliam BARNETT II, Wymiary a ekonomia; niektóre problemy, „Studia Ekonomiczne” 2006, nr 3 (Dostępne pod: http://kwasnicki.prawo.uni.wroc.pl/todownload/BarnettWymiary.pdf). Bednarski T. (2006), Głos polemiczny do artykułu Williama Barnetta, „Studia Ekonomiczne”, nr 3. Bogle J.C. (2009), Dość. Prawdziwe miary bogactwa, biznesu i życia, Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, Warszawa. Cobb C.W., Douglas P.H. (1928), A theory of production, “American Economic Review”, 18 (1): 139–165. Supplement, Papers and Proceedings of the Fortieth Annual Meeting of the American Economic Association. Czerwiński Z. (2006), Kilka słów o sprawie wymiarów w ekonomii, „Studia Ekonomiczne”, nr 3. De Jong F. (1967), Dimensional Analysis for Economists, North-Holland, Amsterdam. Douglas P.H. (1976), The Cobb-Douglas production function once again: its history, its testing, and some empirical values, “Journal of Political Economy”, Vol. 84, s. 903–115. Feynman R.P. (2005), Przyjemność poznawania, Prószyński i S-ka, Warszawa. Hockuba Z. (2006), Złożoność a ekonomia: wybrane problemy. Uwagi na marginesie artykułu Williama Barnetta II, „Studia Ekonomiczne”, nr 3. Kasprzak W., Lysik B., Rybaczuk M.(1990), Dimensional Analysis in the Identification of Mathematical Models, World Scientific Pub Co Inc. (Dostępne też w Google Books: http://books.google.pl/books?id=A0FkivhdWl8C&pg=PP1&lpg= PP1&dq=Kasprzak,+Bertold+Lysik&source=bl&ots=4j7nq8xZ_f&sig=VkO35 sWBFjH8b1CG2Evndpr02WY&hl=pl&ei=V1qsToqgFsih4gS7g4GPDw&sa= X&oi=book_result&ct=result&resnum=1&sqi=2&ved=0CCEQ6AEwAA# v=onepage&q&f=false). Kasprzak W., Lysik B.(1978), Analiza wymiarowa w projektowaniu eksperymentu, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław. Kostro K. (2006), Barnett, szkoła austriacka a wymiary w ekonomii, „Studia Ekonomiczne”, nr 3. Kwaśnicki W., Zieliński M. (2006), Uwagi do artykułu Barnetta „Wymiary a ekonomia”, „Studia Ekonomiczne”, nr 3. Malawski A. (2006), Nieco hałasu o coś, czyli kilka uwag ad hoc o wymiarowości w ekonomii, „Studia Ekonomiczne”, nr 3. 12  Za:

Bogle (2009), s. 132–133.


170

Witold Kwaśnicki

Mises L. von (2007), Ludzkie działanie, Fijorr Publishing Company Warszawa. Panek E. (2006), Uwagi na marginesie artykułu W. Barnetta „Dimensions and economics: some problems”, „Studia Ekonomiczne”, nr 3. Phillips A.W. (1958), Relationship between unemployment and the rate of change of money wages in the United Kingdom 1861–1957, “Economica”, November, s. 283–299. Przyłuski K.M. (2006), Wymiary a ekonomia: nie ma problemu, „Studia Ekonomiczne”, nr 1–2. Samuelson P.A., Solow R.M. (1960), Analytical aspects of anti-inflation policy, „American Economic Review”, 50(2), s. 177–194. Żylicz T. (2006), Czy w ekonomii jednostki pomiaru coś znaczą?, „Studia Ekonomiczne”, nr 3.

Załącznik Wymiary w fizyce (Opracowane na podstawie: R. Resnick, D. Halliday, Fizyka dla studentów nauk przyrodniczych i technicznych, tom 1, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1975, s. 784–799). Układ SI (Système International d’Unités); zatwierdzony w 1960 r. Nazwa

Jednostka

Wielkość fizyczna

Metr

m

długość

Kilogram

kg

masa

Sekunda

s

czas

Amper

A

natężenie prądu elektrycznego

Kelwin

K

temperatura

Kandela

cd

natężenie światła, światłość

Mol

mol

liczność materii

Jednostki uzupełniające Nazwa

Jednostka

Wielkość fizyczna

Radian

rad

miara kąta płaskiego

Steradian

sr

miara kąta bryłowego

Informacje dotyczące jednostki (liczby niemianowane) m m [[rad rad]] = = ;;m EE = = [1] [1] m 2 m m2 [[sr sr]] = = >> 2 HH = = [1] [1] m m2


Problemy analizy wymiarowej w ekonomii

171

Przykładowe wielkości pochodne Wielkość

Nazwa

Oznaczenie

W jednostkach podstawowych

Siła

niuton

N

kg · m · s–2

Ciśnienie

paskal

Pa

kg · m–1 · s–2

Energia, praca

dżul

J

kg · m2 · s–2

Moc

wat

W

kg · m2 · s–3

Ładunek elektryczny

kulomb

C

A · s

Napięcie elektryczne

wolt

V

kg · m2 · s–3 · A–1

Pojemność elektryczna

farad

F

kg–1 · m–2 · s4 · A2

Rezystancja

om

X

kg · m2 · s–3 · A–2

Przewodność elektryczna

simens

S

kg–1 · m–2 · s3 · A2

Strumień magnetyczny

weber

Wb

kg · m2 · s–2 · A–1

Indukcja magnetyczna

tesla

T

kg · s–2 · A–1

Indukcyjność

henr

H

kg · m2 · s–2 · A–2

STRESZCZENIE Ekonomia głównego nurtu (a zwłaszcza ekonomia neoklasyczna) uznaje fizykę za swój metodologiczny wzorzec. Jeśli tak, to ekonomiści głównego nurtu, wykorzystując formalizm matematyczny do opisu zjawisk gospodarczych, powinni też przestrzegać analizy wymiarowej (czyli dokonywać tzw. rachunku mian). Dlaczego zatem ekonomiści tak bardzo stronią od analizy wymiarowej? Artykuł ten jest kontynuacją dyskusji na temat analizy wymiarowej w ekonomii, jaka toczyła się na łamach „Studiów Ekonomicznych” w 2006 roku. Po przedstawieniu problemów ze stosowaniem analizy wymiarowej w ekonomii dokonano krytycznej analizy tekstów polskich ekonomistów o analizie wymiarowej opublikowanych w latach 2006 i 2007 w „Studiach Ekonomicznych”. W trzeciej części artykułu opisano oryginalne wyniki prac Charlesa Wigginsa Cobba i Paula Howarda Douglasa z 1928 roku. Pokazano tam, jak bardzo obecne stosowanie funkcji Cobba-Douglasa we współczesnej literaturze i w podręcznikach ekonomii różni się od oryginalnej propozycji jej autorów. Słowa kluczowe: analiza wymiarowa, metodologia, funkcja produkcji, ekonomia matematyczna.


172

Witold Kwaśnicki

Problems of Dimensional Analysis in Economics ABSTRACT Mainstream economists (and especially neoclassical ones) treat physics as their methodological standard. Thus, apart from using mathematical formalism to describe economic phenomena, they should also comply with the dimensional analysis. Why do they shun it, then? This article is a continuation of discussions on dimensional analysis in economics presented in The Economic Studies in 2006 and 2007. It describes problems with the use of dimensional analysis in economics and proceeds to critical analysis of Polish economists’ opinions presented in the papers on dimensional analysis published in 2006 and 2007 in The Economic Studies. The third part of the paper presents the results of Charles Wiggins Cobb and Paul Howard Douglas research published in 1928. it also shows how modern use of the Cobb-Douglas function in contemporary literature and economics textbooks differs from the original proposal of Cobb and Douglas. Keywords: dimensional analysis, methodology, production function, mathematical economics. JEL Classification: A20, C10, C49, C51, C65, E10


Studia ekonomiczne 1 Economic studies nr 1 (LXXVI) 2013

Tomasz Żylicz, New Dimension of the Efficiency-Versus-Equity Debate Tomasz Żylicz*

NEW DIMENSION OF THE EFFICIENCY-VERSUS-EQUITY DEBATE INTRODUCTION For many years the efficiency-versus-equity debate has been an important economic issue. Far from being resolved, nevertheless it led to the conclusion that equity is compromised if efficiency is violated. To some extent both of them can be sought independently. This is reflected in the variety of Bergson-Samuelson social welfare functions. Many conflicting notions of equity are implied by alternative functions such as the utilitarian (Bentham), egalitarian (Rawls) or elitist (Nietzsche) – to quote just three classic examples. And yet it can be proved that any maximum of a Bergson-Samuelson social welfare function is attained in a Pareto optimum (Mas-Collel et al., 1995, p. 825). In other words, even though we may lean towards many different notions of equity, in any case it is impossible to maximize welfare unless the economy achieves efficiency. A slightly different conclusion is implied by Sen’s (1973) proposition to associate social welfare with a combination of average income (reflecting efficiency) and Gini index (reflecting equity). The two concepts are largely independent of each other and both of them are important for our perception of welfare. Until recently the problem seemed to have been solved. However, controversies over climate policy brought to the attention unresolved intergenerational equity issues. At the first glance, the problem is an old growth theory dilemma: present versus future consumption. This issue has been extensively studied by a number of economists over the second half of the 20th century, starting with von Neumann (1945-46), and Dorfman, Samuelson, Solow (1958). Intergenerational equity is *  University

of Warsaw.


174

Tomasz Żylicz

tackled by using an appropriate discount rate. After Ramsey (1928), future consumption is discounted by a social discount rate given by the formula: d = t + ng, where: d – social discount rate, t – pure time preference (human impatience), n – elasticity of the marginal utility of income, g – expected rate of growth of consumption. In important applications, such as e.g. climate protection, uncertainty regarding appropriate social discount rate invalidates key conclusions. For instance, by applying a very low discount rate (0.1%) Stern (2006) demonstrated that an immediate, aggressive reduction of carbon dioxide emissions is justified in terms of long run global welfare. At the same time, by applying a higher – but declining – discount rate (3% to 1%), Nordhaus (2007) argues that welfare maximization implies a much slower reduction schedule. Two issues emerge as key controversial questions that are fundamental for long term economic analyses. The first question is about sustainability; the second one – about discounting. Both will be addressed in turns in the remainder of the paper.

SUSTAINABILITY Sustainability – a catch word reflecting environmental concerns voiced in the so-called Brundtland Report (WCED, 1987) – was in fact introduced by John Hicks much earlier. In his Value and Capital (1939), there is a definition of income as a flow which can be continued. In other words, if one owns a house and sells it, then the revenue received is not an income, because it cannot be sustained in the future. In contrast, if one owns a house and rents it, then the rental payment is an income, since it can be enjoyed for ever (of course, subject to certain additional assumptions). According to WCED (1987), sustainability means “to meet the needs of the present without compromising the ability of future generations to meet their own needs”. It is easy to indicate unsustainable trajectories, but identifying sustainable ones is a controversial issue. A standard dynamic optimization problem refers to maximizing the sum of discounted utilities: W0 =

3

/ u t (1 + d) t,

t=0

where: ut denotes the utility enjoyed at3time t, and td denotes a discount rate. W0 = a / u t / (1 + d) + (1 - a) lim t " 3 u t, t = 0implied by this formula with a positive There is an inherent unsustainability d. Assuming that utility is an increasing linear function of the consumption of an exhaustible resource, then extracting a unit of this resource one year earlier


NEW DIMENSION OF THE EFFICIENCY-VERSUS-EQUITY DEBATE

175

increases the sum. Likewise, postponing an unavoidable damage one year later increases the sum too. Having noted that maximization of discounted utility contradicts sustainability, 3 economists startedW looking for optimization criterion. Perhaps the / = u t (an 1 +alternative d) t, 0 best known alternative ist = the 0 Chichilnisky criterion: 3

W0 = a / u t / (1 + d) t + (1 - a) lim t " 3 u t, t=0

for some a ! [0, 1]. If a prevailing weight in this combination is attached to the first element (the parameter a is close to 1), the result will be close to the conventional optimum, i.e. a development trajectory that may not be sustainable. If on the other hand a prevailing weight is attached to the second element (parameter a is close to 0), the result will depend on the welfare of distant future generations, and the present will be irrelevant. The essence of this approach is contained in the theorem (Chichilnisky, 1996), that any development paths satisfying any reasonable definition of sustainability can be derived from the Chichilnisky criterion, after having fixed certain weights a and 1–a, but the discount rate d cannot be constant over time; it should converge to zero. Hence, on the grounds of economic analysis intergenerational equity can be derived only as a very special case of an optimum resource allocation subject to certain arbitrary assumptions. The constancy of discount rates will be addressed in the next section. Here we will concentrate on the logic of taking an infinite series of utilities (whether discounted or not). The logic extrapolates decision making of an individual who makes an intertemporal allocation of his/her resources. In both formulae above, one assumes that society behaves like an infinitely living individual. This is questionable. Lionel Robbins (1932) convinced economists that economics is “the science which studies human behaviour as a relationship between ends and scarce means which have alternative uses”. There is also no doubt that people do discount when they make choices. What is questionable, however, is the extrapolation of this behaviour on the society, which lives longer than any discounting individual. Some people argue that this extrapolation is not justified (Roemer, 2011). Moreover discounting the future suggests that upcoming generations are assigned lower weights than the present one which offends ethical convictions of many people. On the other hand, Partha Dasgupta (2011) argues convincingly that assigning equal weights to different generations even if their production opportunities (technologies) are clearly not the same would be unreasonable. Therefore more theoretical analyses need to be carried out in order to see whether individual decision-making can serve as a prototype for intergenerational choices. Unfortunately, the issue cannot be resolved empirically, as long-term economic growth trajectories cannot be manipulated by researchers. In addition,


176

Tomasz Żylicz

sustainability is a fuzzy concept, since it cannot be applied unambiguously at non-global scales, i.e. when one sector (or region) free rides on another one.

DISCOUNTING Consciously or not, economists used some sort of discounting in order to derive intertemporal aggregates even in the 17th century. William Petty (1662) argued that the price of land is equal to 21 annual rental payments, since this is – on average – how long a man can cultivate a field while his son and his father are living together; a somewhat strange argument, but effectively it implies a discount rate of 4.76% (a capital of X gives an annual rental payment of R = Xd which means that X=R/d, and 1/21‡0.0476). Later on, discount rates were linked to rates of growth, as explained by the Ramsey formula. Joseph Schumpeter (1912) was perhaps the first economist to argue that the discount rate corresponds to the long run rate of growth of economy (in the Ramsey formula, this requires that t = 0 and n = 1). Several generations later this was a prevailing argument behind numerous economists’ conviction that a “justified” discount rate should be on the order of 3% or 4% (Weitzman 2001). While it is empirically clear that people discount the future in their decisions, the exact rate depends on various circumstances. Typically in rich economies, where all basic needs are satisfied, the social rate of discount is low, i.e. 3% or less. In contrast, in poor economies, where many basic needs are not satisfied, the social discount rate is much higher: saving for the future must appear very attractive if one is to postpone the consumption. The World Bank and other international financial institutions recommend to adopt a discount rate of at least 8% in order to assess investment projects in developing countries adequately. An essential question economists need to answer about discounting is whether d may change over time. Standard economic theory understood that for a given problem the social discount rate must be constant. This has been embedded in the so-called “time consistency” principle. The principle states that preferences with respect to an outcome do not change, whether they are stated now or in the future. Constant discount rate illustrates the time consistency rule, since (X/(1 + r)K)/(1 + r)N = X/(1 + r)K + N. In other words, the present value of X K + N years from now can be calculated as the present value of X K years from now and then as the present value of this intermediate result (K + N) – K remaining years (i.e. N years) from the intermediate moment. Of course, the formula does not work if there are different discount rates applied to the periods K + N and K. Dasgupta and Maskin (2005) explained why it is perfectly “rational” to apply different rates to time periods of different lengths. Moreover, the longer the time horizon of the analysis, the lower the discount rate is likely to be appropriate. The mechanism refers to the value of information. Let us assume that a 50-year problem is to be analyzed in two “instalments” 25-year long each. Is it reasonable


NEW DIMENSION OF THE EFFICIENCY-VERSUS-EQUITY DEBATE

177

to apply, say, 3% discount rates for each of the halves, and, say, 1% for the entire period? It clearly violates the time consistency principle that economists are used to. Nevertheless the positive answer has an easy intuitive interpretation. Namely, dividing the long period (of 50 years) into the shorter halves (25 years each) implies that a decision can be taken in “instalments”. By doing so, the decision maker buys time, and in the middle of the period benefits from additional information that was not available at the beginning of the period. Thus a rational decision with respect to the entire period does not have to be a simple sum of what emerges as rational decisions for both of the smaller parts. This argument explains why discount rates may decline over time; reduced uncertainty makes people less impatient with respect to distant future consumption – they do not support short run projects unless these provide them with high returns, but they are willing to support long run projects which provide them with lower returns. This mechanism was implemented by Nordhaus (2007) in order to check the efficiency of climate protection measures whose effectiveness can be appreciated by future generations. There are many patterns of declining discount rates. For mathematical reasons, it is convenient to assume that they decline like in a hyperbolic function f(x) = 1/x. Consequently, “hyperbolic discounting” was analyzed by Dasgupta and Maskin (2005) as a special case of human behaviour consistent with the hypothesis which links people’s impatience to the time interval involved in decision making.

SUMMARY AND CONCLUSIONS Climate change debates have revived the old efficiency-versus-equity controversy. The issue seemed to have been discussed thoroughly, pointing to the conclusion that a preference assigned either to efficiency or to equity cannot be justified on scientific grounds. It merely reflects the political preference of discussants: some insist that efficiency is of paramount importance as inefficient solutions compromise equity; others emphasize that without a sense of equity people refuse to work so that efficiency is compromised. Debating climate protection measures introduced an extremely long time horizon. In the past, analyzing intergenerational allocation of resources was considered of academic interest only. The global climate debate revealed that intergenerational equity is of political importance. There is a paramount distinction between intragenerational and intergenerational equity. Both are important and difficult to address. Nevertheless the former can be addressed in the framework of functioning democratic systems, at least in principle. In contrast, there are no known democratic systems to address the latter. For obvious reasons, future generations cannot have true representation even in a democratic system. Experimenting with children votes or environmental “ombudsmen” cannot change this in a meaningful way. The


178

Tomasz Żylicz

well-being of future generations depends on the mercy of the present generation. The only difference people who are exceptionally sensitive can make is enhancing the awareness of intergenerational equity in economic analyses. The last decades of the development of economic theory put two new concepts in spotlight: sustainability and hyperbolic discounting. Both of them revive the efficiency-versus-equity debate. Sustainability demonstrated that some development patterns considered feasible in fact violate a criterion that many people take as indispensable. It would be difficult to argue whether sustainability is a factor of efficiency or equity. Sustainability probably affects both. Unsustainable paths of development are likely to waste resources thus compromising efficiency. On the other hand, unsustainable paths of development may violate intergenerational equity which is a special case of equity in general. Discounting is a method of comparing costs or benefits that appear in different moments of time. As it is a technique of analyzing intergenerational distribution, it obviously affects equity. At the same time, it helps to identify projects that improve rather than impair efficiency. Hyperbolic discounting takes into account availability of information. The fact that it assumes low discount rates for long time horizons – much longer than what can be revealed by studying human behaviour – partially incorporates empirical findings and partially reflects theoretical considerations related to the availability of information.

REFERENCES Chichilnisky G. (1996), Sustainable development: An axiomatic approach, “Social Choice and Welfare”, Vol. 13(2), 219–248. Dasgupta P. (2011), The ethics of intergenerational distribution: Reply and response to John E. Roemer, “Environmental and Resource Economics”, Vol. 50, No. 4, 475–493. Dasgupta P., Maskin E. (2005), Uncertainty and hyperbolic discounting, “American Economic Review”, Vol. 95(4), 1290–1299 Dorfman R., Samuelson P.A., Solow R.M. (1958), Linear Programming and Economic Analysis, McGraw Hill, New York. Hicks J.H. (1939), Value and Capital: An Inquiry into Some Fundamental Principles of Economic Theory, Clarendon Press, Oxford. Mas-Collel A., Whinston M.D., Green J.R.(1995), Microeconomic Theory, University Press, Oxford. Neumann J. von (1945-46), A model of general economic equilibrium, “Review of Economic Studies”, Vol. 13, 1–9. Nordhaus W.D. (2007), A review of the Stern review on the economics of climate change, “Journal of Economic Literature”, Vol. 45(3), 686–702. Petty W. (1662), A Treatise on Taxes and Contributions, London. Ramsey F. (1928), A mathematical theory of saving, “Economic Journal”, Vol. 38, 543–559.


NEW DIMENSION OF THE EFFICIENCY-VERSUS-EQUITY DEBATE

179

Robbins L. (1932), Essay on the Nature and Significance of Economic Science, Macmillan, London. Roemer J.E. (2011), The ethics of intertemporal distribution in a warming planet, “Environmental and Resource Economics”, Vol. 48, No. 3, 363–390. Schumpeter J.A. (1912), Theorie der Wirtschaftlichen Entwicklung, Duncker and Humblot, Leipzig. Sen A. (1973), On Economic Inequality, Norton, New York. Stern N. (2006), Stern Review on the Economics of Climate Change, Cambridge University Press. WCED (1987), Our Common Future, World Commission on Environment and Development, Oxford University Press. Weitzman M.L. (2001), Gamma discounting, “American Economic Review”, Vol. 91, 260–271.

Nowy wymiar w dyskusji nad efektywnością i sprawiedliwością STRESZCZENIE Trwająca od dawna dyskusja na temat efektywności i sprawiedliwości uzyskała nowy wymiar w trakcie ostatniej dekady. Okazało się bowiem, że niektóre spośród problemów globalnych – takich jak zmiany klimatyczne – potrzebują wyjątkowo długiego horyzontu czasu, co wymaga nowego spojrzenia na sprawiedliwość międzypokoleniową. Wywołało to potrzebę nowego spojrzenia na analizę ekonomicznych kosztów i korzyści. W artykule podjęto dwa problemy wymagające szczególnego zainteresowania: kryteria dobrobytu dla długookresowych ścieżek rozwoju oraz stopy społecznego dyskonta. Słowa kluczowe: sprawiedliwość międzypokoleniowa, trwałość rozwoju, dyskontowanie.

ABSTRACT The old efficiency-versus-equity debate acquired a new dimension during the last decade. It turned out that some of the global problems – including climate change – imply a very long time horizon which puts intergenerational equity at the core. This called for a totally new approach to cost-and-benefit analysis. The paper looks at two issues that require careful scrutiny: welfare criteria for long time trajectories and social discount rates. Keywords: intergenerational equity, sustainability, discounting. JEL Classification: A13, D61, D64, Q54, Q5



UWAGI REDAKCYJNE 11

Redakcja przyjmuje do publikacji artykuły w języku polskim i angielskim.

11

Wszystkie artykuły są poddawane recenzji.

11

Redakcja nie przyjmuje artykułów opublikowanych przez inne wydawnictwa.

11

Redakcja prosi o przesyłanie artykułów na adres e-mail czasopisma: studia. ekonomiczne@inepan.waw.pl. Objętość artykułów (łącznie z tabelami, rysunkami i bibliografią) nie powinna przekraczać 25 znormalizowanych stron (45 tysięcy znaków bez spacji). Redakcja zastrzega sobie prawo dokonania w nadesłanych artykułach skrótów, poprawek redakcyjnych i innych zmian zgodnie z wymogami czasopisma.

11

Przypisy należy umieszczać na dole strony, a odnośniki bibliograficzne w tekście, na końcu zdania w nawiasie okrągłym (autor, rok wydania, numer strony).

11

Autorzy są proszeni o podanie tytułu naukowego oraz adresu zwrotnego do korespondencji (z adresem e-mailowym).

11

Razem z artykułem należy przesłać jego streszczenie w języku polskim i angielskim, w objętości 1/2–2/3 strony maszynopisu. Streszczenie powinno składać się z czterech części: celu pracy (purpose), wskazania wykorzystanej metodologii badawczej (methods), opisu uzyskanych wyników (results) oraz wniosków (conclusions). Streszczenie powinno również zawierać słowa i zwroty kluczowe (keywords) w języku polskim i angielskim, klasyfikację JEL oraz pełną afiliację autora (wraz z adresem macierzystej jednostki naukowej).

11

Przesyłając artykuły do publikacji, autorzy wyrażają zgodę na umieszczenie artykułu w pełnej wersji tekstowej wraz ze streszczeniami w języku polskim i angielskim w archiwum na stronie internetowej czasopisma oraz w internetowej bazie IDEAS RePEc (Research Papers In Economics), a także na wprowadzenie angielskiego streszczenia do internetowej bazy danych czasopisma „The Central European Journal of Social Sciences and Humanities” (CEJSH) oraz upoważniają Redakcję „Studiów Ekonomicznych” do uzgodnienia z CEJSH ostatecznego tekstu streszczenia.

Redakcja „Studiów Ekonomicznych” Instytut Nauk Ekonomicznych PAN Pałac Staszica (pok. 22) ul. Nowy Świat 72, 00–330 Warszawa, tel. (22) 657 27 90 e-mail: studia.ekonomiczne@inepan.waw.pl „Studia Ekonomiczne” zamawiać można listownie lub faxem pod adresem: Instytut Nauk Ekonomicznych PAN, Biblioteka ul. Nowy Świat 72, 00–330 Warszawa fax (22) 657 28 04



1/2013

STUDIA EKONOMICZNE

9

770239

641008

ECONOMIC STUDIES nr 1 (LXXVI) 2013

ISSN 0239–6416

Cena 30,00 zł (w tym 5% VAT) Nakład 200 egz.

STUDIA EKONOMICZNE • ECONOMIC STUDIES

Instytut Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk Pałac Staszica ul. Nowy Świat 72 00-330 Warszawa www.inepan.waw.pl

INSTYTUT NAUK EKONOMICZNYCH POLSKIEJ AKADEMII NAUK

WARSZAWA 2013


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.