Dzieci pustyni. Pamiętnik matki zastępczej

Page 7

i interesowały środowiska, w jakich się wychowywali. Życie właśnie zweryfikowało moje dążenia. Skończyłam studia ekonomiczne i całe zawodowe życie spędziłam za biurkiem. Teraz, mając więcej czasu, myślę sobie: Może u schyłku życia da się choć namiastkę pragnień spełnić? Pomysł jest, ale jak go zrealizować? Od wielu lat mam przyjaciółkę, która pracuje w ośrodku adopcyjnym. Przy okazji spotkania pytam ją o możliwości zostania rodziną zastępczą. Jestem osobą rozwiedzioną, mam dorosłą córkę, która deklaruje ewentualną pomoc. Mam wokół siebie mnóstwo życzliwych ludzi. Może się uda. Przyjaciółka informuje mnie, że trzeba przejść szkolenie dla rodzin zastępczych, spełnić warunki lokalowe. Trzeba zapewnić dzieciom godziwe warunki egzystencji, zebrać niezbędne dokumenty i czekać. No cóż... Szkolenie zaczyna się na początku 2005 roku. Idę, zapisuję się, spełniam warunki, więc rozpoczynam. Poznaję nowych ludzi tak samo wrażliwych na los dzieci jak ja. Mają podobną motywację: chcą otworzyć własny dom dla cudzych dzieci, które jako jedyne ssaki same, bez pomocy innych ludzi nie przetrwają. W trakcie szkolenia dowiaduję się, że istnieje forma rodziny zastępczej o charakterze pogotowia rodzinnego – decyduję się: tak, to jest to, co chciałabym robić. Krótkoterminowa opieka nad dziećmi potrzebującymi w danym czasie ciepła rodzinnego, przytulania, wysłuchania lub pokazania, jaki może być dom, jakże inny od ich rodzinnego, w którym dominowały często alkohol, przemoc, znieważanie, poniżanie. Szkolenie trwa kilka miesięcy. Są zajęcia z pedagogami, psychologami, pracownikami socjalnymi, radcą prawnym i praktykami. Od specjalistów ciągle słyszę pytanie: Co było motywem do podjęcia decyzji o prowadzeniu pogotowia? Odpowiadam standardowo: Lubię dzieci, chcę im pomagać, mam duży potencjał energii, sił witalnych itd. Później dopiero kołacze mi w głowie myśl, że może głównym motywem podjęcia takiej decyzji jest nie do końca zrealizowane macierzyństwo. Wychowałam wprawdzie córkę, ale nigdy nie rodziłam, nie byłam w ciąży. A tu w realnym świecie matki rodzą i porzucają swoje dzieci. Może dlatego chcę się nimi zaopiekować, dać im poczucie bliskości, bezpieczeństwa i pokazać, że nie są pozostawione same sobie. Podczas szkolenia dużo się też mówi na temat rozstań – jest to kluczowy problem pogotowi rodzinnych: jak nauczyć się rozstawać z dziećmi przyjętymi do naszego domu? Na poziomie emocjonalnym wydaje się to bardzo trudne, ale mówi się o tym wiele, więc każdy z nas ufa, że da radę. ~8~


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.