jak, bardziej bluesowy, "Hot Driver", zadziorny "Dirty Girls Island" czy "Bertha Rottenfold". Drugi album "She's On Her Period" to dla Overdrivers już coś na miarę "For Those About To Rock (We Salute You)": najwyraźniej stworzony już z pewnym wyrachowaniem, nie tak jednorodny stylistycznie, a jako całość mniej udany od debiutu. Stąd bardziej metalowe akcenty ("The Best Blowjob In History"), jeszcze większa dawka melodii ("Show Your Boobies") czy nawet swego rodzaju eksperymenty (kojarzący się ze Status Quo instrumental "Bottoms Up"). Jednak mocy, a przy okazji i pomysłów, nie starczyło niestety na wszystkie utwory, co bardzo doskwiera w piekielnie monotonnym "Mister Moo" czy typowym wypełniaczu "High Mountains". Są tu też jednak i świetne utwory utrzymane w stylistyce AC/DC, z tytułowym i "King Arthur" na czele, tak więc: "She's On Her Period": (4)/ "Rockin' Hell": (4,5). Wojciech Chamryk
Pandemic Outbreak - Skulls Beneath The Cross 2021 Awakening
Po wydanych w latach 2016-18 EP "Rise Of The Damned" i "Collecting The Trophies" Pandemic Outbreak wraca z debiutanckim albumem. Wcześniej ta pomorska grupa poruszała się w stylistyce siarczystego speed/thrash metalu z elementami crossover, obecnie brzmi jednak zdecydowanie mocniej, wręcz brutalniej, proponując mocarny death/thrash, taki trochę w stylu sceny z Florydy przełomu lat 80. i 90. Jest więc nad wyraz surowo i konkretnie, ale też i całkiem technicznie, szczególnie w tych wolniejszych utworach czy partiach ("Infected Identity", "... In The Name Of God", "Ritual Annihilation"). Tym szybszym numerom, szczególnie "Along The Stream" czy "Obliterated Past" też jednak niczego nie brakuje, a i starsze, wydane już wcześniej utwory "Rise Of The Damned" i "Human Trophy" również zyskały w nowych aranżacjach na intensywności. Bodaj najbardziej podręcznikowym przykładem obecnej przemiany Pandemic Outbreak jest "Personification Of Evil (F.F.F.)", świetnie łączący deathową moc z thrashowym pędem, a z tych bardziej jednoznacznie thrashowych utworów najbardziej podoba mi się tytułowy. No i ciekawostka, bo wydawcą "Skulls Beneath The Cross" jest chińska wytwórnia
218
RECENZJE
Awakening Records, co jest kolejnym potwierdzeniem prawdziwej ekspansji mocnej muzyki w tym kraju - dobrze, że prowadzący ją Li Meng po zespołach z Hiszpanii i Francji docenił też gdańską ekipę, bo są tego warci. (5) Wojciech Chamryk
Pentesilea Road - Pentesilea Road 2021 Self-Released
Do post-progresywnej podróży drogami niewidzialnego miasta zapraszają Włosi z Pentesilea Road. Ich debiutancki longplay wypowiada posłuszeństwo i wyraża protest przeciwko zgubnym regułom współczesnego świata. Tak jak przeciwieństwem zastanego porządku nie musi być wcale chaos, tak też muzyka grana z ambicją wykraczania poza ramy typowego progresu (sic!) niekoniecznie musi trącić chimerycznie utućkaną maszkarą. Wystarczy podjąć Pentesileę, aby się o tym przekonać. W celu zobrazowania "niewidzialnego miasta", na okładce albumu przedstawiono zdjęcie z islandzkiego Półwyspu Snaefellsnes uzupełnione o skromniejszą, ale latającą wersję Inntel Hotelu z północnoholenderskiego miasteczka Zaandam. Gwałtownie zmianna dynamika tej muzyki koresponduje również z faktem, że Pentesilea została zamordowana podczas Wojny Trojańskiej przez najznakomitszego wojownika Starożytnej Grecji Achillesa. Nie zawiedziemy się, gdy damy jej szansę, ponieważ momentalnie oczaruje nas ona swą fantastycznie asymetryczną urodą. Wszystkie utwory składające się na opisywany album są bogate aranżacyjnie, a jednocześnie skomponowane ze smakowitym umiarem. Cóż, Włosi doskonale wiedzą, że zazwyczaj wykwintna potrawa wcale nie pozostawia po sobie przyjemnego odczucia, gdy przeżremy jej zbyt wiele. Co przesadzone, to niestrawne. A co zbyt techniczne, to zbyt zamulone. Tymczasem majestatyczna Pentesilea jest zgrabna. Wyważyła proporcje, zadbała o pozytywne wrażenie. Wyszczotkowała zęby, uczesała rzęsy, przywdziała czystą kołczugę. Dopiero wówczas podsunęła nam krążek, abyśmy jej posłuchali. Pierwszy utwór "Memory Corners" uderza z werwą i impetem właściwym ostatnim dokonaniom Deep Purple, aby dopiero w trzeciej minucie pokazać bardziej subtelne oblicze - solówka gitarowa stopniowo wprowadza tam odjechaną przestrzeń, w ramach której
poszczególne instrumenty zrywają się do ożywionej improwizacji. Drugi kawałek "Stranded" łączy ciężkie riffy gitarowe z prężnymi partiami klawiszy, ale również zachwyca klimatycznym zwolnieniem w środkowej części. Prawdopodobnie żadne akustyczne intro nie podołałoby wprowadzeniu metalowców w omawiany świat. Przeciwnie, metalowcy potrzebują dynamicznej jazdy na powitanie, żeby od razu poczuć się jak w domu, a dopiero potem wsłuchać w bardziej eksperymentalne motywy. Podobną konwencję obrało "Spectral Regrowth" - najpierw agresywny groove, później fushion jak u Jeff Becka, ale dalej powrót do metalowgo uderzenia z instrumentalnym rozmachem. "Stains" jest już w całości progresywno - progresywne, ale dla przeciwwagi pierwszą połowę "Give Them Space" odkręcono na setkę; przypomina mi to o islandzkim Ring Of Gyges, przy czym tamci są zapatrzeni w Haken. Nie jestem pewien, czy druga połowa "Give Them Space" nie powinna zostać wydzielona jako oddzielny track, bo jest po prostu kompletnie inna i brakło pomiędzy nimi płynnego przejścia. Spośród spokojniejszych fragmentów najbardziej podoba mi się chyba "The Psychopathology Of Everyday Things" z tymi wszystkimi niesamowitymi klawiszami, choć i tam nie brakuje wyrazistego riffu gitarowego oraz zdecydowanych uderzeń perkusji. Utwór tytułowy pomimo swej intensywności nie wydaje się najbardziej reprezentatywny ani chwytliwy i nie zdziwiłbym się, gdyby został napisany jako jeden z pierwszych. Gościnnie udzielający się Ray Alder nie wybija się na tle muzycznego krajobrazu. Owszem, znakomicie zaśpiewał w dwóch udanych utworach, ale uwydatnił przy okazji, że cały album nie odstaje poziomem od dokonań Fates Warning ani Redemption, ponieważ jego obecność na "Noble Art" i "Shades Of The Night" nie umniejsza jakości pozostałym kawałkom (w których jego głos już się nie pojawia). Z drugiej strony, popularne stacje radiowe mocno poprawiłyby jakość repertuaru, gdyby puszczały "Noble Art" tak ze cztery razy dziennie. Podsumowując, "Pentesilea Road" to ciekawa propozycja dla wszystkich fanów dobrej muzyki. (4) Sam O'Black Performed - Moronia 2021 Slovak Metal Army
Performed to zespół doświadczony, istniejący z przerwami od 2003 roku, spodziewałem się więc po jego studyjnym debiucie czegoś lepszego. Tymczasem to poprawny, nieźle zagrany thrash i nic więcej. Tym bardziej to dziwne, że część utworów liczy już sobie nawet kilkanaście lat, panowie mieli
więc naprawdę sporo czasu na dopracowanie tego materiału. Niestety, ograniczyli się do roli pozbawionych inwencji naśladowców Megadeth ("War", "Killing Past") czy Voivod (instrumentalny "Uzzur", "Thick Fume Of Dependencies"), co trudno poczytywać za atut. Są też próby dodania czegoś od siebie (niezły opener "Good Mood Stealer", mroczny utwór tytułowy), ale jako całość "Moronia" to typowy produkt dla mniej wymagających słuchaczy. (2,5) Wojciech Chamryk
Persuader - Necromancy 2020 Frontiers
Persuader mierzy się wciąż z dziwnym mitem na swój temat, jakoby to była szwedzka wersja wczesnego Blind Guardian. Zapewne na tę opinię wpływ miały rzeczywiste guardianowe inspiracje, zwłaszcza na drugiej i trzeciej płycie i nade wszystko udział wokalisty Persuader, Jensa Carlssona, w prawdziwej kopii starego Guardiana - Savage Cicus. Wielu fanom tak się jego wokal z dawnym Hansim skleił, że zaczął rzutować na wszystko, co Jens zaśpiewa. Prawda jednak jest taka, ze Persuader to raczej strzępy Blind Guardian na melo-deathowym fundamencie, niż wierna kopia pierwszych krążków Niemców. A ponieważ Persuader płyty wydaje rzadko, fakt ten umyka słuchaczom i co rusz nowy Persuader ogłaszany jest jako "długo wyczekiwany kolejny stary Guardian". Długie przerwy między krążkami Szwedów - zwłaszcza ostatnio wynikają z charakteru grupy. Muzycy nie tworzą zawodowego zespołu, grają "po godzinach", a najdłuższa, bo ośmioletnia, przerwa podyktowana była względami rodzinno-rodzicielskimi. Być może właśnie w tej "amatorskiej" formie tkwi siła Persuader. Zespół nie jest związany kontraktami wymuszającymi płytę co dwa lata, a to skutkuje swobodą w komponowaniu. Persuader tworzy i nagrywa wtedy, kiedy ma na to ochotę. I taki właśnie jest album "Necromancy" - oparty na dwóch wspomnianych podwalinach: stylistycznie