What if angels really did breed with humans? Poniższy wywiad był dla mnie dość wyczerpujący do przetłumaczenia i zredagowania. Ilość zwrotów specjalistycznych, nazw własnych oraz zapożyczeń z innych języków była dość duża. Jednocześnie był bardzo ciekawy oraz pouczający - choć na początku może odstraszyć długością wstępu. Ale przechodząc już do meritum: o zespole i o początkach swojej kariery w muzyce ciężkiej opowie nam więcej perkusista i wokalista Sue's Idol, Shane Wacasterfor. HMP: W 1982, utwór "Fighting Backwards" stworzony przez Pandemonium pojawił się w pierwszej edycji kultowej kompilacji "Metal Massacre" i wydawało się, że ta grupa jest na dobrej drodze do sukcesu. Zespoły, które znalazły się na niej są obecnie uznawane za zapomniane klasyki… tak więc czemu sama grupa nie przetrwała do dnia dzisiejszego? Shane Wacasterfor: Pandemonium, tak jak wiele innych zespołów z lat '80 grało to, co obecnie nazywamy tradycyjnym heavy metalem, odrzucając możliwość przystosowania się do tej eksplozji popularności grunge. Nie chciałem grać "grunge" tak czy siak, ponieważ ten gatunek do mnie nie trafiał. Przybyłem do Seattle w przeddzień Nowego Roku 1990. Miałem wtedy
mogłem sobie wyobrazić. Nasz pokój dzienny był na scenie, udekorowany czarno-białym podestem na perkusję i rampami, które mogłeś zobaczyć na kilku występach z Los Angeles. Grali oni na tej scenie z Lizzy Borden, WASP, Armored Saint, Metalliką, Slayer'em i mieli milion ciekawych historii. Byłem jak dziecko, którego marzenie było właśnie spełniane! Pamiętam, jak jednego dnia odpowiadałem na telefon, po drugiej stronie był Mike Inez pytający się o Dave'a bądź Eric'a. Mike był wtedy basistą w zespole Ozzy'iego i zaprosił nas na ich występ, który zakończył się naszym trzygodzinnym spotkaniem za kulisami. Dave, Eric, ja, Mike i Zakk słuchaliśmy historii o pracy w Tower Records w Los Angeles. To była dla mnie
Foto: Sue’s Idol
20 lat i spałem na kanapie w domu przyjaciela. Odpowiedziałem na reklamę zespołu z Los Angeles, goście z Metal Blade poszukiwali perkusisty, zaś mój znajomy Jeff zawiózł mnie na spotkanie z Dave Resch'em, które miało miejsce w jego domu. Dave zapoznał mnie z Eric'iem. Dali mi kasetę z sześcioma utworami Pandemonium do nauczenia się i powiedzieli żebym wrócił za tydzień na próbę. Pracowałem jako dekarz w tym czasie, tak więc codziennie brałem radio do pracy i doprowadzałem wszystkich do szaleństwa puszczając im ciągle te utwory. Powróciłem, mieliśmy sesję z "Cold Night", "The Will to Kill", "Snowblind" oraz "Imprisoned by the Snow" i od razu po tym miałem okazję grać koncert, tak więc przeniosłem się z nimi parę miesięcy potem. Ci goście wtajemniczyli mnie bardziej w biznes muzyczny, o wiele bardziej niż
106
SUE’S IDOL
surrealna chwila, jednak Eric dał mi dobrą wskazówkę, za którą zawsze podążałem. Powiedział on: "Gwiazdy rocka są ludźmi. Nie traktuj ich jak gwiazdy rocka, ponieważ robią dokładnie tą samą robotę, tylko komuś się udaje, a komuś wprost przeciwnie". Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Napisaliśmy tuzin kawałków lub więcej i weszliśmy do studia w czerwcu '92; do tego dużego domu z basenem krytym. Nagraliśmy dema siedmiu utworów w cztery dni na jedną półcalową kasetę, a nasz materiał został całkiem porządnie zmiksowany przez gościa o imieniu Freddy, a nasz agent poszedł z tym nagraniem do wydawnictw ale one wszystkie odpowiedziały to samo: "To nie jest grunge". Jeśli byłeś zespołem, który znalazł się w Seattle w '92 roku i jeśli nie zacząłeś grać grunge, to kończyło się na graniu klasyków rocka w barach, tylko po to by prze-
trwać jako zespół. Metal zszedł do podziemia, zaś my przeczekaliśmy ten okres. Wciąż jestem przekonany, że jeden z utworów, który nagraliśmy na demie, zatytułowany "All This Time" mógł być przebojem, nawet dzisiaj. To naprawdę lipa, że wiele wspaniałych talentów jest pomijanych, tylko dlatego, że nie wkomponowują się w nowy nurt. Parę zespołów, które już zajęły swoją pozycję i które pozostały wierne swoim przekonaniom, wydały swoje najlepsze dzieła, które trafiły do głuchej widowni. Czymś, czego nie mogę pojąć, jest to dlaczego Metal Church jest pomijane przy opisie sceny Seattle, lub czemu są pomijane takie zespoły jak Forced Entry, Sanctuary, The Accused czy nawet wczesne Queensryche. Jak dla mnie, te zespoły miały równie interesujące brzmienie i wkład w muzykę ciężką. Tak więc zeszliśmy na ubocze i graliśmy w klubach przez miesiące, jako Spellbinder wykonując covery. Teraz jest to całkiem zabawne, ponieważ mówiąc to przypominam sobie jak widziałem ich w filmie dokumentalnym "The Decline of Western Civilization Pt. II". Pandemonium rozpadło się w późnych latach '80 bądź we wczesnych '90. Sue's Idol powstał około 15 - 20 lat potem. Czy możesz opowiedzieć więcej o tym czasie w Twoim życiu? Tak więc, opuściłem Pandemonium w '94 i grałem koncerty z paroma innymi zespołami w Seattle zaś Pandemonium jeszcze działało przez jakiś czas, aczkolwiek nie wiem dokładnie kiedy się rozeszli. Skończyłem w zespole złożonym z paru kolesi którzy byli w amerykańskim lotnictwie. Przekonywali mnie do tego abym również poszedł do lotnictwa, no i się zgodziłem. Wytłumaczyłem rekruterowi, że chcę być inżynierem dźwięku, jednak powiedział, że w lotnictwie nie ma takiej roboty. Nie miał racji, oni zasadniczo mają inżynierów dźwięków, jednak ja nie wiedziałem tego wtedy i wybrałem konserwację elektroniki… skończyłem w Kalifornii, Anglii, Turcji, Afganistanie, Arabii Saudyjskiej, Kuwejcie, Rumunii, Iraku i tam jeszcze gdzieś stacjonowałem w Las Vegas w 2006 roku. Miałem okazję zagrać na perkusji może trzy razy w ciągu dziesięciu lat! Możesz opowiedzieć więcej o Dan'ie Dombovy'm? Jak rozpoczęła się wasza współpraca? Dan i ja znamy się już jakiś czas. Chodziliśmy razem do liceum i fałszowaliśmy do "Seek And Destroy" na składaku z Rogers/Apollo z rozwalonymi cymbałkami i 25 watowym wzmacniaczem Gorilla, kiedy mieliśmy 16 lat! Znaliśmy również Toby'iego Knappa ze szkoły, co było dość dziwnym zbiegiem okoliczności, żeby ten talent muzyki ciężkiej pochodził z 14 tysięcznego miasta położonego w północnym Wyoming. Graliśmy każdy w paru zespołach przez parę lat, zanim Dan i ja wyruszyliśmy do Los Angeles z naszym zespołem Mystic Rose i próbowaliśmy szczęścia. Graliśmy w oczywiście w Whiskey, Gazarri'm, the Roxy, Chex, FM Station i tak dalej. Nasza salka prób była umieszczona w starej chłodni, obok torów kolejowych w Venturze. Dan zasadniczo żył z nami (Pandemonium) w Seattle przez jakiś czas. Przenosząc się szybko w 2006r., muszę powiedzieć, że skończyło się na tym, że mieszkaliśmy z kilometr od siebie w Las Vegas. Spotykaliśmy się na paru próbach i próbowaliśmy nagrywać utwory na Boss 1600CDR. Nasze nagrania dały całkiem dobre rezultaty, jednak przekroczyliśmy możliwości tej 16 ścieżkowej maszyny. Potem dostałem rozkazy przeniesienia do Maryland na trzy lata, a następnie miałem szczęście powrócić do Las Vegas w 2012r., tak więc wtedy utopiłem całą moją forsę w ProTools, parę mikrofonów, komputer, interfejs i siedziałem z poradnikiem dotyczącym