Daj głos! Poznańska scena slamerska w 2021 roku

Page 1

Autor

Tytuł Autor

1



Autor

Tytuł Autor

3

Plac Wolności, Poznań 2021



Autor

Tytuł Autor

5


Copyright by autorki i autorzy publikowanych utworów Copyright by Dagmara Świerkowska Copyright for this edition by Fundacja KulturAkcja

Redaktorka merytoryczna: Dagmara Świerkowska Redaktor językowy: Wojciech Kobus

Fotografie: Marta Wieczorek Projekt graficzny, skład i łamanie: Dagmara Świerkowska Wzór na okładce: Pies Freud (@jam_freud)

Wydanie elektroniczne 2021

Wydawca Fundacja KulturAkcja fundacjakulturakcja@gmail.com

Publikacja powstała w rama projektu „Literufka: poznańska przestrzeń slamu BIS” dofinansowanego przez Wydział Kultury Urzędu Miasta w Poznaniu


Autor

Da

Tytuł Autor

gmara ŚWIE BOJA RKOWSKA 8 Paweł RS K

I (Pablo

Pres le

12

y)

5G ROWSKA 2 g EN D Bru mansya 18 Micha lina C 34 LAK

tko w

a

ila SZYMKOWIA K 46

KOKOSZK

A 48Tom

y 49 Tralalin 50 Magdalena TYS ZECKA 5

4

M

ag

a

Kam 45

m

Martyna ROGACK

4 Tama 2 S mu tny Tuńczyk 4 ra T i

sz

z W

os

i

dalena WALUSIAK 59 Wania Łania 64

By

d g o s zc z

M

A

38

RA 4 O K I S Patrycja

Z 33 Mikołaj MUSIE JAS E SY

no

26

Michał GRZEBIE

a kopant ni28 M r a o n ik 7M a NIAK2

na

6 8

Mikołaj WYSOCKI 70

7


Dagmara Świerkowska

Wibracja liczby 21 Jeśli ufać gwiazdom - to musiał być udany rok, w końcu dwadzieścia jeden to liczba magiczna. W wypadku slamu poetyckiego za jej niezwykłością stoi praca środowiskowa wielu osób związanych ze sceną slamerską w Polsce. Początek 2021 roku to oczekiwanie na Paszport Polityki dla Patrycji Sikory, która od kilku lat jest obecna w przestrzeni poznańskiego slamu i silnie oddziałuje na kolejne osoby, które od slamerskiego performansu oczekują szczerości i społecznego zaangażowania. Choć nagroda trafiła finalnie do Miry Marcinów, to nominacja dla książki Instrukcji dla ludzi nie stąd Sikory, w której dostrzec można refleksy slamerskich wystąpień autorki, stała się momentem przełomowym - pokazała osobom slamerskim, że warto pisać o swoich doświadczeniach, należy kierować się emocjami i trzeba wykorzystywać twórcze pisanie do wyrażania niezgody. Styczeń 2021 roku to również informacja o sukcesie Weroniki Lewandowskiej, której wiersze można było usłyszeć na polskich i zagranicznych turniejach slamerskich kilka lat temu. Na bazie wiersza slamerskiego Nocc stworzyła ona (wraz z Sandrą Frydrysiak) animację VR o takim samym tytule (VR Noccc). Film został zakwalifikowany do projekcji podczas Sundance, najważniejszego festiwalu kina niezależnego. To pokazuje, że życie utworu slamerskiego wcale nie musi się skończyć podczas turnieju czy turniejów, ale może stworzyć kolejną możliwą drogę rozwoju osobom, które zanurzyły się w świat poezji dźwiękowej czy audiowizualnej. Trudno nie wspomnieć o projektach popularyzujących slam poetycki, które pojawiły się jako oddolne inicjatywy w różnych miejscach Polski i świata. Prężnie działa Bingo Slam, audiowizualny, polsko-francuski projekt slamerski koordynowany przez Lilę Roty. Spoken wordowe, dwujęzyczne (j. polski i j. francuski) wydania motywują polskich twórców nie tylko do kreatywnego pisania, ale też próby wizualnego ujęcia swoich wypowiedzi.


9

W połowie roku ruszył pierwszy slamerski podcast dostępny na Spotify, czyli Atomowy Slam, w którym Michał Grzebieniak (znany ze sceny wrocławskiej, choć pojawiający się na slamach poetyckich w innych polskich miastach) rozmawia z polskimi slamerami i slamerkami o ich twórczych motywacjach, turniejowych strategiach oraz życiu codziennym. Audycji slamerskich można posłuchać również w warszawskim Radiu Kapitał za sprawą Moniki Marianny Błaszczak i programu Poezją, w którym można posłuchać nagrań osób slamerskich. W 2021 roku doczekaliśmy się również funkcji naczelnego kronikarza turniejów slamerskich w Polsce. Dzięki statystykom prowadzonym przez Michała Małysę (Janusza Dekhla/Tęczowego Janusza) doskonale wiadomo, kto i gdzie wygrał, a także gdzie i kiedy można wygrać (slam poetycki) w nadchodzących tygodniach lub miesiącach. Zachwyca również to, że slam pojawia się w kolejnych miastach, a w tych największych, znajduje nowych zainteresowanych zarówno w kategorii twórców, widzów czy organizatorów. W wypadku tych ostatnich szczególnie mocno cieszy działalność Poezji w Warszawie i slamów poetyckich organizowanych w nowych miejscach, czyli Złotym Ośle czy Elektrze. Także na mapie Poznania pojawiły się nowe slamerskie przestrzenie. W 2021 roku zorganizowaliśmy cykl turniejów na Placu Wolności. Dzięki gościnności Agaty Stańko, nie tylko mogliśmy w pełni korzystać z wolności słowa w tym ważnym dla osób mieszkających w Poznaniu miejscu i zaprosić osoby slamerskie z całej Polski do udziału w eliminacjach ostatniej szansy do narodowych mistrzostw, ale dzięki tej nowej znajomości zaadoptowaliśmy Pierwszego Psa Polskiego Slamu, czyli Freuda, który dzielnie uczestniczy we wszystkich poznańskich slamach poetyckich. Nam wszystkim (nie tylko w Poznaniu), udało się po raz kolejny zorganizować sieć eliminacji do Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego oraz same mistrzostwa (już piąte). Tegorocznym Mistrzem został Mikołaj Wysocki, którego teksty można przeczytać w niniejszym zbiorze. Innowacje mają miejsce również w skali międzynarodowej. Za sprawą World Poetry Slam Organization zostały zorganizowane Mistrzostwa Europy w Brukseli. Polskę reprezentował Smutny Tuńczyk, który zajął 10. miejsce i zakwalifikował się do Mistrzostw


10

Świata, które, jak zapowiada organizacja, odbędą się we wrześniu 2022 roku. Jeśli ich organizacja dojdzie do skutku, będzie to alternatywa do organizowanych dotychczas mistrzostw paryskich (Grand Poetry Slam). Końcówka roku 2021 przyniosła szansę rozwoju wiedzy na temat slamu poetyckiego w Polsce i na świecie. Dzięki wsparciu Narodowego Centrum Nauki, na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu powstanie Wirtualne Archiwum Slamu Poetyckiego (WASP), które będzie bazą gromadzącą wystąpienia slamerskie. Prace ruszają na początku 2022 roku. Warto podkreślić, że to tylko niewielki odsetek, pewnego rodzaju subiektywny wybór inicjatyw, które zostały podjęte w 2021 roku na rzecz slamu poetyckiego w Polsce. Wszelkie pominięcia są zupełnie przypadkowe. Ich liczba świadczy jednak o czymś bardzo ważnym - pojawia się coraz więcej osób zainteresowanych slamem poetyckim, w trakcie którego, za pośrednictwem poezji mówionej, można wyrazić wszelkie emocje, podzielić wspólne społeczne obawy, a także podjąć próby poetyckiego, artystycznego aktywizmu. Ostatecznie najważniejszy nie jest poziom wystąpienia (mierzony zawsze z zewnątrz, niewyrobionym narzędziem krytyki literackiej, miarą niedopasowaną do slamu poetyckiego), ale jego przeżycie wespół ze zgromadzonymi osobami, które chcą uczestniczyć w takiej formie współtworzenia sztuki. Rok zamykamy klasycznie - antologią dokumentującą wystąpienia slamerskie - to tylko kilka z tych, które można było usłyszeć na poznańskich scenach w mijającym sezonie. Naszej ubiegłorocznej antologii wytknięto brak osi konstrukcyjnej. Ten niezbyt poważny „zarzut” w przestrzeni slamu poetyckiego może być wyłącznie zaletą - w końcu slam zawsze jest karnawałem, zbieraniną różnorodności rodem z pchlego targu, rozpędzoną kolejką górską, która naprzemiennie hamuje po to, by niebezpiecznie przyśpieszyć i zostawić na sekundę wszystkich z głową po przeciwnej stronie grawitacji. W tegorocznej konstelacji znajduje się wiele wypowiedzi zaangażowanych politycznie, przedstawiających możliwą czy akceptowalną wizję kraju, w którym przyszło slamerkom i slamerom


tworzyć. Po raz pierwszy od początku zbiorów Fundacji KulturAkcji poruszone zostały wątki związane z edukacją, szkołą i zawodem nauczyciela. Pojawia się odrobina schulzowskiego komizmu i tragizmu, realizm magiczny przeplata się z słownymi impresjami. Nie zabrakło eksperymentów z formą wypowiedzi i jej kształtem odbitym „na papierze”. Swoiste partytury tekstowe zostały zachowane zgodnie z wersjami przygotowanymi przez osoby slamerskie. Po raz pierwszy zdecydowaliśmy się przybliżyć o jeden krok do slamu - w publikacji znajdują się kody QR, które zaprowadzą osobę czytającą do wypowiedzi w formie audialnej, często audiowizualnej. To czyni naszą antologię formą niejednolitą, wymagającą nieco innego zaangażowania, przede wszystkim niech będzie jednak zaproszeniem na slam poetycki w jego pełnej krasie. Tylko w jego trakcie doświadczymy tego, co chcą nam przekazać osoby twórcze związane ze sceną slamerską. Wśród kandydatów do Młodzieżowego Słowa Roku pojawiła się m.in. zodiakara. I choć nie znam się na tarocie, wróżeniu z gwiazd czy też fusów, to mam wrażenie, że slam poetycki w Polsce budzi się po długiej podróży śpiulkolotem (maszyną zwycięską w rzeczonym plebiscycie). Nie zbaczajmy z tego kursu, mówmy dalej!

11


Paweł Bojarski (Pablo Presley)

Johnny Cash Only Przyjmijmy, że jestem Johnny Johnny Cash Ludzie kochają mnie za to że jestem Cash Bo bez Cash jestem tylko Johnny Johnnych jest wielu I choćbym był Najlepszym z nich Nieważne ile Johnny’ego jest w Cashu Ważne ile Cashu jest w Johnnym

12

Liczy się tylko Cash


Paweł Bojarski (Pablo Presley)

Kraj(e) się Patrząc na to wszystko serce się kraje Że nie można być normalnym tak jak inne kraje Kraj w którym dla zdrowia lecz raczej „na zdrowie” Bardziej opłaca się kupić pół litra niż setkę Spojrzą na Ciebie przez oczko w laptopie Komu i kiedy robisz minetkę Mentol w papierosach jest groźniejszy niż ten w gumie do żucia Miliony boją się chipów wpuszczonych za sprawą małego nakłucia Policjanci pilnują „Człowieka wolności” Grabiąc sterty liści

13


Kobiety w czerni Z błyskawicami To nowi faszyści Władza Ci powie ilu możesz mieć na święta gości Można się pozarzynać lecz nie można się rżnąć z nią lub też bez miłości Bo rodzić trzeba Małe potworki bez mózgu czy nawet głowy Bo tym co się marzył socjalizm prawicowy uderzył za mocno do głowy Najdroższy dziś na świecie Napój słodko sodowy

14

6 stycznia 2021 r.


Paweł Bojarski (Pablo Presley)

Salon okultystyczny Przychodzę umówiony Na godzinę 6.66 a więc 7.06 Obsługują tylko raz na dobę Dzień dobry, Mam umówione Spojrzenie w oczy Czarnego kota Recepcjonistka w czarnej woalce W zawoalowany sposób Wytłumaczyła mi do której krypty Mam się udać w celu dokonania Rytuału wejrzenia Płatność kartą? Przyjmujemy tylko z talii tarota Zapłaciłem wisielcem Byłem akurat w takim nastroju Podziękowałem strzepując odruchowo kurz Z hebanowego, lecz raczej starego kontuaru I ruszyłem po krętych schodach w dół Krypta nr 666... Choć właściwie innych tu nie ma Ciekawe... W środku cień spowija ponure kąty

15


Pokrywając pajęczą nicią Dym unoszący się pod sufitem Na środku ołtarz, a na nim Fajansowa czara z Ikei, 50 twarzy greja, I kot Kot za to nie byle jaki Kot czarny jak czeluść Czarcich czaszek czernionych Czernidłem czerniejszym Od listopadowej nocy Zapach - swąd palonych liści, zniczy I odpustowych kadzidełek Pokój bynajmniej zaduszny Tak, za duszny Kręcę się po krypcie Trącając zmurszałe meble I walające się pod nogami Plastikowe kościotrupy Gdzie okno? Gdzie okno? Ehehehehehe - słyszę za plecami To ona - okultystka

16

I co? Myśleliście o starej babie? Nie tym razem!


Schodzi brunetka w gorsecie, Z biczem kupionym W sexshopie przez neta (Bo jednak wstyd) Przy ostatnim stopniu potyka się Na koturnach o gumowy piszczel I wali się na łeb jak długa Polała się krew Przynajmniej prawdziwa Ale nic to, Wyuzdane spojrzenie, Noooo, zabawmy się W okultystykę... A kot? Jest wypchany, zaczeka...

17


Brugmansya

Bogini Mówili mi, że będę w końcu szczęśliwa Kiedy będzie mnie mniej Moje tkanki rozpuszczą się jak utopione w kwasie Odejdą w niebyt Nie będą mi już ciążyć przy każdym ostrożnym kroku Przemyślanym i przećwiczonym trzy razy przed lustrem Kiedy będę jak płynne szkło I zapomnę już, czy to ciało jest moje Czy pożyczone od dziewczyny z plakatu Chociaż nigdy nie będę mieć jej budowy kostnej Więc pewnie mogę wciąż tylko marzyć Mówili mi, że będę piękna Oklejona dimetykonem i obsypana brokatem Pachnąca limonenem i alkoholem cetylowym Aż uwierzyłam, że nie zasługuję By pokazywać się innym bez bronzera na policzkach Naga, odsłonięta, bezbronna i podatna Na ciosy, po których będę przez trzy dni Nienawidzić siebie jeszcze troszkę bardziej Więc powiększałam tylko swój arsenał Budowałam fortecę z pudru i lakieru Profilaktycznie celowałam we wszystkich Bo przecież nigdy nie wiem, skąd nadejdzie atak

18

Mówili mi, że będę normalna Kiedy nie pozwolę czasowi położyć na mnie swych rąk Zatrzymam zmiany, powiem naturze „otóż nie tym razem” Otoczę się iluzją, że to ja mam kontrolę Mówili mi, że będę wolna Kiedy tylko już zrobię wszystko co mi każą


Wszystkim nam mówili Wszystkie wierzyłyśmy W kłamstwo owinięte w różowy papierek Że piękno jest gdzieś daleko za górami Które musimy przemierzyć na miękkich, białych stopach Ja już nie chcę wierzyć Chcę odzyskać wybór By nazwać swoje szczęście po swojemu By nazwać swoje piękno po swojemu Postawić je poza granicami Wygryzionymi przez zimna zębiska kultury wiecznego braku Postawić je za siedemdziesiątym kilogramem, pierwszą zmarszczką i ósmym siwym włosem Moje, własne, najmojsze By nikt już nie mógł mi go odebrać Wolę uwierzyć, że noszę w sobie Boginię dziewicę o wąskich biodrach Krostach i piegach na drobnej twarzyczce Piersiach ledwo co zarysowanych Wolę uwierzyć, że noszę w sobie Boginię matkę o potężnych udach Z brzuchem poznaczonym ścieżkami rozstępów I łączką włosów na dojrzałym łonie Wolę uwierzyć, że noszę w sobie Boginię wiedźmę o siwych włosach Wyschniętych dłoniach i obwisłym biuście Z historią wypisaną w zmarszczkach na twarzy Wolę uwierzyć, że gdyby Natura nie wiedziała co robi Stworzyłaby kobietę inaczej

19


Brugmansya

Pali się dach pali się dach nad naszymi głowami kiedy siedzimy w spokoju gramy w karty panuje między nami niepisana zgoda żeby nie patrzeć w górę idąc do kuchni po czipsy i pizzę z mikrofalówki omijamy wypalone dziury w dywanie on i tak już był stary i brudny; potem się posprząta jak tu postawimy stolik to nic nie będzie widać tam można zakryć szafką na buty a w ostateczności kupi się nowy dywan pali się dach mówię, fajnie dzisiaj ciepło wszyscy potakują między łykami herbatki ignorując spadające z sufitu deszcze iskier i kawałki zwęglonego drewna któryś trafił mnie w głowę; przesiadam się kawałek dalej piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo drzewo czy coś w tym stylu, nie wiem, nie czytałam

20

pali się dach jak dopali się do końca zejdziemy piętro niżej bo bez dachu to jednak trochę wieje wlatują do domu komary, bąki i szerszenie i ciągle sadza sypie się nam na głowy na dolnym piętrze będzie całkiem przytulnie może trochę za duszno i też czuć spalenizną ale przynajmniej ogień jeszcze daleko dopiero ogarnia powoli ściany strychu


spalił się dach siedzimy w piwnicy tutaj wilgoć ciągnie od ziemi ale przynajmniej dzięki temu jest chłodno bo w całej reszcie domu już nie do wytrzymania przynajmniej mamy tu zapasy wódki i słoiki kiszonych ogórków od babci przyszło do nas dwóch bezdomnych; spalił im się barak ktoś patrzy na nich krzywo, ale niech już wejdą tylko nie rozpychają się za bardzo na krzesłach spalił się dach skończyła się wódka; pijemy wodę od ogórków trochę za długo stały w tej piwnicy ale przynajmniej jest czego się napić bo duchota coraz większa smród spalenizny wdziera się każdą szparą w brudnym powietrzu trochę słabo widzę karty któryś bezdomny chyba ukradł mi portfel ale okazuje się nagle, że mamy jeszcze piwo wszyscy się cieszą, bo nikt nie chciał iść do Żabki nie wiadomo czy czynne jeszcze o tej porze i czy na pewno będą mieli Dębowe Mocne wszyscy się cieszą, chociaż spalił się dach i wszystko będzie dobrze póki nie zapali się podłoga

21


Brugmansya

Piszę swoje wiersze ciągle o tym samym Piszę swoje wiersze ciągle o tym samym Ładuję je hasłami, w które może jeszcze wierzę Choć na każdy wiersz o ciałopozytywności Przypada pięć komentarzy „gruba locha” Na każdy wiersz o LGBT Gdzieś ktoś w uliczce bije pedała Kiedy bańka pęka i wychodzisz z safe space’u Pozostają tylko dramy z każdej strony Dyskusje na pięć tysięcy komentarzy Z których wynika absolutne Ziobro Słowa, słowa, słowa Puste, głuche jak telefon na trybie „nie przeszkadzać” Argumenty prawe i lewe, które znam już na pamięć I mam tylko ochotę wciąż cytować Wers z piosenki Kazika

22

Piszę swoje wiersze ciągle o tym samym Dyktuję je do przechodzonego Iphona z popękaną szybką Po każdej zwrotce przeglądam po kolei wszystkie social media Żeby nadążać za tym, kogo dzisiaj nienawidzimy Kogo dzisiaj zcancellujemy Za to, że użył słowa na M, na P Czy też jaka litera jest od teraz zakazana Kogo dzisiaj wykluczymy Wciąż nosząc dumnie w swej nazwie hasło o niewykluczaniu Kto powiedział o jedno słowo za dużo Kto pozwolił sobie na chwilę zwątpić Kto pokazał swoją hipokryzję w całej okazałości Kto nie jest z nami Ten jest przeciw nam


Kiedy byłam dzieckiem, puszczali mi biały szum żebym zasnęła Teraz próbuję zasnąć przy szumie informacyjnym Przy nieustannie migających światłach Natłoku myśli Z których większość nawet nie jest moja Wyłącz TV włącz myślenie A raczej włącz facebooka albo youtuba I filmik z żółtymi napisami Wybierz swój narkotyk Wybierz, czy chcesz dzisiaj porównywać się do koleżanki z podstawówki Która właśnie wyszła za mąż i zaraz rodzi drugie dziecko And you’re just sitting here masturbating Czy może poczytać trzysta komentarzy kłótni Dwóch osób, których nigdy nie widziałeś na oczy Albo oglądać śmieszne koty, ratowanie fok I lifehacki które nie mają prawa zadziałać Jak tak sobie myślę, to tramadol wcale nie jest taki zły Szkoda tylko, że nie mogę go brać razem z całą baterią leków Których potrzebuję, by zasnąć przy szumie informacyjnym Piszę swoje wiersze ciągle o tym samym Piszę, co wers próbując oddalić od siebie Palące pragnienie dopaminy Głód kolorowych obrazków Objawy odstawienia sygnału wiadomości Gapię się w ścianę drapię po głowie dłubię w nosie Przekładam głuchy telefon z jednej ręki do drugiej W trybie „nie przeszkadzać” przeszkadza mi jeszcze bardziej Piszę swój wiersz na kartce, tak dawno nie miałam już w ręce długopisu Piszę swój wiersz, aż staje się całym moim światem Małym, kwadratowym i prawie pustym Ale wciąż lepszym niż ten migający wściekle pikselami Niż milion galopujących myśli na sekundę

23


24

Mam już kurwa dosyć Wyłączam TV Wyłączam komputer Wyłączam telefon Wyłączam myślenie


Michalina Cendrowska

My crush doesn’t like me chciałabym ocieplić stosunki z moim Prezydentem wypijać rano sojowe latte na wspólnej przerwie zza pianki i pary zerkać na siebie ukradkiem po pracy pójść nad wodę odpocząć na trawie chciałabym pójść z Panem Prezydentem do kina może mój gust filmowy by Pana przekonał wybrałabym trainspotting albo fightclub nie wiem może climax – do rozważenia bo to zły vibe a późnym wieczorem na galerii handlowej dachu oglądałabym z moim Prezydentem słońca zachód gasnące promienie pieściłyby nas w stopy w coraz śmielszych pragnieniach oddalałyby się bilbordy chcę bliską relację mieć z Panem Dudą Andrzejem wspólnie podejmować te trudne kluczowe decyzje być ciepło odebraną parą przez miliony polaków z nim codziennie doświadczać raju w naszym kraju kocham Prezydenta mojego kraju ale czy on mnie Pan dumnym wzrokiem zbłąkane zagania owce tak to Pan jest moim pasterzem i nie brak mi niczego ale czułabym się bezpieczniej gdyby był Pan ze mną

25


Autor Gnom

Tytuł od amnezji do zapomnienia

26

Autor


Zwycięzca eliminacji ostatniej szansy V Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego 2021

Autor Grzebieniak Michał

Tytuł Test Autor

27


Markopantani

48 h Stanisławowi Barańczakowi Dali mi pustą kartkę papieru. Mówią: musisz napisać wiersz. Jesteś poetą, dasz radę, I wyszli uśmiechając się. Kartka była biała jak śnieg. Stalówka pióra złota. W kałamarzu niebieski atrament, A we mnie do domu tęsknota. Dwie doby to krótko. Wytrzymam. Kartka pusta. W głowie tekst. Jak wyjdę przeniosę na papier.

28

Spójrzcie – udało się.


Markopantani

Nawiasy Starzy kumple zawsze mogą się przydać. Ale po kolei. Trochę piszę, głównie krótkie kawałki. Mówią mi rób to inaczej. Takie porady kumpli. Ale nie potrafię . Biała kartka papieru działa na mnie jak czerwony kolor na byka. Dobieram słowa, ustawiam w określonej kolejności i zapisuję zwykłym ołówkiem, i tak linijka za linijką. Nic nie skreślam. Jak coś nie pasuje to ujmuję w nawias. Taki zwykły lub kwadratowy, lub ten najbardziej fikuśny. Biorę kolejna kartkę i przepisuje wszystko z tej poprzedniej pomijając słowa w nawiasach. I tak do skutku. Gdy już nie widać żadnych nawiasów, wymyślam tytuł. Jeden, dwa lub trzy wyrazy. Wystarczy. I wysyłam w świat. I czekam. I gówno. W końcu posłuchałem kumpli, zrobiłem to inaczej. Zostawiłem tylko nawiasy. Trzy.

29


30

Zwykły który ująłem w kwadratowy i jeszcze oplotłem to wszystko tym fikuśnym. Nad tytułem długo nie myślałem: „Nawiasy”. Wysłałem to w świat. Nie musiałem długo czekać. Wydrukowali, dostałem jakąś kasę. Urosłem w oczach kumpli. Przestałem rozumieć poezję, uwierzyłem w matematykę.


Markopantani

Wołodia „Ja muszę jak najszybciej być tam,

gdzie mróz siarczysty hula po kolędzie, przyjmuje Londyn, Delhi, Magadan, przyjmują wszędzie, a ja nie chcę wszędzie!“ (W.Wysocki: Moskwa-Odessa, tłum. Wojciech Młynarski)

Byłem, piłem, śpiewałem, kochałem Zawsze ty nigdy ten albo on Głos ochrypły i struny gitary Słychać dobrze i pół wiorsty stąd Mówisz prawdę gdy śpiewasz o życiu Znasz je dobrze na wylot i wspak Zasłyszane melodie i słowa Oraz teatr gdzie tak lubisz grać W różnych miejscach twe życie się toczy Matka Rosja i poza nią też Pierwsza miłość to zawsze Taganka Tu wiedziałeś że ono ma sens Szczupła twarz i tysiące słuchaczy Dziś mój kumpel co wieczór cię gra „Polowanie na wilki” i „Statki”

31


Mądre słowa a tak głupi świat Mam przed sobą zniszczone wydanie Twoich wierszy. Wciąż jesteś i trwasz. Bez znaczenia, że inny alfabet Prawda zawsze jest prawdą, to fakt.

32

Wznoszę toast za ciebie Wołodia Wódką białą i ciepłą jak ty Jeszcze ciągle coś chlupie w butelce Płyń szczęśliwie i dobre miej sny


Monika Mesyjasz

Leżymy sobie dwoje Leżymy sobie dwoje razem, będąc osobno. Leżymy sobie dwoje, a fraktale sobie krążą. Ja wiem co Ty masz w głowie i Ty wiesz co ja mam w głowie, bo zażyliśmy… Leżymy sobie dwoje. Leżymy sobie dwoje, ponad przestrzenią i czasem. Leżymy sobie dwoje, delektując się kwasem.

33


Mikołaj Musielak

*** (Upijcie się! Upijcie się wszyscy!) Upijcie się! Upijcie się wszyscy! Dzisiaj! Jutro! Pojutrze! Za tydzień! Ty, ty i ty. On i ona też! Upijcie się! Spośród wszystkich odnajdywanych wiekami lekarstw na opór, który stawia nam życie płynie ta jedna odpowiedź: upijcie się! Chodźcie pijani każdego dnia! Upijcie się wódką, upijcie się winem, muzyką, kinem, zielenią, Bogiem, miłością, seksem, poezją, operą, hazardem… Upijajcie się czym chcecie! Niech paskudny kamień zwany ślepym losem, diabłem, karmą, fortuną, który każdego dnia trzaska wasze golenie, abyście pełzli w znoju trudów życia codziennego i gryźli czarną, wilgotną glebę niszczejącymi od czasu zębami roztrzaska się w pył na dnie starego wąwozu. Ciśnijcie nim zuchwale w dal, w pustkę, w nicość, upijcie się, każdy tym, co bawi jego duszę, co wyzwala jego myśli ze zwierzęcych oków trwania w doczesności. Wszystkie prawdy tego świata, tej historii, wszystko co ludzkie i boskie, wszystko co rozbudza nadzieję na ulgę jest ułomne, zgubne. Chęć przeżycia łagodniej danych nam sekund jest ojcem idei wynalazku, podczas gdy odpowiedź jest jedna: upijcie się! Żadne otaczające nas z zewnątrz prawa i rady, zabawy i słodkości, spowiedzi i pokuty nie ukoją naszego wewnętrznego bólu.

34

Upijcie się! Tym, co macie pod ręką, w sercu, w kieszeni, w plecaku, w lodówce, w piwnicy, w myśli… tym, co podkrada zużyte sekundy z szali śmierci i przekłada je na szale życia. Chodźcie pijani każdego dnia, a gdy obudzicie się na kacu, zapomnicie jakie bóstwo, jaka mana, śmiertelność, czy Pan włada waszym losem. Macie w końcu w garści te parę sekund życia.


Mikołaj Musielak

List do przyjaciółki nocy Ogłuszają mnie latarnie, oślepiają dzwony Po mokrym bruku w środku nocy ślizgają się neony Ja wpatrzony w papierosa trzymanego w ręku Ty zgubiona, zatracona w wirującym kręgu Niech deszcz pada, spłucze ze mnie odór tego miasta Jestem, stoję, milczę, biegnę - basta Niech podtapia i porywa myśli niespełnione I zaleje rynny serc już dawno wysuszone Kończy się odbicie moje w twarzach innych ludzi Wciąż nim zdążę zasnąć, noc mnie budzi Wciąż mnie woła, wciąż całuje po przekrwionych oczach Wciąż wymaga, znów popycha mnie po stromych zboczach Daj mi zasnąć, ostudź głowę, ześlij na mnie rozgrzeszenie I uratuj, póki całe, me tonące sumienie

35


Mikołaj Musielak

Krwawy pasterz Słyszę. Bum. Słyszę. Bum. Bum. Słyszę wołanie Twoje Soczyste i krwiste Słyszę ukryte pragnienia, słyszę myśli nieczyste I namiętności Twoje. Jak o ściany się rzucasz Potem znajdujesz miejsce gdzieś w kącie Kucasz I dyszysz mi nad uchem Bum. Słyszę. Krwawy pasterzu Trzymaj mnie za ramię Powiedz mi co będzie Co się stanie, gdy Cię posłucham? Jakie zło, jaka skrucha, Gdy odwrócę się na Twoje zawołanie? Krwawy pasterzu. Słyszę.

36

Bum.


Słyszę głos Twój czuły Opończo mojej duszy Karminowym śladem Idzie ma kostucha Karminowym śladem Pomazane me słabości Zalewasz, co rozsądne, co przejrzyste Betonowe miasta na skraju cielesności I Twe podszepty mgliste Niszczą mury, wieżowce, pałace Krwawy pasterzu Jaką cenę zapłacę? Zmieniasz w wolny wybór to, co oczywiste Bum. Bum. Krwawy pasterzu Usłysz me błaganie Osiądź, zostań Obłąkanie Twoje Zostawia tylko zgliszcza Domu, rodziny Plan godny mistrza Godziny moje będą policzone Gdy zamilkniesz Bum. Gdy przestaniesz Bum. Bum.

37


Martyna Rogacka

Friendzone kiedy dzwoni to po mnie rysuje pochylam się i słucham nie chcę mu przeszkadzać mówię to ostatni raz nie dobieraj przyjaciół według upodobań wyciągaj ze śmietników wyławiaj z toalet żebyś nigdy przenigdy nie miała ochoty bo potem on mówi o jej nogach i uderzam głową o beton liż to idiotko oto wyniki twoich genialnych kalkulacji: lepiej było mieć tamtego między nogami niż teraz udawać że nie słyszysz jęków za ścianą

38

dni same się wyliczą w końcu wypierze mnie z jej majtkami rozsmaruje na jej kanapce nakarmi historiami które kiedyś były moje


Martyna Rogacka

Polexit granatowo-żółta flaga i poleciało Tango gromkie brawa niosą się po mieście i pusto mi jakoś głucho w środku muszę być ze słomy bo tańczę na ostatnich zjazdach ginącej prawilności a myślami gdzieś z tyłu przy napisach końcowych wybierz język z atlasu nauczymy się mówić po ludzku nauczymy się kochać bliźniego jak siebie samego bo ma na rachunki jedzenie i czas żeby czytać powieści z polifoniczną narracją to jak wyjeżdżać od mamy którą brzydzą tatuaże i współczesne poglądy na późny kapitalizm która nie rozumie że sześć godzin pracy nie jest równoznaczne z opluciem dekalogu że przykazanie o boskości prywatnej własności to naszurany chomik co leci w kołowrotek finish line to platynowy kredyt to jak zegar z kukułką grający marsz pogrzebowy Pan Tadeusz wrócił do domu i spuszcza nam wpierdol nie musi kiwać palcem Polak z Polakiem zawsze staną murem w obronie granic Europy której nienawidzą chcą być jak Sobieski chlać jak Kwaśniewski modlić się jak Karol milczeć jak Wojtyła

39


kochana mamo podobno nie mogę być przy tobie i słabych przy tobie i niewinnych przy tobie i innych matko moja nie będę ci śpiewać o wschodzie nad Tatrami o słodyczy malin pierwszych złotych klonach tego października będę ci trzeszczeć o zimnej ciemnej puszczy w której umierają dzieci

40

matko moja rozgrzesz mnie kiedy będę o nich zapominać


Martyna Rogacka

Żałoba myślałam że żałoba jest wtedy jak umiera dziadek kiedy ojciec płacze w kuchni i śnią mi się duchy zdejmuję prześcieradło zdejmuję pościel wysypuję zdechłe muchy ze zdjęć patrzą na mnie ludzie których twarzy nie pamiętam mama ma smutne oczy zamykam się w łazience żeby nie widziała moich z tatą chodzę na pływalnię potem długo suszę włosy żeby nie mówić za dużo podobno byliśmy wszyscy razem w Grecji cykady głośne jak przejeżdżające auta zdawało się że drzewa same jęczą jak można coś słyszeć a tego nie widzieć? słyszysz jak płacze w poduszkę nie widzisz że kapituluje wolę gdy śmierć zabiera ciała wtedy wolno się rozsypać i nie trzeba udawać że żyje co umarło

41


Reprezentantka Gniezna podczas V Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego 2021

Patrycja Sikora

*** (Chciałabym z tobą chodzić, polsko) Chciałabym z tobą chodzić, polsko. Zostań moją dziewczyną, no pliska. Chcę dotknąć twoich witek, chcę dotknąć twojej witek, tylko tak wiesz, z bliska. Chcę pokazać ci zagranicę, której się boisz, której wyznaczasz swoje granice, uszczelniając swoje śliskie ciało zasiekami z drutu. Nie bój się, polska dziewczyno, crossfit to nie leżenie krzyżem, a mazurek dąbrowskiego to nie ciasto, wszystko ci wytłumaczę. Mam dla ciebie ćwiczenia poznawczo-behawioralne, żeby wszyscy, którzy w tobie mieszkają, nie myśleli, że jesteś jak sok caprio, a jesteś jak sok caprio, bo kiedy w tobie mieszkam, kiedy na ciebie patrzę, od razu czuję wódkę w pysku.

42

A kiedy przypierdalasz się do kota z Afganistanu, rozumiesz – kota, czuję ogromne niezrozumienie. Dlaczego nie odpisujesz na Messengerze, jak jesteś aktywna, dziewczyno z okładki krzyżówek technopol? Trzymaj, zadanie domowe – powtórz 100 razy: Olga Tokarczuk, Marta Lempart, niebinarność, Jurek Owsiak, uchodźcy, lgbt+ – dobrze – tofu, tempeh, kombucha, sutki – jeszcze raz – SUTKI – świetnie. Prawa kobiet, aborcja, prawa zwierząt, feminatywy: psycholożka, prezeska, slamerka, architektka, poetka. Powtórz, nie bój się, nie, nie Wyszyński, nie reasumpcja – slamerka, SUTKI.


Może wykąpię cię w wodzie z lodowca i posmaruję ci plecy sześcioma gramami złota, umyję ci włosy mlekiem kokosowym, żeby twoja skóra rzeczywiście pachniała wakacjami w Juracie. Może pokażę ci, co zjadłam na śniadanie i czy 3 warstwy papieru toaletowego Alouette to dobra inwestycja dla tych paru chwil realistycznej samotności na kilku metrach kwadratowych, przed którymi się obnażam, przed którymi się odsłaniam i czasami płaczę. Będziesz ze mną chodzić? No pliska.

43


Reprezentant Polski podczas European Championship Poetry Slam 2021 (Brussels)

Smutny Tuńczyk

44

Temperatura


Tamara Titkowa

*** (jakbyśmy byli nie do końca dobrze urodzeni)

45


Tamara Titkowa

46

Ciemne zagryzają jasne


Tamara Titkowa

Kobieta z Podlasia niesie dąb

47


Kamila Szymkowiak

Kotka na rozpalonym blaszanym dachu A Ciebie picie wody spod prysznica po mnie już nie interesuje? Teraz będziesz spijał wodę po innej kotce, po innych kotkach, które przewiną się przez ciasne zakamarki Twojej kawalerki. A ja ćwiczyć będę do mojego kota „To Koniec! Już nigdy więcej do Ciebie nie wrócę! To koniec między nami, rozumiesz?!” I na jedno pęknięcie Twojej duszy, które do mnie dopuścisz, będę wracać by sklejać i sprzątać. A potem uciekać by łaknąć Ciebie i nie przypominać i nie zapamiętywać że jesteś tylko pies na baby. Chciałam być dla Ciebie czymś więcej

48

Jestem dla Ciebie tylko synagogą, po której po Wielkiej Wojnie pozostała tylko tabliczka na Twoim życiorysie którą najchętniej byś schował za ozdobnymi roślinami, za rogiem ruchliwej ulicy. Mówiłeś że jestem dla Ciebie gwiazdeczką a okazało się że byłam taką Dawidową, taką do której nie warto się przyznawać. Zamiast domu urządziliśmy sobie obóz w którym za dużo było koncentracji na samym sobie Ale ja sobie dobrze z tym radzę, bo zawsze chciałam być Żydówką i z dumą będę mówić że byłam Twoją.


Kamila Szymkowiak

Ten o polityce strzelali w naszym kierunku tymi wypowiedziami, ci lewacy... strzelali kolorowymi tęczowymi kulkami. Było słychać huk, jak wystrzał z broni, gdy szeptały między sobą, że on z młodzieży wszechpolskiej był, ten nazista, homofob i tfu tfu... Wszystko się burzyło, gdy liberałowie mówili zuchwale o gospodarce i zrównoważonym rozwoju ich niezrównoważonych portfeli. Bez litości centrowcy głosili też swoje, rozdzierając naskórek społeczeństwa swoją naturalnością i ugodową padaczką. A najgłośniejsza ze wszystkiego była obojętność owiec, które niczego tak bardzo nie pragnęły, jak tego, by w nic nie musiały się mieszać, by żadna odpowiedzialność i tego typu sprawy nie były wplątane w ich owczą wełnę, naiwnie wierząc, że na świecie mogą istnieć tylko owce.

49


Reprezentant Poznania podczas V Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego 2021

Autor Kokoszka

Tytuł ty jesteś? Gdzie

50

50

Autor


Autor z Bydgoszczy Tomasz

Tytuł z oceanem Zabawa

51

51

Autor


Tralalin

*** (Rzęsiste brawa dla dwurozdziałowego cyklu) Rzęsiste brawa dla dwurozdziałowego cyklu przyczynowoskutkowegooo Zawdzięczamy go wiedźmiństwie Czyli chyba drakula I Banksy’ego żartom o kupie W trakcie snu dziecka matka nie zgniecie ciała obcego swoim No chyba, że obraziłeś jej uczucia religijne Ale zakładając, że tego jednak nie zrobiłeś To ja na goły kark twój nie chuchnę Bo dotarłam już do momentu kiedy Siedzę głęboko nawet w krześle w sklepach meblowych po godzinie dziewiątej wieczorem siedzę na tyle głęboko, że prawie udało mi się uciec A wcześniej podobno spacerowałam z kimś ozębiono na biało jak pieczarki

52

Ojejku no W upływie chropowatych cieczy Obiecuję, że nakarmisz się moim łokciem rozpychającym I naparzysz się na moją sromotę przysmażoną lampami ciemnozłotego Masserati Kiedy jutra zamieniają się w zimę Przysięgam, że będę twoim najpamiętliwszym wrzodem na dupie Ponieważ w niej ścisk to jedyna sprawdzona oznaka autentyczności Przysięgam, że już szepty nie będą się wysypywać przez nogawkę Przestan się tak pieknie usmiechac księżniczko To był cios we wrzos I już pamiętam różnicę między byciem zazdrosną a czuciem zawiści


Czyli powieści w odcinkach relacjonuję : -Tak pachnie łój -Wtedy dotykasz płotów -Pamiętasz skręt w ich włos Czy emancypacja może być negaywnie nacechowana? Czyli coś co musisz uslyszec Czyli cos co musisz uslyszec Ważne informacje wychodzą Z alternatywnych grzeczności Bo bycie bucem nie dotyczy tego kim jesteś. I to, że ty tak uznałaś to jedno, ale czy to się sprawdza...

53


Tralalin

*** (Mamo, weź mnie na wycieczkę)

54

Mamo, weź mnie na wycieczkę Dotknęłam Smętka- myśl Fascynacja nim, porozumiewam Jak wymioty w pustym parku rozrywki jakiegoś dzbana, ale palec boży włoży mu chryzantemy do ryjca Prawie jak mi, moja fryzura rozrasta się przez gardło całą mnie pochłania Życie to korelacja Świętego Sebastiana-Zizka dresa-kowboja-husarzopunka na pachnąco bez-wiedzy gdzieś będę Majerankiem tam może 5G wyśle premiera który przywiezie mi wegeburgera


Tralalin

*** (WŚLIZGAM SIĘ W DUPĘ GATESA) WŚLIZGAM SIĘ W DUPĘ GATESA, ZOBACZ ILE TU WOLNOŚCI Hordą nie marzniemy kiedy uderzamy w alarm Krok wykrok wykrot poród powódź boleść zacisk zarost furkot brzędło chęcho Trzymadło Oświadczam: W brzuchu dobrze kiedy nie pęknie A ja najbardziej utożsamiam się ze związkami frazeologicznymi wykorzystującymi pieniądze ten brzuch warczy harczy suszy łuszczy się Więc pij pij pij pij A na małej wyspie Wyspie swarożyce Od wyspy swaroga Wyspy etngologa etngografa pisarza poety Spacerujmy po świecących torach kolejowych Zgrabnych drogach rowerowych infrastrukturze naszego pięknego jeziora zalanego łzami dziadów Żryjcie gruz dziady Topcie się dziady Nie ma abstynencji kiedy tęskno za Trzeźwym pokoleniem Trzeźwymi czasami Trzeźwym społeczeństwem Trzeźwymi myślami Od trzeźwego dziada pradziada przekazuję Dziękuję ci, że nie śmierdzisz Kupiłyśmy papcie kiedy wierzyłyśmy w klasę Francję elegancję 55


Reprezentantka Krakowa podczas V Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego 2021

Magdalena Tyszecka

*** (no rozumiem no) no rozumiem no rozumiem bo co można powiedzieć kiedy ktoś idzie pracować nad sobą nawet trudno się rozgniewać przecież tego chciałam dla ciebie łaski chciałam żebyś widział siebie jak ja cię widzę i nareszcie był zadowolony myślałam że to się może dziać ze mną w kadrze ale skoro nie możesz to chrzanić związki miłostki całowane palce

56

powiedział nie tłumacz mnie zdrowiem zza przeźroczystych oczu wyglądała mu gruda lodu rozpłakałam się znowu i powiedziałam łatwiej mi myśleć że rozstajemy się bo masz problem ze sobą niż że zostawiasz mnie bo już mnie nie chcesz ale tak taka jest twarda prawda i jeśli mamy być ze sobą szczerzy to przecież o to się roztłukliśmy że mnie nie chcesz może nigdy nie chciałeś wzruszył ramionami powiedział przykro mi że tak wyszło i odszedł a ja utknęłam w tym punkcie ślepa od wybuchu niepotrzebny nikomu jeniec wojenny i drepczę w pętli jak opuszczony port w burzową noc odmawiam tylko za masztem


twoich pleców obyś był bezpieczny obyś był zdrowy obyś był spokojny obyś był szczęśliwy obyś nie cierpiał i nie potrzebuję żebyś za mną tęsknił ale wolałabym cię już nie kochać wolałabym stare strachy wielkie głody wielkie gniewy cienie duchy weźcie zjedzcie napełnijcie puste żebrowane brzuchy słyszę blisko wasz szmer przyjdźcie z mroku na żer dam wam sytą życia kromkę dam wam cenną światła wiązkę to co między nami było czułe serca trzepotanie co się nigdy nie zdarzyło wieczne święte miłowanie to co dalej w sobie niosę jeszcze żywej tkanki rwanie bierzcie gryźcie wypełnijcie wklęsłe nigdy syte brzuchy siwe mary głody wielkie wielkie smutki ciemne duchy a za to oddacie co nam przepadło coście skryły paluchami jemu serce mi wzrok kiedy zamkną się jamy nienajedzonych ust opadnie kurz od setek bosych stóp będę wolna znowu dojrzę światła powrotne znajdę drogę do domu

57


Autor Magdalena Tyszecka

Tytuł(nad ranem w pokoju Miki) ***

58

56

Autor


Magdalena Tyszecka

*** (możecie użyć środków bezpośredniego przymusu) możecie użyć środków bezpośredniego przymusu jeśli znowu wpadnę w jakiegoś typa nie dajcie sobie wcisnąć kitu o przeznaczeniu wyjątkowej więzi przysięgam w pełni przytomności już żadnych związków bo się skończę bliscy przytaknęli zasłużyłam na przerwę kitkata nescafe zupkę knorr dajże se spokój dajże duszy dychnąć opętanie to opętanie kluczyłam po zmroku opłotkami zakochań obsesji złamanych serc crushów zderzeń z ciezarówką odbić na drugą nóżkę bojów podbojów morderczy bieg nie zdążyłam okiełznać zadyszki kiedy jakiś typ napisał do mnie jak kocham życie naskrobał do mnie „cytując aforystę Leszka Millera u niektórych milczenie jest złotem, u innych szansą na razie kwalifikuję panienkę do drugiej grupy nie spierdol tego emotka z językiem wywalonym i zmrużonym okiem” chciałabym zmyślić że w 2021 ktoś używa tekstu z demotywatorów do podrywu brakowało tylko czarnobiałego zdjęcia butów na torach napisał jeszcze że może pozwoli zaprosić się na kawę jeśli zasłużę napisałam nie dzięki milczenie jest złotem skarbem więc milcz do mnie za głuszę twojego martwego języka kupię sobie coś ładnego wolność polany górskie stokówki wolności, świeżospadły śnieg wieczory wschody wolności niedzielki wakajki wolności obiecałam sobie czas 59


60

pomiń mnie bądź mi obcy po grób twoją nieobecność opylę za pierwsze miejsce w grafiku miejsce zawsze przy oknie obojętnością ogrzeję dom głodne oczy patrzą ale niech mnie nie widzą nic nie mam do dania wszystko sobie wręczyłam ofiary ze mnie nie złożę ucha rąk do złamania serca nie mam do ciebie ono mój dzwon bije prastarą pieśń sióstr nie przełączę stacji trzeba zbić tabliczkę na drzwi nie ma jej tu poszła sobie poszła nikomu innemu powiedziała nie dzięki żadnych typów sobie poszła elko


Magdalena Walusiak

LEPIEJ? LEPIEJ LEPIEJ! LEPIEJ! LEPIEJ! Lepiej znaleźć muchę w kawie niż ból gardła mieć w Warszawie. Lepiej spić się po ułańsku Niż wirusa złapać w Gdańsku. Lepiej z wilkiem pasać świnie Niż koronę mieć w Lublinie. Lepiej orta strzelić w zdaniu Niż usmarkać się w Poznaniu.

karma wraca aha karma wraca o tak karma wraca aha karma wraca o tak W pociągu się nudziłam, zaczęłam pisać wiersze: heheszki o wirusach wplatając stacje większe. Zgadnijcie, co złapałam, po dwóch zaledwie dobach... Wirusa jak ta lala! Na tydzień drań mnie dopadł! 61


karma wraca aha... Znajomej matka, pani cokolwiek już wiekowa, emocje, zwłaszcza ostre, przestała nagle chować. Przez całe życie nawet „o kurczę!” nie przeklęła, a teraz rzuca mięsem na maksa, jak cholera!

karma wraca aha... Jesteśmy tutaj gośćmi przyznajcie – bezczelnymi. Wpadliśmy tu na chwilę i strasznie się rządzimy. I żebyśmy do końca wszystkiego nie spieprzyli, świat wreszcie zaczął bronić się w przedostatniej chwili.

62

karma wraca aha karma wraca o tak karma wraca aha karma wraca o tak taka taka taka karma wraca!


Autor Magdalena Walusiak

Tytuł taki na świecie. Ballada o Jacku Siedleckim Jedyny

63

63

Autor


Magdalena Walusiak

Pożar I znowu się zakochałam. Jak zwykle – znów nieszczęśliwie. I znowu będę się spalać cicho, w ukryciu, przez chwilę. Będę żyć sobie jak co dzień: praca i dom, jakiś spacer... I nawet nikomu nie powiem, że głowę z miłości znów tracę. Płonę, nie zbliżaj się do mnie. Ogień wypełnia mi głowę. Odejdź! I pilnuj swych kroków. Mogę cię spalić na popiół. I tylko ten, kto podobnie żarliwie jak ja teraz płonie, kiedy przybliży się do mnie, zobaczy, że w oczach mam ogień.

64

A kiedy się nasze pożary połączą w jeden kataklizm, spalimy Londyn i Paryż, Tokio, Warszawę i Kair.


Płonę! Nie zbliżaj się do mnie. Ogień wypełnia mi głowę! Odejdź! I pilnuj swych kroków. Mogę cię spalić na popiół! A gdy zostają tylko popiół, dym i żal, tęsknię za życiem, którym był przecież tamten żar. I liczę, że się kiedyś dowiem, jak to jest spłonąć z tym, kto rozniecił iskier deszcz. Płonę, nie zbliżaj się do mnie. Ogień wypełnia mi głowę. Odejdź! I pilnuj swych kroków. Mogę cię...

65


Wania Łania

*** (szumy i szmery) szumy i szmery maszyn kiedy praca wre komputera na kolanach kiedy praca i miasta za oknem miasta wracającego do domu kiedy praca i szumy i szmery niepokoje za oknem szumią w uszach że ciężko zasnąć szum krwi w głowie głosy w głowie myśli które pragną choć kilku sekund zrozumienia zakłócenia na linii ciche kwilenie sumienia strumienia wody światłowody bezrybne sieci naczyń połączonych krwionośnych nieznośnie głośnych

66

to tylko szum krwi w głowie to tylko burczy mi w brzuchu to tylko w klatce piersiowej szmery i szumy oddechów


nasze ciała są tak nieznośnie głośne nie słyszę własnych myśli słyszę własny oddech i bicie serca oddychać to czuć rozszerzającą się klatkę piersiową brać powietrze oddawać powietrze gorsze bo zużyte czuć wiatr w płucach przeciąg w krtani zrywane liście drzewa gnące się na wietrze powietrze powietrze powietrze i szmery i szumy stać się jednością ze światem jednym ekosystemem systemem operacyjnym system wartości liczbowy(ch) skalarny binarny dziesiątkowy system musi działać oddychasz żyjesz nie oddychasz nie żyjesz proste jak szumy i szmery

67


Wania Łania

*** (noc a ja nie śpię) noc a ja nie śpię nie śpię nie śpię sobie nie śpię tobie nie śpię jej nie śpię mu nie śpię nam nie śpię wam nie śpiewam nie śpię wam nocami bo żyję w małym pudełku cienkich ścian sąsiedzi mają gumowe uszy gumowe uszka w barszczu na święta aż bolą zęby gumowe ucha od garnków do połowy pustych do połowy pełnych gumowe ucha igielne rozciągliwe może nawet wielbłąd przejdzie noc a ja nie śpię nie śpię nie śpię sobie

68

nie śpię tobie nie śpię jej nie śpię mu nie śpię nam nie śpię wam nie śpiewam


nie śpię wam nocami bo żyję w małym pudełku cienkich ścian moje siostry świnki zbudowały domki z cegły i drewna których nie zdmuchnie wilk mój dom żelbet i płyta kartonowo-gipsowa drży na wietrze a ja drżę na samą myśl nie śpię bo trzymam kredens   noc a ja nie śpię nie śpię nie śpię sobie nie śpię tobie nie śpię jej nie śpię mu nie śpię nam nie śpię wam nie śpiewam nie śpię wam nocami bo żyję w małym pudełku cienkich ścian nie śpię wam bo żyję w małym pudełku nie śpię bo żyję nie śpię bo myślę nie śpię bo jestem nie śpię więc jestem

kiedy śpię nie ma mnie 69


Reprezentantka Olsztyna podczas V Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego 2021

Wiosna

Do uczennic anorektyczek Moje kochane drobne skowronki Moje kruche motyle Moje delikatne stokrotki ważące tyle ile chwila sam na sam z uczniem czy uczennicą za mało i za krótko mniej niż trzeba żeby nadać złudzenie sensu

70

przepraszam że nie widziałam że nigdy nic nie jecie że to nie było moim problemem że byłam obok i nie wiedziałam że przeźroczysta była dla mnie kwestia ciała w którym przecież mieszka dusza może nawet jedynki wstawiałam którejś z was schudnąć i zniknąć pragnących po nocy po kryjomu ćwiczących brzuszki w łóżku ukradkiem robiących cicho pod osłoną nocy żeby tylko ciało nieposłuszne się kurczyło coraz mniej i mniej ważyło mimo że nic nie zawiniło i jeszcze nie urosło tak jak powinno by zdrowo wejść w dorosłość


wasze zbyt drobne buzie i za duże oczy nie dają mi spać spokojnie w nocy gdybym tylko mogła odjęłabym sobie odrobinę spokoju by było Wam choć trochę łatwiej we własnym ciele mieszkać by cieniutkie palce rachityczne nogi jak młode krzewy mocniejsze rosły dlatego że chcecie na wiosny prośbę i żebyście nie marzły moje szczupłe dziewczynki w swetry poubierane żebyście się czuły kochane i żeby ta relacja z ciałem była dobra, silna i jasna jeszcze po wielu latach od wsparcia terapią tabletkami od lekarza żeby z was każda się czuła mądra, piękna i cała i do życia wśród ludzi wystarczająca odważna i jaśniejąca spokojna jak łąka ucałowana przez słońce

71


Mistrz Polski Slamu Poetyckiego 2021

Mikołaj Wysocki

Akwarium

72

Zafascynowany cudownym światem karpi koi i setkami tysięcy dolarów, które się w tym świecie obracają, postanowiłem wpłynąć w bogaty świat złotych ryb i wystawić w pokazie własnego karpia. Ale nie klasyczne koi, nie pancerne ranchu, ani żadną zmyślną hybrydę. To jest domena Azji i nie mnie się tam pchać. Ja postanowiłem w pokazie wystawić naszego polskiego karpia. Rybę klasyczną, odświętną, piękną w swej prostocie, zdrową i silną choć, ma się rozumieć, nieco podrasowaną na potrzeby pokazu. Poświęciłem się karpiom ponad wszelką miarę. Do późnej nocy siedziałem przy biurku, nurkując w kolejne strony książek na temat hodowli i rozmnażania ryb. Chłonąłem wiedzę jak ta gąbka na dnie oceanu, aż latarnia spiętrzonych książek runęła na podłogę i to był dla mnie znak, że czas działać. Przejrzałem wszystkie dostępne oferty pobliskich hodowli. Nie mogłem przecież wystawiać w pokazie karpia z marketu, czy byle jakiegoś wyłowionego z jeziora. Nieee, to musiał być KARP, a nie karp. Prędko znalazłem ryby, które miały wszystkie cechy na jakich mi zależało, lecz był to raptem początek rejsu. Czekała mnie jeszcze najważniejsza część - parowanie, rozmnażanie, powiększanie hodowli. Tu szło w zasadzie wyłącznie o szczęście, o to czy genetyka będzie mi przychylna i w jednym z tych małych jajeczek pojawi się ryba ze wszystkimi cechami, na jakich mi zależy. Oczywiście szczęściu nie szkodzi pomagać i tak muł wyściełający akwarium pobrałem z tego skrawka Wisły, na którym się żołnierzom Piłsudskiego Matka Boska objawiła. Wodę podkradłem z kranu, w pałacu prezydenckim, a kamienie i inne ozdoby wygrzebałem z tej rzeki, na której ojciec święty wraz z młodzieżą wodował kajaki. Czyż może być akwarium bardziej Polskie? Czy może być karp taki jakiego chciałem?


Nie może. Nie za pierwszym razem, ale za piątym czy szóstym już się udało. Niepozorna, mała rybka, której zupełnie nie poświęcałem uwagi, z dnia na dzień wyrosła na cudnego karpia. Płetwa grzbietowa smukła i ostra, romantyczna jak most Świętokrzyski w Warszawie. Skrzela krwiste jak grójeckie jabłka, łuski równe i lśniące niby zbroja Jagiełły dziesiątkującego krzyżaków, wreszcie oczy jasne, błyszczące, w tym wszystkim nad wyraz skromne. Tak oto prezentował się karp, z którym ruszyłem na pokaz. I chociaż konkurencja była mocna, a złote rybki swym sztucznym blaskiem próbowały przyćmić dumę mego karpia, to on się nie lękał, bo świadom był swojego piękna. Nieskromnie powiem, że karp faktycznie był urody nieprzeciętnej i spokojnie mógł stawać w szranki z zawodowcami, niestety nie przywiózł żadnego medalu. Żaden z sędziów nie zwrócił na niego uwagi, bo przez muł, co zdążył oblepić akwarium, ciężko było tego polskiego karpia zauważyć.

73


Mikołaj Wysocki

Słoniowa pamięć Osiemnastu nas stało przed pałacem prezydenckim wokół słonia. Słoń wyjątkowy. Dorodny, dumny, błyszczący i z potężnymi biało-czerwonymi szablami, biało-czerwonym ciałem i biało-czerwonym siodłem, na którym, jak ten Hannibal, zasiadał papież Polak husarz. To wszystko miało być częścią promocji naszego kraju. Taki symbol i atrakcja turystyczna zarazem, lecz jak się okazało po długich przygotowaniach. Słoń to atrakcja kosztowna. Raptem 2 miliony poszły na słonia przygotowanie, a kolejny milion na jego tygodniowe utrzymanie - jedzenie, mycie, sprzątanie to swoje kosztuje, a skarb państwa nie był na takie wydatki gotowy. Słoń przed pałacem prezydenckim, to nie da się ukryć, stan wyjątkowy, toteż wyjątkowo można pobrać rezerwistów do służby i tak odbieram rano telefon, a w słuchawce generał i nie ma, że nie albo się zaraz pakuję i jadę do stolicy albo więzienie. N o t o p o jec h a łe m s p e ł n i ć o b ow i ą ze k wo b ec o jc z y z n y .

74

Ja i piętnastu mi podobnych pechowców oraz dwóch mniejszych pechowców, bo spod Warszawy. Osiemnastu się nas zebrało, żeby podnieść słonia. Ja stałem jako drugi od lewej nogi, toteż trzymałem słonia pod pachwiną, zatem nie najgorzej. Zresztą słoń okazał się nad wyraz spokojny. Nie szarpał, nie wierzgał, nie tłukł trąbą, tylko stał w miejscu i czekał grzecznie, aż go przeniesiemy do ciężarówki, skąd czeka go radosna przejażdżka do zoo. No to już RAZ, DWA, TRZY i w górę słonia niesiemy do ciężarówki jak ci Kartagińczycy przez Alpy pierwszy krok, drugi, trzeci, czwarty i zaraz wychodzi, że my nie żołnierze, tylko rezerwa.


Pierwszy pada pod ciężarem bestii. Kręgosłup złamany w trzech miejscach. Po nim drugi: udo i łokieć, trzeciemu padł Achilles, czwarty potknął się o trąbę i runął twarzą na ziemię, a wraz z nim, jak klocki domina, posypaliśmy się po bruku, my rezerwiści. Tymczasem w sejmie narodzono się by zamówić dźwig. Bilans ofiar: czterech rannych, jeden martwy, trzynastu solidnie nadwyrężonych. Wszyscy z jedną myślą dudniącą jak stado słoni: NIGDY. NIGDY WIĘCEJ NIE ODBIERAĆ NUMERÓW ZASTRZEŻONYCH. NIGDY, PRZENIGDY NIE WYBIERAĆ SŁUŻBY WOJSKOWEJ NAD WIĘZIENIE. A PRZEDE WSZYSKIM… A co to? Kto to tam zza węgła wygląda? Prezydent, premier, wicemarszałek, do nas? A co to niosą? Chleb i igrzysk… Nie! Lepiej! Piwo i sznur kiełbas. Piwko zimne, po robocie się należy, kiełbasa dobra i tania, to wszystko z ich rąk mmm delicje. Jednak warto się było dla takiej nagrody poświęcić. No i cóż innego w takiej sytuacji pozostaje jak nie: -Dziękuję, polecam się na przyszłość, do zobaczenia. Cóż, w takiej sytuacji to chyba nie pozostaje nic innego, jak powiedzieć: „Dziękuję, polecam się na przyszłość, do zobaczenia”.

75


Autor

Tytuł

76

Autor


Autor

Tytuł Autor

77

Centrum Kultury Zamek, V Ogólnopolskie Mistrzostwa Slamu Poetyckiego, Poznań 2021


78


Autor

Tytuł Autor

79


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.