48czteryosiem nr1

Page 13

rajd po knajpach

13

Guinness z sokiem porzeczkowym Rozmawiamy z Anią „Max Golonko” Golon, kelnerką, która pracowała w barze Benedicts, niedaleko centrum Belfastu.

Łukasz: Jakich ludzi najczęściej można spotkać w tym lokalu? Ania: Pijanych (śmiech). Tak naprawdę to ludzi z całego świata, między innymi dlatego, że Benedicts to nie tylko bar, ale też hotel i restauracja. Niespecjalnie widać tam różnice wieku. Przy tych ilościach alkoholu zacierają się wszelkie tego typu granice. Tomek: Jaki długo pracowałaś w Benedicts? Ania: Pracowałam tam przez półtora roku i bardzo miło wspominam ten czas. Przede wszystkim pamiętam otwartość lokalnych ludzi, uśmiechy na twarzy, bardzo ciepłe przyjęcie mnie, jako jedynej Polski w zespole. Była to również dla mnie pierwsza szkoła nauki języka angielskiego, oswajanie się z tutejszym akcentem i slangiem. Zawsze mogłam liczyć na pomoc i wyrozumiałość ze strony współpracowników. Klienci często się mnie pytali, skąd jestem i jak mi się tutaj podoba, gdy tylko usłyszeli, że jestem z Polski wznosili okrzyki “Cześć Polska - Lech Wałęsa”. Były takie sytuacje, że polscy bywalcy spędzający czas w barze, nie wiedząc, że jestem ich rodaczką, podejmowali rozmowy na prywatne tematy, wtedy przechodząc obok stolika grzecznie zwracałam uwagę, że jestem Polką i rozumiem. Tomek: Jakie były reakcje tych ludzi? Ania: Zazwyczaj uśmiech, czasami zaczerwienienie, dzięki takim sytuacjom zawarłam wiele nowych znajomości, część z nich przetrwała do dziś.

Tomek: Jakieś szczególne sytuacje związane z twoją pracą, które utkwiły ci w pamięci? Ania: Każdy dzień był jakąś ciekawą przygodą, pamiętaj, że to bar, ale nie mleczny. Chyba najbardziej zaskakująca byłą sytuacja, kiedy dziewczyna z Polski poprosiła o Guinnessa z sokiem porzeczkowym. Łukasz: Jaka była reakcja lokalnych współpracowników na takie zamówienie? Ania: Zdziwienie, konsternacja, zostałam dosłownie zalana pytaniami na temat picia alkoholu w Polsce. Tomek: Kto pije więcej lokalni czy rodacy? Ania: Rodacy zamawiają po jednej pincie, wypijają i wracają do baru po następne. Tubylcy potrafią zamówić hurtowo kilka kufli za jednym podejściem, nawet przed końcem imprezy, oczywiste jest, że ich stan nie pozwala im na skonsumowanie wszystkich i często sprzątając po zamknięciu zbieraliśmy pełne szklanki ze stołów. Tomek: Jakie sytuacje najbardziej Cię zaskakiwały? Ania: Koleżanka, która ze mną pracowała złamała tipsa, Szef po chwili zastanowienia i najmniejszego problemu odesłał ją do domu, dla mnie było to nie do pomyślenia. Co jakiś czas odbywały się szkolenia z przygotowania koktajli, niestety absolutnie nic nie pamiętam z tych szkoleń. (śmiech)

Lukasz: Czy po doświadczeniach pracy w barze, chciałabyś wrócić na podobne stanowisko? Ania: Jak najbardziej tak. Cenię sobie dobry kontakt z ludźmi, a w takim miejscu można spotkać naprawdę pozytywnie zakręconych ludzi. Na kontynuację knajpowych opowieści zapraszamy już za miesiąc. Teraz musimy skupić się na naszych pełnych kuflach. Rozmawiali: Tomasz Jaźwiński i Łukasz Ludziejewski

reklama


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.