Gazeta Miasta Poezji nr 2

Page 1

Wywiad z organizatorami Miasto budzi się Miasto budzi się powoli i przygotowuje do poetyckiego śniadania. Dziesiąta rano, jeszcze znośnie i cicho, dzień zapowiada się zwyczajnie. Pogoda pochmurna, jeszcze nic nie zwiastuje późniejszego wybuchu upału, a tym bardziej wściekłości nawałnicy. Trzeba wydłubać z oczu śpiochy prozy codzienności, zebrać siły, by aż do zmierzchu stawiać opór poniedziałkowi. W Bramie Grodzkiej jeszcze cicho, tu też nic nie wróży późniejszych wybuchów i nawałnic poezji. Nieśmiałe próby czytania wierszy, kilka rozrzuconych książek. Zaczynają niespiesznie podchodzić pierwsze osoby, sięgać po program festiwalu, gazetę. Niektórzy pytają, co tu się wydarzy, szerokim uśmiechem i porozumiewawczym kiwnięciem głowy reagują na wieść, że to przecież Miasto Poezji. Znają festiwal, ale zajęci są zmaganiami z poniedziałkiem. Jeszcze cicho, jeszcze niepoetycko.

rzami z kart podręcznika. Były rusałki, nimfy, śpiew, teatr, performance, natchnieni młodzieńcy i litry wypitego mleka.

Zastany pejzaż zaczyna wypełniać się krzykiem, śmiechem, śmigają kolorowe koszulki, w górze wymachują ubrudzone tuszem, farbą małe łapki. To dzieci ruszyły na pierwsze warsztaty- kaligrafii, czerpania papieru. Zaś z Placu po Farze Kapelusznik zmajstrował prawdziwą Krainę Czarów, gdzie Alicja śniada wespół z Królikiem. Dzieci szaleją z radości, zupełnie niepotrzebne im przepiękne liściaste poduchy, bo tu się nie siedzi – tu się biega i rozwiązuje zagadki, wpisuje hasła do krzyżówki, walczy w bitwie na najlepszy rysunek magiczną kredą. I nawet można nic sobie nie robić z narzekających pań nauczycielek – że brudne ręce i tyłki, że ciszej, że słuchajcie z uwagą. W Krainie Czarów można, a nawet trzeba szaleć!

z ło

W II LO, zwanym Zamoyem, choć dzieci trochę starsze, to ruch, szaleństwo i harmider podobne. Trwają przecież przygotowania do Majówki Filareckiej – imprezy, z której szkoła słynie od kilku lat. W tym roku wydarzenie otworzyło festiwal uroczystym polonezem wijącym się całą szerokością ulicy – od Ogrodowej do Placu Litewskiego. Ubrani w biel młodzi, zakochani w poezji romantycznej uczniowie pokazali, że Słowacki, Mickiewicz, Norwid nie są nudzia-

Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013

Papierosek w oknie sali czarnej Ośrodka „Brama Grodzka Teatr NN” wypalony przez Marcina Świetlickiego zatlił się czerwonym światełkiem kończąc dzień. I w takim mieście można się przeprowadzać. Jak w wierszu Świetlickiego, który niech ukołysze miasto do snu poezją – Przeprowadzka do bro Okazuje się, że moje wczorajsze wątpliwości mogą nie być słuszne. Może to miasto nadal żyje poezją? To się okaże – czeka nas przecież jeszcze cały tydzień. Szkoda tylko, że Dom Słów powitał mnie dziś jednym słowem – zamknięte. Ale może jutro będzie bardziej przychylny. KK


2

Alicja w Krainie Poezji

Miasto Poezji czas zacząć! Wczesnym rankiem, tuż po godzinie 9 rozpoczęły się wydarzenia w ramach Małego Miasta Poezji, skierowanego do najmłodszych pasjonatów słowa. Na ulicach Starego Miasta, zaczynając od Bramy Grodzkiej można było dostrzec wiele grup z lubelskich przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjalnych pod opieką nauczycielek oraz rodziców. Jedną z bardziej ciekawych atrakcji przygotowanych specjalnie na tę okazję było Śniadanie z Alicją w Krainie Czarów, czyli krótkie przedstawienie, połączone z grami i zabawami animującymi wszystkich jego małych uczestników. Wolontariusze ubrani w kolorowe stroje, wielkie drzewo poezji i otoczenie Placu po Farze wydawało się idealnie wpasowywać w klimat starych bajkowych opowieści. Młodzi aktorzy na podstawie znanej dobrze dzieciom Alicji w Krainie Czarów stworzyli swoją własną, nieco wzbogaconą interpretację, dzięki czemu mogli zaprosić do zabawy nawet najbardziej opornych odbiorców. – To nie pierwszy raz kiedy staramy się dotrzeć do młodych widzów. Czujemy wielką przyjemność, kiedy na twarzach dzieci pojawia się uśmiech i zaangażowanie – mówi jedna z aktorek – Ilona Kędrocka.

Krzyżówki z odgadywaniem haseł, pomoc Kapelusznikowi w układaniu alfabetu, rysowanie ulubionych postaci – to wszystko czekało na tych, którzy pojawili się na Śniadaniu z Alicją. A jak reagowali sami uczestnicy? – Jest fajnie. Super. Rysowałem Pana Kapelusznika. Królika też. Miał duże białe uszy – mówi Dominik, pokazując nam jedną ze swoich prac. Małe Miasto Poezji to więc nie tylko szansa na chwilę oderwania się od „szkolnej nudy”. To również możliwość spotkania ciekawych ludzi, spędzenia czasu w miłym gronie, jednocześnie rozwijając wyobraźnię i poznając poezję z tej bardziej barwnej i przyjemnej strony.

Tomasz Ślusarski

Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013


3

Poezja łączy pokolenia W murach DK Skarpa poezja połączyła pokolenia. Wspólne odśpiewanie piosenek z repertuaru dla najmłodszych, gra na instrumentach, wreszcie zabawy angażowały tych dużych i tych małych. Wszystko za sprawą Katarzyny i Tomasza Szczepaniaków, muzyków, którzy im towarzyszyli oraz Teatrzyku Dziecięcego i Dziecięcego Zespołu Muzycznego (obydwa pod nazwą „Skarpa”). Kiedy myślę o reklamach promujących czytelnictwo wśród dzieci, śledząc postępującą modę na spędzanie czasu z książką sądzę, że te akcje społeczne nie dorastają do pięt wydarzeniom takim jak dzisiejsza „Poezja koncertowa” na ulicy Przytulnej. Rodzina w komplecie, która ze sceny potrafi zaprosić do wspólnej aktywności poprzez piosenki i poezję dla dzieci nie tylko maluchy, ale dziadków, przypadkowych gości jest dowodem na to, że młode pokolenie bierze przykład z opiekunów i widząc ich zapał sama chętnie przełamuje strach przed sceną. Wierzę, że obserwując zaangażowanie mamy i taty nie sposób samemu nie być w przyszłości aktywnym kulturalnie mieszkańcem Lubina. Czuję się podbudowana, że mogłam wyjechać z centrum i w dzielnicowym domu kultury zobaczyć, jak Miasto Poezji tego pierwszego dnia festiwalu włącza przedstawicieli każdego pokolenia do namysłu nad słowem i do umiejętnego podawania go w lekkiej dla widza formie. DK Skarpa jest jednym z tym bardziej widocznych domów kultury, które animują życie społeczności lokalnej, jednocześnie przenosząc w swoje ściany część większych festiwali miejskich. e.j.

Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013

,,Aby język giętki powiedział wszystko co pomyśli głowa” - Warsztaty słowa!

Jak interpretować prozę i poezję ? W jaki sposób pozbyć się tremy przed przemówieniami ? Jak mówić ,żeby zostać wysłuchanym ? To tylko część pytań , na które we wtorek o godzinie 16.00 odpowie Ewelina Jurasz, znana animatorka kultury i recytatorka z dużym doświadczeniem. Warsztaty słowa to szybki kurs z kreowania wizerunku scenicznego, analizy poezji oraz poprawnego mówienia od ćwiczeń oddechowych po intonację głosu. W warsztatach mogą wziąć udział wszyscy zainteresowani , którzy nie boją się konfrontacji z utworami literackimi i chcą poznać walory perfekcyjnego wysławiania się. Warsztaty odbędą się w siedzibie Fundacji Teatrikon na ul. Peowiaków 8/4 . Przyjdź i zostań mistrzem malowania słowem! Aleksandra Stefanek


4

„Jeden” Świetlickiego Spotkanie z Marcinem Świetlickim promujące jego najnowszy tom poezji zatytułowany Jeden przyciągnęło do Ośrodka „Brama Grodzka Teatr NN” tłum osób. Nie ma się co dziwić, bo Świetlicki to nie tylko utalentowany człowiek, ale również obdarzony ciekawą osobowością. Świetlicki to autor prozy, członek zespołu Świetliki, odtwórca kilka epizodycznych ról filmowych, ale przede wszystkim poeta. Dodajmy, że urodzony w Lublinie. Większość spotkania poświęcona została jego najnowszemu tomowi poezji Jeden, który można było przy okazji zakupić i poprosić o autograf poety po zakończeniu wieczoru autorskiego. Rozmowę prowadził profesor Paweł Próchniak oraz wydawca poezji Marcina, Irek Grin. Przestrzenią dla spotkania stała się Sala Czarna, gdzie godzinę wcześnie odbył się wernisaż prac Ewy Mańkowskiej, więc ze ścian spoglądały na zgromadzonych podobizny współczesnych poetów, między innymi głównego bohatera wieczoru. Nie obyło się bez pytań o tytuł czy okładkę tomu, na które autor nieco znudzony opowiadaniem o tym na każdym ze swoich spotkań, najpierw poprosił o ciekawszy zestaw pytań, w końcu jednak udzielił odwiedzi. Tytuł wziął się stąd, że jest to pierwsza wydana książka od jakiegoś czasu, która nie jest zbiorem starszych, wybranych tekstów, ale w dużej mierze zawiera nowe wiersze powstałe w 2012 roku. W pewien sposób jest więc pierwsza, otwiera coś nowego. Zawiera 88 tekstów – ich liczba bierze się stąd, że Chińczycy uważają liczbę 8 za oznaczającą nieskończoność, dwie ósemki to jeszcze więcej niż nieskończoność. Z ciekawostek poeta wyznał także, że tom jest swego rodzaju plagiatem Arytmii Jacka Podsiadło, poety także obecnego na sali. Podobnie jak tamten tom, opowiada o depresji. I o „bolesnych szczelinach”, jak kiedyś powiedziała jedna z byłych studentek Pawła Próchniaka. Natomiast okładka zbioru nie jest wcale depresyjna – jest pełna kolorów, a nie czarno-biała jak zazwyczaj u Świetlickiego. Po prostu poeta pewnego dnia idąc ulicą zauważył zaproszenie na wystawę plakatów i pomyślał, że mógłby taki „plakat” mieć u siebie na okładce. W ten sposób autorem okładki stał się Piotr Młodożeniec. Całe spotkanie przebiegało w bardzo swobodnej atmosferze pełnej żartów i anegdot, przerywanych czytaniem wierszy przez poetę, który tylko do czytania zdejmował ciemne okulary, chroniące go przed nadmierną ilością światła. Rozmowy dotyczyły nie tylko poezji. Świetlicki opowiadał o płycie nagrywanej przez Świetliki po 8 latach przerwy. Zapowiada już teraz, że jesienią ukaże się około 30 piosenek na trzech płytach – każda nich utrzymana ma być w nieco inMiasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013

nym tonie. Wielbiciele poezji Marcina już teraz mogą więc czytać jego nowe wiersze, a fani muzyki - cieszyć się na nadchodzący album. Wioleta Rybak

Leśmian wieczorem Wieczorem było, wieczorem, Gdy zorza gasła nad borem. Dzienny ulatniał się skwar, Rosa nam spadła na głowy I zmierzchem dymił się jar, Jar kalinowy. Leśmian

Na KULu jest tzw. kanciapa. W tejże kanciapie, która tak naprawdę jest dość przytulną i nieźle wyposażoną salą, spotykają się studenci MISH – na kawę, odpoczynek między zajęciami, na zebranie ich koła naukowego. Dziś spotkali się tam, by czytać wiersze Leśmiana. I niby nic wyjątkowego – jedno z wielu Mieszkań Poezji, które można znaleźć w programie Miasta Poezji. Ale wyjątkowe z uwagi na nastrój, jaki panował podczas dzisiejszego spotkania. A wszystko za sprawą organizatorki – Weroniki Puszyk – recytatorki, która już pierwszym przeczytanym wierszem przeniosła nas w inny świat. Piękna Weronika, jak porcelanowa lala w chabrowej sukience wierszem Lalka przeniosła nas w krainę magii Leśmiana – łąk, strumieni, zieleni. Świat lepki od uczuć, gęsty od splatających się słów. Za chwilę każdy z uczestników spotkania mógł wybrać swój ulubiony wiersz Leśmiana, odnaleźć taki, którym chciałby się podzielić. Początek nieśmiały – wstydzimy się czytać na głos. Zaraz jednak wybuchamy Leśmianem i nie możemy skończyć go czytać i przypominać sobie i poznawać i znajdować nowe i nowe znaczenia. Chyba zapomnieliśmy, jak piękny jest Leśmian. Dobrze, że komuś chce się o tym przypominać.

KK


5

Poeci jak z obrazka

Jednym z wydarzeń otwierających Miasto Poezji w tym roku był wernisaż wystawy prac Ewy MańkowskiejGrin. Na cykl obrazów, wiszących w Sali Czarnej Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” składa się piętnaście portretów, w głównej mierze przedstawiających poetów, pisarzy, ludzi słowa. Wśród nich między innymi: Ryszard Krynicki, w podwójnej dawce Marcin Baran, Edward Pasewicz oraz również gość wczorajszego spotkania Marcin Świetlicki. Jedyną wśród nich kobietą jest Beata Aleksandrowicz. – Płótna te robią duże wrażenie. To co umknęło oku, ukazuje tutaj swe enigmatyczne oblicze. Postaci na obrazach zostały odmienione przez sztukę. Obrazy same są formą namysłu, który jest rodzajem medytacji. Wydaje mi się, że jego przedmiotem jest fenomen, jakim jest tajemnica i dar obecności artysty. Ich autorka uobecnia w nich także swoje istnienie. Trzeba sporo odwagi, żeby spojrzeć istnieniu w oczy – powiedział na wstępie prof. Paweł Próchniak. – Dziękuję za tak podbudowujące słowa, tym bardziej, że nie mówił tego krytyk sztuki, a płynęły one prosto z serca – odpowiedziała malarka. Publiczność ciekawa była doboru artystów przez Ewę Mańkowską-Grin. – To był przypadek, że namalowałam te akurat osoby. Maluję nie tylko artystów pióra. Jednocześnie portret jest najtrudniejszą formą i bardzo mnie interesuje. Najtrudniej malowało mi się Michała Sobelmana – przyznała artystka. Miasto Poezji, Lublin 3-7 czerwca 2013

Obecny wczoraj na wernisażu Marcin Świetlicki został sportretowany przez Mańkowską-Grin w 2005 roku. Obraz przedstawia poetę, podpierającego podbródek o rękę. – Ja miałem problem z tą ręką. Myślałem, że pozowanie będzie przyjemne. A musiałem w tej pozie wytrzymać jak najdłużej – śmiał się Marcin Świetlicki. Jednak trzeba przyznać, że było warto wytrzymać i zastygnąć w bezruchu. Dzięki temu od wczoraj w Sali Czarnej możemy oglądać artystów słowa z bliska, w wymiarze portretowym.

Gabriela Bogaczyk

GAZETA MIASTA POEZJI Redakcja: Gabriela Bogaczyk, Agata Chwedoruk, Aleksandra Stefanek, Tomasz Ślusarski, e.j, KK Redaktor Naczelna: Wioleta Rybak: wioletarybak@wp.pl

online: http://issuu.com/edukacjatnn www.facebook.com/miasto.poezji www.miastopoezji.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.