

Świat według Boga Jakiego













Fulton J. Sheen
Świat według Boga
Jakiego świata chce Stwórca?
Fulton J. Sheen
Świat według Boga
Jakiego świata chce Stwórca?
Tłumaczył: Jacek P. Laskowski
Kraków 2024
Tytuł oryginału: God’s World and Our Place in It
Wszystkie cytaty biblijne pochodzą z wydania: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie polskim ks. Jakuba Wujka, oprac. ks. Stanisław Styś i ks. Władysław Lohn, Kraków 1962.
Redakcja i korekta: Magdalena Maziarz
Opracowanie graficzne: Agnieszka Siekierżycka
Copyright © 2003 Sophia Institute Press
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo AA, Kraków 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część ani całość tej książki nie może być powielana, przechowywana w systemie wyszukiwania ani przesyłana w jakiejkolwiek formie lub jakikolwiek inny sposób kopiowana bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy, z wyjątkiem cytowania krótkiego fragmentu tekstu w recenzji książki.
Ilustracje na okładce: domena publiczna oraz OpenAI
ISBN 978-83-7864-827-7
Wydawnictwo AA s.c. ul. Ciepłownicza 29 31-574 Kraków tel. 12 345 42 00, tel. kom. 695 994 193 www.religijna.pl
Matce Najświętszej na znak miłości i wdzięczności
Rozdział pierwszy
Bóg mieszka pokornie w swoim świecie
Każdy artysta czuje się u siebie w swojej pracowni, każdy patriota czuje się u siebie we własnym kraju, a każdy człowiek czuje się u siebie we własnym domu. Należałoby zatem oczekiwać, że Stwórca będzie czuł się u siebie w swoim własnym stworzeniu, że Bóg będzie u siebie w świecie, który sam stworzył. A jednak najbardziej zdumiewającym faktem w dziejach rodzaju ludzkiego jest to, że kiedy Bóg przyszedł na ziemię, był w swoim domu bezdomny. Przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli (J 1, 11). Zanim stanęły przed Nim otworem wielkie wrota ludzkiego ciała, Maryja i Józef na próżno szukali miejsca, w którym mógłby się narodzić Ten, do którego należały niebiosa i ziemia. Tak więc, kiedy historia ludzkości zapisze już w swoich zwojach czasu ostatnie ze słów, najsmutniejszym ze wszystkich wersetów jej księgi będzie właśnie ten: Nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 7).
Znalazło się w tej gospodzie miejsce dla tych, co nosili na swoich opancerzonych piersiach wizerunki ryczących orłów rzymskich; było w niej miejsce dla córek bogatych kupców Wschodu; było miejsce dla każdego, kto tylko ubrany był w piękną purpurę i miękkie szaty. Dla wszystkich było miejsce – tylko nie dla przybranego ojca i matki Tego, który miał przynieść światu odkupienie. Z gospody musieli się więc udać do stajni, do prymitywnej jaskini, do której pasterze w czas burzy
zaganiali swoje stada. W tej małej przystani, w której ich towarzyszami były zwierzęta, w punkcie przecięcia osi trzech wielkich centrów cywilizacyjnych – Memfis, Aten i Rzymu – wydarzyło się COŚ: jedyna rzecz na świecie, która wydarzając się, miała faktyczne znaczenie. To, COŚ, które się wydarzyło, to nic innego, jak Niebo, które się znalazło na ziemi, kiedy krzyk
Boga rozebrzmiał w krzyku Niemowlęcia.
Zdumiewający zaiste paradoks: kiedy Bóg przyszedł na ziemię, nie było miejsca w gospodzie, ale było miejsce w stajni.
Jaka lekcja kryje się za tą gospodą i tą stajnią?
Czymże jest gospoda, jeśli nie miejscem spotkania opinii publicznej, centrum, w którym zbiegają się nastroje tego świata, siedzibą tego, co światowe i modne i tych, którzy się w zarządzaniu sprawami tego świata liczą. A czym jest stajnia, jeśli nie miejscem wyrzutków, schronieniem zwierząt i przytuliskiem pozbawionych wartości, a zatem symbolem tych, którzy w oczach opinii publicznej się nie liczą, a więc mogą być ignorowani jako niemający większego znaczenia czy popularności?
Można by oczekiwać, że Boskość będzie „przebywać” w gospodzie, ale nikt nie spodziewał się znaleźć Jej w stajni. Dlatego Boskość jest zawsze tam, gdzie najmniej się jej spodziewasz.
Gdyby w owym czasie gwiazdy za jakimś dotknięciem czarodziejskiej różdżki ułożyły się na niebie w srebrzysty napis obwieszczający narodziny Tego, który był Oczekiwaniem Narodów, dokąd ruszyłby świat, żeby Go odnaleźć?
Szukałby Dzieciątka w jakimś pałacu nad Tybrem, w jakimś wyzłoconym domu w Atenach lub w jakimś wielkomiejskim hotelu, w którym gromadzili się bogacze, mocarze
i potentaci ziemscy. Nie byłby ów świat w najmniejszym stopniu zdziwiony, gdyby nowo narodzonego Króla królów odnalazł wylegującego się w złotej kolebce, otoczonego hołdami i czołobitnościami władców oraz filozofów.
Zdziwiłby się jednak, gdyby Go znalazł w żłobie, leżącego na zwykłej słomie i ogrzewanego oddechami wołów niejako zadośćczyniących za chłód ludzkich serc. Nikt by się nie spodziewał, że Ten, którego palce mogą zatrzymać obroty Arktura, będzie mniejszy od głowy wołu; że Ten, który mógł rzucić w niebo kulę ognia, pewnego dnia będzie ogrzewany oddechem zwierząt; że Ten, który mógł zrobić baldachim z gwiazd, będzie osłonięty od burzowego nieba dachem stajni; albo że Ten, który uczynił ziemię swoim przyszłym domem, będzie w tym swoim domu bezdomny. Nikt by się nie spodziewał znaleźć boskości w takim stanie – ale stało się tak właśnie dlatego, że boskość jest zawsze tam, gdzie najmniej spodziewasz się ją znaleźć.
Świat wciąż nie wie, gdzie znaleźć Boga
Zastanawiam się, czy to nie jest powód, dla którego współczesnemu światu nie udaje się odkryć boskości. Bez wątpienia szuka on jej, jeżeli nie z innego powodu, to dlatego, że czuje własną niewystarczalność i pragnie Boga, który przyniesie mu przebaczenie za grzechy i zaopatrzy jego rany uzdrawiającym olejkiem. Szuka boskości, która uwolni go od strasznego niepokoju i pustki życia. Ale gdzie tej boskości szuka? Szuka jej w karczmach, gdzie gromadzą się ludzie znani, popularni i nowocześni.
Współczesny świat szuka boskości i rozwiązania swoich
bolączek w Supermanie H. G. Wellsa, w humanizmie Irvinga Babbitta, w seksualizmie Zygmunta Freuda, w cynizmie Bertranda Russella, w naturalizmie współczesnej religii, w książce miesiąca, w Chrystusie na nowo zinterpretowanym, w nowej moralności, w nowej psychologii, w nowej nauce; ale w żadnej z tych „karczm” nie da się znaleźć boskości. Jak jej nie było w gospodzie w I wieku, tak też nie da się jej znaleźć w gospodzie obecnego stulecia, bo to, co jest prawdą pierwszego dnia, jest też prawdą dnia naszego: boskość jest zawsze tam, gdzie najmniej spodziewasz się ją znaleźć.
Załóżmy teraz, że współczesnemu światu zasugerowano, że boskość, której szuka, znajduje się w Kościele; załóżmy, że wszystkim, którzy szukają boskości, zostało zasugerowane, że prawdę, której pragną, można znaleźć tylko w namiestniku Chrystusa, który jako drugi Piotr wyraża myśl Chrystusa; że boskie życie, za którym świat ten tęskni, można znaleźć tylko w siedmiorakim źródle sakramentów; że przebaczenie, którego ten świat łaknie, spływa z ręki wzniesionej w konfesjonale; że tylko poprzez postawę, jakiej względem małżeństwa naucza Kościół, da się zachować naszą tkankę narodową; i że tylko poprzez przestrzeganie moralności nauczanej przez Kościół można odzyskać osobistą cnotę. Załóżmy, że współczesnemu światu powiedziano, że Betlejem istnieje do naszych czasów – że jakimś cudem Bożej miłości stajnią jest teraz tabernakulum; że żłóbek to dziś cyborium; słoma to teraz kwiaty na ołtarzu; pieluszki – to białe postaci chleba – i że Ciało i Krew, Dusza i Bóstwo Chrystusa żyje wśród nas w tym tabernakulum tak samo realnie jak w żłóbku.
Przypuśćmy, powiadam, że takie zdumiewające oświadczenie padłoby w naszych czasach – a takie stwierdzenie jest tyleż zdumiewające, co prawdziwe – jaka byłaby odpowiedź współczesnego świata? Powiedziałby: „To absurd. Kościół jest przestarzały, nienowoczesny, został gdzieś w tyle za współczesnością; jest ignorowany przez wszystkie wielkie uczelnie naszego kraju; jego dogmaty to mity; jego moralność jest passé; jego wiara w rzeczywistą obecność Chrystusa na ołtarzu jest wiarą w coś niemożliwego. Dlaczego nasz Pan miałby kiedykolwiek żyć pod postacią chleba? Dlaczego należy szukać prawdy w tym, co świat ignoruje? Nikomu nawet przez myśl nie przejdzie, żeby w poszukiwaniu boskości udawać się do Kościoła”.
Ale dokładnie tak samo myślał świat w I wieku. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby w poszukiwaniu prawdy i życia Syna Bożego chodzić do stajni. A jednak znalezienie jej właśnie tam jest najbardziej prawdopodobne, bo boskość znajduje się zawsze tam, gdzie najmniej spodziewasz się ją znaleźć.
Świat poszukując boskości nie trafia właściwie albo dlatego, że szuka jej w niewłaściwych miejscach, albo dlatego, że ignoruje nie te rzeczy, które ignorować powinien. Szuka boskości we władzy, w popularności, w postępie, w nauce; a wyklucza jakąkolwiek możliwość znalezienia jej w prostocie, w zaskoczeniu, w klęsce, w słabości. A jednak znak boskości zawsze będzie znakiem pozornej słabości: A ten znak dla was: znajdziecie niemowlątko, uwinięte w pieluszki i położone w żłobie (Łk 2, 12). Świat zawsze szukał boskości w wielkości wieży Babel, a nigdy – w słabości Betlejem. Szukał jej w karczmach popularnych opinii, a nie w stajni ignorowanych. Szukał jej
w kolebkach ze złota, a nie w szopkach ze słomy – zawsze we władzy, nigdy w słabości.
Musimy szukać Boga w słabości
Ale boskość wkroczyła w życie ziemskie w postaci bezradnego Niemowlęcia i opuściła je w postaci Człowieka Bezradnego. Jeśli więc Bóg ma być przez nas odnaleziony, to trzeba Go szukać w słabości i klęsce, w słabości, w której jednak kryje się moc, i w klęsce, po której następuje zwycięstwo. Boga odnajdą tylko ci, którzy śpiewają hymn zwyciężonych, przeszukują zapomniane stajnie i doświadczają krzyży pogardy. Tę wielką lekcję Wcielenia trzeba mieć stale w pamięci w miarę rozwijania się wielkiego dramatu chrześcijaństwa.
W kolejnych rozdziałach będą omówione tematy tak stare, że dziś patrzy się na nie jako na coś nowego. W tym ujęciu Bóg jest podstawą moralności, istnieje konieczność umartwienia, piękno życia pochodzi spoza świata, małżeństwo jest święte, grzech to fakt, ludzie potrzebują Odkupienia, czeka nas przyszły sąd, piekło istnieje naprawdę, a porażka może przynieść radość. Te filary chrześcijańskiej budowli moralnej tak już dawno zostały zapomniane, że dzisiaj stały się nowe. Są to wszystko prawdy bezdomne, bo hotele współczesnego świata nie chcą ich znać; to prawdy bezdomne, bo niewielu bierze je sobie do serca; maksymy bezdomne, bo mile widzą je tylko ci, których świat ignoruje; dary bezdomne – takie jak Dzieciątko z Betlejem. Świat z pewnością nie spodziewa się znaleźć boskości w takiej bezdomnej moralności – ale boskość jest
zawsze tam, gdzie najmniej się spodziewasz ją znaleźć. A tylko
tam, gdzie On był bezdomny, ty i ja jesteśmy w domu.
Ten świat jest tak dziwny jak opowieść starej kobiety
I dziwne są w nim rzeczy proste
Ziemi nam dość i powietrza nam dość
Na nasze cacka, na wojny;
Ale do spoczynku nam daleko – jak smok ognisty buja on w przestworzach
I pokój nasz złożono w rzeczach niemożliwych,
W których huczy łoskot i grom skrzydeł nie do ogarnięcia
Dokoła gwiazdy, w którą trudno nam uwierzyć.
W domu otwartym pod wieczór
Zadomowią się jednak wszyscy,
W miejscu niż Eden starszym
W mieście, co ponad Rzym wzniosłe.
U kresu drogi gwiazdy wędrującej,
W rzeczach, co są, chociaż być nie mogą,
W miejscu, w którym Bóg był bezdomny,
A wszyscy ludzie są w domu.
Niemowlę w ohydnej stajni
Wśród zwierząt, które przeżuwając, ślinią się
Tylko tam, gdzie On był bezdomny
Ty i ja jesteśmy w domu 1 .
1 G. K. Chesterton, The House of Christmas.
Spis treści
Rozdział pierwszy
Bóg mieszka pokornie w swoim świecie ....................... 7
Rozdział drugi
Sumienie kieruje naszymi działaniami ...................... 15
Rozdział trzeci
W świecie Boga człowiek jest wolny.......................... 25
Rozdział czwarty
Musimy dokonywać wyboru między dobrem a złem ........... 33
Rozdział piąty
Osiągnięcie życia wyższego oznacza śmierć życia niższego .... 41
Rozdział szósty
Bóg powołuje niektórych na wyłączną służbę ................. 51
Rozdział siódmy
Bóg powołuje niektóre osoby do małżeństwa ................. 59
Rozdział ósmy
Małżonkowie powinni dążyć do tego, by żyć sakramentem ..... 67
Rozdział dziewiąty
Małżonkowie pomagają wypełniać Boży świat ............... 75
Rozdział dziesiąty
Utrata poczucia grzechu zagraża Bożemu światu ............ 85
Rozdział jedenasty
Bóg osądzi każdego człowieka wedle tego, jak żyje ............
Rozdział dwunasty
Bóg oczyszcza dusze po śmierci .............................
Rozdział trzynasty
Piekło jest dla tych, którzy z własnej woli odrzucają Boga ....
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Droga do prawdziwego zwycięstwa
Nota biograficzna
Biskup Fulton Sheen stawia pytania, które nurtują nas „od zawsze”, bez względu na wyznawaną wiarę. Gdzie szukać Boga? Dlaczego dobry Bóg dopuszcza istnienie zła? Jaki był Boży zamysł względem człowieka? Podobnych pytań jest oczywiście dużo więcej. Od tych o charakterze ogólnym autor przechodzi do takich, z którymi mierzymy się na co dzień.
Te rozważania o naturze Boga i Jego pomyśle na świat bywają zaskakujące, ale dzięki nim możemy zrozumieć, jak każdy z nas jest powołany do odkrywania swojego miejsca w Bożym dziele. One też pokazują, że nasze działania, decyzje i postawy mają wpływ na otaczający nas świat i – ostatecznie – na nasze zbawienie. Jak mówi autor: Kiedy umysł jest już umęczony nadmiernym wysiłkiem i zdegustowany dokuczliwymi obyczajami tego świata, musi pamiętać, że odkupienie nie jest dla tych, co chomikują swoje talenty w bieliźniarkach. Z niebios […] przychodzi wyzwanie, żeby rozwijać i doskonalić zdolności, które Bóg nam dał, byśmy przez własne zaniedbanie i nadużycia nie utracili ich przydatności.
Książka jest nie tyle teologiczną rozprawą, ile duchowym przewodnikiem. Sługa Boży bp Sheen poprzez swoje życie, ale i nauczanie potrafił dotrzeć do serc czytelników, oferując im nadzieję, pokój i duchowe wsparcie w poszukiwaniu sensu istnienia.
ISBN 978-83-7864-827-7
9 788378 648277
Cena 34,90 zł
Patronat medialny:





