Kapłani męczennicy komunizmu - Joanna Wieliczka-Szarkowa

Page 1


Joanna Wieliczka-Szarkowa

KAPŁANI MĘCZENNICY KOMUNIZMU

Kapłani męczennicy KOmUnizmU

Kapłani męczennicy KOm U nizm U

(1944–1989)

Wydawnictwo AA Kraków

Redakcja i korekta: Maria Szarek

Skład i łamanie, projekt okładki: Wydawnictwo AA

Źródła zdjęć: Instytut Pamięci Narodowej (s. 131, 173, 237, 247), wikipedia

Copyright © by Joanna Szarkowa

Copyright © by Wydawnictwo AA, Kraków 2024

ISBN 978-83-8340-119-5

Wydawnictwo AA s.c. 30-332 Kraków, ul. Swoboda 4 tel.: 12 345 42 00, 695 994 193 e-mail: klub@religijna.pl www.religijna.pl

Ksiądz Michał Pilipiec (1912–1944)

Ksiądz Stanisław Zieliński (1911–1945)

Ksiądz Stanisław Domański (1914–1946)

(1904–1946)

(1904–1946)

(1908–1947)

Ksiądz Rudolf Marszałek (1911–1948)

Ksiądz

(1890–1948)

(1914–1949)

Łaski (1902–1949)

(1907–1952)

(1887–1954)

Sługa Boży ks.

(1895–1963)

ks. Władysław Findysz (1907–1964)

Kotlarz (1928–1976)

Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko (1947–1984)

Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki (1921–1987)

Ksiądz prałat Stefan Niedzielak (1914–1989)

Ksiądz Stanisław Suchowolec (1958–1989) ........................................

Ksiądz

(1950–1989)

Komuniści przeciw Kościołowi

Różne formy represji, w tym więzienie a nawet śmierć, w latach 1944–1956 dotknęły około tysiąca kapłanów w polsce, czyli mniej więcej 10 procent ówczesnego stanu duchowieństwa. Tylko do 1953 roku komuniści zamordowali 37 księży i 54 zakonników. poza tym w latach 1945–1947 żołnierze armii czerwonej i funkcjonariusze nKWD zamordowali w polsce 123 osoby duchowne. W latach 1956–1989 komunistyczne władze odpowiadają za zamordowanie co najmniej dziesięciu księży.

W powojennej Polsce Kościół katolicki był jedyną instytucją sprzeciwiającą się bezbożnemu zniewoleniu społeczeństwa, jego ateizacji i komunistycznej indoktrynacji. Wobec nowych zagrożeń stawał się najpotężniejszą, moralną siłą powstrzymującą budowę totalitarnego państwa. Już w lutym 1946 roku biskupi polscy w liście do wiernych na Wielki Post stwierdzili, m.in. że „Polska nie może być komunistyczna. Polska musi pozostać katolicka”.

Komuniści zdawali sobie sprawę z roli Kościoła, określając go jako „legalną organizację najbardziej nieprzejednanej reakcji wojującej, powiązanej z podziemiem i obcym wywiadem”, ale byli zbyt słabi, by go od razu pokonać. Stąd na początku starali się zamaskować swoje prawdziwe zamiary wobec Kościoła. Prezydent

Bolesław Bierut brał udział w uroczystościach poświęcenia odrestaurowanego posągu Chrystusa Króla w Warszawie, a także w nabożeństwie w kościele Ojców Karmelitów. Jednak już w 1945 roku wprowadzono ustawy, które osłabiały wpływ Kościoła w Polsce. Zniesiono obowiązkowe nauczanie religii w szkołach (nauka miała być dobrowolna, tylko na życzenie rodziców).

Księgi stanu cywilnego zostały przejęte przez urzędy świeckie. 12 września 1945 roku komunistyczny rząd zerwał zawarty w 1925 roku konkordat ze Stolicą Apostolską. Usunięto symbole religijne ze szkół i urzędów. Ograniczono również prawa majątkowe Kościoła. Religia była atakowana i wyśmiewana przez reżimową prasę. Próbowano realizować taktykę dzielenia polskich katolików, a przede wszystkim hierarchii kościelnej.

Władza zamierzała mocniej uderzyć w Kościół po rozprawie z opozycją polityczną: „Musimy dobić PSL, by mieć zaplecze oczyszczone. Gdy tego dokonamy i nasze szeregi partyjne będą ideologicznie dobrze uzbrojone, będziemy mieli szansę wygrania walki z klerem” – mówił 16 października 1947 roku Józef Pluta, szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach na Plenum KW PPR .

Do połowy 1947 roku w więzieniach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przebywało 60 księży, którzy byli oskarżani o współpracę z organizacjami antykomunistycznymi. W październiku 1947 roku w MBP pod przewodnictwem Julii Brystygierowej odbyła się narada poświęcona planom i metodom walki z Kościołem w Polsce; m.in. wprowadzono prawo pozwalające na odmowę legalizacji stowarzyszeń katolickich i uderzono w te dotąd funkcjonujące.

Podczas Kongresu PZPR 18 grudnia 1948 roku Aleksander Zawadzki zapowiedział główną strategię władz PRL wobec

Kościoła, który miał być postrzegany jako instytucja wroga wszelkiemu postępowi. Uważano, że duchowieństwo popiera bandytów i demoralizuje młodzież. W 1949 roku sporządzono ewidencję operacyjną, która miała zawierać charakterystyczne cechy osobowe wszystkich księży, zakonników i zakonnic. Na podstawie tych list starano się wytypować potencjalnych kandydatów do agenturalnego werbunku. Aresztowano księży zaangażowanych w działalność podziemia antykomunistycznego, np. ks. Władysława Gurgacza, zamordowanego 14 września 1949 roku.

Autorem szczegółowego planu walki z Kościołem w Polsce był sowiecki generał Iwan A. Sierow, a ważniejsze decyzje dotyczące polityki kościelnej zapadały w Moskwie i podejmował je sam Stalin. W 1949 roku Bierut w czasie wizyty w Moskwie usłyszał od Stalina: ,,Przy klerze: nie zrobicie nic, dopóki nie dokonacie rozłamu na dwie odrębne przeciwstawne sobie grupy. (…) Propaganda masowa to rzecz konieczna, ale samą propagandą nie zrobi się tego, co potrzeba (…) bez rozłamu wśród kleru nic nie wyjdzie”.

We wrześniu 1949 roku zapoczątkowana została działalność księży ,,patriotów”, których zadaniem było rozbicie jedności polskich katolików i hierarchii kościelnej. Księża byli werbowani głównie poprzez szantaż na tle obyczajowym lub finansowym.

Władze komunistyczne przejmowały instytucje prowadzone przez Kościół. Na podstawie uchwały z 21 września 1949 roku upaństwowiono szpitale będące własnością kościelną. Ze szpitali usuwano kapelanów.

Od początku 1949 roku władze starały się zmusić Episkopat Polski do zawarcia formalnego porozumienia z rządem. Ze względu na prześladowania prymas Wyszyński szukał sposobów

na zabezpieczenie jego istnienia. 14 kwietnia 1950 roku doszło do podpisania porozumienia między Kościołem i rządem PRL. Porozumienie stwarzało podstawę do formalnej obrony Kościoła. Jednak hierarchia kościelna musiała zgodzić się na znaczące ustępstwa, musiała uznać powojenny układ polityczny oraz reformy społeczno-gospodarcze w Polsce, a także potępić działalność podziemia antykomunistycznego. Władze natomiast zgodziły się na nauczanie religii w szkołach jednak pod warunkiem, że programy nauczania będą opracowane wspólnie przez przedstawicieli władz szkolnych i episkopatu. Zobowiązano się również nie przeciwdziałać publicznym formom kultu religijnego takim jak procesje, pielgrzymki i inne. Wydawnictwom katolickim obiecano takie same warunki jak innym. Rząd jednak nie dotrzymał tych obietnic. Już miesiąc od podpisania porozumienia władza zaczęła usuwać religię ze szkół pod pretekstem zamiany ich na ateistyczne szkoły Towarzystwa Przyjaciół Dzieci (TPD). Nie ustały również prześladowania wobec duchownych. W samym 1950 roku aresztowano 132 księży, w tym tych, którzy próbowali uświadomić rodziców co do szkół TPD. Prześladowano również księży, którzy nie chcieli podpisać tzw. Apelu sztokholmskiego, którego treść koncentrowała się na poparciu polityki ZSRS po zakończeniu drugiej wojny światowej. Ze szkół usunięto około 500 księży prefektów, którzy nie podpisali tego apelu.

23 stycznia 1950 roku wprowadzono zarząd komisaryczny nad kościelną organizacją charytatywną „Caritas”, stawiając jej fałszywe zarzuty defraudacji. Jednocześnie dokonano wielu aresztowań wśród współpracowników tej organizacji. Wtedy też za kraty więzień trafił o. Edward Bulanda, prowincjał jezuitów, i trzech innych zakonników. W tym samym czasie we Wrocławiu rozpoczął się proces ojców bonifratrów prowadzących zakład dla

dzieci chorych na epilepsję i skazanych na podstawie absurdalnych zarzutów o znęcanie się nad podopiecznymi.

Na początku 1950 roku aresztowano bp. Kazimierza Kowalskiego za sprzeciw wobec reżimowych tzw. księży patriotów występujących przeciwko Episkopatowi. (Pierwszym biskupem, którego zatrzymał Urząd Bezpieczeństwa, był sufragan częstochowski Stanisław Czajka, już w 1946 roku, co spotkało się z ostrym protestem Episkopatu Polski). Zatrzymanie groziło też bp. katowickiemu Stanisławowi Adamskiemu. W 1951 roku najpierw brutalnie wyrzucono pięciu administratorów apostolskich z ziem zachodnich i północnych, a następnie aresztowano ordynariusza kieleckiego bp. Czesława Kaczmarka, którego poddano trwającemu dwa lata bardzo ciężkiemu śledztwu i skazano na 12 lat pozbawienia wolności. Najgłośniejszym oczywiście było aresztowanie i uwięzienie samego Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego we wrześniu 1953 roku. Uwolniono go w październiku 1956 roku. W tym samym czasie aż dziewięciu z trzydziestu polskich biskupów siedziało w więzieniach lub miejscach odosobnienia. Wśród nich był jeden z najbliższych współpracowników Prymasa, biskup Antoni Baraniak.

W sierpniu 1954 roku przeprowadzono operację oznaczoną kryptonimem „X2”. W jej wyniku zlikwidowano wszystkie żeńskie domy zakonne na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Wysiedlono 1088 sióstr zakonnych i osadzono je w siedmiu obozach pracy. Śmierć Stalina w marcu 1953 roku i stopniowe zmiany w Związku Sowieckim powodowały, że represje powoli słabły.

Mimo tzw. „odwilży” w utworzonym Komitecie ds. Bezpieczeństwa Publicznego, przemianowanym potem na Służbę Bezpieczeństwa, powstał też Departament VI przeznaczony do walki z Kościołem. Jego działania skupiały się na „wrogiej działalności

reakcyjnego kleru”. W 1962 roku z Departamentu III SB wyodrębniono Departament IV, którego zadaniem była: „ochrona operacyjna kościołów i związków wyznaniowych”, czyli inwigilacja i zwalczanie Kościoła katolickiego.

W listopadzie 1973 roku w Departamencie IV MSW powstała Samodzielna Grupa „D”, mająca za zadanie dezorganizowanie działalności Kościoła, przy użyciu wszelkich metod, nie wyłączając napaści fizycznej, także morderstw. Do 1989 roku zamordowanych zostało w niewyjaśnionych okolicznościach kilku duchownych sprzeciwiających się otwarcie komunistycznej rzeczywistości, w tym ks. Roman Kotlarz, ks. Jerzy Popiełuszko, a także księża Niedzielak, Suchowolec i Zych.

Ksiądz michał pilipiec (1912–1944)

Żołnierz Chrystusa i Ojczyzny Polski

„pilnujący nas milicjanci i ubowcy, zwykle pijani, odnosili się do nas ze zwierzęcą nienawiścią. najwięcej obelg padało pod adresem ks. pilipca. (…) On modlił się, zachowując postawę kapłana i kapelana, a przesłuchującym go milicjantom powiedział: ‘Jestem sługą i żołnierzem Jezusa chrystusa, a zarazem naszej Ojczyzny polski, toteż walczyłem, walczę i będę walczył nadal nie tylko o godność Boga i Kościoła chrystusowego, ale i z szerzonym przez was komunistów bezbożnictwem’” – wspominał pierwszego polskiego duchownego zamordowanego przez komunistów, po wkroczeniu armii czerwonej do polski w 1944 roku, dr Gabriel Brzęk „Dewajtis”.

Michał Pilipiec pochodził z Tarnawiec koło Krasiczyna, gdzie przyszedł na świat 28 listopada 1912 roku w polsko-ukraińskiej rodzinie Bazylego i Anny z domu Ryglowskiej, którzy wychowali siedmioro dzieci. Ponieważ zgodnie z okoliczną tradycją w rodzinach mieszanych synowie przyjmowali wyznanie po ojcu, a córki po matce, Michał został ochrzczony w cerkwi grekokatolickiej. Gdy w 1914 roku Bazylego Pilipca powołano do armii austro-węgierskiej i wysłano na front wschodni, skąd przez całą wojnę nie dawał znaku życia, pobożna Anna przepisała wszystkich synów z obrządku greckiego na rzymskokatolicki.

Po powrocie z niewoli ojciec oburzony taką decyzją żony porzucił rodzinę, wyjechał i nie utrzymywał z nią żadnego kontaktu.

Michał ukończył szkołę powszechną w Tarnawcach i Państwowe Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Przemyślu, do którego z powodu braku pieniędzy na opłacenie stancji codziennie przez sześć lat chodził pieszo, pokonując w obie strony po prawie dziewięć kilometrów. Po szkole pomagał matce w gospodarstwie, a w czasie wakacji najmował się do pracy przy budowie domów. Taki tryb życia przyczynił się do wyrobienia nie tylko mocnego charakteru, silnej woli, ale także siły fizycznej i hartu. Dopiero w 1929 roku za wzorowe zachowanie i postępy w nauce został przyjęty do bursy księży salezjanów. Już wtedy codziennie służył do Mszy św. i nie rozstawał się z różańcem oraz obrazkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, a w 1931 roku za specjalną aprobatą Stolicy Apostolskiej (z powodu zmiany obrządku w dzieciństwie) wstąpił do przemyskiego Seminarium Duchownego. Jak zapamiętał ks. dr Dominik Bialic, przyjaciel z seminarium, ks. Michał był postrzegany jako uduchowiony, pełen cnót chrześcijańskich, bardzo pilny, koleżeński, subtelny, pobożny i uczynny konfrater. „Był bardzo skrupulatny w praktykach religijnych,

a modlitwa była potrzebą jego serca. Był bardzo wymagający wobec siebie, podczas studiów poniekąd ascetą i pewne cechy ascetyzmu zachował do końca życia. Był abstynentem, nie palił papierosów, gardził alkoholem i nie grał w karty”. Grał na flecie i w ping-ponga. Duży wpływ na kształtowanie postawy duchowej młodego alumna wywarł profesor i wychowawca ks. prałat Jan Balicki.

Święcenia kapłańskie ks. Pilipiec przyjął w 1936 roku i był następnie wikarym w parafiach Pniów, Futoma i Błażowa koło Rzeszowa, liczącej w 1939 roku około 6 tysięcy dusz, z trzecim co do wielkości w diecezji przemyskiej kościołem pod wezwaniem św. Marcina.

„Ski”

Po wybuchu drugiej wojny światowej ks. Pilipiec pełen ducha głosił patriotyczne, pokrzepiające kazania i choć zdawał sobie sprawę, że walka potrwa kilka lat i przyniesie ciężkie straty, wierzył, że sprawa polska ostatecznie zwycięży. Jako kapłan był przekonany, że powinien walczyć na pierwszej linii, a jego odważna postawa budziła podziw parafian. Po pacyfikacji Błażowej, kiedy 10 września 1939 roku Niemcy zniszczyli ostrzałem artyleryjskim kilkadziesiąt zabudowań wsi, ks. Michał zaopiekował się pogorzelcami oraz innymi potrzebującymi. Odwiedzał parafian w domach, aby lepiej ich poznać i podnieść na duchu. Podobnie jego skromne mieszkanie zawsze było otwarte dla szukających pomocy i wsparcia. Szczególną troską otaczał osoby wysyłane na przymusowe roboty do Rzeszy i ich rodziny. Poza tym organizował tajne nauczanie zakazanych przez Niemców lekcji religii,

historii Polski i łaciny. Przygotowywał ministrantów do służby liturgicznej.

Od lutego 1940 roku, już pod konspiracyjnym pseudonimem „Ski” współpracował z porucznikiem Józefem Lutakiem „Orłem”, przedwojennym nauczycielem, pierwszym komendantem Placówki Związku Walki Zbrojnej w Błażowej oraz plut. Aleksandrem Grubą „Sępem” i wysiedlonym z Poznania, adiunktem Uniwersytetu Poznańskiego, biologiem dr. Gabrielem Brzękiem „Dewajtisem”. Ksiądz był zaangażowany w działalność komórki wywiadowczo-dywersyjnej „Ruch” w Inspektoracie AK Rzeszów; pomagał dawać nową tożsamość osobom poszukiwanym przez władze okupacyjne, wystawiając im nowe metryki urodzenia. Uczestniczył także w kursie Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty zorganizowanym za zezwoleniem Inspektoratu AK Rzeszów przez por. Lutaka i razem z innymi elewami pod koniec lipca 1943 roku wziął udział w akcji zdobycia specjalnych materiałów wybuchowych z niemieckich magazynów w Żarnowskiej Górze pod Strzyżowem. „Trzeba nam było wśród deszczowej nocy, rozmokłymi ścieżkami polnymi dojechać rowerami na oznaczone miejsce, którym był most kolejowy pod Żarnowską Górą, na godzinę 22.00. Wśród nas znalazł się także ks. ‘Ski’, podobnie jak i każdy z nas zabłocony od stóp do głowy i do ostateczności wyczerpany fizycznie. Ze względu na stały spacer wartownika wokół magazynu, zadanie to było trudne, lecz cel został osiągnięty. Zdobyliśmy bowiem kilkadziesiąt rolek tego cennego materiału, który w plecakach przewieźliśmy do lasów SiedliskaSołonka, gdzie czekała już na nie furmanka” – wspominał Gabriel Brzęk „Dewajtis”.

Późną jesienią 1943 roku ks. Pilipiec został mianowany kapelanem, składającego się z czterech placówek, nowo utworzonego

Podobwodu AK Rzeszów-Południe z siedzibą w Błażowej. Do jego duszpasterskich obowiązków należało czuwanie nad duchowym i moralnym stanem żołnierzy, organizowanie uroczystości patriotycznych i rocznicowych, urządzanie pogrzebów poległych, pomoc ich rodzinom, głoszenie rekolekcji. Ksiądz „Ski” przygotował Modlitewnik Żołnierza Podziemnego oraz Litanię Żołnierza

Polski Podziemnej, których rękopisy zaginęły w Krakowie, gdzie zostały wysłane do oceny kapelanowi Okręgu. Po wojnie odnalazł je prof. Brzęk „Dewajtis” w Archiwum KC PZPR w Warszawie w materiałach AK z Rzeszowszczyzny.

W maju 1944 roku ks. Pilipiec awansowany do stopnia kapitana i pod nowym pseudonimem „Jan” został kapelanem Obwodu AK Rzeszów, obejmującego dziesięć placówek i kilkunastu kapelanów. Zgodnie z obowiązującymi w czasie wojny przepisami duszpasterstwa wojskowego oraz na mocy decyzji papieskich kapelanom przysługiwało m.in.: skrócenie czasu postu eucharystycznego, odprawianie Mszy św. w trudnych warunkach bez paramentów liturgicznych, z możliwością używania zamiast hostii chleba pszennego, udzielanie absolucji generalnej w niebezpieczeństwie śmierci. W 1994 roku błażowski ks. dziekan

Władysław Kowal, szczególnie zasłużony w przywracaniu i zachowywaniu pamięci o ks. Michale, odnalazł u jednego z księży sąsiedniego dekanatu należącą do ks. „Ski” walizkę z miniaturowym ołtarzykiem oraz wszystkimi paramentami do Mszy św., przechowywaną obecnie w szkole w Błażowej w izbie pamięci poświęconej ks. Pilipcowi.

Po awansie na kapelana Obwodu rzeszowskiego ks. „Jan” zaangażowany był w przygotowania do akcji „Burza” na tym terenie. W sierpniu 1944 roku w Gołęczynie poległ pierwszy dowódca ks. Pilipca, kpt. Józef Lutak, który brał udział w wielu akcjach

dywersyjnych i bojowych na terenie Inspektoratu Rzeszowskiego. Dowodził m.in. brawurowym atakiem na batalion SS podczas akcji odbicia pacyfikowanej ludności Gumnisk i Braciejowej. Choć ks. Michał nie mógł uczestniczyć w pogrzebie poległego dowódcy i przyjaciela, to jemu przyszło przekazać wiadomość o jego śmierci żonie. „Znałam go dobrze. Za Niemców ciągle mieli jakieś sprawy z moim Józkiem” – wspominała wdowa po kpt. Lutaku – Wanda. „Do dzisiaj pamiętam jego ściągniętą twarz, kiedy dwukrotnie zachodził do mieszkania, a widząc mnie krzątającą się przy dzieciach, wychodził, nie mając serca powiedzieć mi tej strasznej wiadomości”. Po wybuchu Powstania Warszawskiego kapelan wydał rozkaz, aby we wszystkich podległych mu placówkach odprawiono możliwie uroczyste, lecz głęboko zakonspirowane Msze św. w intencji poległych za Ojczyznę.

Przeciw bezbożnictwu

Zajęcie Błażowej przez Armię Czerwoną i instalowanie komunizmu na zdobywanych przez Sowietów terenach wywołały u ks. Pilipca psychiczny wstrząs. Mimo tego nie zamierzał uchylać się od działania w nowych warunkach. Rozumiał, że jego powinnością jest walka ze zniewoleniem, bezbożną ideologią i deprawacją, którą niesie ze sobą. Namówiony przez „Dewajtisa” we wrześniu 1944 roku rozpoczął pracę jako katecheta i nauczyciel łaciny w miejscowym gimnazjum, tworzonym przez znane mu z tajnego nauczania środowisko konspiracyjnych działaczy. „W atmosferę tej szkoły wnosił ks. Pilipiec wiele wartości. Jak tylko mógł wciskał w umysły swych uczniów klas starszych świadomość niebezpieczeństwa ze strony wdzierającego się w każde

szczeliny publicznego życia komunizmu, piętnował aktywność miejscowych działaczy szerzących bezbożnictwo, wyśmiewanie duchowieństwa i Kościoła, wzywał do odważnego i konsekwentnego pozostawania przy katolicyzmie, wierze i obrzędach religijnych naszych ojców” – wspominał prof. Brzęk. Podobną, wymagającą postawę zachowywał ks. Michał wobec nauczycieli, których ostrzegał przed uleganiem złu i tolerowaniem komunistycznych nadużyć. Jak podkreślał w rozmowie z prof. Brzękiem, który nazywał go niezłomnym rycerzem Chrystusa i żarliwym rzecznikiem sprawy narodowej: „To jest nasza odwieczna polska ziemia i my sami się rządzić potrafimy, bez sowieckiej, komunistycznej przemocy. Na niej własnymi siłami ukształtowaliśmy w ciągu wieków nasz własny, polski intelekt oraz morale na poziomie europejskim. Nigdzie bardziej, tak jak na polskiej ziemi godzi się nam katolikom w oparciu o Słowo Boże walczyć o dobro narodu, jego godność i wolność”. Wśród parafian wciąż jeszcze młody, bo 32-letni kapłan, cieszył się wielkim szacunkiem i uznaniem. Może w najlepszy sposób scharakteryzowały postawę duszpasterza dwie starsze parafianki zajmujące się sprzątaniem kościoła, Katarzyna Pleśniak z Wilczaka i Maria Groszek z Białki: „…bo ksiądz Pilipiec nie jest tutejszy, jest on kapłanem z inszego świata”.

Bezkompromisowe kazania duchownego nawiązujące do historycznego, chrześcijańskiego dziedzictwa Polski, wierności Bogu oraz nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny, a także jawna niechęć do narzuconego systemu zwracały na niego uwagę aparatu bezpieczeństwa. Ponadto działające wciąż struktury państwa podziemnego w Błażowej i okolicy przeprowadziły kilka akcji przeciwko komunistycznej władzy. Zastrzelony został członek Zarządu Miejskiego w Błażowej Stanisław Dudys oraz

komendant posterunku MO Stefan Ortyl. W sąsiedniej miejscowości Hyżne w listopadzie 1944 roku rozbrojono posterunek milicji, zniszczono listy osób przeznaczonych do aresztowania w najbliższym czasie oraz zastrzelono trzech funkcjonariuszy.

Wobec doniesień rzeszowskiego wywiadu AK o planowanej akcji UB w Błażowej, w listopadzie 1944 roku ks. Pilipiec i dr Brzęk nocowali nawet poza mieszkaniami, na strychu parafialnego szpitalika. Jednak z powodu mrozu w nocy z 3 na 4 grudnia pozostali we własnych domach. I właśnie o świcie 4 grudnia 1944 roku grupa operacyjna 20 funkcjonariuszy MO i UB z Komendy Wojewódzkiej MO z Rzeszowa pod dowództwem kpt. Zygmunta Bieszczanina „Adama” zajechała do Błażowej. Jako pierwszy został aresztowany dr Brzęk „Dewajtis”, a następnie dwudziestu innych mieszkańców, w tym ks. Pilipiec, którego zatrzymano po odprawionej przez niego porannej Mszy św. roratniej. Wszystkich aresztowanych przewieziono do Rzeszowa.

Część z nich osadzono w głównym więzieniu na Zamku, a pozostałych, w tym ks. Pilipca, w specjalnym areszcie w prywatnej willi przy ul. Kraszewskiego 4. „W małej, niedużej sali na parterze było nas 40 osób. Podczas tego pobytu przez 3 dni razem podchodziły do księdza różne pachołki w mundurze podporucznika lub kapitana, zadając mu różne pytania lub tym samym rzucając mu z góry nieprzyjemne odpowiedzi: ‘Wy, księża, panowie, przedwojenna burżuazja, dobrze wam się powodziło, musicie za wszystko odpokutować’. Ksiądz na to nic nie mówił, po większej części czasu tylko modlił się” – wspominał jeden ze współwięźniów. Po południu, 6 grudnia przeniesiono ks. Pilipca do siedziby NKWD, które przejęło kamienicę przy ul. Jagiellońskiej 13, po urzędującym tam wcześniej gestapo. Przesłuchiwano

i torturowano tam kapłana do wieczora następnego dnia, kiedy to przewieziono go do więzienia na Zamku.

Seria z automatu dosyć długa

Świadkiem męczeństwa ks. Pilipca był aresztowany i przetrzymywany razem z nim plut. AK Stanisław Rybka „Szpak” z Błażowej. Jak wspominał, nad kapłanem znęcano się zajadle. Gdy w nocy 7 grudnia wepchnięto go do celi po przesłuchaniu, „nie mógł stać o własnych siłach. Doskoczyłem do niego z Józefem Batorem i pomogliśmy mu podejść do siennika. Następnie go na nim położyliśmy. Był strasznie zmasakrowany. Sutanna jego była w wielu miejscach popękana. Na ciele miał wiele ran. Z pęknięć skóry na głowie sączyła się krew. Wił się z bólu. Musiał to być ból okropny, skoro ksiądz nie mógł pohamować łkania i jęku. W odgłosach cierpienia księdza nie wyczuwało się skargi, nie było w nich nic z wołania o pomstę do niebios, lecz było w nich coś bliskiego Chrystusowemu posłuszeństwu, modlitewnemu ‘bądź wola Twoja’, była w nich prośba o przebaczenie. Trwało to długo, bardzo długo, gdy po chwili uspokojenia wargi księdza zaczęły wymawiać szeptem słowa modlitwy. Przyłączyliśmy się razem do księdza i razem z nim prosiliśmy Pana Boga o odpuszczenie naszych win, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Dwie, może trzy godziny później więźniowie usłyszeli odgłos silnika ciężarowego samochodu. Po chwili w drzwiach celi stanął ubowiec i rozkazał zatrzymanym wychodzić. „Szpak” relacjonował: „Wychodzimy we trójkę, ksiądz nie może się podnieść. Wróciliśmy z Józkiem Batorem, wzięliśmy księdza pod ramiona i idziemy. Wreszcie głowa księdza opadła bezwładnie

na piersi. Zwracam się wtedy do jednego z ubowców: ‘Podajcie księdzu garnuszek wody. Niech się napije, to może pójdzie’. Usłuchali. Podali mi kwaterkowy garnuszek wody. Przy mojej pomocy ksiądz wypił ją do dna. Próbujemy prowadzić dalej, ale jemu głowa znowu opadła na piersi. Spostrzega to bezpieka. Jeden z nich powiedział: ‘On sk… udaje. Puśćcie go, my jego weźmiemy!’. Wziął jeden i drugi księdza pod pachy i biją go pod żebra. Widzą, że ksiądz nie udaje, więc przestają go bić. Prowadzą go w dół (z piętra), a księdza nogi wloką się po schodach i tak wyprowadzili go na pole i położyli na ziemi. Nam kazali wsiadać do czekającego na nas amerykańskiego samochodu ciężarowego, co też zrobiliśmy i posiadaliśmy z jednej strony na ławce. Dwaj z bezpieki wzięli księdza jeden za głowę, drugi za nogi i wrzucili go na podłogę samochodu jak wiązkę siana”.

Eskorta więźniów składała się z jedenastu funkcjonariuszy, dowodzonych prawdopodobnie przez zastępcę komendanta KW MO w Rzeszowie mjr. Józefa Pacynę-Głowackiego. Aresztowanych wywieziono do lasów w Głogowie, położonych niedaleko Rzeszowa. „‘Rybkę brać pierwszego!’ – ryknął dowódca. Zeskoczyłem na ziemię obok sierżanta. Wtedy ten, który został na platformie samochodu, zwraca się do sierżanta: ‘Panie sierżancie zostawcie mi jednego. Ja se go zastrzelę!’. Było jeszcze zupełnie ciemno, chociaż na horyzoncie wschodnim rysowały się już pierwsze oznaki przedświtu. Budził się dzień 8 grudnia [uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP]. W tym momencie robię błyskawiczny skok do przodu w las, około 25 metrów, pada za mną seria, pociski poszły o jeden metr w prawo, poznaję po liściach, jak przede mną lecą w dół z krzaków, momentalnie robię skok w te krzaki i w las pomiędzy wysokie drzewa” – w ten sposób „Szpakowi” udało się zbiec z miejsca egzekucji, w której

zamordowano ks. Michała Pilipca oraz żołnierzy AK, Dominika Sobczyka i Józefa Bukałę. „Około pół kilometra dalej stanąłem za dużym drzewem i słucham i słucham… nareszcie słyszę, pada strzał karabinowy, po chwili seria z automatu dosyć długa” –o tych wydarzeniach Stanisław Rybka poinformował jednak dopiero w 1975 roku, kiedy przekazał swoją relację spisaną w Stanach Zjednoczonych, gdzie wyjechał w 1948 roku po trzyletnim pobycie w sowieckich łagrach. Zmarł w USA w 1992 roku. Tymczasem komunistyczni mordercy porzucili ciała ofiar w miejscu egzekucji, nakryli szmatami i papą, oblali benzyną i podpalili. Odnalezione przez głogowian szczątki były niemożliwe do zidentyfikowania. Potajemny pogrzeb zorganizował głogowski proboszcz. Ciała pochowano na miejscu w ziemnej mogile z drewnianym krzyżem. Dopiero po 33 latach, w wyniku prywatnego śledztwa przeprowadzonego przez błażowskiego proboszcza ks. prałata Adolfa Kowala oraz seminaryjnego kolegę ks. Pilipca, ks. prof. dr. Dominika Bialica ekshumowano i zidentyfikowano z leśnego grobu ks. Michała Pilipca. Uroczysty pogrzeb męczennika odbył się 3 lipca 1977 roku z udziałem ks. bp. Stanisława Jakiela na błażowskim cmentarzu.

Zacieranie śladów zbrodni

Według raportów datowanych na 8 i 14 grudnia 1944 roku, sporządzonych przez mjr. Głowackiego dla Komendy Głównej MO w Lublinie oraz dla swojego zwierzchnika płk. Księżarczyka z MO w Rzeszowie, „celem wyjazdu w kierunku lasów głogowskich było wskazanie przez więźniów lokalizacji drukarni oraz radiostacji AK”. Po przybyciu na miejsce, jak pisał Głowacki,

konwój został ostrzelany z lasu, a więźniowie próbowali uciekać. Milicjanci odpowiedzieli ogniem, zabijając aresztowanych, poza Stanisławem Rybką, któremu udało się zbiec. Głowacki podał w raporcie, że ks. Pilipiec „był aresztowany jako podejrzany o ukrywanie drukarni, radiostacji oraz o autorstwo napadu na Posterunek MO w Hyżnym”. Z innych dokumentów wynika, że z decyzją o zaatakowaniu tego posterunku ks. Pilipiec nie miał nic wspólnego. Została ona podjęta w obecności ks. Mieczysława Bossowskiego, wikariusza parafii Hyżne, kapelana AK i nie było w niej mowy o likwidacji milicjantów. Jeszcze w raporcie z listopada 1944 roku, a zatem przed akcją MO i UB w Błażowej, mjr Głowacki stwierdzał, że zostały zatrzymane cztery osoby podejrzewane o przynależność do AK i rozbicie posterunku w Hyżnem. Następnego dnia wszyscy oni zginęli nad Wisłokiem jakoby przy „próbie ucieczki”, podobnie jak później ks. Pilipiec.

Potwierdzeniem, że raporty mjr. Głowackiego nie przedstawiały prawdy, była notatka sporządzona w lutym 1945 roku przez kontrwywiad likwidowanej AK, w której stwierdzono: „przedkłada się raport dotyczący śmierci wymienionych w resorcie, którzy zostali zabici przez kpt. Adama i sierżanta Saturna. Raport ten jest tylko fikcją i został sporządzony dopiero po wykryciu zwłok w Głogowie”. Fałszywy raport był znany m.in. mjr. Stanisławowi Pieńkowskiemu „Hubertowi”, p.o. komendanta Podokręgu AK Rzeszów.

Na oficjalne pytanie przemyskiej Kurii Biskupiej ze stycznia 1945 roku o los uwięzionych księży Pilipca i Stefańskiego Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa w Rzeszowie odpowiedział pismem z 26 lutego, że „ks. Pilipiec został zwolniony, a ks. Stefańskiego tam nie było”. Ksiądz Pilipiec został przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa aresztowany 4 grudnia 1944 roku bez żadnej podstawy prawnej i zamordowany 8 grudnia bez żadnego wyroku.

Kościół katolicki w powojennej Polsce był jedyną instytucją sprzeciwiającą się bezbożnemu zniewoleniu społeczeństwa, jego ateizacji i komunistycznej indoktrynacji. W latach 1944–1956 około tysiąca kapłanów dotknęły różne formy represji. Byli oni nękani, bici, aresztowani, skazywani w procesach pokazowych także na śmierć. Co najmniej dziesięciu księży zostało zamordowanych przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa w latach 1956–1989. Władza za wszelką cenę chciała zniszczyć Kościół i opracowała plan walki z nim.

Przykładem tego są życiorysy 22 kapłanów męczenników, którzy byli bezwzględnie prześladowani i mordowani za wyznawaną wiarę i wartości. Książka prezentuje historie księży bardziej znanych, jak bł. Jerzy Popiełuszko, niedawno beaty kowany ks. Michał Rapacz, ks. Władysław Findysz, pierwszy polski błogosławiony męczennik systemu komunistycznego, czy założyciel Ruchu „Światło-Życie” ks. Franciszek Blachnicki, który, jak się po wielu latach okazało, został otruty, a także zamordowani w niewyjaśnionych okolicznościach przez tzw. nieznanych sprawców w 1989 roku księża Stefan Niedzielak, Stanisław Suchowolec i Sylwester Zych. Joanna Wieliczka-Szarkowa opisuje też kapłanów mniej znanych i zapomnianych, m.in. ks. Michała Pilipca, ks. Stanisława Domańskiego, ks. Piotra Oborskiego, ks. mjr. Rudolfa Marszałka i innych.

ISBN 978-83-8340-119-5

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.