
4 minute read
17. Legendy i ciekawostki
17. Legendy i ciekawostki.
Legendy i ciekawostki bardzo często z historią w tle, lub które zostały zatarte w czasie staramy się budzić na nowo. Do nich chciałbym zaliczyć te dotyczące nazwy miejscowości i pałacu Dzięki.
Advertisement
Pierwszą legendę na temat nazwy wsi usłyszałem w dzieciństwie a mianowicie:
O nazwie wsi Wiązownica.
Podmokłe łąki nad Kacanką wręcz czyhały na nierozważnego wędrowca, który zapuścił się tu wieczorową porą. Wystarczyło tylko zboczyć na długość stopy z wąskiego przejścia prowadzącego ze wsi w kierunku rzeki, a już motława /tak zwało się to miejsce/ wyciągała swe zdradliwe ramiona, wsysała i wiązała nieszczęśnika. Stąd też wioskę położoną niedaleko tego miejsca nazwano Wiązownicą.
O Wroniej Górze.
Pewien ubogi wieśniak kopał w tym miejscu studnię i dobił się do złotych kamieni. Ponieważ jednak zaskoczył go wieczór oznaczył to miejsce i poszedł do domu. Lecz kiedy przyszedł nazajutrz zastał studnię zasypaną całkowicie. Wytrwały jednak i chciwy wieśniak rozpoczął swą pracę na nowo i znowu zaskoczył go wieczór. Kiedy się wreszcie dokopał do złotych kamieni, musiał więc z niczym wracać do domu. I tak powtarzał kilkakrotnie swą pracę bezskutecznie – studnię po powrocie zastawał zasypaną zupełnie. Wziął się więc na sposób i rozpoczął swą pracę już od północy aby się dobić do złotych kamieni. Lecz kiedy przyszedł na miejsce i rozpoczął swą pracę skądś się nabrały olbrzymie masy wron, które
z przeraźliwym krakaniem, poczęły przeszkadzać wieśniakowi w pracy. Siadały na głowie, ramionach i rekach dziobiąc tak boleśnie, że nie mógł utrzymać łopaty i zmuszony był zakrywać sobie oczy żeby mu ich nie wydziobały. I tak zabiegi jego spełniły się niczym, a studnia zawaliła się z powrotem, a milionowe stada wron poczęły znosić w dziobach ziemię i zasypywać ją więcej, aż wreszcie urosła wielka góra Od tej pory przezwana Wronią – a diabeł stale pilnuje w niej zakopanego skarbu9 . Wiązownica jako cześć tak zwanego majoratu osieckiego była własnością carskiego generała Wasilija Pogodina, a następnie jego córki Aleksandry ożenionej z Aleksandrem Pietrowem.
Pierwsza ciekawostka z tego okresu to pochodzenie nazwy przysiółka ,,Dzięki” Wypowiedział je generał Pogodin po wybudowaniu pałac, który ofiarując go swojej pięknej żonie powiedział „Dzięki za wdzięki”.
Następne ciekawostki będą dotyczyć następcy właściciela majoratu sędziego Aleksandra Pietrowa i jego następców.
I tak o butach.
Nie opodal pałacu Dzięki na sąsiednim wzgórzu był budynek ogrodnika u którego był warsztat szewski. Pietrow zamówił dla siebie buty. Gdy były już gotowe szewc dostarczył je Pietrowowi. Ten zapytał ile kosztują.Otrzymał odpowiedz, że trzy ruble. Zdenerwowany Pietrow rzucił je o ziemię i wykrzyczał, że to buty nie dla niego za takie pieniądze, i poprosił o wykonanie nowych. Gdy po tygodniu te same buty tylko dokładnie

9. Z czasopisma Ziemia Sandomierska nr 9 z dnia 3 maja 1931r.
wyczyszczone na wysoki połysk podał Pietrowowi, a ten zapytał ile kosztują, szewc odpowiedział trzydzieści rubli. Pietrow wówczas powiedział „Widzisz teraz zrobiłeś buty dla mnie o takie mi chodziło”.

O zastrzelonej krowie.
Bazyli Pietrow był bardzo dobrym strzelcem, nie rozstawał się z strzelbą. Pasję strzelecką odziedziczył po dziadku Aleksandrze. Podczas jednej z przejażdżek Pietrow zastrzelił pasąca się krowę. Gdy przyszedł do niego właściciel, dziedzic zapytał ile była dla niego warta. Gospodarz odpowiedział niewiele prawie nic, wedle woli jaśnie pana. Pietrow wyjął sto rubli, za te pieniądze właściciel mógł kupić trzy krowy.
O żonie księżniczce hindusce.
Ostatnim właścicielem pałacu dzięki był postarzały Bazyli Pietrow, uchodził wśród okolicznych mieszkańców za trochę stukniętego, ale nieszkodliwego. Bez wątpienia Bazyli miał oko i rękę tak sprawną, że zawsze trafiał w cel. Natomiast jego młoda orientalna żona musiała mieć stalowe nerwy. Niejednokrotnie musiała stać w parku przypałacowym i trzymać w dwu palcach ręki wzniesionej w górę srebrną monetę. Nie budziło to żadnych sensacji, wiadomo było, że od strony pałacu padnie strzał, a przedziurawiona moneta wypadnie z ręki Jaśnie Pani.
Żona Bazylego Pietrowa była hinduską, pochodziła z rodziny maharadżów. Szybko się nauczyła mówić po polsku. Mieli dwóch synów i dwie córki. Jedna umarła i była pochowana koło pałacu, ale czas zrównał grób z ziemią. Druga córka uciekła z rosyjskim oficerem niższej rangi. Pie-
trow przez jakiś czas ich ścigał odgrażając się, że ubije porywacza. I zapewne by to uczynił gdyby ich odnalazł.

Do ciekawostek należy też zwrócić uwagę
na wybitnych plebanów parafii Wiązownica a mianowicie:
W latach 1641-1646 plebanem parafii Wiązownica i filii Strzegom był ks. Andrzej Franciszek Pęgowski herbu Sulima, późniejszy archidiakon krakowski, wiślicki, kantor i scholastyk skalbmierski, oficjał sandomierski, kanonik chełmski, dziekan sandomierski. Sekretarz świętego majestatu królewskiego. W katedrze wawelskiej jest jego marmurowy pomnik.
Następnym z wybitnych plebanów to: Ks. Jan Franciszek Kalisz, którego w roku 1703 król August II postanowił przedstawić na probostwo królewskie Wiązownicy i filii w Strzegomiu. Probostwo było piastowane przez ks. Kalisza do 1705 r. Następnie ks. Kalisz był podkustoszym i oficjałem sandomierskim, prokuratorem kapituły oraz współfundatorem ołtarza głównego katedry sandomierskiej.
W tym miejscu należy również wspomnieć o Zygmuncie Słomińskim wykonawcy projektu powiększenia wiązownickiego kościoła. Zygmunt Słomiński był inżynierem budownictwa, architektem guberni radomskiej. W latach 1927- 1934 prezydent miasta stołecznego Warszawy. Jego imieniem nazwano jedną z głównych ulic Warszawy.
Wybitne osobistości.
Ks. dr kan. Wacław Mateusz Kosiński /Kos/ urodzony 16 września 1882r. w Wiązownicy Dzięki.