Pan Szpachelka i zagadki historii, czyli szalona podróż przez siedem wieków

Page 154

zaczął miarowo klaskać i skandować „Wojtuś! Wojtuś! Wolność! Wolność!”, podchwyciła to cała publiczność, a Wojtuś unosił się coraz wyżej i wyżej, aż Ziemia stała się mała jak piłeczka do ping-ponga. Wtedy się obudził. Wyskoczył z łóżka i rozsunął zasłony, a za oknem zobaczył wielki latający spodek. „Ja dalej śpię?” pomyślał i trochę się przestraszył. Uszczypnął się z całej siły w rękę i aż wrzasnął z bólu. Dopiero wtedy przypomniał sobie, że wczoraj wieczorem przyjechał z panem Szpachelką do Katowic, i że zatrzymali się na noc w pustym mieszkaniu dobrego przyjaciela sławnego archeologa, który właśnie wyjechał w daleką podróż. W ogóle pan Szpachelka wszędzie miał przyjaciół, co było przedmiotem cichej zazdrości Wojtusia. Wiele razy pytał go jak on to robi, że wszędzie kogoś zna. Ale archeolog uśmiechał się tylko tajemniczo i mówił „Jak będziesz dobry i życzliwy dla ludzi, to zobaczysz, sam będziesz miał wielu przyjaciół”. — Witam naszego dzielnego rycerza i zapraszam na śniadanie, które przygotował wierny giermek Anatol – pan Szpachelka zajrzał do pokoju zza drzwi — Usłyszałem właśnie jakiś wrzask i stwierdziłem, że twój nocny koncert zakończył się mocnym akcentem. — Jaki nocny koncert? – zapytał Wojtuś zdumiony i trochę zawstydzony. — No a kto wydzierał się Idźcie tańczyć, to nie sen, a później O Viktorio, moja Viktorio tak głośno, że obudziłem się, chociaż spałem w drugim końcu korytarza? — Ja się wyspałem – stwierdził Wojtuś stanowczo i zaczerwienił się, bo przypomniał sobie nocne śpiewy we śnie — A poza tym pan też śpiewał, panie Anatolu!

154


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.