

Ś wietlica - badania terenowe
Mam jedno najmocniejsza wspomnienia, ale tak, poza tym to, no bardzo mi sie tam podobało, zresztą z bratem tam często byłem, moj brat o dwa lata starszy, wiec czasami tez sie razem bawiliśmy. I mieliśmy pare najbardziej ulubionych świetliczanek, który pozwały nam zrobić wszystko, ale byla jedna taka wredna, starsza baba która nie pozwalała w ogóle mi i bratu, którzy mieliśmy kiedyś długie włosy, nie wiem czemu niektorze nauczycieli mieli z tym straszny problem. Mimo ze,, i na WF-ie zresztą i w tej świetlicy nie wiem czemu, jakby czepiali z tego ze mamy długie włosy, mimo ze większość dziewczyn wyglądała tak jak my nie? A oni nie wiem, mówili nam ze “ugh te włosy nam wychodzą w oczy tam, przezkadzaja nam w normalnym funkcjonowaniu”, i ze “te dzieci trzeba ściąć ogólnie, trzeba tam im..” (śmiech). To byla jedna z tych osób która sie czepiała naszych włosów, a poza tym prowadziła jeszcze takie... wspólny czytanie książek,, co ogólnie jest spoko inicjatywa, tylko wtedy po prostu straszny tego nie lubiliśmy z bratem bo jakby byliśmy super zaangażowani w jakaś zabawę tam właśnie, byliśmy wykręceni, ona wtedy mówiła - nie nie nie, stop, wszyscy tam przerywamy i teraz, teraz ja wam bede czytała książkę - i ustawialiśmy sie w kolko, siadałyśmy na krzesłach i musieliśmy tego słuchać przez godzinę, kiedy nas tak rwało do tego żeby sie bawić na przykład, musieliśmy to przerwać. To nie dobrze wspominam. Tylko ta pani czytała.
Dzisiaj na to patrze trochę inaczej bo to tez moze jest rozwijający... ale w sumie no nie wiem, moze powinno być to tylko da chętnych albo... moze ona by czytała a my moglibyśmy sie bawić cicho po prostu, cos takiego.

I najmocniejsza wspomnienia to pamiętam jak bawiliśmy sie w tym główny pokoju i nagle okazało sie ze cos sie stało w tym pokoju obok, i sie okazało ze, ze ktoś ze starszej klase, czyli tam nie wiem szóstej podstawówki, nie pamiętam kto to byl, to było nie potwierdzony info, ale ktoś po prostu wyrzucił przez to okno dwa przecięty na pol wróble, jakby ptaki. Przecięty na pol nożem jakoś.

Ja nie pamiętam czy ja to widzalam czy nie, czy ty świetliczanki pewnie nas, nie chciały żebyś my to zobaczyli nie, ale ktoś to tam widzal i pamiętam ze z jakiś tam, flaki na wierchu oczywiscie. I nie wiem jak ta osoba to zrobiła czy ty wróble już były martwy i on jej po prostu tam wybebeszył czy cos takiego, pewnie tak no bo jakby mial upolować wróbla (śmiech)... i ty świetliczanki to musiały tam mmm... posprzątać, i pamiętam tez ze ktoś, ktoś, w tym drugim pokoju tez były nasze buty i... i w jednym bucie ktoś znalazł taka żółta plastelina rozpuszczona, i wszyscy myśleliśmy ze to “oh kurcze, to jeszcze ten wróbel przed śmiercią nasikał do tego buta (śmiech).
Moze sobie wyobrażam po czasie jak to wyglądało bo nie pamiętam, czy byłam w tym pokoju czy nie.

Jeśli chodzi nie o samej dzieci a o ta kadrę, to tez z jakiegoś powodu bardzo ze mna zostało, to wspomnienie, choc niestety nie pamiętam za bardo backstory do niego ale... chyba byl jakiś przedstawienie w szkole w którym brałam udział albo... cos co wymagało jakiegoś przybranie ode mnie który właśnie dala mi ta pani z świetlicy. I ja gdzież schowana w tym drugim pokoju z ta pania i tam pare inny pan chodziło, inny dziewczynki tez sie przybierały swoje przybranie... i ja sie przybieram i ... nawet nie pamiętam co ta kobieta do mnie mówiła ale, ale pamiętam ze użyła wobec tych moje dziecięcy piersi słowa “cycuszki”, i jakoś to ze mna bardzo, pamiętam mnie, to w tamty momencie wybyło z rytmu, ze, czemu ona, czemu tak mówi o moim ciele i używa takiego dziwnego słowa (śmiech).
Troche sie ciesze ze w ogóle zapamiętałam to, jakoś tak było takie... zupełnie, szczapy, jakieś różny określenie na moje ciało w ogóle w tej świetlicy, i zapamiętałam. To jakoś ze mna zostało. I nie wiem czy to właśnie wynikało z tego ze ja po prostu jako dziecko miałam rzeczywiście nature taka... taka buntownicza, jakoś taka, na pewno jakiś pierwszy zapędy do antisystemowsci i wtedy już sie narodziły we mnie... moze trochę pozostało do teraz...

... ale na pewno to były raczej negatywny wspomnienia z ta świetlica. Na pewno w ogóle z ta szkoła z względu właśnie na dyscyplina szkole muzycznej, ale tez taka kwestia na temat tej świetlicy ze ja tam duzo czasu spędzałam - ja zazwyczaj wychodziłam z swietlicy ostatnia bo moje rodzice bardzo duzo pracowali wtedy i rzeczywiście ja przez duzo rożnych tych dzieciaków sie w ogóle mieliłam sie różnymi dzieci, ze oni wchodily- wychodziły, ze tylko czekały na zajęcie wychudziły a ja rzeczywiście czekałam, czekałam i czekałam, czekałam, na tych moje rodziców ze moze rzeczywiście, moze taki źle tej wspomnienia bo... jakiś, mi sie to kojarze z jakaś nuda, moze frustracja, ze ja tam w ogóle jestem.
Ciężko mi wskazać to przyczynę, czemu ja az tak źle pamiętam ta świetlicy, ale myślę ze, oprócz tego ze tej rożny wydarzeń o której wcześniej wspomniałam, to na pewno mial jakiś duzy wpływ, ale... wydaje mi sie ze sama, sama ta obligatoryjność tej świetlicy mogla tez być jakaś, tak sobie wyobrażam ze mogla być frustrująca, tez trochę dla innych dzieciaków, myślę ze rzeczywiście nie było az tyle zabawe ile mogłyby być,, co jest troche przykrym, źle.

Na pewno, pozytywnym było - bo to sie nie działo często, ale sie czasami działo - oglądania filmów, ze jednak byla... po prostu było ten pretekst by tak przysiąść, z tymi dziećmi innymi na tej podłodze i to było takie, to było troche uwolniony ze, to nie było jakiś sformalizowany kino tylko właśnie gdzieś wyglebienia sie na podłogę i jakoś ten format oglądania pamiętam byl bardzo przyjemny. Pamiętam ze ten widok z okna byl jakoś taki, bardzo dobrze pamiętam ten widok, widać było brzozy i taki małych chodniczek, przez który trzeba było przeisc żeby wejść do szkoły bo tak jak mówiłam świetlica byla nie daleko wejścia do szkoły wiec było widać tych ludzi który tam wchodzą i wychodzą i to było jakiś taki, ten widok z okna bardzo ze mna zostało.
Chyba pozytywny było to jak sie udało wstrzelić w jakaś grupe, mocna dla mnie wstrzelenie było posiadanie bardzo konkretnego rodzaju lalek jakiś bardzo konkretny tam modeli tych lalek, ze jak miałam to byla taka poczucie “yes, zaimponowałam komuś, ze yes, to było bardzo pozytywny (śmiech), to byl jakiś prawie wyścig szczurow i nie wiem czy to sie zrobiło poprzez to ze tych dzieci było tak duzo, dlatego ze tak trzeba było gdzież sie wybić czy cos, nie wiem, ale to naprawdę było pozytywny, kiedy sie było zaproszony na pierwsza nocka, to tez było bardzo, prawie jakby sie zaprosiło kogoś na jakis bal, to pamiętam było taki honor i to było ekscytujący zawsze, ze te pierwszy zaproszenie do kogoś to było na pewno... i to sie zawsze robił raczej w takich miejsce ustronnych, żeby właśnie inny koleżanki nie słyszały, żeby nie było co tam ze zazdrosne czy cos, to było taki moment wybranie.

Pamiętam ze w tamtym okresie w ogóle lubiłam tez z ubraniami eksperymentowac i moze gdzieś ta buntowniczość, jakaś potrzeba moze ekspresji, mam wyrażenie w tej świetlicy na pewno nie było miejsce na to, żeby w ogóle jakaś ekspresja swoja robić moze były rysunki czy cos ale pamiętam ze mi na pewno jakoś brakowało tego, brakowało powiedzmy mojego medium. Na pewno gdzieś tam z ubraniami eksperymentowałam i w ogóle tez z fryzura sama sobie scialam włosy czasami (śmiech), rodzice byli bardzo źli (śmiech).

Próbuje sobie to dzielić wszystko. Później byłam już jak mieszkałam w W. to ta świetlica tez pamiętam ze jak mieliśmy te zajęcie gdzie nie mogli tam wcisnąć żadnej matematyki ani wiesz nic przydatnego bo nauczycieli byli zajęci to wywalali nas tam a gymnasium to jeszcze byl taki czas 13-15-16 ze wszyscy tacy byli nie ??? trochę... i my tam chyba to byl jedyny taki moment ze my gadałyśmy z soba, tak... były przerwy ale to bardziej chłopacy sie trzymali z soba, dziewczyny z soba i tam, na świetlicy podczas gimnazjum to jeszcze nie zajmowaliśmy sie lekcjami tak myślę, było trochę luźniej... ...i pamiętam właśnie to ze graliśmy w piłkarzyki i byla jedna taka nisza dziewczyna która, ona byla taka katoliczka wierząca i miała ten krzyż wiec, czy mieli z niej beka nie bardzo bo to, znały jej ja - bo byli z podstawówki z soba, większość tej klasę, wiec już sie znali dobrze, wiec to byla tez taka bardziej zgrana grupa - ale właśnie pamiętam ze, ze...

... ona, po prostu graliśmy w piłkarzyki i tak sobie gadałyśmy o różnych rzeczach, i ona zaczęła tak wiesz, nie wiem czy to byla jakaś rozmowę, w każdym razie ona sie tak nagle otworzyła - chyba nie dostała telefon wtedy, nie pamiętam tego - ze ona ma ojca który jest chory tak ze nie wiadomo co z nim będzie. I to pamiętam ze to właśnie było takie ze wiesz, w ogóle taki pierwszy - chyba moja prababcia umarła wcześniej - ale pierwszy takie ze młodym ludzia umierają osoby z bliższego kręgu. Bo ktoś z starość az tak nie dziwi a jednak tutaj jest jakiś choroby nie pamiętam co to byla za choroba, i ze z nim jest coraz gorzej i ona właśnie jest z takim zawieszeniu tez. I pamiętam ze byl płacz i takie przytulanie w kolko to pamiętam. Byla ta A., to najbardziej pamiętam.

Świetlica u mnie na wsi się pojawiła pewnie ja miałam jakiś 10 lat i chodziłam tam, z przerwami, do 13ego-14ego roku życia. Ale to była trochę inna świetlica niż taka w mieście bo to nie była świetlica taka po szkole tylko ona była osobnym takim budynkiem na wsi i tam po prostu dzieciaki przychodzili po zajęciach wieczorami żeby się razem bawić. Wcześniej jak nie było tej świetlicy to się spotykaliśmy na przystanku autobusowym (śmiech) a potem, jak Unia zaczęła dofinansowywać różny projekty i tez mocno inwestować w wieś to wtedy się taka instytucja u mnie na wsi pojawiła. To był taki trochę nasz dom kultury coś takiego.
W ogóle był taki charakterystyczny okres wtedy w Polsce bo się wszędzie pojawiały te plakiety ze dofinansowany przez Unie (śmiech) i wcześniej ta moja wieś była taka po-PGR-owska. Wiesz co to jest PGR? I wszystko było takie stary i nagle się jak pojawiało te rzeczy to one w ogóle nie pasowały do tego wiejskiego porządku, to było coś jak z innej bajki zupełnie. Moja wioska była obok, moje rodzice dojeżdżali do PGR-u do pracy ale my tak byliśmy trochę z boku. Szczerze mówiąc to nie wiem tak dokładnie, wiem ze moje rodzice zajmowali się krowami, ale czy tam były inny zwierzęta to nie wiem.Pod K., nad morzem. To było ciekawy region bo to tez są ziemia odzyskane tak jak Wrocław. Wszystkie nasze domy na wsi są po niemieckie i później na to jeszcze wszedł PGR z komuna. Szczerze mówiąc dopiero na studiach tak dotarło do mnie co to znaczy ze coś jest po niemieckie bo u nas to było tak naturalny słowo ze wszystko co było stary było po niemieckie i dopiero później
jakby ten ciężar tego słowa do mnie dotarł.

To był taki brzydki budynek taki jamnik taki plaski i on on już tam był on nie został zbudowany na te świetlice i pamiętam ze moje rodzice jak oni byli młodzi to oni tam chodzili właśnie na zabawa to się wtedy nazywało ze to jest klub. I później w miejscu to było tak ściana w ściana sąsiadowało z remiza strażacka. I później ten klub został zmieniony w sklep, zresztą moja mama tam kiedyś pracowała i dopiero później jak ten sklep zamknieli to zrobili tam świetlice wiejska.

I to było tak ze się wchodziło przez taki wąski korytarz, na lewo była kuchnia, na prawo było takie pomieszczenie gdzie były różny gry, była drukarka, ksero i komputer, bo to jeszcze wtedy były takie czasy gdzie się tego nie miało w domu, wiec tam można było skorzystać z takich rzecze, i później przez ten korytarz się szlo prosto, na lewo jeszcze były łazienki a prosto była taka większa sala z takim lekkim podwyższeniem trochę w stylu właśnie sceny, i tam były rozłożony do okola takie fotele jak w kinie, takie stary, który można było ustawić inaczej gdyby był jakiś wstęp na przykład, i kilka stolików i tam można było sobie w cos grac albo dyskoteki tam czasami robiliśmy.

Część była wyremontowana ale część była jeszcze na taka stara modle/modę tych ośrodków takie... stary urzędowe farby, taki brudny brązowy taki żółty taki ohydny i to wszystko taka farba taka błyszcząca chyba olejna to była żeby to łatwo się chyba zmywało chyba o to chodziło. Wiec to było okropne, a pachniało trochę jak w takich szkołach biednych, takim... ostrym detergentem... takim trochę stęchlizną może... jakoś tak.

A jeśli chodzi o dźwięki to świetlica mi się najbardziej kojarzy z dźwiękami bo my tam puszczaliśmy muzykę. I pamiętam ze dla mnie to było szokujący bo ja już tam zaczęłam wyjeżdżać do gimnazjum a potem do liceum i trochę ta wieś mi się kojarzyła z takim jakby... fajnie fajnie, jakby znam tych ludzi od zawsze ale to jednak ta moja taka głupiutka wioska. A muzykę poznawałam poza wsią, na zewnątrz. I pamiętam ze szokujący dla mnie było to ze jak poszłam na te świetlice to tam leciała muzyka która poznałam na zewnątrz, i ci ludzi mi tak jakoś przylamali te barierę. I pamiętam ze leciały te wszystkie limp bizkit, linkin park, guano apes, takie rzeczy były. Trochę tez polskiego hip-hop-u, to są takie piosenki - ja nigdy nie słuchałam hip-hop-u dopiero po 30-ce zaczęłam ale faktycznie mam w głowie takie teksty niektóry piosenek - ostatnio w wakacje na koncercie Sokola, to taka legenda polskiego hip-hop-u i on grał swoje nowe kawałki i swoje takie zupełnie stary z jakiegoś takiego składu o którym ja nie widzalam ze Sokół tam w ogolę był, i się okazało ze znam je na pamięć (śmiech) właśnie z tej mojej wioski. To były taki kawałki który wszyscy znali, wiec to było fajny.



Jak sobie myślę o świetlicy to właśnie taki symbol który mi przychodzi do głowę to był klucz. (śmiech) Klucz dla świetlica był bardzo ważny i nie każdy mógł ten klucz dostać wiec trzeba było poisc do zony sołtysa która się opiekowała świetlica i od niej ten klucz dostać, a ona dawała tylko klucz ludziom którym ufała, wiec żeby otworzyć świetlica no to właśnie tam trzeba było kogoś wytypować (śmiech) - ty idziesz! - i on później był odpowiedzialny za ta żeby zamknąć żeby tam nic nie było zniszczony itd. Wiec pamiętam ze zawsze była ta całej zamieszanie z tym kluczem i - kto idzie dzisiaj, i - dlaczego nie możesz, - bo mnie widzala na papierosie, - albo coś takiego, (śmiech) wiec to było takie ważne.

Wydaje mi się ze chyba z takich wspomnień to mam ze to było takie inne. Bo my się bawiliśmy jakoś po domach, u siebie itd, ze wszyscy już znaliśmy swoje wszystkie gry (śmiech), swoje wszystkie książki, a świetlica dostała ten budżet taki zewnętrzny i to było dla nas taki przedziwne ze cos jest... nie jest nasze a jest dla nas... i ze się tam pojawiły te wszystkie gry o których - pamiętam ze na świetlicy pierwszy raz grałam w memory. Memory są takie kwadraciki co trzeba dwa takie samy znalesc, taka bardzo popularna gra (śmiech), teraz jest tego po tad a pamiętam ze to dla mnie była taka nowość i ze bardzo to lubiłam, wiec w to memory graliśmy bardzo dużo.

I pamiętam tez taki dyskoteki, ale dyskoteki zawsze miały w sobie taki... ludzie których nie lubiłam itd - bo jak na wsi była dyskoteka no to nie zapraszałeś miejsce jest tak ze się idzie do jakiegoś klubu to mniej więcej każdy klub ma jakiś eranina. Wiec to było zawsze takie zastanawiania się - czy chce, -czy chce widzieć zawsze tak poukładany pod bardzo różne osoby, wiec mieliśmy te przekroje muzycznej chodzi o używki nie, mieliśmy bardzo taki grzeczny dzieci i taka totalna patologie

taki... taki konflikt ze z jednej strony tam było dużo źle muzyki, i przychodzili zapraszałeś tylko swoich znajomych, tylko przychodzili wszyscy prawda?! Nawet w jakiś klimat i przychodzą jacyś ludzie konkretni. A tam była taka totalna zbiwidzieć tych ludzi, - czy będę się tam dobrze bawić, itd. I cały ten wieczór był muzycznej itd, bardzo dziwne, nawet nie tylko muzyczny ale tez nawet jeżeli patologie nie (śmiech)?! Wiec to było...


Jakis czas temu czytałam córce “Dzieci z Bullerbyn”, a ta moja wioska jest taka bardzo bardzo śliczna... i sobie pomyślałam ze w sumie mogłabym napisać takie moje “Bullerbyn” z tymi swoimi historykami, ale później zaczęłam je sobie przypominać i... i one zawsze są ładny na początku (śmiech), i jak się dochodzi do jakiegoś momentu to tam jest zawsze albo...
Na przykład mój kuzyn zawsze witał naszego kolega słowami “W. co u twojej cioci dziwki?” (śmiech). Bo ta kobieta faktycznie wyjeżdżała do pracy jako prostytutka do Niemiec, jakby wszyscy o tym wiedzieli i było... (śmiech) ale to właśnie było takie, no wszyscy się chichrali i nikt sobie jakby z tego nic nie robił, bo właśnie... wszystko co się dzieje jest normalne, nie, u dzieci. Jakby, wszystko co się dzieje obok jest normalne, wiec to było normalne nie?! I bardzo dużo takich rzeczy było, ze, teraz jak sobie o tym pomyślę, w takim kontekście ze, ile ja wtedy mogłam mieć lat, i sobie uzmysławiam ze, tyle ile moje dziecko teraz?! To jestem kurde przerazona (smiech).
Rysowanie. I tam zaczęłam rysować. Ja miałem oczywiscie jako dziecko faza na dinozaury i na pająki, z którymi do dziś jakby pracuje. Jest taka jedna historia która jest super. Bo ja bylem ulubieńcem pani direktor, pani T. która się zajmowała tym, bo poza zajęciami plastycznymi tam były jakby różne rzeczy, w sensie był na przykład bal przebierańców z okazji Karnawału i świąteczny jakiś spotkanie, bo to było tak ze ta świetlica była taka dziwna, w sensie ze się wchodziło po schodkach w dol, był taki, była kanapa, był taki przedpokój jakby i na lewo były zajęcia plastyczny, na prawo było większy pomieszczenie gdzie były zajęcie rytmiczny, taniec, takie ruchowy raczej, ale ja na niej nie chodziłem. I zazwyczaj tez starszy osoby brały udział w tych zajęciach tanecznych, i tam za ta sala była taka, takie przejścia, ze takie dwie dziury, takie luki, i tam była siedziba pani T. która była ta niby dyrektorka.
Co śmieszny, ona tam cały czas paliła papierosy przy dzieciach, jakby, wszyscy palili. To były wczesny lat 90 i wszyscy tam palili, pamiętam ze się wchodziło na przykład i śmierdziało papierosami a był dym, i dzieci w tym były (śmiech). Wydychałem biernie jako dziecko, można dlatego pale (śmiech), nie wiem.

Ja po prostu, ze “ładnie rysuje” (śmiech), ze “zdolny”, ze “ładnie rysuje”, ja się wkręcałam oczywiscie, jeszcze robiłyśmy z plastelina, to jest plastelina przyklejana. Takie reliefy, jakby płaskorzeźby. Miałem fazke ze rysowałem te pająki. I narysowałem na A4 tarantula taka ze cala wypełniała, i pani T. tak się ta tarantula spodobała ze ona ja powiesiła sobą tutaj, i oprawiła. I pani T. miała córka J. i syna nie pamiętam jak się nazywał, i ten syn on był dużo starszy, w sensie studiował chyba w S. na akademii morskiej i zaczęło pływać statkiem, i ten syn któregoś razu zabrał ten mój rysunek bo tak się jemu spodobał, ze ten rysunek zabrał na statek, tego pająka, ta tarantula, i podobno ten mój rysunek przypłynęło całą Afrykę, i potem on komuś dal w prezencie. I ten rysunek gdzieś jest w Afryce.

Bo był taki motyw, jeśli chodzi o relacji moim i pani T., ze w pewnym momencie jak ja już bylem starszy jak miałem 15-16 lat, z moja przyjaciółką zacząłem chodzić na zajęcia teatralne, do taki M.. W mieście, zupełnie gdzie indziej, wtedy trochę przystałem chodzić. I ta pani T. z ta M. się znały i się bardzo nie lubiły, od zawsze. Bo one na siebie jakiś tam straszny rzeczy robiły. No i jak pani T. się dowiedziała ze jestem u M. się trochę obraziła. I nawet kiedyś pamiętam ze, w autobusie... takim wyrzut zrobiła ze ja spotkałem ona “co tam” i ja mowie ze do M. chodzę na zajęcia teatralny ona była taka ze, ze ja marnuje się, ze ja mam taka ręka dobra, tak pięknie rysuje ze nie powinnam w ogóle tracić energii. Ja wczułam ta napięcie.
Potem jak bylem trochę starszy to jak masz taki 12-13lat, to jest taki moment wchodzenia w ten nastoletni czas, i była jakaś taka starsza grupa tych chłopaków i dziewczyn co palili papierosy co tacy byli zaczepni i trochę... mi już potem stresowało chodzenie, oni siedzieli tutaj, przy tym wejściu. Ze tak było wiesz, ze takie zła młodzież, co pali chodzi na takie opuszczony szpital co tam był an osiedlu.



Wydaje mi się ze, to było pierwszy miejsce w którym, poza rodzina, ja jako dziecko miałem kontakt, kształtowały się moje umiejętności społeczny. Ze przychodziły różny osoby, co ciekawy nie pamiętam teraz za bardzo osób który siedziały przy tym stole, ze ja byłem taki wkręcony w to rysowanie ze trochę nie zwracałem uwagi, ze bardziej pamiętałem jakiś twarze w korytarzu, w tej sali dużej, ale jak siedziałem i rysowałem, wiem ze zdarzało mi się przychodzić tez samemu bo miałem taka potrzebę, ale... no tam bylem zamknięty w tym swoim świecie (śmiech), podczas tych zajęć plastycznych, ale w innych pomieszczeniach dochodziło do nawiązywanie jakiś pierwszych relacji, trzeba było gadać z dziećmi, z ludźmi, konkurowało się może w jakiś sposób. Zabiegały się o względy pani dyrektor nie?... Na pewno.

O coś mi się przypomniało tez ze chodziłam tam, bo tu była tablica, zielona taka, i ta pani E. co była i jej nie lubiłem w sumie bo ona jakaś taka była narzucająca, i ona coś na przykład rysowała... i zawszy jakiś, rysowała jakaś taka, księżniczka, takie ładne rzeczy, a ja wolałem te brzydkie, ze jakiś pająki coś, i trochę się nie dogadywałyśmy. I ona taka była taka... władcza. Co ciekawy potem gdzież po latach wyszło właśnie przez to ze chodziłem do M. potem, ona tez z ta panią E. to były, nienawidziły się. M. potem mi tez mówiła ze T. i, z dawnych czasów, ze maja spina ze one były komunistkami, w PRL-u. Ze pani E. i T., czyli dyrektorka, i ta potem co przyszła od plastyki, to ze one były komunistki, za PRL-em. A M. była jakby w opozycji nie?!

No ze rysowała i kazała narysować, albo ze dzieci prosiły - i kreda rysowała - “pani narysuje księżniczka” - i ona taki rysowała, tak sztywno. Coś takiego tak jak z bajki. Takie okropne. Albo rysowała dzieciom na kartce i kazała im kolorować, ja kolorowania tez nienawidziłem to jakiś głupio było. Nudne, ze masz wzór i ty musisz go pokolorować.
W szkole to jest trochę coś innego, bo w świetlicy była większa swoboda jakaś, wolność. Chyba to jest najważniejszy nie?... Wiem ze potem tez moja mama jakiś miała spina z panią T. bo coś powiedziała o moim bracie. Moj brat tez chodził ale jakoś tak mniej.


Dziękuję za współpracę zanonimizowanym rozmówcom i udostępnienie przestrzeni:
Świetlica Ogrodowa w ROD Bielniki (Poznań)

Młodzieżowy Dom Kultury nr 3 w Poznaniu
Ośrodek Kultury Wierzbak Spółdzielni Mieszkaniowej Jeżyce w Poznaniu
Świetlicą ogrodową. W ROD im. J. Chociszewskiego w Poznaniu
Świetlica wiejska w Kępie (Gmina Szamotuły)
Świetlica wiejska w Gowarzewie (Gmina Kleszczewo)
Świetlica wiejska w Wysogotowie (Gmina Tarnowo Podgórne)
Zrealizowano ze środków Miasta Poznania w ramach Stypendium Twórczego Miasta Poznania
Cristina Ferreira-Szwarc