
14 minute read
Święty Józefie ratuj nas
Ojciec Jacek Leśniarek OMI
Postać św. Józefa może mieć wielki wpływ na formację współczesnych mężczyzn
Advertisement
Modląc się Litanią do świętego Józefa, stwierdzam, że brakuje mi w niej jednego ważnego i koniecznego wezwania na nasze czasy: Józefie umiejący roztropnie mówić i milczeć ‒ módl się za nami. My, ludzie XXI w., nie umiemy ani roztropnie mówić, ani roztropnie milczeć. Grecki mistrz filozofii z Aten, Platon, słuchając kiedyś w milczeniu wywodów różnej maści oratorów i filozofów, na koniec tak spuentował cały ten zgiełk: „Miarą mowy nie jest ten, który mówi, lecz ten, który słucha”. A nasze staropolskie przysłowie wpisuje się w tę myśl Platona: „Mowa jest srebrem, a milczenie złotem”.
Najważniejsza jednak nauka na ten temat pochodzi z ust Jezusa: „Mowa wasza niech będzie: Tak, tak; nie, nie; a co więcej nadto jest, to od złego pochodzi” (Mt 5, 37). A my żyjemy na co dzień w atmosferze nadmiernego gadulstwa i zarazem pustosłowia. I ten problem zaczyna nam coraz bardziej dokuczać. Niestety za dużo jest mówiących, a umiejących uważnie słuchać jest jak na lekarstwo. A może nawet i mniej. Coraz mniej
umiemy siebie nawzajem słuchać. Chcemy być tylko słuchani. Więc nie ma tu mowy o jakimkolwiek dialogu i o pożytecznej dla nas rozmowie.
Na ten fakt ma ogromny (niekoniecznie pozytywny) wpływ bezproblemowy dostęp do telefonów komórkowych oraz telewizorów. W wielu domach telewizor „mówi i dialoguje” za domowników. Zatem nie muszę zadawać trudnych i ważnych pytań ‒ a tym bardziej na takowe odpowiadać! Te sytuacje spowodowały też, że niestety zdecydowanie mniej (lub prawie wcale) przebywamy w przestrzeni ciszy i tym samym w modlitewnym skupieniu. A Bóg właśnie w tej przestrzeni zawsze przemawia do nas, do naszych serc. My jednak, chcący jedynie mówić ‒ nie usłyszymy Boga. Tym samym nie mamy szans na pełnienie Jego świętej woli. Przykładem człowieka pełniącego wolę Boga w każdej sytuacji jest właśnie św. Józef, wybrany przez Boga ojca, aby „porządnie” wychował i chronił Jego Jednorodzonego Syna. I Józef z Nazaretu z całych swych sił to Boże zadanie pełnił w prozie i trudach dnia codziennego: w domu w Nazarecie, w Betlejem, na przymusowej emigracji w Egipcie… Niezależnie od okoliczności ‒ często bardzo niesprzyjających ‒ stawał na wysokości swego zadania: jako mężczyzna, małżonek, wychowawca i opiekun Bożego Syna ‒ Jezusa. Sam o własnych siłach temu Bożemu dziełu by nie podołał i nie musiał ‒ umiał milczeć, by wsłuchiwać się nieustannie w głos Boga w swoim sercu (nawet i we śnie), aby nie popełnić niepotrzebnej pomyłki w Bożym scenariuszu. Święty Józef był człowiekiem rozmodlonym, skupionym ‒ więc i rozważnym. I to wcale nie musiało mu przeszkadzać w tym, że potrafił być otwartym w relacjach z innymi ludźmi, z którymi musiał mieć kontakty choćby ze względu na swoje rzemiosło Ponadto mieszkańcy Bliskiego i Dalekiego Wschodu są mistrzami rytuału spotkania z drugim człowiekiem, wzajemnego słuchania, rozmowy oraz okazywania pozytywnych uczuć, emocji i empatii. A jednak w Ewangeliach (tu Józef nazywany jest człowiekiem sprawiedliwym) nie ma zapisanego żadnego słowa, które wypowiedział św. Józef. Nie oznacza to wcale, że był małomównym i tetrycznym mrukiem. Wręcz przeciwnie! Jako dojrzały i odpowiedzialny mężczyzna wiedział, kiedy milczeć, słuchać i modlić się. Wiedział też, kiedy i jakie słowo wypowiedzieć. Był osobowością bardzo spójną w sobie ‒ dzięki łasce Bożej, gdyż został wybrany do wykonania niezwykle ważnej misji w historii zbawienia. Aby jednak powyższe refleksje nie były ocenione jako „z palca wyssane”, przytoczę trochę naukowych badań na temat wypowiadanych przez nas słów. Otóż, według raportu amerykańskiej neuropsychiatry Louann Brizendine (klinicysta i profesor na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco) statystyczna kobieta wypowiada średnio ok. 20 tys. słów dziennie, a statystyczny mężczyzna tylko ok. 7 tys. słów. Powyższa opinia zdominowała świat nauki i media na kilkanaście lat.
Najnowsze wyniki badań Matthiasa Mehla z Uniwersytetu w Arizonie (otrzymane za pomocą urządzenia Electronically Activa-
ted Recorder) pokazały zupełnie coś innego. Okazało się, ku wielkiemu zdziwieniu i zaskoczeniu, że kobiety wypowiadają dziennie średnio 16 215 słów, a panowie niewiele mniej ‒ aż 15 669. Różnica wynosi zaledwie 546 słów. Panowie, co się z nami stało? Ciekawe, ile słów na dzień wypowiadał św. Józef w domu Świętej Rodziny w Nazarecie? Na pewno nie tyle tysięcy. Zazwyczaj bywa tak, że najwięcej słów wypowiadają ci z nas, którzy tak naprawdę niewiele mają do powiedzenia. Tylko człowiek pysznego i zadufanego serca wylewa z siebie potoki niepotrzebnych słów. I cóż z tego, że świat go określi elokwentnym i krasomówczym. A co na to powie Sędzia naszych myśli, słów i uczynków? Dlatego mądrze ktoś powiedział, że gdy dojrzale kochasz, nie musisz wypowiadać zbyt wielu słów. Bo miłość to konkret, a nie teoria. Tak właśnie kochał św. Józef swą Małżonkę, Dziewicę Maryję i Jezusa, Bożego Syna. W obecności św. Józefa Maryja i Jezus czuli się zawsze bezpiecznie, bo mieli świadomość (potwierdzoną faktami), że wybrany przez Bożą Opatrzność ten mężczyzna szczerze się o nich troszczy i dojrzale kocha. Bo troska Józefa o swych Najbliższych nie była owocem jego chwilowego porywu serca czy kaprysu. To była przemyślana decyzja w jego męskim, mężowskim i ojcowskim sercu. Bo odpowiedzialna troska o drugiego to codzienna wierność i uczciwość do bólu oraz heroizm do granic ludzkiej wytrzymałości. Tu nie ma miejsca na trywialne banały i gładkie słówka czy frazesy. W swym sercu św. Józef musiał przemyśleć wiele ważnych spraw, by odważnie podejmować codziennie trud odpowiedzialności za Maryję i Jezusa ze wszystkimi jej konsekwencjami. Przecież błogosławiony stan Maryi był dla Józefa nie lada wyzwaniem. Wymagał od Niego wielkiej odwagi, odpowiedzialności, rozwagi i zdrowego rozsądku. A potem pośpieszna ucieczka do Egiptu w obce klimaty, by ratować Boże Dziecię przed agresją tyrana Heroda. Dlatego Józef potrzebował ciszy i czasu na modlitewne skupienie, aby wszystkie te ważne sprawy przemyśleć i poukładać sobie w sercu i głowie. A praca w warsztacie stolarskim przy drewnie służyła właśnie takiej wewnętrznej postawie serca Józefa. Bo nie mógł sobie pozwolić na brak refleksji i rozważań w swoim sercu, bo ciągle coś bardzo ważnego wokół niego się działo. Skupienie i rozmodlenie ratowały Józefa od tego, aby się dyspensować od trudów ponad jego siły i możliwości. Przecież jak każdy normalny mężczyzna chciał żyć spokojnie i zwyczajnie w małżeństwie i rodzinie. Taka jest logika myślenia dojrzałego mężczyzny: zapewnić stabilność ukochanej małżonce i dzieciom. Jednak Niebiosa miały zupełnie inne plany wobec niego. Kunszt odpowiedzialnej męskości Józefa polegał tu na zaufaniu Opatrzności Bożej. Ileż lekcji pokory i cierpliwości musiał odrobić św. Józef w swym skromnym i cichym na pozór życiu. Nie możemy jednakże podejrzewać św. Józefa o brak męskiej dumy, odwagi i honoru. Nie miał nic w sobie z mężczyzny nazywanego czasem „ciepłymi kluchami”. To był Wojownik o walecznym sercu. Niejedna żona i niejedno dziecko śni i marzy o takim właśnie mężu i ojcu. Święty Józef umiał po męsku walczyć z przeciwnościami losu. Nie dyspensował się i nie oszczędzał. A my, współcześni mężczyźni
Józef to człowiek, który siłę do radzenia sobie z życiem czerpie z zaufania do Boga

boimy się (czy raczej nie chcemy? Sic!) być mężnymi i męskimi. Święty Józef nigdy nie zawiódł ani Boga, ani swoich Bliskich, ani siebie samego, bo liczył się z Bogiem i Jego wolą i rozmawiał z Nim zawsze o najważniejszych sprawach swoich i Osób jemu powierzonych. Mężu, ojcze, dziadku, wuju, synu ‒ mężczyzno ‒ czy masz na tyle w sobie męskiej odwagi, by ugiąć kolano i poprosić Boga, by i tobie wskazywał właściwą drogę, natchnął mądrą myślą, ubogacił twe serce, by mądrze miłowało i troszczyło się o drugich? Przecież i nam mężczyznom Bóg powierzył takie same zadania jak i świętemu Józefowi. Również mamy odpowiedzialnie kochać bez stawiania warunków oraz przyjmować ochoczo na barki swej odpowiedzialności trudne zadania i obowiązki. Pora kończyć nasze refleksje, dlatego chcę nam wszystkim przypomnieć, że świat przemija i my wraz z nim. I nasze życie też ‒ dlatego potrzebujemy wszyscy ciszy, skupienia i modlitwy, aby zobaczyć, czy mądrze inwestujemy w dar czasu i czy owocnie pożytkujemy naszą energię i zdolności wobec osób nam danych i zadanych. Bóg Ojciec codziennie pyta nas o dobro tych, których polecił naszej trosce i opiece. Jak z tego zadania się wywiązujemy? Co Bogu powiemy, gdy staniemy przed Jego majestatem twarzą w twarz w wieczności? Póki co, każda chwila życia, każda sytuacja jest okazją, aby kochać i dawać innym siebie samego bez reszty. Tego może nas nauczyć pokorny, zamyślony, mądrze milczący i rozmodlony św. Józef z Nazaretu.
Ojciec Jacek Leśniarek OMI
IDŹCIE DO JÓZEFA!
Marcin Perłowski
Kaliskie sanktuarium jest ważnym punktem na mapie męskiej duchowości

Szczęśliwyś ty farny kościele / kaliski, darów zyskasz wiele, / Maryi kiedyś poświęcony, / Józefa teraz zaszczycony opieką – te słowa pieśni (na melodię „Szczęśliwy, kto sobie patrona”) przypominają długą i bogatą historię kaliskiego sanktuarium, które od II połowy XVII w. jest jednym z głównych miejsc kultu św. Józefa w naszej Ojczyźnie.
W 1353 r. abp Jarosław Bogoria ufundował w Kaliszu na miejscu starego i drewnianego, nowy i gotycki kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, rychło ustanowiony kolegiatą. Ponad trzysta lat później, niejaki Stobienia, mieszkaniec podkaliskiej wsi Szulec (dziś Solec k. Opatówka), ciężko zachorował. Kiedy już nie mógł wytrzymać z bólu, zaczął prosić Boga, by pozwolił mu umrzeć. Wtedy nocą przyszedł do niego sędziwy człowiek, który powiedział mu: Każ namalować obraz Józefa Świętego, w którym po prawej stronie niech będzie Najświętsza Maryja, na lewej Najczystszy Jej Oblubieniec, Józef Święty, między Nimi Dziecina Jezus, od Obojga za rączki prowadzony, nad Nimi Duch Przenajświętszy w promieniach, a nad tymi wszystkimi Bóg Ojciec, rozszerzone ręce mający, z napisem z ust Tego wychodzącymi: Idźcie do Józefa. Oddaj ten obraz do Kole-
giaty Kaliskiej, a zupełnie zdrów zostaniesz... Stobienia, jak usłyszał, tak zrobił i zaraz po ucałowaniu wizerunku – tak został ozdrowiony, jak gdyby nigdy nie chorował. Ufundował zatem do kolegiaty piękny ołtarz, w którym też został umieszczony cudowny obraz Świętej Rodziny.
cieśla w koronie
To wydarzenie dało początek kultowi Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny nie tylko w mieście i okolicach, ale też i w całej Polsce. Pierwsza wzmianka pochodzi z roku 1673, kiedy to Stanisław Bartochowski, dziedzic Błaszek, w podzięce za otrzymaną „niezwykłą łaskę”, ofiarował swój dom na cele szerzenia kultu św. Józefa oraz na przyozdobienie obrazu. Z biegiem czasu dokumentowano liczne łaski otrzymane za wstawiennictwem Opiekuna Świętej Rodziny. Nic zatem dziwnego, że w obliczu epidemii w 1756 r. ówczesne władze miasta oddały je właśnie pod opiekę św. Józefa. Szczególne zasługi w szerzeniu kultu św. Józefa miał kustosz sanktuarium z II połowy XVIII w., ks. Stanisław Kłossowski. To dzięki jego staraniom wpierw uznano kaliski obraz za „łaskami słynący”, a kilka lat później, w 1770 r., po uznaniu kolejnych cudów za imago miraculosa – „cudowny”. W maju, w Zesłanie Ducha Świętego, w 1796 r. (z kilkunastoletnim opóźnieniem wywołanym katastrofą budowlaną i rozbiorami Polski) wizerunek został w sposób uroczysty ukoronowany. Kult Oblubieńca Bogarodzicy rozwijał się tak w Polsce jak i w świecie. W 1818 r. powołana została diecezja kujawsko-kaliska, której patronem kilka lat później stał się właśnie św. Józef. W 1870 r. natomiast papież Pius IX ogłosił św. Józefa patronem Kościoła katolickiego. Kalisz stał się miejscem, do którego zaczęło przybywać coraz więcej pielgrzymek. Święty Józef nie zostawiał potrzebujących – zewsząd spływały informacje o licznych cudach i wyproszonych łaskach. Na bokach obrazu zawieszano
kolejne wota. Na stulecie koronacji papież Leon XIII wydał specjalne breve i udzielił odpustów uczestnikom uroczystości rocznicowych. A było ich, jak podają źródła, ok. 80 000 osób.
ocaleni z pożogi
Jedna z najcudowniejszych interwencji św. Józefa dokonała się kilkadziesiąt lat później, podczas II wojny światowej. Po zajęciu Polski, Niemcy rozpoczęli eliminację naszej inteligencji na czele z kapłanami. I tak, w listopadzie 1939 r. grupa księży i kleryków z diecezji włocławskiej została aresztowana, po czym wywieziona do obozu w Sachsenhausen. Tam traktowani byli ze szczególnym okrucieństwem. Dlatego 8 grudnia 1940 r., niedługo po tym jak zabroniono im korzystać z kaplicy, by odprawiać Msze św., duchowni złożyli Akt Zawierzenia św. Józefowi. Wkrótce potem
przewieziono ich do obozu w Dachau, gdzie ponowili ten akt 19 marca 1941 r., w dzień liturgicznej uroczystości Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny. Kiedy zbliżał się koniec wojny, Niemcy eliminowali świadków swoich zbrodni, zwłaszcza więźniów obozu. Spodziewając się najgorszego, księża, a było ich tam wtedy ok. 800, postanowili raz jeszcze oddać się pod opiekę Patrona Kościoła. Złożyliśmy ślubowanie św. Józefowi, że jeśli wyprowadzi nas z obozu, pozwoli przetrwać najgorsze, to będziemy szerzyli jego cześć, odbędziemy pielgrzymkę do Kalisza i postaramy się o stworzenie jakiegoś dzieła charytatywnego – opowiadał abp Kazimierz Majdański. Uczynili to 29 kwietnia 1945 r. w liturgiczne wspomnienie opieki św. Józefa. Biskup Ignacy Jeż wspominał: Zaraz po złożeniu przez nas tego ślubowania, zauważyliśmy, że coś zaczyna się w obozie dziać, choć skrzętnie to ukrywano. Z obozu przestały wychodzić komanda pracy. Poza tym w nieznanym kierunku wysyłano transporty, ale tylko obywateli niemieckich, co w kontekście wspomnianych wyżej rozchodzących się złych wieści napawało niepokojem (…) Około godziny 17.00 ktoś krzyknął: „W obozie są Amerykanie”. Wówczas wszyscy wybiegli w kierunku głównego budynku, który stał przy placu apelowym, gdzie rzeczywiście była grupa amerykańskich żołnierzy (…) Gdyby Amerykanie przyszli kilka godzin później, zastaliby zgliszcza i zbiorową mogiłę… W 1948 r. odbyła się pierwsza po wojnie pielgrzymka dziękczynna byłych więźniów obozu w Dachau do kaliskiego sanktuarium. W kolejnych latach przyjeżdżali w mniejszych grupach i indywidualnie. Uroczyściej obchodzone były „okrągłe” rocznice wyzwolenia obozu, w których uczestniczyli m.in. kardynał Stefan Wyszyński i kardynał Karol Wojtyła. Podczas jednej z nich, w 1970 r., księża ocaleńcy ufundowali w podziemiach kościoła Kaplicę Męczeństwa i Wdzięczności. To w znacznej mierze świadectwo tych kapłanów oraz ich głoszenie o przemożnej opiece św. Józefa przyczyniło się do rozpowszechnienia jego kultu po wojnie.
głowa świętej rodziny
W 1997 r. Kalisz odwiedził papież św. Jan Paweł II. W pamiętnym kazaniu wydobył „rodzinny” aspekt kultu św. Józefa, a także wezwał do jednoznacznej obrony życia ludzkiego: Józef z Nazaretu, który uchronił Jezusa od okrucieństwa Heroda, staje w tej chwili przed nami jako wielki rzecznik sprawy obrony życia ludzkiego od pierwszej chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci (…) Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. Potrzebna jest więc powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię obrony życia. Dzisiaj świat stał się areną bitwy o życie. Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci. Tamtą wizytą i tamtymi mocnymi słowami przyczynił się do zastopowania liberalizacji i tak bardzo liberalnego prawa aborcyjnego. Szacuje się, że do Kalisza co roku przybywa ok. 250 000 pielgrzymów, organizowanych jest kilkadziesiąt pielgrzymek ogólnopolskich. W ostatnich latach nabożeństwo do św. Józefa jest szczególnie żywe w środowiskach i wspólnotach zrzeszających mężczyzn. U Głowy Świętej Rodziny szukają łask i sił do podejmowania obowiązków stanu, proszą o poprawę sytuacji zawodo-
Każdego dnia do sanktuarium przybywają pielgrzymi. Może dziś wyruszysz i Ty?

wej czy materialnej oraz o znalezienie żony lub o potomstwo. Takim wotum za dar syna jest Piesza Pielgrzymka Mężczyzn od Maryi do św. Józefa, wyruszająca z Jasnej Góry 26 sierpnia. Paweł Zalewski, inicjator dzieła, miał już dwie córki i dlatego udał się do Kalisza, by prosić o męskiego potomka. Zobowiązał się, że w podziękowaniu wyruszy z pielgrzymką z miejsca zamieszkania do kaliskiego sanktuarium. Święty Józef – jakżeby inaczej – wkrótce wysłuchał jego próśb. Zachęcony przez opiekuna swojej wspólnoty, ks. Łukasza Kadzińskiego, zaprosił do towarzyszenia mu na pątniczym szlaku najbliższych przyjaciół. Wtedy, w 2015 r., wyruszyło ich 13, dając początek dziełu Pieszej Pielgrzymki Mężczyzn od Maryi do św. Józefa. W tym roku pielgrzymowało już ponad 70 mężczyzn z całej Polski, w tym kilkunastu ojców wraz z synami. Ksiądz Łukasz mówi: Święty Józef staje się symbolem męskiej siły: wierności, wytrwałości, roztropności, odwagi i siły. Ile to od Niego wymagało? Czy jest więc lepszy formator niż św. Józef, który musiał pokonać w sobie wszelką słabość?
Dziś więc pozostaje nam ruszyć do Kalisza, by u św. Józefa szukać pociechy i pomocy w trudach życiowych oraz wypraszać liczne łaski dla siebie i dla swoich rodzin. Idźcie do Józefa!
Marcin Perłowski – Centrum Życia i Rodziny
Święty Józefie, Stróżu Jezusa, Małżonku przeczysty Maryi – Ty przeszedłeś przez życie, doskonale spełniając swój obowiązek, utrzymując pracą rąk Świętą Rodzinę z Nazaretu. Wspieraj przychylnie nas, ludzi pracy – ludzi, którzy żyjemy w naszych rodzinach – nas, którzy ufnie się do Ciebie zwracamy. Ty znasz nasze dążenia, nasze braki, nasze nadzieje. Do Ciebie się uciekamy, ponieważ wiemy, że w Tobie znajdziemy tego, kto nas zrozumie i obroni.
Józefie święty, Ty również doznawałeś przeciwności, trudu, zmęczenia, ale właśnie przez te starania o zapewnienie bytu materialnego Twój duch osiągnął najgłębszy pokój, cieszył się niewypowiedzianą radością z Synem Bożym, Tobie powierzonym, i z Maryją, Jego najmilszą Matką. Wyjednaj, aby w każdej rodzinie, w każdej fabryce, w każdym warsztacie, gdzie pracuje chrześcijanin, w biurach i urzędach - wszystko było uświęcone miłością, cierpliwością, sprawiedliwością, troską o dobro. Niech zasady ewangelii pracy, ewangelii sprawiedliwości i miłości społecznej kierują poczynaniami wszystkich ludzi w naszej Ojczyźnie. Amen.

BŁ. KS. JERZY POPIEŁUSZKO