BIS AGH Kwartalnik "Granice" 2020

Page 28

Nauka

Satelity Starlink − o co chodzi i dlaczego wszędzie o tym słyszymy? Kamil Serafin

Elon Musk zadziwia wszystkich już od wielu lat. Liczne pomysły ekscentrycznego miliardera, przez wielu początkowo uważane za szalone i niemożliwe w realizacji, nie tylko zostały przez niego wprowadzone w życie, ale i uciszyły większość sceptyków wątpiących w sukces afrykańczyka. Rakiety pionowego startu i lądowania jako alternatywa dla obecnych, droższych rozwiązań? Można. Wyrzucenie Tesli Roadster w kosmos dla czystego szpanu? Żaden problem. Olbrzymi statek kosmiczny mający w przyszłości dostarczyć pierwszych ludzi na Marsa? Już w budowie. Sieć satelitów mająca zapewnić globalny dostęp do szybkiej sieci internetowej na całej powierzchni Ziemi? Potrzymajcie Elonowi piwo, on już zaciera ręce. Satelity Starlink mają realizować zapotrzebowanie na internet głównie tych części świata, które obecnie mają problemy z połączeniami naziemnymi. Mowa tu zwłaszcza o obszarach położonych na wysokich szerokościach geograficznych, zdanych obecnie na łaskę urządzeń orbitujących ponad 35 tysięcy kilometrów nad naszą planetą. Będzie to z pewnością tańsze od obecnych rozwiązań, na które muszą decydować się osoby zamieszkałe w regionach oddalonych od cywilizowanego świata, gdzie nie da się po prostu zadzwonić do operatora i poprowadzić światłowodu przez ścianę. Projekt został zaproponowany przez SpaceX zaledwie 5 lat temu, jako odpowiedź na tego typu potrzebę. W 2018 roku na orbitę trafiły już dwa pierwsze prototypy testowe. Dzisiaj, zaledwie dwa lata później, ich liczba wynosi już 775. Rozważania na temat tego, jakim cudem Elon Musk jest w stanie w takim zatrważającym tempie przechodzić od pomysłu do jego pełnej realizacji, są obszernym tematem na inną okazję. W tym momencie liczy się to, że Starlinki latają już nad naszymi głowami i możemy dostrzec je na nocnym niebie gdy

28

tylko ich aktualna orbita i pogoda w naszym miejscu pobytu na to pozwolą. Do tego, jak obserwować konstelację maszyn SpaceX, przejdziemy później. Zastanówmy się na razie, jak funkcjonować ma rewolucyjna sieć, proponowana dzięki temu rozwiązaniu. W przeciwieństwie do większości satelitów telekomunikacyjnych, Starlinki nie poruszają się na szczególnie wysokich orbitach, pozostając na wysokości (obecnie) zaledwie 550 kilometrów, orbitując z nachyleniem 53 stopni. Tak niska wysokość pozwala na osiągnięcie znacznie mniejszej latencji w transmisji danych, szczególnie w rejonach polarnych. Wartość pingu ma mieścić się między 25 a 50 ms. Dla porównania, dotychczasowe usługi satelitarne oscylowały w okolicach minimum 600 ms. Różnica jest więc ogromna i stanowi olbrzymi krok naprzód, jeśli chodzi o jakość i konkurencyjność tego typu usług. Prędkość pobierania ma wynieść docelowo 100 Mbps, a wysyłania 40 Mbps dla przeciętnego użytkownika. Mimo to, usługa nie ma być skierowana do klientów z terenów zurbanizowanych – szerokość pasma jest bowiem na to zbyt mała i Starlinki nie byłyby w stanie obsłużyć tak wielu odbiorców jak obecni operatorzy. Póki co satelity komunikują się ze sobą i ze stacjami naziemnymi za pomocą pasma Ku (10,7 – 14,5 GHz). Dzięki temu zapewnione jest prawidłowe działanie w początkowej fazie, która ulegnie zmianie, gdy do akcji wkroczą dodatkowe pasma Ka (26,5 – 40 GHz) oraz V (40 – 75 GHZ). Kiedy to nastąpi, użytkownicy będą mogli zacząć korzystać z sieci. By to jednak zrobić, potrzebny będzie z początku dostęp do odpowiedniej stacji (takowych powstało już blisko 20 na terenie USA), tudzież specjalna antena korzystająca z tzw. szyku fazowego. Według słów samego Muska, będzie ona wielkości “średniego pudełka po pizzy”, a ustawić ją będzie trzeba pod gołym


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.