Domek na drzewie

Page 1

DOMEK NA DRZEWIE

Słoneczniki

Łódź 2023

Wstęp:

Jola i Darek znają się od zawsze. Są sąsiadami, a ich rodzice lubią spędzać razem wolny czas. Oboje chodzą do tego samego przedszkola w miasteczku Kotowice Małe i już niedługo skończą 7 lat, a co najważniejsze, przyjaźnią się ze sobą i mają głowy pełne pomysłów na świetne zabawy. Ten rok jest dla Joli i Darka wyjątkowy, ponieważ po wakacjach pójdą do szkoły! Z tego powodu czują pewien niepokój, ale też jednocześnie wielką

ciekawość - jak przed daleką podróżą w nieznane krainy...

Nasza opowieść zaczyna się w pewien wiosenny poranek, kiedy mama Darka miała odwozić dzieci do przedszkola.

- Darek! Darek! Mam super nowinę! - krzyczy wesoło Jola jak tylko zobaczyła swojego przyjaciela. - Tatuś obiecał mi, że na moje urodziny zbuduje domek na drzewie! To już za dwa

tygodnie!

Jaś Pełka:

Darkowi z radości aż zaświeciły się oczy.

- Prawdziwy domek na drzewie? Taki z drabinką, dachem i oknami? Będziemy mogli mieć tam swoją bazę, grać w gry, bawić się w chowanego albo w młodych detektywów? Ale extra!

- Nie wiem dokładnie, jak będzie wyglądał, tata powiedział, że to niespodzianka, i że ten domek będzie wyjątkowy, ale nie chce zdradzić nic więcej. Zastanawiam się, co może być wyjątkowego w domku na drzewie?

- Może będzie różowy…? - z pewnym wahaniem w głosie zapytał

Darek, znając kolorystyczne upodobania swojej przyjaciółki.

Różowy domek jako baza detektywistyczna nie wyglądałby specjalnie poważnie.

- Niee, no chyba nie. Chociaż byłby pięęękny! Ale tata powiedział, że będę mogła się w nim bawić pod pewnym warunkiem.

- Pod jakim warunkiem?

- Nie wiem właśnie. Tata powiedział, że powie mi w dniu urodzin. Darek zastanowił się, jaki warunek mógł wymyślić tata Joli, ale nic nie przyszło mu do głowy. Znając jednak nietypowe pomysły Pana

Marcina był pewien, że zabawa w domku na drzewie będzie związana z jakąś dodatkową fajną przygodą.

Marysia Szłapka :

Wieczorem Darek wiercił się w łóżku. Myślał o domku na drzewie... Przede wszystkim o jego kolorze, bo czy naprawdę

będzie różowy? Kolor jest baaardzo ważny! I do tego jeszcze

ciekawe jaki warunek postawi wujo Marcin? Bo, że będzie to super fantastyczna przygoda nie miał wątpliwości...

W przedszkolu dzień mijał wesoło. Rano była Pani Krysia i po śniadaniu poznaliśmy literkę "m", a przy okazji tygodnia

wiosennego zasadziliśmy nasz mini warzywniak, bo były tam same

warzywa: pietruszka, papryka, pomidor, por i oczywiście marchewka.

Po obiedzie, jak przyszła Pani Laura poszliśmy do biblioteki.

Bardzo fajnie się złożyło, bo akurat Jola wylosowała Darka do pary i idąc, mogli się naradzić i pomyśleć o domku marzeń.

- Wiesz Darek co by było super? - zapytała Jola. - Opona na linie. Moglibyśmy się na niej huśtać. Fajnie co?

- Hmmm, a nie lepiej ścianka wspinaczkowa? Moglibyśmy się wspinać, tak jak byśmy zdobywali wysoki szczyt w górach. Powiedział rozmarzony Darek.

- A może dwie opony? Jedna dla Ciebie, a druga dla mnie. Tylko co by było, jakby ktoś nas gonił? Musimy pomyśleć o... drabinie! Tak, słuchaj Darek, drabina jest ważna!

- Joluś, zapytasz tatę czy da radę wszystko, tak zrobić, żebyśmy mogli się wspinać, uciekać i huśtać?

- Pewnie! - rzekła zadowolona Jola i tak minęła krótka droga do biblioteki.

W bibliotece były zajęcia plastyczne i Pani poprosiła, aby każdy narysował to co lubi. Jola najbardziej lubi koty, kolorowe kwiaty i słoneczko. Myślała jeszcze o morzu, piasku i muszelkach, ale skąd na plaży wziąłby się kotek? Spojrzała na rysunek Darka… i co? No jak to co? Dinozaur! No tak! Darek kocha dinozaury, więc nic nowego.

W drodze powrotnej dzieci znów rozmawiały o domku na drzewie.

- Daruś, a widziałeś w bibliotece hamak? Był taki fajny i można było w nim leżeć wygodnie i się bujać. Może w naszym domku taki zawiesić?

- Fajny pomysł! Mam w domu hamak. Mama na pewno się zgodzi, tylko jest niebieski... - z wahaniem w głosie powiedział Darek.

- Suuuuper! Uwielbiam też kolor niebieski, jak morze, niebo i pyszne borówki.. - z uśmiechem rozmarzyła się Jola.

Dawid Piątkowski: Po powrocie do przedszkola czekało już na nich malinowe ciasto na podwieczorek, które oboje uwielbiali. Zjedli szybko i wrócili do planowania wymarzonego domku. Czas mijał, ale ich mamy nie wracały. Jola i Darek zastanawiali się co takiego musiało się stać. W końcu przyszła mama Joli. Miała zmartwioną minę. Wujek

Marcin złamał rękę i musiał pojechać do szpitala. W tym momencie przestaliśmy myśleć o atrakcjach jakie miał mieć domek. Martwiliśmy się tylko o tatę Joli, czy wszystko będzie dobrze. Wieczorem dzieci bawiły się u Joli w domu i tuż przed kolacją wrócił wujek. Był uśmiechnięty, więc i one zaczęły się uśmiechać. Okazało się, że to zwykłe złamanie. Lekarz zrobił specjalne zdjęcie jego kości, a potem wsadził rękę w gips, który od razu mogliśmy podpisać. Nagle wujek się zamyślił:

- Ale co teraz będzie z domkiem? Na szczęście złamałem lewą rękę, ale sama prawa nie wystarczy do noszenia desek….

- Tato! My Ci pomożemy - wykrzyknęła Jola

- Tak! Tak! Czy ja też mogę pomóc? - dodał Darek.

- To cudowny pomysł! Wspólna praca! - rozchmurzył się wujek

Marcin i dodał: - Jutro zaczynamy!

Nadia Bluszcz:

Minęła długa noc. Dzień zapowiadał się pięknie. Słońce śmiało wspinało się po błękitnym niebie. Był ciepły sobotni poranek. Jola szybko wyskoczyła z łóżka. Nie mogła się doczekać dzisiejszego dnia. Na samą myśl o domku miała radosny uśmiech. Ubrała się szybko w wygodny kolorowy dres, uczesała włosy i pobiegła do kuchni, gdzie krzątali się rodzice szykując śniadanie. Tata trochę niezdarnie próbował pomóc mamie. Jola widząc to zatroskanym głosem zapytała:

- Tato, jak się dziś czujesz?

- Dobrze córeczko!

- Bardzo boli cię ręka?

- Tylko trochę, nie martw się, szybko się zagoi. Zastanawiam się tylko kto jeszcze mógłby nam pomóc w budowie domku?

Tato! Już wiem! Dziadek Janek na pewno chętnie pomoże!

Możemy też zapytać tatę Darka czy ma trochę wolnego czasu…

Oczywiście ty tatusiu będziesz naszym kierownikiem i będziesz nam mówił co mamy robić! A my jeszcze poszukamy ochotników do pomocy.

To świetny pomysł! - wtrąciła się mama.

Puk! Puk!

- To pewnie Darek. Otworzę!

Felek Szymczak:

Zanim Jola otworzyła drzwi zapytała:

- Kto tam?

- Darek ze swoim starszym bratem Stefanem i tatą. Jesteśmy gotowi do pomocy przy budowie domku.

Jola się bardzo ucieszyła na ich widok i z radością pobiegła do taty, aby powiedzieć mu, że ma wielu pomocników chętnych do budowy domku.

Ucieszony pan Marcin wyszedł na spotkanie niespodziewanym gościom, wołając do nich:

- Dzień dobry panie Feliksie! Cześć chłopaki! Rad jestem przywitać tak wspaniałą załogę budowlaną. Już myślałem, że przez mój wypadek nie uda się zrealizować niespodzianki, ale przy takim wsparciu na pewno damy radę!

- Panie kierowniku, bardzo prosimy o przydział prac zgodnie z pana planem projektowym i wszyscy zabieramy się do pracypowiedział pan Feliks.

- Super! Ja zajmę się mierzeniem desek, pan Feliks ich cięciem, Stefan zbijaniem, a dzieci zaplanują kolorystykę. Zaraz, zaraz, a dach, okna i drzwi?? Kto się tym zajmie?? - zastanawiał się pan Marcin.

Aż tu nagle rozległo się kolejne pukanie do drzwi. Radośnie do domu wszedł dziadek Janek i powiedział:

- Słyszałem, że chcecie coś budować?

- Tak, właśnie zastanawialiśmy się kto zrobi dach i wstawi okna do domku dla dzieci.

- No to chyba dobrze trafiłem. Jestem wybornym dekarzem, a na oknach i drzwiach znam się równie dobrze - roześmiał się dziadek.

Po takim planowaniu wszyscy wspólnie przystąpili do pracy.

Robota paliła się w rękach. Kolejne części domku powstawały w błyskawicznym tempie.

Jola z Darkiem bardzo byli podekscytowani, że mogą wybrać kolor domku. Po naradzie, żeby każdy był zadowolony, postanowili, że

niebiański domek będzie niebieski, wraz z przepięknymi różowymi

kwiatami. Darek przyznał, że różowe kwiaty na domku będą nadawały się nawet na bazę detektywistyczną, gdyż w plenerze ogrodowym będą miały charakter maskujący.

Mama Joli też nie próżnowała i przygotowywała dzielnej brygadzie budowlanej pyszne jedzonko.

Zosia Kaczmarzyk:

Mama Joli przygotowała naleśniki i do tego podała owoce. Wszystkim bardzo one smakowały. Po śniadaniu budowali dalej domek. Zbudowali huśtawkę z opony, ściankę wspinaczkową i do tego jeszcze zjeżdżalnię.

- O nie! Burza nadchodzi - powiedział Darek.

- Musimy iść do domu - dodała Jola.

Wszyscy schowali się w domu Joli. Grali w gry planszowe i układali puzzle. Mama Joli upiekła ciasteczka. Kiedy Jola zauważyła, że przestał padać deszcz, powiedziała:

- Możemy dalej budować domek na drzewie.

Po kilku godzinach pracy, domek był już zrobiony. Żeby to uczcić

wszyscy zrobili sobie grilla w ogrodzie. Jola z Darkiem bawili się w domku na drzewie w detektywów. Zobaczyli trop. Ten trop był orzeszkami, za którymi wspięli się po drzewie. Nagle zobaczyli, że wiewiórka jadła orzeszki. Wujek Marcin zawołał dzieci na kiełbaski, które były już gotowe.

- Już idziemy wujku - powiedział Darek.

Zjedli kiełbaski z ketchupem i chlebem.

- Te kiełbaski były pyszne - powiedziała Jola.

Przyszła babcia Joli, która mieszkała w pobliżu. Jola z Darkiem chcieli pokazać jej jaki fajny dom na drzewie zrobili. Babcia wspięła się, żeby zobaczyć domek.

- Ale super jest ten domek - powiedziała babcia. Dzieci zadzwoniły po kolegów i koleżanki, żeby dalej razem się bawić.

Wojtek Sopiński:

Dni szybko mijały. W domku Jola i Darek, razem z dziećmi z okolicy, grali w kalambury, zgadywanki i układali puzzle.

Śmiechom i zabawom nie było końca. Czasami zabierali z domu latarki, aby móc bawić się nawet, gdy zaczyna się robić ciemno.

Wtedy była najlepsza zabawa.

Jola bardzo cieszyła się domkiem, ale z niecierpliwością czekała na dzień swoich urodzin. Nie mogła doczekać się też, jaki będzie warunek taty Marcina.

W dniu urodzin odbyło się wielkie przyjęcie w ogrodzie przy domku na drzewie. Przyszły wszystkie dzieciaki z przedszkolnej grupy Joli. Mama upiekła tort czekoladowy. Udekorowała go truskawką na środku. Obok stanęło siedem świeczek, bo to były siódme urodziny. Kiedy Jola zdmuchnęła wszystkie świeczki, tata Marcin poprosił o ciszę i ogłosił swój warunek:

- Chciałbym, aby w domku został założony Klub Małego Odkrywcy.

Natalka Smółka:

Tata Marcin do swojego warunku o klubie małego odkrywcy dołożył w prezencie wielkie pudło. Dzieci podbiegły, aby zobaczyć co się w nim znajduje. Szybko rozpakowały karton i zobaczyły dziwny sprzęt... W środku nie było żadnej lalki ani gry, tylko jakaś dziwna tuba. Dzieci zastanawiały się co to może być, ale Darek dobrze wiedział co znajduje się w środku i krzyknął:

- Ja wiem co to jest. To jest teleskop!!!

- Masz rację Darku - powiedział tata Joli. - To właśnie jest teleskop. W naszym Klubie Małego Odkrywcy zaczniemy od obserwacji nieba… Wiecie dzieci, że patrząc na nocne niebo przy

dobrej widoczności jesteśmy w stanie dostrzec ponad dwa tysiące gwiazd i to gołym okiem!!! - kontynuował tata.

Jola z Darkiem i z pomocą dziadka Janka złożyli teleskop i zanieśli go ostrożnie do domku na drzewie. Podekscytowane dzieci nie mogły doczekać się wieczora, kiedy będą mogły spojrzeć przez magiczny przyrząd i zobaczyć z bliska księżyc i gwiazdy. Tata Joli już wcześniej dużo im opowiadał o gwiazdach i konstelacjach. Wieczorami, kiedy latem niebo było bezchmurne szukali Małego i Wielkiego Wozu. Jola zastanawiała się jak będzie dziś wieczorem wyglądał księżyc i czy może dostrzeże Mistrza Twardowskiego. Mimo, iż wiedziała, że to tylko legenda, a do tego przecież na księżycu nie ma tlenu, to jednak chciała sprawdzić na własne oczy.

Darka najbardziej fascynowała konstelacja Smoka i rozmyślał, czy dziś nareszcie będzie mógł ją zobaczyć… Kiedy zapadł zmrok, rodzice z dziećmi udali się z latarkami w ręku do domku na drzewie, aby pierwszy raz zobaczyć z bliska niebo... Kiedy po drabinkach wdrapali się do domku okazało się, że teleskop zniknął. Nigdzie go nie było, a w środku domku panował jakiś dziwny bałagan. Jola była bliska płaczu, ale dzielny Darek chwycił ją mocno za dłoń i wyszeptał:

- Nie martw się Jolu, obiecuję Ci, że znajdziemy nasz teleskop, oraz tego złodziejaszka...

Wojtek Markiewicz: Następnego dnia rano Jola siedziała ze smutną mina nad śniadaniem, rozmyślając co mogło się wydarzyć w domku na drzewie, kiedy wpadł Darek i z wypiekami na twarzy zawołał:

- Jolu! To będzie nasza pierwsza zagadka detektywistyczna. Kończ szybko śniadanie, idziemy szukać śladów!

Pobiegli do domku i sprawnie wspięli się na górę. W domku na świeżo pomalowanych niebieskich deskach zauważyli ślady pazurów. Jola schyliła się i z podłogi podniosła kilka piórek i kłębuszek sierści.

- Jak myślisz co to mogło być? - zapytała Darka szeptem. Darek zmarszczył czoło analizując zebrane dowody.

- Polowanie - odrzekł stanowczo po chwili.

Jola pokiwała porozumiewawczo głową: - Kot i ptak.

Biało-czarna kotka sąsiadów! No to sprawcę bałaganu już mamy.

- Tylko jak wyjaśnić zniknięcie teleskopu?

Wyjrzeli przez okienko na podest, na którym stał wczoraj

zaginiony obiekt. Został tylko przewrócony statyw. - No jasne! -

zakrzyknęli jednocześnie i szybko zbiegli na dół. Drzewo z domkiem stało w najdalszej części ogrodu, a pod nim bujnie rozrastały się majowe chwasty.

- Teleskop spadł z podestu i potoczył się w tę lub tę stronęzawyrokował Darek.

- To ja szukam z prawej, a ty z lewej - zakomenderowała Jola. Schyliła się, by przeczesywać zarośla rękoma i po kilkunastu krokach poczuła pod palcami miękką sierść i usłyszała ciche miauknięcie. Rozchyliła chwasty i oczom jej ukazał się malutki kociak...

Tymczasem Darek przeszukiwał swój kawałek terenu drepcząc drobno i po chwili wyczuł butem coś twardego.

- Mam! - krzyknął, rozchylił liście i zobaczył teleskop, a obok rozbite kawałki szkiełka...

Łukasz Gosiński:

Pierwsza zagadka detektywistyczna Klubu Małego Odkrywcy została rozwiązana. Oprócz teleskopu dzieci znalazły małego wystraszonego kotka.

- To nie jest kot sąsiadów - powiedział Darek.

- Jak myślisz czyj on jest? - zapytała Jola.

- Chyba powinniśmy napisać ogłoszenie - wymyślił chłopiec. Dzieci od razu przystąpiły do działania. Nastał zmrok, więc Jola postanowiła zaopiekować się kotkiem tej nocy, a następnego dnia w drodze do przedszkola wywiesiła wydrukowane ogłoszenia w okolicy. Minął cały dzień i telefon milczał. Nikt nie zgłosił się po kotka. Jola wspaniale opiekowała się nowym przyjacielem i miała cichą nadzieję, że właściciel się nie odnajdzie.

Dziewczynka od zawsze marzyła o takim pupilku. "Czy rodzice zgodzą się, aby kotek z nami zamieszkał?" - zastanawiała się. Na szczęście zgodzili się i nowy przybysz został członkiem Klubu Małego Odkrywcy. Ze względu na białe łatki na czarnej sierści, Darek zaproponował dla niego imię Biała Łatka.

Biała Łatka brzmi super! - krzyknęła przyjaciółka.

Darek i Jola mieli nowego przyjaciela, który lubił spędzać z nimi czas w domku na drzewie. Dzieci były tak zajęte opieką nad kotkiem, że zapomniały powiedzieć rodzicom o uszkodzonym teleskopie. Pewnego dnia przy kolacji tata Marcin zapytał:

- Jolu, czy teleskop nadal działa?

- Ups! Zapomnieliśmy Ci, tato, powiedzieć, że znaleźliśmy

teleskop w trawie, ale… szkiełko się potłukło - odpowiedziała córka ze smutkiem w głosie.

- Ojej, w takim razie trzeba będzie to naprawić - rzekł tata.

Kacper Sianos:

Następnego dnia rano, zaraz po śniadaniu dzieci przyniosły

zepsuty teleskop i kawałeczki szkiełka, które znalazły w ogródku.

Tata obejrzał wszystko dokładnie i stwierdził, że chociaż lubi kosmos i interesuje się gwiazdami, to niestety nie jest specjalistą,

więc postanowił wybrać się do sklepu z częściami, gdzie sprzedawca na pewno będzie wiedział, jak mu pomóc i doradzi co trzeba naprawić.

Dzieci zadowolone, że wieczorem wreszcie będą mogły poobserwować księżyc, w dobrych humorach wybiegły do ogródka pobawić się w ukochanym domku na drzewie.

- Chodź Jolu, wczoraj zostawiłem garść orzeszków na czarną godzinę - powiedział Darek - schrupiemy je teraz. Joli spodobał się ten pomysł, ale kiedy weszli do środka okazało się, że orzeszki zniknęły.

- Przecież jestem pewien, że tu właśnie je położyłem

- powiedział Darek, drapiąc się w zamyśleniu po głowie.

- No to wygląda na to, że nasza ekipa detektywistyczna ma kolejną zagadkę do rozwikłania - ucieszyła się Jola i aż podskoczyła z radości.

Darek, szybko wyjął lupę z przygotowanej wcześniej skrzyni, na której widniał napis: "Sprzęty detektywistyczne". Dzieci zaczęły dokładniej oglądać miejsce, z którego zniknęły orzeszki i całą podłogę w domku w poszukiwaniu jakiegoś tropu.

- Mam! - wykrzyknęła Jola. - Zobacz! tu są jakieś ślady łapek.

- A tutaj leży jeden orzeszek - zawołał zaaferowany Darek. Ślady małych ubłoconych łapek sprowadziły dzieci z powrotem pod drzewo.

- Gdzie teraz? - zapytał Darek.

- Spójrz tam! - Jola wskazała gałąź rozłożystego dębu, który rósł obok. - Tam są jakieś okruszki. Darek zbliżył się do gałęzi i spojrzał przez lupę.

- Tak! - wykrzyknął. - Ślady łapek też tu są... i tu - wskazał drugą, nieco wyżej rosnącą gałąź. Dzieci szybko wdrapały się na nią, żeby sprawdzić, gdzie dalej zaprowadzi je ten trop. Odnajdywane ślady kierowały małych detektywów na coraz wyższe gałęzie. W końcu zobaczyli małą dziurę w pniu. Okazało się, że była to dziupla, zamieszkiwana przez wiewiórkę. Siedziała ona sobie akurat w środku i ze smakiem zajadała skradzione dzieciom orzeszki.

- Mamy naszego złodziejaszka - wyszeptała cicho Jola, żeby nie spłoszyć nowej znajomej.

Kiedy wrócili do domku na drzewie, postanowili codziennie zostawiać jakieś przekąski dla wiewiórki. Zadowolony Darek z dumą powiedział.

- Ogłaszam, że nasza ekipa detektywistyczna odniosła kolejny sukces.

- Hurra! - wykrzyknęła Jola i wtedy usłyszeli głos taty Marcina, wołający ich z tarasu.

Hania Parteka:

Jola i Darek pobiegli czym prędzej w stronę domu.

Na kuchennym stole leżało ogromne pudełko.

- To dla was. Otwórzcie śmiało - powiedział Tata Marcin.

Z podekscytowaniem w oczach ostrożnie je otworzyli i zobaczyli

naprawiony teleskop

- Patrz! Teleskop! Możemy go użyć do oglądania gwiazd i odkrywania tajemnic nieba - powiedziała Jola. Oczy Darka rozszerzyły się ze zdumienia.

- To niesamowite! Wyjdźmy dziś wieczorem na zewnątrz i zostańmy obserwatorami gwiazd - zasugerował Darek, pełen entuzjazmu.

Gdy słońce zaczęło zachodzić, dzieci ustawiły teleskop w domku na drzewie i skierowały go w stronę nieba, niecierpliwie czekając, aż gwiazdy ujawnią swoje sekrety.

- Wow! Spójrz na te wszystkie gwiazdy! - wykrzyknęła Jola głosem pełnym podziwu.

Tata wyregulował ostrość i nagle maleńkie kropki zmieniły się w kosmiczną galaktykę.

- Widzę spadającą gwiazdę - krzyknęła Jola

- To wspaniale, pomyśl życzenie, na pewno się spełni.

- Czy wiecie, że każda gwiazda jest jak słońce, oddalone od nas o miliardy kilometrów - powiedział tata.

- To niesamowite! Zastanawiam się, czy istnieje życie na innych planetach. Może są tam kosmici! - powiedział Darek

- A może na tych gwiazdach żyją ufoludki! - dodała Jola. Jola i Darek na zmianę obserwowali nocne niebo.

- Na początku postarajmy się znaleźć najbardziej znany obiekt na niebie - instruował tata - który stanowi „drogowskaz” do wszystkich innych gwiazdozbiorów - Wielką Niedźwiedzicę, a właściwie główną jej część, zwaną Wielkim Wozem!

Gwiazdozbiór ten jest niezwykle jasny i ma tę niewątpliwą zaletę,

że jest widoczny dobrze przez cały rok. Kiedy zlokalizujecie ten obiekt, możecie poszukać w jego pobliżu drugiego – Małej Niedźwiedzicy (jej główny fragment to Mały Wóz).

Marcin Chwałkiewicz: Jola i Darek oglądali gwiazdy bardzo długo. Rodzice wołali ich już do spania, ale dzieci tak się zapatrzyły w gwiazdy, że wcale nie były śpiące. Następnego dnia bardzo trudno im było wstać do przedszkola. Darek spóźnił się na śniadanie, a w ciągu dnia zasnął w czasie zabawy klockami na dywanie. Gdy dzieci wróciły z przedszkola nie mogły pójść bawić się w domku na drzewie, bo padał deszcz, a drabinka prowadząca do domku była bardzo śliska. - Nie przejmujcie się, niebo jest zachmurzone, i tak nie widać gwiazd, nawet przez teleskop. Musicie poczekać aż się poprawi pogoda - powiedział tata Darka.

Niestety deszcz padał także następnego dnia. Wiał silny wiatr i nawet przyszła burza. Rodzice i tego dnia nie pozwolili dzieciom bawić się w domku na drzewie. Gdy pogoda się wreszcie poprawiła dzieci z radością poszły do domku na drzewie. Okazało się, że wiatr uszkodził dach domku, ale na szczęście teleskop nie został uszkodzony.

Jarek Hatilov:

- Mamy poważny problem z dachem, nie możecie się bawić w domku na razie, bo to nie jest bezpieczne - powiedział wujek Marcin.

Na twarzach Joli i Darka od razu pojawiły się smutne, zawiedzione minki. Przez te parę dni dzieci bardzo się stęskniły za domkiem.

- Chyba przyda nam się pomoc Super-bohatera, który się zna na budownictwie. Wiecie, dzieciaki, kto mógłby to być?

Za poł godziny na podwórku Joli pojawił się Super-bohater (czyli dziadek Janek) w kombinezonie z kieszonkami, z których wystawały śrubokręty, młotek i inne narzędzia.

- Bierzmy się do roboty! - powiedział uśmiechnięty dziadek, zakładając swoje okulary.

Wszyscy zabrali się do pracy, nawet Biała Łatka (chociaż tak naprawdę kotek raczej się bawił), wkrótce dach został naprawiony. Świeża farba koloru nieba lśniła w promieniach wiosennego słońca.

- Jolu, Darku, wspaniała robota! Dzięki pomocy Super-bohatera domek na drzewie jest cały i bezpieczny, a to znaczy, że

wieczorem będziemy mogli znów obserwować gwiazdy -

powiedział zadowolony wujek Marcin.

Zachwyceni przyjaciele zaczęli ze śmiechem skakać po podwórku i śpiewać piosenkę w podziękowaniu Super-bohaterowi.

Dziadek w tym czasie zbierał swoje narzędzia, gdy nagle powiedział:

- Wygląda na to, że teraz ja potrzebuję pomocy. Zginęły mi okulary, a są mi bardzo potrzebne.

Ekipa detektywistyczna podjęła śledztwo w „sprawie zaginionych okularów”. Pracowała niestrudzenie: badała materiał dowodowy, podążała tropem, przesłuchiwała świadków. Niestety, bezskutecznie…

Rozczarowane dzieci wróciły do domku na drzewie, gdzie odpoczywał i czekał na nich smutny dziadek Janek. Darek zerknął na niego i wybuchnął śmiechem. Jola i dziadek patrzyli na to widowisko ze zdziwieniem, ale gdy Jola zorientowała się o co chodzi, też się roześmiała:

- Dziadku, przecież masz okulary na własnym czole! Darku, kolejna zagadka jest rozwiązana!

Makar Podubinskyi:

Po rozwiązaniu zagadki o okularach wszyscy razem zaczęli podziwiać gwiazdy. Późnym wieczorem, pełni wrażeń, udali się do domu spać.

Rano, jak zawsze, przyjaciele przygotowywali się do przedszkola: zjedli śniadanie, ubrali się i umyli zęby. Wychodząc z domu Jola zauważyła, że jej małego przyjaciela nie ma. Zaczęła go wołać, szukając wszędzie, ale na próżno - kota nie było. Zaniepokojona poszła do przedszkola, Darek od razu zauważył, że Jola jest zdenerwowana i zaczął pytać, co się stało, a Jola powiedziała jej, że nigdzie nie ma ich nowego małego przyjaciela. Darek uspokoił

ją słowami:

- Nie martw się, tę zagadkę też rozwiążemy!

Po przedszkolu przyjaciele natychmiast udali się na poszukiwanie. Najpierw szukali w pobliżu domu Joli, potem udali się do sąsiednich domów, ale wszystko na próżno. Zdenerwowani poszli do swojego domu, aby pomyśleć, gdzie jeszcze go szukać. Po pewnym czasie usłyszeli dziwny dźwięk dochodzący gdzieś z drzewa, w pierwszej chwili nie mogli zrozumieć co to za dźwięk i skąd dochodzi, rozglądając się Darek krzyknął głośno:

- Znalazłem go! I natychmiast pokazał Joli zagubionego zwierzaka, który znajdował się na czubku drzewa na samym skraju gałęzi.

Oczy kota były przerażone, jego głos drżał ze strachu, więc dzieci nie od razu zrozumiały, co to za dźwięk.

I tu znowu przyjaciele stanęli przed trudną sytuacją, jak teraz odzyskać kota….

Jaś Falana:

Jola i Darek pobiegli tak szybko jak tylko umieli do mamy, która wysłuchawszy przejętych dzieci zadzwoniła po pomoc. Na miejsce sprawnie przyjechał wóz strażacki, z którego wyskoczyli umundurowani strażacy. Panowie w mgnieniu oka rozłożyli długą drabinę i bez trudu zdjęli przerażonego kotka z samego czubka drzewa. Strażak oddając Białą Łatkę dzieciom zauważył że zwierzę ma poranione łapki.

Nie było chwili do namysłu, kotka trzeba było zawieźć do weterynarza.

Kiedy wchodzili do lecznicy dla zwierząt, Biała Łatka wystraszyła się i zaczęła głośno miauczeć. Mama, Jola i Darek próbowali ją uspokoić, głaszcząc ją i przytulając, ona jednak czuła, że czeka ją wizyta u weterynarza i wierciła się niespokojnie w transporterze. Pani doktor okazała się być bardzo miła. Delikatnie zbadała

obolałe łapki, zrobiła zdjęcie rentgenowskie, żeby wykluczyć złamanie. Na szczęście kości były całe, a rany powierzchowne, tak, że wystarczyło je zaopatrzyć bandażem.

Po powrocie do domu zmęczona kotka położyła się w swoim legowisku i głęboko zasnęła. To był dla niej dzień pełen wrażeń, dzień ze szczęśliwym zakończeniem.

Tymon Gardyjan:

Jola i Darek obudzili się rano w doskonałych humorach, a to dlatego, że dzień wcześniej Tata Darka powiedział im, że następnego dnia odwiedzi ich wujo Barnaba. Wujo Barnaba odwiedzał już tatę Darka wielokrotnie i za każdym razem były to niezapomniane przygody: zjeżdżali w starych oponach z pobliskiej górki, ścigali się skacząc w workach, pluli pestkami czereśni do celu, czy tańczyli indiańskie tańce wokół ogniska. Wujo wpadł do domu jak wystrzelony z procy i od progu zapytał:

- A cóż to za niesamowicie nieziemski Domek na drzewie? Kto go zbudował?

Darek i Jola z uśmiechem popatrzyli na siebie i odparli:

- My oczywiście. Ale nie da się ukryć, że tata i dziadek nam w tym pomagali.

- Fantastyczne miejsce do spędzenia nocy pod gwiazdami i obserwowania nieba. Kiedy ostatnio spaliście w tym domku? –zapytał wujo.

Jola i Darek ponownie spojrzeli na siebie.

Na ich twarzach zagościł uśmiech i błysk w oku. Wiedzieli, że czeka ich kolejna niezapomniana przygoda z wujem Barnabą…

Marysia Barwaśna: Następnego wieczoru, dzieci zaczęły przygotowania do nocowanki na drzewie. Najpierw upiekły czekoladowe babeczki i zrobiły pyszną cytrynową lemoniadę. Przygotowały również latarki i zapas baterii, ciepłe koce, oraz notes z mazakami do zapisywania nocnych obserwacji. Gdy znalazły się już w domku na drzewie z wujem Barnabą były bardzo podekscytowane i nie zamierzały w ogóle kłaść się spać. Słuchały jego niesamowitych opowieści, które przeżył podczas swoich licznych podróży, jednocześnie oglądając zdjęcia w starym, zniszczonym albumie. Wyli do księżyca jak wilki, ale szybko musieli przestać, bo okoliczne psy zaczęły ujadać... Obserwowali gwiazdy, które tego dnia były bardzo

widoczne na bezchmurnym niebie. A kiedy ostatnia babeczka została już zjedzona oczy same zaczęły im się zamykać. Nie wiadomo kiedy zasnęły słuchając indiańskiej kołysanki, którą nucił wujo Barnaba. Obudziły się, gdy ptaki zaczęły swoje poranne śpiewy. Przetarli oczy i rozejrzeli się dookoła. Na materacu, gdzie powinien leżeć wujo, nie było nikogo... Znaleźli tylko leżącą na poduszce kartkę. Dziwne… Gdzie jest wujek i kto zostawił list?

Okazało się, że do napisania go, ktoś użył mazaków i kartki przyniesionych przez Jolę i Darka... W liście była taka treść: „Znajdziecie mnie tam, gdzie znajduje się obfitość ciemnego płynu, który powoduje, że oczy otwierają się natychmiast. Wujek Barnaba” Dzieci odetchnęły z ulgą. Wujkowi nic się nie stało. Ale w takim razie gdzie on jest? I co to za tajemniczy płyn?

Adaś Bystry:

Dzieci zastanawiały się nad zagadką dłuższą chwilę.

- Już wiem! Może to ciepłe, słodkie kakao? - wykrzyknęła triumfalnie Jola.

- Kakao? A od kakao otwierają się oczy i to natychmiast? - zapytał z powątpiewaniem Darek.

- Jak moja mama przygotowuje ciepłe kakao w sobotę rano na śniadanie, to aromatyczny zapach roznosi się po całym domu, aż oczy same się otwierają, a w brzuchu kiszki marsza grają.opowiada Jola, oblizując usta na samo wspomnienie.

- W porządku, w takim razie biegnijmy do kuchni, wujo pewnie teraz pije ciepłe kakao i czeka na nas ze śniadaniem - zasugerowała Jola. Zdyszane dzieci wbiegły do kuchni w oczekiwaniu na rozwiązanie zagadki, ale na miejscu nie było nikogo.

- O nie - odparł rozczarowany Darek - gdzie się wszyscy podziali? Jola rozejrzała się chwilę po kuchni, a następnie przysunęła krzesło do blatu kuchennego i wspięła się sięgając do górnej szafki, gdzie zazwyczaj mama trzymała zapas kakao.

- Jolu, uważaj, bo spadniesz i będziesz miała rękę w gipsie jak twój tata, a ja dostanę burę, że cię nie przypilnowałem - zganił ją zaniepokojony Darek

- Spokojnie, już prawie mam - odparła z wysiłkiem Jola, sięgając słoik z drogocennym proszkiem z szafki. Niestety, schodząc z blatu dziewczynka potrąciła coś nogą. Metalowe naczynie przewróciło się, a następnie sturlało z krawędzi uderzając z brzękiem o podłogę. Dzieci odetchnęły z ulgą widząc, że pojemnik był metalowy, a nie szklany. Niestety, cała jego zawartość, czarny mętny płyn rozlał się po całej podłodze.

- Mówiłem, żebyś była ostrożna! Teraz spędzimy cały poranek sprzątając kuchnię zanim się rodzicie nie zjawią - jęknął szeptem poirytowany i trochę przestraszony Darek.

- Oj przecież nie chciałam! A poza tym, kto to tu postawił? Mama

zawsze trzyma porządek w kuchni! - odparła dziewczynka z nieukrywanym oburzeniem.

Nim dzieci się zorientowały, do kuchni weszła niespodziewanie mama, zwabiona hałasem.

- Co tu się wyrabia? - spytała.

- Eee… My nie chcieliśmy, to przez przypadek... Ktoś postawił, a ja tylko ruszyłam, a później to ta cała grawitacja sprawiła.

Szukałam kakao z zagadki wuja, od którego ludzie otwierają oczy… - odparła Jola przepraszającym tonem.

- Kakao od którego otwierają się oczy? O czym ty dziecko mówisz? - zapytała mama, a jej wzrok zatrzymał się na plamie czarnego płynu na czyściutkich jeszcze przed chwilą, białych płytkach kuchennych.

- Nie sądziłam, że poranna kawa na podłodze, może rozbudzić

lepiej niż ta w kubku… - jęknęła cienkim głosem mama, patrząc szeroko otwartymi oczami na ogrom przyszłego sprzątania.

- Kawa! - krzyknął Darek podekscytowanym tonem - wujek miał na myśli kawę, a nie kakao!

- Kakao? Kawa? Nic z tego nie rozumiem… - oznajmiła zmieszanym tonem mama, ale nie uzyskała odpowiedzi, bo dzieci wybiegły już z kuchni, wiedząc gdzie znajdą wujka.

Adaś Bednarek:

Jola i Darek z pośpiechem pobiegli nad staw za domem.

Spojrzeli na pomost i tak jak się spodziewali, zobaczyli tam wujka

Barnabę z termosem czarnej gorącej kawy i wędką w ręku. Woda wokoło była bardzo spokojna. Na niebie nie było ani jednej chmurki.

- Wujku, Wujku! Wiedzieliśmy, że Cię tu znajdziemy! - wujek

Barnaba uśmiechnął się serdecznie i westchnął. - Nigdzie indziej

tak dobrze nie smakuje kawa jak tutaj, nad stawem. Jesteście

niezłymi detektywami!

- Kolejna zagadka rozwiązana! - krzyknął wyraźnie z siebie zadowolony Darek.

- Poranek to najlepsza pora na wędkowanie - dodał wujek. Dzieci lubiły spędzać czas z wujem Barnabą na pomoście, bo czasami dawał im potrzymać wędkę i opowiadał wiele ciekawych historii ze swoich wypraw.

- Mam dla Was niespodziankę - powiedział wujek Barnaba. Dzieci aż podskoczyły z podekscytowania.

- Proszę, powiedział wujek podając im termos z pysznym, ciepłym kakao. - Możecie ze mną powędkować, może uda nam się złowić jakiś duży okaz.

Mijały godziny a spławik nadal pozostawał bez ruchu. Jednak Joli i Darkowi wcale się nie nudziło, bo z wujkiem Barnabą czas mijał szybko. Nagle spostrzegli, że spławik zniknął pod wodą, a kołowrotek zaczął kręcić się jak szalony.

- Chyba coś mamy! - wykrzyknął Darek.

- Jola łap za podbierak! - powiedział wujek. Nagle im oczom ukazał się dorodny sum. Dzieci były zachwycone! Wujek z trudem wyciągnął go na pomost. Jola i Darek nigdy wcześniej nie widziały tak wielkiej ryby. Odtańczyli z wujem indiański taniec radości, po czym wypuścili z powrotem suma do stawu.

- Wujku! Czy mogę potrzymać wędkę? - zapytała Jola.

- Jasne! Tylko krzycz, jak zacznie brać - powiedział puszczając oczko wujek. Nagle Jola zauważyła, że żyłka wędkarska znowu się napięła.

- Wujku, bierze! - krzyknęła Jola. Wujek Barnaba podbiegł, chwycił wędkę i zaczął kręcić kołowrotkiem.

Darek i Jola roześmiali się w głos i krzyknęli razem:

- To stara butelka!

- Hej! Chyba coś jest w środku... - powiedział zaciekawiony Darek.

Wszyscy podbiegli, aby bacznie przyjrzeć się wydobytemu

znalezisku. W butelce znajdował się list... Dzieci popatrzyły na wujka i już wiedziały, że mają do rozwiązania kolejną zagadkę...

Matylda Pietruszka:

Wyciągnięcie kartki z butelki było nie lada wyzwaniem.

- Lepiej ty to zrób - powiedział Darek do Joli - Masz mniejsze palce

- Postaram się - powiedziała Jola delikatnie przechylając butelkę.

- Uważaj ta kartka wygląda na kruchą - zauważył wujek.

- Bez obaw Jola to mistrzyni delikatności - z dumą podkreślił

Darek - nikt nie skleja modeli samolotów i statków tak jak Jola.

Wreszcie po kilku chwilach kartka była na zewnątrz.

- Wspaniale sobie poradziłaś - wujek nie krył podziwu dla zdolności manualnych Joli. Cała trójka pochyliła się nad rozwijanym z ogromną ostrożnością zwitkiem papieru. W prawym górnym rogu widniała data 28.06.1993.Wiadomość zamknięta w butelce miała 30 lat.

- Niewiele tutaj widać - powiedział zrezygnowany Darek.

- Korek musiał być nieszczelny i woda rozmazała litery - stwierdził wujek.

- Coś tam jednak widać - odrzekła, wytężając wzrok Jola - „Czarne Łabędzie”, „Białe Kruki”...

- Notatki ornitologiczne? - zdziwił się wujek.

- ... i coś o truskawkowym księżycu - dodała, nie odrywając wzroku od kartki Jola. - O! I jeszcze tu na dole coś jakby podpis

"Przyjaciele na zawsze…" i puste miejsce.

Dzieci patrzyły na wiadomość z niedowierzaniem.

- Może to jakiś szyfr? - konspiracyjnie szepnął Darek.

- Raczej treść przysięgi wypowiedzianej w asyście truskawkowego księżyca - powiedziała patrząc pod światło Jola.

- A może wujek coś wie? - zapytał patrząc na starszego od siebie mężczyznę Darek.

- Czarne Stopy, Rysie Pazury... wiem tylko tyle, że za czasów mojej młodości podobne nazwy nosiły zastępy harcerskie. Może to pomoże w rozwikłaniu zagadki.

- Wiem! Trzeba zapytać kogoś starszego - entuzjastycznie wykrzyknął Darek.

- Kogo? - pytająco uniosła brwi Jola.

- Dziadka Janka. Mieszka tu najdłużej, nigdy się nie przeprowadzał i był podharcmistrzem. On na pewno będzie coś wiedział o tych ptakach - powiedział wkładając butelkę pod pachę gotowy do drogi Darek.

- Pa wujku! Biegniemy do dziadka - Jola ostrożnie ukryła w dłoni kartkę, cmoknęła wujka w policzek i wybiegła razem z Darkiem.

- Pa dzieciaki. Koniecznie dajcie znać jak już rozwikłacie tę zagadkę.

Jola z Darkiem biegli ile sił w nogach. Zdyszani wpadli na podwórko dziadków.

- Cześć babciu! - krzyknęła zdyszana Jola.

- Witaj Kochanie! - babcia przytuliła i ucałowała wnuczkę - Może byście coś zjedli? Wyglądacie na głodnych.

- Babciu… dziękujemy, nie teraz. Mamy pilną sprawę do dziadka.

- Zrobiłam właśnie mielone i żurek jeszcze ciepły - nie zrażała się odpowiedzią wnuczki babcia.

- Te legendarne mielone? - rozmarzony Darek westchnął przełykając ślinę

- Darek nie mamy czasu. Gdzie dziadek Janek?

- Dziś jest brydżowa sobota u Mariana i dziadek wróci dopiero późnym wieczorem - westchnęła babcia wkładając na talerz

największego kotleta

- Mariana, tego od Jadzi? - upewniała się Jola.

- Tak kochanie - potwierdziła babcia nakładając ziemniaki.

- Z buraczkami czy z mizerią? - babcia badawczo spojrzała na Darka.

- Z mizerią... - odpowiedział Darek błagalnie zerkając w stronę

Joli.

- Nie mamy czasu na jedzenie - powiedziała stanowczym tonem Jola.

- Dzisiaj i tak z dziadkiem niczego nie załatwicie, a tutaj o proszę… obiad stygnie - uśmiechnęła się babcia stawiając talerz na stole.

- Mam jeszcze jeden pomysł jak rozwikłać tę zagadkę.

- Jak? - Darek nie odrywał oczu od dymiącego kotleta.

- Powiem Ci po drodze - szepnęła Jola łapiąc Darka za rękę.

- Po drodze gdzie? - pytał ciągle skoncentrowany na kotlecie Darek.

- Do mojego domu. Tata zna się na szyfrach i zagadkach. Na pewno nam pomoże.

Szli szybko. Darek przystawał co kilka metrów, żeby zrobić gryza zawiniętego w folię aluminiową kotleta. Kiedy dotarli do domu, Jola pobiegła prosto do swojego pokoju, a Darek poszedł umyć ręce i buzię. Następnie jeszcze raz delikatnie rozwinęli kartkę, żeby odczytać jej zawartość.

- Ciekawe ile mieli lat? - równocześnie wypowiedzieli pytanie

Darek z Jolą, po czym gruchnęli śmiechem. - I o co chodzi z tym pustym miejscem? - zamyślił się Darek - to na pewno jakiś niedokończona i zaszyfrowana wiadomość czego mogli użyć do zaszyfrowania wiadomości?

- Soku z cytryny… - męski głos wyrwał Darka z zamyślenia

- Dziękuję przed chwilą piłem

- Nie nie o to chodzi - uśmiechnęła się na widok ojca Jola

- To o co? - Darek zmarszczył brwi

- Za moich czasów, żeby zaszyfrować wiadomość wystarczyło ją napisać sokiem z cytryny, a potem żeby ją odczytać wystarczyło podgrzać kartkę - powiedział tata stawiając kubek z gorącym

Roiboosem na biurku.

- Wow! Taki ekologiczny odpowiednik sympatycznego atramentu?

- Darek był pod wrażeniem.

- No dalej! Owińcie kartkę wokół kubka i zobaczcie co się na niej pojawi - spokojnym tonem instruował tata.

- Jola! Coś się tutaj pojawia! - z rosnącym entuzjazmem oznajmił Darek.

- Tak! To podpisy: Kiti i Cinek - odszyfrowała Jola.

- Mogę zobaczyć? - na twarzy taty pojawił się ogromny uśmiech, a oczy zaszkliły się ze wzruszenia. Następnie chwycił kartkę jak największy skarb i wybiegł z pokoju krzycząc głośno:

- Kiti! Kiti! Nie uwierzysz co Jola z Darkiem znaleźli!

- Kiti??? Tata nigdy tak przecież nie mówi do mamy - rzekła do siebie zdziwiona Jola. Dzieciaki popatrzyły na siebie zupełnie nie wiedząc o co chodzi.

- Tato, tato poczekaj! - wołała Jola. Wbiegła niczym burza do salonu, gdzie czekali na nią przytuleni i zapłakani rodzice.

- To nasza przysięga - wyszeptała wzruszona mama.

- To był nasz pierwszy, wspólny obóz harcerski. Mama była w zastępie Czarnych Łabędzi, a ja w Białych Krukach.

- A pamiętasz ten wielki truskawkowy księżyc? - zapytała mama.

- Oczywiście, że pamiętam. A niby po co tak bardzo chciałem iść dzisiaj z Tobą na wieczorny spacer. Dziś księżyc jest równie

piękny jak wtedy - Tata jeszcze mocniej przytulił mamę.

- Kiti i Cinek to Wy? - z niedowierzanie zapytała Jola.

- Tak to My - odpowiedzieli uśmiechnięci rodzice. To były nasze harcerskie pseudonimy.

- No i po zagadce - westchnął wkraczając do pokoju Darek.

- I nawet dziadek nie był potrzebny - Jola mocno przytuliła się do rodziców.

- Zapomniałem Wam wcześniej powiedzieć o tej dzisiejszej pełni.

Pędźcie szybko na zewnątrz, to jeszcze ją zobaczycie, i to bez lunety.

- A z tego co wiem, to Wy też składaliście sobie jakąś przysięgę -

porozumiewawczo mrugnął tata.

„Przyjaciele na zawsze Jola i Daro”:)

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.