
15 minute read
Styczeń
from Kronika AZS 2021
by AZS-APS
Biathlonistki najlepsze w Europie Niepokonani alpejczycy i biegacze Czas Stękały Podium pełne młodzieży AZS Waterpolowy Puchar Polski dla AZS! Eliminacje AZS Winter Cup
Foto: Paweł Skraba
Advertisement
Niezwykła ekscytacja
Dwa złote medale wywalczyły zawodniczki AZS AWF Katowice podczas mistrzostw Europy w biathlonie.
Monika Hojnisz-Staręga wzrost formy zasygnalizowała już na początku roku podczas Pucharu Świata w Oberhofie. W sprincie była co prawda 17., ale w biegu na dochodzenie awansowała aż o 11 pozycji, na strzelnicy myląc się jedynie raz. W rozgrywanych w Dusznikach-Zdroju mistrzostwach Europy wystartowała tylko w wyścigu indywidualnym na 15 km. Od początku uzyskiwała czasy z czołówki, ale po drugim strzelaniu (i jednym pudle) traciła do liderującej Łarisy Kukliny 80 sekund. Druga część dystansu należała już jednak do Polki, która nie dość, że odrabiała straty w biegu, to jeszcze nie myliła się na strzelnicy. Ostatecznie wyprzedziła Ukrainkę Anastazję Merkuszynę o trzy sekundy, a Kuklinę o ponad 15. Był to czwarty medal Hojnisz-Staręgi na mistrzostwach Europy. Na ponowne zwycięstwo w tych zawodach czekała osiem lat. Nie dała sobie więcej okazji w Dusznikach. Postanowiła przygotować się do mistrzostw świata. „Spełniona. Cieszę się, że wykorzystałam dziś swoją szansę. Cieszę się, że zrobiłam to tutaj, wśród swoich ludzi i na «naszym» obiekcie Tauron Duszniki Arena. Choć na trasie mimo wszystko mnie gięło, to wiedziałam, że muszę przepracować każdy strzał. Taki był plan. Motywacja – to mi będzie towarzyszyć do kolejnych startów” – napisała na swoim profilu. Swoją okazję wyśmienicie wykorzystała klubowa koleżanka Moniki – Kamila Żuk. Czterokrotna medalistka MŚ juniorów rozpoczęła od 18. miejsca w sprincie, a skończyła olbrzymią sensacją w biegu na dochodzenie (10 km). Ruszyła do niego 44 s po pierwszej zawodniczce, ale jako jedna z niewielu ani razu nie pomyliła się na strzelnicy. Podopieczna Michaela Greisa strzelała wolno i perfekcyjnie, po raz pierwszy w karierze nie myląc się w żadnej z 20 prób. Dzięki temu systematycznie przesuwała się na coraz wyższe miejsca. Na metę wpadła jako pierwsza, wyprzedzając o kilkanaście sekund Norweżki Karoline Erdal i Aasne Skrede. Biathlonistka AZS AWF Katowice odniosła w ten sposób największy sukces w seniorskiej karierze. – Nie miałam świadomości, że ten bieg może ułożyć się tak fantastycznie. Byłam skoncentrowana i nic nie mogło mnie rozproszyć. Gdy wybiegłam na trasę po ostatnim strzelaniu i zobaczyłam wszystkie rywalki na rundach karnych, dopadła mnie jednak niezwykła ekscytacja. Moje nogi przez chwilę odmówiły posłuszeństwa, ale udało się – komentowała w radiowej Czwórce 23-latka. Foto: Polski Związek Biathlonu

Skład skromny, wynik bogaty
Młodzież AZS Zakopane odniosła sukcesy na mistrzostwach Polski juniorów w łyżwiarstwie szybkim.

Na torze w Tomaszowie Mazowieckim Jakub Zakrzewski wywalczył tytuł wicemistrza kraju w wieloboju. Przyczyniły się do tego zwycięstwa na 500 i 1000 m oraz drugie miejsca na 1500 i 3000 m. Dwa brązowe krążki na 1000 i 1500 m dorzuciła Urszula Mrugała, którą w wieloboju sklasyfikowano na czwartym miejscu. We dwójkę zapewnili AZS Zakopane trzecią lokatę w punktowej klasyfikacji klubowej. Foto: fb AZS Zakopane
Chyba by nie dotarli
Zawodnicy AZS AWF Katowice zgarnęli wszystkie złote medale mistrzostw Polski seniorów w narciarstwie alpejskim. A to i tak nie było wszystko.
Silnie obsadzone zawody rozegrano w ośrodku PKL Palenica w Szczawnicy. Miały one wymiar międzynarodowy, co oznaczało, że mistrz kraju nie zawsze wygrywał całe zawody. Tak było w slalomie gigancie, gdzie najlepszy z Polaków – Paweł Pyjas był dopiero piąty. Zawodnik AZS AWF Katowice wypracował sekundę przewagi nad Szymonem Bębenkiem z AZS Zakopane. – Pierwszy przejazd był w porządku, ale dużo jeszcze w nim brakowało – komentował Pyjas dla mediów PZN. Drugiego dnia dodatnie temperatury i padający deszcz wszystkim mocno dały się we znaki. Przełożyło się to na liczbę zawodników, którym udało się ukończyć slalom. Na szczęście nie przeszkodziło to azetesiakom. Tym razem wygrał Michał Michalik, który o 0.58 s wyprzedził klubowego kolegę Pyjasa. – Było miękko, ale w pierwszym przejeździe nie stanowiło to problemu, bo miałem dobry numer. W drugim trzeba było dopasować się do warunków i nie popełniać błędów – stwierdził Michalik, który do rywalizacji na najwyższym poziomie wrócił po dwumiesięcznej kontuzji. Michalik bronił złotego medalu w rozgrywanym trzeciego dnia slalomie równoległym i zgodnie z przypuszczeniami awansował do finału, w którym spotkał się z… Pyjasem. W starciu dwóch mistrzów Polski lepszy okazał się Pyjas. – Konkurencje równoległe są bardzo widowiskowe, ale dla nas zawodników zdecydowanie był to męczący dzień. Dobrze, że wszystko sprawnie zostało rozegrane i nie przeciągało się tak jak podczas slalomu, bo chyba nie dotarlibyśmy do finałów – podsumował podwójnie złoty alpejczyk AZS AWF Katowice. Foto: Anna Karczewska (PZN)

Wpadły do kolekcji
Bracia Bury rozbili bank podczas mistrzostw Polski w biegach narciarskich, między sobą rozstrzygając podział najcenniejszych medali.
Zawodnicy AZS AWF Katowice najpierw wygrali team sprinty, a potem zgarnęli dwa pierwsze miejsca w biegach na 10 km stylem dowolnym i 15 km stylem klasycznym. W obydwu przypadkach Dominik wygrywał z Kamilem, wyprzedzając go odpowiednio o 38 i 15 s. Podium na krótszym dystansie uzupełnił ich klubowy kolega – Kacper Antolec. „Zakopane chyba nigdy nie przestanie zadziwiać mnie tym, jak szybko zmienia się tu pogoda. Były chyba wszystkie możliwe warunki atmosferyczne. Mimo to kolejne trzy złote medale wpadły do kolekcji” – komentował Dominik na swoim profilu facebookowym. Drugą część zawodów rozegrano w marcu. Dominik do kolekcji dołożył zwycięstwo na 30 km stylem klasycznym. Brązowe medale wywalczyli Antolec (30 km) i Michał Skowron (sprint). Wśród kobiet z pierwszego seniorskiego zwycięstwa cieszyła się kolejna przedstawicielka katowickiego klubu – Eliza Rucka, która wygrała na 5 km stylem dowolnym. Zawodniczka triumfowała tym samym także w kategorii młodzieżowców. Tu AZS AWF Katowice zdobył łącznie siedem krążków (po dwa przypadły Marcelinie Wojtyle i Michałowi Skowronowi). Foto: Anna Karczewska (PZN)

Zbieramy owoce
Stało się! Jednostki AZS przejęły całe podium w Systemie Sportu Młodzieżowego za rok 2020. W klasyfikacji 4012 klubów na czele ponownie stanął AZS AWF Katowice z kolosalną przewagą ok. 400 pkt nad AZS AWF Warszawa i OŚ AZS Poznań.
– Nasze trzecie z rzędu zwycięstwo cieszy szczególnie, ponieważ to świadczy o naszej systematycznej pracy i mocnych podstawach. Od wielu lat byliśmy na drugim lub trzecim miejscu w klasyfikacji i razem z prezesem AZS AWF Katowice prof. Adamem Zającem marzyliśmy o zwycięstwie! No a jak to się wreszcie udało w 2018 roku, to z najwyższego stopnia podium nie schodzimy – cieszył się dyrektor AZS AWF Katowice Krzysztof Nowak. – To, czego dokonały AZS AWF Katowice, AZS AWF Warszawa i AZS Poznań, to prawdziwy majstersztyk. Myślę, że na kilka lat AZS AWF Katowice odskoczył rywalom. To efekt konsekwentnej pracy i współpracy klubu z uczelnią, miastem Katowice i władzami województwa. Osobiście cieszy mnie rozwój w tym zakresie klubu AZS AWF Warszawa, który też po właściwej, systematycznej pracy zaczyna zbierać jej owoce. AZS Poznań od kilku lat znajduje się również w czołówce, a co najważniejsze – cały czas się rozwija. Pozostałym niełatwo będzie dotrzymać kroku, ale ja widzę tutaj jeszcze za kilka lat popisy AZS UMCS Lublin, który rośnie nam w siłę z roku na rok, stosując podobne rozwiązania jak Katowice – mówił wiceprezes ZG AZS ds. sportu Maciej Hartfil. Jednostki AZS rokrocznie stanowią o sile polskiego sportu młodzieżowego, co potwierdzają zajmowaniem większości miejsc w pierwszej dziesiątce rankingu prowadzonego przez Instytut Sportu. Opanowanie całego podium w klasyfikacji generalnej nie zdarzało się jednak w ostatnich latach. Gdyby tego było mało, Akademicki Związek Sportowy zdominował klasyfikację w każdej z kategorii wiekowych uwzględnianych przez system. Liderem w wieku młodzika okazała się OŚ AZS Poznań, a juniora młodszego – AZS AWF Poznań. W kategorii juniora najwięcej punktów zdobył AZS AWF Warszawa, zaś w wieku młodzieżowca najlepsi byli sportowcy AZS AWF Katowice. – Możemy być dumni z wyników, które nawet w czasach pandemii udaje się poprawić. Osiągnięte rezultaty to efekt silnej struktury, szerokiej skali działalności AZS oraz doświadczenia, które jak widać, wykorzystujemy należycie. Wyniki Systemu Sportu Młodzieżowego są ważnym elementem weryfikacji działań stowarzyszenia. Naszą misją jest nie tylko realizacja sportu studenckiego, ale też kompleksowe zabezpieczenie szkolenia już od najmłodszych lat – mówił sekretarz generalny AZS Dariusz Piekut. Dyrekcja katowickiego klubu wylicza, że na sukces punktowy zapracowało aż 13 spośród 25 sekcji. – Największym dorobkiem mogą się pochwalić sekcje: pływania, lekkiej atletyki, biathlonu i biegów narciarskich, co potwierdza tezę o równomiernym rozłożeniu akcentów na dyscypliny letnie i zimowe w naszym klubie. Rekordów mieliśmy zbyt wiele, żeby o wszystkich wspomnieć – dodał dyrektor Nowak. Aż siedem z dziesięciu najlepiej punktujących klubów w 2020 roku to te spod znaku gryfa. Poza podium wzorem roku ubiegłego piąte miejsce utrzymał AZS AWF Poznań, a oczko niżej uplasował się lubelski AZS UMCS. Awans na ósmą lokatę uzyskała reprezentacja AZS AWFiS Gdańsk, a listę TOP 10 zamyka AZS AWF ze stolicy województwa dolnośląskiego. Warto dodać, że 11. miejsce przypadło AZS AWF Kraków, a do pierwszej 20 dostał się także AZS Uniwersytetu Warszawskiego. We współzawodnictwie dzieci i młodzieży w 2020 roku zostało sklasyfikowanych aż 51 jednostek AZS ze wszystkich województw. – Wybitna kadra trenerów i instruktorów, skauting oraz systematyczna praca naszych podopiecznych przynoszą rewelacyjne wyniki. W tym momencie słowa uznania należą się również działaczom i liderom Akademickiego Związku Sportowego, którzy stają na wysokości zadania, aby zabezpieczyć obsługę logistyczną, organizacyjną i administracyjną naszych jednostek. Dopiero spełnienie tych wszystkich warunków sprawia, że możemy cieszyć się z dominacji w sporcie dzieci i młodzieży – stwierdził Piekut. – Wyniki systemu sportu młodzieżowego pokazują, że nikt w Polsce nie ma tak znakomicie zbudowanej piramidy szkolenia jak AZS. Dzisiaj podziwiamy osiągnięcia w sporcie dzieci i młodzieży, ale warto wspomnieć, że AZS dominuje w wielu dyscyplinach w sporcie seniorskim i w dużej mierze stanowi o sile polskiej reprezentacji olimpijskiej. Jestem przekonany, że wielkie nazwiska z klubów AZS zobaczymy w tym roku na podium w Tokio nie raz – podsumował wiceprezes Hartfil.

Długo, coraz wyżej
Od szóstego miejsca w Turnieju Czterech Skoczni do pierwszego indywidualnego podium w Pucharze Świata – to był niezwykle udany czas dla Andrzeja Stękały.

Rok rozpoczął się tradycyjnie od drugiej części Turnieju Czterech Skoczni. W 69. edycji tych zawodów skoczek AZS Zakopane wywalczył szóstą lokatę. Obok brązowego medalu mistrzostw świata w lotach był to jego największy sukces w karierze. W pierwszym konkursie w Oberstdorfie Stękała zajął siódme miejsce, wyrównując swoje najlepsze osiągnięcie w zawodach Pucharu Świata. Noworoczną rywalizację w Garmisch-Partenkirchen ukończył na dziesiątym miejscu. Małe potknięcie przytrafiło mu się w Innsbrucku, gdzie za sprawą słabszego drugiego skoku uplasował się na 18. pozycji. Do czołowej „10” powrócił jednak w Bischofshofen. Podczas finałowego konkursu zajął ósmą lokatę. W całym turnieju, który przebiegał pod dyktando Polaków (Stoch wygrał, Kubacki był trzeci, a Żyła piąty) został sklasyfikowany na szóstej pozycji z dorobkiem 1032,5 pkt. To nie był jednak koniec udanych występów. W Titisee-Neustadt Stękała zajął najwyższe w karierze piąte miejsce, skacząc 143,5 i 134 m. W kolejny weekend w Zakopanem był drugi w konkursie drużynowym, po którym… przepraszał kolegów za nieudany drugi skok. Dzień później w konkursie indywidualnym został jednak najlepszym z Polaków, kończąc zawody na piątej lokacie. Kolejny drużynowy konkurs w Lahti znowu dał Biało-Czerwonym drugie miejsce, a Stękała, który wystąpił w dwóch różnych kombinezonach, osiągnął najdłuższą spośród nich długość obydwu skoków. Pierwsze zwycięstwo nadeszło niebawem. Było to co prawda zwycięstwo w kwalifikacjach do zawodów w Willingen (w których azetesiak zajmował 20. i 21. miejsce), ale wiadomo było, że nasz zawodnik jeszcze nie raz zaskoczy. Kiedy pierwsze podium indywidualnie? Osiągnął je podczas kolejnego konkursu w Zakopanem. Skoczył w nim na odległość 137 i 133,5 m, przegrywając z Ryoyu Kobayashim o 0,3 pkt! – Nie potrafię wyrazić swojej radości – powiedział po występie Stękała. – Długo na to czekałem, ale ciężka praca przyniosła efekty. Zwycięstwo w Pucharze Świata? Dla mnie to na razie trochę niewyobrażalne, choć dziś zabrakło niewiele – komentował. Na półmetku drugiego konkursu znów miał być najlepszym z Polaków. Został jednak zdyskwalifikowany za... zbyt długie narty, a dokładniej za zbyt niską wagę. Okazało się, że w ciągu jednego dnia skoczek AZS Zakopane za bardzo schudł. – Być może to stres czy nawet radość z wczorajszego podium mogły spowodować utratę tego kilograma – komentował nasz zawodnik. Okazało się, że szczególną wagę trzeba było przykładać także do... wagi. Aleksandra Leszczyńska, DS; foto: Paweł Skraba
Panie też walczą
Skoczkinie nie chciały być gorsze. Polska ekipa w azetesowskim składzie Anna Twardosz, Joanna Szwab, Kinga Rajda i Kamila Karpiel wywalczyła ósme miejsce w konkursie drużynowym Pucharu Świata w Ljubnie, wyrównując tym samym najlepsze osiągnięcie w historii. Twardosz dołożyła do tego punkty za występy w konkursie indywidualnym w Titisee-Neustadt, a później ósme miejsce w mistrzostwach świata juniorów w Lahti. W tych samych zawodach razem z Nicole Konderlą i Karpiel wywalczyła szóste miejsce drużynowo.

Takiego powrotu nie widzieli
Kawał dobrej i mokrej roboty wykonali piłkarze wodni AZS Uniwersytetu Warszawskiego, którzy sprawili sporą niespodziankę, zdobywając Puchar Polski seniorów. To pierwszy tak znaczący sukces w historii tej sekcji.
W Gliwicach do walki o krajowy puchar przystąpiło osiem drużyn, w tym gospodarze, obrońcy trofeum i mistrzowie Polski – Polonia Bytom. To właśnie z tą drużyną gracze AZS Uniwersytetu Warszawskiego spotkali się w decydującym meczu. Choć naturalnym faworytem spotkania byli bytomianie, to azetesiacy dopiero debiutujący w ekstralidze nie złożyli broni i wygrali po czterech kwartach 12:7. Początek rywalizacji był jednak bardzo wyrównany, a do przerwy utrzymywał się remis 3:3. – W finale graliśmy dobrze w obronie i mieliśmy dużo okazji w ataku, ale ich nie wykorzystaliśmy. Wiedziałem, że przyjdzie taki moment, że coś wpadnie, bo mieliśmy bardzo dobre sytuacje. Cieszy mnie, że chłopaki wytrzymali, bo to nie było proste i mecz mógł się ułożyć w jedną lub drugą stronę. Jestem dumny z mojej drużyny – mówił na gorąco Jakub Bednarek, trener AZS UW. Emocji nie zabrakło też w półfinałowym spotkaniu z wielokrotnym zdobywcą pucharu i 15-krotnym mistrzem Polski – ŁSTW Łódź. Choć po czterech kwartach utrzymywał się wynik 9:9, to AZS wygrał w rzutach karnych. – Trudno powiedzieć, który mecz był trudniejszy. Drużyna z Łodzi zagrała tak samo taktycznie jak my z nią w lidze. Początkowo nie mieliśmy pomysłu, jak to rozwiązać, ale wróciliśmy z wyniku 5:9 na 9:9 w ciągu jednej kwarty. Trenerzy mówili, że nie widzieli takiego powrotu przez całe swoje życie – dodał trener Bednarek. Robert Zakrzewski Foto: AZS UW
Wyniki AZS UW w finałowym turnieju Pucharu Polski 2021 w piłce wodnej
ĆWIERĆFINAŁ
AZS UW – CHEĆKO Brukarstwo ALFA Gorzów Wlkp. 9:6
PÓŁFINAŁ
AZS UW – ŁSTW OCMER Łódź 9:9 (karne 4:3)
FINAŁ
AZS UW – ŁUKOSZ WTS Polonia Bytom 12:7

Mięśnie paliły
Pomimo szalejącej pandemii COVID-19 udało się przeprowadzić wszystkie zaplanowane imprezy AZS Winter Cup. Eliminacje rozegrano na Harendzie, w Czarnej Górze, Krynicy-Zdroju, Zawoi i Szczawnicy.
Sezon 2020/21 stanowił ogromne wyzwanie dla organizatorów Akademickiego Pucharu Polski w narciarstwie alpejskim. Cała narciarska Europa była zamknięta, a prawo do korzystania z wyciągów mieli wyłącznie profesjonalni zawodnicy przygotowujący się do zawodów międzynarodowych. Inauguracja sezonu odbyła się tradycyjnie przed świętami Bożego Narodzenia na zakopiańskiej Harendzie. AZS Winter Cup wystartował dosłownie tuż przed lockdownem, a uczestnicy dali mocny sygnał, że nawet w czasach zarazy można się świetnie bawić na nartach, zachowując przy tym wszelkie zasady bezpieczeństwa. Mimo małej ilości śniegu warunki były przyzwoite. Jedyną niedogodność stanowiła gęsta mgła utrudniająca widoczność. W slalomie triumfowali Helena Kubasiewicz (ALK Warszawa) oraz Dominik Białobrzycki (AWF Katowice), a w gigancie najszybsi byli Katarzyna Wąsek (CC Warszawa) oraz Norbert Wróbel (AWF Kraków). – Nie ma co ukrywać, że zawody z cyklu FIS zeszły aktualnie na drugi plan i AZS Winter Cup to moja docelowa impreza w tym sezonie – komentował ten ostatni. Drugim przystankiem Akademickiego Pucharu Polski był ośrodek GrapaSki w Czarnej Górze, nazywany w środowisku narciarskim „polskim Litvinio”. Nowe miejsce na studenckiej mapie narciarskiej premiowało zawodników potrafiących dobrze jeździć w pozycji zjazdowej, bowiem nachylenie stoku jest tam niewielkie. Najlepsze umiejętności pokazali Katarzyna Ostrowska (PW Warszawa) i Paweł Jaksina (PK Kraków), którzy zwyciężyli w gigancie. W slalomie po pierwsze zwycięstwo w akademickiej karierze sięgnęła debiutantka Iga Wilczyńska (AWF Kraków). Wśród panów najszybszy był Białobrzycki.




Zamknięte stoki były utrapieniem dla turystów, ale skorzystali na tym zawodnicy. Trzecie eliminacje rozegrano w Krynicy-Zdroju na wyjątkowo ciekawej trasie nr 1, normalnie niedostępnej na tego typu imprezy. Studenci mogli się cieszyć jednym z najdłuższych gigantów, jakie rozgrywane są w Akademickim Pucharze Polski. Nikomu nie udało się pokonać trasy szybciej niż w minutę. Poziom trudności widać było po reakcjach na mecie, gdy mięśnie paliły, a płuca pracowały na najwyższych obrotach i każdy musiał chwilę odczekać, zanim mógł zacząć mówić i dzielić się wrażeniami. U pań w obu konkurencjach zwyciężyła Wąsek. Wśród mężczyzn nikt aż tak nie zdominował stawki. W gigancie swoje pierwsze zwycięstwo w akademickiej karierze odniósł Juliusz Mitan (AGH Kraków), a slalomowy rekord wyśrubował Białobrzycki, który na najwyższym stopniu podium Akademickiego Pucharu Polski stanął czwarty raz z rzędu. Gigant, z którym mierzyli się zawodnicy podczas czwartych eliminacji w Zawoi, był najdłuższym w 18-letniej historii AZS Winter Cup. Warunki pogodowe i nieco ciaśniejsze ustawienie sprawiły, że nikomu nie udało się dojechać do mety w czasie krótszym niż minuta i 20 sekund. Triumfowali Wąsek (w obu konkurencjach) oraz Antoni Szczepanik (w gigancie) i tym samym wywalczyli tytuły mistrzów stolicy, ponieważ IV eliminacje były jednocześnie Akademickimi Mistrzostwami Warszawy i Mazowsza. Slalomową serię zwycięstw Białobrzyckiego przerwał zaś Tomasz Pająk (PŚ Gliwice). Najlepszym stołecznym slalomistą został Andrzej Dziedzic (SGH Warszawa). Ostatnie eliminacje Akademickiego Pucharu Polski zostały rozegrane w deszczowych warunkach. Po trwających niemal dwa tygodnie tęgich mrozach Szczawnica przywitała akademików odwilżą. Nie zraziło to jednak wciąż głodnych narciarskich wrażeń alpejczyków, których aż 107 zjawiło się na starcie. Wąsek po raz kolejny zdominowała rywalizację i zwyciężyła w obu konkurencjach. W stawce mężczyzn z wymagającą trasą w Szczawnicy najlepiej poradzili sobie Białobrzycki w gigancie oraz Mitan w slalomie. Tekst i foto: Michał Szypliński
