Alma_Mater_212

Page 3

Tadeusz Śliwiak

WRZEŚNIOWY RAPSOD Przebudzeni do wojny o świcie Napadnięci na własnej ziemi Zdani tylko na siebie Pod niebem ciężkim od warkotu maszyn Szli z żelazem na żelazo Odpierając pancerne ataki Ich dowódcą ich generałem Była śmierć w drelichowym mundurze Ona zawsze blisko żołnierzy Ona z nimi w okopach i w polu Ona każdą bitwę wygrywa A pijąc wodę z przestrzelonych hełmów Nie może ugasić pragnienia Ich ręce chciwe ognia Pomnażał maszynowy karabin A kiedy milkł – dobyli szabel Aby ciąć ruchomy horyzont Słońce – wrześniowe słońce Wyostrzało światło ich broni Coraz niższe niebo nad sobą Zasłaniali jedliną zieloną W lasach szukali pomocy Ale las odpowiadał im głosem puchacza Krwawił żywicą A wszystko co mógł im dać To tylko brzozowej kory bandaż biały Na północy W zaciśniętej do bólu pięści Westerplatte Zamykali ostatnią nadzieję Pancerny posąg przemocy – Schleswig-Holstein Wysyłał z morza ogniste wyroki Żołnierz ginie od kuli Lecz na tych piętnastu Ileż ton stali musiał rzucić wróg Dziś – gdy latami odliczony Czas wysokiego ognia wojny Kiedy wiatr rozwiał z pól bitewnych dym Kiedy niebo nie jąka się dzwonem Kiedy na brzegach tej ogromnej rany Zaschła sól piekąca Dziś Unieśmy wysoko pamięć tamtych dni Pamięć całą w bliznach Przybywajcie Żołnierze Września Przybywajcie na Apel Poległych Niechaj przy cieniu stanie cień Jaka głęboka noc pamięci Z tą jedną świecącą jasno gwiazdą – Polską Wiersz z tomiku Znaki wyobraźni, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1974


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
Alma_Mater_212 by alma mater - Issuu