ZŁOM, KTÓRY CIESZY Sztucznie hodowane kryształy bizmutu
N
rozebrać na czynniki pierwsze i przekonać się w namacalny sposób, z jak wielu mniej lub bardziej nudnych elementów się składają. Moim większym dziecięcym dziełem na tym polu było rozebranie programatora do pralki automatycznej. Rodzice nie dostrzegli w tym jednak jakichkolwiek wartości poznawczych, choć wykazali niezwykłą determinację w zachęceniu mnie do podjęcia równie kształcącej próby jego ponownego złożenia. Nauczyłem się wówczas, że małe kółka zębate, które zostają po złożeniu, mają jednak coś wspólnego z działaniem programatora, niezależnie od tego, jak dobrze wygląda jego drugie wcielenie. Mnie jako ewoluującego chemika pierwiastki chemiczne intrygowały tym, że są elementarnymi substancjami budującymi znany świat. Zastanawiał mnie fakt, że choć niektóre z nich mogą wyglądać bardzo podobnie, mają niesłychanie indywidualny charakter. Fakt, że nie mogę ich „rozebrać” na elementy składowe dostępnymi narzędziami, by przekonać się, dlaczego tak jest, jedynie pogłębiał ciekawość co do ich natury. Tak zrodziło się moje dążenie do zdobycia choćby małej próbki każdego z nich. Można by powiedzieć, że to wariactwo, ale biorąc pod uwagę, że puszki po piwie, guziki, kapelusze czy porcelanowe figurki św. Mikołaja mogą być podstawą obsesyjnych i bezkresnych kolekcji, nie rozważałbym tego w kategoriach szaleństwa. W przeciwieństwie do nich zbieranie pierwiastków chemicznych ma tę zaletę, że to kolekcja mająca swój Z tyłu, od lewej cylinder z hafnu i wstęga niobu, kres. z przodu kryształy tytanu
ie bardzo pamiętam, co zrodziło moje zainteresowanie chemią, ale miałem wtedy mniej niż 11 lat. Prawdopodobnie wcześniej, niż to przewidują standardy edukacyjne, wpadł mi w ręce jakiś kolorowy Układ Okresowy Pierwiastków, a ja zacząłem się zastanawiać: „Co to u licha jest?” i „Co oznaczają te wszystkie literki w kratkach?”. Wtedy nikt nie był w stanie mi tego wyjaśnić. To by tłumaczyło, czemu zaczęło się od swego rodzaju fascynacji pierwiastkami chemicznymi i ich właściwościami, jakie stopniowo poznawałem, przeglądając liczne książki. Wiele z tego, co przeczytałem lub usłyszałem na ich temat, wydawało mi się niezwykłe i intrygujące, tym bardziej że, w przeciwieństwie do bajek, pokazywało rzeczywistość. Nie mogłem tego tak zostawić. Dziecięca ciekawość świata – najpotężniejsza siła we Wszechświecie – nie pozwala oprzeć się żadnemu wyzwaniu. „To jest pokrzywa. Nie należy jej dotykać” – rzekł do mnie ojciec podczas jednego ze spacerów po lesie. Pamiętam ten dzień chyba dlatego, że przez jego resztę darłem się wniebogłosy. Wiele przedmiotów w naszym otoczeniu możemy
Większość pierwiastków to metale, dlatego taka kolekcja może wielu kojarzyć się głównie ze zbiorem nudnych drutów, blach czy innych kawałków, będących swego rodzaju „stertą złomu”. Podobnie, jak minerały potrafią wzbudzać zachwyt, tak i metale mogą prezentować się w zaskakująco pięknych formach. Wspaniałe kryształy są często efektem końcowym metod ich otrzymywania i rafinacji. Rzadko kiedy możemy się o tym przekonać, bo w końcu nie po to się je wytwarza, by zdobiły biurka w charakterze kuriozalnych przycisków do papieru. Niezwykłe jest móc obejrzeć kryształy metali tak reaktywnych, że kilkusekundowy kontakt z powietrzem spowodowałby ich całkowitą korozję. Długie na kilka centymetrów, przypominające szable kryształy strontu są na razie najbardziej niezwykłym okazem takiego metalu w moich zbiorach. Oczywiście, nie każdy pierwiastek potrafi zaskoczyć swoim wyglądem (trudno o szczególnie interesujący okaz azotu czy tlenu), ale w końcu nie to jest sednem sprawy dla kogoś, kto chce mieć ich pełną kolekcję. W przeciwieństwie do zbierania minerałów stworzenie kolekcji pierwiastków napotyka jednak spore trudności. Dostępność czystych pierwiastków podyktowana jest głównie przez ich zastosowanie i tłumaczy pewien dostrzegalny podział: na takie, o które potykamy się na co dzień, takie, które czasem znajdują przypadkowo jedynie pracownicy naukowi w swoich szafach, robiąc porządek, i takie, których właściwie nikt nie widział poza samym producentem. Czemu więc nie kupić wszystkich od razu u dostawcy chemikaliów? Gdy minie zamroczenie spowodowane naiwnym rzutem oka do katalogu cen, przychodzi refleksja – „Może lepiej
ALMA MATER nr 136
81