2 minute read

BE I CACY

••• SŁOWODAJE / KOZIARA TARARARA

Byłem kiedyś w warszawskiej Zachęcie na wystawie Sztuki Książki. Z całej obszernej ekspozycji zapamiętałem jeden obiekt, niestety nie wiem czyjego autorstwa. Opasła księga składająca się z kilkuset pergaminowych stronic. Bezsensowne bazgroły na pierwszej stronie były odręczną kopią tego, co było na poprzedniej. Kartkując książkę ku końcowi lub jak kto woli początkowi (w zależności z jakiej szerokości geograficznej lektura pochodzi) bazgroły zaczynały przypominać litery z czasem układające się w zdanie – NA POCZĄTKU BYŁO SŁOWO.

Advertisement

Obserwując współczesny poziom publicznego dyskursu oraz łatwość wypowiadania w nim zdań pozbawionych ładu i składu, człowiek ciekawy świata zaczyna poszukiwać czystego źródła, z którego mógłby zaczerpnąć i ponownie uwierzyć, że słowo CZŁOWIEK brzmi dumnie. Z patologicznej namiętności przegrzebując stosy przecenionych, niechcianych książek, trafiłem na współczesną pozycję – „Przemowy niezapomniane – słowa, które zmieniły bieg historii” w opracowaniu Shaun Usher. Rozradowany nabytkiem udałem się do mojej chałupki pod lasem, by tam zebrać długo wyczekiwane pierwsze plony mojego przydomowego ogródka i oddać się na tarasie lekturze wiekopomnych słów.

Na miejscu się okazało, że mój ogródek jest splądrowany, a dary ziemi spakowane w foliową torebkę leżakują w dziecięcym wózku, z którym od lat podróżuje lokalna czarownica w towarzystwie swoich zuchwałych krótkonogich azorków. Spontanicznie wygłosiłem przemowę do Pani, która mnie wyzwoliła z mojego zielonego przychówku. No cóż, nie były to miłe słowa, wzbogacone dodatkowo przesadną ekspresją. Pani, z którą znamy się przelotnie od lat, zdawała się być bardzo zdziwiona moim zachowaniem, wspomniała coś o skurwysynie, takim samym jak wszyscy, i szybko, już bez słowa, zniknęła w lesie ze swoim taborem.

Niezdrowo podniecony przystąpiłem do lektury niezapomnianych przemów Sokratesa, Einsteina, Nelsona Mandeli, Roberta F. Kennedyego, Wisławy Szymborskiej, Josifa Brodskiego itp. Z każdym kolejnym tekstem zacząłem się kurczyć i żałować swojego prymitywnego, głupkowatego zachowania. Przeczytałem: przemowę wietnamskiej dziewczynki ofiary bomby napalmowej wygłoszonej podczas Dnia Weteranów w Waszyngtonie, opowieść nastoletniej Koreanki o przyczynach i dramatycznej ucieczce z Korei Północnej, mowę członka holenderskiego parlamentu o małżeństwach jednopłciowych czy poruszające i głębokie przemówienia małoletnich kanadyjskich aktywistów o zabezpieczeniu planety dla swojego pokolenia. Wzruszające mądre opowieści o potrzebie czytania książek, dostępie do edukacji, prawie do wolności wyznania i preferencji seksualnych.

Przeczytałem wypowiedź wodza Siouxów Czerwonej Chmury o niedotrzymanych obietnicach białasów, mowę adwokata o bezwarunkowej miłości psa do swojego pana, psa zastrzelonego przez sąsiada farmera, czy o konieczności likwidacji pomników bohaterów walczących w niesłusznej sprawie. Oprócz tych oficjalnych treści wystąpień, które zostały wygłoszone przy większym lub mniejszym audytorium pojawiło się kilka tekstów wystąpień, które zostały napisane awansem, ale nigdy nie były wygłoszone np. przemówienie, które miała wygłosić królowa Elżbieta II w razie wybuchu III wojny światowej.

Śp. Stanisław Jerzy Lec pisał: – O epoce więcej mówią słowa, których się nie używa od tych, których się nadużywa.