#07/2021 ZOOM

Page 73

PUBLICYSTYKA

71

••• W TEATRZE ZAWSZE CZEGOŚ SZUKAM / Z JOANNĄ LEWICKĄ, REŻYSERKĄ SPEKTAKLU „W MOIM POCZĄTKU JEST MÓJ KRES”, ROZMAWIA MIŁOSZ ZIELIŃSKI Zanim przejdziemy do rozmowy o spektaklu, chciałbym cię zapytać o twój przyjazd z Berlina do Polski. Dwa różne kraje zmagające się do niedawna z epidemią koronawirusa, życie kulturalne praktycznie zamknięte, lockdowny, izolacje. Dziś w Polsce można odnieść wrażenie, że wirusa już nie ma. Jak to wyglądało w Niemczech? Bez wątpienia był to trudny, lecz ciekawy okres. I to nie jest do końca tak, że w Niemczech kultura została całkowicie zamknięta. Podobnie jak w Polsce, artyści chcieli tworzyć, szukali nowych form komunikacji, nowych mediów. W okresie pandemii pracowałam nad spektaklem, ale to nie było tak, że zostaliśmy rzuceni na żywioł. W teatrze, w którym pracowałam mieliśmy obowiązek regularnych testów i to nie były szybkie, czasem niedokładne testy antygenowe, lecz te poważne, wymazowe, zwane testami PCR. I tak jak ja musiałam się regularnie testować, taki sam obowiązek mieli wszyscy aktorzy czy pracownicy techniczni. Dawało to pewne poczucie bezpieczeństwa, ale nie da się ukryć, że było mocno uciążliwe. To zapewne nie jedyne utrudnienia w tym okresie w Niemczech? Tak, to prawda. Ograniczenia były bardzo poważne. Zacznijmy od tego, że np. Marta Góźdź, lubelska kostiumolożka, jak przyjechała do teatru, to do czasu zatwierdzenia negatywnego wyniku testu i zainstalowania aplikacji ostrzegającej przed zagrożeniem koronawirusem, nie miała nawet prawa wyjść z pokoju, w którym mieszkała. Niemcy zresztą bardzo poważnie podeszli do prewencji – jak musiałam wyjechać z Berlina do innego landu, potrzebowałam specjalnej przepustki uzasadniającej konieczność wyjazdu. I wcale nie było ją łatwo uzyskać. A samo wrażenie z podróży – apokaliptyczne. Pociągi kompletnie puste, kontrole przepustek… Inny świat. Życie kulturalne zamarło. A życie towarzyskie? Życie artystyczne może nie do końca zamarło, podobnie jak w Polsce czy Europie przeniosło się (a może bardziej – próbowało się przenieść) do Internetu. Natomiast jeśli chodzi o zachowanie ludzi, to widziałam tu olbrzymią odpowiedzialność społeczną. Z resztą, sama przez ponad rok nie widziałam się ze znajomymi, choć mieszkali czasem kilka kamienic dalej ode mnie. W zasadzie jedyne spotkania jakie miała, to te związane z działalnością zawodową. Nawet w domu, sąsiedzi starali się o siebie dbać nawzajem. Kontaktowaliśmy się pomiędzy sobą przy pomocy WhatsAppa, internetowego komunikatora, gdzie założyliśmy grupę dla wszystkich mieszkańców. Chodziło o to, żeby informować się nawzajem, czy nie jesteśmy chorzy, czy czegoś nie potrzebujemy, żeby sobie wzajemnie pomagać. No a kilka tygodni temu przyjechałam do Polski, do Lublina…. I tu było inaczej… Tak, zupełnie jakbym się przeniosła do innego świata. Gdy wyjeżdżałam z Berlina dopiero powoli znoszono obostrzenia, ale nie tak szybko jak w Polsce. Jak wysiadłam z pociągu w Warszawie, czułam się… wręcz obco. Miałam wrażenie, jakbym po półtora roku po prostu nie mogła się odnaleźć w całej tej wolności,


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.