W dżungli zabija się anioły

Page 1

Binka Le Breton

Opowieść o siostrze Dorothy Stang



Binka Le Breton

W dżungli zabija się anioły Opowieść o siostrze Dorothy Stang

Przekład Violetta Reder

W Y DAW N IC T WO Z NA K

K R A KÓW 2010



Siostrom Notre Dame de Namur



Rozdział 1

S IOSTRA D OROTHY

W

A MAZONII

10 lutego 2005 Leżąc w łóżku, Dorothy dokładnie zaciągnęła wokół siebie moskitierę i próbowała ułożyć się do snu. Czuła się stara i zmęczona, bolały ją plecy. Raptem naszło ją poczucie osamotnienia. Bała się. Z kuchni dochodziły ciche odgłosy krzątania się Neldy, która parzyła jedną ze swych herbatek ziołowych. W domu panował niezwykły spokój. Torba Dorothy była spakowana, jej papiery i mapy uporządkowane. Wiedziała, że sen jest dla niej ważny, jeśli ma zebrać wszystkie siły na nadchodzące dni. Miała przekonać rodziny mieszkające osobno w głębi lasu, że wszystko się jakoś ułoży i że to, co przytrafiło się Luisowi i jego rodzinie, nigdy się nie powtórzy. Sekretarz rządu federalnego odpowiedzialny za prawa człowieka dał jej swoje słowo. Agencja Reformy Rolnej, INCRA, udzieliła jej pełnego poparcia. Policja obiecała ochronę. „Bandyci Tato stali tam, śmiali się z nas i mówili, że nas zabiją – powiedział jej Luis z pobladłą twarzą i szeroko otwartymi oczami. – Tato wszedł do mojej barraca, wymachując pistoletem i zaczął strzelać w górę. (Barraca to mała chata zbudowana z sadzonek drzew, pokryta dachem z trawy). »Dobra, zaczynamy«, powtarzał. Wiedziałem, że wszyscy umrzemy. I wtedy jeden z dzieciaków zaczął płakać, a on powiedział: »Słuchaj, daję ci jeszcze jedną szansę. Przyjdę tu o szóstej rano i nie chcę nikogo widzieć w tym domu. Nikogusieńko. Jeżeli nie opuścicie domu, to przysięgam, zabiję wszystkich, mężczyzn, kobiety i dzieci. I zrównam to miejsce z ziemią«.


14 ❧ W dżungli zabija się anioły

Nie wiem, jak zdołaliśmy przetrwać noc. Oni tam byli – Rayfran, Eduardo i kilku innych bandytów kręciło się na zewnątrz. Świecili latarkami, wrzeszczeli do mnie, żebym wyszedł i udowodnił, że jestem mężczyzną. I śmiali się, śmiali. Musieli być pijani. Rozpalili na zewnątrz wielkie ognisko i słyszałem, jak krzyczeli: »Hej, chałupino, pójdziesz z dymem! Hej, Luis, jeżeli jesteś facetem, czemu do nas nie wyjdziesz i nie porozmawiasz?«. W końcu podszedłem do drzwi i powiedziałem im: »Słuchajcie, chłopaki, zostawcie nas w spokoju, dobra? Na pewno rano nas tu nie będzie. Ale na razie moglibyście dać nam się przespać«. Wkrótce potem zaczęło padać i tamci schronili się w barraca, którą wybudowali tuż obok naszej. Wiedziałem jednak, że aż ich korci, by kontynuować robotę. Przytuliliśmy się do siebie, modląc się, żeby nadeszła pomoc i żeby było już rano. Byłem całkiem pewien, że zostaniemy zabici. Francisca i dzieci płakali, więc powiedziałem im, żeby byli cicho. Nie chciałem, żeby bandyci wiedzieli, że nas przestraszyli. Nikt z nas nie spał. Zanim nastał świt, wyjrzeliśmy na zewnątrz: nikogo ani widu, ani słychu, więc podkradliśmy się do domu pani Marii, by pogadać z nią i z João. Oni widzieli wszystko, ale ich chata leżała po drugiej stronie drogi i Tato nie rościł sobie prawa do tamtej ziemi. Przywłaszczył sobie prawo do ziemi tylko po naszej stronie drogi, chociaż władze nam powiedziały, że możemy ją zachować. Zanim João wyszedł z hamaka, Maria rozpaliła ogień i postawiła wodę na kawę. »Byłoby dobrze, gdybyście wrzucili coś na ruszt – powiedziała. – Nie wiadomo, co przyniesie dzień«. Po pięciu minutach w drzwiach staje Rayfran i pyta: »Gdzie jest Luis? Jest tutaj?«. A ja na to: »Tak, jestem tu«. A on: »Dobra, daję ci czas do dziewiątej. Przejdę się po okolicy, a kiedy wrócę, nie chcę nikogo widzieć w tej waszej chałupie, zrozumiano?«. Wiedziałem, że zrobią tak, jak mówią. Mówię zatem do Franciski: »Słuchaj, zaprowadzę cię z dziećmi do najbliższej drogi i wrócę«. A ona mi na to: »Nie, Luis, jeżeli ty zostajesz, my też zostajemy. Jeżeli cię tu zostawimy samego, Bóg raczy wiedzieć, co możesz zrobić, a oni na pewno


1. Siostra Dorothy w Amazonii ❧ 15

cię zabiją. Jeśli mamy umrzeć, to wszyscy razem. A jeśli ty stąd idziesz, wszyscy stąd idziemy«. Więc rzucamy się do pakowania naszych rzeczy; wszystkie dzieci niosą na głowach tobołki. I nagle jesteśmy poza domem, odchodzimy. To najgorsza chwila mojego życia. Cała ta ciężka praca, wszystko na nic. Odchodzimy z tym, co jesteśmy w stanie udźwignąć. I kiedy idziemy drogą, pojawia się w swojej ciężarówce Tato, uśmiechnięty, po prostu uśmiechnięty. To było najgorsze. On się do nas uśmiecha, a my nie możemy nic zrobić. Gdybym mógł, tobym go zabił. Nie odeszliśmy zbyt daleko, kiedy usłyszeliśmy odgłos pił łańcuchowych: nasz dom był burzony. Obejrzeliśmy się za siebie i zobaczyliśmy dym. Tato i jego ludzie dotrzymali obietnicy”. To historia dobrze znana na słynących z bezprawia obszarach Amazonii, położonych w głębi lądu, gdzie siostra Dorothy zdecydowała się spędzić ostatnie trzydzieści lat, walcząc o bezrolnych wieśniaków. Rodziny jedna za drugą pojawiały się w jej progach, zmęczone wielodniową podróżą, ściskając kurczowo w rękach swój żałosny dobytek, w nadziei, że ona znajdzie dla nich kawałek ziemi. Dorothy zawsze dawała im coś do jedzenia i oferowała miejsce, by mogli powiesić swoje hamaki. Tamtego popołudnia siedziała właśnie pochylona nad stołem kuchennym, na którym rozpościerały się jej mapy z oślimi uszami, i nanosiła ołówkiem nazwiska nowych właścicieli parcel z projektu Esperança, kiedy pojawiła się kolejna udręczona rodzina, by zapytać o ziemię. Dorothy przywitała ją z właściwą sobie serdecznością, poczęstowała daniem z ryżu i fasoli, a także obiecała ojcu rodziny, Chico, że przygotuje jemu i dzieciom miejsce w swojej ciężarówce i nazajutrz rano pojadą na teren Esperançy, żeby znaleźć kawałek ziemi. „Bądźcie wcześnie – powiedziała im. – Chcę wyruszyć przed szóstą. Mamy spotkanie z osadnikami po południu, a jeżeli będzie padać, kto wie, jak długo potrwa podróż”. Nowi osadnicy nieustannie sprowadzali się do lasu, wyrąbywali sobie małe polanki, budowali chałupy i sadzili uprawy. Przychodzili ze wschodu, gdzie ziemia była sucha, a jedynym znanym im sposobem jej uprawy było wycinanie i palenie. Kiedy jednak las wycinano,


16 ❧ W dżungli zabija się anioły

i czerwona ziemia była wystawiona na działanie niemiłosiernego żaru tropikalnego słońca i nieubłaganych batów deszczu równikowego, ich plony systematycznie się kurczyły, aż znowu byli zmuszeni iść dalej. Przez trzydzieści lat osadnicy kierowali się na zachód w głąb dziewiczego lasu i przez trzydzieści lat Dorothy im towarzyszyła. Na tych rozległych ziemiach Amazonii, oddalonych od wielkich miast, takich jak Rio de Janeiro, São Paulo i Brasília, o tysiące mil i setki lat, biedacy byli opuszczeni i pozbawieni ochrony przed awanturnikami, którzy przyszli szukać tu szczęścia. Dorothy żarliwie wierzyła w sprawiedliwość; wierzyła w rządy prawa; wierzyła nawet, że państwo spełni swe obietnice i znajdzie ziemię dla osadników. W ostatnich miesiącach pozyskała wsparcie kilku wpływowych przyjaciół w swej samotnej walce. Trzy dni wcześniej wraz z Neldą odbyły podróż długą błotnistą drogą do Anapu, gdzie Nelda miała dołączyć do sióstr. Pomimo trudów podróży Dorothy powróciła pełna energii i nadziei. Była w Belém wraz z niewielką delegacją z Anapu, by opowiedzieć o tym, co przydarzyło się Luisowi, i nagłośnić trudną sytuację osadników. Rozmawiała z dziennikarzami i prawnikami, odbyła spotkania z sekretarzem federalnym odpowiedzialnym za ochronę praw człowieka, z prokuratorami federalnymi, z senatorem stanowym, z przedstawicielami Agencji Reformy Rolnej, a także z policją, zarówno cywilną, jak i wojskową. Kiedy Luis opowiadał swoją historię, szef policji siedział z rozdziawionymi ustami, a następnie oświadczył, że czuje się wprost tak, jakby widział to wszystko na własne oczy. Luis pokiwał głową i powiedział: „Tak, i jeśli pan czegoś nie zrobi, oni nas zabiją. Mówię to panu prosto w oczy: będzie wielu zabitych”. Złożono im obietnicę. Ziemia, na której Luis wybudował swój dom, istotnie należała do projektu Esperança. Dorothy miała otrzymać dokumenty, które by to potwierdzały, oraz ochronę policji na każde życzenie. Sekretarz zapewnił, że ten stan bezprawia nie będzie dłużej tolerowany. Rząd zagwarantuje im bezpieczeństwo. Plan Dorothy na weekend zakładał, że przyjedzie ona w piątek po południu, omówi wstępnie sprawy z osadnikami i potwierdzi spotkania


1. Siostra Dorothy w Amazonii ❧ 17

sobotnie i niedzielne. W ten sposób wieści miałyby czas dotrzeć do rodzin, które mieszkały dalej. Chciała pokazać im zapis ich prawa do ziemi wydanego przez rząd i zapewnić, że nie mają się czego obawiać. Miała wyjaśnić tę sytuację Tato i skłonić go, by powiedział o tym Bida, Regivaldowi i innym. Kiedy zrozumieją, że osadnicy mają oczywiste prawa, nie będzie już więcej problemów. Była tego pewna. W lesie panowały chłód i wilgoć. W małej drewnianej chacie wokół dymiącego paleniska przycupnęła grupka mężczyzn. „Cholerny deszcz – wymamrotał jeden z nich. – Dałby Bóg, żeby przestało padać”. „Cholerny las – powiedział drugi. – Czasem mnie przeraża. Wciąż słyszę jakieś głosy. Dostanę od kogoś fajkę?” „Jestem spłukany – odezwał się trzeci. – Ale masz tu kropelkę czegoś mocniejszego”. Młody mężczyzna bez słowa wyciągnął rękę po butelkę, przechylił ją i pociągnął duży łyk czystego spirytusu. „Już lepiej – powiedział. – Grzeje”. Zapadło przyjazne milczenie; wszyscy wpatrywali się w ogień. Nagle na zewnątrz rozległ się hałas. Mężczyźni skoczyli na równe nogi; drzwi otwarły się gwałtownie „Cześć, chłopaki – powiedział przybysz, tupiąc nogami i strząsając krople deszczu z włosów. – Czy jest tu Eduardo?” „A jeśli jest?” – z hamaka w rogu odezwał się głos. „No więc jeśli jest – powiedział przybysz – możesz mu powiedzieć, że mam do niego interes”. „Co masz na myśli, mówiąc: interes?” Przybysz pochylił się nad hamakiem, poszeptał Eduardowi do ucha i coś mu wręczył. Eduardo wyprostował się i spojrzał na błyszczący rewolwer. Obrócił go, chwilę ważył w ręce, wycelował w stronę swych towarzyszy i odbezpieczył. Przez całe życie uwielbiał oglądać filmy kowbojskie w telewizji. Nie dla niego bejsbolówka, jaką nosili bezrolni robotnicy – on wolał nosić


18 ❧ W dżungli zabija się anioły

sombrero. Kiedy zgodził się opuścić swój stan rodzinny Espírito Santo i przybyć do tej zapadłej dziury, dżungli amazońskiej, miał określony cel: chciał mieć ziemię. Mnóstwo ziemi. Ziemi porosłej bujnymi pastwiskami, na których tu i ówdzie białą plamą znaczyłoby się stado bydła. Jeździłby nowiutką furgonetką, której zazdrościliby mu inni właściciele rancz, i wychowywałby gromadę silnych synów, którzy pracowaliby wraz z nim. Jak właściwie zamierzał pokonać dystans pomiędzy rozpadającą się chatą, w której siedział pośrodku lasu wraz z gromadą wyrobników, a ranczem swoich marzeń? Wyskakując zgrabnie z hamaka, ukrył w ręce rewolwer i zatknął go za pasem. Czuł się z nim dobrze, jakby miał go od zawsze. Wyciągnął z kieszeni papierosa, zapalił go i zaciągnął się głęboko. Spojrzał uważnie na mężczyzn siedzących wokół ognia, którzy opowiadali sobie sprośne dowcipy i śmiali się. „Rayfran – zawołał do jednego z nich. – Chodź tutaj. Chcę z tobą o czymś pogadać”. Dorothy z pewnością zastanawiała się nad tym, co by się stało, gdyby Tato i inni nie chcieli słuchać. Co by było, gdyby ci młodzi mężczyźni, paradujący dumnie w poczuciu siły – płynącej z posiadania broni oraz z pewności, że siła stanowi prawo – spełnili swoje groźby? I gdyby wywiązała się strzelanina? Osadnicy byli nerwowi, a zostali doprowadzeni do granic wytrzymałości. Mieli swoje strzelby myśliwskie i wiedzieli, jak wtopić się w las i załatwić bandytę przez zaskoczenie, nie pozostawiając śladów. Pomimo wspaniałych obietnic, jakie otrzymała w mieście, Dorothy była świadoma, że konfliktów wokół ziemi nie rozwiąże kawałek papieru. Mogło dojść do jeszcze większej przemocy, a ona nie wiedziała, jak ją powstrzymać. Czy popełniła błąd, zachęcając osadników do przetrzymania tak przerażających trudności? A co jeśli bandyci ją zabiją? Wzięła głęboki oddech i starała się spokojnie skonfrontować z taką ewentualnością, jednak ciało zawiodło ją i nagle napięcie poprzednich tygodni wzięło nad nią górę. Dorothy spuściła głowę i zaczęła płakać. Rozległo się pukanie do drzwi, ale Dorothy zdawała się nie słyszeć. Po kilku minutach otwarła oczy i spojrzała na zaniepokojoną twarz siostry Neldy, która tego wieczoru była jej jedyną towarzyszką.


1. Siostra Dorothy w Amazonii ❧ 19

„Co się stało?” − zapytała Nelda, a jej ciemne oczy promieniały troską. „Oni mnie zabiją – powiedziała Dorothy, raptem całkiem uspokojona. – Wiem, że mnie zabiją”. Nelda sięgnęła pod moskitierę, by dotknąć ręki Dorothy. Cóż mogła odpowiedzieć? Zjawiła się w Anapu ledwie trzy dni wcześniej; prawie nie znała Dorothy; z desperacją więc modliła się o światło. „To dlatego, że siostra jest święta” − powiedziała. Dorothy uśmiechnęła się przez łzy i uścisnęła rękę Neldy. Mijały minuty, obie kobiety siedziały razem w milczeniu. Dorothy pociągnęła nosem i otarła oczy skrawkiem prześcieradła. „Nie martw się, Neldo – powiedziała, starając się o uśmiech na twarzy. – Nikt nie odważyłby się zabić takiej starej baby jak ja”. Dorothy nie zauważyła, kiedy Nelda wyślizgnęła się cicho z pokoju. Odwróciła się na bok i zasnęła. W piątek 11 lutego dzień zaświtał pochmurny i wilgotny. Dorothy po omacku odnalazła kontakt i spojrzała na zegarek. Już po piątej, a przecież powiedziała wszystkim, że ruszają o szóstej! Nelda stała przy kuchence i podała Dorothy gorącą słodką kawę. Weszły obie do frontowego pokoju i zapaliły świece przed obrazem Matki Boskiej. Dorothy wzięła do ręki Biblię i zaczęła czytać fragment na dany dzień. Po dwudziestu minutach dolała sobie kawy i przejrzała w myślach to, co miała tego dnia do zrobienia. Odebrać rządowe przydziały żywności dla osadników. Sprawdzić, czy ma wszystkie dokumenty. Zamknąć dom. Nakarmić koty. Wpaść na posterunek policji po ochronę. Pamiętać o zostawieniu miejsca w ciężarówce dla Chica i jego rodziny. Patrząc na zegarek, uświadomiła sobie, że zostało jej jeszcze kilka minut. Weszła do swego pokoju i wykręciła numer telefoniczny do swojego brata Davida w Kolorado. Była przez cały czas w bliskim kontakcie z Davidem od momentu, kiedy odwiedził ją kilka miesięcy wcześniej. Najbliższy jej z całej rodziny, wiedział, jak niebezpieczna jest sytuacja. Kiedy zapytał o nią, usłyszała


20 ❧ W dżungli zabija się anioły

w jego głosie troskę. „Mam się świetnie – uśmiechnęła się. – Oddycham chłodnym świeżym powietrzem. Od samej rozmowy z tobą czuję się lepiej”. Ale kiedy ją przycisnął, powiedziała mu, że przygotowuje się do wyjazdu na teren Esperançy, gdzie mieli kłopoty z paleniem domów i bandytami panoszącymi się po całej okolicy. „Słyszę ludzi na zewnątrz, czekają na mnie – powiedziała. – Nie wiem czemu, ale czuję się bardzo podenerwowana tym wszystkim”. „Siostro Dorothy! – Kiedy odwiesiła słuchawkę, Gabriel ze Związku Pracowników Farm wszedł do kuchni i poczęstował się kawą. – Jest siostra gotowa? Czas jechać!” „Dzień dobry, Gabrielu – powiedziała Dorothy, wykręcając jeszcze jeden numer. – Już do was idę. Zamienię jeszcze tylko słowo z Felíciem”. Na twarzy Gabriela pojawił się uśmiech. „Jaka dziwna przyjaźń – pomyślał – siwowłosa zakonnica z Ameryki i przystojny młody prokurator federalny z Belém”. W ciągu ostatnich pięciu lat tych dwoje stało się wielkimi przyjaciółmi, prawie jak matka i syn, choć Felício mówił o tym: „miłość od pierwszego wejrzenia”. Telefon zastał Felícia w Altamirze, skąd wraz z ministrem środowiska rządu federalnego i z delegacją rządową miał polecieć do niewielkiego miasta nadrzecznego Porto de Moz na otwarcie pierwszego wydobywczego rezerwatu przyrody w tym rejonie. (Rezerwat wydobywczy to ziemia należąca do państwa, przeznaczona do eksploatacji podejmowanej przez tradycyjne populacje leśne; celem tego typu przedsięwzięć jest ochrona środowiska poprzez nieszkodliwe dla otoczenia wykorzystanie zasobów naturalnych – kauczuku, orzechów, drewna itp.). Projekt ten podobał się Dorothy i Felício dał z siebie wszystko, by przekonać ją do uczestnictwa w tym wyjeździe. Ale ona była odpowiedzialna. Osadnicy czekali na nią na terenie Esperançy, a ona nie mogła ich zawieść. Kiedy Felício później wspominał tę rozmowę, uświadomił sobie, że było w niej coś niezwykłego. Dorothy zawsze w dyskusji zmierzała do sedna sprawy. Nie przebierała w słowach. Wówczas mówiła mu wielokrotnie, żeby się o nią nie martwił, że jedzie do lasu z grupą przyjaciół ze związku i że nie będzie sama. „Chyba powiedziała mi ze dwanaście


1. Siostra Dorothy w Amazonii ❧ 21

razy, żebym się o nią nie martwił. A potem mówiła: »Felício, nigdy nie dawaj za wygraną, słyszysz? Musisz kontynuować walkę. Nie możesz się poddawać i nie możesz opuścić ludzi, rozumiesz? Musisz dalej walczyć, bo Bóg jest z tobą«. Nigdy przedtem nie mówiła w ten sposób”. „W porządku, siostro”. Gabriel podniósł plecak Dorothy, zastanawiając się po raz enty, jak mogła unieść taki ciężar. Dorothy zabrała torbę z materiału, w której znajdowały się mapy i sfatygowana Biblia, wzięła głęboki oddech i wyszła na zewnątrz, gdzie czekał na nią poranny deszcz. Grupka ludzi stała obok samochodu, ich pudła były już załadowane. „Dzień dobry, Ivan – powiedziała, uśmiechając się do młodego kierowcy. – Jesteśmy wszyscy gotowi? Pierwszy przystanek to posterunek policji, musimy zabrać naszą ochronę, dobrze?” Ivan kiwnął głową, sprawdził, czy wszyscy jego pasażerowie siedzą wygodnie, zwolnił sprzęgło i ostrożnie ruszył po błotnistej drodze. Było kilka minut po godzinie szóstej rano. W lesie lało przez całą noc. Rayfran jednym pchnięciem otworzył drzwi drewnianej chaty i wyjrzał na zewnątrz. „Cholerny deszcz – oznajmił. – Boże, jak ja go nienawidzę!” Pod sklepieniem wysokich drzew było ciemno i ponuro, drogę pokryły głębokie kałuże i mężczyźni najchętniej owinęliby się w swoje kurtki, weszli do hamaków i spali dalej. Nikomu nie chciało się rozpalać ognia, nie mieli też nic do jedzenia poza kilkoma kawałkami zimnego, łykowatego mięsa. Eduardo czuł się zmęczony, było mu zimno i miał kaca. Nawet pierwszy papieros tego dnia miał cierpki smak. Wepchnął nogi w buty, naciągnął kurtkę i zerwał się, chwiejąc na nogach. „Jazda, leniwe gnojki – warknął do swych towarzyszy. – Lepiej się ruszajcie – jest robota”.



S PIS

TREŚCI

Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Wprowadzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

7 9

1. Siostra Dorothy w Amazonii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2. W Dayton . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3. Początki życia zakonnego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4. Pierwsze kroki w życiu misyjnym . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5. Pierwsze dni w Brazylii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 6. Głębsze zanurzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7. Ziemia bezludna dla ludzi bez ziemi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8. Chrzest bojowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9. Szosa transamazońska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10. Życie przy szosie transamazońskiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11. Duchowość stworzenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12. Duchowość stworzenia w działaniu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13. Wojny o ziemię . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14. Ekorozwój – marzenie niemożliwe do zrealizowania? . . . . . . . . . . . . 15. Anioł Amazonii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 16. Przepowiednia śmierci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17. 11 lutego 2005 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18. 12 lutego 2005 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

13 22 34 43 52 62 72 81 88 100 109 117 128 137 150 160 166 177

Epilog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 187 Mapa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191


Świadkowie: niepokorni, uparci, święci! Znamy ich dzieła, teraz możemy poznać ich życie.

Sześć strzałów oddanych przez płatnego mordercę. Tak zginęła siostra Dorothy Stang. Spotkanie z zabójcą nie było dla niej zaskoczeniem. Wiedziała, że za jej głowę wyznaczono cenę. Mimo to powtarzała: „To moi ludzie. Chcę być z nimi w ich walce”. Siostrze Dorothy Stang, przez najbliższych zwanej po prostu Dot, nikt nie odebrał życia. Miała wybór. Oddała życie w sposób wolny. W dżungli zabija się anioły to oparta na faktach opowieść o kobiecie, która przez ponad trzydzieści lat mieszkała w amazońskiej dżungli wśród najuboższych. Była ich nauczycielką, walczyła o ich prawa, wzywała do zaprzestania rabunkowego wyrębu tropikalnych lasów. Kochała ludzi i Ziemię. Śmierć Dorothy dla tych, z którymi żyła, była ogromnym ciosem. Nie odebrała im jednak nadziei. To historia zwykłej kobiety, której pełne poświęcenia i pasji życie jest dowodem na to, że warto podążać swoją drogą.

cena detal. 34,90 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.