5 minute read

wstęp

dzięki którym można poszerzyć wiedzę wokół kwestii, o których wcześniej była mowa. Zamieściłem w tych spisach zarówno książki cytowane w danym rozdziale, jak i takie, po które – jestem przekonany – po prostu warto sięgnąć. Pomysł na rekomendacje zaczerpnąłem ze specjalnego newslettera, który co tydzień wysyłam do osób wspierających finansowo mój podcast Skądinąd. Mam nadzieję, że także dla Czytelniczek i Czytelników tej książki będzie to coś pożytecznego.

reguła 1

nie daj się uwieść apokalipsie

Zgodnie z oszałamiającą wizją Jana Ewangelisty – nad której alegoryką do dzisiaj głowią się najwytrawniejsi literaturoznawcy, filozofowie, teologowie i mistycy – dni ostatnie to spektakularna anihilacja całej dotychczasowej struktury świata: plagi, przemoc oraz parada tyleż zagadkowych, co niezwykle malowniczych figur, by wymienić tylko Bestię, Wielką Nierządnicę, Czterech Jeźdźców Apokalipsy i Baranka. To także – co nie mniej istotne – dwa zmartwychwstania. W ramach pierwszego „dusze ściętych dla świadectwa Jezusa i Słowa Bożego” oraz ci, „którzy pokłonu nie oddali Bestii ani jej obrazowi i nie wzięli sobie znamienia na czoło ani na rękę”, ożywają i przez tysiąc lat królują w chwale z Chrystusem1 .

1 Ap 20:4. Cytat za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Biblia Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallottinum, wyd. IV, Poznań 1983.

nie daj się uwieść apokalipsie | 25

W ramach drugiego zmartwychwstania odbywa się ostateczny sąd, kiedy to siły zła zostają definitywnie unicestwione, po czym nastaje „Jeruzalem niebiańskie”, czyli raj na ziemi. Koniec czasów, nieodwołalny triumf dobra.

Ta osobliwa, prorocza opowieść wieńcząca Nowy Testament stanowi jeden z założycielskich tekstów naszej cywilizacji. Zachodnią wyobraźnię, ufundowaną w ogromnym stopniu na symbolice i mitologii chrześcijańskiej, a więc naznaczoną także Janową wizją apokalipsy, od dwóch tysięcy lat przenika lęk i oczekiwanie na całkowitą zagładę. W przeciwieństwie do kultur wschodnich – operujących kołową wizją czasu, w której świat nie ma początku i końca, lecz wciąż na nowo niszczeje, a następnie się odradza – wielkie monoteistyczne religie postrzegają czas linearnie. Istnienie kiedyś się zaczęło, musi zatem także nastąpić jego kres. Opowieść Jana Apostoła za pomocą wiązki niesłychanie wyszukanych i zapadających w pamięć metafor zapowiada więc ekstatyczne spełnienie się czasu; finał, który właściwie trudno nawet nazwać finałem, jest on bowiem raczej nowym początkiem, a zarazem ośrodkowym kwantum wieczności.

26

W wieczności natomiast – której nie sposób opisać jakimikolwiek kategoriami odnoszącymi się do ziemskich pojęć czasu, przestrzeni, następstwa czy w ogóle doświadczenia – panuje niezakłócona niczym szczęśliwość. Nie wszystkim jednak dane będzie dostąpić rozkoszy niebiańskiego Jeruzalem. Wstęp do niego mają jedynie ci, którzy w podległym prawom czasowego następstwa ziemskim żywocie postępowali tak, jak nakazuje prawowierna chrześcijańska tradycja. Dla nich to – skądinąd pozostających w znaczącej mniejszości – przewidziana jest wielka nagroda. Pozostali zostaną srodze ukarani.

Trzeba przyznać, że tekst Apokalipsy sprawia naprawdę niesamowite wrażenie nawet, a może zwłaszcza w epoce, która – wydawałoby się – dawno już odesłała wyobraźnię religijną do lamusa. No właśnie, wydawałoby się…

Tymczasem obok powszechnego przekonania, że oświecenie w sposób metodyczny i gruntowny zdekonstruowało w zachodniej kulturze resztki

nie daj się uwieść apokalipsie | 27

świadomości mitologicznej, istnieje też pogląd zgoła przeciwny: że mitologia, w tym także mitologia religijna, wciąż żywo oddziałuje na naszą zbiorową wyobraźnię. A właściwie nie tyle na nią oddziałuje, ile jest swoistą jej mapą, odzwierciedla najgłębszy porządek naszych fantazji i pragnień, czyli po prostu stanowi strukturę organizującą nasze widzenie samych siebie i świata. Autorzy wywodzący się z nurtu, który zmarły w 2021 roku gnostyk i tłumacz Jerzy Prokopiuk określił niegdyś mianem „paradygmatu wyobraźni” – czyli między innymi Mircea Eliade, Carl Gustav Jung, Joseph Campbell, James Hillman, ale także Zygmunt Freud, pionier poszukiwania w mitach rozmaitych wzorców zachowań i przeżyć – twierdzą wręcz, że bez odniesienia do symboliczno-religijnych rejestrów nie sposób zrozumieć ani współczesnego człowieka, ani kultury, którą tworzy (i która w co najmniej tym samym stopniu tworzy jego). Niezależnie więc od tego, jak bardzo identyfikujemy się z racjonalnością, nauką i zdrowym rozsądkiem, i tak podlegamy rozmaitym irracjonalnym wpływom. Cóż, wystarczy choćby pobieżnie przyjrzeć się zarówno historii ludzkości, jak i czasom

28

teraźniejszym (bez względu na to, kiedy czytacie te słowa), by zgodzić się, że tezy tej w żadnym razie nie można nazwać ekscentryczną.

Jeśli chodzi konkretnie o mit apokalipsy, w poszczególnych epokach zainteresowanie tą tematyką raz malało, raz rosło (rozlegle i ciekawie pisze o tym na przykład francuski historyk Jean Delumeau w swoim monumentalnym dwutomowym dziele o lęku, strachu i poczuciu winy w dziejach kultury zachodniej). W pierwszych wiekach chrześcijaństwa oczekiwanie na drugie przyjście Chrystusa było niezwykle żywe. Spodziewano się, że nastąpi to jeszcze za życia apostołów. Potem przez dłuższy czas – kiedy rodziły się kolejne pokolenia, a świat nieodmiennie istniał – wciąż sądzono, że koniec jest blisko. Mijały jednak lata, tamto apokaliptyczne wzmożenie w końcu wygasło, ale w zachodniej kulturze fantazja o globalnym kataklizmie powracała z uporczywością fali. Okresy uśpienia przeplatały się z okresami intensywnej aktywności – na przykład w czasach upadku cesarstwa rzymskiego, w późnym średniowieczu, kiedy w Europie szalała plaga dżumy, albo w latach pięćdziesiątych XX wieku, gdy nad światem zawisła groźba zagłady atomowej.

nie daj się uwieść apokalipsie | 29

Wreszcie apokaliptyczne wizje na powrót zawładnęły zbiorową wyobraźnią w pierwszych dekadach XXI wieku, obfitujących w szereg zdarzeń, które definitywnie pogrzebały żywą jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia fantazję „kontrapokaliptyczną”. Mowa oczywiście o powszechnie wówczas uznawanej opowieści o „końcu historii”, będącej skądinąd wariantem mitu apokaliptycznego, tyle że zredukowanego wyłącznie do fazy Nowego Jeruzalem. Wierzono wówczas za Francisem Fukuyamą (który stał się z tego powodu obiektem złośliwych żartów, a zarazem spektakularnym symbolem pomyłki), że oto już wkrótce nastąpi koniec wojen i rywalizacji na arenie geopolitycznej, zaś demokracja liberalna i wolny rynek – najdoskonalsze formy ustrojowe, od których nic już lepszego wynaleźć nie sposób – zapewnią globalnemu społeczeństwu stabilność oraz dobrobyt. W tej pogodnej wizji taktownie pominięto wszystkie znane z dzieła Jana Ewangelisty krwawe i przerażające ekscesy, które poprzedzały nadejście wiecznej szczęśliwości. W ponowoczesnym świecie Nowe Jeruzalem miało nadejść bez całego tego średniowiecznego

30

sztafażu spływających krwią mórz, grzmiących trąb i szarańczy.

Okazało się jednak, że historia ma się całkiem dobrze. Dwudziesty pierwszy wiek zaczął się od ataku na World Trade Center w 2001 roku, po którym nastąpiły kolejno fiasko operacji w Iraku i kryzys finansowy. Do tego doszła rosnąca świadomość fatalnych zmian klimatu, a wreszcie wybuch pandemii koronawirusa oraz wojna w Ukrainie. Tak oto w miejsce poczucia stabilności i przewidywalności pojawiła się niepewność; w miejsce struktury, w ramach której młodsze pokolenie wypracowuje sobie lepszy byt niż starsze, pojawiło się reaktywowane po latach punkowe hasło no future; w miejsce zaś przekonania, że pewien poziom dobrobytu oraz cywilizacyjnego postępu trwale wyeliminował przemoc – przenikającą całe dotychczasowe dzieje ludzkości – przyszła konfrontacja z ponurą i przerażającą rzeczywistością konwencjonalnej wojny wywołanej przez konglomerat cynicznych kalkulacji i wielkościowej mitologii.

nie daj się uwieść apokalipsie | 31

Nic więc dziwnego, że jeśli chodzi o popularność fantazji apokaliptycznych, mamy w ostatnich latach do czynienia z wyraźną tendencją wzrostową. Koniec świata – w najróżniejszych, mniej lub bardziej spektakularnych wariantach – stał się dyżurnym tematem nie tylko poważnych tekstów publicystycznych, politycznych debat oraz naukowych sympozjów, ale także towarzyskich spotkań i niezobowiązujących pogaduszek przy kawie. Obraz Ziemi doszczętnie zdewastowanej przez serię potężnych eksplozji nuklearnych albo spalonej na popiół wskutek upałów jest reprodukowany w niezliczonej liczbie seriali oraz filmów fabularnych i dokumentalnych. W naszych smartfonach i laptopach nieustannie przewijają się setki, tysiące obrazów przedstawiających agonię cywilizacji, ludzkości i planety (kolejność dowolna).

A ponieważ zasadniczym mechanizmem kapitalizmu jest zdolność do monetyzacji dosłownie każdego aspektu naszego życia – także, a może przede wszystkim naszych najgłębszych pragnień, fantazji i lęków – apokalipsa, czego przecież można się było spodziewać, też stała się niebywale atrakcyjnym towarem. I nie chodzi już

32

This article is from: